dane: grudzień 2010
Kto nas reprezentuje - jak wykształceni są posłowie?
92% posłów Sejmu obecnej kadencji ma wyższe wykształcenie. To byłby dobry wynik, gdyby nie fakt, że w Prezydium Sejmu jest dwóch wicemarszałków bez magistra. Dlaczego lansowani są politycy bez tytułu na tak prestiżowych stanowiskach?
Wiemy jak wykształceni są Polacy. 18% z nas ma wyższe wykształcenie. Do tej pory nie mieliśmy jednak okazji zapoznać się z poziomem edukacji posłów obecnej kadencji Sejmu. Nigdy nie jest za późno, zwłaszcza, że w przyszłym roku kolejne wybory parlamentarne, więc taka wiedza przyda się każdemu wyborcy.
Spośród 460 posłów, którzy zasiadają w sejmie, 36 osób nie ma wyższego wykształcenia, co stanowi niecałe 8% wszystkich posłów. Pytanie, czy to tylko, czy aż 8%. - Za dużo o 8% - komentuje prof. Janusz Czapiński, który uważa, że w karierze edukacyjnej posła powinien obowiązywać co najmniej licencjat. Patrząc jednak na statystyki z poprzednich kadencji można uznać, że nasza klasa polityczna jest coraz bardziej wykształcona, w 2001 roku posłów z wykształceniem podstawowym było aż 07.
Statystyka jak strój bikini?
Statystyka jest jak strój bikini, dużo pokazuje, ale co najważniejsze ukrywa - mówi prof. Tadeusz Iwiński (SLD), który jest reprezentantem najbardziej wykształconej grupy posłów. Iwiński przyznaje, że ważne jest formalne wykształcenie, ale podkreśla, że każdy z nas zna szereg nienajmądrzejszych profesorów i dziesiątki mądrych ludzi bez formalnego wykształcenia. Zgadzamy się, można wymienić choćby Tadeusza Mazowieckiego, Lecha Wałęsę, czy też Józefa Piłsudskiego.
To są wyjątki. Jeśli jednak taka sytuacja miałaby dotyczyć 8% polskich posłów, to ja zaczynam wątpić w tę mądrość bez wykształcenia - ocenia prof. Czapiński.
Politycy jednak powtarzają, że posłowie to też jest w jakimś stopniu odzwierciedlenie całego społeczeństwa i dlatego również ludzie bez wykształcenia mają swoich reprezentantów. - Bałamutny argument - stwierdza Janusz Czapiński i pyta retorycznie: czy to oznacza, że rolnik po szkole zasadniczej będzie najlepiej reprezentował rolników? Według psychologa, dla polityka szczebla centralnego brak wyższego wykształcenia jest dosyć żenujący. - Nie bez powodu tak długo wałkowano brak formalnego wykształcenia Aleksandra Kwaśniewskiego - tłumaczy. - On sobie zdawał sprawę, jak ważny jest dyplom, dlatego napisał, że ma wyższe wykształcenie, choć miał tylko absolutorium - mówi profesor.
Zdaniem Czapińskiego to tylko świadczy o tym, że jest oczekiwanie, by ten kto nas reprezentuje był bardzo dobrze wykształcony, niezależnie jaką grupę ma reprezentować. - Od posła powinno się wymagać tego samego, co od księdza, który wchodzi na ambonę i głosi kazania, a ksiądz musi skończyć seminarium duchowne, czyli odpowiednik studiów wyższych - dodaje z przekąsem.
Wracając do statystyki i "jakości" posłów obecnej kadencji sejmu można wykazać, że niejako dla równowagi, 40 posłów posiada co najmniej tytuł doktora. Spośród czterech największych, "najmądrzejszym" klubem jest KP PO i KP SLD. Różnice są jednak minimalne. W PO i SLD wyższe wykształcenie ma 93% posłów, w PiS 91%, a w PSL 90%.
Patrząc z tej pozytywnej perspektywy, że aż 92% posłów posiada wyższe wykształcenie, zadziwiające jest to, że dwóch spośród czterech wicemarszałków go nie posiada: Marek Kuchciński (PiS) i Ewa Kierzkowska (PSL). Dlaczego lansuje się polityków bez tytułu?
W polityce wykształcenie nie ma znaczenia
Ewa Kierzkowska przyznaje, że brak wyższego wykształcenia doskwierało jej w karierze zawodowej, jeśli jednak chodzi o działalność polityczną "to nie jest żadna przeszkoda". - Nie mam z tego tytułu specjalnych powodów do zażenowania czy też wstydu - mówi wicemarszałek.
Franciszek Stefaniuk (PSL), b. wicemarszałek sejmu, również bez magistra, mówi, że w pełnieniu funkcji wicemarszałka brak wykształcenia nie ma żadnego znaczenia, po prostu trzeba wykonywać swoją pracę. Przyznaje jednak, że całe życie musiał "odrabiać lekcje" z tego powodu. - Często musiałem stawać na palcach, ale mam satysfakcję, bo często lepiej wykształceni gorzej wypadali ode mnie - mówi Stefaniuk. - Nie ten mądry, kto uczony, ale ten kto rozumu używa - dodaje.
Wicemarszałek Stefan Niesiołowski (PO) chwali wicemarszałków. - Mają już takie doświadczenie, że nie widać braków w wykształceniu. Reprezentują wysoki poziom, cenię ich wszystkich - mówi.
- To wyjątkowo łaskawe słowa wobec swoich niedouczonych kolegów - komentuje Janusz Czapiński. Profesor zgadza się, że w polityce wykształcenie nie jest najważniejsze, nie mniej jednak jest to warunek konieczny. - Trzeba spełnić to kryterium, choć to jeszcze nie gwarantuje, że to będzie mądry i sprawny polityk. Ale bez spełnienia tego kryterium jest duża szansa , że to będzie niemy bęcwał, który będzie szablą w swoim klubie parlamentarnym - dodaje. Profesor przytacza filmową historię Nikodema Dyzmy, który zrobił polityczną karierę nie mając żadnego wykształcenia, ale mając tzw. spryt życiowy. - Moim zdaniem polityka nie powinna się wspierać na umiejętności wyrąbywania sobie drogi kariery politycznej, bo taką umiejętność może mieć zwykły drwal - mówi Czapiński.
Profesor dodaje, że w studiach nie chodzi o papier, tylko o pewnego rodzaju dyscyplinę intelektualną. - Jakiekolwiek studia zmuszają, żeby człowiek przeczytał trochę książek, na jakie nie ma ochoty, żeby przez jakiś czas posmakował czegoś, co nie jest w zasięgu jego ścisłych zainteresowań, żeby poszerzył zakres swojego myślenia. Dyplom jest tylko wskaźnikiem, że człowiek podjął pewien trud i odbył taką drogę - tłumaczy profesor.
Wiek ma znaczenie
Mówi się, że od emerytów się już nie wymaga, od młodych bardzo wiele. Prof. Czapiński byłby w stanie zrozumieć, gdyby 80-letni senator nie miał wyższego wykształcenia ale miał ogromne doświadczenie, ale zadziwia go, jeśli osoba 40-letnia pretenduje do kariery politycznej i nawet robi tę karierę polityczną, a nie postarała się choćby o licencjat. - To jest jakaś abnegacja edukacyjna - podsumowuje.
Doskonałym przykładem 40-latka na topie, ale bez tytułu, jest Paweł Poncyljusz, jeden z liderów klubu poselskiego Polska jest Najważniejsza. 41-letni poseł zaczął studia w 1989 roku, ale do tej pory ich nie skończył. Raz po raz rezygnował i wracał, ale jak zapewnia jest szansa, że niebawem uzyska tytuł magistra historii. - To do niczego za bardzo nie było mi potrzebne, ale po jakimś czasie uznałem, że mogę sobie pozwolić na wygospodarowanie trochę czasu i podgonienie - mówi Poncyljusz.
Tytuł niepotrzebny nawet, jeśli się było sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki? - Nie ma żadnego wymogu formalnego - potwierdza polityk.
O wykształcenie nikt się nie pytał również Krzysztofa Tyszkiewicza, gdy powołano go na rzecznika KP PO. Jak sam twierdzi jest posłem z ostatniego szeregu, ale każdy dziennikarz wie, że dzięki nowej funkcji ma szansę to zmienić. I nic nie stało na przeszkodzie, że 30-letni Tyszkiewicz nie ma studiów? - Nikt mi na to uwagi nie zwracał, wątpię by to był jakikolwiek argument za albo przeciw - mówi poseł. Jednak należy dodać, że pomimo że w PO nikt mu tego nie sugerował, to Tyszkiewicz wrócił na studia i obecnie studiuje na dwóch kierunkach. - Polityk powinien być wykształcony, a po studiach nadal powinien się kształcić - mówi poseł.
Jak można wywnioskować, takiego wymogu formalnego generalnie nie ma w polityce, nadzieja w tym, że nieformalnie sami posłowie będą tego od siebie wymagać lub w ostateczności wyborcy. Czy jednak polskie społeczeństwo byłoby na tyle pobłażliwe i w przyszłości dopuściłoby na stanowisko prezydenta RP osobę bez magistra?
Niektórzy politycy mówią, że są w stanie sobie wyobrazić, że prezydentem ponownie zostaje Lech Wałęsa, czyli w ich przypadku odpowiedź brzmi "tak". Czy również taki scenariusz jest w stanie sobie wyobrazić prof. Czapiński? - Tak, bo opinia publiczna na pstrym koniu jeździ, więc tak się oczywiście może zdarzyć - odpowiada. Profesor dodaje, że paradoksalnie, od prezydenta wymagamy mniej niż od posła. Poseł to jest urzędnik, który powinien mieć doskonałą orientację w bardzo wielu sprawach, a od prezydenta powinno się wymagać tego, czego od cesarza - bez względu, czy jest biegły w tych sprawach, powinien umieć dobrać sobie ludzi, którzy się na tym znają. Więc Janusz Czapiński by się nie zdziwił, gdyby do tego doszło? - Nie, absolutnie, gdyby to był ktoś kto miałby zalety cesarza chińskiego z dynastii Tang, to bym się nie zdziwił - mówi profesor. Ale pytanie, czy ktoś taki w ogóle jest? - Pewnie nie, bo wszyscy obrotni intelektualnie i z wysokim ilorazem inteligencji społecznej to już te studia kończą - śmieje się Czapiński.
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska
1