Rycerstwo Europy Środkowo Wschodniej wobec idei krucjat

background image
background image

WSTĘP

Sesja, którą 8 listopada 1999 roku zorganizował

Zakład Historii Starożytnej i Średniowiecznej Wyższej
Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze, zgromadziła
historyków z kilku ośrodków mediewistycznych w Pol-
sce, zainteresowanych udziałem rycerstwa Europy
środkowej i wschodniej w ruchu krucjatowym. Uwagę
uczestników sympozjum zajęły jednak nie tyle same
wyprawy do Ziemi Świętej, ale przede wszystkim ideo-
logia krzyżowa i jej konsekwencje dla tej części konty-
nentu. Nieprzypadkowo.

W zakresie rudymentarnego wykształcenia każde-

go historyka mieści się wiedza o wyprawach krzyżo-
wych, do niedawna czerpana bądź ze zwięzłych opra-
cowań popularnych, bądź z kompetentnych podręczni-
ków historii powszechnej, z racji przeznaczenia operu-
jących syntetycznym skrótem. Wartościowe i obszerne
opracowania tego wątku dziejów powszechnych, obec-
ne głównie w dorobku historiografii zachodnioeuropej-
skiej, nie były dostępne polskiemu czytelnikowi. Przy-
najmniej częściowo, ten dotkliwy brak rekompensuje
wydanie w polskim przekładzie dzieła Stevena Runci-
mana, pracy poczytnej i cieszącej się uznaniem na Za-
chodzie. Książka ta skupia się jednak na opisie wyda-
rzeń, które rozgrywały się w Europie zachodniej
i w Lewancie, co u czytelnika oczekującego bardziej
rozległej syntezy wywołuje uczucie niedosytu. Runci-
man nie daje bowiem odpowiedzi na pytanie, jaki
wpływ idea krucjatowa wywarła na losy Europy środ-

background image

kowej i wschodniej, a przecież nie tylko nieliczne, ale
wyraźnie akcentowane epizody z przeszłości tych stron
przypominają o żywotności „ducha krzyżowego”
w świadomości ich mieszkańców. Ogólniejsze spojrze-
nie na dzieje Europy środkowej i wschodniej między
wiekiem XII a XIV pozwala wysunąć tezę, że ukształ-
tował się tutaj „drugi front” krucjatowy. Wprawdzie re-
alia geograficzne, kulturowe i polityczne były tu tak
odmienne od bliskowschodnich, że powyższa supozy-
cja może się wydać ryzykowna, ale trudno zaprzeczyć,
iż pobudki ideowe i codzienne przeżywanie kształto-
wanych przez nie emocji sięgało u mieszkańców środ-
kowej i wschodniej Europy tych samych korzeni, które
podniecały wyobraźnię i dewocję obrońców Grobu
Świętego. Nie był to zresztą rezultat wyłącznie enigma-
tycznej „wędrówki idei”, ale konkretnych wezwań kurii
rzymskiej do krucjat poza Lewantem. Wspierający teo-
retycznie ruch krucjatowy teologowie katoliccy i kuria-
liści, a wreszcie sami papieże, rozszerzyli pojęcie
„wróg krzyża” na wszystkich, którzy nie przyjmowali
nauki płynącej z Rzymu, głównie pogan, choć nie tyl-
ko. Implikacje tego poglądu były tak oczywiste, że po-
bożny rycerz z Polski, Niemiec czy Węgier rozumiał, iż
jego ofiara niekoniecznie musi się dopełnić aż w Pale-
stynie, skoro miał za sąsiada poganina czy schizmaty-
ka. Chociaż ruch krucjatowy w Europie środkowej
i wschodniej spełniał się w odmiennych warunkach po-
litycznych i był uwikłany w różne programy czy dąże-
nia miejscowych władców, ożywiały go jednak te same

background image

skojarzenia ideowe i emocje, które pojawiły się na Za-
chodzie po soborze w Clermont.

W polskiej literaturze historycznej wydarzenia

związane z ruchem krucjatowym nie cieszyły się
szczególną popularnością ‒ można wskazać jedynie po-
jedyncze artykuły poświęcone ideologii krzyżowej
(A. Gieysztor, L. Koczy, A. F. Grabski) czy liczniejsze
prace na temat polskich uczestników wypraw do Ziemi
Świętej (R. Gródecki, M. Mendys, B. Włodarski, A. F.
Grabski, B. Zientara, M. Gładysz). Niniejsza publikacja
pomnaża ten niezbyt bogaty dorobek.

Jak to często bywa w pracach zbiorowych, autorzy

prezentują dość zróżnicowany wachlarz problemów,
trudno więc oczekiwać z góry przyjętej specyfikacji
zagadnień, które wyznaczałyby oś syntezy. Mimo że
mamy do czynienia z mozaiką tematów i ujęć, za-
znaczają się na niej kontury obrazu: zainteresowania
autorów zbioru objęły spełnianie się idei krucjatowej
w Europie środkowej i wschodniej, a więc na obszarze,
którym nie zajął się badawczo Runciman. Rejon to roz-
legły, gdyż autorzy zbioru rozważają wydarzenia roz-
grywające się od Morza Czarnego po Zatokę Fińską
i od Bizancjum po Ruś północno-wschodnią. Takie uję-
cie pozwala wiele wyjaśnić. Dostrzega się w ten sposób
styk dwóch aspektów ruchu krucjatowego (lewantyński
i środkowoeuropejski), a zarazem odmienność praktyki
odwołującej się do ideologii krzyżowej w różnych stro-
nach Europy i Bliskiego Wschodu.

Artykuł J. Dudka wskazuje, jaki oddźwięk znajdo-

wała w Bizancjum, a więc na głównym szlaku wypraw

background image

palestyńskich, ideologia i działalność krucjatowa. Na-
stępnie można zauważyć, jak w miarę oddalania się
w kierunku zachodnim i północnym od szlaku pątni-
czego do Jerozolimy następowały przemiany w krze-
wieniu idei krucjat i jaki wyraz nadawała ona praktyce
politycznej (I. Czamańska, Z. Pentek). Zwłaszcza
w państwie węgierskim ‒ z racji położenia objętego ak-
cją zachodnioeuropejskich krzyżowców ‒ można do-
strzec łączenie się dwóch aspektów ruchu krucjatowe-
go, gdyż miejscowi władcy, którym bliska była idea
wypraw do Ziemi Świętej, ostatecznie zdecydowali się
realizować misję wśród niepodległych Kumanów. To
już osobliwość pojmowania idei krucjat w warunkach
środkowoeuropejskich. Równie uzasadniona mogła się
wydawać działalność rycerstwa niemieckiego, czeskie-
go i polskiego w Prusach, na Litwie, w kraju Liwów
i Estów, aż po daleką Ruś Nowogrodzką, której miesz-
kańcy ‒ uznawani za schizmatyków ‒ w wyniku swoi-
stej ewolucji pojęciowej stawali się nie mniejszymi
wrogami Kościoła łacińskiego, niż wszyscy niewierni.

Poza artykułami wskazującymi na militarne i poli-

tyczne aspekty krucjat (I. Czamańska, W. Iwańczak,
K. Zielińska-Melkowska, Z. Pentek, W. Peltz) wyraź-
nie w niniejszym zbiorze zaznacza się wątek ideologii
krzyżowej. W tej grupie rozważań, sięgających prze-
ważnie do polskiej tradycji dziejopisarskiej, pożyteczny
dla czytelnika i systematyzujący wydaje się artykuł
K. Olejnika, który zebrał i zinterpretował informacje
o wyprawach do Ziemi Świętej w źródłach polskich. To
przecież na kanwie tej wiedzy mogli wplatać do swoich

background image

utworów wątki krucjatowe autorzy, którym są poświę-
cone rozważania K. Benyskiewicza, M. Cetwińskiego,
M. Gładysza, U. Świderskiej, L. Turek-Kwiatkowskiej
i J. Zdrenki.

Autorzy niniejszego zbioru żywią nadzieję, że choć

w skromnej mierze przyczyni się on do wzbogacenia
wiedzy o ruchu krucjatowym w środkowej i wschodniej
Europie.

Wojciech Peltz

background image

Karol Olejnik
(Poznań)

WYPRAWY KRZYŻOWE W ŚREDNIO-

WIECZNYCH ŹRÓDŁACH POLSKICH

Punktem wyjścia przedstawionych tutaj dociekań

nad tytułową kwestią są następujące materiały źródło-
we: roczniki („miechowski”, lubiński, kapitulny kra-
kowski, kapituły gnieźnieńskiej, Traski, Sędziwoja,
świętokrzyski, małopolski), kroniki (Galla, Kadłubka,
Dzierzwy [Mierzwy], wielkopolska), kodeksy dyplo-
matyczne (Śląska, Wielkopolski) oraz Roczniki czyli
Kroniki sławnego Królestwa Polskiego”
Jana Długo-
sza. W kontekście przywołanego Długosza chciałbym
zaznaczyć, że w niniejszych rozważaniach pominiemy
wyprawę warneńską, która ‒ choć bez wątpienia była
krucjatą przeciwko Turkom ‒ ze względu na znacznie
szerszy kontekst polityczny, przede wszystkim w rela-
cji Węgry-Turcja, wymaga jednak, w moim przekona-
niu, odmiennego potraktowania.

Wiadomości zawarte w wymienionych wyżej

przekazach mają charakter albo bezpośrednich danych
na temat wypraw krzyżowych, albo dotyczą ich w spo-
sób pośredni ‒ wówczas autor zapisów prowadzi wy-
wody wyraźnie zainspirowane krucjatami, zajmując się
takimi kwestiami, jak choćby charakter wojny, jej oce-
na, uwagi na temat sposobów prowadzenia walki itp.

Pierwsza grupa przekazów jest reprezentowana

w polskich źródłach niezbyt licznie, a ponadto zaliczo-
ne do niej relacje są zazwyczaj rozbieżne w szczegó-

background image

łach (np. co do daty danego wydarzenia) i tym samym
dopuszczają możliwość różnorodnej interpretacji. Kla-
sycznym tego przykładem może być rozważana od
dawna kwestia udziału przedstawiciela polskiego rycer-
stwa w II krucjacie jerozolimskiej z lat 1147-1149. Ba-
dania M. Mendysa, A.F. Grabskiego i B. Zientary,
a ostatnio również przedstawiciela najmłodszego poko-
lenia historyków ‒ M. Gładysza, przyniosły znaczny
rozrzut hipotez. Według ustaleń każdego z wymienio-
nych badaczy, uczestnikiem wspomnianej krucjaty był
albo Władysław II Wygnaniec, albo Henryk sando-
mierski, albo Władysław II Odonic; nie wyklucza się
także udziału Henryka Pobożnego czy wreszcie Miesz-
ka raciborskiego. Podobnie wygląda dyskusja na temat
udziału polskiego rycerstwa w V krucjacie lewantyń-
skiej (1217-1221), bowiem lista badaczy jest dość dłu-
ga, natomiast wnioski ‒ mocno zróżnicowane.

Wypowiedzi dotyczące wypraw krzyżowych we

wspomnianych na wstępie źródłach również da się po-
dzielić na dwa zespoły. Do pierwszego należą te
wszystkie wzmianki, które notują kolejne krucjaty po-
dejmowane przez rycerstwo europejskie ‒ przede
wszystkim z Europy zachodniej, przy mniejszym udzia-
le np. Czechów czy Węgrów i niewielkim Polaków.
Można by rzec, że są to wzmianki poświęcone „wła-
ściwym krucjatom”, czyli podejmowanym z inicjatywy
papieży wyprawom do Ziemi Świętej w celu odzyska-
nia dla Kościoła grobu Zbawiciela. W tym zakresie
źródła odnotowują krucjaty z lat: 1099, 1088, 1147,
1154, 1162, 1189, 1217, 1360, 1396 i 1410.

background image

Wartość poznawcza tych relacji jest bardzo ograni-

czona, sprowadza się bowiem ‒ poza mniej lub bardziej
lakonicznymi wzmiankami na temat chronologii dane-
go wydarzenia ‒ do podania informacji o głównych
uczestnikach wyprawy lub najważniejszego osiągnięcia
z nią związanego. Spośród polskich rycerzy biorących
udział w krucjatach źródła wymieniają m.in.: Włady-
sława II, Jaxę z Miechowa, Henryka sandomierskiego,
Bolesława Kędzierzawego, Dzierżka, Władysława IV
pomorskiego, Władysława Białego gniewkowskiego,
Henryka IV, natomiast z kręgów rycerstwa europej-
skiego wspominają np. cesarzy Konrada III i Fryderyka
Barbarossę oraz króla Francji Ludwika. W relacjach są
także odnotowane: kolejne nawoływania papieży do
podejmowania wypraw przeciwko Saracenom, infor-
macje o upadku Jerozolimy, zabiegi papieża Innocente-
go III (w 1216 roku) o pomoc dla Ziemi Świętej, prze-
kaz o nałożeniu dziesięciny krucjatowej przez Kle-
mensa III, apel Urbana IV o wsparcie krzyżowców,
którzy walczą z Saracenami plądrującymi Sycylię,
wzmianki na temat utraty Antiochii, Trypolisu, Akkony
i Tyru, decyzja soboru w Lyonie w sprawie powszech-
nej dziesięciny na odzyskanie Ziemi Świętej, ogło-
szenie (przez Urbana V w roku 1361) krucjaty prze-
ciwko Turkom, wzmianka o klęsce wojsk chrześcijań-
skich pod Nikopolis czy wiadomość o przegranej bi-
twie z Turkami pod Golubcem (w 1428 roku), w której
poległ najsławniejszy chyba polski rycerz, Zawisza
Czarny.

background image

Powtórzmy ‒ większość wspomnianych wyżej re-

lacji jest zwięzła i nierzadko obarczona piętnem błędu
(zwłaszcza w zakresie chronologii). Autorzy przekazów
dają wprawdzie świadectwo doceniania wagi wzmian-
kowanych wydarzeń, ale nie starają się ich w sposób
szczególny wyeksponować. Przyczynę takiego stanu
rzeczy można pośrednio wiązać ze wspomnianą na
wstępie drugą grupą przekazów ‒ problematyka zacho-
dzących daleko od Polski wydarzeń nie mogła przecież
wywoływać w kraju takich reperkusji, jak wojny pro-
wadzone na obszarach bliskich ziemiom Piastów. Nic
zatem dziwnego, że druga z wyróżnionych grup relacji
jest znacznie bardziej rozbudowana ‒ dotyczy to liczby
dokumentów, jak i ich rozwiniętej formy. Przekazy te
obejmują wyprawy zbrojne o charakterze krucjatowym,
organizowane przeciwko pogańskim ludom zamieszku-
jącym sąsiednie tereny ‒ najpierw Pomorzanom, a póź-
niej Prusom, Jadźwingom i Litwinom. Tutaj też należa-
łoby umieścić wzmianki, które ‒ w formie nawoływa-
nia do zwalczania heretyków rodzimych i obcych, np.
husytów ‒ dotyczą wypraw orężnych przeciwko od-
szczepieńcom od wiary.

Zaproponowane wyróżnienie drugiej grupy prze-

kazów dotyczących wypraw krzyżowych ‒ poza
względami „geograficznymi” ‒ wynika z przyczyn,
które wymagają szerszego komentarza. Wieść o krucja-
tach zachodniego rycerstwa podejmowanych przeciwko
niewiernym okupującym święte miejsca chrześcijań-
stwa, dotarła do Polski niemal natychmiast po jej spre-
cyzowaniu przez Urbana II w apelu z 1095 roku. Spo-

background image

śród znanych kilku wersji papieskiej wypowiedzi (ory-
ginał się nie zachował), co wynika z różniących się nie-
co relacji kronikarzy, jedna zasługuje na szczególną
uwagę, wskazuje bowiem, że papież, nawołując do
zbrojnej wyprawy, kierował swój apel nie tylko do
Germanów, Sasów, Węgrów, Czechów czy Włochów
ale także do Polaków. Za przyjęciem takiego sposobu
rozumowania przemawia fakt, że u schyłku XI stulecia
Polska była silnie usadowiona w chrześcijańskiej ro-
dzinie krajów łacińskiej Europy, doceniano także jej ro-
lę polityczną. W Rzymie świeża musiała być choćby
pamięć o zasługach Bolesława Śmiałego dla papieża
w jego sporze z cesarstwem.

Jednak droga od przyjęcia papieskiego apelu

o udział w zbrojnej wyprawie ‒ nawet najbardziej entu-
zjastycznego ‒ do wyruszenia w pole była bardzo dłu-
ga. Aby tak się stało, należało bowiem spełnić kilka
istotnych warunków. Przechodząc do próby ich spre-
cyzowania, trzeba dodać, że kolejność, w jakiej zostaną
wymienione, nie świadczy o przypisywanemu im,
większemu lub mniejszemu znaczeniu ‒ wszystkie
w jednakowym stopniu warunkowały uczestnictwo
w wojnie przeciwko niewiernym. Aby rycerstwo dane-
go kraju mogło wziąć udział w tak skomplikowanym
przedsięwzięciu, jak wyprawa do Palestyny, musiały
być spełnione następujące warunki:

1. Funkcjonowanie dostatecznie sprawnej struktury

państwowej i kościelnej. Pierwsza mogła przybierać
formę silnej, patrymonialnej władzy księcia, który był
w stanie pociągnąć na wojnę podległe sobie rycerstwo,

background image

a także stawiała wymagania w zakresie ustabilizowanej
sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej państwa. Siła struk-
tury kościelnej oznaczała w tym wypadku zdolność do
swoistego przetransponowania papieskiego apelu do
świadomości wiernych ‒ kandydatów na krzyżowców;

2. Odpowiednie warunki materialne rycerza wybie-

rającego się na krucjatę. Stanie się to w pełni zrozumia-
le, jeśli uwzględnimy fakt, że musiał on zadbać nie tyl-
ko o należyte wyposażenie wojskowe (własne i towa-
rzyszącej grupy „pomocników”), co wymagało przecież
znacznych nakładów finansowych, ale także ‒ wyrusza-
jąc w nieznane (nieokreślone w czasie i z trudnym do
przewidzenia skutkiem) ‒ zabezpieczyć interesy swoje-
go rodu;

3. Przygotowanie „osobowościowe”, kulturowe

i religijne, świadomość celów przyświecających ryzy-
kownej wojnie, a także rozbudowane motywacje o róż-
nym podłożu (chęć zdobycia łupów, dążenie do rycer-
skiej sławy, ciekawość świata, ucieczka od codzienno-
ści itp.), które przemawiały do przekonania każdego
uczestnika przyszłej wyprawy.

W wypadku polskiego rycerstwa, można chyba

mówić ‒ przynajmniej w odniesieniu do wczesnego
okresu wypraw, gdy krucjaty krzyżowców zachodnich
cechowała jeszcze wielość motywów działania, wsparta
dodatkowo początkowymi sukcesami ‒ o niedostatkach
związanych z każdym z wymienionych warunków.
Wystarczy przypomnieć, że wkraczające w XII stulecie
państwo Piastów borykało się zarówno z zagrożeniem
zewnętrznym (wojna z cesarstwem w 1109 roku) czy

background image

zabiegami o ponowne opanowanie utraconych niegdyś
obszarów (wojny o Pomorze), jak i z odśrodkowymi
dążeniami feudałów. Od połowy XII do połowy XIV
wieku, kiedy udało się ostatecznie zniwelować skutki
rozbicia dzielnicowego, również trudno się doszukać
warunków, które sprzyjałyby zaangażowaniu polskiego
rycerstwa w tak trudne przedsięwzięcia, jak wyprawy
krzyżowe.

Równocześnie jednak każdy ze wspomnianych

w punkcie 3. czynników występował w dostatecznie
silnym stopniu, aby ideologię krucjatową dostosować
do sytuacji lokalnej, zresztą w ówczesnej Polsce nie
tylko istniała tradycja walki z pogańskimi plemionami
sąsiadów, ale towarzyszyła jej także świadomość zna-
czenia i potrzeby rozwoju terytorialnego państwa.
Oczywiste były zatem zarówno cele, jak i korzyści pły-
nące z tej walki, natomiast możliwości udziału w wy-
prawach krzyżowych ‒ dostatecznie realne. Tym sa-
mym można mówić o istnieniu w szeregach polskiego
rycerstwa swoistego „klimatu krucjatowego”, oczywi-
ście w specyficznym, lokalnym wydaniu.

Z tych względów w średniowiecznych źródłach

polskich dominują przekazy o noszących znamiona
krucjat wyprawach wojennych podejmowanych prze-
ciwko niechrześcijańskiej ludności krain sąsiednich:
Pomorzanom (przynajmniej do początków wieku XII),
Prusom, Jadźwingom, Litwinom (do schyłku wieku
XIV), a także rodzimym odszczepieńcom od wiary.
W wypadku ostatniej ewentualności można przytoczyć
nawoływanie papieża Aleksandra IV z 1257 roku do

background image

krucjaty (jak to nazywają polskie źródła) przeciwko
księciu legnickiemu Bolesławowi Srogiemu, który był
w konflikcie z biskupem wrocławskim. W tej grupie re-
lacji można również umieścić całą kwestię husycką,
choć w polskich źródłach przeważa jednak ubolewanie
nad błędem Czechów, a nie żądanie ich zniewolenia.

Jednak znacznie ciekawsza od samego wyliczania

przez polskie źródła wypraw na Prusów, Jadźwingów
czy Litwinów ‒ co zresztą już wielokrotnie było przed-
stawiane w literaturze ‒ jest kwestia np. formy wypo-
wiedzi na tematy związane z krucjatami. Wydaje się to
interesujące, gdyż pozwoli przybliżyć klimat towarzy-
szący tym, którzy zdecydowali się podjąć ryzyko wy-
prawy zbrojnej.

Najpierw przyjrzyjmy się jak kwestie te wyglądały

w zachodniej Europie. Otóż w rozmaitych wypowie-
dziach, przede wszystkim czynników kościelnych, po-
jawiają się napomnienia, aby rycerze chrześcijańscy nie
szukali zwady ze sobą (w domyśle: jak to zazwyczaj
często czynią), lecz wyruszali na wyprawy krzyżowe.
Liczne niedogodności związane z opuszczeniem domu
‒ i to na tak długi czas ‒ skutecznie pomagał zniwelo-
wać (przede wszystkim na płaszczyźnie psychicznej)
rozpowszechniony wśród rycerstwa zachodniego zwy-
czaj pielgrzymowania do miejsc świętych. W tej sytua-
cji najwyższą formę religijnej żarliwości ‒ w znaczeniu
„opuszczenia wszystkiego, co doczesne, i podążenia za
Panem” ‒ uznawano pielgrzymkę do Jerozolimy, gdzie
miały się przecież rozstrzygać sprawy dla świata osta-
teczne. Masową wyobraźnię społeczeństw chrześcijań-

background image

skiego Zachodu rozpalały różne daty okolicznościowe,
np. koniec pierwszego tysiąclecia czy rok 1033 (mile-
nium śmierci Chrystusa), co dodatkowo zachęcało do
porzucenia swojej siedziby i oddania się chwalebnej
służbie.

W mobilizowaniu zachodniego rycerstwa do po-

parcia idei wypraw przeciwko Saracenom, istotną rolę
odegrały także założenia, filozoficzne i kulturowe, któ-
re towarzyszyły procesowi samookreślenia się tej grupy
społecznej. W doktrynie religii chrześcijańskiej była
wszak silnie zakorzeniona zasada walki z wszelkim
złem, co musiało prowadzić do budzenia wrogości
i nieustępliwej postawy wobec przeciwników wiary
Chrystusowej, postrzeganych tym samym jako naj-
większe zło. Dla szczytnej idei można było, a nawet na-
leżało, ponosić największe ofiary, łącznie z utratą ży-
cia. Zgodnie z powszechnym wówczas mniemaniem
Chrystus był przede wszystkim Bogiem męczenników,
ponieważ jednak przeciwnika należało zwyciężyć, po-
konać zło, a w tym kontekście jawił się jako Bóg apo-
kalipsy ‒ Bóg tych, którzy w jego imieniu wymierzali
sprawiedliwość.

Powyższe założenia ideowe znajdowały pełne od-

zwierciedlenie w licznych ówczesnych dziełach literac-
kich, traktatach moralizatorskich, kazaniach ducho-
wieństwa i bullach papieskich. Wystarczy wspomnieć
słynną Pieśń o Rolandzie z przełomu XI i XII wieku, na
której kartach rycerz Roland „wali krzepko i Oliwer ta-
koż; arcybiskup wali więcej niż tysiąc razy”, natomiast
grzesznicy jako pokutę otrzymują zalecenie, aby w bi-

background image

twie „rąbali tęgo”. Tym samym wojna z niewiernymi
nabiera powoli zupełnie nowych zabarwień emocjonal-
nych: walka ta wyklucza miłosierdzie ‒ pogan należy
wytępić, aby nie wciągali innych w swoje herezje.
W tym kontekście krucjata staje się zatem służbą szcze-
gólnego rodzaju, oczyszcza rycerza z grzechu. Nie jest
także walką o dobra doczesne (choć ich zdobycie na tej
drodze jest w pełni akceptowane), ale o wyższe warto-
ści duchowe, z myślą o nagrodzie czekającej po chwa-
lebnej śmierci. Krucjata była więc ostatecznym po-
twierdzeniem przynależności do grupy rycerskiej
w trójdzielnym podziale ówczesnego społeczeństwa na
oratores, bellatores, laboratores.

Swoistym ukoronowaniem okołokrucjatowych

rozważań były poglądy świętego Bernarda, głoszone
przezeń często i w różnych kontekstach. Oprócz pięt-
nowania rycerstwa za „szaleństwo nie do przyjęcia,
które kazało wam wojować [między sobą] w znoju
i płacąc wysoką cenę, bez żadnej korzyści poza śmier-
cią i zbrodnią [gdy tylko] nierozumny poryw gniewu
albo chęć zdobycia ulotnej chwały, albo pragnienie, by
zaokrąglić swe ziemie” są powodem do walki, święty
Bernard podejmuje również inne kwestie. Jego niepo-
kój, a nawet oburzenie, wywołują rozmaite zjawiska
związane z nadmierną rozbudową zewnętrznych form
przynależności do stanu rycerskiego, które uznaje za
zbędne i wynikające jedynie z grzesznej próżności:
„Okrywacie jedwabiem wasze rumaki, a na zbroje
wdziewacie sam już nie wiem jakie obwisłe szmatki.
Pacykujecie wasze kopie, tarcze, siodła okrywacie zło-

background image

tem, srebrem i kamykami uzdy i ostrogi. [...] dbacie
o włosy ułożone pięknie jak u niewiasty, a przeszka-
dzające w patrzeniu, utrudniacie sobie ruchy nosząc
długie i obszerne suknie; wasze delikatne i wypiesz-
czone dłonie są jakby pogrzebane w szerokich ręka-
wach, które opadają suto dokoła”. Pisząc te ostre słowa,
pragnie odwrócić myśli rycerzy od zbędnych zewnętrz-
nych atrybutów ich stanu, a skierować je ku sprawom
najważniejszym, wśród których pierwszoplanowe jest
uczestnictwo w krucjatach. Wyprawy krzyżowe święty
Bernard nazywa „wybornym wynalazkiem” samego
Stwórcy: „Daję wam dzisiaj, ludowi równie wojowni-
czemu jak dzielnemu, wspaniałą okazję do walki [...]
do prawdziwie chwalebnego zwycięstwa, do śmierci
przynoszącej korzyść. [...] Obleczcie, bracia, znak
krzyża, a będziecie mieli pewność, że zyskacie odpusz-
czenie wszystkich grzechów...”. Według wówczas do-
minującej opinii, krucjata oznaczała walkę zmierzająca
do wyniszczenia, nie zaś nawrócenia wroga.

Prowadzona pod takim hasłem i z ogromnym roz-

machem akcja propagandowa spowodowały znaczny
wzrost napięcia w społecznościach krajów zachodnich
(nie tylko wśród rycerstwa, ale także pospólstwa). Do-
tyczyło to przede wszystkim początkowego okresu or-
ganizowania wypraw krzyżowych, refleksja (i swoiste
otrzeźwienie) nastąpiła znacznie później ‒ pod wpły-
wem dotkliwych klęsk zadawanych chrześcijanom
przez Saracenów.

Przedstawiony wyżej obraz obejmował zjawiska,

które rozgrywały się na szeroką skalę w Europie za-

background image

chodniej zarówno w sferze ideowej oraz w odzwiercie-
dlających ją na płaszczyźnie kulturowej dziełach teore-
tycznych, jak i w toku ponawianych wypraw krzy-
żowych. Powstaje jednak pytanie, na ile zjawiska te
znalazły odbicie w polskim piśmiennictwie średnio-
wiecznym?

Bez wątpienia można tu odnaleźć stale utrzymują-

cą się atmosferę niechęci do potencjalnych wrogów,
czyli pogan ‒ zwykle nazywanych barbarzyńcami. Tak
czyni np. Jan Długosz ‒ że odwołajmy się do przykła-
dów najpóźniejszych ‒ w odniesieniu do Prusów,
a później Litwinów. Nie zmienia podejścia nawet wów-
czas, gdy relacjonuje wyprawy znienawidzonych Krzy-
żaków, porzucając niechęć dopiero po przyjęciu chrztu
przez Litwę. Wrogów ‒ pogan ‒ cechuje zawsze: dzi-
kość, zuchwałość, perfidia i krnąbrność; nie dotrzymują
zobowiązań ani przysięgi, są zdradliwi, zacięci i pyszni
(pychę uznawano wówczas za „koronę wszelkich grze-
chów”). Przywołaliśmy przykład Jana Długosza, który
spogląda na wydarzenia już przebrzmiałe i ocenia je
z oddalenia historycznego, ale podobne podejście do-
minuje u Galla Anonima czy Wincentego Kadłubka,
a więc w dziełach, które informowały (i oddziaływały
na czytelnika) o sprawach aktualnych.

Drugim czytelnym motywem w omawianych tutaj

przekazach źródłowych, który miał skłaniać rycerstwo
do podejmowania krzyżowych wypraw na pogan, były
względy materialne. Korzyści płynące z krucjat to
przede wszystkim łupy ‒ łupią więc woje Bolesława
Krzywoustego, zdobycze (przede wszystkim w postaci

background image

jeńców i bydła) przywożą także książęta i rycerze
z Prus. W tej grupie znajdują także względy natury mo-
ralnej ‒ przede wszystkim wykazanie się dzielnością
oraz zdobycie sławy w kraju i poza granicami ‒ ale
znajdują się one wyraźnie na dalszym planie, podobnie
jak polityczne uzasadnienie wypraw (poddanie pogan
„prawowitemu, przyrodzonemu panu”, zmuszenie po-
konanych do oddawania mu danin itp.). Zaskoczeniem
jest i to, że w grupie argumentów przemawiających za
wyprawą krzyżową na dalekim miejscu znajdują się
także względy religijne, jak choćby wiekuista chwała
za odniesione na wojnie rany czy śmierć w walce z nie-
wiernymi. Do nielicznych wyjątków można zaliczyć
epitafium Zawiszy Czarnego w Rocznikach Jana Dłu-
gosza czy docenienie przez kronikarza ofiary Włady-
sława Warneńczyka. Ten ostatni obraz został jednak
zmącony wątpliwościami autora kroniki, które wynika-
ły z faktu, że król nie dotrzymał przysięgi danej Tur-
kom, a jego śmierć mogła być karą za oddawanie się
skłonnościom, jakie ślubował porzucić.

W źródłach polskich, podobnie jak w dziełach po-

wstałych na zachodzie Europy, dominuje określony
sposób przedstawiania krucjat, można nawet mówić
o gotowym schemacie, wedle którego każda wyprawa
krzyżowa składała się z kilku etapów. Pierwszym była
MOBILIZACJA, obejmująca nie tylko przygotowania
militarne, np. zgromadzenie wojsk w wyznaczonym
punkcie, ale także podbudowę moralną, ideową. Dru-
gim etapem było ZNOSZENIE TRUDÓW W DO-
TARCIU DO WROGA. W polskich źródłach element

background image

ten jest podkreślany w sposób szczególny. Pokonanie
ogromnych puszcz, za którymi znajdują się siedziby
Pomorzan, sforsowanie licznych przeszkód wodnych
oddzielających krainy Prusów od ziem polskich, a także
dokuczliwy klimat i dolegliwości związane z zimą czy
jesiennymi słotami ‒ są wymieniane często, a ich po-
konanie nabiera znaczącej wymowy. Etap trzeci stano-
wiła BITWA, ale dochodziło do niej tylko wówczas,
gdy „podstępni wrogowie” decydowali się postępować
po rycersku ‒ w takiej sytuacji bitwa z reguły oznaczała
RZEŹ. Opisy potyczek zbrojnych, po których okoliczne
strumienie spływały krwią, są nader liczne i z reguły
podobne do siebie. Wroga należało fizycznie unice-
stwić, wyrzynając jego wojowników. Po zwycięstwie
następował ostatni etap wyprawy, który chyba najtraf-
niej oddaje słowo: EKSTAZA. Radość z sukcesu wyra-
żała się najpełniej w dziękczynnych modłach, śpiewie
i ucztowaniu.

Obok podobieństw w sposobie przedstawiania kru-

cjat istniały oczywiście i różnice. Przede wszystkim
źródła zachodnie poruszają wiele kwestii, które w pol-
skim piśmiennictwie średniowiecznym występują spo-
radycznie, np. rozważania nad istotą wojny i cechami
wojny sprawiedliwej, a także stawiają pytania, np.: Czy
godzi się prowadzić z niewiernymi rokowania i zawie-
rać pokój (przecież jest to w gruncie rzeczy „pakt z sza-
tanem”)?, albo: Czy można siłą nakłaniać do przyjęcia
wiary (co ma być przecież aktem dobrej woli)?

W polskich źródłach liczba tego rodzaju dywagacji

jest znikoma. Chlubny wyjątek stanowi uczone dzieło

background image

mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem. Bez wąt-
pienia dziejopisarz znał powstały w połowie XII stule-
cia dekret Gracjana, w którym wiele miejsca poświęco-
no wojnie i związanym z nią dylematom. Na podstawie
tego dokumentu, pozostającego zresztą w zgodzie ze
stanowiskiem drugiego soboru laterańskiego, Wincenty
Kadłubek wypowiada się w kwestii „wojny sprawie-
dliwej”, uznając za taką walkę, która ma słuszny po-
wód, a więc także krucjatę. Z tych samych pobudek
kronikarz usprawiedliwia zaciekłość w boju i ‒ ogólnie
‒ gotowość do podejmowania wypraw krzyżowych. Za
chwalebny uznaje np. fakt, że Kazimierz Sprawiedliwy
traktował „bezczynną gnuśność za wroga natury
i zwracał ku krajom ościennym, wzgardziwszy zamy-
kanie się w ciasnych granicach”. Aby wywołać u czy-
telnika całą szkaradność postawy Prusów, mistrz Win-
centy powiada, że są oni (Goci ‒ jak ich określa) zagro-
żeniem nie tylko dla ciał, ale przede wszystkim dla
dusz chrześcijańskich. Jeżeli chrześcijanin podejmuje
z nimi wojnę, obojętne jest, czy będzie się bił otwarcie,
czy też skrycie, i tak bowiem „nie dozna żadnej ujmy”.
Kronikarz nie znajduje słów oburzenia na tych, którzy
parają się wojną domową, dlatego relacjonując zatarg
między Władysławem II, a braćmi, woła oburzony:
„O nieszczęsna dolo wojny! Ten, którego czcili, jest im
nieprzyjacielem”. Ciekawa jest także interpretacja klę-
ski ‒ jeżeli chrześcijanie ponieśli ją podczas walk
z niewiernymi, źródła przeważnie traktują to jako karę
za grzechy. Tak czyni np. Kronika wielkopolska, która
przyczynę klęski Bolesława Kędzierzawego w 1166 ro-

background image

ku z rąk Prusów dostrzega w małej gorliwości religijnej
księcia.

Analiza omawianych polskich źródłowych w kon-

tekście wypowiedzi na temat krucjat wykazuje ich ewo-
lucję na tym polu. Także i ta cecha pozostaje w zgod-
ności z trendami, które można zauważyć w piśmiennic-
twie zachodnioeuropejskim. O ile bowiem w najwcze-
śniejszych zapisach (zwłaszcza Galla Anonima i Win-
centego Kadłubka) można mówić o pełnym poparciu
idei zbrojnego nawracani pogańskich sąsiadów Polski,
to w dziele Jana Długosza (np. gdy potępia husytów za
grzech odstępstwa od prawowitej wiary, ale też wyraża
z tego powodu ogromny żal i nadzieję, że złej drogi
zejdą) łatwo odnaleźć ziarno wątpliwości.

Na zakończenie warto zwrócić uwagę na fakt, że

prawdziwym pokłosiem intelektualnym, pogłębioną re-
fleksją nad krucjatami stały się w Polsce dzieła takich
twórców, jak choćby Stanisława ze Skarbimierza (De
bellis iustis
), który ‒ powołując się na autorytet Pisma
Świętego
i Ojców Kościoła ‒ wypowiadał się przeciw-
ko wojnom bez przyczyny, uznawał jedynie wojnę
obronną lub dla „odzyskania własności” i słusznie
sprzeciwiał się tezie, że cesarz ma władzę nad pań-
stwami pogan. Analizie należałoby poddać także twór-
czość Pawła Włodkowica, szczególnie jego główne
dzieło Tractatus de potestate papae et imperatoris re-
spectu infidelium,
w którym głosił ideę, że nawracania
mieczem nie da się pogodzić z nauczaniem Chrystusa.
Pozostając w kręgu twórców XV stulecia, warto rów-
nież przypomnieć wypowiedzi Jakuba z Paradyża, dok-

background image

tora nauk, tomisty, filozofa i zwolennika devotio mo-
derna
, w której nawracanie było przede wszystkim ak-
tem woli, a nie rezultatem zbrojnej wyprawy.

background image

Krzysztof Benyskiewicz
(Zielona Góra)

RYCERSTWO POLSKIE WOBEC POGAN

I POGAŃSTWA W XI-XIII WIEKU

Kiedy w 966 roku Mieszko I podjął i wcielił w ży-

cie decyzję przyjęcia chrztu religia chrześcijańska była
zjawiskiem bliżej znanym tylko niewielkiej części jego
poddanych. Zapewne również i ten nieznaczny procent
rodaków księcia, podobnie jak pozostali mieszkańcy
ówczesnych ziem polskich ‒ używając retoryki epoki ‒
„nurzał się w błędach pogaństwa”. Decyzja Mieszka,
przemyślana i skalkulowana, zyskała poparcie najbliż-
szego otoczenia i nie wywołała gwałtownych sprzeci-
wów. Sam dzień przyjęcia chrztu miał znaczenie sym-
boliczne, natomiast uroczystość, do której najprawdo-
podobniej doszło, wymowę bardziej polityczną niż re-
ligijną. Wydarzenie to zwiastowało nadejście nowych
czasów. Wraz z Mieszkiem chrzest przyjęła grupa naj-
wierniejszych doradców; możliwe, że ochrzczono też
wówczas całkowicie zależną od władcy drużynę ksią-
żęcą. Powodzenie akcji chrystianizacyjnej zależało jed-
nak od postawy wpływowych kręgów w państwie, dys-
ponujących mocą przeciwdziałania zamiarom księcia,
do których trzeba zaliczyć „władców dusz”, a więc stan
kapłański. Niestety ‒ o jego istnieniu, możliwościach
oddziaływania oraz stosunku do zachodzących prze-
mian nie wiemy nic, dlatego trudno wyciągać w tej
kwestii istotne wnioski. Siłą, która mogła skutecznie
wesprzeć domniemanych kapłanów czy czarowników,

background image

a tym samym powstrzymać władcę przed popieraniem
ekspansji chrześcijaństwa, było rycerstwo, lecz jak ła-
two się domyśleć, w większości zaaprobowało ono de-
cyzję władcy, zapewniając mu konsekwentne wsparcie.
Nie wiadomo, jak daleko posunął się książę w poszu-
kiwaniu pozytywnego klimatu dla nowej religii. Nie-
zbędny i oczywisty był tutaj akces przywódcy i moż-
nowładztwa, ważna mogła się okazać także „wola lu-
du”, choć o poświęconych temu wiecach nic nie wia-
domo. Ogólnikowe i schematyczne wzmianki źródłowe
na temat postawy ludu nie pozwalają wyciągać jedno-
znacznych wniosków. Możemy podejrzewać, iż we
wszystkich świadomych przemian środowiskach musie-
li istnieć malkontenci, ale ich możliwości przeciwdzia-
łania prezentowały się skromnie.

Wojowie byli pierwszymi adresatami oferty księcia

związanej z akceptacją nowego boga. Wydaje się też,
że oferta została przyjęta, a w panteonie bóstw jedno
z głównych miejsc zajął Bóg chrześcijański, który ofi-
cjalnie ‒ na dworze książęcym ‒ uzyskał pozycję
pierwszoplanową. „Nieoficjalnie” wszystko było jed-
nak znacznie bardziej skomplikowane. O zwycięstwie
„nowego” decydowała bowiem z reguły jego skutecz-
ność, mająca wymiar konkretny i praktyczny. Nie wie-
my, czy Chrystus wyparł poprzedników od razu, czy
też początkowo funkcjonował na zasadzie współistnie-
nia z innymi bogami opiekującymi się warstwą rycer-
ską. Możliwe są, jak sądzę, obie ewentualności. Przyję-
cie chrztu było tylko pierwszym, choć na pewno przej-
mującym i ekscytującym, etapem chrystianizacji. Dal-

background image

sze wtajemniczenie wymagało już wyrzeczeń i auten-
tycznych deklaracji, a wówczas pojawiały się proble-
my, gdyż na drodze natychmiastowego przymusu cel
był nieosiągalny. Pochopnych kroków w tak delikatnej
materii zapewne starano się unikać, aby nie obrazić do-
tychczasowych bogów i nie narazić się na zemstę z ich
strony. Prawdopodobnie decyzja o usytuowaniu pierw-
szego biskupstwa w Poznaniu, a nie w stolicy ‒ Gnieź-
nie, była podyktowana takimi właśnie obawami.

Trudno sobie wyobrazić, aby nowy system religij-

ny został przyjęty i zaakceptowany z dnia na dzień. Za-
równo Mieszko, jak i jego rodacy byli wytworem okre-
ślonej kultury i kształtujących się przez wieki obycza-
jów; funkcjonowali w pewnym układzie społecznym,
którego istotną częścią była religia. System wierzeń nie
był zestawem nakazów i zakazów obowiązującym wy-
znawców, lecz prawdziwym kluczem do rozumienia
i interpretowania rzeczywistości. Pojmując religię
w ten sposób, można wątpić w autentyczne i szybkie
przyjęcie chrześcijaństwa na gruncie pogańskim ‒ jego
faktyczna akceptacja w umysłach czy, jak kto woli,
w duszach ludzi wymagała czasu; potrzebny był pe-
wien okres przejściowy. Chrzest Mieszka miał zapewne
charakter demonstracji i nieco powierzchownej de-
klaracji, podobnie musiało też wyglądać przyjęcie
chrześcijańskiego Boga przez najbliższe otoczenie
władcy, a następnie rycerstwo. W ich umysłach zago-
ścił on „na próbę” ‒ jako zjawisko niezbyt znane, ale
równocześnie intrygujące. Decydującą rolę odgrywał
książę, za którego przykładem szli możni, za nimi zaś

background image

pozostała część rycerstwa. W ówczesnym społeczeń-
stwie rycerstwo, z racji wykonywanych funkcji i speł-
nianej roli, należało do grupy lepiej uświadomionej,
mającej szersze horyzonty. Uczestnicząc w licznych
wyprawach, wojnach i utarczkach Mieszka z sąsiadami,
a przede wszystkim stykając się z mieszkańcami innych
krajów, w tym również chrześcijanami, rycerze mieli
okazję zdobyć informacje m.in. o rozwoju i wzrastają-
cej potędze religii chrześcijańskiej. Mogła być ona dla
nich obca i mało interesująca, ale tylko do chwili przy-
jęcia chrztu przez księcia. Dalsze deklaracje w otocze-
niu panującego, może nawet naciski i presja środowi-
skowa, stawiały bowiem wielu przed poważnym dyle-
matem. Pozytywną decyzję, mimo obaw, ułatwiała
świadomość znalezienia się wśród wybrańców, przyna-
leżności do grupy uprzywilejowanej. Z niebogatego
materiału źródłowego możemy wywnioskować, że po-
czątkowo nie przejmowano się specjalnie uświadamia-
niem niższych warstw społecznych. Chrystianizacją
chłopów nikt nie zaprzątał sobie głowy, zresztą
ochrzczenie mas ludności przy ówczesnej liczbie du-
chowieństwa było niepodobieństwem. Najważniejsze
wydawało się zakorzenienie wiary w kręgach opinio-
twórczych i decyzyjnych, praca w tym kierunku była
podstawą sukcesu, natomiast kwestia ewangelizacji
mas stanowiła zagadnienie drugoplanowe. Możliwe, że
dłuższe pozostawanie chłopstwa „w błędzie” wynikało
również z elitarności nowej wiary ‒ Bóg chrześcijański
mógł w sposób naturalny zastępować jedno z bóstw
wyższych warstw społecznych i z tej racji był dla chło-

background image

pów niedostępny. Większość informacji o kultywowa-
niu w X-XIII wieku obrzędów związanych z pogań-
stwem dotyczy przecież środowisk wiejskich, spotyka-
my się z tym nie tylko na ziemiach polskich, ale także
na Rusi i w Czechach. O niechęci lub otwartej wrogości
rycerstwa Mieszka wobec chrześcijaństwa nie wiemy
nic, podobnie jak w wypadku Bolesława Chrobrego.
Obaj władcy na swój sposób rozwiązywali zagadnienia
związane z krzewieniem nowej wiary. Jeśli Mieszko,
jako prekursor, działał ostrożnie i z rozmysłem, to Bo-
lesław, jako kontynuator rozpoczętego dzieła, mógł so-
bie pozwolić na większą surowość. Czasy Mieszka
stworzyły dobrą atmosferę dla nowej religii, jednając
jej zwolenników i nie powodując większych zadrażnień
z tradycjonalistami. Ważkim i szybko docierającym do
ogółu argumentem mogły się okazać zwycięstwa nad
uciążliwymi i, co gorsza, skutecznymi pogańskimi są-
siadami. Klęska Wichmana i jego sojuszników nastąpi-
ła np. dzięki pomocy nowych przyjaciół ‒ czeskich
chrześcijan, a takie zjawiska mogły być dla wojow-
ników świadectwem mocy „nowego boga”.

Obaj pragmatyczni władcy, Mieszko i Bolesław

Chrobry, odwoływali się zatem i szczególnie liczyli na
rycerstwo jako naturalny nośnik propagandy chrześci-
jańskiej. Istotną rolę w asymilacji chrześcijańskiego
Boga w kraju Mieszka miał pokojowy, pozbawiony na-
chalnego przymusu charakter krzewienia nowej religii,
sugerujący naturalny przebieg procesu chrystianizacji.
Polscy chrześcijanie z czasów Mieszka I, podobnie jak
mieszkańcy większości krajów przyjmujących nową

background image

wiarę, nie uwolnili się natychmiast od obyczajów
przodków. Początkowo chrzest był fasadą, za którą kry-
ła się całkowicie pogańska „dusza”, skłonna do pew-
nych, ale ograniczonych wyrzeczeń związanych z no-
wymi zwyczajami. Zjawisko przenikania się towarzy-
szyło kolejnym etapom rozwoju religii, nadając jej nie-
kiedy specyficzne oblicze; dotyczy to zapewne także
czasów Bolesława Chrobrego i jego następców. Może-
my założyć, że pewne obyczaje, niezgodne z zasadami
głoszonymi przez nową wiarę, były pielęgnowane
przez całą społeczność objętą jej wpływem. Obyczajo-
wość chrześcijańska stopniowo zdobywała bowiem
nowe obszary, usuwając, asymilując lub czasowo igno-
rując dawne zwyczaje. Dotyczyło to także, a może
przede wszystkim, rycerstwa ‒ grupy, która jako pierw-
sza zetknęła się z ideologią chrześcijańską. Tempo
i zakres zmian zależały od relacji książę ‒ rycerstwo ‒
duchowieństwo. Początkowo istotne było poznanie
i zakorzenienie podstawowych przejawów i atrybutów
wiary, m.in. regularnego udziału w liturgii czy prze-
strzegania postów. O obszarach, w których najdłużej
utrzymywały się pogańskie naleciałości, mamy nie-
pewne i szczątkowe informacje. Najbogatszego mate-
riału dostarczają wykopaliska archeologiczne, które do-
wodzą np. stosowania całopalenia oraz zwyczaju zao-
patrywania zmarłych w broń, a także sugerują, że wo-
jowie nie od razu uwierzyli w moc, jaką nowy bóg za-
pewniał na polu walki. Przykład przytacza A. Gieysz-
tor, wspominając łęczyckie znalezisko bóstwa fallicz-
nego związanego ze środowiskiem wojskowym, dato-

background image

wane na wiek XII. Archeologów wspierają kronikarze,
ale ich relacje nie zawsze są w pełni wiarygodne. Kwe-
stie obyczajów pogańskich wyższych sfer na Rusi
i w Czechach bardzo lakonicznie poruszają latopisy
i Kosmas. Polscy dziejopisarze, poza niejasnymi alu-
zjami Galla Anonima, zachowują milczenie. Kilka
uwag w tej materii przekazał Thietmar oraz późniejsze,
nieco bałamutne, źródła niemieckie. Doniesienia o po-
gańskich rytuałach wojennych utrzymujących się
w Wielkopolsce w czasach Władysława Laskonogiego
są mało przekonujące. Podczas wojny o Lubusz rzeko-
mo widziano po stronie polskiej czarownicę, która od-
dawała się pogańskim praktykom, mającym przynieść
zwycięstwo Polakom. Co prawda Władysław Laskono-
gi pozostawał w nie najlepszych stosunkach z hierar-
chią kościelną, ale nie doprowadziło to do porzucenia
religii chrześcijańskiej ani przez niego, ani przez jego
żołnierzy. W polskiej armii takie obyczaje należały, jak
sądzę, do przeszłości, a miejsce czarowników czy woł-
chwów od dawna już zajmowali księża, wspomagając
ducha bojowego walczących i przejmując odpowie-
dzialność za wstawiennictwo sił nadprzyrodzonych.

Śledząc historię rozwoju chrześcijaństwa na zie-

miach polskich, łatwo zauważyć przełomową rolę cza-
sów Bolesława Chrobrego, którego panowanie na tyle
ugruntowało podstawowe zasady wiary, że kryzys wła-
dzy i katastrofa Mieszka II po jego śmierci nie mogło
istotnie zmienić oblicza polskiego chrześcijaństwa.
Choć w wielu wypadkach jeszcze powierzchowne,
okazało się jednak na tyle silne, że powstrzymało, wątłe

background image

już, próby powrotu odchodzącej w zapomnienie wiary.
Głównym nośnikiem i ostoją chrześcijaństwa było ry-
cerstwo. Wbrew opiniom W. Dziewulskiego i innych
badaczy, uznaję przełom X i XI wieku za szczególnie
owocny w dziele chrystianizacji Polski wczesnofeudal-
nej, co nie jest równoznaczne z osiągnięciem pełnego
sukcesu, bowiem poganie pozostali i długo jeszcze kul-
tywowali swoje wierzenia i obyczaje. Rację w ocenie
sytuacji w kraju za czasów panowania Bolesława
Chrobrego mogą mieć zarówno W. Abraham, jak
i S. Zakrzewski, co nie odbiera jednak słuszności po-
glądom T. Grudzińskiego. Istniały zapewne prężne śro-
dowiska kultu pogańskiego, lecz działały poza głów-
nymi ośrodkami politycznymi. Opierając się m.in. na
zapiskach kronikarskich Thietmara i Galla Anonima,
należy podkreślić fakt podejmowania przez władcę
efektywnych wysiłków na rzecz propagowania i ugrun-
towywania nowej wiary. Thietmar, jak wiadomo szcze-
gólnie niechętny Bolesławowi Chrobremu, nigdy nie
wspomina o poganach w otoczeniu księcia. Co więcej,
napomyka o karach nakładanych na poddanych nie-
przestrzegających postów, a obyczajowości państwa
polskiego przeciwstawia upadek moralny trawiący kra-
iny niemieckie. Dość dobitnie stara się także zwrócić
uwagę czytelnika na surowość rządów Bolesława
Chrobrego, pisząc m.in.: „Populus enim suus more bo-
vis est pescendus et tardi ritu asini castigandus et sine
poena gravi non potest cum salute principis trectavi”.
W podobnym, lecz nieco łagodniejszym tonie ocenia
władcę Gall Anonim, podkreślając opiekę, którą rozto-

background image

czył nad Kościołem i duchowieństwem. Popularności
nowej religii, cieszącej się opieką i wsparciem księcia,
przysporzyły także sukcesy na polu polityki zagranicz-
nej, uwieńczone spektakularną wizytą samego cesarza.
To, co nastąpiło u progu nowego milenium, było nie
tylko podkreśleniem prestiżu księcia oraz potęgi jego
władzy i państwa, ale także znakomitą reklamą dla wia-
ry i Boga, który miał w opiece Bolesława Chrobrego.
Książę, na co szczególnie utyskiwał zdegustowany
Thietmar, stawał u boku Ottona jak równy z równym.
W tym kontekście nie powinno się jednak lekceważyć
anegdoty tego dziejopisa o pozycji Mieszka wobec
margrabiów niemieckich w okresie przedchrześcijań-
skim. Ów pogardliwy i rażąco protekcjonalny stosunek
chrześcijan wobec innowierców, tak wówczas charakte-
rystyczny, w pewnym okresie dotyczył zapewne rów-
nież stosunków polsko-niemieckich. Znakomitej ilu-
stracji grubiańskiego traktowania pogan dostarczają
m.in. Helmold i Wincenty Kadłubek. Zwłaszcza w za-
piskach Helmolda znajdujemy szczególnie jaskrawe
przykłady tego zjawiska.

Wejście Mieszka, a potem Bolesława Chrobrego

w dobrym stylu na arenę polityki europejskiej musiało
imponować, tym bardziej że polscy możnowładcy oraz
najpierwsi rycerze czuli się pewnie wyróżnieni, obcując
z otoczeniem samego cesarza. Nawet malkontenci, wi-
dząc wspaniałość zjazdu gnieźnieńskiego i bliskie sto-
sunki łączące obu władców, musieli dostrzegać w tym
znak poparcia sił nadprzyrodzonych. Odtrąceni i zdra-
dzeni starzy bogowie byli bezsilni wobec nowej potęgi

background image

Boga chrześcijańskiego. Powodzenie Bolesława Chro-
brego, szacunek, a niekiedy i strach, jaki wzbudzał
u sąsiadów, przyczyniał się do poszerzenia grona wy-
znawców Chrystusa, przede wszystkim w gronie rycer-
stwa. Książę dostarczał tej grupie społecznej ‒ wciąż
jeszcze się kształtującej ‒ dwóch chwytliwych i prze-
konujących argumentów: korzyści z licznych wypraw
i wyniesienia ponad innych, m.in. przez udział we
wspólnocie wyznającej wiarę w Boga niedostępnego
jeszcze dla ogółu, Boga najpotężniejszych sił ówcze-
snej Europy.

Jaskrawym przejawem poszukiwania przez rycer-

stwo pomocy już u nowego Boga było wykorzystywa-
nie wizerunku krzyża jako symbolu mającego odstra-
szyć wojska pogan. Thietmar, relacjonując oblężenie
Niemczy w 1017 roku przez wojska niemiecko-
lucickie, pisze, że Polacy „Ex parte gentili crucem
sanctam erigebant eiusdemque auxilio hos vinci spera-
bant”. Możnowładcy, idąc za przykładem księcia, oka-
zywali zainteresowanie, a co więcej ‒ wspierali poczy-
nania takich idealistów, jak choćby Brunon z Kwerfur-
tu. Z czasem też stawali się podstawowym „budulcem”
rodzimej, polskiej hierarchii kościelnej. Bolesław
Chrobry, dzięki szczęśliwej gwieździe, mógł więc
z powodzeniem kontynuować dzieło ojca pod patrona-
tem św. Trójcy i przy wsparciu wszystkich znaczących
sil politycznych w kraju. Nie widział także przeszkód
w umiejscowieniu siedziby pierwszego arcybiskupa
u swego boku w Gnieźnie, już wolny od obaw o gwał-
towne reakcje czy ataki zwolenników bóstw pogań-

background image

skich. Zyskał sławę krzewiciela chrześcijaństwa. Bru-
non z Kwerfurtu porównywał Bolesława Chrobrego,
może nieco na wyrost, do Konstantyna i Karola Wiel-
kiego, sławiąc księcia jako pogromcę pogan w imię
Chrystusa. Obrazu tego nie psuje w żaden sposób in-
formacja Thietmara z 1017 roku, mówiąca o utrzymu-
jących się pogańskich obrzędach, obchodzonych na gó-
rze Ślęży, a także prawdopodobna wiadomość Kosmasa
o antychrześcijańskich ruchach w Polsce pod koniec
panowania Bolesława Chrobrego. Relacja Thietmara ‒
w świetle doniesień źródłowych na temat kultywowania
na terenie Niemiec i w Czechach pogańskich obycza-
jów ‒ nie jest żadną rewelacją, a jedynie zwykłym
stwierdzeniem faktu. Dłużej należałoby się zatrzymać
nad informacjami poświęconymi prześladowaniu
chrześcijan w państwie Bolesława Chrobrego w ostat-
nich latach życia władcy oraz za panowania jego na-
stępcy, a nawet o upadku chrześcijaństwa po śmierci
Mieszka II. Interesujący wydaje się zwłaszcza cha-
rakter i zasięg tzw. reakcji pogańskiej, choć na ten te-
mat nasza historiografia powiedziała już chyba wszyst-
ko. Perturbacje w sprawowaniu władzy przez Mieszka
II nie mają raczej związku z kwestiami religijnymi,
brak bowiem podstaw do łączenia opozycji wewnętrz-
nej i ruchów antychrześcijańskich. Różne przekazy na
temat rozruchów i powstania nie pozwalają przejść nad
zagadnieniem nawrotu pogaństwa lub jego zwycięstwa
do porządku dziennego. Zapisy Rocznika hildesheim-
skiego,
mówiącego o zniszczeniu chrześcijaństwa po
1034 roku, są całkowicie odosobnione i poza wtórnym

background image

Rocznikiem magdeburskim nie znajdują potwierdzenia,
dlatego doniesień tych nie trzeba po prostu traktować
zbyt dosłownie. W rzeczywistości rejestrują one bo-
wiem stan faktyczny instytucji Kościoła, nie zaś samej
wiary, a nawiązują, jak sądzę, do spustoszeń dokona-
nych w czasie najazdu Brzetysława. Tak też należy
oceniać sens przestróg, przekazywanych jakoby przez
matkę młodemu Kazimierzowi, który pragnął powrócić
do kraju i przejąć koronę ojca. Uzupełnienie tych wia-
domości stanowią, przywoływane już, wzmianki Ko-
smasa i zapisy Powieści minionych lat. Poza tym, że
różnią się co do czasu zdarzeń, mniej więcej mówią
o podobnych wypadkach. Bardziej wymowny jest tu
Nestor, donoszący: „[...] powstawszy ludzie pozabijali
biskupów i popów, i bojarów swoich, i był u nich
bunt”. Gall Anonim wypadki te scharakteryzował na-
stępująco: „Et cum tantam iniuriam et calamitatem ab
extraneis Polonia pateretur, absurdius tamen adhuc et
abhominabilius a propriis habila‒ toribus vexabatur.
Nam in nominos servi, contra nobiles liberati se ipsos
in dominium extulerunt, aliis in servicio versa vice
detentis, aliis peremptis, uxores eorum incestuose
honoresque sceleratissime rapuerunt. Insuper etiam
a fide katholica deviantes, quod sine voce lacrimabili
dicere non valemus, adversus episcopos et sacerdotes
Dei seditionem inceperunt, eorumque quosdam gladio
quasi dignos peremerunt, quosdam vero quasi morte
dignos viliori lapidibus obruerunt”. Zarówno autor Po-
wieści minionych lat,
jak i twórca Kroniki polskiej
w pierwszym rzędzie wymieniają wystąpienia o charak-

background image

terze społecznym ‒ bunt ludu (Nestor) i powstanie nie-
wolników przeciwko panom (Gall Anonim). Należy
więc przyjąć, że tu właśnie spoczywało istotne źródło
rozruchów wewnętrznych, które kilkakrotnie dotknęły
ziemie polskie między schyłkiem panowania Bolesława
Chrobrego a wstąpieniem na tron Kazimierza Odnowi-
ciela. Co istotne: przy założeniu utrzymywania się
przez pierwsze lata rządów dynastii piastowskiej
(Mieszko I ‒ Bolesław Chrobry ‒ Mieszko II) wyraźnej
elitarności wiary chrześcijańskiej, obejmującej za-
sięgiem głównie wyższe warstwy społeczne, każdy
konflikt wewnętrzny, u którego podstaw legły kwestie
społeczne, musiał osiągać również wymiar religijny.
Stawały bowiem przeciwko sobie grupy różniące się
nie tylko interesami, ale i wiarą. Krwawe rozruchy nio-
sły też za sobą nieuniknione ofiary po obu stronach,
stąd wzmianki o prześladowaniu chrześcijan, ginących
z rąk zdesperowanego chłopstwa. Apogeum niezado-
wolenia społecznego nastąpiło po serii niezbyt trafnych
posunięć władzy. Rywalizacja o tron, upadek autorytetu
panujących i ogólne rozprzężenie na tyle osłabiły pań-
stwo, iż stało się ono łatwym łupem Brzetysława. Nie
ulega wątpliwości, że do upadku hierarchii i instytucji
kościelnych doprowadziło nie rodzime pogaństwo, ale
sąsiedzi, chrześcijanie „zza miedzy”. W ocenie wypad-
ków, które poprzedziły powrót Kazimierza Odnowicie-
la do kraju, opowiedziałbym się za koncepcją S. Kę-
trzyńskiego o dwoistości ruchów wewnętrznych, z mo-
dyfikacją dostrzegającą jednorodne źródło zaburzeń.
W tej wersji antychrześcijańskie wystąpienia rodzimej

background image

ludności stanowią tło dla wydarzeń na podłożu socjal-
nym, natomiast pierwszorzędne znaczenie ma tu nie
odmienna religia sprawców niezadowolenia, a ich zu-
pełnie przyziemna działalność. Koncepcja ta nie wy-
klucza skierowania ostrza rozruchów przeciw Kościo-
łowi, ale uznaje ten kierunek za drugorzędny i niejako
zastępczy. Dlatego też można przyjąć, iż podstawowym
celem uderzenia była władza we wszelkiej postaci i je-
śli została ona utożsamiona z religią to celem stawała
się automatycznie również wiara.

Konflikt wewnętrzny, którego areną stały się zie-

mie polskie, zwieńczyła łupieżcza wyprawa księcia
czeskiego na pozbawione władcy księstwo. Na swojej
drodze, jak zauważył Kosmas, Brzetysław nie napotkał
większego oporu i odbył rajd, uwożąc niewolników
i wielkie dobra. Złupił m.in. pozostające w najlepszym
porządku arcybiskupstwo gnieźnieńskie, zabierając do-
czesne szczątki św. Wojciecha, św. Gaudentego i pięciu
braci męczenników. Ponieważ wśród mnóstwa jeńców,
obok „znakomitych mężów”, a więc przedstawicieli ry-
cerstwa, znaleźli się również duchowni, możemy wno-
sić, że do czasu wyprawy Brzetysława zarówno insty-
tucje, jak i hierarchia kościelna swobodnie funkcjo-
nowały w ówczesnej Polsce. Kościół przetrwał zatem tę
próbę, ale nie oparł się spustoszeniom dokonanym
przez Czechów, a niezbyt jeszcze rozbudowana sieć
placówek kościelnych zanikła lub została rozproszona.
Dzieło odbudowy podjął Kazimierz Odnowiciel, po-
wracając przy wsparciu cesarza do kraju. Najpierw
podporządkował sobie Wielkopolskę i Małopolskę, na-

background image

tomiast o Mazowsze toczył boje z ambitnym i żądnym
władzy Miecławem. Najbliższy tym czasom polski
kronikarz, Gall Anonim, nie wspomina o konieczności
odbudowy chrześcijaństwa w księstwie lub też o ja-
kichkolwiek trudnościach z tym związanych. Dziejopi-
sowi wiadomo jedynie o gorliwości wiary księcia i jego
zaangażowaniu w dzieło pomnażania klasztorów. Rów-
nież Wincenty Kadłubek nie widział potrzeby przepro-
wadzenia ponownej chrystianizacji; najpewniej pro-
blem ten po prostu wtedy nie istniał. Kazimierz Odno-
wiciel borykał się z innymi kłopotami, które wiązały
się z niedostatkiem poparcia politycznego, zwłaszcza
ze strony rycerstwa mazowieckiego, opowiadającego
się gremialnie po stronie uzurpatora. Z różnych przy-
czyn władca nie mógł liczyć na pełne wsparcie z ziem
już opanowanych i musiał się zmagać z przeciwnikiem,
dysponując niewielką garstką rycerstwa. Jakie było
źródło rezerwy wobec Kazimierza Odnowiciela ‒ trud-
no dociec, nie ma jednak przesłanek do twierdzenia, że
wynikała ona z przyczyn religijnych. Nie dysponujemy
żadnymi relacjami o obliczu duchowym ówczesnego
rycerstwa polskiego. Pozwala to skonstatować brak
istotnych przeobrażeń na gruncie religijnym. Można za-
tem wnosić, iż rycerstwo, zapewne nieco przetrzebione
przeszłymi wypadkami, pozostało przy chrześcijań-
stwie. Niewiele o postawach polskich rycerzy mówią
źródła niemieckie. Skąpe informacje dotyczą lat wcze-
śniejszych ‒ czasów Mieszka II. Mam tu na myśli m.in.
roczniki: magdeburski i hildesheimski oraz kronikarza
Saxona, donoszące o „wyczynach” rycerstwa polskiego

background image

w Saksonii ‒ opinie mocno krytyczne, zarzucające Po-
lakom niszczenie i grabieże kościołów oraz innych
przybytków wiary. W oczach dziejopisów polscy ryce-
rze to „słudzy diabła” i poganie, a książę Mieszko ‒
„fałszywy chrześcijanin”. Zdaniem W. Dziewulskiego,
ekscesy te są przejawem utrzymujących się tendencji
antychrześcijańskich. Z poglądem takim niekoniecznie
trzeba się zgodzić. Warto natomiast przytoczyć tu rela-
cję Helmolda o postępkach księcia saskiego Bernarda.
Władca ten, syn „obrońcy kościołów” Bennona, zbun-
towawszy się, „Deinde surgens in Cristum, omnes
ecclessias Saxonie terruit atque turbavit, illas principue
que in memoria rebellione ipsius malicie noluerunt ap-
plicari”. Wystąpienie księcia miało, rzecz jasna, cha-
rakter polityczny, a nękając kościoły, Bernard dążył
w ten specyficzny sposób do przeciągnięcia ducho-
wieństwa na swoją stronę, nie zaś do przywrócenia po-
gaństwa. Legitymujący się o wiele dłuższym „stażem”
chrześcijańskim Czesi, bezcześcili, grabili i niszczyli
sanktuaria polskie w 1039 roku. Wspominający o tym
Kosmas, skądinąd duchowny, nie dystansował się jed-
nak od czynów rodaków, natomiast fakt poinformowa-
nia papieża o „sukcesach” swoich ziomków nazywał
„niegodziwością”. Również chrześcijańskie rycerstwo
niemieckie nie widziało nic zdrożnego w niszczeniu
kościołów we Włoszech. Podobnie miała się rzecz z ry-
cerstwem polskim ‒ rozhukane niszczyło i grabiło
wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, nie
zastanawiając się szczególnie nad duchową stroną ta-
kiego postępowania. Tego typu zachowanie stanowiło

background image

pewien standard, wszak u podstaw „pokoju Bożego”
spoczywały autentycznie barbarzyńskie poczynania ry-
cerzy europejskich. Europa widziała zresztą o wiele
bardziej gorszące sceny, których głównymi bohaterami
byli jak najbardziej chrześcijańscy władcy i rycerze.
Przywołana relacja nie może być zatem przyczynkiem
do interpretacji preferencji religijnych rycerstwa pol-
skiego. Każdemu starciu zbrojnemu towarzyszyły akty
okrucieństwa, niezależnie od jego podłoża i przyczyny
konfliktu. Spójrzmy na to, co o wojnach polskich pisał
Gall Anonim ‒ właściwie wszystkie wyglądały podob-
nie, bez względu na to, czy były prowadzone z Pomo-
rzanami, Rusinami, Czechami, Mazowszanami, Mora-
wianami, czy też z Niemcami. Zawsze mamy do czy-
nienia z podobnym schematem: grabież, gwałt, palenie
zabudowań i pozyskiwanie niewolników. Nagminnym
zjawiskiem były rzezie, zwłaszcza ludności opornych
grodów. Nie należy się więc dziwić, że akcja powodo-
wała reakcję. Do objuczonych łupami wojów, powraca-
jących z wyprawy na Ruś, Bolesław Chrobry przema-
wiał, zachęcając do boju: „[...] to jak teraz jesteście pa-
nami, tak będziecie sługami Rusinów, wy i synowie
wasi, a ponadto sromotnie przyjdzie wam ponieść karę
za wyrządzone krzywdy!” Zapewne polscy rycerze za-
służyli sobie na nienawiść przeciwników, wystarczy,
jeśli zachowali się na Rusi jak pogromcy Morawian,
którzy „spustoszywszy tę krainę, przywiedli obfity łup
i jeńców”. Główny bohater opowieści Galla Anonima ‒
wzór rycerskości ‒ Bolesław Krzywousty, już jako
„Marsowe chłopię”, zamiast oddawać się „próżnemu

background image

zbytkowi [...] zapędzał się do kraju nieprzyjacielskiego
i spaliwszy wsie przyprowadzał jeńców i łupy”. Okru-
cieństwa polscy rycerze nie rezerwowali wyłącznie dla
pogan ‒ mordowali i niszczyli zawzięcie również
chrześcijan: „Quo non reperto Boleslaide truculentius
cruentantur, amarius inter desertos greges desuiunt,
quam leones quam tigrides partu óbrate. Non enim ipsis
gregum ducibus, non fetis indulgent nec fetui, adeo
totius in gregis non tam cruore quam in strage
gloriantur”. Obyczaje takie od wieków obowiązywały
w całej Europie, dlatego „wybryki” Polaków
w Saksonii, choć bulwersujące, nie były w żadnym ra-
zie świadectwem pogańskiego stosunku do religii.

Kolejne dziesięciolecia korzystnie wpłynęły na

proces szerzenia i ugruntowania w kraju zasad wiary
chrześcijańskiej, a nowi władcy ‒ bracia Bolesław
i Władysław ‒ odegrali w tej materii pozytywną rolę;
zdecydowanie okrzepła również organizacja kościelna
i wzrosła polityczna rola kleru. Poza granicami Polski
Bolesław Śmiały prowadził rycerstwo przeciw chrze-
ścijanom i poganom, natomiast w kraju borykał się
z opozycją, na której czele stał biskup krakowski. Brat
i następca Bolesława Śmiałego ‒ Władysław Herman ‒
ze zmiennym szczęściem wyprawiał się na wojny
z Pomorzanami, a schyłek jego panowania wypełniły
ostre konflikty wewnętrzne. W czasie, gdy Władysław
Herman walczył ze zwolennikami pierworodnego syna
Zbigniewa, Europę ogarnął ruch krucjatowy. Wyprawy
krzyżowe w pełni ukształtowały, do tej pory rysujący
się tylko, obraz nowego, idealnego rycerza chrześcijań-

background image

skiego ‒ sprawiedliwego obrońcy skrzywdzonych i sła-
bych oraz bojownika za wiarę, którego marzeniem jest
znalezienie śmierci w świętej wojnie. Odradzającemu
się Kościołowi udało się skierować przynajmniej część
niekarnego rycerstwa, niszczącego własne i sąsiednie
kraje, ku zbożnemu celowi ‒ wyzwoleniu Grobu Chry-
stusa. Według relacji Baldryka z Bourgueil, w 1095 ro-
ku papież Urban II miał się zwrócić do rycerstwa m.in.
tymi słowy: „Kościół Święty uważa, że armia i żołnierz
powinien przychodzić z pomocą swym wyznawcom,
a wy sprowadziliście ją z własnej drogi swoim łotro-
stwem i złym postępowaniem. Aby głosić prawdę, któ-
rej szerzenie jest naszym obowiązkiem, trzeba podążać
drogą, która prowadzi do życia wiecznego. Wy zaś je-
steście prześladowcami sierot, rabusiami majątków
wdów, zabójcami, bluźniercami i tymi, którzy prawa
innych naruszają. Macie nadzieję na nagrodę za rozle-
wanie chrześcijańskiej krwi i tak jak sępy wypatrują
padliny i martwych ciał, tak wy wyglądacie i szukacie
wojny. A jest to najgorsza z dróg, ponieważ jest to dro-
ga daleka od Boga Jeżeli trzeba wam rady dla dusz, to
jak najszybciej wyzbądźcie się takiego pojmowania ry-
cerstwa i stańcie dzielnie jak rycerze Chrystusowi do
obrony Wschodniego Kościoła [...]. Wy jesteście bo-
wiem armią chrześcijańską, armią niezwyciężoną i bar-
dziej waleczną niż każdy ze starożytnych szczepów Ja-
kubowych, która ma wyzwolić Jerozolimę [...]. Jest to
z pewnością piękna myśl, aby umrzeć dla Chrystusa
w mieście, w którym Chrystus oddał swe życie dla
zbawienia ludzkości. Jeżeli zdarzy się tak, że tam wła-

background image

śnie przyjdzie wam umrzeć, bądźcie pewni, że na mar-
ne to nie pójdzie, pod warunkiem jednak, że Chrystus
was w swej armii znajdzie”.

Długą drogę przebyło chrześcijaństwo od potępie-

nia wojny, wszelkiego przymusu i okrucieństwa swoich
lat dziewiczych do „świętej wojny” i „rycerstwa Chry-
stusowego” wykreowanych przez odzyskujące pozycję
papiestwo.

Do Polski, objętej zarzewiem walk wewnętrznych,

idee krucjatowe, jak należy sądzić, nie dotarły od razu.
Z tonu zapisków Galla Anonima możemy wywniosko-
wać, że jeszcze w czasach Bolesława Krzywoustego
niewiele wiedziano w kraju o sukcesach krzyżowców.
Kronikarz daje jednak wyraźne dowody znajomości
wyznawanych w Europie wizji rycerstwa zwalczające-
go pogaństwo. Nowe wzorce etosu rycerskiego, uzu-
pełnione o jego swoiście pojmowane „chrześcijańskie
oblicze”, dotarły również na ziemie polskie. Ze zna-
mionującą go prostotą i pewnością racji, Gall Anonim
opowiadał: „Poloni pro iustitia et victoria sic acriter in-
sistebant, Pomorani pro naturali perfidia et pro salute
defendenda resistebant. Poloni gloriam appetebant,
Pomorani libertatem defendebant [...] Sicque paulatim
rebelles et contumaces Pomorani per Bolezlaüm
destruuntur, sicut iure perfidi destrui debent”. Polscy
zwycięzcy zdobywali zatem sławę rycerską, walcząc
z niewiernymi Pomorzanami, których zabijali w słusz-
nej sprawie, propagując chrześcijaństwo. Wokół walk
z poganami i poglądów ówczesnych Polaków na ten
temat rodzima historiografia wyrażała różne, niekiedy

background image

skrajne opinie. Niektórzy historycy podejrzewali nawet
Galla Anonima o konfabulacje i nieprawdziwy opis
udziału rycerstwa polskiego w krzewieniu chrześcijań-
stwa za pomocą miecza. Ciekawe stanowisko zajął
S. Zakrzewski, uznając, że niechęć Polaków do zaanga-
żowania się w walkę z prawdziwymi Saracenami przy-
niosła „wynalezienie własnych Saracenów” w postaci
„Lutyków i Pomorzan”. Z opinią tą nie zgadzał się
R. Gródecki, stwierdzając: „Saracenów w naszych po-
bratymcach nie myśmy wyszukali, że ich nam wskaza-
no; hasło krucjat nie myśmy podchwycili, lecz nam je
narzucono”. Paradoksalnie, obie te opinie zawierają
elementy prawdy ‒ bo choć polskie rycerstwo faktycz-
nie walczyło głównie z sąsiadami-innowiercami, to
jednak idea zwalczania pogan w „świętej wojnie” zo-
stała przejęta z zachodu. Problem jest chyba znacznie
prostszy, niż mogłoby się to wydawać. Kwestia stosun-
ków polsko-pogańskich wyłoniła się po przyjęciu
chrztu przez Mieszka I. Akt ten sprowadzał wszelkie
konsekwencje związane z wprowadzeniem nowej wia-
ry, choć niektóre swoje oblicze ujawniły dopiero
w przyszłości ‒ jedną z nich była właśnie walka z nie-
wiernymi. W 966 roku pozostające w fazie kryzysu
chrześcijaństwo miało już ukształtowany swój stosunek
do pogan i na przestrzeni wieków właściwie niewiele
się w tej kwestii zmieniło. Polska stawała się częścią
określonej kultury, dźwigającej ‒ jak powiedzielibyśmy
dzisiaj ‒ bagaż negatywnych zjawisk, m.in. agresywny
stosunek do wszelkiego rodzaju odmienności, w tym
religijnych. Postawa ta dotarła do Polski i znalazła peł-

background image

ną akceptację. Oczywiście papieskie apele o zaktywi-
zowanie walk z innowiercami, nawet gdyby docierały
bezpośrednio na dwór Bolesława Krzywoustego, nie
miałyby w tym wypadku większego praktycznego zna-
czenia, gdyż waleczny książę ze swoim rycerstwem
i bez zachęty Stolicy Piotrowej gromił pogańskich Po-
morzan. Polscy rycerze ‒ jeszcze bez błogosławieństwa
i obietnicy wiecznego zbawienia ‒ wykonywali swój
patriotyczny obowiązek, który teraz stawał się chrześci-
jańską powinnością. Wojna sama w sobie, mimo nada-
nia jej cech posłannictwa duchowego, nie była, rzecz
jasna, żadnym przejawem religijności, choć w nowej
interpretacji za taką uchodziła.

Bardziej jednoznaczną formą zaangażowania stał

się z czasem aktywny współudział w tworzeniu rodzi-
mego duchowieństwa, wywodzącego się właśnie ze
stanu rycerskiego. Pierwsze wyraźne przekazy na ten
temat pochodzą z początków XI wieku. W gronie pię-
ciu zamordowanych braci międzyrzeckich znajdowało
się dwóch Polaków ‒ Izaak i Mateusz, co więcej, ich
siostry zdążyły już wówczas zostać mniszkami. W lite-
raturze przedmiotu sugeruje się, że pochodzili oni
z szeregów rycerstwa. W wiekach następnych przeja-
wem religijności były liczne fundacje i darowizny na
rzecz klasztorów i duchowieństwa laickiego. Rycerstwo
przyczyniło się do zorganizowania i wzniesienia wielu
placówek sakralnych, przekazując z własnych mająt-
ków dobra sporej wartości i wielkości. Oczywiście
również u podłoża tej działalności spoczywały nie do
końca altruistyczne przesłanki ‒ chodziło przecież o za-

background image

skarbienie sobie łaski w życiu przyszłym i zmazanie
grzechów popełnionych w życiu doczesnym, a wzrost
zaangażowania religijnego nie szedł w parze z poprawą
obyczajów wojennych. Podobnie jak za czasów Miesz-
ka II, w XII wieku nadal pokutowały o rycerstwie pol-
skim niezbyt pochlebne opinie. Helmold zauważał bez
cienia niechęci czy stronniczości: „Est autem Polonis
atque Boemis eadem armorum facies et bellandi consu-
etudo. Quotiens enim ad externa bella vocantur, fortes
quidem sunt in congressu, sed in rapinis et mortibus
crudelissimi: non monasteriis, non ecclesiis aut cimite-
riis parcunt. Sed nec alia ratione extraneis bellis impli-
cantur, nisi conditionibus admissis, ut substantie, quas
sacrorum locarum tuitio vallaverit direptionibus publi-
centur”. Podobną „sławę” polskie rycerstwo zdobyło
u południowych sąsiadów. Gdy w 1110 roku czeski
książę Władysław starał się wykrzesać u podkomend-
nych ducha walki, wygłosił wzruszające przemówienie,
w którym znalazły się mocno niepochlebne zwroty pod
adresem Polaków. Miał on nazwać wojów Bolesława
Krzywoustego poganami: „Quis lactentum singultus aut
pregnantis gemitus sive uxoris rapte a paganis non
amaro corde percipit? Quis temperet se a lacrimus, cum
infantes suos ceu agnellos vagientes interfici aut matris
ab ubere vident abici? Atqui minus dolendum esset, si
non a minus dignis illatus dolor iste fuisset”.

Bolesław Krzywousty wykazywał sporą aktywność

militarną ‒ walczył nie tylko z południowymi
i zachodnimi sąsiadami, ale przede wszystkim potykał
się z pogańskimi Pomorzanami. Do religijnego aspektu

background image

tych zmagań przywiązywał mniejszą wagę, choć ele-
ment ten nie pozostawał zupełnie na marginesie dzia-
łalności księcia. Przy okazji walk o Czarnków, jak
świadczy Gall Anonim „wielu skłonił do porzucenia
pogaństwa i przyjęcia wiary”. Zwycięstwa tu miały
zjednać księciu miłość wszystkich chrześcijan, jednak
do miłośników Bolesława Krzywoustego, o czym starał
się przekonać Kosmas, a co umknęło uwadze polskiego
kronikarza, nie należeli chrześcijanie czescy.

Dopiero czasy następców Bolesława Krzywouste-

go przyniosły na ziemie polskie idee wypraw krzyżo-
wych. Bolesław Wysoki, Henryk Sandomierski, Bole-
sław Kędzierzawy, Mieszko Stary i Kazimierz Spra-
wiedliwy wraz z rycerstwem stawali w szeregu wal-
czących z „barbarzyńcami”. Pewnym świadectwem po-
staw wobec chrześcijaństwa i stopnia „zaangażowania”
religijnego rycerstwa, pośrednim i nie pozwalającym
może na zbyt szerokie uogólnienia, był stosunek książąt
polskich do idei krucjat. Władców ‒ z racji pełnionej
funkcji i roli społecznej ‒ można nazwać pierwszymi
rycerzami kraju, jednak trudno ich uznać za gorliwych
chrześcijan, biorąc pod uwagę zaangażowanie w ruchu
krucjatowym. Wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej,
z różnych zresztą powodów, nie wywołały w Polsce ta-
kiego entuzjazmu, egzaltacji i fanatyzmu, z jakim mie-
liśmy do czynienia w Europie zachodniej. Niczym też
szczególnym w tych wyprawach ani władcy, ani ryce-
rze polscy się nie wyróżnili. Nie jest to jednak powód
do szczególnego wstydu czy żalu. Władcy dzielnicowi
nie kwapili się do udziału w krucjatach m.in. z obawy

background image

o utratę książęcego stolca. Rozbicie dzielnicowe było
sytuacją specyficzną, okresem wypełnionym rywaliza-
cją i walkami bratobójczymi, dlatego po powrocie mo-
gło się okazać, że chwilowo opuszczone miejsce zosta-
ło zajęte przez najbliższego krewnego, jednego z pre-
tendentów lub kandydatów na „seniora”.

Nasza historiografia o polskich akcentach krzyżo-

wych, zwłaszcza na temat wypraw jerozolimskich, po-
wiedziała chyba wszystko. Warto jedynie zwrócić
uwagę na pewne konteksty wystąpień książąt piastow-
skich, prezentujące stosunek do idei krucjat jako takiej.
W imieniu wygnanego z kraju Władysława II, piel-
grzymem drugiej wyprawy jerozolimskiej, u boku króla
Konrada III został Bolesław Wysoki. Uczestniczył w
niej jako towarzysz władcy i panów niemieckich.
Pierwszy polski akcent krucjatowy łączył się zatem
z obcą inicjatywą. Książę Bolesław za sprawą niemiec-
kiego otoczenia dworskiego stał nie tylko pogromcą
Saracenów, ale też jako jeden z pierwszych książąt pol-
skich zyskał sławę rycerską w Europie. Poza Bolesła-
wem w krucjacie wzięła udział najprawdopodobniej
niewielka grupa rycerstwa śląskiego, podzielająca los
tułaczy z księciem Władysławem. Oni to, obok Bole-
sława, byli pierwszymi polskimi uczestnikami „świętej
wojny”.

Stryj Bolesława Wysokiego i przeciwnik Włady-

sława II ‒ Mieszko III Stary ‒ brał z kolei udział w wy-
prawie, która, mimo doraźnych korzyści, niezbyt sprzy-
jała jego interesom i przyszłości całej dynastii piastow-
skiej. Mam tu na myśli krucjatę przeciw Słowianom

background image

z 1147 roku. Groźnie brzmiące obietnice i imponujące
przygotowania zapowiadały zupełny upadek, ledwie już
dyszącego, pogaństwa połabskiego i pomorskiego.
Wyprawa okazała się jednak fiaskiem, przynajmniej
z militarnego punktu widzenia. Miała ona jednak do-
datkowy wymiar, związany z politycznymi aspektami
działalności zainteresowanych stron ‒ torowała bowiem
zjednoczonymi silami chrześcijaństwa drogę niemiec-
kiej ekspansji na ziemie opornych Słowian. Tracili na
tym coraz bardziej osamotnieni i zdezorientowani Sło-
wianie pomorscy oraz książęta polscy, osłabiając i tak
już zanikające piastowskie wpływy w tym rejonie.

Chwalebnym uosobieniem idei walki z pogań-

stwem może być postać Henryka Sandomierskiego,
uczestnika krucjaty jerozolimskiej z 1154 roku, który
zginął w roku 1166 śmiercią, o jakiej marzył każdy ów-
czesny „miles Christi” ‒ walcząc z niewiernymi. Hen-
ryk poległ w, o dziwo przegranej, „sprawiedliwej woj-
nie” prowadzonej przez swojego starszego brata Bole-
sława Kędzierzawego, który z kolei, o czym przekonuje
lektura kroniki Mistrza Wincentego, był wnikliwym
słuchaczem idei głoszonych jeszcze przez Bernarda
z Clervaux. Za wiarołomstwo i świętokradztwo Prusów
karą z woli Bolesława miało być ucięcie głowy.

W jaskrawej sprzeczności do opisanej powyżej hi-

storii pozostają postawy religijnego „uniesienia” dwóch
Leszków ‒ Białego i Czarnego. Pierwszy starał się,
skutecznie zresztą, odsunąć widmo uciążliwej wyprawy
na Wschód, usprawiedliwiając swoją powściągliwość
uzależnieniem od konkretnego rodzaju napojów, niedo-

background image

stępnych w Ziemi Świętej. Poszukiwał również bar-
dziej cywilizowanych i, co ważniejsze, skuteczniej-
szych sposobów nawracania niewiernych. Drugi,
otrzymawszy od papieża zgodę na krucjatę, zebrane si-
ły, zamiast przeciw poganom, użył w walce z jak naj-
bardziej chrześcijańskim księciem Konradem, pusto-
sząc ziemię mazowiecką. Różny był, jak widać, wymiar
religijnego zaangażowania polskich władców. Obok
postaw dewocyjnych, ostatecznego poświęcenia czy
obowiązku, mamy świadectwa pewnego dystansu,
a nawet wykorzystywania idei krucjat do gnębienia
krewniaków, sąsiadów „zza miedzy”.

Podobnie, zachowując odpowiednie proporcje,

rzecz wyglądała w środowisku rycerskim. Nawet dla
zamożniejszego rycerza polskiego osobisty udział
w wyprawie krzyżowej był nie lada problemem, oczy-
wiście w wypadku pielgrzymki do Królestwa Jero-
zolimskiego. Rycerz był uzależniony od postawy swo-
jego pana, jako czynnika decyzyjnego. Absencja „nio-
sących krzyż” książąt powodowała absencję rycerstwa.
Na temat rycerskich pielgrzymek do Jerozolimy dyspo-
nujemy szczątkowymi wiadomościami, kwestii tej nie
podejmują bowiem pierwsi polscy kronikarze. Kilka
skromnych przekazów znajdziemy w rocznikach mało-
polskich, jednak ograniczają się one do rejestracji faktu
pobytu w Jerozolimie dwóch osób ‒ Henryka Sando-
mierskiego i Jaksy z Miechowa.

O wiele mniejszym obciążeniem były napady na

rodzimych „Saracenów”, czyli Pomorzan, Prusów, Ja-
ćwingów czy Litwinów. Decyzja władz kościelnych

background image

o zrównaniu zasług rycerstwa walczącego w Ziemi
Świętej i bojowników chrześcijaństwa na północno-
wschodnich rubieżach Europy stanowiła dla rycerstwa
polskiego, podobnie jak i niemieckiego, krok ze wszech
miar satysfakcjonujący. W sensie religijnym umożli-
wiała przecież zdobycie zasług w życiu doczesnym,
które dawały niebagatelne przywileje w egzystencji
niebieskiej, a także likwidowała barierę materialną,
wcześniej praktycznie uniemożliwiającą jakąkolwiek
aktywność krucjatową. Długotrwała, niebezpieczna
i egzotyczna wyprawa do dalekiego Grobu Chrystusa
była mirażem, ale wyprawa na Prusów czy Pomorzan,
odwiecznych przecież wrogów ‒ niemal codziennością.
Taka eskapada mogła trwać kilka dni lub tygodni, do-
starczając nagród i uniesień podobnych jerozolimskim.
Sława uczestnika krucjaty mogła być więc odtąd udzia-
łem również polskich wojowników.

Decyzja papieża stworzyła sytuację, w której zwy-

kła ekspansja polityczna znalazła wsparcie czynnika re-
ligijnego, legitymizującego przy tym wszelkie naduży-
cia i wynaturzenia. Z takich zwolnień i udogodnień ko-
rzystali wcześniej francuscy, włoscy i niemieccy krzy-
żowcy w Królestwie Jerozolimskim, teraz swobodę du-
cha uzyskiwali i polscy rycerze, zmagający się
z krnąbrnymi Prusami czy Jaćwingami. Niestety, na
temat przewag polskich rycerzy oraz ich bohaterskich
i chrześcijańskich czynów wiemy niewiele, dysponu-
jemy bowiem tylko nieco schematycznymi relacjami
Galla Anonima i Wincentego Kadłubka. Dopiero Jan
Długosz oraz obcy dziejopisarze unaocznili bohaterski

background image

i przygodowy aspekt walk z niewiernymi w polskim
wydaniu. Relacje kronikarzy dotyczą jednak głównie
już późniejszych, bo XIV- i XV‒wiecznych wydarzeń.

Nie wdając się w analizę stopnia zaangażowania

krucjatowego, pragnę się skoncentrować na innym za-
gadnieniu ‒ obrazie typowego przedstawiciela stanu ry-
cerskiego w dobie rozkwitającej w kraju idei walk
z odmiennością religijną. Jaki wizerunek rycerza pol-
skiego stworzyły trzy wieki oddziaływania chrześcijań-
stwa? Czy czas ten pozwolił na zatarcie różnic dzielą-
cych Europę zachodnią od zapóźnionego nieco w dziele
wdrażania nowej religii wschodu? Czy udało się porzu-
cić pozostałości dawnych obyczajów i obrzędów? Od-
powiedź na te pytania nie jest łatwa, brakuje bowiem
szerszej podstawy źródłowej. Analizując to, co o rycer-
stwie polskim pisali nasi kronikarze oraz jakie opinie
wyrażali obcy dziejopisarze, możemy powiedzieć, że
typowy polski rycerz niezbyt się różnił od swojego cze-
skiego odpowiednika, ten zaś niewiele ustępował
przedstawicielowi rycerstwa zachodniego (mam na my-
śli stan schyłkowy, będący efektem kilkupokoleniowej
ewolucji kulturowej). Rycerstwo polskie, podobnie jak
zagraniczne, było gotowe do walki z wrogami chrześci-
jaństwa. Gotowość tę potęgowały wizje łupów i zy-
sków oraz obietnica wiecznego zbawienia. Jak wskazu-
ją źródła, już w początkach XI wieku przedstawiciele
tej grupy społecznej poszukiwali wsparcia krzyża w
walce z poganami. W XII wieku, o czym donosił Gall
Anonim, rycerstwu sprzyjał Św. Wojciech, ukazując się
walczącym w postaci wojownika na białym koniu.

background image

„Zmilitaryzowanie” świętego wskazywałoby na jego
zbliżenie do środowiska rycerskiego; niestety, z innych
przekazów źródłowych nic nie wiadomo o takim
związku. Przy okazji wypraw wojennych zaczęto z cza-
sem organizować spektakularne obrzędy religijne, które
miały na celu uzyskać wstawiennictwa boże oraz od-
puszczenie przyszłych grzechów popełnionych przez
uczestników wojen. Możliwe, że obrzędy te były także
antidotum na wystąpienia czarowników po przeciwnej
stronie ‒ zabobonni rycerze obawiali się bowiem mocy
czarów pogańskich wołchwów. O ich zaangażowaniu
wiedziano i dostrzegano nawet efekty działalności cza-
rowników. Równie aktywni byli zresztą kapłani chrze-
ścijańscy. Za czasów Bolesława Krzywoustego biskupi
zagrzewali polskich wojów do walki: „Surgunt castra
contra Maritimam et diuinam agi causam non humanam
primipilarius antecurrens predocuit”. Niekiedy bisku-
pów, książęta i rycerstwo spotykał jednak srogi zawód
w postaci porażki; wówczas niepowodzenia tłumaczo-
no gniewem Boga, spowodowanym naruszeniem zasad
wiary oraz wzmożoną aktywnością przedstawicieli „sił
nieczystych”. Przy takim nagromadzeniu niesprzyjają-
cych okoliczności wszelkie wysiłki rycerstwa rzeczy-
wiście pozostawały daremne ‒ taki obraz często przed-
stawiał Gall Anonim.

Działający później Wincenty Kadłubek, w pewnym

sensie reprezentant polskiej kultury chrześcijańskiej,
w zapisach również odzwierciedlał zaangażowanie
i głęboką religijność zarówno władców, jak i przedsta-
wicieli rycerstwa. Relacjonując wydarzenia, dostarczał

background image

wiedzy o ówczesnych mieszkańcach Polski, choć
z drugiej strony sam był świadectwem tamtych czasów.
Podobnie jak Thietmar był pewnym odbiciem mental-
ności niemieckiej przełomu wieków, a Kosmas odda-
wał obyczajowość wyższych warstw społeczeństwa
Czech, tak Mistrz Wincenty swoją osobowością od-
zwierciedlał rzeczywistość polską wieku XII. Wywo-
dząc się ze stanu rycerskiego ‒ i to lepiej uposażonego
‒ z racji wykształcenia, horyzontów, talentów i wiedzy
nie do końca jest „okazem” typowym, ale pozwalają-
cym na próby uogólnień i wniosków. Poglądy na tema-
ty związane z ogólnym pojmowaniem świata kształto-
wało pośrednio lub bezpośrednio chrześcijaństwo. Nie
ulega też wątpliwości, że stosunek do obcych, inno-
wierców, pogan itp. ‒ zarówno w Europie, jak i w Pol-
sce ‒ dyktowało duchowieństwo. Opinie m.in. Wincen-
tego Kadłubka, jako duchownego, emanowały zatem na
pozostałą część społeczeństwa. Warto zauważyć, iż
w wielu kwestiach dotyczących stosunku do wyznaw-
ców innych religii, kronikarz w niczym nie odbiegał od
poglądów Galla Anonima, a także dziejopisów nie-
mieckich czy czeskich. Jest on zatem przykładem szer-
szej wizji, wypracowanej, ujmując rzecz współcześnie,
w centrum. Nie będzie błędem, jeśli sporą część zapa-
trywań Mistrza Wincentego przeniesiemy również na
rycerstwo, które ‒ choć zdecydowanie bardziej prymi-
tywne ‒ jednoznacznie odbierało to, co u Wincentego
Kadłubka może się niekiedy wydawać subtelne. Dla
większości rycerzy poganie byli dziećmi „gorszych”
i skazanych na porażkę bogów, rzekomo wrogich

background image

chrześcijaństwu. Polscy i obcy kronikarze, co nie jest
paradoksem, dają wielokrotnie świadectwo wiary
w istnienie bóstw pogańskich. Bóstwa te są jednak wy-
tworem szatańskich sił i ujawniają się rzadko, najczę-
ściej w sytuacjach niepowodzeń wojennych lub przy
okazji jednostkowych czynów, ocenianych jako nie-
godne. Funkcjonujący w tej samej rzeczywistości Bóg
chrześcijański dzięki swojej potędze potrafi pokonać
słabsze widma spod znaku Beliala, przytłacza je. Bożki
i strzygi egzystują, lecz pojawienie się nowej siły ze-
pchnęło je na margines życia. Wiarą w demony kroni-
karze przypominają jeszcze niedawnych, pogańskich
przodków, którzy w swej prostocie uznawali za rze-
czywistych wszystkich bogów, o jakich istnieniu głosi-
ły religie; ich świat był równie „realny i prawdziwy”
jak świat chrześcijan. Jak to ujął H. Łowmiański, „Bóg
wyznawany w wielu państwach nie mógł być niepraw-
dziwy”. Gall Anonim i Wincenty Kadłubek dawno
utracili liberalizm pogan, jego miejsce zajęła zaś świa-
domość wyższości i wtajemniczenia, ale aby wiedzieć
o pogańskiej przeszłości przodków, nie starczało, rzecz
jasna, pamięci. Brakowało też świadomości źródeł wie-
lu zabobonów i przesądów. Obowiązywała za to po-
wszechna pogarda do wszystkiego co pogańskie. Ty-
powy przedstawiciel duchowieństwa czy bliskiego mu
mentalnie rycerstwa zupełnie nie rozumiał uporu Pru-
sów albo Pomorzan, kurczowo trzymających się wiary
przodków. Kronikarzy raziła wiarołomność i perma-
nentny powrót do „ciemności” pogan. Wymowny Win-
centy Kadłubek potrafił ująć to szczególnie obrazowo:

background image

„Non iniuste igitur Boleslai seueritas in sacrilegos ido-
latras incanduit, non iniuste ultionem adiecitultioni [...]
Non timent inpudici apostate salutem fugere nec adhor-
rent canes persordidi ad uomitum reuerti”. Kronikarz
podkreślał, iż poganie nie stanowili wymiernego zagro-
żenia militarnego, ale byli źródłem niebezpieczeństwa
dla dusz. Błądzili na podobieństwo zwierząt, tak jak
one nie znając nauki Chrystusa. Stąd zapewne liczne
porównania i odniesienia animalistyczne, typowe zresz-
tą dla wszystkich kronikarzy epoki. Najpełniej ujął to
Gall Anonim: „Nunc autem Pruzos cum brutis animali-
bus relinquamus et quandam relationem rationis capa-
cibus ymmo Dei miraculum referamus”. Kosmas, rów-
nież syn swoich czasów i podobnie jak Gall Anonim
czy Wincenty Kadłubek, mało wyrozumiały oraz nie-
znający tolerancji, nie wahał się nazywać rodzimych
zatwardziałych wiarołomców „skurwysynami” (chodzi-
ło o Żydów). Przedstawiciel księcia tak zwracał się do
Żydów uciekających z Czech przed prześladowaniami:

O gens progenita manzeribus Ismahelita,
Ut sibi dicatis, dux mandat, cur fugiatis
Et partas gratis cur gazas attenuatis?

Nie dziwmy się zatem, że nieumiejący najczęściej

ani czytać ani pisać rycerze polscy czy czescy żywili
podobną pogardę do pogan i wszelkiego rodzaju po-
gaństwa. Ich ograniczona wiedza i horyzonty kształto-
wały się w konkretnej rzeczywistości, w najbliższym
środowisku sąsiadów, a autorytetem był bardziej ma-
jętny i wpływowy towarzysz, rzadko spotykany du-

background image

chowny lub widziany „od święta” książę. Trudno, aby
w tych czasach pojawił się głosiciel równouprawnienia
lub zwolennik poszanowania godności „najszpetniej-
szego i najlichszego rodzaju ludzkiego”. Nie dysponu-
jąc odpowiednią bazą źródłową, trudno odtworzyć rze-
czywisty stosunek przedstawicieli rycerstwa do pogan.
Nie ulega jednak wątpliwości, że z czasem ulegał on
przeobrażeniom. Inaczej pewnie ocenili pogańskich
przeciwników rycerze Mieszka I i Bolesława Chrobre-
go, a inaczej uczestnicy wypraw Bolesława Kędzierza-
wego i Kazimierza Sprawiedliwego. Odmienny stosu-
nek do Pomorzan czy Prusów prezentowali półpoganie
Mieszkowi, inny, jak przypuszczam, neofici Bolesława
Chrobrego, a zupełnie niepodobny ‒ chrześcijańscy ry-
cerze władców dzielnicowych. Podejście do pogaństwa
i pogan ewoluowało wraz z ugruntowującym się chrze-
ścijaństwem i przemianami w kraju. Składały się nań
przede wszystkim dwa elementy ‒ pierwszy, we-
wnętrzny, wynikający z rosnących różnic społecznych,
drugi, zewnętrzny, narzucany niejako przez nową wia-
rę. W pierwszym wypadku tworzył się dystans między
chrześcijanami z wyższych, uprzywilejowanych warstw
a pogańskim z reguły chłopstwem, z drugiej ‒ między
rycerstwem polskim a np. pomorskim czy pruskim.
Czymś niższym, niegodnym szacunku i honorowego
traktowania wydawali się i rodzimi wieśniacy, i odda-
jący cześć innym bogom przeciwnicy z sąsiednich ple-
mion. Oczywiście nie należy przeceniać refleksji natury
religijnej w środowisku rycerskim. Nie było tu miejsca
na dywagacje i roztrząsanie problemów moralnych

background image

i duchowych, gdyż sprawy te porządkował upływ czasu
i oddziaływanie Kościoła. Rzemiosło wojenne stawiało
przed poświęcającym mu się człowiekiem określone
wymagania, którym należało sprostać, aby przeżyć.
Bez względu na wyznawaną religię, rycerza obowią-
zywały w walce przede wszystkim zasady regulowane
przez obyczaj oraz instynkt samozachowawczy, będący
częścią atawistycznej walki o byt. W bitwie ujawniały
się trudne do pohamowania i okiełznania żądze. Nie
potrafimy dziś określić, czy chrześcijaństwo spowodo-
wało np. wzrost okrucieństwa i zawziętości wobec do-
tychczasowych pogańskich przeciwników. Nie można
wyciągnąć podobnych wniosków ani na podstawie lek-
tury kronik polskich, ani obcych, powstałych na obsza-
rze Europy środkowo-wschodniej. Domniemanie takie
jednak istnieje, zwłaszcza w kontekście oficjalnych
wystąpień autorytetów kościelnych, pozbawiających
pogan wszelkich praw ludzkich. Okrucieństwo i brak
poszanowania człowieka były nieodłącznym atrybutem
wojen i trudno byłoby spotęgować te zjawiska. Można
było natomiast rozszerzyć zasób przyczyn i powodów,
które mogłyby podobnym zjawiskom sprzyjać ‒ to wła-
śnie Kościół czynił. Przeciwstawił się jednak eskalacji
okrucieństwa w ramach wspólnoty chrześcijańskiej.
Wystąpienie to miało, rzecz jasna, charakter ograni-
czony, prowadziło jednak do stworzenia pewnych ram,
kanonów postępowania „cywilizujących” okrutne ry-
cerstwo. Niestety, zasady te nie obowiązywały zawsze
i wszędzie, a cenę za powściągliwość i „człowieczeń-
stwo” rycerstwa mieli zapłacić poganie.

background image

Obyczaje wojenne stanowiły tylko część chrześci-

jańskiego etosu rycerskiego, ale ‒ ze zrozumiałych
względów ‒ polskie nasze źródła koncentrują się prze-
de wszystkim na nich. Niestety, niewiele informacji
uzyskujemy na temat innych elementów życia tej grupy
społecznej, szczególnie przeobrażeń dokonujących się
pod wpływem chrześcijaństwa. Że ideał „rycerza Chry-
stusowego” dotarł na ziemie polskie ‒ nie ulega wąt-
pliwości, a zapowiedzią tego jest już wizerunek Bole-
sława Krzywoustego zaprezentowany przez Galla Ano-
nima. Jednak pełny obraz idealnego rycerza wyłania się
wraz z osobą Kazimierza Sprawiedliwego na kartach
kroniki Wincentego Kadłubka. Do charakterystyki tego
władcy kronikarz podszedł z wielkim zapałem i odda-
niem, nie licząc się zupełnie z faktami i rzeczywisto-
ścią. Czerpiąc pełnymi garściami z ideologii rycerskiej,
wykreował postać, będącą zbiorem wszelkich cnót.
Przywołamy tu tylko cechy najistotniejsze, poczynając
od nieskazitelności ducha, roztropności i zdumiewają-
cej odwagi, przez inteligencję i trzeźwość umysłu, aż
po sprawiedliwość, dbałość o poddanych (szczególnie
ubogich i duchowieństwo) oraz zupełne oddanie i za-
angażowanie walce z niewiernymi. Akcent krucjatowy
jest jakby ukoronowaniem charakterystyki Kazimierza,
w zapale „niesienia krzyża” władca nie był jednak
osamotniony, bo towarzyszyli mu wojowie i przedsta-
wiciele Kościoła: „Decebat enim contra Saldanistas,
contra sacre professionis hostes, contra spurcissimos
idolatras pugnaturos, plus in armis fidei confidere,
quam in martialis armaturę fiducia”. Rycerze Kazimie-

background image

rza Sprawiedliwego pozostają anonimowi, ale, podob-
nie jak ich władca, z zawziętością „w otchłań rzezi
i ognia wpychali” wyznawców „niedorzecznej” wiary.
Mimo idealizacji księcia i jego otoczenia możemy wie-
rzyć we fragmenty dotyczące zaangażowania wojenne-
go, którym chrześcijańscy wojowie wykazywali się
w Europie nie tylko, jak chciał Kościół, przeciw poga-
nom, ale i współwyznawcom.

Tak jak z czasem ulegała przeobrażeniu wizja

świata postrzeganego przez pryzmat prostego i swo-
bodnego życia w ramach kultur pogańskich w surowy,
pełen nabożnego skupienia świat chrześcijaństwa, tak
przez lata pozostał niezmieniony stosunek do rzemiosła
wojskowego. Wykonując podstawowe zadanie wojow-
nika, rycerstwo jeszcze długo, walcząc na obczyźnie,
nie będzie rozróżniało pogan od chrześcijan i chrześci-
jan od heretyków, grabiąc i zabijając wszystkich jedna-
ko. „Miles Christi” ‒ bezkompromisowy i okrutny wo-
bec niewiernych ‒ swoich umiejętności będzie również
używał w walce z wyznawcami Chrystusa, nie stroniąc
od gwałtów, rzezi i podpaleń.

Podsumowując, należy stwierdzić, że chrześcijań-

stwo w Polsce nie napotkało silnego oporu ze strony sił
zachowawczych. Nową wiarę wprowadzano rozważnie,
nie powodując zatargów wewnętrznych. Decydującym
okresem dla pozytywnej asymilacji chrześcijaństwa by-
ły czasy Bolesława Chrobrego, gdy odejście od pogań-
stwa, początkowo powierzchowne, okazało się defini-
tywne. W dziejach państwa nie nastąpił już żaden akt,
który mógł poważnie zagrozić rozprzestrzeniającej się

background image

stopniowo religii. Rycerstwo polskie odegrało niebaga-
telną rolę w procesie krzewienia chrześcijaństwa, wy-
pełniło też treścią zmagania z pogańskimi plemionami
ludów północy, zaznaczając swoje miejsce w gronie
„niosących krzyż”. Na tej drodze pojawiły się także
jednostki, które nawiązywały do wzorców propagowa-
nych przez ówczesne elity intelektualne i polityczne ‒
Bolesław Wysoki czy Henryk Sandomierski. Literatura
z tego okresu również starała się wykreować bohaterów
walk z „barbarzyńcami”, rysując portrety dwóch Bole-
sławów ‒ Chrobrego i Krzywoustego. Jednak na prze-
strzeni wieków tak rycerstwu, jak i książętom daleko
było do ideału „rycerza Chrystusowego” w postaci Lu-
dwika Świętego. Kwintesencją tego pojęcia na gruncie
polskim będą dopiero: Wojciech z Pakości, Zawisza
Czarny, Jan z Tuliszkowa i inni wybitni przedstawiciele
późnośredniowiecznego rycerstwa polskiego.

background image

Marek Cetwiński
(Częstochowa)

ANDRZEJ Z MORAWICY W PRUSKIM LA-

BIRYNCIE. NA MARGINESIE „CUDÓW ŚW.

STANISŁAWA”

Wydane przez Z. Perzanowskiego Miracula Sancti

Stanislai zawierają w artykule 52 opowieść De ąuodam
nobili de flammis liberato.
Mówi ona o Andrzeju z Mo-
rawicy, który podczas pruskiej krucjaty, podkładając
ogień pod dom pewnego bogatego Prusa, sam omal ży-
cia w płomieniach nie stracił i tylko gorąca modlitwa
i wstawiennictwo św. Stanisława ocaliły go od śmierci.

Z pewnym zdumieniem dowiaduje się czytelnik ze

wstępu wspomnianego wydania Miraculów, że relację
tę wprowadził do tekstu źródłowego sam wydawca. Pi-
sze bowiem Z. Perzanowski: „Do czterech relacji o cu-
dach zamieszczonych w Żywocie [...] oraz piątej [...]
można dołączyć relację 52, która wraz z poprzednimi
była zapewne w brakującym fragmencie zwoju”. To
pierwszy domysł krakowskiego historyka. Drugi doty-
czy chronologii samego wydarzenia: „W tej ostatniej
bowiem relacji o ocaleniu z płomieni nic nie wskazuje
na to, by ów cud miał się dokonać już po kanonizacji.
Raczej okoliczności pobytu Andrzeja, jako krzyżowca,
w ufortyfikowanym domu Prusa, pozwalają przypusz-
czać, że zdarzenie to miało miejsce w drugiej ćwierci
XIII wieku, jeszcze przed r. 1250”.

W przypisie Z. Perzanowski podaje, przyjmując

sąd W. Kętrzyńskiego, że wspomniany w tym epizo-

background image

dzie rycerz to „dziedzic Morawicy pod Krakowem,
a nie mieszkaniec Moraw [który] brał udział w jakiejś
wyprawie na Prusów A więc nie w otoczeniu króla cze-
skiego Przemyśla Ottokara II w r. 1255, lecz jeszcze
przed r. 1250, nim Krzyżacy stłumili powstania Pru-
sów. Być może brał udział w walkach Konrada Mazo-
wieckiego, Kazimierza Kujawskiego i Bolesława Po-
bożnego (w latach 1242-1248) z powstańcami pruski-
mi, popieranymi przez księcia Świętopełka, władcę
Pomorza Gdańskiego”.

Zainteresowanych losami Andrzeja z Morawicy

Z. Perzanowski odsyła do książki K. Górskiego, jednak
na wskazanej przez wydawcę Miraculów stronicy jest
mowa tylko o walkach z Prusami, lecz nie znajdziemy
ani słowa o Andrzeju z Morawicy. Po cóż więc powo-
ływać się na autora monografii państwa zakonnego?
Czyżby w celu uratowania dla historii hagiograficznej
legendy? Pytania można mnożyć, choć zasadniczy sens
zdaje się wyjaśniać M. Plezia, który tekst polskiego
tłumaczenia opatrzy! następują uwagą: „Treść tego ar-
tykułu [Miraculów] zaczerpnięto z Żywota większego
III 52. Andrzeja z Morawicy, brata komesa Żegoty,
znamy z dokumentu z r. 1238. Morawica, wieś w woje-
wództwie krakowskim, wspomniana była także w arty-
kułach IX i X. Można byłoby stąd wnosić, że kult Św.
Stanisława był tam szczególnie żywy w połowie XIII
w. i sięgał jeszcze poprzedniego pokolenia (por. niżej
słowa »od swych przodków dowiedział się o świętości
św. Stanisława«)”. Sprawa staje się wreszcie czytelna ‒
chodzi o wykazanie starej metryki kultu św. Stanisła-

background image

wa, dlatego epizod z Żywota większego przenosi się do
nieco starszych, a urzędowo wiarygodniejszych spisów
cudów sporządzonych dla procesu kanonizacyjnego.

J. Kurtyka w drobiazgowej monografii Tęczyń-

skich także wspomina o pruskiej przygodzie Andrzeja
z Morawicy. Jako rzetelny historyk, odwołuje się jed-
nak nie do Cudów, a raczej ich zrekonstruowanej partii,
lecz wprost do Żywotu większego. Nie wątpi również
w wiarygodność epizodu, natomiast jako miejsce przy-
gody wymienia „pruski gródek”, czas zaś określa „naj-
pewniej” na 1222 lub 1223 rok. Domyśla się też, że
Andrzej z Morawicy około 1253 roku już nie żył, gdyż
‒ stwierdza ‒ Żywot milczy, aby sam bohater za praw-
dziwość tej opowieści miał ręczyć. J. Kurtyka wspomi-
na również w przypisie, iż Kacper Niesiecki datował
przygodę Andrzeja z Ossolina, nie z Morawicy, na rok
1410.

Podsumujmy dotychczasowe ustalenia: w 1236 ro-

ku jakiś Andrzej „de Moravich” świadczy na pewnym
dokumencie, natomiast w Żywocie większym występuje
osoba o takim samym imieniu i określeniu rodzinnego
gniazda. Być może, ale tylko „być może”, to jedna i ta
sama osoba, której rzeczywiście przydarzyła się groźna
przygoda na wojennej wyprawie do Prus. Możliwe jed-
nak, że rozegrała się ona wyłącznie w jego wyobraźni.
Niewykluczone też, że to nie Andrzej z Morawicy roz-
powszechniał opowieść o wybawieniu go z płomieni
przez św. Stanisława, lecz ktoś inny użył imienia ryce-
rza z Morawicy, aby uświetnić żywot świętego biskupa.
Powoli, lecz zdecydowanie zapuszczamy się w labirynt

background image

domysłów. J. Kurtyka twierdzi jednak stanowczo, iż
przykład Andrzeja dowodzi kultu, jakim w Morawicy
otaczano św. Stanisława już na początku XIII wieku.
Dopiero taka metryka tłumaczy, dlaczego Andrzej
w 1223 roku postanowił w chwili niebezpieczeństwa
wezwać świętego na pomoc. Epizod, bez wątpienia
barwny, zmienia się w fakt historycznie pewny, w do-
wód uzasadniający kolejną hipotezę.

Opis przygody „szlachetnego męża” z Morawicy

dostarcza H. Łowmiańskiemu podstaw do rekonstrukcji
siedziby pruskich możnowładców: „Dwór składał się
z kilku budynków: osobnej izby mieszkalnej oraz stajni
czy obór dla zwierząt domowych [...]. Budynki te
przedstawiały kompleks zwarty, utrzymywany w stanie
obronnym; Wincenty z Kielc wspomina w żywocie św.
Stanisława (1260-1261) o dworze pewnego Prusa, pięk-
nym i dobrze ufortyfikowanym, zaopatrzonym w jedne
ciasne wrota”.

Epizod z bohaterem Andrzejem z Morawicy jawi

się więc jako źródło dość istotne zarówno dla duchowej
natury Polaków, jak i dla materialnej kultury Prusów.
Warto zatem poddać go głębszej analizie.

„Vir nobilis de Moravicz pro remedio suorum pec-

caminum aliquando cruce signatus ivit in Pruziam” ‒
tak oto zaczyna się opowiadanie przekazane przez
Wincentego z Kielc. Wyraźne jest tu przekonanie auto-
ra, że wyprawa do Prus to krucjata, a Andrzej z Mora-
wicy jest zbrojnym pielgrzymem, krzyżowcem, nato-
miast od uczestnika wypraw do Ziemi Świętej różni go
jedynie to, że ‒ zgodnie z przesłaniem Listu do Hebraj-

background image

czyków „rezygnuje z szukania Boga w świętych miej-
scach, by znajdować Go w spełnianiu Jego woli”. Piel-
grzymka Andrzeja to także pokuta za pełnione grzechy,
którą ma nadzieję zyskać ich odpuszczenie uczestni-
cząc w zbrojnym najeździe na Prusy. Inaczej rzecz uj-
mując: „vir nobilis”, porzucając swoją Morawicę,
w pogańskich Prusach ma zamiar odnaleźć Boga, któ-
rego opuścił w chrześcijańskiej ojczyźnie. Odnaleźć
wiarę w obcym i niechrześcijańskim świecie to myśl,
przyznajmy, nieco zaskakująca. Wyjaśnia ją List do
Hebrajczyków,
w którym czytamy o Mojżeszu: „Uwa-
żał bowiem za większe bogactwo znoszenie zniewag
dla Chrystusa niż wszystkie skarby Egiptu, gdyż pa-
trzył na zapłatę. Przez wiarę opuścił Egipt”. Gdzie zaś
łatwiej o „znoszenie zniewag dla Chrystusa”, niż w po-
gańskim kraju? Z teologicznego punktu widzenia, Win-
centy z Kielc snuje opowieść o Andrzeju z Morawicy
nader logicznie.

Bohater opowiadania opuszcza swój świat, „orbis

inferior”, udając się do obcego świata, „orbis exterior”,
w poszukiwaniu Boga, czyli wyrusza, aby osiągnąć
wtajemniczenie. Jest to więc opowieść o inicjacji, a te
przybierają zwykle postać opowiadania o wędrówce po
drogach labiryntu. Wśród rozmaitych form labiryntu
jest i „gmach, z które go nie można wyjść bez prze-
wodnika”. Do takiego właśnie gmachu trafia Andrzej
z Morawicy. Przewodnikiem jest, co w tym wypadku
zrozumiałe, św. Stanisław. Wincenty z Kielc uprzedza
o tym czytelnika już w drugim zdaniu swojego opowia-
dania: „Hic [Andrzej] a suis progenitoribus de beati

background image

Stanislai sanctitate ac eius multa miraculorum opera-
cione percipiens semper eum dilexit et in magna
reverencia habuit”. Przy wejściu do labiryntu heros
spotyka zwykle duchy Jednoczące nas z duszami
przodków; raz nieczułe, kiedy indziej znów litościwe,
zawsze niezgłębione ‒ są one tymi, które znają wszel-
kie tajemnice”. Nie dziwi więc wzmianka, że o święto-
ści Św. Stanisława Andrzej dowiedział się od „swoich
przodków”. Święty męczennik jest tutaj, jeśli można się
tak wyrazić, Ariadną naszego bohatera, rodzimego Te-
zeusza.

Kolejne dwa zdania opowieści Wincentego z Kielc

kreślą szersze tło krucjaty, a brzmią nad wyraz reali-
stycznie: „Ponieważ zaś bardzo wielu krzyżowców tam
się udało, aby walczyć z wrogami krzyża Chrystusowe-
go i poddać ich pod jarzmo Chrystusa, więc tak zwy-
ciężali i dokonali wielkiego spustoszenia wśród wro-
gów. Chrześcijanie palili ich domy i zasiewy, a dobytek
rabowali”. Ich treść można oddać banalną, lecz oczywi-
stą w tej sytuacji metaforą ‒ piekło na ziemi. Otaczają-
ce rycerza płomienie ognia, obecne już w tytule opo-
wiadania, pojawiają się w narracji, aby za chwilę cał-
kowicie ją zdominować. „Accidit autem eo tempore ‒
kontynuuje Wincenty z Kielc ‒ ut idem vir nobilis ad
curiam quandam pulchram et bene munitam cuiusdam
potentis Prutheni cum suis comitibus devenirent et
monebatur, ut eam igne supposito concremaret”.
W ogarniającym Prusy morzu ognia pojawia się, być
może pozorna, oaza pokoju, ładu i piękna ‒ owa „curia
pulchra et bene munita”. Dwór jest zatem piękny

background image

i wspaniały, doskonały i sławny, szlachetny, a nawet
szczęśliwy, na tyle bowiem sposobów można tłuma-
czyć przymiotnik „pulcher”. Wincenty z Kielc wyraź-
nie chce przekonać czytelnika o wspaniałości opisywa-
nego gmachu. Dwór jest też „bene munita”, a więc do-
brze, należycie, dokładnie obwarowany, chroniony lub
zabezpieczony. W dotychczasowych interpretacjach
przyjmowano, że chodzi tu o fortyfikacje, które tę sie-
dzibę otaczały. Należałoby więc oczekiwać, iż Win-
centy z Kielc coś o nich wspomni. Nic z tego! Narrator
nie tylko milczy o wałach czy choćby skromnej palisa-
dzie, lecz wyraźnie stwierdza, że „dobre zabezpiecze-
nie” tego „pięknego dworu” polega na ukryciu wejścia
prowadzącego do wnętrza. Upomniany bowiem przez
kogoś lub przez coś, Andrzej z Morawicy „domum in-
trandi nullus aditus pateret, tandem quandam porticum
satis strictam et parvam invenit, per quam curiam
subintrans”. W głąb gmachu wiedzie więc wejście
(„porticus”) „dość wąskie i małe” ‒ te dwie cechy zdają
się wyłącznie interesować Wincentego.

Błądzenie poszukującego ukrytego wejścia An-

drzeja Wincenty opisuje jakby w poetyce marzenia
sennego o „utrudnionej wędrówce”. „Śniący ‒ pisze P
Santarcangeli ‒ dochodzi czasem do wąskiego przej-
ścia. Musi on wcisnąć się w dziurę lub szczelinę, pełzać
na brzuchu. Odczuwa głęboki niepokój, ale to niebez-
pieczne przejście można porównać do przejścia po uro-
dzeniu. Narodziny, z wartościami egzystencjalnymi, po
okresie niebezpieczeństw, są osiągnięciami bardzo po-
zytywnymi”. Nie tylko psychoanaliza odwołuje się do

background image

symboliki „wąskiego przejścia”. W Ewangelii św. Łu-
kasza
czytamy: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; bo,
mówię wam, że wielu będzie się starało wejść, a nie
będą mogli” (Łk, 13,24). Andrzej z Morawicy wyru-
szył, pamiętamy, w poszukiwaniu Boga, razem z nim
udało się na wyprawę ‒ jak pisze Wincenty z Kielc ‒
wielu krzyżowców. A jednak tylko Andrzej samotnie
odnajduje ukryte, ciasne i małe wejście do tajemnicze-
go, pięknego gmachu, jego towarzysze zaś pozostają na
zewnątrz. To kolejny znak, że wędrówka pana z Mora-
wicy to jego „iter mysticum”, wejście do labiryntu,
z którego powinien wyjść odrodzony.

Wewnątrz labiryntu, w jego centrum, przebywa

zwykle jakiś potwór, którego heros musi pokonać. Nasz
bohater jednak „nullum omnino in domo reperit” ‒ ani
śladu „cu‒ iusdam potentis Prutheni” pana tego wspa-
niałego dworu. „Mający władzę, wpływowy, silny,
mocny, biegły, czegoś świadomy lub do czegoś zdol-
ny” Prus ‒ uosobienie nieprzyjaciela. Wręcz Szatana,
jeśli przypomnimy, że wędrówka w głąb labiryntu to
podróż w zaświaty, zstąpienie do piekieł. Nieprzyjaciel
znika, jakby go nigdy nie było, natomiast największym
wrogiem Andrzeja z Morawicy okazuje się on sam.
Wzniecony przez niego pożar zamyka mu bowiem
wszystkie drogi ucieczki, czy raczej tę jedyną drogę
odwrotu. Towarzysze Andrzeja ‒ pisze Wincenty
z Kielc ‒ „stali na zewnątrz i zupełnie nie wiedzieli
o tym, co mu się przydarzyło, sądząc, że jest on w ich
gromadzie”. Samotność bohatera oraz niewiedza jego
towarzyszy, którzy są przekonani, iż jest on wciąż

background image

wśród nich, to sposoby, jakimi Wincenty z Kielc suge-
ruje, że cała przygoda rozgrywa się raczej w duszy ry-
cerza z Morawicy, niż w świecie zewnętrznym, wi-
docznym dla postronnych obserwatorów.

Tymczasem Andrzej z Morawicy „stans in medio

flamme ex intimo cordis ad Deum ingemuit et beati
Stanislai oportunum auxilium importunis precibus
flagitare cepit”. Pogrążony w śmiertelnym niebezpie-
czeństwie rycerz zwraca się w istocie o pomoc do wła-
snego serca ‒ wszak to ono wzywa Boga i św. Stani-
sława. W średniowieczu występowały labirynty, w któ-
rych centrum heros, zamiast potwora znajdował tylko
zwierciadło. Celem labiryntu ‒ drogi odrodzenia inicja-
cyjnego ‒ jest przecież osiągnięcie duchowego co-
niunctio oppositorum.
Jeśli podróże kształcą ‒ piszą au-
torzy «Tezeusza w labiryncie» ‒ to wyprawa w głąb
samego siebie jest bodaj najbardziej kształcąca. Czło-
wiek powraca przekształcony, zdolny do zrozumienia
drugiego człowieka i związku istoty ludzkiej z kosmo-
sem. Człowiek powraca z takiej podróży tolerancyjny
i życzliwy, albowiem zetknął się w swoim wnętrzu
z treściami skłaniającymi go do zajęcia takiej postawy”.
Być może strach, jakiego doznaje Andrzej, jest takim
przeżyciem, które pozwoli mu zrozumieć strach innych.
Taką szansę stwarza swojemu bohaterowi Wincenty
z Kielc. Przygoda kończy się bowiem szczęśliwie: „Et
cum hinc inde anxius prospiceret, quod prius nequaqu-
am viderat, flammam divisam in modum unius camere
contra illam porticum vidit et effugiendi periculum
viam sibi preparatam per merita martiris intellexit et per

background image

quam primi‒ tus trahens equum post se vix armatus int-
ravit, modo sedens in equo cursu veloci quasi per por-
tam latissimam, ut sibi videbatur, penitus illesus
exivit”. Św. Stanisław wyprosił więc cud dla swojego
wyznawcy ‒ płomienie rozdzieliły się, ukazując An-
drzejowi drogę ucieczki. Wcześniej tak wąska, że konia
musiał za sobą ciągnąć, teraz stała się na tyle szeroka,
iż przedostał się przez nią wierzchem i w zbroi, pędząc
galopem i najmniejszego nie doznając szwanku. Piękna
metafora przemiany duchowej bohatera.

Z niezrozumiałych powodów wydawca Miraculów

urywa w tym miejscu tekst, choć Wincenty z Kielc do-
daje istotny morał: „Sic beatus Stanislaus pontifex et
martir gloriosus in celo et in terra et in igne et in aqua
omnibus se invocantibus in veritate est adiutor in op-
portunitatibus, in tribulacione”. Wymowne jest to ze-
stawienie par przeciwieństw, św. Stanisław jest wspo-
możycielem tak na niebie, jak i na ziemi, w ogniu
i w wodzie, w szczęściu i w nieszczęściu; to „adiutor” ‒
dobry druh w doli i niedoli. Choć pozbawiony oręża,
biskup jawi się jako wcielenie rycerskiego ideału. Jest
też, o czym świadczy przygoda Andrzeja z Morawicy,
wybornym przewodnikiem po labiryncie dróg ludzkie-
go żywota.

Opowieść Wincentego z Kielc o przygodzie An-

drzeja z Morawicy to historia duchowej przemiany bo-
hatera, którego wędrówka jest pokonywaniem bezdroży
labiryntu. Zawiera więc idee i motywy typowe dla ‒
zanotowanych znacznie później ‒ legend herbowych
polskiej szlachty. Stojący w ogarniętych pożarem woj-

background image

ny Prusach tajemniczy dwór wywiera wrażenie równie
niezwykłe jak położony w środku gęstej puszczy młyn
mitycznego przodka Toporów. A gniazdem Toporów
była właśnie Morawica. Tajemniczy młynarz udziela
przybyłemu do młyna, zbłąkanemu w lesie królowi na-
uk, a w końcu wyprowadza go z leśnego labiryntu.
W legendzie heraldycznej rola przewodnika, w do-
słownym i metaforycznym znaczeniu, przypada młyna-
rzowi, dość niezwykłemu, przyznajmy, natomiast
w wersji Wincentego z Kielc psychopompus to sam św.
Stanisław. Zbiegiem okoliczności to zarejestrowany
wcześniej tekst, który opisuje „iter mysticum” rycerza
herbu Topór, zawiera wątki chrześcijańskie, późniejszy
sprawia zaś wrażenie nader archaiczne, niemal pogań-
skie. Z labiryntem wiąże się symbol topora ‒ później-
szego herbu panów z Morawicy, bowiem ród Sta-
rychkoni wywodzi się rzekomo od Toporów ‒ Starżów.
Ich godłem jest koń, wierny towarzysz doli założyciela
rodu, którego wyniósł z niejednej opresji. Zupełnie jak
rumak Andrzeja z Morawicy. Zakuty w zbroję jeździec,
pędzący po drogach podziemnego tym razem labiryntu,
to bohater legendy Czartoryskich. Związek z ogniem
jest widoczny w imieniu Żegoty, przodka Starychkoni.
Czyżby Wincenty z Kielc budował przypowieść z tego
samego materiału, co twórcy legend herbowych? Moż-
liwe.

Niewątpliwie zaś piękny i tajemniczy dwór moc-

nego Prusa pełni w opowiadaniu o Andrzeju z Morawi-
cy tę samą rolę, co „fatalne zamki”, po których błądzą
bohaterowie arturiańskich romansów. Krzyżowiec

background image

z Morawicy niszczy za pomocą ognia dwór potężnego
przeciwnika. Motyw zniszczenia domu, dość rozpo-
wszechniony w północnej Europie, jest wyrazem ko-
smologicznej koncepcji ‒ znakiem końca panującej ery.
Taką rolę pełni też w opowiadaniu Wincentego z Kielc
tajemniczy dwór, a jego zagłada jest warunkiem du-
chowego odrodzenia Andrzeja. Siedziba potężnego
Prusa to wszak symbol pruskiego pogaństwa. W obu
wypadkach oznacza koniec jednej epoki, a początek
nowej. Nie jest więc może przypadkiem, iż sceneria
malowana przez Wincentego z Kielc dosłownie odpo-
wiada słowom olbrzymek, które obracają kamienie cu-
downego młyna króla Frodiego: „Ognie coraz nowe
rozbłyskują, te, co ogłaszają wojnę; /Wojsko przyjdzie
tu wkrótce, /Spali siedzibę budlunga”. Analogii z poet-
yckimi mitami Skandynawów jest więcej. Dość wspo-
mnieć „wirujący zamek” (aluzja do Kosmicznego Mły-
na) Menglandy, o który bohater Pieśni o Fjölswinnie
pyta: Jak się nazywa sala, co jest otoczo-
na/Zaczarowanym płomieniem?”. Jest bowiem pruski
dwór formą „Świątyni Świata”, a jej spalenie oznacza
zagładę „starych bogów”. „Czasem ten, który oczysz-
cza i odnawia świat ‒ pisze P. Sadowski ‒ musi sam
złożyć się w ofierze dla dobra »nowego ładu«”. Taki
jest też los Andrzeja z Morawicy, który dzięki wsta-
wiennictwu Św. Stanisława, ratuje jednak życie po wy-
pełnieniu zadania. Fakt, iż w pruskim labiryncie An-
drzej zamiast Prusa odnajduje sam siebie, okazuje się
własnym przeciwnikiem, oznacza, iż Wincentemu
z Kielc zależy na przekonaniu czytelnika, że warun-

background image

kiem stworzenia nowego ładu jest zwalczenie, wypale-
nie ‒ to słowo na miejscu ‒ starego, pogańskiego czło-
wieka wewnątrz chrześcijańskiego bohatera. Istotą
przemiany świata zewnętrznego okazuje się, sugeruje
autor Żywotu św. Stanisława, wewnętrzna, duchowa
przemiana. Opowiada więc o niej, odwołując się do
powszechnych archetypów i biblijnych aluzji. Czy od-
legły jest bowiem, otoczony żywiołem ognia i cudow-
nie zeń ocalony, Andrzej z Morawicy od trzech mło-
dzieńców w piecu ognistym, o których czytamy
w Księdze Daniela?

Średniowieczne autorytety głosiły, że wszelkie tek-

sty należy czytać dosłownie, alegorycznie, odczytywać
ich sens moralny i mistyczny. Taka poczwórna analiza
opowieści o przygodzie Andrzeja z Morawicy wskazuje
dobitnie, iż Wincenty z Kielc wybornie uzasadniał idee
krucjat polskim czytelnikom i słuchaczom.

background image

Urszula Świderska‒Włodarczyk

(Zielona Góra)

WPŁYW IDEI KRUCJAT NA WZORZEC

OSOBOWY POLSKIEGO RYCERZA-

SZLACHCICA NA PRZEŁOMIE ŚREDNIO-

WIECZA I CZASÓW NOWOŻYTNYCH

Wzorzec osobowy, określony przez M. Ossowską

jako „postać będącą przedmiotem ludzkich aspiracji”,
w wypadku średniowiecznego rycerstwa i jego spadko-
biercy ‒ nowożytnej szlachty ‒ wykształcił się ze splotu
pierwiastków świeckich i religijnych. Pierwsze wyraża-
ły się w cnotach typowo militarnych, przede wszystkim
agresji i odwadze, drugie stanowiły pochodną oddzia-
ływania duchowieństwa, które zmierzało do na-
wrócenia rycerstwa i skierowania jego wojowniczych
instynktów na drogę służby Chrystusowi. Stąd wzięła
początek koncepcja miles Christi. Wprawdzie samo po-
jęcie zrodziło się już w czasach antycznych, ale jego
pełną wykładnię zawdzięczamy dopiero średniowieczu,
a szczególnie papiestwu. Z powodu nieskutecznych
prób zahamowania plagi grabieży i rozbojów oraz wy-
czerpania się takich środków, jak ekskomunika, ustala-
nie enklaw pokoju w miejscach świętych i wobec du-
chownych, a także roztaczanie widma kary za grzechy,
wytyczono aktywności rycerskiej nowy cel ‒ walkę
z nieprzyjaciółmi wiary, toczoną poza granicami chrze-
ścijaństwa, aż do oswobodzenia Grobu Chrystusa.
Sprawiedliwą, świętą wojnę, za którą nagrodą jest od-
pust i wieczne zbawienie, postulował Bernard z Clai-

background image

rvaux. Równocześnie, wraz z rozpoczęciem organizo-
wania wypraw krzyżowych, pojawiają się pierwsze
symptomy sakralizacji stanu rycerskiego, a w pogań-
skim obrzędzie inicjacji zaczynają uczestniczyć du-
chowni. Pasowanie przybiera znamiona sakramentu,
tak jak małżeństwo i chrzest. Za sprawą tych zabiegów
do moralności wojskowej dołączają ‒ wyznaczające
nowe ramy wzorca rycerskiego ‒ cnoty chrześcijańskie:
pobożność, roztropność, sprawiedliwość, prawość, nie-
sienie pomocy duchowieństwu, ludziom biednym oraz
wdowom i sierotom.

Przyjęcie przez Polskę chrztu pociągało za sobą

konieczność adaptacji zrodzonej na zachodzie religijnej
koncepcji rycerstwa, w której określone miejsce zaj-
mował wymóg walki z niewiernymi. W kronice Galla
Anonima, przenikniętej „duchem krzyżowym”, charak-
ter krucjaty przybierają zmagania z Prusami i Pomo-
rzanami. Religijna motywacja nie pozostawała obca
także Wincentemu Kadłubkowi, kreślącemu z pozycji
krzyżowca opowiadanie o Prusach, którzy „są groźni
nie tyle dla ciał, ile dla dusz” i którym miano ścinać
głowy za hołdowanie pogańskim praktykom. Krucjatą
jest wyprawa Kazimierza Sprawiedliwego przeciwko
Jaćwingom, a także rola, jaką rycerstwo polskie ode-
grało w bitwie pod Legnicą, stawiając opór najeźdźcom
tatarskim. Według jednego z późniejszych przekazów,
papież Urban II miał wezwać także Polaków, Czechów
i Węgrów do udziału w oswobodzeniu Jerozolimy. Py-
tał: „Czyż nie zapominacie o kanałach i rzekach, któ-
rymi mogą i do was dotrzeć owi Saracenowie?”, wska-

background image

zując na zagrożenie oddziaływaniem niewiernych na-
wet tak odległych krajów. I nie zapominano. Polacy za-
znaczali swoją obecność w większości wypraw krzy-
żowych, począwszy od roku 1147, kiedy to „kilku pa-
nów i rycerzy polskich, żeby zasłużyć na obiecaną na-
grodę, dobrowolnie wzięło krzyż, przeprawiło się ra-
zem z cesarzem i do jego powrotu walczyło w jego
wojsku”. Krucjata z roku 1154, w której uczestniczył
Henryk Sandomierski, przyniosła Polakom sławę w ca-
łej chrześcijańskiej Europie, bowiem przyprowadzona
przez księcia do Ziemi Świętej drużyna przez rok sta-
wiała skuteczny opór muzułmanom. Rycerstwo polskie
stanowiło więc istotną, choć nieliczną grupę obrońców
Jerozolimy, co podkreślają zapiski o Gerlandzie, ka-
walerze zakonu szpitalników na dworze Fryderyka II.

Atmosfera krucjat jest obecna w rodzimym pi-

śmiennictwie przez całe średniowiecze. Wraz z upły-
wem czasu ulega wyraźnemu natężeniu, choć w XIV
i XV wieku żyje bardziej w legendzie, micie i świado-
mości społecznej, niż przekłada się na rzeczywiste do-
konania. Królestwo Jerozolimskie przestało istnieć,
a jego terytorium stało się dostępne dla pielgrzymują-
cych chrześcijan. Jednak w tym samym okresie narasta-
ło uczucie zagrożenia i militarnej niemocy wobec na-
pierającej na Europę potęgi tureckiej. W rezultacie ha-
sło oswobodzenia Grobu Chrystusowego musiało ustą-
pić nowemu programowi obrony świata chrześcijań-
skiego, w którym muzułmańska fobia przybierała na si-
le. Żywym przykładem obowiązujących wówczas na-
strojów jest kronika Jana Długosza, w której Polska ja-

background image

wi się jako bastion i oblężona twierdza, natomiast
„duch krzyżowy” Galla Anonima ulega zwielokrotnie-
niu. Koniec epoki krucjatowej nie oznaczał więc końca
walk z niewiernymi. Co więcej, zaistniała sytuacja
sprawiła, że stawały się one bardziej aktualne niż kie-
dykolwiek. Wymuszały też różne działania polityczne
i dyplomatyczne, jak choćby zabiegi Zbigniewa Ole-
śnickiego, zmierzające do odegrania przez Polskę zna-
czącej roli w akcji antytureckiej przez wprowadzenie
na tron węgierski Władysława Warneńczyka. Dopiero
klęska króla i upadek Konstantynopola osłabiły zainte-
resowania tymi planami. Wciąż jednak narastała świa-
domość zagrożenia tureckiego. Nawet konflikty Kazi-
mierza Jagiellończyka z Maciejem Korwinem nie
zmniejszały ‒ zwłaszcza w Małopolsce ‒ sympatii do
Węgrów, którym, podobnie jak Polakom, chrześcijań-
ska Europa przyznawała rolę przedmurza, stanowiące-
go rodzaj zapory przed rozprzestrzenianiem się wpły-
wów islamskich.

Koncepcja antemurale od XV stulecia jest obecna

‒ poza Janem Długoszem ‒ w świadomości wielu Po-
laków. Jan Ostroróg w słynnej mowie wygłoszonej
w obecności papieża Pawła II nie omieszkał wspo-
mnieć o roli, jaką nasz kraj odegrał w walce z nie-
wiernymi. Pod tym pojęciem kryli się zresztą nie tylko
Turcy, ale także Tatarzy, Wołosi i Moskwa. Taka kon-
cepcja obowiązywała również w wiekach następnych.
Jak zauważył znawca problemu, J. Tazbir: „Uznanie
zwolenników kościoła wschodniego za wyznawców tej
samej religii stawiałoby zresztą pod znakiem zapytania

background image

sensowność koncepcji polskiego przedmurza jako gra-
nicy dzielącej chrześcijan od niechrześcijan”.

Wiek XVI ‒ z dzisiejszej perspektywy‒ jawi się

jako nietypowy okres w dziejach Rzeczypospolitej.
Przynosi bowiem nie tylko dobrą koniunkturę ekono-
miczną, ale także usprawiedliwione poczucie pokoju
wewnętrznego i braku zagrożenia z zewnątrz. Przestał
wówczas istnieć konflikt krzyżacki, zmagania z pań-
stwem moskiewskim toczyły się na peryferiach Polski,
natomiast pozostający w stanie permanentnej wojny
Tatarzy nie dysponowali siłą, która mogła zagrozić jej
suwerenności. Potencjalne niebezpieczeństwo stanowi-
ła jedynie Turcja, szczególnie po uzależnieniu Węgier,
gdy oparła swoje granice o Karpaty. Jednak zawierane
kolejno rozejmy, zwycięstwa orientacji antyhabsbur-
skiej w wolnych elekcjach, a także brak akcesu do ligi
antytureckiej świadczą o ostatecznym zwycięstwie po-
lityki pokojowej. Pacyfistyczne nastroje dominowały
także wśród szlachty i szlacheckich literatów. Ideę
wojny sprawiedliwej i pokoju jako najwyższego dobra
lansowali spadkobiercy myśli Pawła Włodkowica
i Stanisława ze Skarbimierza ‒ Jakub Przyłuski, Jan
Tarnowski, Maciej Strubicz i Andrzej Frycz Modrzew-
ski. Nie zabrakło przy tym akcentów prowojennych, np.
do wyprawy przeciwko Moskwie i sułtanowi zachęcał
w pieśniach najwybitniejszy przedstawiciel literatury
pięknej ‒ Jan Kochanowski:

A ty, coć Bóg dal siłę i serce po temu, Uderz się z

poganinem, jako słusze cnemu.

background image

W podobnym duchu wypowiadali się Marcin Biel-

ski, Bartłomiej Paprocki, Krzysztof Warszewicki, Józef
Wereszczyński, Piotr Grabowski oraz Stanisław Orze-
chowski, którego słynne turcyki cieszyły się ogromną
popularnością w kraju i za granicą. Wbrew pozorom
nie miały one jednak na celu aneksji terytorialnej czy
podboju dla samego zdobywania, dotyczyły raczej
obrony stanu posiadania i zachowania państwa oraz re-
ligii. Dla każdego autora epoki renesansu najwyższym
dobrem pozostawał bowiem pokój.

Jak z tego wynika zarówno w średniowiecznej, jak

i renesansowej Polsce nie da się zaprzeczyć obecności
idei krucjatowej, choć jej wcześniejsza recepcja ‒
w porównaniu do zachodu ‒ przybierała skromniejsze
rozmiary. Świadczy o tym niewielki liczebnie udział
rodzimego rycerstwa w wyprawach do Ziemi Świętej,
a także symptomatyczny brak koncepcji utworzenia za-
konu złożonego z elementu polskiego. Wprawdzie po-
jawiali się w kraju, sprowadzeni przez Henryka San-
domierskiego, joannici, a później, hojnie uposażeni
przez Henryka Brodatego i Władysława Odonica, tem-
plariusze, jednak długoletnie konflikty z Krzyżakami
musiały hamować oddziaływanie wzorców zakonnych.
Dodatkowym wyróżnikiem rodzimej koncepcji krucja-
towej jest pewien aspekt jakościowy ‒ od samego po-
czątku wydaje się ona pozbawiona, znanej z zachod-
nich wzorców, dozy brutalności i bezwzględności
w zmaganiach z nieprzyjaciółmi wiary. Jeśli nawet nie
w praktyce, to przynajmniej w teorii ‒ lansowanej
przez kręgi autorów kościelnych, a przez to nieobcej

background image

rycerstwu ‒ przewija się jakiś humanitarny rys czy
etyczna wątpliwość w odniesieniu do nawracania
ogniem i mieczem. Już św. Wojciech, organizując po-
kojową misję w Prusach, odłożył zbrojny oręż i dał
piękny przykład oddziaływania słowem i modlitwą, co
współczesnym i potomnym unaoczniały słynne drzwi
gnieźnieńskie. Podobnie należy interpretować ‒ choć
o rzeczywistą motywację można się spierać ‒ program
Leszka Białego, dążącego do założenia na pograniczu
polsko-pruskim emporiów handlowych, w których mia-
ła być prowadzona działalność misyjna. Na język lite-
racki trafnie przełożył tę ideę Wincenty Kadłubek:
„Gdy ktoś nawet pod przymusem przyjmie wiarę
chrześcijańską, powinien ją zachować, chociaż nikogo
nie należy zmuszać do tego, do czego zmusza się go
bezowocnie, chociaż Bóg gardzi służbą z musu, cho-
ciaż nie jest dobrodziejstwem to, co się komuś narzuca
wbrew jego woli, i nie jest ofiarą to, co się na kimś
wymusza”. Pełne rozwinięcie tej koncepcji przynosi
schyłek średniowiecza w osobach, wspomnianych już,
Pawła Włodkowica i Stanisława ze Skarbimierza.
Pierwszy w pamiętnej mowie na soborze w Konstancji
stwierdził: „Nie wolno niewiernym, choćby nawet nie
uznawali cesarstwa rzymskiego, zabierać państw ich,
posiadłości lub przywilejów, ponieważ bez grzechu za
sprawą Boga je posiadają, który to wszystko bez różni-
cy stworzył dla człowieka, którego ukształtował na
swój obraz”. Drugi ‒ w adresowanym do polskiego od-
biorcy kazaniu De bellis iustis ‒ wzywał do umiłowania

background image

pokoju, wyrzeczenia się wojny i rozlewu krwi, ponie-
waż zawsze prowadzą one do przestępstw i nieszczęść.

Na skutek splotu tych uwarunkowań, wymóg walki

z niewiernymi stanowił istotny, ale nie jedyny składnik
wzorca osobowego rycerza, a później szlachcica. Śre-
dniowieczni ludzie pióra, kreśląc wizerunki idealnych
władców i wojowników, częściej zdawali się odwoły-
wać do tych cech, które wykrystalizowały się w następ-
stwie wypraw krzyżowych, oczekując od nich udziału
w życiu i praktykach religijnych. Już w przekazie Galla
Anonima świadome opieki i ingerencji Bożej rycerstwo
uczestniczyło w nabożeństwach, słuchało kazań gło-
szonych przez kapłanów i przystępowało do sakramen-
tów. Ci, którzy towarzyszyli Bolesławowi Krzywous-
temu, przed dobyciem miecza „przystąpili do Komunii
św. [i] posiliwszy się zarazem cielesnym pokarmem,
przybyli pod Kołobrzeg, kierując się wedle gwiazd.
Poprzedniej nocy zarządził Bolesław odprawienie go-
dzinek do NPMarii, co następnie z pobożności przyjął
za stały zwyczaj”. I rzeczywiście, można w tym wy-
padku mówić o zwyczaju, skoro przetrwał on przez ca-
łe średniowiecze, zaznaczając swoją obecność także
podczas bitwy grunwaldzkiej, kiedy to „całe wojsko
zaczęło śpiewać pieśń ojczystą Bogu Rodzica”. Nato-
miast przyczyn klęski pod Chojnicami Jan Długosz
upatruje w fakcie, że rycerze „przed bitwą nie wes-
tchnęli o pomoc do Boga, mniemając, że sami swą od-
wagą zwyciężą”.

Wzorcowy rycerz to taki, który dawał wyraz przy-

wiązania do religii nie tylko w czasie wojny, ale także

background image

w okresie pokoju, wykazywał zrozumienie dla kultu
świętych rycerzy, potrafił sprostać wymogom hojności
na rzecz instytucji kościelnych, pielgrzymował do zna-
nych sanktuariów, oddawał się ascezie i wyrzeczeniu,
postom i modlitwom. Jeśli wierzyć ówczesnym auto-
rom, cechy te reprezentowali najczęściej ludzie władzy:
królowie, książęta i możni. To oni byli największymi
jałmużnikami swoich czasów, nie szczędząc wysiłków
i środków na uposażenia klasztorów oraz budowę ka-
plic i kościołów. Wśród całej plejady darczyńców pry-
mat wiódł Piotr Włostowic, który, według legendy,
miał ufundować 77 kościołów, choć współczesne bada-
nia ograniczyły tę liczbę do kilkunastu obiektów. Pły-
nące z góry wzorce sprawiały, że z czasem szczodro-
bliwość na rzecz Kościoła stawała się zjawiskiem po-
wszechnym. Coraz liczniej dawały o sobie znać funda-
cje rycerskie, a poszczególne rody wznosiły w swoich
dobrach nowe budowle sakralne, sprowadzały zgroma-
dzenia zakonne, zaopatrywały je w szaty i naczynia li-
turgiczne, nie zapominając ozdobić ich znakami her-
bowymi i wyobrażeniami własnych postaci. Takie za-
biegi poświadczały związek rycerza z Bogiem, kom-
pensowały popełnione rabunki i wykroczenia, a przede
wszystkim stanowiły czytelny dowód możliwości fi-
nansowych danego rodu.

Do ważnych elementów składowych wzorca rycer-

skiego ‒ poza wymienionymi wyżej ‒ należała obrona
słabszych oraz opieka nad wdowami i sierotami. Źródeł
tej koncepcji trzeba upatrywać w ideologii zachodniej,
na gruncie polskim jej propagatorami byli autorzy ko-

background image

ścielni. Jan Długosz w charakterystyce Kazimierza Od-
nowiciela z uznaniem podkreślił, iż książę „uchodził za
gorliwego czciciela Boga, obrońcę wdów i sierot”. Jego
negatywnym przeciwieństwem był Władysław Łokie-
tek, który „nie dość uważnie wysłuchiwał spraw doty-
czących wdów i sierot uciskanych i że ich nie bronił”.
Oczywiście życie przynosiło więcej przykładów za-
przeczających ideałom. Te jednak zawsze spotykały się
z dezaprobatą.

Ludzie Kościoła, kierując rycerstwo na drogę służ-

by bożej, nie ograniczali się tylko do formułowania
wymogów, ale korzystali ze skuteczniejszych środków
oddziaływania pedagogicznego, lansując wzorce świę-
tych wojowników. Już walka Michała Archanioła miała
być „pierwszą próbą dzielności rycerskiej, jakiej kiedy-
kolwiek dokonano”. Święci Jerzy, Maurycy czy Deme-
triusz zachęcali do takich samych czynów. Jak zauwa-
żył A. Malraux: „Nie dajmy się wprowadzić w błąd po-
ematom epickim i rycerskim romansom [bo] najdosko-
nalszym rycerzem nie jest Roland, lecz święty Jerzy”.
Nawet rzeźby z czasów wypraw krzyżowych przedsta-
wiały specjalistów od władania mieczem w osobach je-
go kanonizowanych potomków ‒ w rycerza z Bamber-
gu wcielił się Św. Stefan, rycerz z Chartres to Św. Teo-
dor, reszta w znakomitej większości stanowi wizerunek
św. Jerzego.

W Polsce ‒ podobnie jak na zachodzie ‒ rycerski

wzorzec osobowy ostateczny kształt zawdzięczał ha-
giografii, w której są obecni święci wspólni całemu
chrześcijaństwu. Na szczególną uwagę zasługuje tu po-

background image

czet wojowników, a więc: Michała Archanioła, Maury-
cego, Marcina z Tours, Jerzego, a dalej Sebastiana,
Wawrzyńca i Wacława. Przemawiali oni z poświęco-
nych im kaplic czy z kościelnych malowideł ściennych,
takich np., jak to w Niepołomicach, na którym postaci
świętych Jerzego i Michała umieszczono w punkcie
centralnym budowli ‒ w prezbiterium. Nawet w sztuce
o tematyce świeckiej, dworskiej, obecność wojowni-
ków wyniesionych na ołtarze jest obowiązkowa. Naj-
lepszy przykład stanowi polichromia stanicy rycerskiej
w Siedlęcinie, datowana na drugie ćwierćwiecze XTV
stulecia, w której nad cyklem obrazów budzących sko-
jarzenia z poezją dworską dominuje postać św. Krzysz-
tofa. Obcy patroni często się polonizowali, a włączani
do rodzimej tradycji, stawali się coraz bliżsi sercom Po-
laków. Św. Jerzego ‒ bohatera zwycięskiej walki ze
smokiem ‒ połączono z polską legendą o smoku wa-
welskim i związanymi z nią podaniami ludowymi o ba-
jecznych dziejach Krakowa. Pamiętano o nim także
w pieśniach, które nie zachowały się do naszych cza-
sów. Dzięki temu upowszechniała się religijna koncep-
cja rycerstwa, docierając do świadomości nie tylko elity
feudalnej, ale także rzeszy drobnych wojowników.
Stawała się w ten sposób wspólną własnością rycerstwa
europejskiego.

To ostatnie, równolegle do hagiografii, czerpało

także wzory postępowania z życiorysów królów i ksią-
żąt chrześcijańskich, których autorzy, najczęściej du-
chowni, przedstawiali w wyidealizowany sposób. Na
zachodzie wzorzec religijnej rycerskości uosabiał Lu-

background image

dwik IX, człowiek hołdujący wymogom dworności,
a jednocześnie głęboko religijny organizator i uczestnik
krucjat. Brak polskich władców w panteonie świętych
nie stanowił w tej mierze żadnej przeszkody. Gall Ano-
nim, który pisał dla rycerskiego audytorium, w jednym
rzędzie obok zalet świeckich, a więc męstwa i odwagi,
nie omieszkał wspomnieć o gorliwości okazywanej
w służbie Bogu i Kościołowi. Na szczególną pochwałę
kronikarza zasłużył sobie Bolesław Chrobry, który za-
słynął „sprawiedliwością i bezstronnością, bogobojno-
ścią i miłością”, a także „pobożnością ‒ ponieważ
Chrystusa i Jego oblubienicę czcił wszelkimi sposoba-
mi”. W XIII wieku ewangeliczne cnoty władców wy-
stępują ze zdwojoną siłą. Szczególny nacisk na ich
osobistą religijność położył Wincenty Kadłubek, akcen-
tując jednocześnie takie cnoty, jak pokora, skromność,
cierpliwość i wyrozumiałość. W niektórych biografiach
zupełnie odrzucano elementy etyki świeckiej, koncen-
trując się przede wszystkim na przymiotach chrześci-
jańskich. Przykładem jest tutaj charakterystyka Prze-
myśla I zawarta w Kronice wielkopolskiej, w której po-
stać księcia budzi skojarzenia bardziej z mnichem, niż
z rycerzem, bowiem „był człowiekiem najwstydliw-
szym wśród duchownych”. Spędzał czas na odprawia-
niu godzinek, nocą zaś oddawał się lekturze psałterza.
Cechowała go niezwykła czystość obyczaju i języka.
W podobnym duchu pisze autor XIV‒wiecznej Kroniki
książąt polskich.
Chwali pobożność jako cnotę panują-
cych. Domaga się z ich strony opieki nad Kościołem
i duchowieństwem, a głosząc hasła miłości bliźniego,

background image

piętnuje równocześnie pychę i zarozumialstwo. Przy-
kłady można by mnożyć. Wszystkie utwory mają na
uwadze jeden cel ‒ dydaktyczno-moralizatorski, bo-
wiem w praktyce ideały ascezy i żarliwej pobożności
były trudne do zrealizowania. Wprawdzie pojawiali się
wówczas różni Brodaci, Pobożni i Wstydliwi, którzy
ten wzorzec uosabiali, świecąc niekłamanym przykła-
dem, ale zakres ich oddziaływania wydaje się stosun-
kowo niewielki. W rzeczywistości bowiem rycerz po-
zostaje religijny, ale nie ascetyczny. Służy Bogu i nie
rezygnuje z uciech życia. Grzeszy i pokutuje. Walczy
w obronie wiary, co nie przeszkadza mu dopuszczać się
grabieży i rozboju. Poza tym Kościół propagował waż-
ny, ale nie jedyny system wartości. Musiał się liczyć
z konkurencją systemu lansowanego przez państwo,
choć oba miały także cechy wspólne. Do takich z pew-
nością należała idea krucjatowa, na gruncie polskim
często utożsamiana z rodzimą racją stanu. To ona we
wrogich sąsiadach nakazywała upatrywać pogan i od-
wrotnie. W rezultacie, mimo niewielkiego zaintereso-
wania Polaków zdobywaniem Jerozolimy, idea walki
z niewiernymi weszła na stałe do wzorca osobowego
rycerza. Sukcesy orężne odniesione w wojnie religijnej
decydowały o ciężarze gatunkowym rycerskiej sławy.
I jeśli można mówić o jej stopniowaniu lub o rodzajach
dróg wiodących do jej uzyskania, to największą war-
tość miała niewątpliwie ta, która rozbłysła w następ-
stwie śmierci poniesionej z rąk niewiernych na polu bi-
twy. Taka ofiara gwarantowała nie tylko wieczną pa-
mięć ziemską, ale również nagrodę w niebie. To nie

background image

przypadek, że wzór rycerskości, Roland, ginie w czasie
zmagań z Saracenami; że Jan Długosz wyraża się
z najwyższym uznaniem o Spytku z Melsztyna, pole-
głym podczas walki z Tatarami, że o tragedii Włady-
sława Warneńczyka śpiewano pieśni, a Adam Świnka
pisze epitafium dla Zawiszy Czarnego, którego „sława
po całym rozległa się świecie”.

Pokolenie epoki odrodzenia to bezpośredni spad-

kobierca tradycji i idei średniowiecznej. Co więcej,
w twórczości literackiej często idealizowano prze-
szłość, stawiając przodków jako godny naśladowania
wzór. Taka nuta dominuje w dziełach wielu autorów re-
nesansowych. Kazała im ona przypominać najbardziej
świetlane momenty z dziejów Rzeczypospolitej, utrwa-
lać militarne dokonania szlacheckich antenatów, któ-
rzy:

Jednak za swoim męstwem wielkie państwa brali
I bogatym książętom prawa ustawiali.

Obecnie zaś ‒ ubolewał m.in. Jan Kochanowski ‒

szlachta, uwikłana w niekończące się animozje i spory,
odeszła od dawnego obyczaju, porzuciła zbroje, konie
i ćwiczenia wojskowe, poświęcając się bez reszty pom-
nażaniu bogactw. Zwłaszcza w poemacie Satyr albo
dziki mąż
przerosty ekonomiczne stały się przedmiotem
szczególnej krytyki. Autor tęsknił za dawnym porząd-
kiem społecznym, kiedy to „kmieca rzecz naonczas pa-
trzać rolej była”, a specjaliści od władania mieczem
spędzali życie na wojennych zmaganiach. Nie zapomi-
nał przy tym odwołać się do wizerunków dawnych

background image

władców i wojowników. Będąc doskonałym znawcą
i miłośnikiem historii przybliżał chwalebne przykłady
dzielności rycerskiej w wykonaniu przedstawicieli dy-
nastii Piastów i Jagiellonów. Z atencją mówił o „męż-
nych Bolesławach” i Kazimierzach „dobrych tak w bo-
ju, jako i w przymierzu”. Utrwalał w świadomości spo-
łecznej wiedzę o bitewnych losach dwóch Władysła-
wów ‒ Łokietka i Jagiełły, a także opiewał zwycięstwa
odniesione nad Krzyżakami, Wołochami i Tatarami.
Apoteozie bohaterów czasów minionych towarzyszyła
często apoteoza bohaterów współczesnych, którzy do
średniowiecznego wzorca potrafili się dostroić i spro-
stać wymogom stawianym XVI-wiecznym rycerzom.
Do takich ‒ według poety ‒ należał hetman wielki ko-
ronny Jan Tarnowski, który zdobył siewierski Staro-
dub, pokonał Wołochów pod Obertynem i odniósł pod
Tarnopolem zwycięstwo nad Tatarami, a także Mikołaj
Radziwiłł, zwany Czarnym, wojewoda trocki i litewski,
przygotowujący się do wyprawy przeciw Moskwie, za-
kończonej sukcesem nad rzeką Ułą. Nie mniejsze po-
chwały budzili Wojciech Łaski, wojewoda sieradzki,
który pokonał Tatarów pod Oczakowem, czy Mikołaj
Firlej, poległy w bitwie pod Sokalem. Kroku w przy-
pominaniu bohaterskich sylwetek dawnych wojowni-
ków dotrzymywali Janowi z Czarnolasu także inni
twórcy tego okresu. Klemens Janicki ‒ wprawdzie
z urodzenia chłopski syn, ale przecież dworak w doro-
słym życiu ‒ opiewał czyny Władysława Jagiełły, bo
„Tatarów ścinał jego miecz”. Z tych samych powodów
nie szczędził Janicjusz słów uznania dla Jana Olbrachta

background image

oraz Aleksandra i Zygmunta Starego. Maciej Stryjkow-
ski wracał pamięcią do wielkiego przegranego spod
Warny, a Mikołaj Sęp Szarzyński opłakiwał Fridrusza,
czyli Fryderyka Herburta herbu Pawęża, „który pod
Sokalem zabit od Tatarów Roku Pańskiego 1519”,
i Stanisława Strusa herbu Korczak, poległo w podob-
nych okolicznościach. Całą plejadę bohaterów walki
z niewiernymi wymienia Szymon Starowolski w słyn-
nych Wojownikach sarmackich. Należą do nich m.in.
Ścibor ze Ściborzyc, uczestnik bitwy pod Nikipolis, Ję-
drzej Tęczyński, rycerz spod Wiednia, i wojewoda po-
dolski Marcin Kamieniecki, który „wiedział, że nie ma
nic słuszniejszego niż wojna podjęta w obronie wiary
chrześcijańskiej i Ojczyzny”. Udział w krucjacie był
wartością na tyle istotną, że chętnie powoływano się na
ten fakt w legendach herbowych. Szczególnie mocno
zaakcentowano to w przekazie o powstaniu herbów Ja-
strzębiec, Syrokomla i Dąbrowa; protoplasta tego
ostatniego:

Wskoczył w wojsko pogańskie, czynił chwilę
z nimi,
Wiele ich mężne wojsko pobił rękoma swoimi.

Walka z niewiernymi zawsze stanowiła powód do

dumy. Moment ten utrwalano nawet w lakonicznych
napisach nagrobnych, jak choćby w tym, który znajduje
się w krużgankach kościoła. Dominikanów w Krako-
wie: „Tu leży Stanisław Maleszowski, w szlachetnym
miejscu urodzony, którego nie mógł zwyciężyć Turek,
Tatar, Wołoch i Prusak, a zmiotła go morowa zaraza

background image

w Krakowie r. 1555 dnia 16 października, roku życia
46”. Rycerski charakter postaci zarówno w tym, jak
i w wielu innych wypadkach podkreśla przedstawienie
zmarłego w pełnym uzbrojeniu.

Przytoczone przykłady prowadzą do oczywistego

wniosku, że w czasach nowożytnych, podobnie jak
w średniowieczu o wartości szlachcica w znacznej mie-
rze przesądzało uczestnictwo w walkach z nieprzyja-
ciółmi wiary, które w dalszym ciągu stanowiło istotny
element postulowanego wzorca osobowego. Należy
jednak zastrzec, że postrzeganie tego ostatniego wy-
łącznie przez pryzmat spuścizny wieków średnich sta-
nowiłoby zbyt duże uproszczenie. Do lansowania ta-
kich postaw zmuszała sytuacja polityczna Rzeczypo-
spolitej, w której zmagania z wyznawcami Mahometa
stały się bardziej aktualne, niż kiedykolwiek wcześniej.
Wprawdzie znakomita większość szlachty opowiadała
się za utrzymaniem pokoju z Wysoką Portą, jednak po-
czucie zagrożenia z tej strony było wszechobecne.
W wypadku konfrontacji zbrojnej ryzyko było dużo
większe niż w analogicznej sytuacji wieków minio-
nych, bowiem niepowodzenie groziło utratą wolności
religijnej i państwowej. Stąd idea nowożytnych krucjat
została nierozerwalnie związana z ideą patriotyczną,
a wartości religijne splotły się z obywatelskimi. Takie
zadania wymagały odpowiedniego przygotowania. Jan
z Czarnolasu ‒ wzorem tradycji średniowiecznej ‒ prio-
rytet w wychowaniu przyszłych żołnierzy oddawał
sprawom militarnym: „Napierwsze miejsce ‒ rycerskie
i prawne, po nich nauki wyzwolone mają”. Dlatego

background image

każdy młody człowiek powinien zaczynać edukację od
zdobycia sprawności fizycznej, posiąść umiejętność
jazdy konnej i posługiwania się bronią, a następnie
zgłębić arkana taktyki i strategii walki. W duchu rycer-
skiej surowości postulował wychowanie młodzieży
także Andrzej Frycz Modrzewski. Nie było w tym
wszystkim miejsca na zagraniczną edukację, bowiem
proces wychowawczy i dydaktyczny miał inny cel ‒
praktyczne i teoretyczne przygotowanie synów szla-
checkich do wojennego rzemiosła, a w dalszej kolejno-
ści do służby politycznej i kariery urzędniczej.

Dorosłym przedstawicielom swojego stanu posta-

wił Jan Kochanowski zadania znacznie wykraczające
poza obowiązek gotowości zbrojnej. W sposób bardzo
nowoczesny wskazywał na powiązania między jakością
obrony a wysokością napływających do kasy państwo-
wej podatków. Odwoływał się więc do szlacheckiej
kieszeni i hojności, przestrzegał przed tragicznymi na-
stępstwami skąpstwa i grzechu zaniechania, a także nie
rezygnował z pełnych patosu apeli:

Skujmy talerze na talery, skujmy,
A żołnierzowi pieniądze gotujmy.

Tę samą kwestię porusza ziemianin z poematu

Wróżki, mówiąc: .jeno iż nam i podatku pilno”. Bez
wsparcia finansowego nie będzie pewnego wojska na
granicy, zamki nie otrzymają należytego wyposażenia,
a ojczyzna może paść łatwym łupem sąsiadów. A za-
tem w interesie samej szlachty leży właściwa organiza-
cja systemu obronnego.

background image

Zagadnienie bezpieczeństwa Rzeczypospolitej

i nienaruszalności wiary chrześcijańskiej stanowiło
wówczas przedmiot troski wielu szlacheckich literatów,
która przejawiała się w krytyce teraźniejszości, prze-
strogach i osobistych deklaracjach. Była też przekła-
dana na konkretne działania. Częste hasła pobudki wo-
jennej ‒ w ramach ówczesnej koncepcji przedmurza ‒
wzywały do podjęcia działań zaczepnych po to, aby
ubiec oczywiste zamiary przeciwnika oraz przenieść te-
atr wojny i związanych z nią zniszczeń na jego teryto-
rium, co stanowiło rodzaj obrony przez atak. Nie braku-
je w literaturze renesansu rozmaitych „turcyków”, które
przybierały dowolną formę ‒ od krótkich utworów
wierszowanych poczynając (Jan Kochanowski) po ob-
szerne elaboraty (Stanisław Orzechowski, Piotr Gra-
bowski czy Józef Wereszczyński). Wtórowały im licz-
ne lamenty na temat doznanych z rąk niewiernych
krzywd, grozy i upokorzenia. Wszystkie te utwory wy-
datnie przyczyniły się do wykreowania wzorca nowo-
czesnego bojownika za Rzeczpospolitą i wiarę, a tym
samym do zachowania i wzbogacenia koncepcji miles
Christi.
Nie rezygnowano przy tym z, typowego dla
średniowiecza, pojmowania wojny nie tylko jako zma-
gań z przeciwnikami w wierze, ale także walki prowa-
dzonej na płaszczyźnie moralnej ‒ z grzechem, złem
i szatanem. Właśnie w XVI stuleciu ukazał się polski
przekład dzieła Innocentego III O wzgardzie świata al-
bo nędzy stanu człowieczego,
wskazujący nieustanną
konieczność zwalczania sił nieczystych, które czyhają
na ludzką słabość i niedoskonałość. Postawę zaanga-

background image

żowania na tym polu dobitnie wyraził Mikołaj Sęp Sza-
rzyński w sonecie O wojnie naszej, którą wiedziemy
z szatanem, światem i ciałem.

Pokój szczęśliwość, ale bojowanie
Byt nasz podniebny...

Nawiązał tu poeta do wizji Ignacego Loyoli, po-

strzegającego rzeczywistość doczesną jako nieustanne
zmagania między sprzecznościami, w której rycerza
Chrystusowego zastąpił „Athleta Christi”. Na gruncie
polskim był jej propagatorem, jednak w praktyce „ten
model bohatera miał stosunkowo niewielkie szanse, by
stać się wzorcem, zwłaszcza wzorcem obowiązującym
powszechnie”. Bliższa szlacheckiemu sercu pozostawa-
ła tradycyjna pobożność ‒ typowa cecha wszystkich
bohaterów renesansowych ‒ i równie tradycyjna walka
za ojczyznę i wiarę, nabierająca, wraz ze wzrostem za-
grożenia tureckiego u schyłku XVI i w początkach
XVII stulecia, coraz większego znaczenia. Takie posta-
wy lansowali Wacław Kunicki w Obrazie szlachcica
polskiego,
Piotr Skarga w Żołnierskim nabożeństwie
i Szymon Starowolski, który w Prawym rycerzu okre-
ślił główne powinności żołnierza doskonałego. Pisał, że
„szlachcic rodząc się otrzymywał już w spadku prudan-
tiam, temperantiam, furtitudinem et justitiem (roztrop-
ność, umiarkowanie, męstwo i sprawiedliwość). Całe
życie gorzał chęcią służenia ojczyźnie, pragnął wiary
swej bronić i nabywać dobrej sławy na wojnie”.

Zadania stawiane nowożytnym szlachcicom były

zasadniczo tożsame z powinnościami średniowiecznych

background image

rycerzy. Od modelowych wojowników oczekiwano
przywiązania do religii chrześcijańskiej, władzy i pań-
stwa, a w razie potrzeby złożenia za te wartości ofiary
życia, wypełniania praktyk religijnych, realizowania
wymogów związanych z przykazaniami i Ewangelią.
Nie oznacza to jednak, że wzorzec ten przez cały czas
zachowywał charakter statyczny. Ewolucyjne zmiany
dyktowała ekonomia i polityka. W pierwszym okresie
walka z niewiernymi nosiła znamiona walki zaczepnej
i była prowadzona w imię aneksji terytorialnej i religij-
nej. W drugim ograniczała się przede wszystkim do
obrony stanu posiadania, do zachowania wiary i nie-
podległego bytu państwowego. Ukształtowany na tej
podstawie wzorzec osobowy rycerza i szlachcica
w pierwszym okresie funkcjonował na zasadzie mono-
polu. Z biegiem czasu wyrosły obok niego wzorce kon-
kurencyjne, odnoszące się do doskonałego dyplomaty,
senatora, dworzanina i ziemianina. Żaden z nich jednak
nie wykluczał służby militarnej i gotowości do poświę-
cenia, jeśli taka potrzeba stałaby się aktualna.

background image

Mikołaj Gładysz
(Gdańsk)

WYPRAWA JAĆWIŃSKA KAZIMIERZA

SPRAWIEDLIWEGO W RELACJI MISTRZA

WINCENTEGO. PRZYCZYNEK DO RECEP-

CJI HASEŁ KRUCJATOWYCH W XII-

WIECZNEJ POLSCE

W rozdziale 19. księgi IV Kroniki polskiej Mistrza

Wincentego zwanego Kadłubkiem znajdujemy opis
wyprawy księcia Kazimierza Sprawiedliwego przeciw-
ko Jaćwingom. Przekaz ten, wobec milczenia polskich
roczników oraz ruskich latopisów, pozostaje dziś jedy-
ną zachowaną relacją o wspomnianej kampanii. Na je-
go podstawie przyjmuje się, iż do wyprawy doszło zi-
mą 1192 lub 1193 roku, nosiła ona charakter ekspedycji
karnej, która miała na celu pacyfikację plemion jaćwiń-
skich nękających łupieżczymi najazdami północno-
wschodnie tereny Polski, i zakończyła się sukcesem
polskiego rycerstwa. Jak relacjonuje Mistrz Wincenty,
w drodze ku Jaćwieży Kazimierz Sprawiedliwy zmusił
do złożenia hołdu nieznanego z imienia księcia ruskie-
go, rezydującego w Drohiczynie. Następnie, po trzy-
dniowym marszu przez puszczę, wojska polskie wkro-
czyły na terytorium jaćwińskie, gdzie nie mogąc spro-
wokować obrońców do otwartej bitwy, zastosowały
taktykę spalonej ziemi. W odpowiedzi Jaćwingowie,
pozorując kapitulację, podjęli próbę wciągnięcia rycer-
stwa polskiego w zasadzkę, jednak ‒ w odróżnieniu od
niesławnej wyprawy pruskiej z 1166 roku ‒ tym razem

background image

Polacy odparli atak i odnieśli zwycięstwo. Kampanię
zakończył układ, w którym Kazimierz podyktował po-
konanym swoje warunki odbierając od władcy jaćwiń-
skiego hołd i obietnicę płacenia trybutu.

Przebieg wyprawy jaćwinskiej przedstawiony

przez Mistrza Wincentego stał się przedmiotem zainte-
resowania przede wszystkim badaczy polityki wschod-
niej Kazimierza Sprawiedliwego oraz historyków woj-
skowości. Warto zauważyć, iż relacja krakowskiego
kronikarza zawiera również elementy, które muszą za-
interesować badacza ruchu krucjatowego. Znajdujemy
je w dwóch zdaniach, zamieszczonych przez Mistrza
Wincentego po wzmiance o udanym oblężeniu Drohi-
czyna. Fragment ten, w przekładzie B. Kürbis, brzmi
następująco: „Potem ledwo przemierzywszy ową nie-
przebytą puszczę w ciągu trzech naturalnych dni
w szybkim pochodzie, czwartego dnia przed świtem
każe katolicki książę, aby całe wojsko przede wszyst-
kim posiliło się zbawienną Hostią, a świętą ofiarę od-
prawił przewielebny biskup płocki. Godziło się bo-
wiem, aby ci, co mieli walczyć przeciw Saladynistom,
przeciw wrogom wiary świętej, przeciw najhaniebniej-
szym bałwochwalcom, raczej mieli ufność w tarczy
wiary niż zadufanie w uzbrojeniu materialnym”.

Powyższy ustęp jednoznacznie charakteryzuje wy-

prawę jaćwińską Kazimierza Sprawiedliwego jako
świętą wojnę z pogaństwem. Religijny kontekst przed-
sięwzięcia podkreśla już ‒ bezprecedensowe na kartach
kroniki ‒ określenie władcy polskiego mianem „księcia
katolickiego”. Użycie przez kronikarza tej niecodzien-

background image

nej tytulatury sprawia wrażenie, jakby Mistrz Wincenty
uznał za konieczne zaakcentowanie religijnej tożsamo-
ści Kazimierza Sprawiedliwego nie tylko wobec pogań-
skich Jaćwingów, ale także w stosunku do zhołdowa-
nego w Drohiczynie prawosławnego księcia ruskiego.

W dalszej części cytowanego fragmentu autor kro-

niki poświadcza fakt połączenia przez Polaków działań
zbrojnych z obrzędami religijnymi. Komentarz, jakim
opatruje informację o mszy odprawionej na polecenie
księcia przez biskupa płockiego Wita dla wojska pol-
skiego nie pozostawia jednak wątpliwości, iż chodziło
w tym wypadku o coś więcej niż tylko zwyczajowy ry-
tuał chrześcijańskiego rycerstwa gotującego się do bi-
twy. Według słów kronikarza, uczestnictwo w liturgii
i przyjęcie Eucharystii wiązało się ściśle ze specyfiką
toczonej wojny ‒ wzmacniało bowiem zdolność bojową
Polaków w konfrontacji z wrogiem, przeciw któremu
„tarcza wiary” broniła skuteczniej niż „uzbrojenie ma-
terialne”.

Wroga nazywa Mistrz Wincenty trzema określe-

niami, które budzą jednoznacznie krucjatowe konota-
cje: „Saladyniści, wrogowie wiary świętej, najhanieb-
niejsi bałwochwalcy”. Na szczególną uwagę zasługuje
pierwszy z wymienionych epitetów, znów nie mający
precedensu na kartach całej kroniki. Jak wiadomo,
Mistrz Wincenty stosował najchętniej nazewnictwo
geograficzne i etniczne, swobodnie nawiązujące do
terminów antycznych. Przykładowo Prusom (obok raz
użytej właściwej nazwy) przydał miano „Getów”, Po-
łowców zaś konsekwentnie nazywał „Partami”. Z kolei

background image

w odniesieniu do Jaćwingów Mistrz Wincenty zasto-
sował trzykrotnie termin „Pollexiani”, rozumiany
w dawniejszej literaturze jako „Podlasianie”, w now-
szej zaś poprawiony na „Połekszanie” ‒ oryginalną na-
zwę plemienia jaćwińskiego zamieszkującego w dorze-
czu Ełku oraz na północ od Biebrzy. Określenie prze-
ciwników rycerstwa polskiego mianem „Saladynistów”
nosi zatem niewątpliwie charakter szczególny, związa-
ny z okolicznościami opisywanych przez Mistrza Win-
centego wydarzeń. Ponieważ zaledwie kilka stron
wcześniej Saladyn pojawił się na kartach kroniki jako
„najzaciętszy wróg Grobu Pańskiego”, epitet „Salady-
niści” mógłby być rozumiany po prostu jako figura lite-
racka, która służyła zobrazowaniu czytelnikowi stopnia
pogańskiego zacietrzewienia Jaćwingów. Możliwa jest
jednak także szersza interpretacja tego terminu. Narzu-
ca się bowiem analogia z określeniem „Saraceni”, które
w odniesieniu do pogan północnych pojawiło się na fali
ekspansji ruchu krucjatowego w okresie drugiej wy-
prawy krzyżowej. W tym wypadku przeniesienie ter-
minologii lewantyńskiej na europejskie fronty ruchu
krucjatowego stanowiło wyraz faktycznej uniwersaliza-
cji haseł krzyżowych. Niewykluczone zatem, iż we
wzmiance Mistrza Wincentego o jaćwińskich „Salady-
nistach” powinniśmy widzieć znamię tych samych pro-
cesów

Aby jednak uprawdopodobnić tę hipotezę wypada

najpierw poświęcić kilka słów generalnemu stosunkowi
Mistrza Wincentego do programu ruchu krucjatowego.
Podejmujący to zagadnienie R. Gródecki, doszedł do

background image

wniosku, iż „mistrz Wincenty jest zwolennikiem meto-
dy przymusu celem zyskania Prusów dla chrześcijań-
stwa”. Podobny pogląd wyraziła B. Kürbis, pisząc, że
„wobec pogan mistrz Wincenty przybrał pozę krzy-
żowca”. Bliższe prawdy jest chyba jednak inne spo-
strzeżenie tej badaczki, która we wcześniejszej pracy
uznała, że „Wincenty miał humanitarny stosunek do
pogan, ale nie był konsekwentny”. Niejednoznaczne
stanowisko kronikarza wobec założeń ideologii krzy-
żowej ujawnia się w jednym z monologów arcybiskupa
Jana, w którym odwołując się do dekretu Gracjana, ko-
dyfikacji justyniańskiej oraz pism Seneki, Wincenty
snuje następujące rozważania o zasadności nawracania
pod przymusem: Jest też taki wypadek, w którym na-
wet pod pozorem słusznej obawy nie można uwolnić
się od zobowiązania, mianowicie: gdyby ktoś wiarę
chrześcijańską nawet i pod przymusem przyjął, powi-
nien ją zachować, chociaż nikogo nie należy zmuszać
do tego, do czego zmusza się go bezowocnie, chociaż
Bóg gardzi służbą z musu, chociaż nie jest dobrodziej-
stwem to, co się komuś narzuca wbrew jego woli, i nie
jest ofiarą to, co się na kimś wymusza. Często jednak
wyświadcza się dobrodziejstwa nawet tym, którzy ich
nie chcą”. O ile jednak te intelektualne dywagacje nie
dają rozstrzygającej odpowiedzi na pytanie o poglądy
samego kronikarza, o tyle lektura Kroniki polskiej
przynosi znacznie więcej argumentów przeciwko tezie
o krucjatowym zaangażowaniu jej autora. W odróżnie-
niu od Galla Anonima, u którego walka chrześcijaństwa
z pogaństwem stanowi jeden z głównych rysów histo-

background image

riozoficznych, Mistrz Wincenty widzi w poganach
przede wszystkim godnych pogardy „barbarzyńców” ‒
przedstawicieli niższej cywilizacji. Znaczące jest też, że
wśród zalet wzorowego władcy, przypisanych przez
kronikarza kolejnym piastowskim bohaterom kroniki,
nie znajdujemy ani troski o szerzenie chrześcijaństwa,
ani walki z pogaństwem. Nawet opisując za Gallem
Anonimem podboje Bolesława Chrobrego, Mistrz
Wincenty pomija milczeniem ich misyjny charakter,
wyraźnie przecież podkreślony przez poprzednika. Za-
interesowania w oczach autora Kroniki polskiej nie zna-
lazła również krucjatowa działalność księcia Henryka
Sandomierskiego oraz Jaksy z Miechowa, o której z in-
nych źródeł wiemy, że odbiła się szerokim echem
wśród współczesnych. Wszystko to pozwala zatem wy-
ciągnąć wniosek, iż w poglądach Mistrza Wincentego
nie odnajdujemy wpływów ideologii krucjatowej, nie
ma też podstaw, aby się domyślać, że kronikarz był
osobiście zaangażowany w propagowanie haseł krzy-
żowych.

Tym bardziej musi zastanawiać wspomniana nie-

konsekwencja autora Kroniki polskiej, który trzykrotnie
na kartach dzieła, jak to określiła B. Kürbis, „przybiera
pozę krzyżowca”. Oprócz omówionego ustępu, po-
święconego wyprawie jaćwińskiej, po raz pierwszy
czyni to przy opisie jednego z epizodów wojen pomor-
skich Bolesława Krzywoustego, przedstawiając, dato-
wany na rok 1109, wymarsz rycerstwa polskiego pod
Nakło w konwencji niemalże krucjatowej. Celem tej
wyprawy była bowiem, według kronikarza, „zemsta na

background image

świętokradczych bałwochwalcach, bezwstydnych od-
stępcach, którzy nie bali się unikać zbawienia i jak
obrzydłe psy nie wzdragali się wracać do tego co wy-
rzygali”, stosownie więc do religijnego charakteru
przedsięwzięcia na czele wojsk polskich kroczył bi-
skup, głoszący, iż „dzieje się sprawa Boża a nie ludz-
ka”, całemu zaś wydarzeniu towarzyszyły cudowne
znaki. Po raz drugi w podobne tony wpada Mistrz Win-
centy, wzmiankując wojny pruskie Bolesława Kędzie-
rzawego. Z relacji kronikarza można wnosić, że podbój
Prus przez tego księcia rozpoczął się pod krucjatowym
hasłem: „chrzest lub śmierć”, jednak po początkowych
sukcesach chrześcijan Prusowie Jak śliskie żaby wsko-
czyli w odmęt odszczepieństwa i jeszcze wstrętniej za-
nurzyli się w błocie głęboko zakorzenionego bałwo-
chwalstwa”. Z dalszego opowiadania Mistrza Wincen-
tego wynika, że Bolesław Kędzierzawy przez dłuższy
czas nie dość energicznie reagował na „zbrodnię od-
stępstwa”, co rozzuchwaliło Prusów i sprowokowało
ich do najazdów na ziemie polskie. Dopiero wówczas
książę podjął wyprawę odwetową, ta jednak zakończyła
się klęską Polaków, w czym autor Kroniki polskiej wy-
raźnie dopatrywał się kary za wcześniejszą „ospałą
gnuśność” władcy w zabiegach o „sprawę Bożą”.

Jak widać, we wskazanych wyżej trzech momen-

tach autor Kroniki polskiej przechodzi zaskakującą me-
tamorfozę, zmieniając się z intelektualisty‒moralisty w
żarliwego kaznodzieję-krzyżowca. Powstające wraże-
nie niekonsekwencji okazuje się jednak pozorne, jeśli
zauważymy, że cytowane fragmenty kroniki odnoszą

background image

się do wydarzeń, których quasi-krucjatowy charakter
sugerują także inne źródła. Religijny aspekt wojen po-
morskich Bolesława Krzywoustego poświadcza kronika
Galla Anonima oraz żywoty św. Ottona. Wydaje się
też, że właśnie do świadectwa Galla nawiązuje Mistrz
Wincenty opisując wyprawę pod Nakło jako świętą
wojnę ze „świętokradczymi bałwochwalcami”, być
może uzupełniając ten epizod o szczegóły zaczerpnięte
z funkcjonującej wciąż na dworze krakowskim tradycji.
Jeśli chodzi o podboje pruskie Bolesława Kędzierza-
wego, to wzmianka kronikarza o postawionym począt-
kowo Prusom przez księcia ultimatum: „chrzest lub
śmierć” budzi skojarzenia z wezwaniami św. Bernarda
z Clairvaux z 1147 roku, na który datuje się także
pierwszą odnotowaną źródłowo wyprawę Bolesława
Kędzierzawego na Prusy. Relacja Mistrza Wincentego
uprawdopodobnia zatem domysł, iż polityka pruska te-
go władcy mogła być w początkowej fazie inspirowana
w jakimś stopniu ideologią krzyżową. Tak więc w obu
omawianych przypadkach quasi-krucjatowa konwencja
relacji może być interpretowana nie tyle jako przejaw
osobistych poglądów autora Kroniki polskiej, co ślad
rzeczywistego charakteru opisywanych wydarzeń, do
których Mistrz Wincenty dobrał jedynie odpowiednią
retoryczną ornamentykę.

Spostrzeżenia te możemy również odnieść do opisu

wyprawy jaćwińskiej, z zastrzeżeniem, że wchodziły
tutaj w grę wypadki, które kronikarz sam znakomicie
pamiętał. Nieprzypadkowo zatem w tym fragmencie
kroniki, wyraźniej nawet, niż w dwóch omówionych

background image

wcześniej momentach, elementy quasi-krucjatowe
przynależą bardziej do faktografii, a nie do komentarza.
Od samego Mistrza Wincentego pochodzą niewątpliwie
pochwały rycerskiej ambicji i zdolności Kazimierza
Sprawiedliwego, a także pogardliwie uwagi o barba-
rzyństwie Jaćwingów, wpisujące się w ogólny stosunek
kronikarza do pogan. Nie mieści się w nim natomiast
wzmianka o „katolickim księciu”, nakazującym od-
prawić mszę przed konfrontacją z „Saladynistami”, co
wskazuje, że faktycznie mamy tu do czynienia z nawią-
zaniem do zapamiętanych przez Wincentego Kadłubka
wydarzeń.

Tym samym na podstawie przekazu Kroniki pol-

skiej możemy przyjąć, iż podczas wyprawy jaćwińskiej
Kazimierza Sprawiedliwego znalazły zastosowanie ha-
sła krucjatowe, rozprzestrzeniające się w Europie
szczególnie silnie po upadku Jerozolimy w 1187 roku.
Jak wiadomo, fala ruchu krzyżowego objęła wówczas
także środkową część kontynentu: Niemcy, Skandyna-
wię, Czechy i Węgry. W Polsce jedynym śladem rze-
komej kampanii krucjatowej są znacznie późniejsze
i niepewne wzmianki o działalności legata papieskiego
kardynała Jana Malabranka, który miał rzekomo zbie-
rać nad Wisłą środki na pomoc Ziemi Świętej. Nie ule-
ga natomiast wątpliwości, iż wiadomość o utracie Jero-
zolimy dotarła stosunkowo szybko także do Polski, po-
dobnie jak krucjatowa encyklika papieża Grzegorza
NIW Audita tremendi
. Możemy się również domyślać,
że na wypadki w Lewancie zareagowały wzmożoną ak-
tywnością zakony krzyżowe, szczególnie bożogrobcy.

background image

Istnieją także pewne przesłanki, aby podejrzewać, iż
wezwania do nowej krucjaty nie pozostały wśród rycer-
stwa polskiego całkowicie bez odzewu. Faktem zaś po-
zostaje, że datowana na lata 90. XII wieku ekspansja
ruchu krucjatowego zainspirowała również, podobnie
jak 50 lat wcześniej, inicjatywy krzyżowe skierowane
przeciw poganom europejskim, m.in. w Finlandii i Li-
wonii. Niewykluczone, iż do tej listy powinniśmy dopi-
sać także wyprawę jaćwińską Kazimierza Sprawiedli-
wego. Książę ten, podobnie jak wielu innych europej-
skich władców, mógł się znaleźć pod presją papieskich
wezwań i krucjatowej propagandy, uwikłany jednak
w kwestie polityki wschodniej oraz stale zagrożony
pretensjami Mieszka Starego zdecydował się wypełnić
obowiązek chrześcijańskiego rycerza w wygodniejszy,
sprawdzony już sposób ‒ urządzić wyprawę na jedno
z sąsiednich plemion pogańskich. Na wzór krzyżow-
ców z 1147 roku szukających „Saracenów” za pobliską
Łabą, rycerstwo Kazimierza Sprawiedliwego mogło
w roku 1192 poszukać „Saladynistów” za pograniczną
Narwią. Fakt, że Mistrz Wincenty nie wspomina w re-
lacji nic o atrybutach krucjatowych, nie przypisuje też
ekspedycji przeciwko Jaćwingom żadnych ambicji mi-
syjnych, nie ma w tym wypadku kluczowego znacze-
nia. Liczył się sam moment podjęcia walki z „wrogami
wiary świętej”, równoznaczny z wystąpieniem we
wspólnym froncie z krzyżowcami lewantyńskimi. Sło-
wa kronikarza nie pozostawiają zaś wątpliwości, iż
w jego opinii rycerze Kazimierza Sprawiedliwego to-

background image

czyli na północy tę samą wojnę, którą równolegle pro-
wadzili w Palestynie krzyżowcy Ryszarda Lwie Serce.

Tak odczytany przekaz Kroniki polskiej stanowiłby

zatem jeszcze jeden ciekawy przyczynek do badań nad
recepcją programu ruchu krucjatowego wśród rycer-
stwa środkowoeuropejskiego. Program ten, skoncen-
trowany od początku przede wszystkim na walce
o utrzymanie Ziemi Świętej w rękach chrześcijan, zo-
stał stosunkowo szybko zaadoptowany na potrzeby
walki ze wszystkimi poganami, a kolejne kampanie le-
wantyńskie niejako rykoszetem kierowały wyprawy
krzyżowe na Półwysep Iberyjski, za Łabę, do Prus oraz
na północno-wschodnie wybrzeża Bałtyku. Dla pol-
skiego rycerstwa naturalne pole do praktycznej realiza-
cji haseł krucjatowych stwarzały wojny z pogańskimi
sąsiadami: Pomorzanami, Prusami czy Jaćwingami.
Ćwierć wieku po opisanej przez Mistrza Wincentego
wyprawie przeciwko „Saladynistom” wojny te zyskały
oficjalną papieską sankcję wypraw krzyżowych.

background image

Krystyna Zielińska-Melkowska
(Toruń)

POLSKIE WYPRAWY KRZYŻOWE DO

PRUS W DRUGIEJ POŁOWIE XII I W PIERW-
SZEJ POŁOWIE XIII WIEKU NA TLE IDEI
KRUCJATOWEJ

Przedmiotem niniejszego artykułu są polskie wy-

prawy krzyżowe do Prus, a więc tylko te spośród akcji
zbrojnych przeciwko Prusom, które organizowano
w epoce panowania idei krucjatowych ‒ w drugiej po-
łowie XII i w pierwszej połowie XIII wieku. Wcze-
śniejsze walki polsko-pruskie nie miały charakteru kru-
cjat, dlatego jedynie o nich wspomnę. Według Galla
Anonima, cesarz Otton III podczas zjazdu gnieźnień-
skiego w 1000 roku przekazał Bolesławowi Chrobremu
tzw. prawa cesarskie do ziem pogańskich; chodziło za-
pewne o Prusy. Można przyjąć, że popierana tak usilnie
przez Bolesława Chrobrego misja Wojciecha Adalberta
Słownikowica była swego rodzaju rekonesansem poli-
tyczno-religijnym, poprzedzającym plany podboju czy
też uzależnienia Prus od Polski. Podobny cel miała za-
pewne, o dziesięć lat późniejsza, misja Brunona‒
Bonifacego z Kwerfurtu. Obie zakończyły się jednak
niepowodzeniem. Wiemy na pewno o wyprawie Bole-
sława Chrobrego do Prus w roku 1015, która ‒ mimo
odniesionego zwycięstwa ‒ nie zakończyła się ani
chrystianizacją, ani włączeniem tych ziem do państwa
polskiego, lecz tylko ostatecznym ustaleniem granicy
z Prusami na rzece Osie.

background image

Prusowie byli też najprawdopodobniej sojusznika-

mi komesa Miecława w jego buncie przeciw dynastii
piastowskiej. Kazimierz Odnowiciel, tłumiąc powstanie
Miecława, rozgromił także jego pruskich sprzymie-
rzeńców. Prusowie wmieszali się również w polski kry-
zys dynastyczny, popierając Zbigniewa w jego walce
z Bolesławem Krzywoustym. Spowodowało to zapew-
ne wyprawę Bolesława Krzywoustego do Prus
w 1107/1108 roku, a także późniejsze, z lat 1111
i 1112, wszystkie zwycięskie, ale bez osiągnięcia pożą-
danych rezultatów ‒ chrystianizacji i podporządkowa-
nia Prus zwierzchnictwu Polski.

Władysław II, podejmując misję pruską, nie zna-

lazł chętnych w gronie polskiego episkopatu i powie-
rzył ją Henrykowi Zdikowi, biskupowi z Ołomuńca,
który w 1141 roku przybył do Polski, ale, jak pisze ka-
nonik wyszechradzki: „Lepiej jednak jest milczeć o je-
go podróży, ponieważ na próżno się trudził, i cieszyć
się z jego powrotu”. Mnich sazawski odnotował zaś:
„W tym czasie złotousty Zdzik, biskup morawski,
z Henrykiem dziekanem kościoła praskiego wyruszył
do Prusów, aby im głosić Słowo Boże i w tym samym
roku powrócił”. Prusowie nie tylko nie ulegli polskiej
dominacji, ale nadal bywali sojusznikami polskich
książąt w ich wewnętrznych rozgrywkach, np. wspo-
mniany Władysław II posłużył się w walce z juniorami
posiłkami pruskimi, lecz za ten kontakt z poganami zo-
stał obłożony klątwą przez arcybiskupa gnieźnieńskie-
go Jakuba ze Żnina. Po wygnaniu Władysława II senio-

background image

rat objął władca graniczącej z Prusami dzielnicy mazo-
wieckiej ‒ Bolesław Kędzierzawy.

Tak dostaliśmy do połowy XII wieku, czyli do

granicy czasowej, która ma stanowić początek moich
właściwych rozważań. Podsumujmy jednak okres od
połowy X do połowy XII wieku w kontaktach polsko-
pruskich. Na pewno bilans polskich prób chrystiani-
zacji Prus i włączenia miejscowych plemion w obręb
oddziaływania państwa polskiego jest ujemny, gdyż sy-
tuacja w 1150 roku właściwie nie różniła się od tej
z roku 966. Nadal trwały najazdy Prusów na Polskę,
a Polaków na ziemie pruskie, natomiast Prusowie po-
zostawali jedną z ostatnich enklaw pogaństwa w Euro-
pie. Jednak cały czas był to wyłącznie polski (czy ra-
czej polsko-pruski) problem, gdyż nie wzbudzał więk-
szego zainteresowania innych krajów europejskich.

Zmiana nastąpiła około połowy XII wieku, kiedy

do Polski dotarła idea krucjat. Pierwszym polskim ryce-
rzem krzyżowcem był właśnie książę Władysław Wy-
gnaniec, który brał udział w II krucjacie (1147-1149)
proklamowanej przez Bernarda z Clairvaux, a dowo-
dzonej przez króla niemieckiego i rzymskiego Konrada
III oraz króla francuskiego Ludwika VII. W wyprawie
tej wzięli udział Niemcy, Francuzi, Lotaryńczycy na
czele z biskupem Metzu Stefanem, Czesi pod dowódz-
twem księcia Władysława II Władysławowica oraz
grupa Polaków, którym przewodził książę-emigrant
Władysław II. Była to wyprawa nieudana ‒ podobnie
jak i wszystkie krucjaty, z wyjątkiem I, która doprowa-
dziła do zdobycia 15 sierpnia 1099 roku Jerozolimy

background image

i utworzenia Królestwa Jerozolimskiego z Gotfrydem
de Bouillon jako advocatus Sancti Sepulchri (obrońcą
Grobu Świętego).

Ponieważ wyprawy polskie do Prus miały od po-

łowy XII wieku wyraźnie krucjatowy charakter, za-
trzymajmy się na chwilę przy szczególnym zjawisku
kultury średniowiecznej, jakim była idea krucjat i same
krucjaty.

Wyprawy krzyżowe stanowiły połączenie dwóch,

już wcześniej znanych w chrześcijaństwie zjawisk ‒
pielgrzymki i świętej wojny. Pomysł krucjat zrodził się
zarówno w Rzymie, głównym ośrodku zachodniego
chrześcijaństwa (papież Urban II

21

), jak i wśród panów

feudalnych północno-zachodniej Francji, skąd pocho-
dzili m.in. dowódcy I krucjaty i założyciele łacińskiego
królestwa w Palestynie ‒ Godfryd i Baldwin de Bouil-
lon.

Wyprawy krzyżowe poprzedzała, sięgająca lat

pięćdziesiątych X wieku, intensyfikacja ruchu piel-
grzymkowego do Ziemi Świętej, którego zahamowanie
przez muzułmańskich władców Palestyny w drugiej po-
łowie XI wieku było jedną z przyczyn powstania idei
krucjat oraz zorganizowania wypraw krzyżowych. Mia-
ły one również przyczyny społeczno-ekonomiczne,
bowiem rosnąca liczba rycerstwa zachodnioeuropej-
skiego szukała nowych miejsc osiedlania, a europejscy
kupcy ‒ nowych kontaktów handlowych ze Wschodem.
Nie możemy jednak zlekceważyć głównego dla chrze-
ścijanina, ideowego motywu krucjat ‒ wewnętrznego
nakazu moralnego, aby uwolnić grób Chrystusa i inne

background image

miejsca święte z rąk niewiernych. Krucjaty były ogła-
szane przez papieży w imieniu Chrystusa i prowadzone
pod Jego wezwaniem po to, aby odzyskać chrześcijań-
skie dziedzictwo. Ruch krzyżowy był kontynuacją wo-
jen prowadzonych wcześniej przez chrześcijan z mu-
zułmanami w Hiszpanii i na Sycylii, nie mówiąc już
o zmaganiach cesarstwa bizantyjskiego z najazdami
Arabów, a później Turków Seldżuków, które trwały od
VII wieku. Zresztą papież Urban II, który ogłosił I kru-
cjatę na synodzie w Clermont (Owernia, środkowa
Francja) 27 listopada w 1095 roku, uczynił to na prośbę
cesarza bizantyjskiego Aleksego I Komnenosa.

Teologicznym i filozoficznym patronem krucjat

byl św. Augustyn z Hippony (354-430) jeden z głów-
nych Ojców Kościoła. W dziele O Państwie Bożym (De
Civitatae Dei
) uznał, że ludzkość dzieli się na dwie ka-
tegorie ‒ jedna część stworzeń działa w imię Boga,
druga mu się przeciwstawia (oczywiście chodzi tu
o Boga chrześcijańskiego i zasady wiary głoszone
przez łaciński Kościół). Pierwsza tworzy państwo Boże
civitas Dei, druga, a więc także niewierni muzułma-
nie, buduje państwo ziemskie ‒ civitas terrena. Dzieje
ludzkości, według św. Augustyna, skończą się wraz z
drugim przyjściem Chrystusa, a dla ludzkości pozosta-
nie już tylko alternatywa: należący do państwa Bożego
wejdą w wieczną szczęśliwość, natomiast obywatele
civitas terrena
zostaną skazani na wieczne zatracenie.
Walka chrześcijan z innowiercami ‒ służąca ich nawra-
caniu ‒ jest, według św. Augustyna, w pełni usprawie-
dliwiona. Wojny krzyżowe znalazły więc uzasadnienie

background image

w przesłaniu wywodzącym się z myśli augustiańskiej,
czyli z krańcowego przeciwstawienia chrześcijańskiego
świata Bożego i ziemskiego świata pogańskiego (mu-
zułmańskiego), który ‒ jeśli się nie schrystianizuje ‒
będzie skazany na wieczne potępienie. Wszelkie środki
służące chrystianizacji niewiernych są więc uprawnio-
ne, gdyż niewierni stanowią obrazę Pana Boga. Warto
przypomnieć, że właśnie św. Bernard z Clairvaux był
propagatorem doktryny augustiańskiej, którą zmodyfi-
kował na użytek wypraw krzyżowych. Nakreślił także
idealny portret nowego rycerza Chrystusowego ‒ krzy-
żowca, który prowadzi podwójną walkę: „Z własnym
ciałem i krwią oraz z mocami piekielnymi [reprezento-
wanymi przez niewiernych]. Idźcie śmiało naprzód,
czujnie spoglądając na prawo i na lewo. Swoją pierś
przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary.
Z tą podwójną zbroją nie obawia się już ani człowieka,
ani szatana. Idźcie zatem, rycerze, śmiało naprzód, idź-
cie z sercem nieustraszonym przepędzić wszystkich
wrogów Krzyża Chrystusowego! A tę pewność miejcie,
że ani śmierć, ani życie nie odłączą was od Chrystuso-
wej miłości [...]. Jakże chwalebny jest powrót rycerza
po zwycięskim boju! A jak błogosławiona jego mę-
czeńska śmierć w walce”. Na skutek wojen krzyżowych
znacznie wzrósł zatem autorytet moralny i kulturowy
rycerza i rycerstwa, natomiast Kościół zajął się etyką
rycerstwa, które stawało się jego zbrojnym ramieniem,
odpowiadając za obronę słabych i samej wspólnoty
wierzących. Tendencje te spotęgowały się jeszcze po
powstaniu zakonów rycerskich, co było zresztą wyni-

background image

kiem prowadzonych krucjat. Motywy prowadzenia od
połowy XII wieku przez polskich władców krucjat do
Prus także były złożone, podobnie do tych, które spo-
wodowały wielkie wyprawy do Ziemi Świętej, lecz
specyficzne, właściwe dla lokalnej sytuacji. Na pierw-
szy plan wysuwa się również motyw religijny (którego
nie wolno lekceważyć) ‒ dążność do likwidacji enkla-
wy pogaństwa w Europie, oczywiste są jednak i inne
pobudki, przede wszystkim rozszerzenie wpływów po-
litycznych i kulturowych państwa polskiego, zhołdo-
wanie plemion pruskich, włączenie ich w obręb poli-
tycznego oddziaływania Polski, a także ‒ co było bar-
dzo ważne ‒ likwidację niszczących wypraw Prusów na
ziemie polskie. Odmienne były motywy wypraw po-
dejmowanych przez Krzyżaków, którzy na początku
XIII wieku zostali włączeni do sprawy, chodziło im
bowiem o stworzenie na podbitym terenie własnego
zakonnego władztwa, co się zresztą udało. Motywy
polskich krucjat do momentu przybycia niemieckich
szpitalników były więc zarówno religijno-misyjnej, jak
i politycznej natury.

Nie bez znaczenia dla sprawy wypraw krzyżowych

była także ówczesna sytuacja polskiego Kościoła, który
potrzebował potwierdzenia swojej roli. Był w prawdzie
jedyną siłą jednoczącą rozbite na księstwa państwo, ale
nie brakowało mu także kłopotów wewnętrznych,
choćby z wprowadzeniem celibatu duchownych, oraz
konfliktów z niektórymi książętami. Organizowanie
wypraw krzyżowych do Prus podnosiło autorytet Ko-
ścioła, zresztą i tak już dość wysoki.

background image

Postacią, która niejako łączy ideę i realizację ogól-

noeuropejskich wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej
z polskimi krucjatami pruskimi, był kolejny krzyżowiec
z dynastii Piastów, syn Bolesława Krzywoustego i Sa-
lomei ‒ książę Henryk Sandomierski. Trwają spory,
czy dzielnicę sandomierską objął w zgodzie z zapisami
testamentu, czy też wydzielono mu ją później, ponie-
waż w chwili śmierci ojca nie był w wieku pozwalają-
cym sprawować rządy; władzę w swojej dzielnicy objął
po roku 1146. Nas interesuje, że w roku 1154 wyruszył
jako pielgrzym-krzyżowiec z pocztem rycerzy do Jero-
zolimy. Przebywał na dworze króla jerozolimskiego
Baldwina III, walcząc z niewiernymi, o czym pisał Jan
Długosz: „Spędziwszy tam [w Ziemi Świętej] cały rok,
kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych
walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu,
wrócił zdrowy do kraju. Zarówno jego bracia Bolesław
[Kędzierzawy] i Mieczysław [Mieszko III Stary], jak
i wszyscy panowie polscy przyjęli go z ogromną czcią
i szczególną radością”. Była to w pewnym sensie pry-
watna krucjata księcia Henryka, bowiem odbyła się
między II wielką krucjatą pod wodzą króla rzymskiego
Konrada III oraz króla Francji Ludwika VII (1147-
1149) i zakończoną klęską pod Damaszkiem a trzecią
(1189-1192), dowodzoną przez króla angielskiego Ry-
szarda Lwie Serce, króla Francji Filipa II Augusta i ce-
sarza Fryderyka I Barbarossę, który w czasie jej trwa-
nia utonął w 1190 roku w trakcie przeprawy przez rze-
kę Salef w Cylicji.

background image

Informacja Jana Długosza o wielkiej estymie, którą

cieszył się książę-krzyżowiec po powrocie do kraju,
jest na pewno prawdziwa, zważywszy, że wyprawa
Henryka Sandomierskiego była wyjątkiem w kontak-
tach Polaków z wielkimi krucjatami do Ziemi Świętej.
Oprócz wspomnianego wcześniej Władysława Wy-
gnańca jeszcze można bowiem wymienić możnowładcę
Jaksę z Miechowa (krucjata w 1163 roku), Kazimierza
I Opolskiego i Władysława Odonica ‒ uczestników V
wyprawy krzyżowej w latach 1217‒ 1221 pod dowódz-
twem króla węgierskiego, Andrzeja II oraz Sieciecha
Konradowica (krucjata w 1224 roku). Wyprawa księcia
Henryka nie pozostała bez wpływu na stan kultury
i umysłowości polskiej drugiej połowy XII wieku, za-
dzierzgnął on przecież kontakty z dwoma wielkimi za-
konami rycerskimi, które walczyły z niewiernymi ‒
templariuszami i joannitami. P. Strużyk podejrzewa
nawet, że Henryka Sandomierski był członkiem świec-
kim zakonu templariuszy. Na pewno zaś sprowadził do
Polski joannitów i osadził ich w Zagości, przekazując
bogate uposażenie i budując kościół romański, który,
mimo wielu przebudów, należy do znakomitych zabyt-
ków architektury romańskiej w Polsce. Z osobą i oto-
czeniem księcia Henryka wiąże się także fundacja
w Wiślicy kościoła romańskiego z XII wieku z kryptą
(wielkie odkrycie lat 60. naszej archeologii), w której
zachowała się posadzka gipsowa z pięknymi, rytowa-
nymi figurami (tzw. płyta z orantami, przedstawiająca
m.in. Henryka Sandomierskiego w postawie stojącej
i jego młodszego brata Kazimierza Sprawiedliwego),

background image

a także fundacja ‒ wraz z Jaksą ‒ słynnej kolegiaty ro-
mańskiej w Opatowie oraz klasztoru benedyktyńskiego
w Sieciechowie. Książę Henryk uposażył też klasztory
w Trzemesznie i Czerwińsku.

To jeszcze nie wszystko, bowiem Jan Długosz,

kończąc opowieść o pielgrzymce księcia Henryka San-
domierskiego, pisał: „Dzięki jego opowiadaniom zaczę-
ły się szerzyć i rozpowszechniać wiadomości o stanie,
położeniu i organizacji Ziemi Świętej oraz zawziętych
i krwawych walkach prowadzonych z barbarzyńcami
w jej obronie”. Można więc uznać władcę i jego oto-
czenie za źródło przekazu wielkiej kultury i literatury
rycerskiej, która w krajach zachodnich, szczególnie
śródziemnomorskich, powstała w wyniku inspiracji
krucjatowej. Przypuszcza się także, że z kręgu Henryka
Sandomierskiego pochodzi, zapisana w Kronice wiel-
kopolskiej,
opowieść o Walterze z Tyńca i Wisławie
z Wiślicy. B. Kürbis stwierdza, że „jest to w Polsce bo-
daj pierwszy przykład utworu pisanego, którego funk-
cją nie była informacja i propaganda dziejopisarska,
czy hagiograficzna, ale literackie opowiadanie, gwoli
rozrywki”. Z kolei J. Krzyżanowski pisze, że jest to
piękny i jedyny u nas pogłos średniowiecznej epiki ry-
cerskiej. Wszystko to pozwala więc uznać, że od Hen-
ryka Sandomierskiego i jego krucjatowych towarzyszy
wyszła inspiracja dla pierwszego ściśle literackiego
utworu napisanego w Polsce. Warto też przypomnieć,
że opowieść o Walterze z Tyńca, zwanym Walgierzem
Udałym (tj. mocnym), powtarzali m.in. Marcin Bielski
i Marcin Kromer. Henryk Sienkiewicz wprowadził ją

background image

do Krzyżaków (1900), a Stefan Żeromski przetworzył
w stylizowany poemat prozą Powieść o Walgierzu
Wdalym
(1906). Inspiracja z kręgu księcia Henryka ma
więc długi żywot w naszej kulturze. Dodajmy jeszcze,
że książę sandomierski jest głównym bohaterem powie-
ści historiozoficznej Jarosława Iwaszkiewicza Czerwo-
ne Tarcze
(1934). Autor wykorzystał co prawda źródła
historyczne, ale postać księcia i fabuła powieści są w
znacznej mierze fikcją literacką.

Książę Henryk Sandomierski był więc znakomitym

ogniwem łączącym ogólnoeuropejskie krucjaty i pol-
skie wyprawy do Prus, bowiem jesienią 1166 roku ‒
lub raczej (zgodnie z nowymi ustaleniami) w roku 1165
‒ wziął udział w zorganizowanej wspólnie z Bolesła-
wem Kędzierzawym wyprawie do Prus. Akcja ta miała
charakter krucjaty, nastąpiła bowiem w momencie, gdy
Prusowie odmówili przyjęcia chrześcijaństwa, czy ra-
czej ‒ najpierw pozornie je przyjęli, a następnie odstą-
pili od nowej wiary, nie zważając ani na zachęty, ani na
groźby ówczesnego księcia zwierzchniego Bolesława
Kędzierzawego. Tak przedstawia tę sprawę Wincenty
Kadłubek: „Religia [Prusów] była jak zwiewny dym,
i to tym bardziej krótkotrwała im bardziej wymuszona.
Wkrótce bowiem ci obłudnicy jak śliskie żaby wsko-
czyli w odmęt odszczepieństwa i jeszcze wstrętniej za-
nurzyli się w błocie głęboko zakorzenionego bałwo-
chwalstwa”. Ostre słowa dobitnie podkreślają, że kro-
nikarz traktuje wyprawę z 1166 lub 1165 roku jak
prawdziwą wyprawę krzyżową. Trwa spór o kierunek
tej krucjaty. Niektórzy historycy sądzą, że była ona

background image

prowadzona przeciwko Jaćwięgom (u Mistrza Kadłub-
ka „Polekszan”), większość przyjmuje jednak, że była
skierowana na Sasinię i Galindię, czego dowodem wy-
ludnienie tych ziem i późniejsze milczenie źródeł o obu
najpotężniejszych plemionach pruskich. Było to zresztą
najbliższe sąsiedztwo Mazowsza. O przebiegu wypra-
wy pisze obszernie Wincenty Kadłubek, a także Kroni-
ka wielkopolska
oraz Jan Długosz potwierdzają te wy-
darzenia liczne polskie roczniki. Wyprawą dowodził
oczywiście książę zwierzchni i pan Mazowsza ‒ Bole-
sław Kędzierzawy.

Gdy Polacy byli już w głębi Prus, nastąpił podział

wojsk. Oddziałami czołowymi dowodził książę Henryk
Sandomierski. Wojska prowadzili zbiegowie pruscy ‒
będący pozornie na służbie polskiej, a w rzeczywistości
działających na rzecz współplemieńców ‒ którzy świa-
domie wprowadzili Polaków w zasadzkę. Henryk San-
domierski stawiał dzielnie opór, ale uległ przeważającej
sile Prusów i zginął. Natomiast Bolesław Kędzierzawy
uszedł z życiem z niedobitkami swoich wojsk. Mistrz
Wincenty rozpaczał nad stratą wspaniałego rycerstwa:
„Tak przez zdradziecki podstęp przepadło bitne woj-
sko. Tak zmarniała w niedorzecznej wojnie dzielność
wspaniałych rycerzy! Wymowa najwymowniejszych
nie starczyłaby, żeby chociaż powierzchownie napo-
mknąć, cóż dopiero szerzej opowiedzieć o ich imio-
nach, osobach, szlachetnym pochodzeniu, rodowodzie,
o godnościach, dzielności, skrzętności, dostatkach. Aż
po dziś dzień różni ludzie na różne sposoby ich opłaku-
ją”. Jednak nie wymienił imienia księcia Henryka. Na-

background image

tomiast inne źródła jednoznaczne stwierdzają: „Dux
Henricus interfectus est cum exercitu suo in bello in
Prussia”. Znana jest również data dzienna tego wyda-
rzenia ‒ 18 października 1166 roku, a według najnow-
szych ustaleń T. Wojciechowskiego ‒ 18 października
1165 roku. Klęska wyprawy Bolesława Kędzierzawego
oznaczała załamanie polityki polskiej wobec Prus, za-
hamowała wysiłki Piastów zmierzających do podpo-
rządkowania tego terytorium i jego mieszkańców Pol-
sce, a także odsunęła na kilkadziesiąt lat kolejne przed-
sięwzięcia krucjatowe.

Dalsze wyprawy krzyżowe były prowadzone ‒ nie

licząc ekspedycji Kazimierza Sprawiedliwego na Ja-
ćwięgów z lat 1192-1193 ‒ dopiero w pierwszej poło-
wie XIII wieku. Odbywały się już one w zmienionej sy-
tuacji politycznej i ideowej ‒ zarówno ogólnoeuro-
pejskiej, jak i polskiej. Dwie nowe krucjaty do Ziemi
Świętej zakończyły się niepowodzeniem, a w 1187 ro-
ku sułtan Saladyn zdobył Jerozolimę, mimo starań
władców zachodnich, którzy wzięli udział w III krucja-
cie. W tym też czasie zainteresowanie papiestwa oraz
władców i rycerzy zaczęło się skupiać na wyprawach
krzyżowych służących likwidacji enklaw muzułmań-
skich i pogańskich w Europie. Jednak na początku XIII
wieku uważano jeszcze, że sprawa chrystianizacji Prus
to problem polskich książąt i polskiego Kościoła. Oko-
ło roku 1204 wyruszyła więc do Prus, śladami św.
Wojciecha, a z inspiracji arcybiskupa gnieźnieńskiego
bł. Bogumiła, pokojowa misja zorganizowana przez cy-
stersów z wielkopolskiego Łekna. W 1206 roku papież

background image

Innocenty III wydał bullę, w której zwracał się do pol-
skiego duchowieństwa i polskich książąt o poparcie tej
misji. Od 1209 roku prowadzili ją dwaj mnisi cysterscy
‒ Chrystian i Filip. Po męczeńskiej śmierci Filipa (oko-
ło 1213) na jej czele stanął misjonarz Chrystian, który
podczas pobytu w Rzymie na IV soborze laterańskim
otrzymał jednocześnie nominację i konsekrację na ge-
neralnego biskupa Prus, ale bez określonych granic.
Dokładna data sakry nie jest znana, mogła ona nastąpić
w końcu 1215 lub na początku 1216 roku. W bulli pa-
pieskiej z 18 II 1216 roku, zatwierdzającej darowiznę
wielmożów Warpody i Surwabuny, którzy przybyli
z Chrystianem do Rzymu i zostali przez papieża
ochrzczeni, Chrystian jest już nazwany biskupem. Pa-
pież Honoriusz III, po swym wyborze w 1216 roku,
jeszcze raz zobowiązał wszystkich chrześcijan do
udziału w wyprawach krzyżowych, podkreślając jedno-
cześnie ‒ co było nowością ‒ że kto nie ma możliwości
udania się do Palestyny, jest zobowiązany do wypraw
krzyżowych przeciw pogańskim Bałtom. Warto pamię-
tać, że działo się to po kompromitującej IV krucjacie
(1202-1204), która zamiast walczyć z Turkami, spusto-
szyła i zrabowała stolicę cesarstwa bizantyjskiego ‒
Konstantynopol, i po tragicznej krucjacie dziecięcej
z 1212 roku.

Polscy książęta i biskupi czuli się zobowiązani

pomagać biskupowi Chrystianowi i jego zakonnikom
w misyjnej działalności w Prusach. Pomoc ta była nie-
odzowna, bo choć na początku polska ewangelizacyjna
misja cysterska odnosiła znaczne sukcesy na terenie

background image

Pomezanii i Pogezani oraz w ziemi lubawskiej, to spo-
tkała nieprzezwyciężony opór w głębi Prus, gdzie
w ogóle nie chciano słyszeć o porzucaniu starych wie-
rzeń i obyczajów, napadano na misjonarzy i nawróco-
nych ziomków, a także na ziemię chełmińską, Mazow-
sze czy Pomorze Gdańskie (Oliwa). Jednak pełnomoc-
nictwa, które otrzymał od papieża biskup Chrystian,
były wyjątkowo hojne ‒ mógł więc wspomóc swoją
pokojową misję, organizując wyprawę krzyżową, miał
też prawo erygowania w Prusach katedr biskupich, two-
rzenia diecezji i wyświęcania dla nich biskupów, a tak-
że werbowania ochotników na wyprawę krzyżową do
Prus w zachodnich prowincjach Kościoła, którym wrę-
czał krzyż uczestnictwa w wyprawach. Warto podkre-
ślić, że krzyżowcom w Prusach zagwarantowano te sa-
me przywileje co uczestnikom wypraw do Palestyny.
Biskup generalny Chrystian miał też wyłączne prawo
do zezwolenia na wejście sił zbrojnych do Prus i dele-
gowania władzy duchownej do udzielania odpustów
uczestnikom krucjaty pruskiej oraz jałmużnikom, któ-
rzy zbierali ofiary na potrzeby misji. Mógł także zaka-
zać chrześcijanom z krajów ościennych handlu z poga-
nami solą, żelazem i bronią, nakładać kary kościelne na
nieposłusznych, udzielać zezwoleń na działalność mi-
syjną w Prusach i karać tych, którzy wtargnęli tam bez
zezwolenia.

Już w 1217 roku Honoriusz III, zapewne z inicja-

tywy ówczesnego legata na Prusy, arcybiskupa gnieź-
nieńskiego Henryka Kietlicza, oraz biskupa Chrystiana,
zezwolił rycerstwu Mazowsza i Małopolski zorganizo-

background image

wać wyprawę do Prus, zamiast brać udział w krucjacie
palestyńskiej. Pierwsza polska krucjata do Prus w XIII
wieku nastąpiła jednak dopiero w roku 1218 i objęła
pogranicze chełmińsko-pomezańskie, a była odpowie-
dzią na najazdy Prusów z przełomu 1216 i 1217 roku.
Łatwość, z jaką Prusowie napadali na dzielnicę Konra-
da Mazowieckiego, była również wynikiem jego wła-
snych błędów ‒ zgładziła bowiem swojego najlepszego
współpracownika, wojewodę mazowieckiego Krystyna
herbu Gozdawa, który znakomicie organizował stróżę,
czyli graniczną straż między ziemią chełmińską i Ma-
zowszem a Prusami. Wyprawa krzyżowa latem 1218
roku miała na celu odbudowę owej stróży i poparcie dla
biskupa Chrystiana; brało w niej udział również rycer-
stwo śląskie ‒ posiłkami śląskimi dowodził biskup
wrocławski Wawrzyniec oraz książę czeski z bocznej
linii Przemyślidów Teobald III, najstarszy siostrzeniec
Henryka Brodatego. Licząc na pozytywny wynik misji
pruskiej biskupa Chrystiana, książę Konrad I Mazo-
wiecki już w 1218 roku nadał mu znaczne uposażenie ‒
gród Chełmno z innymi posiadłościami. Dodajmy od
razu, że w 1222 roku powiększył je do rozmiarów tzw.
kasztelani majątkowej, w zamian za gród chełmiński i
za zgodę na wkroczenie krzyżowców polskich do Prus.
Jakaś niewielka wyprawa miała nastąpić jeszcze w roku
1220, gdyż wspomina o niej bulla Honoriusza III z 17 I
1221 roku, ale nic nie wiemy o jej przebiegu i rezulta-
tach.

Na początku roku 1222 doszło do groźnego najaz-

du Prusów na Mazowsze, który spustoszył nawet Płock.

background image

Odpowiedzią strony polskiej była krucjata z lata tego
roku, w której wzięli udział: Leszek Biały, Konrad Ma-
zowiecki i Henryk Brodaty. Podczas wyprawy książę
mazowiecki powierzył Henrykowi Brodatemu gród
chełmiński i organizację ogólnopolskiej stróży rycer-
skiej. Trzeba tu także wspomnieć o idei księcia kra-
kowskiego Leszka Białego, który już w 1221 roku
zwrócił się do papieża Honoriusza III z prośbą o ogło-
szenie krucjaty do Prus, zastępującej udział w krucjacie
palestyńskiej, proponując zamiast akcji zbrojnej, na-
wracanie Prusów przez założenie targu, a nawet loko-
wanego miasta w centrum Prus i prowadzenie działal-
ności misyjnej przy tym ośrodku handlowym. Jak się
wydaje, była to myśl komplementarna do idei, którą
kierowała się misja ewangelizacyjna biskupa Chrystia-
na.

Za tym, iż kolejna wyprawa krzyżowa do Prus od-

była się właśnie latem 1222 roku, pośrednio świadczy
fakt, że uczestniczyli w niej także krzyżowcy niemiec-
cy z terenów między Łabą a Soławą, a wśród nich dwaj
opaci klasztorów z Halle, którzy wyruszyli do Prus 16
V 1222 roku. W tym roku (nie wiadomo czy przed, czy
też po wyprawie) przebywał na dworze księcia Henry-
ka Brodatego prepozyt magdeburski Otto Teobaldowic.
Jego wizyta miała prawdopodobnie ścisły związek ze
sprawą pruską i służyła pomocą w nawiązaniu pierw-
szych kontaktów z Krzyżakami.

Tymczasem nastąpił kolejny najazd Prusów na

Mazowsze i następna, tym razem wielka, ogólnopolska
krucjata latem 1223 roku do Prus. Krzyżowcami ślą-

background image

skimi dowodził osobiście Henryk Brodaty, a w jego
najbliższym otoczeniu znajdowali się m.in. obaj biskupi
z jego księstwa ‒ Wawrzyniec wrocławski i Wawrzy-
niec lubuski ‒ oraz prawdopodobnie biskup Chrystian,
który w drodze z Rzymu ponownie odwiedził Śląsk.
W pierwszych dniach lipca 1223 roku krzyżowcy ślą-
scy przybyli na pogranicze kujawsko-chełmińskie. Po
kilku dniach, już na terenie ziemi chełmińskiej, doszło
do połączenia wszystkich polskich wojsk krzyżowych ‒
Leszka Białego i Konrada Mazowieckiego oraz książąt
Pomorza Gdańskiego ‒ Świętopełka i Warcisława. Byli
także biskupi Iwo Odrowąż krakowski, Paweł poznań-
ski i Michał włocławski. Wyprawa została zakończona
30 lipca, a krzyżowcy zatrzymali się na kilkudniowy
postój w Brzeźnie. Działania wojenne trwały dość krót-
ko, a ograniczyły się prawdopodobnie tylko do ziemi
cheł‒ mińskiej, z której wyparto Prusów. Sukces sta-
nowiło jednak utworzenie wspólnego ogólnopolskiego
systemu obrony odzyskanych terytoriów. W Wierdze-
lewie 6 sierpnia odbył się wiec, ale już bez udziału
książąt i rycerstwa Pomorza Nadwiślańskiego. Henryk
Brodaty dopiero we wrześniu tego roku powrócił na
Śląsk, pozostawiwszy w Chełmnie swojego kasztelana
Stefana.

Tymczasem jednak książę Henryk Śląski zadzierz-

gnął już bliższe kontakty z niemieckim zakonem rycer-
skim Szpitalników Najświętszej Marii Panny z Jerozo-
limy. Według Jana Długosza, to właśnie Henryk Broda-
ty pierwszy wysunął projekt osadzenia Krzyżaków w
ziemi chełmińskiej i myśl tę podsunął Konradowi Ma-

background image

zowieckiemu, a zapewne i biskupowi Chrystianowi.
Pośrednikiem w rozmowach z zakonem był bliski
krewny księcia, wspomniany już Otto Teobaldowic,
prepozyt magdeburski.

Sytuacja zaczynała być dramatyczna, bowiem

w końcu 1224 roku lub na początku 1225 roku przeto-
czył się przez ziemię chełmińską kolejny najazd pruski,
który m.in. całkowicie zniszczył organizację stróży pol-
skiego rycerstwa na pograniczu. Leszek Biały odpo-
wiedzialnością za tę klęskę obciążył Gryfitów i pozba-
wił ich urzędów w Małopolsce. Ci zaś schronili się na
dworze Henryka Brodatego, który wykorzystał okazję
i najechał ze swoim wojskiem Małopolskę. Leszkowi
Białemu udzielił pomocy Konrad Mazowiecki. Praw-
dopodobnie podczas spotkania nad rzeczką Dłubnią
udało się ‒ dzięki pośrednictwu biskupa krakowskiego
Iwo Odrowąża ‒ doprowadzić do pogodzenia książąt.
Wówczas Henryk Brodaty, jako organizator stróży
w ziemi chełmińskiej, zaproponował obu Kazimierzo-
wicom zastąpienie stróży opartej na rycerstwie z róż-
nych dzielnic Polski strażą pełnioną przez zakony ry-
cerski ‒ miał na uwadze Krzyżaków. Zanosiło się więc
na umiędzynarodowienie krucjat pruskich, dotąd bo-
wiem sprawa ta wciąż znajdowała się w polskiej gestii.
Jednak książęta piastowscy i pomorscy, coraz częściej
zajęci sporami i konfliktami wewnętrznymi ‒ zwłasz-
cza po śmierci Leszka Białego pod Gąsawą, nie sta-
nowili dostatecznie operatywnej siły, aby wspomóc
Chrystiana i zaczęli myśleć o stałym udziale w misjach

background image

zakonów rycerskich, które miały przecież służyć na-
wracaniu pogan w walce z niewiernymi.

Nie od razu zdecydowano się na Krzyżaków. Naj-

pierw rozpatrywano kandydaturę kalatrawensów reguły
cysterskiej, najstarszego spośród zakonów rycerskich,
którego przełożonym był każdorazowo opat mori-
mundzki. Kalatrawensi składali śluby na 16 lat, po któ-
rym to okresie wolno im było wrócić do życia świec-
kiego. W konwencie mnisi pracowali i spali z mieczami
u boku. Na prośbę Chrystiana książę Świętopełk osa-
dził ich w Tymawie pod Gniewem, na wysokiej skarpie
nad samą Wisłą, skąd mogli obserwować, wspomagać
i strzec dzieło misyjne biskupa Chrystiana. Kolejnym
przedsięwzięciem księcia Konrada Mazowieckiego
i biskupa Chrystiana było sprowadzenie milites Christi
‒ przybyłych z Meklemburgii rycerzy chrystusowych,
którzy zostali osadzeni w Dobrzyniu nad Wisłą i dlate-
go bywają nazywani dobrzyńcami. Pod koniec lat dwu-
dziestych XIII wieku sytuacja stała się poważna. Pru-
sowie po raz kolejny zajęli większość ziemi chełmiń-
skiej, a posiłki krzyżowców z zachodu i Polski były
niewystarczające. Rycerze dobrzyńscy ponieśli sromot-
ną klęskę pod Brodnicą, a hiszpańscy kalatrawensi wy-
cofali się, prawdopodobnie po ekskomunice nałożonej
na ten zakon przez papieża. Do walki z Prusami po-
trzebny był więc silny zakon rycerski. Wybór zastał już
wcześniej dokonany przez Henryka Brodatego, jednak
realizacja planu krzyżackiego opóźniła się z powodu
udziału wielkiego mistrza Hermana von Salza w przy-

background image

gotowaniach do palestyńskiej krucjaty Fryderyka II,
a następnie w samej krucjacie z lat 1228-1229.

Sprowadzono zatem na polsko-pruskie pogranicze

niemiecki Zakon Szpitalników Najświętszej Marii Pan-
ny z Jerozolimy, założony w 1190 roku pod Akką,
a przekształcony w roku 1198 w zakon rycerski. Krzy-
żacy przybyli w 1230 roku do ziemi chełmińskiej z go-
towym planem utworzenia swojego suwerennego
władztwa i rozpoczęli przemyślaną realizację tego za-
dania. Zyskali sojuszników nie tylko wśród władców
niemieckich, ale także ‒ a może przede wszystkim ‒
książąt polskich. Kolejna krucjata do Prus była już wy-
prawą polsko-krzyżacką i nastąpiła w styczniu lub lu-
tym 1234 roku. Zorganizowano ją bez zgody biskupa
pruskiego Chrystiana, który przebywał wówczas
w niewoli u Sambów. Oprócz rycerzy zakonnych brali
w niej udział ze swoim rycerstwem krzyżowym: Kon-
rad Mazowiecki z synem Kazimierzem Kujawskim,
Henryk Brodaty, Władysław Odonic oraz dwaj książęta
pomorscy ‒ Świętopełk i Sambor. Zarządca krzyżacki
w Prusach, Herman Balk, skierował wyprawę na pół-
noc, wzdłuż Wisły. Prusowie unikali otwartej bitwy,
a krzyżowcy niszczyli tylko ich siedziby. Dopiero gdy
wracali, natknęli się na Pomezańczyków nad Dzierzgo-
nią (Zirguns). Doszło do bitwy, która została wygrana
przez krzyżowców, dzięki księciu gdańskiemu Święto-
pełkowi, dobrze znającemu taktykę wojenną Prusów.
Klęska Prusów była dotkliwa. Według P. Dusburga,
poległo ich 5 tysięcy, ale i rycerstwa chrześcijańskiego
podobno ponad 4 tysiące. Wersja ta jest jednak mocno

background image

przesadzona, gdyż w bulli papieskiej, wyekspediowanej
7 X1234 roku, napisano, że rycerze chrześcijańscy od-
nieśli w Prusach sukces, gdyż poganie uciekli, „podda-
jąc tyły”. Po raz czwarty Henryk Brodaty wraz ze swo-
im rycerstwem zjawił się w ziemi chełmińskiej w 1235
roku. Była to ostatnia polska wyprawa krzyżowa do
Prus, a jednocześnie druga polsko-krzyżacka, lecz tym
razem bez udziału innych książąt polskich. O krucjacie
tej nie mamy żadnych wiadomości oprócz tej, że
w drodze do Prus książę śląski i krakowski zatrzymał
się w grodzie Kwidzyniu (Marienwerder), zapewne już
przeniesionym z ostrowu wiślanego na wysoki brzeg
pradoliny, tam, gdzie do dziś stoi dawna katedra i jest
ulokowane miasto. Inspiratorską rolę w tej ostatniej
polskiej wyprawie krzyżowej do Prus odgrywali już
Krzyżacy. „Zamiast kierować się w głąb Prus przez
dolną Pomezanię i Pogezanię ku trwalszym ostojom
pogaństwa ‒ pisał K. Górski ‒ zmierzają one [podboje
krzyżackie] śladami dawnej misji, zdecydowanie ku
morzu, wzdłuż Wisły i Nogatu, nad Zalewem Wiśla-
nym”. Łatwo więc zauważyć, że Krzyżacy zmierzali
tam, dokąd już dawno biskup Chrystian dotarł z Dobrą
Nowiną o Chrystusie. Chodziło im bardziej o podboje
terytorialne, mniej o nawracanie niewiernych. Po tej
wyprawie krzyżowej sprawa pruska stała się wyłącznie
domeną Krzyżaków. Książęta polscy nie zorganizowali
już żadnej krucjaty do Prus, a jedynie nieliczni polscy
rycerze, zwłaszcza z ziemi chełmińskiej, Kujaw i Ma-
zowsza, choć niekiedy i z dalekiej Małopolski, uczest-
niczyli, wraz z gromadnie przybywającymi rycerzami

background image

z zachodu, w walkach Krzyżaków z Prusami, a później
w rejzach zakonu na Litwę i Żmudź.

Oba programy krucjatowe ‒ ogólnoeuropejski

i polski ‒ mają równie wiele podobieństw, co różnic bo
trudno porównywać skalę wypraw do Ziemi Świętej,
z lokalną przecież ‒ chociaż istotną ‒ sprawą chrystia-
nizacji Prusów. Gdy jednak mówimy o analogiach, to ‒
niestety ‒ najbardziej przejmujące jest negatywne za-
kończenie obu tych akcji, pozostające w doskonałej
sprzeczności ze szlachetnymi ideałami, które legły
u ich podstaw. Krucjaty do Ziemi Świętej zakończyły
się ostatecznie całkowitym niepowodzeniem, bo nie
odebrano przecież miejsc dla chrześcijaństwa świętych
z rąk niewiernych, a wiele nieprawości i krzywd wy-
rządzono niejako po drodze. To, czego nie osiągnęli
krzyżowi rycerze, udało się później ‒ po części ‒ osią-
gnąć pokornym „braciom mniejszym”, choć Bez oręża,
by przywołać powieść Zofii Kossak (1937).

Równie smutne zakończenie miały polskie krucjaty

do Prus, bowiem zarówno same wyprawy zbrojne, jak
i pokojowa praca misyjna, prowadzona z inspiracji
książąt i biskupów polskich, najpierw przez benedykty-
nów, a później cystersów polskich, niewiele zdziałały,
chociaż praca tych ostatnich miała w dłuższym okresie
szanse powodzenia. Natomiast Krzyżacy mieli na uwa-
dze przede wszystkim cele polityczne ‒ utworzenie
własnego państwa zakonnego w Prusach, dlatego
wszelkimi możliwymi środkami utrudniali chrystiani-
zację Prus, nie przyjmowali do wiadomości jej dotych-
czasowych postępów i doprowadzili do pogańskiej

background image

okupacji wcześniej schrystianizowanych terenów. Usu-
nęli nawet z premedytacją biskupa Chrystiana, któremu
zawdzięczali zgodę na wejście do Prus. Metody stoso-
wane przez szpitalników wywoływały sprzeciw papie-
ża, bowiem echa ich działalności docierały do Rzymu.

Tak więc ‒ niestety ‒ skuteczniejsze okazały się

krwawe boje Zakonu Szpitalników Najświętszej Marii
Panny Domu Niemieckiego z Jerozolimy oraz ich nie-
zawodnych pomocników-kolonizatorów z zachodniej
Europy. Tyle że nie chodziło tu o chrystianizację bał-
tyckich plemion, bo Prusowie, jako zespół plemion, po
prostu zniknęli z mapy Europy. Zostali zabici, wymarli
lub uciekli na Pomorze Nadwiślańskie i do Polski,
gdzie z czasem otrzymali rycerskie prawo szlacheckie,
weszli w skład stanu mieszczańskiego, licznie zapełnili
wsie i osady albo emigrowali na Litwę i Ruś. Nato-
miast ci, którzy pozostali w Prusach, wynarodowili się
i ulegli germanizacji.

background image

Joachim Zdrenka
(Zielona Góra)

PIELGRZYMKI KSIĄŻĄT POMORSKICH DO

ZIEMI ŚWIĘTEJ I RZYMU W LATACH

1392/1393 I 1406/1407

Niewiele tematów średniowiecznej historii Pomo-

rza jest tak słabo oświetlonych w źródłach i bałamutnie
przedstawionych w literaturze przedmiotu, jak piel-
grzymki książąt pomorskich. Wynika to przede wszyst-
kim z bardzo skąpej bazy źródłowej, która nie pozwala
dokładnie ustalić, którzy książęta pomorscy pielgrzy-
mowali do Ziemi Świętej i kiedy. Zbadanie tego pro-
blemu utrudniona także brak ówczesnych kronik po-
morskich. Ponadto do zaciemnienia całego obrazu
przyczynili się sami kronikarze pomorscy z XVI wieku,
którzy wszystkie znane sobie fakty pomieszali i niewła-
ściwie datowali. Dlatego przedmiotem niniejszych
rozważań jest próba uporządkowania wydarzeń i udzie-
lenia odpowiedzi na związane z nimi pytania.

Do Ziemi Świętej książęta pomorscy wybierali się

już w XIII wieku, jednak na temat tych wypraw nie
wiemy prawie nic, dlatego niniejsze rozważania będą
dotyczyć pielgrzymek książęcych z końca XIV
i początku XV wieku.

Jak już wspomniałem, do powstania fałszywych

poglądów na temat pielgrzymek książąt pomorskich
przyczynili się miejscowi kronikarze, m.in. Jan Bugen-
hagen (1485-1558), a przede wszystkim Tomasz Kant-
zow (1505-1542) oraz Mikołaj von Klempzen (1504-

background image

1552). Jan Bugenhagen w ogóle nie wspomina
w kronice Pomerania o wyprawie książąt pomorskich
z lat 1392/1393, a wymienia tylko podróż księcia War-
cisława VII (= VIII) do Rzymu ‒ władca został przyjęty
przez papieża Grzegorza XII (1406-1415) i otrzymał od
niego złotą różę, którą przywiózł na Pomorze i poda-
rował klasztorowi premonstranckiemu w Podgłowie
(niem. Pudagla) na wyspie Uznam. Podobne informacje
przekazuje Tomasz Kantzow w najstarszej wersji kro-
niki w dialekcie dolnoniemieckim, choć w górnonie-
mieckiej wersji dzieła (pierwsze opracowanie) jest już
trochę dokładniejszy. Znacznie obszerniej informuje on
w ostatnim opracowaniu kroniki, kroniki w dialekcie
górnoniemieckim, w której wspomina o pielgrzymkach
z lat 1392/1393 i 1406/1407.

Najwięcej informacji przekazał nam Tomasz Kant-

zow w Pomerania, uzupełnionej przez von Mikołaja
Klempzena. Według tej wersji kroniki, Zofia, córka
Warcisława VI wołogojskiego, poślubiła w Stralsun-
dzie w roku 1392 (= 1388) księcia Henryka z Brunsz-
wiku na Lüneburgu. Wkrótce potem Warcisław VIII na
Rugii i Bardo (niem. Barth) oraz Warcisław VII na
Słupsku postanowili pielgrzymować wraz z innymi
książętami do Ziemi Świętej. W czasie podróży odwie-
dzili króla czeskiego Wacława i króla węgierskiego
Zygmunta oraz wdowę po cesarzu Karolu IV, Elżbietę
(zm. 15 lutego 1393), przyrodnią siostrę Warcisława
VII. Zostali przez nich uroczyście przyjęci i hojnie ob-
darowani. Następnie pielgrzymi udali się przez Węgry
w kierunku Konstantynopola. Jeszcze na terenie Wę-

background image

gier książę Warcisław VII zachorował, a Warcisław
VIII zaopiekował się nim przez dłuższy okres, jednak
w obawie przed przeciągnięciem się rekonwalescencji
oraz związanym z tym wzrostem kosztów podróży, po-
stanowił pozostawić chorego w „dobrych rękach” i sa-
motnie kontynuować pielgrzymkę. Niedługo potem
Warcisław VII zmarł w miejscowości Zeuderin, gdzie
też z polecenia cesarzowej Elżbiety został pochowany.
Kiedy w drodze powrotnej Warcisław VIII dowiedział
się o tym, postanowił uczcić jego śmierć, pielgrzymu-
jąc do Rzymu i odwiedzając siedem tamtejszych ko-
ściołów z relikwiami świętych. Z tej okazji został przy-
jęty przez papieża Urbana VI (1378-1389) [!], który
podarował mu złotą różę. Wróciwszy na Pomorze,
książę przekazał ją klasztorowi w Podgłowie, gdzie
wkrótce stała się przedmiotem wielkiego kultu, prze-
rwanego przez opata Henryka, który zniszczył różę.
Dalej opowiada kronikarz, że Warcisław VIII z powodu
długiego pobytu na Węgrzech, związanego z chorobą
Warcisława VII, popadł w kłopoty finansowe i musiał
pożyczyć 600 guldenów w złocie od szlachcica i ryce-
rza z Liège ‒ Ruprechta von Zoirn, z którym pielgrzy-
mował do Świętego Grobu. Gwarantem transakcji był
rycerz Warcisława VIII, Rolof von Neuenkirchen, który
musiał tam pozostać i dopiero po załatwieniu formalno-
ści dołączył do księcia. Później ‒ przez nadanie wsi
Vorwerk oraz inne łaski ‒ książę i jego dzieci wyna-
grodzili rycerzami jego wierną służbę. W innym miej-
scu Tomasz Kantzow informuje o śmierci księcia Bar-
nima VI na Wołogoszczy (niem. Wolgast) podczas za-

background image

razy w roku 1405. Kiedy brat Barnima, Warcisław
VIII, również zapadł na tę chorobę, ślubował pielgrzy-
mować do Rzymu, jeżeli tylko wyzdrowieje. Gdy tak
się stało, zgodnie z przysięgą, wyprawił się w roku
1406 do Rzymu, gdzie został przyjęty przez papieża
Grzegorza XII, który podarował mu złotą różę. Po po-
wrocie na Pomorze książę podarował ją klasztorowi
w Podgłowie.

Jak widać, wspomniani XVI‒wieczni kronikarze

pomorscy mieli wielkie trudności z identyfikacją osób,
które pielgrzymowały do Ziemi Świętej oraz do Rzy-
mu, nie potrafili również dokładnie ustalić kolejności
wydarzeń. Błędy, które popełnili, zostały przejęte przez
późniejszą historiografię i egzystują do dziś, powtarza-
ne przede wszystkim przez pomorskich genealogów:
Wolfganga Jobsta (ok. 1515-1575), Johanna Engel-
brechta (ok. 1540-1600) i Andreasa Hiltebranda (1581-
1637). Nieprawdziwymi informacjami operują także
Valentin Eickstet (1527-1579), Daniel Cramer (1568-
1637), Johannes Micraelius (1597-1658) i Albert Georg
Schwartz. Również literatura historyczna XIX i XX
wieku ‒ zarówno niemiecka, jak i polska ‒ powtarza te
błędy.

Którzy więc książęta rzeczywiście pielgrzymowali

do Jerozolimy i Rzymu? W końcu XIV wieku żyło na
Pomorzu Zachodnim czterech książąt o imieniu Warci-
sław: 1. Warcisław V (ur. 1326, zm. 1390), książę po-
morsko-wołogojski na Szczecinku; 2. Warcisław VI
(ur. ok. 1345, zm. 13 czerwca 1394), książę pomorsko-
wołogojski na Wołogoszczy, Bardo i Rugii; 3. Warci-

background image

sław VII (ur. ok. 1363/1365, zm. między 29 listopada
1394 a 23 lutego 1395), książę pomorsko-wołogojski
na Słupsku; 4. Warcisław VIII (ur. 1373, zm. 20/23
sierpnia 1415), książę pomorsko-wołogojski na Woło-
goszczy. Ze względu na wiek (66 lat) należy wykluczyć
Warcisława V, najprawdopodobniej zmarłego w 1390
roku, a także Warcisława VI, który nie opuszczał na
dłużej Pomorza w 1392 roku ‒ 31 marca był
w Greifswaldzie, krótko przed 22 lipca w Vordingborg,
9 sierpnia koło Damgarten,18 października ponownie w
Greifswaldzie, a dzień później w Loitz. Pozostają za-
tem tylko dwaj książęta o imieniu Warcisław ‒ VII
i VIII, jednak żaden nie zmarł poza granicami księstwa
pomorskiego! Informacja o śmierci księcia po-
morskiego na terenie Węgier podczas pielgrzymki do
Ziemi Świętej nie odpowiada więc stanowi faktyczne-
mu. Jeśli jednak obaj władcy opuścili teren Pomorza
i udali się wspólnie na pielgrzymkę ‒ jak informują
kroniki ‒ to interesujące jest określenie daty tego wyda-
rzenia. Stwierdzenie tego faktu ostatecznie rozstrzy-
gnie, czy rzeczywiście chodzi tutaj o Warcisława VIII,
czy też o jego ojca Warcisława VI. Jakkolwiek źródła
nie podają żadnych informacji na temat działalności
i miejsc pobytu Warcisława VIII w latach 1392‒ 1393,
to na podstawie itinerarium Warcisława VI można
stwierdzić, że w rachubę wchodzi tutaj tylko jego syn.
Należy przy tym pamiętać, że Warcisław VIII miał po-
ważny powód do pielgrzymowania ‒ w roku 1392 po-
stanowił się ożenić, a że uzyskał wcześniej niższe
święcenia kapłańskie i pełnił urząd archidiakona

background image

w Tribsees, musiał z nich zrezygnować. Biorąc udział
w pielgrzymce do Ziemi Świętej, mógł się spodziewać,
że papież chętniej wyrazi na to zgodę, co zresztą nastą-
piło 29 maja 1393 roku. Kolejne potwierdzenie udziału
Warcisława VIII w wyprawie znajdujemy w itinera-
rium
jego krewniaka, Warcisława VII, co jednoznacz-
nie wyklucza Warcisława VI jako potencjalnego piel-
grzyma. Warto też pamiętać, że Warcisław VII i Warci-
sław VIII ‒ w przeciwieństwie do Warcisława VI ‒ byli
prawie w jednakowym wieku.

Plan pielgrzymki do Jerozolimy mógł się wykry-

stalizować krótko przed 22 lipca 1392 roku w Vording-
borgu, tam bowiem spotkali się z królową duńską Mał-
gorzatą Warcisław VI, Warcisław VII, książę Gerhard
ze Szlezwiku oraz hrabia Mikołaj z Holsztynu, być mo-
że omawiano także sprawę ożenku Warcisława VIII.
Ponieważ do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, skąd po-
chodziła jego żona Agnieszka, Nie jest wykluczone, że
spotkanie to stanowi klucz do rozwikłania tej kwestii,
a wybranki księcia należy szukać poza domem sasko-
lauenburskim. Po spotkaniu w Vordingborgu Warci-
sław VII powrócił do księstwa słupskiego przygotować
się do podróży, a już 1 sierpnia 1392 roku był z bratem
Bogusławem VIII w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie
zawarł porozumienie z kapitułą kamieńską, biskupem
lubuskim Janem i margrabią brandenburskim Janem
Zgorzeleckim. Jeszcze 13 sierpnia tego roku Jan Zgo-
rzelecki był w Gorzowie, ale towarzyszył mu tylko
Warcisław VII, który w tym dniu potwierdził, na proś-
bę wuja, księcia słupskiego Warcisława [= VII], doku-

background image

ment donacyjny klasztoru w Himmelstadt. W tym cza-
sie dotarł do Gorzowa najprawdopodobniej również
książę wołogojski Warcisław VIII, stąd obaj książęta
pomorscy wspólnie z margrabią brandenburskim udali
się na południe. Jan Zgorzelecki 24 sierpnia 1392 roku
wystawił dokument w Gubinie, a 7 września w Zgo-
rzelcu; stąd udał się do Pragi i najpóźniej w połowie
października przybył do swojego brata Zygmunta na
Węgry ‒ tu jego pobyt jest poświadczony 13 listopada.
Czy książęta pomorscy udali się razem z margrabią Ja-
nem do Pragi, a następnie na Węgry, trudno stwierdzić.
Nie wiemy także dokładnie, gdzie i kiedy się rozstali ‒
jeśli tak się stało, to najprawdopodobniej w Pradze.
W dalszą podróż książęta pomorscy udali się już sami
(być może dopiero z Budy).

Informację o chorobie Warcisława VII podczas

przejazdu przez Węgry znajdujemy w dokumencie Bo-
gusława VIII z 13 listopada 1392 roku, w którym po-
twierdził miastu Słupsk wszystkie jego prawa i przywi-
leje za wierną służbę, a szczególnie za udzieloną ostat-
nio pożyczkę w wysokości 2000 grzywien, przesłaną
bratu Warcisławowi [= VII], który zachorował na Wę-
grzech. Nazwa miejscowości, gdzie Warcisław VII za-
chorował, umarł i został pochowany, jest podawana
w różnych wersjach: Zeuderin, Zenderin, Zuderin, Za-
nderini, Senendria, Senderin. Chodzi tutaj o naddunaj-
skie miasto Semendrin (Smederevo) w Serbii, na połu-
dniowy wschód od Belgradu, do roku 1396 należące do
Węgier. Warcisław VII musiał więc zachować w końcu
września, a najpóźniej na początku października 1392

background image

roku i wtedy wysłał do Bogusława VIII prośbę o prze-
słanie pieniędzy. Wysyłka nastąpiła w końcu paździer-
nika lub na początku listopada, jednak nie wiadomo
kiedy (i dokąd) pieniądze dotarły do Warcisław VII.
W każdym razie książę musiał być w tym czasie już
zdrowy i znajdować się w drodze powrotnej, bowiem 5
grudnia wystawił z Bogusławem VIII w Człuchowie
dokument, który został opieczętowany przez obu braci;
25 stycznia 1393 roku obaj książęta wystawili także
dokument w klasztorze bukowskim pod Darłowem.
Warcisław VII był w Krakowie 3 marca 1393 roku,
gdzie otrzymał od króla polskiego Władysława Jagiełły
dokument lenny, a 16 marca wrócił na Pomorze. Mimo
braku innych dokumentów Warcisława VII z roku 1393
możemy z całą pewnością przyjąć, że książę z powodu
choroby przerwał pielgrzymkę i powrócił na Pomorze.
Istnieje bowiem list króla węgierskiego Zygmunta Luk-
semburskiego, datowany na 26 kwietnia 1393 roku,
który dotyczy jednego z książąt pomorskich. W liście
tym władca polecał doży weneckiemu Venczeslawa [!]
Młodszego, księcia szczecińskiego, kaszubskiego i po-
morskiego („Venceslaum iuniorem Stetinech, Casube et
Pomerane ducem, avonculum suum”), prosząc o ofia-
rowanie mu galery, aby mógł kontynuować pielgrzym-
kę. Bez wątpienia chodzi tutaj o księcia wołogojskiego
Warcisława VIII, który ‒ po chorobie i powrocie War-
cisława VII na Pomorze ‒ sam udał się w podróż; po-
mógł mu w tym król węgierski Zygmunt.

Można przyjąć, że Warcisław VIII podjął wyprawę

do Ziemi Świętej dopiero wiosną 1393 roku. W tym

background image

samym czasie pielgrzymował również hrabia Henryk
von Lancaster (późniejszy król angielski Henryk IV),
który w lipcu 1392 odwiedził Prusy, a następnie ‒ przez
Nową Marchię, Śląsk, Czechy i Austrię ‒ dotarł do
Wenecji, gdzie jego pobyt jest potwierdzony od listo-
pada 1392 do kwietnia 1393 roku. Hrabiego Henryka
popierał książę austriacki, który wstawił się za nim
u doży weneckiego i prosił o przekazanie galery na
pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Czy obaj pielgrzymują-
cy książęta spotkali się w Wenecji? Teoretycznie jest to
możliwe, jednak źródła o tym nie informują. Czy pod-
jęli wspólnie pielgrzymkę? Również na ten temat źró-
dła milczą. Nie znamy też dalszego przebiegu wyprawy
oraz drogi powrotnej. Przypuszcza się, że Warcisław
VIII wrócił na Pomorze dopiero jesienią 1393 roku,
jednak potwierdzenie jego pobytu na macierzystej zie-
mi pochodzi dopiero z 29 września 1394 roku. Z do-
kumentu datowanego na 30 września 1394 roku wyni-
ka, że nieco wcześniej powrócił do kraju. 13 czerwca
1394 roku bowiem zmarł jego ojciec, Warcisław VI,
a rządy w księstwie przejęli synowie Barnim VI i War-
cisław VIII.

Jedno jest pewne: Warcisława VIII nie było w kra-

ju co najmniej rok, a może nawet dłużej. Na tak długą
podróż zagraniczną książę potrzebował dużo środków
finansowych, dlatego wiarygodna wydaje się informa-
cja o pożyczce zaciągniętej u szlachcica z Liège i o roli
Rolofa z Neuenkirchen, jako gwaranta tej transakcji.
Czy pożyczka ta ma bezpośredni związek z chorobą
Warcisława VII, trudno jednoznacznie stwierdzić, nie

background image

można jednak tej możliwości zupełnie wykluczyć. Jeśli
Warcisław VIII rzeczywiście musiał ponieść koszty le-
czenia krewniaka i towarzysza podróży, można przyjąć,
że zabrakło mu pieniędzy na kontynuowanie piel-
grzymki. Przyjmując, że pożyczka wiąże się z piel-
grzymką Warcisława VIII, dziwić musi fakt, dlaczego
dopiero po ponad 30 latach (6 grudnia 1426 roku) na-
stąpiło nadanie Rolofowi z Neunenkirchen wsi Vor-
werk. Z dokumentu nadania wynika, że Rolof otrzymu-
je wieś od wnuków Warcisława VIII, a synów Barnima
VI, Warcisława IX i Barnima VII jako wynagrodzenie
za swoją ciężką służbę i szkody, których doznał wcze-
śniej za panowania ich przodków. Niestety, dokument
ten nie precyzuje, o jakie szkody chodzi i kiedy mogły
one wystąpić. Ponieważ kroniki wiążą tę informację
z pielgrzymką do Ziemi Świętej i chorobą Warcisława
VII, wydaje się, że można zaufać temu przekazowi.
W roku 1428 Warcisław IX zastawił swój zamek
w Starych Turzygłowach (niem. Alt-Torgelow) bratan-
kom Rolofa z Neuenkirchen ‒ Kurtowi, Briinninkowi
i Reimerowi z Neuenkirchen na Mellentin. Szlachcica
z Liège o nazwisku Hubert (Huprecht, Ruprecht) z Zoi-
ren (Zoirn, Zoyen) nie udało się dotychczas zidentyfi-
kować. Natomiast rycerz Rolof von Neuenkirchen wy-
stępuje wielokrotnie w latach 1398-1429 na dokumen-
tach książąt wołogojskich. Dopóki nie pojawią się ne-
gatywne przesłanki na powyższy temat, musimy przy-
jąć, że historia z pożyczką pieniędzy, o której informują
kroniki, odpowiada prawdzie.

*

background image

Wymienieni kronikarze i większość historyków

wiąże drugą pielgrzymkę Warcisława VIII (tym razem
ponoć do Rzymu!) ze śmiercią jego brata Barnima VI,
który zmarł 22 września 1405 roku. Z kronik wynika,
że książę Barnim VI padł ofiarą zarazy, a chcąc przy-
spieszyć wyzdrowienie, postanowił udać się z piel-
grzymką do Matki Boskiej w Kenz na Pomorzu Przed-
odrzańskim; zmarł w czasie podróży w Pütnitz koło
Damgarten i został pochowany w kościele w Kenz. Je-
go syn Warcisław IX, polecił wybudować piękny gro-
bowiec, ukazujący postać księcia. Brat zmarłego, War-
cisław VIII, który również zachorował podczas zarazy,
ślubował, że jeśli wyzdrowieje, będzie pielgrzymować
do Rzymu. Kiedy się to stało, książę wyprawił się
w 1406 roku do Rzymu i w okresie półpostu (niem.
Mittelfasten = niedziela Laetare) otrzymał z rąk papieża
Grzegorza XII złotą różę, którą po powrocie na Pomo-
rze podarował klasztorowi w Podgłowie. Dalsze losy
róży przedstawił obszernie H. Hoogeweg. W roku 1421
opat Henryk Wittenburg przekazał książęcy dar kaplicy
św. Marii, która miała być wybudowana na Górze Ma-
rii w miejsce dawnego klasztoru. Biskup kamieński
Magnus pozwolił opatowi wystawiać różę corocznie
w niedzielę Laetare (między 1 marca a 4 kwietnia),
a także udzielił odpustu wszystkim, którzy odwiedzą tę
kaplicę w tygodniu po Laetare. Kolejny biskup, Zyg-
munt, potwierdził w roku 1426 dokument poprzednika
i dołożył jeszcze 40 dni odpustu. Późniejszy opat o tym
samym imieniu, Henryk (1479-1493), chcąc zapobiec
zbytniemu ubóstwianiu róży, zniszczył ją.

background image

Wszyscy są zgodni, że w Rzymie książę Warcisław

VIII otrzymał złotą różę od papieża Grzegorza XII
(wybrany 30 listopada 1406 roku zrezygnował 4 lipca
roku 1415). Potwierdzenie tego faktu znajdujemy w ar-
chiwum w Wenecji, gdzie jest przechowywany list, in-
formujący o zamiarze odwiedzenia papieża przez War-
cisława VIII (21 lutego 1407 roku). W liście tym senat
miasta Wenecji oznajmił m.in.: „quod in recommenda-
tione magnifici domini Vartclay, ducis Stettinensis,
Pomeranie etc., quem illustris dominus Ernestus, dux
Austrie, nobis intime commendavit, ut secure possit ad
Sepulcrum Dominicum se transferre, cum primo in-
tendat summum pontificem visitare, possint scribilittere
domino pape et aliis in ilia forma generali, que dominis
apparebit”. Ust jest datowany według stylu marcowego
na 21 lutego 1406 roku, co odpowiada dniu 21 lutego
1407 roku. Kiedy zatem Warcisław VIII opuścił Pomo-
rze? Od czasu śmierci Barnima VI (22 września 1405
roku) nie mamy żadnych dowodów, potwierdzających
sprawowanie rządów w księstwie przez Warcisława.
Być może oznacza to, że książę był chory i nie wysta-
wił żadnego dokumentu. Najwcześniej jesienią/zimą
1405, względnie wiosną 1406 roku Warcisław mógł
ślubować pielgrzymkę do Grobu Pańskiego (ad Se-
pulcrum Dominicum
) w Jerozolimie, następnie publicz-
nie ogłosił tę decyzję i poinformował o niej księcia au-
striackiego Ernsta Żelaznego, który od 1392 roku był
mężem Małgorzaty, siostry Warcisława VII na Słupsku.
Fakt ten sugeruje, że obaj książęta poznali się najpraw-
dopodobniej już w czasie pierwszej pielgrzymki Warci-

background image

sław VIII, w roku 1392/1393 i nawiązali bliższe sto-
sunki. Wszystko wskazuje bowiem na to, że Warcisław
prosił Ernsta Żelaznego nie tylko o poparcie swoich
planów, ale również o pośrednictwo u doży weneckie-
go. Jeszcze w 1406 lub na początku 1407 roku książę
Ernest zwrócił się do doży i polecił mu Warcisława
VIII, prosząc o pomoc w organizacji pielgrzymki.
O wszystkim miał być też poinformowany papież, któ-
rego Warcisław zamierzał odwiedzić w Rzymie.

Kiedy zatem mógł Warcisław VIII opuścić Pomo-

rze? W Bardzie 2 stycznia 1406 roku wystawił doku-
ment, w którym wymienił Barnima VI jako zmarłego.
Chociaż nie znamy warunków klimatycznych panują-
cych w 1406 roku, wydaje się mało prawdopodobne,
aby w środku zimy książę wybierał się w tak daleką
podróż. Książęta meklemburscy Jan i Ulryk 21 marca
1406 roku zawarli układ z miastem Stralsund, skiero-
wany przeciwko Warcisławowi VIII. Oznacza to, że
książę znajdował się w tym okresie w trudnej sytuacji
i właściwie nie mógł sobie pozwolić na dłuższą nieo-
becność w księstwie. Wielki mistrz zakonu krzyżackie-
go Konrad von Jungingen 28 marca 1406 roku zawarł
za pośrednictwem książęcego posła, proboszcza stral-
sundzkiego Konrada Bonowa, wieczny pokój z Warci-
sławem VIII. Nieobecność księcia przy podpisaniu tak
ważnego aktu może oznaczać, że Warcisław nie mógł
przybyć na to spotkanie z powodu choroby lub nieobec-
ności w kraju. Miasto Stralsund 28 kwietnia 1406 roku
wyraziło zgodę aby jego spór z księciem Warcisławem
rozstrzygnął sąd stanowy, co na pewien czas uspokoiło

background image

sytuację w księstwie wołogojskim. Gdzie przez całe la-
to 1406 roku przebywał książę i co robił ‒ nie wiado-
mo. Dopiero 14 października 1406 roku książę wysta-
wił kolejny dokument, w którym pozwolił klasztorowi
w Podgłowie wykupić wszystkie, zastawione przez
niego dobra opackie.0 tym, że w miastach nadal trwały
niepokoje, świadczy dokument księcia szczecińskiego
Świętobora I z 21 grudnia 1406 roku, w którym wziął
pod swoją opiekę miasta Stralsund, Greifswald i An-
klam. W tym czasie doszło też do krwawego konfliktu
między miastem Stralsund i Konradem Bonowem,
miejscowym proboszczem i doradcą księcia Warcisła-
wa VIII. W początkach roku 1407 Bonow opuścił
Stralsund, aby wkrótce powrócić z 300 zbrojnymi
jeźdźcami, z których pomocą dokonał rzezi na przed-
mieściach i spustoszył okoliczne wsie. Z tego powodu
oburzenie i gniew mieszkańcy Stralsundu skierowali
przeciwko duchownym, paląc na rynku oficjała i dwóch
kapłanów Bonowa. Ponieważ nie słyszymy w tym cza-
sie, tj. od października 1406 do grudnia 1407 roku,
o jakichkolwiek działaniach księcia Warcisława VIII na
Pomorzu, daje to podstawę do przypuszczenia, że nie
było go w księstwie. W innym wypadku na pewno za-
ingerowałby w konflikt miasta z Konradem Bonowem.
Dopiero 28 grudnia 1407 roku książę wystawił w Wol-
gast ponownie dokument, w następnym roku wystawił
już więcej dokumentów.

Gdyby Warcisław opuścił Pomorze rzeczywiście

jeszcze w 1406 roku ‒ jak chcą kroniki ‒ to swoją piel-
grzymkę mógłby rozpocząć dopiero po 14 październi-

background image

ka; drugim możliwym terminem jest wiosna 1407 roku.
Najprawdopodobniej w okresie półpostu (= 6 marca
1407 roku), przed wyruszeniem do Jerozolimy, Warci-
sław VIII odwiedził w Rzymie papieża, który przekazał
mu złotą różę. Tak wyposażony, książę próbował udać
się na Bliski Wschód. Niestety, w porównaniu do roku
1393 warunki podróży do Jerozolimy po bitwie pod
Nikopolis (1396) były bardzo niesprzyjające, co po-
zwala przypuszczać, że książę zrezygnował z podróży
do Grobu Chrystusa. Jeżeli rzeczywiście rozpoczął tę
wyprawę, to wkrótce ją przerwał i wrócił do Włoch,
gdzie przebywał przez pewien czas, zanim ‒ najpóźniej
jesienią 1407 roku ‒ przybył z powrotem na Pomorze.
Niestety, nie znamy szczegółów tej podróży. Możemy
jedynie przypuszczać, że do Wenecji udał się przez
Pragę i Wiedeń, skąd ‒ dzięki poparciu księcia au-
striackiego i doży weneckiego ‒ dotarł do Rzymu. Po-
dróż powrotna księcia mogła przebiegać tą samą trasą.
Ponieważ Rolof z Neuenkirchen 7 maja 1407 roku wy-
stąpił jako świadek na dokumencie księcia Bogusława
VIII, oznacza to, że tym razem nie towarzyszył Warci-
sławowi VIII, a historia o pożyczce nie odnosi się do
tej pielgrzymki. Fakt ten wzmacnia tezę, że wydarzenie
to nastąpiło podczas pielgrzymki z lat 1392/1393. Mało
prawdopodobna wydaje się też hipoteza, że pożyczka
pieniężna mogłaby się wiązać z podróżą Warcisława IX
(nie Warcisława VIII!) do Konstancji w roku 1417.

Podsumowując: pielgrzymkę do Ziemi Świętej

podjęli w sierpniu 1392 roku książę słupski Warcisław
VII i książę wołogojski Warcisław VIII. Kiedy w cza-

background image

sie podróży Warcisław VII zachorował na Węgrzech
(w miejscowości Semendrin nad Dunajem, na połu-
dniowy wschód od Belgradu), Warcisław VIII konty-
nuował ją sam. W końcu kwietnia lub na początku maja
1393 roku wyruszył z Wenecji i wrócił na Pomorze
w końcu tego roku lub nieco później. O tym, czy dotarł
do Jerozolimy, dostępne źródła nie informują. W dro-
dze powrotnej mógł odwiedzić Rzym i jego siedem ko-
ściołów z relikwiami świętych. O tym, czy został wów-
czas przyjęty przez papieża, także nie wiadomo. Pewne
jest jednak, że z tej podróży Warcisław VIII nie przy-
wiózł na Pomorze papieskiej złotej róży. Nastąpiło to
podczas drugiej pielgrzymki Warcisława VIII, którą
rozpoczął po 14 października 1406 lub na wiosnę 1407
roku. Najprawdopodobniej nie dotarł wówczas do Jero-
zolimy, a podróż zakończył we Włoszech. Około 7
marca 1407 roku Warcisław VIII odwiedził w Rzymie
papieża Grzegorza XII, który podarował mu złotą różę.
Dopiero jesienią 1407 roku książę wrócił na Pomorze
i podarował papieski prezent klasztorowi Premonstra-
tensów w Podgłowie. Różę tę zniszczył później miej-
scowy opat Henryk. W czasie tej podróży księciu nie
towarzyszył Rolof z Neuenkirchen, dlatego niemal
z całą pewnością możemy wykluczyć, że książę w cza-
sie drugiej pielgrzymki był zmuszony pożyczyć pienią-
dze. Wszystko przemawia więc za tym, że Warcisław
VIII zaciągnął pożyczkę pieniężną od szlachcica
z Liège w czasie wyprawy z lat 1392/1393. Być może
opisane w kronikach szczegóły tej transakcji, a także
rola, jaką odegrał w niej towarzysz podróży księcia,

background image

Rolof z Neuenkirchen, są prawdziwe. Niestety, poza
kronikarzami nie informują o tym żadne inne źródła.
Również związek tej pielgrzymki i wydarzeń,
w których brał udział Rolof z nadaniem mu wsi Vor-
werk pozostaje nieudowodniony. Pozostałe szczegóły
podróży Warcisława VIII z roku 1393, np. czy spotkał
się on z księciem Henrykiem z Lancaster i wspólnie
z nim udał się w dalszą podróż, należy jeszcze zbadać,
uwzględniając źródła południowoeuropejskie, których
wykorzystanie było dotychczas niemożliwe.

background image

Lucyna TurekKwiatkowska
(Szczecin)

IDEE WYPRAW KRZYŻOWYCH W HISTO-

RIOGRAFII POMORSKIEJ

Idee wypraw krzyżowych zaczynają się kształto-

wać około IX wieku, gdy wychodzące z Rzymu chrze-
ścijaństwo umacnia się, zabierając na potrzeby wzrasta-
jącej liczby ludności coraz większe połacie ziemi
i przeznaczając je na uprawę zboża.

Równolegle do ekspansji wewnętrznej świat chrze-

ścijański rozszerza się także na zewnątrz. Orężny spo-
sób zdobywania nowych ziem wydawał się bowiem ła-
twiejszy od pokojowego. Tak rozwinęła się dwukierun-
kowa ekspansja, której wynikiem było przesuwanie się
granic świata chrześcijańskiego w Europie i dalekie
wyprawy do krajów mahometańskich ‒ krucjaty. Roz-
szerzanie tych granic w Europie, podjęte w VIII i trwa-
jące aż do IX i X wieku stało się niemal w całości apa-
nażem Niemców, którzy zajmowali chrześcijańskie
marchie, stykające się na północy i na wschodzie z te-
renami pogan. Powstał z tego splot motywów religij-
nych, demograficznych, gospodarczych i narodowo-
ściowych, który od IX wieku nadał ruchowi krzyżo-
wemu szczególne znamiona. Dominującym aspektem
stało się w końcu starcie Niemców ze Słowianami, któ-
rych motywy religijne przesuwały się na plan dalszy,
skoro Niemcy nie wahali się uderzać na sąsiadów także
i wtedy, kiedy przyjęli już oni chrześcijaństwo.

background image

Około roku 1000 nowa grupa państw rozszerza

granice świata chrześcijańskiego na północy i na
wschodzie. Polska Mieszka (966), Węgry Stefana
(1001), Dania Haralda Sinozębego (950-986), Norwe-
gia Olafa Trygwasona (969-1000) i Szwecja Olafa
Skötkunga. Równie imponująca jest ekspansja skandy-
nawska w X wieku. Islandia i Grenlandia zdobyta przez
Normanów, którzy podbijają także Anglię ‒ król Swen,
a po jego śmierci syn, król Kanut Wielki, panują w An-
glii, Danii, Norwegii i Szwecji. Jednak po jego zgonie
Anglosas Edward Wyznawca odbiera Anglię Duńczy-
kom. Zostaje ona ponownie podbita z innej skandy-
nawskiej bazy, Normandii, w roku 1066, gdy Wilhelm
Bastard Zdobywca, książę Normandii, zdobywa Anglię
w bitwie pod Hastings.

Francja północna ‒ krucjata do Francji południo-

wej, krucjata przeciw albigensom (1229); wreszcie kru-
cjata do Hiszpanii, bowiem jednym z wielkich osią-
gnięć chrześcijańskiej ekspansji w X wieku były wy-
prawy do Hiszpanii przeciw mahometanom, w których
królom hiszpańskim pomagali przybysze z Pirenejów.
Wśród pomocników rekonkwisty ‒ mnisi francuscy
(kluniaccy), którzy podtrzymali popularność piel-
grzymki do św. Jakuba w Compostelli i odegrali pierw-
szoplanową rolę. Od połowy XI wieku hiszpańska re-
konkwista zabarwia się nastrojem wojny religijnej
przeciwko islamowi ‒ religii wysoko zorganizowanej
na Wschodzie, do tej pory raczej nieznanej, co przygo-
towuje drogę wojskowym i duchowym realiom krucja-
ty.

background image

Wprawdzie pod nazwę krucjaty podciągano póź-

niej wszystkie polityczne lub zbrojne wyprawy prze-
ciwko „niewiernym”, niechrześcijanom, jednak par ex-
cellence
była nią wyprawa do Ziemi Świętej. Kiedy
Urban II z Clermont rozniecił w 1095 roku płomień
krucjaty, sądził, że zapal religijny pozwoli na prze-
kształcenie wojen w Europie w sprawiedliwą walkę
z niewiernymi; chciał świat chrześcijański oczyścić od
zgorszenia walk między współwyznawcami tej samej
wiary, dać chwalebne ujście wojowniczym zapałom
feudalnego świata. Także Kościół i papiestwo liczyły,
że dzięki krucjatom, których duchowe przywództwo
objęły, zapewnią sobie panowanie również na Zacho-
dzie, nad Respublica Christiana.

Walka z niewiernymi objęła w XI wieku nie tylko

wyznawców religii mahometańskiej, ale także innych
niewiernych, czyli pogan. Wśród państw pogańskich
szczególne miejsce zajmowało w tym okresie Pomorze,
które nie stanowiło w XII wieku wyizolowanej krainy
pozbawionej jakichkolwiek kontaktów z sąsiednimi
krainami czy wpływów w dziedzinie religijnej. Pomo-
rzanie uprzytamniali sobie inność religii, bowiem pod-
boje prowadzone przez Sasów, Duńczyków i w końcu
Polaków były nie tylko walkami politycznymi, ale
wojnami o charakterze krucjat. Pomorze ‒ wyspa po-
gaństwa na morzu chrześcijaństwa ‒ nieuchronnie zdą-
żało do zmian. Wobec przewagi chrześcijaństwa reli-
gią, która musiała ulec zniszczeniu, mogło być tylko
pogaństwo. Tak też pojmował swoją misję w nawraca-
niu Pomorza Bolesław Krzywousty.

background image

Utrzymanie zwierzchnictwa Polski na Pomorzu

Zachodnim wymagało ściślejszego włączenia tej dziel-
nicy w organizację wczesnofeudalnego państwa Pia-
stów przez narzucenie chrześcijaństwa. Dopóki Pomo-
rze pozostawało pogańskie, istniało stałe zagrożenie
roszczeniami podnoszonymi przez pogranicznych bi-
skupów i margrabiów niemieckich. W dogodnej chwili
mogły one doprowadzić do podporządkowania tego
kraju niemieckiej organizacji kościelnej i politycznej,
a w następstwie ‒ do wyparcia polskich wpływów poli-
tycznych. W obliczu tego niebezpieczeństwa Bolesław
Krzywousty, tuż po zakończeniu działań wojennych lat
1121-1122, rozpoczął starania o zorganizowanie wy-
prawy misyjnej. W zamierzeniach tych mógł liczyć na
pomoc Warcisława I, będącego już chrześcijaninem
i ożenionym z chrześcijanką, choć niechęć do wprowa-
dzenia ustroju feudalnego występowała zarówno ze
strony miast, jak i możnych.

Opór Pomorzan wobec wiary chrześcijańskiej był

daleko większy, aniżeli nacji sąsiednich. Plemiona po-
łabskie, Obotryci i Meklemburgia przyjęły chrześcijań-
stwo wcześniej, natomiast Pomorzanie czynili to
z wielką niechęcią. Przyczyna tego tkwiła, jak pisze
kronikarz, w większym przywiązaniu do wiary ojców,
to wtedy było tak bardzo dobrze. Osaczeni przez chrze-
ścijańskich sąsiadów Pomorzanie, nie chcąc się zgodzić
na podporządkowanie polityczne, chwycili za broń
przeciwko chrześcijaństwu, jednak mniej przeciwko
nowej wierze, a bardziej przeciw zależności politycz-
nej. Jak wynika z wypowiedzi historyków pomorskich,

background image

wybrali przyjęcie religii od takiego sąsiada, który gwa-
rantował im największą autonomię.

Słaba zależność od Polski, o czym piszą historycy

pomorscy, a także dość często powtarzana formuła
„pobratymcy” (,,Stammverwandte Nation”, „Stamver-
wandtes Volk”, „Bruderkrieg mit Polen”) spowodowa-
ły, że przyjęcie wiary chrześcijańskiej od Polski było
dla Pomorzan najbardziej pożądane, gdyż stanowiłoby
to niejako objęcie nową wiarą plemienia tej samej na-
cji. Przykładem mogła być sama Polska, która, docenia-
jąc korzyści płynące z chrześcijaństwa, przyjęła nową
wiarę, nic nie tracąc ze swej słowiańskości, wręcz prze-
ciwnie ‒ zyskując na znaczeniu.

Pojawiły się jednak trudności natury politycznej.

Akcja misyjna z Polski wymagała uprzedniego uzgod-
nienia z cesarzem Henrykiem V, a także z papieżem.
Przypuszczalnie z tego względu Bolesław Krzywousty
nie mógł powierzyć przeprowadzenia misji episko-
patowi polskiemu, jak to stało się na Pomorzu Słowiań-
sko-Słupskim. Kandydatura Ottona była próbą kom-
promisu między polskimi i niemieckimi interesami. Bi-
skup bamberski był znany w kołach polskich, gdyż
dłuższy czas przebywał na dworze Władysława Her-
mana. Z drugiej strony był Niemcem, a także odznaczał
się umiejętnościami dyplomatycznymi, liczono więc, że
uzyska poparcie cesarza i papieża.

Pertraktacje w sprawie misji przeciągnęły się

i trwały kilkanaście miesięcy. Bolesław Krzywousty
uzyskał przyzwolenie kurii papieskiej, natomiast
uzgodnienie interesów polskich i niemieckich było

background image

trudne. Polska musiała zrezygnować z chrystianizacji
ziem Wieleckich, chociaż nominalnie podlegały one
księstwu zachodniopomorskiemu. Na sejmie w Bam-
bergu (1124) Otto musiał uzgodnić swoje postępowanie
w czasie misji z wytycznymi wschodniej polityki Rze-
szy, dopiero wtedy uzyskał zgodę papieża i panów
niemieckich.

Niemieccy badacze widzieli w Ottonie nie tylko

apostoła, ale również działacza politycznego oraz pio-
niera germanizacji. Omawiając konsekwencje działal-
ności misyjnej biskupa, podkreślali, że torowała ona
drogę chrześcijańskim wpływom niemieckim. Nie sta-
rali się natomiast wyświetlać motywów i celów tych
posunięć Ottona, które wkraczały w dziedzinę polityki.
Natomiast historycy pomorscy uważali, że mądrość
krzewienia wiary przez Ottona przejawiała się w tym,
że podał do wierzenia najbardziej elementarne zasady
wiary, co niektórzy biografowie poczytali mu nawet za
złe, stwierdzając, że spłycił piękną wiarę Chrystusową
i nie zapuściła ona korzeni w sercach oraz umysłach
Pomorzan. Przyczyniło się to m.in. do nawrotu pogań-
stwa.

Oprócz głoszenia samego słowa Bożego Otto starał

się załatwić wiele spraw politycznych, występując jako
wysłannik króla polskiego, a zarazem znawca nowych
porządków na zachodzie Europy. Kronikarze stwier-
dzali, że chrystianizacja Pomorza na terenach objętych
akcją religijną z Polski nie była przeprowadzona za
pomocą miecza. Mimo groźnych sytuacji, nigdzie nie
doszło do rozlewu krwi, wiarę zaś szerzono na drodze

background image

kazań, namów, perswazji, wykazywania wyższości bó-
stwa chrześcijańskiego.

Podkreśla się, że Otto miał na celu wyłącznie na-

wrócenie Pomorza, włączenie go do wspólnoty sło-
wiańskiej, nie zaś uzależnienie polityczne. Musiał być
jednak świadom, że wyprawa misyjna na Pomorze leży
w interesie niemieckiej ekspansji politycznej, kamu-
flowanej zamiarem nawracania na nową wiarę. W na-
stępnych latach wpływy polskie na ziemiach nadod-
rzańskich zostały poważnie zagrożone. W 1125 roku
księcia saskiego Lotara z Suplinburga, groźnego rywala
Piastów na terenach przybałtyckich, obrano po śmierci
Henryka V królem niemieckim, równocześnie
w Szczecinie i Wolinie silne jeszcze elementy pogań-
skie spowodowały przywrócenie kultu dawnych bo-
gów. Groźba odwetowej wyprawy polskiej, a także
obawa przed narastaniem reakcji pogaństwa spowo-
dowały, że Warcisław zwrócił się do biskupa bamber-
skiego o podjęcie ponownej wyprawy misyjnej, której
celem miało być umocnienie chrześcijaństwa. Działal-
ność misyjna w 1128 roku objęła przede wszystkim
pogańskie jeszcze tereny lucickie, niedawno wcielone
do Pomorza.

Wynik drugiej misji pomorskiej, korzystny dla pol-

skich interesów, wywołał duże niezadowolenie w ko-
łach rządzących Niemiec. Król Lotar III zagroził nawet
Ottonowi z Bambergu konfiskatą dóbr biskupich, jeśli
natychmiast nie zerwie rozmów z Bolesławem Krzy-
woustym i nie powróci do kraju. Wywarł też nacisk na
Warcisława, aby ten zerwał układy z Polską.

background image

Nadanie misji Ottona w pewnym sensie charakteru

krucjaty niemieckiej przeciw Słowianom wyraziło się
w niechęci do powierzenia stanowiska biskupa Wojcie-
chowi i zależności metropolitarnej od Gniezna, ale jed-
nocześnie uświadamiało nierealność pretensji Magde-
burga do zwierzchnictwa kościelnego nad Pomorzem,
gdyż magdeburską metodę szerzenia chrześcijaństwa
uważano za przestarzałą i nieskuteczną, gdyż opierała
się na przemocy i budziła nienawiść wśród Słowian.
Najlepsze rozwiązanie widział Lotar III w wyłączeniu
diecezji pomorskiej ze związku metropolitarnego
i poddaniu jej bezpośrednio stolicy apostolskiej. Dla
dalekowzrocznego polityka niemieckiego było jasne, że
egzempcja diecezji pomorskiej ułatwi wciągnięcie Po-
morza w orbitę niemieckich wpływów politycznych,
bowiem likwidując zwierzchnictwo kościelne Gniezna
nad tym krajem osłabi pozycję Polski nad Bałtykiem.

Szerzenie nowej wiary w sposób pokojowy przez

Ottona przeciwstawiano akcję religijną prowadzoną
w Rugii na Pomorzu Zaodrzańskim przez Duńczyków
oraz wyprawy chrystianizacyjne Sasów. Miały one cha-
rakter absolutnie ekspansjonistyczny, a religia chrześci-
jańska była tylko jednym z narzędzi w państwie zdo-
bywcy. Elementy czysto religijne były tu sporne, choć
na zewnątrz ‒ wobec władzy papieskiej ‒ najazdy te
mogły znaleźć usprawiedliwienie.

Wyprawie na Rugię przewodził biskup Absalon

z Roskilde, ale jego obecność i postawa nie miały nic
wspólnego z postawą i intelektem oraz zaangażowa-
niem religijnym Ottona z Bambergu, wręcz przeciwnie

background image

‒ doceniano go jako doskonałego przywódcę woj-
skowego, taktyka, nawet dyplomatę, ale nie wysłannika
Kościoła, przynoszącego światło religii chrześcijańskiej
poganom.

Mimo że chrystianizacja Rugii odbyła się później,

od początku było wiadomo, iż chodzi o aneksję poli-
tyczną, dlatego opór mieszkańców przyjął ogromne
rozmiary. Walka przeciw Duńczykom była zacięta,
bowiem oznaczała równocześnie walkę o niezależność
polityczną wyspy. Lokalni historiografowie zastana-
wiając się, dlaczego pokonani mieszkańcy Rugii stali
się wiernymi chrześcijanami i nie wracali więcej do
pogaństwa, uznali, że pokonani nie mieli szans na
uwolnienie się od Duńczyków, zatem i walka o powrót
do pogaństwa była bezcelowa.

Pomorze od czasów misji Ottona i wyprawy Absa-

lona na Rugię uważano oficjalnie za kraj już nawróco-
ny, a traktowanie go w dalszym ciągu jako teren misyj-
ny byłoby równoznaczne z zakwestionowaniem dzia-
łalności chrystianizacyjnej Ottona Bamberskiego i duń-
skiej. Jednak plany feudałów niemieckich i duńskich,
dotyczące zagarnięcia ziem nadbałtyckich pomijały
przynależność terenów słowiańskich, w tym także Po-
morza, do chrześcijaństwa, dlatego skrzętnie wykorzy-
stali organizowanie nowej krucjaty przez Bernarda
z Clair vaux. Zajęcie Edessy i Jerozolimy w 1145 roku
przez Muredina obudziło, jak pisze historyk pomorski,
zapał w chłodniejszych umysłach niemieckich do rato-
wania Ziemi Świętej. Niemcy nie chcieli zostać w tyle
za rycerzami romańskimi czy francuskimi. Król Konrad

background image

z wieloma książętami, duchownymi i innymi przyjmo-
wał w Boże Narodzenie w Spirze krzyż, także sam wy-
ruszył na krucjatę, natomiast zebrani w Reichstagu we
Frankfurcie książęta sascy postanowili „mehr weltklug”
niż „uneigennützig” ‒ szukać niewiernych nie gdzieś
daleko za morzem, jak pełna zapału drużyna króla, ale
podjąć łatwiejszą i bezpieczniejszą wyprawę przeciwko
Słowianom, którzy swoją pogańską dzikością i półpo-
gańskim sprzeciwem wymagali powtórnego przywró-
cenia do wiary. Chcieli wykorzystać wyprawy przeciw
pogańskim, według ich mniemania, Słowianom jako
prawdziwą krucjatę, nazywając je „Wendenzüge”, pod-
czas gdy wyprawę do Ziemi Świętej określano „Kreu-
zerzüge”.

Wiosną 1147 roku, kiedy książęta południowonie-

mieccy pod wodzą Konrada ‒ przez Węgry, Grecję
oraz Syrię ‒ zdążali do Jerozolimy, pozostali Niemcy
„um die Feinde des christlichen Glaubens überall zu-
gleich zu befehden”. Szykowano dwa wielkie przedsię-
wzięcia. Rycerze z Niderlandów, Dolnego Renu i Ko-
lonii oraz ujścia Wezery postanowili, w zamian za peł-
ną trudu wyprawę do Ziemi Świętej, wraz z Anglikami
pojechać na portugalskie wybrzeże przeciw hiszpań-
skim Maurom; udało im się zdobyć Lizbonę. Bez roz-
głosu i powoli przygotowywali się Sasi, zaopatrzeni
w znaki wyprawy krzyżowej przeciwko Słowianom ‒
Obodrytom, pomorskim Lutykom i Rugianom.

Jako powód wyprawy wysuwano trwanie w pogań-

stwie szerokich mas słowiańskich. Podawano przykła-
dy, że Czesi wrócili do wiary przodków, zwłaszcza po-

background image

ligamii, a w Polsce po śmierci Mieszka II gwałtowne-
mu powstaniu ludowemu towarzyszył nawrót pogań-
stwa. Podobnie w Szwecji król Swen dopuszcza na
krótko do krwawych ofiar. Także Litwa po śmierci
Mendoga, ochrzczonego w 1251 roku, powróciła do
kultu bałwanów. Tak było również na Pomorzu. Uwa-
żano, że przeprowadzona przez Ottona Bamberskiego
akcja chrztów masowych objęła tylko część ludności,
nawet w latach późniejszych wysoce powierzchowna
chrystianizacja nie zdołała doprowadzić do likwidacji
pogaństwa. Biskupi niemieccy uzasadniali najazd sła-
bością miejscowego chrześcijaństwa i potrzebą jego
wzmocnienia. Biskup pomorski nie mógł całkowicie
zaprzeczyć istnieniu w jego diecezji licznych pogan,
wiedział bowiem, że np. książę Racibór przymykał oko
na pogańskie praktyki swoich poddanych, aby zapobiec
ich całkowitej ucieczce od chrześcijaństwa. Ogólnie
jednak twierdzono, że „wiarę chrześcijańską trzeba
utwierdzać nie orężem, a słowem Bożym, gdyż taką
doktrynę głosił apostoł Pomorza, Otto z Bambergu”.
Ponadto historycy pisali, że wszystkie kraje nadbałtyc-
kie i połabskie były mniej lub więcej schrystianizowa-
ne, a Pomorze od dwudziestu lat należało do krajów
par excellence
chrześcijańskich, a zatem, stwierdzał hi-
storyk, jesteśmy przekonani, że nieprzyjacielski napad
nie pochodzi z potrzeby nawracania, ale z chęci podbo-
jów książąt saskich, którzy uważają, że Słowianie nie
dorośli do posiadania państwa chrześcijańskiego; dlate-
go zaatakowali „mit Kreutzerfahrerwuth”. Pojawienie
się Sasów pod murami Szczecina określono jako „unter

background image

der Kreutzfahne, gegen Kreutz zu kämpfen”. Skiero-
wanie przeciwko chrześcijańskim Słowianom wypra-
wy, która nie mała nic wspólnego z ideą walk religij-
nych, wywołało oburzenie w Europie, a papież musiał
zarządzić dochodzenie w tej sprawie. Późniejsze wy-
prawy niemieckie przeciwko Słowianom, w tym Pomo-
rzanom, nie były już kamuflowane pozorami walki
z niewiernymi.

W XIII wieku osłabło w Europie zainteresowanie

świętą wojną, zwłaszcza że krucjaty nie złagodziły
obyczajów, szał walki z niewiernymi doprowadził
krzyżowców do najgorszych nadużyć, od zbrodniczych
pogromów w drodze do Jerozolimy ‒ podczas pierw-
szej wyprawy grupa ubogich, pałających żywiej
ogniem świętym rycerzy wyrżnęła po drodze Żydów ‒
do rzezi i grabieży np. Jerozolimy w 1099 i Konstanty-
nopola w 1204 roku. Kolejne niepowodzenia, szybkie
zdegenerowanie idei krucjaty i jej przejście w politykę,
a wkrótce zgorszenie i finansowanie krucjat, które sta-
nowiło alibi lub pretekst dla skarbu papieskiego do na-
kładania coraz większych ciężarów i nierozważnego
handlowania odpustami, doprowadziły do tego, że za-
kony rycerskie ‒ grupa społeczna najbardziej aktywna
w realizowaniu świętej wojny ‒ niezdolne już do obro-
ny i utrzymania Ziemi Świętej wycofały się na Zachód,
aby tutaj dopuszczać się różnego rodzaju nadużyć fi-
nansowych i wojskowych, w dalszym ciągu jednak pod
pozorem walki o wiarę chrześcijańską, choć twierdzono
już wówczas, że dzieło ogólnoeuropejskiej krucjaty
może być zrealizowane tylko dzięki armii o niezwy-

background image

kłych etyczno-militarnych walorach. W każdym na-
wróconym kraju europejskim dopatrywano się wielu
pogańskich przeżytków, np. w Norwegii było nim
święto ognia, a w Kastylii ‒ ogromna popularność wró-
żenia z gwiazd, z lotu ptaków, czyli religia chrześcijań-
ska skażona obecnością Maurów i Żydów, wręcz pod-
danych władzy szatana. Większym polem do popisu
i hołdowaniu zasadom krucjat było istnienie pogan na
Północy, w chrześcijańskiej Europie ‒ Prusów. Grupą,
która przyniosła do Prus idee wojen o Jerozolimę, był
zakon krzyżacki. Swoje dążenie ekspansjonistyczne
Krzyżacy umiejętnie pozorowali kontynuowaniem
dawnych idei. Pierwsi rycerze zakonni zawdzięczali
swoje sukcesy przy nawracaniu Prus (ennemis de la
foy
) pomocy rycerzy chrześcijańskich, od pierwszej po-
łowy XIV wieku coraz częściej w szeregach krzyżac-
kich zaczęli pojawiać się rycerze francuscy, angielscy
i burgundzcy. Krzyżacy potrafili przedstawiać udział
w wyprawach w Prusach czy przeciwko Litwie równie
atrakcyjnie, jak wyprawy przeciwko muzułmanom,
dbali też o odpowiedni przebieg zbrojnej wyprawy, aby
czas spędzony nie tylko podczas rejzy, ale i w okresie
spokoju był interesujący. Ważnym elementem było
uroczyste pasowanie na rycerza w trakcie rejzy, nawią-
zujące do tradycji krucjatowych. W ówczesnej poezji
radzono rycerzowi, który chciał zasłużyć na podziw
damy swego serca, aby udał się do Prus lub Inflant na
letnią rejzę.

Tak ukształtowana idea krucjaty pruskiej oddzia-

ływała na książąt pomorskich, którzy uwikłani w liczne

background image

walki wewnętrzne, usiłowali w jakimś stopniu podpisać
się pod uczestnictwem w nawracaniu niewiernych, a że
nie uczestniczyli w wyprawach do Jerozolimy (chyba
tylko jako pielgrzymi, ale nie rycerze), łaskawym
okiem spoglądali na poczynania Krzyżaków w Prusach,
a później na Litwie i usiłowali im pomagać w przeko-
naniu, iż w pewien sposób przyczyniają się do krucjaty
przeciwko niewiernym. I tak, powstrzymując raubrit-
terstwo na drogach wiodących przez Pomorze do Mal-
borka, zabezpieczali dopływ rycerzy z zachodu, którzy
wspomagali Krzyżaków w rejzach na Litwę. Aby uzy-
skać warowny punkt strzegący drogi pomorskiej Krzy-
żacy kupili w 1384 roku od rodu Wedlów nowomar-
chijskie miasto Świdwin. W 1386 roku wielki mistrz
Konrad Zollner zawarł w Lęborku z Warcisławem i je-
go bratem Bogusławem układ, którym za 10 tysięcy
grzywien, a później, w innym układzie, za 6 tysięcy
guldenów, mieli dostarczać zakonowi na wezwanie 100
rycerzy, 100 łuczników i 400 koni. W polityce książąt
w grę wchodziły pieniądze, ale trzeba zaznaczyć, że
uważali dzieła Krzyżaków za słuszne. Przyjęcie chrztu
przez Litwę za czasów Władysława Jagiełły podważyło
zaufanie książąt pomorskich do Krzyżaków i ich misji,
dlatego przyrzekali służyć Polsce, a przede wszystkim
nie przepuszczać dla Krzyżaków posiłków z zachodu.

Chrystianizacja Litwy podważała sens istnienia za-

konu, dlatego Krzyżacy w swoich poselstwach na euro-
pejskie dwory nie przedstawiali całej prawdy o religij-
nej akcji Jagiełły, poddając w wątpliwość cele litew-
skiego władcy wykorzystując, istniejący nadal, ste-

background image

reotyp Polaków ‒ sprzymierzeńców pogan‒Litwinów.
Pojawiły się jednak pytania o szczerość działalności
misyjnej zakonu. Przyjeżdżający rycerze, zamiast wal-
czyć z Saracenami, musieli wszak zdobywać chrześci-
jańskie, mazowieckie miasta.

Niemniej utrzymywanie przez Krzyżaków postawy

rycerzy jerozolimskich” o długiej tradycji oraz swoich
racji w walkach, tym razem już z chrześcijańskimi Po-
lakami, oddziaływało na Pomorzan i sprowokowało
książąt szczecińskich do opowiedzenia się w bitwie pod
Grunwaldem po stronie Krzyżaków. Nie na długo jed-
nak, gdyż tuż po bitwie książę Bogusław X usiadł ze
zwycięzcami przy jednym stole.

O ile władcy pomorscy ulegali w pewnym sensie

mitowi krucjaty, czego wynikiem była współpraca
z Krzyżakami, o tyle miasta pomorskie nie dostrzegały
w Krzyżakach żadnych orędowników wiary, a głównie
zachłannych najeźdźców i rabusiów. W źródłach nader
często powtarza się zwrot „die verhassten Kreuzer, bo-
se Ordensritter”. Czuły się zagrożone, ponieważ wie-
działy, iż miasta pod rządami Krzyżaków nie miały
samodzielności, pełniąc funkcję zaplecza gospodarczo-
finansowego państwa krzyżackiego. W obronie miast
pomorskich przed Krzyżakami postawiono w roku
1321 wieżę w Świdwinie o nazwie „Kick in Pommern”,
co miało przypominać o bohaterskiej walce Pomorzan
z zakonem.

Idea wypraw krzyżowych wpłynęła w pewnym

stopniu na kształtowanie się modelu rycerza, co widać
na przykładzie pomorskich możnych. Dawni panowie

background image

słowiańscy nie zaadaptowali nowego modelu rycer-
stwa, czuli się bowiem w tym ustroju feudalnymi „ho-
mini novi”, nieznający etosu zachodniego rycerza. Na-
pływowa szlachta również nie przyniosła na Pomorze
ducha rycerskiego i nie była tematem chansons de ge-
stes,
stanowiła grupę dekadentów, którzy szukali źródeł
utrzymania. To właśnie na Pomorzu wykształciła się
szlachta o niskich instynktach, tu powstało raubritter-
stwo, nie odbywały się turnieje. E Bartold ze smutkiem
konstatuje, że Pomorze nie miało nigdy sławnych ryce-
rzy.

Warto zauważyć, że ten niedostatek rycerskości

pomorscy możni, a także ich władcy nadrabiali piel-
grzymkami do Jerozolimy. Wędrowali do Jerozolimy
i Warcisław VII, i Świętobór I, i Eryk I, król Norwegii,
Szwecji i Danii (książę słupski), tam zdobywali ogładę
rycerską. Potwierdzeniem, że wędrowali dla sławy ry-
cerskiej, nie chcąc być gorszymi od rycerzy zachod-
nich, jest wyprawa księcia Bogusława X. Posłużyła za
kanwę opowieści w stylu chansons de gestes, była te-
matem XVI-wiecznej tragikomedii, opisującej rozmaite
perypetie, z których Bogusław zawsze wychodził zwy-
cięsko. W przytaczaniu faktów przebija duma, że Bo-
gusław podjął wyprawę do Jerozolimy, która była prze-
cież udziałem najwybitniejszych rycerzy, nawiązał kon-
takt z cesarzem Maksymilianem i z papieżem Aleksan-
drem VI, był przyjmowany z honorami, jako udzielny
i potężny władca, przez republiki włoskie. Miało więc
Pomorze swojego rycerza, takiego jak Ryszard Lwie
Serce czy Cyrano; Bogusława porównywano także

background image

z królem francuskim Henrykiem IV. Skoro ziemia po-
morska wydała takiego bohatera, nie może być i nigdy
nie była gorsza od innych.

Idea krucjat do Jerozolimy umarła z końcem XV

wieku. Wiele się jeszcze mówiło o organizowaniu wy-
praw, ale nikt się już wówczas nie ruszył. Nowe prądy
religijne skłaniały ludzi do poszukiwania innej drogi do
Boga, tworzenie bractw czy stowarzyszeń cha-
rakteryzujących się głęboką mistyką; powstawały nowe
elementy kultu religijnego. Odniesieniem do dawnych
krucjat były specjalne kaplice jerozolimskie, które da-
wały namiastkę pielgrzymki do Ziemi Świętej tym, któ-
rzy nie mogli się tam udać osobiście. Na Pomorzu po-
wstało wówczas wiele miejsc słynących z cudów.
Urządzane w kościołach, a potem na wolnym powietrzu
widowiska misteryjne przedstawiały wiernym dzieje
męki Chrystusa, wzbogacając w ten sposób wiedzę re-
ligijną, a zarazem dostarczające przeżyć intelektual-
nych.

background image

Wojciech Iwańczak
(Kielce)

KRUCJATY JANA LUKSEMBURSKIEGO

Idea krucjatowa w średniowiecznej Europie prze-

chodziła ciekawą ewolucję. Po upadku posiadłości
chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie aktualna stała
się kwestia ich odzyskania. W miarę upływu czasu
w przewidywalnej perspektywie moment ten się odda-
lał, mimo to XIV wiek obfituje w różne pomysły i ini-
cjatywy, które były ożywione duchem wypraw krzy-
żowych. Nierozłącznie związane z rycerstwem i jego
ideologią, są w dalszym ciągu istotnym elementem
dyskusji i roztrząsali, pozostają także wdzięcznym te-
matem utworów literackich. Idea rycerska, aczkolwiek
coraz mniej związana z konkretnymi osiągnięciami
konnych wojowników na polu bitwy, jest wciąż obecna
w życiu i kulturze społeczeństw. Niektórzy autorzy
określają nawet wiek XIV jako stulecie „nostalgii ry-
cerskiej” lub „pierwszego renesansu rycerskiego”.

W tak zarysowanej sytuacji postać Jana Luksem-

burskiego odgrywa niezmiernie interesującą rolę. Mo-
narcha, uchodzący za uosobienie idei rycerskiej, budo-
wał swój wizerunek w sposób wielowątkowy, którego
jednym z najbardziej istotnych składników było uczest-
nictwo w krucjatach. Pierwsza połowa XIV wieku,
okres, w którym przyszło mu działać, obfituje w przed-
sięwzięcia tego typu, ale ich geografia zmieniła się już
w sposób zasadniczy. Jak wiadomo, w Europie tere-
nem, gdzie można było jeszcze spotkać pogan, a więc

background image

ludzi stanowiących raison d'être krzyżowców, były ob-
szary północno-wschodnie. Rejon Prus i Litwy ‒ bo
o nim mowa ‒ był dość mocno zróżnicowany. Litwa
uchodziła jeszcze za kraj pogański, ale nie zamykała się
całkiem przed chrześcijaństwem ‒ w Wilnie istniał
przecież klasztor franciszkański i dominikański, a także
cerkiew św. Mikołaja. Wyrażano też nadzieję, że wielki
książę litewski Giedymin przyjmie chrzest. Oczywiście
występował tutaj skomplikowany splot interesów, na-
tomiast główny zainteresowany i najbliższy sąsiad, za-
kon krzyżacki, nie angażował się w szybką chrystiani-
zację Litwy, gdyż jego misja w tej części Europy stała-
by się wówczas mniej czytelna. W takich okolicz-
nościach powstało zjawisko, które było już wielokrot-
nie przedmiotem badań historyków, z rozprawą W. Pa-
raviciniego na czele ‒ krucjaty pruskie. Kierowane
przez zakon krzyżacki wyprawy rycerstwa zachodnio-
europejskiego stały się w wieku XIV jednym z naj-
bardziej charakterystycznych zjawisk w tej części Eu-
ropy. W Prusach można było walczyć za wiarę, wyu-
czyć się w dobrej szkole rzemiosła rycerskiego, zaznać
smaku przygody i zyskać sławę.

W interesującym nas okresie wielokrotnie obser-

wujemy udział rycerstwa czeskiego w tych ekspedy-
cjach, które odbywano zazwyczaj zimą, gdy można się
było sprawnie poruszać po zamarzniętym gruncie. By-
wało, że wyprawy takie podejmowano niemal corocz-
nie. W 1322 roku wśród głównych aktorów spotykamy
młodego hrabiego Jülichu z Nadrenii, jednego z książąt
śląskich, a z Czech ‒ obok nieznanego z imienia pana

background image

z Iichtenburga ‒ także Plichtę z Żirotina z bratem.
Plichta to postać znana w owym czasie, bowiem autor
tzw. Kroniki Dalimila, pierwszej (powstałej w drugiej
dekadzie XIV wieku) kroniki czeskiej w języku naro-
dowym, zalicza go do grona najwybitniejszych wojow-
ników swojej epoki. Wyprawa z 1322 roku skierowana
głównie na Żmudź, dopisała także kolejny wawrzyn do
chwały tego rycerza. Miał on tam wyzwać na pojedy-
nek wybitnego wojownika litewskiego i pokonać go
w rycerskiej walce. Był to już jednak jeden z ostatnich
sukcesów Plichty, gdyż jeszcze w tym samym roku
przyjdzie mu zginąć w bitwie Fryderyka Habsburga
z Ludwikiem Bawarskim pod Mühldorfem. Rok 1323
przyniósł kolejną wyprawę, w której ze strony moraw-
skiej odnotowano udział panów z Cimburgu i Egerber-
gu, ale zima była wówczas tak bardzo ostra, że dalszy
marsz okazał się niemożliwy. Podobny los spotkał eks-
pedycję z roku 1324 ‒ Piotr z Rożembergu wraz z licz-
ną ekipą rycerzy i pomocników musiał zrezygnować
z wyprawy, tym razem z powodu odwilży. Zauważmy,
jak wiele zależało od kaprysów przyrody, a pogoda ‒
jak się za chwilę okaże ‒ wpływała również w sposób
istotny na krucjaty, w których uczestniczył Jan Luk-
semburski.

Nieznający odpoczynku król czeski wziął udział

w trzech takich przedsięwzięciach. Pierwsze zorgani-
zowano na przełomie lat 1328/1329 i była to bez wąt-
pienia największa rejza tej dekady, a pojawienie się le-
gendarnego króla czeskiego w tym zakątku Europy sta-
ło się podstawą licznych dociekań historyków. Do

background image

sprawy przypuszczalnej motywacji władcy jeszcze
wrócimy, teraz ograniczmy się do zdania sprawy
z przebiegu wypadków.

Kwestia udziału Jana Luksemburskiego w krucja-

cie pojawia się kilka lat wcześniej, gdy składa on ślub,
iż podejmie z królem francuskim „passagium ultrama-
rinum”. W odpowiedzi na tę ofertę papież zezwolił mu
pobierać przez 3 lata dziesięcinę z dochodów ducho-
wieństwa w ziemiach czeskich i Luksemburgu. Pienią-
dze ‒ jak to się zazwyczaj działo w przypadku tego
władcy ‒ szybko się rozeszły, nadszedł też moment do-
pełnienia obietnicy. Wyprawa do Ziemi Świętej w ów-
czesnych warunkach politycznych ‒ nawet dla tak od-
ważnego monarchy jak Jan Luksemburski ‒ nie wcho-
dziła raczej w grę. Król czeski postanowił zatem wyru-
szyć do Grenady, aby walczyć z Maurami, ale niespo-
dziewanie ‒ co w odniesieniu do tego monarchy było
raczej normą ‒ zmienił plany i udał się w całkowicie
odwrotnym kierunku.

Zakon krzyżacki i jego goście korzystali wówczas

w drodze na Litwę z dwóch tras ‒ jedna prowadziła
z Warmii na Grodno, druga zaś, wiodąca bardziej na
północ, zmierzała wzdłuż Niemna na Kowno. Wę-
drówkę ułatwiało wiele twierdz, z ważną Ragnetą na
końcu. W roku 1328/1329 krzyżowcy wybrali drugi
wariant i planowali dotrzeć do serca Żmudzi. Wyprawa
zapowiadała się obiecująco: stawili się rycerze z Nie-
miec, Anglii, Francji, Czech, Holandii, a wśród uczest-
ników czeskich spotykamy takich, którzy wybrali się na
rejzę nie po raz pierwszy. Znalazł się tam nawet hrabia

background image

Hainault, który porzucił krucjatę w Grenadzie, aby do-
łączyć do króla czeskiego. Jan Luksemburski opuścił
Pragę 6 grudnia 1328 roku, w dzień Nowego Roku
1329 był w Toruniu, a 20 stycznia 1329 roku w Kró-
lewcu. Na czele wyprawy stali ‒ jak zazwyczaj ‒ repre-
zentanci zakonu krzyżackiego z wielkim mistrzem
Wernerem von Orseln. Po przeprawieniu się przez
Niemen koło Ragnety wkroczyli na Żmudź. Spalili 4
grody, a na opór napotkali dopiero pod Miedwia‒ gołą.
Ta silna twierdza w roku 1316 potrafiła obronić się
przed krzyżowcami, ale tym razem, 2 lutego, załoga
została zmuszona do kapitulacji. W twierdzy miało się
znajdować kilka tysięcy osób, w tym duża część nieu-
zbrojonej ludności miejscowej. Krzyżacy zamierzali
podobno wymordować jeńców, co nie należało do prak-
tyk rzadkich, ale darowano im ostatecznie życie za cenę
chrztu i przysięgi, że wytrwają w nowej wierze. Rzecz
ciekawa ‒ tym, który podobno wstawił się za pojma-
nymi, był Jan Luksemburski. Oczywiście po odejściu
rycerzy nawróceni wrócili do swoich dotychczasowych
wierzeń. Przyczyny niezwykłej łagodności króla cze-
skiego mogły być różne. Tą, która nasuwa się w pierw-
szej kolejności, był naturalnie honor rycerski, tak Ja-
nowi ‒ co udowodnił całym swoim życiem ‒ drogi. Po-
za tym w bezpośrednim otoczeniu króla przebywał
wówczas franciszkanin z Pragi Fryderyk z Pernštejna,
który występował jako przedstawiciel papieża i być
może wstawił się za jeńcami. Wyprawie towarzyszyły
różne znaki, które pokazały się na niebie, m.in. ognisty
krzyż, a w trakcie walk zabito ponoć mierzącego 12

background image

stóp litewskiego olbrzyma. Warto dodać, że interesują-
cy opis wyprawy przekazał francuski poeta Wilhelm de
Machaut, który znalazł się wśród uczestników. Ma-
chaut, który jako sekretarz królewski przez długie lata
pozostawał na służbie Jana Luksemburskiego i był jego
wielkim admiratorem, wspomina m.in., że krzyżowcy
zdobyli twierdze i spustoszyli kraj na obszarze więk-
szym, niż przestrzeń między Paryżem a Brugią. Poeta
przeżył swojego chlebodawcę o ponad 30 lat, ale do
końca życia pozostawał pod jego urokiem. Zawdzięczał
mu zresztą ‒ oprócz wielu interesujących przygód ‒
liczne beneficja kościelne. Krucjata, jak zwykle, trwała
krótko, gdyż już 12 marca widzimy króla czeskiego
w Toruniu, a w jej trakcie ziemia dobrzyńska została
podzielona pomiędzy zakon i Jana Luksemburskiego;
w 1330 roku król sprzedał Krzyżakom swoją część. Po-
za tym darował im Pomorze, które i tak od dawna nale-
żało do zakonu, nie był to więc dla władcy gest zbyt
bolesny. Wyprawę zakończył zatem Jan bez strat,
a nawet z zyskami, gdyż u wielkiego mistrza krzyżac-
kiego oraz bogatego mieszczanina z Torunia, Hermana
z Essen, zaciągnął pożyczkę w wysokości 1300 kóp
groszy praskich. Następnie powrócił do kraju przez
Śląsk i 8 maja 1329 roku powitano go w Pradze jak bo-
hatera. W Kronice zbrasławskiej, najciekawszym bodaj
źródle dziejopisarskimXIV-wiecznych Czech, znalazła
się wzmianka, że Jan Luksemburski chciał przeniknąć
tak głęboko do krajów pogańskich, jak żaden inny
władca przed nim. Na tej podstawie niektórzy historycy
próbowali wyciągać wnioski, że czeski władca plano-

background image

wał wciągnąć Litwę w orbitę swoich wpływów poli-
tycznych i nie zamierzał bynajmniej ograniczyć się do
spełnienia obowiązku dewocyjnego rycerza chrześci-
jańskiego. Taka interpretacja w świetle całokształtu
działalności Jana Luksemburskiego nie wydaje się
słuszna, chociaż nie sposób jej wykluczyć. Trzeba pa-
miętać, że władca ten ‒ jak pokazują jego liczne posu-
nięcia ‒ potrafił rozgraniczać różne sfery swojej dzia-
łalności. Był znakomitym dyplomatą, uzyskującym
bardzo konkretne efekty, ale wielką wagę przykładał
także do walorów propagandowych. Kronika zbrasław-
ska
powiada, iż zabierał na wyprawy poetów „ut com-
munis omnium hominum preconizat fama”. Można na-
wet powiedzieć, że ‒ używając dzisiejszej terminologii
‒ doskonale reżyserował swoje dokonania, aż do boha-
terskiej, choć zarazem do pewnego stopnia teatralnej,
śmierci pod Crécy włącznie. Rozliczne talenty nie wy-
kluczają oczywiście szczerości jego intencji i auten-
tycznego przejęcia się ideą rycerską. W przypadku wy-
praw litewskich domysły, iż pragnął w ten sposób rea-
lizować cele polityczne i rozszerzyć sferę własnych
wpływów zapoznają istotny element, to mianowicie, że
głównym organizatorem tych akcji był zakon krzyżac-
ki, a wszyscy zaproszeni goście ‒ w tym król czeski ‒
występowali u boku rycerzy zakonnych. Trudno sobie
wyobrazić, aby Jan Luksemburski, walcząc w Grena-
dzie czy Kordobie z Maurami, myślał o rozciągnięciu
tam swojej hegemonii politycznej, na podobnych zasa-
dach traktował więc chyba misję krucjatową w Prusach.
Poza tym własne plany polityczne w tym rejonie musia-

background image

łyby nieuchronnie doprowadzić do konfliktu z trady-
cyjnym sprzymierzeńcem Jana Luksemburskiego ‒ za-
konem krzyżackim.

Druga krucjata króla czeskiego była fragmentem

większej ekspedycji, do której szykowano się już od
dawna. Na początku 1336 roku Krzyżacy podjęli wy-
prawę i zdobyli silnie umocniony gród na Żmudzi, któ-
rego mieszkańcy woleli popełnić samobójstwo, niż się
poddać. Zakon rozpoczął tam budowę silnej twierdzy,
ale prace przerwano w oczekiwaniu na następną wy-
prawę, której uczestników werbowano w Rzeszy. Na-
stąpiła ona na przełomie 1336 i 1337 roku. Wśród
uczestników znalazło się wielu rycerzy z dolnej Nadre-
nii, a więc rejonów, skąd pochodził Jan Luksemburski.
Król czeski przeżywał wówczas dość trudne chwile,
ponieważ toczył walkę o Karyntię i Tyrol, a jednocze-
śnie zaczęła się tworzyć przeciw niemu dość groźna
koalicja międzynarodowa. Podjęcie obowiązku krucja-
towego dawało mu jednak szansę wyrwania się z izola-
cji. Z jednej strony mógł podtrzymać rozbieżności mię-
dzy zakonem krzyżackim i Polską, ugruntowując jed-
nocześnie swoje niedawne zdobycze na Śląsku, z dru-
giej zaś uzyskiwał zabezpieczenie przed ewentualnym
atakiem cesarza Ludwika Bawarskiego. Trzeba bowiem
pamiętać, że udział w krucjacie zapewniał swoisty im-
munitet, a święty obowiązek skutecznie chronił przed
każdym zagrożeniem.

W końcu grudnia 1336 roku Jan Luksemburski

z synem Karolem oraz liczną grupą panów czeskich,
reprezentantów najwybitniejszych rodów, wyruszył

background image

z Pragi. Z Ronowców byli tam: najwyższy kanclerz
i proboszcz wyszehradzki Pertold z Lipy, Hynek Berka
i Hynek Náchodski z Dubé, Henryk z Lichtenburga
i Smil z Bítova, z Markwarticów: Jan z Michałowic,
Hynek z Valdštejnu i Vanĕk z Wartembergu i Veseli,
z Witkowców zaś wymienia się tylko Wilhelma
z Landštejnu. Znany z krucjaty 1324 roku Piotr z Ro-
żembergu został w Czechach i być może z polecenia
Jana Luksemburskiego dbał o spokój w królestwie.
W składzie wyprawy znalazł się również biskup oło-
muniecki Jan Wołek. Na początku roku 1337 krzyżow-
cy byli już we Wrocławiu, gdzie ‒ według wydanych
tam dokumentów ‒ zabawili od 4 do 15 stycznia.
W stolicy Śląska przebywali stosunkowo długo, czekali
bowiem na przyłączenie się krzyżowców z Rzeszy,
a równocześnie Jan Luksemburski występował tam po
raz pierwszy jako władca poddanego mu niedawno
Wrocławia. Korzystając z okazji, nie omieszkał
wzmocnić się finansowo, sprzedając Prudnik z przyle-
głościami księciu Bolkowi Opolskiemu oraz pobierając
od mieszczan wrocławskich pokaźną kwotę na cele
krucjaty. Ostatecznie ekipa została uzupełniona o ryce-
rzy z Burgundii, Francji, Hiszpanii i Holandii, a także
zięcia króla czeskiego, księcia Henryka z Dolnej Bawa-
rii oraz książąt śląskich ‒ Władysława bytomskiego
i Wacława legnickiego. W realizacji ambitnych planów
przeszkodziła pogoda, gdyż katastrofalna odwilż unie-
możliwiła posuwanie się w głąb Litwy. Przepłynięto
przez, zazwyczaj o tej porze roku zamarzniętą, Zatokę
Kurońską, a chcąc zostawić jakiś trwały ślad obecności,

background image

wystawiono kilka twierdz jako punkty oparcia dla dal-
szej penetracji całego regionu. Jedna z nich została
wzniesiona na lewym brzegu Niemna i na cześć Henry-
ka z Dolnej Bawarii nazwana Bayerburg. Zostawiono
w niej silną załogę i zaopatrzenie na dwa lata. Posunię-
cia te wskazują, że próbowano zmienić metody postę-
powania, stale centra miały bowiem zapewnić możli-
wość dominacji politycznej, której nie gwarantowały
kilkutygodniowe rejzy.

Dla Jana Luksemburskiego druga krucjata skoń-

czyła się dość nieszczęśliwie, gdyż w drodze powrotnej
zachorował we Wrocławiu na oczy, co było zresztą
przypadłością często występującą w jego rodzinie. Wy-
daje się, że przyczyny choroby były uwarunkowane ge-
netycznie i dzisiaj już rzadziej powraca się do starej te-
zy, że władcy zaszkodził wilgotny klimat litewski.
Szukając w czasie pobytu we Wrocławiu pomocy, od-
dał się w ręce jakiegoś francuskiego lekarza, ponieważ
jednak terapia nie przyniosła konkretnych rezultatów,
krewki władca kazał nieszczęsnego medyka zaszyć w
worku i utopić w Odrze. Po powrocie do Pragi zasięgał
konsultacji specjalisty arabskiego, ale efekty były rów-
nie mizerne. Arab uniknął jednak losu poprzednika,
uzyskał bowiem przed rozpoczęciem kuracji królew-
skie przyrzeczenie, gwarantujące mu bezpieczeństwo.
Król stracił najpierw prawe oko, potem próbował się
jeszcze ratować, szukając porady u sławnych lekarzy w
Montpellier, ale po roku 1340 stracił całkowicie wzrok.

Między drugą i trzecią krucjatą, którą zorganizo-

wano zimą 1344 na 1345 rok, istnieje pewne podobień-

background image

stwo konfiguracji politycznej. W obu przypadkach Jan
Luksemburski zdecydował się bowiem na udział w wy-
prawie w dość trudnej dla siebie sytuacji. W roku 1344
pojawiły się pierwsze zarysy kolejnej, trzeciej już, koa-
licji antyluksemburskiej, której architektem był cesarz
Ludwik Bawarski, zaniepokojony wzrostem znaczenia
Luksemburgów w Rzeszy. W składzie koalicji znalazł
się Kazimierz Wielki (jego obawy wzbudziła świeżo
uzyskana przez Pragę godność arcybiskupstwa), król
Węgier, margrabia Miśni, landgraf Turyngii, książęta
austriaccy oraz książę Bolko świdnicki. Jan Luksem-
burski postanowił wyruszyć na Litwę m.in. dlatego, że
dawało mu to szansę na uniknięcie izolacji politycznej,
głównie przez zacieśnienie związków z zakonem krzy-
żackim. Ten ostatni miał z kolei do pewnego stopnia
rozwiązane ręce po pokoju w Kaliszu w 1343 roku,
kiedy Kazimierz Wielki zobowiązał się, że nie będzie
popierał pogan występujących przeciw zakonowi.
Trzecia krucjata miała niezwykle doborowy skład.
Wśród ponad 200 książąt i panów znalazł się hrabia
Wilhelm z Hennegau, który wsławił się już awanturni-
czą pielgrzymką do Ziemi Świętej, Jan Luksemburski
z synem Karolem, francuski szwagier Jana ‒ książę
Bourbon, książę Albrecht Hohenzollern, król Ludwik
Węgierski, hrabia Günther ze Schwarzburga i inni.

Punktem zbornym był ‒ już nie po raz pierwszy ‒

Wrocław, a styczniowy pobyt tam w 1345 roku obfito-
wał w interesujące sytuacje. Rycerstwo skracało sobie
czas oczekiwania na wymarsz, m.in. grając w kości.
Doszło wówczas do zabawnej sprzeczki hrabiego Wil-

background image

helma z Hennegau z młodym królem Ludwikiem Wę-
gierskim. 17-letni monarcha po przegraniu 600 złotych
nie potrafił opanować rozdrażnienia i został za to suro-
wo ukarany, wręcz ośmieszony, gdyż hrabia rozrzucił
wygraną między licznych kibiców obserwujących to
widowisko. Historyjka ta przypomina o jednym z klu-
czowych elementów etosu rycerskiego, jakim była bez-
interesowna hojność, a wspomniane zdarzenie jest
świadectwem swoistego folkloru rycerskiego i nie wy-
daje się, aby należało się w nim doszukiwać przejawów
rywalizacji politycznej między uczestnikami krucjaty,
chociaż z pewnością i to się zdarzało. Dodajmy, że pre-
cyzyjne oddzielenie tych motywów nie zawsze jest
możliwe.

Tak wspaniale zapowiadająca się krucjata zakoń-

czyła się szybciej, niż można było tego oczekiwać. Po
przekroczeniu Niemna dowodzona przez wielkiego mi-
strza krzyżackiego armia przystąpiła do oblężenia
dwóch grodów na Żmudzi. Wkrótce jednak nadeszła
wiadomość, że Litwini szykują się do ataku na Króle-
wiec. Pogłoska okazała się fałszywa, gdyż Litwini
przeprowadzili w tym czasie kilka udanych akcji w Inf-
lantach. Zanim rzecz się wyjaśniła, wielki mistrz zarzą-
dził odwrót. Powtórny atak nie nastąpił, bowiem plany
pokrzyżowała odwilż. Za głównego winowajcę niepo-
wodzenia uznano Ludolfa Königa z Weizau, wielkiego
mistrza krzyżackiego, który za przypisywane mu błędy
zapłacił utratą stanowiska.

Wyprawy pruskie Jana Luksemburskiego znalazły

odzew w utworach literackich. Wspomniano już

background image

o Wilhelmie de Machaut, pisał o królu czeskim także
poeta austriacki Peter Suchenwirt, ale zatrzymajmy się
na moment przy opowieści kronikarza z Liège Jeana
d'Outremeuse (zm. 1400) Myreur des histors. Utwór ‒
utrzymany w konwencji na poły historycznej, na poły
legendarnej ‒ opisuje przygotowania do pojedynku Ja-
na z przywódcą „Saracenów” Margalisem u stóp oble-
ganej twierdzy litewskiej. Do pojedynku nie dochodzi,
gdyż królowi pogan przybywają z pomocą jego oddzia-
ły. Szanując kodeks rycerski, poganin oddaje się we
władzę chrześcijańskiemu monarsze, a ten z kolei pró-
buje go nawrócić. Ponieważ argumentacja teologiczna
nie skutkuje, Jan wysyła Margalisowi piękną dziew-
czynę. Uczucia, jakie wzbudziła we władcy pogan, mo-
gą być spełnione tylko za cenę chrztu. Ostatecznie
Margalis nie zdradza swojej wiary, zrozpaczeni ko-
chankowie rozstają się, a król umiera z miłości.

Historia ta przedstawiona w konwencji miłości

dwornej, jest dobrym odbiciem dość złożonego zjawi-
ska, jakim były wyprawy pruskie. Mamy oto przedziw-
ną mieszaninę różnych elementów, które tworzą całość
wysoce interesującą i nie najłatwiejszą do interpretacji.
Obowiązek rycerski, służba Bogu, obrona wiary, wy-
raźnie czytelne interesy polityczne, misja chrystianiza-
cyjna i rozrywkowa eskapada, szczodrość i honor ry-
cerski ‒ wszystkie te składniki są usytuowane w dość
nierzeczywistym krajobrazie puszcz i bagien litew-
skich, trzaskającego mrozu i niespodziewanych odwil-
ży. Jaka była jednak prawdziwa hierarchia wartości,

background image

wyznawana przez uczestników tych ekspedycji ‒ na to
pytanie nie ma prostej odpowiedzi.

background image

Wojciech Peltz
(Zielona Góra)

KRZYŻOWCY W EUROPIE PÓŁNOCNO-

WSCHODNIEJ

Motywy, które kierowały uwagę społeczności ła-

cińskiego zachodu w stronę Ziemi Świętej, były obce
i niezrozumiałe mieszkańcom Rusi. Odzyskanie przez
Europejczyków Palestyny mogło wręcz szkodzić inte-
resom handlowym Kijowa. Ustalenie się bowiem nowej
drogi handlowej z Lewantem musiało osłabiać znacze-
nie tradycyjnego szlaku z Azji przez Kijów, Kraków,
Pragę do Ratyzbony, drogi, z której Ruś czerpała po-
ważne korzyści. Nie mogła również podniecać wyob-
raźni i ambicji ruskich feudałów nadzieja zdobyczy na
Wschodzie. Ruś w XI-XII wieku ‒ w przeciwieństwie
do zachodu ‒ nie przeżywała nagłego wzrostu demo-
graficznego, który mógł być rozładowany w wyniku
masowej emigracji na wschód. Nie odczuwano tu
zresztą braku środków zaspokajających potrzeby mate-
rialne systemu lennego, który wielu przedstawicieli
arystokracji zachodniej skłaniał do poszukiwania za-
bezpieczenia egzystencji w obcych stronach. Wpraw-
dzie i na Rusi nie brakowało książąt-izgojów, a więc
dynastów pozbawionych władztw, ale zjawisko to nie
przybrało masowego charakteru. W porównaniu z za-
chodem Ruś dysponowała nieograniczonymi możliwo-
ściami kolonizacji, które mogły rozładować wśród Ru-
rykowiczów napięcia terytorialne. Ruś Zaleska, już
w końcu X wieku opanowana przez ośrodek kijowski,

background image

stanowiła azyl dla malkontentów, niedostrzegających ‒
czasowo lub na stałe ‒ możliwości osiągnięcia kariery
w starej dziedzinie naddnieprzańskiej. Stało się wręcz
zwyczajem, że bardziej ambitni członkowie domu pa-
nującego mieli w swoim życiorysie epizod zaleski.

Rojenia o odzyskaniu Ziemi Świętej także nie były

bliskie mentalności Rusinów, chociaż zainteresowanie
kolebką chrześcijaństwa było na Rusi tak powszechne,
że w połowie XII wieku hierarchia próbowała zniechę-
cać do masowych peregrynacji do miejsc świętych.
Wyprawy te jednak tylko w nikłym stopniu zostały
utrwalone w piśmiennictwie. Pierwszy opis Lewantu
znajdujemy w Pielgrzymce ihumena Daniela z lat 1106-
1108, który dotarł w tym czasie przez Konstantynopol
do Jerozolimy, gdzie zetknął się z krzyżowcami. Kolej-
ny pątnik z Rusi znalazł się w Palestynie dopiero po
trzystu latach. Był nim archimandryta monasteru św.
Bogarodzicy w Smoleńsku o imieniu Agrafienij, odby-
wający pielgrzymkę w roku 1370. Opisy obu wypraw,
oddając dość wiernie topografię Palestyny, są pełne
fantastycznych legend i apokryfów, które mogły zaj-
mować uwagę pobożnego, ale i zabobonnego ruskiego
czytelnika. Nie wynika jednak z tekstu zabytków, jako-
by świętości chrześcijańskie ucierpiały od niewiernych.
Jest ich wiele i zachowały się w dobrym stanie. Trudno
więc zwłaszcza w Pielgrzymce Daniela, dopatrzyć się
jakiejś szczególnej awersji do niewiernych na Bliskim
Wschodzie. Z drugiej jednak strony w zabytku tym nie
brak złośliwych uwag pod adresem krzyżowców, któ-
rych świece nie chcą płonąć przy Grobie Pańskim, gdyż

background image

ominęła ich łaska Boża. Nie oznacza to, że ruskiej de-
wocji obca była nienawiść do „wrogów krzyża” ‒ w pi-
śmiennictwie epoki jest ona aż nadto widoczna, ale do-
tyczy wyłącznie pogan, którzy stanowili realne zagro-
żenie dla Rusi ‒ Połowców. Ruś była zbyt zajęta walką
z poganami, których czuła pod bokiem, ażeby poszu-
kiwać ich jeszcze w odległej Palestynie.

Jednak negatywny stosunek Rusinów do ruchu

krucjatowego w najwyższym stopniu był kształtowany
przez uprzedzenia, wręcz irracjonalną awersję do ko-
ścioła zachodniego. Już w połowie XI wieku pojawia
się Posłanie do łacinników, przypisywane metropolicie
Leontijowi. Z tego okresu pochodzi również traktat
Teodozego Pieczerskiego Słowo o wierze chrześcijań-
skiej i łacińskiej.
Ale najwyraźniej eksplikował kon-
trowersje między ortodoksją i katolicyzmem anonimo-
wy utwór powstały w Bizancjum za panowania Alek-
sego Komnena. Zabytek pojawił się prawdopodobnie
pod wpływem doświadczeń z łacinnikami w czasie
pierwszych krucjat i formułował 28 „błędów łacinni-
ków” wykluczających zbliżenie obu konfesji, później
ich liczba została rozszerzona do 32; spotkał się z do-
brym przyjęciem na Rusi, gdzie odnaleziono kilka jego
przekładów. W podobnym duchu jest utrzymane Po-
słanie
metropolity kijowskiego Nicefora z początku XII
wieku. Wątki antyłacińskie można również spotkać w
Powieści dorocznej
i wielu innych utworach aż do XIV
wieku. Stawiane w nich zarzuty przeciwko Kościołowi
zachodniemu wykluczały w oczach pisarzy cerkiew-
nych jakiekolwiek próby dialogu ekumenicznego, co

background image

więcej, były uznawane za grzeszne, dlatego zabraniano
Rusinom wszelkich kontaktów z katolikami, biesiado-
wania z nimi i przejmowania ich obyczajów, uznając to
za śmiertelny występek przeciwko wierze.

Na to nieprzejednane stanowisko Kościoła ruskie-

go nie mogła mieć wpływu mediacja bizantyjska.
Wprawdzie od czasu do czasu podejmowano w Kon-
stantynopolu nieudane próby pojednania z Rzymem,
ale inicjatywy te, niechętnie widziane w samym Bizan-
cjum przez kler i lud prawosławny, na Rusi spotykały
się ze szczególną dezaprobatą. Najgłębsze kontrowersje
między metropolią ruską i patriarchatem pojawiały się
na tle unijnych pomysłów w Bizancjum. Zresztą i nad
Bosforem wystąpienia rządu były krytykowane przez
kler, zwłaszcza wyznawców tradycyjnej teologii apofa-
tycznej, co znajdowało zrozumienie na Rusi, gdzie na
podatny grunt trafiały antyintelektualne prądy dewocji
greckiej. Z czasem Kościół ruski uznał się za strażnika
prawosławia, który przeciwstawiał zagrożonemu przez
łacińską herezję Bizancjum „świętą Ruś”. Stanowisko
to, widoczne od XI do XV wieku, czyniło z Kościoła
ruskiego największego wroga ruchu krucjatowego
w świecie prawosławnym.

Manifestowanie takiej postawy nie uszło uwadze

zachodu. Kiedy w połowie XII wieku w ideologii krzy-
żowej pojawiają się nowe wątki, suponujące objęcie
misją Kościoła rzymskiego nie tylko Lewantu, ale i po-
gan w Europie środkowej i wschodniej, z wolna kształ-
tuje się opinia, że w kręgu oddziaływań krzyżowców
powinni się znaleźć również schizmatycy, równie

background image

oporni na wpływy konfesji łacińskiej co poganie,
a więc w tym samym stopniu pozostający wrogami Ko-
ścioła.

W ten sposób dystansująca się od akcji krzyżow-

ców w Palestynie Ruś stała się obiektem ich wrogich
zamiarów. Najważniejszy, w odniesieniu do Rusi, wy-
daje się aspekt ideologiczny ruchu krucjatowego,
w którym miano odnajdować wsparcie dla akcji misyj-
nych, politycznych i militarnych w Europie wschodniej.
Uzasadnienie tezy, że schizmatycy szkodzą Kościołowi
tak jak poganie, wymagało wielu argumentów dogma-
tycznych, historycznych i politycznych. Najważniejsze
wydawało się zakwestionowanie ich chrystianizmu, za-
tarcie linii, jaka oddziela schizmatyków od pogan. Ar-
gument ten wzmacniano, imputując prawosławnym bli-
skie związki i współdziałanie z niewiernymi, co stawia-
ło ich we wspólnym froncie przeciwko katolicyzmowi.
W zbitce pojęciowej „wróg Kościoła” znalazł się za-
równo poganin, jak i prawosławny.

Po raz pierwszy sugestie takie pojawiły się w wy-

stąpieniach Bernarda z Clairvaux, który głosił, że ze
znakiem krzyża należy występować nie tylko przeciw-
ko Saracenom, ale także pogańskim i schizmatyckim
Słowianom. W polemice z Abelardem Bernard rozwi-
nął koncepcję słuszności walki z niekatolikami. O ile
Abelard również pogan zaliczał do „gens humana”,
z czego wynikał postulat odpowiedniego ich traktowa-
nia, o tyle Bernard widział w nich tylko potępieńców,
których trzeba nawracać wszelkimi sposobami. Jak-
kolwiek spór wydawał się nie do końca rozstrzygnięty,

background image

gdyż żywo dyskutowano na ten temat jeszcze na sobo-
rze w Konstancji, to rozterki te nie miały większego
znaczenia w praktyce politycznej XII wieku. Bernard
utrzymywał, że wyprawy przeciwko niewiernym euro-
pejskim należy traktować jako ekwiwalent krucjat do
Ziemi Świętej. Wyrazem tej postawy była, zorganizo-
wana z jego inspiracji, słynna krucjata przeciwko Sło-
wianom z roku 1147. Stanowisko to podzielała kuria
rzymska, gotowa przyznać krzyżowcom w Europie te
same prerogatywy, jakie przysługiwały rycerzom
w Ziemi Świętej. Dlatego papiestwo zaczęło zwalniać
ze ślubów pielgrzymich do Jerozolimy tych, którzy
zdeklarowali się wziąć udział w wyprawach na ziemie
pogańskie w Europie. Honoriusz III w roku 1217 abso-
lucji takiej udzielał krzyżowcom, zdecydowanym wy-
stąpić przeciwko Prusom najeżdżającym archidiecezję
gnieźnieńską. Bullą z 1221 roku papież zwalniał Lesz-
ka Białego ze ślubów pielgrzymki do Grobu Świętego,
gdyż książę obiecał zorganizować krucjatę na ziemię
pruską.

Te same miary przyjęto w Rzymie w odniesieniu

do sąsiadujących z północno-wschodnią Rusią Liwów
i Estów. Po upadku III krucjaty Celestyn III wezwał do
wyprawy przeciwko Bałtom, którą miał kierować Mei-
nard, biskup ikskolski, sufragan biskupa bremeńskiego,
pierwszy misjonarz katolicki w tych stronach. Papież
zachęcał do tej wyprawy, zapewniając jej uczestnikom
odpust zupełny. Podobnie Innocenty III bullą z 5 paź-
dziernika 1199 roku dawał pełną absolucję krzyżow-
com, zdecydowanym wziąć udział w wyprawie plano-

background image

wanej przez kolejnego biskupa Liwonii, Alberta. Pięć
lat później, w czasie IV wyprawy, Inocenty przyrów-
nywał krzyżowców w Liwonii do rycerzy udających się
do Ziemi Świętej i obiecywał uznać ich śluby piel-
grzymki do Grobu Chrystusa, jeżeli zdecydują się na
wyprawę przeciwko Bałtom.

Jako zwolenników pogańskich Bałtów zaczęto

równocześnie traktować schizmatyckich Rusinów, tak-
że groźnych wrogów Kościoła katolickiego. W bulli
z 1227 roku papież przed planowaną krucjatą przeciw-
stawiał nowo nawróconych Estów poganom i Rusinom.
W roku 1232 Grzegorz IX proponował Kawalerom
Mieczowym, aby przenieśli swoją działalność do Fin-
landii i skierowali ją przeciwko „niewiernym Rusi-
nom”. Zabraniał też bez zezwolenia kurii zawierać ro-
zejmy z Rusinami i poganami. W bulli z 1233 roku Ru-
sini już bez ogródek są nazwani „wrogami” Kościoła,
w różnych enuncjacjach bywają stawiani na równi z Sa-
racenami. Uchodzą za „prześladowców wiary Chrystu-
sowej”, sojuszników Tatarów, a więc na równi z Litwi-
nami i Jaćwięgami powinni być nawracani.

Jednak do lat pięćdziesiątych XIII wieku Ruś nie

stała się głównym obiektem polityki inspirowanej przez
Kościół w Europie wschodniej. Traktowano ją raczej
jako rywala w objętym akcją misyjną kraju Liwów
i Estów. Na ziemi tej ścierały się interesy Niemców lu-
beckich, Danii, Szwecji, a później również Krzyżaków,
natomiast moderatorem działań w gronie państw kato-
lickich stała się kuria rzymska, która nie tylko medio-
wała między zwaśnionymi stronami, ale dążyła także

background image

do utworzenia tu enklawy podległej bezpośrednio
Rzymowi.

Akcję misyjną w tych stronach, prowadzoną po-

czątkowo przez cystersów, a później przez dominika-
nów, zapoczątkowało w roku 1186 mianowanie przez
arcybiskupa bremeńskiego Hartwiga II sufraganem iks-
kolskim mnicha cysterskiego Meinarda. Ale za praw-
dziwego inicjatora ruchu krucjatowego w Liwonii nale-
ży uznać Alberta z Appeldorn, od roku 1198 przez ko-
lejne 30 lat biskupa ryskiego, który, nawiązawszy
współpracę z duńskim władcą Kanutem VI i hercogiem
szlezwickim Waldemarem z jednej strony, a z drugiej
pozyskawszy dla swoich planów przywódców ple-
miennych Liwów, zdołał opanować ujście Dźwiny i za-
łożyć tu w 1201 twierdzę, nazwaną Rygą, która stała
się siedzibą nowych biskupów. W 1202 roku powołał
Zakon Kawalerów Mieczowych, formalnie do końca
podległy biskupom ryskim, któremu obiecał oddać 1/3
podbitych terytoriów. Wkrótce stosunki między bisku-
pem ryskim i zakonem zaczęły się psuć, o czym zade-
cydowały nadmierne ambicje Alberta, dążącego do
utworzenia w tych stronach państwa kościelnego włą-
czonego w system lenny cesarstwa. Oznaczało to zdy-
stansowanie się od papiestwa, które ‒ wobec takiego
rozwoju sytuacji nad Bałtykiem ‒ zamierzało rozcią-
gnąć swoje wpływy za pośrednictwem Zakonu Kawale-
rów Mieczowych. Innocenty III starał się poddać bez-
pośrednio Rzymowi biskupstwo ryskie, od początku
uchodzące za sufraganię arcybiskupstwa bremeńskiego.
Zadanie to zostało zlecone Wilhelmowi z Modeny, ma-

background image

jącemu w interesach kurii wygrywać rywalizację mię-
dzy biskupem ryskim, zakonem i królem duńskim.
Udało mu się również rozwinąć akcję w Finlandii,
gdzie interesy Rzymu reprezentował biskup Tomasz.
Generalnie, legatowi papieskiemu chodziło o takie
utwierdzenie wpływów kurii w Liwonii, aby doprowa-
dzić do wytworzenia się w miarę skonsolidowanego
organizmu politycznego, podległego bezpośrednio Sto-
licy Apostolskiej. Rezultaty tych wysiłków okazały się
wątpliwe. Nadal bowiem trwała rywalizacja między bi-
skupem ryskim, zakonem i duńskim królem Waldema-
rem II. Dopiero w połowie lat trzydziestych XIII wieku,
gdy biskupami zostali dominikanie Mikołaj i Henryk,
sytuacja się wyjaśniła. Nowi hierarchowie nie wyka-
zywali już takich ambicji, jak ich poprzednik, cysters
Albert z Appeldorn, i byli skłonni do kompromisów na
rzecz jedności obozu katolickiego. Niemałe znaczenie
miało też wyeliminowanie Zakonu Kawalerów Mie-
czowych, który po klęsce w roku 1236 pod Szawlami,
został w następnym roku wchłonięty przez Krzyżaków.
Wsparte dodatkowymi inicjatywami (usatysfakcjono-
wanie Rewlem duńskiego króla Waldemara) działania
kurii doprowadziły do zjednoczenia sił obozu katolic-
kiego, gotowego rozszerzyć tą aktywność poza obręb
krajów nadbałtyckich.

Penetracja tego regionu już u schyłku XII wieku

zetknęła krzyżowców z Rusią, od dawna pozostającą w
kontaktach z Bałtami. Ruś północno-wschodnia czę-
ściowo powiększała swój stan posiadania kosztem nad-
bałtyckich sąsiadów, a całe ich ziemie uznawała za

background image

własną sferę wpływów, prowadząc, co prawda niezbyt
intensywną, akcję chrystianizacyjną. Wobec pojawienia
się łacinników i ich dążeń do rozszerzenia swojego pa-
nowania nad wschodnim Bałtykiem, musiała zaostrzyć
się rywalizacja między księstwami Rusi północno-
wschodniej a krzyżowcami. Tym bardziej że obiektem
agresji łacinników były nie tylko ziemie Bałtów, ale
i sąsiadujące z nimi tereny Rusi.

Choć wszystko wskazywało, iż rozwiązanie tej sy-

tuacji nastąpi w drodze zbrojnej konfrontacji, przez ca-
ły czas trwania konfliktu nie rezygnowano z rozwiązań
politycznych. Biskup Albert w 1210 roku zawarł
„wieczny pokój” z Połockiem, zobowiązując się płacić
dań z podbitych terytoriów, a równocześnie porozumiał
się z księciem pskowskim Włodzimierzem Mścisławo-
wiczem. Z ofertą kurateli papieskiej nad Rusią wystąpił
w 1227 roku Honoriusz III, który w bulli Gadeamus in
Domino
zachęcał książąt ruskich do porzucenia schi-
zmatyckiej konfesji i przejścia na łono Kościoła kato-
lickiego. W 1228 roku udało się krzyżowcom nawiązać
sojusz z bojarstwem Pskowa i pozyskać nowogrodz-
kiego posadnika Twierdiła Iwanowicza. W 1232 roku
grupa bojarów nowogrodzkich z tysięcznikiem Bory-
sem Niegoczewiczem, dążąc do przewrotu w mieście,
szukała poparcia Niemców Charakterystyczne, że
wszystkie te próby kończyły się niepowodzeniem, bo-
wiem silniejsze z obu stron było dążenie do konfronta-
cji.

Po pojawieniu się krzyżowców w Liwonii miej-

scowa ludność uzyskiwała wsparcie ze strony Rusi,

background image

zwłaszcza książąt Połocka, Pskowa, Smoleńska i No-
wogrodu. W 1212 roku książę nowogrodzki Mścisław
zorganizował wraz z Estami wielką wyprawę przeciw-
ko Niemcom. Henryk Łotysz opisuje w tym samym ro-
ku wzięcie przez Rusinów po długim oblężeniu twier-
dzy Otiepje. Niejednokrotnie były to akcje odwetowe
przeciwko krzyżowcom, najeżdżającym ziemie ruskie.
Wiadomo np. o najeździe łacinników w 1219 roku na
Psków, a w roku 1221 na dziedziny nowogrodzkie.
Konsekwencją tego była odwetowa wyprawa księcia
nowogrodzkiego Wsiewoloda Mścisławowicza w soju-
szu z Litwinami na Wenden, w której wzięło udział 12
000 ludzi. Wyprawa dotarła aż do Rygi. Rusini poparli
również częściowo powstanie Estów w 1225 roku.

Generalne natarcie rozpoczęło się jednak w poło-

wie lat trzydziestych XIII wieku, gdy Wilhelm z Mo-
deny zdołał zorganizować wspólne wystąpienie sił obo-
zu katolickiego przeciwko Rusi. Działając w latach
1237-1238 na rzecz zorganizowania koalicji antyru-
skiej, legat papieski doprowadził do zawarcia 2 czerw-
ca 1238 roku w Stenbi, siedzibie Waldemara II, sojuszu
króla duńskiego z mistrzem inflanckim Hermanem
Balkiem przeciwko Rusi. W koalicji miały wziąć udział
siły skupione przez biskupa Tomasza w Finlandii,
oczekujące na wsparcie ze Szwecji. Za główny cel
kampanii uznano zajęcie Nowogrodu. Inicjatywa ta
znalazła poparcie kurii rzymskiej. Moment kampanii
nie został wybrany przypadkowo, gdyż w tym czasie
Ruś doświadczyła najazdu mongolskiego, który z nie-
znanych przyczyn ominął jednak Nowogród. Planowa-

background image

ny na rok 1240 najazd zakładał atak z północy, skąd
miały uderzyć siły szwedzkie dowodzone przez jarlów
Olafa Falki i Birgera, oraz z zachodu, skąd mieli ruszyć
Krzyżacy inflanccy.

Przeciwstawić miał się im niedawno „przywołany

na kniażenie” książę Aleksander Jarosławowcz, który
zwyciężył Szwedów 15 lipca 1240 roku. Na przełomie
sierpnia i września ruszyli Krzyżacy, zajmując Izborsk
i oblegając Psków. Następnie skierowali się ku Zatoce
Fińskiej, zakładając twierdzę Koporie, mającą stanowić
oparcie dla dalszych działań. Twierdza została jednak
zdobyta w 1241 roku przez nowogrodzian. Zagrożenie
było tak duże, że papież bullą z 6 czerwca 1241 roku
wezwał do poparcia wyprawy króla norweskiego.

W początkach roku 1242 inicjatywę przejął Alek-

sander Jarosławowicz, odbijając Izborsk i Psków. Po-
dążał dalej na zachód i wiosną 1242 roku znalazł się
w rejonie jeziora Pejpus, łączącego się przesmykiem
o nazwie Uzmień z jeziorem Pskowskim. Nad tym
przesmykiem, pokrytym jeszcze lodem, doszło do bi-
twy, zakończonej pełnym zwycięstwem księcia nowo-
grodzkiego.

Oba zwycięstwa ruskie oznaczały zahamowanie

akcji krzyżowców na wschód, której celem było zajęcie
Nowogrodu i być może chrystianizacja całej Rusi we-
dle rytu łacińskiego. Nie ustały co prawda wysiłki kurii,
zmierzające do ustanowienia kurateli łacińskiej nad Ru-
sią, ale nie przybrały one już formy pochodów krzyżo-
wych.

background image

Ilona Czamańska
(Poznań)

ASPEKTY RUCHU KRUCJATOWEGO NA

WĘGRZECH W XI-XV WIEKU

Węgry należały do grupy krajów od początku

związanych z ruchem krucjatowym.

Już podczas organizacji I krucjaty król węgierski

Władysław I Święty był przewidywany na jej wodza.
Niewątpliwie było to związane z faktem, że władca
miał wyjątkowo dobre stosunki ze Stolicą Apostolską
i cieszył się jej zaufaniem. Ponadto Węgry znajdujące
się w bezpośrednim sąsiedztwie Bizancjum, utrzymy-
wały wówczas z cesarstwem w miarę dobre kontakty,
co było nie bez znaczenia, bowiem wojska krzyżowe
miały z założenia współpracować z Aleksym Komne-
nem. Śmierć Władysława w trakcie przygotowań do
wyprawy, a następnie wojna domowa spowodowały, że
nie mamy śladów gremialnego udziału rycerstwa wę-
gierskiego w zdobyciu Jerozolimy, mimo że wojska
Godfryda de Bouillon przechodziły przez Węgry,
a nowy król, Koloman I, spotkał się w nim w Sopron
i odprowadził do południowej granicy.

Odnowienie idei krucjat w połowie wieku XII nie

od razu znalazło na Węgrzech podatny grunt. Usta-
wiczne walki wewnętrzne oraz wojny z sąsiadami po-
chłaniały, jak się zdaje, bez reszty zarówno królów wę-
gierskich, jak i rycerstwo. Jednak, prowadząc aktywną
politykę bizantyńską, Węgry nie mogły pozostać zu-
pełnie obojętne na sprawy II krucjaty, tym bardziej że

background image

droga wojsk krzyżowych wiodła przez ich terytorium.
W czerwcu 1147 roku przybył na Węgry, z siedemdzie-
sięciotysięczną podobno armią, cesarz Konrad III
i przebywał tam do 20 lipca, kiedy przekroczył w Bra-
niczewie granicę z Bizancjum. Młodziutki, 17-letni król
węgierski, Géza II, przyjął wprawdzie dość życzliwie
swojego niedawnego przeciwnika, nie dał się jednak
namówić do udziału w wyprawie, motywując to, zgod-
nie zresztą z prawdą, niebezpieczeństwem grożącym
mu ze strony kuzyna swego ojca, Borysa. Podobnie
oparł się namowom króla Francji Ludwika VII prze-
mierzającego terytoria węgierskie w sierpniu tego roku,
choć ten ostatni został przyjęty na jego dworze znacz-
nie cieplej, a nawet poproszony o zostanie ojcem
chrzestnym urodzonego właśnie, najstarszego syna
Gézy ‒ Stefana (późniejszego króla Stefana III).

W czasie III wyprawy krzyżowej, w czerwcu 1189

roku, armia cesarza Fryderyka I Barbarossy znowu ma-
szerowała przez Węgry. Béla III, wychowany na dwo-
rze cesarza bizantyńskiego Manuela Komnena i oże-
niony (po raz pierwszy) z Agnieszką, córką Konstancji
antiocheńskiej i Renalda de Châtillon, regenta księstwa
Antiochii, dobrze się orientował w sytuacji na Bliskim
Wschodzie. Swego czasu udzielał też pomocy Manue-
lowi Komnenowi przeciw sułanowi Ikonium Kilidż
Arlslanowi. Podobnie jak niegdyś jego ojciec, Bela
udzielił krzyżowcom pomocy w czasie przemarszu
przez Węgry, osobiście się jednak do nich nie przyłą-
czył, choć do pochodu cesarza dołączyła niewielka
grupa rycerzy węgierskich. W obozie cesarskim znaj-

background image

dował się natomiast młodszy brat i konkurent Béli,
Géza, który przez kilkanaście lat przebywał na emigra-
cji w Austrii. Ale i on nie dotarł do Ziemi Świętej ‒ po-
został na stałe w Bizancjum, gdzie ożenił się z Gre-
czynką.

IV wyprawa krzyżowa, do której przygotowywał

się brat panującego wówczas króla Emeryka, Andrzej
(późniejszy król Andrzej II), w pierwszej fazie obróciła
się przeciw Węgrom, albowiem wojska krzyżowe zo-
stały wykorzystane przez Wenecjan w celu zdobycia,
należącego wówczas do Węgier, Zadaru. Uderzało to
bezpośrednio w Andrzeja, albowiem Chorwacja i Sła-
wonia stanowiły jego zaopatrzenie, niewątpliwie więc
musiało to ostudzić nieco jego zapały.

Inna sytuacja zdarzyła się w dobie V wyprawy

krzyżowej. Andrzej II, żonaty po raz drugi z Jolantą de
Courteney, był politycznie związany z Cesarstwem Ła-
cińskim, a tym samym z ruchem krucjatowym na Bli-
skim Wschodzie. Jako król węgierski dysponował też
większymi funduszami, niezbędnymi do organizacji
wyprawy, którą podjął latem 1217 roku. Niestety,
w ówczesnej sytuacji politycznej niemożliwe było
przejście drogą lądową, tymczasem Węgry nie posiada-
ły własnej floty. Pertraktacje z armatorami ze Splitu
przyniosły połowiczny rezultat. Królowi udało się wy-
nająć zaledwie dwa statki, co umożliwiło przewiezienie
tylko niewielkiej części przygotowanej przez niego ar-
mii. Nie bez racji węgierski badacz Gyula Kristó okre-
ślił tę wyprawę mianem „turystycznej”

5

. Rezultaty pro-

wadzonych przez króla węgierskiego działań wojen-

background image

nych były nikłe, a większość rycerzy z jego drużyny
zginęła w końcu grudnia 1217 roku w czasie wyprawy
do doliny Al-Bika, zaskoczona przez burzę śnieżną.
Głęboko religijny Andrzej II, znacznie bardziej niż
działaniami militarnymi, był zresztą zainteresowany
poszukiwaniem relikwii, których bardzo wiele przy-
wiózł, powracając wiosną 1218 roku na Węgry.

Na tym zakończył się związek Węgier z krucjatami

do Palestyny. Rola Węgrów w tym ruchu była mniej-
sza, niż rycerzy z Europy zachodniej, choć największa
wśród państw Europy środkowej. Królowie węgierscy,
mimo często wielkiej osobistej religijności, wykazywali
się w stosunku do sprawy krucjaty daleko posuniętym
pragmatyzmem. Ryzyko utraty tronu na rzecz konku-
renta było zbyt duże, aby decydować się na długotrwa-
ły wyjazd z kraju oraz ogołocenie go z wojska i pienię-
dzy, a powiązania Węgier z Outremer zbyt słabe. Je-
dynie miasta adriatyckie mogły mieć tam interesy han-
dlowe, były one jednak silnie wyemancypowane i nie
dysponowały taką flotą, aby móc konkurować z Wene-
cją, Genuą czy Pizą. Przemiany kulturowe związane
z ruchem krucjatowym docierały na Węgry via Europa
zachodnia, nie można jednak zapominać, że państwo
węgierskie miało również bliskie i bezpośrednie kon-
takty z Bizancjum. Aspekt ideologiczny, niezmiernie
istotny w krucjatach zachodnioeuropejskich, na Wę-
grzech objawił się w nieco innej formie, a zaprocento-
wał znacznie później.

Szybko bowiem przyjęło się na Węgrzech rozsze-

rzenie idei świętej wojny nie tylko przeciw Saracenom

background image

w Ziemi Świętej, lecz także przeciw wszystkim nie-
wiernym i heretykom. Węgrzy nie musieli jeździć do
Palestyny, aby spotkać niewiernych. Cała wschodnia
granica państwa węgierskiego w XII i XIII wieku była
zarazem granicą chrześcijaństwa. Pogańscy Kumano-
wie, zajmujący szeroki pas stepów nadczarnomorskich,
byli dość kłopotliwymi sąsiadami, ze względu na liczne
napady, podobnie jak zajmujący później ich terytoria
Tatarzy. Blokowali też dostęp do Morza Czarnego.
Podporządkowanie ich stało się jedną z ważniejszych
spraw ówczesnej polityki węgierskiej, a droga do tego
celu wiodła przez chrystianizację. Temu m.in. miało
służyć osadzenie w 1211 roku w pogranicznej Bersji
(okolice Braszowa) zakonu rycerskiego im. Najświęt-
szej Marii Panny Domu Niemieckiego. Sprowadzenie
tego akurat zakonu nie było przypadkiem, bowiem w
tym czasie ‒ za sprawą pierwszej małżonki Andrzeja II,
Gertrudy z Meranu, i jej otoczenia ‒ nastąpił na Wę-
grzech ogromny wzrost wpływów niemieckich. Rezul-
tatem działalności militarnej zakonu krzyżackiego było
zdobycie części terytorium kumańskiego między dol-
nym Oltem a Dunajem, które otrzymał on w lenno
edyktem królewskim z wiosny 1222 roku. Poddanie
w 1224 roku nadanych i zdobytych terytoriów bezpo-
średnio pod jurysdykcję papieża doprowadziło do kon-
fliktu z królem węgierskim, zbrojnego odebrania mu
wszystkich ziem i usunięcia z Węgier jesienią 1225 ro-
ku. Na zajętych terenach utworzono Banat Seweryński,
nad którym objął zarząd królewicz Béla. W akcji chry-
stianizacyjnej sukcesy Krzyżaków były znikome, lep-

background image

szy rezultat przyniosły misje pokojowe, które dopro-
wadziły do utworzenia w 1228 roku biskupstwa ku-
mańskiego w Miłkowie. Po jego likwidacji w 1241 ro-
ku, po opanowaniu wszystkich terytoriów kumańskich
przez Mongołów, było odnawiane jeszcze kilkakrotnie
w drugiej połowie XIII i w XIV stuleciu.

Utworzenie biskupstwa nie oznaczało jednak chry-

stianizacji wszystkich Kumanów, którzy zajmowali ol-
brzymie terytoria od Kaukazu po Dunaj. W praktyce te-
rytoria, na których utworzono biskupstwo, były wów-
czas intensywnie kolonizowane również przez chrześci-
jańską ludność wołoską, natomiast Kumanowie po bi-
twie nad Kałką (1223) ulegali, podobnie jak Rusini, po-
tędze mongolskiej. Jedynym oparciem w walce z nią
mogło być potężne państwo węgierskie. Toteż w 1239
roku jeden z wodzów kumańskich, Kötöny, zwrócił się
do króla węgierskiego Béli IV z prośbą o przyjęcie pod
opiekę, składając jednocześnie obietnicę przyjęcia
chrześcijaństwa. Najazd tatarski w 1241 roku i zajęcie
niemal całego terytorium Węgier przez oddziały Batu
chana spowodowały opuszczenie ziem węgierskich
przez Kumanów. Powrócili jednak już około 1246 ro-
ku. Król przeznaczył im do osiedlenia terytoria między
Dunajem a Cisą, które do dziś nazywają się Kuma‒ nią
(Nagy Kunság i Kis Kunság). Węgry podjęły pokojową
działalność, zmierzającą do chrystianizacji Kumanów
oraz związania ich ze swym państwem i dynastią.
Środkiem do tego celu miało być m.in. małżeństwo
najstarszego syna Béli, Stefana, z Kumanką. Działania
króla węgierskiego nie znalazły, przynajmniej począt-

background image

kowo, uznania w oczach papieża Innocentego IV, który
ponadto bezskutecznie wzywał Belę do udziału w VI
wyprawie krzyżowej do Ziemi Świętej. Odpowiedź
króla węgierskiego z 11 listopada 1250 roku stanowiła
swoistą wykładnię jego polityki w tym czasie, dlatego
warto przytoczyć jej fragment in extenso:

Kumanów też przyjęliśmy do naszego państwa,

mimo dawnych naszych krzywd, dziś poganie bronią
naszego państwa i poganie gromią niewiernych. Wraz
z naszym pierworodnym synem lepiej bronimy wiary
chrześcijańskiej zawierając związek małżeński z kobietą
kumańską, gdyż przez to unikamy rozlewu krwi, znajdu-
jemy jakiś sposób, aby udało się ich skłonić do przyję-
cia chrześcijaństwa, bowiem w większości już to uczy-
nili. Przez jedno i drugie pragniemy to udowodnić ja-
sno przed Waszą Świątobliwością, ponieważ gdy znaj-
dowaliśmy się w sytuacji ucisku [tatarskiego], żaden
z władców chrześcijańskiej Europy ani żaden naród nie
udzielił nam pomocy, tylko jerozolimscy szpitalnicy,
którzy dotąd na naszą prośbę przypasują oręż przeciw
poganom i heretykom, broniąc naszego państwa
i chrześcijaństwa. Umieściliśmy ich na najbardziej nie-
bezpiecznej naszej granicy, mianowicie na granicy
z Kumanami i Bułgarami, w części zadunajskiej, teraz,
pozostając w naszym państwie już od jakiegoś czasu,
wspólnie z nami wdzierają się w szeregi Tatarów. Jest
naszym zamiarem i nadzieją, razem z tymi ziemiami,
wspomnianymi braćmi i pomocą Bożą oraz mając
udział w dostojnej łasce Stolicy Apostolskiej, z powo-

background image

dzeniem przejść cały Dunaj aż do morza konstantyno-
politańskiego zaszczepiając gałązkę wiary katolickiej
i w ten sposób można także Ziemię Świętą podporząd-
kować imperium Rzymu.

Nadzieje Béli związane z joannitami i Kumanami

nie sprawdziły się jednak. Joannici, osadzeni w grudniu
1247 roku w Bersji i w Banacie Seweryńskim, opuścili
te terytoria przed rokiem 1260 bez większych sukcesów
militarnych.

Chrystianizacja Kumanów przebiegała z dużymi

oporami, a ich odrębna organizacja wojskowa spowo-
dowała, że zaczęli tworzyć państwo w państwie. Kolej-
ni królowie węgierscy ‒ Stefan V, a przede wszystkim
Władysław IV Kumańczyk ‒ próbowali wykorzystać
siłę militarną Kumanów do wzmocnienia swojej pozy-
cji w kraju, toteż tolerowali zachowanie przez nich
dawnych zwyczajów. Jednak pod naciskiem legata pa-
pieskiego, Filipa Fermo, i baronów węgierskich Wła-
dysław IV Kumańczyk został zmuszony w 1279 roku
do przeprowadzenia ich przymusowej chrystianizacji,
odebrania dotychczasowych przywilejów, a następnie
do podjęcia przeciw Kumanom krucjaty. Bitwa nad je-
ziorem Hód w 1280 lub, według wiedeńskiej Kroniki
Ilustrowanej,
w 1282 roku, zakończyła się klęską Ku-
manów, których znaczna część uciekła poza granice
Węgier i poddała się Mongołom. W 1285 roku wspól-
nie z Tatarami dokonali oni niszczącego najazdu na
Węgry, a w 1290 roku przygotowali udany zamach na
życie króla Władysława, mimo że ten ciągle próbował

background image

za plecami baronów wejść z nimi i Tatarami Nogaja w
sojusz.

Obok Kumanów i Tatarów Węgry w czasach Ar-

padów miały jeszcze jednego sąsiada, który mógł pod-
legać akcji krucjatowej ‒ Bośnię. Na przełomie XII
i XIII wieku stała się ona głównym ogniskiem mani-
chejczyków, których tu nazywano patarenami. Ponie-
waż banat Bośni w ostatnim dwudziestoleciu XII wieku
znalazł się pod zwierzchnictwem węgierskim, papież
Innocenty III w 1200 roku zwrócił się do króla Emery-
ka, aby doprowadził do likwidacji herezji. Emeryk sta-
rał się wywrzeć nacisk na ówczesnego bana Bośni, Ku-
lina, aby ten podjął działania zbrojne przeciw patare-
nom, jednak bez pożądanego skutku. Nie przyniosła też
rezultatu próba porozumienia między wyznaniami, pod-
jęta w kwietniu 1203 roku na Bilinom Polu. W latach
następnych zarówno kolejni papieże, jak i episkopat
węgierski dążyli od organizacji krucjaty przeciw here-
tykom, jednak najczęściej kończyło się na naciskach na
panujących tam banów. Byli oni w większości katoli-
kami, toteż walka z herezją była w praktyce wewnętrz-
ną sprawą Bośni, choć sterowaną z zewnątrz. Jedynie
dwukrotnie wojska węgierskie interweniowały w Bo-
śni, głosząc hasła krucjatowe. W 1237 roku wyprawę
do Bośni, w obronie katolickiego bana Mateja Ninosla-
va podjął królewicz Koloman. Po pomyślnie pod
względem militarnym zakończonej kampanii Koloman
chwalił się wprawdzie papieżowi, że zlikwidował here-
zję w Bośni, nie była to jednak prawda. Kilka lat póź-
niej bośniaccy patareni pod wodzą Prijezdy wypędzili

background image

Mateja Ninoslava z kraju. W rezultacie doszło do ko-
lejnej interwencji węgierskiej, podjętej przez bana
Mačvy, Rościsława Michajłowicza, zięcia króla Béli
IV. Rościsław zajął część terytorium bośniackiego ‒
Usorę i Soli ‒ na pozostałym obszarze Bośni pozostał
jednak przy władzy jako wasal węgierski sprzyjający
patarenom Prijezda. W istocie wyprawy bośniackie
niewiele miały wspólnego z rzeczywistą krucjatą, choć
często takim mianem są określane, nie zlikwidowały
też cerkwi patareńskiej, przeciwnie, przyczyniły się do
jej konsolidacji i faktycznego poparcia przez dążących
do niezależności banów bośniackich.

W momencie, gdy rządy na Węgrzech przejęli sil-

nie związani z ruchem krucjatowym Andegaweni nea-
politańscy, idea krucjaty w Europie zachodniej straciła
już na aktualności. Również w walkach z niewiernymi,
np. z Tatarami, za czasów Karola Roberta i Ludwika
(w pierwszych latach jego panowania) dość rzadko
uciekano się do idei krucjatowej. Prowadzono nato-
miast bardzo intensywną działalność chrystianizacyjną
i katolicyzacyjną za pośrednictwem misji franciszkań-
skich i dominikańskich. Tradycja krucjatowa nabrała
charakteru fasadowego, co przejawiło się np. w utwo-
rzeniu w 1326 roku przez Karola Roberta zakonu rycer-
skiego Św. Jerzego, którego podstawowym zadaniem
była jednak obrona króla.

Idea krucjaty ożyła jednak na nowo w latach

sześćdziesiątych XIV wieku. Niewątpliwie przyczyniła
się do tego europejska podróż króla cypryjskiego i tytu-
larnego króla jerozolimskiego Piotra, podjęta w latach

background image

1363-1364. Jak twierdzi Wilhelm z Machaut, w czasie
sławnego zjazdu monarchów w Krakowie, we wrześniu
1364 roku, Ludwik Andegaweński przyrzekł swój
udział w organizowanej przez Piotra krucjacie. Zamiast
muzułmanów w Ziemi Świętej, zaatakował on jednak w
maju 1365 roku prawosławną Bułgarię Widyńską, którą
przyłączył, na krótko zresztą, do Węgier.

W 1366 roku na dworze króla Ludwika gościł ce-

sarz bizantyński Jan V, nawołując do zorganizowania
krucjaty przeciw Turkom Osmańskim szybko rozprze-
strzeniającym się na Bałkanach i zagrażającym jego
państwu. Król węgierski swoją ewentualną pomoc uza-
leżnił jednak od unii kościelnej i ogłoszenia krucjaty
przez papieża. Niewątpliwie ten wysoko ceniony przez
Węgrów władca nie docenił zrazu niebezpieczeństwa
tureckiego. Nie dotykało ono zresztą jeszcze wówczas
bezpośrednio Węgier ani krajów domeny węgierskiej.
Nawoływania papieża Grzegorza XI do podjęcia kru-
cjaty przeciw Turkom w roku 1375 wykorzystał Lu-
dwik do wszczęcia wojny przeciw emancypującej się
spod zwierzchnictwa węgierskiego Wołoszczyźnie,
znajdującej się w konflikcie z Bułgarią, atakowaną jed-
nocześnie od południa przez Turków.

Pojawienie się niebezpieczeństwa tureckiego, które

poważnie zagroziło Węgrom po śmierci Ludwika, spo-
wodowało, że idea wypraw krzyżowych nabrała tam
nowego wymiaru. Kwestia krucjaty antytureckiej na
Węgrzech to bardzo obszerny temat, dlatego chciała-
bym tu zwrócić uwagę jedynie na niektóre główne wąt-
ki.

background image

Niezależnie od wcześniejszych prób, to przede

wszystkim zagrożenie Węgier przyczyniło się do od-
nowienia w Europie ruchu krucjatowego w nowej, an-
tyosmańskiej postaci. Niemałą w tym rolę odegrał
Zygmunt Luksemburczyk, nawołując rycerstwo euro-
pejskie po zajęciu przez Turków Bułgarii Tymowskiej
do obrony chrześcijaństwa i pozyskując dla tego pro-
jektu obu urzędujących wówczas papieży Bonifacego
IX i Benedykta XIII. Klęska krucjaty pod Nikopolis (28
września 1396 roku) przyczyniła się do znacznego
przeobrażenia ruchu krucjatowego i położenia więk-
szego nacisku na regionalne układy sojusznicze. Dążąc
do zdobycia sojuszników, Luksemburczyk wywierał na
nich nacisk, posługując się ideologią krucjatową. Zna-
miennym tego przykładem był układ zawarty z Włady-
sławem Jagiełłą i wielkim księciem Witoldem w Igló
w roku 1397, w którym obaj władcy zobowiązywali się
do udzielenia mu pomocy w wypadku zagrożenia tu-
reckiego, a zwłaszcza układ zawarty w 1412 roku
w Lubowli, w którym hospodar mołdawski, lennik pol-
ski, został zmuszony do udzielenia pomocy królowi
węgierskiemu w razie wojny z niewiernymi pod groźbą
utraty państwa. Literę tego porozumienia Zygmunt
znakomicie wykorzystywał nie tylko przeciw Turcji,
ale i w walce z czeskimi husytami. Toteż choć więk-
szość prowadzonych przez niego wojen z państwem
osmańskim nie miała charakteru typowej krucjaty (za
taką uważamy świętą wojnę ogłoszoną przez papieża
lub prowadzoną z jego inspiracji i z natury swej ofen-
sywną), zdołał, posługując się jej ideą, zapewnić sobie

background image

udział w nich także posiłków z państw ościennych.
Jeszcze jako król węgierski odegrał też niemałą rolę
w odbudowaniu znaczenia zakonów rycerskich, a po-
parcie udzielane zakonowi krzyżackiemu, tak negatyw-
nie oceniane przez historiografię polską, było niewąt-
pliwie częścią tej polityki. Mieściły się w niej również
projekty osadzenia zakonu nad Dunajem i tworzenie
domów zakonnych w południowym Siedmiogrodzie.
Niezależnie od planów krucjatowych działania te miały
swój aspekt strategiczno-gospodarczy. Z jednej strony
było nim dążenie do zajęcia leżącej u ujścia Dunaju Ki-
lii, należącej wówczas do hospodarstwa mołdawskiego,
z drugiej zaś realizacja przedsięwzięć gospodarczych,
np. budowa dróg i innych obiektów w Bersji, prowa-
dzona przy pomocy braci zakonnych. Swoiste nawiąza-
nie do tradycji zakonów rycerskich stanowiło utworze-
nie w 1408 roku elitarnego Zakonu Smoczego, którego
już sama nazwa wskazuje na związek z wcześniejszym
Zakonem św. Jerzego. Jego cel był zresztą dość podob-
ny, choć organizacja lepsza i znaczenie większe. Miał
on charakter świecki i skupiał początkowo 22 najwy-
bitniejszych magnatów węgierskich, a później także
licznych władców europejskich. Przynależność do za-
konu wiązała się nie tylko z obowiązkiem krucjato-
wym, ale również ze specjalnym przyrzeczeniem wier-
ności wobec Zygmunta Luksemburczyka, zastępując
w niektórych wypadkach stosunki wasalne. Odnowie-
nie idei krucjatowej dotyczyło nie tylko Turków, lecz
także innych narodowości i wyznań, np. czeskich husy-
tów, choć właściwie była to sprawa Zygmunta jako

background image

króla Czech, a więc raczej wewnętrzna kwestia państwa
czeskiego. Nie miały natomiast, jak sądzę, charakteru
krucjatowego wyprawy Luksemburczyka do Bośni,
choć tamtejsi patareni popierali jego przeciwników.

Ciekawa sytuacja nastąpiła po śmierci Luksembur-

czyka, bowiem od synodu florenckiego do końca XV
wieku wszyscy papieże ogłaszali krucjatę antyturecką
i łożyli na nią środki. Można więc powiedzieć, że na
Węgrzech mamy wówczas do czynienia ze zjawiskiem
permanentnej krucjaty. Mimo to wojny z Turcją były
prowadzone głównie siłami samych Węgier i sprzymie-
rzonych z nimi sąsiadów. Jedynie dwukrotnie, w latach
1444-1445 i w roku 1456, Węgry otrzymały pomoc mi-
litarną rycerzy z Europy zachodniej. Hasła krucjatowe
stanowiły czynnik ułatwiający szeroką mobilizację nie
tylko rycerstwa, ale i innych grup społecznych do woj-
ny z Turcją, choć nie był to ani czynnik jedyny, ani
chyba najważniejszy. Swoistą reperkusję miało to
w roku 1514, kiedy masowy zryw krucjatowy dopro-
wadził do wielkiego powstania chłopskiego Jerzego
Dózsy. Nie bez znaczenia był stały napływ funduszy ze
Stolicy Apostolskiej, który jednak, zwłaszcza w drugiej
połowie XV wieku, za czasów Macieja Korwina,
w znacznej mierze nie został wykorzystany zgodnie ze
swym przeznaczeniem, ułatwił natomiast królowi wę-
gierskiemu mocarstwową politykę wobec innych sąsia-
dów, szczególnie Cesarstwa. Tkwiło w tym jedno ze
źródeł upadku pozbawionych pomocy Węgier w walce
z Turkami. Korzystanie z funduszy papieskich miało
też efekt uboczny w postaci żądań podjęcia wypraw

background image

krucjatowych przeciw innym wrogom papieża, np. kró-
lowi czeskiemu Jerzemu z Podiebradu, co w istocie nie
było zgodne z interesem Węgier. Nacisk wywierany na
królów Bośni, aby zlikwidowali herezję patareńską
i uzależnienia od tego pomocy przeciw Turcji, dopro-
wadził do ostatecznego rozdźwięku władców bośniac-
kich z własnym narodem i ułatwił Osmanom podbój
Bośni.

Krucjaty miały wpływ na wszystkie niemal dzie-

dziny życia na Węgrzech, jednak szansa, jaką dawał
ruch krucjatowy organizowany w interesie Węgier, nie
została przez nie do końca wykorzystana. Ta heroiczna
epoka odegrała jednak ogromną rolę po rozpadzie pań-
stwa węgierskiego. Takie postaci, jak Jan Hunyadi czy
św. Jan Kapistran, stały się symbolem walki o utrzy-
manie niezależności i kultury chrześcijańskiej nie tylko
na Węgrzech, ale i całych Bałkanach.

background image

Jarosław Dudek
(Zielona Góra)

POSTAWA ARYSTOKRACJI BIZANTYŃ-

SKIEJ WOBEC IDEI KRUCJAT W DRUGIEJ

POŁOWIE XI WIEKU

Próbując scharakteryzować postawę wyższych

warstw społeczeństwa bizantyńskiego wobec fenomenu
początków ruchu krucjatowego, można na użytek czy-
telnika od razu przywołać obraz, zaistniały za sprawą
talentu literackiego Anny Komneny, w postaci „pocho-
du niezliczonych wojsk Franków” czy „wielkiej wę-
drówki”, plastyczny opis wyobrażający „tłumy [...]
liczniejsze od ziaren piasku morskiego i gwiazd na nie-
bie”, które niczym szarańcza zalewają stolicę bizantyń-
ską i jej państwo, podobnie jak czynią to Sara‒ ceni i
Pieczyngowie.

W taki oto sposób ruch krucjatowy końca XI wieku

zdaje się już od początku jawić postronnym obserwato-
rom jako zjawisko polityczne lub ideologiczne z gruntu
obce ówczesnym mieszkańcom Cesarstwa Bizantyń-
skiego. W świetle przemawiającej do wyobraźni czy-
telników relacji Anny Komneny, państwo, a przede
wszystkim społeczeństwo bizantyńskie zdają się nie
mieć żadnych stycznych punktów z zainicjowaniem
pierwszej krucjaty oraz jej przebiegiem. Niebezpieczny
potencjał tej masy krzyżowców, której rozmiary i za-
chłanność, wedle określeń uczonej porfirogenetki, mia-
ły zagrozić egzystencji Bizancjum, był jednak stopnio-
wo rozbrajany i neutralizowany za sprawą dyploma-

background image

tycznych i militarnych przedsięwzięć jej ojca ‒ hero-
icznego i zarazem przemyślnego niczym homeryccy
bohaterowie. W przedstawionym przez Annę Komne-
nę, barwnym i bardzo sugestywnym obrazie krucjaty
oraz towarzyszącym jej zjawiskom brakuje więc, jakby
się mogło w pierwszym momencie zdawać, aprobaty
dla idei krucjatowej, przyjętej przecież z entuzjazmem
przez wszystkie najpoważniejsze stany i grupy społecz-
ne europejskiego zachodu.

Tak otwarcie wyrażony dystans wobec tego zjawi-

ska, reprezentowany na pierwszy rzut oka przez Annę
Komnenę, musi się wydać zaskakujący. Szczególnie
jednak budzi zdziwienie, jeśli wziąć pod uwagę skrupu-
latność i wiarygodność tej autorki, w miarę dokładnie
relacjonującej wiele aspektów odnoszących się do waż-
kich wydarzeń historycznych z czasów panowania
Aleksego I Komnena (1081-1118). Autorka Aleksjady,
przystępując krótko po 1136 roku do opisywania dzie-
jów panowania swojego ojca, posiadała otwarty dostęp
do dokumentów znajdujących się w cesarskich kancela-
riach i archiwach. Często zasięgała informacji bezpo-
średnio u żyjących dawnych towarzyszy broni ojca,
w tym prawdopodobnie również od tych, którzy sami
uczestniczyli w przemarszu krzyżowców od Nicei do
Antiochii lub w walkach staczanych na pograniczu Ma-
łej Armenii i Syri. Ponadto sama porfirogenetka Anna,
mając 13-14 lat (ur. 1 XII 1083 roku) w czasie przy-
bycia wojsk krzyżowców do Konstantynopola, była
biernym świadkiem negocjacji prowadzonych z przy-
wódcami pierwszej krucjaty.

background image

Biorąc pod uwagę stanowisko przyjęte przez Annę,

należy oczywiście uwzględnić fakt, że Aleksjada sta-
nowi przede wszystkim pochwałę na cześć jej ojca ‒
cesarza Aleksego I oraz rodu Komnenów. W ten spo-
sób sukcesy osiągnięte przez Bizancjum w walkach
z Saracenami musiały być zasługą przede wszystkim
heroizmu cesarza, jego kwalifikacji jako władcy oraz
wsparcia udzielanego przez rodzinny klan Komnenów.

Trzeba wziąć także pod uwagę ogólne położenie

państwa bizantyńskiego w czasie, kiedy powstawało
monumentalne dzieło Anny. W latach 1136-1150 tra-
dycja dawnej współpracy wschodniego cesarstwa
z niektórymi przywódcami I krucjaty była w coraz
większym stopniu zdominowana narastającymi konflik-
tami w relacjach z księstwem Antiochii, zaistniałym z
inicjatywy krzyżowców w północnej Syrii i Cylicji.
Pod rządami Boemunda (1099-1105), Tankreda (1105-
1112) i Boemunda II (1126-1130) przewodziło ono an-
tybizantyńskiemu stronnictwu wśród lewantyńskich
„Franków”, natomiast założone przez spokrewnionego
z Boemundem Rogera I (1072-1101) normańskie pań-
stwo Sycylii uznawano w Konstantynopolu za jednego
z najgroźniejszych wrogów Bizancjum.

Do opisanego przez Annę Komnenę wizerunku

wydają się również zbliżone prawdopodobne słowa
bezpośredniego świadka i współtwórcy tych wydarzeń,
cesarza Aleksego I Komnena, zamieszczone w przypi-
sywanym mu utworze literackim, dedykowanym syno-
wi i następcy tronu ‒ Janowi II (1118-1143). Sam
Aleksy, charakteryzując trudne pierwsze lata swojego

background image

panowania, wspomina o krzyżowcach jako ogarniętych
„żądzą zysku licznych narodach”, które „przybywając
z zachodu, opasały pierścieniem cesarskie miasto [tj.
Konstantynopol]”.

Autor kolejnego istotnego źródła dotyczącego tam-

tych czasów, popularny kronikarz bizantyński Jan Zo-
naras, reprezentujący zresztą pokolenie współczesne
Aleksemu I Komnenowi, pełnił ważne urzędy w jego
dworskim otoczeniu (w tym m.in. funkcję cesarskiego
sekretarza). Po 1118 roku wycofał się z życia publicz-
nego i przyjął święcenia zakonne, osiedlając się w jed-
nym z klasztorów na Wyspach Książęcych. Dość ściśle
związany z mniej uprzywilejowanymi pod panowaniem
Aleksego kręgami tradycyjnej biurokracji stołecznej,
napisał kronikę w duchu raczej opozycyjnym wzglę-
dem osoby i systemu rządów Aleksego I Komnena. Po-
dobnie jak Anna Komnena, dysponował dostępem do
wielu ważnych informacji o charakterze dyplomatycz-
nym, które wykorzystał, redagując ostatnią, osiemnastą
księgę swojej Epitomy poświęconą współczesnym mu
wydarzeniom. O przebiegu I krucjaty Jan Zonaras wy-
powiada się bardzo zwięźle, poświęcając jej raptem
piętnaście wersów. We fragmencie tym ogranicza się
zresztą do suchego opisu wydarzeń, pomijając całkowi-
tym milczeniem jakiekolwiek zaangażowanie cesarza
Aleksego Komnena i ludzi z jego otoczenia w ideę kru-
cjat.

Takie stanowisko, przyjęte przez wymienionych

autorów wobec wydarzeń związanych z genezą i prze-
biegiem I wyprawy krzyżowej, może się wydać co

background image

najmniej zaskakujące, zwłaszcza w świetle potwierdzo-
nych przez źródła zachodnie znanych inicjatyw dy-
plomatycznych Aleksego I Komnena, skierowanych
w latach 1088-1095 m.in. do papieża Urbana II. Cesarz
zachęcał w nich głowę Kościoła i wielu panów feudal-
nych zachodu do podjęcia wspólnej wyprawy przeciw-
ko wyznawcom islamu. Sam bilans wypraw krzyżo-
wych zorganizowanych w latach 1096-1101 był ‒
w sensie politycznym i militarnym ‒ raczej pozytywny
dla Bizancjum. Cesarstwo odzyskało władzę nad por-
tami i miastami zachodniej części Azji Mniejszej oraz
nad dolinami rzek Sangarios i Meander, pojawiły się
również możliwości podjęcia dalszych ekspedycji
w kierunku centralnych połaci płaskowyżu anatolij-
skiego, co nastąpi zresztą pod koniec panowania Alek-
sego, w latach 1113-1116.

Przyglądając się dalej bizantyńskim źródłom, od-

mienne spojrzenie na sytuację zaistniałą w rezultacie I
krucjaty znajdujemy w jednej z późniejszych kronik.
Konstantinos Sathas mieścił ją w 1893 roku w wielkiej
antologii greckiej literatury średniowiecznej, jako tzw.
anonimowy Przegląd historii, napisany w drugiej po-
łowie XIII wieku. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat
ustalono, że jej prawdopodobnym autorem był Teodor
Skutariota, mianowany metropolitą kyzikeńskim
w 1274 roku. Większość części tej niewielkiej kroniki
to kompilacje materiałów zaczerpniętych z innych prac
kronikarskich i historycznych. Z tego powodu przez
długi czas kronika ta pozostawała na uboczu zaintere-
sowań badaczy, którzy w odniesieniu do XI-XII wieku

background image

preferowali inne dzieła, na których zresztą w znacznej
mierze Przegląd historii się opierał: Kronikę Konstan-
tyna Manassesa, Zarys historii Jana Scylitzesa czy Hi-
storię
Nicetasa Choniatesa. Generalnie rzecz biorąc,
przedstawione i opisane w Przeglądzie historii fakty
nie budziły jednak poważniejszych zastrzeżeń, co
oznacza, że informacje pochodzące z tej kroniki mogą
mieć istotną wartość w odniesieniu do faktów pominię-
tych milczeniem przez inne źródła, obecnie zaginione
i niemożliwe do wykorzystania.

Dopiero bowiem autor Przeglądu historii opisuje

szerzej wkład oraz inicjatywę samego cesarza Aleksego
w zainicjowanie ruchu krucjatowego we wschodniej
części basenu Morza Śródziemnego. Według relacji
Przeglądu
, Aleksy I Komnen, dostrzegając nie-
bezpieczeństwa zagrażające zewsząd jego państwu:
„zwrócił się do Italczyków jako sojuszników [...]. Szu-
kając pretekstu do realizacji tego zadania, wykorzystał
panowanie Persów nad Jerozolimą i życiodajnym Gro-
bem Naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa i ponieważ
potrafił w tym wykorzystać każdą sposobność, zaradził
temu, wysyłając posłów do biskupa Starego Rzymu
oraz do królów i władców tamtych stron, używając sto-
sownych argumentów, nakłonił do opuszczenia wła-
snych krajów i postępowania podług jego wskazówek.
Tak można wyjaśnić przyczynę tego, że wielu z nich,
obliczanych na tysiące i dziesiątki tysięcy, przeprawiło
się przez Morze Jońskie, szybko podążając do Konstan-
tynopola. Otrzymawszy z ich strony zapewnienia
i przysięgi, skierował ich w kierunku Wschodu. Z po-

background image

mocą Bożą oraz tego przymierza i swoich wysiłków
szybko wypędził Persów z terytorium rzymskiego, wy-
zwalając miasta i restaurując swoje panowanie na
Wschodzie w chwalebny sposób. Taki z niego był
wielki cesarz zarówno w planach, jak i czynach”.

W jaki sposób można więc wytłumaczyć negatyw-

ną w odniesieniu do idei krucjaty opinię Anny Komne-
ny, odzwierciedlającą prawdopodobnie poglądy domi-
nujące wśród bizantyńskiej arystokracji oraz w cesar-
skim otoczeniu?

Sam fakt obecności takiej opinii wśród elit społe-

czeństwa bizantyńskiego jest rzeczą niepodważalną,
podobnie jak dominacja antyłacińskich nastrojów
wśród pozostałych jego warstw. Narastające od XI‒XII
wieku kontrowersje religijne czynią w oczach Bizan-
tyńczyków skrajnie niepopularnymi wszelkie projekty
sojuszu Cesarstwa z potęgami łacińskiego zachodu,
czego najbardziej radykalnym wyrazem staną się sło-
wa: „Lepszy turban sułtana niż kapelusz kardynała”,
które głośnym echem rozejdą się po Konstantynopolu
w przeddzień osmańskiego podboju w roku 1453.
Z drugiej strony ‒ tak pod koniec XI stulecia wyrażana
postawa niekoniecznie musiała być deklaracją braku
poczucia przynależności do chrześcijańskiej wspólnoty,
manifestowaną razem z łacińskimi przybyszami przez
arystokratów bizantyńskich.

W pierwszej kolejności należy uwzględnić fakt, że

wykładnia terminu „arystokracja” w warunkach śre-
dniowiecza bizantyńskiego wydaje się trudniejsza do
jednoznacznego wyjaśnienia, w przeciwieństwie do de-

background image

finicji odnoszących się do zachodnioeuropejskiej kasty
feudalnej XI‒XII wieku. Źródła bizantyńskie z XI wie-
ku w niektórych wypadkach kładą nacisk na kwestie
pochodzenia, w innych ‒ istotnym kryterium pozostaje
sprawowany urząd państwowy (aξίαί δίά λόγου), tytuł
w ciągle żywotnej hierarchii rang (άξίαι δίά βρβείου)
czy posiadany majątek rodowy. Czasami były brane
pod uwagę również określone przymioty moralne, np.
te, które utożsamiano z możliwością korzystania
z przywileju „parrezji”, tzn. „otwartego dostępu, szcze-
rości” w obecności cesarskiej osoby.

Ponadto spoistość tożsamości społeczeństwa bizan-

tyńskiego już od wczesnych wieków średnich nie opie-
rała się wyłącznie na takich filarach, jak grecki język
czy przywiązanie do idei rzymskiej państwowości, ale
właśnie na solidarności religijnej. Mimo nasilającej się
już w widoczny sposób wzajemnej niechęci między
mieszkańcami Europy zachodniej a Bizancjum, różnice
w poglądach religijnych nie odgrywały jeszcze decydu-
jącej roli u schyłku XI wieku. Przeciętny Bizantyńczyk
żyjący w IX-XI wieku zasadniczo poczuwał się do
członkostwa w kręgu chrześcijaństwa ortodoksyjnego,
którego spoistość pozwoliła jego państwu przetrwać
kolejne fale inwazji islamskich i pogańskich, a także
zdławić zagrożenie ze strony rodzimych heretyków.
Tak rozumiane poczucie przynależności do rodziny
chrześcijańskiej nie mogło oczywiście przybierać u Bi-
zantyńczyków takiej formy entuzjazmu dla idei „Chry-
stianum populus” czy „Christianus populus” lub też
swoiście pojmowanej „idei europejskiej”, które z wolna

background image

formowały się w Europie po‒ karolińskiej w stuleciach
poprzedzających wybuch krucjatowego entuzjazmu.

Fakt potraktowania przez grupy krzyżowców Jero-

zolimy jako ostatecznego celu ich wędrówki nieko-
niecznie musiał być czymś zaskakującym dla ówcze-
snych Bizantyńczyków. Wszak już na początku XI
wieku byli świadkami przemarszu przez Konstantyno-
pol, wprawdzie nie tak liczebnych jak krzyżowcy, lecz
zauważalnych grup pielgrzymów z krajów zachodu.
Pątnicy z Nadrenii, Lotaryngii, zachodniej Francji oraz
Skandynawii, wybierając najczęściej lądowy szlak ko-
munikacyjny, prowadzący przez Europę południowo-
wschodnią wzdłuż doliny Dunaju, poczynając od 1025
roku w coraz większych grupach przemierzali teryto-
rium państwa bizantyńskiego, spotykając się z raczej
życzliwym przyjęciem przez jego mieszkańców.

Pewne różnice w postawach i zachowaniu człon-

ków obu społeczności w kwestii wypraw krzyżowych
zostały dostrzeżone niejako już u zarania ruchu krucja-
towego w XI-XII wieku. Uczestnicy krucjat wyrażali w
związku z tym powszechnie opinię o rzekomym przy-
rodzonym braku wojowniczości, mającym charaktery-
zować „naród grecki”, czyli mieszkańców Bizancjum,
skazanych na wsparcie ze strony obrońców rekrutują-
cych się spośród cudzoziemskich najemników.

Niektórzy badacze dziejów Bizancjum przydają

istotne znacznie, wyrażanemu czasami w kręgach du-
chowieństwa bizantyńskiego poglądowi, iż śmierć po-
niesiona na polu walki, nawet z rąk Saracenów lub po-
gan, nie nabierała wcale tak szlachetnego wymiaru, jak

background image

w wypadku stosunku „łacińskich” duchownych do
chrześcijan poległych w walce w analogicznych oko-
licznościach. Wśród stołecznych duchownych bizan-
tyńskich był zauważalny pogląd, zaczerpnięty z tradycji
jednego z wschodnich Ojców Kościoła, Bazylego
Wielkiego, iż nawet żołnierz zabijający na polu walki
wrogów chrześcijańskiego cesarstwa, starając się o ab-
solucję, musi ją poprzedzić trzyletnią pokutą. Tak wy-
rażonego przekonania nie sposób jednak generalnie od-
nieść do elit Bizancjum, biorąc pod uwagę częste w
burzliwych dziejach tego państwa wypadki religijnej
konsolidacji społeczeństwa właśnie w celu mobilizacji
do „świętej wojny” z perskimi wyznawcami zaratusz-
tranizmu, muzułmańskimi Arabami, pogańskimi Bułga-
rami lub Pieczyngami albo heretykami (paulicjanie).
W IX-XI wieku w hierarchii wartości bizantyńskiego
społeczeństwa w zauważalny sposób zyskują wartości
moralne utożsamiane z tradycyjnymi cnotami żołnier-
skimi. Proces ten staje się widoczny w społecznościach
prowincjonalnych, zwłaszcza w odniesieniu do silnie
zmilitaryzowanego pogranicza anatolijskiego z ternami:
Anatolikon, Armeniakon, Kapadocja, Charsianon, Ly-
kandos i bałkańskiego, gdzie były usytuowane takie
temy, jak: Tracja, Strymon i Macedonia. Życie poli-
tyczne w tamtejszych ośrodkach administracyjnych
i miejskich (np. Adrianopol, Berroja, Tesalonika, Tzu-
rul, Filipopolis, Cezarea kapadocka, Trapezunt) zostało
zdominowane przez dysponujące zastępami klientów
arystokratyczne klany Dukasów, Fokasów, Maleino-
sów, Gabrasów, Bryenniosów i Watatzesów. W tamtej-

background image

szych prowincjonalnych społecznościach w żywotny
sposób odzwierciedlał się ideał

żołnierza-

chrześcijanina, czego charakterystycznym dowodem
był gorący i żywy w tych środowiskach kult żołnierzy‒
męczenników: Teodora Stratelatesa, Teodora Tirona,
Jerzego, Mamasa oraz Demetriusza z Tesaloniki. Zro-
dzonym na pograniczu państwa odzwierciedleniem eto-
su arystokratycznego wojownika stanie się, rodząca się
stopniowo od przełomu IX i X wieku, bogata tradycja
cyklu pieśni akryckich, których naczelnym bohaterem
był, zaliczający się właśnie do bohaterów bizantyńsko-
arabskiego pogranicza, Digenis Akritas.

Władze starały się spożytkować dla dobra państwa

takie nastroje, pojawiające się wśród żołnierzy prowin-
cjonalnych armii jeszcze w X wieku, co szczególnie
widać na przykładzie ustawodawstwa cesarza Leona VI
Filozofa (886-912). Władca ten uznał za pożyteczne
w jednej z rozpraw dotyczących teorii wojskowości,
sięgnąć do wzorów ideologicznych, biorących za wzór
islamską „dżihad”: „Oto co czynią Saraceni, lud barba-
rzyński i pozbawiony wiary [...] Trzeba, aby Rzymianie
zaczęli praktykować takie same zasady i [...] zjedno-
czyli się, by wspólnie stawić czoło bluźniącym prze-
ciwko Chrystusowi, Królowi wszechrzeczy, naszemu
Bogu, który przy każdej okazji umacnia walczących
w Jego imieniu przeciwko ludom. [...] Jeżeli wspoma-
gani przez walczącego wraz z nami Boga dobrze uzbro-
jeni i w dobrym szyku taktycznym, odważnie i szczerze
stawiamy im czoło dla zbawienia naszej duszy, przeko-
nani, że walczymy dla samego Boga, za ludzi z naszej

background image

rasy i za wszystkich naszych braci chrześcijan, jeżeli
więc bez wahania oddamy się Bogu, to nie potkniemy
się, lecz odniesiemy sukces i z pewnością ich zwycię-
żymy”.

Wyższym warstwom bizantyńskiego społeczeń-

stwa, przede wszystkim wywodzącym się z prowincji
elitom arystokratycznym, które w ciągu XI stulecia
stopniowo przejmują kontrolę nad stolicą i państwem
bizantyńskim, mimo ich głębokiego zróżnicowania
wewnętrznego, ideał walecznego żołnierza, przeniknię-
tego duchem walki z wrogami chrześcijaństwa, nie
mógł być z gruntu obcy. Dwór cesarski epoki Duka-
sów, Botaniatów i Komnenów oraz członkowie najbar-
dziej zbliżonych do nich arystokratycznych klanów
w swoisty sposób nawiązywali do heroicznych wzor-
ców, które ukształtowały się na peryferiach państwa bi-
zantyńskiego. Chociaż w Aleksjadzie Anny Komneny
jej ojciec‒cesarz urasta do rangi bohatera zmagającego
się z wrogami państwa i chrześcijaństwa, to należy
przypomnieć, że istniał już uprzednio w historiografii
bizantyńskiej taki prototyp arystokratycznego herosa,
chociażby poprzedni cesarz Nicefor Botaniata (1078-
1081), zrodzony za sprawą opisu XI-wiecznego dziejo-
pisa Michała Attalioty. Sama Anna Komnena tworzy na
kartach Aleksjady portrety takich sylwetek nie tylko
w odniesieniu do członków rodziny Komnenów czy
spowinowaconych z nią arystokratów, ale i w stosunku
do niektórych przywódców krucjaty, przede wszystkim
Boemunda z Tarentu, lub tych rycerzy frankijskich,
którzy dostali się do niewoli fatymidzkiej po przegranej

background image

bitwie pod Ramią 12 maja 1102 roku. Można się w tym
dopatrzyć zjawiska stopniowo narastającej od drugiej
połowy XI wieku fali wpływów zachodnich, wyrażają-
cych się aprobatą dla pewnych elementów stylu życia
„łacińskich rycerzy” ‒ zarówno w sferach życia co-
dziennego, jak i swoiście pojmowanego etosu rycer-
skiego czy nawet przejściowych wzorców literackich.
Ta fala swój kulminacyjny punkt osiągnie w połowie
XII stulecia, w okresie panowania wnuka Aleksego ‒
cesarza Manuela I Komnena (1143-1180).

Za realne odzwierciedlenie tej kulturowej okcyden-

talizacji bizantyńskiej elity arystokratycznej można
uznać obecność na dworze i w armii bizantyńskiej du-
żych grup przybyszów z takich obszarów Europy łaciń-
skiej, jak północna Francja, południowa Italia, Anglia
lub w coraz mniejszym stopniu, Skandynawia. Obec-
ność tych cudzoziemców, dotychczas zgodna zresztą
z tradycjami bizantyńskimi, w drugiej połowie XI wie-
ku powoli zaczęła przybierać odmienną formę jako-
ściową. Powyższy proces zaczął bowiem powodować
istotne zmiany w postawach społeczeństwa bizantyń-
skiego wobec niektórych aspektów związanych ze
służbą cudzoziemców. Uwzględnia to już np. Kekau-
menos w tej części Rad, która była przypuszczalnie
skierowana do cesarza Michała VII Dukasa i kręgu jego
ministrów. Kekaumenos nie pozostawał jednak do koń-
ca konsekwentny w zapatrywaniach na służbę cudzo-
ziemców w szeregach armii bizantyńskiej, wyczuwal-
nie tonując swoje poglądy w zależności od kraju po-
chodzenia cudzoziemskich najemników. Już wobec ob-

background image

cokrajowców pochodzących z krajów skandynawskich,
Anglii lub Zakaukazia ostrze jego ksenofobii ulega
istotnemu złagodzeniu. Powołując się na konkretne
przykłady Kekaumenos podkreśla szlachetne pocho-
dzenie niektórych cudzoziemców, wywodzących się
z królewskich rodów, co powinno ułatwiać im karierę
w bizantyńskiej armii, zarazem uwypuklając wyższość
Bizancjum nad pozostałymi królestwami chrześci-
jańskiej ekumeny. Akcentuje ich lojalność wobec pań-
stwa bizantyńskiego, wzmiankując o zadzierzgniętych
więzach przyjaźni, które często potrafiły przetrwać roz-
stanie ze służbą w szeregach armii bizantyńskiej.

Dla Kekaumenosa (oraz prawdopodobnie dla

większości współczesnych mu wojskowych notabli bi-
zantyńskich) istniała jednak pewna ważna przeszkoda
w stosunku do karier nawet najbardziej faworyzowa-
nych cudzoziemskich przybyszów ‒ kwestia awansu
w bizantyńskiej hierarchii tytułów i stanowisk, które
żadną miarą nie powinny być udostępniane na większą
skalę obcokrajowcom.

Prawdopodobnie tak wyrażane przez wpływowych

przedstawicieli kół arystokratycznych obawy w pewnej
mierze pozwalają nam tłumaczyć fiasko prób, podej-
mowanych już w latach 1071-1078, nawiązania współ-
pracy Bizancjum z niektórymi krajami zachodu w celu
ustanowienia wspólnego sojuszu w walce z dwoma lu-
dami pochodzenia tureckiego, które w największym
stopniu zagroziły wręcz bytowi państwa bizantyńskiego
na początku lat siedemdziesiątych XI wieku ‒ Seldżu-
kami i Pieczyngami.

background image

Klęskę poniesioną przez stronę bizantyńską

w 1071 roku pod Matzikiert, twierdzy położonej na ar-
meńskim pograniczu, można potraktować jako symbol
upadku panowania bizantyńskiego nad rozległymi wy-
żynami Azji Mniejszej. Rozgromienie przez Wielkiego
Seldżuka sułtana Alp Arslana (1063-1072) dużej, zmo-
bilizowanej przy zaangażowaniu ogromnych środków
i energii armii bizantyńskiej oraz wzięcie do niewoli
samego cesarza Romana IV Diogenesa (1068-1071) by-
ło dotkliwym ciosem dla potencjału i prestiżu państwa
bizantyńskiego. Choć sama klęska nie wyznaczała po-
czątku penetracji tureckiej w Azji Mniejszej, trwała ona
już bowiem, niestety, od dobrych kilkunastu lat, w wy-
datnym jednak stopniu przyczyniła się do przyspiesze-
nia procesu erozji bizantyńskiej władzy nad tym regio-
nem. Ten stan rzeczy szczególnie uwidocznił się po
wybuchu w Azji Mniejszej wojny domowej, zainicjo-
wanej przez powracającego z tureckiej niewoli, zdetro-
nizowanego cesarza Romana Diogenesa i kolejnych
pretendentów do tronu cesarskiego w latach 1071-1081.

Podbój anatolijskich obszarów nie znalazł się od

razu w planach sułtana Alp Arslana, który na początku
lat siedemdziesiątych XI wieku, mimo zwycięstwa pod
Matzikert, dążył przede wszystkim do zajęcia syryj-
skich posiadłości kalifatu fatymidzkiego. Jego na-
stępca, Malikszah (1072-1092), pochłonięty problema-
mi wewnętrznymi oraz wojną z syryjskimi i palestyń-
skimi poplecznikami kalifatu Fatymidów, również nie
wykazywał większego zainteresowania „krajami Ru-
mu” (tzn. Azją Mniejszą). Uznał jednak, że słabości bi-

background image

zantyńskiego systemu obronnego oraz wyniszczające to
państwo wojny domowe otwierają pewne perspektywy
dla jego emirów w tym regionie. Zadanie reprezento-
wania swoich interesów na obszarach Anatolii powie-
rzył krewnemu, Sulajmanowi Ibn Kutulmiszowi (1075-
1086), który wraz z podległymi dowódcami pojawił się
w tym regionie po 1073 roku, zakładając podwaliny
pod sułtanat „Rumu”, wchodzącego w skład konglome-
ratu „Rzeszy” seldżuckich państw, rozciągających się
pod koniec XI wieku od Afganistanu po Anatolię.
W ciągu najbliższych kilku lat Seldżukom udało się
zawładnąć większością najważniejszych prowincji
i miast bizantyńskich w Azji Mniejszej, zachodnie ru-
bieże ich posiadłości na zachodzie dosięgły Jonii, łącz-
nie z takimi ośrodkami miejskimi, jak Efez i Smyrna,
oraz Frygii i Bitynii po Kyzikos, Nikomedię i Chalce-
don, na północy zaś wybrzeży Morza Czarnego, gdzie
zdołali przejąć kontrolę nad Trapezuntem i Synopą,
a na południu kontrolowali Pamfylię wraz z ważną stra-
tegicznie Attalią. Znamiennym symbolem sukcesów
militarnych seldżuckich najeźdźców było umiejscowie-
nie przez Sulajmana swojej kwatery w jednej z naj-
większych metropolii zachodniej części Azji Mniejszej
‒ w Nicei, położonej w niewielkiej odległości na
wschód od cesarskiego Konstantynopola.

Dodatkowo w drugiej połowie XI wieku bizantyń-

skie posiadłości położone we wschodniej części Półwy-
spu Bałkańskiego zostały zagrożone napływem innego
ludu pochodzenia tureckiego ‒ Pieczyngów. Lud ów od
końca IX wieku tworzył na stepach nadczarnomorskich

background image

luźną federację plemienną, pozostającą w orbicie zain-
teresowań polityki bizantyńskiej co najmniej od lat
894-896. Pieczyngowie, jako okresowi partnerzy Ce-
sarstwa Bizantyńskiego, walczyli w X wieku z Rusią
Kijowską, Bułgarią oraz niektórymi plemionami ma-
dziarskimi. W latach 1046-1047, pod wpływem nacisku
Uzów i Połowców, duże grupy Pieczyngów przeprawi-
ły się przez Dunaj na terytorium państwa bizantyńskie-
go w poszukiwaniu wolnych od zagrożenia ziem nada-
jących się do osiedlenia. Początkowo władze cesarskie
starały się wykorzystać Pieczyngów jako osadników
wojskowych, wzmacniających potencjał armii bizan-
tyńskich, m.in w celu wykorzystania ich do walki z co-
raz groźniejszymi Seldżukami. Jednak w stosunku do
Pieczyngów polityka ta nie przyniosła zakładanych re-
zultatów. W 1048 roku doszło do rewolty przesiedleń-
ców, na której czele stanęli tradycyjni przywódcy ple-
mienni, np. najwyższy chan Tyrach. Rewolta szybko
przekształciła się w regularną wojnę, ciągnącą się, mi-
mo zawieranych porozumień (1053, 1057), praktycznie
do końca XI wieku. Armia cesarska poniosła w jej trak-
cie niejedną kompromitującą klęskę. W rezultacie Pie-
czyngowie na początku lat siedemdziesiątych praktycz-
nie zawładnęli pasem stepowych wyżyn, rozciągają-
cych się między dolnym biegiem Dunaju a górskim
łańcuchem Stara Pianina. Chociaż podzieleni na kilka
rywalizujących ze sobą plemion, nigdy nie zdołali, śla-
dami Bułgarów chana Asparucha z końca VII wieku,
stworzyć na tym obszarze własnego państwa, stanowili
jednak ustawiczne zagrożenie dla panowania bizantyń-

background image

skiego w Tracji i górnej części doliny Wardaru. Wyni-
kało to nie tylko z powodu charakteru ich łupieskich
wypadów, ale wsparcia jakiego bardzo chętnie udzielali
zbuntowanym lokalnym archontom pochodzenia woło-
sko-bułgarskiego (Nestor z Paristrionu w 1074 roku)
lub pretendentom do tronu cesarskiego (Nicefor Bryen-
nios z Adrianopola i Nicefor Bazylakes z Dyrrachion
w latach 1077-1078) oraz wrogo nastawionym wobec
państwa bizantyńskiego, wojowniczym, neomanichej-
skim paulicjanom (Leka w roku 1078, Traulos w latach
1083-1086). Szczególne zagrożenie dla państwa bizan-
tyńskiego ze strony Pieczyngów zaistnieje w latach
1087-1091, gdy przenosząc się pod naciskiem Połow-
ców do Tracji, zagrożą bezpośrednio samemu Konstan-
tynopołowi.

Prawdopodobnie z powodu powyższych zagrożeń

nowy cesarz, Michał VII Dukas (1071-1078), i jego
współpracownicy rozwinęli na dużą skalę działalność
dyplomatyczną, której celem była poprawa relacji mię-
dzy Bizancjum a państwami chrześcijańskimi ‒ zarów-
no na szeroko pojmowanym „frankijskim” zachodzie
(papiestwo, italscy Normanowie, Węgry), jak i księ-
stwami Rusi Kijowskiej i państwami chrześcijan z ob-
szaru Kaukazu.

Niektóre z tych porozumień, jak np. przymierze

zawarte z królem Węgier ‒ Gézą (1074-1077), utwier-
dzone małżeństwem tego władcy z jedną z bizantyń-
skich arystokratek (córką Teodula Synadenosa), miały
na celu przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa
naddunajskim granicom państwa bizantyńskiego czy

background image

wsparcie gruzińskie dla zagrożonych przez Seldżuków
bizantyńskich twierdz na wschodnim wybrzeżu pontyj-
skim. Pozostałym działaniom dyplomatycznym, w tym
głównie rozmowom prowadzonym z papieżem Grzego-
rzem VII oraz porozumieniu nawiązanemu z przywód-
cą Normanów italskich Robertem Guiscardem w 1074
roku, przyświecał jednak zasadniczy cel, który dotyczył
możliwości udzielenia przez Normanów militarnego
wsparcia Bizancjum w rozstrzygającej walce z seldżuc-
kim zagrożeniem. Powyższy plan, do którego przywią-
zywano istotne znaczenie w Konstantynopolu, miał zo-
stać utwierdzony związkiem małżeńskim młodocianego
Konstantyna Dukasa z Olimpiadą, córką Roberta Gu-
iscarda. Dodatkowo przywódca Normanów italskich
otrzymał wiele hojnych finansowych koncesji, w posta-
ci prawa do dysponowania licznymi bizantyńskimi
godnościami i przynależnymi im finansowymi apana-
żami.

Spośród współpracowników i ministrów cesarza

Michała VII Dukasa w negocjacjach prowadzonych
z Robertem Guiscard z pewnością znaczącą rolę ode-
grał Michał Psellos, którego dziełem była ostateczna
redakcja cesarskiej chryzobulli z 1074 roku ustalającej
zasady zawartego porozumienia. Psellos był nie tylko
członkiem reformatorskiej ekipy intelektualistów z cza-
sów panowania Konstantyna IX Monomacha, do której
zaliczały się takie osobistości, jak Konstantyn Lichu-
des, Jan Ksifilinos czy Jan Mauropus, lecz także współ-
twórcą jej programu naprawy państwa. W pierwszym
okresie panowania Michała VII w dalszym ciągu wy-

background image

wierał wielki wpływ na władcę i jego bezpośrednie
otoczenie. Doskonale zdawał sobie sprawę z zagroże-
nia, jakie wynikało dla państwa w rezultacie seldżuc-
kiej inwazji przełomu lat sześćdziesiątych i siedem-
dziesiątych XI wieku. Dostrzegał też szansę wyjścia
z zaistniałego kryzysu w postaci sojuszu z papiestwem
oraz Robertem Guiscardem, a wydatną pomocą w po-
dejmowaniu działań dyplomatycznych na łacińskim za-
chodzie służył mu jeden z uczniów, pochodzący z Italii
Jan Italos.

Następna znacząca osobistość z kręgu współpra-

cowników cesarza Michała, która mogła być zaintere-
sowana uzyskaniem poparcia ze strony zachodu, to
zajmujący stanowisko logotety eunuch Nicefor, znany
również jako Niceforitzes. Nicefor, jako jeden z naj-
bardziej wpływowych dygnitarzy okresu panowania
Michała VII, drogą intryg stopniowo wyeliminował
z otoczenia cesarza członków jego rodziny (stryja Jana
Dukasa, matkę i braci) oraz innych faworytów, m.in.
arcybiskupa Jana z Side i samego Michała Psellosa.
Należy jednak zauważyć, iż Nicefor, będąc doskonale
zorientowany w krytycznym położeniu państwa i dys-
ponując doświadczeniem politycznym ‒ pełnił wcze-
śniej obowiązki duksa Antiochii (1063-1067) oraz pre-
tora Peloponezu i Hellady (ok. 1069) ‒ energicznie dą-
żył do reform wewnętrznych, mających uzdrowić bi-
zantyńskie finanse i armię. Mimo rywalizacji, obaj
wpływowi współpracownicy Michała VII, jeden z racji
swoich częstych kontaktów z papiestwem, drugi mając
praktykę wyniesioną z czasów zarządzania nad-

background image

granicznymi prowincjami, byli dobrze zorientowani
w potencjale wojskowym klientów papiestwa, wśród
których w czasach pontyfikatu Grzegorza VII najwięk-
szą rolą odgrywali Normanowie.

Poczynione wówczas ustalenia dworu cesarskiego

z Normanami, mimo atrakcyjnych dla państwa bizan-
tyńskiego obietnic udzielenia istotnego wsparcia woj-
skowego w walce z Seldżukami, nie zostały jednak
pomyślnie zrealizowane. Wyjaśnienie zasadniczych
przyczyn niepowodzenia tych koncepcji nie wydaje się
wytłumaczalne w sposób jednoznaczny Prawdopodob-
nie zaważyło tutaj kilka różnych czynników.

Za jeden z nich można uznać istotny fakt krótkiego

i niefortunnego okresu panowania Michała VII Dukasa
(24 X 1071-7 I 1078), postrzeganego zresztą jako rządy
mało stabilne i obfitujące w rozliczne zaburzenia we-
wnętrzne, które mogły się przyczynić do zahamowania
wielu ambitnych i odważnych planów politycznych,
podejmowanych w otoczeniu tego władcy. Jednak
w wypadku omawianego zagadnienia powyższą inter-
pretację, mimo wszystko, trudno uznać za zadowalają-
cą.

Zasadniczy problem tkwi zapewne w reakcji po-

szczególnych grup bizantyńskiej elity społecznej na te-
go typu plan polityczny, zakładający antyturecki sojusz
z Normanami i papiestwem, wsparty na unii religijnej
i porozumieniu matrymonialnym. Projekt sojuszu poli-
tycznego z Normanami italskimi i papiestwem, zaini-
cjowany przez wpływowe kręgi stołecznych urzędni-
ków, spotkał się jednak z niechęcią licznych grup pro-

background image

wincjonalnej arystokracji. Szczególna opozycja zaist-
niała zwłaszcza rodzin arystokratycznych związanych
z Azją Mniejszą. Wobec narastającego zagrożenia sel-
dżuckiego taka postawa przejawiana w środowiskach
wpływowych klanów anatolijskich, może się wydać
w

pierwszej chwili zaskakującym paradoksem.

W gruncie rzeczy była ona prawdopodobnie głęboko
umotywowana zagrożeniem ich kluczowych, partyku-
larnych interesów. Największe zagrożenie, jak wynika
ze stanu świadomości tej grupy feudałów, nie pocho-
dziło bynajmniej ze strony Seldżuków, przynajmniej
jeszcze na początku lat siedemdziesiątych XI wieku,
niepostrzeganych jeszcze przez arystokrację anatolijską
jako potencjalnych zdobywców Azji Mniejszej.

W tym czasie lojalni wobec cesarza dowódcy woj-

skowi oraz miejscowi magnaci byli pochłonięci zwal-
czaniem rebelii, która odegrała istotną rolę w procesie
upadku władzy bizantyńskiej w Anatolii. Na czele tego
buntu stał rycerz normandzki Roussel de Bailleul, który
prawdopodobnie jeszcze w 1070 roku przybył z połu-
dniowej Italii z oddziałem współziomków, ofiarowując
swoje usługi cesarzowi Romanowi IV Diogenesowi.
W 1072 roku Roussel został wysłany wraz z oddziałem,
liczącym prawdopodobnie ok. 500 żołnierzy, do pół-
nocno-wschodniej części Azji Mniejszej w celu zapro-
wadzenia na tym obszarze porządku, mocno nadszarp-
niętego po Matzikiert i wojnie domowej rozpoczętej
jeszcze przez Diogenesa. Roussel rozpoczął jednak
szybko realizację własnych ambitnych planów poli-
tycznych, zwłaszcza gdy po sukcesach w walce z gru-

background image

pami turkmeńskich koczowników mógł liczyć na po-
parcie lokalnych społeczności w dorzeczu rzeki Sanga-
rios, dostrzegających w nim skutecznego obrońcę.
W1073 roku Roussel wypowiedział posłuszeństwo ce-
sarzowi Michałowi VII, wkraczając na drogę otwartego
buntu. Zagrożenie z jego strony wzrosło szczególnie
gdy uwięził cesarskiego stryja Jana Dukasa. Roussel
wykorzystał osobę znamienitego jeńca do realizacji
swoich planów, proklamując go cesarzem. Kolejno
zwyciężał wysłane przeciwko niemu armie bizantyń-
skie, obecne zaś w ich składzie oddziały najemników
zachodnich bez walki przechodziły na jego stronę.
W okresie swoich największych sukcesów kontrolował
znaczną część Azji Mniejszej ‒ od Bitynii aż po
przedmieścia Trapezuntu. Tym samym bunt Roussela
stanowił w istocie rzeczy największe zagrożenie dla
rządu aż do 1075 roku, kiedy (późniejszy cesarz) do-
mestikos Aleksy Komnen, zapewniwszy sobie osta-
tecznie pomoc Turków i Gruzinów, wziął do niewoli
Roussela w okolicach Amazji. Na tle tych wszystkich
wydarzeń czyny Roussela de Bailleul jawią się jako za-
powiedź ambitnych planów Boemunda z Tarentu czy
Baldwi‒ na z Boulogne, budujących własne państwa
w północnej Syrii i Mezopotamii w trakcie I krucjaty,
głównie kosztem sfery interesów bizantyńskich.

Rebelia Roussela de Ballieul stała się w ten sposób

groźnym ostrzeżeniem dla rządu centralnego. Jedną
z charakterystycznych cech działalności tego buntow-
nika była łatwość z jaką pozyskiwał dla swojej sprawy
potężnych i wpływowych arystokratów ze wschodniego

background image

pogranicza, najczęściej pochodzenia armeńskiego lub
gruzińskiego. Potencjał polityczny i militarny tych nie-
greckich społeczności nabrał istotnego znaczenia
w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, m.in. w rezultacie
prób reform obrony pogranicza zainicjowanych za pa-
nowania cesarza Konstantyna IX Monomacha. Zgodnie
z przyjętym wówczas założeniem, planowano oprzeć
ciężar obrony pogranicza państwa bizantyńskiego na
lokalnych arystokratach, dysponujących własnym za-
pleczem militarnym. Dodatkowo, za zgodą stołecznych
władz, ich siła uległa wzmocnieniu po przejęciu stano-
wisk lokalnych strategów, katepanów i duksów.
Uprawnienia tych dygnitarzy, obejmujące obowiązki
dotyczące nie tylko spraw wojskowych, lecz również
pewnych zadań o charakterze administracyjnym (np.
nadzór nad ściąganiem podatków i działalnością są-
downictwa) , przekazywano notablom pochodzenia
Pieczyńskiego, longobardzkiego czy armeńskiego.

Po klęsce Romana Diogenesa niektórzy z nich,

sprawując funkcję komendantów twierdz i namiestni-
ków okręgów położonych w dorzeczu północnego Eu-
fratu oraz w górach Cylicji i południowej Kapadocji,
przekształcili się w latach 1071-1074 w praktycznie
niezależnych władców. Przykładem może być kariera
armeńskich archontów ‒ Filareta Brachamioty w duka-
cie antiocheńskim czy Oszina z Lambronu, Rubena
z Sis i Vasila z Edessy, którzy dysponując poparciem
rodaków oraz pomocą wojska najemników frankijskich
i tureckich, faktycznie przystąpili do budowy własnych
państw w kontrolowanych przez siebie okręgach. Sytu-

background image

ację zaistniałą na wschodnim pograniczu komplikował
fakt lojalności większości Armeńczyków Kościołowi
monofizyckiemu, skonfliktowanemu od prawie sze-
ściuset lat z ortodoksyjnym patriarchatem Konstanty-
nopola.

Powyższy proces z całą pewnością budził zaniepo-

kojenie nie tylko władz w Konstantynopolu, ale rów-
nież bizantyńskich środowisk wojskowych, zwłaszcza
wywodzących się z temów Anatolikonu i Trakezjonu.
Tamtejsza arystokracja wojskowa już od detronizacji
Romana Diogenesa była niechętnie ustosunkowana
wobec Michała VII i jego ministrów. Niechęć ta z pew-
nością uległa pogłębieniu wobec polityki faworyzowa-
nia dowódców frankijskich oddziałów najemnych, któ-
re odegrały decydującą rolę w zwycięstwie nad stron-
nikami Diogenesa. Właśnie z tych środowisk arysto-
kracji anatolijskiej, które dostrzegały niepowodzenia
rządu w stabilizowaniu sytuacji w Azji Mniejszej, wy-
szła inicjatywa obalenia Dukasa, zrealizowana przez
frygijskiego arystokratę, cesarza Nicefora III Botaniatę.
Można przypuszczać, iż w związku z powyższymi wy-
darzeniami kwestia zagrożenia tureckiego w latach sie-
demdziesiątych XI wieku nie była mimo wszystko sta-
wiana na pierwszym miejscu. Wśród bizantyńskiej ary-
stokracji wojskowej dominowało przekonanie, że inwa-
zja turecka jest zagrożeniem przejściowym. Magnaci
skupieni w prowincjonalnych frakcjach z dużą niechę-
cią obserwowali „prołacińskie” zabiegi cesarza Michała
i jego kolejnych ministrów. W informacjach przedsta-
wionych przez Michała Attaliotę i Kontynuatora Scylit-

background image

zesa pojawiają się wręcz oskarżenia pod adresem cesa-
rza, który ‒ poza „złymi” porozumieniami polityczny-
mi ‒ potrafi się tylko ze swoimi doradcami-filozofami
zaangażować w zawiłości retoryki i filozofii.

We wspomnianej już części Rad Kekaumenosa po-

jawiają się wskazówki, że droga do skonsolidowania sił
wewnętrznych państwa prowadzi przez redukcję do
właściwych rozmiarów wpływów awanturniczych
i nadmiernie ambitnych przybyszów normandzkich
z Italii i Francji. Kilkanaście lat później w przekonaniu
większości arystokratów bizantyńskich, zwłaszcza tych
pochodzących z zachodniej części Anatolii, najprostsza
droga prowadząca do realizacji tego celu, to zdobycie
władzy w Konstantynopolu. Zwycięski przewrót miał
odsunąć od władzy znienawidzonych ministrów (ewen-
tualnie samego cesarza) odwołujących się m.in. do nie-
popularnych sojuszników z zachodu. Ponadto miał się
stać impulsem, który uruchomiłby proces eliminacji tu-
reckich emirów, stopniowo w latach 1072-1077 zajmu-
jących większą część Azji Mniejszej.

Wydarzenia rozgrywające się w niektórych zakąt-

kach Azji Mniejszej zdawały się pozornie przyznawać
rację tego rodzaju poglądom. Ważna, ze strategicznego
punktu widzenia, do przeprowadzenia takiej ofensywy
Antiochia nad Orontesem pozostawała (z przerwami)
w rękach państwa bizantyńskiego aż do 1086 roku.
Wobec zdecydowanego braku zainteresowania spra-
wami morskimi przez większość seldżuckich emirów,
potrzebny do realizacji tego celu Cypr pozostawał bez-
pieczny i kontrolowany przez cesarskich gubernatorów

background image

przez cały wiek XI. W Trapezuncie Teodor Gabras,
dysponując drużyną złożoną z krewniaków i klientów
jego rodu, zdołał (prawdopodobnie w 1075 roku) wy-
przeć z miasta i okręgu seldżuckich najeźdźców, sku-
tecznie w następnych latach broniąc się przed napadami
sąsiednich emirów. Konsekwentnie, choć zdani wy-
łącznie na własne siły wojskowe, stawiali Seldżukom
skuteczny opór bizantyńscy komendanci w Kapadocji
i Paflagonii. Nawet uniezależnieni już ormiańscy ar-
chontowie musieliby w takich okolicznościach przystać
na współpracę wojskową wyłącznie z państwem bizan-
tyńskim. W tej sytuacji pojawienie się w Azji Mniej-
szej, w rezultacie przymierza zawartego z papieżem
Grzegorzem VII i księciem Robertem Guiscardem, ar-
mii „frankijskiej” mogło, w przekonaniu tamtejszych
środowisk arystokracji bizantyńskiej, mieć szkodliwe
skutki dla bizantyńskiej racji stanu.

Nawiązanie do tak sformułowanej idei politycznej

można również dostrzec w pierwszych latach panowa-
nia nowego cesarza Aleksego I Komnena. Poprzednika,
Nicefora Botaniatę, pozbawił tronu cesarskiego głów-
nie z racji jego nieudolności w rozwiązywaniu proble-
mów wynikających z zagrożenia zewnętrznego państwa
bizantyńskiego. Jednak jego pierwsze starania, mające
doprowadzić do poprawy położenia Bizancjum na are-
nie międzynarodowej, stanowią wyraźną kontynuację
antyłacińskiej linii poprzednika. Za dowód takiego po-
stępowania można uznać warunki porozumienia poko-
jowego zawartego z sułtanem Sulejmanem 17 czerwca
1081 roku, w którym cesarz praktycznie rezygnował

background image

z kontroli nad resztkami ziem znajdujących się jeszcze
pod władzą bizantyńską na obszarze Azji Mniejszej.

Zawarcie porozumienia z Turkami na tak nieko-

rzystnych dla Cesarstwa Bizantyńskiego warunkach
można potraktować jako dowód na to iż, strona bizan-
tyńska w 1081 roku bardziej obawiała się zagrożenia ze
strony zachodu. Wszak jeszcze pod koniec swojego pa-
nowania Nicefor III Botaniata musiał rozpocząć przy-
gotowania do odparcia najazdu normańskiego, zagraża-
jącego posiadłościom bizantyńskim na zachodnich Bał-
kanach. W przekonaniu arystokracji bizantyńskiej in-
wazja została przygotowana przez Roberta Guiscarda,
który z poparciem papieża Grzegorza VII wykorzystał
do realizacji własnych celów podstawionego przez sie-
bie, samozwańczego Michała Dukasa. Papież, popiera-
jąc sprawę wysuniętego przez Roberta Guiscarda Pseu-
do Michała Dukasa, akceptował w ten sposób projekt
wyprawy wojskowej na wschód, podejmowanej jednak
w tych okolicznościach dla realizacji partykularnych
celów normandzkich feudałów z południowej Italii.

W tych okolicznościach Aleksy I Komnen został

zmuszony do prowadzenia ciężkiej wojny z Normana-
mi, którzy w okresie swoich największych sukcesów,
przypadających na lata 1082-1084, zajęli praktycznie
najważniejsze ośrodki bizantyńskie na zachód od Tesa-
loniki. Aby powstrzymać ofensywę przeciwnika, mu-
siał dokonać maksymalnej mobilizacji sił społeczeń-
stwa i państwa bizantyńskiego. Podjął zakrojoną na
szeroką skalę akcję propagandową przeciwko Rober-
towi i jego papieskiemu sojusznikowi, która miała za

background image

zadanie skupić wokół nowej dynastii w największym
stopniu kręgi arystokracji wojskowej oraz urzędników,
duchowieństwo i szerokie rzesze mieszkańców Cesar-
stwa. W tych warunkach odwoływanie się do planów
współpracy z łacińskimi krajami zachodu w imię chrze-
ścijańskiej solidarności było oczywiście wykluczone.
Kiedy po śmierci Roberta Guiscarda w 1085 roku zo-
stało przezwyciężone zagrożenie ze strony normań-
skiej, plan decydującej wojny z Seldżukami, która do-
prowadziłaby do odzyskania Azji Mniejszej w oparciu
o bizantyńskie siły militarne, okazał się niemożliwy do
realizacji. Nawet pozornie sprzyjająca okoliczność
w postaci faktycznego rozpadu sułtanatu Rum na od-
dzielne emiraty po śmierci sułtana Sulejmana I (1086),
nie okazała się wystarczająca do podjęcia decydującej
ofensywy w Azji Mniejszej. Z pewnością jedną z istot-
nych przyczyn tej sytuacji było zagrożenie, jakie zaist-
niało dla panowania bizantyńskiego na Bałkanach za
sprawą najazdów Pieczyngów i Połowców oraz buntów
paulicjan w latach 1085-1094. Z kolei jednak, jak do-
wodzi przykład emira Smyrny Tzachasa, samo państwo
bizantyńskie było zbyt słabe militarnie, aby przeprowa-
dzić operację „rekonkwisty” w Azji Mniejszej.

Cesarz Aleksy I Komnen musiał zdać sobie sprawę

z tego stanu rzeczy prawdopodobnie jeszcze pod koniec
wyczerpującej wojny z Normanami. Z uwagi jednak na
nastroje społeczeństwa bizantyńskiego, m.in. w rezulta-
cie podjętej przezeń akcji propagandowej, był skazany
na ostrożne działania dyplomatyczne. Do pewnego
zwrotu dochodzi dopiero w latach 1088-1090 w związ-

background image

ku z wizytą w Konstantynopolu hrabiego Flandrii Ro-
berta I Fryzyjczyka (1071-1093), podążającego w piel-
grzymce do Ziemi Świętej, który jednocześnie udzielił
znaczącego wsparcia militarnego cesarzowi Aleksemu I
w wojnie z Pieczyngami.

Odzwierciedleniem tej przemiany była aktywność

dyplomatyczna cesarza, przejawiająca się w wysłaniu
kolejnych poselstw na synody do Piacenzy w 1095 ro-
ku i do Clermont w 1096 roku, na których zainicjowa-
no ideę wielkiej krucjaty, zrealizowaną w latach 1096-
1099. Istotny może się wydać fakt, że działania dyplo-
matyczne cesarza zostały skierowane do tych środo-
wisk feudalnych na zachodzie (Prowansja, Flandria),
które dotychczas w nikłym stopniu były zaangażowane
we wschodnią politykę Stolicy Apostolskiej.

Tymi czynnikami należy więc tłumaczyć co naj-

mniej wstrzemięźliwą reakcję arystokratycznych śro-
dowisk Bizancjum na plany dużych grup krzyżowców,
kolejno napływających na tereny Cesarstwa w latach
1096-1101. Aleksy I Komnen i jego najbliżsi współ-
pracownicy w swoich działaniach kierowali się przede
wszystkim dążeniem do umocnienia autorytetu nowej
dynastii.

Podkreślanie swoistego dystansu wobec idei kru-

cjatowej mogło być rezultatem niechętnego czy wręcz
wrogiego nastawienia do niej wielu grup arystokratycz-
nych. Czy scharakteryzowana w tym wypadku metoda
postępowania, przyjęta przez cesarza, okazała się sku-
teczna? Można przypuszczać, że raczej tak. Należy za-
uważyć, iż działania opozycji ‒ ujawniające się w

background image

pierwszych latach panowania Aleksego w postaci spi-
sków, sprzysiężeń, angażujących niektórych członków
dynastii, aparatu biurokratycznego, przedstawicieli
frondujących rodów, ludzi Kościoła ‒ nie były inspiro-
wane oskarżeniem o nadmierne faworyzowanie przy-
byszów z zachodu, w przeciwieństwie np. do oskarżeń
wysuwanych wobec stylu panowania jego wnuka, cesa-
rza Manuela Komnena.

Rządy Aleksego I Komnena walnie przyczyniły się

do odrodzenia mocarstwowego statusu Bizancjum.
Uwypuklanie udziału w tym procesie obecności ob-
cych, zwłaszcza łacińskich elementów było nie tylko
niedogodne z propagandowego punktu widzenia, ale
również sprzeczne z zasadniczą postawą arystokracji
bizantyńskiej z drugiej połowy XI wieku, szczególnie
obawiającej się lewantyńskich aspiracji ambitnych feu-
dałów normańskich.

Równocześnie należy uwzględnić fakt, iż sukcesy

Komnenów, osiągnięte w walkach z Seldżukami oraz
innymi postronnymi wrogami na przełomie XI i XII
wieku, w dużej mierze były rezultatem ożywiających
się w tym czasie kontaktów politycznych i gospo-
darczych z krajami zachodu. W pewnym stopniu jest to
swoisty paradoks, którego wyjaśnienie może być nam
pomocne w próbach ustalenia przyczyn raptownego za-
łamania się „imperialnej” fazy świetności państwa bi-
zantyńskiego po 1185 roku.



background image

Zdzisław Pentek
(Poznań)

UMOCNIENIE SIĘ PAŃSTWA BUŁGAR-

SKIEGO W CZASACH III WYPRAWY KRZY-

ŻOWEJ. FRYDERYK BARBAROSSA I RY-

CERSTWO ŚRODKOWOEUROPEJSKIE NA

BAŁKANACH

Powolny upadek Cesarstwa Bizantyjskiego, które-

go kryzys rozpoczął się co najmniej w schyłkowym
okresie panowania Manuela I Komnena (1143-1180),
stał się zapewne jednym z bezpośrednich bodźców
wzmacniających dążenia Bułgarów do odzyskania nie-
podległości, utraconej na rzecz Bizancjum na początku
XI wieku. Najazdy ‒ węgierski na ziemie cesarstwa
w roku 1183 oraz normański w 1185 roku, którego
konsekwencją były straty terytorialne Bizancjum ‒ za-
chwiały autorytetem Konstantynopola. Opanowanie
Tessaloniki, a zwłaszcza przejęcie cerkwi św. Dymitra
przez Normanów, odbiło się niepokojącym echem na
ziemiach bułgarskich. Sytuacja wewnętrzna Bizancjum
za rządów Aleksego II (1180-1183), Andronika I
(1183-1185), a wreszcie Izaaka II Angelosa (1185-1195
i 1203-1204), była dalece niezadowalająca. Państwo
zostało praktycznie rozdarte między udzielnymi duk-
sami, a prestiż cesarza znacznie podupadł.

Wobec takiego rozwoju wydarzeń na ziemiach

bułgarskich dojrzewało pragnienie, aby wyzyskać tę
sprzyjają sytuację. Inicjatorami ruchu odrodzenia Buł-
garii była rodzina Asenowiczów, tytułująca się wład-

background image

cami Włachów. Jakkolwiek chronologia wydarzeń nie
jest zbyt jasna, to pierwsze działania rozpoczęły się
najpewniej w listopadzie 1185 roku, a wybuch powsta-
nia starannie zaplanowano. Uwieńczeniem pierwszej
fazy działań był zjazd duchownych z okazji konsekracji
cerkwi św. Dymitra w Tyrnowie (wiosna 1186 roku),
kiedy doszło do restauracji godności carskiej. Pierw-
szym samozwańczym carem został Teodor Asenowicz,
który przyjął imię Piotr. Wraz ze swoim bratem Ase-
nem już w 1185 roku pragnął otrzymać fragmenty
dawnego terytorium bułgarskiego na zasadzie pronoi,
ale reakcja bizantyjska na taką ofertę była stanowcza
i żądania te nie zostały spełnione. Po wybuchu buntu
Izaak II został postawiony przed faktem dokonanym
i nie pozostawało mu nic innego, jak tylko spróbować
militarnie rozbić buntowników. Próba zdławienia po-
wstania, podjęta przez Izaaka II już latem 1186 roku,
w pierwszej fazie zakończyła się sukcesem. Wojska bi-
zantyjskie spacyfikowały tereny objęte rewoltą, a jej
przywódców zmusiły do ucieczki aż za Dunaj. Car
Piotr wespół z braćmi Asenem i Kałojanem, uzy-
skawszy posiłki od Kumanów, pojawił się w Bułgarii
jesienią 1186 roku. Bracia zyskali również sojusznika
w osobie macedońskiego bojara Dobromira Chryza.
Izaak II podjął nowe działania wojenne z nastaniem
wiosny 1187 roku najpierw zniszczył wojska Aseno-
wiczów pod Lardeą, aż wreszcie, jesienią tego roku,
wszedłszy ze swoją armią na tereny bułgarskie, rozpo-
czął oblężenie Łowecza, aby dalej kontynuować marsz
do Tyrnowa. Jednakże Łowecz oparł się próbom zdo-

background image

bycia, co spowodowało nie tylko zaniechanie całej
kampanii przeciwko Asenowiczom, ale także uznanie
przez Izaaka II Piotra za władcę Bułgarii. Choć jako
gwaranta dopełnienia układu z polowy roku 1188 Izaa-
ka II zabrał ze sobą najmłodszego z Asenowiczów ‒
Kałojana, to nie zmieniało sytuacji, gdyż Bułgaria do-
łączyła do grona niepodległych państw. Car Piotr pod
wpływem bojarstwa musiał jednak zrzec się tronu na
rzecz Asena (1188-1196), którego koronowano jesienią
1188 roku wTyrnowie na bułgarskiego cara.

Tymczasem w Ziemi Świętej doszło w roku 1187

do istotnych zmian. Ciężka klęska zadana 4 lipca 1187
roku pod Hittinem przez Saladyna armii Królestwa Je-
rozolimskiego pod wodzą króla Gwidona z Lusignan,
spowodowała nie tylko liczebne uszczuplenie rycerstwa
chrześcijańskiego, ale także doprowadziła do tego, że
egipski sułtan przystąpił do odzyskiwania utraconych
przez muzułmanów miast i terytoriów. Najboleśniejszą
stratą dla Królestwa była utrata Jerozolimy, co nastąpi-
ło 2 października 1187 roku. Te dwa wydarzenia stały
się bodźcem do zorganizowania III krucjaty na ratunek
chrześcijanom w Outremer.

Wspólnym mianownikiem, łączącym ówczesną

Bułgarię i losy dogasającego Bizancjum, był wątek
wyprawy krzyżowej zorganizowanej przez cesarza
Fryderyka Barbarossę, pragnącego iść z odsieczą do
Palestyny. Owa krucjata Barbarossy przypieczętowała
status quo między Bułgarią a Bizancjum.

Fryderyk przyjął krzyż już 27 III 1188 roku w Mo-

guncji, jednak zanim wyruszył, minął jeszcze rok. Ce-

background image

sarz udał się na wyprawę z liczną armią, złożoną przede
wszystkim z rycerstwa niemieckiego. Nie zabrakło ry-
cerzy z Turyngii, Bremy, Lubeki, Münster, Saksonii
czy ze Szwabii. Kronikarze oszacowali ‒ zdaje się, że
z „lekką” przesadą ‒ liczebność armii na 150 000 żoł-
nierzy. Tak więc z początkiem maja 1189 roku Fryde-
ryk Barbarossa wyjechał z Ratyzbony w otoczeniu
licznej świty i z młodszym synem Fryderykiem Szwab-
skim u boku. Przeprawa przez Węgry obyła się bez
żadnych ekscesów, tym bardziej że węgierski monarcha
Bela III, wcześniej powiadomiony o planach cesarza,
nie szczędził pomocy podczas marszu tak licznej armii
przez terytorium własnego królestwa. Wreszcie 23
czerwca 1189 roku Barbarossa wraz z armią przekro-
czył Dunaj w Belgradzie i znalazł się w granicach im-
perium bizantyjskiego. Tu czekała cesarza niemiła nie-
spodzianka. Podczas przemarszu przez Serbię doszło
do wielu napaści ze strony zbuntowanych przeciwko
Bizancjum Serbów, Bułgarów oraz miejscowych rze-
zimieszków, nękających ariergardę Barbarossy. Równie
trudno było pozyskiwać prowiant, gdyż ludność wiej-
ska była niechętna tak wielkiej rzeszy przybyszów.
Fryderyk, wcześniej powiadomiwszy Izaaka II o swo-
ich zamiarach, a nawet przyjąwszy odeń poselstwo
w grudniu 1188 roku, które dopracowało szczegóły
przemarszu przez terytorium bizantyjskie, czuł się teraz
oszukany przez cesarza Konstantynopola i uważał, że
są to celowe działania wymierzone w jego osobę
i przeciwko krucjacie. Barbarossa, nie zważając na te
wypadki, przyjrzał się bliżej sytuacji politycznej na

background image

Bałkanach. Na dodatek do Fryderyka zaczęli się garnąć
oponenci Bizancjum. W lipcu 1189 roku w Niszu po-
jawił się Stefan Nemanja, wielki żupan Serbii, wraz
z bratem Stracimirem, aby spotkać się z cesarzem. Na-
tomiast carowie Asen i Piotr skierowali do Fryderyka
posłów, którzy zapewniali cesarza o woli pomocy dlań
w czasie przemarszu przez Bałkany. Bizantyjski wy-
wiad donosił cesarzowi Izaakowi II o tych wydarze-
niach, które wprawiły go co najmniej w niepokój. Basi-
leus postanowił wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji
i wydelegował Jana Dukasa oraz Konstantyna Kanta-
kuzena, którzy mieli już sposobność poznać Barbarossę
i w jego imieniu spotkali się z Fryderykiem na granicy
Bizancjum. Jednak Dukas wraz ze swym kompanem,
zamiast być orędownikami dobrego interesu Izaaka, za-
częli judzić przeciwko suwerenowi. Znów wywiad bi-
zantyjski przekazał wieści do Konstantynopola o po-
stępkach wysłanników cesarskich, które utwierdziły
Izaaka w niecnych zamiarach Barbarossy. Mimo
wszystko administracja prowincji starała się zapewnić
prowiant dla krzyżowej armii, choć z drugiej strony
Izaak wdał się niespodziewanie w konszachty z samym
Saladynem, z którym odnowiono prawdopodobnie
w lipcu 1189 roku układ, zawarty jeszcze za czasów
poprzednika Izaaka II ‒ Andronika. Nowe postanowie-
nia paktu przewidywały utrudnić marsz Barbarossy na
wschód. Sprawa skomplikowała się po zajęciu przez
Barbarossę Filipopolis 26 sierpnia 1189 roku. Cesarz,
ufny w zobowiązania Izaaka, wyekspediował do niego
posłów, którzy mieli przygotować wszystko do prze-

background image

prawy armii chrześcijańskiej na drugi brzeg Bosforu,
Izaak zaś uwięził niemieckich negocjatorów, aby wy-
musić na Fryderyku szybką i bezproblemową przepra-
wę na Półwysep Anatolijski. To rozsierdziło Barbaros-
sę, który polecił Fryderykowi Szwabskiemu zająć trac-
kie Didymos, natomiast Henrykowi, drugiemu synowi,
zlecił zorganizowanie floty przeciw Bizancjum. Fry-
deryk zabezpieczył się również na wypadek walk z Bi-
zancjum i uzyskał papieską zgodę na wszczęcie krucja-
ty przeciwko Konstantynopołowi. Barbarossa manife-
stacyjnie okazał swoją potęgę, maszerując pod mury
Konstantynopola. Taki obrót spraw zmusił Izaaka II do
przyjęcia bardziej ugodowej polityki. Skarb cesarstwa
był ogołocony, szerzyła się samowola wśród najwyż-
szych dygnitarzy, a militarnie Bizancjum nie było
przygotowane do stawienia czoła potężnej armii za-
chodniego rycerstwa. Negocjacje między Fryderykiem
a Izaakiem ciągnęły się na przełomie 1189 i 1190 roku.
Efekty były jednak znikome. Wreszcie w lutym 1190
roku niemieccy posłowie zostali zwolnieni z więzienia,
a upokorzony sytuacją Izaak pospiesznie podpisał 24
lutego 1190 roku w Adrianopolu układ z Fryderykiem,
gwarantujący swobodną przeprawę armii niemieckiej
przez Cieśninę Dardanelską, dostarczenie okrętów i za-
prowiantowanie po minimalnych cenach podczas mar-
szu przez Półwysep Anatolijski. Aż do marca 1190 ro-
ku Barbarossa trzymał w szachu basileusa swoją obec-
nością w Tracji, kiedy po ustabilizowaniu się aury i ze-
braniu armii, wyruszył 22 marca w ‒ jako się później

background image

okazało ‒ ostatnią ekspedycję, tonąc w Salefie 10
czerwca 1190 roku.

Wypadki, jakie nastąpiły w tej części Bałkanów,

a związane z III krucjatą, odciągnęły uwagę Izaaka od
kwestii Bułgarii. Wojska niemieckie rezydowały
w

najważniejszych strategicznie miastach Tracji

i ewentualne pojawienie się na tych terenach poważ-
niejszych sił bizantyjskich, które zostałyby skierowane
przeciwko Bułgarii, Barbarossa mógłby uznać za woj-
ska wysłane przeciw niemu, tym bardziej że car Asen
i jego brat Piotr już na wstępie kampanii bałkańskiej
Fryderyka opowiedzieli się za nim. Tak więc prawdo-
podobny ruch Izaaka przeciwko Bułgarii mógłby zostać
odczytany jako zamach na Fryderyka. To wszystko
powodowało zaś, że państwo bułgarskie, zyskując po-
tężnego sojusznika w Fryderyku, mogło ‒ przynajmniej
w tym czasie ‒ czuć się bezpieczne, a tym samym
umacniać odzyskaną niepodległość. Dla krucjaty nie-
mieckiej był to zaledwie epizod, choć dodać należy, że
opóźniający marsz do Palestyny, lecz dla odradzające-
go się państwa bułgarskiego stanowił czas konsolidacji
i stabilizacji, a w szerszym wymiarze ‒ dowód między-
narodowego uznania. Bez wątpienia ten splot wydarzeń
związanych z przemarszem Fryderyka przez Bałkany
przyczynił się zaprowadzenia nowego ładu polityczne-
go, który definitywnie ujawnił dość wątpliwą już he-
gemonię Bizancjum na ziemiach bałkańskich. Jeśli zaś
chodzi o skutki długofalowe, to zrzucenie zależności
bizantyjskiej otworzyło przed tym państwem możli-
wość rekonstrukcji nie tylko dawnych struktur admini-

background image

stracyjnych i politycznych, ale także wydobycie bogac-
twa kulturalnego Bułgarii.

Zorganizowana wkrótce po przedostaniu się armii

niemieckiej do Azji wyprawa militarna Izaaka II prze-
ciwko Bułgarii spełzła na niczym. Basileus, dotarłszy
do Tyrnowa, nie był w stanie go zdobyć, a wycofujące
się wojska bizantyjskie zostały zdziesiątkowane. Eks-
pedycja zakończyła się druzgocącą klęską, podobnie
jak następna próba położenia kresu państwowości Buł-
garii w 1194 roku.

W ten sposób udział rycerstwa środkowoeuropej-

skiego w wyprawie Fryderyka Barbarossy do Ziemi
Świętej przyczynił się do istotnych zmian politycznych
na mapie ówczesnej Europy. Liczne zastępy rycerzy
w ekspedycji niemieckiego cesarza potwierdziły także
tezę o wciąż jeszcze istniejącym zainteresowaniu spra-
wami Grobu Świętego. Nie można również zapominać
o istotnym fakcie, że ostatnią tak wielką wyprawę pod
wodzą monarchy zorganizowano przeszło 40 lat wcze-
śniej, co być może stanowiło dodatkową zachętę do ak-
cesu w tak ryzykownym, ale i kuszącym przedsięwzię-
ciu, jakim była pielgrzymka do Jerozolimy.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rycerstwo Europy Środkowo Wschodniej wobec idei krucjat
Jacek Kobus Polityka Japonii wobec krajów Europy Środkowo Wschodniej
bezrobocie, bezrobocie 2, Natomiast spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej wyższa stopa bezroboci
Rywalizacja o prezydenure, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środkowej i
Systemy polityczne Europy Środkowo-Wschodniej, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczn
4 Polacy a aspiracje narodowosciowe narodow Europy Srodkowo Wschodniej
Rywalizacja wyborcza c.d., ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środkowej i
SPEŚiW- skrypt 2, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środkowej i Wschodni
Parlamenty Krajów EŚiW, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środkowej i Ws
Od ZSRR do Federacji Rosyjskiej, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środk
Wzorce rywalizacja, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środkowej i Wschod
Partie polityczne Europy Środkowo-Wschodniej, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne
Systemy wyborcze do parlamentu, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środko
Systemy polityczne, ۩۩۩ Edukacja ۩۩۩, Polityka i prawo, Systemy polityczne Europy Środkowej i Wschod
Skrypt SPEŚiW, Studia, Systemy polityczne Europy Środkowej i Wschodniej
Antoni Kuklińsk i Rozszerzenie Unii Europejskiej o państwa Europy Środkowej i Wschodniej perspektywa
Transformacja polityczna w krajach Europy Środkowej i Wschodniej odnosi sie do działań
Doswiadczenia transformacji systemowej w panstwach Europy srodkowej i Wschodniej
Rynki pracy w okresie globalnego kryzysu w krajach Europy srodkowo Wschodniej

więcej podobnych podstron