Prof. A. Ziółkowski - Początki republiki rzymskiej.
W pewnym momencie Rzym staje się republiką. Mamy podejrzenia, że królów nie obalili ich kuzyni, a obcy władcy. Po kilku latach zawirowań ustaliła się republika z systemem oligarchicznym o silnych elementach demokratycznych. Ta forma rządów zwyciężyła w reszcie miast rejonu. Ok. roku 495 BC w Caere utrzymuje się jedynowładztwo - rządzi bliżej nieokreślony władca, którego tytuł odpowiada w przybliżeniu łac. dictator. W Pyrgii, porcie Caere, odnaleziono resztki złotej lamii z napisem etruskim oraz fenickim. Niestety napis fenicki okazał się parafrazą, a nie tłumaczeniem etruksiego. Władca tam był określony po fenicku jako król. Kilka lat później królowie znikają z miast etruskich.
Pod koniec V wieku Weje przypierane już do muru przez ekspansję Rzymian przywracają monarchię aby ratować miasto. Jest to jedna z przyczyn, dla których pozostałe miasta etruskie nie udzieliły Wejom pomocy i dopuściły do zniszczenia miasta.
Monarchia Rzymu upadła jako jedna z pierwszych w regionie. W jej miejsce powstała forma rządów zwana res publica [ang. commonwealth]. Ustrój ten ma cechy graciarni - nic się z niego nie wyrzuca, tylko upycha po kątach. Pod koniec republiki zachował się cały zestaw instytucji kompletnie nie pasujących do ustroju republikańskiego. Większość pozostała jako tytuły, jednak w przypadku niektórych również ich treść była reliktem. W republice rzymskiej nic się nie znosiło, za to dokładano coraz to nowe urzędy i stanowiska.
Rzym był wspólnotą obywatelską odmienną od reszty miast grecko-rzymskiego świata. Obywatelem był tam wolny człowiek z dziada pradziada zamieszkały w Rzymie. Nie występuje upośledzenie majątkowe, jak w poleis greckich. Kolejną różnicą była łatwość przyjmowania nowych członków do wspólnoty. Polis Ateńczyków, dla przykładu, była wspólnotą zamkniętą z zasady. Jedynie w obliczu klęski Aten w wojnie peloponeskiej nadano metojkom prawa obywatelskie, odebrane od razu gdy Ateny poczuły się lepiej.
Starożytnych uderzała u Rzymian jedna rzecz - niewolnik wyzwolony przez obywatela rzymskiego stawał się obywatelem. Obywatel więc mógł kreować nieskończoną liczbę obywateli - wystarczyło, że nabywał niewolników i ich wyzwalał. Niewątpliwie niewolnicy byli lepiej traktowani w Grecji - Plaut w jednej ze swych komedii zwraca się do publiczności „nie dziwcie się, że niewolnik jest tak spoufalony ze swym panem, bo to Grecja”. W Rzymie bowiem przepaść dzieląca wolnych od niewolników była zdecydowanie większa niż w Grecji. Za to w Grecji co jakiś czas wyzwalano niewolników, lecz trudno było im nadać prawa, z reguły stawali się metojkami.
Wyzwoleńcy rzymscy podlegali pewnym ograniczeniom. Nie powinni służyć w legionach, ale z chwilą gdy Hannibal stał ante portas, dano broń do ręki także wyzwoleńcom, aby zasilić legiony. Wyzwoleniec nie mógł również sprawować urzędów. Ich prawa wyborcze były ograniczone przez specyfikę rzymskiego sposobu głosowania. Obowiązywało bowiem głosowanie pośrednie, każdy głosował jako członek pewnej grupy, istniała więc tendencja przydzielania wyzwoleńców do jednej grupy, by ich głos najmniej ważył. Zmnieniało się to od cenzury do cenzury - niektórzy cenzorzy chętnie odebraliby prawa polityczne wyzwoleńcom, spotykało to jednak sprzeciw, gdyż wyzwoleńcy byli przecież obywatelami rzymskimi.
Syn wyzwoleńca w teorii miał dostęp do wszystkich urzędów - były przypadki pełnienia funkcji pretora,to za cesarstwa pełnię praw zyskiwał wyzwoleniec dopiero w trzecim pokoleniu.
Efektywnie system ten był ciężką oligarchią, charakteryzowała się ona jednak otwartością na wszystkich poziomach, z elitą włacznie. Dochodziło do prób zamykania się określonych grup, były one jednak skutecznie torpedowane przez nacisk społeczny. W Rzymie każda wybitna jednostka miała możliwość dojścia do najwyższych urzędów, mobilność, a raczej możliwość mobilności była ogromna. Amerykanie lansują pogląd o zamkniętości arystokracji rzymskiej, jest on jednak fałszywy. Dysponujemy fasci konsularnymi, ale bez fasci pretorskich,lecz jeśli widzimy, że wyzwoleniec mógł być pretorem, to jego syn bez wątpienia mógłby sprawować konsulat.
Rzym nie był państwem arystokratycznym, była to raczej meritokracja, władza za zasługi.
Elementem demokratycznym był fakt, że każdy wolny mieszkaniec jest obywatelem efektywnym lub potencjalnym.
Społeczeństwo dzieliło się na 30 kurii. Pierwszym znaczeniem słowa curia była „grupa ludzi”, nazywana następnie de curia, „[ludzie] z kurii”, dla odróżnienia miejsca zgromadzeń kurii, określanego później tym samym terminem curia.
W cesarstwie rzymskim, liczącym miliony obywateli wszyscy obywatele byli członkami 30 kurii które stworzył Romulus. Kurie, według tradycji, wybierały królów. W pewnym momencie jednak przestały funkcjonować.
Panował pogląd, że we wszystkich 30 kuriach głosowano viritim
Rzymianie następnie stworzyli 193 centurie oraz tribus [początkowo 4, później 35]. W centuriach i tribus głosowano centurim i tributim, niezależnie od tego, ilu ludzi uczestniczyło w ich zgromadzeniach. Większość głosujących w centurii była głosem centurii. W praktyce 18 tribus i 97 centurii było uważane za większość.
Zgromadzenia kurii straciły na znaczeniu w V wieku, historycy piszący 250 lat później znali nazwy, które przetrwały, ale nie znali ich znaczenia. W kuriach nie głosowano viritm, każdy głosował jako członek rodu [gens]. Gentes były grupami związanymi z władaniem i uprawianiem ziemi. W Etrurii ludzie uprawiajacy ziemię to servi, niewolnicy. W Rzymie rolnicy uprawiali ziemię swych panów, lecz w czasie wojny walczyli razem z nimi w jednym szeregu [dlatego zwani commilitones, współwalczący]. Na zgromadzenia kurii przychodzili zarówno szeregowi jak i ich panowie. Dawni historycy sądzili, że jest cechą wielce demokratyczną, iż mniejsi i więksi nie dość że walczą razem, to jeszcze zbierają się razem, a w związku z tym pewnie głosują viritim, jak Grecy.
W republice rzymskiej panowało dwóch konsulów na rok, wybieranych przez 193 centurie. Centurie wskazywały urzędującemu konsulowi, który zwoływał lud pod bronią, wybranego nowego konsula, i konsul dokonywał renuntiatio [ogłoszenia]. W teorii nikt nie mógł zmusić prowadzącego wybory konsula by ogłosił kandydata.
Osiem lat przed konsulatem Cezara swą kandydaturę zgłosił człowiek z ugrupowania przeciwnego rządzącemu konsulowi. Konsul obwieścił mu, że go nie ogłosi, choćby wszystkie 193 centurie stały za nim. Pokonany wycofał swą kandydaturę. Wówczas republika chwiała się już w posadach, lecz do samego końca propozycja tribus to tylko sugestia a nie rozkaz.
Podczas wyborów władca przekazywał władzę następnemu - konsulów było dwóch, lecz tylko jeden przeprowadzał wybory. Gdy ogłoszono nową parę konsulów, ustępowali poprzednicy, a wobec elektów należało przeprowadzić lex curiata de imperio [imperium - wszystkie czynności polityczne, wodzowskie, główne sędziowskie a także dotyczące kontaktu z bogami]. Te czynności wymagały konsultacji z Jowiszem za pomocą auspicium. Pytano, czy czynność, którą zamierzamy przeprowadzić, podoba się bogom. Jowisz mówił, tak lub nie, jego opinia nie była wiążąca, lecz w razie zlekceważenia jej i następującej po tym klęski winę widziano w nieprzestrzeganiu auspicjów. Bez auspicjów nie ma imperiów. Auspicja to OPINIA Jowisza, w żadnym wypadku wróżby. Prawa do auspicjów udziela lex curiata - zbierają się kurie i udzielają je obejmujacej władzę parze konsulów. Kurie tym samym dają możliwość kontaktowania się z Jowiszem, możliwość pozwalającą efektywnie wykorzystywać imperium.
Pod koniec republiki było zaledwie 30 ludzi, którzy wiedzieli, do jakiej kurii należą. Byli to liktorzy, widoczne oznaki autorytetu urzędników, towarzyszący im w przewidzianej prawem liczbie w Mieście i poza nim. Ich obowiązkiem było podążanie za, a raczej wokół urzędnika i niesienie pęków rózg z zatkniętymi toporami. Na marginesie, odstępy pomiędzy liktorami musiały wynosić 1.5m. Każda kuria miała swoich liktorów, reszta obywateli nie miała pojęcia o systemie kurialnym.
Największym świętem politycznym Rzymu były Fornakalia, podczas których zbierano się w kuriach. Lecz była masa ludzi, który nie wiedzieli, do jakich kurii należą. Utworzono dla nich specjalne święto Quirinalia [to chyba dla ludzi w kuriach?], aby mogli uczestniczyć w rytualnym łamaniu chleba. Quirinius był bogiem patronem wspólnoty obywatelskiej. Święta te nazwano feriai stultorum, święta głupców. Pod koniec republiki owymi głupcami byli wszyscy oprócz liktorów...
Były czasy, gdy kurie były ważne, lecz wielu ludzi do nich nie należało, gdyż kurie były zwiazane z własnością ziemi. A istnieli przecież ludzie, którzy nie byli klientami wielkich panów, jak e.g. kupcy, mieszkający w Mieście, oni również musieli uczestniczyć w najważniejszym rytuale świątecznym, dlatego ustanowiono te feriai stultorum. Potem przyszły centurie i tribus, więc kurie przestały być potrzebne.
Czy kurie wybierały królów, czy też jedynie nadawały im władzę? Wybierały, gdyż władzę otrzymywano w inny sposób. W Rzymie istniał rytuał inauguratio - gdy kapłan rzymski zostawał wybrany, otrzymywał wyższy status, który przekazywany był przez ekspertów za pomocą rytuału, oczywiście pod auspicjami.
Augur siadał, kładł głowę na głowę krola, patrzył ku wschodowi i pytał, czy kandydat będzie królem fas [słusznie]. Jeśli znak [gł. ptaki wróżebne] był dobry, król był inaugurowany. Dla większości kultur śródziemnomorskich lewa [sinistra] strona była złym znakiem, Rzymianie jednak uważali ją za pomyślną.
Konsul, który zamierzał zaatakować wojska przeciwnika, sprawdzał, czy ptaki chętnie dziobią sypane im ziarno. Powinny jeść je tak szybko, że wypadało im z dziobów. Cyceron, który był augurem, pisze, że to zwykłe oszustwo, ptaki są głodzone, aby miały apetyt, prawdziwe wróżby to były kiedyś. A kiedyś z pewnością pisano to samo i tak możemy się cofać...
Pierwsza klęska w I wojnie punickiej spowodowana była złymi auspicjami. Kurczaki nie chciały dziobać sypanego im ziarna, pomimo głodzenia, ponieważ zanosiło się na burzę, a ptaki wtedy tracą apetyt. Dowodzący konsul [Ap. Claudius Pulcher] wrzucił owe kurczaki do morza, mówiąc „jak nie chcą jeść, niech piją”, po czym wydał bitwę. Bitwa została przegrana, gdy dowiedział się o tym Rzym, konsul stanął przed sądem, zlekceważenie auspicjów zostało poczytane za zdradę stanu. Konsul zostałby pewnie skazany, gdyby piorun nie przerwał obrad.
Jeżeli znak był zły, czekano na następny dzień - w przypadku inauguracji Jowisz mówił, że dziś jest nefas, by X został królem. Miało to znaczenie hic et nunc, następnego dnia Jowisz mógł zmienić zdanie.
W 215 a. Ch. n., rok po Kannach, podczas kampanii Q. Fabiusza Maximusa konsul 10 dni nie przechodził rzeki Voltumny, gdyż auspicja były niekorzystne. Wszystko paliło się wokół, kolejne miasta przechodziły na stronę Hannibala a konsul przekroczył rzekę 11 dnia. I postąpił właściwie, najważniejsze było zachowanie pax deorum, dobrej woli bogów wobec Rzymu. Rzymska teoria państwa i cała polityka opierały się na koncepcji narodu wybranego. Widzimy tu podobieństwo do misji Izraela - oba narody były przekonane, że są narodami wybranymi, tu jednak podobieństwa się kończą.
Rzymianie apriorycznie zakładali, że bogowie zawsze są po ich stronie, gdyż Rzym jest jedynym miastem powstałym auspikalnie. Proces był samonapędzający się - sukcesy utwierdzały Rzymian w tym przeświadczeniu, klęski zmuszały do większego wysiłku. Bycie narodem wybranym zobowiązuje, bogowie mają swoje wymagania. Aby być narodem wybranym, trzeba utrzymywać pax deorum, czyli utrzymywać wszystkie tradycje religijne a zwłaszcza pytać się Jowisza o zdanie przed podjęciem każdej decyzji.
Pod Kannami zginęło 70,000 legionistów, a przecież Jowisz zawsze stał po stronie Rzymu - Rzymianie musieli coś okropnego popełnić, widzieli też, że ich grzech narasta - w II wojnie punickiej stracili na początku 2 legiony, później 4, następnie 2 po czym aż 8 - z roku na rok gorzej. Był to stan zwany religio [najściślej zwiazany z bogami, najczęściej in minus, czynność, która zachwiała pax deorum]. Bogowie rzymscy są stworzeni na obraz swych mściwych i pedantycznych wyznawców [copyright by Adam Ziółkowski]. Rzymianie skrupulatnie szukali przyczyn gniewu bogów, usiłowali dociec, co zrobili źle. Liwiusz podaje coraz więcej ekstraordynaryjnych ceremonii religijnych, wprowadzanych celem uzyskania przychylności bogów. Fabiusz Maximus wiedział, co robi - te parę miast, które przeszły na stronę Hannibala to nic, ważny jest pax deorum - gdy zostanie zachowany, druga strona nie ma prawa zwyciężyć. Przekonanie Rzymian jest najlepiej ilustrowane w pierwszym zdaniu dzieła Liwiusza „Czyny Rzymian ustępują tylko czynom bogów”. Rzymianie poza tym stosowali zasadę użytą wiele wieków później przez Oliviera Crommwella „Trust in God and keep your powder dry”.
Ponieważ władzę dają kurie, pochodzą więc one jeszcze z epoki królewskiej. Romulus, wbrew legendzie, był królem tyranem, którego ostatecznie senatorowie zamordują i posiekają, a następnie ukryją pod togami, udając, że został wniebowzięty. Przypisywano mu stworzenie tribus, centurii, głównych stanowisk kapłańskich, nawet senat przypisywał mu swe założenie.
Rzym rozwijał się w świecie, gdzie autokrata był najgorszą z możliwych rzeczy, Rzymianom słowo regnum kojarzyło się z tyrannis.
Monarchia rzymska była elekcyjna, o czym świadczy instytucja interregnum. Gdyby tron był dziedziczny, mielibyśmy sytację typu „umarł król, niech żyje król”. Po śmierci władcy, zanim następny król został wybrany przez kurie, zatwierdzony przez senat [wg późniejszych autorów] i inaugurowany przez kapłanów, panował okres zw. interregnum.
Romulus otrzymał auspicja bezpośrednio od bogów, ale został zlinczowany i powstaje przerwa - nie ma auspicjów, pochodzących od bogów, Numa Pompiliusz musiał się postarać o nowe.
Po upadku monarchii stwierdzono, że nie po to się obala królów, aby zachować ich dawny status. Dlatego konsulów było dwóch, sprawowali władzę przez rok i nie byli inaugurowani - poza tym mieli władzę królewską.
W Rzymie istniało przekonanie, że wszystkie instytucje założone przez królów są święte i nienaruszalne. Przyszła republika, będąca aktem bezbożnej uzurpacji, skończyła się epoka królów, słowo regnum było obdarzone największym odium. Republika jednak będzie przywracała pax deorum - bogowie muszą wybaczyć zbrodnię obalenia królów. Dokonano tego sprytnym zabiegiem - uznano, że królowie wcale nie zostali obaleni - istniał przecież rex sacrorum. Był to król ceremonii religijnych, pochodzący z garstki najstarszej arystokracji [patrycjuszy]. Rex sacrorum nie mógł pełnić żadnego urzędu, nie mógł też być członkiem senatu, za to musiał być żonaty. Na reliefach jest łatwo rozpoznawalny - nie nosi wysokich butów senatorskich. Wybierano go w procesie zw. captio [złapanie] - pontifex maximus wybierał delikwenta i niejako zmuszał go do kapłaństwa, które rujnowało karierę polityczną.
Z początku bano się królów, ale ze względu na pax deorum trzeba ich było mieć. Dlatego też siedziba króla ceremonii nazywała się regia.
Ponieważ auspicja odnawiały się przy królach, stworzono mechanizm przekazywania auspicjów bez udziału królów - Imperium bowiem było epifenomenem auspicjów.
Zdarzały się przypadki, że nie można było przekazać włądzy nowym konsulom. Przykładowo, jeden z urzędujących konsulów poległ, drugi znajdował się poza Miastem, a wyborów można było dokonać tylko w Rzymie. W takim wypadku drugi konsul może dać władzę innej osobie [dictator] - była to osoba mianowana przez konsula dla wykonania jakiejś czynności. Dyktator posiadał pełnię władzy królewskiej, nie obowiazywały go w dodatku niektóre z zabezpieczeń przeciw nadużyciu urzędu.
Gdy konsul ginął, powoływano dyktatora, bo mógł mieć lepsze auspicja, dyktatorem była po prostu osoba, której konsul powierzył część swe władzy.
Dnia 13 IX najwyższy urzędnik co rok wbijał gwóźdź w ścianę świątyni Jowisza, założonej w 507BC. Gdy konsul był nieobecny w Rzymie, mógł mianować dyktatora, który miał wbić gwóźdź a następnie abdykować. Gwóźdź musiał wbić najwyższy urzędnik, gdy liczba pretorów z biegiem lat zwiększyła się, zadanie to wykonywał praetor maximus.
Przed bitwą pod Kannami dowodził konsul Warro, gdyż konsul Paulus zginął w walkach. Warro pisze do senatu, że nie może przybyć aby przeprowadzić wybory, senat naciska, on odmawia, w końcu przybywa do Rzymu, lecz nadal się opiera.
Rzymianie znali pojęcie vitium, grzechu rytualnego, przekazywanego z człowieka na człowieka. Warro uznał swe vitium za wyjątkowo ciężkie i stwierdził, że musi się odizolować, jak zakaźnie chory, by nie przekazywać owego vitium dalej. Senat usiłuje go zmusić, wmawia mu, że robił wszystko dobrze i że bogowie się na niego nie gniewają. Konsul przyparty do muru zapowiada wybory i potajemnie nocą ucieka z Rzymu.W tym momencie auspicia ad patres redeunt - auspicja wracają do ojców. Owi ojcowie to grupa ludzi, którzy są potencjalną „przechowalnią” auspicjów - gdy nie można przekazać auspicjów w normalny sposób, auspicja wracają do nich. Wybierają następnie interrexa, który mianuje przed upływem 5 dni następnego, a ten wybiera konsulów. W przypadku, gdyby kolejny interrex nie mógł wybrać konsulów, wybierano następnego, i tak aż do skutku, aż w końcu któremuś się to udawało. Auspicja u patres „czyściły się” - nie nosiły już na sobie nawarstwionych błędów poprzednich konsulów. W świetle tych wywodów Warro zrobił dobrze, gdyż od 215 sytuacja na froncie odmienia się. Rzymska teoria religii państwowej jest bez pudła. Grupa ludzi [patres] przechowująca auspicja nie mogła nie mieć wyższego statusu politycznego w rzeczypospolitej. Pytanie, czy grupa patrycjuszy wyodrębniła się po obaleniu królów? Pierwsze 150 lat republiki to walka ich z resztą społeczeństwa, walka monopolu z sui generis taranami ludu bijącymi w ten monopol.
4