KURIER
KURIER CODZIENNY
22
26-28 listopada 2004 r.
W
caûej Europie i na in-
nych lâdach winniÀ-
my wywoûywaå fer-
ment, waÀnie i niezgodÅ. W ten
sposób uzyskujemy kontrolÅ nad
wszystkimi krajami. Gûównym
czynnikiem w naszej polityce jest
tajnoÀå jej zamierzeº. Sûowa dyplo-
maty nie powinny byå zgodne z je-
go dziaûaniami. WinniÀmy zmuszaå
rzâdy gojów do dziaûania na rzecz
naszego tajnego planu, którego
peûna realizacja jest juÒ blisko.
Nacisku na rzâdy gojów dokonujemy
przy pomocy rzekomo opinii publicznej,
urobionej w tajemnicy przez nas za poÀre-
dnictwem tak zwanego “wielkiego mo-
carstwa”, czyli prasy (mediów), pozosta-
jâcej, z maûymi wyjâtkami, caûkowicie w
naszych rÅkach. PowyÒsze wytyczne i ce-
le diabolicznego planu podboju Àwiata na-
pisali talmudyÀci juÒ ponad sto lat temu w
supertajnej ksiÅdze pt. “Protokóûy obrad
mÅdrców Syjonu” (s. 40 i 41).
Historia XX wieku - z jego niesûy-
chanymi okrucieºstwami, masowymi
mordami i zdziczeniem moralnym - jest
odzwierciedleniem zorganizowanych
Àwiatowych siû talmudycznych, których
plan i metody jego realizacji opracowane
zostaûy ponad 200 lat temu, a zebrane w
formie ksiâÒki pt. “Protokóûy obrad
mÅdrców Syjonu” pod koniec XIX wie-
ku. Jak juÒ podane jest w tysiâcach róÒ-
nych publikacji, jest to supertajny plan
zniszczenia porzâdku Àwiata, budowane-
go na niezmiennych prawach moralnych
ujÅtych w Dekalogu, aby na to miejsce
zbudowaå zupeûnie inny porzâdek Àwiata.
U podstaw porzâdku Àwiata (syste-
mów spoûecznych i wzorów postÅpowa-
nia ludzi) budowanego na zasadach De-
kalogu jest uznanie Boga jako Wûadcy
Àwiata i Twórcy Dekalogu, wyznaczajâ-
cego czûowiekowi wûaÀciwâ drogÅ postÅ-
powania. Natomiast twórcy narzucanego
nowego porzâdku Àwiata odrzucajâ Boga
i Jego niezmienne prawa moralne, usiûu-
jâc “zbudowaå Àwiatowe imperium pod
wûadzâ Lucyfera i jego zwolenników”,
jak okreÀliû ten nowy porzâdek Àwiata Pat
Robertson, publicysta Òydowskiego po-
chodzenia, w swojej Îródûowej pracy pt.
“The New World Order” (Nowy po-
rzâek Àwiata, s. 37).
Dokonujâce siÅ na naszych oczach
niszczenie wartoÀci religijnych nie jest ni-
czym innym tylko nasilonâ walkâ pomiÅ-
dzy zwolennikami Lucyfera, a wiernymi
Bogu. Innymi sûowy jest to planowe wy-
kluczenie religii z luzkiego Òycia. Odby-
wa siÅ ono pod róÒnymi hasûami i proga-
mami, ale ich cel jest zawsze ten sam -
“zrzuciå z tronu Àwiata Jezusa Chrystusa,
Pana Panów i Króla Królów, aby na Jego
miejsce posadziå Lucyfera, wielkiego a-
postatÅ
(od-
stÅpcÅ od Bo-
ga) i niesûawnâ
upadûâ gwiaz-
dÅ”, jak napi-
saû oficer siû
powietrznych,
Texe Marrs
(“Circle of Intri-
gue”, s. 37). Je-
dnym z mylâ-
cych haseû “re-
formatorów”
Àwiata jest po-
woûywanie siÅ
na tolerancjÅ,
która w praktyce
jest drogâ jedno-
kierunkowâ -
prawdo do zûego.
“Mit o tolerancji zwolenników
laicyzacji Òycia”
KaÒde wielkie oszustwo, jakie pa-
choûki szatana usiûujâ narzuciå ludziom,
obudowane jest piÅknymi hasûami i obiet-
nicami. Te hasûa i obietnice sprowadzajâ
siÅ do tego samego, co mówiû szatan do
Ewy w raju: “BÅdziecie jak sam Bóg”,
ale.. musicie zlekcewaÒyå to, co wam po-
leciû”. Prorocy talmudycznego globaliz-
mu najczÅÀciej szafujâ sûowami “wol-
noÀå” i “tolerancja”. Znany publicysta
chrzeÀcijaºski, Joseph Sobran, w perio-
dyku katolickiej kultury pt. “Latin
Mass” (jesieº 2004) opublikowaû intere-
sujâcy artykuû na temat rzekomej toleran-
cji zwolenników laicyzacji Òycia publi-
cznego. Autor nawiâzuje tu do aktualnej
sytuacji polityczno-spoûecznej w USA w
czasie ostatnich wyborów prezydenckich.
“Podczas prezydenckiej kampanii w
2004 r. prezydent George W. Bush mó-
wiû czÅsto o Bogu - pisze na poczâtek au-
tor. - Nie byûo to nic nowego w jego wy-
stâpieniach. Podczas swojej prezydentury
bush w swoich wystâpieniach powoûywaû
siÅ na Boga, wzmiankowaû o modlitwie,
robiû aluzje do tekstów Pisma ÃwiÅtego.
Liberaûowie i Demokraci sprzeciwiali siÅ
temu, uwaÒajâc to za “mieszanie religii z
politykâ”, za “pogwaûcenie rozdziaûu
koÀcioûa od paºstwa”, a nawet za “reli-
gijny fanatyzm”. Niektórzy Demokraci
zorientoali siÅ, Òe takie oskarÒanie Re-
publikanów o “monopol na religiÅ” od-
strÅcza wierzâcych od gûosowania na
Johna Kerry, Òe Partia Demokratyczna
traci swoich zwolenników w narodzie a-
merykaºskim, robiâc wraÒenie jakoby
byûa ona wroga religii, wroga ludziom
wierzâcym, wroga chrzeÀcijaºskiej mo-
ralnoÀci, szczególnie przez dûugoletni en-
tuzjazm dla takich spraw jak aborcja i
prawa homoseksualistów”.
Mówiâc o stosunku Partii Demokra-
tycznej do religii, naleÒy patrzeå na fakty,
które Àwiadczâ, Òe kierujâcy z ukrycia tal-
mudyÀci nie tylko robiâ wraÒenie jej wro-
goÀci do religii. Oni wykorzystujâ partiÅ
do niszczenia religii. Zresztâ, w obydwu
partaich wpûywowe elementy globalisty-
czne nastawione sâ na niszczenie religii,
szczególnie wartoÀci chrzeÀcijaºskich,
jak udokumentowaû m.in. Texe Marrs
(patrz: “Circle of Intrigue”, s. 40-41). W
tych sprawach oficjalny profil dla partii
nadaje prezydent, który albo opóÎnia pro-
ces dechrystianizacji kraju i Àwiata, albo
ten proces przyspiesza. Przykûad takiego
kontrastowego dziaûania prezydentów
mamy na przykûadzie Clintona i Busha.
Kto i za co doceniû dziaûalnoÀå
prezydenta Clintona?
Wiadomo powszechnie, jakiego zni-
szczenia moralnego i gospodarczego A-
meryki dokonaû Bill Clinton podczas
swoich 8-letnich rzâdów, za co patrioci a-
merykaºscy wnieÀli sprawÅ do sâdu, aby
usunâå go z prezydentuey. Jak podaû
“ Wanderer” z 15 czerwca 200 r., szczy-
towym punktem katastoficznych niespo-
dzianek w jego decyzjach byû fakt, Òe
prezydent najpotÅÒniejszego mocarstwa
na Àwiecie, Bill Clinton, ogûosiû miesiâc
czerwiec 2000 roku “miesiâcem dumy
homoseksualistów i lesbijek”. Dumy ho-
moseksualistów czy swojej haºby jako
prezydenta?
Clinton, znany lewy syn talmudysty
Winthropa Rokefelera (H. Pajâk - “Be-
stie koºca czasu”, s. 168), potwierdziû
publicznie swojâ judaszowskâ rolÅ w sto-
sunku do narodu amerykaºskiego. W
czwartek 18 listopada 2004 r. w telewizji
na kanale 11 byû z nim wywiad przy o-
kazji charakterystyki bibliotek poszcze-
gólnych prezydentów. Clinton oÀwiad-
czyû, Òe byû niedoceniony przez naród a-
merykaºski, a nawet przeÀladowany
przez media, on i Partia Demokratyczna,
za to, Òe mówili prawdÅ. Wedûug jego
dalszych oÀwiadczeº - zostaû w peûni do-
ceniony na historycznym spotkaniu 6-8
wrzeÀnia 2000 r. przedstawicieli paºstw
naleÒâcych do ONZ. Cheûpiû siÅ, Òe jego
wystâpienie w ONZ przyjÅte byûo owa-
cjami obecnych na stojâco. A cóÒ to re-
welacyjnego powiedziaû Clinton na tym
spotkaniu “kukieûek” na usûugach nie-
doszûych wûadców Àwiata?
Na spotkaniu tym najpierw Gorba-
czow w swoim przemówieniu powie-
dziaû, Òe “religie dogmatyczne z chrze-
Àcijaºstwem na czele sâ przeszkodâ do
Àwiatowego pokoju”. NastÅpnie gûos za-
braû Clinton. Chcâc poprzeå stanowisko
Gorbaczowa w sprawie pokoju na Àwie-
cie, wyraziû potrzebÅ zniszczenia tych re-
ligii. Powiedziaû m.in.: “WiÅkszoÀå wo-
jej spowodowana byûa róÒnicami religii i
odrÅbnoÀciâ narodów” (“Wanderer” z
21 wrzeÀnia 2000 r.). Potrzeba zniszcze-
nia religii i odrÅbnoÀci narodowych, jako
rzekomych przeszkód do pokoju Àwiato-
wego, jest powtarzanym przez globali-
stów kûamstwem, sûuÒâcym jako pretekst
do zniewalania narodów. Za takie to sta-
nowisko Clintona doceniûo go zgroma-
dzenie Organizacji Narodów Zjednoczo-
nych, która to organizacja jest znanâ a-
genturâ talmudycznego globalizmu. A
nic dziwnego, Òe to samo stanowisko
Clintona w sprawie pokoju, religii i naro-
dowoÀci nie spotkaûo siÅ z entuzjazmem
ze strony prawdziwych Amerykanów.
Sytuacja prezydenta
widziana od podwórka
Oceniajâc waÒne decyzje prezydenta
Stanów Zjednoczonych, naleÒy braå pod
uwagÅ jego uzaleÒnienie od siû bezimien-
nych, które decydujâ o tym, kto moÒe zo-
staå prezydentem i co ma robiå na ich
rozkaz jako prezydent. W pewnych spra-
wach prezydent ma znaczny wpûyw na
kierunek procesów w Òyciu spoûecznym.
I tu obywatele majâ prawo domagaå, aby
decyzje prezydenta nie byûy szkodliwe
dla kraju i narodu. Znawca kulisów wûa-
dzy, Eric Alterman, napisaû na ten temat
rewelacyjnâ ksiâÒkÅ pt. “When Presi-
dents Lie: A History of Official Decep-
tion and It’s Consequences” (Gdy pre-
zydenci kûamiâ - historia oficjalnego o-
szukiwania i jego konsekwencje).
John Tiffany, omawiajâc tÅ ksiâÒkÅ w
“American Free Press” z 18 paÎdzierni-
ka 2004 r. pisze m.in.: “Od koºca 19
wieku, jeÀli nie wczeÀniej, prezydenci
Stanów Zjednoczonych wprowadzajâ
publikÅ w bûâd, kiedy podajâ intencje i
powody wypowiadania wojny. Prawie
wszystkie wojny byûy dla Ameryki nie-
ptrzebne i sûuÒyûy tylko interesom wiel-
kich rabusiów (rabber barons). Podajâc
przykûadowo, kûamstwem posûugiwali siÅ
prezydenci William McKinley, Woodrow
Wilson i Franklin D. Roosevelt, którzy
pchnÅli AmerykÅ do wojny z Hiszpaniâ
oraz do I i II wojny Àwiatowej”.
Autor ksiâÒki wykazuje dalej, w jaki
sposób administracja poszczególnych
prezydentów fabrykowaûa faûszywe do-
wody na to, Òe Ameryka musi zbrojnie u-
derzyå raz i drugi na Irak, na JugosûawiÅ,
na Afganistan. W rzeczywistoÀci wszy-
stkie te wojny sûuÒâ tylko interesom Àwia-
towych rabusiów. A kto to sâ ci Àwiatowi
rabusie?
Mianem Àwiatowych rabusiów o-
kreÀlana jest bezimienna grupka talmudy-
stów, dâÒâcych do zdobycia absolutnej
wûadzy nad caûym Àwiatem. Na pewno
naleÒâ do nich Rotszyldowie, Rokefele-
rowie i inni bankierzy, którzy sâ wspóû-
wûaÀcicielami amerykaºskiego skarbu
narodowego pod nazwâ “Federalna Re-
zerwa” oraz inni potentaci finansowi,
którzy podstÅpem zagrabili bogactwa
wielu narodów. Jak udokumentowaû Texe
Marrs, na czele tych Àwiatowych rabu-
siów stoi bezimienna dziesiâtka, “której
decyzje i program dziaûania, trzymane w
wielkiej tajemnicy, uzewnÅtrzniajâ siÅ w
przykrych objawach dla zwykûych oby-
wateli. Wojny, rewolucje, naukowe od-
krycie, planowe choroby, gûód, ekonomi-
czne rozwoje i krachy, sâ wynikiem de-
cyzji podejmowanych na tajnych spotka-
niach tej dziesiâtki. PrzyszûoÀå Planety
Ziemi i jej szeÀciu miliardów mieszkaº-
ców wyznaczana jest przez ciemne u-
mysûy i serca tych dziesiÅciu okrutnych
ludzi” (“Circle of Intrigue”, s. 15).
Zgodnie,
czy wbrew Konstytucji?
W narodzie amerykaºskim ciâgle Òy-
wy i bolesny jest problem modlitwy w
szkoûach paºstwowych. WûaÀnie na przy-
kûadzie wyrzucenia modlitwy ze szkóû o-
kazaûo siÅ, jak daleko rzâd amerykaºski
przefiltrowany jst przez talmudyczne siûy
globalizmu. Wbrew masowym protestom
rodziców, wbrew Konstytucji gwarantu-
jâcej wolnoÀå wyznania, w kraju zbudo-
wanym na zasadach chrzeÀcijaºskich
przeforsowano wyrzucenie modlitwy ze
szkóû publicznych. Ale dokonano tego
rzekomo w imiÅ Konstytucji, która jest
najwyÒszym prawem narodu amerykaº-
skiego. I w tym tkwi niesûychana prze-
wrotnoÀå talmudystów, dâÒâcych do zdo-
bycia wûadzy nad Àwiatem, Òe czyniâ to w
imiÅ jakoby prawa.
W imiÅ wyzwolenia czûowieka, czyli
w imiÅ prawa czûowieka do wolnoÀci, tal-
mudyÀci w krajach komunistycznych wy-
mordowali dziesiâtki milionów niewin-
nych ludzi, uruchomili olbrzymiâ machi-
nÅ niszczenia religii, która stoi na prze-
szkodzie do zniewolenia narodów. We-
dûug tych samych zaûoÒeº - globalisty-
czne siûy w Partii Demokratycznej ataku-
jâ religijne akcenty w wystâpieniach pre-
zydenta Busha, ale biorâ z Konstytucji
tylko te teksty, które im pasujâ, interpre-
tujâc je wedûug kryteriów im tylko zna-
nych. Wedûug ich interpretacji Konstytu-
cji - “prawnie” moÒna usprawiedliwiå
najwiÅksze bezprawie. JuÒ staroÒytni
Rzymianie znali takie przekrÅty, ujmujâc
to w powiedzeniu, Òe “najwyÒsze prwo
moÒe byå najwiÅkszym bezprawiem”. A
co naprawdÅ mówi Konstytucja Stanów
Zjednoczonych w sprawie oddzielenia
koÀcioûa od paºstwa?
W omawianym wyÒej artykule J.
Sobran pisze dalej: ‘Wykluczenie religii
z Òycia publicznego, czego domagajâ siÅ
liberaûowie, wypûywa rzekomo z Pier-
wszej Poprawki do Konstytucji, gdzie
czytamy: “Kongres nie bÅdzie ustana-
wiaû Òadnego prawa odnoÀnie ustanowie-
nia konkretnej religii, ani teÒ nie bÅdzie
zabraniaû praktykowania jakiejÀ religii”.
Interpretacja tych kilku sûów przez sÅ-
dziów i zwolenników wyrzucenia religii
z Òycia publicznego wykracza daleko po-
za ramy Konstytucji, rozumianej przez jej
twórców i przez caûe pokolenia Amery-
kanów. Rozumienie Pierwszej Poprawki
jako wyrzucenie religii z Òycia publiczne-
go jest dowolnâ i bûÅdnâ interpretacjâ
Konstytucji przez przeciwników religii”.
Dalej autor wykazuje, Òe twórcy
Konstytucji i Ameryki wûâczyli religiÅ ja-
ko jeden z najwaÒniejszych elementów w
budowie Òycia spoûecznego kraju.
cdn.
Henryk Wesoûowski
Bill Clinton
ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA - ANALIZA
R
R
R
R
oo
oo
bb
bb
ii
ii
¹¹
¹¹
w
w
w
w
ss
ss
zz
zz
yy
yy
ss
ss
tt
tt
kk
kk
oo
oo
,,
,,
aa
aa
bb
bb
yy
yy
nn
nn
aa
aa
ss
ss
oo
oo
ss
ss
zz
zz
uu
uu
kk
kk
aa
aa
ææ
ææ
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
VV
VV
II
II