SŁOŃCE W ZNAKU
SŁOŃCE W ZNAKU
SŁOŃCE W ZNAKU
SŁOŃCE W ZNAKU
STRZELCA
STRZELCA
STRZELCA
STRZELCA
Strzelec rządzi wiarą, religią, pisarstwem, książkami, i interpretacją snów.
Urodzeni pod znakiem łucznika zdziałają wielkie cuda i otrzymają wielkie
zaszczyty i radości.
Podczas gdy Strzelec rządzi niebem, konsultuj się z prawnikami w sprawie
swoich interesów.
To dobry sezon na składanie przysiąg i zawieranie umów.
- Anonimowy angielski notatnik, r. 1590, Gonçalves MS 4890, f. 14v
TRZYDZIEŚCI DWA
TRZYDZIEŚCI DWA
TRZYDZIEŚCI DWA
TRZYDZIEŚCI DWA
"Bliźnięta mają dziesięć dni. Czy nie uważasz, że są trochę za małe, aby
być członkami Zakonu Rycerskiego?" Ziewnęłam chodząc w tę i z powrotem
na korytarzu drugiego piętra z Rebeccą, która była urażona po wyjęciu jej z
przytulnej kołyski przy kominku.
"Wszyscy nowi członkowie rodziny de Clermont natychmiast stają się
rycerzami", powiedział Matthew, mijając mnie z Philipem na rękach. "To jest
tradycja."
"Tak, ale większość nowych de Clermontów to dorosłe kobiety i
mężczyźni! I musimy to zrobić w Sept Tours?" Moje procesy myślowe
zwolniły do żółwiego tępa. Matthew jak obiecał, opiekował się dziećmi w
nocy, ale tak długo, jak długo będę karmiła piersią, będzie budził mnie
jeszcze co kilka godzin.
"Tam lub w Jerozolimie", powiedział Matthew.
"Nie Jerozolima. W grudniu? Oszalałeś?" Ysabeau cicho jak duch
pojawiła się na półpiętrze. "Poza tym dzieci powinny być ochrzczone w
domu, gdzie ich ojciec zbudował Kościół, a nie w Londynie. Obie ceremonie
mogą się odbyć w tym samym dniu."
"Clairmont House jest teraz naszym domem, Maman". Matthew się
skrzywił. Był coraz bardziej zmęczony babciami i ich stałą ingerencją.
"A Andrew chętnie ochrzci je tutaj, w razie potrzeby".
Philip, który już wykazywał niezwykłą wrażliwość na zmiany nastrojów
ojca, doskonale naśladował dezaprobatę Matthew i machał ręką w
powietrzu, jakby prosząc o miecz, tak by mogli rozgromić swoich wrogów
razem.
"Sept-Tours zatem" powiedziałam. Podczas gdy Andrew Hubbard nie
był już stałym cierniem w moim boku, nie byłam chętna dać mu roli
duchowego doradcy dzieci.
"Jeśli jesteś pewna" powiedział Matthew.
"Czy Baldwin jest zaproszony?" Wiedziałam, że Matthew powiedział
mu o bliźniakach. Baldwin wysłał mi pokaźny bukiet kwiatów i gryzaki dla
niemowląt ze srebra i rogu dla Rebeccy i Philipa.
Gryzaki były oczywiście powszechnym prezentem dla noworodków, ale
w tym przypadku czułam pewne niezbyt subtelne przypomnienie o
wampirzej krwi w ich żyłach.
"Pewnie. Ale nie przejmuj się tym teraz. Może wybierzesz się na spacer
z Ysabeau i Sarą - wyjdziesz z domu na chwilę. Jest mnóstwo mleka, jeśli
dzieci będą marudne." zaproponował Matthew.
Zrobiłam jak sugerował Matthew, choć miałam nieprzyjemne uczucie,
że dzieci i ja byliśmy rozmieszczeni na rozległej szachownicy de Clermontów
przez istoty, które grały na niej od wieków.
To uczucie rosło w siłę z każdym dniem, kiedy się przygotowywaliśmy,
do wyjazdu do Francji. Było wiele cichych rozmów dla spokoju moich myśli.
Ale miałam ręce pełne zajęć z bliźniętami, i nie miałam czasu w tej chwili na
rodzinną politykę.
***
"Oczywiście, że zaprosiłem Baldwina," powiedział Marcus. "On musi
tam być."
"A Gallowglass?" Zapytał Matthew. Wysłał swojemu bratankowi
zdjęcia bliźniąt, wraz z ich dość imponującymi imionami. Matthew miał
nadzieję, że Gallowglass może zareaguje, kiedy dowie się, że jest ojcem
chrzestnym Philipa i że dziecko nosi jedno z jego imion.
"Daj mu czas," powiedział Marcus.
Ale czas nie był po stronie Matthew ostatnio, i nie oczekiwał, że teraz
będzie współpracował.
"Nie było nic więcej od Beniamina" zgłosił Fernando. "Zamilkł.
Ponownie."
"Gdzie on do cholery jest?" Matthew przejechał dłonią po włosach.
"Robimy co w naszej mocy, Matthew. Beniamin nawet jako
ciepłokrwisty był przebiegły."
"Dobrze. Jeśli nie możemy zlokalizować Beniamina, to zwróćmy uwagę
na Knoxa" powiedział Matthew. "Będzie łatwiej go zdemaskować niż
Gerberta - a oboje przekazują informację Beniaminowi. Jestem tego pewien.
Chcę dowodów." Nie zamierzał spocząć, dopóki każda istota, która stwarza
zagrożenie dla Diany lub bliźniaków nie zostanie znaleziona i zniszczona.
"Gotowa do drogi?" Marcus połaskotał Rebeccę pod brodą, a jej usta
wyrażały uśmiech szczęścia. Uwielbiała swojego starszego brata.
"Gdzie jest Jack?" Zapytałam przemęczonym głosem. Ledwie miałam
ułożone jedno dziecko, a drugie już się oddalało. Proste pożegnanie stało się
logistycznym koszmarem, z grubsza odpowiadającym wysyłaniu batalionu na
wojnę.
"Poszedł na spacer z bestią. Skoro o tym mowa, gdzie jest Corra?"
Zapytał Fernando.
"Bezpiecznie schowana." W rzeczywistości, Corra i ja miałyśmy trudny
czas. Była niespokojna i kapryśna od urodzenia bliźniaków i nie była
wdzięczna za wciśnięcie jej z powrotem do mnie, na czas podróży do Francji.
Nie byłam zadowolona z tego. Bycie wyłącznym posiadaczem swojego ciała
było wspaniałe.
Seria głośnych szczeknięć i nagłe pojawienie się największego na
świecie zamiatacza podłogi zapowiedziało powrót Jacka.
"Chodź, Jack. Nie każ nam czekać" zawołał Marcus. Jack pobiegł do
jego boku, a Marcus wyciągnął zestaw kluczy. "Myślisz, że uda ci się
dostarczyć Sarę, Marthe, i babcię do Francji?"
"Oczywiście, że tak" powiedział Jack, chwytając klucze. Uderzył
przycisk na pilocie, i odblokował następny duży pojazd, tym razem
wyposażony w legowisko dla psa, zamiast fotelików dla niemowląt.
"Jakie to ekscytujące, wyruszyć do domu." Ysabeau wzięła Jacka pod
rękę. "Pamiętam czasy, kiedy Philippe poprosił mnie o dostarczenie
szesnastu wozów z Konstantynopola do Antioch. Drogi były straszne, i
wszędzie na trasie byli bandyci. To była najtrudniejsza podróż, pełna
niebezpieczeństw i groźby śmierci. Miałam wspaniały czas."
"O ile pamiętam, stracił większość wozów" powiedział Matthew. "Koni,
też."
"Nie wspominając już sporej ilości pieniędzy i ludzi," przypomniał
Fernando.
"Tylko dziesięć wozów straciłam. Pozostałe sześć dotarło w idealnym
stanie. Co do pieniędzy, to zostały jedynie przeinwestowane" powiedziała
Ysabeau, jej głos ociekał wyniosłością. "Nie zwracaj na to uwagi, Jack.
Opowiem ci o moich przygodach jak będziemy jechać. To utrzyma twój
umysł z dala od nudy."
Phoebe i Marcus wsiedli do jednego z jego tradycyjnie niebieskich
samochodów sportowych - do brytyjskiego, wyglądającego jakby należał do
Jamesa Bonda. Zaczęłam doceniać wartość samochodów dwumiejscowych i
tęsknie marzyć o spędzeniu kolejnych dziewięciu godzin w towarzystwie
tylko Matthew.
Biorąc pod uwagę szybkość, z jaką Marcus i Phoebe podróżowali i fakt,
że nie będą musieli zatrzymać się w drodze do łazienki, na przerwy, zmiany
pieluch, i posiłki, to nie dziwił fakt, że czekali na nas, kiedy przyjechaliśmy do
Sept-Tours, stojąc na szczycie schodów wraz z Alainem i Victoire, witając nas
w domu.
"Milord Marcus mówił mi, że będziemy mieć dom pełen gości na
ceremonii, Madame Ysabeau" powiedział Alain, witając swoją panią. Jego
żona, Victoire, tańczyła z podniecenia, kiedy wypatrzyła nosidełka i
podbiegła do pomocy.
"Będzie jak za dawnych czasów, Alain. Ustawimy łóżka polowe w
stodole dla mężczyzn. Tym, którzy są wampirami, nie przeszkadza zimno, a
reszta będzie musiała się do tego przyzwyczaić." Ysabeau brzmiała obojętnie,
gdy podała Marthe rękawiczki i zwróciła się do pomocy przy dzieciach. Były
owinięte w każdym calu, aby chronić je przed mrozem. "Czy Milord Philip i
Milady Rebecca nie są najpiękniejszymi stworzeniami, jakie kiedykolwiek
widziałaś, Victoire?"
Victoire nie była w stanie powiedzieć więcej niż och i ach ale dla
Ysabeau odpowiedź ta wydawała się wystarczająca.
"Czy mogę pomóc przy bagażach niemowląt?" zapytał Alain, lustrując
wzrokiem zawartość wyściełanej przestrzeni ładunkowej.
"Byłoby wspaniałe, Alain." Matthew skierował go do worków,
pojemników, przenośnych łóżeczek i stosów pieluch jednorazowych.
Matthew wziął nosidełka do każdej ręki i, z dużą pomocą Marthe, Sary,
Ysabeau i Victoire, wspiął się do drzwi na oblodzonych schodach. Wewnątrz
uderzyły go, wielkość i powód tego gdzie i po co tu był. Matthew niósł z
powrotem do rodzinnego domu ostatnich potomków długiego szeregu de
Clermontów. To nie miało znaczenia, czy nasza rodzina była tylko pokornym
potomkiem tego wybitnego rodu. To było i zawsze będzie, miejsce
zanurzone w tradycji dla naszych dzieci.
"Witaj w domu". Pocałowałam go.
Pocałował mnie, a potem posłał mi jeden ze swoich olśniewających
uśmiechów. "Dziękuję, mon coeur".
***
Powrót do Sept-Tours był dobrą decyzją. Przy odrobinie szczęścia,
żadne niefortunne wypadki nie rzuciły cienia na nasz przyjemny powrót do
domu. W trakcie dni pełnych przygotowań do chrztu, wydawało się, że moje
życzenia się spełniły.
Sept-Tours był tak zajęty przygotowaniami, że oczekiwałam Philippe,
wpadającego do pokoju, śpiewającego i opowiadającego dowcipy. Ale to
Marcus, był teraz tym, który wprowadzał życie do domu, przemierzając
każde miejsce, jak gdyby był tego właścicielem - którym technicznie pewnie i
był - i wprowadzając wszystkich w bardziej świąteczny nastrój. Po raz
pierwszy, mogłam zrozumieć, dlaczego Marcus przypomniał Fernando ojca
Matthew.
Kiedy Marcus zarządził, że wszystkie meble w wielkiej sali zastąpi
długimi stołami i ławkami mogącymi pomieścić hordy oczekujących, miałam
oszałamiające poczucie déjà vu, że Sept-Tours został przeniesiony z
powrotem do średniowiecza. Tylko pokoje Matthew pozostały niezmienione.
Marcus uznał je jako zakazane, odkąd spali tam honorowi goście.
Wycofywałam się do wieży Matthew w regularnych odstępach czasu, aby
karmić, kąpać i przebierać dzieci – i odpocząć od stałego tłoku zatrudnionych
do czyszczenia, sortowania i przenoszenia mebli.
"Dziękuję, Marthe," powiedziałam po powrocie z energicznego
spaceru w ogrodzie. Miała szczęście opuścić zatłoczoną kuchnię na rzecz
obowiązków niani i kolejnej ukochanej tajemnicy morderstwa.
Delikatnie poklepałam po plecach mojego śpiącego syna i wzięłam
Rebeccę z kołyski.
Moje usta zacisnęły się w cienką kreskę gdy poczułam jej niewielką
wagę w stosunku do jej brata.
"Ona jest głodna." Ciemne oczy Marthe spotkały moje.
"Wiem." Rebecca zawsze była głodna i nigdy usatysfakcjonowana.
Moje myśli tańczyły od możliwości. "Matthew powiedział, że jest za wcześnie
by się niepokoić." Schowałam swój nos w szyję Rebeccy i wciągnęłam jej
słodki dziecięcy zapach.
"Co Matthew może wiedzieć?" prychnęła Marthe. "Jesteś jej matką."
"Jemu to się nie spodoba," ostrzegłam.
"Matthew mniej się spodoba, jeśli ona umrze," powiedziała Marthe
bez ogródek.
Wciąż się wahałam. Gdybym przestrzegała wyraźnych aluzji Marthe
bez konsultowania się z nim, Matthew byłby wściekły. Gdybym jednak
poprosiła Matthew o jego radę, powiedziałby mi, że Rebecca nie była w
żadnym bezpośrednim niebezpieczeństwie. To może było prawdą, ale z
pewnością nie była w pełni zdrowa. Jej niezaspokojone krzyki łamały mi
serce.
"Czy Matthew wciąż poluje?" Gdybym chciała to zrobić, to musiało to
być w czasie, gdy nie było Matthew.
"O ile wiem."
"Ciii, wszystko w porządku. Mama to naprawi", mruknęłam, siadając
przy ogniu i odsuwając koszulę z jednej strony. Przyłożyłam Rebeccę do
mojej prawej piersi, a ona natychmiast zaczęła ssać z całej siły. Mleko kapało
z rogu jej ust, a jej pisk przeszedł do bezsilnego zawodzenia.
Wcześniej łatwiej było ją nakarmić, zanim przyszło mleko, jakby siara
była bardziej znośna dla jej organizmu.
Wtedy zaczęłam się martwić.
"Masz". Marthe trzymała ostry, cienki nóż.
"Nie potrzebuję go." Odwróciłam Rebeccę na moim ramieniu i
poklepałam ją w plecki. Beknęła, a następnie ulała strumień białego płynu.
"Ona nie trawi prawidłowo mleka" powiedziała Marthe.
"Zobaczymy zatem, jak poradzi sobie z tym." Położyłam głowę Rebeccy
na moim przedramieniu, pstryknęłam koniuszkami palców w kierunku
miękkiej, okaleczonej skóry przy moim lewym łokciu, gdzie skusiłam jej ojca
by wziął moją krew, i poczekałam podczas gdy czerwony, życiodajny płyn
wypłynął z żyły.
Rebecca natychmiast stała się czujna.
"Czy to jest to, czego chcesz?" Przekręciłam swoją rękę, przyciskając jej
usta do mojej skóry. Czułam to samo uczucie ssania, kiedy przykładałam ją
do mojej piersi, poza tym, że teraz dziecko nie było wybredne - było
wygłodniałe.
Swobodnie płynąca krew żylna musiała być zauważona w domu
pełnym wampirów. Ysabeau była po chwili. Fernando był prawie tak szybki
jak ona. Następnie jak tornado wpadł Matthew z rozczochranymi włosami od
wiatru.
"Wszyscy. Wyjść". Wskazał na schody. Nie czekając na to, aby zobaczyć
czy go posłuchali, ukląkł przede mną. "Co robisz?"
"Karmię twoją córkę." Łzy piekły mnie w oczy.
Odgłos zadowolonego połykania Rebeccy był słyszalny w cichym
pokoju.
"Wszyscy zastanawiali się od miesięcy, jakie to będą dzieci. Cóż, jedna
tajemnica rozwiązana: Rebecca potrzebuje krwi, aby się rozwijać" włożyłam
delikatnie swój palec między jej usta, a moją skórę, aby przerwać ssanie i
spowolnić przepływ krwi.
"A Philip?" Zapytał Matthew, ze zmrożoną twarzą.
"Wydaje się być zadowolony z mojego mleka", powiedziałam. "Być
może, z czasem, Rebecca będzie miała bardziej zróżnicowaną dietę. Ale teraz
potrzebuje krwi, i ją dostanie."
"Istnieje wiele powodów, żeby nie przemieniać dzieci w wampiry,"
powiedział Matthew.
"W nic nie przemieniamy Rebeccy. Przybyła do nas taka. Ona nie jest
wampirem. Jest wampiro-czarownicą. Lub czarownico-wampirem." Nie
próbowałam być zabawna chociaż nazwy zachęcały do śmiechu.
"Inni chcą wiedzieć, z jakiego rodzaju istotą mają do czynienia"
powiedział Matthew.
"Więc, będą musieli zaczekać" Pękłam. "Jest zbyt wcześnie, aby to
powiedzieć, i nie chcę mieć ludzi wpychających Rebeccę do wąskiego pudła
dla ich własnej wygody".
"A kiedy wyjdą jej zęby? Co wtedy?" zapytał Matthew podniesionym
głosem. "Nie pamiętasz już Jacka?"
Ach. To krwawy szał, bardziej niż to, czy ona jest wampirem czy
czarownicą, niepokoił Matthew. Podałam mu spokojnie śpiącą Rebeccę i
zapięłam koszulę. Kiedy byłam gotowa, miał ją mocno przyciśniętą do serca,
jej głowę trzymał między brodą, a barkiem. Miał zamknięte oczy, jakby chciał
wymazać to, co widział.
"Jeśli Rebecca lub Philip ma krwawy szał, wtedy będziemy mieli z tym
do czynienia - razem, jako rodzina," powiedziałam, odgarniając mu włosy
które opadły na czoło. "Postaraj się nie martwić tak bardzo."
"Pogódź się z tym? W jaki sposób? Nie można dyskutować z
dwulatkiem o szale zabijania" powiedział Matthew.
"To ja ją oczaruję." To nie było coś, co omawialiśmy, ale zrobiłabym to
bez wahania. "Tak jak ja oczarowałam Jacka, kiedy to był jedyny sposób, aby
go chronić."
"Nie zrobisz tego naszym dzieciom, co tobie zrobili rodzice, Diana.
Nigdy byś sobie tego nie wybaczyła."
Strzała spoczywająca wzdłuż mojego kręgosłupa ukłuła moje ramię, a
dziesiąty węzeł na moim nadgarstku wił się, kiedy sznury we mnie się
napięły. Tym razem nie było żadnego wahania.
"Aby uratować rodzinę, zrobię to, co muszę."
***
"Zrobione", powiedział Matthew odkładając słuchawkę.
To był szósty grudnia, rok i jeden dzień od chwili, gdy Philipe naznaczył
Dianę swoim ślubem krwi. Na Isola della Stella, małej wyspie w weneckiej
lagunie, testament przysięgi, jej status jako de Clermont leżał na biurku
funkcjonariusza Kongregacji czekając, by weszła w rodowód rodziny.
"Więc ciocia Verin przeszła przez to w końcu," powiedział Marcus.
"Albo Gallowglass." Fernando nie dał nadziei, że syn Hugha wróci w
czasie chrzcin.
"Baldwin to zrobił." Matthew z powrotem usiadł na krześle i otarł
rękami swoją twarz.
Alain pojawił się z kieliszkiem wina, namiastką przerwy, w stosie
poczty. Rzucił zmartwione spojrzenie na trzy stłoczone wokół ognia w kuchni
wampiry i wyszedł bez komentarza.
Fernando i Marcus spojrzeli na siebie, ich konsternacja była oczywista.
"Baldwin? Ale jeśli Baldwin to zrobił..." Marcus urwał.
"Bardziej martwi się o bezpieczeństwo Diany, niż o reputację de
Clermontów" dokończył Matthew.
"Pytanie co on wie, czego my nie wiemy?
***
Siódmego grudnia była nasza rocznica, Sara i Ysabeau zajęły się
bliźniakami, żeby dać Matthew i mi kilka godzin wolnego. Przygotowałam
butelki mleka dla Philipa, zmieszaną krew z niewielką ilością mleka dla
Rebeccy, i przyniosłam dzieci do biblioteki rodzinnej. Tam Ysabeau i Sara
przygotowały krainę bajek z koców, zabawek, i telefonów komórkowych do
zabawiania ich i nie mogły się doczekać wieczoru z wnukami.
Kiedy zasugerowałam, by po prostu zjeść spokojny obiad w wieży
Matthew, tak aby być w zasięgu ręki, jeśli byłby jakiś problem, Ysabeau
wręczyła mi komplet kluczy.
"Kolacja czeka na ciebie w Les Revenants," powiedziała.
"Les Revenants?" To nie było miejsce, o którym słyszałam.
"Philippe zbudował ten zamek dla krzyżowców powracających do
domu z Ziemi Świętej." wyjaśnił Matthew. "Należy do Maman."
"Jest teraz twój. Daję ci go" powiedziała Ysabeau. "Wszystkiego
najlepszego".
"To zbyt wiele, Ysabeau", zaprotestowałam.
"Les Revenants lepiej nadaje się dla rodziny, niż to miejsce. Jest
naprawdę bardzo przytulny." Ysabeau się zadumała. "A Philippe i ja byliśmy
tam szczęśliwi."
"Czy pewno?" Matthew zapytał matkę.
"Tak. Spodoba ci się, Diana" powiedziała Ysabeau unosząc brwi.
"Wszystkie pokoje posiadają drzwi."
***
"Jak można go opisać, jako przytulny?" Zapytałam, kiedy opuściliśmy
wieś Limousin.
Les Revenants był mniejszy niż Sept-Tours, ale nie dużo. Miał tylko
cztery wieże, jak zauważył Matthew, jedna na każdym rogu kwadratowej
twierdzy. Ale fosa, która go otaczała była wystarczająco duża, by zdobyć
dyplom jeziora, był również wspaniały, skomplikowany i piękny wewnętrzny
dziedziniec, który raczej przeczył jakimkolwiek twierdzeniom, że było to
miejsce skromniejsze niż oficjalna rezydencja de Clermontów. W środku,
jednakże, był przytulny, pomimo jego dużych otwartych przestrzeni na
parterze.
Chociaż zamek został zbudowany w XII wieku, został gruntownie
odnowiony i w pełni wyposażony w nowoczesne udogodnienia, takie jak
łazienki, energia elektryczna, a nawet ogrzewanie w niektórych pokojach.
Mimo tego, czułam się na siłach, by odrzucić ten dar i pomysł, że będziemy
tu kiedykolwiek żyć. Wtedy mój mądry mąż pokazał mi bibliotekę.
Neogotycki pokój z belkami sufitowymi, rzeźbioną stolarką, dużym
kominkiem i ozdobnymi tarczami herbowymi, został umiejscowiony w
południowo-zachodnim narożniku budynku głównego. Duży zestaw okien
wychodził na wewnętrzny dziedziniec, podczas gdy inne, mniejsze okna na
wieś Limousin. Biblioteczki stanęły wzdłuż jedynych dwóch prostych ścian,
wzrastając do sufitu. Zakręcone schody orzechowe prowadziły do galerii,
która dawała dostęp do wyższych półek. Przypominała mi trochę czytelnię
księcia Humfreya, z jego ciemnym drewnem i przyciemnionym oświetleniem.
"Co to za rzeczy?" Orzechowe półki były wypełnione pudełkami i
książkami ułożonymi byle gdzie.
"Osobiste dokumenty Philipe" powiedział Matthew. "Maman
przeniosła je tu po wojnie. Wszystko, co dotyczy oficjalnej rodzinnej
działalności de Clermontów, ale dokumentacja Rycerzy Łazarza oczywiście
nadal jest w Sept-Tours."
To musiało być najbardziej rozległe osobiste archiwum na świecie.
Usiadłam bezsilna, nagle pełna współczucia dla trudnej sytuacji Phoebe,
będącej wśród wszystkich artystycznych skarbów rodzinnych, i zakryłam
dłonią usta.
"Przypuszczam, że będziesz chciała to posortować, dr Bishop"
powiedział Matthew, całując mnie w głowę.
"Oczywiście, że tak! Mogą zawierać informacje o Księdze Życia i
pierwszych dniach Kongregacji. Może są tutaj informacje odnoszące się do
Beniamina i dziecka czarownicy w Jerozolimie." Mój mózg zalewały
możliwości.
Matthew spojrzał wątpliwe. "Myślę, że jest bardziej prawdopodobne,
że znajdziesz plany oblężeń Philipe i instrukcje na temat pielęgnacji i
żywienia koni, niż cokolwiek na temat Beniamina."
Każdy historyczny instynkt mówił mi, że Matthew rażąco lekceważył
znaczenie tego, co tu było. Dwie godziny po tym, jak pokazał mi pokój, byłam
tam jeszcze, grzebiąc wśród pudeł, podczas gdy Matthew pił wino i ugładzał
mnie tłumaczeniem tekstów, kiedy były zaszyfrowane lub w języku, którego
nie znałam. Biedni Alain i Victoire skończyli podaniem romantycznej
rocznicowej kolacji przygotowanej dla nas na stole w bibliotece, a nie w
jadalni na dole.
***
Do Les Revenants przenieśliśmy się rano, razem z dziećmi, i bez
dalszych moich skarg o jego wielkości, rachunkach za ogrzewanie, czy liczbie
schodów, na które będę musiała się wspinać, żeby się wykąpać. Ostatnim
zmartwieniem było przemieszczanie się w wysokiej wieży, odkąd Philippe
zainstalował napęd śrubowy w windzie po wizycie w Rosji w 1811 roku.
Szczęśliwie, winda była zelektryfikowana w 1896 roku i już nie potrzebowała
siły wampira do obracania korbą.
W Les Revenants towarzyszyła nam tylko Marthe, choć Alain i Victoire
woleli dołączyć do nas w Limousin i zostawić dom Marcusa w innych,
młodszych, rękach. Marthe gotowała i pomagała Matthew i mnie
przyzwyczaić się do logistycznych potrzeb opieki nad dwoma niemowlętami.
Gdy Sept-Tours wypełni się rycerzami, Fernando i Sara do nas dołączą - Jack,
też, gdyby uważał ścisk nieznajomych za przytłaczający, ale teraz byliśmy
sami.
Choć mieliśmy sporo roboty w Les Revenants, dało nam to szansę, by
w końcu być rodziną. Odkąd wiedzieliśmy, jak prawidłowo karmić Rebeccę,
jej małe ciało teraz przybierało na wadze. A Philip znosił każdą zmianę
porządku i miejsca, ze swoim zwykłym zamyślonym wyrazem, patrząc na
światła poruszające się na kamiennych ścianach lub słuchając ze spokojnym
zadowoleniem mojego przenoszenia papierów w bibliotece.
Marthe czuwała nad dziećmi, kiedy tylko ją o to poprosiliśmy, dając mi
i Matthew szansę, ponownego połączenia po naszych tygodniach rozłąki,
stresów i radości z narodzin bliźniaków. Podczas tych cennych chwil sam na
sam, chodziliśmy ręka w rękę wzdłuż fosy i rozmawialiśmy o naszych planach
w domu, o tym, gdzie chciałabym założyć swój ogród czarownicy, by miał
najlepsze nasłonecznienie i idealnym miejscu dla Matthew na budowę
domku na drzewie dla bliźniaków.
Bez względu na to, jak wspaniale było być sam na sam, jednak
spędzaliśmy każdą chwilę, jaką mogliśmy z nowym życiem, które
stworzyliśmy. Siedzieliśmy przed kominkiem w naszej sypialni i
obserwowaliśmy Rebeccę i Philipa jak cal po calu zbliżali się, wpatrując się w
siebie urzeczeni, gdy ich ręce się splatały. Zawsze byli najszczęśliwsi, kiedy
dotykali się, jakby po miesiącach spędzonych razem w moim łonie byli
przyzwyczajeni do stałego kontaktu. Bez względu na to, jak ich układaliśmy,
zawsze kończyli z ciasno owiniętymi wokół siebie ich maleńkimi ramionami i
twarzami przyciśniętymi do siebie. Wkrótce będą zbyt duzi, aby kłaść je spać
w tej samej kołysce.
Bliźnięta zazwyczaj były z nami, kiedy Matthew i ja pracowaliśmy w
bibliotece, szukając wskazówek o obecnym miejscu pobytu Beniamina,
tajemniczej czarownicy z Jerozolimy i jej równie tajemniczego dziecka, a
także o Księdze Życia. Philip i Rebecca wkrótce zapoznają się z zapachem
papieru i pergaminu.
Ich głowy odwracały się podążając za dźwiękiem głosu Matthew,
czytającego na głos dokumenty napisane w języku greckim, łacińskim,
occitańskim, starofrancuskim, w starożytnych dialektach niemieckich,
staroangielskim i wyjątkowej gwarze Philippea. Specyficzne cechy językowe
Philippe rozbrzmiewały echem w schemacie organizacyjnym, jakiego użył do
przechowywania swoich akt i książek. Wspólne wysiłki, aby zlokalizować
dokumenty z czasów krucjaty, na przykład, odkryły niezwykły list od biskupa
Adhémar, uzasadniający duchowe motywy pierwszej krucjaty, towarzyszyła
mu dziwna lista zakupów z 1930 r., w której Philippe wymieniał różne rzeczy,
z prośbą do Alaina o wysłanie ich z Paryża: nowe buty z Berluti, kopię La
Cuisine en Dix Minutes, trzeci tom Nauk Życia, HG Wellsa, Julian Huxleya i GP
Wellsa.
Nasz wspólny rodzinny czas mijał cudowne. Były okazje do śmiechu i
muzyki, do podziwu maleńkiej doskonałości naszych dzieci, do przyznania się
jak bardzo niespokojni oboje byliśmy o ciążę i jej możliwe powikłania.
Chociaż nasze uczucia do siebie nigdy się nie zachwiały,
potwierdzaliśmy je w te spokojne, idealne dni w Les Revenants, mimo
przygotowań do wyzwań jakie miały przynieść najbliższe tygodnie.
***
"To są rycerze, którzy zgodzili się wziąć udział." Marcus podał Matthew
listę gości.
Oczy jego ojca biegły w dół strony.
"Giles. Russell. Doskonale." Matthew przerzucił stronę na drugą.
"Addie. Verin. Miriam". Spojrzał w górę. "Kiedy uczyniłeś Chrisa rycerzem?"
"Kiedy byliśmy w Nowym Orleanie. Wydawało się to dobrym
pomysłem" powiedział Marcus lekko zakłopotany.
"Dobrze, Marcus. Biorąc pod uwagę, kto będzie obecny na chrzcie
dzieci, nie mogę sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek z Kongregacji ośmielił się
sprawiać kłopoty", powiedział Fernando z uśmiechem. "Myślę, że możesz się
zrelaksować, Matthew. Diana powinna móc cieszyć się tym dniem jak miałeś
nadzieję."
Matthew nie wyglądał jednak na zrelaksowanego.
"Szkoda, że nie znaleźliśmy Knoxa." Matthew spojrzał przez okno w
kuchni na śnieg. Knox jak i Beniamin zniknął bez śladu. To co to sugerowało,
było zbyt przerażające, aby ubrać to w słowa.
"Powinienem zapytać Gerberta?" Zapytał Fernando. Omówili możliwe
konsekwencje, gdyby działania sugerowały, że Gerbert był zdrajcą. To mogło
doprowadzić wampiry w południowej części Francji, do otwartego konfliktu,
po raz pierwszy od ponad tysiąca lat.
"Jeszcze nie", powiedział Mathew, niechętny zwiększać ich problemy.
"Popatrzę w dokumentach Philipea. Musi być tam jakaś wskazówka, co do
tego gdzie Beniamin się ukrywa."
***
"Jezus, Maria i Józefie. Nie może być nic więcej co będziemy
potrzebowali w odległości trzydziestu minut jazdy, do domu mojej matki."
Przez miniony tydzień, Matthew czynił świętokradcze odniesienia do
Świętej Rodziny i ich grudniowych podróży, ale tym bardziej było to
uderzające dziś, gdy bliźnięta miały zostać ochrzczone. Coś go martwiło, ale
odmówił powiedzenia mi co to było.
"Chcę mieć pewność, że Philip i Rebecca są całkowicie odprężeni,
biorąc pod uwagę liczbę obcych ludzi, z jaką będą się spotykać"
powiedziałam, odbijając Philipa w górę i w dół, próbując nakłonić go do
czknięcia teraz, zamiast plucia w połowie trasy.
"Może kołyska może zostać?" powiedział z nadzieją Matthew.
"Mamy wystarczająco dużo miejsca, aby zabrać ją z nami, a oni będą
potrzebować co najmniej jednej drzemki. Poza tym, byłam poinformowana,
że jest to największy pojazd silnikowy w Limousin, z wyjątkiem wozu na siano
Claude'a Raynarda." Miejscowa ludność obdarzyła Matthew przezwiskiem
Gaston Lagaffe po uroczo nieudolnym bohaterze komiksu, i delikatnie
drażnili go grande Guimbarde od czasu, kiedy pojechał do sklepu po chleb i
wcisnął Range Rovera między małego Citroëna i jeszcze bardziej małego
Renaulta.
Matthew zatrzasnął tylną klapę bez komentarza.
"Przestań patrzeć wilkiem, Matthew", powiedziała Sara, dołączając do
nas przed domem. "Twoje dzieci będą rosły myśląc, że jesteś
niedźwiedziem."
"Wyglądasz pięknie" Powiedziałam. Sara była ubrana odświętnie w
mocno zielony dopasowany garnitur i soczysto kremową jedwabną bluzkę,
która uwidoczniła jej rude włosy. Wyglądała czarująco i świątecznie.
"Agatha uszyła to dla mnie. Ona zna się na rzeczy" powiedziała Sara,
odwracając się, więc mogliśmy podziwiać ją dalej. "Och, zanim zapomnę:
Ysabeau dzwoniła. Matthew ma zignorować wszystkie samochody
zaparkowane wzdłuż podjazdu i podjechać prosto do drzwi. Zarezerwowali
wam miejsce na dziedzińcu."
"Samochody? Zaparkowane wzdłuż podjazdu?" Spojrzałam na
Matthew w szoku.
"Marcus pomyślał, że to może być dobry pomysł, aby niektórzy z
rycerzy byli obecni", powiedział gładko.
"Dlaczego?" Mój żołądek zrobił salto kiedy instynkt mnie ostrzegł, że
nie wszystko było takie, jak się wydawało.
"Na wypadek, gdyby Kongregacja poczuła się urażona wydarzeniem"
powiedział Matthew. Jego chłodne i spokojne, jak morze latem oczy spotkały
moje.
Pomimo ostrzeżenia Ysabeau, nic nie mogło mnie przygotować na
entuzjastyczne powitanie, jakie otrzymaliśmy. Marcus przekształcił Sept-
Tours na Camelot, z flagami i transparentami skręcającymi się w silnej
grudniowej bryzie, ich jaskrawe kolory wyraźnie odcinały się na tle zarówno
śniegu jak i ciemnego lokalnego bazaltu. Na szczycie kwadratowej twierdzy
de Clermont rodzinny czarno srebrny sztandar z uroborosem został
zwieńczony przez dużą kwadratową flagę z wielką pieczęcią Rycerzy Łazarza.
Dwa kawałki jedwabiu trzepotały na tym samym słupie, podwyższając
już wysoką wieżę na prawie trzydzieści stóp.
"Cóż, jeśli Kongregacja nie wiedziała wcześniej, że coś się dzieje,
wiedzą już teraz" powiedziałam, patrząc na spektakl.
"Nie wygląda jakby ukrywali to" powiedział Matthew. "Zaczynamy jeśli
zamierzamy iść dalej. A to oznacza, że nie będziemy ukrywać prawdy przed
dziećmi - i resztą świata."
Skinęłam głową i wzięłam go za rękę.
Kiedy Matthew zatrzymał się, dziedziniec był pełen życzliwych osób.
Ostrożnie poruszał się samochodem wśród tłumu, od czasu do czasu
zatrzymany przez starego przyjaciela, który chciał uścisnąć mu rękę i
pogratulować nam naszego szczęścia. Jednak nacisnął mocno na hamulce,
gdy zobaczył, Chrisa Robertsa stojącego z dużym uśmiechem na twarzy i
srebrnym kuflem w ręku.
"Hej!" Chris stuknął w okno kuflem. "Chcę zobaczyć moją chrześnicę.
Teraz."
"Cześć, Chris! Nie wiedziałam, że przyjdziesz", powiedziała Sara,
otwierając okno i dając mu buziaka.
"Jestem rycerzem. Muszę tu być." Uśmiech Chrisa się powiększył.
"Tak mi przekazano" powiedziała Sara.
Przed Chrisem byli inni ciepłokrwiści członkowie - Walter Raleigh i
Henry Percy, wymieniając tylko dwóch - ale nigdy nie myślałam, że mój
najlepszy przyjaciel będzie wśród nich.
"Tak. Mam zamiar spowodować, żeby moi studenci nazywali mnie Sir
Christopher od następnego semestru" powiedział Chris.
"Lepiej tak, niż święty Christoper (święty Krzysztof)" powiedział głos,
przez który przebijał sopran. Miriam uśmiechnęła się z rękami na biodrach.
Pozowała pokazując koszulkę, którą miała na sobie pod skromnym
granatowym blezerem. Też była granatowa i miała napis na piersi NAUKA:
NAPĘDZA WSZYSTKO OD 1543 wraz z jednorożcem, arystotelesowskim
przedstawieniem niebios, i obrysem Boga i Adama z Kaplicy Sykstyńskiej
Michała Anioła. Czerwona złowroga tabliczka zacierała każdy obraz.
"Witaj, Miriam!" Pomachałam.
"Zaparkuj
samochód
żebyśmy
mogli
zobaczyć
dzieci",
zakomenderowała.
Matthew to zrobił, ale kiedy zaczął tworzyć się tłum, powiedział, że
dzieci muszą być zabrane z chłodu i wziął nogi za pas do kuchni, używając
Philipa jako tarczy, zaopatrzony w torbę pieluszek.
"Jak wiele osób jest tutaj?" Zapytałam Fernando. Minęliśmy dziesiątki
zaparkowanych samochodów.
"Co najmniej sto," odparł. "Nie przestałem liczyć."
W oparciu o gorączkowe przygotowania w kuchni, było więcej niż kilku
ciepłokrwistych. Widziałam faszerowaną gęś wkładaną do pieca i świnię
wyjmowaną z niego, gotową do pokrapiania winem i ziołami. Moje usta
upojone były aromatami.
Tuż przed jedenastą rano, zabrzmiały dzwony w kościelne w Saint-
Lucien. W tym czasie Sara i ja przebrałyśmy bliźnięta w dopasowane białe
sukienki wykonane z jedwabiu i koronki i czapki szyte przez Marthe i Victoire.
Wyglądały w każdym calu jak XVI wieczne dzieci. Owinęłyśmy je w koce i
ruszyłyśmy na dół.
Wtedy uroczystość przyjęła nieoczekiwany obrót. Sara wsiadła do
jednego z rodzinnych samochodów z Ysabeau, a Marcus skierował nas do
Range Rovera. Kiedyś byliśmy przypięci, Marcus zawiózł nas nie do kościoła,
ale do świątyni bogini na górze.
Moje oczy wypełniły się widokiem życzliwych osób zgromadzonych
pod dębem i cyprysem. Tylko niektóre twarze były mi znane, ale Matthew
znał o wiele więcej. Dostrzegłam Sophie i Margaret, z Natanielem przy ich
boku. Była tam też Agatha Wilson, patrząc na mnie jakby mnie
rozpoznawała, chociaż wydawało się, że nie była w stanie mnie umiejscowić.
Amira i Hamish stali razem, oboje wyglądali na nieco przytłoczonych
wszystkimi ceremoniami. Ale były też dziesiątki nieznanych wampirów, co
zaskoczyło mnie najbardziej. Ich spojrzenia były zimne i ciekawe, ale nie
złośliwe.
"O co chodzi?" Zapytałam Matthew, kiedy otworzyłam drzwi.
"Pomyślałem, że trzeba podzielić ceremonię na dwie części: ceremonię
pogańską, tak nazywaną tutaj, i chrześcijański chrzest w kościele" wyjaśnił.
"Dzięki temu Emili może być częścią dnia niemowląt."
Troskliwość Matthew - i jego wysiłki, aby upamiętnić Em - uczyniły
mnie chwilowo niemą. Wiedziałam, że zawsze przygotowuje plany i
prowadzi interesy podczas gdy spałam. Nie wyobrażałam sobie, że jego
nocna praca obejmuje również nadzorowanie przygotowań do chrztu.
"Czy wszystko w porządku, mon coeur?" Zapytał, zaniepokojony moim
milczeniem. "Chciałem zrobić ci niespodziankę."
"Jest idealna", powiedziałam, kiedy byłam już w stanie. "A to tyle
znaczy dla Sary."
Goście utworzyli krąg wokół starożytnego ołtarza poświęconego
bogini. Sara, Matthew, i ja zajęliśmy nasze miejsca w jego obrębie. Moja
ciotka przewidziała, że nie będę pamiętała nawet jednego słowa z rytuału dla
każdego dziecka, którego nigdy nie byłam świadkiem i nie brałam w nim
udziału i była przygotowana do przewodniczenia. Prosta ceremonia była
ważną chwilą w życiu młodej czarownicy, ponieważ była ona formalnie
zapraszana do wspólnoty. Ale było coś więcej niż tylko to, jak wiedziała Sara.
"Witam przyjaciół i rodzinę Diany i Matthew" zaczęła Sara, z
zaróżowionymi z zimna i emocji policzkami. "Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby
obdarzyć ich dzieci imionami, które będą miały z nimi iść przez świat. Wśród
czarownic nazwanie czegoś po imieniu jest uznaniem mocy. Nazywając te
dzieci, czcimy boginię, która powierzyła je naszej opiece i wyrażamy
wdzięczność za dary jakie im dała."
Matthew i ja użyliśmy sposobu, by wymyślić imiona dla niemowląt - ja
zawetowałam wampirzą tradycję pierwszych pięciu imion na rzecz czterech
żywiołów. Pisane łącznie z nazwiskiem, wydawały się wystarczające.
Pierwsze imiona niemowlęta przyjęły po dziadkach. Ich drugie imiona
honorowały tradycję de Clermontów, nadając imiona archaniołów na
członków rodziny. Ich trzecie imiona nadaliśmy po kolejnych dziadkach. Jako
czwarte i ostatnie imiona, wybraliśmy po osobach, które były ważne przy ich
poczęciu i narodzinach.
Nikt nie znał, pełnych imion niemowląt aż do teraz, z wyjątkiem
Matthew, Sary, i mnie.
Matthew na prośbę Sary trzymał Rebeccę tak, by jej twarz była
zwrócona do nieba.
"Rebecco Arielle Emily Marthe", powiedziała Sara, jej głos dźwięczał
przez polanę, "witamy na świecie i w naszych sercach. Idź z wiedzą, że
wszystko tu rozpozna cię przez to zaszczytne imię i twoje życie będzie
uważać za święte."
Rebecco Arielle Emily Marthe, zaszumiały szeptem drzewa i wiatr. Nie
tylko ja jedna to usłyszałam. Amira wytrzeszczyła oczy, a Margaret Wilson
krzyknęła o rety! i pomachała rękami z radości.
Matthew opuścił Rebeccę, jego twarz była pełna miłości, kiedy spojrzał
na córkę przypominającą mu tak wiele. Rebecca uniosła rękę i dotknęła
delikatnie jego nosa w zamian, co było gestem związku, a moje serce
wypełniło się po brzegi.
Kiedy przyszła moja kolej, uniosłam Philipa do nieba, oferując go bogini
i żywiołom ognia, powietrza, ziemi i wody.
"Philipie Michaelu Addisonie Sorleyu" powiedziała Sara "ciebie
również witamy na świecie i w naszych sercach. Idź z wiedzą, że wszystko tu
rozpozna cię przez to zaszczytne imię i twoje życie będzie uważać za święte."
Wampiry wymieniły spojrzenia, kiedy usłyszały ostatnie imię Philipa i
szukali w tłumie Gallowglassa. Wybraliśmy imię Addison, ponieważ było
drugim imieniem mojego ojca, ale Sorley należało do nieobecnego Gala.
Żałowałam, że nie usłyszy echa drzew.
"Niech Rebecca i Philip noszą swoje imiona dumnie, rosną w obfitości i
zaufaniu, będą pielęgnowani i chronieni przez wszystkich tych, którzy
uczestniczyli w świadectwie miłości jaką ich rodzice dla nich mają. Niech
będą błogosławieni", powiedziała Sara, jej oczy błyszczały od
wstrzymywanych łez.
Na polanie nie było nikogo, kto nie byłby poruszony ceremonią. Nawet
moja córka normalnie głośno wyrażająca swoje opinie, była onieśmielona
okazją i ssała w zamyśleniu dolną wargę.
Z polany przenieśliśmy się do kościoła. Wampiry szły piechotą,
pokonując wzgórza w dół. Reszta z nas używała kombinacji quadów i
samochodów z napędem na cztery koła, co doprowadziło do
samozadowolenia Matthew z mądrości jego motoryzacyjnych preferencji.
W kościele tłum świadków wzrósł, obejmując ludzi z wioski, i jak w
dzień naszego ślubu, ksiądz czekał na nas przy drzwiach.
"Czy wszystkie katolickie uroczystości religijne odbywają się na
świeżym powietrzu?" Zapytałam, owijając koc mocniej wokół Philipa.
"Prawdę powiedziawszy kilka z nich," odpowiedział Fernando. "To nie
miało nigdy dla mnie żadnego sensu, ale ja jestem niewierny, ostatecznie."
"Ciii" ostrzegł Marcus, spoglądając na księdza z niepokojem. "Antoine
Père jest niezwykle ekumeniczny i zgodził się ominąć zwykłe egzorcyzmy, ale
nie naciskajmy go. Czy ktoś zna słowa ceremonii?"
"Ja", powiedział Jack.
"Ja też", powiedziała Miriam.
"Dobra. Jack wezmie Philipa, a Miriam Rebeccę. Wy dwoje możecie
mówić. Reszta z nas będzie wyglądać uprzejmie i kiwać, kiedy wydaje się to
właściwe" powiedział dobrodusznie Marcus. Uniósł kciuk w kierunku
Kapłana. "Jesteśmy gotowi Père Antoine"
Matthew wziął mnie za rękę i poprowadził do środka.
"Czy z nimi będzie wszystko w porządku?" Szepnęłam. Rodzicami
chrzestnymi był tylko jeden samotny katolik, w towarzystwie nawróconego,
baptysty, dwóch prezbiterian, jednego anglikanina, trzech czarownic,
demona i trzech wampirów z niepewnymi przekonaniami religijnymi.
"To jest dom modlitwy i błagam Boga, aby czuwał nad nimi," mruknął
Matthew, kiedy zajęliśmy miejsca przy ołtarzu. "Mamy nadzieję, że On
słucha."
Ale ani my, ani Bóg nie potrzebnie się martwiliśmy. Jack i Miriam
odpowiadali na wszystkie pytania księdza na temat ich wiary i stanu
dziecięcych dusz w doskonałej łacinie. Philip zarechotał, gdy kapłan
dmuchnął w jego twarz, by wydalić jakiekolwiek złe duchy i sprzeciwił się
kiedy włożył sól w jego maleńkie usta.
Rebecca wydawała się bardziej zainteresowana długimi lokami Miriam,
z których jeden został zaciśnięty w jej pięści.
Co do reszty rodziców chrzestnych, to były ich ogromne grupy.
Fernando, Marcus, Chris, Marthe, i Sara (w miejsce Vivian Harrison, która nie
mogła tam być) podawali z Miriam jako rodzice chrzestni dla Rebeccy. Jack,
wraz z Hamishem, Phoebe, Sophie, Amirą i Ysabeau (która wstała za
nieobecnego wnuka Gallowglassa) obiecali prowadzić i dbać o Philipa. Nawet
dla niewierzących, takich jak ja, starożytne słowa wypowiedziane przez
kapłana sprawiały, że czułam, że te dzieci miały być doglądane i zadbane, bez
względu na to, co może się zdarzyć.
Ceremonia dobiegła końca, a Matthew był wyraźnie zrelaksowany.
Père Antoine poprosił Matthew i mnie do podejścia i zabrania Rebeccy i
Philipa od swoich rodziców chrzestnych. Gdy stanęliśmy naprzeciw parafian
po raz pierwszy, nastąpił jeden spontaniczny okrzyk, potem drugi.
"I to koniec przymierza" powiedział nieznany wampir donośnym
głosem. "I krwawego czasu."
"Racja, racja, Russell" mruknęło kilku w odpowiedzi.
Nad naszymi głowami rozbrzmiały dzwony. Mój uśmiech zamienił się w
śmiech, gdy byliśmy pochłonięci szczęściem chwili.
Jak zwykle w takich chwilach, wszystko zaczęło iść źle.
Południowe drzwi się otworzyły, wpuszczając podmuch zimnego
powietrza. Ukazał się w nich człowiek stojący pod światło. Zmrużyłam oczy,
starając się dostrzec jego cechy. W całym kościele wampiry wydawały się
znikać, by pojawić się w nawie głównej, uniemożliwiając nowemu wstąpienie
dalej do wewnątrz. Zbliżyłam się do Matthew, trzymając mocno Rebeccę.
Dzwony zamilkły, choć wciąż w powietrzu rozbrzmiewało ich końcowe echo.
"Gratulacje, siostro." Głęboki głos Baldwina wypełnił przestrzeń.
"Przybyłem, by powitać twoje dzieci w rodzinie de Clermontów".
Matthew wyprostował się na całą wysokość. Bez oglądania się za
siebie, podał Philipa Jackowi i ruszył w dół nawy, do swojego brata.
"Nasze dzieci nie są de Clermontami" powiedział chłodno Matthew.
Sięgnął do kieszeni i podał złożony dokument Baldwinowi. "Należą do mnie."
Tłumaczenie: Fiolka2708