“Love Secret”
Autor: MoonlightKiss
http://chomikuj.pl/MoonlightKiss
http://chomikuj.pl/MoonlightKiss
Opowiadanie jest dostępne także na moim blogu:
Opowiadanie jest dostępne także na moim blogu:
http://and-i-know-when-i-die.blogspot.com/
http://and-i-know-when-i-die.blogspot.com/
S
S
pis treści
pis treści
Prolog
Prolog
………………………………………………………………………………………………
………………………………………………………………………………………………
3
3
Rozdział 1
Rozdział 1
………………………………………………………………………….....................…
………………………………………………………………………….....................…
5
5
Rozdział 2
Rozdział 2
……………………………………………………………………………………........
……………………………………………………………………………………........
9
9
Rozdział 3
Rozdział 3
………………………………………………………………………………………....
………………………………………………………………………………………....
14
14
Rozdział 4
Rozdział 4
……………………………………………………………………………………...….. 1
……………………………………………………………………………………...….. 1
8
8
Rozdział 5 ..................................................................................................... 22
Rozdział 5 ..................................................................................................... 22
PROLOG
PROLOG
Hermiona nie mogła uwierzyć, że się w to wplątała. Jak mogła być taka głupia
uważając, że będzie w stanie to przetrzymać? Że będzie mogła to dalej ciągnąć? Cierpiała na
własne życzenie. Mogła się nie zgadzać, mogła zwyczajnie odejść w tamtej chwili i zacząć
żyć po swojemu, bez NIEGO. Jednak było już za późno, zakochała się i wpadła jak śliwka w
kompot. Dziewczyna wzdychając wyszła z dormitorium i udała się do pokoju życzeń.
Kolejny raz. Po kolejną dawkę swojego uzależnienia. A kiedy stamtąd wyjdzie dalej będą
udawali, że nie łączy ich nic oprócz nienawiści. ON będzie spotykał się ze swoją dziewczyną,
Astorią, tak jak życzyli sobie jego rodzice, a ona będzie skupiała się na nauce. I tak będzie
aż do ich następnego tajemnego spotkania. Boże, cierpiała na sam widok JEGO
obejmującego Astorię, albo JEGO całującego ją w Wielkiej Sali. Hermiona mogła tylko na
to patrzeć odliczając minuty do ich kolejnego spotkania, kiedy ON będzie tylko jej. Przez te
kilka godzin to ją będzie całował, dotykał. Będzie jej, choć w ukryciu.
Gryfonka weszła do pokoju życzeń i westchnęła widząc pośrodku ogromne łóżko z
baldachimem, oczywiście w kolorze srebra i zieleni. ON stał przodem do kominka, miał na
sobie tylko ciemne spodnie widzące nisko na jego biodrach. Ogień oświetlał jego jasne
włosy sprawiając, że w tych miękkich kosmykach lśniły srebrne refleksy. Zamknęła za sobą
drzwi od pokoju i zdjęła z siebie ciemną pelerynę stojąc w samej ciemnozielonej sukience
przed kolana, wiązaną na szyi. Jej długie brązowe loki spływały po jej ramionach aż do talii.
Podeszła do niego od tyłu i objęła go ramionami opierając policzek o jego plecy.
Westchnęła wdychając jego zapach, w jej oczach zalśniły łzy, że będzie go miała tylko przez
kilka godzin. Jednak od razu szybko zamrugała pozbywając się ich, nie mógł widzieć jej
płaczu. Nie mógł widzieć jej słabości. Była niemal pewna, że wtedy przestałby się z nią
spotykać ten jeden raz w tygodniu, a wtedy w ogóle nie mogłaby się z nim widywać.
Odwrócił się w jej stronę i uniósł jej głowę obejmując dłońmi jej twarz.
Na twarzy Draco pojawił się ten jeden z tych jego rzadkich uśmiechów, chociaż na jego
twarzy nadal widniała typowa dla niego arogancja. Nie chciał się przyznać, że bał się, że
Hermiona nie przyjdzie. Ostatnio coraz częściej widział na jej pięknej twarzy ból, raniło ją
to, że oficjalnie był z Astorią. Był jednak zbyt egoistyczny by kazać jej już nie przychodzić.
Zawsze miał to czego chciał i na Slytherina, pragnął Hermiony.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz. -Odezwał się obserwując ją uważnie.
Zmarszczyła nosek i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem na pełnych, czerwonych
ustach. Zlustrował spojrzeniem jej sukienkę i niech to jasna cholera, miała na sobie zieloną
sukienkę. Kurwa, obiecał sobie być dzisiaj delikatny, ale wariował widząc ją tak ubraną. I
ona o tym wiedziała, mówił jej jak na nią reagował kiedy miała na sobie ten kolor.
-I miałabym nie skorzystać z okazji, żeby cię mieć, Malfoy? Chyba zgłupiałeś.
Przewróciła oczami i stanęła na palcach muskając ustami jego wargi. Widziała w jego
stalowo niebieskich oczach iskierki pożądania. A potem w końcu ją pocałował. Był jej.
Tylko jej. I ona była jego. Przez te kilka godzin byli razem ciesząc się sobą. Nigdy nie mówili
na głos o uczuciach, nie mówili o przyszłości. Żyli chwilą teraźniejszą.
Następnego dnia rano ponownie stali się wrogami, a on w Wielkiej Sali podczas śniadania
całował na powitanie Astorię. Hermiona spuściła głowę patrząc na swojego tosta i ugryzła
kolejny kęs.
Za kilka dni znowu będzie należał do niej. Do tego czasu wytrzyma. Musi. Prawda?
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 1
Ekspres do Hogwartu mknął polami i lasami w sobie tylko znaną drogę, uczniowie
siedzieli w przedziałach i spacerowali po całym pociągu przez co prefekci mieli pełne ręce
roboty, szczególnie w uspokajaniu pierwszorocznych i karceniu wygłupów starszych
uczniów.
Hermiona kolejny raz szła przez pociąg, natknęła się jednak na Malfoy'a stojącego przy
oknie, trzymał w ustach papierosa i szukał zapalniczki w kieszeniach swoich spodni.
Gryfonka westchnęła szykując się psychicznie na awanturę. Wyprostowała plecy i podeszła
do niego pewnym krokiem.
-Malfoy, w pociągu nie wolno palić. -Przypomniała siląc się na spokój.
Spojrzał w jej stronę, w jego stalowych oczach widniała pogarda i złość. Uniósł brew.
-Odwal się, Granger. Też jestem prefektem.
-To nie znaczy, że możesz robić co chcesz. -Wytknęła mu opierając dłonie na
biodrach.
-Mam to w dupie, chcę zapalić i to zrobię. Spadaj, szlamo. -Warknął wyciągając w
końcu zapalniczkę.
Wściekła Gryfonka podeszła i wyrwała mu z dłoni zapalniczkę oraz wygrzebała z jego
kieszeni paczkę papierosów. Miała po swojej stronie przewagę w postaci zaskoczenia,
odsunęła się zanim Ślizgon się zorientował co zrobiła.
-Oddam ci to w szkole.
Prychnął jeszcze bardziej zły i minął ją przy okazji szturchając ją ramieniem. Trochę
zabolało, ale nie odsunęła się.
-Zatrzymaj je sobie, już ich nie chcę. Będą całe w szlamie.
Zniknął w swoim przedziale.
Brunetka zazgrzytała zębami i pod wpływem impulsu wyrzuciła własność Malfoya za okno
pędzącego pociągu. Niech ma za swoje.
Po godzinie Hermiona w końcu weszła do przedziału i usiadła na swoim miejscu
wzdychając ciężko, pół godziny zajęło jej kazanie które wygłosiła pewnym Ślizgonom z 4
roku. W dodatku awantura z Malfoyem zupełnie wykończyła ją psychicznie. Hermiona
odsunęła za ucho kilka kasztanowych loków które wpadało jej do oczu, miała już 17 lat, była
dorosłą czarownicą i właśnie jechała do Hogwartu na ostatni rok nauki. Przez te 7 lat
wyładniała, jej ciemne loki dawały się w końcu jako tako ujarzmić. Jednak ona nie zwracała
zbytnio uwagi na to, że stała się obiektem westchnieniem swoich kolegów. Spojrzenie jej
czekoladowych oczu skupiło się za oknem na drzewach które mijali, ściemniało się. Ron,
Harry i kilkoro innych Gryfonów byli zajęci graniem w karty w innym przedziale.-Jak tam,
Hermiona? Wlepiłaś już komuś szlaban? –Zapytała z cichym śmiechem Ginny siedząc obok
panny Granger.
Ginevra była o rok młodsza od Hermiony, rude włosy miała związane w luźnego koka, a jej
brązowe oczy śmiały się, gdy patrzyła na przyjaciółkę, kilka piegów zdobiło jej nos.
Wsunęła sobie w usta kawałek czekoladowej żaby. Od bardzo dawna była zauroczona w
jedynym chłopaku...Nikomu o tym nie powiedziała, ponieważ był to Ślizgon. Blaise. Diabeł.
Zabini. Ciemnowłosy grecki Bóg. Bożyszcze nastolatek, podobnie jak Malfoy. Ale byli
swoim całkowitym przeciwieństwem. Jak dzień i noc. Diabeł miał czarne włosy, ciemną
karnację. Jego oczy miały piękny orzechowy odcień. Smok miał platynowe włosy, stalowe
oczy w których ona sama nigdy nie widziała ani grama ciepła.
-Założę się że jak nic kłócili się z tobą że dopiero w Hogwarcie będziesz miała do tego
prawo, że niby rok szkolny się nie zaczął.
Hermiona przewróciła oczami prychając niczym zła kotka i sięgnęła po książkę dotyczącą
eliksirów.
-Co nie zmienia faktu że przynajmniej kilku postraszyłam i przestali biegać po
korytarzu. Nie zgadniesz na kogo wpadłam przy łazience. –Mruknęła Miona kartkując
książkę by znaleźć fragment tekstu na którym ostatnio skończyła czytać.
-Malfoy. –Ginny oparła głowę o szybę i splotła dłonie na kolanach.
-Normalnie mam takiego pecha, że już pierwszego dnia musiałam na niego
wpadać…-Jęknęła żałośnie Miona.- Jaka szkoda że nie mogę złamać mu tego idealnego
arystokratycznego nochala.
-Ej, wyluzuj, chyba nie bierzesz do siebie jego słów, co? –Ginny poklepała
przyjaciółkę po ramieniu pocieszająco, a ta tylko westchnęła.
Kiedyś, jeszcze rok temu przytaknęłaby i śmiałaby się z głupoty Malfoya….Jednak od kilku
miesięcy, przez rozpoczęciem wakacji przyłapała się na tym jak co raz częściej jej wzrok
pada na szukającego Ślizgonów. Na jego jasne włosy, jego piękne stalowo niebieskie oczy,
uśmiech... Granger, opanuj się! Warknęła na siebie w myślach. Zapomniałaś już że jego
oczy patrzą na ciebie z nienawiścią, a jego usta uśmiechają się, ale z pogardą? Mówiła do
siebie. Na jej ustach pojawił się wymuszony uśmiech, przecież nie przyzna się nawet przed
Ginny, że każde wyzwisko ze strony Draco i udawanie obojętnej wiele ją kosztowały. To co
zaczynała czuć było zakazane. Nie miało sensu i tylko dawało jej ból. Do cholery, jak można
zacząć zakochiwać się we własnym wrogu?
-Nie biorę, pewnie że nie. –Odezwała się w końcu Hermiona i udawała że zaczyna
czytać.
Ginny dłuższą chwilkę patrzyła na przyjaciółkę nieco zmartwiona, widziała że coś ją gryzie
ale nie miała pojęcia co.
***
Draco Malfoy wściekły wrócił do swojego przedziału zamykając z hukiem drzwi, Blaise
zaśmiał się kręcąc głową gdy zobaczył minę przyjaciela. Jakby zjadł coś kwaśnego.
-Co jest, Smoku? -Zapytał Zabini wyciągając przed siebie swoje nogi, obok niego
siedziała Astoria i kleiła się do niego, on sam pozwalał jej na to.
Dziewczyna sunęła swoimi dłońmi po torsie chłopaka zaczynając powoli rozpinać guziki
jego koszuli. Przystojny brunet tylko przewrócił oczami i złapał jej dłonie odsuwając od
siebie. Jeszcze czego by pozwolił sobie na to aby ta suka dobierała się do niego w pociągu.
-Wyjdź. –Mruknął, dziewczyna zmrużyła swe ciemne oczy czując odrzucenie i
wstała.
Nikt nie śmiał jej rozkazywać, nie takim tonem, nikt oprócz tych dwóch aroganckich
Ślizgonów. Obaj byli jednak tak samo dobrze urodzeni jak ona. Nie mogła więc się z nimi ot
tak nagle zacząć awanturować. Wśród arystokracji tyko to się liczyło, czysta krew,
pieniądze, wpływy i potęga. Rodzina Grenngrass stałaby się jeszcze bardziej potężna po
połączeniu z Malfoyami, na przykład. Astoria była piękna, wiedziała o tym. Spojrzała na
Dracona i uśmiechnęła się lubieżnie. Malfoy nie zwracał na nią uwagi, usiadł i zamknął
oczy zaciskając palce na powiekach i mamrotał przekleństwa. Że też Granger musiała
wpaść na niego akurat wtedy gdy zamierzał zapalić. Jak zwykle zaczęli się kłócić. W
dodatku nie mógł nie zauważyć, że wypiękniała przez wakacje. Nie mógł nie wiedzieć jak jej
czekoladowe oczy lśniły ze złości. Była cholernie piękna, kiedy się złościła. Miał ochotę
wsunąć dłoń w te jej niesforne, ciemne loki i sprawdzić czy są tak samo miękkie na jakie
wyglądają. Ale nie mógł tego zrobić.
Astoria wyszła z przedziału wściekła że Draco zupełnie ją ignorował. Zabini wyciągnął z
kieszeni małą buteleczkę z Ognistą Whisky, pociągnął spory łyk i podał ją Malfoyowi.
Wiedział że przyjaciel tego potrzebuje.
***
Pociąg po kilku godzinach zatrzymał się na stacji przy Szkole Magii i Czarodziejstwa.
Uczniowie zaczęli wylewać się tłumie na peron, powstał harmider, każdy przekrzykiwał
każdego chcąc odnaleźć w tym tłumie przyjaciół. Hagrid jak co roku przywoływał do siebie
wystraszonych pierwszorocznych, Hermiona mu w tym trochę pomagała uspokajając tych
co bardziej wystraszonych, z rodzin mugolskich i ciepłym uśmiechem dodawała otuchy. Po
godzinie wszyscy znaleźli się w Wielkiej Sali na uczcie.
-Witam w nowym roku szkolnym! -Zagrzmiał ciepły głos profesora Dumbledore.
Rozdział 2
Rozdział 2
Minęło kilka tygodni, był już listopad. Hermiona jak zwykle rzuciła się w wir nauki, w
dodatku została prefektem naczelnym, więc na brak obowiązków nie mogła narzekać.
bardzo często wpadała na Malfoya, w końcu także był prefektem. Niestety. Spędzała więc z
nim zdecydowanie za dużo czasu, nie było dnia w którym nie słyszałaby "spieprzaj,
szlamo". Oszukiwała samą siebie twierdząc, że to nic takiego. Wyzywała go od głupich
fretek i kilka razy nie wytrzymała i rzuciła na niego drętwotę, za co oberwało jej się od
McGonagall.
Tego dnia na ostatniej lekcji miała transmutację, po skończonych zajęciach odetchnęła z
ulgą i wyszła z klasy W ostatnim roku mieli naprawdę sporo materiału do opanowania. Na
korytarzu wpadła na Malfoya. Dosłownie.
Wyszedł za zakrętu na korytarzy i wpadła na niego zderzając się z jego torsem.
-Cholera jasna, Malfoy, patrz jak leziesz! -Warknęła brunetka poprawiając torbę na
ramieniu.
-Sama patrz jak chodzisz, Grenger. -Odparł mrużąc gniewnie stalowoniebieskie oczy.
-To ty na mnie wpadłaś.
Uczniowie przechodzący obok nich zaczęli spoglądać na nich z uwagą i rozbawieniem. Ta
dwójka od lat dobierała się sobie do skóry, zachowywali się jak stare małżeństwo. Na
korytarzu zaczynała się kolejna z tych słynnych kłótni.
-Wcale nie! Wylazłeś z łazienki nie rozglądając się. -Warknęła stukając palcem w jego
tors. -Specjalnie to zrobiłeś.
-Nie wbijaj we mnie paznokci, Granger. -Syknął i złapał jej dłoń zanim kolejny raz go
stuknęła.
Wyrwała rękę z jego uścisku i zacisnęła dłonie w pieści gromiąc go spojrzeniem swoich
czekoladowych tęczówek.
-Mogę robić co mi się żywnie podoba, ty kretynie. Poza tym nie wbijam ci paznokci
tylko staram się odsunąć cię ze swojej drogi. Chcę przejść.
-To mnie omiń.
-Nie ma mowy, ty się przesuń. Wszedłeś mi w drogę.
-Chyba kupię ci okulary, Granger. Jesteś ślepa i nie widziałaś jak wyszłaś mi na
drogę. Jaką masz wadę wzroku?
-Malfoy, suń swoją dupę na bok!
Patrzyli na siebie, oboje tak samo wściekli i poirytowani. Czekoladowe spojrzenie kontra
stalowoniebieskie. Żadne z nich oczywiście nie zamierzało ustąpić, chociaż to zachowanie
było może dziecinne. On miał za sobą całe pokolenia dumnej, arystokratycznej rodziny
czarodziejów. Natomiast panna Granger była po prostu cholernie uparta i zawzięta. W
końcu Hermiona nie wytrzymała i tupnęła nogą ze złości i popchnęła go w bok.
-Powiedziałam suń się!
Udał, że się wzdrygnął i popatrzył na nią z tym swoim kpiącym uśmieszkiem. Potem nagle
zrobił coś zupełnie niespodziewanego. Tak niespodziewanego, że oczy gryfonki otworzyły
się szeroko i na chwilkę zapomniała, że miała być dalej zła.
Malfoy pochylił się w jej stronę, jego usta znalazły się nad jej uchem, poczuła jego oddech
na swojej skórze. Jego zapach ją oszołomił... Zawsze wiedziała, że był przystojny. Cholera,
nie była ślepa! Jednak zawsze wydawało jej się, że była na to odporna, ich kłótnie i
wyzwiska jakimi się obsypywali pomagały jej trzymać się na dystans. Odezwał się w końcu
tak cicho, że tylko ona mogła usłyszeć jego słowa.
- Chodź do pokoju życzeń, Granger. Sama.
Powiedziawszy to odszedł zostawiając ją tam osłupiałą i zaskoczoną. W końcu, kilka minut
później, poszła wolno w kierunku pokoju życzeń. Sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła.
Albo inaczej, wiedziała aż za dobrze. Był przystojny... I głupi! Tak, Hermiono. On jest
idiotą, musisz zawrócić! Zawróć! Kłóciła się sama ze sobą podczas gdy jej nogi same ją
prowadziły. Od lat nie przeprowadzili ani jednej normalnej rozmowy, a teraz ona szła tam
jak baranek na rzeź. Pewnie to jakaś pułapka, zrobi jej coś, a potem w całej szkole będą
plotki. Jej racjonalna część kazała jej stanąć, ale jej głupie, cholerne zauroczone serce
prowadziło ją wprost do jaskini Smoka.
***
W tym samym czasie Ginny wyszła na błonia chcąc trochę odetchnąć po spędzeniu
całego dnia w szkolnej ławce i wdychając zapach kurzu i pergaminu. Szła wolno
trawnikiem, z drzew już spadły prawie wszystkie liście i wiał silny wiatr. Jej długie, rude
włosy unosiły się wokół niej zasłaniając jej widok. Mamrocząc przekleństwo odsunęła je za
ucho i stanęła zaskoczona widząc Blaise'a siedzącego pod drzewem niedaleko niej.
Przygryzła dolną wargę mając zamiar zawrócić i odejść, ale nadal stała zwyczajnie ciesząc
oczy jego widokiem. Chłopak jej nie zauważył zatopiony w lekturze, zmarszczyła brwi nadal
zaskoczona. Nie miała pojęcia, że lubił czytać książki. Ale w końcu w ogóle go nie znała.
Nigdy nie powiedzieli sobie chociaż "cześć". Obserwowała go tylko z daleka. Jak zawsze.
Pół godziny później była już strasznie zmarznięta i wróciła do zamku mając zamiar zrobić
sobie gorącą czekoladę. Nie wiedziała, że kiedy odchodziła śledziło ją uważnie spojrzenie
Zabiniego, który obserwował te jej ogniste włosy unoszące się na wietrze dopóki nie
zniknęła mu z pola widzenia.
***
Hermiona weszła do pokoju życzeń i z zaskoczeniem zauważyła, że wyglądał jak
pokój wspólny ślizgonów. Malofy siedział na zielonej kanapie i trzymał w dłoni szklankę
alkoholu, wyglądało to na whisky. Oparła dłonie na biodrach i zmrużyła wściekle oczy. Nie
wiedziała czy była bardziej zła na siebie, że przyszła, czy na niego, że miał arogancką,
zarozumiałą minę jakby jej oczekiwał. Wiedział, że przyjdzie. Dupek.
-Czego chcesz, Malfoy? -Zapytała po chwili nie odrywając od niego spojrzenia.
Blondyn przewrócił oczami i dopił whisky odstawiając na stolik pustą szklankę. Wstał i
zaczął iść w jej stronę. Cofała się odruchowo, aż w końcu natrafiła na ścianę. Uniósł brew
obserwując jej poczynania.
-Skoro się mnie boisz to trzeba było nie przyłazić, Granger. -Oświadczył chłodno i
splótł ramiona na torsie stojąc zaledwie o krok od niej.
-Byłam ciekawa czego chcesz. -Warknęła odsuwając się od ściany. Była gryfonką, nie będzie
się bała głupiego ślizgona. - Więc?
-Skoro tego chcesz... To ci pokażę czego od ciebie chcę. -Mruknął i podszedł do niej
pokonując te ostatnie kilka kroków.
Po chwili objął dłońmi jej twarz i pochylił się ku niej. Hermiona otworzyła szeroko oczy
chcąc uciec, odsunąć się od niego. Wiedziała co chciał zrobić i była przerażona
konsekwencjami. Gdyby chociaż normalnie rozmawiali, ale oni się wiecznie kłócili. Była
pewna, że jej nienawidził. Nie miała zamiaru spać z wrogiem. Nie miała zamiaru dać się
wykorzystać. Była nim zauroczona, czuła coś do niego ale jednocześnie nie była aż tak
zaślepiona.
Jednak Malfoy jej nie pocałował. No, może nie do końca. Musnął jedynie chłodnymi
wargami jej skroń i jakby odetchnął głębiej wdychając jej zapach. Pachniała jak wanilia i
bez. Wbrew pozorom to zadziałało na nią bardziej niż gdyby ją pocałował. Oparła się o
ścianę za sobą, przysunął się bliżej.
-Granger, Granger... -Mruknął ponownie na nią patrząc. -Chciałbym... -Urwał
szukając odpowiednich słów. Na jego twarzy nadal widniała ta arogancka mina. Miała
ochotę go za to walnąć, ale jedynie zacisnęła zęby. -Zwyczajnie cię poznać.
Powiedział w końcu i wzruszył ramionami odsuwając się na krok.
-Przychodź tutaj w piątki, raz w tygodniu. -Powiedział głosem nieznoszącym
sprzeciwu. -Będziemy mogli pogadać i te sprawy. -Machnął niedbale ręką, a ona gapiła się
na niego zaskoczona. -Jestem zmęczony tym ciągłym wymyślaniem wyzwisk dla ciebie.
Spięła się i zmrużyła oczy w końcu uderzając go z całej siły w ramię. Był jednak szybszy i
złapał jej dłoń bardzo szybko ją unieruchamiając.
-Proponuję ci rozejm, głupia szlamo.-Syknął, a jego oczy zalśniły, kiedy wpatrywał się
w jej twarz.
-Nie nazywaj mnie szlamą, kretynie, skoro chcesz rozejmu. -Oświadczyła patrząc na
niego ze złością. -Nie masz pojęcia jak traktować znajomych, Malfoy.
Zignorował jej ostatnie słowa.
-Jest tylko jedna mała uwaga. Nikt nie może o tym wiedzieć, inaczej moi rodzice się
wściekną i wyślą mnie Durmstrangu, nie będą zachwyceni tym, że mam zamiar...ech,
przyjaźnić się ze szlamą. Nie mów nikomu.
-Jak to nikomu? Przecież nie myślisz, że Ginny powiedziałaby coś twoim rodzicom.
Nie cierpi ich!
Pokręcił głową jakby zniecierpliwiony tym jej oporem. Hermiona nadal nie rozumiała tego,
co wcześniej zrobił. Pocałował jej skroń...Nadal w tym miejscu czuła lekkie mrowienie.
-Nikomu, nie mam zamiaru ryzykować. -Spojrzał na nią z wyższością.-Nie mam
zamiaru wylądować w tamtej pieprzonej szkole do końca roku szkolnego bo mam kaprys
się z tobą zakolegować.
-Czyli co, na korytarzu będziesz mnie wyzywał? -Palnęła zła, nie chciała się w to
bawić.
Chociaż w głębi duszy cieszyła się strasznie. Będzie mogła go bardziej poznać, może nawet
normalnie z nim rozmawiać? Musiała tylko jakoś nauczyć go odzywać się nieco lepiej. Nie
chciała by mówił do niej takim tonem, jakby była kimś gorszym. Jej głupie serce cieszyło
się z tego powodu.
-Będę cię ignorował. -Oznajmił ponownie wzruszając nonszalancko ramionami. -A
jeśli się nie da to tak, ale będę się starał tego uniknąć. Po skończeniu szkoły będziemy mogli
normalnie rozmawiać nawet na mieście.
-Słowo? -Spojrzała na niego mrużąc oczy.
-Słowo.
Na jego ustach pojawił się w końcu ten jego krzywy uśmieszek, nadal z lekką domieszką
złośliwości i arogancji, ale w końcu się do niej uśmiechnął. Po 7 latach znajomości.
Usiedli na kanapie i zaczęli popijać herbatę, on dolał sobie do niej nieco rumu.
Zaczęli rozmawiać o ulubionej muzyce. Malfoy starał się być miły, chociaż co jakiś czas
wymykało mu się niechcący "szlamo", jakby odruchowo. Hermiona syczała na niego wtedy
oburzona, a on obdarowywał ją tym swoim uśmiechem po raz kolejny. Musiała przyznać, że
czuła się w jego towarzystwie nawet dobrze, bardzo dobrze. Był dobrym partnerem do
słownych potyczek. A kiedy nadszedł czas rozstania i musiała wracać do swojego
dormitorium pożegnała się z nim wiedząc, że jutro będzie zachowywał się wobec niej jakby
była niewidzialna. Jednak za tydzień znowu będą pili herbatę i rozmawiali. Wszystko szło w
dobrym kierunku.
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 3
Hermiona siedziała na fotelu w pokoju życzeń i słuchała Malfoy'a opowiadającego o swojej
ulubionej drużynie quidditcha. Brunetka stłumiła ziewnięcie i dopiła swoją herbatę.
Odstawiła na stolik pusty kubek.
-Mówię ci, Granger, szukający Armat jest naprawdę genialny. Żebyś ty widziała jak on na
ostatnim meczu szybko złapał znicz, wszyscy byli zdumieni...
Dziewczyna splotła dłonie pod swoją brodę, opierała łokcie o kolana i patrzyła na blondyna,
który dalej z pasją opowiadał o swoim ulubionym sporcie. Na jej ustach mimowolnie
pojawił się delikatny uśmiech.
To było ich już piąte spotkanie. Minęło 5 tygodni odkąd zawarli cichy rozejm. Od tamtego
czasu Malfoy unikał jej jak tylko mógł na szkolnych korytarzach, więc widywała go w sumie
jedynie na wieczornych obchodach po szkolnych korytarzach i oczywiście na lekcjach.
Przez 5 tygodni ani razu nie usłyszała od niego słowa "szlama".
-Czyżbym przynudzał?
Usłyszała zniecierpliwiony głos Ślizgona. Hermiona zamrugała i popatrzyła na niego
siadając prosto. Nadal się uśmiechała, chociaż już nawet tego nie zauważyła. Jednak on
owszem. I musiał przyznać, że w uśmiechu było jej do twarzy.
-Nie przynudzasz. -Powiedziała szybko nieco się rumieniąc.
Draco pokręcił głową i westchnął przygładzając swoje jasne włosy.
-Jesteś beznadziejnym kłamcą, Granger. A w ogóle to nie rozumiem jak możesz nie
lubić quidditcha?
Brunetka wzruszyła ramionami.
-Zostałam wychowana, że miotła jest do zamiatania, a nie do latania, Malfoy.
Panicznie boję się, że zlecę.
-Kiedyś cię zabiorę na przejażdżkę. -Obiecał z pewnością w głosie, a kiedy dziewczyna
otworzyła usta chcąc zaprotestować uniósł władczo dłoń tym samym ją uciszając. -Nie chcę
słyszeć słowa sprzeciwu. Pokażę ci, że latanie jest zajebistą sprawą.
Zaśmiała się cicho patrząc na niego. Nie mogła uwierzyć jak tak szybko, w ciągu zaledwie
kilku tygodni polubiła tą jego pewność siebie. Kiedyś okropnie ją to drażniło, ale
wystarczyło zaledwie 5 spotkań, 5 kilkugodzinnych rozmów, żeby się do tego przyzwyczaiła.
Chociaż nadal uwielbiała te ich słowne potyczki.
-Dlaczego aż tak lubisz quidditch?- Zapytała bawiąc się swoimi włosami.
Zauważyła, że patrzył na nią intensywnie. Spuściła spojrzenie na swoje kolana i przygryzła
dolną wargę starając się nie rumienić. Co do niego czuła, to co zaczęło się przed wakacjami,
zauroczenie nasilało się z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie. Starała się nad tym
panować. Nie miała prawa do tych uczuć, ale to było trudne. Szczególnie, kiedy tak na nią
patrzył.
W pokoju przez dłuższą panowała cisza. Była to jednak miła cisza, a nie jedna z tych
drażniących, zwiastujących burzę.
-Nie mam kontroli nad swoim życiem. -Zaczął mówić Malfoy, w jego głosie widniała
gorycz ale i irytacja na swoją rodzinę. -Już w dniu moich narodzin rodzice podpisali
magiczną umowę z rodziną Greengrass, że poślubię ich córkę w dniu 18 urodzin, żeby
zachować czystość krwi. Nie mogę nie wywiązać się z tej umowy, inaczej zostanę przeklęty
bezpłodnością i zaklęciem cruciatus, kilka razy w miesiącu, aż do mojej pieprzonej śmierci.
-Podczas mówienia na jego twarzy pojawiał się coraz większy gniew. -Astoria jeszcze
o tym nie wie, rodzice jej nie powiedzieli. Chcą bym zaczął się z nią umawiać, żeby to
wyglądało bardziej, kurwa, naturalnie. Żeby była szczęśliwa.
Skończył mówić i wstał, podszedł do barku znajdującego się przy oknie i nalał sobie do
szklanki sporą porcję Ognistej Whisky. Wypił ją jednym haustem, w pokoju dało się wyczuć
jego wściekłość i żal, prawie namacalne.
Hermiona po tym wyznaniu poczuła przygnębienie, teraz naprawdę powinna przestać czuć
do niego to co czuła. Byli tylko znajomymi, może już nie wrogami, ale na pewno nie będą
czymś więcej. Musiał poślubić Astorię.
-Jedynie latając mam nad czymś władzę, nad swoim życiem. Mógłbym spaść i rozbić
się o ziemię, ale panuję nad miotłą. Jestem w tym świetny, bo to jedyna namiastka
wolności jaką mam.
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć, chciała go jakoś pocieszyć... Kto by pomyślał, że
ona, Hermiona Granger będzie współczuła Draco Malfoy'owi?
-Rozumiem. -Kiwnęła głową i ponownie przygryzła dolną wargę.
Jeszcze trochę i by ją przegryzła. Musiała w końcu się od tego odzwyczaić. Draco spojrzał w
jej stronę i pokręcił głową.
-Nie, Granger. Nie rozumiesz. -Mruknął i wrócił na kanapę siadając na niej.
-Zaczniesz się z nią umawiać? -Spytała po chwili niepewnie.
Zerknął w jej kierunku i wzruszył ramionami. Jego stalowoniebieskie oczy lśniły goryczą
pomieszaną ze złością.
-Tak, pewnie tak. Niedługo są święta Bożego Narodzenia. Moja matka zaprosiła jej
rodzinę do Malfoy Manor. Chciałaby, żeby do tego czasu Astoria została moją dziewczyną.
Przesunął dłonią po swojej twarzy sfrustrowany. Hermiona nigdy wcześniej nie widziała
tylu emocji na jego twarzy. Zawsze był taki opanowany i jedyne co pokazywał to złość albo
pogardę.
-Dobra, kończmy ten temat, Granger. -Oświadczył i spojrzał na nią już spokojniejszy.
-W porządku, Malfoy. -Kiwnęła głową i posłała mu lekki uśmiech, chociaż odczuwała
smutek.
Nie miała pojęcia jak pozbędzie się tego co do niego czuła. Mało tego, to coś było coraz
silniejsze.
***
Następnego dnia Ślizgoni i Gryfoni mieli razem eliksiry. Hermiona stała przy swoim
kociołku starając się uwarzyć eliksir Słodkiego Snu. Uważnie mieszała obserwując
zmieniający się kolor eliksiru. Nagle coś uderzyło ją w głowę.
-Ałć! -Wymknęło jej i odsunęła się od kociołka rozglądając się po sali.
Ujrzała po drugiej stronie sali jak Crabbe i Goyle uśmiechali się szyderczo. Snape wyszedł z
sali do Flicha, który chciał coś mu powiedzieć. Ślizgoni wykorzystali tę sytuację i Goyle
rzucił w nią ponownie korzeniem.
Hermiona zmrużyła oczy, ale żaden z nich nie miał zamiaru przestać. Crabbe wziął
miseczkę z jakimś płynem.
-Chodź, Malfoy. Zmienimy trochę szlamci kolor włosów. -Zażartował i ruszył
pewnym krokiem w jej stronę.
Draco nie poszedł za nim, ale też nie zamierzał interweniować. Nawet na nią nie spojrzał
tylko wzruszył ramionami i dalej mieszał w swoim kociołku. Hermiona nie zdążyła
wyciągnąć różdżki i już po chwili ciemna, śluzowata ciecz spływała z jej włosów. Zaczęły
zmieniać kolor na zgniły niebieski i w dodatku brzydko pachniały. Harry stojący kilka
ławek dalej spojrzał na Ślizgonów morderczym wzrokiem, ale ci nic sobie z tego nie robili.
Chciał rzucić w nich zaklęcie, ale Snape wrócił do sali i spojrzał na Hermionę.
Harry odłożył pospiesznie różdżkę wiedząc, że jeśli profesor ją zobaczy odejmie jego
domowi ze sto punktów.
-Granger, co zrobiłaś ze swoimi włosami? -Spytał Snape patrząc na jej loki.
-To nie ja, to Crabbe i Goyle.
-Nie prawda, profesorze! -Zawołał Goyle patrząc na Snape.
Nauczyciel wzniósł oczy ku niebu.
-Malfoy? Kto kłamie? -Spytał ze złośliwym błyskiem w oku.
Malfoy w końcu zrobiłby wszystko byleby dokuczyć Hermionie. Snape o tym wiedział i
chciał znaleźć powód by dać jej szlaban, albo odjąć punkty jej domowi. Draco nawet na nią
nie spojrzał. Wiedziała, że musiał zachowywać się jak zawsze, ale miała nadzieję, że
przynajmniej zacznie coś kręcić, jakoś pomoże. Marzenie ściętej głowy.
-Granger, profesorze. -Oświadczył pewnym siebie, chłodnym głosem.
-Minus 30 punktów dla Gryffindoru za zajmowanie się fryzjerstwem na moich
zajęciach.
-Ale... -Zaczęła Hermiona czując jak wypełnia ją wściekłość.
-Żadnego ale, Granger bo zaraz dostaniesz szlaban. Wracamy do zajęć. -Rozkazał
Snape i zaczął chodzić po sali i sprawdzać wyniki warzenia eliksiru.
Hermiona zazgrzytała zębami obiecując sobie, że w kolejny piątek da popalić Malfoyowi.
Niech no tylko się pojawi. Nauczy go jak się kończy wrabianie najlepszej czarownicy w
szkole.
Rozdział 4
Rozdział 4
-Jesteś idiotą, Malfoy! -Warknęła Hermiona wchodząc wściekła do pokoju życzeń w
piątkowy wieczór. Ślizgon stał przy kominku nadal mając na sobie szkolną, czarną szatę.
Spojrzał na nią i westchnął zirytowany domyślając się już o co jej chodziło. Ściągnął szatę
przez głowę i rzucił ją na kanapę, przez chwilkę zapomniała jak się mówi widząc, że miał na
sobie jedynie spodnie i zwykłą, czarną ale bardzo przylegającą do jego ciała koszulkę.
Wyraźnie podkreślała jego mięśnie na ramionach i torsie. Malfoy tego nie zauważył, dzięki
Bogu, i oparł się o ścianę splatając ramiona na torsie. Odwróciła spojrzenie starając się nie
myśleć o tym, że od tego spojrzenia stalowoniebieskich oczu miękły jej kolana.
Przypomniała sobie, że od dwóch dni zaczął umawiać się z Astorią i cóż, oficjalnie stali się
parą. Dowiedziała się tego od Ginny, która od miesiąca spotykała się z Blaise, najlepszym
przyjacielem Draco. Na razie byli tylko na etapach randek, nic poważnego, Ruda była
podejrzliwa i ostrożna, cóż, w końcu Zabini był Ślizgonem.
-Nie mogłem powiedzieć, że jesteś niewinna, Granger. -Powiedział unosząc brew.-
Snape od razu by się domyślił, że coś się pomiędzy nami zmieniło. Wypaplałby to mojemu
ojcu.
-Ale mogłeś chociaż potem pomóc mi z tymi włosami! -Zawołała przypominając
sobie jak ciężko było jej znaleźć na to zaklęcie, nawet z pomocą Harry'ego i Rona.
-Po co? Jesteś najlepszą uczennicą w Hogwarcie, wiedziałem, że dasz sobie radę,
Granger.
Potem posłał jej ten swój półuśmieszek pewny, że mu odpuści. Jeszcze czego.
Wyciągnęła z kieszeni spodni fiolkę z eliksirem zmieniającym kolor włosów na wściekle
pomarańczowy. Była jednak na tyle łaskawa, że nie zmieniał zapachu. No dobra, zwyczajnie
uwielbiała zapach Malfoy'a... I póki miała okazję być tak blisko niego to chciała go czuć.
Była masochistką, ot co. Podeszła do niego z zamiarem oblania jego włosów, ale widząc w
jej dłoni fiolkę od razu odsunął się w bok i złapał jej dłoń zanim zdążyła ją przechylić i wylać
eliksir.
Przyciągnął ją do siebie unieruchamiając jej dłoń pomiędzy nimi. Nagle uderzył w nią jego
zapach... Dym papierosowy wymieszany z wonią jego perfum i z czymś w rodzaju
czekolady. Czuła ciepło bijące od jego ciała. Tak łatwo by jej było stracić dla niego głowę.
Wolała nie myśleć, że właściwie to już tak się stało. Merlinie, miał już dziewczynę! Mało
tego, miała zostać jego żoną. Nie mogła sobie pozwolić na przywiązanie się do niego.
Niepotrzebnie zgodziła się na piątkowe spotkania, gdyby ją nienawidził to byłoby jej łatwiej
trzymać się z daleka.
-Nie radzę, Granger. -Szepnął z ustami przy jej uchu. -Będę bardzo, bardzo zły jak
mnie tym oblejesz.
-Hmm...-Mruknęła nic nie mówiąc, była pewna, że zadrżałby jej głos.
Malfoy przesunął dłonią po jej brzuchu, a ona wstrzymała oddech. Wyciągnął z jej dłoni
fiolkę i odsunął się z uśmiechem pełnym zadowolenia. Spłonęła rumieńcem widząc w jego
oczach, że doskonale zdał sobie sprawę jak na nią działał. Nie dobrze. Bardzo niedobrze.
-A teraz bądź grzeczną dziewczynką, Granger i przeproś.
Zmarszczyła brwi momentalnie przytomniejąc.
-Co takiego?!
-Chciałaś mnie oblać tym świństwem. Przeproś.
-Nie ma mowy! To ty powinieneś przeprosić mnie za brak pomocy! -Oznajmiła
oburzona jego zarozumialstwem.
Chociaż była już do tego przyzwyczajona, to nie znaczyło, że łatwo to znosiła.
-Nie. -Powiedział i podszedł do kominka, rzucił fiolkę w ogień i patrzył jak płonienie
pochłonęły eliksir.
-Arogancki dupek. -Mruknęła pod nosem i usiadła na kanapie podciągając kolana
pod brodę. Owinęła dłonie wokół swoich nóg.
-Słyszałem to, Granger.
Nadal patrzył się w ogień.
-I dobrze, miałeś słyszeć. Warzyłam ten eliksir dwa dni. Musiałam pilnować ognia.
W końcu na nią spojrzał, w jego oczach lśniło rozbawienie. Przeszło jej przez głowę, że tak
właściwie to nigdy nie widziała śmiejącego się Malfoy'a. Była ciekawa jaki miał śmiech.
Obrała sobie za cel to sprawdzić.
-Aż dwa dni poświęciłaś na swoją zemstę? Czuję się zaszczycony, Granger.
Przewróciła oczami.
-Malfoy jest zaszczycony moją uwagą? Świat się kończy!
Ponownie się uśmiechnął, nieco bardziej tajemniczo. Zaniepokoiło ją to.
-Powiedz mi, Granger... Od jak dawna ci się podobam? -Spytał unosząc brew.
Jej serce przez chwilkę przestało bić, a na jej twarzy pojawił się głęboki rumieniec. Wstała z
kanapy i odsunęła za ucho kosmyk włosów wpadający jej do oczu.
-Bo ja właściwie to muszę odrobić pracę domową na jutro...Z transmutacji. Tak. Z
transmutacji...-Mówiła nieskładnie i poszła w kierunku drzwi.
To było ostatnie piątkowe spotkanie. Jak mogłaby się z nim widywać wiedząc, że on
podejrzewa co ona do niego czuje? Wiedziała, że Draco co najwyżej ją lubi, chociaż i to
graniczyło z cudem. W końcu była szlamą, a on arystokratą.
Nie dotarła do drzwi, złapał ją za rękę i kolejny już raz tego wieczoru przyciągnął do siebie
trzymając ją mocno w pasie. Hermiona wiedziała, że nie miała szans się wyrwać, był zbyt
silny. Pochyliła więc tylko głowę i wpatrywała się w jego koszulkę. Czuła we włosach jego
ciepły oddech.
-Jutro jest sobota, Granger. -Odezwał się po chwili, jedna z jego dłoni zaczęła głaskać
wolno jej plecy.
Zaczęła się rozpływać pod wpływem jego dotyku. Jej serce zaczęło szaleńczo bić. Minęło 6
tygodni od rozejmu. 6 piątków i już wiedziała, że była skończona. Kochała go. Na amen.
Jego całego, nawet to, że był arogancki i taki władczy. Jednak nie mogła go kochać, przed
nimi nie było wspólnej przyszłości. Czekało ją tylko złamane serce i ból, jeśli będzie
ciągnęła to dalej i nie odejdzie. A on kusił ją dalej obietnicą chwilowego szczęścia i dalej
sunął dłonią po jej plecach.
-No to na poniedziałek...Muszę...Muszę iść, Draco. -Odpowiedziała cicho i
westchnęła, kiedy jej nie puścił.
-Zdajesz sobie sprawę, że po raz pierwszy zwróciłaś się do mnie po imieniu? -Zapytał
biorąc ją pod brodę i zmusił by spojrzała na jego twarz.
Uśmiechał się kpiąco, chociaż jego oczy były łagodne, w jego tęczówkach widziała ciepło.
Zdziwiło ją to spojrzenie... Chciała by patrzył tak na nią cały czas.
-Hm...Wydawało ci się. -Burknęła spuszczając wzrok na jego nos.
Musiała wyjść z tamtego pokoju. Natychmiast. Nie mogła zostać.
-Od jak dawna coś czujesz? -Powtórzył i pochylił się w jej stronę. Zamarła czując jego
oddech na swojej skórze. Zbliżył usta do jej policzka. Przymknęła oczy i wzięła drżący
oddech.
-Draco, nie rób tego... -Wyszeptała w końcu zamykając oczy.
Jego usta sunęły po jej rozgrzanym policzku w kierunku jej ust.
-Odpowiedz na pytanie... Hermiono.
Słysząc swoje imię w jego ustach zwyczajnie nie wytrzymała. Poddała się. To było zbyt
wiele, jego zapach, dotyk, głos. Spojrzała na niego, w jej czekoladowych oczach lśniły
powstrzymywane łzy. Owinęła ramionami jego szyję i wpiła się w jego usta całując go w
końcu tak jak tego pragnęła od dawna.
***
Draco objął ją w pasie mocniej i przyciągnął do siebie biorąc jej usta w posiadanie.
Smakował ją zachłannie i namiętnie, od bardzo dawna tego pragnął. Od początku roku
szkolnego z trudem próbował uwolnić swoje myśli do tej Gryfonki. Bezskutecznie.
Doskonale wiedział o umowie ślubnej zawartej pomiędzy jego rodziną, a Greengrass. Nic
nie mógł na to poradzić. Ale jednocześnie chciał mieć Hermionę Granger, a on zawsze
dostawał to czego pragnął. Wiedział, że miał dziewczynę, ale nie chciał z nią być. Wiedział,
że ożeni się z tą pieprzoną Astorią chociaż to była ostatnia rzecz jaką chciał zrobić. Nie miał
wyjścia.
Ale do tego czasu zamierzał choć trochę korzystać z życia i pobyć z Hermioną, chociaż tylko
w te piątkowe wieczory. Rozumiała go jak nikt inny, była dobra i bezinteresowna. Strasznie
uparta i słodka, uwielbiał jej śmiech i te jej piękne lśniące oczy patrzące na niego z ciepłem.
Domyślił się już dawno, że coś do niego czuła. Gdyby było inaczej to by przyszła wtedy do
pokoju życzeń? Był pewny, że nie. Nawet nie zorientował się, kiedy zakochał się tej całej
Granger. Na początku zwyczajnie był jej ciekawy, była piękna i miała niewyparzony język.
Potyczki słowne z nią sprawiały mu chorą przyjemność. Miała być tylko i wyłącznie
znajomą, wiedział, jakie miał obowiązki wobec rodziny. Ale z czasem jego uczucia się
zmieniły, a on był pieprzonym egoistą i chciał ją mieć. I będzie ją miał, chociażby tylko te
kilka godzin w tygodniu. Nie zamierzał jej tylko zdradzać tego co do niej czuł. Nie chciał jej
robić nadziei. To miał być tylko krótki romans, nie mógł pozwolić sobie na coś więcej.
***
-Draco... -Wyszeptała w jego usta pomiędzy pocałunkami.
Powstrzymywane łzy w końcu wypłynęły na jej policzki, ale zaraz je scałował sunąc po jej
wilgotnej skórze ustami.
-Bądź moja. -Wymruczał wsuwając dłonie pod jej bluzkę i zaczął głaskać jej miękką,
satynową skórę.
-Ja...-Zaczęła mówić, ale jego usta i dłonie skutecznie jej w tym przeszkadzały.
-W piątkowe wieczory, bądź tylko moja. -Wyszeptał patrząc w jej oczy.
Jak mogłaby mu odmówić? Po pierwsze kochała go, a po drugie... Znowu patrzył na nią w
ten sposób. Będzie tego żałowała, była tego pewna. Miała być tylko na chwilę, miała zostać
tą drugą. Łączyłby ich jedynie romans. Nic więcej.
Ta mądrzejsza część kazała jej przywalić mu z pięści za taką propozycję, ale jej serce miało
to gdzieś. Skoro nie mogłaby mieć go inaczej niż tak, to trudno. Da radę. Poradzi sobie.
Była silna, do cholery.
Kiwnęła tylko głową i ponownie poczuła na swoich ustach jego miękkie wargi. Westchnęła
oddając pocałunek odsuwając na bok wszystkie myśli, oprócz niego. Pozwoliła sobie na to
chwilowe szczęście, chociaż przez ten wieczór. I następny za tydzień, i kolejny... Oby to
trwało jak najdłużej, bo jego dotyk i pocałunki uzależniały.
Rozdział 5
Rozdział 5
Podczas ostatniego spotkania mimo wszystko nie doszło do niczego więcej niż
pocałunki. Hermiona nie chciała się spieszyć, to wszystko było zbyt świeże i nowe. Poza
tym biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znajdowali nie chciała robić na razie niczego
więcej. Potrzebowała więcej czasu, poza tym gdzieś tam w głębi duszy bała się, że zechciał
spotykać się z nią tylko dla seksu. Byłaby głupia wykluczając taką możliwość. Miała
nadzieję, że się myliła.
Przez weekend nie widziała Draco ani razu, ale nie przeszkadzało jej to w tym, żeby
cały czas uśmiechać się jak głupia. Ron i Harry patrzyli na nią podejrzliwie, nawet Ginny,
która praktycznie cały czas myślała i mówiła o Blaise zwróciła na nią uwagę zaskoczona
zachowaniem przyjaciółki. Panna Granger nic sobie z tego nie robiła, nie odpowiadała na
żadne pytania tylko wzruszała ramionami i uśmiechała się tajemniczo, co jeszcze bardziej
niepokoiło Gryfonów. Czuła się taka szczęśliwa, piątkowy wieczór z Malfoy'em był
cudowny.
-Hermiona! -Usłyszała poirytowany głos Ginny.
Przyjaciółka szturchnęła jej ramię. Hermiona poderwała głowę wyrwana z zamyślenia i
spojrzała na rudowłosą, która patrzyła na nią ze zmrużonymi oczami. Był poniedziałkowy
poranek, znajdowały się w Wielkiej Sali i jadły śniadanie.
-Tak? -Spytała Hermiona i upiła łyk herbaty
Otworzyła szeroko oczy i wypluła ją na talerz krzywiąc się.
-Ugh...Ohyda. Posoliłam.
Sięgnęła po jabłko i wgryzła się w nie chcąc pozbyć się z ust okropnego posmaku słonej
herbaty.
Ginny przewróciła oczami i westchnęła.
-Dobra, teraz mam pewność. Zakochałaś się.
Hermiona zakrztusiła się jabłkiem i zaczęła kasłać. Ginny poklepała ją po plecach, a
brunetka pospiesznie rozejrzała się po stole Gryfonów, ale wszyscy byli zajęci jedzeniem
śniadania i rozmowami.
W Wielkiej Sali jak zwykle panował spory harmider, nikt więc nie usłyszał
oskarżycielskiego głosu Ginny. Hermiona spojrzała na nią po chwili lekko zarumieniona
mając nadzieję, że przyjaciółka uzna to za wynik zakrztuszenia się.
-Nie prawda. Po prostu myślałam o... balu Bożonarodzeniowym. Będzie już za dwa
tygodnie, tuż zanim wszyscy się rozjadą na święta.
-Przyznaj się chociaż do zakochania, ale nie musisz mówić w kim skoro nie chcesz.-
Odpowiedziała Ginny nie dając się nabrać i dopiła swoją herbatę. -Jesteś beznadziejną
kłamczuchą, Miona.
Rudowłosa wstała i wzięła jeszcze jedną grzankę zajadając ją wyszła z Wielkiej Sali, w
drzwiach minęła się z Draco. Serce Hermiony zabiło szybciej, gdy ujrzała jego twarz nad
głowami uczniów. Jednak chwilę później uśmiech zniknął z jej twarzy. Malfoy obejmował
Astorię, razem udali się w kierunku stołu Ślizgonów. Hermiona odwróciła głowę i patrzyła
na swoje jabłko trzymane w dłoni. Zupełnie odechciało jej się jeść, a cała euforia jaką miała
przez weekend zmalała. Dotarła do niej rzeczywistość.
Wzdychając zmusiła się do zjedzenia jeszcze kilku gryzów jabłka, mimowolnie uniosła
głowę zerkając w kierunku stołu domu węża. Zacisnęła dłoń na jabłku widząc jak Draco
całował Astorię, która zachwycona zarzuciła mu ramiona na szyję i wtulała się w niego.
Tego było dla Gryfonki na wiele. Wiedziała, że tak będzie. Była na to przygotowana, ale i
tak bolało i nie mogła na to patrzeć. Wstała od stołu i wyszła pospiesznie z Wielkiej Sali
wpadając po drodze na Rona.
-Rany, Hermiona, co się z tobą dzieje? -Zapytał Weasley patrząc na przyjaciółkę ze
zmarszczonymi brwiami.
Podszedł do nich Harry, ramieniem obejmował Lunę, z którą spotykał się od zeszłego roku
szkolnego, ku zdumieniu większości uczniów. W końcu Luna bywała naprawdę
ekscentryczna. Jego uśmiech zamarł zauważając minę Hermiony, a dokładniej jej ciemne
oczy wypełnione łzami.
-Luna... Idź, zaraz do ciebie dołączę. -Obiecał Harry.
Blondynka kiwnęła głową i spojrzała na Hermionę w zrozumieniu. Miona miała dziwne
przekonanie, że dziewczyna wie o tajemnicy jaką skrywała i ta myśl nieźle ją wystraszyła.
Luna minęła ich i udała się do stołu Krukonów.
-Co się stało? -Zapytał Harry i poprawił swoje okulary patrząc na nią uważnie.
Przygryzła dolna wargę i wytarła wilgotne oczy nie pozwalając tym samym wypłynąć łzom.
-Nic. -Powiedziała i wyprostowała się patrząc na nich twardo. Na Boga, była
Gryfonką! Nie będzie się bała i nie da się zapędzić w kozi róg. -Naprawdę nic mi nie jest,
chłopcy. Idźcie na śniadanie, niedługo mamy zajęcia. Wróżbiarstwo.
Odwróciła się na pięcie i pognała do wieży Gryffindoru nie odwracając się za siebie. Podała
hasło Grubej Damie i zniknęła po chwili w dormitorium. Na szczęście było puste.
Westchnęła z ulgą i usiadła na parapecie wpatrując się w Zakazany Las. Drzewa były już
zupełnie nagie, widziała jak wiatr unosił kolorowe liście i poruszał gałęziami grożąc ich
połamaniem. Dziewczyna oparła policzek o chłodną szybę i zamknęła oczy przypominając
sobie palce Draco głaszczące jej policzek. Uśmiechnęła się słabo i postanowiła wziąć się w
garść. Zerknęła na zegar i prawie spadła z parapetu widząc, że wróżbiarstwo miało zacząć
się zaledwie za pięć minut! Założyła pospiesznie czarną szatę i wzięła torbę, zawiesiła ją
sobie przez ramię i pobiegła do Wieży Północnej. Zdążyła w ostatniej chwili wejść, jako
ostatnia. Zamknęła za sobą drzwi i zamarła patrząc zaskoczona na Ślizgonów się tam
znajdujących. Spuściła głowę i zajęła miejsce obok Rona starając się nie patrzeć na drugą
stronę sali. Profesor Trelawney zaczęła jak zwykle opowiadać jakieś niestworzone historie i
przepowiednie, w które Hermiona nie wierzyła ani trochę. Zamierzała uczęszczać na ten
przedmiot jedynie do końca tego semestru. W końcu nie wytrzymała i uniosła głowę
rozglądając się ukradkiem. Przygryzła koniec pióra i w końcu zauważyła Malfoy'a. Siedział
tuż obok Blaise'a, miał znudzoną minę i patrzył beznamiętnie na profesor Trelawney
najwyraźniej tak samo jak Hermiona nie biorąc na poważnie jej przepowiedni. Jakby
wyczuwając na sobie jej spojrzenie przekręcił lekko głowę i popatrzył w jej stronę. Zamarła
widząc chłodne spojrzenie jego stalowoniebieskich oczu. Zero jakichkolwiek emocji czy
uczuć. Blaise coś do niego powiedział, więc Malfoy przerwał z nią kontakt wzrokowy i
pokiwał głową zaczynając pisać notatki. Hermiona przygryzła dolną wargę prawie do krwi i
zacisnęła palce na piórze łamiąc je w pół. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważył i
schowała je do torby wyciągając zapasowe.
Przez kolejne cztery dni dawała sobie nieźle radę. Za każdym razem, kiedy widziała
Draco przypominała sobie to jego zimne spojrzenie i momentalnie otaczała się mentalnym
murem. Pomagało. Zaczęła zachowywać się jak dawniej uspokajając przy tym swoich
przyjaciół.
Podczas wieczornych patroli korytarzy Draco i Hermiona nie odzywali się do siebie
ani słowem i mijali się, każde z nich zajmowało się inną częścią zamku. Jedynie w nocy,
będąc już w łóżku, pozwalała by mur opadł i czuła jak spływał na nią smutek, mogła sobie
na niego pozwolić, gdy nikt nie widział.
Piątkowe popołudnie. W końcu. Dziewczyna wyszła z lochów, gdzie miała ostatnie
już tego dnia zajęcia. Eliksiry. Na samo wspomnienie wrednych docinków Ślizgonów
zazgrzytała zębami. Snape oczywiście nic sobie z tego nie robił, udawał głuchego na
wyzwiska pod jej adresem. Malfoy także ją to ignorował, co mimo wszystko i tak trochę
bolało. Poszła do dormitorium zająć nauką, żeby zabić jakoś czas. Miała kilka godzin do
spotkania z Draco. Dokładnie o 19 miała się pojawić w Pokoju Życzeń, jak co piątek. Nie
mogła się już doczekać. Chwilę później Ginny wpadła do dormitorium.
-Hermiona, idziesz z nami do Hogsmeade? -Zapytała podchodząc do niej i usiadła na
łóżku obok brunetki. -Umówiłam się z Blaise.
Hermiona pokręciła głową i odłożyła na bok książkę do Zaklęć dla Zaawansowanych.
-Nie, zostanę. Pokazałaś Blaise tajne przejście do piwnicy Miodowego Królestwa? Jak
mogłaś? -Spytała patrząc na nią. -Mieliśmy nigdy nie zdradzać tego Ślizgonom, Ginny! A
co jeśli powie innym?
Ginny wzruszyła ramionami i przeczesała palcami swoje długie włosy.
-Oj, wiem. Ale Blaise tego nie zrobi, obiecał mi.
Hermiona wzniosła oczy ku niebu.
-I ty wierzysz Ślizgonowi...
Po wypowiedzeniu tych słów poczuła się podle, że tak naskakiwała na przyjaciółkę. Sama
nie była lepsza, ba! Robiła coś o wiele gorszego do niej. Wplatała się w sekretny romans ze
swoim byłym największym wrogiem, który zdradzał z nią dziewczynę, którą miał niedługo
poślubić.
Była sto razy gorsza od Ginny.
-Wierzę mu. Dlaczego nie chcesz z nami iść? Będziesz się tutaj sama nudziła?
-Nie idę, będę się czuła jak piąte koło u wozu. -Odparowała brunetka i ponownie
otworzyła książkę zaczynając czytać rodzaje zaklęć ochronnych.
-No dobra, jak chcesz. To ja znikam. Miłego wieczoru. -Uśmiechnęła się Ginny i
wyszła z dormitorium.
Hermiona westchnęła i uśmiechnęła się lekko. Zdecydowanie spędzi miły wieczór.
Kilka godzin później dziewczyna ubrała ciemne, wygodne dżinsy i ciemnozieloną
bawełnianą bluzkę na długi rękaw. Miała spory dekolt, więc miała nadzieję nie natknąć się
po drodze na żadnego nauczyciela. Wahała się chwilkę, ale w końcu zrobiła pospiesznie
makijaż tuszując tylko rzęsy i używając odrobiny czarnej kredki podkreślając swoje oczy.
Musnęła usta waniliowym błyszczykiem i wyszła z dormitorium, w Pokoju Wspólnym
Gryfonów wrzało jak w ulu. Większość uczniów grała w różne gry, jak szachy, kilkoro
odrabiało lekcje, a reszta zwyczajnie rozmawiała. Ron ją zauważył i podszedł do niej zanim
zdążyła się wymknąć. Otworzył szeroko oczy widząc jak bluzka przylega do jej ciała jak
druga skóra, dekolt naprawdę dawał niewiele do wyobraźni.
Hermiona odchrząknęła.
-Ron? Oczy mam wyżej. -Powiedziała rozbawiona.
Twarz Rona stała się czerwona jak burak. Spojrzał w jej oczy zaskoczony widząc, że miała
makijaż. Wyglądała cóż, ślicznie. Miał tylko nadzieję, że Lavender, jego dziewczyna, nie
zobaczy jak wpatrywał się w swoją przyjaciółkę. Po prostu był zaskoczony. I był tylko
facetem. Czego można się było spodziewać?
-Ekhm... Masz randkę? -Spytał głupawo i podrapał się po głowie. -Ładnie wyglądasz.
Hermiona zaśmiała się cicho rozbawiona zamierzając grać swoją rolę.
-Nie, idę do biblioteki się pouczyć. I uważaj, Lavender się zbliża. Nie ma zadowolonej
miny.
Ron spanikowany odwrócił się patrząc na swoją dziewczynę kierującą się w jego stronę, a w
tym czasie Hermiona w końcu opuściła Pokój Wspólny Gryfonów i poszła szybkim krokiem
do Pokoju Życzeń.
Tym razem przed nią ukazał się pokój Wspólny Gryfonów, Draco jeszcze nie było. Usiadła
w fotelu przy kominku i zerknęła na zegarek. 19:10. Czyżby się rozmyślił? Spuściła głowę
patrząc się na swoje kolana sama nie wiedząc czy to dobrze czy źle, że się nie pojawił. Czuła
rozczarowanie i smutek. Może pomyślał, że lepiej się nie bawić w romans z jakąś tam
Szlamą i wolał spędzić piątkowy wieczór ze swoją przyszłą narzeczoną? Zamrugała
gwałtownie starając nie płakać. Myśl, że miała makijaż i nie mogła się rozmazać pomogła.
Musiała udawać pozory, nie mogła wrócić do wieży Gryffindoru z twarzą jak panda. Nie
chciała dostać niewygodnych pytań.
Usłyszała odgłos otwieranych drzwi. Poderwała się z fotela i spojrzała na Draco
wchodzącego do środka. Tym razem nie miał już czarnej szaty, tylko zwykle spodnie i
granatową koszulkę. Stała przy fotelu i przygryzła dolną wargę chowając za sobą drżące
dłonie. Teraz, kiedy w końcu znaleźli się sami, nie wiedziała jak ma się zachowywać. Draco
jednak nie miał żadnych obaw. Pokonał szybko dzielącą ich odległość i wziął Hermionę w
ramiona przytulając mocno i jednocześnie całując jej usta. Westchnęła rozluźniając się w
jego ramionach, oparła dłonie na jego torsie i oddała pocałunek.
-Bałam się, że nie przyjdziesz... -Szepnęła cicho w jego usta, uniosła głowę i spojrzała
w jego oczy.
Jego spojrzenie nie było już zimne, beznamiętne, ale ciepłe. Kąciki jego ust uniosły się ku
górze w nieznacznym uśmiechu, gdy zauważył jej bluzkę. A dokładniej jej kolor i spory
dekolt.
-Hmm... Wyglądasz pięknie w zielonym, jak miałbym nie przyjść i nie zobaczyć cię
ubranej w ten sposób? -Odparł opierając czoło o jej i nadal się w nią wpatrywał.
Po chwili rozejrzał się po pokoju, a na jego twarzy pojawiła się zdegustowana mina.
-Pokój Wspólny Gryfonów... Następnym razem ja wybieram, Granger.
Przewróciła oczami i przytuliła się do niego mocno, opierając policzek o jego tors.
Westchnęła wdychając jego zapach i przymknęła oczy czując jak wypełnia ją szczęście.
Warto było czekać cały tydzień. On był tego wart.
-Trzeba było się nie spóźnić. -Upomniała go nie odsuwając się od niego ani o
milimetr. -Poza tym co jest takiego złego w barwach Gryffindoru, Malfoy?
-Zdecydowanie bardziej wolę zieleń i srebro, i tyle.
-Zawsze musi być tak jak ty chcesz?
Uniósł brew patrząc na nią rozbawiony i uśmiechnął się nieznacznie. Zachowywał się
całkowicie inaczej przy niej, niż przy Astori. Nigdy nie widziała by uśmiechał się do tamtej
Ślizgonki, a przynajmniej nie robił tego szczerze. Ta myśl była pocieszająca. Draco spotykał
się z tamtą z przymusu, a z nią z własnej woli.
-Oczywiście, że tak. Zawsze dostaję to co chcę. -Oświadczył nonszalancko.
Pochylił głowę i pocałował zagłębienie pod jej uchem. Dziewczyna zadrżała lekko czując na
swojej skórze jego ciepły oddech. Przymknęły oczy, miała wrażenie jakby jej serce miało
zaraz wyskoczyć z piersi.
-A czego chcesz teraz? -Spytała bez tchu, ponieważ składał niespieszne pocałunku w
każdym miejscu na jej szyi.
-Ciebie.
Ugryzł delikatnie płatek jej ucha, a z jej ust wyrwał się cichy jęk. Co on z nią wyprawiał?
Działał na nią tak silnie, że dosłownie rozpływała się w jego ramionach i lgnęła do niego
pragnąc więcej. Pewna część jej zastanawiała się, czy kiedy był sam z Astorią także się
wobec niej tak zachowywał. Spięła się lekko, ale szybko odsunęła na bok te niechanie myśli.
Nie mogła o tym rozmyślać.
-Masz mnie. -Szepnęła, a on wsunął dłonie pod jej koszulkę głaszcząc wolno jej plecy
i biodra.
Jego dłonie na jej rozgrzanej skórze, jego usta na jej szyi i uchu... W dodatku był cholernie
powolny, wiedział co z nią robił. Poczuła na jego zęby, zaczął delikatnie skubać jej skórę, a
od razu potem całował tamte miejsca. Dłońmi sunął coraz wyżej po jej plecach, rozpiął jej
stanik, jedną z dłoni przesunął na jej brzuch i sunął palcami w górę głaszcząc jej ciało.
Dotarł do piersi i przykrył ją dłonią. Drugą rękę miał cały czas na jej plecach i trzymał
Hermionę blisko siebie.
Zwyczajnie traciła zdrowe zmysły, kiedy rozpalał ją coraz bardziej. Zapomniała już co
myślała jeszcze kilka dni temu, o wstrzymaniu się z seksem. Ten skurczybyk uwiódłby
nawet anioła. Nie chciała wiedzieć na ilu dziewczynach ćwiczył swoje zdolności.
-Draco...-Sapnęła czując jego palce pieszczące jej pierś.
Mogła wyczuć jak się uśmiechnął, przerwał na chwilę pieszczenie jej szyi i odsunął głowę
patrząc na nią.
Ugięły się pod nią kolana pod wpływem jego oczu. Było w nich tyle emocji, tyle schowanych
głęboko uczuć, że musiała się o niego oprzeć.
-Powiedziałem, że chcę ciebie. -Przypomniał cicho i pochylił się w jej stronę.
Zamknęła oczy, tym razem poczuła jego usta na swoich. Westchnęła rozchylając wargi
chcąc pogłębić pocałunek i objęła drżącymi ramionami jego szyję stając na palcach i
przylegając do niego ciasno.
Po chwili ściągnął jej bluzkę i rozpięty już stanik, rzucając ubrania na podłogę. Pod spodem
nie miała już nic, jedynie spodnie. Stała przed nim półnaga, na jej twarzy pojawił się
głęboki rumieniec i spuściła głowę wpatrując się w jego koszulkę.
Nagle pisnęła czując jak wziął ją na ręce szybkim ruchem. Zaśmiała się cicho obejmując go,
żeby nie spaść.
-Gdybym to ja przyszedł tu pierwszy to byłoby tu łóżko. A tak musi nam starczyć
kanapa. -Odezwał się i posłał jej ciepły uśmiech, w jego stalowoniebieskich oczach lśniły
szelmowskie ogniki.
Oparła głowę o jego ramię, kiedy niósł ją w stronę kanapy. Posadził ją na niej, a potem zdjął
swoją koszulkę i zaczął rozpinać spodnie.
-Nie pytasz mnie czy mam coś przeciwko? -Spytała drocząc się z nim i zamarła
patrząc na jego dobrze zbudowany tors. Musiał trenować coś więcej niż tylko quidditch,
-A masz coś przeciwko? -Spytał Draco tonem mówiącym, że szczerze w to wątpił i
być szczęśliwa w tamtej chwili.
-Ja tylko...-Zaczęła uznając, że lepiej powiedzieć mu, że nigdy wcześniej nie
uprawiała seksu, ale odebrało jej mowę, kiedy pochylił się nad nią i pocałował jej skórę tuż
Kochali się niespiesznie i namiętnie, czułość i delikatność ukoiły ból i smutek
zbliżającego się rozstania. Po wszystkim Hermiona leżała jeszcze długo w jego ramionach
palcami skórę jej głowy, a ona miała ochotę być tak przy nim wiecznie.
-Będę musiał wracać. -Odezwał się w końcu lekko zachrypniętym głosem i dalej bawił
-Wiem, ja też. Nie mogę wrócić za późno do dormitorium, bo dziewczyny będą
zadawały niewygodne pytania. -Mruknęła mocniej go przytulając.
-A ja muszę pilnować pierwszoroczniaków podczas ich szlabanu. Mają polerować
złote puchary.
Draco niechętnie usiadł na kanapie zsuwając ją z siebie, spojrzał na nią jeszcze raz,
głowę i przeciągnęła się wolno cicho mrucząc. Najwyraźniej spodobała mu się ta jej
-Cholera jasna, Hermiono, nie kuś... Naprawdę nie mogę dłużej zostać. -Wyszeptał i
głębiej wdychając jej słodki zapach.
-Jesteś piękna, Granger. -Powiedział i pocałował zagłębienie pod jej uchem.
-Dziękuję, Malfoy. -Szepnęła patrząc na jego twarz.
Nie miał pojęcia jak bardzo sprawił jej radość tymi słowami. Wiedziała, że nie mogła