Kolejny upalny sierpniowy dzień przechodził w duszną, parną noc. Przez szeroko otwarte drzwi balkonowe wpływały ledwie wyczuwalne tchnienia powietrza, które – raczej zapachem nagrzanych traw i kwiatów niż chłodem – odrobinę odświeżały wnętrze pokoju.
Agata i Piotr leżeli obok siebie, okryci prześcieradłem Rozmawiali. Nie wiadomo, czy to bardziej niezwykły temat, czy warunki klimatyczne sprawiały, ze mówili cicho, powoli, z namysłem.
— Żyjemy od dzieciństwa ze świadomością nieuchronnej śmierci. Ciekawe, że ta świadomość nas nie obezwładnia, nie przytłacza. Rzadko myślimy o własnej śmierci.
— To pewnie zasługa naturalnych mechanizmów obronnych naszego organizmu. Także w części psychicznej. Ewolucja rozwinęła przede wszystkim takie funkcje, które w ostatecznym efekcie służą przekazaniu i rozmnożeniu informacji genetycznej. Jaki sens miałyby rozmyślania o śmierci? Co innego lęk przed śmiercią w chwili zagrożenia Tak, taki strach ma bardzo praktyczne znaczenie, bo sprzyja zachowaniom obronnym. Aha! Jest jeszcze coś, co bardzo ułatwia pogodzenie się z własną śmiertelnością: pewność, że ten los czeka wszystkich. Równość wobec kostuchy. Ogromną pociechą jest świadomość, ze dosięgnie ona także tych, którzy mają ładniejsze kobiety, szybsze samochody i większe mieszkania.
— A jednak ludzie wymyślili coś, co w naturze prawie nie występuje. To jest żal, czasem rozpacz po śmierci bliskich osób. Zastanawiam się, czy to jest uczucie bardziej wrodzone, czy tez może kulturowe, nabyte w wyniku wychowania w rodzinie, w społeczności.
— Powiedziałaś o żalu, że "w naturze prawie nie występuje". Prawie! Widziałem w telewizji zdjęcia filmowe o słoniu, który nie może się rozstać ze zwłokami zmarłej słonicy. Opowiadał mi kiedyś Ted - to mój dobry kolega szkolny - o psie, który nie mógł przeżyć utraty swego pana i zakończył żywot wkrótce po nim. Nawet jeśli te opowieści są prawdziwe, to takie zdarzenia należą do bardzo wyjątkowych Aby się dowiedzieć, jak jest naprawdę, musielibyśmy się chyba znaleźć w świecie zwierząt...
Piotr urwał nagle, a Agata zakrzyknęła z przerażeniem.
— Piotr! Daj spokój! Nie podsuwaj mu takiej myśli! Czy chciałbyś się obudzić pewnego ranka jako pudelek?! Przecież wiesz, że Grzegorz może nas w każdej chwili wysłać na safari w sercu Afryki, i to bynajmniej nie w charakterze turystów ze strzelbami i kamerami, ale w roli, na przykład, kłapouchych słoni.
— Za późno. Grzegorz już usłyszał. Ale nie martw się, Aguś. Będę cię wielbił także jako fertyczną pudliczkę z kokardką. Albo zgrabna słoniczkę z twarzowymi kłami. Ale, wracając do żalu po zmarłych, skoro nie występuje w naturze, to w takim razie jest to uczucie raczej nabyte poprzez wychowanie. Bardzo małe dzieci nie okazują rozpaczy po śmierci ojca, a nawet matki, bliższej im na co dzień.
— Kobiety taką rozpacz okazywały kiedyś wręcz demonstracyjnie; teraz panuje moda na pogrzeby bez łez. Jako kobiecie przykro mi przyznać, że widzę sporo egoizmu w tradycyjnym lamencie matki: "Co ja teraz bez ciebie pocznę, synku mój?! Miałam ciebie jednego!..." Mamuśka nie rozpacza nad synem, który mógłby jeszcze zaznać radości życia. Martwi się o siebie, o swoją niedolę bez synowskiego wsparcia. I dość bezwstydnie deklaruje, że jej rozpacz byłaby mniejsza, gdyby miała tych synów kilku.
— Piotr! — ciągnęła Aga po krótkiej chwili, bo Piotr powstrzymał się od komentarza do tej wypowiedzi młodej kobiety. — Piotr, czy... Czy śmierć osoby bardzo bliskiej i bardzo kochanej może być przyjęta bez żalu? I jeszcze krok dalej: czy może być przyjęta z zadowoleniem?
— To jest bardzo twarde pytanie. Zastanówmy się... Tak, myślę, że tak. Może nie tyle z zadowoleniem, co...
— ...Co z ulgą! — Aga wpadła Piotrowi w słowo, widocznie poruszona przykładem, który nasunął się jej samej. — Mimo żalu, niejako obok rozpaczy, nawet matka – tak mi się wydaje w każdym razie – nawet matka może odczuć ulgę, kiedy umrze jej ciężko chore, bardzo cierpiące dziecko.
— No właśnie. Można znaleźć sporo łatwiejszych do przyjęcia przykładów. Bezrobotny alkoholik. Czy jego odejście nie będzie dla rodziny ulgą?
— Obłożnie chory mąż i ojciec, wymagający bardzo pracochłonnej opieki... — Aga krążyła myślami wokół najbliższych członków rodziny. — Przykro to przyznać, ale udręczona rodzina po pogrzebie i stypie odetchnie jednak z ulgą.
— ...I pocieszy łatwej, jeżeli ojczulek pozostawi na koncie bankowym jakoweś grosiwo.
— To okrutne i cyniczne, co powiedziałeś!
— Ale prawdziwe. Słyszałem o synu, który swego ojca, uporczywie trzymającego się życia, a przy tym niechętnego w kwestii sponsorowania synowskich zachcianek, zapytał: "Czy chciałbyś, żebym wzdychał do twojej śmierci?"
— Nie do wiary!... Ja słyszałam o sytuacji w pewnym sensie odwrotnej. Człowiek, o którym mówię, mieszkał z dala od swojej starszej siostry. Siostra rozchorowała się ciężko, przewlekle. Podczas spotkania we łzach wyznała bratu, ze już bardzo chciałaby umrzeć. "Jak to? Dlaczego? Przecież możesz wyzdrowieć.. Na pewno wyzdrowiejesz!..." – próbował ją pocieszać. "Wiem, ze myślisz o mnie i martwisz się mną, tam daleko. I nie możesz mi pomóc. Nikt nie może. Przestałbyś się dręczyć..." – odpowiedziała siostra...
— Piotr! Czy możesz sobie wyobrazić sytuację, w której człowiek komuś bliskiemu życzy śmierci? Nie z litości dla niego, ale z gniewu, z nienawiści?
— Nienawiść do kogoś bliskiego?... Czy to nie sprzeczność? Chyba wiem, co masz na myśli. Para ludzi się kocha, ale w pewnym momencie związek ulega zerwaniu. Nierzadko rodzi się przy tym nienawiść. Bywa, że nienawiść obraca się nawet w czyn – w zabójstwo. To są jednak bardzo wyjątkowe wypadki. Czy warto nad nimi się zastanawiać?
— Może warto zastanowić się nad przyczynami takiej nienawiści. Porzucona kobieta może czuć się skrzywdzona. Z poczucia krzywdy może wykluć się nienawiść, pragnienie zemsty rodzące niskie postępki.
— Co znaczy "porzucona kobieta"? W tym określeniu tkwi tradycja, przekonanie, że kobieta wchodząca w dobrowolny przecież związek z mężczyzną coś mu daje, coś traci, coś jej się należy. "Kiedy byłam młoda, ładna i zdrowa, to mnie chciał, a teraz mnie zostawia..." To jest ta logika.
— Czy to błędna logika? Czy taka kobieta nie ma prawa czuć się wykorzystana, oszukana?
— O oszustwie można mówić, jeżeli związek ma być kontraktem handlowym. W związku dwojga ludzi wolałbym widzieć sposób na wspólne poszukiwanie szczęścia. Nie ma sensu podtrzymywania związku, kiedy już nie ma w nim szansy na osiąganie tego celu. Poza tym, to w męskim umyśle częściej lęgną się mordercze zamiary. Kobieta mimo całej nienawiści woli, aby "on" pozostał przy życiu i cierpiał; no i płacił, płacił, płacił... To kobieca mściwość i pazerność doprowadza go do ostateczności. Mężczyzna pragnie się wyzwolić z pęt, bez dramatu i tragicznych gestów.
— Mocne słowa! Stawiasz wolność nad obowiązkiem. Rozumiem ten punkt widzenia, ale przekonana nie jestem... chociaż... — ciągnęła po chwilowym namyśle — muszę przyznać, że jeżeli dla jednej ze stron – to przecież może być także mężczyzna – krzywdą jest rozstanie, to dla drugiej mogą nią być pęta wypalonego, przegranego związku.
— Dyskusja z tobą jest rozkoszą, miła moja. Odpłacę ci, przyznając, że w aktualnych jeszcze stosunkach społecznych związek płci ma także charakter umowy społecznej. Stado ludzkie jest tak urządzone, że kobieta szuka w małżeństwie materialnego zabezpieczenia dla siebie i dla swojej funkcji macierzyńskiej.
Zamilkli. Firany przy drzwiach poruszyły się Z balkonu wpadł lekki podmuch. Gdzieś daleko niebo rozbłysło bezgłośną błyskawicą. Aga przysunęła się do Piotra i wtuliła w niego plecami.
Ciekawe, że – mimo instynktu życia – ludzi jednak nie poraża świadomość jego całkowitego zgaśnięcia z chwila śmierci. Potrafią z tą świadomością żyć tak, jakby nie mieli umrzeć nigdy. — Agata powróciła do swojej wcześniejszej myśli.
— A jednak myślą o tym i obawiają się końca. Próbują nawet jakoś się pocieszyć. Z tego lęku wyrastają i żerują na nim wierzenia i religie obiecujące żywot wieczny w innym świecie Ze śmierci nieźle sobie żyją szamani i zakłady pogrzebowe.
— Wiara w dalszy ciąg nie jest zbyt głęboka. Ale już brak pewności prowadzi do pewnych zachowań – takich "na wszelki wypadek". Handlarze zbawieniem i z tych zachowań potrafią wiele skorzystać w swoim życiu doczesnym. Ciekawe, czy sami choć trochę wierzą w życie pozagrobowe i w swoje możliwości wpływania na nie?...
— Pewnie trochę wierzą. Ale to jest wiara wyuczona i wmówiona, wiara w swoje kompetencje zawodowe. Z taką wiarą łatwiej im ludzi oszukiwać i naciągać.
— Z braku pewności rodzi się ciekawość. Piotr, czy odczuwasz coś w rodzaju ciekawości śmierci?
— Wiemy oboje, że nie istnieje żadne życie po śmierci. Znam odpowiedź na pytanie, gdzie znajdzie się nasza świadomość, albo tak zwana dusza: dokładnie tam, gdzie przebywała przed naszym urodzeniem, czyli w całkowitym niebycie. Ale ciekawi mnie ten próg, sam proces zamierania świadomości. Dlatego pytam ludzi, którzy byli poddawani narkozie, jak tam jest, po drugiej stronie?
— I co? Ja też nie byłam jeszcze pod narkozą. Tylko słabo mi się kiedyś zrobiło.
— Tam nie ma nic. Ani ciemności, ani jasności, ani żadnego unoszenia się. Po prostu nicość. Jedyne, co sobie uświadamiają, to powrót do świadomości, przebudzenie. To taki sen bez snów. Niewiele o nim wiemy, bo rzadko się zdarza, no i właśnie nie pozostawia absolutnie żadnych wspomnień ani wrażeń.
Rozbłyski na niebie zbliżyły się i przybrały na intensywności, ale wciąż jeszcze nie docierał żaden odgłos grzmotów. Aga przywarła mocniej do Piotra. Nie bała się burzy w jakiś irracjonalny sposób, czuła się jednak znacznie bezpieczniej w objęciach swego mężczyzny.
Miała na sobie milanezowa koszulkę, dzięki której w upalne noce ich ciała nie kleiły się, a dotyk przez gładką tkaninę jedwabiu sprawiał dodatkową przyjemność.
Piotr nie pominął okazji. Objął Agę w pół i po chwili jego dłoń wypełniły niewielkie, jędrne piersi dziewczyny. Gładził je i obdzielał obie, na zmianę, delikatnymi, a przy tym mocnymi pieszczotliwymi uściskami.
W pamięci Agi ożyło wspomnienie jednej z tysiąca podobnych sytuacji, a jednak jedynej i niepowtarzalnej – tej, kiedy to w burzliwą noc, po szaleńczej żegludze przy świetle błyskawic, układali się do snu w opuszczonej szopie na bezludnej wysepce na Jezioraku *).
Musiał nadejść i nastąpił moment, kiedy dłoń Piotra opuściła piersi i powędrowała w dół. Dziewczyna lekko uniosła biodra, co oznaczało przyzwolenie i zachętę do uniesienia koszulki. Kiedy jednak ręka chłopca skierowała się w stron łona, Aga przeniosła ja z powrotem ku piersiom. Bezzwłocznie jednak sięgnęła za siebie i tę część Piotra, która już od dłuższej chwili ją uwierała, ostrożnie wsunęła w gładką i przytulną kryjówkę swego ciała.
Wymowa znanych gestów była dla Piotra zrozumiała.
— Ja nie jestem w nastroju wielkiego podniecenia. Ale weź mnie sobie, nie oglądaj się na mnie i oddaj się całkowicie własnemu przeżyciu.
Piotr skorzystał z zaproszenia bez ceremonii i skrupułów, bo wiedział, że dziewczyna będzie szczęśliwa, ofiarowując mu niejako bezinteresownie chwilę niczym nie zmąconej rozkoszy.
Agata słyszała, jak oddech leżącego obok niej chłopca staje się z wolna spokojniejszy. Nie zdobyła się jednak na to, aby pozwolić mu pogrążyć się w spokojnym, głębokim śnie, który po uniesieniu zmysłowym jest dla mężczyzny niemal równie słodki jak owo uniesienie.
— Piotr! — odezwała się cicho. — Piotr, śpisz już?
— Tak, śpię. A a co? — wymamrotał z trudem.
— Piotr, powiedz mi... Kiedyś i my umrzemy. I jeżeli nie spotka nas szczęście wspólnej nagłej śmierci w jakimś wypadku, to ktoś będzie musiał odejść pierwszy. Kto z nas powinien zrobić pierwszy krok? Jak byś wolał?
Piotr wyplątał się z pajęczyny senności. Pytanie zaskoczyło go i potrzebował chwili namysłu. Nie chciał go zbyć zdawkowym: "dziewczyno, co ci przychodzi do głowy!"
— Aguś, gdybym mógł i musiał wybierać, to chciałbym... wołałbym, abyś to ty... ty była pierwsza.
— Wiedziałam... to znaczy miałam nadzieję, że tak odpowiesz. Ale powiedz mi jeszcze, dlaczego?...
Piotr postanowił rozładować atmosferę trudnej rozmowy.
— Dlaczego?... Są dwa powody; jeden bardzo poważny, drugi jakby bardziej... brak mi słowa; taki bardziej życiowy. Od którego zacząć?
— Życiowy powód? W związku ze śmiercią? Zaciekawiasz mnie; zacznij od niego!
— Czy pamiętasz, że ja już raz umarłem? I pamiętasz, co zrobiłaś w kwadrans po moim pogrzebie? Zdradziłaś mnie! Z Janem, z moim przyjacielem! Na cmentarzu! Nie chciałbym po raz drugi przeżyć czegoś podobnego. Jeśli moje pośmiertne męki zazdrości można nazwać przeżyciem.
— Piotr! Jesteś okrutny potwór bez strzępka serca! Przecież wiesz, że to był nasz wspólny koszmarny sen, zmora, songe macabre **)!
— Wiem. Ale sny się czasem sprawdzają. Wołałbym nie ryzykować i dlatego, moja pani, ustępuję ci pierwszeństwa również we wrotach do wieczności.
— Skorzystam! I to pewnie wkrótce już, żeby nie żyć dalej w towarzystwie takiego cynicznego, wyrachowanego samoluba. Ale zanim cię opuszczę na zawsze, posłucham jeszcze tej drugiej odpowiedzi. Mów!
Piotr natychmiast spoważniał Otoczył Agę ramieniem i przygarnął do siebie.
— Aginko, wiem, jak bardzo mnie kochasz i jak bardzo byś cierpiała, gdybym musiał cię opuścić...
— I wolałbyś to cierpienie wziąć na siebie! A śmierć prawdopodobnie nie boli; no może chwilkę tylko. Piotr...
Aga zamilkła. Czuła, że rozumieją się i nie potrzebują więcej słów w tej sprawie.
Burza rozszalała się na dobre. Błyskawice smagały niebo z sykiem i niemal równoczesnym suchym trzaskiem potężnych grzmotów. Ciekawe, że zupełnie bliski piorun wydaje się cichszy od nieco dalszego. Silne podmuchy wdzierały się do pokoju i szarpały zasłonami. Piotr wstał i zamknął drzwi balkonowe. Spojrzał na dziewczynę. Zrozumiała nieme pytanie.
— Tak, dobrze; zostaw okno uchylone.
Sypiali przy otwartym oknie nawet w zimie i lubili – szczególnie Piotr – kontakt z odgłosami zewnętrznego świata Kiedy wrócił do lóżka, Aga oplotła chłopca ramionami i przywarła do niego całym ciałem.
— Piotr, nie daruję ci tej nocy! — wyszeptała mu prosto do ucha cytat z piosenki, a Piotr zrozumiał jego wieloznaczność w danej sytuacji.
— Cicho, wiem... — odpowiedział cytatem z innej półki i westchnął z udaną rezygnacją, przygarniając Agę do siebie.
Upłynęło sporo czasu, zanim zasnęli i bynajmniej nie hałas burzy przeszkadzał im w uśnięciu.
*)
Mowa o wakacyjnych przygodach opowiedzianych w nowelce pt.
Żywioły.
**)
Aluzja do sceny z makabreski "Songe macabre" (koszmarny
sen)
W sierpniu 2001