Bedziesz Ukrzyzowany5










Kto i dlaczego zamordowal ksiedza Jerzego






 
Kto i dlaczego zamordował księdza Jerzego?   Sensacyjne
kulisy zbrodni i śledztwa.
 



Będziesz ukrzyżowany (5)Krzysztof Kąkolewski
 



W iększą wiedzę w tej sprawie wykazują funkcjonariusze SB, być może szkoleni w zakresie medycyny, gdy uczono ich różnych możliwości zadawania śmierci.
Pietruszka mówił o potrząśnięciu ks. Popiełuszką do granicy zawału. Przy okazji rozważań wywołania ataku serca u ks. Jerzego ujawnia się raz
jeszcze, że w planach operacyjnych tylko liczono się ze śmiercią ks. Jerzego i zastanawiano się, jak postępować gdyby ona nastąpiła: co zrobić gdy ksiądz
umrze na zawał? Cel był inny. Śmierć przewidywano jako skutek uboczny niezamierzony.
Zagadkowo przedstawia się trudna wręcz do opisania sprawa języka ks. Jerzego. Z kilku wiarygodnych źródeł otrzymałem informacje, że oprawcy wyrwali ks. Jerzemu język.
Jest to trop ważny, gdyż, jak wyniknie z dalszych moich rozważań, należy traktować poważnie możliwość, że w sprawę ks. Jerzego włączone
były radzieckie tajne służby (KGB, GRU, SMIERSZ). Wyrwanie języka od początku istnienia - jeszcze Czeki, a potem GPU i NKWD - było w ZSRR karą za odmowę zeznań,
nieprzyznawanie się do winy. Ostatnio syn laureata Nagrody Nobla, Izaaka Singera, Izrael przypomina o losie jednego z wyższych funkcjonariuszy partyjnych w Budapeszcie w 1956 r., któremu
obcięto język, gdyż odmówił zadenuncjowania członków partii komunistycznej, którzy uznali sowiecką inwazję za "imperialistyczną zbrodnię".
P ojawia się wątek Andropowa. Jako ambasador ZSRR i de facto suweren na Węgrzech roku 1956 miał poważny wpływ na decyzje Chruszczowa. Osobiście uczestniczył
w przesłuchaniach działaczy węgierskiej partii, którzy dołączyli do powstania i doprowadził do zamordowania Pal' Maletera.
W "Świadectwie" Waldemar Chrostowski pisze, że Jacek Lipiński z Huty Warszawa poprosił w czasie rozpoznawania zwłok - były tak zmasakrowane i zniekształcone,
że nie było pewności, czy to ks. Jerzy - laboranta sekcyjnego o rozwarcie zabitemu ust, w celu sprawdzenia uzębienia. Wtedy zobaczył, że zamiast języka było coś
co przypominało miazgę.
W listopadzie 1991 r. w tej sprawie wypowiedział się prof. Edmund Chróścielewski, który jako mąż zaufania Kościoła brał udział w sekcji zwłok: To
nie może być prawda. Ksiądz Jerzy na pewno był torturowany, ale jestem przekonany, że nie wyrwano mu języka. Owe "przekonanie", być może głębokie,
zastąpiło profesorowi stwierdzenie, którego zabrakło w jego wypowiedzi, a przede wszystkim w pięciu opiniach p. Byrdy. Sprawa wnętrza ust w oficjalnych dokumentach jest
pominięta. Natomiast ważne jest u prof. Chróścielewskiego skojarzenie, mówiące, że ks. Jrzego torturowano. Słowa "tortury" używa także prof.
Krystyna Daszkiewicz, autorka dwu cennych książek o porwaniu i zamordowaniu ks. Jerzego, przyjmujących jednak za podstawę proces toruński, co w moich oczach podważa wagę
tych publikacji. Bo co innego było bicie, katowanie ks. Jerzego, które zarzucano sprawcom i do którego się przyznali, a czym innym są tortury. Tortura to nie ciosy zadane dla
pozbawienia życia. Tortura to męczarnie stosowane wobec obwinionych celem wymuszenia zeznań. To słowo, które się obojgu uczonym wymknęło, obalało sens procesu
toruńskiego.
O pis zwłok ks. Jerzego dokonany przez Chrostowskiego daje istotne uzupełnienie do tego, co potem usiłowali zrobić patolodzy ...golenie wyglądały tak, jakby płatami
czy miejscami poździerano z nich naskórek. Obecny przy rozpoznaniu zwłok lekarz powiedział, że był zaskoczony jamą brzuszną... w swojej praktyce lekarskiej nigdy
nie dokonywał sekcji zwłok, które wewnętrznie byłyby tak uszkodzone. To znów nasuwa analogię z "pracą" - w ich pojęciu - którą wykonali
funkcjonariusze nad Grzegorzem Przemykiem, niszcząc jego narządy wewnętrzne w sposób nie pozostawiający śladów na skórze i mięśniach.
Osobliwe jest, że przypadkowa osoba, i to w czasie rozpoznania zwłok, mówi nam więcej o dziejach męczeństwa ks. Jerzego, niż patolodzy w swoich sześciu opiniach.
Jest tu też - być może - wymarzone przez ks. Jerzego podobieństwo, jak w każdym męczeństwie - do Chrystusa, ponieważ teologowie i lekarze spierają się,
od czego, od jakiej rany umarł Chrystus? Oddał ducha Bogu, opuścił ciało - czy udusił się, jak chcą niektórzy, z powodu położenia, jakie przybrało
ciało Ukrzyżowanego? Nie wiemy na skutek czego umarł ks. Jerzy. Nie wiemy jak, i w jakich okolicznościach. Tak więc o losie ks. Jerzego nie dowiadujemy się nic z jego
skatowanego i deformowanego ciała, podobnie jak straciliśmy go z oczu, gdy go porwano i musimy zdać się na relację morderców, specjalistów od dezinformacji, i prowokacji, co
działo się z nim przez owe dni...
Ponieważ jednak Piotrowski, Chmielewski i Pękala zeznawali o pałce, pięści i biciu bez celu, na oślep, z nienawiści, patolodzy dostosowali się do ich wersji.
Ślady pobicia na ciele w opisach przedstawiono tak, by odpowiadały zeznaniom podsądnych, post factum wymyślonym i opisanym przez nich uderzeniom i choć nie neguje się tu,
że bili ks. Jerzego pałką, dusili, kneblowali - to patolodzy szukają na ciele ks. Jerzego potwierdzenia samooskarżenia się podsądnych.
To jest jedyna nić, która porządkuje nieprawdopodobny wręcz zestaw obrażeń, ran, zadławień, zachłyśnięć się. Działo się tam coś
i to długo, co było dla biegłych niepojęte i nie do odczytania, tak więc uchwycili się zeznań oskarżonych, by wyjaśnić sytuację, której nie
rozumieli, nie potrafili odczytać. Bowiem tortury były urozmaicone, długo trwały i możliwe, że pod koniec, kiedy ks. Jerzy żył jeszcze, przystosowano obraz, który
zostawili na ciele ks. Jerzego do wersji, którą miano ogłosić.
Wyjaśnienie Jego śmierci, udoskonalone, aż przekształciło się w niewiarygodną opowieść procesu toruńskiego. Każą nam widzieć ks.
Jerzego, jak w jakiejś tragicznej burlesce: to wyskakuje z bagażnika, to z powrotem jest do niego wpychany. Przyjdzie nam odnieść się znów do sprawy zamordowania Grzegorza
Przemyka, nie dlatego, że ks. Jerzy tak go lubił, bolał nad jego stratą i być może w przewidywaniu swojego losu powiesił w swoim pokoiku jego fotografię przy
podobiźnie św. Maksymiliana. Trzecim w tej galerii portretów miał być ks. Jerzy.
Chodzi o inne powiązanie tej sprawy ze zbrodnią nad ks. Jerzym. Jedna była wstępem do drugiej. Jedna okazała się zadaniem ćwiczebnym do drugiej, sprawdzeniem i
potwierdzeniem nieograniczonych możliwości tworzenia niebyłych zdarzeń, w związku z czym pojawiają się twierdzenia, że gdyby nie udało się sfałszować
sprawy zabicia Przemyka, nie porwano by i nie zamordowano ks. Jerzego.
Może będzie to dotkliwym ciosem dla p. Byrdy, ale nieuniknione jest zacytowanie sposobu, w jaki rok przed zamordowaniem ks. Jerzego w sprawie o wiele bardziej błahej dla władz
komunistycznych - dobierano biegłych do sprawy Przemyka. Na początku marca 1996 r. Zbigniew Supryn, były funkcjonariusz Komendy Głównej MO zeznał, że został wysłany
do kierownika zakładu medycyny sądowej w jednym z miast wojewódzkich na wschodzie Polski. Supryn miał za zadanie wybadać go, czy ten zgodziłby się wydać ekspertyzę
w sprawie Przemyka. Tenże Zbigniew Supryn przesłuchiwał oskarżonego fałszywie Jacka S., sanitariusza karetki przewożącej Przemyka z miejsca kaźni - komisariatu
na Jezuickiej do szpitala - wmawiając mu czyn niepopełniony. Czyli dla przyszłego biegłego Supryn był głównym źródłem informacji, co ma dostrzec, a czego nie
w czasie obdukcji ciała Przemyka, tak by zgadzało się to z ofiacjalną wersją i fałszywym oskarżeniem niewinnego zbrodni Jacka S. Wyszło też na jaw, że
milicja - instytucja winna zbrodni na Przemyku - prowadziła również pertraktacje z rzeczoznawcami w Akademii Wychowania Fizycznego. Chodziło o stwierdzenie, przez analogię do
boksu czy judo, że śmiertelne w skutkach uderzenia, jakie otrzymał Przemyk, mogły być zadane w windzie czy w karetce pogotowia. Sąd powtórnie badający sprawę
morderstwa na Przemyku w 1996 r. musiał aż przypomnieć, że biegłych powołuje sąd lub prokurator, a nie policja lub milicja (nie dodając, że w tym wypadku
była stroną).
J eśli by tak było, jak orzeczono w procesie toruńskim, porywacze nie mieli żadnego motywu, by porwać i zabić ks. Jerzego. Piotrowski, człowiek chłodny,
cyniczny, wyrachowany i przebiegły, mający na uwadze jako rzecz główną swoją karierę, bezwzględnie posłuszny, giętki, dokładny wykonawca rozkazów -
zbuntował się nagle. Uległ furii? Okazał się nieposłuszny, zaszkodził resortowi, który był jego bóstwem?
Możliwie, że ks. Jerzego znienawidził - ale wtedy kiedy zwalono na niego całą winę i uczyniono kozłem ofiarnym? Była to więc nienawiść na
rozkaz, na pokaz, czy wzbudzona post factum? Klasycznym przykładem nienawiści na rozkaz była nienawiść obywateli ZSRR do Hitlera w latach 1933-39, miłość w
latach 1939-41 i znów nienawiść w latach 1941-45. To, co później nazywano Chruszczowowskim gniewem: który jak za dotknięciem różdżki zdejmował but i walił w
mównicę w ONZ, by zastraszyć Zachód i chwilę potem był przyjazny. Zaryzykuję stwierdzenie, że prawdziwa, sataniczna nienawiść do ks. Jerzego wywyższałaby
Piotrowskiego, doświadczenie jej zaszczytnie by go wyróżniało, wobec tej zbrodni dokonanej na zimno.
 
KRZYSZTOF KĄKOLEWSKI
Ciag dalszy
 


 





 
>>> Kliknij - Wróć do poczatku <<<
 
 




 
Zamknij to okno














Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bedziesz Ukrzyzowany6
Bedziesz Ukrzyzowany11
Bedziesz Ukrzyzowany
Bedziesz Ukrzyzowany2
Bedziesz Ukrzyzowany1
Bedziesz Ukrzyzowany7
Bedziesz Ukrzyzowany12 13
Bedziesz Ukrzyzowany4
Bedziesz Ukrzyzowany3
Bedziesz Ukrzyzowany9
Bedziesz Ukrzyzowany10
Jaką wartość będzie miała zmienna
milosc ukrzyzowana
Inaczej będzie
TEKST Bedziez tego zalowala

więcej podobnych podstron