Pójdziemy w ślady Orbana
Nasz Dziennik, 2011-03-11
Z Andrzejem Sadowskim, prezydentem Centrum
Adama Smitha, rozmawia Małgorzata Goss
Jak ocenia Pan rządowe propozycje zmian w OFE?
- Działania rządu są kroczkiem we właściwym
kierunku. Kroczkiem, a nie krokiem. Polska wymaga
w tej chwili prawdziwej reformy systemu
emerytalnego i prawdziwej reformy finansów
publicznych. Działania rządu są kroczkiem w kierunku
reformy systemu emerytalnego, ale na razie to nie jest działanie na rzecz prawdziwej reformy
systemu finansów publicznych.
Przesunięcie składki z OFE do ZUS wywołało ostry spór między ministrem finansów
Jackiem Rostowskim a Leszkiem Balcerowiczem. Kto ma rację?
- W sporze, który się toczy, żadna ze stron nie chce rozwiązania, w którym to obywatele by
decydowali, kto i w jaki sposób ma inwestować ich pieniądze emerytalne i na jakich
zasadach. Tego sporu by w ogóle nie było, gdyby nasze relacje z funduszami emerytalnymi
regulował kodeks cywilny i zwykła umowa cywilnoprawna, bo wtedy działania rządu
zmierzające do zmiany sposobu dzielenia owego podatku zwanego "składką" byłyby
bezprzedmiotowe bez złamania Konstytucji. Są one możliwe dlatego, że kilkanaście lat temu
OFE dostały monopol i przywilej obracania środkami na emeryturę, i dzisiaj wolą rządu ten
przywilej ma być ograniczony.
Przeciwnicy zmian mówią, że to demontaż reformy emerytalnej i grożą złożeniem skargi
do Trybunału Konstytucyjnego.
- Obywatele, wbrew temu, co twierdzą prof. Krzysztof Rybiński i Balcerowicz, nie mieli nic
do powiedzenia. Nie było żadnej umowy społecznej w tym zakresie. To nie jest demontaż
reformy emerytalnej, bo proszę zauważyć, że do tej pory żaden rząd nie wydał ustawy, która
by gwarantowała wypłaty z OFE! Nie można mówić o demontażu systemu, który nie został
ukończony. Żaden rząd nie zdecydował się na to z prostego powodu: gdy zachęcano Polaków
do zapisywania się do OFE, stworzono fałszywe przekonanie, że OFE różnią się tym od ZUS,
że środki tam zgromadzone są dziedziczone. Otóż - tego nie ma! Dziedziczenie to tylko nikła,
marginalna możliwość, kilkuprocentowy margines przypadków [jeśli ktoś umrze przed
przejściem na emeryturę - przyp. red.].
Broniący OFE używają zwrotu "rząd zabiera nasze pieniądze". Czy to oddaje
rzeczywisty problem?
- Te pieniądze nie są nasze, tak samo w ZUS, jak i w OFE. Jest na to wyrok polskiego sądu,
że pieniądze w otwartych funduszach emerytalnych nie należą do polskich obywateli. Ten
wyrok otrzymała osoba prywatna, która poskarżyła się na przymus odkładania w OFE, a
potwierdził go Trybunał Konstytucyjny.
Skoro to nie są nasze pieniądze, a Balcerowicz twierdzi, że nie są też rządu, to czyje są?
- To są pieniądze OFE. Na tym bym się zatrzymał.
Dlaczego więc są ściągane jak podatek, pod przymusem?
- To, co robi rząd, to jest początek zmian, które skończą się tym, że rząd zaproponuje
obywatelom, że albo wybierają gwarantowaną emeryturę z ZUS, albo zdają się na OFE bez
gwarancji rządowych. Tak jak to zrobił premier Viktor Orban na Węgrzech. To będzie
bardziej uczciwe postawienie sprawy niż mówienie, że oto mamy wariant przejściowy czy
nieprzejściowy. Powiedzmy jasno: za 20 lat żaden rząd nie będzie w stanie oddawać OFE po
kilkanaście miliardów złotych rocznie. Nie ma takich możliwości ekonomicznych.
Dziękuję za rozmowę.