Kim był cesarz Karol Wielki: Niemcem czy Francuzem? Część historyków uważa, że był przede wszystkim Europejczykiem, ojcem integracji europejskiej, już nigdy potem tak zaawansowanej.
Historycy niemieccy uważali go za Niemca, stąd też używane przez nich „Karl der Große”. Jako zachodni Germanin i Austrazyjczyk zarazem, mówił przecież językiem zachodniogermańskim, czyli frankijskim. Łacinę Karolus Magnus miał dopiero (z trudem) przyswoić sobie później. Francuzi nazywają go zupełnie inaczej – Charlemagne. Choć języka francuskiego wówczas jeszcze nie było, to w Galii mówiono łaciną ludową przeplataną celtyckim, król musiał więc rozumieć ten język przynajmniej fragmentarycznie.
Zobacz też:
Kim był hrabia Roland i czemu zginął w wąwozie Roncevaux?
Traktat w Verdun 843, czyli podział władztwa Karola Wielkiego
Karolingowie (751–987) byli rodem, który miał dość duże zasługi dla państwa Franków. Karol Młot był na tyle silny, że podzielił państwo niczym król pomiędzy swoich synów, zaś Pepin Mały (751–768) dzięki umiejętnej polityce względem biskupów Rzymu otrzymał zgodę papieską na zmianę na tronie frankijskim. Odsunięto króla z dynastii Merowingów, sam zaś Pepin został namaszczony 28 lipca 754 roku w Saint Denis przez legatów papieskich. Utworzone przez tego władcę Państwo Kościelne jako suwerenne patrymonium biskupów Rzymu dawało możliwość ingerencji króla w sprawy Italii. Nie spotkało się to z aprobatą Bizancjum czy królestwa Longobardów.
W chwili śmierci Pepina Małego Karol Wielki (768–814) miał dwadzieścia sześć lat. Jego młodszy brat Karloman (768–771) rozstał się ze światem trzy lata później. Uwolniło to Karola od kłopotów i sporów z bratem o kompetencje w związku z obowiązującym u Franków podziałem schedy.
Rozwój terytorialny państwa Franków do śmierci Karola Wielkiego (aut. GFDL, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0 niezlokalizowana).
Podboje udane i mniej udane
Polityka ekspansji, która trwała przez całe panowanie władcy, została szczegółowo opisana przez historyków. Jak obliczono, jedynie dwa lata były wolne od wojny. Podboje Karola Wielkiego następowały stopniowo, bez wcześniej powziętego planu. Należy zadać sobie więc pytanie: czy wszystkie konflikty były potrzebne? W chwili śmierci władcy jego imperium liczyło milion kilometrów kwadratowych. Czy udało się zintegrować poszczególne zdobyte ziemie z resztą państwa?
Karol Wielki ze swoim synem Pepinem - X-wieczna kopia wizerunku z pierwszej połowy IX w. (domena publiczna). Pierwsza akcja wojskowa Karola została skierowana przeciw zbuntowanej Akwitanii. Mimo stosunkowo szybkiego stłumienia powstania tendencje odśrodkowe w tym kraju nie wygasły. Podejmując potem liczne wyprawy wojenne na teren Hiszpanii, władca dla zabezpieczenia sobie zaplecza musiał pójść na kompromis z Akwitańczykami. W roku 781 stworzył podporządkowane, ale wyodrębnione królestwo Akwitanii, osadzając na jego tronie swego trzyletniego syna Ludwika (781–817). Nieunikniony był natomiast konflikt z Longobardami z północnej Italii. Ich władca Dezyderiusz (757–774) naraził się Karolowi Wielkiemu udzielając schronienia synom Karlomana po śmierci ich ojca, dodatkowo zaś był w konflikcie z papiestwem. Zwycięstwo Franków w Italii było wynikiem zdrady możnych longobardzkich, którzy poparli wyprawę Karola. Opuszczony przez wasali Dezyderiusz nie był w stanie stawiać dłużej oporu. W swojej stolicy Pawii poddał się zwycięzcy. Karol bez wahania wkroczył do miasta i 5 czerwca 774 roku postanowił zająć jego miejsce przyjmując miano króla Franków i Longobardów. Aby mieć pewność, że Dezyderiusz nie będzie szukał odwetu, zamknął go jako mnicha w Korbei.
Podbój północnowłoskiego królestwa Longobardów miał decydujące znaczenie dla polityki karolińskiej. Bez akcji zbrojnej za Alpami przyszła korona cesarska byłaby niemożliwa. Czy przyłączenie części terytoriów włoskich zintegrowało ten teren z resztą monarchii frankijskiej? Czy Karol Wielki dokonał jak chcą niektórzy zjednoczenia Italii? Absolutnie nie. Średniowieczne Włochy, oddzielone zaporą jaką były Alpy, nie stanowiły stabilnego organizmu. Obok dawnego królestwa Longobardów teraz połączonego z koroną Franków istniało terytorium św. Piotra oraz księstwa Spoleto i Benewentu – każde z nich mające własne partykularne interesy. Dodatkowo część miast Półwyspu Apenińskiego była związana z Bizancjum. Karol oddał władzę nad królestwem Italii swojemu synowi Pepinowi (781–810). W IX wieku o koronę włoską będą walczyć pośledni feudałowie, a jej przejście w 951 roku w ręce królów niemieckich również nie zintegruje tego regionu z Rzeszą.
Tassilion III (748–788), książę Bawarii, pomimo, iż był lennikiem frankijskim, próbował prowadzić niezależną politykę, został jednak pozbawiony tronu. Opuszczony przez bliskich przyznał się do zdrady i został skazany na karę główną (788). Czy można było jednak zgładzić członka rodziny królewskiej? Karol okazał łaskę i dawny władca Bawarii odbył pokutę w klasztorze. Włączenie tego kraju stało się powodem kolejnej wojny – z koczowniczym ludem Awarów mieszkającym nad środkowym Dunajem. Frankowie wykorzystali wojnę domową w kaganacie awarskim (792–795). Lud został podbity, skarbiec wpadł w ręce Franków, a reszty dokonali Bułgarzy anektując wschodnie tereny należące do przegranego państwa. O integracji terenów Niziny Węgierskiej w państwem Karolingów nie mogło być jednak mowy. Za niecałe sto lat zajmą je inni koczownicy – Madziarowie (Węgrzy).
Przez całe niemal panowanie Karola Wielkiego trwała walka o włączenie Saksonii, mająca charakter militarnej chrystianizacji. Wojsko frankijskie zostało zaskoczone przez wroga w masywie Suntelgebirge – jego dowódca Geilon, czterech hrabiów i dwudziestu wojów zginęło na miejscu. Klęska rozniosła się szerokim echem w całym królestwie Karolingów. Riposta Karola jest ogólnie znana: w Verden wziął do niewoli cztery i pół tysiąca Sasów i kazał ich ściąć. Nazistowscy historycy oskarżali Karola o przymusową chrystianizację Sasów. Widukind, symbol oporu plemion saskich, którego legenda rozeszła się daleko, stał się narodowym bohater germanizmu. Karol swoją brutalnością i uporem osiągnął to, czego nie zdołały wojska rzymskie – podbił tereny pomiędzy Renem a Łabą. Podbój i chrystianizacja Saksonii umożliwią później utworzenie terytorium, z którego wyłonią się wkrótce średniowieczne Niemcy.
Karol Wielki przyjmuje hołd Widukinda w Padeborn (aut. Ary Scheffer, 1840, domena publiczna).
Polityka karolińska na terenie Półwyspu Iberyjskiego poniosła zupełną klęskę. Frankowie zdołali jedynie zdobyć tereny na południe od Pirenejów, gdzie powstała Marchia Hiszpańska. W 801 roku zajęto Barcelonę, na wschodzie zaś pod nadzór Franków dostały się Pampeluna i Nawarra. Kiedy Karol był już cesarzem, ludność Akwizgranu przeżyła zadziwiającą atrakcję – przybycie słonia, którego przesłał Karolowi jako prezent kalif Harun ar-Raszyd (786-809). Abbasyda był obok cesarza bizantyńskiego czołowym panującym ówczesnego świata. Słoń nosił imię założyciela dynastii Abula Abbasa i przeżył w Akwizgranie jeszcze dziesięć lat. Wśród innych podarunków kalifa szczególną uwagę dworu zwracał artystycznie wykonany zegar wodny z poruszającymi się figurami. Karol zrewanżował się, przekazując kalifowi między innymi drogocenny płaszcz fryzyjski. Udokumentowana taką kurtuazją przyjaźń między Abbasydami i Karolingami stanowi tło przedsięwzięcia niezwyciężonego Karola, które nastąpiło po zwycięstwie nad Longobardami – jego wyprawy wojennej przeciw hiszpańskim muzułmanom. Islam znajdował się wówczas w poważnym kryzysie. Jeden z członków odsuniętej przez Abbasydów pierwszej dynastii kalifów Omajjadów – Abd ar-Rahman I (756-788) został założycielem emiratu w Hiszpanii, który w X wieku miał utworzyć własny konkurencyjny wobec Bagdadu kalifat. Podziały w świecie islamu były jednak niezrozumiałe dla Franków.
Wyprawa do Hiszpanii w roku 778 skończyła się niepowodzeniem. Zmuszony do odwrotu Karol stracił przy przekraczaniu Pirenejów swą straż tylną, wyciętą w wąwozie Roncevaux przez Basków. Zginął tam margrabia Marchii Bretońskiej Roland. Jego czyny, wzbogacone fantazją pokoleń, stały się tematem francuskiego eposu rycerskiego – Pieśni o Rolandzie.
Potęga Franków nie przejawiała się zupełnie w krajach anglosaskich, w Skandynawii ani na Półwyspie Iberyjskim, wyjąwszy Marchię Hiszpańską. Nie powiodły się kilkakrotne próby podporządkowania Bretanii, która nigdy nie została podbita przez wojska władcy z Akwizgranu, który musiał zadowolić się tylko formalnym uznaniem zwierzchności. Karol Wielki na pograniczu Bretanii stworzył Marchię Bretońską, która miała osłaniać wnętrze państwa przed najazdami Celtów. Musiał tym samym pogodzić się z faktyczną odrębnością tego kraju.
Cesarz, ale jaki?
25 grudnia 800 roku, w Boże Narodzenie, papież Leon III niespodziewanie włożył królowi Franków koronę cesarską. Rzymianie wznosili radosne okrzyki: Carolo augusto ex Deo coronato, magno et pacifico imperatori Romanorum, vita et victoria! (Niech żyje i zwycięża dostojny Karol, koronowany, wielki, pokój niosący cesarz Rzymian.) Potem odśpiewano Te Deum. Kronikarz Einhard podaje, że król Franków nie był poinformowany o akcie koronacyjnym, miał nawet wypowiadać się z niechęcią w tej sprawie. Chociaż nie stało się to z inicjatywy króla, nie wydaje się, aby było mu niemiłe. Oto na oczach swoich poddanych i najwyższych dostojników Kościoła zachodniego został przed obliczem Boga wyniesiony nad wszystkich innych panujących. Utworzenie Cesarstwa Zachodniego było faktem równie doniosłym, jak późniejszy rozłam między obu Kościołami.
Denar z wizerunkiem Karola Wielkiego wybity po koronacji cesarskiej (fot. PHGCOM, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported). Czy było to jednak odnowienie Imperium Romanum? Koronacja Karola Wielkiego była nie tylko w sprzeczności z ogólnie przyjętymi poglądami, ale godziła również w interesy Bizancjum – Nowego Rzymu, uważanego powszechnie za kontynuację dawnego Imperium Romanum. W oczach cesarzy z Konstantynopola tytuł cesarski Karola był więc po prostu uzurpacją. W Rzymie zresztą panowały te same poglądy – nie chodziło wcale o to, by obok cesarstwa bizantyńskiego stworzyć drugie, lecz by zastąpić tę dawną instytucję czymś nowym. Bizantyńczycy mimo to podjęli rokowania, rozważano możliwość małżeństwa między cesarzową bizantyńską Ireną (797-802) i Karolem, monarchini została jednak obalona. Jej następca Nicefor I (802-811) nie był już skłonny do rozmów. Karol wiedział, gdzie ugodzić, by zmusić Bizancjum do uznania swojego tytułu cesarskiego. Zdobył Wenecję, już wtedy ważny ośrodek handlowy, pozwalający wschodniemu cesarstwu utrzymywać kontakt z Zachodem. Po wieloletnich walkach doszło do kompromisu między Karolem i cesarzem bizantyńskim Michałem I (813-820). W 812 roku w Akwizgranie posłowie władcy Konstantynopola uznali cesarza Zachodu za brata i oddali mu całą Italię z wyjątkiem Wenecji i Dalmacji. Frankowie uważali ten pokój za wielki sukces. Od tej chwili instytucja dwóch cesarzy, która w owym czasie faktycznie już istniała, uzyskała podstawy prawne.
Należy jednak pamiętać, że władca Franków został wprawdzie uznany cesarzem, jednak nie cesarzem rzymskim. Jak często podkreślano, Karol Wielki zupełnie rozmyślnie unikał tytułu cesarza Rzymian, gdyż stanowił on prerogatywę monarchy bizantyjskiego i miał podkreślać różnicę między cesarzem Zachodu a jedynym prawdziwym cesarzem Rzymian, którego stolicą był Konstantynopol. Cesarstwo Karolińskie łączyło się z pojęciem Imperium Rzymskiego, chociaż łączność ta znalazła swój wyraz w oficjalnej tytulaturze dopiero za czasów Ottonów. Samo istnienie Cesarstwa Zachodniego, a potem uznanie go przez rząd w Konstantynopolu, stawiało pod znakiem zapytania wyłączne prawo Bizancjum do spadku po starożytnym Rzymie. Późniejszy szybki rozkład monarchii karolińskiej i jednoczesne wzmocnienie się pozycji Bizancjum pozwoliło władcom wschodniego cesarstwa uznać umowę zawartą w Akwizgranie za niebyłą.
Uczeń Marcelego Handelsmana Marian Henryk Serejski (1897-1975) zwrócił uwagę na ambiwalentny stosunek Karola Wielkiego i związanych z nim intelektualistów do tradycji rzymskiej. Im bardziej poznawano antyczne dzieła literackie i zachwycano się rzymską kulturą, tym większe było pragnienie odbudowy imperium, oczywiście w jego konstantynowskiej chrześcijańskiej postaci. Sam Karol, jak się wydaje, stał na bardziej realistycznym gruncie. Jak podkreśla zresztą jego biograf Einhard, był silnie przywiązany do tradycji frankijskiej. Niewiele interesowały go tradycje rzymskie, kultywowane nad Bosforem. Dawna tytulatura i ceremoniał cesarski zostały przez Karola potępione, jako pozostałość rzymskiej pychy i bałwochwalstwa. Toteż Rzym, do którego Karol zgodził się w końcu nawiązać, to Rzym św. Piotra. Konstantyn Wielki do którego się odwoływano nie wzbudzał zachwytu frankijskiego monarchy, sam Karol wolał być porównywany z biblijnym pomazańcem Bożym królem Dawidem. Odrodzenie Cesarstwa nie przesłoniło więc faktu, że było ono państwem Franków, a nie kontynuacją Rzymu. Dlatego niezależnie od dalszych konsekwencji koronacja Karola przyczyniła się do dalszego wzrostu dumy narodowej Franków, na pewien czas odsuwającej tendencje odśrodkowe.
Skomplikowane dziedzictwo
Karol Wielki poucza Ludwika Pobożnego (francuska miniatura z XIV-XV w., domena publiczna). Karolińska Europa rozciąga się na obszarze liczącym ponad milion kilometrów kwadratowych. Składa się z regionów, które w krótkim czasie połączyły się wokół jednej władzy, ale każdy z nich miał własną historię, ustawodawstwo, kulturę czy odrębną mentalność. Podbita i siłą poddana chrystianizacji Saksonia zachowuje swe prawa i hierarchię społeczną. Bawaria, która długo zachowała niezawisłość pod rządami miejscowych diuków, stara się utrzymać własny charakter. Akwitania stanowi odrębny świat, którego podboje Karola Wielkiego nie zdołały naprawdę ujarzmić. Kwitnie tam partykularyzm. Inny region podbity przez Karolingów, późniejsza Katalonia, zaczyna tworzyć własną odrębną historię. W Pirenejach pogańscy Baskowie stawiają nadal opór Frankom. Burgundia i Prowansja tworzą prowincje w których brak było jedności, a w tym drugim kraju żaden z królów karolińskich nigdy nie był. Italia pozostaje dla Franków krainą obcą z powodu języka i mentalności. Aby dotrzeć do tego królestwa trzeba narazić się na wielkie trudy podróży i niebezpieczeństwa. Czy ten luźny zlepek krain można nazwać odnowionym Imperium Romanum? Nawet nazwa „imperium karolińskie” wydaje się być rachityczna.
W roku 806 zgodnie z tradycją królów frankijskich Karol Wielki zaplanował podział swojego państwa pomiędzy swych trzech synów: Pepina, Karola i Ludwika. Ponieważ jednak dwaj pierwsi już nie żyli, najmniej zdolny Ludwik Pobożny (814-840) został dopuszczony do władzy w roku 813 roku i ukoronowany przez swego ojca w Akwizgranie.
Zobacz też:
Kim był hrabia Roland i czemu zginął w wąwozie Roncevaux?
Traktat w Verdun 843, czyli podział władztwa Karola Wielkiego
Aparat państwowy w cesarstwie karolińskim nie różnił się w zasadzie od administracji czasów merowińskich. Mimo, iż Karol Wielki dbał o obsadzanie hrabstw i marchii ludźmi godnymi zaufania, na dłuższą metę system kontroli nie zahamował procesu rozkładu. Pod koniec panowania Karola Wielkiego dużą rolę odgrywał Akwizgran, który stał się ulubionym miejscem pobytu cesarza. Wspomnieć tu też należy o skromnym rozkwicie kultury zachodnioeuropejskiej, pierwszym od czasów upadku cesarstwa rzymskiego. Z pewną przesadą w nauce określano ten prąd jako „renesans karoliński”. Główną rolę odegrały tu takie postacie jak Anglik Alkuin, poeci Angilbert i Teodulf, gramatyk Piotr z Pizy, historyk longobardzki Paweł Diakon czy biograf władcy – Einhard.
Sarkofag w katedrze w Akwizgranie wykonany w 1215 r. na polecenie cesarza Fryderyka II Hohenstaufa, w którym złożono szczątki Karola Wielkiego (fot. Krischnig, domena publiczna).
28 stycznia 814 roku Karol zwany z racji swego wzrostu Wielkim umiera. Od tego momentu zaczyna się jego legenda. Cesarz Fryderyk I Barbarossa (1152-1190) powoduje 29 grudnia 1165 roku rękami antypapieża Paschalisa III (1164-1168) ogłoszenie swego poprzednika świętym. Stało się to bez oficjalnego błogosławieństwa Kościoła, kuria rzymska nie wniosła jednak nigdy sprzeciwu. Kanonizacji cesarza Karola Wielkiego zawdzięczamy jedno z najwspanialszych dzieł średniowiecza - sarkofag Karola Wielkiego, zawierający część doczesnych szczątków króla Franków i Longobardów.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ociec Europy
Jedną z niewielu postaci wczesnego średniowiecza, którą uczeń polskiej szkoły poznaje w trakcie kursu historii powszechnej jest Karol Wielki. Władca Franków to więc bohater – przynajmniej ze słyszenia – znany każdemu wykształconemu człowiekowi. Gdyby jednak zapytać, czym zasłużył sobie na godność historycznej „kanonizacji” z rzadka jedynie doczekalibyśmy się jakiekolwiek odpowiedzi, a wśród tych, które by padły, zapewne sporo twierdziłoby, że Karol jest „Ojcem Europy”.
Karol Wielki (ur. 2 kwietnia 742/747, zm. 28 stycznia 814), król Franków i Longobardów, pierwszy cesarz odnowionego Imperium Rzymskiego. Uważany za jednego z największych władców średniowiecznej Europy.
To oczywiście zgrabny slogan i etykietka, promowana szczególnie na użytek „idei europejskiej”. Dość wspomnieć o przyznawanej przez władze Akwizgranu od 1950 roku nagrodzie imienia Karola Wielkiego, której laureatami byli liczni zaangażowanie w projekt europejski politycy (jako pierwszy np. otrzymał ją twórca idei Paneuropy hr. Richard Coudenhove-Kalergi). Czy jednak mamy do czynienia jedynie z anachronicznym przypisaniem dawnemu władcy pojęć, których nie posiadał i idei, których by nie zrozumiał? Postarajmy się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Charlemagne czy Karl der Grosse?
Jedna rzecz wydaje się pewna – pośmiertne życie Karola Wielkiego w myśli i wyobraźni politycznej potomności jest równie ciekawe jak jego rzeczywiste panowanie. Pierwszy średniowieczny cesarz jest obiektem tak rozlicznych interpretacji i reinterpretacji, że opisując ich dzieje szczegółowo nie tylko stworzylibyśmy porządną monografię, ale i uzyskalibyśmy szczególny rodzaj historii intelektualnej naszego kontynentu. W opiniach o Karolu jak w soczewce skupiają się linie prądów umysłowych, nurtujących życie umysłowe różnych epok.
Najlepszym tego przykładem – prócz wspominanych wcześniej odniesień europejskich – był wielki spór XIX- i XX-wiecznych historyków francuskich i niemieckich o narodowość Karolinga trwający do lat 60. ubiegłego stulecia. Nie wdając się w szczegóły tych, po części jałowych, polemik zauważmy, że idealnie wpisywały się one w tendencje narodowo (choć może należałoby powiedzieć nacjonalistycznie?) zorientowanych historiografii. Wedle tego modelu zarówno „jasnowłosi Gallowie”, jak i „bitni starożytni Germanie” byli bezpośrednimi przodkami, a wręcz niekiedy członkami narodów francuskiego i niemieckiego. W takiej perspektywie Karol Wielki był członkiem panteonu bohaterów na równi z Wercyngetoryksem i Arminiuszem (który w oczywisty sposób stawał się Hermanem). Dopiero w latach 60. XX wieku przyszło otrzeźwienie, a jego najbardziej charakterystycznym wyrazem jest późna, bo pochodząca dopiero z 1995 roku, lecz charakterystyczna wypowiedź Karla Ferdinanda Wernera:
Odpowiedź na postawione w tytule pytanie nie brzmi Karl albo Karl i Charlemagne. Za podwójnym mitem Karola stoi ten Karol, który żył w rzeczywistości i dla którego „Europa” była już rzeczywistością, stanowiąc jedno z jego państwem i posłannictwem na Bożym świecie. (K.F. Werner, Karl der Große oder Charlemagne? Von der Aktualität einer überholten Fragestellung, München 1995, s. 50).
Pater Europae?
Podstawową trudnością, na którą zwracali uwagę krytycy stawiania pytania „Charlemagne czy Karl der Grosse?” była oczywista anachroniczność terminów Niemiec i Francuz w czasach Karola. Sam król Franków nie mógłby zrozumieć tego pytania i co za tym idzie odpowiedzieć na nie – w jego bowiem czasach żaden z tych narodów po prostu nie istniał! Jeśli jednak chodzi o termin Europa – znajdujemy się w innym położeniu. Można się spierać o wyrażoną w przytoczonym cytacie tezę Karla Ferdinanda Wernera, że Europa stanowiła w czasach Karola rzeczywistość tożsamą z jego państwem, nikt jednak nie zaprzeczy, że sam termin był znany frankijskiemu władcy.
Już od początków panowania, w tekstach programowych pisanych dla niego znajdujemy zwroty typu regnum Europae („królestwo Europy”). Co więcej, sam tytuł Pater Europae pojawia się w tzw.Eposie paderborneńskim (Karolus Magnus et Leo papa) – pisanym po łacinie w klasycznych heksametrach opisie spotkania Karola z papieżem Leonem III w Paderborn w 799 roku. Także i w późniejszej tradycji i kształtującej się stopniowo legendzie, termin Europa występuje jako synonim obszaru władzy cesarza. Np. w powstałym w latach 80. IX wieku w Saksonii poemacie Annalium de gestis Caroli Magni imperatori libri quinque tzw. Poety Saskiego czytamy że „prawie wszystkie ludy Europy pamiętają to (tj. podbój i chrystianizację Saksonii) do dziś, jako uczestnicy tak wielkiego dzieła”. Zastanowić się jednak powinniśmy czym była ta „Europa” dla samego Karola Wielkiego, dla jego współczesnych oraz – co jest jednak domeną raczej światopoglądu niż badania historycznego – na ile dzisiejsze odwoływanie się do postaci Karola Wielkiego ma głębszy sens niż li tylko przypadkowa zbieżność terminów.
Narodziny średniowiecza
Pomnik Karola Wielkiego przed ratuszem w Akwizgranie (fot.Mussklprozz, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)
Dzisiejsza – przez niektórych odczuwana bardziej, przez innych mniej – potrzeba zakorzenienia w przeszłości nie jest jedynie naszą potrzebą, wynikłą z ciągłego przyspieszania „pociągu historii”. Choć we wczesnym średniowieczu życie ludzkie toczyło się w ramach odwiecznych tradycji i zwyczajów obecna też była świadomość, że niegdyś istniała wspaniała cywilizacja rzymska i przynajmniej w swej końcowej fazie była to cywilizacja do cna przeniknięta przez chrześcijaństwo. Samo zaś chrześcijaństwo przechowywało okruchy tradycji antycznej – obecne jeszcze w dość znacznych ilościach na obszarach galijskich w postaci ksiąg czy retorycznego wykształcenia.
Jednocześnie związek z tradycją rzymską stawał się we wszystkich dawnych zachodnich prowincjach coraz bardziej problematyczny. Pomijając obszary mniej czy bardziej zbarbaryzowane przez najazdy germańskich, piktyjskich i celtyckich plemion (choć ostatecznie osadnictwo germańskie na kontynencie objęło jedynie Nadrenię i część północnej Galii, prawie zaś całkowicie zbarbaryzowana została Wielka Brytania) odcięte od tradycji łacińskiej przez zmianę języka, na terenach jedynie poddanych zwierzchnictwu barbarzyńskich władców zachodziły procesy, które czyniły dawną kulturę rzymsko-chrześcijańską niezrozumiałą. Przede wszystkim bardzo silnie ewoluowała łacina ludowa, dając w rezultacie zaczątki języków romańskich. Przez to w pewnym momencie teksty pisane językiem klasycznym, czy nawet łaciną patrystyczną stawały się niezrozumiałe.
Na czasy Karola Wielkiego, czy nawet szerzej – na całą epokę karolińską – przypada koniec tego długiego procesu, skutkujący pierwszym pomnikiem języka starofrancuskiego, czyli tzw. Przysięgą strassburską. Choć miała ona być wypowiedziana dopiero 30 lat po śmierci pierwszego cesarza, to jeszcze za jego życia w 813 roku na synodzie w Tours biskupi postanowili: „aby owe kazania każdy starał się przekładać jasno na wiejski język romański lub niemiecki (rusticam Romanam linguam aut Thiotiscam), aby tym łatwiej wszyscy mogli zrozumieć, co zostało powiedziane”. Cytat ten wymaga pewnego komentarza. Mianowicie, choć w słowie thiotiscus ukrywa się rdzeń, który wyewoluował w dzisiejsze słowo deutsch (niemiecki) to odnosić się ono może wtedy do każdego germańskiego dialektu.
Cesarstwo łacińskie i chrześcijańskie
Dla ludzi czasów karolińskich, było jednak jasne, że wszelkie modlitwy i liturgię sprawować należy po łacinie. Często wychwalana troska Karola o odrodzenie klasycznej łaciny brała się właśnie z takiego podejścia do spraw wiary. Jeśli weźmiemy do rąk Epistula de litteris colendis (tytuł ten przełożyć można jako: List o kultywowaniu języka i literatury) dowiemy się, iż złe wypowiadanie modlitw, albo wręcz opaczne ich rozumienie jest nie tylko błędem językowym – ale także kłamstwem, a więc grzechem. Poziom znajomości języka konieczny, aby się tego ustrzec jest dość elementarny, toteż władca zachęca swoich oratores (tu w specyficznym znaczeniu tych, którzy się za niego modlą) aby zgłębiali także literaturę i teologię, aby tym łatwiej mogli zrozumieć Pismo Święte.
W parze z odnowieniem znajomości klasycznej łaciny i wprowadzeniu jej w całym królestwie idzie ujednolicenie i innych przejawów życia kulturalnego i religijnego. Anglosas Alkuin przygotowuje poprawioną wersję Wulgaty (która dopiero od tego momentu zaczyna wypierać inne tłumaczenia łacińskie), wprowadzona zostaje reforma monastyczna (od tego momentu obowiązująca powszechnie stanie się Reguła św. Benedykta), zwyczaje liturgiczne mają być wzorowane na Rzymie. Bardzo często podkreśla się, że w epoce karolińskiej mamy do czynienia z głębokim przekonaniem o jednej mierze słuszności w sprawach religijnych. Z dzisiejszej perspektywy to ujednolicenie wydawać się może czymś zubażającym kulturę – pamiętać jednak należy, że było ono jedynie postulowanym ideałem, nie zaś narzucaną siłą koniecznością. Inna rzecz, że prestiż Karola – władcy par excellence chrześcijańskiego – był niekwestionowany, a jego sugestie traktowano wyjątkowo poważnie.
Po tym skrótowym przeglądzie wpływu Karola na religię i kulturę, w których to dziedzinach najbardziej widoczne jest dążenie władcy Franków do kształtowania wspólnej dla wszystkich terytoriów jego państwa płaszczyzny porozumienia możemy wreszcie pokusić się o próbę zdefiniowania jego „Europy”. Byłaby to zatem wspólnota spojona jednym językiem liturgicznym i literackim (bo przecież nikomu na myśl by nie przyszło zastępować narzecza romańskie i germańskie łaciną w innych sferach życia), jednym Pismem Świętym, jedną regułą monastyczną i wspólnym wykształceniem. Europa Karola Wielkiego to obszar przepojony powstającą powoli od V/VI wieku łacińską kulturą chrześcijańską – świadomy już swojej odrębności wobec innych chrześcijan, choć pozostający z nimi jeszcze w mniejszej lub większej jedności.
Kaplica Pałacowa w Akwizgranie, najważniejszy zabytek epoki karolińskiej (fot. Tobias Helfrich, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).
Jaki ojciec? Jakiej Europy?
W dzisiejszych badaniach istnieje tendencja do rozkładania procesu wykształcania się opisanego wcześniej kanonu na całą epokę wczesnego średniowiecza. Czasy karolińskie miałby by być jedynie jego usankcjonowaniem – i do tego sprowadzać się miała rola Karola. Nie mniej, jeśli poszukujemy źródeł kultury i tożsamości tzw. cywilizacji zachodniej – to poza epokę karolińską cofnąć się nie podobna. Nie przypadkiem łaciński krój małych liter wywodzi się z pisma powstałego w tym czasie! To bowiem karolińscy skrybowie uratowali i przechowali dla nas dziedzictwo łacińskiego antyku oraz pisma Ojców Kościoła. Gdy zaś humaniści wczesnego renesansu poszukiwali rękopisów i odnaleźli karolińskie manuskrypty – zaczęli wzorować czcionki swoich wydań na tym właśnie liternictwie. Średniowieczna Christianitas jest dzieckiem epoki Karolingów – a wyjątkowo trudno zaprzeczyć, że była ona pierwszą odsłoną naszej własnej cywilizacji. Obcując z czasami Karola, jego syna i wnuków odnajdujemy, choć w formach zalążkowych, to co stanowi o naszej dzisiejszej tożsamości – kulturę opartą na dziedzictwie antyku i chrześcijaństwa. Najtrafniej ujął to, cytowany już tutaj Karl Ferdinand Werner:
Karol nadał na swoim dworze i w państwie taką pozycję wykształceniu - rozumianemu jako znajomość języka i form - że dzisiaj może ono o tym jedynie pomarzyć. Także i teraz Europa ma posłannictwo w świecie. Nie powinna zbytnio ustępować człowiekowi z VIII wieku, w zachowywaniu swojej wielokształtnej kultury, której sprawdzone i rozwijające się bogactwo nadaje jej treść i sens. (K.F. Werner,Karl der Große oder Charlemagne..., s. 50.)
Bibliografia:
Podstawowym opracowaniem w języku polskim dla czasów karolińskich jest: R. McKitterick,Królestwa Karolingów. Władza – konflikty – kultura 751-987, tłum. M. Wilk, B. Hlebowicz, Warszawa 2011. Z biografii Karola nie warto czytać ani E.W. Wiesa, Karol Wielki. Cesarz i święty, tłum. M. Skalska, Warszawa 1996 ani S. Fischer-Fabian, Karol Wielki, tłum. B. Ostrowska, Warszawa 2002. Ostatnio na temat ideologii panowania Karola ukazała się książka W. Fałkowski,Wielki król. Ideologiczne podstawy władzy Karola Wielkiego, Warszawa 2012. Orientację w historii kultury wczesnośredniowiecznej daje: P. Riché, Edukacja i kultura w Europie zachodniej (VI-VIII w.), tłum. M. Radożycka-Paoletti, Warszawa 1995. Literatura obcojęzyczna jest ogromna, należy jednak zwrócić uwagę na monumentalną zbiorówkę w 4 opasłych tomach: Karl der Grosse. Lebenswerk und Nachleben, hrsg. W. Braunfels et al., Düsseldorf 1965. Z prac szczególnie związanych z przewodnim tematem tego eseju tj. Karolem a tożsamością europejską polecić warto: R. McKitterick, Charlemagne. The Formation of European Identity, Cambridge 2008 oraz cytowaną w tekście pracę K.F. Werner, Karl der Große oder Charlemagne? Von der Aktualität einer überholten Fragestellung, München 1995.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz
Traktat w Verdun 843, czyli podział władztwa Karola Wielkiego
System państwowy skonstruowany przez Karola Wielkiego zaczął się rozpadać natychmiast po jego śmierci. Liczące ponad milion kilometrów kwadratowych państwo zaczęło się kruszyć już za panowania jego syna – Ludwika I Pobożnego (814–840). Był on zbyt leniwy i nie potrafił sprostać obowiązkom, które tak sumiennie wypełniał jego ojciec. Dość szybko doszło do podziału imperium, który już częściowo dokonał się w końcu rządów odnowiciela cesarstwa.
Lotar, najstarszy z synów Ludwika Pobożnego (wizerunek z tzw. Ewangelii Lotara z Tours, 849-851).
Synowie Ludwika władali: Bernard – królestwem Italii (813–817), Pepin I – Akwitanią (817–838), Ludwik – Bawarią (817–843), natomiast najstarszy – Lotar – miał koronę cesarską (813) i udział we współrządach.
Nieposłuszni synowie
Pierwszy przeciw ojcu wystąpił w 817 roku Bernard, król Italii. Ojciec darował mu życie, ale w wyniku wyłupienia oczu, nieszczęśnik zmarł. Italia została zaś przekazana we władanie Lotarowi (817–855). Następne lata upłynęły na konfliktach między Ludwikiem Pobożnym a jego kolejnymi synami. Miejscowa arystokracja popierała aspiracje młodych Karolingów. Skutkiem tych walk było powiększenie dzielnic Pepina I i Ludwika Niemieckiego. Z kolei w 833 roku Ludwik Pobożny przegrał militarnie walkę z koalicją swoich synów i na jakiś czas został pozbawiony korony. Po powrocie na tron Ludwik wydzielił dzielnicę pomiędzy Mozą a Sekwaną swojemu najmłodszemu synowi, Karolowi Łysemu.
W 838 roku zmarł Pepin I Akwitański. Lotar I i Karol Łysy dążyli do podziału tej dzielnicy. Przeciw tym dążeniom wystąpili możni akwitańscy i wprowadzili na tron syna poprzedniego władcy – Pepina II (838–848).
Po śmierci Ludwika Pobożnego (20 czerwca 840) Lotar, mając już tytuł cesarza, postanowił zagarnąć tereny wzdłuż Renu. Dlatego podjął walkę zarówno z Karolem Łysym, jak i Ludwikiem Niemieckim. Historyk Nithard (795–844), będący zarazem krewnym Karolingów, pisał:
Wszędzie rozesłał posłańców, głównie po całej Francji, obwieszczając, iż przybywa objąć w posiadanie cesarstwo, które niegdyś zostało mu dane i wszystkim obiecując utrzymać w mocy, a nawet powiększyć przyznane przez swego ojca dobra. Zalecił również, aby ci, których wierność budzi wątpliwości, złożyli przysięgę; wreszcie rozkazał, aby jak najszybciej udano się na drogę jego przejazdu, grożąc karą główną tym, którzy nie usłuchaliby.
Lotar był popierany jedynie przez Pepina II Akwitańskiego, który walczył przeciw Karolowi Łysemu. Ten ostatni, mający zaledwie 17 lat, mógł liczyć jedynie na miejscową arystokrację. Aby jednak odnieść sukces, musiał pokonać silniejsze wojska Lotara. W tym celu porozumiał się z Ludwikiem Niemieckim. 25 czerwca 841 roku pod Fontenoy-en-Puisaye w pobliżu Auxerre doszło do bitwy pomiędzy wojskami Lotara i Pepina z jednej strony, a Karola i Ludwika z drugiej. Nithard, jako uczestnik bitwy, stwierdza dosadnie: To była wielka bitwa (…) takiej rzezi nikt u Franków nie pamiętał. Walczący w wojskach Lotara Angilbert pisał:
Niech ani rosa, ani ulewa, ani deszcz nie padają nigdy na łąki, na których polegli najbardziej zaprawieni w boju wojownicy, opłakiwani przez swych ojców, matki, braci, siostry i przyjaciół... Patrzyłem na dolinę ze szczytu wzgórza, kiedy waleczny król Lotar odpierał swych wrogów i przeganiał ich aż na dalszy brzeg strumienia. Podobnie, po stronie Karola i Ludwika, pola są białe od lnianych szat poległych niczym jesienią i często są białe od ptaków. Ta bitwa nie jest godna uwiecznienia melodyjnym śpiewem. Niech wschód, południe, zachód i północ opłakują wszystkich, którzy tak zginęli.
Zanim podpisano traktat
Zanim doszło do traktatu w Verdun, zawarto tzw. przysięgę w Strasburgu 14 lutego 842 roku. Był to fakt niemający wielkiego znaczenia politycznego. Nieocenione okazało się jednak jego znaczenie dla historii języka. Dla zapewnienia wzajemnej lojalności Ludwik Niemiecki i Karol Łysy złożyli wobec wojska przysięgę wierności i kazali również złożyć przysięgę swoim wojskom. Wojsko Karola wywodziło się głównie z romańskich obszarów Neustrii, natomiast wojsko Ludwika składało się z Bawarów i nadreńskich Franków. Sprzymierzeni rycerze nie rozumieli się nawzajem. Przeto Karol złożył przysięgę w języku starogórnoniemieckim, a Ludwik w języku starofrancuskim. Następnie uczyniły to wojska obu władców. Fakt ten przyczynił do powstania wśród historyków złudnego wrażenia o narodowo-językowym podłożu rozpadu imperium karolińskiego. Nithard pisał:
Dla miłości Boga i dla ludu chrześcijańskiego oraz dla zbawienia nas wszystkich, od dnia dzisiejszego poczynając i póki Bóg będzie mnie obdarzać wiedzą i władzą, będę wspomagał tegoż mojego brata pomocą we wszystkim, tak jak należy wspomagać brata, sprawiedliwie, pod warunkiem, że on będzie to samo czynił dla mnie, i nigdy nie będę się wdawał z Lotarem w żaden spór, który z mej woli mógłby przynieść szkodę memu bratu.
Zapewne po raz pierwszy napotykamy świadectwo języka romańskiego. Ludwik miał powiedzieć:
Pro Deo amur et pro christian poblo et nostro commun salvament, d'ist di in avant, in quant Deus savir et pobir me dunat, si salvari eo cist meon fadre Karlo et in aiudha et in cadhuna cosa, si cum om per dreit son frada slavar dift.
Wydarzenia przysięgi strasburskiej uświadomiły Lotarowi, że poza braćmi ma przeciwko sobie także arystokrację imperium karolińskiego.
Następnie obaj młodsi bracia ruszyli na stolicę – Akwizgran. Po jej zajęciu wyznaczono 12 komisarzy, którzy mieli dokonać podziału imperium karolińskiego. Lotar nie miał wyjścia. Został nawet zmuszony do porzucenia swojego sprzymierzeńca Pepina II. Podział został więc dokonany na trzy równe części z wyłączeniem Akwitanii rządzonej przez Pepina II. Bawarię i Italię uznano też za rodzime włości Ludwika i Lotara. Negocjacje toczyły się ponad rok. Spotkania trzech braci odbyły 15 czerwca 842 i 19 października 842. Panowała między nimi duża nieufność i trudno było się porozumieć co do tego, kto ma otrzymać jaką część. Lotarowi ofiarowano ziemie między Renem a Mozą, Saoną i Rodanem. Ten jednak żądał dla siebie więcej, m.in. regionu Lasu Węglarskiego na zachód od Mozy. Karol Łysy ożenił się w tym czasie z Ermentrudą, córką hrabiego Odona z Orleanu. Nithard tak ocenił postępowanie najmłodszego Karolinga: Karol doprowadził do tego małżeństwa przede wszystkim dlatego, iż liczył, że w ten sposób pozyska sobie przeważającą część ludu.
Podział królestwa Karolingów wg. traktatu w Verdun (aut. Krzysztof Kuba Wawrzosek, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).
Dugny, sierpień 843 roku
Ostatecznie trzej wnukowie Karola Wielkiego spotkali się w Dugny, w pobliżu Verdun w sierpniu 843 roku. To właśnie tam podpisany został słynny traktat w Verdun. Nie dysponujemy tekstem zawartego porozumienia. Na pewno nie dotyczył on Akwitanii, Italii i Bawarii, które były już rządzone przez Pepina, Lotara i Ludwika. Lotar, zachowując tytuł cesarza, dostał ziemie rozciągające się od Morza Północnego (Fryzja) poprzez Burgundię aż po granice Księstwa Benewentu. Przypadły mu też stolice: Akwizgran, Rzym oraz Pawia (wcześniej stołeczne miasto królestwa Longobardów). Ludwik otrzymał tereny na wschód od Renu i na północ od Alp ciągnące się do Łaby na wschodzie. Znalazły się tam takie miasta jak: Moguncja, Wormacja i Frankfurt. Karolowi Łysemu przydzielono tereny na zachód od linii Mozy, Skaldy, Saony i Rodanu. Podział cesarstw karolińskiego wyraża z bólem Adrewald z Fleury: królestwo Franków, które z różnych ludów stało się jednym silnym ciałem, zostało na trzy części podzielone. Z kolei poeta Florus z Lyonu (ok. 810–ok. 860) widział w tym wydarzeniu osłabienie państwa i Kościoła:
Góry
i wzgórza, lasy i rzeki, źródła,
I tryskające rzeki ,
głębokie doliny,
Płaczcie nad rasą Franków, która mocą
daru Chrystusa
Wyniesioną do rangi Cesarstwa tego dnia została
rozbita w pył.
Imię i chwała Cesarstwa też zostały
zaprzepaszczone.
Zjednoczone do lej pory królestwa zostały
rozdarte na trzy części.
Miast króla, królik; miast
królestwa, strzępy królestwa.
Pieczęć Ludwika Niemieckiego (domena publiczna).
Podział był przypadkowo wytyczony zgodnie z kryterium językowym. Karol Łysy otrzymał część zachodnią część państwa Franków, gdzie przeważały dialekty romańskie. Ludwik państwo wschodniofrankijskie, gdzie dominowały germańskie. Tereny Lotara stanowiły natomiast mozaikę ludów i języków. Podział oznaczał też pewne niedogodności w sferze geografii kościelnej. Dla przykładu – biskup Strasburga (państwo Lotara), był sufraganem arcybiskupa Moguncji, leżącej w królestwie Ludwika. Arcybiskupstwo Kolonii posiadało biskupstwa zależne w dwóch państwach. Trzeba jednak pamiętać, że podział był pod pewnymi względami zbawienny. Tak dużym obszarem nie mógł realnie rządzić jeden władca. Przykładowo, Alpy skutecznie oddzielały Italię od innych części cesarstwa. Imperium karolińskie można porównać do cesarstwa rzymskiego z okresu III i IV wieku – trzeba było kilku władców, aby móc skutecznie nim zarządzać.
A co na to historiografia?
Od dwóch stuleci historycy dociekają, jakie racje przyświecały podziałowi dokonanemu w Verdun. Dyskusję rozpoczęły prace Jacquesa Augustyna Thierry’ego (1795–1856) we Francji i Adama Henrika Ludena (1757–1835) w Niemczech. W dyskusję zaangażowali się zresztą nie tylko mediewiści z Francji, Niemiec, Belgii i Holandii. Jules Michelet (1798–1874) i Jacques Augustin Thierry uważali, iż autorzy traktatu chcieli uszanować uczucia narodowe oraz różnorodność językową cesarstwa. Według nich w Verdun miały się narodzić Francja i Niemcy. Państwo Lotara miało zaś rozpaść się na kilka państw, z których wyłonią się: Holandia, Belgia, Szwajcaria i Włochy. Pogląd ten dominował dosyć długo. Joseph Calmette (1873–1952) uważał, że autorzy traktatu: pogwałcili naturę, stwarzając próżnię między Francją i Niemcami. Kroili żywe ciało Francji i Germanii; tak zadane rany nigdy się nie zabliźniły, a nawet niekiedy otwierały się na nowo. Ferdinand Lot (1866–1952) stwierdził:
żadne pojęcie rasy czy języka nigdy nie przyświecało podziałom, za Karolingów nie w większym stopniu niż za Merowingów (...) przyszła Francja i przyszłe Niemcy przecięły łączącą je więź i mogły uświadomić swą dotychczas nieokreśloną osobowość i zacząć żyć niezależnym życiem (...) bez amputacji wschodniego boku nie byłoby Francji: mogła żyć jedynie po amputacji jednego ramienia.
Lot nie miał wątpliwości, że Karol Łysy był pierwszym prawdziwym królem Francji: Austrazyjczyk z rodu i Aleman od strony ojca, pół-Bawar i pół-Szwab od strony matki, Karol Łysy jest dla nas czystym Niemcem, powiedzmy raczej Germaninem, skoro pojęcie Niemców jeszcze nie istniało.Belgijski historyk Henri Pirenne (1862-1935) w napisanej w 1917 roku (lecz opublikowanej później) „Histoire de I’Europe” uważał, że: punkt widzenia, jakiemu podporządkowali się negocjatorzy, narzucił im ówczesny układ ekonomiczny. Z kolei Roger Dion (1896–1981) zauważył w 1948 roku, że każda część przecina na poziome pasma różne strefy roślinności w Europie Zachodniej: rejony pastwisk na gruntach naniesionych przez morze na północy, równiny nadające się pod uprawę zbóż, strefy lasów i winnej latorośli, regiony kopalni soli i gajów oliwnych. Każdy z udziałowców traktatu miał więc uzyskać ze swego regionu mniej więcej równe dochody. Ten ostatni pogląd trudno uznać za prawdziwy. Twórcy podziału, nie brali bowiem raczej pod uwagę poglądu, że każdy kraj musi być samowystarczalny. François-Louis Ganshof (1966–1952), cytując Nitharda, zaprzecza takiemu rozumowaniu: W mniejszym stopniu brano pod uwagę żyzność i równość części niż związki krwi i układy w każdej z nich (…) [Lotar] użalał się nad losem zwolenników, którzy poszli za nim mniemając, iż w przyznanej mu części nie ma czym ich wynagrodzić za to, co utracili. W XIX wieku ważny pogląd wyraził z kolei Fustel de Coulanges (1830–1889): podział w Verdun został dokonany nie dla ludów, ale dla wasali.
Średniowieczne państwa narodowe?
Karol Łysy na obrazie Charlesa de Steubena z 1837 r. (domena publiczna).
Wbrew temu, co pisali historycy – nie powstały jeszcze wtedy ani Niemcy, ani Francja. Państwo Zachodniofrankijskie utworzyli Goci z Marchii Hiszpańskiej, Gaskończycy, Akwitańczycy, Celtowie, mieszkańcy Neustrii i Flandrii. Na dobrą sprawę nie łączyło ich nic. Karol Łysy miał początkowo ambicje jedynie do utrzymania tego, co otrzymał w wyniku podziału. Tylko dzięki jego zabiegom nie doszło do oderwania się Akwitanii, która – jak pamiętamy – stanowiła odrębne królestwo. Państwo Ludwika, zwanego w historiografii Niemieckim, jest również dalekie od jedności. Składały się na nie księstwa plemienno-terytorialne takie jak: Bawaria, Alemania, Szwabia, Saksonia czy Fryzja.
Od dwóch stuleci niemieccy historycy toczą spór o czas powstania państwa narodowego. Dominującym poglądem jest, że nie była nim jeszcze wschodniofrankijska monarchia Karolingów. Rok 843 stanowił dopiero jeden z etapów załamywania się państwa karolińskiego. Za moment przełomowy w tworzeniu państwa niemieckiego uznano dopiero rok 911 lub 919, czyli zerwanie z tradycją Karolingów. W X wieku do tytulatury rex Francorum dopisano et Saxorum. Państwo wschodniofrankijskie zaczęto nazywać Regnum Theotonicum.
Wydaje się, że wbrew temu, co sądzili niektórzy historycy, traktat z Verden uwzględniał przede wszystkim interesy lenników. Dlatego właśnie państwo najmłodszego z Karolingów miało w swoim posiadaniu część Burgundii, a Ludwika – część lewobrzeżnych terenów Nadrenii z ważnymi biskupstwami w Moguncji, Wormacji i Spiry. Przyglądając się mapie, widać, że trzej bracia chcieli mieć klucze do swoich włości, opactwa i biskupstwa. Leżały one w centrum dawnego państwa Franków – w jego kolebce. Były też w posiadaniu wielkich rodów frankijskich. Trzej bracia byli nadal królami Franków, a osobno królami Akwitanii (Karol Łysy zajął ją po usunięciu Pepina II w 848 roku), Bawarii i Italii.
Bez wątpienia granice wyznaczone w Verdun wyznaczyły mapę polityczną średniowiecznej Europy. Przez całe stulecia Skalda oddzielała królestwo Francji od ziem Cesarstwa, Saona zaś dzieliła Burgundię na dwie części: księstwo w Rzeszy i hrabstwo we Francji. Również taką granicą oddzielającą Francję i Cesarstwo był na południu Rodan. Granice między państwami Lotara i Ludwika były natomiast mniej stabilne. Państwo cesarza Lotara było kompleksem zupełnie niepowiązanych obszarów, o niezwykle trudnej komunikacji. Lotar miał zwolenników w dzielnicach Karola i Ludwika. Łatwo porzucał oddanych sojuszników, nie nadawał się na przyszłego władcę, który zjednoczy całe państwa Franków. Ludwik mógł za to stale liczyć na Bawarów; miał też lojalnych wasali we Frankonii i Alemanii (Szwabii) oraz znaczące poparcie biskupów. Najgorsza była sytuacja Karola Łysego. Nie znał on terenów, które mu powierzono. Dotychczas prawie zupełnie nie stykał się z krajami i ludźmi przekazanymi mu we władztwo w porozumieniu z Verdun. Jego sytuacja poprawiła się dopiero po zawarciu układu w Coulaines w listopadzie 843 roku. Zawarł tam porozumienie z Kościołem, na mocy którego duchowieństwo zachowywało stan posiadania dóbr materialnych, nadanych wcześniej przez władców frankijskich, w zamian za lojalność i posłuszeństwo władcy. Gwarantował też, że nie podejmie żadnych kroków, aby uszczuplić majątek duchowieństwa. Historyk Peter Classen uważał ten układ za:
akt założenia państwa zachodniofrankijskiego, jako że jego zasady miały obowiązywać tylko w tym państwie, przestawiając je na tory rozwoju odmienne od reszty imperium karolińskiego. W Verdun państwo to przez zawarcie zewnętrznych układów uzyskało granice zewnętrzne. W Coulaines ukształtowało się wewnętrznie, początkowo jako związek fideles przeciwstawionych królowi, następnie jako układ króla z tym związkiem; na tym układzie, a nie tylko na poleceniach króla, miał na przyszłość opierać się pokój wewnętrzny tej dzielnicy.
Sytuacja w Państwie Karola była trudna, a do najważniejszych problemów należały najazdy wikingów i separatyzm Bretończyków. W 857 roku możni z Galii wezwali na tron Ludwika Niemieckiego. Jednak Karol Łysy uporał się zarówno z buntem, jak i z pozostałymi przeciwnoścami. Jego państwo nadal nie tworzyło jednak zwartej całości. Składało się z dwóch odrębnych większych organizmów: zachodniej części dzisiejszej Francji, oderwanej od reszty, podzielonej między dwa inne królestwa, oraz Akwitanii, dążącej do oderwania się od jego władztwa. W jego skład wchodziły też: część Burgundii, wizygocka Septymania (Gocja), Katalonia i celtycka, separatystyczna Bretania. Można było mówić nie tyle o państwie, ile o zespole terenów o różnych tradycjach historycznych.
Nietrwała jedność
Bracia tylko kilka lat działali w sojuszu, utrzymując kruchą jedność. Na przyszłość otwierały się dwie możliwości. Pierwszą była ponowna integracja całego terytorium przez Lotara jako cesarza i władcy ziem centralnych. Drugą opcją był rozbiór władztwa centralnego przez królestwa wschodnie i zachodnie. W celu utrzymania jedności zrodziła się koncepcja fraternitatis. Miała ona polegać na współdziałaniu braci. Wspólna polityka miała być prowadzona dzięki konferencjom, mającym na celu trwalsze związanie ze sobą trzech dworów. Pierwsze takie spotkanie odbyło się w 844 roku w Thoinville, a kolejne w 847 i 851 roku w Meersen.
Wszystko zmieniło się jednak wraz ze śmiercią Lotara I 29 września 855 roku. Równolegle z tym wydarzeniem rozpadło się jego „nienaturalne” państwo. Przed śmiercią cesarz powrócił do starofrankijskiego systemu podziału państwa. Na jego podstawie powstały trzy nowe królestwa. Italią wraz z tytułem cesarza rządzi Ludwik II (855–875), Prowansją i Dolną Burgundią Karol (855–863) a teren zwany Francia Media (Górna Burgundia i Austrazja, od Jeziora Genewskiego po Fryzję) dziedziczył Lotar II (855–869). Właśnie to ostatnie królestwo od imienia jego pierwszego władcy miało nazywać się Lotaryngią (łac. Lotharii regnum). Lotaryngia stała się ofiarą rosnących apetytów zachodniej lub wschodniej linii Karolingów (863, 869, 875). Cesarz Ludwik II, jako pierwszy karoliński cesarz, nie posiadał władzy nad Akwizgranem. Odcięty przez Alpy od reszty braci, skupiał się głównie na sprawach włoskich.
Trzej synowie Lotara I zmarli bezpotomnie. Śmierć Lotara II w 869 roku została natychmiast wykorzystana przez Karola Łysego, który opanował Lotaryngię i odbył w Metzu kolejną koronację.
Verdun do poprawki
8 sierpnia 870 zawarty został układ w Meersen. Stanowił on ważną korektę traktatu w Verdun, dzieląc Lotaryngię między Ludwika i Karola Łysego. Układ ten przyciągnął szczególną uwagę historyków ze względu na wyznaczoną w nim interesującą granicę podziału. Pozostawiała ona po stronie zachodniej Leodium, Verdun, Toul i Besancon, a po wschodniej – Kolonię, Akwizgran, Trewir, Strasburg i Bazyleę. Linia ta odpowiada, z niewielkimi odchyleniami, późniejszej niemiecko–francuskiej granicy językowej. Traktat nie wziął zupełnie pod uwagę praw dziedzicznych Ludwika II, oddając mu jedynie Prowansję. Od czasu zawarcia tego traktatu Karol Łysy skoncentrował się na zdobyciu Italii i upragnionej korony cesarskiej. Udało mu się to po bezpotomnej śmierci cesarza Ludwika II, 12 sierpnia 875 roku. Rzymska koronacja Karola Łysego odbyła się już 25 grudnia 875 roku, w 75. rocznicę koronacji Karola Wielkiego. Wydawało się, że jedność została odzyskana, lecz dwa lata później najmłodszy syn Ludwika I Pobożnego zmarł (6 października 877). Niestety, korona cesarska skompromitowała go w oczach poddanych. Dwie wyprawy do Italii nastapiły bowiem w czasie, gdy jego kraj pustoszyli Normanowie. Żaden z jego następców Karolingów zachodniofrankijskich nie zdołał już sięgnąć po koronę cesarską.
Państwa Karolińskie po traktacie w Meersen (aut. Trasamundo, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).
Ludwik Niemiecki (843–876) nie zdołał nigdy posiąść korony cesarskiej. Po jego śmierci (28 sierpnia 876 roku) jego władztwo również uległo podziałowi pomiędzy synów. Pierwszy podział został dokonany zresztą już w roku 865. Państwem Wschodnich Franków mieli więc rządzić: Karloman w Bawarii (876–880) , Karol III Gruby (876–887) w Szwabii, a Ludwik III (rządzący wcześniej krótko w Akwitanii w latach 852–855) został panem Saksonii, Frankonii, i Turyngii (876–882). Ten ostatni próbował po śmierci Ludwika II Jąkały (877–879) opanować bezskutecznie tron państwa zachodniofrankijskiego.
Kolejny ważny traktat zawarty w Ribemont w lutym 880 roku przekazał całą Lotaryngię pod władzę wschodniej linii Karolingów. Spotkali się tam czterej Karolingowie: władcy Franków Wschodnich: Karol III Gruby i Ludwik III Młodszy oraz dwóch władców Franków Zachodnich: Karloman II, książę Akwitanii i król Górnej Burgundii (879–884) oraz Ludwik III (879–882). Lotaryngia od tego czasu zachowała status odrębnego królestwa i władców zmieniała jako całość. Do przyjęcia kryteriów językowych przy rozgraniczeniu było więc jeszcze bardzo daleko, a świadomość etniczna ciągle pozostawała frankijska, ze szczególnym przywiązaniem do Karolingów w Lotaryngii.
Królowie wschodniofrankijscy okazali się bardziej energiczni w dążeniach do przywrócenia jedności. Po śmierci Karola Łysego Karloman z Bawarii opanował Italię (877–879). Jego brat Karol III Gruby, mając koronę włoską (879–887), koronował się w Rzymie na cesarza 12 lutego 881 roku. Po śmierci króla Zachodnich Franków – Karlomana II – został zaproszony w 884 roku przez możnych do objęcia tronu. Wydawało się, że jedność została odzyskana. Królestwo Franków Zachodnich i Wschodnich oraz korona cesarska znalazła się ponownie w jednym ręku. W rzeczywistości jednak władza Karola III Grubego była iluzoryczna. W poszczególnych ziemiach rządzili już jako udzielni panowie lenni książęta terytorialni. Zajęty sprawami Galii (w Italii pojawił się jedynie na koronację) nie potrafił przeciwstawić się opozycji. Wschodni Frankowie wysunęli jako kandydata do tronu Arnulfa z Karyntii, syna Karlomana władającego niegdyś Bawarią. W listopadzie 887 roku cesarz Karol III został pozbawiony władzy, a królem Wschodnich Franków został Arnulf (887–899). Był on ostatnim Karolingiem, który zdołał się koronować na cesarza (896).
Władzę w królestwie Zachodnich Franków objął z kolei niepochodzący z dynastii Karolingów Odon hrabia Paryża (888–898). W Italii rozpoczęły się natomiast dziesięciolecia wojen domowych o koronę, toczone przez lokalnych feudałów. Był to faktyczny koniec wielkich Karolingów. Rządzili oni jeszcze na wschodzie do roku 911, a na zachodzie aż do 987. Byli jednak władcami bez faktycznych możliwości działania, opierającymi swoją władzę na legendzie i prestiżu dynastii. Co ciekawe, jedynym krajem, który nie uznał detronizacji Karola III Grubego w 887 roku, była właśnie Lotaryngia. W Verdun w 925 roku ponownie zawarto układ przekazujący ostatecznie Lotaryngię Królestwu Niemieckiemu. Kraj ten był jednak obiektem sporu między Francją a Niemcami aż do czasu II wojny światowej.
Bibliografia:
Collins Roger, Europa wczesnośredniowieczna 300–1000, przeł. Tadeusz Szafrański, PIW, Warszawa 1996.
Dawson Christopher, Tworzenie się Europy, przeł. Jolanta W. Zielińska, przekład przejrzał Marian Plezia, wyd. 2, PAX, Warszawa 2000.
Dworzaczek Włodzimierz, Genealogia, cz. 2: Tablice, PWN, Warszawa 1959, tabl. 42.
Faber Gustav, Merowingowie i Karolingowie, przeł. Zbigniew Jaworski, PIW, Warszawa 1994.
Fałkowski Wojciech, Cesarstwo Karolińskie [w:] Narodziny średniowiecznej Europy, red. Henryk Samsonowicz, Bellona, Warszawa 1999, s. 231-277.
Falkowski Wojciech, Potestas regia. Władza i polityka w królestwie zachodniofrankijskim na przełomie IX i X wieku, Neriton, Warszawa 1999.
McKitterick Rosamond, Królestwa Karolingów. Władza – konflikty – kultura. 751–987, przeł. Bartosz Hlebowicz i Mateusz Wilk, PWN, Warszawa 2011.
Rajman Jerzy, Encyklopedia średniowiecza, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2006.
Riché Pierre, Karolingowie. Ród który stworzył Europę, przeł. Agnieszka Kuryś, Oficyna Wydawnicza Volumen – Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1997.
Serejski Marian Henryk, Idea jedności karolińskiej. Studium nad genezą wspólnoty europejskiej w średniowieczu, Towarzystwo Naukowe Warszawskie, Warszawa 1937.
Zientara Benedykt, Świt narodów europejskich. Powstanie świadomości narodowej na obszarze Europy pokarolińskiej, wyd. 2, PIW, Warszawa 1996.
Kim był hrabia Roland i czemu zginął w wąwozie Roncevaux?
Śmierć Rolanda - ilustracja z Grandes Chroniques de France, 1455-1460 (domena publiczna).
1235 lat temu, 15 sierpnia 778 roku, w wąwozie Roncevaux w hiszpańskich Pirenejach w pobliżu granicy z Francją, miała miejsce bitwa między tylną strażą wojsk Karola Wielkiego a baskijskimi góralami, przeciwnymi władzy frankijskiego króla. Siły dowodzone przez hrabiego Rolanda zostały, ku zaskoczeniu wszystkich, wycięte w pień. Zginąwszy z rąk chrześcijańskich pasterzy hrabia zapisał się jednak złotymi zgłoskami w dziejach Francji i średniowiecznej Europy. W XI/XII w. jego bohaterską śmierć sławić zaczęła najsłynniejsza chanson de geste – Pieśń o Rolandzie.
Obciążeni uzbrojeniem, prowadzący ciężkie tabory Frankowie, jak piszą historycy, musieli ulec przed lekko uzbrojonym i znającymi trudny teren Baskami, w efekcie czego owego feralnego, letniego dnia życie straciło wielu przybyszów z północy, w tym (jak podają źródła) seneszal Eggihard, palatyn Anzelm i wspomniany hrabia Roland (także pisany jako Hroudland), margrabia frankijskiej części Bretanii. Jak podają Annales Regni Francorum śmierć wszystkich rycerzy z tylnej straży, wraz ze wspomnianymi wybitnymi dowódcami położyła się jak ciemna chmura na sercu króla. Klęska jakiej doznały wojska Karola Wielkiego w Roncevaux przyniosły daleko idące reperkusje. Przede wszystkim, pierwszy raz wojska frankijskie okazały się słabsze, co pogrzebało mit o ich niezwyciężonym charakterze. Chcąc zabezpieczyć granice z Hiszpanią Karol musiał też zmienić swoją politykę względem Akwitanii, w której groziły mu reakcje antyfrankijskie. Utworzono z niej w efekcie oddzielne królestwo, rządzone przez syna Karola, Ludwika. Nawet dekady po bitwie próbowano zmazać odium hańby – przeciwnikami stali się zatem liczni muzułmanie, a tragiczne ofiary stały się legendarnymi herosami oraz obrońcami wiary. Hrabia Roland w upiększonej legendzie stał się wzorem do naśladowania, idolem średniowiecznych młodzieńców i dziewcząt.
Pieśń o Rolandzie czyli jak stworzyć legendę
Bitwa w wąwozie Roncevaux, mające miejsce w 778 r., stała się motywem przewodnim powstałego na początku XII wieku poematu rycerskiego Pieśń o Rolandzie, który łącząc bohaterską narrację z prawdą historyczną opowiada o wyprawie Karola Wielkiego do Hiszpanii. Na plan pierwszy wysuwają się kwestie przyjaźni rycerskiej miedzy hrabią Rolandem a Oliwierem, zdrada niejakiego Ganelona, a w finale opowieści triumf chrześcijaństwa nad islamem. 20 000 dzielnych rycerzy Karola miało bowiem ulec setkom tysięcy Saracenów, ale ich bohaterstwo z kolei było tak wielkie, że dopiero zdrada niejakiego Ganelona miała wspomóc muzułmanów. Nawet po śmierci Rolanda i jego ludzi Karol miał z kolei zawrócić i wybić wojska Marsyla. Pieśń tym samym służyła pokrzepieniu serc chrześcijańskich rycerzy, wzywanych do walk w wyprawach krzyżowych. Utwór powstały w epoce rodzącego się ruchu krucjatowego w istocie rzeczy był swoistym apelem, apologią krzyżowca, obrońcy christianitas, jego autor zaś do czasów Karola Wielkiego przenosił wzorce społeczne epoki feudalnej oraz realia kulturowe XI/XII wieku.
Jak przypuszcza się, był nim niejaki Turold, najprawdopodobniej biskup Bayeux, choć badacze nie są w tej sprawie zgodni. Sam poemat powstać mógł już w X/XI w., kiedy zaczął być wykonywany przez wędrownych kuglarzy. Badania źródłowe wykazały, że już ok. 1000 r. bardzo popularne na terenie dzisiejszej Francji był sprzężone imiona Roland Oliwier, a wedle Wilhelma z Malmesbury już w roku 1066 przed bitwą pod Hastings pewien wędrowny kuglarz, aby zachęcić do walki, śpiewał o Rolandzie i bitwie w Roncevaux. Warto zaznaczyć, że w świetle ówczesnych badań poemat nosi znamiona wydarzeń mających miejsce między rokiem 1078 a 1118. Próbowano także szukać podobieństw z innym chanson de gest tego okresu, czyli Pieśnią o Cydzie i obecnie zgodnie uznaje się, iż sama legenda Rolanda zaczęła powstawać już w IX-XI wieku, zarówno w formie ustnej, jak i być może pisanej, spisana została jednak dopiero po 1118 r. jako genialne dzieło człowieka nasiąkniętego poprzednimi działami oraz sukcesami epoki krucjat. Było ono bardzo popularne aż do XV/XVI wieku - cała późniejsza literatura heroiczna garściami czerpała inspiracje z tej pieśni sławiącej dzielnego Rolanda i jego miłość do pięknej Francji, dla której zdolny był nawet umrzeć. Pytanie tylko: kim był sam Roland?
Prawdziwa twarz bohatera
Roland dmący w róg - rys. Alphonse-Marie-Adolphe de Neuville, 1883 r. (domena publiczna)
Jak podają źródła, w wąwozie Roncevaux zginęli m. in. Anzelm, Eggihard i Roland. O wszystkich nich wspomina czołowy historyk epoki karolińskiej Einhard. Pisał on, iż w tej bitwie wśród wielu innych padł Eggihard, stolnik królewski, Anzelm, komes pałacowy i Roland, namiestnik bretońskiego pogranicza. Ta rzecz nie została na razie pomoszczone (…) albowiem napastnicy po bitwie przepadli bez wieści. Istnienie Eggiharda potwierdza ponadto nagrobek z inskrypcją wskazującą datę śmierci na 15 sierpnia 778 roku. W przypadku Rolanda jego istnienie oprócz źródeł pisanych potwierdzają znalezione monety z jego imieniem na jednej stronie oraz Karola Wielkiego na drugiej. Kim był dokładnie? Jak podają źródła został mianowany margrabią marchii bretońskiej, gdzie odznaczył się w walkach z zachodnią Bretanią. Roland towarzyszył Karolowi Wielkiemu ponadto w jego wyprawach przeciwko Sasom, Longobardom i Awarom. Jako jeden z waleczniejszych palatynów przyszłego cesarza bardzo często przebywał na dworze i, jak przypuszcza się, znajdował się w bliskich relacjach z Karolem Wielkim. Gdy w XI/XII wieku powstał mit rycerza idealnego, jakim był Roland, starano się nawet przekonać, że był on w istocie naturalnym synem Karola.
Dlaczego to Roland stał się herosem powstałej wieki później Pieśni o Rolandzie? Trudno powiedzieć. Wiele wskazuje, iż prawdziwe znaczenie Rolanda zatarło się gdzieś po drodze, gdy jego oblicze budowano wokół mitu, mającego na celu pokrzepienie serc chrześcijańskich rycerzy. Po dziś dzień przy Puerto Ibaneta stoi kolumna upamiętniająca wydarzenia z roku 778 roku, a krypta w kościele pielgrzymkowym Sancti Spiritus na trasie do Santiago de Compostela wysklepia się nad miejscem gdzie Karol kazał ponoć zbudować grób dla zmarłych Franków z Rolandem na czele. Mieszkający w okolicy Baskowie przez lata wiedzieli mniej więcej co się stało i kim był Karol Wielki, jednak sama pamięć o Rolandzie zatarła się. Podobnie było z licznymi pomnikami hrabiego w Bremie, Brandenburgii, Halle, Magdeburgu, Zerbst i Stendal. Mężczyzna w zbroi z mieczem w dłoni przez lata kojarzony był jako symbol wolności mieszczan, z czasem zaś zaczęto te pomniki wiązać z postacią Rolanda, jednak samo jego znaczenie gdzieś się zatraciło. Roland stał się legendą. Podobnie jak i sama bitwa.
Tło wydarzeń mitycznych i historycznych
Wydarzenia z sierpnia 778 roku swój początek mają w delegacji Sulejmana al-Arabiego, namiestnika Barcelony i Gerony, która przybyła do przebywającego w Paderborn w środkowych Niemczech Karola Wielkiego. Posłowie waliego oferowali przyszłemu cesarzowi zwierzchnictwo nad Barceloną i Geroną oraz ziemiami przyszłej Marchii Hiszpańskiej w zamian za wsparcie militarne przeciwko emirowi Kordoby Abd ar-Rahman I z dynastii Umajjadów. Propozycja ta była dla Karola świetną okazją by rozszerzyć granice jego własnego Królestwa, jednocześnie zaś miała znaczenie prestiżowe, gdyż pojawiła się przy tym okazja by pójść w ślady Karola Młota, który pokonał Saracenów prawie pół wieku wcześniej. Nie można jednakże implikować Karolowi motywacji dewocyjno-krucjatowej. Ten wybitny władca na pewno zdawał sobie sprawę z położenia chrześcijan w ziemiach emira Kordoby. Rządzona przez Rahmana Andaluzja w owym okresie była krajem mądrze zarządzanym, w którym nie było mowy o prześladowaniu religijnym – obok meczetów spokojnie stały kościoły i synagogi. Nie zmienia to jednak faktu, iż podejmowanie walk z niewiernymi było już wtedy popularne.
Abd ar-Rahman I na pomniku w hiszpańskim Almuñécar (fot. NoelWalley, opublikowano na licencjiCreative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).
Możliwość ekspansji w Hiszpanii był dla Karola atrakcyjna również ze względu na fakt, iż kolejna wyprawa pozwoliłaby wojowniczemu Karolingowi dalej utrzymywać w ryzach jego wielmożów - armia pozostawała dzięki wyprawom zdolna do walki, a same zdobycze dawały ziemie i łupy potrzebne by zachować sympatię możnych. Karol bez powodu jednak nie mógł przyjąć propozycji Sulejmana. Szybko jednak znaleziono odpowiednie casus belli - Saraceni mieli ponoć przygotowywać atak na państwo Franków. Karol wobec tego zarządził mobilizację i w kwietniu 778 roku wszystko było już gotowe.
Stanąwszy na czele wojsk złożonych z Franków, Alemanów i Burgundów Karol wkroczył do kraju Basków. Wojska złożone z Prowansalczyków, Akwitańczyków, Longobardów oraz Bawarów szły zaś w kierunku Barcelony. Jakież musiało być ogromne zdziwienie Karola, gdy okazało się, że chrześcijańscy mieszkańcy Pampeluny i okolic nie chcą ofiarować jego wojskom wody i żywności. Co więcej, nie chcieli też poddać się władzy chrześcijańskiego króla. Dopiero po oblężeniu Pampeluna uległa. Połączywszy się z siłami maszerującymi w kierunku Barcelony wojska Karola zostały nieprzychylnie przyjęte także w Saragossie, której obrońcy woleli być rządzeni przez emira Kordoby niż przez nieznanego im króla z północy. Podczas oblężenia miasta Karol zrozumiał, iż został przez Sulejmana oszukany. Pojmawszy go wydał rozkaz do odwrotu, podczas którego jego wojska były nękane przez oddziały baskijskich rebeliantów. Rozgniewany Karol, którego wyprawa okazała się prawdziwym fiaskiem, przybywszy do Pampeluny wydał rozkaz zburzenia jej murów i rozebrania wież. Przypuszcza się, iż uczynił to w obawie przed przyszłymi rebeliami Basków. Zdarzenie to, jak uważają badacze, stało się jednak bezpośrednim powodem baskijskiego ataku w wąwozie Roncevaux.
Bitwa i jej następstwa
Najbardziej szczegółową relacje z wydarzeń mających miejsce w wąwozie Roncevaux przekazał wzmiankowany już Einhard. Karolinski kronikarz tak pisał o klęsce władcy:
Wojsko szło wydłużonym szykiem, jak tego wymagała ciasnota wąwozów, a Baskowie, rozstawiwszy po górach zasadzki – jest to do zasadzek miejsce wyborne z powodu ciemnych i gęstych lasów – napadli na koniec taboru i straż tylną, zepchnęli je w dolinę i w bitwie wycięli doszczętnie, wozy zrabowali i pod osłoną nadchodzącej nocy z największą szybkością rozproszyli się na wszystkie strony. Wspomogła Basków lekkość uzbrojenia i znajomość miejsca. Franków krępował zaś ciężki rynsztunek i niekorzystne położenie.
Bitwa w wąwozie Roncevaux - obraz południowoniderlandzki, 1475-1500, ze zbiorów Victoria and Albert Museum (fot. Valerie McGlinchey, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 UK: England & Wales).
Bardzo podobna relacja znajduje się w Annales, których podkreślał dodatkowo, że Frankowie byli lepiej wyposażeni, ale i to nie uchroniło ich przed klęską. Czemu więc wojska Karola przegrały? Oba przekazy podkreślają obciążenie Franków i lekkość oraz znajomość terenu ze strony Basków. O ile frankijski konny czy pieszy wojownik obciążony był w owym okresie kolczugą, długą lub okrągłą tarczą, mieczem oraz włócznią, przypuszcza się, że baskijscy rebelianci odziani tylko w utwardzane skóry walczyli za pomocą krótkich włóczni, a na mniejszym dystansie używali długich sztyletów. Uzbrojenie to wydaje się o tyle prawdopodobne, iż podobne tradycje militarne mogły przetrwać by znacznie później pojawić się w formacjach aragońskich almogawarów. Pod względem wyposażenia Frankowie mieli więc druzgocąca przewagę, przegrali jednak pod względem taktycznym. Trudno jednak powiedzieć na ten temat coś więcej, podobnie jak o tym kto stanął na czele Basków. Czy była to zwykła chłopska partyzantka czy jednak oddziały zorganizowane pod czyimś dowództwem? Pojawiają się hipotezy mówiące, iż na czele Basków atakujących wojska Karola Wielkiego stanął książę Gaskoni Lupus II.
O ile o samej bitwie nie wiemy za dużo, o tyle o jej następstwach już tak. Niezwyciężone wojska Karola straciły swoją reputację a południowa granica państwa karolińskiego stała się niepewna jak nigdy wcześniej. Władca zmuszony był do utworzenia samodzielnego państwa akwitańskiego, na tronie którego zasiadł jego nowonarodzony syn Ludwik. Jak na ironię, to co nie udało się Frankom z królem, udało się im bez niego: z czasem podbito spory pas hiszpańskiej ziemi tworząc tzw. Marchię Hiszpańską. Frankowie z Akwitanii wykorzystali zarówno niesnaski wśród Arabów, jak i napływ do ich państwa Gotów, zawsze gotowych do walki oraz uprawy roli – cechy ważne dla rozwoju każdej pogranicznej społeczności. A co z Roncevaux? Po dziś dzień stanowi przykład idealnego zmitologizowania jedynej klęski Karola Wielkiego, która jak na ironię urosła do roli jego największego zwycięstwa.
Bibliografia:
Annales Regni Francorum: inde AB A. 741 usque AD A. 829 qui dicuntur Annales Laurissenses Maiores et Einhardi, ed. G. H. Pertzi, Monumenta Germaniae Historica. Scriptores Rerum Germanicarum, Impensis Bibliopolii Hahniani, Hannoverae 1895.
Einhard, Życie Karola Wielkiego, tłum. J. Parandowski, Biblioteka Narodowa, Wrocław 1950.
Faber Gustav, Merowingowie i Karolingowie, tłum. Z. Jaworski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
Fischer-Fabian Siegfried, Karol Wielki, tłum. B. Ostrowska, Świat Książki, Warszawa 2002.
McKitterick Rosamond, Królestwa Karolingów 751-987. Władza, konflikty, kultura, tłum. B. Hlebowicz, M. Wilk, PWN, Warszawa 2011.
Riché Pierre, Karolingowie: ród który stworzył Europę, tłum. A. Kuryś, Volumen, Warszawa 1997.
Zobacz też:
Redakcja: Tomasz Leszkowicz