Najwyższy Czas, nr 51/52, 17-24 grudnia 2011 r.
Artykuł dr Wojciecha J. Muszyńskiego, w którym autor książki Duch młodych, Organizacja
Polska i Obóz Narodowo-Radykalny w latach 1934-1944. Od studenckiej rewolty do
konspiracji niepodległościowej – opisującej historię środowiska ONR w latach 30. i 40.
ubiegłego wieku rozprawia się z komunistyczną i „wyborczą” propagandą, która przez
lata niszczyła pamięć historyczną na temat Organizacji Polskiej, Obozu Narodowo-
Radykalnego.
Wojciech Jerzy Muszyński
ONR oświetlony
Historia środowiska politycznego Organizacji Polskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego
oraz działających podczas wojny Związku Jaszczurczego i Narodowych Sił Zbrojnych,
wydawała się dotąd mało zbadanym fragmentem najnowszej historii Polski. Stanowiła też
trudne wyzwanie dla historyka. Przyczyna tkwiła nie tylko w tym, że zachowało się niewiele
dokumentów i relacji, ale przede wszystkim dlatego, iż historia tego nurtu politycznego
została w powszechnej świadomości Polaków zdeformowana przez PRL-owską propagandę.
Wystarczy tylko przypomnieć kadry z filmu „Zezowate szczęście”, gdzie główny bohater jako
świeży student napotyka przed wykładem grupę oenerowców, którzy uważając go z Żyda
rozkwaszają mu nos. Tego rodzaju pałkarskie stereotypy o ONR były stałym wątkiem
komunistycznej propagandy oraz publicystyki środowiska lewicowo-liberalnego, zwłaszcza
kręgu „Gazety Wyborczej”. Tyle skojarzeń miało czytelnikom wystarczyć. Mylono przy tym
fakty i ludzi, np. twierdzono, że ONR to Falanga Bolesława Piaseckiego, co nie było prawdą.
Nie zadawano sobie jednak specjalnie trudu, żeby zbadać jak było naprawdę, bo przecież nie
o prawdę chodziło. Powstał w ten sposób stygmat „oenerowca”, którym obficie raczono
przeciwników politycznych z prawej strony, miał ostatecznie kompromitować i zohydzać.
Nie żyjemy już w PRL i mamy to szczęście, że obecnie historyk pa pełną swobodę
badań archiwalnych. Moja książka „Duch Młodych”, w której omówiłem historię środowiska
ONR w latach 30 i 40 XX w. jest efektem wieloletniej kwerendy w archiwach i bibliotekach.
Mnie nie interesowała propaganda ani upudrowana historia kombatancka – chciałem się
dowiedzieć po prostu jak było naprawdę. Wiele informacji odnalazłem w Archiwum IPN,
gdzie wbrew obiegowym opiniom znajdują się nie tylko teczki agentów, ale także ogromna
liczba dokumentów, które zagrabili funkcjonariusze UB/SB. To niedoceniane bo często
Najwyższy Czas, nr 51/52, 17-24 grudnia 2011 r.
nieznane źródła informacji dla historyka najnowszych dziejów Polski. Poszukiwałem też
świadków historii, ludzi związanych z ONR i szerzej całym przedwojennym i wojennym
ruchem narodowym – często, gdy okazywało się, że jest już za późno prosiłem ich dzieci i
wnuki o udostępnienie archiwów rodzinnych. To była bez przesada prawdziwa archeologia
historyczna, odnajdywanie fragmentów mozaiki, które trzeba było później pieczołowicie
połączyć i odtworzyć zniszczony obraz. Ostateczny efekt, choć w wielu miejscach dalej nie
jest pełny i wymaga dalszych badań, pozwala jednak całkowicie zweryfikować zarówno
obiegowe antyoenerowskie stereotypy oraz znajdujące się w poważnym obiegu naukowym
tezy. Tak jak wspomniane wyżej pałkarstwo: wg źródeł policyjnych udział ONR w różnego
rodzaju przestępstwach politycznych w skali kraju (bójki, strajki, nielegalne ulotki) wynosił w
latach 1934-1937 ok. 2-3%. Dominowali zaś komuniści mając grubo ponad 70% tego rodzaju
incydentów na koncie – nawet ukraińscy nacjonaliści z 8% byli o bardziej niebezpieczni. Skąd
zatem przy ONR ten negatywny PR? Tym bardziej, że policjanci nie rozróżniali Falangi od ONR
i na konto tego ostatniego w cytowanej statystyce szły wszystkie wyczyny bojówek
Bolesława Piaseckiego.
Są jednak kwestie ważniejsze. Do tej pory poważni historycy uważali, że Obóz
Narodowo-Radykalny stanowił margines na scenie politycznej II RP. Wiedziano co prawda o
istnieniu Organizacji Polskiej jako tajnej struktury związanej z ONR, lecz nie poświęcano jej
specjalnej uwagi. Tymczasem okazuje się , że było to środowisko dość niezwykłe. Pomijając
już jej skomplikowaną strukturę wewnętrzną, niezwykle intrygującym okazał się fakt, że
skupiała ona niemal wyłącznie młodą inteligencję, ludzi po studiach, a często z dyplomami
doktorów i profesorów. Przypomnijmy, że przed wojną niekiedy sam fakt posiadania matury
był, zwłaszcza na prowincji, uważany za niezwykle nobilitujący. Tymczasem w przypadku OP
mamy do czynienia, według moich przybliżonych szacunków z ok. 2 tysiącami czynnych
zawodowo przedstawicieli ścisłej elity intelektualnej kraju. Byli to w większości inżynierowie
– Politechnika Warszawska, o czym mało kto wie była przed wojną bastionem ONR – ale
także prawnicy, lekarze, ekonomiści i technicy rolnictwa po SGGW, w mniejszym procencie
księża, ziemianie czy prywatni przedsiębiorcy, choć to oni należeli do głównych sponsorów.
To właśnie ci ludzie, opierając się na wzorcach zachodnich, opracowywali w latach 30,
a także później podczas wojny, szereg planów reform gospodarczych, wierząc, że efektem ich
pracy będzie nowoczesna, bogata i silna Polska. Ich recepty mogą dziś wydawać się nieco
Najwyższy Czas, nr 51/52, 17-24 grudnia 2011 r.
paradoksalne: usiłowali bowiem połączyć etatyzm z wolnym rynkiem, postulowali ochronę
prywatnej własności oraz nacjonalizację przemysłu ciężkiego. Taki był jednak duch tamtej
epoki – patrzono na włoski cud gospodarczy Mussoliniego i amerykański New Deal, program
budowy autostrad w III Rzeszy oraz industrializację w Sowietach – na tym tle rządzona przez
sanacyjna klikę Rzeczpospolita wydawała się państwem gdzie brakowało rozwojowego
rozmachu. Dlatego narodowi radykałowie występowali przeciwko rządom Piłsudskiego i jego
obozu jako dyktaturze anachronizmu, obozowi władzy, który chciał rządzić dla samego
rządzenia, bez pomysłu na Polskę. Badając ten temat zainteresowałem się kim konkretnie
byli ci ludzie, jak się nazywali, skąd wywodzili i jakie były ich losy. Efektem tych poszukiwań
jest ponad 200 biogramów ludzi związanych ze strukturami OP na różnym poziomie.
Na tle działaczy OP, ich pozycji i wpływów, działalność ludzi i struktur ONR wypada
raczej blado. Organizacja ta ograniczała się w zasadzie wyłącznie do młodzieży, głównie
studentów ale także gimnazjalistów i robotników. Ich aktywność koncentrowała się wokół
wydawania i kolportażu nielegalnej prasy oraz ulotek – w ówczesnym II obiegu było
kilkanaście tytułów gazetek ONR – pracy społecznej w samorządach akademickich i Bratnich
Pomocach, dyskusjach politycznych czy demonstracjach. Czy tego rodzaju organizacja mogła
kierować strukturami OP, o której pisałem wyżej? A może raczej było odwrotnie? A nawet
więcej: może po prostu ONR , jako nielegalna struktura miał jedynie przykrywać poufną
strukturę OP, stać się parawanem osłaniającym ja przed zainteresowaniem policji i
politycznej konkurencji. To by znaczyło, że Obóz Narodowo-Radykalny po prostu nigdy nie
istniał jako samodzielny byt polityczny i stanowił jedynie przedszkole dla OP – miejsce gdzie
młodzi aktywiści mieli szansę się sprawdzić w nielegalnej pracy, narażeni na represje i
aresztowanie, co powodowało, że słabi i mniej ideowi odpadali, ci zaś którzy pozostali byli
później pozyskiwani do pracy w OP. A zatem mamy do czynienia ze skuteczną mistyfikacją:
wykreowano wirtualny byt polityczny, który rzeczywiście zmylił przedwojennych śledczych,
gdyż informacje o istnieniu wewnętrznie zakonspirowanej struktury OP wyszły na jaw
dopiero pod koniec 1945 r., w toku ubeckich przesłuchań.
Jednym z głównych zarzutów stawianych powszechnie środowisku OP-ONR był jego
rzekomo „skrajny” nacjonalizm. Nie wiadomo co prawda, co miałoby tę skrajność wyznaczać,
faktem jest natomiast, że w różnych publikacjach sygnowanych przez to środowisko
stanowczo i jednoznacznie akcentowano hasła narodowe. Nie chodziło jednak o rasizm czy
Najwyższy Czas, nr 51/52, 17-24 grudnia 2011 r.
szowinizm narodowy, w tym wypadku bowiem nie akceptowano sięgania po wzorce
niemieckie jako niezgodne z zasadami katolickimi. Albowiem to chrześcijaństwo i nauczanie
Kościoła były dla narodowych radykałów podstawowym wyznacznikiem moralnego
postępowania. Nacjonalizm środowiska OP-ONR miał wyłącznie aspekt duchowy – o
polskości nie świadczyło bowiem posiadanie polskich rodziców i dziadków ani weryfikacja
rasowej czystość do piątego pokolenia wstecz, lecz pozytywny akt woli i dobrowolne
zaakceptowanie polskości, całej jej tradycji i kultury wewnętrzne poczuwanie się do niej, oraz
wykonywanie wynikających z tego obowiązków wobec wspólnoty narodowej. W tak
pojmowanym światopoglądzie osoba o niepolskim pochodzeniu – Niemiec, Polak czy Żyd też
mogła zostać uznana za „prawdziwego Polaka”, o ile tego chciała. I nie mogło być inaczej,
gdyż wielu z działaczy OP i ONR było dziećmi spolonizowanego mieszczaństwa niemieckiego,
jak miało to miejsce w przypadku Jan Mosdorfa, Tadeusza Todtlebena, czy mniej znanego
Stanisława Szteynera, ale i wielu innych. Ale były tez bardziej wyraziste przykłady: urodzony
w Armenii Leon Ter-Oganian znalazł się Polsce jako kilkunastoletni uchodźca po tym, gdy
bolszewicy podbili jego ojczyznę. Oprócz armeńskiego miał też obywatelstwo amerykańskie,
którego się zrzekł aby otrzymać polski paszport. W czasie studiów w Warszawie został
przyjęty do Korporacji Akademickiej „Varsovia”, gdzie zaprzyjaźnił się z Tadeuszem Salskim.
Dzięki niemu został przyjęty do ONR, a później należał do OP. Podczas wojny trafił do łagrów
sowieckich, a gdy go zwolniono wrócił do Polski, gdzie mieszkał do końca życia. Czy nie był
zatem Prawdziwym Polakiem?
Z nacjonalizmem OP-ONR wiąże się problem jego antyżydowskiego programu.
Rzeczywiście pisano o Żydach ostro, domagano się emigracji większości, a jak się da to nawet
całej ponad 3 milionowej społeczności, wskazując jako najlepsze miejsce na to Palestynę –
dzisiejszy Izrael. Nie ma tu możliwości omówić tego skomplikowanego zagadnienia szerzej.
Należy jednak podkreślić, że porównywanie tego rodzaju publicystyki do ideologii
niemieckich narodowych socjalistów, czy tym bardziej ich ludobójczych praktyk z okresu
wojny to horrendalne nadużycie. Wojna bowiem stanowiła najlepszą weryfikację ideologii
narodowych radykałów, którzy pozostali nieczuli na niemieckie oferty wspólnego frontu
przeciwko „Żydom – wspólnemu wrogowi”. Nie było kolaboracji czynnej, nie było też i
biernej: ludobójstwo Żydów nie było przez podziemną prasę narodową pochwalane ani
przemilczane – a nawet więcej – potępiono je bardzo dobitnie i to wiele razy. Potępiano
Najwyższy Czas, nr 51/52, 17-24 grudnia 2011 r.
niemieckich morderców i ich metody. Tyle stanowisko polityczne. W praktyce wielmy i
licznych przykładach, i odnajdujemy ich coraz więcej, bezinteresownej pomocy, której
członkowie OP i żołnierze NSZ udzielali Żydom w czasie Holokaustu. Co najmniej dwóch z
pomagających Edward Kemnitz i Sławomir Modzelewski zostali za to po latach wyróżnieni
medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Mecenas Jerzy Zakulski z Krakowa nie
miał szansy dożyć tej chwili – po wojnie został skazany na śmierć i stracony – i nie uratowało
mu życia świadectwo żydowskiej rodziny którą uratował.
Tego rodzaju przypadków było dużo i stale odkrywamy nowe. Bo badania nad historia
środowiska OP-ONR powinny trwać dalej, tak jak cały czas trwają badania nad innymi
aspektami najnowszej historii Polski. Wydana przez IPN Książka Duch Młodych. Organizacja
Polska i Obóz Narodowo-Radykalny. Od studenckiej rewolty do konspiracji
niepodległościowej” jest jedynie kolejnym etapem tych badań. Jest bowiem jeszcze wiele
zagadnień do pełnego odkrycia i wyjaśnienia.