Seks a niepełnosprawni
Rodzice upośledzonych rzadko chcą mówić o problemie seksualności ich
pociech. Uważają, że to nie jest rzecz najważniejsza
Że są inne problemy, którymi trzeba się zająć. Tymczasem świat proponu-
je rozwiązanie - "lotne pogotowie seksualne". - Wiem, że są takie rozwią-
zania - kiwa głową Tomasz Popadowski. - W profesjonalnej ekipie znajduje
się lekarz, sanitariusz i prostytutka z wykształceniem pielęgniarskim.
Trzeba zapewnić niepełnosprawnemu bezpieczeństwo, także w czasie sek-
su. Bo może mu wysiąść serce, krążenie, może się dusić, wszystko zależy
od jego schorzeń.
Tomek ma 25 lat. Jest wysoki, muskularny, zadbany. Jak koszula - to XXL,
jak buty - to rozmiar 46. Dłonie, jak bochny chleba. Teoretycznie Tomek
mógłby robić wszystko - nic mu nie dolega. Praktycznie - nie robi nic. Jest
upośledzony umysłowo w stopniu umiarkowanym, choruje też na autyzm.
Efekt? Tomek siedzi w domu przez całe dnie i niczym się nie zajmuje.
Szkoły dla niego nie ma, bo jest za stary. Pracy też nie, nie z jego scho-
rzeniami. Zostaje telewizor i komputer. I seks. Uporczywe myślenie o sek-
sie.
- Wiem, kiedy Tomek myśli o masturbacji -
przyznaje jego mama. - Jest wtedy napięty, na
niczym nie może się skupić. Staje się agresyw-
ny. Po prostu chce seksu, jak każdy z nas. Ale
nie może go mieć.
Bo tak: dziewczyny Tomek nie poderwie, bo ni-
by gdzie. Masturbacja - owszem, wchodzi w grę,
ale niezbyt często. Trzeba pamiętać, że jak ktoś
jest wierzący, to masturbacji pochwalać nie bę-
Fot. Getty Images/FPM
dzie. I mama Tomka nie pochwala.
- To problem-rzeka - mówi Tomasz Popadowski, kierownik środowiskowe-
go domu samopomocy dla niepełnosprawnych w Poznaniu. - Pracujemy tu
tylko z dorosłymi niepełnosprawnymi. Wszyscy oni chcą seksu, a nikt z
nas nie wie, jak go im zapewnić.
A przecież seks to naturalna potrzeba człowieka. Z tym, że nie człowieka
niepełnosprawnego - uważa wielu z nas. - Rodzice naszych podopiecznych
to zwykle ludzie starsi i bardzo wierzący. Tłumaczą mi, że ich upośledzo-
ne dzieci nie odczuwają pożądania, bo chodzą przecież w niedzielę do
kościoła - wyjaśnia Tomasz .- I się modlą. A Bóg nie pozwala na seks bez
ślubu. Ani na masturbację.
Marcin gorąco wierzył swojej mamie. Że grzech, że nie wolno. Ale TO było
od niego silniejsze. I mimo poczucia winy Marcina, TO zawsze zwyciężało.
Marcin masturbował się potajemnie. Potajemnie też znosił objawy raka
jądra. Myślał, że to jest właśnie ta kara boża, przed którą ostrzegała go
mamusia. Dlatego nikomu nic o objawach nie powiedział. Dopiero, kiedy
zemdlał pod prysznicem, sprawa wyszła na jaw.
- Dziś Marcin jest już po chemii. Żyje - cieszy się Tomasz Popadowski. -
Ale strasznie trudno było przekonać go, że rak, to choroba, która może
dotknąć każdego człowieka. I że masturbacja nie ma z tym nic wspólnego.
Bo u Tomasza w ośrodku nikt nie robi z pożądania Baby Jagi. - Rozma-
wiamy z podopiecznymi o tym, że to naturalna potrzeba każdego z nas, że
trzeba ją rozładować, ale zaznaczamy też, że nie wolno tego robić publicz-
nie. Jak ktoś czuje napięcie seksualne, powinien się udać do toalety.
Zbyszkowi czasem się nie udaje. Jest głęboko upośledzony i słabo się kon-
troluje. Dlatego, kiedy pracownicy ośrodka widzą, że Zbyszek nie bierze
udziału w zajęciach, nie angażuje się w nie, jest spięty i nerwowy, wiedzą,
co się święci. Za chwilę Zbyszek wyjdzie na korytarz i zacznie się mastur-
bować. Trzeba pilnować, żeby dotarł na czas do toalety. Za to potem bę-
dzie dużo spokojniejszy, chętnie będzie robił to, co terapeuta na dziś za-
planował.
Ale Zbyszek wie, że nie można tego robić w miejscu publicznym i na
oczach innych ludzi. To bardzo ważne, żeby niepełnosprawni znali zasady
okazywania uczuć . Bo na przykład Kuba nie znał. I w sklepie spożywczym
pogłaskał dziewczynę po pupie. Teraz ma sprawę o molestowanie seksu-
alne. Tymczasem Kuba kompletnie nie wie, o co chodzi. Podobała mu się
dziewczyna, to ją dotknął. W czym problem?
- W tym, że nikt z nimi o tym nie rozmawia - złości się Tomasz Popadow-
ski. - Bo po co o seksie rozmawiać z niepełnosprawnym intelektualnie? Z
niepełnosprawnym ruchowo, na przykład chłopakiem na wózku inwalidz-
kim czy z dziewczyną bez nóg - proszę bardzo. Bo oni zrozumieją, czym
jest seks, a upośledzony- nie. Tak, jak gdyby od naszego intelektu zależa-
ły nasze potrzeby.
Rodziny nie tak bardzo zapatrzone w kościół, radzą sobie inaczej. Na przy-
kład wynajmują dla syna prostytutkę. Wszystko jest w porządku, dopóki
ona zjawia się na telefon. - Ale nasi podopieczni to często ludzie niezbyt
atrakcyjni fizycznie - martwi się Tomasz. - I pewnego dnia przyjeżdża inna
dziewczyna do wynajęcia. A tu okazuje się, że chłopak zaangażował się
emocjonalnie, więc rodzina znowu ma problem. Trzeba chłopakowi wyja-
śnić, że ta pani przyjeżdżała do pracy, a nie do niego.
Bo upośledzeni są często "lepcy" emocjonalnie. To znaczy, że kleją się,
okazują uczucie, wpadają w zauroczenie bez względu na to, co mówią fak-
ty. A fakty mówią: jestem prostytutką, przyjechałam obsłużyć cię tylko
dla pieniędzy. Nic do ciebie nie czuję.
- Z dziewczynami jest trochę lepiej - wyjaśnia Tomasz. - Też odczuwają
popęd seksualny, ale u nich można go przekierować w stronę macierzyń-
stwa. Czasem wystarczy dać im dorodną lalkę, zestaw pieluszek i smocz-
ków i problem maleje w oczach.
Bo dziewczyna przerzuci popęd seksualny na chęć zaopiekowania się ma-
luchem. Choć nie zawsze. Malwina na przykład pragnie seksu, jak mało
kto. Wydzwania do kolegów z ośrodka, proponuje im różne erotyczne za-
bawy. Mówi przez telefon, co też by im nie zrobiła, gdyby teraz byli razem.
Ostatnio pokochała rzecznika policji - zobaczyła jego zdjęcie w Internecie
i teraz stale wydzwania na policję, chcąc się z nim umówić. Bo on jest taki
śliczny.
- Z telefonami w ogóle są problemy - wzdycha Tomasz Popadowski. - Wie-
lu naszych niepełnosprawnych pasjami wydzwania do call-girls i nabija ro-
dzinie rachunki na setki złotych miesięcznie. Często te rachunki są wyższe,
niż zasiłki opiekuńcze czy renty ich samych. Te dziewczyny doskonale to
wyczuwają i biegle wciągają chłopaków w wir erotycznych pogwarek. A
cenne minuty mijają.
- Nasz Karol codziennie dzwonił pod numer telefonu, gdzie oferuje się seks
przez telefon. Mówi niewyraźnie i jest upośledzony, więc dziewczyna po
drugiej stronie dobrze wiedziała, z kim rozmawia - wzdycha Anna, mama
Karola. - Karol ma 24 lata i czuje normalny popęd płciowy. Ona oferowała
mu świństwa po 700 złotych za miesiąc. Tyle wynosił rachunek za telefon.
Kiedy pokazałam mu go i powiedziałam: "zobacz, ona to robi dla pienię-
dzy", Karol strasznie się załamał. On ją bardzo polubił i myślał, że ona je-
go też. Fakt, że była bardzo cwana. Oddzwaniała do niego chyba przez
miesiąc, prosząc o telefon zwrotny. Rzeczywiście - prawdziwa dziwka.
Rodzice upośledzonych rzadko chcą mówić o problemie seksualności ich
pociech. Uważają, że to nie jest rzecz najważniejsza. Że są inne problemy,
którymi trzeba się zająć. Tymczasem świat proponuje rozwiązanie - "lotne
pogotowie seksualne".
- Wiem, że są takie rozwiązania - kiwa głową Tomasz Popadowski. - W
profesjonalnej ekipie znajduje się lekarz, sanitariusz i prostytutka z wy-
kształceniem pielęgniarskim. Trzeba zapewnić niepełnosprawnemu bezpie-
czeństwo, także w czasie seksu. Bo może mu wysiąść serce, krążenie,
może się dusić, wszystko zależy od jego schorzeń. Więc lekarz na miejscu
jest niezbędny.
Zdaniem Tomasza, takie rozwiązanie też ma swoje minusy. Nie jest tanie i
może prowadzić do emocjonalnych powikłań - właśnie związanych z tym,
że upośledzony się zakocha. Ponadto u nas, w Polsce, moraliści zjedliby
takie lotne pogotowie na surowo. Seks? Ręce składać do pacierza, a nie
myśleć o głupotach!
- Ja osobiście uważam, że umiarkowanie i głęboko upośledzonych należa-
łoby sterylizować, aby nie mieli potomstwa - mówi Tomasz. - Ale w żad-
nym razie nie powinno się im odmawiać prawa do realizowania potrzeb
seksualnych. One są bardzo ważne i jeśli są tłumione przez samych upo-
śledzonych, czy przez ich bliskich, może to w efekcie prowadzić do pro-
blemów. Do agresji, do frustracji a także do samookaleczeń.
Czasem jednak daje się usunąć seks na drugi plan. I zostaje tylko zauro-
czenie. - U nas w ośrodku mamy takie dwie miłości - obiektem jednej z
nich jestem ja - przyznaje Tomasz Popadowski. - Pracuję z ludźmi niepeł-
nosprawnymi intelektualnie od 12 lat i od samego początku mam pewna
fankę, która w domu trzyma moje zdjęcie w srebrnej ramce. Jak mówi jej
mama, dokądkolwiek się wybierają, ja jadę z nimi, oczywiście ja na zdję-
ciu. Wiem, że ta podopieczna czuje się we mnie zakochana, ale odbyłem z
nią poważną rozmowę i wyjaśniłem, że jestem tu pracownikiem i kontakt z
nią mam wyłącznie zawodowy, poza tym jestem z kimś związany i nie po-
winna o mnie myśleć poważnie. Ustaliłem też zasady dotyku - żadnego
głaskania, przytulania. Ale przecież nic nie mogę poradzić na to, że ona
wiernie, przez 12 lat okazuje mi uczucie. I tu wcale nie chodzi o seks.