McTiernan J Predator moje wrażenia

background image

15.11.2012

Dzisiaj staroć. „Predator” – ten pierwszy, oryginalny, w reżyserii

Johna Mc Tiernana, z 1987 roku, w którym tytułowy obcy jest
ucieleśnieniem samego zła. Wszystkie kolejne próby odświeżenia tej
tematyki, w szczególności zaś zderzenie Obcego i Predatora, w którym ten
drugi okazał się mieć jednak trochę współczucia i przysłowiowego dobrego
serca – tylko potwierdzają wyższość pierwowzoru nad kolejnymi
naśladowcami.

Wydawałoby się, że dla dzisiejszego widza – przyzwyczajonego do

monumentalnych widowisk filmowych, niesamowitych efektów specjalnych

i woltyżerki kaskaderskiej – ten film nie powinien być niczym nadzwyczajnym. Ot, kolejny obraz z serii
filmów o Rambo, w których grupa komandosów z mięśniakiem na czele ratuje kogoś z rąk
komunistów/ mafii/ partyzantów/ kosmitów (niepotrzebne skreślić). Obraz, w którym amunicja nigdy
się nie kończy (chociaż nie widać, aby za bohaterami ciągnął tabor z zaopatrzeniem), w którym tylko
„ci dobrzy” mogą biegać w samym środku zmasowanej strzelaniny bez najmniejszego draśnięcia,
mogą oddawać celne strzały, broń trzymając w jakiejkolwiek bądź pozycji, w którym nawet
niepozorna baza partyzantów w głębi dżungli jest tak zaopatrzona w paliwo i materiały wybuchowe,
że każde trafienie w jakąkolwiek beczkę, skrzynkę itp. kończy się potężnym wybuchem i huraganem
ognia. Tak, to bezsprzecznie jeden z takich właśnie filmów. Dlaczego więc człowiek ogląda go z
przyjemnością, mimo upływu kolejnych dekad?

Moim zdaniem to film, który ma pewną duszę (o ile można się w ten sposób wyrazić o filmie).

Akcja zbudowana jest na tyle umiejętnie, żeby utrzymać widza w odpowiednio dawkowanym
napięciu, nawet mimo świadomości, że przecież główny bohater i tak na końcu zwycięży (przecież
musi tak być w takim filmie, po prostu musi!). A jeszcze ta niepokojąca muzyka w tle, to narastające
bębnienie czy inne licho… Jest w tej konstrukcji fabularnej chyba też dużo z jakiegoś naszego
podświadomego lęku przed czymś, co przewyższa nas swoimi umiejętnościami, techniką itd. Co
doskonale i bez trudu widzi nas, mimo najlepszego ukrycia, samo pozostając dla nas niewidzialne.
Pierwotny lęk przed czymś, co czyha na nas w mroku/ gęstym lesie/ pod powierzchnią wody itp. Takie
jest przynajmniej moje odczucie.

Ale ten film ma dla mnie osobiście jeszcze inne znaczenie. To jest film, który przywołuje za

każdym razem zapach i smak dawno minionej przeszłości. Bo przecież pierwszy raz obejrzałam go na
kiepskiej jakości kasecie VHS, na pożyczonym od kuzyna odtwarzaczu – w czasach, gdy w telewizji
były tylko dwa kanały, kontrolowane przez państwo, była to niewątpliwie namiastka zajrzenia do
innego świata. Nie pamiętam już, czy był to już czas kolorowego telewizora, czy jeszcze tego czarno-
białego. Ale pamiętam, że film oglądało się z wypiekami na twarzy, a wspomnienie gardłowego
śmiechu Predatora jeszcze długo wywoływało podnoszenie się włosów na karku. To był w końcu czas,
gdy tacy filmowi bohaterowie stawali się niekwestionowanymi idolami – przecież i ja aż do wejścia w
dorosłość miałam na ścianie plakat z Arnoldem z filmu „Commando”. To miało wtedy znaczenie. Że są
bohaterowie, są jakieś wzorce, które chciałoby się naśladować, które chciałoby się spotkać na swojej
życiowej ścieżce. W końcu wszystkie przydomowe „siłownie” oklejone były wówczas zdjęciami i
plakatami prężącego muskuły Austriaka, każdy chciał być taki, jak on.

background image

Dzisiaj czasy są już inne, bohaterowie (jeśli w ogóle są), są już inni. Zniesiona obowiązkowa

służba wojskowa powoduje zanik męskiego pierwiastka wśród dorastających chłopaków. Więcej teraz
na ścianach długowłosych, dziwnie ufryzowanych istot z wymalowanymi oczami i paznokciami, niż
prawdziwie męskich facetów. Gdzieś w necie wyczytałam hasło, że kobiety stają się coraz bardziej
męskie, a mężczyźni niewieścieją. I coś w tym chyba jest… I może właśnie też dlatego, mimo upływu
czasu, „Predatora” ogląda się nadal tak dobrze. To jest swego rodzaju skansen kulturowy. Taki obraz
przetrwa, w przeciwieństwie do setki innych powtarzalnych produkcji, których celem jest jedynie
sezonowe ściągnięcie jak największych rzesz do kin i zbicie jak największych profitów na biletach i
okołofilmowych gadżetach. Nasze wnuki (o ile okaże się, że Majowie jednak się mylili i w grudniu nie
będzie końca świata) właśnie z takich filmów będą się uczyły historii, świata, który istniał dawno,
dawno temu…


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Moje wrażenia po przeczytaniu po prezczytaniu Mistrza i Małgorzaty Michaiła Bułchakowa
Sallinger J D Buszujący w zbożu moje wrażenia
Pilipiuk A Rzeźnik drzew moje wrażenia
Vega P Hans Kloss Stawka większa niż śmierć moje wrażenia
Andre R Lustrzany chłopiec moje wrażenia
Kulikowski S Leśne doły moje wrażenia
List nieformalny Moje wrażenia z pobytu na misji
wyklad wrazenia
Podtopienie moje
Praktyczna Nauka Języka Rosyjskiego Moje notatki (leksyka)2
Praktyczna Nauka Języka Rosyjskiego Moje notatki (gramatyka)4
10050110310307443 moje
macierze moje i rzad id 275988 Nieznany
Moje dziecko rysuje Rozwój twórczości plastycznej dziecka od urodzenia do końca 6 roku życia
Praktyczna Nauka Języka Rosyjskiego Moje notatki (leksyka)35

więcej podobnych podstron