Psychologia polityki, Agresja-fala w wojsku, MON stawia tamę fali


MON stawia tamę fali

Prokuratura Gdyńska walczy z falą w Marynarce Wojennej. W 2000 r. oskarżyła 11 żołnierzy, w 2001 r. - już 66. To, co dzieje się w marynarce, to wierzchołek góry lodowej. 3 stycznia w MON odbyła się specjalna debata na ten temat, po której minister rozdał dowódcom zadania: jak mają zwalczać falę. Jako pierwsi ujawniamy część ministerialnego raportu.

Pod koniec stycznia ubiegłego roku zapadł wyrok w procesie związanym z falą w jednostce wojskowej na Helu. Sąd Garnizonowy w Gdyni skazał pięciu oskarżonych - byłych żołnierzy rezerwy - na kary od 4 do 8 miesięcy więzienia za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad żołnierzami młodszego rocznika.

- W Komendzie Portu Wojennego na Helu za zgodę na wyjazd do domu "starzy" zbierali po 20 zł od łebka - mówią żołnierze. - Na porządku dziennym było okładanie tobołem, czyli taboretem po tyłku. Dostawało się 30 tobołów, 30 pasów i jeszcze trzeba było za to zapłacić!

22-letni Grzegorz J. z tej jednostki musiał wyskakiwać z jadącego samochodu, bo tak mu kazali "dziadki". Miał stłuczony kręgosłup i pękniętą czaszkę: - Bili nas. Trzeba było im załatwiać papierosy, kawę, herbatę. Kiedy nie mieliśmy, tłukli nas taboretem.

Ważne, by był spokój

- Z falą się nie wygra - macha ręką 21-letni Andrzej z Gdyni, który przez kilka tygodni pobytu w wojsku został wyjątkowo upodlony.

Opowiada: - 8 września 2000 r. trafiłem do jednostki w Komorowie (Mazowieckie). - "Dziadki" od razu zaczęli nas gnębić. Kazali "pompować", ścielić im łóżka, oddawać papierosy, kupować wódkę. Już drugiej nocy zrobiłem na ich rozkaz 320 pompek, od godz. 22 do 3.

Andrzej w czasie naszej rozmowy ani razu się nie uśmiecha, drżą mu ręce. Wyszedł z wojska ponad dwa miesiące temu. Służby w armii nie zapomni nigdy. Wiedział o fali, nie spodziewał się, że będzie aż tak okrutna. - Byłem zdołowany, upodlony. Wspieraliśmy się z kolegami, którzy przeżywali to co ja, ale to pomagało na krótko. Potem znowu było ganianie. Dowódcy? Nie reagowali. Dla nich było ważne, żeby był spokój, by o jednostce się nie mówiło, bo to rzuca na nią cień.

Pułkownik Janusz Sielecki, dowódca jednostki w Komorowie: - Nie byłem wtedy jeszcze szefem tej jednostki, ale słyszałem o przypadku tego żołnierza. To niezły ptaszek. Samowolnie oddalał się z jednostki. W ciągu ub. roku były tylko dwa zgłoszenia o incydentach. Chodziło o robienie zakupów starszym żołnierzom przez młodszych. Zresztą, też się nie potwierdziły. To przesadzone opowieści. Tzw. fali u nas nie notujemy. Mamy teraz na korytarzach zainstalowane kamery.

Żółw, nietoperz, mól

Andrzej zadzwonił do nas po przeczytaniu artykułu o kolejnym procesie w sprawie fali toczącym się przed gdyńskim Sądem Garnizonowym.
- To, co dzieje się w Marynarce Wojennej, to wierzchołek góry lodowej. W jednostkach lądowych jest jeszcze gorzej. "Dziadki" robili mi tzw. słonika - nakładali maskę przeciwgazową, odkręcali pochłaniacz gazu i dmuchali dymem papierosowym. Kilka dmuchnięć i wymiotowałem w maskę. Musiałem udawać różne zwierzęta. Np. mola - jeść firany, żółwia - chodzić od łóżka do łóżka i obijać się o nie głową. Albo wisieć pod łóżkiem (tzw. nietoperz) i spadać na hasło.

Wymienia inne falowe rytuały. Np. palenie papierosów "na tempo". Albo przebieranie się za dziewczyny - dwa hełmy na klatce piersiowej, rajstopy na głowę i tańce na stole.
- Była w toalecie ławka z betonu, szeroka na 30 centymetrów. Trzeba było się tak pod nią schować, żeby "dziadek" nie mógł butami skopać. To niewykonalne... Na kaprys "dziadka" biegło się po wódkę, bo inaczej miałeś "pion" w nocy - wywracali mi łóżko do góry nogami - mówi Andrzej.

Żadnych praw

- Najgorzej było jak "dziadki" pili. Trzeba było szorować ich pokoje i toalety, a oni nas kopali. Miałem stłuczoną prawą nerkę. Powiedziałem o tym dowódcy kompanii. Nie zainteresował się - twierdzi Andrzej.

Mówi, że istniała umowa między "dziadkami" a dowództwem - "młodzi" mieli dostać w dupę, ale nikt nie mógł o tym wiedzieć. "Dziadki" zabierali też "młodym" niezbędniki, ginęły bluzy od moro, buty (kosztowały 180 zł, a żołd szeregowego to 94 zł).
- Chciałem być żołnierzem zawodowym. Po Komorowie mi przeszło - dodaje Andrzej. - "Młody" nie mógł się położyć, nawet usiąść na łóżku do godz. 22. Jeżeli miał przepustkę, za zmarszczkę na mundurze mógł na nią nie wyjść. Nie miał żadnych praw.

Andrzej 12 października pojechał do domu na przepustkę. Nie wrócił z niej do jednostki. Po 26 dniach "samowolki" złapała go w Gdyni Żandarmeria Wojskowa. Sąd skazał go na dwa miesiące ograniczenia wolności. Po wyjściu z paki przeniesiono go do jednostki w Gdyni - Demptowie. - Tam też była fala, ale mniejsza niż w Komorowie.

Trudno wykryć

Komorowo, Ełk czy Hel... W całej Polsce odchodzi falowanie. Często młodzi żołnierze nie wytrzymują - odbierają sobie życie. Fala występuje nawet w elitarnych jednostkach pływających. 16 listopada ub.r. sąd w Gdyni skazał na rok więzienia w zawieszeniu dwóch żołnierzy chluby naszej marynarki - ORP "Pułaski". Kazali młodszym marynarzom wykonać 272 przysiady (taki numer burtowy nosi okręt).
- Nie możemy sobie pozwolić na tworzenie nieformalnych struktur w armii. By młody żołnierz parzył "dziadkowi" herbatę, oddawał papierosy, kupował wódkę, nie mówiąc o gorszych zachowaniach - mówi prokurator Marek Majewski z gdyńskiej Prokuratury Garnizonowej, oskarżający w większości procesów dotyczących fali przed tamtejszym sądem. - Fala jest trudna do wykrycia. Czasem w czasie procesu poszkodowany wycofuje się z zeznań i umniejsza rolę sprawców. Dla mnie jest to sygnał, że sam teraz pełni służbę "falowo".

W 2000 roku gdyńska Prokuratura Garnizonowa przesłała do sądu akty oskarżenia wobec 11 "dziadków". W 2001 - już 66.
- Na to, że jest tak dużo procesów złożyło się kilka przyczyn - mówi prokurator: większa sprawność Żandarmerii Wojskowej, większa świadomość dowódców oddziałów, z którymi często rozmawiamy o fali, informacje mediów. Falowani nie czują się osamotnieni.

Komandor porucznik Janusz Walczak, rzecznik Dowódcy Marynarki Wojennej RP: - Zgodnie z przepisami dowódca jednostki nie może sam zareagować na przewinienie żołnierza, sprawa musi trafić do prokuratora. Ale czy ma sens karanie żołnierza po kilku miesiącach, kiedy jest już rezerwistą, bo zwykle dopiero wtedy sprawy trafiają na wokandę? Według mnie to źle, że dowódca nie ma wpływu na karanie żołnierza, który mu podlega. Doświadczony dowódca lepiej wie, jaka kara będzie dla żołnierza bardziej dotkliwa. Nie zawsze więzienie jest lepsze, niż np. upomnienie czy list do rodziców.
- Już widzę jak "dziadek" przejmie się upomnieniem, albo listem do rodziców - odpowiadają prześladowani żołnierze.

Odebrali, co użyli

W ostatnich latach doszło do kilkudziesięciu procesów przed gdyńskim Sądem Garnizonowym w sprawie niegodnego traktowania młodszych żołnierzy. W większości zapadły kilkumiesięczne wyroki, w zawieszeniu.

Dlaczego gnębili młodszych? "Jak przyszliśmy do wojska, też nas gnębili" - odpowiadali. Musieli "odebrać", co sami użyli i wyżyć się na "kotach". Taka tradycja - stwierdzali.

Mecenas Tadeusz Drygalski, obrońca jednego z oskarżonych o stosowanie fali, stwierdził na sali sądowej, że nie za wszystko należy winić żołnierzy z ławy oskarżonych. - Część winy trzeba przypisać tym, którzy ich szkolą. Po godz. 15 wojsko nie ma nadzoru. Przełożeni zaniedbują ich, nie potrafią szkolić. Stąd takie życie w jednostce - życie na fali.

Falowy słownik

* dziadek - żołnierz starszego rocznika gnębiący młodych żołnierzy;
* stonka - na polecenie "stonka po oprysku!" młodzi poborowi muszą spadać z łóżka na plecy machając rękami i nogami;
* Janosik - żołnierz staje na taborecie i musi gwizdać melodię z filmu "Janosik". Na okrzyk "Maryna!" zeskakuje i imituje masturbację;
* karczycho - bicie otwartą dłonią po karku;
* grająca szafa - młody żołnierz śpiewa z głową w szafce;
* objazd sali - czołganie się pod łóżkami i wymienianie miast, z których pochodzą dziadki;
* pompowanie cyferek - robienie tylu pompek, ile dni do wyjścia ma dziadek;
* przycinka i obcinka - bicie pasem po pośladkach. W czasie przycinki młody trzyma w ustach regulamin, jeżeli go wypuści, dostaje dwa razy więcej uderzeń, jeżeli go przegryzie - trzy razy tyle.

Inne zwyczaje

* imitowanie stosunku seksualnego z żołnierską szafką lub łóżkiem,
* sprzątanie pomieszczeń do późnych godzin nocnych,
* zachowywanie się jak kot (miauczenie i drapanie w drzwi),
* recytowanie poniżających wierszyków,
* szczekanie z założonym na szyję wojskowym pasem itp.

Regulamin rezerwy

1. Rezerwa ma zawsze rację.
2. Jeżeli nie ma racji, patrz punkt pierwszy.
3. W razie godziny "W" (atak) wynieść rezerwę w bezpieczne miejsce i zapewnić im panienki, wódkę i papierosy.
4. Cały czas słuchać rezerwy.


CzesŁaw Romanowski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Psychologia polityki, Agresja-wojna, Jerzy Jedlicki
Psychologia polityki, Agresja WSH P, Radość, smutek, lęk i gniew to cztery podstawowe stany emocjona
psychologia polityki, Politologia
Psychologia polityki
Psychologia polityki egzamin, Politologia, UW, V rok, Psychologia polityki
Psychologia polityki, psychologia polityki, Socjalizacja polityczna - (ZIMBARDO) - jest procesem per
Psychologia polityczna główne tematy, ważniejsze dokonania i?zy rozwoju
Psychospoleczne uwarunkowania agresji dziewczat
PSYCHOLOGIA POLITYKI - WYKŁADY, Studia
Psychologia polityki, Rozdział I, II
polityczna - sylabus, Psychologia polityczna
egzamin v2, Studia II, Psychologia Polityki
psychologiczne teorie agresji, semestr I, Teoria bezpieczeństwa, Psychologia Zagrożeń
KOBIETY W POLITYCE, Psychologia UMCS (2007 - 2012) specjalność społeczna, Psychologia polityczna
myslenie polityczne cz.1, Psychologia UMCS (2007 - 2012) specjalność społeczna, Psychologia polityc
Psychologia polityki, Politologia, psychologia polityki- Beata Pająk-Patkowska
Psychologia polityki, Studia II, Psychologia Polityki

więcej podobnych podstron