ROZDZIAŁ 30 OSTATECZNE SPOTKANIE


ROZDZIAŁ 30. OSTATECZNE SPOTKANIE

Doceń to co masz,

walcz o to,

czego pragniesz…”

To był ten dzień. Dzień, w którym któraś ze stron miała zginąć. Miała zakończyć swoje wampirze istnienie. Wampirze lub zmiennokształtne. Miało to zależeć od kilku najbliższych godzin. Staliśmy wszyscy na polanie, czekając na przybyszów z Włoch. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne przeczucia. Bałam się strasznie o moje dzieciątka, którym nic nie groziło u wujka Charlie `go. Każdy po kolei próbował mnie uspokoić twierdząc, że nic im nie będzie. Chciałam w to wierzyć. Ciągle złe przeczucia mnie prześladowały. Gdyby coś im groziło, chciałam zginąć, by uratować ich malutkie ciała. Została godzina do przybycia Volturi. Godzina, która miała zadecydować o naszym życiu. Ostatnia godzina, by móc się pożegnać, bo później nie będzie na to czasu. Przykucnęłam obok dwóch wilków, w których poznałam Seth `a i Leah i zaczęłam drapać ich za uszami.

-Może kiedyś pozwolę, by moje dzieci stały się waszym wpojeniem. -powiedziałam cicho -Może…

Nie dokończyłam, gdyż wyczułam obcy zapach wampirów, którzy się zbliżali. Spojrzałam na Bellę. Stała w pełnym skupieniu, rozprzestrzeniając nad nami swoją tarczę. Odruchowo chwyciłam męża za rękę.

-Kocham cię. -wyszeptałam.

-Ja ciebie również. -odpowiedział, spoglądając w las, z którego powoli wyłaniały się czarne postacie.

Na przedzie szli Aro i Jane, a po ich bokach Demetri i Felix. Za Aro szła Renata, a obok niej jakaś piękna wampirzyca, której nigdy przedtem nie widziałam.

-Heidi. -wyszeptał mój mąż, który cały czas trzymał mnie mocno za rękę.

Po ich bokach szło dwóch mężczyzn. Mogłam się domyśleć, że są nimi Marek i Kajusz. Za nimi szło jeszcze kilkoro wampirów, o których nikt nic nie wiedział. Nie wiedzieli kim są, skąd pochodzą. Nic. Wszyscy zatrzymali się na skraju lasu, spoglądając w naszą stronę. Na ich twarzach nie malowało się żadne uczucie. Dwoje z obcych wampirów, wycofało się. Wrócili do lasu, co mnie bardzo zaniepokoiło. Spojrzałam na Edwarda i Alice. Pokręcili tylko głową. Nic nie widzieli. Nie dziwię się Alice, gdyż wokół nas stało piętnaścioro wilków. Znów jakaś bariera nie pozwalała Edwardowi przejrzeć ich myśli. Dopiero gdy dwoje nieznajomych zniknęli tam, skąd przyszli, znów mógł wyczytać ich myśli.

-Nie widzę tamtych w ich myślach. -powiedział Edward gniewnie -Nie wiem co kombinują.

To oznaczało tylko jedno. Kłopoty. Kim byli ci nieznajomi? Gdzie poszli? Co zamierzają zrobić? Zadawałam sobie pytania, ale nikt nie był w stanie na nie odpowiedzieć. Spojrzałam na męża. Stał w pełnym skupieniu. Powoli odbierał wszystkim zmysły, oprócz Aro i Renacie, którzy zmierzali w naszą stronę.

-Witaj Carlisle. -odezwał się Aro, a jego głos tak jak ostatnio, rozchodził się po całej polanie.

-Witaj. -odpowiedział doktor -Co was do nas sprowadza?

-Nasz syn. -Aro spojrzał na Alec `a -Jest związany z kimś, na kim nam bardzo zależy.-jego wzrok utkwił teraz we mnie.

-Nie jestem twoim synem. -powiedział Alec, akcentując każdy wyraz z osobna -Nie wrócę i nigdy nie dostaniesz mojej żony.

-Twojej żony może i nie. -zaśmiał się Aro -Ale mam coś, na czym wam bardzo zależy. -wybuchł głośnym śmiechem, spoglądając w stronę lasu.

Wszyscy spojrzeliśmy tam gdzie on. Z lasu wyłoniły się dwie postacie. Te same, które kilka minut temu się wycofały. Na rękach nieśli moje dzieci. Nasze dzieci. Ciągle płakały, ale oni widocznie się tym nie przejmowali, tylko podali je przywódcy. Gniew, który rozpływał się po moim ciele w końcu wydostał się z głośnym krzykiem na zewnątrz.

-Zostaw moje dzieci! -krzyknęłam rwąc się do walki, ale mąż mocno trzymał moją rękę.

-Rozkażesz mi? -zaśmiał się Aro, a jego śmiech działał mi już na nerwy.

-Tobie nie. -powiedziałam i skierowałam wzrok na męża, który dokładnie wiedział o co chodzi.

Jane odzyskała swoje zmysły. Spoglądałam w jej czerwone oczy, które ciągle unikały mojego wzroku. W końcu odważyła spojrzeć w moje, płonące zemstą oczy. Chwilę potem jej wzrok stał się nieobecny.

-Zabij Renatę. -wyszeptałam niemal bezgłośnie -A potem spal jej szczątki.

Dziewczyna posłusznie skinęła głową i zaatakowała niczego nieświadomą Renatę. Po chwili rozległ się przeraźliwy krzyk Renaty, i swąd palonego ciała. Jane powróciła na swoje miejsce, a ja oderwałam od niej swoje oczy. Alec znów odebrał jej zmysły, zanim zorientowała się o tym, co takiego zrobiła. Znów stała w bezruchu, nieświadoma niczego.

-Coś jeszcze? -zapytałam z triumfem w głosie spoglądając na Aro.

Aro stał jak sparaliżowany. Nie wiedział co się stało. Spoglądałam w jego oczy. Bez ochrony była szansa, że podda się mojej hipnozie. Alec próbował odebrać mu zmysły. Odebrał wszystkim innym, ale jemu nie mógł. Ja też nie mogłam go zahipnotyzować. To nie możliwe. Przecież jego ochrona pali się w ognisku, więc powinien być w mojej hipnozie. Naszą strategię diabli wzięli, ale mieliśmy jeszcze plan B. Alec przywrócił myśli Markowi i Kajuszowi. Spojrzałam na nich, a zaraz ich wzrok stał się obcy. Nieobecny.

-Zabijcie wszystkich i spalcie ich. Później zabijcie siebie nawzajem. -powiedziałam cicho- A Aro i dzieci zostawcie w spokoju.

W mgnieniu oka posłusznie wykonali mój rozkaz. Na polu bitwy został tylko Aro i ciało Kajusza, które chwilę potem jeden z wilkołaków wrzucił do palącego się ogniska.

-To niemożliwe. -w głosie Aro słychać było niedowierzanie.

-Oddaj dzieci. -syknęła groźnie Rosalie, która dzisiaj miała ochotę do walki.

-Oddam pod jednym warunkiem. -powiedział spokojnie Aro.

Nastała cisza. Każdy czekał na warunek postawiony przez Aro. Edward głośno warknął. On już wiedział. Ciągle staliśmy, w każdej chwili gotowi do ataku.

-Po moim trupie! -krzyknął Edward, podbiegając do Aro i wyrywając Samanthę i Lucas `a z jego ramion.

Wrócił pod tarczę Bell, oddając w moje ramiona dzieci, które zaraz przestały płakać.

-O co chodzi? -rozległy się szepty wszystkich, którzy byli ciekawi warunku, postawionego przez Aro.

-Powiedział, że odda dzieci, że odejdzie, jeśli kilkoro z nas do niego dołączy.- wytłumaczył Edward z obrzydzeniem

-Kto? -zapytałam.

-Kiedyś Aro chciał mnie i Alice. Później zapragnął mieć również Bellę. -tłumaczył Edward, spoglądając w oczy Aro -Teraz znów nas chce, ale również Alec `a, ciebie i Lucas' a. Na nim zależy mu najbardziej.

-Nie pozwolę. -powiedziałam, mocniej przytulając dzieci do swojego niebijącego od kilku miesięcy serca.

Oddałam dzieci Rose, by móc skupić się na powtórnej próbie zahipnotyzowania Aro. Jak ostatnio, nie powiodło się.

-Cóż… -zaczął mówić włoski wampir, a na jego twarzy ciągle widniał uśmiech -Nie pozostaje mi nic innego jak opuścić was i wrócić do Volterry. Nie będę was już nachodził.

Odwrócił się i powolnym, ludzkim tempem szedł w stronę lasu. Nie wytrzymałam panującego napięcia i chwilę potem podbiegłam do niego wyrywając mu rękę.

-Nie wierzę ci! -krzyknęłam, nadal trzymając jago prawą rękę.

Aro tylko się zaśmiał i chwycił moją bluzkę podnosząc mnie do góry. Miejsce po wyrwanej ręce, zaraz zastąpiła nowa. Uderzył mnie w brzuch i odleciałam na kilkadziesiąt metrów, uderzając w drzewo. Usłyszałam groźne warknięcia, a po chwili głośny jęk Aro. Był bardzo głośny, więc mogłam się domyśleć, że został zaatakowany. Podbiegłam bliżej, stając u boku męża, który właśnie szykował się do skręcenia mu karku.

-To za moją żonę. -powiedział groźnie, a ja usłyszałam tylko pęknięcie kości kręgosłupa. Wszystkie części jego ciała paliły się szybko. Nie było już śladów wampirów. Nawet śladów jakiejkolwiek bitwy. Jedynie tylko wielkie ognisko, które paliło się na polanie i wydobywający się z niego okropny smród.

Po skończonym spotkaniu z Volturi wróciliśmy do domu. W drodze powrotnej (ludzkim tempem) zastanawialiśmy się, co mogło wytworzyć tą barierę, przez którą wizje Alice, ani czytanie w myślach Edwarda nie mogły się przebić. W końcu wróciliśmy do domu doktora, który bał także naszym domem. Naszym… Moim, Alec `a oraz bliźniąt. Siedzieliśmy wszyscy na kanapie, śmiejąc się z tego spotkania. Nawet Samantha zaczęła się śmiać, a w swoich wspomnieniach każdy ujrzał wygraną walkę. Kilka godzin później przyszła Leah wraz z Seth `em. Spojrzałam na Seth `a. Znów był w mojej hipnozie.

-Nie wpoisz się w Samanthę. -powiedziałam spokojnie, a każdy słuchał, co mam mu do przekazania -Będziesz z moją córką. Będziecie parą. Na zawsze. Nie wpoisz się w żadną inną dziewczynę. Twoim całym światem będzie tylko ona, ale nie będzie to wpojenie.

Oderwałam wzrok od Seth `a, a on tylko pokiwał głową i obudził się z mojej hipnozy. Takie samo kazanie skierowałam do Leah, tyle że na temat Lucas `a. Zrozumiała, kiwnęła głową i także się ocknęła. Zaraz potem przyłączyli się do zabawy z dziećmi. Fajnie to wyglądało. Troje dzieci i troje wilkołaków. Samantha ciągle się śmiała, gdy Seth łaskotał ją delikatnie po brzuchu. Oboje z Lucas `em wyglądali na jakiś roczek, a minęło tak mało czasu. Reneesme, która wyglądała na 13 lat, nadal wbijała noże w ramię Jacob `a. Widok był cudowny. Śmiech Samanthy przywołał kilka z moich najpiękniejszych wspomnień. Mój ślub, pierwszy raz z Alec `iem, wiadomość o ciąży, oraz to najpiękniejsze. Najpiękniejszym wspomnieniem było to, w którym pierwszy raz objęłam swoje bliźnięta. Wtedy doszłam do wniosku, że tylko Aro wiedział co wytworzyło tamtą barierę. Już nigdy się o tym nie dowiedzieliśmy, gdyż tajemnica tamtej bariery spłonęła. Spłonęła i ulotniła się wraz z czerwonym dymem, który wydobywał się z ogniska.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lista 12 rozdzial 30 PL
Rozdziały& 30
Lista 12, rozdzial 30 EN
KSIĘGA JACOBA Rozdział 30
Rozdział 30
rozdział 30 część 2
rozdział 30 część 1
Prawo Pożądania by Trusia Rozdział 30 part 1
2 Pretty Little Liars Flawless Rozdział 30
Pakt krwi rozdzial 30
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 30
Nieposkromiona Rozdział 30
Rozdział 30
Rozdział 30(1)
Wypalona Rozdział 30
Spell Bound Rozdział 30
ROZDZIAŁ 30 31
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 30(1)
Prawo Pożądania by Trusia Rozdział 30 part 2 i Epilog

więcej podobnych podstron