LIBERAŁ W KRAJU SOCJALISTÓW


LIBERAŁ W KRAJU SOCJALISTÓW - WZLOT I UPADEK LUDWIGA ERHARDA

CUD, KTÓRY NIE BYŁ CUDEM

Odbudowę Republiki Federalnej Niemiec po drugiej wojnie światowej nazwano “niemieckim cudem gospodarczym”. W sierpniowym numerze “Idź Pod Prąd” doktor Tomasz Cukiernik przedstawił ją z punktu widzenia ekonomisty. Jej powodzenie jest w znacznej mierze skutkiem energii, odwagi i determinacji jednego człowieka - profesora Ludwiga Erharda, który najpierw jako doradca okupacyjnych władz amerykańskich, potem minister finansów, wicekanclerz i wreszcie kanclerz RFN dbał o to, żeby gospodarka niemiecka miała właściwe warunki do rozwoju. Nie lubił określenia “cud gospodarczy”. Kiedy tylko mógł, tłumaczył, że żaden cud się tu nie zdarzył, że był to skutek podjęcia dobrze przemyślanych decyzji i ich konsekwentnej realizacji.
To prawda, gospodarka wolnorynkowa musiała przynieść Niemcom rozwój i dobrobyt, ale to, że Erhardowi udało się ją wprowadzić, wbrew woli swoich rodaków, wbrew obowiązującemu prawu i - co ważniejsze - wbrew stanowisku alianckich władz okupacyjnych, naprawdę graniczy z cudem. Chcę przedstawić bliżej drogę życiową człowieka, który jak mówił Pawlak “miał dyplom, co to myśleć nie przeszkadzał”, i pokazać, jak odniósł swój sukces. Mam nadzieję, że w Polsce coś takiego też może się zdarzyć.
Istnieje taka definicja kompromisu: “Jest to sztuka podzielenia ciastka tak, żeby każdy myślał, że dostał największy kawałek”. Jej autorem jest Ludwig Erhard. Pozostawił po sobie zresztą więcej podobnych aforyzmów. On sam w pewnym momencie zdecydowanie odmówił dzielenia ciastka, które jeszcze nie zostało upieczone i dlatego pomimo wielkich zasług koniec jego kariery politycznej był gorzki. Choć nie było rozsądnych powodów, musiał oddać władzę. Wbrew temu, czego można by się było spodziewać, jego upadku nie spowodowali socjaliści, lecz polityczni sojusznicy - chadecy i liberałowie, którzy zawdzięczali mu tak wiele. To oni zwrócili się przeciwko niemu i oskarżając o chciwość, nieczułość i arogancję, zmusili do odejścia. To głównie ich winą jest, że nie przetrwało to, co zbudował.

NIEMIECKA TRADYCJA

Wolność gospodarcza, którą dał Niemcom, była sprzeczna z tym, do czego ich wychowywano i do czego przywykli. Niewiele jest krajów, w których idee i praktyki socjalistyczne są tak głęboko zakorzenione w sercach i umysłach ludzi, jak w Niemczech. To przecież stamtąd pochodzili Marks i Engels. Bardzo silne były tam partie socjalistyczne obiecujące ludziom, że państwo może i powinno rozwiązać wszystkie ich problemy. I bardzo wielu Niemców wierzyło w to i nadal wierzy. Dlatego właśnie niemiecki kanclerz Otto von Bismarck uznał, że aby zapobiec rewolucji, trzeba wprowadzić znaczną część postulowanych przez socjalistów reform, a przede wszystkim ubezpieczenia społeczne.
W roku 1883 jako pierwszy kraj na świecie Niemcy wprowadziły obowiązkowe ubezpieczenia chorobowe i wypadkowe. Parlament uchwalił tę ustawę bardzo niechętnie. Wielu posłów czuło, że przekraczają pewną niebezpieczna granicę, ale cesarz Wilhelm I apelował o jej przyjęcie…
W roku 1890 Niemcy jako pierwszy kraj świata wprowadziły obowiązkowe ubezpieczenia emerytalne dla robotników. Utworzono system, w którym pracujący utrzymywali emerytów. W czasach, gdy rodziło się dużo dzieci, taki system zdawał egzamin i rzeczywiście zabezpieczał on robotników przed nędzą w starości. Płacący składkę emerytalną miał też oczywiście mniejszą szansę, by dorobić się czegoś i zostać samemu przedsiębiorcą. Na tę drugą stronę medalu niewielu jednak zwracało uwagę.
Państwo niemieckie nie tylko w sprawie obowiązkowych ubezpieczeń dało przykład światu. Przez cały czas swego urzędowania kanclerz Bismarck starał się zastępować podatki bezpośrednie pośrednimi - jak nasz ukochany VAT. Takie podatki łatwiej ściągnąć, bo ludzie płacą je, kupując jakiś towar, i nie buntują się przeciw nim. Po prostu ich nie zauważają. Cieszą się, że państwo im “daje”, i narzekają, że wszystko nie wiadomo dlaczego drożeje…
Następni kanclerze szli za jego przykładem, a dziś postępują tak niemal wszystkie rządy na świecie.
Niemcy nakładały też, chętniej niż inne państwa, cła zaporowe na różne towary, “chroniąc niemiecką gospodarkę”. Państwo wydawało ogromną ilość przepisów regulujących niemal wszystko, a wielka armia urzędników bardzo skrupulatnie egzekwowała ich wykonanie. Nie budziło to sprzeciwu narodu - był porządek, a dobrobyt rósł. W latach 1860-1914 Niemcy rozwijały się w Europie najszybciej. Rządy sprawowali ludzie stosunkowo mądrzy i przyzwoici, nie były one tak uciążliwe, jak mogły być. Nad tym, jak rozwijałby się kraj, gdyby panowała w nim wolność, zastanawiało się niewielu. Jeśli komuś ta opieka państwa nie odpowiadała, najczęściej wyjeżdżał do Ameryki…
Ingerencja państwa w gospodarkę utrudnia jej rozwój, ale ułatwia przygotowania do wojny. To następny powód, dla którego ją w Niemczech wprowadzono. Dzięki niej wojny z Austrią i Francją zakończyły się błyskotliwymi zwycięstwami. Podczas pierwszej wojny światowej kontrolę państwa nad gospodarką jeszcze pogłębiono, podporządkowując ją niemal całkowicie potrzebom sił zbrojnych. Dzięki temu Niemcy były w stanie tak długo opierać się przewadze aliantów. Zaproponowaną przez Adolfa Hitlera receptą na powojenny chaos było stopione w jedno z jego partią, wszechwładne państwo, które Niemcy powitali z radością.

INNY SOCJALIZM

Warto sprostować tu pewną bezmyślnie powtarzaną opinię, że III Rzesza była państwem “skrajnie prawicowym”. Fakty temu przeczą. Istniało centralne planowanie gospodarcze, całkiem jak w państwach socjalistycznych. W roku 1936 ogłoszono pierwszy hitlerowski plan gospodarczy - plan czteroletni obejmujący lata 1937 - 1940. Pełnomocnikiem do spraw planu czteroletniego był Hermann Göring. Nie znacjonalizowano co prawda wszystkich fabryk, ale w każdej działał komitet zakładowy NSDAP, podobnie jak w każdym urzędzie czy banku. Stopień “upartyjnienia” w III Rzeszy był też podobny jak w państwach socjalistycznych. W szczytowym momencie swego rozwoju NSDAP liczyła około 8,5 mln członków. Sposób organizacji i działania partii był bardzo podobny do partii komunistycznej. Zresztą wielu narodowych socjalistów było przedtem komunistami, a po klęsce Hitlera “przejrzeli na oczy” jeszcze raz, ale to temat na osobny artykuł. Wszyscy pracownicy byli członkami podporządkowanych partii związków zawodowych skupionych w tak zwanym DAF - Deutsche Arbeitsfront (Niemieckim Froncie Pracy). Całkiem jak w państwach socjalistycznych. W Polsce podobny twór istniał do roku 1980 i nazywał się Centralna Rada Związków Zawodowych - CRZZ. Dzień 1 maja był w III Rzeszy świętem państwowym. Istniała dywizja SS “1 Mai”. Na zajętych terenach ZSRS hitlerowcy utrzymali kołchozy. Nasuwa się dość oczywisty wniosek, który trudno wyciągnąć tym wszystkim, którzy wierzą, że socjalizm to coś dobrego. Niemcy Hitlera były państwem socjalistycznym. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu rządy w tym kraju sprawowała Narodowo-Socjalistyczna Partia Robotnicza. Ta wersja socjalizmu różniła się trochę od sowieckiej, podobnie jak niemieckie obozy koncentracyjne różniły się od sowieckich pewnymi szczegółami.
Z upływem czasu i w miarę pogarszania się sytuacji Niemiec zaostrzano kontrolę gospodarczą, wprowadzono kontyngenty, kartki na żywność, obuwie, odzież itd. Oczywiście dbając, by Niemcom powodziło się lepiej niż narodom podbitym.

SOCJALISTYCZNA OKUPACJA

Po klęsce III Rzeszy władze okupacyjne wszystkich zwycięskich mocarstw utrzymały hitlerowski system planowania i reglamentacji, dodały tylko dużo własnych rozporządzeń. Zabroniły Niemcom między innymi handlu z zagranicą i podniosły podatki około 50%. Nie była to zemsta na Niemcach. Po prostu w Wielkiej Brytanii i we Francji rządzili w tym czasie socjaliści, którzy takie zarządzanie uważali za słuszne i podobne porządki wprowadzali we własnych krajach (żywność we Francji i Wielkiej Brytanii była reglamentowana jeszcze w kilka lat po wojnie). Tak postępowały też amerykańskie władze wojskowe. Przydzielanie i kontrolowanie wszystkiego jest dla wojskowego czymś naturalnym, niezależnie od tego, jaki ustrój ma państwo, któremu służy. Rezultat prowadzonej przez władze alianckie polityki popieranej szczerze przez socjalistów niemieckich był taki, że jak ktoś policzył, produkcja w zachodnich strefach okupacyjnych wystarczała, żeby statystycznemu Niemcowi można było przydzielić jeden talerz raz na pięć lat, jedną parę butów raz na dziesięć lat i jeden garnitur raz na pięćdziesiąt lat. Niemcy mieli sami zakosztować losu, który zgotowali innym. W 1946 roku Edmund Osmańczyk pisał: “Konduktor tramwajowy w Berlinie otrzymuje dwieście czterdzieści marek miesięcznie, kiedy jeden papieros na czarnym rynku kosztuje dziesięć marek a funt masła czterysta. Konduktor tramwajowy w Berlinie żyje jednak wyłącznie z pensji i z tego, co otrzymuje na kartki (około tysiąca ośmiuset kalorii dziennie)".

SPRZEDAWCA

Człowiek, który miał wyprowadzić swój kraj z tej zapaści, urodził się w mieście Fürth w 1897 roku. Jego rodzice prowadzili sklep tekstylny, mieli pięcioro dzieci, Ludwig był najmłodszy. Nic nie wskazywało, że odegra jakąś rolę w historii swojego kraju. Nic też nie wskazywało, że zostanie profesorem. W wieku 16 lat zakończył - wydawało się, że ostatecznie - naukę w szkole i zaczął terminować w sklepie. Miał zostać sprzedawcą, jak ojciec. Wkrótce potem zaczęła się wojna.
W 1916 roku Ludwig Erhard dostał powołanie do wojska. W 1918 został ciężko ranny w bitwie pod Ypres. Wrócił z wojny jako inwalida i nie mógł już pracować w sklepie, dlatego postanowił kształcić się dalej. W latach 1919-22 studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Norymberdze, a potem do roku 1925 na uniwersytecie we Frankfurcie. Przez następne trzy lata prowadził sklep swojego ojca.

OBSERWATOR RYNKU

W 1928 powstał w Norymberdze Instytut Obserwacji Gospodarki Towarowej i Erhard zaczął w nim pracować. W 1929 roku obronił pracę doktorską, z czasem został wicedyrektorem Instytutu. W tym czasie ugruntował się w przekonaniu, że trudności gospodarcze Niemiec nie są spowodowane spiskiem żydowskim ani intrygami Francji i Wielkiej Brytanii, ale zbyt dużą ingerencją państwa.
Władze państwowe i partia hitlerowska miały na ten temat akurat przeciwne zdanie. Zapewne z tego powodu praca habilitacyjna Erharda została odrzucona. W roku 1942 za stwierdzenie, że Niemcy przegrają wojnę, musiał odejść z Instytutu. Nastąpiło wtedy zdarzenie, które zmieniło jego los, a które biografowie najczęściej przemilczają.
Erhard został wezwany przez SS-brigadeführera Otto Ohlendorfa - szefa Urzędu III RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy). Urząd kierowany przez niego nosił nazwę “Dziedziny Życia w Niemczech”. Oprócz wielu innych dziedzin nadzorował on także życie gospodarcze. Od czerwca 1941 do w czerwca 1942 roku Ohlendorf dowodził dodatkowo działającą na Ukrainie Einsatzgruppe D - Grupą Operacyjną D. Podlegający mu SS-mani zamordowali w tym czasie około 90 tysięcy ludzi. Erharda nie miał jednak zamiaru zabijać, wręcz przeciwnie.
Co do przyszłych losów wojny podzielał całkowicie jego pogląd. Polecił mu prowadzenie badań nad tym, w jaki sposób po klęsce Niemiec i w warunkach okupacji najlepiej zabezpieczyć interesy niemieckiej gospodarki, i zapewnił mu warunki do prowadzenia pracy. Przy jego cichym poparciu Ludwig Erhard zorganizował Instytut Badawczy Przemysłu, którego pracę finansowały największe niemieckie koncerny, ponieważ ich szefów również interesował problem, jak przetrwać po przegranej wojnie.
W marcu 1944 roku Erhard opracował memoriał “Finansowanie wojny i konsolidacja długów”, w którym zajmował się problemem odbudowy Niemiec po nieuchronnej, jak stwierdzał, klęsce. Przesłał go między innymi Carlowi Goerdelerowi - przywódcy spisku, który stał za zamachem na Hitlera dokonanym 20 lipca 1944 roku. Gdyby zamach się udał, Goerdeler zostałby nowym kanclerzem, ale Hitler przeżył i rozpoczęło się wielkie polowanie na spiskowców. Zginęło kilka tysięcy rzeczywistych i domniemanych konspiratorów, Erhardowi jednak włos z głowy nie spadł. Trudno znaleźć inne wytłumaczenie tego faktu niż opieka Otto Ohlendorfa.

POLITYK

Memoriał ten sprawił, że po klęsce III Rzeszy Erhardem zainteresowali się Amerykanie. Uznali go za “dobrego Niemca” i tak zaczęła się jego kariera polityczna. W latach 1946-47 był ministrem gospodarki w rządzie Bawarii utworzonym przez socjaldemokratę Wilhelma Högenera. Nie odniósł w tej roli sukcesu, ale zdobył doświadczenie. W 1947 został szefem komisji ekspertów przygotowującej w tajemnicy reformę walutową (w obiegu wciąż były marki z czasów Hitlera). W marcu 1948 roku obradująca we Frankfurcie rada gospodarcza (zalążek niemieckiego parlamentu) wybrała go na dyrektora Zarządu Gospodarki Zjednoczonych Obszarów Gospodarczych. Wkrótce to stanowisko miało się nazywać Minister Gospodarki Republiki Federalnej Niemiec.
Dało ono Erhardowi okazję do wcielenia w życie swojego programu i potrafił z niej skorzystać. Nie było to jednak wcale łatwe. Wszystkie liczące się niemieckie partie polityczne uważały za konieczne wprowadzenie jakiejś formy socjalizmu. Program uważanej za prawicową CDU uchwalony w roku 1947 głosił: Planowanie i kierowanie gospodarką są przez długi czas konieczne w jak najszerszym zakresie. Przewidywał upaństwowienie kopalni i hut. Chadecy w amerykańskiej strefie okupacyjnej twierdzili wręcz, że ich celem jest zbudowanie demokratycznego socjalizmu. Trudno zrozumieć, jak to się stało, że członkowie rady gospodarczej dali się Erhardowi przekonać i zaaprobowali przygotowaną przez niego ustawę znoszącą wszystkie przepisy o planowaniu gospodarczym i reglamentacji, czyli idącą dokładnie pod prąd programów partii, które reprezentowali. Tak się jednak stało, 18 czerwca 1948 roku 50 głosami “za” przy 36 “przeciw” została ona uchwalona. Posiedzenie to, co warto podkreślić, odbyło się w ścisłej tajemnicy. Władze okupacyjne nic o nim nie wiedziały. Nie wiedziały też, jakie decyzje na nim zapadły.

NAJWAŻNIEJSZY DZIEŃ

W dwa dni później przeprowadzono wymianę pieniędzy. Miejsce marki Rzeszy (RM) zajęła marka niemiecka (DM). W tym dniu Ludwig Erhard dał też wolność gospodarce. Zrobił to w sposób naprawdę niezwykły. Wykorzystał w tym celu ślepe posłuszeństwo swych rodaków wobec władzy. Była to niedziela, nie było w pracy nikogo, kto mógłby mu przeszkodzić. Erhard wydał i rozesłał stosowne rozporządzenia, po czym w przemówieniu radiowym powiadomił, że unieważnił kartki żywnościowe, zniósł kontrolę cen itd. Nie miał prawa robić tego bez porozumienia z władzami okupacyjnymi, ale gdyby poprosił je o zgodę, nigdy by jej nie dostał. Wszystkie jego polecenia zostały skrupulatnie wykonane przez odpowiednie urzędy. W roku 1906 świat obiegła wiadomość o wyczynie berlińskiego szewca, Wilhelma Voigta, który przeszedł do historii jako “kapitan z Köpenick”. Ubrał się on w mundur kapitana. Podporządkował sobie przechodzący oddział żołnierzy. Wkroczył na ich czele do ratusza berlińskiej dzielnicy Köpenick. Kazał aresztować burmistrza i “zarekwirował” kasę miejską, po czym spokojnie się z nią oddalił. Wszystkie jego rozkazy zostały wykonane i nikt nie zapytał go, jakim prawem je wydaje. Kimże jest jednak Wilhelm Voigt w porównaniu z Ludwigiem Erhardem?
W poniedziałek rano Niemcy obudzili się w całkiem innym ustroju, a on został wezwany przed oblicze generała Luciusa Claya, dowódcy amerykańskich wojsk okupacyjnych. Podobno rozmowa zaczęła się od pytania pewnego pułkownika: Jak pan śmiał rozluźnić nasz system racjonowania w sytuacji tak wielkich niedoborów żywności! Erhard odpowiedział: Ależ panie pułkowniku, ja nie rozluźniłem systemu racjonowania, ja go całkowicie zniosłem! Odtąd jedyną "kartką", jakiej będą potrzebowali ludzie, będzie marka niemiecka i będą oni ciężko pracować, by ją zdobyć. Poczekajmy, a przekonamy się. Wtedy odezwał się generał Clay: Panie Erhard, moi doradcy mówią mi, że popełnia pan straszliwy błąd. Erhard miał mu odpowiedzieć: Niech pan ich nie słucha, generale, moi doradcy mówią mi to samo. Generał Clay musiał się szybko zdecydować, czy chce wystawić się na pośmiewisko, czy udawać, że wszystko stało się za jego wiedzą i wolą. Wybrał to drugie.
Bardzo szybko okazało się, że Erhard nie popełnił błędu. Niemcy zaczęły się rozwijać w oszałamiającym tempie. Sklepy zapełniły się towarami. Jego powodzenie oznaczało jednak kres marzenia wielu polityków i zwykłych ludzi o socjalizmie. Walczyli o jego spełnienie jak mogli. W listopadzie 1948 roku wybuchł strajk generalny. Strajkujący domagali się odwołania reformy, ale Erhard nie ustąpił. Powiedział kiedyś: “Nie liczba i wielkość nagłówków w prasie powstających za sprawą danego polityka stanowią miernik prawidłowej polityki, lecz wewnętrzna pewność, by w politycznych działaniach nie zwodzić się tanimi sloganami i nie dać się zepchnąć z prawidłowej drogi”. Przez następne dwadzieścia lat w RFN nie było poważnych konfliktów społecznych, a strajki stały się rzadkością, bo zarobki rosły bardzo szybko.
W 1949 roku powstała Republika Federalna Niemiec. Pierwszym kanclerzem został Konrad Adenauer, a Ludwig Erhard objął tekę ministra gospodarki. Aby nie straszyć wyborców, koncepcję gospodarczą realizowaną przez niego nazwano “socjalną gospodarką rynkową”. Pod tą nazwą wprowadzono w kraju socjalistów niemal zupełnie wolny rynek. Nazwa była o tyle prawdziwa, że naprawdę daje on większe szanse ubogim niż ustroje rzekomo dążące do “sprawiedliwości społecznej'.
Niemcy przegrali wojnę, ale wygrali pokój. Szybko stali się największą potęgą gospodarczą w Europie, dystansując Wielką Brytanię i Francję. Brakowało im rąk do pracy i ludzie z wielu krajów znów jechali “na roboty do Niemiec”, tym razem zupełnie dobrowolnie. Marka niemiecka stała się jedną z najważniejszych walut świata. Większość Niemców do dziś nie rozumie, że stało się tak, bo przez kilkadziesiąt lat, sami o tym nie wiedząc, żyli w tym “drapieżnym kapitalizmie”, którego tak się boją.

MIT PLANU MARSHALLA

Warto tu rozprawić się z następnym popularnym mitem. Często mówi się u nas: “Niemcy skorzystali na Planie Marshalla, a my nie byliśmy nim objęci. Stąd ich bogactwo i nasza bieda.” Fakty temu przeczą. Pomoc amerykańska nie przekroczyła nigdy 5% produktu krajowego brutto Niemiec Zachodnich, nawet w latach 1948-49, kiedy wsparcie ze strony ECA (Economic Cooperation Administration - ministerstwo ds. współpracy gospodarczej, powołane, by nadzorować program pomocy i kierować nim) było największe. W tym samym czasie koszty alianckiej okupacji i reparacje wojenne pochłaniały od 11 do 15% niemieckiego PKB. Zatem pieniądze płynęły raczej z Niemiec do krajów zwycięskich, nie odwrotnie. Niemcy podnieśli się z upadku sami. Zawdzięczają ten sukces swej własnej pracy, przedsiębiorczości, którą obudził w nich Erhard, i swoim politykom, którzy mieli dość rozumu, by nie przeszkadzać. Jeśli Polska stanie się kiedyś gospodarczą potęgą, nastąpi to w podobny sposób. Bo innego nie ma. Bez względu na to, co mówi Lech Wałęsa i jemu podobni.

MINISTER, KTÓRY DOTRZYMYWAŁ SŁOWA

Ta jedna niedziela, kiedy to Ludwig Erhard zniósł w zachodnich Niemczech wprowadzone “dla dobra ludzi” reglamentację i centralne planowanie, zadecydowała na długie lata o jego losie i o losie całego kraju. Wpłynęła też na los całej Europy Zachodniej. Wojna dała rządom okazję przyznania sobie nadzwyczajnych pełnomocnictw i wzięcia pod kontrolę wszystkich dziedzin życia. Koniec wojny wcale nie oznaczał, że władza państwa nad obywatelem i jego własnością w Wielkiej Brytanii czy Francji zmniejszyła się. Politycy wciąż chcieli kontrolować wszystko i fakt, że w kilka lat po wojnie w wyniku ich działań ludzie wciąż kupują żywność na kartki, nie psuł im dobrego samopoczucia. Jak słusznie stwierdził Jerzy Urban: “Rząd się zawsze wyżywi”. Także obywatele zbytnio nie skarżyli się na swój los. Skoro w innych krajach panuje podobny marazm i (względny) niedostatek, to widać musi tak być… W roku 1948 George Orwell zaczął pisać swoją najsławniejszą książkę „Rok 1984”. Wizja przyszłości, którą w niej przedstawił, była logiczną konsekwencją takiej polityki. To, co nastąpiło w wyniku reformy Erharda zapobiegło być może jej spełnieniu.
Rozwój zrujnowanych Niemiec dowodził w sposób oczywisty, że może być inaczej, że najlepsze, co państwo może zrobić, by poprawić byt jego obywateli, to przestać decydować za nich. Przede wszystkim jednak zadziałał mechanizm wolnej konkurencji między państwami. Słaba gospodarka kraju to słaba pozycja polityczna. Skoro Niemcy zaczęły się rozwijać, trzeba było je gonić, wprowadzając z bólem serca także u siebie wolność gospodarczą. Socjalizujące rządy na zachód od Łaby zaczęły upadać. Najszybciej i najradykalniej odeszły jednak od socjalizmu Niemcy i dlatego, pomimo że niektóre inne kraje otrzymały większą pomoc amerykańską, rozwijały się najlepiej.
Nie będzie też chyba przesadą stwierdzenie, że 20 czerwca 1948 roku był prawdziwym początkiem niemieckiej suwerenności. Te najważniejsze dla gospodarki decyzje, choć nie istniało jeszcze niepodległe państwo, podjęli sami Niemcy i nie pytali swych okupantów o zdanie.
23 maja 1949 roku weszła w życie Ustawa Zasadnicza Republiki Federalnej Niemiec i od tego dnia na terenie stref okupacyjnych USA, Wielkiej Brytanii i Francji istniało państwo niemieckie. Republika Federalna Niemiec nie była jeszcze tak naprawdę niepodległa. Wojska okupacyjne nadal stacjonowały na jej obszarze, a Aliancka Wysoka Komisja zastrzegła sobie prawo ingerencji w bardzo wiele spraw. RFN nie miała też jeszcze ani rządu, ani parlamentu. Wybory odbyły się w sierpniu. Socjaldemokraci w kampanii wyborczej atakowali reformę Erharda, twierdząc, że chociaż zlikwidowała czarny rynek i zapełniła sklepy, to przyniosła drożyznę i większe bezrobocie. Rzeczywiście, początkowo ceny towarów rosły, a około dwóch milionów ludzi w RFN nie miało wtedy pracy.
SPD obiecywała, że po zwycięstwie zwalczy te plagi, przywracając reglamentację i centralne planowanie. Natomiast chrześcijańscy demokraci bronili “społecznej gospodarki rynkowej” Erharda. Chadecy w wyborach zdobyli 139 miejsc w liczącym wtedy 410 posłów Bundestagu i utworzyli rząd wspólnie z liberałami (FDP) i Partią Niemiecką (DP). Socjaldemokraci zdobyli 131 mandatów i znaleźli się w opozycji. Dzięki temu gospodarka mogła się dalej rozwijać według zasad wprowadzonych przez Erharda.
On sam, nie będąc członkiem CDU, kandydował z jej ramienia i uzyskał mandat bezpośredni z okręgu wyborczego Ulm. Warto w tym miejscu wyjaśnić, co to znaczy. W niemieckiej ordynacji wyborczej wyborca ma dwa głosy. Jeden może oddać na kandydata w swoim okręgu wyborczym, drugi na listę krajową wybranej partii. W każdym okręgu wybiera się jednego posła. W ten sposób wyłania się połowę posłów. Są to mandaty bezpośrednie. Drugą połowę miejsc w Bundestagu dzieli się między partie, które zdobyły ponad 5% głosów w całym kraju. Oczywiście kandydowanie z listy krajowej jest znacznie “bezpieczniejsze”. Na wiecu przedwyborczym ktoś może sobie przypomnieć, co kandydat obiecywał kilka lat wcześniej i zapytać, dlaczego nie dotrzymał słowa… Najważniejsi politycy zazwyczaj wchodzą do parlamentu z list krajowych. Podobnie jak u nas. Erhard był jednak politykiem nietypowym. W tym samym okręgu walczył później jeszcze pięciokrotnie o mandat bezpośredni i zawsze wygrywał. Żaden inny polityk w historii RFN tego nie dokonał. Ten swoisty rekord wiele mówi o tym, jak duże i trwałe zaufanie zdobył wśród rodaków.
Przyczyną tego zaufania był niewątpliwy sukces jego polityki i sposób, w jaki ją propagował. W dniu, w którym wprowadził wolny rynek, przemówił do narodu przez radio, informując go o wszystkim, co zrobił. Później w ramach akcji propagandowej rządu RFN przemawiał jeszcze wielokrotnie. Nie tylko przez radio. Tłumaczył ludziom, dlaczego ceny jeszcze rosną, dlaczego jest bezrobocie i, co najważniejsze, mówił, kiedy te plagi ustąpią. Najważniejsze stwierdzenia z tych przemówień przypominały rozlepiane wszędzie plakaty. I jego zapowiedzi się sprawdzały. Ludzie zapamiętali. Erhard mówił, że w sklepach znów będą towary, i tak się stało. Mówił, że ceny przestaną rosnąć, i tak się stało. Mówił, że znów będzie praca, i tak się stało. Mówił, że przyjdzie dobrobyt, i przyszedł. Sam minister oczywiście nic nie zrobił, żeby ten dobrobyt sprowadzić. On tylko uwolnił wolnorynkowy mechanizm i zapowiadał ludziom, jak on będzie działał. Kanclerz Konrad Adenauer ganił go za to, że często nie przychodzi do pracy, a urzędnicy w Ministerstwie Gospodarki nic nie robią. Niestety, wielu ludzi nie może pojąć, że to jest najlepsze, co ministerstwo gospodarki może robić. Jednak Adenauer miał dużo racji, czyniąc swojemu ministrowi takie zarzuty. Widział, że Erhard ma niedopuszczalną u polityka wadę - nie umie dyscyplinować podwładnych. Większość ludzi nie wnikała jednak w takie szczegóły i dlatego jeszcze w 1957 roku jedno z haseł wyborczych chadecji brzmiało: “Ludwig Erhard spełnił to, co obiecał - dobrobyt dla wszystkich”
Socjaldemokraci musieli wkrótce zmienić hasła wyborcze. Od roku 1950 bezrobocie zaczęło zgodnie z zapowiedziami Erharda szybko spadać i przez długie lata w RFN praktycznie go nie było. Sprzeciw wobec wolnorynkowej gospodarki wśród Niemców słabł. Natomiast okazało się, że trzeba jej bronić przed Amerykanami. W marcu 1951 roku amerykański Wysoki Komisarz John McCloy zażądał “modyfikacji społecznej gospodarki rynkowej”, które miały zwiększyć wpływ państwa na gospodarkę. Chodziło o to, żeby można było szybko przestawić niemiecki przemysł na produkcję zbrojeniową, a to trudno zrobić inaczej, niż poddając gospodarkę kierownictwu państwa. Trwała w tym czasie wojna w Korei, która mogła stać się początkiem III wojny światowej. Erhard miał świadomość, że Niemcy będą się rozwijać dobrze, jeśli reguły ustalone w 1948 roku pozostaną niezmienione. Tłumaczył to tak: Gospodarka nie jest pacjentem, którego można bez końca operować. Pod jego wpływem kanclerz Adenauer zdecydował się na odrzucenie amerykańskich nacisków. Okazało się to bardzo korzystne dla kraju. Inni sojusznicy USA zwiększali produkcję dla wojska, oczywiście kosztem tej dla cywili, a Niemcy, korzystając z okazji, eksportowały do nich coraz więcej towarów konsumpcyjnych. Wszystko zgodnie z ustaleniami zwycięskich mocarstw sprzed paru lat. Żadnych zbrojeń w Niemczech.
Wzrost gospodarczy skutkował wzrostem znaczenia politycznego. W połowie lat pięćdziesiątych RFN była już na tyle liczącym się państwem, że Konrad Adenauer mógł rozmawiać z Nikitą Chruszczowem o niemieckich jeńcach wojennych wciąż przebywających w Związku Sowieckim. W wyniku tych rozmów ci, którzy jeszcze żyli, mogli wrócić do kraju.

POCZĄTEK KOŃCA - ROK 1957

Niestety, w miarę jak rosły dochody skarbu państwa, rosła też ochota polityków, by przy ich pomocy zapewnić sobie przychylność wyborców. Przede wszystkim parł do tego sam kanclerz Adenauer. Erhard zaczął iść na kompromisy. Pierwszym była pomoc państwa dla budownictwa mieszkaniowego. Wydawało się to rzeczą dobrą, w RFN znalazło się wielu Niemców zza Odry, z dawnych Prus Wschodnich, z Sudetów, napływali wciąż uciekinierzy z NRD… Mieszkań naprawdę brakowało. Był to jednak niebezpieczny precedens, uprzywilejowanie pewnej grupy ludzi i próba “ochronienia” ich przed działaniem praw rynku. Było tylko kwestią czasu, kiedy zażądają tego inni. Erhard próbował tłumaczyć, do czego to prowadzi: “Gdy wszystkie grupy chcą mieć szczególną ochronę i większe bezpieczeństwo, ludzie będą mieć coraz bardziej ograniczony zakres wolności i będą tracić coraz więcej z prawdziwego bezpieczeństwa. Nie można mieć wątpliwości, że każdy uzyskany przywilej zdobywany jest kosztem innych." Nie każdy potrafi zrozumieć tak skomplikowany wywód. Dlatego czasami mówił, że zwalcza "prawo do życia z ręką w kieszeni sąsiada". Kanclerz Adenauer często miał do Erharda pretensje o nieprzemyślane wypowiedzi. Mówienie prawdy w żadnym kraju nie jest dobrą metodą wygrywania wyborów.
Subwencje dla budownictwa mieszkaniowego nie zrobiły jeszcze wielkiej szkody. Była to pomoc dla tych, którzy chcieli sobie pomóc sami. Znacznie większą klęskę poniósł Erhard przy okazji reformy emerytalnej.
Znów wydawało się, że idea jest tak szczytna, że trzeba by mieć serce z kamienia, żeby być przeciw. Dlaczego nie podnieść emerytur, skoro wszyscy pracujący zarabiają coraz więcej? W roku 1957 wprowadzono tak zwane “dynamiczne emerytury”. Wzrost ich wysokości miał być odtąd związany ze wzrostem przeciętnego wynagrodzenia. Emerytury były oczywiście wypłacane ze składek wnoszonych przez obecnie pracujących. Gdyby okazało się to za mało, resztę miało dopłacać państwo. Erhard widział związane z tym zagrożenie. W Niemczech rodziło się coraz mniej dzieci. Co będzie, jeśli wnoszących składki będzie coraz mniej, a emerytów coraz więcej? Był zwolennikiem gromadzenia przez pracowników kapitału na emeryturę na indywidualnych kontach. Proponował jako kompromis współczynnik rewaloryzacji związany ze wzrostem wydajności pracy. Adenauer przeforsował jednak wersję najkorzystniejszą dla emerytów. W wyborach, które odbyły się w tym samym roku, chadecja odniosła swój największy sukces. Jedyny raz w historii RFN zdobyła ponad 50% miejsc w Bundestagu. Kosztem tego zwycięstwa stały się kłopoty budżetowe nasilające się z każdym rokiem. Pracujących jest w RFN coraz mniej, a emerytów coraz więcej i mają oni zagwarantowaną rewaloryzację świadczeń. Państwo musi do tego dopłacać i coraz bardziej się zadłuża. Musi też coraz mocniej ingerować w gospodarkę. Nie widać wyjścia z tej sytuacji. Wielu polityków przyznaje, że Erhard miał rację, ale odebrać przywilej jest znacznie trudniej, niż go dać.
Sprawa emerytur pokazuje, że za odejście od Bożego porządku drogo się płaci. Jedno z przykazań brzmi: Czcij ojca swego i matkę swoją. Oznacza to między innymi, że dzieci mają obowiązek utrzymania rodziców na starość. Ludzie stają się jednak coraz gorsi. Coraz mniej dzieci ma ochotę, by “tracić” czas i pieniądze. Rodzice również nie chcą być zdani na ich łaskę. Wiedzą, jak je wychowali. Państwo oferuje rozwiązanie pozornie atrakcyjne dla obu stron. Rodzicom zapewnia pozornie pewniejsze utrzymanie, a dzieci pozornie uwalnia od kosztów opieki. W efekcie starsi ludzie wcale nie są tacy pewni swej egzystencji, a ich dzieci ponoszą znacznie większe koszty.
Drugą klęską Erharda była ustawa o kartelach. Miała ona uniemożliwić opanowanie rynku przez wielkie koncerny i uratować w ten sposób podstawową przyczynę tak szybkiego rozwoju RFN - wolną konkurencję. Stało się inaczej. To, co Bundestag uchwalił, było przeciwieństwem projektu.
Wejście w życie ustawy o “dynamicznych emeryturach” i ustawy o kartelach oznaczało nieuchronny koniec wolności gospodarczej w Niemczech. Politycy podjęli decyzję, że RFN nie będzie już państwem liberalnym, lecz “opiekuńczym”. Być może w roku 1957 niewielu z nich zdawało sobie sprawę z konsekwencji tych ustaw, a przeciętny obywatel mógł ich w ogóle nie zauważyć. Szybki rozwój Niemiec trwał jeszcze prawie 10 lat, dopiero w roku 1966 po raz pierwszy negatywne skutki “opiekuńczości” państwa dały o sobie znać. Jednak Erhard z pewnością rozumiał, że jego dzieło wali się w gruzy.
Państwo opiekuńcze uważał za głupi pomysł i nie ukrywał tego. Wyraził to tak: "Byłby to doprawdy stan groteskowy, gdybyśmy najpierw płacili wszystkie podatki, a potem ustawiali się w kolejce po to, żeby na zabezpieczenie egzystencji otrzymać z powrotem od Państwa własne środki", ale nie wykazał takiej determinacji w walce o swoją wizję jak w 1948 roku. Nie zdecydował się też na odejście. Być może liczył, że zdoła coś z wolności uratować, z pewnością też wciągnęła go polityczna gra, polubił bycie ministrem. Za swoją ugodowość w tym samym roku został mianowany wicekanclerzem.
W tym roku wydał też książkę “Wohlstand fűr alle” (Dobrobyt dla wszystkich), a potem kilka innych, starał się dotrzeć do ludzi. Wiedział, że wolny rynek utrzyma się tylko wtedy, gdy ludzie zrozumieją, że jest on dla nich dobrodziejstwem. Niewielu jednak czyta, jeszcze mniej rozumie.
Kanclerz serdecznie nie znosił Erharda (od czasu konfliktu o reformę emerytalną i kartele ta niechęć jeszcze się pogłębiła), ale wiedział, że potrzebuje go, by wygrać następne wybory, bo ludzie wciąż go lubią i pamiętają, że to on dał im dobrobyt. Dlatego po wyborach w 1957 roku mianował go swoim zastępcą. W roku 1959 spróbował się go pozbyć ”kopniakiem w górę”. Zgłosił jego kandydaturę na stanowisko prezydenta. Erhard dowiedział się o tym od dziennikarzy i stwierdził, że nie jest tym zainteresowany. Wybuchł duży skandal. Opinia publiczna była po stronie Erharda. Jego współpracownicy radzili mu podjęcie walki z Adenauerem. Uważali, że była szansa usunięcia go i powrotu do wolności gospodarczej. Nie zdecydował się na to. Walka polityczna zdecydowanie nie była jego żywiołem. Po latach powiedział: “Nigdy nie wystąpiłbym przeciwko Adenauerowi, dla mnie mógłby wiecznie być kanclerzem.” I to był chyba jego największy błąd.
Życie polityczne w RFN było do połowy lat sześćdziesiątych koszmarnie nudne. Co cztery lata odbywały się wybory, które wygrywali zawsze chadecy. Rząd tworzył zawsze Konrad Adenauer, a ministrem gospodarki był zawsze Ludwig Erhard. Tak też było w roku 1961. Tym razem powstała koalicja CDU/CSU i FDP. Ceną za poparcie liberałów była obietnica Adenauera, że po dwóch latach złoży dymisję. I tak się stało. Odszedł w chwale po czternastu latach pełnych sukcesów rządów, mając 87 lat. Przed nim tylko Otto von Bismarck utrzymał się dłużej na tym stanowisku, a po nim Helmut Kohl. Na swojego następcę wyznaczył tego, który podał mu ten sukces na tacy.

KANCLERZ

Ludwig Erhard został powołany na stanowisko kanclerza RFN 16 października 1963 roku. Adenauer zarekomendował go na swoje miejsce nie z sympatii. To dobrze wyglądało, bliski współpracownik kontynuuje dzieło Wielkiego Poprzednika, ale była też inna przyczyna, chciał odejść tak, żeby zostać. Liczył na to, że Erhard nie będzie w stanie narzucić ministrom swojej woli, a on jako przewodniczący partii nadal będzie kierował rządem. Szybko okazało się, że się nie mylił.
W roku 1964 Bundestag zajął się problemem ścigania zbrodniarzy hitlerowskich. Zgodnie z niemieckim prawem w roku 1965 ich zbrodnie uległyby przedawnieniu. Zgłoszono wniosek o przedłużenie okresu ścigania. Erhard głosował za nim, jego ministrowie byli przeciw. Był to oczywisty znak, że go lekceważą. Za czasów Adenauera było nie do pomyślenia, żeby członkowie rządu głosowali inaczej niż on.
Osobowość Erharda na pewno była jedną z przyczyn tego stanu rzeczy, ale nie jedyną. Nowy kanclerz miał w wielu sprawach inne zdanie niż śmietanka niemieckich polityków i intelektualistów, dlatego drażnił ją. Lata dobrobytu pozornie gwarantowanego przez państwo opiekuńcze zmieniły ludzi. Przyzwyczaiły do tego, że każda potrzeba i zachcianka może zostać niemal natychmiast zaspokojona. Wydatki na konsumpcję i żądania. Coraz mniej pieniędzy przeznaczano na inwestycje, bo coraz mniej ludzi myślało o przyszłości. Większość zajmowała się dogadzaniem sobie. Erhard apelował do Niemców: “Zachowajcie umiar”. Tłumaczył im: “Ludziom wprawdzie udało się rozszczepić atom, ale przenigdy nie uda się im wysadzić z posad tego spiżowego prawa, które pozwala nam gospodarować naszymi środkami i które zabrania nam konsumować więcej, niż możemy lub chcemy wytworzyć”. Wywoływało to często zniecierpliwienie i kpiny, rzadko trafiało do przekonania.
Nie tylko sprawy gospodarcze czy kwestia ścigania hitlerowców powodowały, że tracił poparcie. Chodziło także o politykę zagraniczną. Jej podstawą przed rządami Erharda i po nich był sojusz z Francją. On uważał, że strategicznym partnerem Niemiec powinny być Stany Zjednoczone. Mając takie zdanie, nie mógł być kanclerzem zbyt długo.
Pomimo tego w 1965 roku doskonale sprawdził się w roli “lokomotywy wyborczej”, tylko w roku 1957 chadecja uzyskała lepszy wynik. Po wyborach przedstawił program oszczędności i trzeźwości i było to ze wszech miar uzasadnione.
Narastały problemy gospodarcze spowodowane przez opiekuńczość państwa. Brakowało pieniędzy na inwestycje, bo płace w przedsiębiorstwach rosły szybciej niż ich dochody. Szczególnie trudna była sytuacja niemieckich kopalni węgla. Groziło im zamknięcie, ponieważ wydobywany w nich węgiel był zbyt drogi w porównaniu z paliwami ropopochodnymi. Kłopoty kopalni powodowały kłopoty przemysłu stalowego i tak dalej. W Niemczech zaczęła się pierwsza po wojnie recesja i pojawiło się bezrobocie.
W gospodarce wolnorynkowej sprawa rozwiązałaby się sama. Albo poprzez zamknięcie kopalni, albo obniżenie w nich płac. W państwie opiekuńczym na obniżenie płac nie pozwalało prawo pracy i związki zawodowe. Zamknięcie ich również nie wchodziło w grę, grupujące je spółki miały zbyt duże wpływy polityczne. Taki był skutek dopuszczenia do powstania karteli. Pozostawało tylko dofinansować je z budżetu, ale pieniędzy w nim było za mało. Trzeba było odpowiedzieć na pytanie: skąd je wziąć?

OSTATNIA RUNDA

Pierwsze przykazanie polityka brzmi: “Nie przejmuj się wrogami, to sojusznicy cię wykończą”. Okoliczności, w jakich doszło do dymisji Ludwiga Erharda dowodzą, że jest ono prawdziwe. Kolejny raz poszedł na kompromis. Zgodził się na dofinansowanie “restrukturyzacji” kopalń z państwowej kasy. Poszukiwanie pieniędzy na tę operację zaczął od próby przesunięcia opłat na utrzymanie stacjonujących w RFN wojsk amerykańskich. Prezydent Johnson nie zgodził się na to. Czy zdawał sobie sprawę, że doprowadzi to do upadku najbardziej proamerykańskiego kanclerza w historii RFN?
Pozostawały dwie możliwości: pożyczka lub podniesienie podatków. Erhard zdecydowanie uważał deficyt budżetowy za większe zło od wysokich podatków. Nie chciał tym razem ustąpić. Skoro ludziom żal górników, niech się na nich złożą. Dlaczego przerzucać ten koszt na dzieci i wnuki? Walkę rozpoczął w 1966 roku, wstępując do CDU. Jego zwolennicy dokonali małego fałszerstwa. Jako rok wstąpienia Erharda do partii wpisano “1963” i od razu wybrano go jej przewodniczącym. Miał nadzieję zapanować w ten sposób nad swoimi ministrami i swoim zapleczem politycznym i na krótko osiągnął to. Jednak po przedstawieniu projektu budżetu na rok 1967, który przewidywał podwyżkę podatków z koalicji wystąpiła partia, która ze względu na swój program powinna być przeciwna deficytowi budżetowemu - liberalna FDP. Nie można być przewodniczącym dwóch partii na raz. CDU wyznaczyła bardziej “wrażliwego społecznie” kandydata na kanclerza - Kurta Kissingera i 1 grudnia 1966 roku Erhard złożył rezygnację. Czas “chciwości” i “nieczułości” skończył się. Chadecy utworzyli rząd razem z socjaldemokratami. Jeden z nich stwierdził: “Lepiej mieć 10% inflacji niż 10% bezrobocia”. Erhard odpowiedział mu: “Będziecie mieli jedno i drugie”.
Po zmianie rządu bezrobocie w RFN nadal rosło. W roku 1967 zarejestrowanych było ponad 400 tysięcy ludzi poszukujących pracy. Dziś, gdy jest ich w Niemczech około 5 milionów, trudno wprost uwierzyć, że uważano to za poważny problem. A w ostatnim roku rządów Erharda bezrobotnych było nieco ponad 100 tysięcy. Recesja skończyła się, ale szybki wzrost gospodarczy już nie powrócił, a bezrobocie od tego czasu systematycznie rosło.
Powiększanie deficytu budżetowego stało się w Niemczech, podobnie jak w innych krajach, podstawowym sposobem rozwiązywania trudności gospodarczych. Obawy Erharda okazały się całkowicie uzasadnione. Rządowi łatwo jest wziąć pożyczkę. Wypuszcza w tym celu obligacje skarbowe. Banki mając do wyboru kredytowanie zawsze niepewnych inwestycji lub zakup obligacji zwykle wybierają zysk bez ryzyka, co oznacza jednak mniej inwestycji, czyli większe bezrobocie. Bezrobotnym trzeba wypłacać zasiłki, a pieniędzy brak. Trzeba wypuścić następne obligacje. Kółko się zamyka. To dlatego wzrost gospodarczy w Niemczech jest teraz bliski zeru. Rząd RFN jest dziś zadłużony na ponad 1 bilion 400 miliardów euro. Chyba nikt nie zastanawia się nad tym, jak oddać te pieniądze…
Kolejne rządy ”reformowały” gospodarkę, narzucając jej coraz więcej ograniczeń. Każda ingerencja państwa w gospodarkę powoduje w końcu problemy, a państwo stara się je zwalczyć poprzez następną ingerencję.
Ludwig Erhard pozostał członkiem do Bundestagu. Politycy obalili jego rząd, ale niektórzy nadal liczyli się z jego zdaniem, a wyborcy wciąż mu ufali. Skutek działań swych następców podsumował tak: “Co to za reformy, które przynoszą nam pełno nowelizacji praw i zarządzeń wykonawczych na ścianach? W każdym razie nie są to reformy liberalne. Są to reformy, które zawsze w wymyślny sposób przynoszą obywatelom nowe zależności od organów państwowych, nawet kiedy ich nie wymuszają”. Niektórych polityków udało mu się przekonać. Na przykład socjaldemokratycznego ministra gospodarki w rządzie Kissingera, Karla Schillera, który wystąpił nawet ze swojej partii. Nie mogło to jednak odwrócić kierunku przemian, tylko je spowolnić. Zmarł 5 maja 1977 roku.

INNY

Podobno Ludwig Erhard jako ekonomista nie był dobrym teoretykiem. Tak przynajmniej twierdzą teoretycy ekonomii, którzy czytali jego książki. Być może maja rację. Erhard poznawał prawa rządzące gospodarką praktycznie pracując w sklepie swojego ojca, później prowadząc go samemu, a w końcu jako pracownik instytutu badającego pracę różnych firm. Wiedział dobrze, co dla przedsiębiorcy oznaczają wysokie podatki, konieczność załatwiania nieskończonej ilości spraw w urzędach, kontrole jedna za drugą…
Dlatego wiedział, że mają rację teoretycy twierdzący, że w gospodarce potrzebna jest wolność. Nawet, jeśli nie ogarniał wszystkich subtelności ich wywodów i nie dostrzegał wszystkich praktycznych konsekwencji. Tylko czy któryś z tych wybitnych teoretyków zrobił dla swojego kraju tyle, co on?
Erhard zaryzykował nie tylko świetnie zapowiadającą się karierę. Mógł trafić pod sąd, bo złamał prawo, by wprowadzić w życie gospodarcze trochę zdrowego rozsądku.
Deficyt budżetowy kiedyś trzeba będzie spłacić, co bardzo obciąży podatników. Jeśli państwo nie wydobędzie na to od nich pieniędzy, to nastąpi krach finansowy, co będzie dla ludzi jeszcze bardziej kłopotliwe. Tak skończy się życie ponad stan, ale będzie to zmartwienie przyszłych pokoleń. Na razie polityk finansujący w ten sposób różne świadczenia społeczne ma szansę zdobyć przychylność wyborców, a Erhard w obronie tych przyszłych pokoleń zaryzykował utratę władzy i stracił ją.
Te dwa fakty skłaniają mnie do wyciągnięcia wniosku, który ktoś może uznać za naiwny - był to polityk, który był przyzwoitym człowiekiem i dbał o swój kraj jak o swój sklep, a może nawet bardziej. Zależało mu na jego pomyślności bardziej niż na wygraniu najbliższych wyborów. Przegrał być może przez nadmierną skłonność do kompromisów, a na pewno dlatego że czasy coraz mniej sprzyjają przyzwoitym politykom, coraz mniej wyborców popiera takich ludzi, pomimo że bardzo ich potrzebują.
Ludzie planujący naszą “transformację ustrojową” przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych próbowali go naśladować. W latach 1989 - 90, podobnie jak on w latach 1948-49, przemawiali do narodu, obiecywali, że w ciągu kilku miesięcy ceny przestaną rosnąć, a zacznie rosnąć produkcja i dobrobyt. Jednak nie działali w tak przyzwoity sposób - to najłagodniejsza ocena ich działań, na jaką mogę się zdobyć. Dlatego ich obietnice się nie spełniły, a oni przestali przemawiać. Różnica polegała na tym, że Erhard nie tylko uwolnił ceny, zniósł głupie przepisy, ale obniżył podatki do rozsądnego poziomu i zapewnił uczciwe działanie banków. Każdy miał szansę się dorobić. U nas uwolniono ceny, ale prawa pisano “pod swoich ludzi”, a zwolnienia od podatków i kredyty bankowe też dostawali głównie “swoi”. Reforma Erharda to wprowadzenie kapitalizmu nazwanego “społeczną gospodarką rynkową”. Polska “transformacja” to wprowadzenie w miejsce socjalizmu sowieckiego socjalizmu europejskiego. Dziennikarze nazwali to “kapitalizmem”, a ludzie znienawidzili. W naszej konstytucji można przeczytać, że Polska prowadzi “społeczną gospodarkę rynkową”, ale oznacza to coś całkiem innego niż 50 lat temu w Niemczech. Słowa, które stają się popularne, często tracą swoje znaczenie.
Erhard umożliwił wielu swoim rodakom zarobienie dużych pieniędzy. Dla niego samego pieniądz i gospodarka nie były wartościami samymi w sobie. Uważał, że są potrzebne, żeby człowiek mógł godnie żyć i być wolny. To wszystko. Jedno jego spostrzeżenie na temat wolności wydaje mi się szczególnie ważne i niepokojące: “Wolność jest całością i jest niepodzielna; wolność polityczna, gospodarcza i osobista tworzą złożoną jedność. Nie można usunąć jednej części, nie powodując zawalenia się całości”. Dziś w Polsce, podobnie jak w całej Europie, wolność gospodarcza jest coraz bardziej ograniczana. Jednocześnie wmawia się nam, że żyjemy w “wolnym kraju”. Czy aby na pewno?


Piotr Setkowicz
piotrekset@poczta.onet.pl



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Model liberalny, motywacyjny, socjaldemokratyczny
Liberalna krytyka socjalizmu w myśli politycznej Ludwiga von Misesa
Model liberalny, motywacyjny, socjaldemokratyczny
LIBERALIZM SOCJALNY
konserwatyzm liberalizm socjalizm QAEOKUJ6L3ZM6Z7EATIWMJWNT3FHS7NGGU2HDGY
LIBERALIZM SOCJALNY
13 L Kołakowski, Jak być konserwatywno liberalnym socjalistą Czy diabeł może być zbawiony
Henryk Dunajewski Uprzemysłowienie kraju Droga do socjalizmu (1952)
Leszek Kołakowski Jak być konserwatywno liberalnym socjalistą Katechizm
Polska liberalna czy Polska socjalna
4 socjalizacja jako podstawowy proces spoeczny
Wykład Socjalizacja
Główne czynniki i mechanizmy socjalizacji
Kulturowo społeczne i socjalne uwarunkowania motoryczności c
socjalizacja
Organizowanie środowiska lokalnego na rzecz działalności opiekuńczo wychowawczej i pracy socjalnej p

więcej podobnych podstron