Celebrycki antypis w praktyce. Ostaszewska o nowej
okładce "Do Rzeczy"
Dodano dzisiaj 19:04
1690
Maja Ostaszewska w marszu przeciw zmianom w ustawie o ochronie środowiska, styczeń 2017 r.
/ Źródło: fot. Krystian
Maj/Forum
6
46
Maja Ostaszewska odniosła się do najnowszej okładki tygodnika "Do Rzeczy"
w programie Tomasza Lisa w Onet.pl. – Na ogół jak jesteśmy wyśmiewani
w niegrzeczny sposób przez drugą stronę to znaczy, że robimy dobre rzeczy –
mówiła aktorka.
– Czytała Pani dzisiaj tygodnik "Do Rzeczy"? – pyta Tomasz Lis na samym początku swojego
programu w Onecie. – Nigdy nie czytałam tygodnika "Do Rzeczy", nie bardzo interesuje mnie to,
co jest tam napisane – odpowiedziała szybko Maja Ostaszewska.
W internetowym programie w Onecie, aktorka żaliła się, że jest jej przykro, że Maciej Stuhr został
"wyśmiany" na okładce najnowszego numeru "Do Rzeczy".
– Egoizmem jest skupianie się na problemach swojego środowiska. Czasem warto zobaczyć,
że inna grupa społeczna wymaga większej uwagi i wsparcia. Tutaj widzę rolę twórców i Maciek
to robi i jest fantastyczny w tym co robi. Z genialną inteligencją i poczuciem humoru, więc dodaje też
wszystkim otuchy. Bardzo go ściskam i przykro mi, że jest tutaj na okładce wyśmiany, ale to znak,
że jest skuteczny – mówiła aktorka.
Ostaszewska uważa, że nie ma nic przeciwko, że ktoś krytykuje to co robi i ma inne poglądy niż ona,
ale oczekiwałaby pewnej kultury. – Schamienie języka jest wstrząsające – powiedziała.
Przerażająca "ta" atmosfera
Maja Ostaszewska wyraziła też swoje przerażenie Marszem Niepodległości. – Najbardziej
wstrząsające było dla mnie to tłumaczenie, że to nie jest takie groźne, bo część osób nie rozumiała
tych haseł, albo nie jest groźne, bo tam było tyle rodzin z dziećmi – mówiła aktorka. Tu wtrącił się
Tomasz Lis, który powiedział, że w kilkutysięcznym tłumie można nie zauważyć transparentów, które
są kilkaset metrów dalej. – Transparentów nie, ale słychać już krzyki, czuje się tę atmosferę i dla
mnie to jest najbardziej przerażające, że dziś tysiące rodzin z dziećmi nie rozumieją znaczenia tego
marszu i nie potrafią rozczytać rzeczywistości – odpowiadała aktorka.
"Oczywiście ja się nie znam się na sądownictwie"
Aktorka oczywiście wyrażała swoje niezadowolenie rządami Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdziła,
że chce, aby ludzie zrozumieli, że "to co dzieje się dziś z sądami, z edukacją i prawami kobiet
to jedno". – Oczywiście ja się nie znam na sądownictwie, ale sprawa sądów dotyczy nas wszystkich.
To dotyczy manipulacji przy przyszłych wyborach, więc to dotyczy bezpośrednio naszego życia –
powiedziała.
"Nie wiesz, to się dowiedz"
Według Ostaszewskiej żyjemy w czasach kryzysu, który paradoksalnie dostarcza nam wspaniałych
ludzi, który wiele ryzykują demonstrując swój sprzeciw wobec władzy. Ale z drugiej strony "mamy też
silny oportunizm i programową ignorancje". – Moim zdaniem skończył się taki czas, że możemy
powiedzieć „nie chce mi się” i „nie interesuje mnie polityka”.. Jeśli nie wiesz to się po prostu
dowiedz. Mam nadzieję, że coraz więcej ludzi będzie rozumiało, oby nie za późno, że jest jeszcze
moment, w którym możemy coś zrobić – stwierdziła aktorka.
Kryzys polskiego kina
Maja Ostaszewska odniosła się także do sytuacji w polskiej kinematografii. – W tej chwili sytuacja
PISF jest bardzo niepokojąca. (...) Dotacje na filmy będą specyficzne i dzieje się to kiedy polskie
kino rozkwita – mówiła. Dodała na koniec, że "jesteśmy w takich dniach, w których niczego
nie możemy być pewni". – Możemy być pewni samych siebie – dodała.
/ Źródło: Onet.pl, Newsweek.pl
/ mma