Jan Dobraczynski Narodziny sredniowiecza


Jan Dobraczyński, „Prosto z Mostu”, Nr 45, 3 października 1937, str. 3

Narodziny średniowiecza

Dawno już nie miałem w rę­ku równie ciekawego dzieła jak studium Mossa. Gdy je czytałem po prostu ciężko mi było oderwać się od książki, z przykrością myślałem, że jed­nak grubego tomu, w dodatku w obcym języku, nie zmogę w jedno popołudnie.

Bez wątpienia epoka, tak słusznie nazwana epoką naro­dzin średniowiecza jest najmniej znaną z epok historycznych. Lu­bimy mówić o średniowieczu ale już o tym średniowieczu wy­kształconym, skrystalizowa­nym, którego życie obracać się poczyna wokół dwóch zasadni­czych zjawisk: wobec krucjat oraz walki Kościoła z cezaro-papizmem władców cesarstwa rzymskiego. Z drugiej strony starożytność zamyka się dla nas zwykle na Cezarze, Tyberiuszu, Kaliguli, Neronie, mętniej już so­bie wyobrażamy dobę Juliana Apostaty (mimo świetnej po­wieści Mierieżkowskiego) a im dalej tym bardziej zagłę­biamy się w jakąś noc bez świa­teł, noc, w której tylko pojawia­ją się dość nieokreślenie pew­ne, oderwane całkiem od tła wypadki: poselstwo Leona u Attylli, zalew Islamu, Karol Młot, Karol Wielki...

Przede wszystkim należy uświadomić sobie, że cesarstwo rzymskie nie zapadło się nagle pod ziemię, ale umierało powo­li, długą i pełną nagłych ozdrowień, śmiercią. Gdy nagle prze­rwał się na północy wał, osła­niający Galię od plemion ger­mańskich a plemiona te poczę­ły rozlewać się na żyznych i całkiem już zromanizowanych terenach Galii i Anglii i zagra­żać samej Italii, umierający po­lityczny geniusz rzymski ocalił się raz jeszcze wprowadzając instytucję tzw. „federatów”. W zamian za złożoną przysięgę pozwalano plemionom germań­skim stać się obywatelami rzymskimi, a w praktyce zaczę­to je używać jedne przeciwko drugim, zgodnie ze starodawną maksymą: „divide et impera”. Lecz była to broń obosieczna. Armia rzymska zaczęła się przekształcać na armię germań­ską, rzymski gladius zastąpiła „spatha”, pieszy szyk rzymski — bezładne natarcie kawalerii, rzymskiego wodza i polityka — germańscy wodzowie różni Stylikoni, Rycymerzy, Sigiswulci. Byli to zresztą ludzie na ogół oddani szczerze interesom pań­stwa.

Bo trzeba to sobie uprzytom­nić, że ,,sfederowane” plemio­na germańskie wcale nie prag­nęły zguby Rzymu. Zbyt były oślepione jego potęgą — choć to już była wówczas tylko złuda potęgi — pragnęły więc jedynie zdobyć sobie uprzywilejowane stanowisko w państwie. Nic więcej. Nawet Alaryk łupiąc Rzym i uprowadzając dla brata Galię Placydę występował wy­łącznie jako mściciel śmierci Stylikona. Jeden tylko Genezeryk zdawał się płonąć większy­mi ambicjami.

Ta świadomość przynależno­ści do państwa sprawiła, że gdy ściągnięty narwanymi oświad­czynami Honorii Attylla zagro­ził Rzymowi, zjednoczone siły germańskie i rzymskie, pod wo­dzą Aecjusza i Teodoryka, wspólnym wysiłkiem zwycięży­ły Hunnów na polach Mauriac koło Troyes. Legło wówczas podobno 165 tys. wojowników. Przed ostatecznym jednak roz­proszeniem Hunnów ci zdołali zniszczyć królestwo burgundzkie. Fakt ten nie byłby godnym uwagi w tych czasach powsta­wania i upadków królestw, gdy­by nie został związany z pow­staniem narodowego eposu nie­mieckiego Niebelungenlied. Imię najeźdźcy huńskiego Etzel jest prawdopodobnie kombina­cją imion Attylli i Aecjusza — jego sprzymierzeńca aż do ostatniej chwili.

W Rzymie władcą, choć nie cesarzem, zostaje Odoaker, lecz już niedługo potem Teodoryk, władca Ostrogotów, witany jest jako zbawca Rzymu, a opinia wybacza mu łatwo i prędko podstępne zabójstwo starego Odoakra, dokonane własnorę­cznie podczas uczty, która mia­ła ich pogodzić.

Jednocześnie w odciętej od Rzymu Galii; rządzonej przez namiestnika Egidiusza zaczyna się coś psuć. Wyrasta tam nie­spodziewanie potęga Franków, którzy ochrzczeni i przyjęci do Kościoła katolickiego stanowią odtąd bazę cywilizacji rzym­skiej wśród płynnych fal zalewu germańskiego, w większej części obarczonego jarzmem arianizmu.

W tym czasie cesarstwo wschodnie jest terenem walk wewnętrznych, wzniecanych przez stronnictwa cyrkowe. Wzrastający wciąż etatyzm wy­niszcza zupełnie klasy średnie, kultura nasiąka coraz więcej wschodem, jego perwersją a je­dnocześnie biernością, formali­zmem, kultem retoryki i sztu­czności. Gdy struktura ple­mion germańskich sprzyja wy­robieniu jednostki, bizantynizm coraz silniej unicestwia jednost­kę, tworząc z niej bierny pod­miot prawa. Pojawiają się tak­że tendencje uniezależnienia się kościelnego od Rzymu. Na tym tle wybucha pierwsza schizma. Odrębność bizantynizmu uwydatnia się szczególnie w czasie panowania Justyniana, który na nowo dąży do resty­tucji zachodniej części cesarstwa. Justynian, cudem wprost utrzymawszy się na tronie, tyl­ko dzięki uporowi swej żony Teodory, ex-cyrkówki, rozwija wybitną działalność polityczną. Jego wodzowie Belizariusz i Narses zdobywają dlań Afrykę, część Italii i część Hiszpanii. Metody rządzenia przywiezione z Bizancjum wywołują powszechne niezadowolenie. Italia traci coraz więcej znaczenia, do niedawna wspaniały Rzym (1½ tys. pałaców, 45 tysięcy domów) staje się małym, pro­wincjonalnym miasteczkiem, tym bardziej, że jednocześnie gnębi go druga schizma.

Lecz i Bizancjum słabnie szarpane wojnami z Awarami, Słowianami, Hunnami i Persją. Dlatego też silniej jednoczy się z Kościołem, który jest znacz­nie skłonniejszy tutaj do kom­promisów. Przeciwnie Rzym Grzegorza trwa uporczywie przy swych dogmatach.

Persja zdobywa tymczasem Palestynę, uwożąc relikwię Krzyża św. Cesarz Herakliusz wyrusza z pierwszą krucjatą i osiąga wspaniałe zwycięstwo dochodząc aż do Ispahanu i od­bierając drogocenną relikwię. Jest to jednak ostatni triumf starożytności a zarazem pierw­sza z wojen krzyżowych. Idąca już z głębi półwyspu Arabskie­go burza Islamu stanie się za­rzewiem wojen religijnych tak charakterystycznych dla śred­niowiecza.

Stworzona przez proroka z Mekki, rabusia karawan, religia była pochodzenia nie azjatyc­kiego ale stanowiła mieszaninę pojęć helleńsko - semickich. Średniowiecze nie odnosiło się do niej jako do kultu pogań­skiego, lecz jako do herezji (Dante osadza Mahometa w piekle w „oddziale” dla here­tyków). Zalew Islamu łączy się z wielką potrzebą ekspansji lu­dów arabskich, wywołaną przy­czynami ekonomicznymi. Roz­lewająca się fala zatrzymuje się z jednej strony na murach Konstantynopola z drugiej na murach Tuluzy, Tours, Poitiers. Okręty saraceńskie szturmują Rzym i opanowują Sycylię. Zatrzymana na zachodzie ekspan­sja zwraca się na wschód. Sto­sunki zaczynają się jakoś ukła­dać — rozwija się wymiana ekonomiczna i kulturalna.

W tym ogólnym zamęcie An­glia pozostała nieco na boku. Pierwszy zainteresował się nią Kościół wysyłając tam, celem nawiązania łączności, św. Augu­styna. Wytwarza się centrum katolickie w Irlandii, która śle teraz misjonarzy na wszystkie strony świata. W Anglii kwit­nie kultura łacińska, znajdująca swój wyraz w historii świata Bedy, w dziełach Alcuina.

Najcharakterystyczniejszym objawem młodego średniowie­cza jest wzrost potęgi Franków. Po wojnach dwóch kobiet Brun­hildy i Fredegondy, po Merowingach dochodzi do głosu dzielny, dziki i okrutny ród Ka­rolingów. Karol Młot rozbija Saracenów. Znacznie większe­go dzieła dokonuje syn jego Pepin, koronowany władca, wkra­czając na wezwanie papieża do Italii i bijąc Longobardów. Śre­dniowiecze zaczyna dojrzewać z chwilą gdy najpotężniejsze mło­de mocarstwo uznaje swój zwią­zek ze stolicą apostolską. Na­stępuje odrodzenie cesarstwa rzymskiego, którego osią cen­tralną staje się obok cesarza papież.

Politykę Pepina kontynuuje Karol Wielki, włożywszy na głowę żelazną koronę Teodolindy. W wąwozach Roncevaux ro­dzi się poemat narodowy fran­cuski Chanson de Roland, któ­rego bohater Rutland w rzeczy­wistości nie ginie w walce z Saracenami, do których w pokojo­wej misji wraz ze swym władcą jeździł, lecz z chrześcijańskimi Baskami.

Bardzo za to powierzchownie, porusza autor sprawę Słowian. Za ich ojczyznę chce uważać błota Prypeci, w czym zdaje się zbyt pochopnie ulegać często tendencyjnym źródłom niemiec­kim. Również na przydomku Wandalów Siling buduje hipote­zę o tym, że zamieszkiwali nie­gdyś Śląsk (?).

Niezwykle plastycznie przed­stawia powolny ruch fali sło­wiańskiej płynącej na południe i roztrącanej śrubą awarską, która ten powolny ruch ożywia­ła i ciskała strzępkami słowiań­szczyzny na wszystkie strony.

Tyle co do książki Mossa nie­zmiernie ciekawej i wprost pory­wającej. Tak się złożyło, że je­dnocześnie z nią wziąłem do rę­ki powieść Parnickiego „Aecjusz, ostatni Rzymianin”. —

Rzym upadający, Rzym szar­pany wewnętrznymi niepoko­jami, bezprzykładną i nieznającą granic ambicją wodzów — to strona negatywna obrazu. Tę oddał młody pisarz z dużą dozą wyczucia. Ale w upadku i roz­kładzie starożytności kryły się czynniki, które w niewiele dzie­siątków lat potem wykwintną w nowym już i na innych cał­kiem zbudowanych podstawach, cesarstwie rzymskim. Zmienia się rola Kościoła — co tak sła­bo, niestety, podkreślił Parnic­ki w scenie między Aecjuszem i Leonem — który odtąd bierze w swoje ręce ster historii. Już Augustyn jest człowiekiem na pół średniowiecznym. Rzym Parnickiego jest Rzymem tyl­ko. Autora prawdopodobnie olśniły „rzymskie ostatki” sta­rożytności, lecz nie widział — a może widział tylko nie umiał oddać — nowego życia co buj­nie wykwitło z tych ruin.

Nie piszę recenzji z książki Parnickiego — bo tę już pisał J. Andrzejewski, nie poruszam więc tych walorów książki, któ­re rekompensują wymienione braki. Wspominam o tym tylko na marginesie, porównując nie­co jednostronny obraz histo­ryczny w powieści Parnickie­go z wielostronnym studium Mossa.

H. St. L. B. MOSS. „La naissance du Moyen-Age”, Payot, Paris 1937.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jan Dobraczyński Magdalena
Jan Dobraczyński listy Nikodema
Jan z Salisbury, cechy średniowiecza i szkoła Chartres
Jan Karski narodziny emisariusza O szczęśliwych latach człowieka, który zaalarmował Zachód o Holocau
Narodziny sredniowiecza
Jest Boże Narodzenie, Gimnazjum i szkoła średnia
Historia filozofii średniowiecznej, Renesans karoliński - Jan Szkot Eriugena, Renesans karoliński -
Narodziny rycerstwa, Średniowiecze, RYCERZE,ŚREDNIOWIECZE
Dobraczynski Jan Magdalena
Dobraczyński Jan Magdalena
Dobraczyński Jan Kto was zabije
Dobraczyński Jan Kto was zabije
Dobraczyński Jan Piąty akt
Dobraczyński Jan Dzieci Anny
Dobraczynski Jan A znak nie bedzie mu dany [kor8]
Dobraczynski Jan Listy Nikodema
Dobraczynski Jan Swiety miecz [kor8]
Dobraczynski Jan Kto was zabije

więcej podobnych podstron