NAJSEKSOWNIEJSZY WAMPIR ISTNIEJE
napisane przez
Kerrelyn Sparks
Rozdział pierwszy
(fragment)
Simone rozerwała koszulę mężczyzny i przesuwała szczupłymi dłońmi po jego
gładkiej, bezwłosej klatce piersiowej, która była pofalowana od wyćwiczonych mięśni.
–
Odczuwam głód, któremu nie mogę zaprzeczyć – powiedziała chrapliwym
głosem z francuskim akcentem.
Mężczyzna odwrócił swoją mocno wyrzeźbioną szczękę, by wyeksponować
swoją szczękę.
–
Weź mnie. Moją krew, moja krew i ja jesteśmy cali twoi.
Przeciągnęła swoimi kłami po jego tętnicy szyjnej, a potem nagle odepchnęła go.
–
Nie! Nie mogę już tego znieść!
W dramatycznym szeleście jej pięknej różowej, jedwabnej szlafroczku, któremu
bliżej do negliżu, wstała na swoje nogi. Obszerne spódnica wirowała wokół jej długich nóg, co
pozwalało na rzucenie okiem na jej różowe szpilki.
Podniosłą do swojego czoła bladą dłoń.
–
Co wampir teraz powinien zrobić? Przez tyle lat muszę znosić ten sam smak.
Jak ja tęsknie za czymś innym!
Poszła do przodu, opuszczając rękę z wdzięcznym machaniem.
–
Potrzebuję czegoś nowego, czegoś drogiego, solidnego i wyrafinowane – ach!
Potknęła sie o swoją koszulę nocną upadła płasko na swoją twarz.
–
Cięcie!
Reżyser przeklinał pod nosem, a następnie pochylił się w stronę Gregori'iego i
szepnął.
–
Jesteś pewien, że musimy ją zatrudniać?
Gregori ukrył swoją frustrację, tak jak zwykle to robi i obdarzył Gordon'a
zachęcającym uśmiechem.
–
Ona jest w porządku. Jest najbardziej znaną modelką w świecie wampirów.
–
Taaak, wspominałeś już o tym z pięć razy. Ale ona nie potrafi grać. Cholera,
ona nawet nie potrafi chodzić.
Uśmiech Gregori'iego stał się mniejszy, gdy jego wnętrzności się skręciły. Sądził,
ż
e wygrał na loterii, przekonując sławną gwiazdę Simone, aby zagrała w reklamie
wprowadzającej nowy produkt, z kuchni Vampire Fusion, o nazwie Blardonnay. Ale po trzech
godzinach nagrywania, nie było na taśmie, ani jednego dobrego ujęcia.
Reżyser i ekipa filmowa Wampirzej Telewizji Cyfrowej (DVN) na Brooklynie, już
ma dość polerowania skrzyni z dwudziestoma czterema butelkami, które przywiózł w prezencie.
Mieszanina syntetycznej krwi i wina Chardonnay nie była już wystarczająco silna dla reżysera.
Gordon zabrał butelkę Blissky, a następnie spojrzał na Ggregori'iego z kwaśną miną.
–
Słońce wzejdzie za około dziewiętnaście minut – mruknął. - Ogłoszę przerwę,
zanim moja torturowana ekipa, wyjdzie na zewnątrz i usmaży się na słońcu.
–
Nie jest aż tak źle – zapewnił go Gregori. - Z kimś, kto potrafi uważnie
edytować, będziemy mieli... - źle. - Przecież czas, pracuję na twoją korzyść.
Gordon prychnął i wziął kolejny duży łyk Blissky.
Gregori poprawiał krawat, gdy rozważał jego opinię. To on będzie tym, kto będzie
musiał powiadomić swojego szefa, za wydanie małej fortuny na reklamę, której nie mogą zrobić.
Nie pomoże mu to w tej kwestii, jeśli zacznie krytykować Simone. Ona może wygląda na kruchą
i delikatną, ale kiedy jest rozwścieczona, może wyrządzić ogromną ilość zniszczeń, przez tą siłę
wampira.
Kiedyś już zniszczyła taneczny klub na Manhattanie, kiedy nikt jej nie rozpoznał
jej jako sławnej modelki. Gregori musiał użyć wampirzej kontroli umysłu, by wymazać z
pamięci to zdarzenie, z każdego przerażonego śmiertelnika, którzy byli obecni wtedy gdy
poniósł ją, jej temperament. Niestety, nie było go w Paryżu, by oczyścić wspomnienia paparazzi,
gdy robili jej zdjęcia bez jej zgody. Ona w odwecie rzuciła fotografem przez Pola Elizejskie. Le
Figaro spekulowali, że dziwny pokaz jej siły jest wynikiem jej uzależnienia od Fencyklidyna
1
.
A ona w odwecie, następnej nocy pozrywała uliczne lampy przy chodniku porozbijała je przy
biurze gazety, o szklaną tafle okna. W jakiś sposób, myślała że w ten sposób, pokaże im, że się
mylą.
Poprawiał spinki od swoich mankietów, kiedy pogodził się z jedynym możliwym i
1
http://pl.wikipedia.org/wiki/Fencyklidyna
środek psychotropowy
logiczną możliwością w jaką ma postąpić: grając rolę sympatycznego przyjaciela, powszechnie
znany jako główny lizus. Sheesh, rzeczy które musiał robić, by móc być utrzymać swoją pracę.
Wszedł na scenę, która składała się z grubego dywanu w kolorze kości słoniowej
i satynowej kanapy, też w kolorze kości słoniowej. Męski model siedział rozwalony na kanapie,
nawet nie próbując pomóc Simone, która w dalszym ciągu pozostawała zaplątana w swój
szlafrok, tarzając się po dywanie, jak głodujący wieloryb wyrzucony na brzeg.
–
Simone, kochanie, wszystko z tobą w porządku? - podniósł ja ostrożnie, aż
stanęła na swoich nogach. Była tak cienka, że to było podobne, do podpierania miotły na
silnym wietrze. - To do ciebie nie podobne upadać. - Dwanaście razy.
–
To przez te śmieszne buty, które kazałeś mi nosić. Są zbyt duże. - Podniosła
swój głos, tak by wszyscy w studiu mogli ją słyszeć. - Przecież wiesz, że noszę rozmiar pięć.
Nosiła buty rozmiaru osiem. Gregori wiedział to, ponieważ ciągle prosiła go o to,
by kupił jej sandałki Jimmy Choo na minione Boże Narodzenie. Zrobił to, nie z powodu żadnego
sentymentu do Simone, ale z powodów biznesowych. Jako dyrektor marketingowy w firmie
Romatech wiedział, jak wartościowe jest bycie przyjacielskim wobec wpływowych osób w
ś
wiecie wampirów.
–
Czy twój szlafrok jest może za długi? - Zasugerował. - Możemy go przecież
nieco skrócić.
–
Podoba mi się, jak jest taki długi. To sprawia, że wydaję się wyższa. I chudsza.
Dobry Boże, gdyby ona była jeszcze chudsza, to stałaby się dwuwymiarowa.
–
Wyglądasz pięknie, Simone. Ale ... boję się, że twoja koncentracja jest
odrobinę niepełna. Być może moglibyśmy....
–
To jego wina! - Wskazała swoim doskonale utrzymanym paluszkiem na
męskiego modela, który zajęty był akurat zdejmowaniem koszuli, którą ona podarła. - Jest
zbyt brzydki, bym mogła z nim pracować.
Gregori spojrzał na modela.
–
Dla mnie on wygląda dobrze.
–
Co, dzięki przystojniaczku. - Model puścił mu oczko.
O cholera.
–
Simone, nie możemy wymieniać facetów, bo ty sobie tego życzysz. Poza tym,
on jest już ósmym. W agencji talentów jest mało przystojnych facetów, a czas cały czas
biegnie, więc myślisz, że ewentualnie mogłabyś zmusić się do pracy z tym facetem?
Przygryzła swoją dolną wargę, by ogłosić, że się dąsa.
–
On jest odpychający. Drżę, gdy mam go dotknąć.
Męski model kiwnął na nią palcem.
–
To nie tak, że się cieszę z tego cieszę, dziewczyno.
–
To nazywa się gra aktorska Simone – szepnął Gregori. - Musisz udawać, że go
pożądasz go. Może być brzydki jak burak, ale ty masz sprawić, że uwierzymy iż jest
oszałamiający.
–
Ale ja jestem oszałamiający – model odwrócił się, a jego długie bląd włosy
opadły na jego ramiona.
Gregori jęknął w duchu. Nie można było szeptać pośród grona wampirów. Oni
słyszeli wszystko. Chwycił Simone za jej kościste ramiona.
–
Bądźmy szczerzy co do tego, Toots
2
. Tu nie chodzi o buty, czy o twój
szlafroczek, czy o tego faceta na kanapie...
–
Nazywam się Pennington – męski model w końcu się przedstawił. -
Pennington Langley III. Ale proszę nie nazywajcie mnie w skrócie Penny. Nie chciałbym by
nazywano mnie tak tanio. - Obdarzył Gregori'iego zalotnym uśmiechem.
Tłumiąc dreszcze, Gregori, odwzajemnił uśmiech. Sheesh, te bzdury, które musiał
znosić w swojej pracy.
–
Simone. Widziałem cię, jak chodziłaś po wybiegach, z niesamowitym
wdziękiem łabędzia. Wiem, że możesz to zrobić.
Opuściła swoją głowę w dół, gdy założyła swoje ramiona na klatce piersiowej.
–
W porządku, będę szczera. Ja – ja się boję.
–
Czego się boisz? Porażki? - Skrzywił się, gdy jej podobne do stali paznokcie,
wbiły się w jego skórę.
–
Nigdy nie zawodzę – syknęła.
–
Dobrze. Dobrze, wiem o tym. - Schwycił jej ręce, by trzymać jej różowe
pazury z daleka od możliwości rozerwania mu najlepszego garnituru. - Czego się więc tak
boisz?
Jej dolna warga drżała pod jej kłami.
–
Słońce wkrótce wzejdzie. Boję się śmierci.
–
Słodkie ciasteczko, umieramy z każdym wschodem słońca.
–
Mam na myśli prawdziwą śmierć! La mort finale! - Chwyciła się go pięściami
za klapy jego marynarki. - Słyszałam dziś o show Corky. W życiu nieumarłego. Powiedziała,
ż
e wszyscy jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
–
Nic ci nie będzie Simone. Zatrzymałaś się przecież w kamienicy Romana,
gdzie są strażnicy, którzy pilnują naszego bezpieczeństwa.
–
Więc Corky miała rację? - Wrzasnęła Simone i mocno nim potrząsnęła. - Czy
2
Chodzi prawdopodobnie o ten serial http://pl.wikipedia.org/wiki/Tootsie
ś
miertelny świat o nas wie?
Próbował podważać jej kościste palce, by puściła klapy jego marynarki.
–
Corky powinna to wiedzieć. To przecież ona, kręciła ten przeklęty film.
Trzy noce wcześniej, Corky Courrant nakręciła bitwę pod Górą Rushmore,
podczas której doszło do śmierci jej kochanka, przywódcy Malkontentów, Casimir. Gregori mógł
zrozumieć, dlaczego kobieta może trochę irytować się po ścięciu jej kochanka, wciąż myślał, że
ona trochę przesadziła. Opublikowała to nagranie na serwisie YouTube, twierdząc że to dowody
na istnienie wampirów i są prawdziwe. To było niewybaczalne i najbardziej zdradzieckie
działanie na świecie, a jednak Corky była wciąż zatrudniona w Wampirzej Telewizji Cyfrowej.
Najwyraźniej jej hańba była dobra dla notowań stacji.
Oczy Simone były pełne od łez.
–
Powiedziała, że śmiertelnicy będą polować na nas i zabijać nas wtedy kiedy
będziemy w śmiertelnym śnie!
–
O mój Boże! - Pennington zerwał się na nogi. - Czy to jest prawdą?
Operator wysięgnika spojrzała na niego.
–
Nie oglądałeś wieczornych wiadomości? Stone Cauffyn powiedział, ze nasz
sekret została ujawniony i że niedługo śmiertelnicy zadecydują, że chcą się nas pozbyć.
Z lekkim jękiem Simone upadłą na dywan. Jej łzy, pociemnione przez krew,
zostawiały różowe smugi na jej wychudzonych policzkach.
–
La mort finale.
–
To jest koniec dla nas wszystkich. - Kamerzysta mruknął.
–
Jesteśmy skazani. - Charakteryzatorka pociągnęła nosem i otarła łzy ze swojej
twarzy.
–
Wampirza apokalipsa – mruknął Gordon i wziął kolejny łyk Blissky.
Dobry Boże, nic dziwnego, że ekipa i dyrektor od razu skoczyli na skrzynie
Blardonnay.
–
Weźcie się w garść, chłopaki, - powiedział im Gregori. - Tylko dlatego, że
Corky nagrała tę taśmę, na której widać, że ktoś wyglądający jak wampir ma ścinaną głowę i
zmienia się w pył, nie oznacza to jeszcze, że jakiś śmiertelnik zdoła w to uwierzyć.
–
Racja, - potaknął Gordon. - Dlatego, że śmiertelni zawsze robią filmiki, na
których komuś obcina się głowę.
–
Jeśli spojrzysz na komentarze, wiele osób nazywa to oszustwem – powiedział
Gregori.
–
Wystarczy jeden śmiertelnik z jednym kołkiem, do zabicia mnie –
wymamrotał operator wysięgnika.
–
Jesteśmy zgubieni! - Charakteryzatorka upadła na podłogę, wciąż trzymając
pustą butelkę po Blardonnay. - Skazani!
–
Nie. Nie jesteśmy! Dostaliście przecież oficjalną notatkę od Roman'a, prawda?
- zapytał Gregori. Roman Draganesti był nie tylko jego szefem i spółki Romatech Industries,
był również Mistrzem Konwentu Wampirów na wschodnim wybrzeżu. - On chce, abyście
zachowali spokój i zachowywali się normalnie, czyli jak do tej pory.
–
Tak wiemy. - Gordon podniósł swoją butelkę Blissky, a wtedy odkrył, że była
już pusta i skrzywił się. - To dlatego przecież wszyscy pojawiliśmy się dziś w pracy.
–
Powinniśmy chyba szukać jakiś jaskiń, by móc się w nich ukryć, - narzekał
kamerzysta, wtedy jego oczy się zaświeciły. - Wiem moglibyśmy ukryć się w mauzoleum.
–
Masz rację. - Operator wysięgnika naśmiewał się. - Śmiertelnicy nigdy nie
zaczną myśleć i nie zaczną szukać nas na cmentarzu.
–
Jesteśmy skaza....
–
Dość! - Gregori przerwał charakteryzatorce. - Ostudźcie i uspokójcie
3
się.
Wszystko będzie w porządku. Roman ma dziś w nocy spotkanie strategiczne z wieloma
Mistrzami Konwentów.
–
Oni mają już jakiś plan? - zapytał Pennington.
–
Jestem pewien, że zdołają coś wymyślić. - Gregori tak naprawdę to nie
wiedział wiele o sytuacji, poza tym, że Roman i szef „MacKay - bezpieczeństwo i
dochodzenia” Angus MacKay spędził ostatnie dwie noce dyskutując z Sean Whelan –
operacyjnym agentem CIA, świeżo upieczonym wampirem i teściem Romana. - Najlepszą
rzeczą co możecie zrobić dla wszystkich wampirów, to zachowywać się normalnie i zwracać
na siebie uwagi. Wystarczy pójść do pracy, wrócić do domu i napić się syntetycznej krwi z
butelki, a wtedy nikt nie będzie podejrzewał, że jesteście wampirami.
–
Łatwo to powiedzieć tobie – Mruknął Gordon. - Ty i twoi znajomi macie
strażników, którzy pilnują was w ciągu dnia. My podczas swojego śmiertelnego-snu, do
którego mogą włamać się śmiertelnicy, nie mamy takich luksusów.
–
Jesteśmy zgubieni! - makijażystka płakała.
Gregori poluźnił swój krawat, gdy rozmyślał. Przeklęty film Corky był
prawdopodobnie podżeganiem do paniki na całym wampirzym świecie. A im bardziej zaczynali
panikować, tym większa była szansa, że jeden z nich zrobi coś naprawdę głupiego, co pogorszy
jeszcze ten problem. Oni musieli czuć się bezpiecznie.
Wyciągnął swój inteligentny telefon komórkowy z kieszeni swojej marynarki.
–
Powiem wam coś. Zapytam Angus'a MacKay'a, czy by nie przysłał tutaj
3
Te dwa wyrazy w oryginale były jednym, ale nie wiedziałam jak przetłumaczyć „Chillax”, czyli chill i relax
dziennego strażnika. Zmienimy ten budynek na tymczasowe schronienie. Wampiry wtedy
będą mogły pójść spać w ich śmiertelnym śnie wiedząc, że będą chronione i bezpieczne.
Gordon zerwał się na swoje nogi i zakołysał się troszkę.
–
Jesteś pewien? Mógłbyś to zrobić?
–
Oczywiście. - Powiedział Gregori z uśmiechem. - Zadzwonię i ustalę
wszystko, więc śpieszcie się i zawiadomcie wszystkich.
–
Ś
wietnie – Gordon wybiegł ze studia.
Charakteryzatorka podniosła się na swoje nogi i obdarzyła Gregori'iego
uśmiechem, trzęsąc się cała.
–
Dziękuję.
–
Nie ma problemu.
Gregori wybrał numer Angus'a na swoim telefonie Droid, podczas gdy reszta
ekipy, dziękowała mu.
–
Przygotujmy się do kolejnego ujęcia tej reklamy, dobrze?
–
Tak, panie! - operator wysięgnika krzyknął z uśmiechem.
Pennington zakładał nową koszulę, podczas gdy charakteryzatorka nakładała
nową warstwę pudru i szminki na Simone.
Gregori odetchnął z ulgą. Może jednak, uda im się ukończyć tę reklamę dzisiaj.
Telefon Angus'a odesłał go do jego poczty głosowej, więc zostawił mu krótką wiadomość,
wyjaśniając, że muszą zamienić stację DVN w tymczasowe schronienie dla przerażonych
wampirów.
–
Przepraszam.
Gregori zdążył spojrzeć, na szybkim podglądzie swoje e-mail, gdy podniósł
głowę, by zobaczyć Pennington'a stojącego w pobliżu.
–
Tak?
–
Chciałbym podziękować tobie, za zapewnienie nam wszystkim dzisiaj
bezpieczeństwa.
–
Cieszę się, że mogę pomóc.
Pennington przesunął swoje długie, bląd włosy na plecy.
–
A ja chciałem podziękować ci, za danie mi szansy, bym mógł zagrać w
reklamie.
–
Nie ma problemu. - Gregori nie chciał wspominać, że ten model był ósmym
wyborem agencji talentów i nie byłoby go tutaj w ogóle, jeśli Simone nie odesłałaby tych
siedmiu poprzednich, do diabła.
Pennington zbliżył się do niego.
–
Chodzi mi o to, że chciałbym podziękować ci ... osobiście.
Yikes. Gregori cofnął się do tyłu.
–
Nie dziękuję. Przykro mi.
–
Ale ty jesteś gejem, prawda? To znaczy, ty ubierasz się tak dobrze, a poza tym
byłeś taki miły i wrażliwy dla ... niej. - Pennington zmarszczył nos i wskazał na Simone.
–
Prosty facet nie może być miłym? - mruknął Gregori.
Simone prychnęła, gdy dziewczyna od makijażu szczotkowała jej włosy.
–
Dlaczego mamy dalej kontynuować tę farsę, mon ami? Odmówiłeś mi, gdy
proponowałam sex. Musisz być homoseksualistą.
Jego usta otwarły się w szoku. Ekipa zaczęła szeptać, podłapując ten łakomy
kąsek na plotki. Cholera.
–
Simone, czy ty rozsiewałaś plotki o mnie?
–
Nie, oczywiście, że nie. - Zaczęła machać ręką dramatycznie. - Wiem jak
bardzo lubisz swoją reputację młodego playboya. Ale naprawdę, mon ami powinieneś
przestać zachowywać się tak tchórzliwie i po prostu przyznać się do prawdy. Po tym
zaczniesz czuć się znacznie lepiej.
Tchórzliwie? Sięgnął do kieszeni po swoje kulki stresowe. Cholera, zostawił je
wszystkie u siebie w biurze.
Prawdą było, że odrzucił propozycję Simone, bez podawania jej konkretnego
powodu, ale nie wydawało mu się dyplomatyczne, by być, wobec niej, w tamtym czasie
szczerym. Ona go po prostu nie pociągała. Nie był entuzjastycznie nastawiony do perspektywy,
bycia kochankiem numer pięćset sześćdziesiątym trzecim. Simone w rzeczywistości numeruje
ich w swoim dzienniku. Dodatkowo ocenia ich w skali od jednego do dziesięciu.
Pokazywała mu ona ten dziennik kilkanaście razy. Rzadko się zdarzało, by zdołała
nadać mężczyźnie ocenę większą niż pięć. Żyła teraz obciążona smutnym zadaniem, którego się
podjęła, by wypróbowała setki mężczyzn, by mogła znaleźć kilku którzy byli jej godni.
Rzucił ja tak delikatnie, jak najdelikatniej potrafił, ponieważ musiał pozostać z nią
w przyjacielskich stosunkach i resztą osobistości w świecie wampirów, aby mógł odnieść sukces
w swojej karierze. A teraz, sukces znaczył dla niego dokończenie nagrania tej cholernej reklamy.
A to znaczy, że nie może pozwolić sobie na znieważenie, ani Simone, ani Pennington'a, który
wciąż czekał na jego odpowiedź z uśmiechem nadziei. Cholera bzdury które musiał znosić w
swojej pracy przerastały go.
–
Ja ...- Jego Droid zaczął dzwonić. Dzięki Bogu. - Muszę odebrać.
Przepraszam.
Krążył wokół studia.
–
Hej Angus. Doskonałe wyczucie czasu. Więc masz dziennego strażnika,
którego możesz przysłać?
–
Aye, - odparł Angus. - Poprosiłem Robby i niektórych chłopaków, by się tam
teleportowali i pozostawili tam Rajiv'a.
–
Ś
wietnie. Dzięki stary.
–
My właśnie kończymy ustalać plan działania. Pogadamy wkrótce – Angus
rozłączył się.
Oni już mają plan. Wspaniale! Gregori uśmiechał się, gdy wkładał swój telefon do
kieszeni.
Gordon przybiegł z powrotem do studia.
–
Puszczamy na antenie ogłoszenie. Wampiry już teleportują się tutaj do holu.
–
Ilu jesteście wstanie przyjąć? - zapytał Gregori.
–
Sly myśli, że możemy przyjąć około setki. - Gordon mówił o Sylvester'że,
kierowniku stacji.
–
Ś
wietnie! - Gregori pokazał wszystkim w kciuk do góry. - Wszyscy będziecie
bezpieczni z Rajiv'iem, który będzie was strzegł. On jest zmienno – tygrysem, który zmienia
się, kiedy chce.
–
Zmienno – tygrys? - Oczy charakteryzatorki zrobiły się szerokie. - oh mój. To
brzmi tak ...
–
Sexy. - Wyszeptał Pennington.
Gregori się skrzywił. Przynajmniej wampiry będą martwe podczas dnia, więc
Rajiv nie będzie musiał użerać się z bandą prowokatorów. Klasnął w swoje dłonie.
–
Więc teraz, skoro wszyscy są szczęśliwi, to może byśmy skończyli kręcenie
tej reklamy?
Ekipa krzyknęła okrzyk zwycięstwa.
–
Na miejsca! - Krzyknął Gordon i wszyscy ruszyli zająć swoje pozycję i
powyłączać maszyny.
–
Ludzie zróbmy to! Zaczynamy to.
–
Ujęcie numer siedemdziesiąt dwa. - Członek ekipy uderzył górną częścią
klapsa o dolną.
Simone pochyliła się nad kanapą w kolarze kości słoniowej z satyny ku
Pennington'owi. Jej oczy błyszczały w pasji.
–
Odczuwam głód, któremu nie mogę zaprzeczyć
Pennington odrzucił swoje włosy do tyłu, by odsłonić swoją szyję.
–
Weź mnie. Moją krew, moja krew i ja jesteśmy cali twoi.
Zaczęła rozrywać jego koszulę. Jeden z guzików podczas rozrywania uderzył ją w
oko.
–
Ała. - Zerwał się na równe nogi, zaskakując tym samym operatora wysięgnika
dźwięku i uderzyła się głową o duży mikrofon, który zawieszony był nad nimi.
–
Aarrgh! - upadła na podłogę.
Wszyscy patrzyli się na nią, leżącą na podłodze nieprzytomnie przez kilka sekund
ciszy.
–
Cięcie. - mruknął Gordon.
–
Przeszkadzamy w czymś? - Robby MacKay wszedł do studia.
–
Nie! - Cała ekipa jęknęła jednocześnie.
–
Rajiv'i jest w holu - Robby nie zwrócił uwagi na nieprzytomną Simone.
–
Zostawiliśmy kilka skrzynek Chocolood i Bleer'a w holu, więc nikt nie będzie
głodny.
–
Chocolood? - Charakteryzatorka pobiegła prosto do drzwi.
–
Darmowe Bleer! - Męska część ekipy popędziła zaraz za nią.
Robby wskazał na Simone.
–
Czy z nią wszystko w porządku?
Gregori potaknął.
–
Wszystko będzie w porządku. Teleportuję ją z powrotem do kamiennicy.
Robby pokręcił głową.
–
Zostaw ją tutaj. Angus i Roman potrzebują ciebie w Romatech.
–
Podrzucę ją po drodze ...
–
Nay, - Robby przeszkodził. - Oni potrzebują cię tam teraz.
Teraz? Słońce wzejdzie za mniej niż godzinę. Co może być tak ważne, że nie
może czekać do kolejnej nocy? Gregori obrócił się do Gordon'a.
–
Jeśli Simone przebudzi się, powiedz jej, że zostałem wezwany do biura. Jutro
spróbujemy jeszcze raz.
Gordon się skrzywił.
–
Musimy?
–
Tak, ja bę ...
–
Powiedziałem natychmiast, - Robby przeszkodził Gregori'iemu, spoglądając
na niego surowo.
–
Okey! Nie pozwól swoim majtkom by ci się wrzynały. - Wtedy spojrzał na
zielono niebieski kilt Robby'iego. - Jeśli kiedyś nosisz bieliznę.
Robby zmarszczył brwi, gdy łapał Gregori'iego za rękę.
–
Idziemy.
Gregori zesztywniał z zaskoczenia. Był pod eskortą? Co było aż tak pilnego –
Jego myśli przerwane zostały, gdy zapadła ciemność.
I na tym kończy się udostępniony fragment. Mam nadzieję, że się
podobał. Mam również nadzieję, że ten fragment przynajmniej częściowo
uprzyjemni czekanie na książkę.
Pozdrawiam.