Anna Nacher
Maskarady i negocjacje przyjemności - popularna kultura taneczna w przestrzeni
politycznego działania a gender
Kultura taneczna ostatnich pięćdziesięciu lat została poddana gwałtownym
przemianom. W latach pięćdziesiątych emanowała żywiołowością i erotycznym potencjałem
rock and rolla, goszcząc nie tylko na parkietach coraz liczniejszych klubów, ale również na
ekranach kin (filmy z Elvisem Presleyem w roli głównej) i telewizorów, których właściwa
epoka miała dopiero nadejść (Ed Sullivan Show). Lata sześćdziesiąte dodały eksplozję rocka,
który wyewoluował z pogodnej muzyki tanecznej w znacznie surowszy brzmieniowo,
bardziej „męski” ekwiwalent przebojów nuconych przez nastolatki. Oczywiście kwestia
rozróżnienia między tymi dwoma kategoriami nie jest rzeczą tak oczywistą, jak mogłoby się
wydawać - rock and roll miał zresztą zastąpić rythm and blues grany głównie przez Czarnych
muzyków i adresowany przede wszystkim do Czarnej publiczności. Jak pisze Theodore
Gracyk w swoim klasycznym już opracowaniu, „chociaż komercyjny potencjał rock and rolla
był odpowiedzialny w konsekwencji za narodziny rocka, większość dzisiejszej muzyki
rockowej nie jest rock and rollem.” (Gracyk, 1996; 2) Dalej Gracyk przytacza również
wypowiedzi np. Johna Lennona i Boba Dylana, którzy wyraźnie oddzielają od siebie te dwie
kategorie. Warto zauważyć, że w przypadku tego podziału nie bez znaczenia jest taneczny
potencjał muzyki - współcześnie muzyka rockowa niemal zupełnie zatraciła tę
charakterystykę. Można przyjąć (z dużym uproszczeniem), że muzyka rockowa w swoim
klasycznym już dzisiaj kształcie z lat 60-tych i 70-tych rozwijała się w pewnym sensie wokół
opozycji wobec popularnej kultury tanecznej, w jaką przekształcił się rock and roll. Tzw.
rock klasyczny (częściowo także progresywny) bazował bowiem na ciężkim, gitarowym
brzmieniu, utworach o długim przebiegu czasowym i dość skomplikowanej strukturze
rytmicznej i harmonicznej (Pink Floyd, Led Zeppelin, Jimi Hendrix, Janis Joplin & the Big
Brother Company, etc.). Kwestię bardziej szczegółowych dystynkcji pozostawię jednak na
uboczu, gdyż tym, co interesuje mnie najbardziej jest zagadnienie kodowania płci kulturowej
w ramach popularnej kultury tanecznej za pomocą konstruowania wizerunku: mody,
uznawanego za „właściwy” czy też „modny” sposobu tańca, organizacji przestrzennej
zdarzeń.
Lata siedemdziesiąte przyniosły gwałtowny powrót muzyki tanecznej i kulturę disco,
zrewaloryzowaną zresztą ponownie w niektórych stylach i formach najpoważniejszej chyba
rewolucji dotyczącej kultury tańca - techno lat dziewięćdziesiątych. Tak ścisła periodyzacja
jest zabiegiem tylko umownie organizującym dostępny nam materiał: niektórzy z krytyków
muzycznych i badaczy kultury popularnej dopatrują się rock and rolla już we wczesnych
latach 40-tych, czy nawet późnych 30-tych (Ella Fitzgerald i perkusista Chick Webb)
(Gracyk, 1996). Podobnie przy okazji rozmaitych analiz zjawiska kultury techno ów „punkt
wyjścia” przesuwa się w czasie o 10-20 lat wstecz w stosunku do fenomenu we właściwym
jego kształcie (eksperymenty Giorgio Morodera na płytach Donny Summer w połowie lat 70-
tych) (Reynolds, 1999). W dodatku w różnych okresach czasu mamy do czynienia z
rozmaitymi nostalgicznymi (a czasem parodystycznymi) wersjami mód retro, które
szczególnie na przestrzeni ostatnich 10 lat stają się świadomą strategią dialogu z kulturowymi
kodami, w jakie obfituje sfera popularnej estetyki dyskotekowej. Ten współczesny nam
dialog bywa również formą wypowiedzi politycznej w postmodernistycznej dyskusji na temat
waloryzacji kultury popularnej i sposobem negocjacji z dominującymi dyskursami cielesności
i pożądania. Dodatkowo kultura tańca - która w latach 90-tych wychodzi poza kluby i getta
miłośników ekstatycznego tańca na ulice wielkich miast - zostaje nasycona znaczeniami
politycznymi związanymi z ważnymi pytaniami dotyczącymi sfery aktywności publicznej w
zglobalizowanym świecie ponowoczesnego kapitalizmu.
Taniec to ciało i jego ruchy, ciało wpisywane / wpisane w system znaczeń, miejsce
podstawowej identyfikacji płciowej negocjowanej za pomocą dostępnych (stosowanych
świadomie lub nie) narzędzi i metod oferowanych przez kulturę. Ciało jako efekt,
produkowane za pomocą urządzeń społecznych takich jak płeć, pożądanie, image. Nic więc
dziwnego, że taniec i kultura tańca są tymi sferami kultury popularnej, w których
dominującym dyskursem i centrum organizacji doświadczenia staje się doświadczanie
gender, modelowane przez heteronormatywność i regularność identyfikacji. Iain Chambers
pisze, że „taniec jest podstawową formą połączenia między przyjemnościami dźwięku oraz
ich społeczną realizacją w libidinalnych ruchach ciał, stylów i form zmysłowych. Taniec
reprezentuje doświadczenie społeczne... gdzie ciałom wolno poddawać się fizycznym
rytmom, które gdzie indziej nie byłyby tolerowane (...)” (Chambers 1986, 135 za Gotfrit
1991). Kultura tańca (w tym kultura disco) jest więc jedną z modelowych przestrzeni
dyskursu ciała w popkulturze, a zmysłowa przyjemność silniej niż gdziekolwiek indziej jest
formą performatywną.
Leslie Gotfrit dodaje: „Przyjemność i pożądanie, „brak” w Lacanowskim sensie, który szuka
zaspokojenia, jest konstruowane nie z zewnątrz, ale w ramach historii i świata społecznego.
1
Za Bernardem Beckermanem oraz Paulem McDonaldem przyjmuję rozróżnienie na prezentację
(presentation) i przedstawienie (performance), w którym istotną funkcję pełni - w przypadku kategorii
przedstawienia (performance) - proces, wykonywanie przedstawienia. Prezentacja natomiast kładzie nacisk na
sam fakt publicznej prezentacji. (McDonald 1997)
Pożądanie jest zaspokajane, organizowane i ucieleśniane za pomocą form kultury
popularnej.” (Gotfrit 1991, 177). Owe formy kultury popularnej są z kolei produkowane w
ramach dominujących praktyk dyskursywnych, a „produkcja i regulacja pożądania są równie
ważne, jak konstruowanie znaczenia” (Giroux i Simon 1988, 9 za Gotfrit 1991). Nasze
uczestnictwo w polu praktyk kulturowych polega głównie na strategii negocjacji z owymi
dyskursami i jest pełną sprzeczności taktyką kontestacji, oporu i przyzwolenia, nie zaś
poddawania się przymusowi ich hegemonii. Stąd chyba wywodzi się dość specyficzna kultura
dyskotekowa końca lat 90-tych, przesiąknięta estetyką campu, parodystycznym dialogiem z
dominującymi sposobami kodowania płci, identyfikacji płciowej i heteronormatywności w
kulturze tanecznej wcześniejszych dekad. Parodie te są jednak niejednoznaczne i
najłatwiejsze do wychwycenia w obszarze undergroundu i awangardy. Wyraźnie jednak
widoczne jest przemieszanie oporu, kontestacji i jednocześnie przyjemności czerpanej z
subwersywnego przyzwolenia. Pomysł prześledzenia tego rodzaju praktyk kulturowych na
parkiecie tanecznym i wokół niego wydał mi się interesujący.
Od prywatki do Love Parade
Jedną z najistotniejszych i najłatwiej zauważalnych zmian w kulturze tańca ostatnich
dekad jest przeformułowanie przestrzeni zabawy (dotyczy to również kontekstu polskiej
kultury popularnej). O ile w latach 50-tych i 60-tych dominującą formą były mniej czy
bardziej kameralne prywatki, będące tłem dla romantycznych uniesień oraz narracji
heteroseksualnego pożądania, to począwszy od typowej dla lat siedemdziesiątych kultury
disco mamy do czynienia z całkowitą zmianą pejzażu. Tak charakterystyczne dla tej kultury
kluby (vide słynny nowojorski klub 54) oraz dyskoteki (w sensie stałych lokali, gdzie
regularnie organizuje się imprezy) wyparły prywatną przestrzeń prywatek. Nie oznacza to
oczywiście, że zaprzestano ich organizowania - zmieniły po prostu swoją funkcję i przestały
pełnić rolę głównego locus kultury tanecznej czy zabawowej. To, co łączy obie przestrzenie,
to ciągle obecna narracja romansu, w kontekście jak najbardziej heteronormatywnym
(wyjąwszy kluby gejowskie, ale o tym w dalszej części). Zarówno podczas prywatek, jak i w
dużych klubach czy dyskotekach uwaga tańczących koncentruje się na potencjalnych
partnerach. Taniec jest przede wszystkim formą uwodzenia i jednocześnie sprawdzianem
powodzenia u płci przeciwnej. Taniec był / jest dla dziewcząt często jedyną społecznie
akceptowalną - nawet jeśli poddaną kontroli - formułą ujawnienia pożądania czy uczestnictwa
w erotycznej grze (McRobbie 1984, Gotfrit 1991, Schippers 2002) , taniec był też, jak pisze
Angela McRobbie, domeną dziewcząt w każdej subkulturze (McRobbie 1995). Wg
McRobbie związek między przyjemnością a tańcem oznacza dla kobiet doświadczenie
rozproszonego, wspólnotowego erotyzmu, a nie zorientowanego na cel heteroseksualnego
pożądania (McRobbie 1984). Stopniowe rozmontowanie narracji romantycznej może mieć
także związek z płynnością gender - w latach dziewięćdziesiątych pisma dla dziewcząt i
młodych kobiet oferowały już zupełnie nową wersję „kobiecości”: świadomej swoich
erotycznych pragnień i zdecydowanej na poszukiwanie satysfakcji poza modelem stałego
związku (McRobbie 1995).
Całkowite zerwanie z tą narracją przyniesie estetyka kultury techno (a zwłaszcza rave)
w latach 90-tych - po raz kolejny zmieni się również sceneria: spocone ciała organizowane
przez wszechpotężny rytm zaistnieją w przestrzeni publicznej i na ulicy (Love Parade, street
party), postindustrialnej (rave na Wyspach Brytyjskich) czy - paradoksalnie - daleko od
miasta, w przyrodzie. Taniec stanie się także sprawą polityczną, a rave - wbrew jego
hedonistycznej i eskapistycznej oficjalnej ideologii - dla wielu młodych ludzi będzie oznaczał
inicjacją w działanie polityczne, rozumiane jako odzyskiwanie przestrzeni publicznej w
miastach poddanych dyktatowi wszechobecnej reklamy czy też akcentowanie niezgody na
dominujące dyskursy seksualności (homofobia, stereotypowa „męskość” czy „kobiecość”).
Najbardziej istotnym doświadczeniem tej nowej organizacji przestrzeni tanecznej jest
doświadczenie wspólnoty, wzmacniane przez odniesienie do neoplemiennego transu. Ten
wątek pozostawmy jednak na razie z boku.
W Wielkiej Brytanii ostatecznym impulsem przyczyniającym się do aktywizacji sceny
klubowej i rave’owej stał się Criminal Justice Act z 1994 roku, który dawał brytyjskiej policji
znacznie więcej uprawnień do likwidowania nielegalnych zgromadzeń rave oraz innych
przejawów kultury niezależnej: squattersów, neohipisowksich travelersów
(charakterystycznej dla Wielkiej Brytanii fali młodych ludzi żyjących całkowicie
nomadycznie w przyczepach kempingowych) czy też eko-wojowników (Klein 2000). To, co
zaczęło się jako eskapistyczny rytuał „kolektywnego zniknięcia” (Reynolds 1999, 239)
powróciło jako strategia polityczna, znana jako Reclaim the Streets (Odzyskać Ulice).
Działanie polega na zablokowaniu ulicy w centrum miasta, skrzyżowania bądź innego
ważnego dla tkanki miasta punktu i przekształcenie go w miejsce zabawy, która staje się
działaniem politycznym. Głównym celem jest odzyskanie przestrzeni dla publicznej
aktywności bez komercyjnych uwarunkowań, marketingu i reklamy (na marginesie pozostaje
oczywiście zagadnienie podwójnego wiązania: na ile ten styl został ukształtowany przez
dominujący dyskurs, który przedstawia społeczeństwo jako wspólnotę zabawy i zaspokajania
przyjemności). Czasami chodzi o zamanifestowanie sprzeciwu wobec niedemokratycznie
podejmowanych decyzji (protesty wobec likwidacji parków czy budowy autostrad). Streetersi
nie ukrywają swoich fascynacji sytuacjonizmem końca lat 60-tych czy innymi ruchami
artystycznymi silnie ingerującymi w tkankę społeczną i czyniącą ją głównym obszarem oraz
tematem działań artystycznym (futuryści, surrealiści, Fluxus).
Tego typu działania pokazują najlepiej dynamikę negocjacji w obszarze
hegemonicznych dyskursów, wskazują również na maskaradę i nieostrość tożsamości jako
skuteczną strategię oporu. Party organizowane przez Reclaim the Street nie dają się łatwo
zaklasyfikować, a zatem stają się trudniejsze do przejęcia przez komercyjną kulturę
popularną. Nie sposób także jednoznacznie określić potencjał polityczny kumulowany
poprzez takie działania, stąd wątpliwości wobec realnie opozycyjnego znaczenia imprezy. Na
pytanie o to, czym jest RTS, jeden z organizatorów odpowiada serią pytań: „Czy street party
jest wiecem politycznym? Festiwalem? Rave? Akcją bezpośrednią? Czy po prostu cholernie
dobrą zabawą?” (Klein 2000, 316). W tradycyjnym paradygmacie działania politycznego
(dotyczy to także środowisk feministycznych czy gejowskich) zabawa była starannie
oddzielona od „poważnych” działań. Brak tego oddzielenia budzi często wątpliwości co do
rzeczywistego ploitycznego znaczenia działań. Wydaje się jednak, że jest to strategia
odzyskania wielu przestrzeni jednocześnie: przestrzeni zabawy wolnej od kultury pop
kreowanej przez korporacje, przestrzeni miasta jako sfery spontanicznej aktywności
obywatelskiej oraz przestrzeni polityki wyzwolonej z nudy tradycyjnych form działania.
Działalność społeczna maskowana jest zabawą i vice versa. Tego rodzaju działanie wystawia
się oczywiście na bardzo realne niebezpieczeństwo przekształcenia party w zwykłą burdę
uliczną (vide protesty antyglobalistyczne w Pradze). Najważniejszy staje się fakt
przekształcenia działania artystycznego i popkulturowego w skuteczne narzędzie działania
politycznego, bez utraty całej niejednoznaczności gestu. Ta sama strategia dotyczy przecież
także marszy gejowskich. Nasycenie kultury tanecznej i muzyki pop znaczeniami
politycznymi idzie w parze z inną polityczną strategią: parodią, ale do tego wątku jeszcze
powrócę.
Styl ponad wszystko
Imprezy typu gigantycznego Love Parade w Berlinie przejmują również estetykę
alternatywnych seksualności, widoczną głównie podczas rozmaitych wersji „Parad Wolności”
czy „Gay Pride” - w oczy przygodnych obserwatorów rzuca się zwłaszcza stylistyka drag
queen czy niejednoznaczność genderowa młodych mężczyzn, realizowana głównie poprzez
image. Tego rodzaju gra wizerunkiem wywodzi się z estetyki camp, którą przyswoiła
kulturze popularnej Susan Sontag. Jak pisze Patrycja Bieszk: „Dla campu styl jest treścią i
charakteryzuje go duch ekstrawagancji oraz zamiłowanie do sztuczności i przesady.
Campowy sposób patrzenia na świat oddziela formę od jej treści, docenia styl, a treść odrzuca
jako trywialną lub nieistotną.” (Bieszk 2001, 125) Częstą strategią campu staje się
przyswojenie i przemieszczenie w ramach kulturowych kodów kiczu oraz zjawisk, które
ogólnie klasyfikuje się jako „zły smak” - stąd atrybuty w postaci tradycyjnych akcesoriów
kabaretowych: cekiny, strusie pióra, koronki i inne oznaki nadmiernego przepychu. W tym
sensie kultura dyskotekowa schyłku lat 70-tych, taka, jaką pokazuje film Marka Christophera
„Klub 54”, była campowa. Estetyka campu wywodzi się z kultury gejowskiej, dla której była
jednym z narzędzi służących zaburzaniu dominującego dyskursu ściśle rozgraniczonych,
określonych tożsamości i orientacji seksualnych, bazujących na jednoznacznej identyfikacji
płciowej.
W przypadku imprez typu Love Parade trudno jest jednoznacznie ocenić, na ile tego
rodzaju strategie są rzeczywistą aktywizacją polityczną, a na ile - jak chcą tego niektórzy
krytycy queer theory - stałą strategią mediów polegającą na przejmowaniu dla celów
komercyjnych tego, co szokujące, nowe, budzące w pierwszym odruchu sprzeciw,
zaskakujące. Ta oczywista dynamika kultury popularnej szybko przyswajającej sobie kolejne
bunty i czyniącej z nich element komercyjnego sukcesu wymagałaby oddzielnej analizy.
Love Parade i kultura techno jest baz wątpienia środowiskiem silnie skomercjalizowanym: tej
właśnie publiczności oferuje się specjalny rodzaj mody, specjalne napoje energetyzujące,
specjalne narkotyki (do tego wątku jeszcze powrócę), specjalne sporty i specyficzną turystykę
(Ibiza, Goa). Wszystkie te elementy składają się dopiero na określony styl. Z drugiej jednak
strony Love Parade jest wydarzeniem politycznym - jak twierdzą organizatorzy, głównym
celem zgromadzenia nie jest zabawa, ale manifestacja pokojowa. I choć oczywiście można
tego rodzaju argumentację odczytywać jako przejrzystą strategię marketingową i
oszczędnościową - w przypadku imprezy komercyjnej organizatorzy musieliby ponieść
odpowiedzialność za sprzątanie i ochronę - to faktem jest, że impreza przyczyniła się do
reorganizacji osi geograficzno-kulturowej Berlina: w roku 1996 Love Parade zorganizowano
w byłym Berlinie Wschodnim (Richard, Kruger 1998), a tuż po tym, mniej więcej od roku
1997, zaczęła się kontrkulturowa kariera dzielnicy Prenzlauer Berg. Istotnym elementem tego
konktrkulturowego pejzażu (neokomuny hipisowskie, wspólnoty artystyczne, nieformalne
galerie, squaty, lofty itp.) były spontanicznie organizowane taneczne imprezy plenerowe,
nawiązujące do idei „steet party” i ruchu „Reclaim the Streets”.. Jednocześnie specyficzne,
często zmieniające się style mody tworzyły nisze ekonomiczne, w których głównym
aktorkami były dziewczęta i młode kobiety, jako bardziej aktywne w kreowaniu wizerunków
(McRobbie 1995) i zainteresowane modą. Również w Thatcherowskiej Wielkiej Brytanii
miało to bardzo ważne znaczenie społeczne.
Owa strefa stylu, produkcji znaczeń poprzez modę i wizerunek jest jednocześnie strefą
negocjacji między dyskursem dominującym (wielkie korporacje kreujące modę) i
alternatywnym (rozproszone ośrodki sprzeciwu w postaci niezależnych kreatorek czy
kreatorów). Dobrym przykładem jest sklep artystek z Chicks on Speed, mieszczący się przy
Torstrasse, blisko Rosenthaler Platz. Chicks on Speed - jedna z ważniejszych grup nowego
popu określanego często jako avant-pop, świadomie parodiująca kody kultury dyskotekowej
lat 70-tych, również kody gender, zaczynała jako duet artystek zajmujących się jednocześnie
projektowaniem mody. Melissa Logan, Alex Murray-Leslie oraz Kiki Moorse zaczynały w
Monachium realizując początkowo przedsięwzięcia artystyczne by później poświęcić już
niemal wyłącznie muzyce i - właśnie - spektaklowi, jaki zawsze towarzyszy koncertom.
Ciuchy, które proponują Chicks on Speed w swoim butiku odsyłają do kilku estetyk: są
campowe w sensie kolorystyki i hiperseksualności, a jednocześnie odsyłają do punkowej
estetyki śmietnika (wyraźnie widoczne krzywe szwy, często realizowane różową grubą nicią,
kiepska jakość materiałów, materiały sztuczne typu nylon). Recenzentka New York Timesa,
Ann Powers, napisała w kwiecistym stylu o ich występie w nowojorskim klubie Knitting
Factory:: „To mogło się zdarzyć podczas spektaklu dadaistyczny w międzywojennym
Berlinie lub londyńskiego happeningu Yoko Ono. Było to jednak nowe trio, Chicks on Speed,
które na nowo wznieca wieczną iskrę feministycznego oświecenia.” („Clamorous Sounds for
Dancing and Feminist Enlightenment” New York Times z 17 kwietnia 2001). Językiem,
którym posługują się Chicks on Speed jest styl - hybrydyczna forma muzyki tanecznej
włączająca także idiom rockowy, a przedmiotem refleksji są kody gender obecne w kulturze
popularnej: gitara jako domena „męskiego” rocka, „męska” wirtuozeria instrumentalna,
zastosowanie technologii. Sama nazwa jest ironiczna: mianem „chicks” określane bywają
dziewczyny w młodzieżowym slangu, „chicks on speed” można rozumieć jako „laski na
speedzie”, gdzie „speed” zawiera również odniesienie do popularnych w kulturze techno
narkotyków, pochodnych amfetaminy.
Dziewczyny z Chicks on Speed prowadziły również swoje wydawnictwo, które w
roku 2002 zostało przejęte przez jedną z korporacji, a sfera znaczeń budowanych wokół ich
koncertów - performanceów powoli wchodzi w kulturę głównego nurtu.
Spektakl cielesności
Zmiana konfiguracji i terenu nie pozostaje bez konsekwencji dla kodowania gender.
Często zaś - jak to już zostało tutaj wspomniane - jest wynikiem nasycania kultury tanecznej
stylami alternatywnych seksualności. Istotny wydaje się być również fakt, że szeroko
rozumiane techno rodziło się w dużej mierze w alternatywnych klubach gejowskich Chicago,
Detroit czy Nowego Jorku. Pod koniec lat siedemdziesiątych zdegenerowane i coraz mocniej
hybrydyzowane formy disco zaczęły być coraz mocniej zwalczane przez publiczność
tęskniącą za prostotą i energią „prawdziwego”, amerykańskiego rock’n’rolla. Może dlatego,
że rock końca lat siedemdziesiątych oferował nie mniej hybrydyczne formy pod postacią
glam rocka czy rocka progresywanego - glam rockowi należałoby się zresztą oddzielne
omówienie w kontekście zaburzania stereotypowej „męskości” w sferze image’u. Po raz
kolejny ujawniła się opozycja rock versus kultura taneczna. W tym kontekście narodziło się
zjawisko określane mianem house - muzyki, która bazowała na dokładnie tych
właściwościach disco lat 70-tych, które tak często były krytykowane: mechanicznej
powtarzalności rytmu, syntetycznym brzmieniu wczesnej elektroniki, hyperseksualizmie oraz
ogólnej dekadencji nasyconej narkotykami sceny dyskotekowej. (Reynolds 1999). Już sama
nazwa ma związek z ówczesną sceną gejowską: wg Simona Reynoldsa terminem „house”
określało się rodzaj muzyki, który grano w nocnym klubie gejowskim Warehouse w Chicago.
Wielki przebój Donny Summer „Love to Love You Baby” został wyprodukowany przez
Giorgio Morodera, producenta i twórcę muzyki filmowej (m.in. do „Midnight Express”),
twórcę nurtu zwanego Eurodisco oraz prehouseowego Hi-NRG. Moroder walnie przyczynił
się do zaistnienia house zastosowaniem automatu perkusyjnego upraszającego
skomplikowane i niezbyt przystępne dla białej publiczności rytmy funk. „Love to Love You
Baby” jest bodajże równie znany z wykonania jednej z dwu otwarcie gejowskich gwiazd
kultury pop lat 80-tych: Jimmy Sommerville’a i gruby Bronski Beat. Ta wersja wprowadza
zresztą wyraźnie niejednoznaczną grę kodami kultury pop: wokalista Bronski Beat znany jest
z nietypowego dla męskich wokalistów brzmienia głosu. Nazwisko Donny Summer pojawi
się ponownie w latach dziewięćdziesiątych za sprawą pewnej parodystycznej gry, ale do tego
wątku jeszcze powrócę.
Podobnie zresztą na Wyspach Brytyjskich - Eurobeat, Hi-NRG i house zaistniało
przede wszystkim w gejowskich klubach Londynu. Autor monografii „Generation Ecstasy”,
Simon Reynolds, wyraźnie wyróżnia kluby „straight” i „gay”, a różnica ta przekłada się na
specyficzne elementy kultury tanecznej. Jak pisze Reynolds, hyperseksualność późnej kultury
disco i pretechno została stopniowo zastąpiona „postseksualnym delirium”, taniec został
oddzielony od narracji heteroseksualnego romansu, a stał się wyrazem autoekspresji ciała
poddanego coraz bardziej wymagającym rytmom i treningowi niemal wyczynowemu. Wg
Reynoldsa, przestrzeń klubu stała się „spektaklem zbiorowego autoerotyzmu”, co odsyła do
organizacji przestrzeni oraz sposobu budowania wspólnoty w klubach gejowskich i łaźniach
w Castro (San Francisco) w latach siedemdziesiątych (Fitzgerald 1987). Ten specyficzny
sposób tańca znany był w Chicago jako „podłączenie się” („jacking”) i ma również znaczenie
w kontekście kultowej poweiści Gibsona „Neuromancer”, która z kolei wyraźnie zapłodniła
imaginarium twórców „Matrixa” - w pierwszej części „Matrixa” pojawia się zresztą scena, w
której można zaobserwować owo „postseksualne delirium”, wzmocnione jeszcze ciężką
muzyką Prodigy w tle. W tańcu jako grupowej aktywności powoli zanika podział na
męskiego voyeura i tańczącą kobietę, który wpisany był w przestrzeń organizującą taniec
jeszcze w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych. Następuje zredefiniowanie męskości
- po części poprzez inkorporację estetyki camp, po części przez efekt użycia Ecstasy.
Specyficzna kultura narkotyku znanego jako Ecstasy wymagałaby szerszego opisu,
który znacznie wykraczałby poza ramy tego opracowanie (element tego pejzażu stanowią
także ciekawe zjawiska technopoganizmu czy cybermistycyzmu). Faktem jest, że doniesienia
o zgonach w trakcie imprez spowodowanych użyciem Ecstasy zdominowały w pewnym
okresie doniesienia o nowej popularnej kulturze tanecznej zachodniej Europy (Stany
Zjednoczone mają swoją odrębną specyfikę). Efekt Ecstasy - wg Reynoldsa - wzmacnia
bezpośrednie doświadczenie emocjonalnej bliskości w aseksualnym kontekście. Potwierdza
ten efekt popularnego narkotyku Angela McRobbie: „Podwójną ironią tego ruchu
społecznego jest fakt, że chłopcy z klasy robotniczej tracą swoją agresywność i zostają
„nowymi mężczyznami” nie tyle na skutek krytyki męskości, która jest efektem przemian w
obrębie kulturowych znaczeń przypisywanych kobiecości, ile... poprzez zastosowanie
Ecstasy.” (McRobbie 1995, 169 za Richard, Kruger 1998, 168). Przypisywanie tej
chemicznej substancji tak ważnej roli byłoby jednak sporym uproszczeniem. Rave jest
środowiskiem, w którym przypisuje się ważną rolę sensualności, świadomości ciała, co
dotyczy również mężczyzn - taniec sam w sobie staje się formą erotycznej (w jej
libidinalnym, pre-Edypalnym aspekcie) aktywności, która nie jest już tłem dla narracji
heteroseksualnego romansu. (Richard, Kruger 1998). Jak pisze Reynolds, rave koresponduje z
nakreślonym przez Deleuze i Guattariego modelem zdecentralizowanej „maszyny
pożądania”, pozbawionego hierarchii zestawienia czynnika ludzkiego i technologicznego,
który charakteryzuje się przepływem nie nakierowanym na cel oraz ekspresją nie
zorientowaną na znaczenie. Czynnik ludzki staje się „ciałem bez organów”, na którym opiera
się „maszyna pożądania”, potencjałem systemu nerwowego do przeżywania przyjemności i
pobudzenia zmysłowego, zdolnym do polimorficznej i nieorgazmicznej zmysłowości.
Deleuze i Guattari opisali „ciało bez organów” jako „ciągły, samowibrujący areał napięć,
którego rozwój nie prowadzi w kierunku punktu kulminacyjnego czy zewnętrznego bieguna”
(za Reynolds 1999, 246). Podobnie rave (złożony z czynnika technologicznego czyli maszyn
emitujących dźwięk o szczególnych paratmetrach i ludzkiego, czyli uczestników) nie może
funkcjonować bez raverów. Obszar przyjemności - synteza wrażeń zmysłowych, dźwięku
odczuwanego jako wibracja na powierzchni ciała, ruchu jako formy ekspresji pozwalającej na
uwolnienie napięcia - staje się strefą nieorgazmicznej zmysłowości przed-Edypalnej (w
modelu psychoanalitycznym również porządku predyskursywnego, poprzedzającego
wyodrębnienie płci).
Warto tutaj jednak dodać, że specyficzne przedefiniowanie męskości, jakim jest
erotyzacja męskiego ciała w videoklipach (zwłaszcza dotyczy to boys bandów) wymaga nieco
innego podejścia. Prawdą jest, że np. Take That spotkało się ze znaczącym odzewem nie
tylko wśród nastolatek, ale także wśród młodych gejów. Dopatrywanie się jednak istotnych
zmian w przypadku pokazywania nagiego męskiego ciała na ekranie byłoby nadmiernym
uproszczeniem. Teorii spojrzenia wywiedzionej z teorii inspirowanej psychoanalizą Lacana
nie da się, wg Paula McDonalda i Andrew Goodwina, zastosować w przypadku wideo i
telewizji. Wg Goodwina „radykalnych zmian upatruje się tam, gdzie mamy do czynienia z
konwencjonalnymi formami przedstawienia muzyki popularnej” (Goodwin 1993, 7 za
McDonald 1997, 280). Wg McDonalda wideoklip „zrutynizował erotyczny spektakl
męskiego ciała, tak że stał się on konwencją telewizji muzycznej.” (McDonald 1997, 280)
Gra w tożsamość
Najsilniejszym może nurtem w obrębie popularnej kultury tanecznej jest - nic w tym
zaskakującego zważywszy na zakorzenienie w estetyce camp - parodystyczne
przemieszczanie znaczeń i kodów. W innym miejscu poddałam analizie tego rodzaju strategie
kreowane przez dziewczyny z kręgu Riot Grrrls na gruncie kultury rocka, zwłaszcza na
przecięciu z kulturą taneczną (Nacher 2003). Już sam fakt dzisiejszych nieostrych definicji
gatunkowych w obrębie muzyki tanecznej oraz praktyka wykorzystywania pewnych
konwencji jako cytatów ma tutaj istotne znaczenie. Zwłaszcza w przypadku samplowania czy
praktyki zwanej czasami plądrofonią (plunderphonics) - ta ostatnia polega na swoistym
technologicznym pasożytowaniu na powszechnie znanych przebojach. W przypadku
niektórych twórców zajmujących się tego typu działalnością, taka taktyka prowadzi do
poważnych konsekwencji w postaci represji ze strony przemysłu rozrywkowego.
Nieprzypadkowo jednak „obróbce” podlegają powszechnie znane hity taneczne: przeboje
Michaela Jacksona czy The Beatles. Często również struktury typowe dla muzyki tanecznej
bywają „bastardyzowane” przez zastosowanie w muzyce o zupełnie innym charakterze, bądź
też tworzą strzępy rytmu czy dobrze znanych melodii. Kategoria popu zostaje
zanieczyszczona. Najlepiej pokazują to produkcji niezależnych wytwórni w rodzaju
amerykańskiego Tigerbeat6 czy omawiane już Chicks On Speed a także wyraźnie queerowe
Le Tigre. Najczęście pojawia się pytanie: czy to jest jeszcze muzyka taneczna? Czy na scenie
oglądamy kobiety, czy też mężczyzn? Kategorie męskości, kobiecości (również rasy) bywają
problematyzowane, zawieszane bądź cytowane na zasadzie parodystycznego
przemieszczenia. Terre Thaemlitz, znany jako twórca operujący w dziedzinie nowoczesnej
elektroniki, ale również niebanalny DJ i aktywista ruchu gejowskiego mówi: „Moje
zainteresowanie transgender i przebieraniem się (cross-dressing) nie ma w sobie nic
esencjalistycznego w rodzaju „chęci bycia kobietą”, nie jest też próbą ucieczki od własnego
ciała. Cross-dressing dotyczy głównie przejmowania pewnych znaków kulturowych i
umieszczania ich poza kontekstem. Główną ideą Couture Cosmetique [płyta Thaemlitza z
1997 roku] jest zdenaturalizowanie zachowań czy ubioru, które uważamy za naturalną
ekspresję nas jako kobiet i mężczyzn poprzez wyrwanie ich z kontekstu. W ten sam sposób,
za pomocą muzyki komputerowej, biorę sample Andy’ego Gibba i przemieszczam je w inny
kontekst, to coś w rodzaju przebrania, transgender staje się ucieleśnieniem tych idei w sposób
odnoszący się do fizycznego ciała.” („TV Personality”). Ten fragment wywiadu jest dość
znamienny w kontekście strategii muzycznych czy strategii tworzenia wizerunku, o których
wcześniej wspominałam. Znaki, które skłonni bylibyśmy czytać jako czysto muzyczne,
funkcjonują bowiem w szerszym kontekście: timbre głosu, łatwość fraz melodycznych,
wirtuozeria instrumentalna, zastosowanie technologii - wszystkie te elementy kultury
popularnej nie są obojętne w kontekście płci kulturowej, co doczekało się już obszernych
analiz akademickich. Współczesna muzyka taneczna i towarzysząca jej kultura staje się
swoistym laboratorium tego rodzaju świadomości, polem konkretnego dialogu z
dominującymi dyskursami seksualności czy płci. Jeśli współcześnie w niezależnej rozgłośni
nowojorskiej WFMU pojawia się DJ prowadzący audycje z muyka taneczną oraz
nagrywający własne płyty i ukrywający się pod pseudonimem Donna Summer, to nie jest to
bez znaczenia. To gra. Cytat, który daje się rozszyfrować na wielu płaszczyznach, w tym
również takiej, która rozgrywa się w polu problematyzowania ugruntowanej tożsamości płci i
orientacji.
Oczywiście druga stroną medalu staje się swoista moda na wizerunki queer, która
również już doczekała się omówień (Mistry 2000). Jest to proces typowy dla kultury
masowej, która przyswaja najbardziej szokujące wizerunki i znaczenia - vide Marilyn
Manson, który zresztą jest również niczym innym, jak grą zarówno z owym procesem, jak i z
elementami kultury popularnej (Marilyn Monroe i Charlie Manson w jednej osobie?).
Dyskusja, czy jest to przejaw kulturowej wyprzedaży czy też znak, że społeczeństwa stają się
bardziej tolerancyjne jest całkowicie oddzielną kwestią i przynależy chyba do nieco innego
paradygmatu. Ten, który mnie interesuje polega na ciągłym przekraczaniu granic, krążeniu
znaczeń i znaków w procesie formowania tożsamości, który polega na stałej negocjacji. Za
Philipem Corriganem i Leslie Gotfrit można powiedzieć, że „porządek kulturowy zawiera
zarówno regułę, jak i transgresję.” (Corrigan 1987, 2 za Gotfrit 1991, 182).
Lokalne odmiany
Interesująco przedstawia się w tym kontekście polska specyfika. Nieprzypadkowo
chyba wizerunki i znaczenia queer (akcentowane zarówno wprost, jak i poprzez specyficzny
styl i estetykę camp) zaczęły w Polsce pojawiać się w środowiskach kultury techno, a obecnie
wokół fenomenu nazywanego powszechnie klubbingiem. Niegdyś działo się to na łamach
czasopisma „Plastik” adresowanego do miłośników techno i bardziej awangardowych odmian
muzyki elektronicznej, obecnie celują w tym pisma adresowane do bywalców i bywalczyń
klubów, w rodzaju „Aktivista”, „City” czy licznych lokalnych mutacji. W polskich
warunkach ciekawe jest, że przenikanie tych elementów stylu dzieje się w warunkach
homofobicznego dyskursu kultury głównego nurtu. Stąd też specyfika polskich „parodii”,
które daje się sprowadzić do swojskiej formuły „chłop przebrany za babę”. Pewnym novum
są bilboardy reklamowe Radia Zet z Bogusławem Lindą w roli Marilyn Monroe, które są
nieco bardziej wyrafinowane w sensie wizerunku. Warunki tego dyskursu częściowo dyktują
także konieczność poruszania się środowiska w ramach strategii określanej czasem jako
„identity politics” (polityki opartej na jasno zdefiniowanych podstawach tożsamościowych i
„etykietkach” w rodzaju „lesbijka”, „gej”, transwestyta”), co najlepiej pokazuje kampania
„Niech nas zobaczą” prezentująca na bilboardach wizerunki par tej samej płci. Owa strategia
bywa krytykowana przez teorię queer za nadmierne stabilizowanie kategorii
tożsamościowych i wtórną gettoizację jako niezamierzony efekt działań przeciwko homofobii
czy wykluczeniu. To jednak temat znacznie szerszy, przypominający feministyczną debatę
wokół esencjalizmu czy postmodernistycznej dkonstrukcji tożsamości płci. Ważniejsze jest
jednak, że trudno w ramach tej strategii posługiwać się parodią, która przecież skutecznie
destabilizuje scentralizowane dyskursy. W tych warunkach łatwo o pomyłki i odczytywanie
powierzchownej mody jako oznak swoistego postępu społecznego - ilustruje to reakcja
polskich mediów wokół zachowań prezentowanych na scenie oraz w videoklipach przez
rosyjskie Tatu. Wydaje się, że strategia wygrywania na lesbijskich zachowaniach
młodocianych wokalistek niespecjalnie sprawdziła się na zachodnich rynkach - brytyjskie i
amerykańskie tournee przeszły właściwie bez większego echa. Nie miejsce tu oczywiście,
żeby dogłębnie analizować tego przyczyny, ale wydaje się, że aplikowanie elementów queer
jako pustych znaków, swoistych ozdobników czy przypraw nie mogło się powieść w tym
przypadku - strategia była zbyt przejrzysta i mało przekonywująca. Ciekawe również, że
queerowy potencjał wokalisty „Ich Troje” został zauważony przez recenzenta „The
Guardian”, który napisał: „Mężczyzna o jaskrawoczerwonych włosach wygląda jak
piosenkarka Lulu po terapii hormonalnej” („Masochistom - Eurowizja”). Tutaj nastąpiło
przeniesienie w inny kontekst, o którym mówił Thaemlitz - dla odbiorców bardziej
przyzwyczajonych do stylistyki queer Michał Wiśniewski może mieścić się w ramach takiej
właśnie lektury tego specyficznego tekstu kulturowego.
Podsumowując muszę wspomnieć o tym, że niniejszy tekst jest zaledwie szkicem
zagadnienia. Na boku pozostawiłam kilka wątków, które wydają się być istotne, ale ich
rozwinięcie wymagałoby obszerniejszej analizy wykraczającej poza format tekstu
zamieszczonego w zbiorze. Oddzielnym wątkiem - ledwo zasygnalizowanym - jest kontekst
mechanizmów rynkowych kreowanych przez przemysł rozrywkowy. Zjawiska, o których
piszę, dzieją się na pograniczu przemysłu rozrywkowego i kultury undergroundowej - ważną
zmianą jest zresztą fakt, że można mówić o kulturze muzyki tanecznej w takim właśnie
kontekście, jako o kulturze popularnej obrzeży i alternatywy. Zupełnie pominęłam wątek
przecięcia się dyskursu płci i pochodzenia etnicznego - stąd zupełnie nie wspomniałam o
calkowitej rewolucji, jaką przeszła kultura taneczna wraz z pojawieniem się world music czy
azjatyckich odmian muzyki ludowej, z silnym potencjałem tanecznym (vide bhangra i
środowisko londyńskiego kolektywu DJów znanego pod nazwą Anokha). Tego rodzaju
inspiracje zawsze zresztą były dla kultury tanecznej ważne: wpływy muzyki latynoskiej czy
afrobrazylijskiej zawsze były ważnym punktem odniesienia. Na dobrą sprawę
afroamerykańska muzyka taneczna w rodzaju funka czy soula od zawsze zakorzeniona była w
rytmach spoza kręgu zachodniego, co nie pozostawało bez wpływu na konotacje genderowe
w obrębie tej kultury. Nie wspominałam również o bardziej mizoginicznych aspektach
kultury tanecznej: prymacie DJa, który wciąż w większości jest męską ikoną klubowej
zabawy i rodzajem neokapłana (zabawne, że w słowackiej reklamie sieci sklepów Kenvelo to
właśnie DJka, niepozorna pensjonarka po zmianie wcielenia za pomocą ubrań - magia stylu -
staje się kapłanką tłumu). Wszystkie te tematy - jakkolwiek istotne - mieszczą się jednak na
marginesie zasadniczego wątku moich rozważań.
Bibliografia
Bieszk Patrycja (2001): De / konstrukcja gender poprzez camp: Divine, Frank N.
Furter i Rocky Horror [w:] Radkiewicz Małgorzata (opr.) Gender w humanistyce. (125-133)
Kraków: Rabid
Chambers Ian (1986) Studies in Communication. Popular Culture: the metropolitan
experience. New York: Methuen & Co [za:] Gotfrit 1991
Fitzgerald Frances (1987): Cities On a Hill. A Journey Through Contemporary
American Cultures. New York, Sydney, Toronto, London, Tokyo: Touchstone
Gotfrit Leslie (1991) Women Dancing Back: Disruption and the Politics of Pleasure.
[w] opr. Giroux Henry A., Postmodernism, Feminism, and Cultural Politics. (174 - 196)
Albany: State University of New York Press
Giroux Henry, Simon R.I.(1988, styczeń) Critical pedagogy and the politics of
popular culture. Cultural Studies 294-320 [za:] Gotfrit 1991
Goodwin A. (1993): Dancing in the Distraction Factory: Music Television and
Popular Culture. London: Routledge [za:] McDonald 1991
Gracyk Theodore (1996): Rhythm an Noise. An Aesthetics of Rock. Durham and
London: Duke University Press
Klein, Naomi (2001) No Logo London: Fleming
„Masochistom - Eurowizja” [w:] Forum 22 2.06 - 8.06. 2003, str. 62
McDonald Paul (1997): Feeling and Fun. Romance, dance and the performing male
body in the Take That videos. [w:] Whiteley, Sheila red. 1997 Sexing the Groove. Popular
Music and Culture (277 - 295) New York and London: Routledge
McRobbie Angela (1984) Dance and scoial fantasy. [w:] Mc Robbie i Nava (opr.)
Gender and Generation (130-161). London:MacMillan
McRobbie Angela (1995) Shut Up and Dance: Youth Culture and Changing Modes of
Feminity. [w:] Shiach, Morag red. Oxford Readings in Feminism. Feminism and Cultural
Studies (65 - 88) New York: Oxford University Press
Mistry Reena (2000): „From ‘Hearth and Home’ to a Queer Chic - A Critical Analysis
of Progressive Depictions of Gender in Advertising”, on-line, www.theory.co.uk
Nacher Anna (2003): Przygody małej dziewczynki w świecie ponowoczesnym -
sposoby bycia [w:] Kowalczyk Izabela, Zierkiewicz Edyta (opr.) W poszukiwaniu małej
dziewczynki (41 - 53) Poznań: Wydawnictwo Stowarzyszenia KONSOLA
Powers Ann: „Clamorous Sounds for Dancing and Feminist Enlightenment” New
York Times z 17 kwietnia 2001, www.nytimes.com
Reynolds Simon (1999): Generation Ecstasy. Into the World of Techno and Rave
Culture. New York: Routledge
Richard Birgit i Hans Herman Kruger: „Ravers’ Paradise? German Youth Cultures in
the 1990s. [w] Skelton Tracey & Valentine Gill: Cool Places. Geographies of Youth Cultures
(161 - 174) New York: Routledge
Schippers Mimi (2002): Rockin’ Out of the Box. Gender Maneuvering in Alternative
Hard Rock. New Brunswick, New Jersey and London: Rutgers University Press.
Yound Rob: „TV Personality” [w] The Wire 180, luty 1999, s. 18 - 23