Rozdział szósty


Kerrelyn Sparks - Najseksowniejszy istniejący wampir


Rozdział szósty

- Chodź! - Abigail pognała do schodów.

- Czemu się tak spieszysz? - Madison próbowała za nią nadążyć. Podała torbę z psem Joshowi. - Nie mogę biec na tych obcasach. Mogłabym upaść i zranić Dolly.


Abigail zauważyła, że Josh zacisnął zęby w rozdrażnieniu.


- Wezmę ją. - Chwyciła torbę z psem i zbiegała po schodkach, szybko i zwinnie w jej sportowych butach.


- Nie tak szybko! - krzyknęła Madison. - Przestraszysz Dolly!


Abigail zerknęła na torbę. Dolly kiwała głową i uśmiechała się, jak robiła, kiedy była w samochodzie. - Wszystko z nią w porządku!


- A z tobą? - Głos Madison mieszał się z odgłosem jej obcasów. - Dlaczego się tak dziwnie zachowujesz?


Dobre pytanie. Abigail zatrzymała się, kiedy dotarła na parter. To nie tak, że zwariowała na punkcie tego mężczyzny. - Ja… chcę wiedzieć, kim on jest.


- Kto? - Madison zeszła z ostatnich schodków z Joshem obok niej, upewniającym się, że ona nie spadnie.


- Facet, który wysiadł z limuzyny. - Abigail zaczęła iść w kierunku Środkowej Sali i powiedziała przez ramię. - Było w nim coś innego. Nie sądzisz?


- Nie widziałam go zbyt dobrze. Byłam zbyt zajęta patrzeniem… Och, mój Boże. - Dźwięk obcasów Madison nagle ucichł. - Myślisz, że on jest wampirem?

Abigail zamrugała. Czyżby? Nie, oczywiście, że nie. Wampiry nie były prawdziwe. Spojrzała w dół na torbę w jej ręce i Dolly pochyliła głowę, zaciekawiona. - To byłoby szaleństwo, prawda? - szepnęła.


Dolly zaszczekała zgodnie.


- Głos rozsądku. - Abigail kontynuowała marsz do Zachodniego Skrzydła. Widziała histerię w Internecie. Nawet oglądała filmik, który pokazywał jak wampirowi odcięto głowę. Dla niej to wyglądało jak scena z filmu, gdzie Szkot w kilcie, jako bohater, zabija wroga potężnym Claymorem. Mężczyzna, któremu przypuszczalnie obciął głowę, obrócił się w pył, ale to było wystarczająco łatwe do podrobienia przez efekty specjalne.


Jak tylko weszła do Zachodniego Skrzydła, pudel zaczął szczekać. Abigail się zatrzymała. Nigdy nie widziała, żeby Dolly coś tak poruszyło. Pies drapał torbę, a jej pisk rósł w siłę.


Madison dobiegła do nich. - Abby! Co zrobiłaś mojemu dziecku?


- Nic. Abigail skrzywiła się, kiedy Dolly próbowała wyskoczyć. Szybko postawiła torbę na podłodze. Dolly wyskoczyła i popędziła w głąb Zachodniego Skrzydła.

Abigail pobiegła za nią, kiedy zatrzymała się w wejściu, które prowadziło do poczekalni Owalnego Gabinetu. Madison i Josh zatrzymali się obok niej. Dwaj agenci wywiadu stali przy drzwiach do biura jej ojca. Jej serce stanęło, kiedy zauważyła tajemniczego mężczyznę w połowie pokoju, stojącego przed obrazem.


Dolly podbiegła do niego, warcząc i obnażając jej małe ostre zęby. On stał, a jego uwaga całkowicie skupiła się na psie. Abigail otworzyła usta, by kazać Dolly przestać, ale pies nagle ucichł i padł na dywan.


- Dolly! - Madison podbiegła do psa i upadła na kolana.

Podniosła łeb psa. - Dolly, mów do mnie! Och, mój Boże, co z nią?


- Wszystko w porządku. - powiedział tajemniczy mężczyzna, z powrotem spoglądając na ludzi z wywiadu, którzy pozostali spokojni i bez wyrazu. - Myślę, że ona… śpi.


- Śpi? - powtórzyła Madison z szerokimi oczami.


Josh pochylił się, by zbadać psa. - Jest w porządku. Nadal oddycha.


- Och. - Madison przycisnęła rękę do piersi. - Dzięki Bogu. - Spojrzała w dół na zwierzę ze zmieszanym spojrzeniem. - Biedne dziecko. Musiała się bardzo zmęczyć.


Abigail obserwowała z wejścia, spoglądając to na psa, to na tajemniczego mężczyznę. Dziwna myśl przepłynęła jej przez umysł, że on jakoś uciszył psa i go uśpił. Otworzyła usta, by go zapytać, ale wtedy jego spojrzenie padło na nią. I zapomniała jak się mówi.


Przedtem prawie zemdlała jak zobaczyła go z pewnej odległości. Teraz, był blisko, a ona mogła ledwie myśleć. Ledwie oddychać. Jej serce waliło, a jej usta zrobiły się suche. Oblizała wargi, a jego spojrzenie powędrowało na nie i wróciło z powrotem do jej oczu.

Zauważyła, że jego oczy były zielone. Szarozielone, przypominały jej zielone wrzosowiska okryte mgłą. Piękne, ale tajemnicze. I potencjalnie niebezpieczne.


Skłonił głowę, nie odrywając od niej oczu. - Jak się masz? Jestem Gregori Holstein.


Gregori? Jego imię było modne we wschodniej Europie, ale akcent wydawał się być amerykański. Abigail przygryzła wargę, nie wiedząc jak postąpić z nim. Czy on posiadał jakiś rodzaj psychicznej mocy?


- Jestem Madison. - Jej siostra podniosła się, trzymając w ramionach Dolly, widocznie nieświadoma, że Pan Holstein nie rozmawia z nią. - Josh, mógłbyś być tak kochany i przyniósłbyś torbę dla psa?


Josh zerknął na dwóch strażników, kiedy wyszedł z pokoju, by wypełnić prośbę Madison.


Abigail weszła do pokoju. Został urządzony typowo jak dla Białego Domu: niewygodne krzesła stały dookoła zabytkowych stołów, a na ścianach wisiały obrazy i lustra. Rozejrzała się nerwowo, udając, że nie zauważa, że tajemniczy facet się na nią gapi. Ale była tego świadoma. Jej skóra była tego świadoma.


Madison przyjrzała mu się z ciekawością. - Mówiłeś, że nazywasz się Holstein?

- Tak. - Jego spojrzenie na chwilę przeniosło się na nią, po czym znowu wróciło do Abigail.


Madison podeszła bliżej siostry i szepnęła. - On nie może być jednym z nich. Żaden szanujący się wampir nigdy nie miałby nazwiska po krowie.


On się uśmiechnął. Dobry Boże, jego uśmiech. Puls Abigail przyspieszył, ale zamrugała i zmrużyła oczy. Jego kły wyglądały na bardzo ostre. A jego słuch był niewiarygodnie dobry. - Ty… widziałeś nas na balkonie?


Pokiwał głową, a jego oczy błyszczały humorem. - Następnym razem jak będziesz próbowała schować się w cieniu, zdejmij fartuch.


Och, oczywiście. Jej policzki się zarumieniły. Więc dlatego ją zobaczył. Chociaż mogłaby przysiąc, że patrzył na jej twarz.


- Jesteś doktorem? - spytał.


Potrząsnęła głową.


- Ty też. - szepnęła Madison, kiedy podniosła głos. - Ona ma tytuł doktora w biochemii.


Jego brwi uniosły się nieznacznie.


Abigail nie powiedziałaby, że on był zaskoczony albo zachwycony, ale na pewno jej się dokładnie przyglądał. Samo to, przyprawiło ją o skoki pulsu z szybkością sześciu. - Wydajesz się mieć doskonały wzrok i słuch.


Kącik jego ust uniósł się wystarczająco, by ukazać dołeczek. - Jak miło, że zauważyłaś.


- Przeprosimy cię na moment. - Abigail wyciągnęła jej siostrę za drzwi i spojrzała z powrotem na niego. Odwrócił się grzecznie, by oglądać obraz, obdarzając ją niszczącym widokiem jego profilu. Dobry Boże. Żaden mężczyzna nie powinien być tak przystojny.


- Rozumiesz, że on pasuje do każdej rzeczy na twojej liście? - szepnęła do Madison. - Dobry gust, blada skóra, niesamowicie atrakcyjny? - Zauważyła u niego jeszcze szerszy uśmiech. Cholera z nim! - Jego słuch jest przerażający.


Madison westchnęła. - Wiem, do czego dążysz, ale ten facet to nie wampir. Nie błyszczy się. I nie przyleciał tu, jako nietoperz.


Obrócił się w ich stronę, chichocząc, a Abigail zignorowała jego dołeczki, zwracające uwagę na kły. Bardzo ostre kły.


Stłumił uśmiech.


Interesujące. Weszła z powrotem do pokoju. - Chodzi pogłoska, że Nieumarli odwiedzą Biały Dom. Co o tym myślisz, Panie Holstein? Wierzysz, że wampiry żyją potajemnie pomiędzy nami?


Jego oczy się zwęziły, a ona miała wrażenie, że powietrze między nimi iskrzy. Szybkość pulsu - siedem. Uniosła podbródek. - Prowadzisz tajne życie, Panie Holstein?


Jego oczy zabłyszczały jasną zielenią, gdy do niej podszedł. - A twoje tajne życie, Abigail?


Zamrugała.


- Jesteś Abigail Tucker, prawda? - Podszedł bliżej. - Dlaczego chowasz się przed aparatami fotograficznymi?


- Nie chcę, być w centrum zain… - Spojrzała w lustro na ścianie. Ona się odbijała, ale on nie! Z ciężkim oddechem, popatrzyła z powrotem na niego, ale usunął się z drogi. Bardzo szybko.


Czy tylko sobie to wyobraziła? To stało się tak szybko. Poparzyła na lustro, widząc swoje blade i zdumione odbicie. Madison też się odbijała. I facet z wywiadu, Josh, który wrócił z torbą dla psa. Oni byli zbyt zajęci wkładaniem, Dolly do torby, by zauważyć, że coś jest nie tak.


Nerwowo spojrzała na Pana Holsteina. Zmarszczył brwi i zacisnął usta z rozdrażnienia. Gniewnym szarpnięciem dopasował krawat.


- Mógłbyś użyć lustra, by dopasować krawat. - zasugerowała cicho.

Zacisnął mocno pięści i rozluźnił. Był zdenerwowany, uświadomiła sobie. Nie chciał być… odkryty.


Złapała oddech. Jego spojrzenie natychmiast powędrowało do niej, a jego zielone oczy stały się intensywniejsze.


Szybkość pulsu - osiem. Jej serce zagrzmiało w jej uszach. Czy to mogła być prawda? Nie. Ona była naukowcem, a jej myśli krzyczały nie! Nie mogła tego zaakceptować.


- Nie wierzę w to. - szepnęła.


Stał cicho, kiedy bawił się swoimi mankietami.


Przybliżyła się do niego. - Możesz się odprężyć, Panie Holstein. Nie będę cię oskarżała o coś, co jest naukowo niemożliwe.


Uniósł brew. - A co jest naukowo możliwe, panno Tucker?


- Fakty. Coś, co mogę zobaczyć lub zmierzyć.


- A coś nieuchwytnego? Wierzysz w uczucia? Gniew, strach, miłość?


- Oczywiście. Miłość, właściwie jest naukowa. - Wepchnęła zaciśniętą pięść do kieszeni fartucha. - Ogólnie, rozpoczyna się od fizycznej atrakcji, która wywołuje chemiczną reakcję, która wypuszcza Dopaminę do krwioobiegu…


- I to powoduje, że twoje serce tak goni?


Jej serce stanęło. Szybkość pulsu - dziewięć. - Nie wiem, o czym mówisz. Mój puls jest normalny.


Jego usta powoli się uniosły w uśmiechu. - Powiedz mi, Abigail. Dlaczego taka piękna kobieta jak ty chowa się w cieniu?


Zamarła. Jeżeli próbował zburzyć jej mury, to mu się udało.


Zbliżył się do niej. - Kierujesz się bardziej Abby? Czy Gail?


- Ja… - Dobry Boże, jak był tak blisko, ledwie pamiętała swoje imię. Podniosła podbródek. - A ty kierujesz się Greg? Czy bardziej do ciebie pasuje Gori?


Jego usta się skrzywiły. - Wydaję się krwawy dla ciebie? - Pochylił się tak blisko, ze mogła poczuć jego oddech na jej policzku. - To, dlatego, twoje serce tak galopuje? Myślisz, że jestem straszny?


Słyszał bicie jej serca? Przełknęła. - Nie boję się ciebie.


Cofnął się, a jego uśmiech znikł. - Może powinnaś.


Na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. - Kim jesteś? Czego chcesz?


Jego oczy zwęziły się, lśniąc zieloną intensywnością. - Niewiele różnię się od ciebie. Chcę być sam, by żyć w cieniu.


Dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie. Szybkość pulsu - dziesięć. Czy to możliwe, że był jednym z Nieumarłych? Nie! Nie mogła w to uwierzyć.


Drzwi do Owalnego Gabinetu otworzyły się i głos zawołał. - Panie Holstein, prezydent chce cię teraz widzieć.


Gregori skłonił głowę. - Abigail. - Odwrócił się i wszedł do Owalnego Gabinetu.

Patrzyła jak odchodzi, a jej serce głucho łomotało w piersi, a w głowie rozbrzmiewał miękki ton, jakim wypowiedział jej imię.


- Abby? - Madison podeszła ukradkiem bliżej. - Co się stało? Próbował cię zdobyć?


- Nie. - Spojrzała na zamknięte drzwi.


- Jesteś pewna? - szepnęła Madison. - To wyglądało dla mnie bardzo uczuciowo.


Abigail oddychała głęboko. - Jak ma się Dolly?


- Nadal śpi. To jest najdziwniejsza rzecz.


- Tak, jest. - Abigail nie mogła pozbyć się uczucia, że to Pan Holstein sprawił, że Dolly usnęła. Z jej naukowym doświadczeniem, ona naturalnie zdementowała istnienie wampirów, ale sama musiała przyznać, że poszlaki się gromadziły. Żadnego odbicia w lustrze, możliwa władza nad umysłami, wyostrzone zmysły, blada skóra, ostre kły i coś niezwykłego w jego oczach. I jeszcze ta tajemnicza aura. - Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale mogłaś mieć rację.


- Naprawdę? - Madison uśmiechnęła się, ale wyglądała na zdezorientowaną. -
A z czym?


- Z tajnym spotkaniem Taty z Nieumarłymi. - Abigail spojrzała na Owalny Gabinet. - Pan Holstein…


- Naprawdę myślisz, że on jest wampirem?


- Nie jestem do końca przekonana, że wampiry istnieją. Będę musiała się temu przyjrzeć. - Przyjrzeć jemu.


Madison się uśmiechnęła i chwyciła rękę Abigail.


- Mogę pomóc? Kocham wampiry!


Abigail się skrzywiła. - Nie mów tego! Nie obchodzi mnie, że Pan Holstein jest najprzystojniejszym i najbardziej uroczym mężczyzną na Ziemi. Jeśli jest wampirem, pokochanie go byłoby szaleństwem.


Madison przewróciła oczami. - Spokojnie, Abby. - Zarzuciła włosy na ramiona. - Nie myślałam, że on jest tak bardzo przystojny i uroczy.


- Oszalałaś? - Abigail przygryzła wargę. Cholera.


Gregori Holstein, lepiej żebyś był człowiekiem.

Tłumaczenie by karolcia_1994

Holstein to rasa krów o barwie rudo - białej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZDZIAŁ SZÓSTY YSGPAHYDIWKS6PUH6RCKNI445UF6JT4O6EB5ZPI
historia polski, prawo ii rp, Rozdział szósty
Rozdział szósty
DOM NOCY 11 rozdział szósty
Rozdział szósty
Rozdział szósty
Hiszpańska Trucizna Rozdział szósty
Rozdział szósty
Światło pod wodą Rozdział szósty
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty szósty
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14

więcej podobnych podstron