Williams Cathy Wieczory w Toronto (2015) Alessandro&Kate

background image
background image

CathyWilliams

WieczorywToronto

Tłumaczenie:

AnnaDobrzańska-Gadowska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Gdzie ja jestem, na miłość boską, pomyślała Kate. Nadal w biurze, rzecz jasna.

Ostatnianaposterunku,przedmonitoremkomputera,naktórympojawiałysiędane
dotyczącezyskówistrat.Niektórezkolumnwymagałyuwagi,możenienatychmia-
stowej,alejednak

Westchnęłairozprostowałazesztywniałestawybarkowe,namomentpozwalając

sobie zatopić się w myślach. Doskonale wiedziała, gdzie powinna się w tej chwili
znajdować.Napewnoniewbiurze.Coztego,żebyłotowgruncierzeczybardzo
ładnepomieszczeniewwyjątkowoestetycznymgmachu,wsamymsercuekskluzyw-
nejdzielnicyLondynu?

Kate powinna teraz odpoczywać z przyjaciółmi gdzieś w Hyde Parku, sącząc

schłodzonewinoidelektującsięupalnymletnimdniem,wybieraćsięnawieczorne-
go grilla albo relaksować przy przyjemnej muzyce, rozmawiając z ukochanym
otym,jakupłynąłimpowolidobiegacykońcadzień.

Zamrugałaimalucesięprzedoczamijejwyobraźnimożliwościznikły.Odkąd

przedczteremalatyprzeprowadziłasiędoLondynu,nienawiązałapraktycznieżad-
nychbliskichznajomości.Nigdyniebyłajednąztychekstrawertycznych,rozgada-
nychirozplotkowanychdziewczyn,którezawszetworzyłykółkawzajemnejadora-
cji,imiałategoświadomość,aleCóż,byłpiątekiprzytakiejpogodziezdecydowa-
nawiększośćludziwjejwiekubawiłasięwHydeParkualbogdzieindziej.

Zerkła w przeszklone drzwi, zobaczyła szeregi biurek, przy których nie było

żywejduszy,ipośpieszniezabrałasiędosporządzanialistypozytywnychstronswo-
jegożycia.Świetnapracawjednejznajbardziejprestiżowychfirmwkraju;własny
gabinet–prawdziweosiągnięciedlaosobywwiekuKate;małemieszkankowcał-
kiemprzyjemnejdzielnicyLondynu.No,ileosóbwtymwiekumogłosięposzczycić
własnymmieszkaniem,itowLondynie?Kupiłajenakredyt,toprawda,jednakco
własnanieruchomość,towłasna.

Radziłasobiezupełnienieźle,bezdwóchzdań.
Może i nie udało jej się uciec od przeszłości, ale pogrzebała ją tak głęboko, że

mogłasięczućmniejwięcejwolna.TyleżeSiedziałateraztutaj,wbiurze,sama
jakpalec,dwudziestegoszóstegolipca.

Ioczymtoświadczyło?
Obiecała sobie, że za pół godziny zamknie za sobą drzwi gabinetu i wyruszy

wdrogępowrotnądoswojegopustegomieszkania.

Dane, które przeglądała, natychmiast pochłoły ją tak dalece, że w ogóle nie

usłyszałaodległegobrzęknięciadrzwiwindyanikrokówzmierzacychwjejstro
przezdużąsalę,którabyłamiejscempracysekretarekorazstażystów.Niezwróci-
ławięcuwaginawysokąmęskąsylwetkę,którapojawiłasięwproguidopierona
dźwięk głosu przybyłego podskoczyła nerwowo, na kilka sekund wychodząc z roli
chłodnej,całkowicieopanowanejkobiety.

background image

AlessandroPredazawszetaknaniądziałał.
Miałwsobiecoś,ibynajmniejniechodziłooto,żebyłwłaścicielemtejogromnej

firmy,złożonejzwielumniejszychfirmcórek,onie.

– Och, przepraszam bardzo! – Kate zerwała się na równe nogi. – Co mogę dla

panazrobić?

Jednąrękąnerwowoprzygładziłaprostąszarąspódnicę,adrugąpoprawiłaciężki

zełwłosównakarku,któryitakraczejniewymagałżadnychdodatkowychzabie-
gów.

Alessandro niespiesznie wszedł do pokoju, który teraz był jedynym oświetlonym

pomieszczeniemnatympiętrzebudynkujegofirmy.

–Nadobrypoczątekmożeszusiąść,Kate,nienależęprzecieżdorodzinykrólew-

skiej.

Kate przywołała uprzejmy uśmiech na twarz i usiadła. Alessandro Preda może

ibyłoszałamiacoprzystojny–szczupły,wspanialeumięśniony,opalonyiemanu-
cyniebezpiecznąaurąseksu–jednakjejnigdysięspecjalnieniepodobał.

Zbyt wiele osób zachwycało się jego błyskotliwą inteligencją. Zbyt wiele kobiet

słałomusięustóp,niczymżałośniebezradnedziewicewopresji.AsamAlessandro
byłzbytarogancki,abymogłomutowyjśćnadobre.Byłfacetem,którymiałabso-
lutniewszystko,idoskonalezdawałsobieztegosprawę.

Jednak ponieważ w najzupełniej dosłownym znaczeniu był właścicielem miejsca,

wktórymsięznajdowała,musiałauśmiechaćsięwodpowiedzinajegosłowaimieć
nadzieję,żenieodgadnie,cosiękryjezatymuśmiechem.

– Nie musisz też zwracać się do mnie w tak oficjalny sposób. – Czarne jak noc

oczyspoczęłynajejbladejtwarzy.–NazywamsięAlessandroilubię,kiedypracow-
nicymówiądomniepoimieniu.

Kateprzełknęłaślinę.
–Comogędlaciebiezrobić,Alessandro?
–ChciałemzostawićdokumentydlaCape’a.Gdzieonjest?Idlaczegotylkotyje-

steśwpracy?

–Jestjużzadwadzieściasiódma,więcwszyscywyszlijakiśczastemu.
Alessandrospojrzałnazegarekiściągnąłbrwi.
– Rzeczywiście. Co nie zmienia faktu, że mam podstawy zakładać, że przynaj-

mniejjakaśniewielkaczęśćmojegowysokoopłacanegopersonelumogłabyjednak
jeszczepracować,mimożejestpiątkowywieczór.–PopatrzyłnaKatespodzmru-
żonychpowiek.–Atycotujeszczerobisz?

–Miałamkilkaraportówdoprzejrzeniaichciałamdokończyćtoprzedwyjściem.

Późnepopołudnietonajbardziejproduktywnaporadnia,nadodatekzawszepanuje
tuwtedycisza.

Zmierzyłjąbacznymspojrzeniem,przechyliwszygłowęnabok.
Wciąguparuminionychmiesięcymiałzniąkilkarazydoczynienia.Byładoskona-

łąpracownicą,GeorgeCapemiałjaknajlepszezdanieojejinteligencjiitwierdził,
żepotrafibłyskawiczniedotrzećdosednaproblemu,cowgrząskimświeciefinan-
sównaprawdęniebyłołatwe.

Robiławrażenieperfekcjonistkiiabsolutnejprofesjonalistki,aleczegośjejbrako-

wało,cośzniąbyłonietak.

background image

Chłodne zielone oczy miały dziwnie ostrożny wyraz, pełne wargi zawsze rozcią-

gnięte były w uprzejmym uśmiechu, fryzura nieodmiennie wydawała się idealnie
gładka i uporządkowana. Spojrzenie Alessandra obło całą postać – zapięta pod
samąszyjębiałakoszulowabluzkazdługimirękawamiorównieżstaranniezapię-
tychmankietachwydawałasięzupełnienieodpowiednia,biorącpoduwagępanucy
nadworzeupał.Alessandromógłsięteżzałożyć,żeKatemiałanasobierajstopy.
AscetycznaskromnośćKateWatsonzawszebudziłajegozainteresowanie.

Kiedyostatnimrazemzniąpracował–sprawadotyczyładośćryzykownejkwestii

podatkowej, w której rozwiązaniu dziewczyna okazała się dużo bardziej sprawna
niż jej bezpośredni szef, George Cape, ostatnio chodzący z głową w chmurach –
próbowałdowiedziećsięoniejczegoświęcej.Zadałjejparępytańohobbypozaza-
wodowe,leczostatecznyrezultattejakcjimocnogorozczarował.Większośćkobiet
reagowałanachoćbynajdrobniejszeoznakizainteresowaniazjegostronynatych-
miastową gotowością do obfitych zwierzeń, wprost nie mogły się doczekać, żeby
opowiedzieć mu o swoim życiu, chociaż, szczerze mówiąc, uwaga Alessandra nie
zawszedokońcaskupionabyłanatychbarwnychhistoriach.AKateWatson?Kate
pozostałacałkowicieobojętna.Popatrzyłatylkonaniegotymichłodnymizielonymi
oczamiizmieniłatematrozmowy,niezdradzajączupełnienicosobie.

–Przesiadujesztutakdopóźnacodziennie?
Wciąż siedząc na kradzi jej biurka i wyraźnie przekraczając granice jej pry-

watnejprzestrzeni,sięgnąłposzklanyprzyciskdopapieruwkształciezłotejrybki
ikilkarazypodrzuciłgolekko.

–Nie,oczywiścieżenie–odparłaszybko.
Alezdecydowaniezaczęsto,dodaławmyśli.
–Nie?Tylkodzisiaj?Itomimotego,żepodobnomamynajbardziejupalnydzień

wroku?

–Niejestemwielkąfankąupałów.–Spuściławzrok,naglezirytowanajakąśnie-

wypowiedzianąnagłosipełnąrozbawieniakrytykąwjegosłowach.–Kiedyjestgo-
co,zawszewolniejpracuję.

–Nicdziwnego.–Odstawiłzłotąrybkęnamiejsce.–Maszprzecieżnasobiebluz-

kęzdługimrękawemispódnicęnapodszewce.

Nawetniemrugnęła.
–JeżelizostawiszmitedokumentydlaGeorge’a,przekażęmuje,kiedytylkowró-

ci–powiedziała.

–Skądwróci?
–JestteraznaurlopiewKanadzie,spędzitamjeszczedwatygodnie.
–Dwatygodnie!
–Tonietakznowudługo.Większośćludzispędzadwutygodniowyurlopwlecie
–Aty?–przerwałjej.
–No,nie,ale
–Niejestemprzekonany,czytepapierymogączekać,ażCapeznowuzaszczyci

nasswojąobecnością.

Alessandropodniósłsię,położyłplikdokumentównabiurku,oparłdłoniepoobu

stronachstosukartekinachyliłsiękudziewczynie.

–ZapytałemWatsonaRussella,czywiadomomucośnatematzakłóceńwłańcu-

background image

chudostawdoośrodkówwypoczynkuirozrywki,którezakładamnacałymwybrze-
żu,ipowiedziałmi,żeodsamegopoczątkuzajmujesiętymCape.Toprawda?

–Wydajemisię,żetoonrozliczaraportyksięgowedostaw,faktycznie.
–Wydajecisię?
Katewzięłagłębokioddech,starającsięopanowaćuczucieonieśmielenia,wywo-

łanebliskościątegomężczyzny,alejejstaranianieodniosłypożądanegoskutku.Pa-
trzyła na niego, wysokiego, muskularnego, o kruczoczarnych włosach, i serce biło
jejcorazszybciej,aspoconedłoniewymagałynatychmiastowegoidyskretnegowy-
tarciawspódnicę.

–ToGeorgeCapenadzorujerozliczeniatychdostaw–poprawiłasię.–Tylkoon.

Możemógłbyśmiwyjaśnić,czegochceszsiędowiedzieć?

Alessandro odsunął się i zaczął chodzić po gabinecie, zauważając, jak niewiele

osobistychrzeczyKateznajdowałosięwpomieszczeniu.Żadnychzabawnychzdjęć
w śmiesznych ramkach na biurku, żadnych doniczkowych roślin, zero kalendarzy
znadmorskimikrajobrazami,reprodukcjamiznanychobrazów,słodkimiszczeniacz-
kamiczymocnorozebranymistrażakami.

Pochwilimilczeniaodwróciłsiędoniej,wciskającdłoniedokieszenispodni.
– Zupełnie przypadkiem trafiły do mnie dokumenty oznaczone na kopercie tak

wielkimnadrukiem„Wyłączniedorąkadresata”,żelistonoszmusiałautomatycznie
dostarczyćjenapiętrodyrekcji.PrzejrzałemjeizwróciłemuwagęnapewneJak
bytonazwaćPewnenieścisłości,którezdecydowaniewymagająwyjaśnienia.

Niemógłpilnowaćwszystkich,nawetnajdrobniejszychspraw,rozgrywacychsię

wjegopotężnymimperium.Sowicieopłacałludzi,którzymieliwykonywaćteobo-
wiązki,azwysokąpensjąłączyłasięprzecieżodpowiedzialność.

Ufał,żejegopracownicyniebędąpróbowaligooszukiwać.
–Znalazłemwtychrozliczeniachdwieniewielkiefirmy,którychnazwniekojarzę.

Jestemwłaścicielemsporejliczbyfirm,toprawda,ale,ogólnierzeczbiorąc,raczej
wiem,jaksięnazywają.

PełneznaczeniejegosłówdotarłodoKatewjednejchwili.Zbladła.
–Szybkajesteś.–ZaprobatązauważyłAlessandro.–Wpadłemtutaj,żebyzapy-

taćCape’a,cosiędzieje,aleskorogoniema,chętniepowierzęciskontrolowanie
danychizgromadzenieniezbędnychdowodów.

– Dowodów? Niezbędnych do czego? – spytała słabo i natychmiast zarumieniła

się, gdy pytaco uniósł brwi, jakby nie był w stanie uwierzyć, że sens jego uwagi
kompletniedoniejnietrafił.–GeorgeCapejestjużprawiewwiekuemerytalnym
Mażonę,dzieci,wnuki

–Możeszmnieuznaćzaszaleńca,leczkiedyktoś,kogozatrudniam,postanawia

wykorzystać moją hojność, uważam, że mam prawo odrobinę się zdenerwować –
powiedziałtakjedwabiściemiękkimgłosem,żemiałaochotęrzucićwniegoszkla
złotąrybą.–Naturalniemogęsięmylić,niemożnawykluczyć,żeistniejejakieścał-
kowicieprostewyjaśnienietego,cozauważyłem.

–Ajeślinie?
–Cóż,młynysprawiedliwościmusząmiećcośdomielenia.–Alessandrowzruszył

ramionami.–Zrobimytak:jaoficjalnieprzekażęcidokumenty,atydokonaszdro-
biazgowejkontroli,odpierwszej stronydoostatniej.Zakładam, żeznaszhasłodo

background image

komputeraCape’a.

–Nieznamgo,niestety.
–Wtakimraziepoprośktóregośchłopakazdziałuinformatycznego,żebysiętym

zajął.Maszprzejrzećkażdydotyczącysprawydokument,któryodnaswyszedłido
nasdotarł,izłożyćmiraportzkontrolipozagodzinamipracy.

–Pozagodzinamipracy?Oczymtymówisz?
–Sądzę,żeCapedefraudujefundusze–poinformowałjąbezogródek.–Możemy

próbować owijać to w bawełnę, ale tak to wygląda, i tyle. Nie miałem pocia, że
tylkoonzajmujesiętymprojektem.Gdybywpracezaangażowanybyłktośjeszcze,
podejrzewałbymkogośinnego,leczwzaistniałejsytuacjiwszystkiedrogiprowadzą
doCape’a.

Przystanąłprzedjejbiurkiem,cozmusiłojądopodniesieniawzrokuispojrzenia

prostowjegośniadą,pociągłątwarz.

–Odnoszęwrażenie,żechodziostosunkowoniewielkiekwotyiprawdopodobnie

właśniedlategoniktniepodniósłdotądalarmu,alemałesumyodprowadzaneprzez
dłuższyczaspotencjalniemogązłożyćsięnabardzopoważnąkwotę,ajeśliwgrę
wchodząjakieśmartwefirmy

–Niepodobamisięmyśl,żemiałabymprzeprowadzićkontrolęoperacjiGeorge’a

–szczerzewyznałaKate.–Tobardzomiłyczłowiek,któryodpoczątkumojejpracy
w firmie dobrze mnie traktował. Gdyby nie on, pewnie nie awansowałabym tak
szybko.

–Wychwalajgotakdalej,adojdędowniosku,żetyteżbyłaśzaangażowanawte

mętneinteresy.

–Tonieprawda–wycedziłalodowatymtonem,patrzącmuprostowoczy.–Nigdy

nikogobymnieoszukała,wżadnejsytuacji.Niejestemtegorodzajuosobą.

Alessandronastawiłuszu.Zajrzałnatrzeciepiętrowyłączniepoto,abyzostawić

dokumentyCape’owi.Miałwolnywieczóriwcaletegonieżałował.Jegoostatniaja-
snowłosaseksbombaznudziłamusię,jaktozwyklebywało,ibyłwdzięcznylosowi
zatenkrótkiodpoczynekodprzedstawicielekpłcipięknej.KateWatsonposiadała
wszystkie cechy, jakich zazwyczaj unikał u kobiet – była chłodna, opanowana, po-
ważnaiwrażliwa.Aninachwilęniepozwalałamuzapomnieć,żejesttutajwyłącz-
niepoto,abywykonywaćkonkretnezadania,ityle.

Jednaktoostatniezdanie–„niejestemtegorodzajuosobą”–dałomudomyśle-

nia.Bojeśliniebyła„tegorodzaju”osobą,tojakawłaściwiebyła?

–Pytałaś,cotoznaczy,żespodziewamsiętwojegoraportuzkontrolidanychpoza

godzinamipracy–zacząłznamysłem.

Miałprzedsobąwolnypiątkowywieczór,cobyłoprawdziwąrzadkością.Przysu-

nąłdobiurkadrugiestocewgabineciekrzesłoiusiadłtak,abymócrozprostować
długienogiiskrzyżowaćjewkostkach.

Kateprzyglądałamusięzuczuciemzbliżonymchybadoprzerażenia.
–Właśniemiałamwyjść.Moglibyśmywrócićdotejrozmowywponiedziałekrano?

Zwyklejestemtubardzowcześnie,przedsiódmątrzydzieści.

– Godna pochwały praktyka. Cieszy mnie, że przynajmniej jedna osoba w dziale

księgowościniezerkacoparęsekundnazegarek.

–Napewnomaszjakieśplanynadzisiejszywieczór,ajaJeśliwezmędokumen-

background image

tydodomu,będęmogładokładnieprzejrzećjeprzezweekendiprzedstawićcira-
portwponiedziałekrano.Cotynato?

– Zaproponowałem, żebyśmy omówili sytuację poza godzinami pracy, ponieważ

wolałbymniebudzićrozmaitychspekulacjiwśródinnychpracowników.Naturalnie
uczciwiezapłacęcizanadgodziny.

–Niechodzionadgodziny–sztywnoodparłaKate.
Wciążpatrzyłamuprostowtwarz,byłajednakażnadtoświadomabliskościjego

długiegociała,wyraźnierysucychsiępodbiałąkoszuląmięśni,opalonejkolumny
szyiimuskularnychprzedramion,któremiałatużprzedoczami,ponieważrękawy
podwinąłwysoko,ażponadłokcie.

Wjegoobecnościzawszebyłapoddenerwowana,ainnimężczyźniraczejniebu-

dziliwniejtegouczucia.Alessandromiałwsobiejakąśsurową,pierwotną,ledwo
hamowanąagresję,którazagrażałajejopanowaniu,ibyłotakodsamegopoczątku,
odpierwszegodnia,kiedyzobaczyłagojakonowoprzytadofirmystażystka.

ByłotoniebezpieczneiKatedoskonalewiedziała,żetakiegoniebezpieczeństwa

powinnastarannieunikać.Zdecydowanieniepodobałjejsięsposób,wjakijejciało
reagowałonawidokszefa.Bałasięsamejsiebie.

Jużjakodzieckonauczyłasię,żenajważniejsząrzecząjestkontrola–panowanie

nad emocjami, finansami, pożaniem w kierunku celu, jaki miał być jej życiowym
przeznaczeniem. Dorastała przecież w cieniu matki, która nie miała kontroli nad
żadnączęściąswegożycia.

Shirley Watson jako osiemnastolatka przyła dość frywolny pseudonim „Lilac”

i rozpoczęła karierę od tancerki na rurze, przez kelnerkę w barze, do barmanki
i znowu kelnerki, praktycznie bezustannie flirtując z magazynami dla mężczyzn,
wktórychczęstopojawiałysięjejzdjęcia,mniejlubbardziejroznegliżowane.

Jedynądziedziną,wjakiejosiągnęłamistrzostwotaoszałamiacopiękna,filigra-

nowa blondynka, było wykorzystanie fizycznych zalet, z jakimi przyszła na świat.
Katejedyniezgrubszaznałaszczełyprzeszłościmatki,wiedziałajednak,żeLilac
wychowywałasięwrodzinachzastępczych.Niezaznałażadnejstabilnościizamiast
staraćsięstworzyćtakistanwewłasnymdorosłymżyciu,wolałaprzyjąćrolę„głu-
piejblondynki”,któranieodmienniewierzy,żemiłośćczekatużzarogiem,amęż-
czyźni,zktórymiidziedołóżka,szczerzejąkochają.

OjciecKatezniknąłzescenyzarazpoprzyjściunaświatdziecka,pozostawiając

dwudziestoletniąLilaczezłamanymsercem.Późniejmłodakobietaprzechodziłajuż
z rąk do rąk. Dwa razy wyszła za mąż i błyskawicznie się rozwiodła, a pomiędzy
małżeństwami poświęcała się doskonaleniu sztuki przyciągania mężczyzn, zawsze
mylącichentuzjastycznyzachwytdlajejciałazprawdziwymuczuciemiprzeżywa-
jącdramat,gdykolejnikochankowie,znudzeninią,odchodzili,abyszukaćbardziej
interesucejpartnerki.

Niebrakowałojejinteligencjiisprytu,alenauczyłasięstarannieukrywaćtece-

chy,ponieważ,jakzwierzyłasiękiedyścórce,bystradziewczynanigdynieznajdzie
sobiefaceta.

Kate kochała matkę, lecz praktycznie od najwcześniejszych lat dostrzegała jej

błędyiuroczyścieobiecałasobie,żesamanigdytakichniepopełni.Naturaprzyszła
jejzpomocą–Katebyłaciemnowłosa,wysokaipozbawionaoczywistego,rzuca-

background image

cegosięwoczyseksapiluLilac.Swojezaletytrzymałapodkloszem,ajeślichodzi
o mężczyzn, to każdy, któremu podobało się jej ciało, automatycznie tracił u niej
wszystkie punkty. Polegała na swoim intelekcie i zawsze była świetną uczennicą,
chociażniebyłotołatwe,jeśliwziąćpoduwagęczęsteprzeprowadzkiibezustan-
nietowarzyszącedziewczynce,apotemdziewczynieuczucieniepewności,cozasta-
niewdomupopowrociezeszkoły.

Jej matka, dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu, otrzymała po ugodzie rozwodo-

wejzdrugimmężemkwotęwystarczacąnakupnoniewielkiejposiadłościwKorn-
walii.Katezłożyławtedydrugąuroczystąprzysięgę,żesamanigdyniebędzieliczy-
łanażadneuśmiechyfortunyiwłasnymisiłamizapewnisobiefinansowąniezależ-
ność,ajeślikiedykolwieksięzakocha,totylkowmężczyźniebezosobistychzobo-
wiązań,którybędzieceniłprzedewszystkimjejinteligencję.

Jaknarazietenwzórcnótmęskichniepojawiłsięnahoryzoncie,aletoniezna-

czyło,żewoczekiwaniunaniegoKatepozwolisobienadystrakcjęwpostacifaceta
budzącegojejpogardę.

Dlaczegowięcjejgłupieciałopłoło,kiedyAlessandroPredaznajdowałsięwza-

sięgujejwzroku?Takjakwtejchwili,gdynadomiarzłegowysuwałjakieśsugestie
natematwspólnychzajęćpozagodzinamipracy?

–Ocochodzi?–zapytałteraz,brutalniewyrywającjązzamyślenia.–Prowadzisz

niezdrowoożywioneżycietowarzyskie?Niemożeszpoświęcićjednegotygodniana
rozwikłanie tej sprawy? – Rozejrzał się dookoła i znowu utkwił ciemne oczy w jej
chłodnej,bladejtwarzy.–Mimomłodegowiekumaszjużtakprzyjemnygabinet?Bo
ilewłaściwiemaszlat?Dwadzieściatrzy,cztery?

–Otrzymałamawanszaciężką,odpowiedzialnąpracę.
–Iztegoawansuwynika,wsposóbdośćbezpośredni,gotowośćdowzięcianad-

godzin,raznajakiśczas,rzeczjasna.Uznajtęsprawęzajednąztakichsytuacji.

Katespuściławzrokipowstrzymałasięododpowiedzi.
–Mówiłaś,żewłaśniewychodzisz?
–Tak.
–Wobectegoodprowadzęciędowyjścia.–Alessandropodszedłdodrzwiioparł

sięoframugę.–Właściwiemamjeszczelepszypomysł:odwiozęciędodomu.Gdzie
mieszkasz?

Kate nerwowo oblizała wargi i uśmiechła się uprzejmie, zata najzupełniej

zbędnym,acozatymidzie,pozorowanymporządkowaniemblatubiurka.

–Jakdługojużtujesteś?
Podniosłagłowęiobrzuciłamężczyznęzaskoczonymspojrzeniem.
–Jakdługojestemgdzie?Wtwojejfirmie?WLondynie?
–Zacznijmyodtegogabinetu.
Kate ogarła wzrokiem swoją bezpieczną przystań, ten namacalny dowód, że

zgodnie z planem posuwa się na drodze zwanej „finansowym bezpieczeństwem”.
Niedawnomatkazapytała,czymożewpaśćdoniejdopracy,gdynastępnymrazem
przyjedziedoLondynu,leczKatezlekkimzażenowaniem,choćniezwykletaktow-
nie,zdławiłatęsugestięwzarodku.

LilacWatson,któramiałaterazczterdzieściparęlatiniecomniejnatrętnieeks-

ponowała swoje fizyczne atuty, i tak zupełnie nie pasowała do tego stonowanego,

background image

dyskretniekosztownegootoczenia.

Ten budynek, ten gabinet były życiem Kate, egzystencją, którą zbudowała wła-

snymwysiłkiem,natomiastmiejscejejmatkibyłozupełniegdzieindziej.WKornwa-
lii.Dalekostąd.Osobno.

–Cozmoimgabinetem?–Wsułalaptopdoskórzanejteczkiisięgnęłaposzary

żakiet,przerzuconyprzezoparciekrzesła.

Szaryżakiet,szaraspódnicadopołowyłydki,wygodneskórzanepantoflenapła-

skimobcasieirajstopy,pomyślałAlessandro.Tak,rajstopy,niepończochy.Możliwe,
żetakiezwzmacnianą,obciskacąbrzuchipośladkigórą,boprzecieżniesposób
powiedzieć,jakąfiguręukrywatenskromny,rozsądnykostium.Wysoka,anigruba,
anichuda.Koszulowabluzkaosłaniagórnączęśćsylwetki,spódnicadolną.

–Jakdługomasztengabinet?–sprecyzował.
Zmarszczyłabrwi.
–Trochęponadpółroku.Zpoczątkuwprowadziłamsiętu,ponieważbardzoczę-

sto pracowałam do późna nad raportami dla dwóch ważnych klientów i George
uznał,żepotrzebujęciszyispokoju,żebylepiejsięskoncentrować,apóźniej,gdy
awansowałam, zaproponowano mi, żebym zała go na stałe, i oczywiście chętnie
skorzystałamztejoferty.

Przerzuciłaczarnypasektorbyprzezramięipoprawiłaspódnicę.
–Bardzodziękujęzapropozycjępodwiezieniadodomu,leczpodrodzemuszęza-

łatwićparęrzeczy,więcpojadęmetrem.

–Jakichrzeczy?
–Różnych.Powinnamkupićcośdojedzenia,itakietam.
Wyraźnie usłyszał irytację, ukrytą pod spokojnie wypowiedzianymi słowami. Nie

byłprzyzwyczajonydotakiegoodbioruswoichsugestiiiterazwłasnareakcjamoc-
no go zdziwiła, podobnie jak wcześniejsze zaciekawienie, co znajduje się pod dys-
kretnymirozsądnymstrojemtejdziewczyny.

– Żaden problem. – Lekceważącym ruchem ręki zbył jej obiekcje. – Odesłałem

szoferadodomu,więcmożemypojechaćmoimsamochodem.Będzieciowielewy-
godniej,gdywrzuciszzakupynatylnesiedzenie,niżgdybyśmiałasamataszczyćje
dodomu.

–Jestemprzyzwyczajonadoradzeniasobiezzakupami.
Popatrzyłnaniąspodzmrużonychpowiek.Nigdynieuznałbyjejzaosobęlękliwą,

aleterazwjejzachowaniubyłjakiścieńlęku.Idlaczegotakzdecydowanieodrzuci-
łapropozycjępodwiezieniadodomu?Przezniego?

–Byłobydobrze,gdybyśmywspólniezdecydowali,jakpodjeśćdotegodelikatnego

problemuzGeorge’emifunduszami,którenielegalnieodprowadzałzfirmy–rzucił.

–Jeżeliwogólejakieśnielegalnieodprowadzał.Odniosłamzresztąwrażenie,że

jużzdecydowałeś,coznimzrobić,gdybyokazałosiętoprawdą–wrzucićgodolo-
chuipozbyćsiękluczy.

–Miejmywięcnadzieję,żesiępomyliłemiGeorgeunikniewięzienia.–Alessandro

odsunąłsię,żebyprzepuścićjąwdrzwiach.–Zajmujesztengabinetodponadpół
roku,jaksamapowiedziałaś,idopieroterazuderzyłomnie,żeniematuanijedne-
goosobistegoprzedmiotu.Anijednego,dosłownie.

Katezaczerwieniłasię.

background image

–Togabinet,pomieszczenieprzeznaczonedopracy–odparła,mijającgozcelo-

woodwróconągłową.–Niebuduar.

– Buduar, takie przyjemne słowo Czy właśnie tam przechowujesz osobiste pa-

miątki,wswoimbuduarze?

Nuta rozbawienia w jego głosie sprawiła, że nagle ogarnął ją gniew. Weź się

wgarść,powiedziałasobie.Niedajmuwyprowadzićsięzrównowagi.

AlessandroPredamiałopinięuwodziciela,anawetgdybyplotkinatentematnie

dotarłydojejuszu,wystarczyłobyjednospojrzenienapierwsząstronęktóregokol-
wiekbrukowca.Wykorzystywałkobiety.Nazdjęciachzawszetowarzyszyłamuja-
kaśmodelkaczyaktoreczkauwieszonanajegoramieniuizuwielbieniemwpatrzo-
na w jego twarz. Tych dziewczyn były całe legiony, co miesiąc inna, Alessandro
mógłby chyba założyć własną agencję. Kate zastanawiała się, czy niektóre z nich
byłytakiejakjejmatka.Żałosnestworzenia,obdarzonewielkąurodą,leczzbytma-
łymrozsądkiem,żebysięzorientować,cosiętaknaprawdęznimidzieje,byłycał-
kowicie uzależnione od widzimisię mężczyzn i pełne nadziei na więcej, niż miały
szansedostać.

–Czymamwysłaćciraportmejlem?–spytałazlodowatąuprzejmością.
Nacisnęłaprzyciskprzywołucywindęiwyprostowałasięsztywno.
Alessandronigdywżyciuniewidziałażtakspiętejosoby.Byłotocoświęcejniż

opanowanie,coświęcejnawetniżcałkowitakontrolanadreakcjami.Dlaczegotaka
była,cootymzdecydowało?Iczynaprawdęniezdawałasobiesprawy,żewszyst-
kietesygnałyisymptomybyłyniczymświecawciemnościlatarniawoczachmęż-
czyznytakiegojakon?

Miałtrzydzieściczterylata,nigdyniemusiałzdobywaćżadnejkobietyisamnie

wiedział, czy powinien być dumny z tego faktu, czy po prostu uznać, że tak jest,
ityle.

Tak czy inaczej, Kate Watson miała z nim jakiś problem i było to oczywiste wy-

zwanie.Aczykiedykolwiekzdarzyłosię,byAlessandroPredaniepodjąłwyzwania?
Gdybytakbyło,zpewnościąnieosiągnąłbywświeciebiznesutakwysokiejpozycji.

–Raczejnie.–Odsunąłsię,żebywpuścićjądokabinywindy.–Mejlesądośćła-

twedoprzechwycenia.

–Niemachybapotrzeby,żebyzachowywaćsięjakbohaterowiefilmuszpiegow-

skiego,prawda?

Uparcie wpatrywała się w metalową konsolę z przyciskami, miała jednak peł

świadomośćjegofizycznejbliskości,ciepła,któreemanowałozjegociałaiotulało
jąniczymniebezpiecznypłaszcz.Nieprzypominałasobie,żebywcześniejczułasię
takwjegoobecności,alebyćmożepowodembyłfakt,żezawszetowarzyszyliim
inniludzie.

Alessandro zatrzymał wzrok na jej bladym profilu i ze zdumieniem zdał sobie

sprawę,żemaprzedsobąpięknąkobietę.Jejurodanierzucałasięwoczytakod
razu,główniedlatego,żezewszystkichsiłstarałasięjąukryć,więcdopieroteraz
byłwstanieocenićjejidealnerysy.Nosmiaładrobnyiprosty,wargipełneiseksow-
ne,kościpoliczkowewysokieiwyraźniezaznaczone.Pomyślał,żemożetosurowa,
zupełniegładkafryzurauwydatniasubtelnepięknojejtwarzy.Byłciekawy,jakdłu-
giemawłosy.

background image

Nieoczekiwanieodwróciłasiędoniego.Wyprostowałsię,przyłapanynagocym

uczynku.

–Niesądzę,byGeorgezdecydowałsięnaśmiałąucieczkę,nawetgdybysięzo-

rientował,żemaszgonacelowniku–odezwałasię.–Iprzyzałożeniu,żefaktycznie
jestwinny.

–Dlaczegotakgobronisz?
–Niebronięgo,poprostustaramsięzachowaćsprawiedliwyitrzeźwyosąd.Je-

steśmy wierni zasadzie, że każdy jest niewinny, doki nie dowiedzie mu się winy,
prawda?

Drzwi windy rozsuły się z cichym pomrukiem, Kate zrobiła krok do przodu

i znalazła się w ogromnym, wyłożonym marmurem holu, który wciąż robił na niej
wrażenie,mimożewciąguostatnichdwóchlatprzechodziłaprzezniegopraktycz-
niecodziennie.

NiebroniłaGeorge’aCape’a.ChociażmożejednakGdymyślałaotymniskim,

niemłodymjużmężczyźnie,którystałtużprzedlufąrewolweruiwogóleniezdawał
sobieztegosprawy,widziałaswojąkruchą,sponiewieranąprzezżyciematkę,iser-
ceściskałojejsięzbólu.

Oczywiściejejściskacesięzbóluserceniemiałotunicdorzeczy.Niedlakogoś

takiego jak Alessandro Preda. Musiała też przyznać, że rozumiała jego punkt wi-
dzenia.

–Dobradecyzja–wymamrotałAlessandro.–Wobectegowponiedziałekzaczyna-

mypolowanienadowody,czyGeorgeCapejestwinnysprzeniewierzenia,czygłupo-
ty. Tak czy siak, niewątpliwie trzeba będzie go zwolnić. No, dobrze, więc gdzie
mieszkasz?Mójsamochódstoinapodziemnymparkingu.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Kate przez cały weekend zastanawiała się, czy nie zadzwonić do George’a

Cape’a. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę zdefraudował pieniądze firmy. George
był dżentelmenem, uprzedzaco uprzejmym i miłym, i od początku wziął ją pod
swojeskrzydła.Ajednak,biorąctowszystkopoduwagę,Kateniemogłaniezauwa-
żyć,żenaprzestrzeniostatnichtrzechmiesięcypoprostuniebyłsobą.Czyistniało
jakieślogicznewyjaśnieniemarnegostanujegonerwów?

Uważnieprzejrzaładokumentację.Naszczęścienieznalazłażadnychśladówza-

łożeniafirmkrzaków,co,jakmiałanadzieję,wykluczałodefraudacjęnadużąskalę,
aledziwnezapisyksięgowejednakbyły,czarnonabiałym.

Westchnęłaispojrzałanazegarek.WpiątekudałojejsięjakośzbyćAlessandra,

leczterazpewniejużczekałnaniąwswoimgabinecie.Posiódmejwieczoremwbu-
dynkuzwykleniebyłoprawienikogopozakilkomaentuzjastamiciężkiejpracy,któ-
rzynawetniespojrzelinanią,gdyprzeszładowindy,niosącteczkęzdokumentami.

Miłosporoczasu,odkądostatnirazbyławgabinecieAlessandra.Towarzyszyła

wtedy George’owi Cape’owi oraz szefowi działu finansowego, lecz na krótki czas
zostali tylko we dwoje, zaci rozwiązywaniem jakiegoś problemu podatkowego,
iwtedyAlessandrozawiłdlanichcośdojedzenia.Katedotejporypamiętała,jak
wpewnejchwilipodniosławzrokinapotkałajegospojrzenie.

Miałbardzociemneoczywoprawiegęstychczarnychrzęsitamtegodniaichpe-

łenzamyśleniawyrazsprawił,żegocydreszczprzebiegłjejpoplecach.Kontakt
z jego spojrzeniem okazał się dojmuco fizycznym doznaniem, co bynajmniej nie
przypadłojejdogustu.

Teraz,kiedyznowumiaławejśćdojaskinilwa,obiecałasobietrzymaćemocjena

wodzy,szkodatylko,żesercełomotałojejwpiersijakszalone,adłoniebyłymokre
odpotu.

WodpowiedzinapukanieAlessandrozaprosiłjądośrodka.Siedziałgłębokood-

chylonydotyłuwskórzanymfotelu,zdłońmisplecionyminabrzuchu.

–Niewielkazmianaplanów–odezwałsię.
Kateprzystała.
–Możezostawięcidokumentyiomówimyjeinnymrazem.–Ogarłojąuczucie

ulgi,wdziwnysposóbzmieszanezrozczarowaniem.–Boskorojesteśzaty

–Omówimyjeprzyposiłku.
Spojrzałananiego,zaskoczonaizaniepokojona.
–Nietrzeba.–Niemiałanajmniejszejochotynapowtórkętamtegoprzeżycia.–

Nie udało mi się jeszcze złapać nikogo z działu komputerowego w sprawie hasła
George’a,alechybaniebędzietakiejkonieczności.Sprawdziłamwszystkoszcze-
łowoinieznalazłamżadnychpodejrzanychfirm.

–Zajmiemysiętymprzykolacji.–Gładkimruchempodniósłsięzfotela,chwycił

leżącąnaskórzanejsofiemarynarkęiprzerzuciłjąprzezramię.–Namojąproś

background image

pracujesz po godzinach, więc mogę przynajmniej zabrać cię na kolację, zresz
przecieżobojemusimycośzjeść.

–NieprzyszłomidogłowyTonaprawdęniezajmiedużoczasu.
Alessandro zatrzymał się tuż obok niej. Jego szczupłe, muskularne ciało emano-

wało energią, wprawiając ją w stan zmieszania. Bardzo jej się to nie podobało –
byłaabsolutnąprofesjonalistką,osobą,którejchłódiopanowanienigdyniedoznały
uszczerbku. Poświęciła sporą część życia na osiągnięcie stanu całkowitej kontroli
nadkobiecąsłabością,którazrobiłazjejmatkiwiecznąofiaręlosu.

Abywrócićdorównowagi,powoliiuważniezapięłażakietiwyprostowałasię.
–Mówimytuoczyjejśprzyszłości.–BystreoczyAlessandradostrzegłyiodnoto-

wałycałytenobronnyrytuał.–Niechceszchybaspisaćczłowiekanastratywpię-
ciominutowympodsumowaniuwyłączniedlatego,żemaszdziśrandkę,prawda?

–Niemamżadnejrandki.
Słowawyfrułyzjejust,zanimzdążyłajepowstrzymać.Naturalnieniemiałoto

żadnegoznaczenia,alejednakniepotrzebniesięodsłoniła.Podjegozaciekawionym
spojrzeniemjejpoliczkioblałafalagoca.

–Zazwyczajnigdzieniewychodzęwciągutygodnia–podłapośpiesznie.–Czę-

sto zabieram pracę do domu, ponieważ wiem, jak łatwo nawarstwiają się niezała-
twionedokońcasprawy.

–Pracujeszdopóźnadzieńwdzień–zauważył.–Niewydajemisię,abyktokol-

wiekoczekiwał,żebędzieszjeszczezabierałapracędodomu.Takczyinaczej,tym
bardziejpowinienemzaprosićcięnakolację.Niechcę,żebyświdziaławemniebez-
względnegoszefa,któryodmawiapracownikomprawadoprywatnegożycia.

Kateodwróciłasięiruszyławstronęwindy.
–Aniejesteśtaki?–rzuciłaprzezramię.
Byłotośmiałepytanie,któregojednakniepowinnabyłazadawać.Alessandrobył

uosobieniem wszystkiego, czego nie znosiła. W normalnych okolicznościach ich
ścieżkinigdybysięniespotkały,ponieważdobrzenaoliwionetrybyitrybikispraw-
nejmaszyny,jakąbyłajegofirma,niezacinałysięiniewymagałyjegobezpośred-
niejinterwencji.

– Jaki nie jestem? – Alessandro nie mógł pojąć, jakim cudem do tej pory nie za-

uważył,żejejzieloneoczymająodcieńciemnego,polerowanegoszkła.

–Bezwzględny–odparłapochwilimilczenia.
Kiedyjechaliwdółwindą,zewszystkichsiłstarałasięniepatrzećnaniego.Ser-

cewciążbiłojejzdecydowaniezbytmocnoiszybko,ibyławdzięczna,żemanaso-
biezbrojęwpostacistaranniewykrochmalonejiwyprasowanejbluzkiorazkostiu-
mu.

Wyszli z budynku i wtedy wreszcie mogła z nim swobodniej rozmawiać, bo szła

obokniegoiniemusiałananiegopatrzeć.

–Chodziłomioto,żeniemożnawspiąćsięnasamszczyt,niebędącbezwzględ-

nym. W Lidze Mistrzów nie grają zawodnicy, którzy nie są gotowi No, rozu-
miesz

–Podeptaćnaswojejdrodzewszystkichinnych?–podsunął.
–Niepowiedziałamtego.
–Toniewmoimstylu,niemazresztątakiejpotrzeby.Ajeślisądzisz,żewłaśnie

background image

tegotypudyspozycjastoizamojądecyzjąwsprawieCape’a,tobardzosięmylisz.
JeżeliCapefaktyczniedopuściłsiędefraudacji,poniesiestosownekonsekwencje,to
wszystko.Toprzykraprawda,aleludziesamisąkowalamiwłasnegolosu.

–Twardepodejście.
–Takuważasz?–Puściłjejramięiprzystanął.
Śpieszącyulicątłumprzechodniówrozstąpiłsięwokółnich,zerkającnanichzza-

ciekawieniem. Wieczór był bardzo ciepły i Kate nagle poczuła się niewygodnie
wswoimkostiumie-zbroi.Nerwowooblizaławargi.

–Toniemojasprawa–powiedziałaszybko.–Dokądidziemy?
–Czywtensposóbdajeszmidozrozumienia,żeczaszakończyćtentemat?
–Niepowinnambyłapowiedziećtego,copowiedziałam.
–Jesteśwolna,możeszmówić,cochcesz.
Ruszyliwkierunkupubuprzyjednejzbocznychuliczek.
–Mogęmówić,cochcę,ponieważpracujęwrodzinnejfirmie.–Kateuśmiechła

sięlekko,próbującpoprawićatmosferę.

–Maszrację.Tojednawielkaszczęśliwarodzina,podwarunkiem,żewszyscyjej

członkowiezachowująsięjaknależy.Kiedyktośgwałciobowiązucezasady,muszę
przejąćster.

–Tonaprawdęwielkarodzina.
–Początkibyłyskromneipewniewłaśniedlategowtakichsytuacjachjaktawciąż

staramsięzająćsprawąosobiście.Niezałożyłemfirmypoto,abyktośmógłpodjej
przykrywkąnieuczciwiezarabiać.Jesteśmynamiejscu.

Pchnąłdrzwiiweszlidopomieszczeniatakciemnego,żewzrokKateprzyzwycza-

ił się do mroku dopiero po paru sekundach. W barowej sali panował lekki nieład,
awystrójwnętrzawydałsięKatezaskakucoświeży.

–Nieprzyszłobymidogłowy,żelubisztakiemiejsca–wyznałaimpulsywnie.
Alessandrouśmiechnąłsię.
–Właścicieltegopubutomójstaryprzyjaciel.Każdawizytatutajjestjakantido-

tumnagorączkowetempożycia,możeszmiwierzyć.Możezdejmieszżakiet?

–Nie,takmijestwygodnie.
Niedowierzacouniósłbrwi.
–Widzę,żechceszodrazuzabraćsiędopracyipominąćprzyjemnestronytejsy-

tuacji.

–Mamwszystkiedanewteczce,więc
–Niechcępomniejszaćtwojegoentuzjazmu,alejachętniezłapałbymoddech,za-

nimzacznęsłuchać,conabroiłGeorgeCape–przerwałjej.–Możeszsobieuważać
mnie za bezwzględnego potwora, lecz Cape przepracował w mojej firmie ładnych
parę lat. Bardzo żałuję, że nie przyszedł do mnie, gdy doszedł do wniosku, że po-
trzebujepożyczki.

Kate miała wielką ochotę poradzić mu, żeby jeszcze popracował nad realizacją

idei „wielkiej rodzinnej firmy”, ale uniemożliwił jej to właściciel lokalu, który pod-
szedł do nich i wdał się w ożywioną konwersację z Alessandrem. Rozmawiali po
włosku i Kate miała możliwość obserwować zupełnie innego niż zazwyczaj szefa,
któryswobodniegestykulowałiciepłosięuśmiechał.

To w tym wcieleniu oczarowuje kobiety, przemknęło jej przez głowę. Oto facet,

background image

którymożemiećkażdąiwpełniwykorzystujeswójtalent.

Gdy pod koniec wciągnęli ją do rozmowy, uśmiechła się uprzejmie i sztywno

uścisnęładłońwłaścicielabaru,co,jakpowiedziałjejAlessandro,gdyusadowilisię
przy stoliku w alkowie na tyłach sali, niewątpliwie skutecznie zdusiło w zarodku
wszelkienagannenadziejejegoprzyjaciela.

– Nie mam pocia, o czym mówisz. – Kate wyła folder z dokumentami, które

mieliomówić,ipołożyłagonablacieoboksiebie.

Kelnerprzyniósłimwino,nakosztlokalu.
–Musisznaprawdędobrzeznaćwłaściciela,skorostawiaciwino–mrukła.
–Dorzuciłbyijedzenie,alejazakażdymrazemnalegam,żebywystawiłmirachu-

nekzawszystko,cotuzamawiam.

–Bardzoładnieztwojejstrony.
Roześmiałsięgłośnoirzuciłjejpełneuznaniaspojrzenie.
–Maszpoczuciehumoru,niewiedziałem.
Pomyślała,żetobardzoniegrzecznauwaga,zarazjednakuświadomiłasobie,że

niebardzomożenarzekać,boprzecieżsamapozwoliłasobienaśmiałespostrzeże-
niapodadresemszefa.

–Rozluźnijsię–zamruczał,delikatnieodsuwającdłoń,którązasłaniałakieliszek,

inalewającjejwino.–Przyszliśmytutaj,żebypracować,toprawda,aleniejesteś
terazwbiurze.

Iwłaśnienatympolegałproblem–wbiurze,otoczonakomputerami,szafamina

dokumenty, biurkami i bezustannie dzwoniącymi telefonami, potrafiła być zimna
iopanowana,natomiasttutaj

Tutajbyłozupełnieinaczej.Nieulegałowątpliwości,żelokalcieszysięwielkąpo-

pularnością,boprawiewszystkiestolikibyłyzate,aprzybarzetłoczylisięmęż-
czyźniwgarniturachikobietywkuszącychletnichkreacjachipantoflachnawyso-
kimobcasie.

–Dlaczegotylepracujeszpogodzinach?
Katezmarszczyłabrwiipowolipociągnęłałykwina.Cotozapytanie,pomyślała.

Miałaprzedsobąszefaiwłaścicielafirmy,którychybapowiniengratulowaćjejen-
tuzjazmuipoświęcenia,aniedociekać,czemutakciężkopracuje.

–Wydawałomisię,żetoprostadrogadodalszychawansów,alecałkiemniewy-

kluczone,żesiępomyliłam.

Uśmiechnąłsię,dającwyrazuznaniudlajejsarkastycznegopoczuciahumoru.
–Zresztąprzecieżkiedywpiątekprzyszedłeśzostawićtedokumenty,samokaza-

łeśrozczarowanie,żenacałympiętrzeniktjużniepracuje.

–Toprawda.
–Więcdlaczegoterazkrytykujeszmniezato,żeodczasudoczasuwezmęparę

nadgodzin?

–Odniosłemwrażenie,żerobisztoraczejcodziennie,anietylkoodczasudocza-

su.Iwcalecięniekrytykuję.

Jegociemneoczywpatrywałysięwniąztakimskupieniem,żeznowupoczułasię

nieswojo.Alessandrobyłjejszefem,wjejinteresiebyłowięctraktowaniegozneu-
tralnąuprzejmością.Wszystkietegadkiofirmiejakowielkiejrodziniebyływgrun-
cierzeczymałoistotne,znaczniebardziejliczyłosięto,żejednymskinieniemmógł

background image

zrujnowaćjejkarierę.TaksamojakkarieręGeorge’aCape’a.

Rzuciła mu niechętne spojrzenie i nagle przez głowę przemknęła jej kompletnie

zaskakucamyśl,żechciałabypoczućjegozmysłowewarginaswoich.Zupełnienie
wiedziała,skądsiętamyślwzięła,byłajednaktakrzeczywistaiżywa,żecałejej
ciałozareagowałowjednejchwili.

–Jestemambitnainiewidzęwtymniczłego–oświadczyłatwardo,byletylkopo-

zbyćsiędekoncentrucejwizji.–Ciężkopracuję,gdyżmamnadzieję,żemojacięż-
kapracaprzełożysięnakonkretnekorzyści,czyliawans.Nienależędowczepku
urodzonychizawszemusiałamwalczyćowszystko,cochciałamzdobyć.

–Sugerujesz,żetwoikoledzypochodzązbardziejuprzywilejowanychśrodowisk?

–zagadnął.

–Niczegoniesugeruję,stwierdzamtylkofakt.
AlessandrozauważyłrumieniecnapoliczkachKate.Czuł,żejejreakcjesąszcze-

re.Niesiedzieliterazwzimnym,pedantycznieuporządkowanymbiurze,niewielki
foldernastolebyłjedynymdowodem,żeprzyszlituwcelachzawodowych.Beztła
w postaci gabinetu nagle dostrzegł prawdziwą osobę, ukrywacą się pod piękną,
leczbezosobowąmaską.

Czyzależałomu,byjużwtejchwilisprowadzićrozmowęnapracę?Nie,jeszcze

nieteraz.

–Możeuważasz,żejawywodzęsięztakiegośrodowiska?–spytałleniwie.
–Wogólesięnadtymniezastanawiałam–skłamała.–Jestemtu,żebywykonać

konkretnezadanie,aniewtrącaćsięwprywatneżycieinnych.

–Musiszsiępotwornienudzić.
–Dlaczego?Dlaczegotakmówisz?
–Bociężkapracajestgodnanajwyższejpochwały,aleczybiuroweplotkiniedo-

starczająludziomprzyjemnejrozrywki?Ploteczki,przypuszczenia,sugestie?

–Toniedlamnie.
Jejgłosbrzmiałzdecydowanie,byłajednakwidoczniezdenerwowana.Sięgnęłapo

menuizaczęłajestudiować,alewciążczułanasobiejegowzrok.

–Chybazawięrybę–powiedziała.
Alessandronawetniezerknąłwmenu.Gestemprzywołałkręcegosięwpobliżu

kelnera,którynatychmiastpospieszyłdoichstolika.

Pieniądzewyczuwasięzdaleka,pomyślałaKate.Jejszefmiałmnóstwopieniędzy,

byłnaprawdębogatyiludzieodrazuwidzieli,zkimmajądoczynienia.Tak,ludzie
zmienialisię,gdywgręwchodziłypieniądze.

Uprzejmiezaczekała,ażAlessandroskończyskładaćzawienie,inajpierwpo-

dziękowałazawino,zarazjednakzmieniłazdanie,ponieważniewielkailośćalkoho-
lumogłajejpomóctrochęsięrozluźnić.

–JeśliwięcchodzioGeorge’a–OtworzyłafolderipoczuładłońAlessandrana

swojej.

–Wszystkowswoimczasie.
–Przepraszam,wydawałomisię,żejużzdążyłeśzłapaćoddech.
–Dopierozaczynam.
Rzuciłjejoszałamiacyuśmiech,którybynajmniejnieuspokoiłjejnieposłusznego

ciała.

background image

–Możepowinienembyłbardziejzainteresowaćsiętwojąkarierą–rzekłcicho.–

Biorącpoduwagę,żejesteśjednązmoichwschodzącychgwiazd

–Nieprzypuszczałam,żeangażujeszsięwocenękompetencjipracowników.
Tomójszef,jestemjegopodwładną,przypomniałasobiedobitnie.Szefzadajedo-

wolnepytania,podwładnaniezadajeżadnych.

–Toprawda,nierobiętego–przyznał.
Nawetniespojrzałnakelnera,którypostawiłprzednimitalerze.
–Zakładam,żeodtegosąmoiludziezdziałukadr–dodał.–Oczywiścieonipew-

nie też pracują tylko od dziewiątej do siedemnastej, podobnie jak twoi koledzy
zksięgowości.

–Wszyscypracująpogodzinachzimą–wyjaśniłaKate.–Terazmamylatoiupały,

więc ludzie chcą wyjść wystarczaco wcześnie, żeby się jeszcze nacieszyć słoń-
cem.

– Ale nie ty – odbił piłeczkę. – Nie czekają na ciebie ani słońce, ani żadne inne

ważnesprawy?

–Niewydajemisię,żebytobyłatwojasprawa.Izgóryprzepraszam,jeżeliuwa-

żasz,żetonieuprzejmespostrzeżenie.

– Nie musisz mnie przepraszać, chciałem się tylko upewnić. Czujesz, że musisz

mieszkaćwbiurze,żebyawansować?

–Ja
Próbowaławyobrazićsobieżycieztąmitycznądrugąpołową,mężczyzną,który

teraz szykowałby kolację dla nich dwojga, co jakiś czas z niepokojem zerkając na
zegarek. Powinna coś z tym zrobić, powinna przemienić wizję w rzeczywistość.
W tej chwili nie odczuwała braku mężczyzny w życiu, wiedziała jednak, że taka
chwilawkońcunadejdzie.Jeżeliniebędzieuważała,pewnegodniaobudzisiębez
szans na normalną egzystencję, zupełnie sama, głównie dlatego, że poświęciła
wszystkowposzukiwaniupoczuciabezpieczeństwa.

–Oczymmyślisz?–zapytał.
–Słucham?
–Byłaśtysiącmilstąd–zdiagnozowałsucho.–Zadałemciprostepytanie,słowo

daję,jednoztych,któreraczejniewymagająażtakgłębokiegozamyślenia.

Małobrakowało,apowiedziałabymu,jakgłębokiegozamyśleniawymagato„pro-

stepytanie”.

– Przepraszam. Wiem, że nie muszę pracować do nie wiadomo której godziny,

oczywiście,chociaż,jeślimambyćzupełnieszczera,zimązostajępogodzinachrza-
dziejniżniektórzyzmoichkolegów.

–No,tak.Dlatego,żejesteśnocnąistotą?
Katepomyślałanagleomatce,ojejpracywmrocznychbarach,onapiwkach,po-

tańcówkachipokazywaniusięwkażdymidiotycznymstroju,jakikazanojejwłożyć.
Tobyłanocnaistota,zatanocnymizaciami.Nieona.

–Nigdymnietaknienazywaj!–eksplodowała,zanimzdążyłasiępowstrzymać.
Caładygotałazezłości,musiałaukryćdłoniepodblatem,żebyniezobaczył,jak

siętrzęsą.

–Jakmamcięnienazywać?–zapytałpowoli,niespuszczającwzrokuzjejzaczer-

wienionejtwarzy.–Powiedziałemcośzłego?Wyjaśnijmi,ocochodzi,bonapraw

background image

nierozumiem.

Opanowałasięznajwyższymtrudem.
–Onicniechodzi.Przepraszam,niepotrzebnietakostrozareagowałam.
– Po pierwsze, przestań przepraszać za wszystko, co, jak ci się wydaje, może

mnieurazić.Nieobrażamsiętakłatwo.Apodrugie,ocośjednakchodzi.Zbladłaś
jakprześcieradło,teraztrzęsieszsięjakosika.Cospowodowałotennagływybuch
oburzenia?

Naprawdęchciałsiędowiedzieć,dlaczegotakzareagowała.Podspokojnąmaską

buzowałpłomieńnamiętnychuczućitogomocnointrygowało.Oparłłokcienastole
inachyliłsiękuniej.

– Próbujesz wymyślić uprzejmy sposób zwrócenia mi uwagi, że nic mi do tego,

mamrację?

Kateprawiefizycznieczuła,żeznalazłasięwpoludziałaniapotężnejosobowości,

która niewątpliwie pozwoliła mu przenieść się w stratosferę bogactwa i władzy.
Wiedziałateż,żenatęosobowośćskładasiędużo,dużowięcejniżniezwykłainteli-
gencjaiolbrzymiaambicja.

Odwróciłatwarziztrudemprzełknęłaślinę.
–Mojamatkapracowaławbarze,tańczyłanarurzeirobiławieleinnychpodob-

nychrzeczy.Niemampocia,dlaczegocitomówię,boraczejniejestemskłonna
dozwierzeń.Pewniewydajecisiętodziwne,żedużopracujępogodzinach,ale

–Alepotrzebujeszzabezpieczeniafinansowego?
–Możeitak–uśmiechłasięostrożnie.–Możemaszrację.
Czułaulgęiniemogłatemuzaprzeczyć,nawetsamaprzedsobą.Kiedydorastała,

wrażliwość nastolatki narażała ją na agonie zażenowania. Starała się z nikim nie
utrzymywaćzbytbliskichkontaktów.Niechciała,abyktokolwiekdowiedziałsię,że
jejmatkapracujejakokelnerkawnocnymbarzeisprowadzadodomumężczyzn,
którzyjąwykorzystywali,bowyglądałatak,jakwyglądała,ibyłasmutną,zdespero-
wanąkobietą,zdolnąskupićnasobieuwagęjedyniedziękiswemukuszącemuciału.

Kochała matkę, lecz wstydziła się jej i własnych uczuć. A teraz jej szef, którego

stylżyciabudziłwniejobrzydzenie,którybyłsymbolemwszystkiego,cozniechęca-
łojądomężczyzn,siedziałnaprzeciwkoniejzwyrazemwspółczucianatwarzy,ito
współczucie było jak klucz otwieracy jej skrytkę z tajemnicami. Było to głupie.
Idiotyczne.Iwjakiśsposóbniebezpieczne.

–Światmojegodzieciństwabyłmocnorozchwiany–ciągnęła,zmagającsięzwe-

wnętrznymoporem.–Mamanigdyniebyłazainteresowananormalnąbiurowąpra-
cą.Wychodziładotychswoichkolejnychbarówwnocy,zostawiającmnieztączy
inną koleżanką, a kiedy skończyłam dwanaście lat, zupełnie samą. Kochałam mat-
Kochamją,alenienawidzętego,wjakisposóbzarabiała.Robimisięsłabo,zu-
pełnie dosłownie, na samą myśl o niej w skąpych, obcisłych ciuchach, tańczącej
przed mężczyznami, którzy gapili się na nią i wyciągali łapy, żeby ją obmacywać.
Ciągle się w którymś zakochiwała, zawsze myślała, że ten jedyny to pierwszy
zbrzeguprzystojniak,którypopatrzynaniązzachwytemipowiejej,żejestpięk-
na.

–Więcgdynazwałemcięnocnąisto
–Przepraszam.–Katewbiławzrokwkieliszek,któryAlessandrowłaśnieponow-

background image

nienapełniałwinem.

–Comówiłemcinatemattegociągłegoprzepraszania?
–Pracujędlaciebie.
–Tenfaktnieczynizciebiemojejpoddanej.Niemamjeszczemonarszegostatu-

su,otymteżcimówiłem.Gdzieterazmieszkatwojamatka?

–WKornwalii.–Rzuciłamuszybkiespojrzenieinatychmiastodwróciławzrok.
Był tak grzesznie przystojny! Nie powinno to mieć dla niej żadnego znaczenia,

byłaprzecieżostatniąosobąnaświecie,któramiałabyoceniaćczłowiekapowyglą-
dzie,leczżołądekskuliłjejsięzpodnieceniaizogromnymtrudemzmusiłasię,żeby
niezapatrzećsięnatęśniadą,poważną,pełnązainteresowaniatwarz.Miaładziw-
ne uczucie, że byłby w stanie zajrzeć do jej głowy i wyciągnąć stamtąd najgłębiej
skrywane,najmroczniejszemyśli.

–Dwarazywyszłazamążidwarazysięrozwiodła–podła.–Drugimąż,Greg,

dał jej w ramach ugody dość dużą sumę, aby mogła kupić sobie jakiś mały dom
imamawybraławybrzeże.

–Coztwoimojcem?
–Niepodejrzewałam,żebędęzmuszonaodpowiadaćnatyleosobistychpytań.–

Kate doskonale zdawała sobie sprawę, że sama zaczęła tę rozmowę, i w tonie jej
głosuzabrzmiałateraznutarezygnacji.

Alessandro nigdy nie interesował się życiem kobiet, z którymi romansował. Jed-

nakwprzypadkudziewczynysiedzącejterazprzednim,najzupełniejszczerzepra-
gnąłsiędowiedzieć,cojądręczy.

–Ojcieczostawiłnaszarazpomoimprzyjściunaświat.Byłpierwsząijedynąmi-

łością mamy, w każdym razie ona tak twierdzi. – Odchrząkła i bezskutecznie
spróbowaławrócićdochłodnego,obojętnegotonugłosu,któryniewątpliwiebyłjej
znakiemfirmowym.–Myślę,żeodjegoodejściaciąglestarałasięzastąpićgokimś
innym.

–Ateraz?
–Co,ateraz?
–Makogoś?
Kiedy się uśmiechła, na ułamek sekundy wstrzymał oddech, porażony nagłym,

niespodziewanym odkryciem. Była piękna. Czyżby celowo próbowała ukryć swo
urodę?Niepotrafiłsięoprzećwrażeniu,żeotootworzyłpuszkęPandory.Dziewczy-
na pracowała dla niego i przyszli tu wyłącznie po to, aby przedyskutować przy-
szłość innego pracownika jego firmy. Była to poważna sprawa, tymczasem on za
żadneskarbyświataniechciałskierowaćrozmowynawłaściwetory.

–Odtrzechlatwżyciumojejmatkiniemażadnegomężczyzny.Niewykluczone,

że w końcu udało jej się uwolnić od uzależnienia, jakim było poszukiwanie miłości
wnajzupełniejnieodpowiednichmiejscach.

–Aty?–wymamrotałochryple.–Wtwoimżyciuteżniemażadnegomężczyzny?
Wbrewswojejwoliwyobraziłjąsobiezmężczyzną.Zesobą.Twarz,którąupar-

cie pokazywała światu, wcale nie stanowiła trafnego podsumowania osoby, jaką
była.Wystarczyłoleciutkozadrapaćwierzchniąwarstwęijużspodzimnej,marmu-
rowejpowierzchniwyzierałyskłębione,nieprzewidywalnewiry.

Ogarłogoniezwyklesilne,szalonepragnienie,abywypłynąćnateniespokojne

background image

wody.Niebezpowodudokonywałokreślonychwyborów.Wykluczacainnychludzi
potężnamiłośćjegorodzicówniepozostawiładużomiejscadladziecka.Niepotrze-
bowalinikogoinnegoiwrezultacienierozsądnych,zwariowanychdecyzjiroztrwo-
nili wszystkie pieniądze, topiąc je w z góry skazanych na niepowodzenie inwesty-
cjach.

Kontrolanadżyciem?Niemieliżadnej.Toonpotrafiłkontrolowaćswojeposunię-

ciaipostępowanie,włączniezżyciemseksualnym,lecznaglewszystkietepiękne,
próżne, płytkie i uległe kobiety, które zapełniały jego świat, wydały mu się nudne
imęczącoprzewidywalne.

Byłotokompletneszaleństwo.Nigdy,nigdyniełączyłpracyzprzyjemnością.Nig-

dy.Takobietapowinnabyćdlaniegojakzakazanyowoc.

Mimotegorozbudziłajegopożądanie.
Katewychwyciławjegogłosiecoś,coprzeszyłojądreszczem,chociażrozpaczli-

wiestarałasięzapanowaćnademocjami.

Jakdotegodoszło?Jaktosięstało,żeichrozmowazboczyłazzasadniczegote-

matu na całkowicie prywatny grunt? Co jej strzeliło do głowy, żeby zacząć dzielić
sięhistoriąswegożyciazwłasnymszefem,któryśmiałomógłbystartowaćwkon-
kursie na najprzystojniejszego faceta na świecie? Dlaczego postanowiła zrobić
zsiebieidiotkę?

–Byłamdotądcałkowiciepochłoniętakarierą–powiedziałaoschle.–Niemiałam

czasunaromantycznezwiązki.

–Osobiściezawszeuważałem,żeodrobinaprzyjemnościpomaganietylkowży-

ciuprywatnym,aleizawodowym–wymamrotałAlessandro.

– Ja tak nie potrafię – skrzywiła się lekko. – A teraz uważam, że naprawdę naj-

wyższy czas, żebyśmy poprosili o rachunek i zali się sprawą George’a. Jest już
później,niżprzypuszczałam.

Alessandro już jakiś czas temu machnął w myśli ręką na sprawę George’a. Tym

problememśmiałomoglisięzająćpóźniej,tymczasemteraz

–Jakniepotrafisz?–zapytał.
Popatrzyłananiegospodwysokouniesionychbrwi,udając,żenierozumiepyta-

nia.

–Ach,postanowiłaśschowaćsięzatąswojązawodowąmaską!Dlaczego?
– Ponieważ nie przyszliśmy tutaj, żeby rozmawiać o mnie. Mieliśmy rozmawiać

oGeorge’u.

–Aleniezrobiliśmytego–oświadczyłzbezlitosnąlogiką.–Taksięzłożyło,żenie

porozmawialiśmyoGeorge’u.

–Itobyłbłąd–odetchnęłazulgą,gdykelnerprzyniósłimrachunekigdyzaraz

potemdostolikapodszedłwłaścicielbaru,któryzacząłwypytywaćoopinięnate-
matposiłku,uważnieichobserwującbystrymiczarnymioczami.

ParęchwilpóźniejKatewstała,uniemożliwiającdalsząrozmowęnatematyosobi-

ste.

–Pojadędodomutaksówką–powiedziałazdecydowanie.
–Nicztego.
Wyszlinazewnątrz,gdziezrobiłosięjużchłodniej.Alessandrowykonałkrótkite-

lefon i jego samochód, razem z szoferem, rzecz jasna, pojawił się obok nich, nie

background image

wiadomoskąd.AlessandrootworzyłdrzwiczkiipomógłKatewsiąść,agdybyłajuż
wśrodku,schyliłsiętak,byspojrzećjejprostowoczy.

–Napewnozradościąprzyjmieszwiadomość,żelososzczędziłcimojegotowa-

rzystwawtejpodróży.

Uśmiechnął się i Kate szóstym zmysłem odgadła, że dokładnie wiedział, co się

dziejewjejgłowie.

– Poproszę Jacksona, żeby podrzucił cię do domu, a o tamtej sprawie będziemy

moglipowićwpóźniejszymterminie.

–Jakimpóźniejszymterminie?–Nerwowoprzygryzładolnąwargę.
Zdecydowała,żezrobiwszystko,bywywićsięzapełnionymterminarzemspo-

tkań,aprzedewszystkimnigdy,aletonigdyniezgodzisięnakolejne„nadgodziny”
wprzytulnejrestauracyjce.

–Damciznać.
–Niechceszjaknajszybciejuporządkowaćtegocałegobałaganu?
– Miej oko na wszelkie podejrzane ruchy na naszych bankowych kontach, to na

raziewystarczy.DlaczegoniemielibyśmypozwolićGeorge’owinacieszyćsięostat-
nimichwilamispokoju?

Wyprostowałsię,lekkouderzyłotwartądłoniąwmaskęniskiegoczarnegomase-

rati i cofnął się od krawężnika, odprowadzając wzrokiem włączacy się do ruchu
samochód.

Odbardzodawnaniebyłtakprzyjemnieożywiony.
Tylkocowłaściwiemiałterazztymfantemzrobić?

background image

ROZDZIAŁTRZECI

W ciągu ubiegłych kilku lat Kate widziała w swoim miejscu pracy bezpieczne

schronienie.Tamczuła,żeposiadapełnąkontrolęnadswoimżyciem,itamciężko
pracowała,budujączposzczególnychelementówzdefiniowaną,określonąprzezcel
całość.

Teraz czuła się w biurze nieswojo i praktycznie bez przerwy świadomie lub nie

rozglądałasięzaAlessandrem,któryostatnioczęstozniąrozmawiał,atooklien-
cie ze skomplikowaną sytuacją podatkową, a to o dwóch zagranicznych firmach,
które być może warto byłoby rozbić na mniejsze jednostki, a to o nabyciu firmy
elektronicznejczywreszcieozałożeniuwydawnictwa.

–NormalniezająłbysiętymCape,aleskoroprzebywanadługichwakacjachza

granicą,którebyćmożeprzedłużąsięwsposóbtrwały,chybadobrzebyłoby,żebyś
sięzaczęłazapoznawaćzniektórymijegoobowiązkami.

Ztąostatniąpropozycjąwystąpiłtegodniaosiedemnastejtrzydzieści,czyliwpo-

rze,gdywiększośćkolegówKateprzygotowywałasiędoopuszczeniabiura.

Katestarałasięzachowywaćchłodnoispokojnie,alenerwypowolijejpuszczały.

Odpowiedziała, że to raczej szef działu finansowego powinien się zająć tymi spra-
wami,usiłującniepatrzećnaAlessandra,któryprzysiadłnakradzijejbiurkaina
którego muskularne uda, wyraźnie rysuce się pod napiętym materiałem spodni,
wolałanawetniezerkać.

Nadodatekszefdotejporyniepodałjejterminuspotkania,podczasktóregomo-

głabyprzedstawićmurezultatyswojejkontrolifinansowej,rezultaty,któretrudno
byłobynazwaćimponucymi.Georgerzeczywiściemaczałpalcewjakichśmalwer-
sacjach,robiłtojednakodbardzoniedawna,akwoty,jakiewchodziływgrę,niena-
leżałydoistotnych.

ChciałaporozmawiaćotymzAlessandremiprzekonaćgo,byokazałlitośćstar-

szemupracownikowi,nieżywiłajednakwielkiejnadzieinasukces.

Teraz, wróciwszy do domu znacznie wcześniej niż zazwyczaj, spojrzała na swój

laptopiodwróciłasięzniechęcią.NiebyłojeszczeosiemnastejiKatepoprostunie
mogłasięzmusić,byusiąśćprzedmonitoremiwrócićdokwestii,którymizajmowa-
łasięprzezcałydzień.

Chodząc po swoim ładnym mieszkanku na parterze kamienicy nie była w stanie

nie myśleć o tym, że naprawdę nie prowadzi żadnego życia towarzyskiego. Drzwi
na ogródek za domem stały otworem i do pokoju napływał zapach grillowanego
przezsąsiadówmięsaorazwarzyw.Kateuświadomiłasobie,żepozasympatycz
parązdwójkądzieci,zajmucąmieszkanienapiętrze,nieznanikogozeswoichsą-
siadów.

Całejejżycieskupionebyłowokółpracy.
Jaktosięstało?Wporządku,dobrzewiedziałajak,nierozumiałajedynie,dlacze-

gostraciłaszersząperspektywę.Niemiałażadnegożyciapozapracą,niemiałateż

background image

mężczyzny, z którym mogłaby umówić się na wieczór, ani tym bardziej ekscytu-
cychprzeżyćseksualnych.

Trzylatawcześniejmiałachłopaka,którynajzwyczajniejwświeciezniknąłzjej

pola widzenia, ponieważ chciał, by dziewczyna poświęcała mu więcej uwagi niż
Kate.Jegożądaniairytowałyjąwtedy,wydawałojejsię,żedlautrzymaniazwiązku
wystarcząspotkaniaraznatydzień,najlepiejwczasieweekendu.

Itakzostałasama.Jejówczesnychłopakniebyłnaturalnieidealnympartnerem

izpewnościąniechciałabydoniegowrócić,aleczyniepowinnarozpocząćnowego
etapużyciaiposzukaćkogoś,ktobygozastąpił?

Całkowicie sfrustrowana, zatrzasnęła wychodzące na ogródek francuskie okno,

poszła wziąć prysznic i włożyła króciutkie szorty i takiż top. Winą za napływ drę-
czącychjąmyślipostanowiłaobarczyćszefa,którywjakiśsposóbzalazłjejzaskó-
ręisprawił,żezaczęławidzieć,czegojejbrakuje.

Pobardzokrótkimczasieodkryła,żeniemożeprzestaćonimmyśleć.Byłtakpe-

łenżycia,dosłownietryskałenergią,czułasięprzynimniczymblady,smętnycień.

Z nieprzyjemnego zamyślenia wyrwał ją głośny, natarczywy dzwonek do drzwi.

Skoczyładokorytarza,żebysąsiadomprzypadkiemnieprzyszłodogłowyposkar-
żyćsięnahałas,iszybkootworzyładrzwi.

Alessandro Preda był ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć na swoim

progu.Zamrugałanerwowo,licząc,żejakimścudemudajejsięzmienićgowkogoś
innego,zabiegtennieprzyniósłjednakspodziewanegoskutku.SzefKatenadaltam
był, wysoki, dynamiczny, szeroki w ramionach i zdecydowanie zbyt egzotycznie
przystojnyjaknalondyńskieprzedmieście.

Patrzyłnaniąbezsłowa.Najwyraźniejdopierocowyszedłzpracy,ponieważna-

dalmiałnasobietesameciemnoszarespodnieodgarnituru,wktórychwidziałago
wcześniej,pozbyłsiętylkomarynarki,apodwiniętedołokciarękawykoszuliodsła-
niałyimponucoumięśnioneprzedramiona,gęstoporośnięteciemnymiwłosami.

Zabrakłojejtchuisłów,zupełniedosłownie.
–Zaprosiszmniedośrodka?–przerwałmilczenie.
Iodkrył,żewymagałotoodniegopewnegowysiłku.Chciałjązaskoczyć,przyje-

chałwiedzionyczystąciekawościąipragnieniem,żebyzobaczyćjąwinnymotocze-
niuniżbiuro,alewżadnymrazieniespodziewałsięczegośtakiego.

Stałaprzednimniewykrochmalona,sztywnakobieta,którapracowałatrzypię-

trapodjegogabinetem,leczdziewczyna,którądostrzegłwbarze.Miałanasobie
szorty i krótki top, długie włosy związała w opadacy na plecy koński ogon, a jej
ciało

Byławysokaismukła,brzuchmiałapłaski,piersi
Alessandropoczuł,jaknaczołowystępująmukroplepotu.Nigdydotądniezaob-

serwowałusiebietakiejreakcjinawidokkobiety.

Niewłożyłabiustonosza.
–Cotytutajrobisz?–zapytałagniewnymtonem.
Kate z trudem radziła sobie z obecnością Alessandra w biurze, więc jak śmiał

wyjść z dobrze znanego jej otoczenia, które i tak przestało już być bezpiecznym
portem,właśnieprzezniego,ipojawićsięnaprogujejmieszkania?

Nagledotarłodoniej,jakznacznaczęśćjejciałajestwystawionanajegospojrze-

background image

nia,oplotłasięramionamiiznieruchomiała.Niezamknęłamudrzwiprzednosem,
aleteżniezaprosiłagodośrodka.

–Wtymtygodniubyłembardzozaty–rzekłniecoszorstko,przeczesującpalca-

miciemnewłosyizawszelkącenęusiłującodzyskaćpanowanienadsobą.–Miałem
szczery zamiar zająć się sprawą Cape’a razem z tobą, ale zabrakło mi czasu. No
izgodnieztwojąsugestiąuznałem,żeGeorgezasługujenawięcejniżpięćprzypad-
kowychminut.

–Niezabrakłocijednakczasu,żebyzrzucićnamniecałągóręobowiązków,jesz-

czezanimbiednyGeorgeostygłwgrobie,metaforycznie,rzeczjasna.

–Dodiabła,czemutakdramatyzujesz?Izaprosiszmniewkońcu,czymożemam

tudalejstaćiprowadzićtęrozmowęztobąnawpółpublicznie,co?Sąsiedzizaraz
pewniezaciekawiąsię,cosiędzieje.

Kateodwróciłasięnapięcie,boleśnieświadoma,jakbardzoskąpesąjejszorty

ijakbardzobrakujejejterazcodziennejzbroiwpostaciascetycznegokostiumu.

Alessandro wszedł do środka, nie mogąc oderwać wzroku od jej niezwykle

kształtnychpośladków.

Miał ochotę spytać Kate, czy zawsze otwiera drzwi w tak nieformalnym stroju,

zwłaszcza że Londyn to przecież nie Kornwalia. Wetknął ręce do kieszeni spodni,
starającsięchociażodrobinęzamaskowaćsporewybrzuszenie.

–Zarazsięprzebiorę–rzuciłaKate,gestemwskazującgościowi,żemożepocze-

kaćnaniąwkuchni.–Przepraszamcię,wiem,żejesteśmoimszefemipewnieuwa-
żasz,żemożeszdowolniedysponowaćmoimczasem,alewydajemisię,żeniepowi-
nieneśzjawiaćsięumnietakbezuprzedzenia.

IchoczyspotkałysięiKatepoczuła,jakjejsercebijecorazmocniejiszybciej.Jej

sutki prężyły się pod jego spojrzeniem, z trudem się powstrzymywała, by nie po-
trzećudemoudo.

–Dlaczego?
Usiadłprzykuchennymstole.Niemiałpocia,cosięznimdzieje.Znałdziesiątki

oszałamiacopięknychipociągacychkobiet,jednakżadnaznichniepodniecała
gotakbardzojakta.Możechodziłoooczywistyrozwiękmiędzyzimnym,profe-
sjonalnymwizerunkiemKateadługonogą,niewymownieatrakcyjnąkobietą,która
kryła się pod tą maską? A może po prostu zbyt długo nie miał żadnej seksualnej
przygody?

Kompletnie wbrew sobie wyobraził sobie pocałunek z Kate, i gwałtownie wcią-

gnąłpowietrze.

–No,tak–odchrząknął.–Przebierzsięwjedenztychtwoichprawiewojskowych

kostiumów,jeśliuważasz,żewnimbędzieszsięlepiejczuławmojejobecności.

–Cotomanibyznaczyć?–Surowościągnęłabrwi.
Alessandrozwestchnieniemodchyliłsiędotyłu.
–Nic,naprawdę.Imaszrację,niepowinienemnachodzićciębezuprzedzenia.
–Skądznaszmójadres?
–Jacksonbyłtakdobry,żepodzieliłsięzemnątąinformacją.
Chwilępatrzyłananiegowmilczeniu,apotemspuściłagłowę.Czynaprawdęmu-

siałwyglądaćtaktakonieśmielaco?Itakseksownie?Uświadomiłasobie,żejej
doświadczeniewrelacjachzmężczyznamioscylujewokolicyzera.

background image

Zacisnęłazębyipowiedziałasobie,żeniewolnojejzapominaćodyplomacji.Ales-

sandrobyłbogatymiaroganckimmężczyzną,aonamusiałasobiejakośztympora-
dzić.

–Wyglądasz,jakbyśpołknęłaprzekrojonącytrynę–uśmiechnąłsię.
Niezauważyłwcześniejjejpiegówanitego,żejejciemnewłosysąraczejkaszta-

noweniżbrązowe,zezłocistymirefleksaminakońcach.

–Zarazwracam–powiedziała.–Jeżelimaszochotęnacośdopicia,wlodówce

jestotwartabutelkawina,możeszteżzrobićsobieherbatęalbokawę.Tonieduża
kuchnia,więcnapewnoudacisięznaleźćto,czegopotrzebujesz.

Ztymisłowamiodwróciłasięiruszyładosypialni,wściekłananiego,żetakbez-

czelniepogwałciłjejprywatność.Zamknęłazasobądrzwiistałaprzedlustrem.
Była mocno zarumieniona, długie pasma włosów wymknęły się spod gumki, któ
ściągnęłakońskiogon,iluźnookalałyjejzupełniepozbawionąmakijażutwarz.

Podeszła bliżej, żeby przyjrzeć się piegom, z którymi zawsze wyglądała dziwnie

niepoważnieimłodo.Piegi,wzburzonewłosy,szortyijeszczetenobcisły,kusytop,
podktóryniewłożyłabiustonosza,boprzecieżnieprzyszłojejdogłowy,żektośją
odwiedzi.Szczerzemówiąc,wyglądemwcalenieodbiegaładalekoodjednejztych
barowychkelnerek,doktórychczułatakąpogardę.

Przytomnaczęśćumysłumówiłajej,żetotylkowyobraźniapłatajejfigle,alete

figle trafiały prosto w jej czuły punkt. Była przewrażliwiona na punkcie podobień-
stwadomatki,najchętniejpozbyłabysięwszystkichcech,fizycznychiinnych,jakie
mogłyjąłączyćzLilac.

Zamknęłaoczy,wzięłagłębokioddechipośpieszniezrzuciłanieskromnystrój,za-

stępując go dżinsami i luźną bawełnianą bluzką ze spranym logo z przodu, i upo-
rządkowałafryzurę.

Gdywróciładokuchni,Alessandrosiedziałprzystolezrękamisplecionymizagło-

wą i długimi nogami wyciągniętymi w stronę środka kuchni. Na blacie przed nim
stałaszklaneczkazwinem.

– Podoba mi się twoje mieszkanie – oświadczył. – Jest pełne powietrza, światła

ijasnychkolorów.Nadtobąjesttylkojednomieszkanie,prawda?

–Jesteśokropnieciekawski.–Zmrużyłaoczy.
–Znikłaśgdzieś,żebysięprzebrać,więcrozejrzałemsiętrochędookoła.Coin-

negomiałemrobić?

–Zaparzyćsobiefiliżankęherbaty.
–Winowydałomisięlepsząopcją,szczególnieżepoosiemnastejstaramsięuni-

kaćkofeiny.Wcaleniejesteśdoniejpodobna,wiesz?

Katezesztywniała.Tobyłjejdom,jejkuchnia,ajednakAlessandrowjakiśsposób

kompletniezdominowałtęprzestrzeńswojąobecnością,budzącwniejuczucie,że
powinnazapytać,czymożeotworzyćlodówkę.

– Naprawdę nie mam pocia, o czym mówisz. – Nalała sobie wina i usiadła na-

przeciwniego.–Wolałabymzresztąniezagłębiaćsięwtedywagacje.

–Jakiedywagacje?Przecieżniemaszpocia,oczymmówię.
Podniósłsię,podszedłdolodówkiizajrzałdośrodka.
– Widzę, że masz bardzo zdrowe nawyki żywieniowe. – Wyjął butelkę z winem,

wróciłdostołuiponownienapełniłswojąszklaneczkę.–Chociażpudełkoczekola-

background image

dekzdradzaniecodekadenckąnaturę.

–Jeślidaszmipięćminut,przygotujędokumentyzwiązanezesprawąGeorge’a–

powiedziałachłodnymtonem.

–Tozachwilę.Wracającdotematu,wniczymnieprzypominaszmatki,możeszmi

wierzyć.Obejrzałemniektórezdjęcia,któremaszwsalonie

–Niepowinieneśbyłprzychodzićtu,ajużnapewnoniepowinieneśbyłwęszyć.–

Kateniemogłasięoprzećwrażeniu,żejejświatchwiejesięwposadach.–Janato-
miastniepowinnambyłaopowiadaćciomojejprzeszłości!

–Dlaczego?Uważasz,żejestcośzłegowzwierzaniusię?
– A ty? – odbiła piłeczkę. – Masz zwyczaj biegać po mieście i otwierać przed

wszystkimiswojąduszę?Możeprzedtymimodelkami,zktórymisięumawiasz?Po-
wierzasz im swoje najgłębsze, najbardziej osobiste tajemnice? Trzymacie się za
rączkiiszlochacierazemnadbutelkąwina?

Zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Ona, ta, która zawsze nad sobą panowała,

terazdałasięwyprowadzićzrównowagifacetowi,którymógłwkażdejchwiliznisz-
czyćjejztakimtrudembudowanąkarierę.

IczułasiętakbardzoTakbardzożywa.
Oczywiścieniebyłowtymnicdobrego,anigramapozytywnejsytuacji,upomniała

siępośpiesznie.Poprostuwpadławewściekłość,ityle.

– Dobrze chociaż, że nie przepraszasz mnie za zbyt śmiałe pytanie – mruknął

Alessandro.

Doszedłdowniosku,żechociażKatezmieniłaszortyikusytopnadżinsyiluź

bluzę,wniczymniezmniejszyłotojejatrakcyjności.Teraz,kiedywidziałjużtociało
pozbawionemaskucychosłon,jegoobraznadobrewyryłsięwjegomózgu.

–Maszrację,niemieszamswoichsprawosobistychzkobietami,zktórymiuma-

wiamsięnarandki,nieprzypominamteżsobie,żebymostatniootwierałprzedkimś
serce,zalewającsięprzytymłzami.–Kącikijegoustzadrżałyleciutko.–Podtym
względemjesteśmychybadosiebiepodobni,tyletylko,żetyobnosiszsięzeswoim
mechanizmem obronnym jak z tarczą, zasłaniasz się od stóp do głów, chociaż
w ogóle nie ma takiej potrzeby. Nie jesteś swoją matką. Rozumiem, że za żadne
skarbyświataniechceszpójśćwjejślady,aleniemusiszubieraćsięjakstarapan-
na.

–Jakśmieszprzychodzićtutajirobićmijakąśidiotycznąpsychoanalizę?!–Kate

poczułapiecełzywgardleinatychmiastprzełknęłaje,byletylkosięnierozpła-
kać.

– Nie robię ci żadnej psychoanalizy – rzekł łagodnie. – Nie jesteś przypadkiem

trochęzmęczonatymskakaniemprzezrozmaiteobcze,którewciążustawiaszna
swojejdrodze?

– Nie, wcale nie! To jest życie, które sama wybrałam! Nie masz pocia, jak to

jest,kiedydorastasięwciągłympoczuciuzagrożenia

–Skądwiesz?–przerwałjej,wciążtymsamymłagodnymtonem.
Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami. Rzeczywiście, skąd mogła to wie-

dzieć? Bo był bogaty, wpływowy, arogancki? Bo był jedynym dzieckiem swoich ro-
dziców, pochodzących z bardzo zamożnych rodzin? Wystarczyło wstukać jego na-
zwiskodointernetowejwyszukiwarki,żebydowiedziećsiętegowszystkiego.Oczy-

background image

wiścieonategonie zrobiła,podsłuchałatylkow stołówcerozmowędwóch rozchi-
chotanych dziewczyn z działu prawnego. Alessandro żył w świecie kompletnie od-
miennymodjejwłasnego.

–Inaturalniespotkaliśmysiępoto,żebysięzająćsprawąCape’a,wtymrównież

maszrację–dorzucił.

Przezkrótkąchwilępragnąłwymienićsięzniązwierzeniami,zarazjednakodzy-

skałrozdek.Słuchającjejopowieściomatce,mimowolipomyślałoswoichrodzi-
cach.Onitakżemieszkalinawybrzeżu,byćmożegdzieśwtejsamejokolicy.Mały
jesttenświat,naprawdę.

– Oczywiście. – Kate wzięła głęboki oddech. – Zaraz przyniosę dokumenty i ra-

port,któryprzygotowałam.

–Doskonale.
Kiedypoparusekundachwróciładokuchni,nadalsiedziałwtymsamymmiejscu.

Niegrzebałwszufladachiraczejniepróbowałsięjeszczebardziejzadomowić.

–Zrobićcikawę?–zapytałauprzejmie.
Uniósłbrwiiuśmiechnąłsię,trochękpiąco.
–Niejestemwstawiony,naprawdę.Dziękujęzakawę.Pozatymmówiłemciprze-

cież,żepoosiemnastejstaramsięunikaćkofeiny.

– Tak, mówiłeś, ale pamiętam też, że parę miesięcy temu, kiedy pracowałeś

zGeorge’em,zemnąijeszczeparomaosobamidopóźnejnocy,wypiłeśkilkafiliża-
nekkawy,więc

–Niezdawałemsobiesprawy,żebacznieobserwujesz,cojemipiję.
Orany,ależbyłapociągaca,kiedytaksięrumieniłaiodwracaławzrok,zupełnie

jakbysiębała,żezdradzitajemnicepaństwowe,jeżelispojrzymuwoczy.

Podałamudokumentyizacząłczytać.Niebyłotegodużo.
–Widzę,żeniedługotrudniłsiędefraudacją.
–Coprzemawianajegokorzyść–zauważyłapośpiesznie.
–Niekoniecznie.Okradałmnie,faktjestfaktem.
–Musiałmiećjakiśpowód.
– Oczywiście. Powód jest zawsze ten sam: chciwość. Być może wynikaca ze

świadomości,żemadospłaceniajakiśkredyt,alejastawiałbymnahazardowydług.
No,chybażezauważyłaścośniezwykłego,naprzykładbutelkipowódcewszufla-
dziebiurka.

–NiemogęsobiewyobrazićGeorge’ajakohazardzisty.Izpewnościąniejestal-

koholikiem.

–Skądmożesztowszystkowiedzieć?Niespotykaszsięznimchybanagruncie

towarzyskim,itoregularnie?

–Toprzyzwoityczłowiek.
–Któryprzypadkiemukradłponadstotysięcyfuntównaprzestrzenipięciumie-

sięcy.Aureolatroszkęzsuwasięzjegogłowy,niesądzisz?Takczyinaczej,będzie
miał szansę bliżej określić status swojej świętości przed niezależnym sądem i nic
nie stoi na przeszkodzie, żebyś ty wystąpiła tam jako świadek potwierdzacy
kryształowączystośćjegocharakteru.

–Czasami–Kateugryzłasięwjęzyk,żebyniepowiedziećczegoś,zczymzde-

cydowanie nie powinna się wyrywać, i znowu wzięła głęboki oddech. – Cóż, zgo-

background image

dziszsięchybaprzynajmniejwysłuchaćgo,zanimostateczniepopisz?

W innych okolicznościach nawet nie zastanawiałby się, co robić, ponieważ nie

byłożadnegowytłumaczeniadladefraudacjiioszustwa.Światpełenbyłludziwyba-
czacych innym ich idiotyczne poczynania, chociaż w ostatecznym rozrachunku
głupcywpełnizasługiwalinakarę,jakawkońcuichspotykała.

Popatrzył na jej poważną, piękną twarz. Biorąc pod uwagę jej historię, powinna

byćtwardainiezdolnadowspółczucia,alewcaletakaniebyła.

Byłaskomplikowana,intryguca,dziwna,zabawna.Iwszystkotomimotego,że

zewszystkichsiłstarałasiębyćzupełnieinna.

Podobałomusięto.
Iprzecieżniebyłowtymniczłego,prawda?
Jeślichodziokobiety,tozawszedostawałodnichto,czegochciał.Tadziewczyna

stanowiła wyzwanie dla jego stępiałego apetytu, ale co z tego. Niby dlaczego nie
miałbypociągnąćtegowątkutrochędłużej?

–Chybatak–odparłpowoli,obserwującjąuważnie.–Każdymajakąśhistoriędo

opowiedzenia.

– Wiem – uśmiechła się lekko. – Pewnie uważasz mnie za wariatkę, ale ja po

prostuwiem,żeGeorgeniejestzłymczłowiekiem.OnOnnaprawdęjestjednym
z najłagodniejszych, najsympatyczniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałam,
chociaż–roześmiałasięitenpogodny,jasnydźwiękwypełniłcałąkuchnię.–Cho-
ciażjeślipomyślęoniektórychfacetach,którychmiałamnieszczęściepoznać,oczy-
wiściedziękimojejmatce,toraczejnietrudnojesttosobiewyobrazić.Żadenznich
niebyłdlamnieżadnymzagrożeniem,muszęoddaćimsprawiedliwość,alezdąży-
łamsięzorientować,żemężczyźnipotrafiąbyćostatnimidraniami.

Uśmiechała się nieśmiało, zdumiona, że pod tą arogancką pewnością siebie być

możekryjesięktośwcalenieażtaknieustępliwy,jaksądziła.

–Bardzosięcieszę,żejesteśgotowygowysłuchać.
Alessandroodchrząknąłiodpowiedziałjejleniwymuśmiechem.
–Ipewniebyłobydużolepiej,gdybymporozmawiałznimtwarząwtwarz,najle-

piejpozabiurem,prawda?Niechciałbymprzecież,żebypubliczniewyprowadzano
gozgabinetuwkajdankach,czyżnie?

–Oczywiście–gocoprzytakłaKate.–Tobygozniszczyło.
–IwłaśniedlategopolecimydoKanadyitamprzedyskutujemyznimcałąsprawę.

Dowiemy się, co się tak naprawdę stało. Zaskoczymy go, ale unikniemy też cyrku
wpostaciludzizaglądacychdogabinetuprzezszybę,wyciągacychnieprawdzi-
wewnioskiirozpuszczacychplotki.

–My?!
–Naturalnie.Topodtwoimwpływempodłemdecyzję,którejinaczejzcałąpew-

nością bym nie podjął, powinnaś więc wziąć udział w rozmowie z George’em, nie
wydajecisię?

–No,może
– Świetnie, że zmieniłaś zdanie. Każę mojej sekretarce zarezerwować bilety na

pierwszyporannylotwponiedziałek.Rozumiem,żemaszważnypaszport?Świet-
nie,wtakimraziewiemyjuż,corobić.

AlessandroposłałKatepełensatysfakcjiuśmiech.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Pięćdnipóźniejczekałnaniąwpunkcieodprawnalotnisku.
Dostrzegłagojużzdaleka.Niebyłototrudne,naprawdę.Wyróżniałsięnawetna

zatłoczonymlotnisku,gdzieludziealbobiegaligorączkowo,albostaliwkolejkach,
zniecierpliwieniizdenerwowani.

Zezmarszczonymibrwiamiwpatrywałsięwekraniksmartfonaiprzeglądałwia-

domości,opartyoladę.Napodłodzeobokniegostaławyraźniebardzodrogaskó-
rzanatorba,ajegostrój–kremowespodnie,białakoszulailekkakurtka–byłsym-
bolemdyskretnejelegancji.

Katezamierzaławejśćdohaliodprawpunktualniealboodrobinęprzedczasem,

spóźniłasięjednakiwrezultaciemusiałaprawiebiec.Miaławrażenie,żejejścią-
gniętewgładkikokwłosywymykająsięspodkontroli,byłojejteżzagocowko-
stiumieiczółenkach.Niechciałasobiewyobrażać,jakbędziesięczułaiwyglądała
podługimlocie,alezcałądeterminacjąwybrałabiurowystrój,boprzecieżniewy-
bierałasięnawakacje.

–Spóźniłaśsię–zauważyłAlessandro,zamykająctelefoniprostującsię.
–Utknęłamwkorkach,przepraszam.Byłobyszybciej,gdybympojechałametrem,

jasne,noalejużjestem.Mamnadzieję,żenieczekałeśnamniezbytdługo.

Powiedziała to wszystko chłodnym, uprzejmym tonem, w ogóle na niego nie pa-

trząc.

–Jesteśjużpoodprawie?–zagadła.
–Nie,czekałemnaciebie.
–Tocałytwójbagaż?–Wjejgłosiezabrzmiałanutaniedowierzania.
Wporównaniuzjegotorbąjejwalizkawydawałasięwręczmonstrualnejwielko-

ści, lecz przecież lecieli do Kanady na tydzień i zupełnie nie miała pocia, jakie
ubraniazabraćnatęokazję,więcnawszelkiwypadekzapakowałaspororóżnych
rzeczy.

Kate szczerze współczuła George’owi. Biedak, nie miał pocia, co go czeka.

Alessandrozapewniłją,żejestgotowygowysłuchać,aleniebyłaprzekonana,czy
byłgotowyprzebaczyćmuwiny.

WświecieAlessandraPredyniebyłomiejscanawyjaśnieniaiprzeprosiny.Jeżeli

ktoś ważył się popełnić jakieś wykroczenie, kara wymierzana była błyskawicznie
i bez cienia litości. Mogła próbować mitygować szefa, oczywiście odpowiednio ła-
godnieidyskretnie,alenicwięcej.Itakzakrawałojużprawienacud,żezdecydo-
wałsięwysłuchaćpodejrzanego.

– Wyznaję zasadę podróżowania z jak najmniejszym obciążeniem – powiedział,

przekazującdoodprawyjejwalizkęiznieukrywanymzainteresowaniemoglądając
zdjęciewjejpaszporcie.–Rozumiem,żetynie?

–Niebyłampewna,cozabrać.
– I na wszelki wypadek wzięłaś wszystko, co miałaś? Razem z kuchennym zle-

background image

wem?

Kate zaczerwieniła się i wymamrotała coś na temat mężczyzn, którzy z natury

rzeczymajądużomniejproblemówzpakowaniemsię,bomogąwrzucićbylecodo
torbyiwyjechaćzagranicęnamiesiącalbowięcej.

Mogładodać,żesamabyłazagranicąmożezeczteryrazy,aleniezrobiłatego,

rzecz jasna. I dopiero teraz przez głowę przemknęła jej myśl, że kostium nie jest
jednaknajlepszymstrojemnawieczór.Oczywiścieniezamierzałaspędzićanijedne-
go wieczoru w towarzystwie Alessandra, co to, to nie. Postanowiła trzymać się
sztywnychzasad–oddziewiątejranodosiedemnastejjestjegopodwładną,aposie-
demnastejzajmujesięwłasnymisprawami.

Dlategowrzuciłateżdowalizkitrochęmniejzobowiązucychubrań,naprzykład

dżinsyiluźnebluzy.Kobietawkróciutkichszortachiskąpymtopiezostałanadobre
wykluczonaztowarzystwa.

–Gdybympotrzebowałczegoświęcej,zawszemogękupićnamiejscu.–Alessan-

dro przeprowadził Kate przez kontrolę celną, załatwiając wszystko tak sprawnie
iszybko,żezorientowałasię,żemajązasobądopierowdrodzedopoczekalnidla
pasażerówzbiletamidopierwszejklasy.–Pozatymjeśliktośpodróżujetakczęsto
jakja,łatwiejjestodprawiaćsięzniewielkimbagażem.

–Dlategozabierasztylkotętorbę?
–Właśnie.KiedylecędoEuropy,pakujęjeszczemniejrzeczy.
–Niebardzoumiemwyobrazićsobie,jaktowygląda–wydyszałaKate,starając

siędotrzymaćkrokuszefowi.–Pakujeszsięwportfel?

Zaśmiałsięzuznaniem.
– Czasami tak. – Zwolnił kroku i skręcił w lewo. – Zdarza się, że portfel jest

wszystkim, co człowiekowi potrzebne. Można mieć w nim dużo więcej niż tylko
banknotyikartykredytowe.

–Naprawdę?Naprzykładco?–rzuciłasarkastycznie.–Kurtkęnazmianę?Parę

butów?

Wybuchnąłśmiechem,przystanąłipopatrzyłnaniąztrudnymdoodszyfrowania

wyrazemtwarzy,sprawiając,żeKatenamomentzakręciłosięwgłowie.

–Gdziesiędotejporyukrywałaś?–zapytał.
–Jakto?
–Pytamotędowcipnąistotęoostrymjęzyku.Gdybymwiedziałojejistnieniu,nie

żałowałbymczasuanitrudu,żebyjąznaleźć.Możeschowałaśjąpodbiurkiemalbo
zawieszakiem,co?Albowszafienaprzyborypapiernicze?

Nie zdołała się powstrzymać. Zarumieniła się, uśmiechła, odwróciła wzrok,

leczposekundzieznowuspojrzałamuwoczy.

–Wportfelumożnaczasemzamknąćcośnaprawdęważnego.–Wjegociemnych

oczachpojawiłsięszatańskibłysk.

–Alecotakiego?
–Damcitrochęczasu,żebyśsięnadtymzastanowiła.
Ruszyłdalejprzedsiebie,otwierającdrzwidopoczekalnipierwszejklasy,aona

pobiegłazanim.

Inagleznieruchomiała.Panucynalotniskugwarprzycichłgdzieśwtle,ustępu-

jącmiejscaprzyjemnejciszy. Szklaneladyuginałysię tupodciężarem rozmaitych

background image

przesekipotraw,siedzącywwygodnychfotelachkobietyimężczyźnipracowali
narozłożonychlaptopach.

–Ojej
PrzyzwyczajonydotegowszystkiegoAlessandrozwróciłuwagęnajejwyraztwa-

rzydopieropochwiliinatychmiastogarłagofalazadowolenia,żetowłaśnieon
wprowadzająwnowyświat.

–Awięctotakżyjemniejszaczęśćludzkości–westchnęła,nawetniekryjąc,że

jestpodwrażeniem.–Widać,jakbardzotuniepasuję?

–Niewydajemisię,żebyobowiązywałtujakiśkodeks,jeślichodziostrój–od-

parł,zupełnierozbrojonyjejwyraźnymzaniepokojeniem.

Oczywiście skłamał. Obowiązywał tu kodeks stroju, i to bardzo drogiego. Nagle

dotarłodoniego,żechcejąchronić,chociażzarazuznałtozanajzupełniejnatural-
ne pragnienie szefa, który czuje się odpowiedzialny za swoją podwładną. W głębi
duszydoskonalezdawałsobiejednaksprawę,żeniezniósłby,gdybyktośpróbował
jąskrytykowaćlubponiżyć.

Poprowadził ją do długiej niskiej kanapy i pomógł usiąść. Kiedy zapytał, czego

miałabysięochotęnapić,natychmiastzerwałasięnarównenogi.

–Tojapowinnamzaproponowaćcicośdopicia–oświadczyłapoważnie.–Jesteś

przecieżmoimszefem!

–Oczywiście,jakmogłemzapomnieć–wymamrotał.
Niepasowaładotegootoczenia?Icoztego?Zniechęciąpomyślałowszystkich

niepisanychzasadach,którympodporządkowywalisiębogaci.Przebywaniezsuper-
modelkami odebrało mu zdolność widzenia normalnego świata, zamieszkanego
przezzdecydowanąwiększośćludzkości.Aprzecieżon,właśnieon,powiniennajle-
piejwiedzieć,żebogaciobarczenisącałymmnóstwemwadiniezawszestosująsię
dozasad.

Ściągnął brwi, zdekoncentrowany nieoczekiwanym napływem wspomnień. Przy-

szedł na świat w bogatej rodzinie i dość wcześnie doświadczył kruchości tego, co
takłatwouznaćzapewneioczywiste.Jegoprywatnymatekbyłdobrzezabezpie-
czony,samotozadbał,lecznieoczekiwanieuderzyłogo,żejużdawnotemuprze-
stałprzyglądaćsięegzystencjiinnych,tych,którzyniebylianibogaci,aniuprzywi-
lejowani.

Katewróciłapopięciuminutachzdwomatalerzami,naktórychpiętrzyłysięroz-

maiteprzysmaki,odmalutkichtartinekpociastkazkrememiherbatniki.

–Trochęzaszalałam–wyznała.–Wiem,żepróbowaniewszystkiegoniejestwdo-

brymstylu,aleniemogłamsiępohamować.

–Niemusiszsięprzedemnątłumaczyć,bierz,nacomaszochotę.Założęsię,że

połowa tych ludzi z radością zrobiłaby to samo, gdyby nie jakaś całkowicie skrzy-
wionapotrzebawtopieniasięwtło.

Kateodetchnęłazulgą.
–Umieramzgłodu,topewniedlatego.
–Jeżeliwolisz,możemyzawićpełneśniadanie–uśmiechnąłsię.
–Żartujesz?
– W żadnym razie. Wszystkie linie lotnicze ściągają tłuste sumki od pasażerów

pierwszejklasy,więcgocedaniatonajdrobniejszarzecz,jakiejmożemyoczeki-

background image

waćwzamian.

–Nie,dziękuję.–Kateprzypomniałasobie,żecelemtejwyprawyzpewnościąnie

jestrozrywka.

Wygodnieusadowiłasięztalerzemnakolanachidopieropochwilizauważyła,że

Alessandroprawienicnieje.

– Jeżeli chcesz, możesz pracować – odezwała się niepewnie. – Nie musisz mnie

zabawiać,naprawdę.

–Niemuszę.
Popatrzyłanastosikkanapeknaswoimtalerzu.
–WjakisposóbzamierzaszzacząćrozmowęzGeorge’em?Zastanawiałeśsięnad

tym?Zdajęsobiesprawę,żemaszwszystkiedowody,aleczyplanujeszprzedstawić
mucałądokumentację,ottak,wobecnościjegożony?

–Niewybiegammyśląażtakdaleko.
– Nie chciałabym, żeby uznał, że to ja zainicjowałam to nieszczęsne śledztwo –

westchnęłaciężko.–Chociażkiedypojawięsiętamutwegoboku,będzietopierw-
szarzecz,jakaprzyjdziemudogłowy.

–Dlaczegomatodlaciebietakdużeznaczenie?–Alessandrozbyłjejobawylek-

ceważącymwzruszeniemramion.–Ocochodzi?

–Oto,żedlaniektórychnaprawdęważnejest,comyśląonichinni.
–Dlaczego?Obawiaszsię,żejeszczegokiedyśspotkasz?Albokogośzjegonaj-

bliższych?

– Nie w tym rzecz. – Spojrzała na niego dziwnie. – Jak możesz być taki zimny

iobojętny?

Cóż, taki właśnie był. Prowadził bujne życie towarzyskie, miał mnóstwo kobiet,

alecoztego?PoplecachKateprzebiegłzimnydreszcz.Czychłódidystansprzy-
czyniałysiędoniezwykłejatrakcyjnościAlessandra?WlondyńskimCitycieszyłsię
opiniąbezwzględnegozawodnika,ludziebalisięgoipodziwiali.Nawettutaj,wtej
sali pełnej obcych, niektórzy obserwowali go spod oka. Skupiał na sobie uwa
itraktowałtehołdyjakorzeczcałkowicienaturalną.

A jednak, mimo tego wszystkiego, na jakimś poziomie jakby w ogóle nie istniał.

Dużobydała,żebysiędowiedzieć,dlaczegotakbyło.

–Zimnyiobojętnytosłowa,którychniesłyszałemdotądzustżadnejkobiety,mo-

żeszmiwierzyć–rzekł.

WtejsamejchwilidoKatedotarło,comiałnamyśli,gdyznieodgadnionymuśmie-

chemnaustachmówił,żewportfelachmożnazmieścićrzeczyznacznieważniejsze
niżpieniądzeikartykredytowe.

Prezerwatywy.
Mężczyzna,którymożemiećkażdąkobietę,musibyćzawszeprzygotowany,po-

myślałacynicznie.Niedowiary,żedotegostopniazapomniała,zkimmadoczynie-
nia.Byłdowcipnyibłyskotliwy,alepodwzględemuczuciowymbyłpłytkijakkałuża,
ipewniedlategozawszenosiłwportfelukondomy.Boprzecieżnigdyniewiadomo,
kiedynajegodrodzepojawisięjakaśatrakcyjnadziewczyna,liczącanacoświęcej
niżtylkojednaczydwienocewjegołóżkuibukietróżnapożegnanie

–Słyszyszjeterazzmoichust–oświadczyłachłodno.–Kiedyjużrozprawimysię

znieszczęsnymGeorge’emwjegopokojuhotelowymikiedybezwahaniawyrzucisz

background image

gozfirmy,czywtedybędzieszwstaniepoprostuotrzepaćdłonieiodejść,nawet
nie obejrzawszy się za siebie? Bo jeśli tak, to znaczy, że jesteś zimny i obojętny,
iniemaznaczenia,ilewielbicielekwmawiaci,żetonieprawda.

Alessandronieprzyjąłbytejdiagnozyodżadnejinnejkobiety.Wytyczałgranice,

których nikomu nie było wolno przekroczyć. Oczywiście były to niepisane zasady,
leczitakniezdarzyłosiędotąd,abyktokolwiekjeprzekreślił.

KateWatson,którapozorniewydawałasięsztywnaitwardajakkawałekdrewna,

postanowiłazlekceważyćtowszystkoijejotwarte,śmiałenieposłuszeństwobardzo
gozaintrygowało,chociażnaprawdęniewiedziałdlaczego.

–Pewniezarazupomniszmnie,żeniedomnienależywygłaszanieopiniinatemat

twoichpoczynań–wymamrotałaprawie,alejednakniedokońcaprzepraszacym
tonem.

–Spędzimyrazemcałynastępnytydzień,więcjeślimaszmicośdopowiedzenia,

najlepiejzróbtoodrazu,boniewydajemisię,żebymmógłznieśćtwojąbezustan
dezaprobatę.

–JaNie,skądJanie
–Patrzysznamniezdezaprobatą,tooczywiste.Maszokreślonezdanienatemat

ludzitakichjakjaizachwytbynajmniejniejestjednymzodcienitwojejopinii.

GocyrumieniecpowoliwypełzłnapoliczkiKate.
– Szczerze podziwiam twoją wiedzę i zmysł do prowadzenia interesów – powie-

działasztywno.–Słyszałam,żewszystko,czegosięnietkniesz,zamieniasięwzło-
to,atonieladaosiągnięcie.Doskonalezdajęsobiesprawę,żepotrafiszstworzyć
ideęfirmy,założyćją,zbudowaćodpodstawipoprowadzićnaszczyt.

–Taopinia,chociażniewątpliwiewysocepochlebna,niemajednaknicwspólnego

zzachwytem,prawda?

Bardzolubił,kiedysięrumieniła.Jegoumysłznowuzerwałsięzuwięzi,zupełnie

jaknarowistykoń,iprzywołałobrazKatewtychkrótkichszortach,zdługimi,długi-
minogamiipełnymi,krągłyminagimipiersiami,wyraźnierysucymisiępodobci-
słymtopem.

Trzymałatowspaniałeciałowukryciu,ponieważżyciezmatką,którabezwaha-

niawystawiaławłasnewdziękinawidokpubliczny,dużojąnauczyło.

– Nie muszę chyba należeć do twojego fanclubu, żeby właściwie ocenić twoje

zdolnościikompetencjebiznesowe–warkła.

Miałaochotępowiedziećmu,żerozmowa,którąprowadzą,jestnajzupełniejnie-

właściwa,podejrzewałajednak,żenicgonieobchodziło,cojejzdaniemjestwłaści-
we,aconie.Robił,cochciał,ponieważmógłsiętakzachowywać.

Czułateż,żejeżelinadmierniegozirytuje,bardzoszybkoznajdziesięwdrodze

dokrainyszukacychnowejpracy,wtowarzystwieGeorge’a.

–Byćmożereprezentujęinnestandardy,jeślichodziozwiązkiuczuciowe–doda-

ła,starannieomijającgowzrokiem.

–Możewyjaśniszmi,jakietostandardy
Odwróciłasiętwarządoniegoiodkryła,żestoitużobokniej,zdecydowaniezbyt

blisko.Spojrzaławjegociemneoczy,okolonenieprzyzwoiciedługimirzęsami,ina
momentzabrakłojejtchu.Cofłasię,wściekłanasamąsiebie,żepozwoliłasiędo-
prowadzićdotakiegostanu.

background image

–Ja
–Chybaniezostawiszmnieterazwniepewności,co?–uśmiechnąłsiędrwiąco.–

Nieteraz,kiedyzaszliśmytakdaleko!

Jaktosięstało?–pomyślałabezradnie.Wjednejchwiliszliśmyoboksiebieprzez

lotniskowąhalę,awnastępnejprzypuściłamataknazasadymoralnemojegoszefa.
No,ładnie!

Zaskoczonawłasnągłupotą,rozpaczliwiepróbowaławymyślićsposóbnazmia

tematurozmowy,leczonczekałnajejnastępnesłowa,zpewnościąnietakie,które
byłybyuwagąnatematpogodyczystanuświatowejgospodarki.Idlaczegomiałby
wyciągnąćdoniejterazpomocnądłoń,skoromógłsięnieźlezabawić,przyciskając
jądomuruiobserwując,jakwijesięniczymrobaknaszpilce.

–Nieprzepadamzamężczyznami,którzywykorzystująkobiety–zaczęła.–Cho-

ciaż nie, źle to sformułowałam! Chodzi mi o takich, którzy wchodzą w związki na
krótkiczasiuciekają,przymierzająjedosiebieiodrzucają,gdydochodządownio-
sku,żeczująsięwnichniekomfortowo.

– A co z kobietami, które przymierzają mężczyzn do siebie i rzucają ich, bo do

nichniepasują?

–Takierzeczywogólesięniezdarzają.
–Nie?–Alessandrouniósłbrwi.–Miałaśkiedyśchłopaka?
–Oczywiście!–zirytowałasięKate.–Inierozumiem,cotomadorzeczy!
–Gdzieonterazjest?
–Słucham?
– Gdzie jest ten ósmy cud świata? – Rozejrzał się, jakby oczekiwał, że chłopak

Katenaglewyłonisięzkomputerowegoterminala.

–Myzerwaliśmyjakiśczastemu.
– Ach, rozumiem. – Alessandro odchylił się do tyłu i splótł dłonie na kolanach. –

Niewyszło?

–Niewyszło–ostrożnieprzyznałaKate.
– Wykorzystał cię z całą męską bezwzględnością, a potem rzucił na stos innych

odrzuconych?

–Nie!
–Więccosięstało?Iniewyobrażajsobieprzypadkiem,żezbędzieszmnieostrym

stwierdzeniem,żetoniemojasprawa.Samaraczejzniewielkimwahaniemmówisz
to,comyślisz,imamnadzieję,żedaszradęodpowiedziećnaparęnieskomplikowa-
nychpytań.

– Zerwaliśmy, powiedziałam. – Wzruszyła ramionami i oderwała wzrok od jego

szczupłej,agresywnejtwarzy.–Toniebyłnajlepszymomentnastałyzwiązek.By-
łambardzozata,dzieńwdzień,praktyczniebezprzerwy.

–Czylirozstaliściesięwprzyjaznejatmosferze,tak?
Kateznałaparęinnychsłów,trafniejoddacychsposób,wjakisięrozstali.Zwrot

„przyjaznaatmosfera”raczejniemieściłsięwtymleksykonie.

–Posłuchajmnieteraz–podjąłAlessandrogłosemmiękkimjakjedwab.–Wydaje

misię,żetwoimzdaniemkażdyzwiązek,któryniekończysięmarszempodołtarz,
jest wykorzystaniem jednej z dwóch zaangażowanych osób przez drugą, ale życie
niejesttakie.Możliwe,żetaktowyglądałowprzypadkutwojejmatki,leczonabyła

background image

ipewnienadaljestokreślonymtypemosobowości.Twojamatkaszukałabyćmoże
czegoś i jedyną drogą odnalezienia tego czegoś było zaoferowanie fizycznego
aspektusiebiesamejznadzieją,żetendarprzyjmiewłaściwymężczyzna.Odrazu
wię,żesątojedyniemojeprzypuszczenia,niejestemekspertem

–Maszrację–przerwałamu.–Inieznaszmojejmatki.
–Możebrakowałojejpoczuciabezpieczeństwa–ciągnął,niezwracającuwagina

jejreakcję.–Jednaktonieznaczy,żekażdakobietajesttakajakona.Twojamatka
niejestżadnymwzorcem.

–Nigdynietwierdziłam,żenimjest.
–Nie?
– W ogóle nie powinnam była zaczynać tego tematu – rzuciła niechętnie. – To

okropne,kiedymówiszcośkomuś,atenodwracakotaogonemiużywatwoichwła-
snychsłówprzeciwkotobie,zupełniejakwsądzie.

Aleczyprzypadkiemniemiałjednakracji?Niechciałaprzyznaćsięsamaprzed

sobą,żemożetakbyć,alesumieniemęczyłojąjaknigdydotąd.Alessandroodarłją
zwygodnegoczarno-białegopodejściaiwcalejejsiętoniepodobało.

–Niechodzioostatecznyrezultat–wymamrotała.–Chodziointencję.
–Wyjaśnij.
–Niechcędłużejprowadzićtejrozmowy.–Spojrzałanaletniąkawęwkubku.–

Możeczasjużsprawdzić,czyniepowinniśmyiśćdosamolotu.Albocośwtymro-
dzaju.

–Wezwąnas,kiedybędzietrzebawejśćnapokład.Rozluźnijsię.
Byłanapiętajakstruna,całeciałomiałazupełniesztywne.Wyciągnąłrękęideli-

katniemusnąłpalcemjedwabistąskórępowewnętrznejstroniejejprzedramienia.

Doznanie było kompletnie nieoczekiwane i elektryzuce, całkiem jakby nagle

ktośpodłączyłichobojedoprzewoduwysokiegonapięcia.

Pośpieszniecofnąłdłoń.
–Zaczynaszrozmowę,akiedytematokazujesiętrudny,wycofujeszsię,ponieważ

boiszsięwejśćwniegogłębiej–powiedziałchłodno.–Tozłyzwyczaj.Nienauczono
cię,żetrzebakończyćto,cosięzaczęło?

–Wporządku.–Nieświadomiepotarłaprzegubdłoniwmiejscu,gdziedotknąłjej

skóry.–Jeżelichceszwiedzieć,istniejeróżnicamiędzyrozpoczęciemzwiązkuzna-
dzieją,żewynikniezniegocośpoważnego,arozpoczęciemzwiązkuzeświadomo-
ścią,żezakończysię,kiedydojdziemydowniosku,żeczasiśćdalej.

–Ijajestemfacetem,którywchodziwzwiązkitegodrugiegorodzaju?
Wzruszyła ramionami. Wyglądało na to, że zapamiętywał wszystko, co mówiła,

abywykorzystaćjejsłowawnajbardziejodpowiednimmomencie.Czywogóleob-
chodziłogo,comówiła?Raczejnie.Nienależałdofacetów,którzytolerująosobiste
uwaginatematmoralnegoaspektuswoichdecyzji.Niemogłasobiewyobrazić,by
jakaśkobietasiadałaznimdostołuiprzyfiliżanceherbatydzieliłasięswojąopinią
ojegozasadachetycznych.

Ajednakterazsiedziałobokniejiczekał,ażonacośpowie.Gdybyrzeczywiście

miałwnosiejejzdanie,chybapoprostumachnąłbyręką,ityle.

–Takmisięwydaje–odparła.–Alewłaściwieskądmiałabymwiedzieć
–Łatwojestprzyjmowaćcośzgóry,prawda?–rzekłcicho.–Dopierocokrytyko-

background image

wałaśmniezawygłaszaniesądów,wjakisposóbdzieciństwowpływanatwojepo-
stępowaniewdorosłymżyciu,aterazsamarobiszcośbardzopodobnego.Trącito
hipokryzją,co?

Pytaniezawisłowpowietrzumiędzynimi.
–Jeżeliniestaćcięnadoprowadzeniesprawydokońca,toniezaczynaj–ciągnął.

–Uważasz,żemożeszprzedstawiaćopinieotym,co,zgodnieztwoimiwyobraże-
niami,dziejesięwmoimprywatnymżyciu?Jeślitak,pamiętaj,żedziałatowobie
strony.

Ruchemrękiprzywołałmłodądziewczynę,którakrążyłaposaliwposzukiwaniu

brudnychnaczyń,ipoprosiłjąofiliżankęczarnejkawy,nawetnasekundęnieodry-
wającwzrokuodtwarzyKate.

– Ale cieszę się, że poruszyłaś tę kwestię – dodał, najwyraźniej nie odbierając

emitowanychprzezniąwibracji.–Ponieważ,jakjużmówiłem,całytydzieńmilczą-
cejdezaprobatyniejesttym,czegominajbardziejpotrzeba.

–NiemusiałamwybieraćsięztobądoKanady.
– A jednak jesteś tutaj. I nie masz racji, bo musiałaś mi towarzyszyć. Musiałaś,

ponieważzażądałemtegoodciebie,prawda?Więcteraz,gdytaktusobiesiedzimy
igadzimy,pozwól,żewyprowadzęcięzbłędu.Niepodrywamkobietinieporzu-
cam ich po wcześniejszym poddaniu niezwykle przyjemnej procedurze uwodzenia,
nic z tych rzeczy. Nie składam też obietnic, których nie zamierzam dotrzymać,
wzamianzaseks.

Katewbiławzrokwpodłogę,modlącsię,abyziemiarozstąpiłasiędokładniepod

jej stopami i pochłoła ją. Została skarcona, zupełnie jak niegrzeczne dziecko
wszkolnejklasie.

–Niemuszęposuwaćsiędotakichśrodków,możeszmiwierzyć.
Młodakelnerkaprzyniosłamukawęipodałafiliżankęzlekkimdygnięciem,cała

wrumieńcach.

– Więc nie zostawiasz za sobą stosu złamanych serc? – Kate uznała, że trzeba

wreszcieprzerwaćtoniewygodnemilczenie.

Popatrzyłnaniąznamysłem.
–Możezostawiam,aleniezmojejwiny.
Małobrakowało,aotworzyłabyustazezdumienia.Tasztuczkazprzerzucaniem

odpowiedzialnościnaniewinneofiarybyłanaprawdęprymitywna.Zjejtwarzybez
trudumożnabyłowyczytać,cosiędziejewjejgłowie,leczontymrazempoprostu
spokojnieizuśmiechemsączyłkawę.

–Nieoczekujęstałegozwiązkuinigdynieudaję,żetakjest–powiedział.–Odsa-

megopoczątkuwykładamkartynastół.

–Icotosązakarty?–zagadłauprzejmie.
Pomyślała,żepewniepochodząztejsamejtalii,którągrająwszyscyuczulenina

trwałezwiązki.

–Żadnychzobowiązań.Odrazumówię,żezależyminarozrywceidajęczasna

podciedecyzji.

Jaktoładnieztwojejstrony,pomyślałaironicznie.
– Żadnych wspólnych nocy u mnie albo u nich, żadnych przyjemnych wieczorów

przedtelewizorem,żadnychzabawwłazience

background image

–Całemnóstwozasad–zauważyłapoważnie.–Codalej?
–Comasznamyśli?–Zmarszczyłbrwi,zaskoczony,żejegowyjaśnieniazostały

uznanezaniewystarczace.

–Cosiędzieje,jeślijednazestronzłamiektórąśregułę?No,jeżelinaprzykład

jednaztychtwoichdziewczyndojdziedowniosku,żewolałabyzostaćnanocinie
wychodzić?Chociażnie,supermodelkiprzesadniedbająoswójwygląd,więcpew-
nieżadnaznichniechcezarywaćnocyizaszkodzićswojejurodzie

Alessandrouśmiechnąłsię,alenicniepowiedział.Niemusiał.Dlaczegojakaśko-

bietamiałabydobrowolniewychodzić,gdybymogłazostaćwjegołóżku?Katebez
najmniejszegotruduwyczytałatowszystkozjegolekkiegouśmiechu.

–Niktniełamiemoichzasad–rzekłzabsolutną,niepodważalnąpewnościąsie-

bie. – A gdyby ktoś spróbował, oznaczałoby to koniec związku. Mam nadzieję, że
terazwszystkojestjużdlaciebiezupełniejasne.

Otworzył leżący przed nimi na stoliku laptop i zabrał się do przeglądania doku-

mentów.Wytłumaczyłjejwszystkoiniepotrzebowałjużanijejsamej,anitymbar-
dziejjejopinii.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Niebyłatonajprzyjemniejszapodróż,chociażnatakąsięzapowiadała.Obsługa

wpierwszejklasieokazałasięnienaganna,radośnieuśmiechniętestewardesytylko
czekały,żebyspełnićkażdąprośbępasażera.Sprawiaływrażeniewytresowanych,
najdosłowniej.Ludziepłacilimatekzabiletyiotrzymywalipełenserwisusług.

Trzy lata wcześniej Kate poleciała z matką na tygodniowy urlop na Ibizie i do-

świadczenietamtegolotupozostawiłojejcałkiemodmiennewspomnienia–kabina
była ciasna i niezbyt czysta, a personel traktował pasażerów tak obojętnie, że
wszyscyniemoglisiędoczekać,kiedywreszciewydująiwysiądązsamolotu.

Tymrazemmiałamnóstwomiejscananogi,fotelmożnabyłorozłożyćdopozycji

leżącej,szampan,winoidaniabyłynajlepszejjakości.

Tyle że na pewno powinna była włożyć coś innego niż kostium. Pantofle mogła

zdjąć,leczspódnicabyłapotwornieniewygodna.Całeszczęście,żeAlessandrona
zmianępracowałidrzemał,zostawiającjąsamąsobie,mogławięcdowoliwyobra-
żaćsobie,jakbędziewyglądałnadchodzącytydzień.Ibaćsię.

Nabrakpowodówdoobawniemogłanarzekać.Doskonalezdawałasobiespra-

wę, że może do znudzenia powtarzać mantrę o konieczności trzymania się na dy-
stansodszefa,alewgruncierzeczyniematonajmniejszegoznaczenia,ponieważ
Alessandromiałnadniąszczególnąwładzęipotrafiłjąwciągnąćdorozmowynado-
wolnytemat.

MogłamachaćmuprzednosemdokumentamiwsprawieGeorge’a,leczjeślinie

byłwnastrojudopracy,topoprostuniebyłooczymmówić.

Noimiałwsobiecoś,cojakośdziwniezachęcałojądorozmowy.Tennieznośnie

arogancki facet umiał przechylić głowę na bok, posłać jej swój oszałamiacy
uśmiechijużjąmiał,jużzwierzałamusięzrzeczy,októrychnigdywcześniejniko-
muniemówiła.

Skoro podczas zaledwie kilku rozmów zdołała opowiedzieć mu o swoim niezbyt

szczęśliwymdzieciństwieizwiązanychznimuczuciach,niewspominającjużoswo-
ichprzemyśleniachnatematmężczyzntakichjakon,tocoprzyniesieczekacyich
wspólnytydzień?

Nadomiarzłegopoprostuniebyławstanieprzestaćsięnaniegogapić,itowca-

leniewtakinieszkodliwysposób,wjakipodwładnamożesięwpatrywaćwszefa,
onie.Żadnezcałegowachlarzauczuć,którewniejbudził,niebyłowłaściweani
niewinne.

Więc o co w tym wszystkim chodziło? Może i nie miała dużego doświadczenia

wkontaktachzmężczyznami,aleprzecieżniebyłakompletnąidiotką.Dlaczegonie
umiałasprecyzować,cosięzniąwłaściwiedzieje?

–Miałaśdobrylot?–zapytał,kiedywszyscywstali,byprzygotowaćsiędowyjścia

z kabiny. – Wyglądasz na trochę zmęczoną. Mówiłem ci przecież, że nie trafiłaś
wdziesiątkęzwyboremstroju.

background image

– Miałam bardzo dobry lot – odparła spokojnie. – Czytałam książkę, obejrzałam

dwafilmy,trochęspałamibyłomiwyjątkowowygodnie.

Samwyglądałabsolutnieświeżutko,uśmiechnięty,wypoczętyigotowynawszyst-

ko,zczymmielisięzderzyćwToronto.

Katenawetniechciałosięspojrzećnaspódnicę,którabyłanapewnostraszliwie

wygnieciona, czyli idealnie dopasowana do koszulowej bluzki. Ciekawe, czy jej
twarzbyławpodobnymstanie

Nawszelkiwypadekodpowiedziałamuuśmiechem.
Alessandro przyjrzał jej się uważnie, gdy ruszyli w kierunku wyjścia. Ściągnięte

wciasnykokwłosywypowiedziałyjejposłuszeństwoiwszelkiepróbyuporządkowa-
nia wymykacych się spod spinek pasemek i kosmyków kończyły się niepowodze-
niem. Wyglądała, jakby rozpoczęła podróż gotowa prosto z samolotu udać się na
posiedzeniezarządufirmy,leczpodrodzepadłaofiarąjakiegośzłośliwegopotwora,
któryprzeciągnąłjąprzezżywopłot.Ibyłaśliczna.

Kateniemiałapocia,czegosięspodziewaćpoToronto,zarazpowyjściuzlotni-

skazorientowałasięjednak,żemiastooglądaćbędziezokienlimuzyny,któracze-
kałananichprzykrawężniku.

– Czy to może czas na kolejne „ojej”? – Alessandro ujął ją pod łokieć i pomógł

wsiąśćdodługiego,absolutnieluksusowegowozu.

–Towkońcutylkosamochód–odparłauprzejmie,zdecydowananieafiszowaćsię

znaiwnością.–Nierobinamniewielkiegowrażenia,boniepotrafiędostrzecnaj-
mniejszegosensuposiadaniaczegośtakniepraktycznego.Raczejniedasięwysko-
czyćtymdosupermarketu,prawda?

–Słusznie,możnajednakwypićwdrodzeszklaneczkęwhiskyzpodręcznegobar-

ku.Maszochotęnadrinka?

Potrząsnęłagłowąiutkwiławzrokwoknie,każdąkomórkąciałaświadomajego

bliskości.

–Byłeśtujużkiedyś?–zagadła.
– Gdybyś uważniej przeglądała raporty dotyczące firmy, którą zamierzamy tutaj

rozkręcić, wiedziałabyś, że byłem w Toronto niecałe pół roku temu. I nie mów mi
tylko,żenieprzeglądałaśichwogóle,bobyłbymgorzkorozczarowany.

Kateodchrząkła.
–Lubisztegierki,co?
–Jakiegierki?
–Uwielbiaszmniestresować.
–Naprawdętaksądzisz?Myślałem,żeprawięcikomplementy,słowodaję.Jesteś

tak perfekcyjną profesjonalistką, że po prostu nie wyobrażam sobie, żebyś mogła
nie przeczytać tych dokumentów od deski do deski i nie zapamiętać wszystkich
istotnychinformacji.

–Przejrzałamje,niezdawałamsobiejednaksprawy,żemamwziąćudziałwpro-

cesiezakupufirmy.

–Dlaczegonie?
– Bo jest to bardzo poważna operacja. Sądziłam, że odpowiadać za to będzie

ktośNo,ktośpostawionytrochęwyżejwhierarchii.

– To chyba niemożliwe – odparł spokojnie. – George może już zacząć pakować

background image

manatki,atyztakimuczuciemopowiadałaśmioswoichambicjach

–Oczywiście,żemamambicje–przerwałamu,automatyczniewkraczającnazna-

jomyteren.

Dokirozmawialiopracy,czułasięwmiaręswobodnie–powtarzanieopowieści

onadziejachnakarierębyłodużobezpieczniejszeniżwdawaniesięwrozważania
natematyosobiste.

–Tak,wiem,musiszsięzabezpieczyćfinansowo,ponieważwdzieciństwiemiałaś

poczuciezagrożenia.

–Chcęawansować–wycedziłaprzezzaciśniętezęby.
–Raport,którywzeszłymtygodniuprzygotowałaśdlamnienapodstawietego,co

cipodrzuciłem,byłnaprawdęświetny.

Katezarumieniłasięzradości.
–Naprawdę?
–Rozumiem,cotakiegodostrzegłwtobieCapeidlaczegotakszybkocięawanso-

wał.Oczywiściepodejrzewam,żejegouwagabyławtymczasieskupionanazupeł-
nieinnychsprawach,więctwojabłyskotliwośćiwysokipoziomkompetencjipewnie
poważniemusięprzysłużyły.–Alessandrouśmiechnąłsięszeroko.–Błyskawicznie
wyłapujeszwszystkiepomyłki.IzanimrzuciszsiębronićnieszczęsnegoGeorge’a,
chciałbymcizłożyćpewnąpropozycję

–Cotakiego?!
–ZamiastszukaćkogośzzewnątrznamiejsceCape’a,wolałbymchybaawanso-

wać ciebie. Naturalnie nie masz jeszcze wystarczacych kwalifikacji, żeby zająć
jegostanowisko,aleśmiałomożnapopchnąćcięzedwaszczeblewgórę.Byłabyś
odpowiedzialna za całą księgowość, a żeby nie budzić złych uczuć wśród ludzi,
zktórymiobecniepracujesz,zreorganizowałbymtrochętenzespół.Wostatecznym
rozrachunkuwszyscynatymskorzystają.

– Ja Ja Nie mogłabym – W jednej chwili zalało ją poczucie winy. – Biedny

George zostanie bez pracy, a ja mam wskoczyć na jego miejsce! Zupełnie jakbym
tańczyłanaczyimśgrobie!

Alessandrościągnąłbrwi.
– Dramatyzujesz – powiedział. – Nikt nie zamierza tańczyć na niczyim grobie,

wdzialeksięgowościzwolni sięstanowisko,ityle. Tobardzosensownerozwiąza-
nie.

–Możesensowne,aleniestosowne!
–Capeodchodzi,więcalboprzyjmęnajegomiejscekogośzzewnątrz,cobędzie

wymagałoszkoleniaitakdalej,alboawansujękogośzfirmy,iwtymwypadkutyje-
steśoczywistąkandydatką.Chceszmiećpoczuciefinansowegozabezpieczenia?Za-
ciewyższegostanowiskazdecydowanieciwtympomoże.

–Tasprawaniejesttakczarno-biała,jakcisięwydaje.
– W porządku, może ty chcesz się gubić w rozmaitych odcieniach szarości, lecz

z mojej perspektywy sprawa jest absolutnie czarno-biała. Albo przyjmujesz moją
propozycję,albonie,toproste.Ipamiętaj,żetwójawansbędzienapewnokorzyst-
niejszydlaludzi,zktórymipracujesz,niżprzeciekierownictwadziałuprzeznową
osobę,więcdobrzesięzastanów.

Tobyłcelnystrzał.Katewżadnymrazieniechciałakomplikowaćsytuacjiwpra-

background image

cy.

– Naturalnie nie przejmiesz działu natychmiast, nie bój się. – Szef nie spuszczał

bacznegowzrokuzjejtwarzy.–Przekazanieobowiązkówoddziesięstopniowo
idopieropopewnymczasieotrzymasznowytytuł,noiodpowiedniąpodwyżkę.Po-
winnaś dostrzec, że jest to wyraz mojej wiary w twoje umiejętności, a nie wbicie
noża w plecy George’a. Cape sam sobie zaszkodził w największym stopniu, wierz
mi.Wchwili,kiedypostanowiłzdefraudowaćfirmowefundusze,samwykopałsobie
grób.

–Ogromniesięcieszę,żewierzyszwmojeumiejętności,ale–zpiersiKatewy-

rwało się ciężkie westchnienie – nie wiemy przecież jeszcze, co będzie z Geor-
ge’em,prawda?Nieznaszjegowersjiwydarzeń,niewysłuchałeśjej,więc

–Niemuszętegorobić–powiedziałłagodnie.–Dlatwojejsatysfakcjimogęuda-

wać, że interesują mnie jego wyjaśnienia, lecz w moich oczach kradzież to kra-
dzież.

–Więcnaszapodróżjestwzasadziebezsensu,tak?
–Wręczprzeciwnie,podczasnaszegopobytututajmaszszansęnauczyćsię,jak

radzićsobieztrudnymisytuacjami.Kiedyzajmujesznaprawdęodpowiedzialnesta-
nowisko,niemożeszsobiepozwolićnarozważaniaotym,żeniewszystkojestczar-
no-białe, na wahanie czy niezdecydowanie. Musisz wiedzieć o jednym: im wyżej
whierarchiistoisz,tymlepiejiszybciejmusiszrozwiązywaćproblemytakiejakten.

–Inaczejmówiąc,mamstaćsiętakbezwzględna,jak
–Jakja?
–Myślę,żesąinnesposoby
–Niemażadnychinnychsposobów.Słuchaj,wiem,żeprzyjmiesznowestanowi-

sko, bo odmowa byłaby czystą głupotą, ale porozmawiamy o tym wszystkim przy
kolacji,dobrze?

–Przykolacji?
Jakiejkolacji?–pomyślałamocnospłoszona.Nielepiejbyłoby,gdybykażdeznich

zawiłosobiecośdopokoju?PrzecieżosprawieGeorge’aijejawansiemogliby
porozmawiaćranoprzykawie

–Trzebajeść,żebyżyć,niesądzisz?–Alessandropoczułsiędziwnieurażonyjej

wyraźnymprzerażeniem.

– Tak, ale myślałam, że po prostu szybko zjem coś w pokoju i wcześnie pój

spać.Tobyłdługidzień.

–Cóż,wtakimraziemusiszpomyślećozmianieplanów.
–Tak,oczywiście.
–Mamnadzieję,żegarderoba,którązabrałaś,nieskładasięwyłączniezesztyw-

nychkostiumów

–Dlaczegomiałobycitorobićjakąśróżnicę?–zapytałaznapięciem.
–Ponieważniewybieramysięnaoficjalnąkolację.
Doskonalerozumiał,naczympolegaproblem–dzieciństwoKateuczyniłojąko-

bietą,dlaktórejnajważniejszajestkontrolanadkażdymaspektemżycia,takżenad
wyglądem. To dlatego była tak poważna, że czasami trudno było uwierzyć, że ma
zaledwiedwadzieściaparęlat.

NadodatekAlessandronieprzywykłdokobiet,któreumierałyzestrachunamyśl

background image

ospędzeniupięciuminutwjegotowarzystwie.

–Mogłabyśsięnasekundęrozluźnić,cotynato?
–Dobrze,postaramsię.
–Jakośniesłyszęprzekonaniaanitymbardziejentuzjazmuwtwoimgłosie–rzu-

ciłzrozdrażnieniem.–No,jesteśmynamiejscu.

Holpełnybyłhotelowychgości,przyktórychKatenatychmiastpoczułasiębardzo

niezręczniewswoimstaranniewybranym,leczterazprzedewszystkimpotwornie
wygniecionym kostiumie. Nie pasowała do tych ludzi. Nawet niektórzy młodzi,
w designerskich dżinsach i T-shirtach, wyglądali zdumiewaco atrakcyjnie i mod-
nie.

Przezjedenjedynyułameksekundypożałowała,żeniejestwstaniepójśćzaprzy-

kłademmatki,naturalnietylkowpewnymstopniu,ipodkreślićswojefizyczneatuty.

Gniewniezmarszczyłabrwi.Alessandrooskarżyłjąohipokryzję,aonazareago-

waławybuchemzłości,rzeczjasna,aleczyprzypadkiemniemiałracji?

Nicdziwnego,żeczasamitakbardzogobawiła.Nicdziwnego,żedrażnieniesię

zniąsprawiałomuprzyjemność.

Kiedywsiedlidowindy,zulgąpomyślała,żezachwilęznajdziesięwswoimpoko-

ju, wreszcie sama, lecz ulga znikła bez śladu, gdy hotelowy boy otworzył przed
nimidrzwiogromnegoapartamentu.

–Cotomaznaczyć?–wykała.
Alessandrorozejrzałsiędookoła,jakbyniedokońcarozumiał,ocojejchodzi.
Byłatakprzewidywalnawswoichreakcjach.Niechęćnamyślospędzeniuodrobi-

ny czasu w jego towarzystwie, przerażenie perspektywą wspólnej kolacji, a teraz
atakpaniki,bookazałosię,żebędądzielićdużyapartament.

–Tojestapartament,mojadroga–odezwałsięcierpliwymtonem.–Takierzeczy

zdarzająsięwhotelach.

–Ha,ha–odparłazimno.
Niespodziewałsięchyba,żezamieszkaznimwjednympokoju?Nie,toniemożli-

we.

–Pocotapanika?–rzekłspokojnie,podchodzącdowielkiegookna.–Tenpokój

jestmój.

Odwróciłsięizobaczył,jakcałejejciałorozluźniasięlekko.
– Poprosiłem moją sekretarkę, żeby zawiła dwa sąsiaduce ze sobą pokoje,

żebywrazieczegowygodniejbyłonampracowaćdopóźna,idopieropootrzyma-
niupotwierdzeniadotarłodomnie,żemojepoleceniezostałopotraktowanetrochę
zbytdosłownie

Bezpośpiechuruszyłwstronędrzwiwbocznejścianie,którychnawetniezauwa-

żyła,iotworzyłje.

–Tybędzieszmieszkałatu.Gdybyśsięrozejrzała,bezwątpieniazauważyłabyś,

żewtympokojuniematwojejwalizkiioszczędziłabyśsobietegoatakuwaporów.

–Niemamatakuwaporów,zdziwiłamsiętylko,że
– Rozumiem, że masz nie najlepszą opinię o moich stosunkach z kobietami, ale

chybajednakniepodejrzewałaśmnieochęćdzieleniasypialnizjednązmoichpra-
cownic,itopodczassłużbowegowyjazdu–rzekłzimno.

Katebezsłowazajrzaładopokojuniewielemniejszegoniżten,wktórymsięznaj-

background image

dowali.

– Śpieszę z zapewnieniem, że te drzwi mają zamek, co oznacza, że możesz się

czućcałkowiciebezpieczna.

Zarumieniła się, słysząc nutę rozbawienia w jego głosie. Miała pewne trudności

zoddzieleniemniesamowicieseksownegofacetaodszefa,którywypłacałjejpensję,
aletobyławinajejnadaktywnejwyobraźni.

–Zastanawiałamsię,czyniebyłobylepiej,gdyśmykontynuowalirozmowęomoim

nowymstanowiskurano,kiedybędziemywypoczęciibardziejskupieni–powiedzia-
ła.

–Jestdopierodziewiętnastatrzydzieści–zauważyłsucho.–Jajestemwystarcza-

co skupiony, aby jeszcze trochę popracować, natomiast jutro czeka nas poszuki-
wanie naszego niezwykle przedsiębiorczego oszusta, więc – spojrzał na rolexa
iprzeniósłwzroknadziewczynę–mogęprzyjśćpociebiezagodzinęalboumówimy
sięwbarze,jakwolisz.

–Spotkajmysięwbarze–wymamrotała.
– Doskonale, dokładnie za godzinę – uśmiechnął się. – A teraz możesz wreszcie

rzucićsiędoucieczkiiwziąćkąpiel!

Rzucić się do ucieczki, też coś. Nigdy nie uważała się za szczególnie płochli

osobę.Jużjakodzieckomusiałasięnauczyćbyćtwarda,więcdlaczegoAlessandro
widziałjąinaczej?Iczytensposóbpostrzeganiajejosobyniewpłynienajegoosta-
tecznądecyzjęwsprawiejejawansu?Boktochciałbyobsadzićstrachliwegoczło-
wiekawroliszefadziałuksięgowości?

Niestety,wszystkiezabraneprzezniąubraniabezwątpienianależałydoobsesyj-

nie skromnych. Parę odrobinę mniej formalnych zestawów zapakowała z myślą
ozwiedzaniumiasta,oczywiściewpojedynkę,bezszefa.

Wzięłanieśpiesznąkąpiel,podziwiającwielkośćłazienki,anastępniezwestchnie-

niemzabrałasiędoprzeglądaniakostiumów.Zdecydowałasięnagranatowąspód-
nicę do kolan, jak wszystkie inne, ale z czerwoną bluzką, i po namyśle nie upięła
włosówwkok.

Dośćdługoszukałabaru.Hotelbyłolbrzymi,zcałkiemsporymcentrumhandlo-

wympośrodkuiwielomarestauracjami,wkońcuktośzobsługiskierowałjąwewła-
ściwymkierunku.

Alessandrosiedziałwkąciesaliipopijałdrinka,którywyglądałraczejnawinoniż

mocniejszyalkohol.Dostrzegłjąwchwili,gdystaławdrzwiach.

Przebrał się w kremowe spodnie, jasną koszulę, rozpiętą pod szyją, i mokasyny.

Sprawiał wrażenie człowieka zupełnie na luzie, przez co ona natychmiast cała się
spięła.

Wzięłazesobątablet,którypołożyłanastoliku,zanimusiadła.
–Pococitablet?–Nalałjejwina,zanimzdążyłauprzedzićgo,żeniezamierzanic

pić.–Doszłaśdowniosku,żewoliszobejrzećfilmniżporozmawiaćzemną?

Zdenerwowałasię,zaczerwieniła,odsułalaptopizłożyładłonienakolanach.
–Pomyślałam,żebędęwnimrobiłanotatki.
–Umówiliśmysięnanieoficjalnąpogawędkę.–Alessandrodopiłwinoizanimsam

zdążyłponownienapełnićswójkieliszek,kelnerwyrósłzajegoplecamijakspodzie-
miizrobiłtozaniego.–Niezamierzamdyktowaćciwarunkówumowyopracę.

background image

–Wiem,ale
–Nieważne.Jeżelirobienienotateknatableciesprawiaciprzyjemność,tokimże

jajestem,żebycięodtegoodwodzić.Sądziłem,żezjemycośtutaj,botoprzyjem-
niejszemiejsceniżhotelowerestauracje,chybażemaszchęćposzukaćczegośna
mieście.

Ciekawe,czytadziewczynakiedykolwiekpozwalasobienaodrobinęluzu,pomy-

ślał. Co robi, kiedy nie pracuje, po prostu dla rozrywki? A może w ogóle nie zna
tego pocia albo za wszelką cenę go unika? Nie odrywając ciemnych oczu od jej
twarzy,przywołałtegosamegokelnera,któryprzedchwilądolałmuwina,ipoprosił
omenu.

–Naprawdęmamnadzieję,żezabrałaścośinnego,comogłabyśwłożyćjutro,bo

otejporzerokupanujątuupałyi

–Poradzęsobie–przerwałamuwyniośle.
–Napewno?Jeślimasztekrótkieszorty,śmiałomożeszjewłożyć,wierzmi.Na

takąpogodębędądużoodpowiedniejsze–przerwał,ponieważkelnerpołożyłmię-
dzy nimi dwie karty dań. – Mają tu świetną kuchnię – podjął. – Zatrzymałem się
wtymhotelu,kiedyostatnirazbyłemwToronto,iniemiałemnicdozarzuceniaani
jedzeniu,aniobsłudze.

– W drodze z lotniska wspomniałeś, że chciałbyś o czymś ze mną porozmawiać.

Dlatego przyniosłam tablet. Chciałam szybko zapisać rozmaite obowiązki, które
mampodjąć.

–Ach,takodrazuopracy
Zaczerwieniła się znowu, zniesmaczona samą sobą, że poczuła się jak ostatnia

nudziara.Nudziarawspódnicyodkostiumu.

– Dobry pomysł, ale masz rację, oboje powinniśmy chyba porządnie wypocząć

przedjutrzejszymizaciami.

Chwilęszukaławjegooczachtypowegobłyskuironii,leczonpatrzyłnaniązcał-

kowicie poważnym wyrazem twarzy. I tak nie wierzyła jednak, że Alessandro po-
trzebujesnuotakwczesnejgodzinie.Szczerzemówiąc,miałapoważnewątpliwo-
ści,czyonwogólepotrzebujesnu.Miaławrażenie,żeświetnieradzisobiebezod-
poczynku,żemożepracowaćipracowaćbezkońca,no,możezprzerwąnakrót
drzemkęrazdziennie.

Gdyobojezawilicoślekkiego,nerwowoprzełknęłatrochęwinaispojrzałana

niego,czekając,ażpodejmierozmowę,aleonmilczał.

–No,tak–odezwałasięwkońcu.–Więc
Nachyliłsięnadblatemstolika,naglebardzokonkretny.
–Sytuacjawyglądatak–zaczął.–Pewniepamiętasz,żewyraziłempewienniepo-

kój,czyporadziszsobiezkoniecznościąpracypozagodzinaminanowymstanowi-
sku,imyślę,żepowinniśmytosobiewyjaśnić.

Miał kompletnie zdumiewace rzęsy. Nie ogolił się i zarost, lekko ocieniacy

jegoszczęki,równieżprzykułjejuwagę.Cudemoderwałaoczyodjegopodbródka
iściągnęłabrwi,udającskupienie.

– Nie ma czego wyjaśniać – powiedziała szybko. – Nie mam problemu z długimi

godzinami pracy. W stu procentach zdaję sobie sprawę, że to wszystko należy do
moichobowiązków.

background image

Alessandroodsunąłsięniecoodstolikaizałożyłnogęnanogę.Zmierzyłjączuj-

nym,pełnymnamysłuspojrzeniem.

–Acoztwoimżyciemosobistym?Niechciałbymodkryćpopewnymczasie,żenie

możeszsprostaćnowymwyzwaniom,ponieważgdzieśwtlejestfacet,któryczeka,
żebyśwróciładodomuizrobiłamukolację.

–Niemusiszsięobawiać–odparłaostro.–Popierwsze,wtleniemażadnegofa-

ceta,apodrugie,nawetgdybybył,napewnoniespodziewałbysię,żeugotujędla
niego kolację. Między innymi z tego powodu zerwałam z moim ostatnim chłopa-
kiem

Gwałtowniezacisnęłaustaipopatrzyłananiegozprzerażeniem.
–Tak,takwymagacychfacetówtrzebaunikać,zawszelkącenę–zamruczałci-

cho.–Twójchłopakoczekiwałodciebiewięcej,niżbyłaśgotowamudać,czytak?
Idlategodostałodprawę.

–JaByłamwtedybardzozata,niemiałamczasui–Kateodchrząkła,pró-

bującodzyskaćkontrolęnadsobą.–Takczyinaczej,niemusiszsięobawiać,żenie
będęwstanieskoncentrowaćsięnapracy.

–Poważniemiulżyło,chociaższczerzeciwspółczuję.Mówiłaśmi,żenieuznajesz

przelotnychzwiązków,więcpewnietentwójeksbyłważnąosobąwtwoimżyciu.

–Niewyszłonam,towszystko–oświadczyłazdecydowanymtonem,gorączkowo

szukającdrogiucieczki.–Nielubięrozgrzebywaćprzeszłości.

– Bardzo mądrze. Pozwalasz jednak, by przeszłość miała wpływ na rozmaite

aspektytwojegożycia,naprzykładnastylubieraniasię.

Postanowiłaniereagować.
–Skorojużtosobiewyjaśniliśmy,możepowiedziałbyśmi,jakijesttwójplandzia-

łanianajutro–odezwałasiępochwilimilczenia,zupełniespokojnie.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

NastępnegodniaprzyśniadaniuAlessandropowiedziałKate,żeGeorge’aznaj

w szpitalu, gdzie regularnie odwiedza kogoś bliskiego. Nie miała pocia, w jaki
sposóbsiętegodowiedział,iniepytała,alenieulegałowątpliwości,żejakzwykle
odniósłsukces.

Półgodzinypóźniejbylinamiejscu,apopółtorejgodzinie,którespędziliwbardzo

nowoczesnejrestauracjinadkawą,pracującnatablecieorazsmartfonie,doichsto-
likapodszedłGeorge.

Byłzmęczonyizrezygnowany,inajwyraźniejdoskonalewiedział,dlaczegoprzyle-

cielidoTorontoiczekalinaniegowszpitalu.

SerceKateścisnęłosięzewspółczucia.Georgebyłubranywtypowymdlasiebie,

niemożliwym do podrobienia stylu, który zawsze budził uśmiech na twarzy Kate.
Nawetkiedymiałnasobiegarnitur,jegokoszulabyławwesołymkolorze,krawat
wzorzysty,achusteczkidonosazabawniezłożone.Dawnotemupowiedziałjej,że
żonawybierajegokoszule,córkakrawaty,awnuczkaskarpetki,więcjegoszanse
nanienagannieeleganckistrójsądoprawdyniewielkie.

Terazniemogłasięoprzećwrażeniu,żedziwniesięskurczył.
–Wiem,dlaczegoprzyjechaliście–powiedział,siadającnaprzeciwkonich.–Nie

miałem cienia wątpliwości, że zostanę przyłapany, liczyłem tylko, że może zdołam
zacząć spłacać pieniądze, które które pożyczyłem, tak chciałem to określić, ale
rozumiem,żepanpewniewidzitoinaczej

–Niemożeszwiedzieć,jaktowidzę–rzekłAlessandro–więcmożezacznijodpo-

czątkuizałóż,żemusiszbyćznamicałkowicieszczery.

Kiedyskończyli,byłojużpoosiemnastej.Mielizasobątrudny,niezwyklemęczący

dzieńiKate,któraszłaterazubokuAlessandra,starającsiędotrzymaćmukroku,
automatyczniezebraławluźnywęzełlekkopotargane,opadacenaramionawło-
sy.

–Alessandro–odezwałasięniepewnieidopieropochwiliuświadomiłasobie,że

pierwszyrazzwróciłasiędoniegopoimieniu.

Przystanął w drodze do samochodu, w którym czekał bardzo cierpliwy szofer,

pewnierówniezmęczonyjakoni,irzuciłjejwielemówiącespojrzenie.

–No?Nieżałujsobie,możeszdaćmipouszach.
–Słucham?
–Możeszwygłosićjakąśtrafnąuwagęomoimmiękkimsercu.Zaczynamy?
–Maszmiękkieserce,widziałamtonawłasneoczy.
–Jestemtakisamjakzwykle–rzuciłsucho.–Pozwalaszsobienasubiektywnąin-

terpretacjęfaktów,ityle.WnoszenieoskarżeniaprzeciwkoGeorge’owiniemiałoby
najmniejszegosensu.

–Zrobiłeśdużowięcej!

background image

Mógłjejwmawiać,żebyłtwardyjakzawsze,alebyłatooczywistanieprawda.
WnuczkaGeorge’achorowała.Powiedziałimotymzełzamiwoczach.Choroba

małej Imogen postępowała błyskawicznie, a prognozy na wyleczenie, stawiane
przez brytyjskich lekarzy, były marne. Rodzice Imogen, którzy wbrew zdrowemu
rozsądkowi wciąż szukali nadziei, znaleźli w internecie informację o rewolucyjnej
metodzie leczenia opracowanej przez lekarzy z Toronto. Oczywiście terapia była
kosztownaidlategoGeorge,którywyczerpałjużwszystkierodzinneoszczędności,
łącznieztyminaemeryturę,zacząłwyprowadzaćzfirmypieniądze.

Alessandromógłnaturalniezastosowaćpodejście,októrymmówiłKatewcześniej

– zero litości dla złodzieja. Najbardziej optymistyczna wersja, jaką była w stanie
przewidzieć,zakładała,żejejszefzrozumiewyjątkoweokoliczności,wjakichzna-
lazłsięGeorge,rozgrzeszygoiustaliznimkorzystnyplanspłat,tymczasemAles-
sandronietylkouwolniłGeorge’aodkoniecznościzwrotupieniędzy,alenadodatek
założyłwbankukontodlacórkiGeorge’aizapewniłdyrekcjęszpitala,żewszelkie
kosztyleczeniaImogenzostanąpokryte.PoinformowałteżGeorge’a,żenaemery-
turzenędzanapewnoniezajrzymuwoczy,itymostateczniepodbiłserceKate.

Alessandro Preda, twardziel nad twardziele w świecie biznesu, bezwzględny

ibezlitosny,wyszedłdalekopozagraniceobowiązku.

–Zasadniczomaszrację–powiedział,otwierającprzedniądrzwisamochoduipo-

magając jej wsiąść. – Oczywiście powinien był najzwyczajniej w świecie poprosić
opomoc,kiedyzorientowałsię,żekosztyprzekraczająjegomożliwości

Oparłsięowózizwróciłkuniejprzystojną,szczupłą,lekkorozbawionątwarz.
– Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy – pośpiesznie włączyła się Kate. –

Chociażprzezcałątęhistorięniezdążyliśmydotwojegoklienta.Odwiedzimygoju-
tro?

–Niemówmitylko,żenawetpotakciężkimdniuchceszdalejrozmawiaćopra-

cy!

Katenerwowooblizaławargi,zmieszanajegointensywnymspojrzeniem.Wciągu

dniazupełniezapomniała,żemusiuważać,kiedyAlessandrojestblisko.Zobaczyła
zupełnieinnąstronęjegoosobowościitoodkrycienaprawdęjązachwyciło.

Conaturalnieniezmieniałofaktu,żenadalszczerzenieakceptowaławielujego

poczynań.

–Bojajestem zdecydowaniezbytzmęczony,żeby terazzacząćsię zastanawiać

nadwarunkamikorzystnegozakupufirmy–dodał.

–Oczywiście.
–Ibardzosiędziwię,żetobiezmęczenieniedokucza.
–Pewniechętniebymtrochęodpoczęła
–Toświetnie–wszedłjejwsłowo–ponieważdziświeczoremidziemycośzjeść

iobejrzećmiasto.Obojemożemynaparęgodzindaćsobiespokójzinteresami,nie
uważasz?

–Kolacja?–Katenaglezaschłowustach.–Zwiedzaniemiasta?
–Tak.Tylkoniewkładajkostiumu.
–Alejaniemam
–Wtakimraziekupsobiecośnarachunekfirmy.Maszfirmowekonto,tak?
–Tak,ale

background image

–Wszystkojestjasneizałatwione–rzekłmiękko,głosemrównieniebezpiecznym

dla jej zmysłów, co pieszczota. – Dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek. Zasko-
czyłemcię,więcteraztyzaskoczmnie;pokażmi,żejesteśkimświęcejniżdoprze-
sadyskromną,pracowitąpszczółką.Myślisz,żecisięuda?Czytozbytwielkiewy-
zwanie?

Czytozbytwielkiewyzwanie?
Toniecokpiące,zadanerozbawionymtonempytaniemocnojąuraziło.Napraw

wyobrażałsobie,żeonapoprostunieumiesięrelaksować?Żejestnajzwyczajniej-
sząnudziarą,dwadzieściaczterygodzinynadobęprzyklejonądolaptopalubtable-
ta?Drżącązprzerażenianasamąmyśl,żemogłabywłożyćcośinnegoniżbiurowy
kostiumizabawićsięjaknormalnamłodakobieta?

Skoronalegał,byposzłanazakupyizfirmowegokontacośsobiekupiła,czegopo

tymwieczorzepewniejużnigdyniewłoży,towłaściwiedlaczegonie?

Torontobyłopełnecudownychsklepów,któreciągnęłysięwzdłużkażdejulicylub

skupionebyływhandlowychcentrach.Nadworzebyłowciążtakgoco,żeKate
bez wahania zdecydowała się na Eaton Centre. Nie miała pocia, co chce kupić,
wiedziałatylko,żecałaoperacjaniepotrwadługo.Nienawidziłazakupów.

Oczywiściewprzeciwieństwiedoswojejmatki.Katedoskonalepamiętała,jakLi-

lacciągałajązasobąodsklepudosklepu,wydającpieniądzepotrzebneimnazu-
pełnie inne rzeczy. Dziewczynka przywykła do siedzenia pod przebieralniami
zksiążkąwręku,woczekiwaniunamatkę.Rozpaczliwiepragnęła,byLilacwyglą-
dałajakmatkijejkoleżanek,nicwięcej.Prostespodnie,bluzkabezolbrzymiegode-
koltu,nieklecasiędociałajakmokryplaster,pantoflebezdwunastocentymetro-
wychobcasów.

Takczyinaczej,terazmusiałakupićcośnawieczór.Iprzyglądającsięubraniom

wsklepach,popatrzyłanasamąsiebieoczamimatkiizobaczyłazawszezbytsuro-
woiniemodnieubranąmłodąkobietę,którakonsekwentnienawetniepróbujewy-
korzystaćpodarowanychjejprzeznaturęatutów.

ByćmożeAlessandrowidziałjądokładniewtensamsposób.
Katepoczuła,żenaglewstępujewniąduchbuntuiuświadomiłasobie,żekupo-

wanie sprawia jej pewną przyjemność, chyba pierwszy raz w życiu. Wybierała
ubraniawyłączniedlatego,żepodobałojejsię,jaknaniejwyglądają.Dwiesukienki,
spódnicadopółuda,bluzkibezguzikówipantofle,naobcasieinieczarne.

Niemiałapocia,dokąd wybiorąsiępozwiedzaniu miasta,któresugerowałjej

szef,iniewielejątoobchodziło.

Wzięła przyjemnie długą kąpiel, umyła włosy i zostawiła je rozpuszczone, żeby

opadały na plecy kaskadą fal. Włożyła jedną z kupionych sukienek, prostą, lecz
odrobinęobcisłą,wodcieniujasnegokoralu,isandałynawysokimobcasie.

Spojrzałanaswojeodbiciewlustrzeisercemocnojejzabiło,ponieważtaKate

Watsonbyłamłodąkobietą,któramajakieśżyciepozapracą,itobardzoekscytu-
ceżycie.

–No,dobrze–uśmiechłasiędotejobcejdziewczyny.–Obiewiemy,żetolekka

przesada,alecowtymzłego?Mamo,gdybyśmogłamnieterazzobaczyć,byłabyś
zemniedumna!

background image

Uległaatmosferzechwili,zrobiłasobieselfieiwysłałajematce.Kilkanaściemi-

nut później, gdy szła na spotkanie z Alessandrem w barze, z uśmiechem odebrała
odpowiedź–całąserięwykrzyknikówirozradowanychbuziek.

Bez większego trudu zlokalizowała szefa, który siedział przy stoliku pod ścianą,

zasłonięty przez przelewace się wszędzie tłumy młodych ludzi. Niektórzy z nich
odwracalisię,żebypopatrzećnaKate,cosprawiłojejnieoczekiwanąsatysfakcję.

Alessandropodniósłwzrokiprzezkrótkąchwilęnaprawdęniemiałpocia,kogo

maprzedsobą.Rzuciłjejwyzwanie,alenieprzypuszczał,żeonapodniesierękawi-
cę.Spodziewałsię,żezobaczyjąwjednejztychniezwyklemęczącychwersjiko-
stiumudopracy,wdyskretnejbluzce,zapiętejpodsamąszyję,boprzecieżinaczej
byłobyniestosownie.

Aniprzezsekundęniesądził,żezobaczy
Zjawisko.
Widziałjąwszortachiobcisłymtopie,toprawda,lecznawettamtodoświadcze-

nienieprzygotowałogonapełnąkonfrontacjęzjejurodą.Byławysoka,aleobcasy
jeszczedodałyjejwzrostu.Długieciemnobrązowewłosyzrefleksamimiedziista-
rego złota opadały na wąskie ramiona, a sukienka w brzoskwiniowym odcieniu,
wktórymwiększośćkobietwyglądanieatrakcyjnieblado,idealniepodkreślałaton
jejcery.

Sukienka była prześliczna i eksponowała figurę we wszystkich właściwych miej-

scach,delikatnieobejmowałapięknepiersi,otulałasmukłątalięikończyłasięele-
ganckąfalbankągdzieśnadkolanami.

–Widzę,żebyłaśnazakupach–powiedział,podnoszącsięzkrzesła.
Wtychobcasachbyłaprawiejegowzrostu.Umalowałapowiekigrafitowymcie-

niem,którynadawałjej dziwnieseksownywygląd,i pociągnęłapełnewargibłysz-
czykiem.

Alessandropoczułsilnepodniecenie.
–Miałeśrację.–Katepośpiesznieusiadła,bochociażświadomość,żeprzyciąga

skie spojrzenia niczym magnes, była całkiem przyjemna, onieśmielenie szybko
wzięło górę. – Moje kostiumy są zdecydowanie zbyt oficjalne, no i za ciepłe na te
upały,więczainwestowałamwparęrzeczy

Dyskretniepoprawiłasukienkę,któraodsłoniłazadużociała.
–Bardzorozsądnie–powiedziałAlessandro.–Chociażmuszęprzyznać,żechyba

odrobinę przesadziłaś. Jeżeli zamierzasz nosić takie seksowne ciuszki w ciągu
dnia

OczyKaterozszerzyłysięnawidokleniwegouśmiechu,którypowoliuniósłkąciki

jegoust.

–Totylkozwyczajnasukienka–wykałaniepewnie.–Innekobietyteżtakieno-

szą

Alessandrodemonstracyjnierozejrzałsiędookoła.
–Aleniewieleznichmafigurę,którazasługujenatakistrój.Napewnozdajesz

sobieztegosprawę.

–JaZazwyczajtakiesukienkiniesąmipotrzebneNieubieramsię
–Nieubieraszsięwrzeczy,któreprzyciągająuwagę?
Czegowłaściwiesięspodziewała?Żebędąrozmawiaćopracy?Wyraźniejejpo-

background image

wiedział,żepocałymdniuspędzonymzGeorge’emijegosmutnymi,niepokocymi
wyznaniaminiechcenawetmyślećofirmie.

–Nigdyniechodziłamdoklubówitakichtam–oświadczyła.–Więctojestjedyna

moja sukienka w tym stylu, no, nie, mam jeszcze drugą, którą też dzisiaj kupiłam.
Czylimamdwie.

–Dwie?–powtórzyłzuśmiechem.–Niewiemdlaczego,aletotrochęsmutne.
Zaczerwieniłasięiodwróciławzrok.
–Żartujeszsobiezemnie,prawda?
– Raczej stwierdzam fakt. Może jutro powinniśmy pójść na wagary i znowu wy-

braćsięnazakupy

–Nieumówiłeśsięnaspotkaniezwłaścicielamifirmy,którąchceszkupić?Słysza-

łam,jakrozmawiałeśprzeztelefon,kiedywracaliśmyzeszpitala.

–Każdespotkaniemożnaprzełożyć.–Beztroskowzruszyłramionami.–Firmanie

ucieknie,właścicielechcąjąsprzedaćinieznajdąkupcalepszegoniżja.

–Nie,dziękujęzapropozycję,aleniczegowięcejniepotrzebuję.Chodzęnazaku-

pytylkowtedy,gdyniemogętegouniknąći

– Naprawdę musisz zacząć żyć własnym życiem, nabrać dystansu do stylu życia

twojejmatki.–Nalałjejkieliszekwina.–Lubiłakupowaćubrania,któretyuznałaś
zanieodpowiednie,dlategoinstynktownieniecierpiszzakupówiwybieraszrzeczy
jaknajbardziejodległeodjejgustu.

Kateprzełknęłaodrobinęwinęirzuciłamugniewnespojrzenie.
–Jestemwsłużbowejpodróżyidostajępieniądzezapracę–wymamrotała.
Uśmiechnąłsię.
–Ajamówięci,żejutromaszdzieńwolny.Jeślitynikomuniepowiesz,tojateż.
–Lubiszrobićzakupy?Zkobietą?
–Odpowiedźnapytaniepierwsze:nielubię.Mamkogoś,ktowie,conoszę,ipo-

zostawiamjejuzupełnianiemojejgarderoby.

–Ktototaki?Ktosiętymzajmuje?
– Powiedzmy, że dawno temu umawiałem się z kobietą, która zaangażowała się

trochębardziej,niżpowinna

–Czylichciałaczegoświęcejniżtylkonumereknajednąnoc,tak?
Niemogłauwierzyć,żepowiedziałacośtakiegonagłos,alecałatawyprawapo-

wolipogrążałasięwniecosurrealistycznejaurze,zresztąskoroszefwyraźniepole-
ciłjejsięrozluźnić,topowiniensięliczyćzkonsekwencjami.

–Nieuprawiamnumerkównajednąnoc–poinformowałją.
Parskłaśmiechem.
–Widziszwtymcośzabawnego?Bojanie.
– Wydawało mi się Wydawało mi się, że jesteś facetem, który nie wdaje się

wdługoterminowezwiązki!

– Przeciwieństwem długoterminowych związków wcale nie są numerki na jed

noc.Istniejecośpośrodku,możeszmiwierzyć.Aterazdopijwinoizbierajmysię.
Poprosiłemrecepcjonistęwhotelu,żebypoleciłmiparęrestauracjiizarezerwował
dlanasstolikwlokaluniedalekostąd.Myślisz,żeudacisięzrobićwięcejniżkilka
krokówwtychobcasach?

Katewysułastopęiprzyjrzałajejsięuważnie,wykonująctrzykrążenia.Byłato

background image

jejpierwszaparasandałównawysokimobcasie.

–Tak,maszpięknestopy–pokiwałgłową.–Ładnepalce,smukłąkostkę,jestna

copopatrzeć.

–Nienapraszamsięokomplementy!
–Niemasięczegowstydzić,toprzynależnekobietomprawo.
–Trochętrudnochodzisięwtakichobcasach
–Pójdziemypowoli,ajeżelistraciszrównowagę,napewnocięzłapię,niebójsię.
TawizjanatychmiastwypełniłagłowęKate,zupełniejakbyktośzapaliłżarówkę,

oświetlającmrocznezakątkiicałemnóstwomętnychmyśli,odktórychuciekała.

AlessandroPredareprezentowałwszystko,czymgardziła,możeitak,alebyłsek-

sownyiczarucy,więcchybanicdziwnego,żebardzojąpociągał.Oczywiścienie
powinna ulegać temu uczuciu – był jej pracodawcą, kobieciarzem, oszałamiaco
przystojnym,bogatymipewnymsiebie,ajejbrakowałodoświadczenia.

Wszystkieteargumentypołączyłysięwjedenekscytucykoktajlikiedywycho-

dzilizbaru,Kateczuła,jakpodnieceniezaczynakrążyćwjejżyłach,corazszybciej
iszybciej.

Poleconylokalznajdowałsiędalej,niżKatemiałanadzieję.Podrodzedorobiłasię

kilkubąblinastopach,niezamierzałajednakmówićotymAlessandrowi.Odetchnę-
łazulgą,gdyweszlidocudowniechłodnejrestauracji,specjalizucejsięwdaniach
zryb,ikiedyusiedli,dyskretniezsułasandałyzobolałychstóp.Naszczęścieszef
postanowiłopowiedziećjejoelektronicznejfirmie,którąchciałprzejąć,mogławięc
przywołać na twarz wyraz ogromnego zainteresowania i skupić się na tym, by go
niestracić.

–Wtensposóbcałafirmazostaławessanawczarnądziuręiznikławeterze–

zakończyłAlessandro.

–Świetnie!–zaświergotałaKate,ostrożniedotykającdużegobąblapalcemdru-

giejstopyistarającsięnieskrzywić.–Todoskonałypomysł.Jestempewna,żeto
wypali.SprawdzędanetejfirmyizrobięnotatkiAletrochętrochępóźniej.

–Nigdyniebyłemwstanieoprzećsiękobiecie,którasłuchamniewogromnym

skupieniu–powiedziałpowoli.–Usłyszałaśchociażjednosłowoztego,oczymmó-
wiłemprzezostatniedziesięćminut?

–Mówiłeśotejfirmieelektronicznej
–Zechciałabyśmożestreścićtomojeexposé?Ach,takmyślałem.Przekonajmnie,

że nie jestem aż tak potwornym nudziarzem, że już po pięciu sekundach straciłaś
zainteresowaniedalsząkonwersacją,bardzoproszę.

–Przepraszam.Byłammyślamidalekostąd.
–Wjakimśkonkretnymmiejscu?
Tak,pomyślała.Wświeciedotkliwegobólu,gdziemojąjedynąmisjąbyłozdobycie

opatrunkówzplastremiparacetamolu.

–Nie.Myślałamotym,żenagleznalazłamsiętutaj,wAmerycePółnocnej,aprze-

cieżdotejporyprawiewogóleniepodróżowałam.Jestemtrochęoszołomionatymi
wszystkiminowościamiidlategozamyśliłamsięażtakgłęboko.

Kelnernajwyraźniejprzyniósłimwinowczasiejejintelektualnegozaćmienia,po-

nieważwcześniejnaichstoleniebyłobutelki.Wypiłaprawiecałykieliszeknaraz
znadzieją,żeznajdzie wnimjakieśwartości przeciwlowe,którepomogłyby jej

background image

dotrwaćdokońcawieczoru,nierobiączsiebiekompletnejidiotki.

–Alechybamusiałaśbyćchociażrazzagranicą,prawda?
–NaIbizie.–Kateprzewróciłaoczami.–Zabrałamtammamę.
–I?
– Było całkiem przyjemnie, tyle że mama sporo czasu poświęciła na flirtowanie

zkelnerami–zaśmiałasię.–Alenie,kiedymyślęotymteraz,muszęprzyznać,że
nieźlesiębawiłam.Zmusiłamnie,żebymschowaładowalizkiwszystkiepodręczni-
ki, które ze sobą zabrałam, bo uczyłam się wtedy do egzaminów, i kazała powta-
rzać,żejestemnawakacjach,kiedytylkonapomknęłamchoćsłowemoprawiepo-
datkowym,dywidendachczyzyskachistratach.Kazałamiteżnosićkostiumkąpie-
lowy bez wielkiego luźnego T-shirtu, mimo że zrobiłam jej cały wykład o zagroże-
niachdlaskóry,wynikacychznadmiernegonasłonecznienia.Pewniemaszmnieza
największąnudziaręnaświecie

–Nie,nicztychrzeczy.Jesteśtylkotrochętrochęostrożna,taktoujmijmy.
–Typewnienigdyniebyłeśostrożny?
–Każdybywaostrożnywokreślonychsytuacjach–bąknął.–Terazwybierzcoś

zmenuiniebójsięjeść,ileduszazapragnie.Tenrecepcjonistazhotelupowiedział
mi,żepodajątuzupełnieniesamowityczekoladowypuddingzbrownie.

Mnóstwopysznegojedzenia,zadużodobregowinaiAlessandroPredaprzystole

–wszystkotorazemwdużymstopniuprzyczyniłosiędoprzytłumieniabólu,dlatego
Kate w pełni wróciła do rzeczywistości dopiero pod koniec kolacji, gdy wreszcie
musiaławsunąćstopywsandały.

Odhoteludzieliłichpółgodzinnyspacer,powietrzewciążbyłobalsamicznieciepłe

iszlinaprawdępowoli,leczkażdykrokbyłprawdziwąagonią.Kiedybylijużblisko,
zpiersidziewczynywyrwałsięcichyjęk.

–Cosięstało?–zapytałazniecosztucznymożywieniem,kiedyAlessandroprzy-

stanąłipopatrzyłnaniąspodzmrużonychpowiek.

–Tojapowinienemzadaćtopytanie.
–Wszystkowporządku.Poprostuidziemysobietakspokojnieicieszymysiępięk-

nymwieczorem.TujestzupełnieinaczejniżwLondynie,prawda?

Alessandro przechylił głowę. Jego bystre ciemne oczy ogarły całą sylwet

Kateizatrzymałysięnajejstopach.

–O,dodiabła!–Schyliłsię,żebylepiejwidzieć.
Katenatychmiastwydałakrótki,pełenprzerażeniaokrzyk.
–Nieróbtego!–wyszeptałagorączkowo.–Proszęcię,ludzienanaspatrzą!Ktoś

sobiejeszczepomyśli,żeżesięoświadczaszalbocośwtymrodzaju!

–Twoimstopom?Odjakdawnaskręcaszsięzbólu?
–Nieskręcamsięzbólu,stopymnietylkotrochębolą,bonieprzywykłamdowy-

sokichobcasówisandałów

–DobryBoże,kobieto!
Wyprostowałsięiwziąłjąnaręcejednymszybkim,płynnymruchem.Pisnęłaroz-

paczliwie i zarzuciła mu ramiona na szyję, sztywna z przerażenia. Alessandro ru-
szyłwstronęhotelu,niezwracającnajmniejszejuwaginagapiów,którzyprzysta-
waliiśmialisięgłośno.

–Postawmnienaziemi!–jękła.–Wszyscynanaspatrzą!

background image

–Zabardzoprzejmujeszsiętym,coludziesobiepomyślą.Niepostawięcię,nie

mamowy.Niepróbujmnieprzekonać,boitakledwonadsobąpanuję.Czemunie
powiedziałaśnicwcześniej?!

–Wrestauracjiprawiemnieniebolały.
Trudno było rozmawiać i jednocześnie starać się utrzymać w pozycji, która nie

byłabycałkowicieupokarzaca.Kateniemiałapewności,czywszyscyjużwidząjej
majtki,czyjeszczenie,ikręciłasięrozpaczliwie,ignorującdobitnepoleceniaAles-
sandra,żebychociażprzezchwilęsięnieruszała.

–Proszę,puśćmnie,kiedywejdziemydohotelu!Zholudamjużradędotrzećdo

pokoju!

Bez słowa przedefilował z nią przed recepcją, jakżeby inaczej. Wyobraźnia na-

tychmiastpodsułajejwizjęmarmurowejladyzdługimszeregiemzłośliwych,zja-
dliwie uśmiechniętych młodych recepcjonistek. Usłyszała, jak jej szef prosi o na-
tychmiastowedostarczenieapteczkidojegoapartamentuimocnozacisnęłapowie-
kizewstydu.Nie,powiedziałAlessandro,nietrzebawzywaćlekarza,wystarczyap-
teczkazmateriałamiopatrunkowymi,tylkoszybko.

Dałasobiespokójzprotestamiiskupiłasięnatrzymaniusięjegoszyi.Otworzyła

oczy,kiedydelikatniepołożyłjąnamiękkimmateracuijużnawetbezzażenowania
przyglądałasię,jakzjeszczewiększąostrożnościązdejmujezjejstópteprzeklęte
sandały.Skrzywiłasięlekko,gdysoczyściezakląłpodnosem.

–Pewnienadweżyłeśkręgosłup–zauważyła,ponieważnicinnegonieprzyszło

jejdogłowy.

–Zmoimkręgosłupemwszystkojestwjaknajlepszymporządku,czegonapewno

niemożnapowiedziećotwoichstopach.Sąokropniepoobcierane.

–Nieprzywykłamdowysokichobcasówanidotakichsandałów.
Kolejny atak zażenowania dopadł ją w chwili, gdy Alessandro oparł jej obolałe,

obrzmiałestopynaswoichkolanachisięgnąłpoapteczkę,którąprzedsekundądo-
starczonodopokoju.

–Maszrację,powinnambyławcześniejwspomnieć,żezrobiłomisiękilkabąbli,

aleproszęcię,samamogęjeopatrzyć.

Zignorował jej prośbę. Jego dłonie były tak koce Zamknęła oczy i prawie

przestała oddychać. Delikatnie oczyścił jej poranioną skórę, nałożył chłodny krem
ispecjalneplastryzapteczki.

– Nie miałam pocia, że jesteś także lekarzem – odezwała się żartobliwym to-

nem,główniedlatego,żepanucawpokojuciszabyłaniezwykleintensywnaiwja-
kiśsposóbintymna.

–Szczerzemówiąc,zamierzałemkiedyśstudiowaćmedycynę.
Otworzyłaoczy.Patrzyłana jegociemną,pochylonągłowę, natedługie opalone

palce,któretakszybkoisprawnieopatrzyłyjejrany.

–Naprawdę?
–Naprawdę–odparłsucho,niepodnoszącwzroku.–Alenietrwałotodługo.
–Dlaczego?
Tymrazemspojrzałnanią.Byłotoszybkiespojrzenie,ipoważne.
– Byłem potrzebny moim bezmyślnym rodzicom. Musiałem wyprostować ich po-

plątanefinansoweścieżki.

background image

Dlaczegotopowiedział?Przecieżnigdysięnikomuniezwierzał,ajużzwłaszcza

kobiecie. Dobrze wiedział, że zwierzenia to dla tych istot czysta zachęta do wy-
obrażaniasobie,żewjakiśsposóbudaimsiępokonaćbariery,którymisięotoczył.
Wiedziałteż,żekobietawposiadaniuzwierzeńitajemnictokobieta,którauważa,
żepanujenadmężczyzną.

Cóż,miałzasobąmęczącydzień.Musiałprzemyślećswojeczarno-białepodejście

dożycia,któredotądtakdobrzemusłużyło.Życiebyłodużomniejskomplikowane
bez szarych stref. Na dodatek teraz Teraz jego ciało kłóciło się z umysłem tak
gwałtownie,jakjeszczenigdy,próbującwziąćnadnimgórę,kiedytaksiedziałzjej
stopaminaswoichkolanach.

–Jakto?–zapytałazzaciekawieniem.–Sądziłam,że
–Żejestemwczepkuurodzony?
–No,cośwtymrodzaju.
–Masztrochęracji.–Ostrożniedotknąłjednegozplastrówizsatysfakcjąprzyj-

rzałsięswemudziełu.–Jestempotomkiemdwóchzamożnychrodzin.Moirodzice
mielitylepieniędzy,żesaminiewiedzieli,coznimirobić.Niestety,żadneznichnie
zostało wyposażone w wystarczacą porcję zdrowego rozsądku ani umiejętności
dobregozarządzaniamajątkiem.

Uśmiechnąłsiękpiącoiwstał.Rozprostowałplecy,zamknąłapteczkęipodszedł

dookna.Stałtamkilkasekund,zupełnienieruchomo,wpatrzonywulicęwdole.

–Tojestdopieromiłość–odwróciłsięizbliżyłdołóżka.–Bratniedusze,wspólna

budowazwiązkuiuczucia,wszystkieteidee,któretakcisiępodoba

–Ococichodzi?–Zmarszczyłabrwi,zdziwionaizagubiona.
–Chodzimioto,że–uśmiechnąłsięzimno,nieprzyjemnie.–Nawłasnejskórze

doświadczyłemtego,jakdwiebratnieduszepotrafiąnarzucićinnymstylżyciana-
czonyobsesjąipragnieniemdestrukcji.Moirodzicepobralisiębardzomłodoijesz-
cze przed czterdziestką zdołali roztrwonić większość odziedziczonych pieniędzy,
marnieinwestującimarnującogromnesumynaidiotyczne,pseudoekologicznepro-
jekty.Obojeżyliwcałkowitymoderwaniuodrzeczywistości.Tak,bylibardzozako-
chani,alegdybywichmałżeństwiebyłoodrobinęmniejmiłości,awięcejzdrowego
rozsądku,możeniestracilibycałegomajątku.Stałosięjednakto,costaćsięmiało,
iostatecznietojamusiałemratowaćichprzedkomornikiem.

–Ty?
–Tak.Wydawałoimsię,żemajątylepieniędzy,żenigdyimichniezabraknie.
–Więczrezygnowałeśzmarzeńomedycynienarzeczbardziejdochodowejprofe-

sji?

–Nierozczulajsię,mojadroga.Raczejniemogęnarzekaćnaswójstylżycia.
–Nie,aleWgruncierzeczypieniądzeniemająwielkiegoznaczenia,prawda?
–Itowłaśniedlategokażdąchwilępoświęcaszwspinaniusięposzczeblachkarie-

ryorazwalceostabilizacjęfinansową?Mówiłemcijużohipokryzji,pamiętasz?

Zaczerwieniłasię.Stałnadnią,wysokiiprzytłaczacyswojąfizycznością.Nagle

zaschło jej w ustach. Nie potrafiła oderwać od niego oczu. Uświadomiła sobie, że
jej nogi są zupełnie obnażone, sukienka krótka i lekka, serce pompuje krew dużo
szybciejniżzwykle,apączkinaszczytachpiersistałysiętwardeinaprężone.

–Natympolegastrategicznaróżnicamiędzynami–rzekłpowoli.

background image

Podciągnęłasięwyżejnapoduszkach,świadoma,żeonogarniawzrokiemdługie,

smukłeliniejejciała.Pochwilinachyliłsięioparłdłonienałóżku,zbliżająctwarz
dojejtwarzy.

–Janigdyniezrezygnowałemzdobrejzabawynarzeczjakiegoścałkowicienie-

realnegomarzeniaodoskonałości,marzenia,któreniemacieniaszansynaspełnie-
nie.

–Wcaletegoniezrobiłam!
–Nie?Akiedyostatnirazuprawiałaśseks?
DużypokójskurczyłsięnagledorozmiarówtekturowegopudełkaiKateodkryła,

żemapoważneproblemyzoddychaniem.Otworzyłausta,żebypowiedziećcośroz-
sądnego,aleopanowanakobieta,któraprzyrzekłasobie,żenigdy,aletonigdynie
znajdziesiępodwpływemtegomężczyzny,znikłabezśladu.Jejmiejscezałazu-
pełnieinnaistota,kobietawszponachpożądania,kobieta,któraczuła,jakjejopa-
nowanepragnieniemciałopłonie

–Ja
–Kiedyostatnirazdałaśsięponieśćpożądaniu?Bowidzisz,przyszłomiwłaśnie

dogłowy,żedzisiaj,możepierwszyrazodlat,wyszłaśgdzieświeczoremwstroju
innymniżteciotkowate,biuroweciuchy

–Jesteśniesprawiedliwy–wyszeptała,urażona,boprzecieżmiałrację,absolut

rację.

–Możeijestemniesprawiedliwy,alemówięprawdę.Kiedyostatnirazczułaścoś

poza pragnieniem, żeby bez reszty pogrążyć się w pracy, ponieważ tylko w pracy
widziszucieczkęprzedstylemżyciaswojejmatki?Tomarnaegzystencja.

–Nieprawda
– Marna. Sucha i sterylna. Uciekasz przed uczuciami, czekasz na tę Wiel

Rzecz,atymczasemżycieomijaciębezpowrotnie.

–Niewszystkowiążesięzseksem!
Alessandronieodpowiedział.Niemusiał.
Wyczytałazamiarwjegooczachiwiedziała,żeplanujejąpocałować,isamatego

chciała.Pragnęłagokażdątkankąswegowygłodzonegociała,imiaławnosiefakt,
żeniemiałotonajmniejszegosensu.

JegoustaprzylgnęłydojejwargiKateaniprzezsekundęnieodniosławrażenia,

żeznalazłasięwewładzymężczyzny,którychcebrać,nicniedającwzamian.Po-
całunekbyłnieśpiesznym,czułymspotkaniemjęzyków.Jękłacicho,splotładłonie
najegokarkuiprzyciągnęłagodosiebie,tylkopoto,byzarazsięcofnąćipopa-
trzećnaniegoogromnymi,przerażonymioczami.

–Niepowinniśmytegorobić–szepłaochryple.
Dobrze wiedzieć, pomyślał Alessandro. Była to najprawdopodobniej ostatnia

rzecz, jaką powinien robić, rzeczywiście, ale sytuacja pierwszy raz w życiu wy-
mknęłamusięspodkontrolii,odziwo,wcaleniemiałochotywalczyćoodzyskanie
panowania.Byłtakpodniecony,żeprawieniemógłmyśleć.

–Lepiejjestzrobićcoś,czegoniepowinniśmyrobić,niżżyćpustymżyciem,opie-

rającsiępokusie–zamruczał.–Alejeślichcesz,żebymprzestał

–Przecieżjanawetnieakceptujętego,jakijesteś
–Wiem.

background image

Uciszył ją jeszcze jednym pocałunkiem, tym razem gwałtownym, wymagacym

ipełnympożądania.

Prawieniezauważyła,kiedyznalazłsiętużobokniejnałóżkuikiedyuniósłsię

lekko,byzdjąćkoszulę.Widokjegonagiegotorsu,opalonegoiwspanialeumięśnio-
nego,kompletniejązafascynował.Jękłaipodniosłasięnałokciach,żebymusnąć
zykiem jego brzuch. Wydawało jej się to dekadenckie i bezwstydne, i trudno jej
było uwierzyć, że naprawdę to zrobiła. Odrzucił głowę do tyłu i wziął głęboki od-
dech,adoniejnagledotarło,żejegodoznaniatojejdzieło.

Ostrożniepołożyłarękęnatwardymwybrzuszeniuwjegospodniachizzachwy-

tempoczuła,jakonmocniejprzyciskajejdłońdosiebie.

– Zaczekaj chwilę. – Na moment wstrzymał oddech i powoli wypuścił powietrze

zpłuc.

–Naco?
–Jeszczenigdyniebyłemtakbliskitego,oczymnawetniechciałemmyśleć
–Toznaczy?
Spojrzałnajejzarumienionątwarziuśmiechnąłsięszeroko.
–Osiągnięciaorgazmupraktyczniewbrewwłasnejwoli–wyjaśnił.–Pokazaćci,

jaktojest?

Jegociemneoczyobłyjąpłomiennymspojrzeniem,czułymimiękkimjakpiesz-

czota.

Tak, to był zły pomysł, na pewno. Pomysł całkowicie sprzeczny z jej zasadami.

Seksniebyłdoznaniem,któremumożnabyłopoddaćsię,ottak,bezzastanowienia,
seks powinien stanowić część starannie i świadomie budowanego związku, powi-
nienbyćodkrywcząpodróżą.

Alessandro Preda był zainteresowany odkrywczymi podróżami w tym samym

stopniu co pirat, który zdobywa abordażem kolejny statek, lecz ona pragnęła go
całąsobą.Iczyniemiałracji?Wiciebezpiecznegogniazdkatakjąpochłoło,że
zupełniezapomniałaoświeciepełnymprzeżyć,zabawyiprzygód.

Dlaczegomiałabynieprzyjąćwyzwaniaipójśćnaprzódzduchemchwili,pierwszy

razwżyciu?

–Pracujędlaciebie
–Myślę,żejużzapóźnosięnadtymzastanawiać.
Objąłjąudamiisięgnąłdozapięciaspodni.Samiecalfa,wstuprocentach,prze-

mknęłojejprzezgłowę.Pożeraczkobiecychserc,wstuprocentach.

Czułasięjednakcałkowiciebezpieczna.Wiedziała,żektośtakijakonniemoże

złamaćjejserca.Tacyjakonrazporazłamalisercejejmatki,zwodzilisłabekobie-
tynamanowceiodwodzilijeodrozsądku,aleprzecieżona,Kate,całeżyciepraco-
wałanadtym,abyuodpornićsięnatakichmężczyzn.Aco,jeślitymrazemokaże
się,żeniejestcałkowicieuodporniona,oczywiścietylkopodwzględemfizycznym?
Jakośsobieztymporadzi,napewno.

Takwyglądałożyciechwilą,czylicoś,czegonigdydotądnierobiła.Jednakteraz

chciałatozrobić,ponieważczuła,żeAlessandromiałrację–lepiejświadomiecoś
przeżyć,niżpóźniejgorzkożałowaćwłasnegotchórzostwa.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Cieniutka sukienka podjechała wysoko, odsłaniając nagie uda. Kate z zapartym

tchempatrzyła,jakAlessandrosięgarękądotyłuikładziejąmiędzyjejnogami.

Topniała jak masło pod wpływem wysokiej temperatury. Gdy mocniej przycisnął

dłoń, jękła ochryple, a jej powieki zamrugały. Rozluźniła wszystkie mięśnie, za-
praszając go, by wsunął rękę pod jej wilgotne majtki i potarł palcami najczulsze
miejsce.

–Podobacisięto,cocirobię?–zamruczał.
Kiwła głową, całkowicie oszołomiona i pełna niedowierzania, że to napraw

ona,rozsądna,praktyczna,wiecznieostrożnaKateWatson,którazawszeplanowa-
ła swoje poczynania w najdrobniejszych szczełach i zawsze starała się mieć
wszystkopodkontrolą.

–Nietak–wychrypiała,ztrudemrozpoznającwłasnygłos.
Natychmiastzabrałrękę.
–Tybestio–uśmiechłasięnawidokpsotnegobłyskuwjegooczach.
–Pozwolęcizrobićtosamo–oświadczyłkocymtonem.–Czasamidobrzejest

takbardzozbliżyćsiędosamejkradzi,bopóźniejtymintensywniejprzeżywasię
ostatecznespełnienie.

Podniósłsięipowolirozebrał.Dłoniemudrżały,sercewaliłojakszalone,niebar-

dzowiedział,cosięznimdzieje.Nigdydotądniezdarzyłomusięcośtakiego,za-
wszecałkowiciepanowałnadswoimciałemireakcjami.

Alenietymrazem.
Patrzyłananiegozafascynowana,dziwnieonieśmielonaichybatrochęprzestra-

szona.Byłabsolutniedoskonały,oczywiściefizycznie.

–Musiszdużoćwiczyć–odezwałasięcicho.
–Przyjmujętojakokomplement–uśmiechnąłsię.
Gdyzdjąłbokserki,prawiezemdlałanawidokjegoimponucegoczłonka.Przez

chwilęzastanawiałasię,jaktosięstało,żeznalazłasięwjegołóżku,obokjegona-
giego,rozpalonegociała,opętanapragnieniem,byjaknajszybciejzdjąćzsiebiesu-
kienkę, ponieważ nawet tak niewielki skrawek materiału stanowił barierę między
nimi.

Niebyłasobą,ajednakwszystkotowydawałojejsięnajzupełniejnaturalne.Uło-

żyłasięnaboku,takżebypatrzećwjegotwarz,ibezresztyzatoławjegociem-
nych,granatowoczarnychoczach.

–Powiedziałaś,żepodobacisięmojeciało–szepnął,odsuwającwłosyzjejtwa-

rzy.

–Tak?
–Miałaśrację,sporoćwiczę.
–Kiedy?Myślałam,żemieszkaszwbiurze.
–Dużopracuję,aleidużosiębawię.Totakispecjalnyrodzajrównowagi.

background image

Wiedziała, co miał na myśli – nie chodziło mu o treningi na siłowni, lecz o seks.

Seksbezzobowiązań,zpięknymikobietami,któreniestawiałymużadnychwarun-
kówaniżądań.

Takczyinaczej,niemiałotożadnegoznaczenia.Pragnęłagoiwreszcieczuła,że

naprawdężyje.

–Dlaczegoja?–zapytała.–Niejestemdoświadczona,wprzeciwieństwiedoin-

nychtwoichkobiet,powinnamcięostrzec

–Wporządku,aleterazchybajużczaszdjąćtęsukienkę,niesądzisz?Jestbardzo

ładna,leczwtejchwilinajchętniejwidziałbymjąnapodłodze.

Katewsuładłoniepodrąbeksukienki,gotowazrzucićjąprzezgłowę,onjed-

nakjąpowstrzymał.

–Nietakszybko.
–Jakto?
–Poproszęostriptiz.–Wygodnieoparłsięopoduszkiizałożyłręcezagłową.
–Nigdynierobiłamstriptizu
Inigdyniemiałanatoochoty,leczteraznamyślotychciemnychoczach,całkowi-

cieskupionychnaniejitylkonaniej,delektucychsięwidokiemjejciała,ogarło
jąniepohamowanepodniecenie.

Czy to znaczyło, że jest słaba? Słaba jak jej matka? Bezbronna w towarzystwie

atrakcyjnego mężczyzny? Niezdolna posłuchać głosu rozsądku? Podporządkowana
reakcjom,nadktóryminiemiałażadnejkontroli?

Nie.Dobrzewiedziała,żetakniejest,niemogłasięjednakoprzećwrażeniu,że

nazawszeżegnasięzdawnąKate.

–Jeśliniechcesz,niemusisztegorobić.
–Dlaczegomiałabymniechcieć?
–Powiedzmicoś–rzekł,przyglądającjejsięuważnie.–Czyzawszekochałaśsię

wciemności?

Zaczerwieniła się gwałtownie, co oczywiście było jasną odpowiedzią. Wyciągnął

rękęidelikatniepogłaskałjejramię.

–Nigdyniechciałaświdzieć,corobisz?
–Spałamzpewnymmężczyznądokładnieczteryrazy–wyrzuciłazsiebiewzdy-

szanympośpiechu.–InigdyMożegdybylepiejułożyłosięmiędzynami

Nie,nawetgdybyonaiSamnadalbylirazem,itaknigdynieprzeistoczyłabysię

wtęzmysłową,trochęwyuzdanądziewczynę.Wciążrozbierałabysięwciemności,
ponieważ Sam nie budził w niej tych szalonych, niemożliwych do opanowania pra-
gnień.

Staławmiejscu,gdzienapodłodzeleżałyporzuconerzeczyAlessandra,ibar-

dzo powoli, ze zdumiewacym brakiem onieśmielenia, zdjęła sukienkę i rozpięła
biustonosz.

Alessandrowstrzymałoddech.Byłasmukła,aleniechuda,ajejuwolnionezbiu-

stonoszapiersibyłykrągłeijędrne,odużychróżowychsutkach,którewręczbłaga-
ły,abyjessać.

Zsułamajtkizbioder iwyprostowałasię,cudownie kobieca,zmięciutkim pu-

chemmiędzynogami.Jeszczenigdyniebyłtakpodniecony.

Kiedywyciągnęłasięujegoboku,rozsunąłjejudaswoim.Zacisnęłapalcenajego

background image

ramionach i popatrzyła na niego spod wpółprzymkniętych powiek, pijana pożąda-
niem,całkowiciewjegomocy.

Pocałowałjąnamiętnie,nieśpieszniesunącwargamiposmukłejkolumniejejszyi

iramionach,ażwreszciekilkarazyokrążyłjęzykiempąkjejpiersi,wziąłgodoust
izacząłpowolissać.

Katebyłapewna,żeumarłaiznalazłasięwniebie.Wcałymjejcielewibrowały

rozkoszne,cudownedoznania,którenasiliłysięjeszczebardziej,gdyjegodłońwsu-
łasięmiędzyjejnogi,abypieścićjąpalcamiwsposóbniewypowiedzianieintymny
ierotyczny.

Byłazachwyconatym,cozniąrobił.
Iniemiałacieniawątpliwości,żejejciałodopieroteraznaprawdęobudziłosiędo

życia.Zamknęłaoczyiwestchnęła,czując,jakjegowargiijęzykrozpoczynajązmy-
słowąpodróżodjednejpiersidodrugiej.Zawszemyślała,żewolałabymiećmniej-
szybiust,leczteraz,patrzącnapochylonąnadjejsutkamiciemnągłowęAlessan-
dra,zdumąuświadomiłasobie,żeonniemożesięniminasycić.

Poruszyłasiępodjegopalcami.Wsunąłjegłębiej,podniecającjądonieprzytom-

ności.

–Proszę–wyszeptała.
Oderwałustaodjejpiersiiuniósłgłowę,abynaniąspojrzeć.
–Ocoprosisz?
–Przecieżwiesz
–Możeiwiem,alemuszętoodciebieusłyszeć.
–Mamcipowiedzieć,żeciępragnę?Teraz,wtejchwili?Żeniewytrzymamjuż

dłużej?Że

–Żechciałabyśszczytowaćpodmoimipalcami,leczwoliszpoczućmniewsobie?

Powtarzajzamną

–Niemogę!–krzykła.
Alessandrouśmiechnąłsięiodsunąłnamoment,pewniepoto,bynałożyćprezer-

watywę. Gdy wrócił, czekała na niego goca i otwarta. Wszedł w nią jednym
pchnięciemijejnapiętemięśnierozluźniłysię,otaczającjegotwardyczłonek,akie-
dyzacząłporuszaćsięwniej,krzykłaznowu,oszołomionarozkoszą.

Razemruszyliwdrogęnaszczytidotarlitamprawiewtejsamejchwili,zmęczeni

inasyceni.

Alessandro zsunął się z niej i przez parę sekund daremnie starał się wrócić do

równowagi.Miałwrażenie,żeznalazłsięnaobcejplanecie,żenauczyłsięchodzić
powodzieizupełnieniemiałpocia,skądsięwzięłotouczucie.

Kateodsułasiępośpiesznieiprzykryłależącązbokunarzutą.Zdawałasobie

sprawę,żejestdlaniegotylkojednązwielu,aleniechciała,bypotraktowałjątak
jakjejpoprzedniczki.Jeszczenie,nieteraz,gdyodkryłatęszaloną,zmysłowąstro-
nęswojejnatury,zktórączułasiętakwspaniale.

Oczywiścieniezamierzałatrzymaćsięgozawszelkącenę,wżadnymrazie.Przy-

jechałatujakojegopracownica,aonbyłprzedewszystkimjejpracodawcą,praw-
da?

Naglepoczułapotrzebę,abygootymzapewnić.
–Niewiem,cosięmiędzynamiwydarzyło–odezwałasięzpewnymwahaniem.–

background image

Aletoniezmieniafaktu,żetytoty,ajatoja.Jesteśmoimszefem,więcbyćmoże
popełniliśmybłąd

– Wyjdźmy wreszcie poza ramy tej idiotycznie służbowej sytuacji, dobrze? – za-

mruczałleniwie.

–Łatwocitomówić.–Jegoniewzruszonapewnośćsiebieiprzekonanie,żemoże

robić,cochce,bezżadnychreperkusji,dotknęłyjądożywego.–Tymożeszprze-
cieżwkażdejchwilizwolnićmnie,jeśliuznasz,żejestemdlaciebiezbędnymobcią-
żeniem.

–Aokażeszsiętymzbędnymobciążeniem?Zamierzaszzrobićcoś,czegomusia-

łabyśsięwstydzić?

Nawet nie przyszło mu do głowy, że mogłaby być jedną z tych, które sprzeda

łzawetekstyoromansiezbogatymszefembrukowcom,chociażoczywiściewżad-
nymstopniuniezachwiałobytojegoświatem.Nieobchodziłogo,comyślelionim
ludzie, lecz nieoczekiwana myśl, że mogłaby się okazać tandetną poszukiwacz
złota,obudziławnimgłębokiniesmak.

Dlaczegowcześniejniewziąłtejmożliwościpoduwagę?
Wyrazpogardy,którypojawiłsięnajejtwarzy,powiedziałmu,żedotkliwiejąob-

raził.

–Musiałemzapytać–powiedziałchłodno,przewracającsięnaplecyiprzenosząc

wzroknasufit.

–Naturalnie–przytakłasarkastycznie.–Tonajzupełniejnormalne,pewniekaż-

dąkobietępytasz,czyzarazposeksieztobązamierzazadzwonićdoredakcjijakie-
goś kolorowego pisemka, na przykład, i za tłustą sumkę zdradzić im wszystkie in-
tymneszczeły.Jeżelisądzisz,żewskoczyłamdotwojegołóżkapoto,abywjakiś
sposóboskubaćcięzpieniędzy

Odwróciłsiętwarządoniejipopatrzyłnaniąbezuśmiechu.
–Wmoimświecieniczegonietraktujesięjakorzeczypewnej.
–Wtakimraziemusitobyćbardzosmutnyświat–westchnęła.–Przepraszam,

możeniepowinnambyłatakzareagować,alepoprostuniewiem,jakodnosićsiędo
ciebiepotym,cosięstało.Czuję,żeniemogębyćztobąszczera,boniepotrafię
zapomnieć,kimjesteś,iciąglesięzastanawiam,dlaczegowszystkotaksięskompli-
kowałoijaktorozplątać

Wiedziałajednak,żejakośmusisobieztymporadzić,ponieważbyłodlaniejjasne

jaksłońce,żepopowrociedoLondynunicjużmiędzyniminiebędzie.

–Niemartwsię,niezamierzambłagać,żebyśmnieniezostawiał–dodałaspokoj-

nie.

–Wiem.
–Naprawdę?
–Tak.Szukaszswojejbratniejduszy,ajazcałąpewnościąniąniejestem.To,co

nasnamomentpołączyło,byłojedyniefizycznympożądaniem.

–Niejestemekspertkąwtejdziedzinie–zaczerwieniłasię.
–Bardzocidotwarzyztymrumieńcem–wymamrotał.–Wyjaśnijmysobiejedno:

niemusiszchodzićdookołamnienapaluszkach.Kiedyleżysznagawłóżku,nieje-
steśmojąpodwładną.

Aco,kiedyjużniebędęleżałanagawłóżku,pomyślałaztrudnymdozrozumienia

background image

smutkiem. Kiedy znowu usiądę za biurkiem, ubrana w jeden z moich kostiumów?
Pochłoniętapracąnadprojektami,którymimniepewniezarzucisz?

–Musiszmicośobiecać–oznajmiłapoważnie.
–Nielubięobietnic,zwłaszczatychskładanychkobietom.
–Tębędzieszjednakmusiałmizłożyć.–Wzięłagłębokioddechipowoliwypuściła

powietrzezpłuc.–No,chybażewolisz,żebymsięubrałaipokuśtykaładoswojego
pokoju!

–Czytoszantaż?–zapytałzimno.–Boszantażjestczymś,czegonieznoszęjesz-

czebardziejniżskładaniaobietnic.

–Nie,toniejestszantaż.Zawszejesteśtakipodejrzliwy?Nie,niemusiszodpo-

wiadać,wiem,żejesteśpodejrzliwyinicniemożesznatoporadzić.Obiecajmi,że
kiedywrócimydoLondynu,nicjużmiędzynaminiebędzie.Iżenigdydotegonie
wrócimy, nawet w rozmowie. Będziemy udawać, że to się w ogóle nie wydarzyło,
dobrze?

Alessandrouniósłbrwi,ponieważjeszczenigdyżadnakobietanieuprzedziłago,

zrywającznimpierwsza.Wzruszyłramionamiidoszedłdowniosku,żenicniestoi
naprzeszkodzie,byzłożyłtęobietnicę.Będąrazemprzeztydzień,apotygodniuon
dziewpełnigotowyzacząćsięrozglądaćzanastępną.KateWatsonbyłaniezwy-
kleseksownąiolśniewacopięknąkobietą,alezcałąpewnościąniebyławjegoty-
pie.Oczekiwałaodmężczyznyczegoświęcejniżprzelotnegoromansu,ajegointe-
resowaływyłączniechwiloweznajomości,więcsprzecznośćinteresówbyłatudość
oczywista.

–Umowastoi?–spytała.
–Umowastoi.–Popatrzyłnaniązrozbawieniem.–Możemyprzypieczętowaćją

uściskiemdłoni.

Byłaskomplikowanąosobą.Ambitnąirozczulaconiedoświadczonąkobietą,roz-

ważną,stąpacątwardopoziemispecjalistkąodfirmowychrozliczeń,którapotra-
fiłarumienićsięjaknastolatka.Kryształowouczciwaiszczera,niezdawałasobie
sprawy,żetacechakompletnienieprzydajesięwświecieseksu.Mówiłato,comy-
ślała,inieliczyłasięzkonsekwencjami.

Iwłaśnietakabyładlaniegoprzyjemnymwyzwaniem.
Wprzeciwieństwiedoinnychkobiet.
Pomyślał,żemożeprzyszedłczas,byskończyłznamiętnymiromansamizchętny-

mi,leczpustogłowymisupermodelkami.Niewierzyłwwielkieuczucie,rzeczjasna,
alemożepowinienrozejrzećsięzajakimiściekawszymipartnerkami.

KateWatsonpokazałamu,żebłyskotliwyumysłznaczniezwiększaatrakcyjność

kobiety.Gdybyznalazłkobietę,którastanowiłabywyzwaniedlajegointelektu,roz-
sądną realistkę, która widziałaby małżeństwo jako związek wolny od komplikacji
wynikacych z tak zwanej miłości, to może byłoby to idealne rozwiązanie, kto
wie

–Imożepowinienemcipodziękowaćzatępropozycję–uśmiechnąłsięipowoli

przyciągnąłKatedosiebie.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Alessandroodwróciłobrotowyfotelwstronęzajmucegocałąścianęoknaipo-

patrzyłnaszareniebo.OdkądwrócilizToronto,pogodawLondyniekojarzyłasię
raczejzkapryśnąjesieniąniżzlatem,natomiastwpełniodpowiadałajegonastrojo-
wi.

Wiernadanemusłowu,Katezakończyłaichromanswchwili,gdyopuściliToronto.
–Świetniesiębawiłam–poinformowałagozpogodnymuśmiechem.
–Chciałbymkontynuowaćtęzabawę–odparł.
Terazzgrzytnąłzębami,przypominającsobietamtendzień.Niemiałpocia,że

lekkozranioneegomożeażtakmocnoboleć.Czynaprawdębyłtakzarozumiały,że
nie mógł znieść świadomości, że dziewczyna zerwała z nim, zanim sam to zrobił?
Przecieżichromansitakniemiałnajmniejszychszansnaprzetrwanie.KateWat-
sonzależałonastałymzwiązku,aonnajzwyczajniejwświecieniemiałczasunata-
kierzeczy.

Popowrociestarałsięjejunikać.AwansKatezostałpodanydopublicznejwiado-

mości, podobnie jak informacja o wcześniejszym przejściu na emeryturę George’a
Cape’a,więcwgruncierzeczywszystkodobrzesięskończyło.

Tylkoonwcalesięnieczułjakuczestnikhappyendu.
PodwpływemimpulsuwybrałnumerkomórkiKate.Odebrałanatychmiast.
–TuAlessandro.
PodrugiejstronieKatepoczuła,jakjejsercenamomentprzestajebić.Niemusiał

sięprzedstawiać,zawszerozpoznałabytenniski,cudowniemiękkigłos.Podwóch
tygodniachnadalreagowałananiegotaksamo.

Pomyślała,żedobrzezrobiła,kończąccałąsprawę.Niewidziałażadnegopowo-

du,abyczekać,ażonsięniąznudzi.Niemiałacieniawątpliwości,żeniechciałni-
czegowięcejpozaprzyjemnąrozrywką,wprzeciwieństwiedoniej.

Boprzecież,jeślimiałabyćzesobąszczera,musiałaprzyznać,żezakochałasię

wnimbezpamięci.

–Zbieramsięwłaśniedowyjścia–powiedziałachłodno.–Pewniechceszomówić

problemyzwiązanezkontraktemzWilsonami?WiemodRussela,żeniepokoiszsię,
czyniewycofająsięwostatniejchwili.Rozmawiałamznimiiwydajemisię,żeuda-
łomisięichprzekonać.

–Toświetnie.Podrzućmiteczkęzdokumentacją.
–Oczywiście.Ranoznajdzieszjąnaswoimbiurku.
–Nie,proszę,żebyśprzyniosłamijeteraz,odrazu–rzucił.
ParęminutpóźniejAlessandrousłyszałpukaniedodrzwiiwszystkiejegomięśnie

napięłysięwoczekiwaniu.

Gdyweszła,to,cozobaczył,wcalemusięniespodobało.
Miałanasobiepowiewnąsukienkęwstonowanychodcieniachbłękitu,granatowy

kardigan,którywręczpodkreślałjejwspaniałąfigurę,iniebieskiesandałkizbłysz-

background image

czącymikryształkaminapaskach.

–Bardzocięprzepraszam–zacząłpowoli.–Wyglądanato,żecięzatrzymałem,

achybawybieraszsięnajakieśprzycie

Zaczerwieniłasięgwałtownie.Miałanadzieję,żeżeco,właściwie?Żewezwał

ją,ponieważzaniątęsknił?

–Tusądokumenty.–Położyłajenabiurkuiodwróciłasięnapięcie.
–Zaczekajsekundę.–Alessandronawetniespojrzałnateczkę.–Jakcisięukłada

pracazzespołem?

Zwróciłatwarzwjegostronę,alewzrokutkwiławpunkcienadjegoramieniem.

Takczułasiębezpieczniej.

–Powinieneświedzieć,jakmisięukłada–powiedziała.–Todopieropoczątki,ale

złożyłamjużraportmojemubezpośredniemuszefowi,któryzpewnościąprzekazał
ciinformacje.Jeżelitowszystko

–Gdziesięwybierasz?–Alessandroniezdołałsiępowstrzymać.
–Wychodzędziświeczorem,ajutrowyjeżdżamnaweekend,więc
Zacisnąłzęby.Zkimwychodziławieczorem?Dokądwyjeżdżała?Niemógłzadać

jejtychpytań,wżadnymrazie.Sampowiedziałjej,żenajważniejszajestdobraza-
bawa.Iseks.

–Szybkozmieniaszstylżycia–warknął.
Nigdyniebyłzazdrosnyijużjejniepragnął,oczywiście,alechybaniebyłjeszcze

gotowynaprzyciedowiadomościfaktu,żeonakogośma.

Gdybezsłowapodszedłdoniejpowoli,cofłasię,przerażonajakkrólikuwięzio-

nynaśrodkujezdniwświetlereflektorównadjeżdżacegoauta.

Byłaprzerażona,bodoskonalewiedziała,żeonmożejąznowuzdobyć,wkażdej

chwili.Żemożejąmieć,dosłownienazawołanie.

Jejpiersistałysięnagledziwnieociężałe,sutkistwardniały,gdywyobraziłasobie,

jakjegojęzykliżejeidrażni.Przymknęłapowieki,oszołomionawspomnieniemjego
wargmiędzyjejnogami,jegodużych,silnychdłoninajejudach.Pamiętała,jaksię
czuła,patrzącnajegociemnągłowętam,wtymszczególnymmiejscu,gdyzanurza-
ła palce w jego gęstych włosach, przyciągając go jeszcze bliżej, tak blisko, jak to
tylkomożliwe.

Uderzyłasięokantbiurka,chociażzupełnieniewiedziała,wjakisposóbsiętam

znalazła.

–Wciążmniepragniesz–zamruczałcicho.
Potrząsnęłagłowąwbezradnejnegacji,leczjejoczymówiłyzupełniecoinnego.
Alessandropożądałjejtakintensywnie,żepragnieniełączyłosięzprawiefizycz-

nym bólem. Bardzo powoli pogłaskał palcem jej policzek. Natychmiast odwróciła
głowę,aleoddychałacorazszybciejiwidział,żejejciałocałepłonie.

Nerwowooblizaławargi.
–Niepróbujzaprzeczać–ciągnął.–Aniwmawiaćsobieimnie,żetenfacet,kim-

kolwiekonjest,budziwtobietakiedoznaniajakjaIniemów,żenieotworzyła-
byśsiędlamnie,gdybymwtejchwiliwsunąłwciebiepalce

–Nie!–Szarpłasiędotyłuijakimścudemzmusiłauginacesiępodniąnogido

aktywności.–Skończyliśmyzesobą,tylkotosięliczy!

Uciekła. Wiedziała, że jeśli teraz na niego popatrzy, jeśli zajrzy w te głębokie,

background image

ciemneoczy,będziemusiałasiępoddać.Aonbawiłsięzniąjakkotzmyszą,wy-
łączniepoto,abyczegośdowieśćsobieijej,dlarozrywki.

Pierwszy raz w życiu poczuła potrzebę rozmowy z matką. Nic w jej życiu nie

układało się w tej chwili zgodnie z planem, znalazła się w jednej z tych sytuacji,
októrychShirleyWatsonwiedziaładokładniewszystko.

WybrałanumerkomórkiShirleyiwybuchłapłaczemnasamdźwiękjejgłosu.
–Mamo,wpakowałamsięwstrasznekłopoty–wykrztusiłaztrudem.–Zrobiłam

najgłupsząrzeczpodsłońcem,zakochałamsięZakochałamsięwzupełnieniewła-
ściwymmężczyźnie

–Och,skarbie,toniekoniecświata!Niepłacz,malutka,proszę.Jesteśtakąsil

dziewczynCocimampowiedzieć?Wiem,żenigdynieakceptowałaśmojegoży-
cia,alelepiejjestzakochaćsięwnieodpowiednimmężczyźnie,niżwogóleniewie-
dzieć,czymjestmiłość,możeszmiwierzyć.PrzyjedźdoKornwalii,przynajmniejna
kilkadni.Morskiepowietrzedobrzecizrobi,spokojniesobiewszystkoprzemyślisz.

Alessandronigdynieuganiałsięzażadnąkobietą.Uganianiesięoznaczałobrak

kontroli,awystarczyłopopatrzećnajegorodziców,bysobieuświadomić,dokądto
prowadzi.Efektemichszalonejmiłościbyłtotalnychaos,którywytwarzalidookoła
siebie.Bylidosiebietakpodobni,żechybazupełnienieświadomiezachęcalisięna-
wzajem do realizowania rozmaitych zwariowanych projektów finansowych. Świat
poprostudlanichnieistniał.

Rozmyślającotymwszystkim,Alessandrospędziłwieczórsam.Wypiłzdecydowa-

niezadużo,potemniemógłzasnąćidoósmejranoprzewracałsięzbokunabok.

Dokądmogłapojechać?Kołodziewiątejuświadomiłsobie,żemusisiędowiedzieć,

boinaczejzwariuje.Wiedział, gdzieKatemieszka,i postanowiłsprawdzić,czyjej
samochód jeszcze stoi pod domem. Co w tym złego? Może znalazła się w jakiejś
trudnej, nawet niebezpiecznej sytuacji, z którą nie była sobie w stanie poradzić?
Apozatymtakczyinaczejmusiałwyjść,kupićsobiekawę,gazety

Tak,tobędzietakawielocelowawyprawa.

Teraz,gdywiedziałjuż,dokądKatejedzie,Alessandrozwolniłiporazpierwszy

naprawdę zadał sobie pytanie, dlaczego wyruszył w tę podróż, dlaczego śledził ją
jak policjant na tropie poszukiwanego przestępcy. W chwili, kiedy był już prawie
pod jej domem, Kate właśnie odjeżdżała. Na tylnym siedzeniu jej samochodu do-
strzegłwalizkę,tęsamą,którązabraładoToronto,iwpadłwewściekłość.

Jakaśczęśćjegoumysłuuznała,żewjejżyciuniemanikogonowego,główniedla-

tego,żewciążczułacośdoniego,alenajwyraźniejmocnosiępomylił.

Terazbyłjużprzekonany,żewybierałasięnajakiśszaleńczyweekend,jednaknie

mógłjejzatrzymaćizażądaćwyjaśnień,niemógł,niezwariowałjeszczedokońca.
Więcruszyłzanią,boniewidziałinnegowyjścia,ityle.

Nie miała pocia, jakim wozem on jedzie. Na szczęście miał ich kilka i czarny

rangeroverznaczniemniejrzucałsięwoczyniżferrari.Trzymałsięwbezpiecznej
odległościzanią,alepewnieniezwróciłabynaniegouwagi,nawetgdybyprzykle
siędojejzderzaka.

background image

–O,mójBoże!
–Cotakiego?
–Przydrzwiachstoijakiśmężczyzna,bardzoatrakcyjny
Kate miała dosyć atrakcyjnych mężczyzn. Nie była zainteresowana, a poza tym

całkowiciepochłołojąuwalnianiesięodtroskzapomocąciastek,któreusłużny
kelnerpostawiłnastoliku.Jejmatkaledwonadgryzłajedno,natomiastonabyłajuż
przyczwartym.Cóż,widaćjejprzeznaczeniembyłozostaćotyłąstarąpanną,mu-
siałasięztympogodzić.

–Onidziewnasząstro
Zagubiona w myślach, gdy usłyszała jego głos, w pierwszej chwili pomyślała, że

mahalucynacje,jednakszybkozdałasobiesprawę,żejejmatkawpatrujesięwko-
gośzajejplecami,aznajomygłospowiedziałcośjeszcze.

ZgorączkowobicymsercemKateodwróciłasięizobaczyłago.
Patrzyłnaniąztrudnymdorozszyfrowaniawyrazemoczu.
– Przynajmniej kilka razy przekroczyłaś dozwoloną prędkość na autostradzie –

bąknął.

Nie potrafił zidentyfikować szalecych w nim uczuć, z wyjątkiem jednego –

ogromnej ulgi, trudno było bowiem mieć jakiekolwiek wątpliwości, że siedząca
zKateprzykawiarnianymstolikukobieta,starszaodniej,leczwciążbardzoładna,
jestjejmatkąiosobą,zktórąKatezamierzałaspędzićweekend.

– Nazywam się Alessandro – Z wyciągniętą ręką odwrócił się do blondynki. –

ApanipewniejestmamąKate

–Cotytutajrobisz?
Katewkońcuodzyskałagłosiwjednejchwiliogarnąłjągniew.Czyprzyjechałza

niąpoto,żebyjejdowieść,żewciążmananiąogromnywpływ?

–Kochanie,zostawięwassamych,dobrze?–odezwałasięShirley.–Muszęjesz-

czezrobićdrobnezakupy,zupełniezapomniałam

Podniosłasięisięgnęłapotorbę,całkowicieignorującbezsilnyokrzyk,którywy-

rwałsięzpiersijejcórki.Katezprzerażeniempatrzyła,jakjejmatka–jejnielojal-
namatka–zuśmiechemmacharękąiodchodzi,zwalniającmiejscedlaAlessandra.

Usiadł,aninamomentnieodrywającwzrokuodjejtwarzy.
–Jakśmiałeśzamnąpojechać?Cotysobiewyobrażasz?!
–Niepokoiłemsię.
–Niepokoiłeśsię?!Cotomaznaczyć?!
AleżbyłprzystojnyZmęczony,bledszyniżnormalnie,tofakt,leczitakpopro-

stuoszałamiacy

–Comiałemzrobić,kiedywoczywistysposóbniechciałaśmipowiedzieć,dokąd

jedziesz?–zapytałobronnymtonem.

–Uznałam,żetonietwójinteres,poprostu!
–Toniejestodpowiedniemiejscenatęrozmowę,Kate.
– To jest idealne miejsce. – Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze

zpłuc.–Posłuchaj,niechcętegowszystkiego.To,comiędzynamibyło,jużsięskoń-
czyło,ityle.Musiszzostawićmniewspokoju,ajeśliniejesteśwstanie,będęmu-
siaławręczyćcimojąrezygnację.

–Nicsięnieskończyło.–Alessandronachyliłsięnadstolikiem,świadomy,żezgi-

background image

nie,jeżeliniepodejmieryzyka.–Niedlamnie.Proszęcię,chodźmygdzieindziej,ta
kawiarniajestzbytciasna,zbytzwyczajnaizatłoczona,żebympowiedziałcito,co
muszępowiedzieć

–Czylico?Niechzgadnę.Uraziłocię,żeodeszłamipostanowiłeśmidowieść,że

nadalciępragnę.Todlategowczorajwezwałeśmniedoswojegogabinetu!

–Nie,wezwałemcię,bobochciałemcięzobaczyć.Nieradzęsobiebezciebie.
Niemiałpocia,copowinienpowiedzieć,żebyjązatrzymać,wiedziałjednak,że

najzwyczajniejwświeciemusitozrobić.

–Starałemsięnormalnieżyć,aleniepotrafię–ciągnął.–Cośsięwydarzyło,kiedy

byliśmywToronto

–Cośsięwydarzyło?–powtórzyłapogardliwie.–Nibycotakiego?
–Niesądziłem,żesięzaangażuję,niezamierzałemBłagamcię,wyjdźmystąd,

dobrze?Nieszukajpieniędzy,jazapła

Wyszli z kawiarni i ruszyli w stronę parku. Odwróciła się do niego, osłaniając

oczyprzedsłońcem.

–No?
Wziąłjązarękę,którawyraźniedrżała,ipociągnąłwkierunkumałegozakątka

wcieniukatedry.Usiedlinatrawie.

–Powiedz,comaszdopowiedzenia,inieowijajwbawełnę,wporządku?Nieza-

angażowałeśsię,nicztychrzeczy,podobałcisięsekszemną,towszystko.

Obłakolanaramionami,naglebardzozmęczona.
–Skądmogłemwiedzieć,żetocoinnego?–odezwałsię.–Jakmiałemrozpoznać

różnicę, skoro nigdy dotąd nie miałem do czynienia z taką sytuacją jak ta? Po po-
wrociezLondynuwydawałomisię,żeszybkootobiezapomnę,wystarczy,żeznaj-
dęsobienowąkochan

–Tookropne.
–Staramsiębyćuczciwy.Zawszetakrobiłem,kończyłemzjednąkobietąizaczy-

nałemznastępną,inigdynawetniepomyślałem,żenadejdziedzień,kiedyniebędę
wstanietegozrobić.

–Znowumieszaszmiwgłowie–wyszeptałabezradnie.
–Próbujępowiedziećci,coczuję.Pojechałemzatobą,boniemogłemznieśćmy-

śli,żeinnymężczyznabędzieciędotykał,żebędzieszsiędoniegouśmiechała,że
Nigdynieczułemzazdrości,alerozpoznałemją–uśmiechnąłsięlekko.–Zupełnie
mnieobezwładniła.NiezamierzałemNiemaszpocia,jakbardzociępragnę

–Pożądanietozamało–powiedziałacicho.
–Dlamnierównież.
Delikatnie przechylił jej głowę i musnął policzek otwartą dłonią, zamykając ją

wichwłasnymświecie.

–Niezamierzałemutracićkontrolinadmoimiuczuciami–rzekłpoważnie.–Wy-

dawałomisię,żewszystkonaprawdękręcisięwokółpieniędzyiseksu,ale

–Aletonieprawda–dokończyłazaniego.
–Tak.Dotarłotodomnie,bozakochałemsięwtobie.
Katewstrzymałaoddech.Miaławrażenie,żejeśliwypuścipowietrzezpłuc,unie-

siesięwysokoiposzybujenadziemią.

–Zakochałemsięwtobie–powtórzył.–Niewiem,kiedyijaktosięstało,wiem

background image

tylko,żegdymniezostawiłaś,całyświatprzestałistnieć.

–Zraniłeśmnie.Odeszłam,alewciążczekałam,żebyśpomnieprzyszedł.Miałam

nadzieję, że zasknisz za mną, lecz ty milczałeś. Kocham cię, Alessandro. Ode-
szłamzprzerażenia,boprzecieżtyniechciałeśstałegozwiązku,ajaniechciałam
niczegoinnego.

– Kochasz mnie? – zapytał drżącym głosem, dziwnie szczęśliwy, że może się nie

starać panować nad sobą w obecności kobiety, której oddał serce. – Twoja mama
pewnietrochęsięzdziwi,prawda?Jakzareaguje,gdyjejpowiemy,żezamierzamy
się pobrać? Bo ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, najdroższa, więc muszę
zadaćcitopytanie.Wyjdzieszzamnie?Będzieszprzymniedokońca,nazawsze?
Urodziszmidużodzieci?

Kateroześmiałasięprzezłzy,którespływałyjejpopoliczkach.
–Niktniezdołamniepowstrzymać!
Iktomówi,żeżycietoniebajka?


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Williams Cathy Wszystko za jedną noc (2015) Dio&Lucy
Williams Cathy Wbrew rozsądkowi
Williams Cathy Romans z szefem
638 Williams Cathy Romans z szefem
Williams Cathy Zauroczeni sobą
638 Williams Cathy Romans z szefem
Williams Cathy Przypadek czy przeznaczenie
Williams Cathy Wbrew rozsądkowi(3)
William Lashner Z krwi i kości (2015)
Włoski biznesmen Williams Cathy compressed
Williams Cathy Zauroczeni soba
582 Williams Cathy Alicja w krainie marzeń
Williams Cathy Noc w Nowym Jorku (2007) Rafael&Amy
Williams Cathy Niewinne klamstwo
0578 DUO Williams Cathy Niemoralna oferta
057 Williams Cathy Niespodzianka
Kaprysy milionera Williams Cathy compressed
056 Harlequin Romance Williams Cathy Pokochac cien

więcej podobnych podstron