Lato było piękne. Słońce świeciło od rana aż do nocy i grzało całą swą mocą. Pod jego promieniami dojrzewały owoce, kwitły kwiaty i szalała z radości trawa.
- Cześć Grzesiek! - przywitał Dominik swego kolegę dziwnie chowającego się za krzakami bzu. - Co tu robisz? - zdziwił się. - O, i Waldek jest z tobą...
- Cześć! - odpowiedzieli zmieszani. - Widzisz te piękne jabłka? - wskazał na drzewa rosnące za drewnianym płotem.
Rzeczywiście, jabłka świeciły złotymi promieniami słońca i przyciągały wzrok.
- I co, chcecie je po prostu ukraść? - zapytał Dominik bez ceregieli.
- A coś ty myślał - usłyszał zdziwiony głos Waldka. - Tylko trochę... Dla siebie. Nic się nie stanie - tłumaczyli chłopcy.
- Jak to, nic się nie stanie? - oburzył się Dominik. - Przecież to kradzież! - nazwał rzecz po imieniu. - A to ciężki grzech!
- Ty od razu wyskakujesz z grzechem - obruszył się Waldek. - Parę jabłek, to nic wielkiego.
- Właśnie! Za kilka jabłek, bez których moglibyście się obyć, chcecie zafundować sobie takie nieszczęście! Głupota najwyższej klasy! - podsumował chłopiec.
Ciężkie były argumenty Dominika. Niestety, miał rację!
- Chodźcie ze mną - zaproponował Dominik kolegom. - Pójdziemy zapytać gospodarza.
- Gdzie!? - zdziwili się niedoszli złodzieje.
- Do właściciela - spokojnie wyjaśnił. - Po jabłka.
- Ty chyba zwariowałeś! - patrzyli na Dominika z niedowierzaniem, ale posłuchali go