Jezioro cieni [ Rozdział 1 ]

background image





Jezioro

Cieni

Jezioro Cieni

background image


2 |

S t r o n a

Prolog

Drzwi od pokoju na piętrze uchyliły się z cichym pomrukiem. Wąska łuna światła
padła na łóżko stojące w rogu, a kształt skryty pod warstwami pościeli poruszył się
ledwo zauważalnie, po czym znów zamarł pogrążony w głębokim śnie. Małżeństwo
obserwowało go chwilę przez szparę w drzwiach, nim szept czterdziesto kilkuletniej
kobiety o bujnych, karmelowych lokach spływających luźno na ramiona nie przerwał
ciszy:
- Już niedługo skończy dwadzieścia lat.
Mąż pokiwał wolno głową, nie spuszczając czujnych oczu ze śpiącego chłopaka.
Kołdra okrywała całe jego ciało i przesłaniała częściowo głowę, odkrywając przed
nimi jedynie fragment ciemnobrązowych włosów.
- Tony nie może się doczekać.
Wzrok kobiety odruchowo powędrował do góry, ku sufitowi.
- Wiem – odparła cicho. – Od kilku tygodni czuję, jak cały drży z podniecenia. Pewnie
ty też to zauważyłeś.
- Tak.
- Ale wiesz, że jest ich za mało – dodała, a w jej głos wkradła się sucha powaga.
Przyglądała się leżącemu w sypialni dziewiętnastolatkowi natarczywym spojrzeniem,
jak zwykła to robić od przeszło pięciu lat, kiedy to chłopak zaczął okazywać wobec
nich nieposłuszeństwo. Wraz z rosnącą dojrzałością, rosło w nim także pragnienie
ucieczki i odzyskania wolności, na co oczywiście nie mogli pozwolić.
Zerknęła na męża, gdy ten długo nie odpowiadał.
- Słyszałeś mnie, Andrew?
- Słyszałem.
- I?
Mężczyzna westchnął, a jednocześnie z jego gardła wydobył się cichy warkot.
- Niedługo przybędzie nam dwoje. Wtedy sytuacja się trochę polepszy. O reszcie
pomyślimy później, kiedy już zajmiemy się tymi.
- Kiedy przyjeżdżają?
- W czwartek.
Kobieta przypomniała sobie o telefonie, który otrzymała z New Jersey przed
tygodniem i spytała:
- Przygotowałeś już dla nich wszystko, tak jak nas prosiły?
- Oczywiście.
- Dużo było tam pracy?

background image


3 |

S t r o n a

- Sporo, ale… - przerwał, bo chłopak poruszył się jeszcze raz i obrócił śpiącą twarz w
ich stronę.
- Chodźmy na dół – zaproponowała kobieta, po czym zamknęła lekko uchylone drzwi
od sypialni.
Ostrożnie wrócili na parter, do salonu, gdzie z kominka dochodził trzask palącego
się niewielkim płomieniem ognia.
- Dave i Brad mi pomogli – dokończył Andrew, siadając w obitym sztuczną,
karmazynową skórą fotelu. Podrapał się w zamyśleniu po brodzie z dwudniowym
zarostem. – Dave zastanawiał się, czy może nie przywiozą ze sobą kogoś jeszcze. To
trochę ułatwiłoby sprawę.
- Wiesz, że jest ich tylko dwie. – Meredith delikatnie odsunęła zasłonkę i wyjrzała
przed dom, jakby spodziewała się, że nowoprzybyli goście już zajechali na podwórko
tonące teraz w ciemności. Dzisiejsza noc nie uraczyła ich ani gwiazdami, ani
księżycem, bo ten rzadko kiedy wynurzał się zza gęstych chmur sunących po niebie. –
Nie mają żadnej rodziny. Dlatego musimy ich tu odpowiednio ugościć – dodała,
odwracając się do męża z chłodnym uśmiechem błądzącym po jej pięknych, pełnych
ustach.






















background image


4 |

S t r o n a

Rozdział I

Natalie przekręciła mapę o sto osiemdziesiąt stopni, starając się nałożyć niebieską
plamę na ciemne jezioro spoczywające pośród wyżyn i gór, które już ukazało się ich
oczom. Otoczone było przez las i tereny wycięte z drzew, na których miejscu
postawiono budynki publiczne oraz gospodarcze, składające się na tutejsze miasteczko
o wyjątkowo niskiej liczbie ludności. Z miejsca, gdzie znajdował się teraz samochód
Natalie i Hayley , panorama przypominała klocki lego porozrzucane po trawiastym
dywanie pośród oblanych smętną, zieloną farbą pagórków, gdzie w samym środku
znajdowała się czarna otchłań wody. Choć zbliżała się dopiero szesnasta, to z powodu
połowy kalendarzowego listopada, wszystko powoli zaczęła okrywać szarość. Jezioro
niczym nie przypominało wesołej, jasnobłękitnej plamy widniejącej na mapie, a
prędzej czarną dziurę, która chętnie wciągnęłaby do swojego rozległego wnętrza całe
otaczające ją miasteczko Zachodniej Wirginii.
- Rozumiem już, dlaczego ta dziura nazywa się Shadowlake – odezwała się Natalie,
próbując jednocześnie okiełznać mapę, która od pewnego czasu żyła własnym życiem,
przesłaniając przednią szybę.
Hayley cmoknęła ze zniecierpliwieniem, chwytając jej górny fragment i
bezceremonialnie odsuwając na bok.
- Zagięłaś ją – zauważyła Natalie, zerkając na siostrę, która wciąż skupiona była
wyłącznie na drodze.
- Bo mi zasłania. Spróbuj coś z nią zrobić.
Po trzeciej nieudanej próbie starannego złożenia mapy w prostokąt, Natalie zaklęła
cicho pod nosem i po prostu zmięła ją w kulkę, po czym upchnęła do schowka i
zatrzasnęła go z ulgą.
- Mam nadzieję, że będziesz pamiętała drogę powrotną.
Hayley mruknęła coś pod nosem, co brzmiało jak odczepne „Tak, tak, pewnie” i
podparła się łokciem o szybę. Włączyła wycieraczki, kiedy zaczęła padać lekka
mżawka.
W samochodzie przez najbliższe kilka minut panowała zupełna cisza, dzięki której
słychać było wyraźnie, jak koła trą o wilgotną nawierzchnię. Biorąc pod uwagę niskie
temperatury w okolicach gór, prawdopodobne było, że dzisiejszej nocy ulica będzie
już oblodzona.
Natalie spojrzała na siostrę, której wyraz twarzy nie przywoływał na myśl
bezkresnego szczęścia i entuzjazmu z powodu urlopu, ale i tak wyglądał znacznie
mniej ponuro niż przez ostatnie dwa tygodnie. Właśnie wtedy, podczas imprezy z

background image


5 |

S t r o n a

okazji dwudziestych szóstych urodzin jednej z przyjaciółek Hayley, siostra Natalie
dowiedziała się przez przypadek, że jej chłopak nie jest jednak tak monogamiczny, jak
do tej pory sądziła. Jeżeli chcieć by to ująć w bardziej dosadny sposób, to po prostu „
obściskiwał się, kurwa, z tą tanią lafiryndą w sypialni Katherine!” – jak to
wykrzyczała Hayley, relacjonując siostrze całe zajście. A później, przez najbliższą noc
płakała bez przerwy i żaliła się na swoje parszywe szczęście do facetów, robiąc sobie
tylko nieliczne przerwy, kiedy to Natalie biegała po kolejną paczkę chusteczek do
kuchni. Mimo, że nie było to najprzyjemniejsze zajęcie, nie przemknęło jej nawet
przez myśl, żeby zostawić wtedy Hayley samą. Bądź, co bądź, siostra opiekowała się
nią samodzielnie od sześciu lat, a więc od momentu wypadku samochodowego, w
którym zginęli ich rodzice. Natalie miała zaledwie jedenaście lat, Hayley dwadzieścia,
i żadnej bliższej rodziny, która mogłaby pomóc jej w opiece nad młodszą siostrą.
Wprawdzie przy organizacji pogrzebu pomagała ciotka, jednak wywodziła się ona z
gatunku „Wyzwolonych Kobiet-singli, Którym Nie Dzieci w Głowie”, więc sprawnie
wywinęła się od obowiązków względem swoich bratanic, które spoczywały na niej
przez wzgląd na zwykłe poczucie człowieczeństwa. A jego najwidoczniej u niej
zabrakło, natomiast Hayley pozostała z Natalie całkiem sama. Pomocne okazało się
konto bankowe rodziców, gdzie zdążyli oni odłożyć pokaźną sumę pieniędzy, a także
fakt, że byli znanymi prawnikami, więc ich córka nie miała większych problemów ze
znalezieniem pracy w kancelarii adwokackiej. I tak to się jakoś ciągnęło, aż do urodzin
Katherine. Hayley, chociaż nie należała do kobiet, które cierpią jeszcze długo po
rozstaniu, to zdradę Ian’a przeżyła bardzo i dlatego zdecydowała się wziąć
kilkudniowy urlop i wyjechać razem z Natalie do Zachodniej Wirginii, a konkretniej
miasteczka Shadowlake. Choć może nazywanie tego skrawka ziemi zapomnianego
nawet przez władze tutejszego hrabstwa „miasteczkiem” to jednak za dużo
powiedziane. Shadowlake był obszarem niemunicypalnym, a więc niepodlegającym
bezpośrednio pod administrację Hrabstwa Barbour, który liczył sobie około stu, może
stu dziesięciu mieszkańców. Hayley i Natalie przyjeżdżały tu kiedyś z rodzicami w
okresie ferii i wakacji, jednak ich ostatni wyjazd miał miejsce dziesięć lat temu. Od
tamtej pory domek wypoczynkowy stał pusty, więc trzeba było poprosić kogoś o
zrobienie mu porządnego przeglądu.
- Zabrałaś pieniądze dla pana Mossvilda? – spytała Natalie.
Hayley pokręciła głową.
- Przelałam mu je zaraz po tym jak zadzwoniłam i poprosiłam go o pomoc. To dosyć
skromni ludzie, więc nie wiem, czy gdyby trzeba było zrobić jakiś remont mieli by z
czego założyć. Pamiętasz ich?
Natalie zastanowiła się chwilę, próbując wyłowić z pamięci jakieś obrazy związane
z rodziną, z którą zaprzyjaźnili się jej rodzice już podczas pierwszego pobytu w
Shadowlake. Było to dosyć trudne zważywszy, że miała już siedemnaście lat z
hakiem, natomiast ich ostatnia wizyta tu miała miejsce dekadę temu.

background image


6 |

S t r o n a


- Słabo. Jeżeli w ogóle.
- Mili ludzie. Mieli syna mniej więcej w twoim wieku.
- Mieli? – Natalie przypomniała się jej ostatnia rozmowa z Hayley na temat
Shadowlake i makabryczne zdarzenie, które miało tam miejsce przed ośmiu laty. – To
znaczy, że w tym wypadku, o który mi mówiłaś…
- Nie – przerwała jej szybko. – To nie o nich chodziło. Wtedy zginęła cała rodzina.
Natalie mimowolnie zadrżała. Choć na dworze było dosyć chłodno, to w
samochodzie działało ogrzewanie, więc zdarzyło jej się to dzisiaj po raz pierwszy.
- Dobrze to pamiętasz? – spytała.
- O tak. – Hayley zaśmiała się cicho. – Pamiętam, bo chciałam wtedy urządzić
domówkę, a okazało się, że jednak nie wyjeżdżacie.
- Dlaczego?
- Wiesz… - zaczęła, wchodząc w kolejny zakręt na leśnej drodze – znaleziono wtedy
czwórkę ludzi martwych we własnym domu, z licznymi śladami pogryzień. Uznano,
ż

e w okolicznych lasach pewnie grasują wilki, więc sama rozumiesz, że rodzice woleli

darować sobie ten wyjazd. Podobno urządzono nawet polowania.
- I coś znaleziono?
- Nic. – Hayley zerknęła na Natalie i po raz pierwszy od dwóch tygodni uśmiechnęła
się w typowo zadziorny dla niej sposób. – A co? Boisz się?
Natalie wywróciła oczami, jednak również nie mogła zapanować nad uśmiechem,
kiedy zobaczyła, że jej siostrze powoli wraca humor. Hayley była wysoką, szczupłą
blondynką ( chociaż farbowaną – naturalnie jej włosy miały kolor jasnego brązu,
podobnie jak Natalie ) o pięknych piwnych oczach i figurze anioła. Była zbyt piękna,
ż

eby rezygnować z uśmiechu przez jakiegoś palanta.

- Oczywiście, że się nie boję. W razie czego schowam się w szafie i poczekam, aż je
przegonisz.
- No pewnie, tak najprościej. Starsza siostra odwali brudną robotę – odparła z udawaną
pretensją w głosie. – A może czas pomyśleć o znalezieniu sobie chłopaka, nie sądzisz,
Natalie? Czas biegnie.
- Nikogo nie szukam.
Taka była prawda. Chociaż Natalie od dłuższego czasu myślała o związkach na
poważnie, to do tej pory ani ona nie wychylała się w stosunku do nikogo z żadnymi
propozycjami, ani żadne propozycje nie dotarły do niej. Nie licząc oczywiście tych,
które odrzucała, bo potencjalni partnerzy nawet w najmniejszym stopniu nie trafiali w
jej gust.
- Daj spokój. Nie każdy facet to palant – drążyła dalej Hayley.
Siostra spojrzała na nią, wymownie unosząc brwi.
- No tak, Ian akurat palantem był.

background image


7 |

S t r o n a

- Mówiłam ci od początku, że to Casanova, który ma tylko jeden narząd mniejszy od
mózgu. Ale mnie się nie słucha, bo nie jestem pełnoletnia.
Hayley zaśmiała się cicho pod nosem, nie komentując już uwagi na temat
wiadomego narządu jej byłego chłopaka, co trochę rozczarowało Natalie,
pozostawiając jej ciekawość w niedosycie.
Mżawka nie ustawała przez kolejne piętnaście minut jazdy, ale i nie przybrała na
sile, kiedy samochód dojechał już do pierwszych budynków użytkowych. Okolica nie
umywała się do New Jersey. Właściwie w tym zestawieniu można ją było porównać
do wieży Eiffla złożonej z posklejanych zapałek i postawionej na Polach Elizejskich,
tuż obok oryginału. Z drugiej strony, Shadowlake nie przypominało miasteczka jak z
westernu, chociaż tak mniej więcej wyobrażała je sobie Natalie. Pomijając tony
ciemnej zieleni i mgłę, w której tonęły pobliskie lasy.
- Pamiętasz drogę do domku?
- Ehmmm…
- Hayley?
- No tak, pewnie. To znaczy, mam nadzieję, że się nie zgubimy.
- Masz nadzieję?
Hayley wywróciła oczami.
- Daj spokój, Natalie. Ta mieścina ma powierzchnie dwie na dwie mile, jak można się
tutaj zgubić?
Chcąc nie chcąc, nie można było się z tym nie zgodzić.
- W takim razie zahaczmy jeszcze po drodze o jakiś sklep – zaproponowała Natalie,
powodując, że siostra spojrzała na nią z wielkim znakiem zapytania w brązowych
oczach.
- Po co?
- Bo zgaduję, że po dziesięciu latach, w lodówce znajdziemy co najwyżej karaluchy.
Nie wykluczam też zdechłych myszy.
Hayley wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
- Mam nadzieję, że pan Mossvild tam też zajrzał.
Odnalezienie jakiegokolwiek sklepu okazało się wbrew pozorom dużym
wyzwaniem. Hayley skręcała w coraz to nowe ulice, zawracała, stawała, żeby
zorientować się, gdzie są. Shadowlake przypominało jedno z typowych miasteczek
leżących na wybrzeżu, gdzie dwa kroki od głównego centrum miejscowości można
znaleźć przystań. Tym bardziej dziwne było, że takie miejsce znajduje się w górach.
Po długim krążeniu bez celu, Natalie w końcu dojrzała nieduży, nieco
podniszczony budynek, którego niemal całość fasady stanowiło szkło, doskonale
ujawniające wnętrze. Rzędy półek, podłogę w biało-czarne kwadraty z gumy i
plastikowy wiatrak obracający się leniwie pod sufitem. Natalie zaskoczyło z początku,
ż

e ktoś włączył go przy tak niskich temperaturach, jednak szybko skupiła uwagę na

szyldzie wiszącym nad wejściem – „ Sklep u Dave’a”.

background image


8 |

S t r o n a

- Hayley – zwróciła uwagę siostry, która zaraz po powędrowaniu za jej wzrokiem,
zawróciła samochód i zaparkowała na krawężniku pod sklepem.
Wchodząc do środka zadrżały, zaskoczone, że jest tu nawet zimniej niż na
zewnątrz. Obie spojrzały jednocześnie na wiatrak pod sufitem i wymieniły
skonsternowane spojrzenia, nim nie usłyszały głosu dobiegającego zza lady:
- Witam, panie! – Mężczyzna koło pięćdziesiątki uśmiechnął się szeroko na ich widok.
Miał przyjemną twarz, zaawansowane stadium łysiny oraz spory bagaż ciała pod
flanelową koszulą. Być może dzięki niemu nie odczuwał panującego w sklepie chłodu.
- Dzień dobry – odezwała się Hayley, odwzajemniając uśmiech, po czym rozejrzała się
za koszykiem.
- Po pani prawej – poinstruował mężczyzna, a dziewczyna jeszcze raz uśmiechnęła się
do niego, tym razem z lekkim zakłopotaniem. – Panie są tu chyba nowe, dobrze
myślę?
- Tak, dopiero co przyjechałyśmy.
- Do Shadowlake? – sprawiał wrażenie nieco zdziwionego takim wyborem.
- Jeden z tutejszych domków wypoczynkowych należy do naszych rodziców –
wytłumaczyła Natalie, a mężczyzna zaśmiał się głębokim basem.
- Raczej jedyny domek wypoczynkowy. Nie ma tu ich więcej.
- Och – mruknęła cicho, zapoznając się z nowym faktem. Naprawdę niewiele
pamiętała ze swoich poprzednich pobytów w Shadowlake.
- Wie pan, gdzie jest dokładnie? – spytała Hayley, a Natalie utwierdziła się w
przekonaniu, że siostra jednak nie była pewna co do drogi.
- Oczywiście. – Mężczyzna wychylił się zza lady, wyglądając przez szybę na
zewnątrz. – A, i proszę, mówcie mi Dave. To małe miasteczko, tutaj wszyscy mówimy
sobie po imieniu. – Uśmiechnął się, po czym wrócił do pytania Hayley. – Stąd trzeba
jechać cały czas prosto, aż dojedzie się do pierwszego skrzyżowania. Tam trzeba
skręcić w lewo i dalej w kierunku lasku. Będziecie wiedziały, gdzie, bo leży na
wzniesieniu. Wszystko tam już na was czeka.
Siostry spojrzały po sobie zaskoczone.
- Słucham? – odezwała się Hayley.
- Poprosiłyście Andrew Mossvild’a o pomoc, prawda? Pomagałem mu trochę przy
robocie.
- O... w takim razie bardzo dziękujemy.
- Do usług. – Uśmiech Dave’a poszerzył się jeszcze. – W razie, gdybyście
potrzebowały czegoś jeszcze, nie krępujcie się i walcie jak w dym. My lubimy sobie
tutaj pomagać.
Między półkami rozległ się głośny brzdęk, jakby coś metalowego uderzyło o
podłogę. Dziewczyny spojrzały zaalarmowane za siebie, bo do tej pory nie były
ś

wiadome, że poza nimi, w sklepie jest ktoś jeszcze. Młody chłopak, trochę starszy od

Natalie, podbiegł do konserwy, która potoczyła się niemalże pod nogi Hayley i

background image


9 |

S t r o n a

pochwycił ją w prawą dłoń. Na lewym przedramieniu miał przewieszony do połowy
pełny koszyk jedzenia.
- Sorry – mruknął, ledwo zerkając na nie swoimi niebieskimi oczami. Miał dłuższe,
czarne włosy, związane z tyłu na gumkę, które po rozpuszczeniu mogłyby sięgać mu
do łopatek. Krótkie rękawki jego zielonego t-shirtu odsłaniały częściowo ramiona i
Natalie zdążyła przelotnie dostrzec dwie skrzyżowane kreski na jego skórze, nim
obrócił się i rzucił – Wybacz, Dave. Niezdarny jestem.
Dave kiwnął tylko głową, a brunet zerknął jeszcze pospiesznie na Hayley i Natalie,
jakby chciał powiedzieć im coś na odchodne, ale koniec końców po prostu oddalił się
z powrotem w głąb sklepu. Siostry patrzyły za nim chwilę, nim właściciel pochylił się
do nich nad ladą i szepnął ochrypłym głosem:
- To Justin. W porządku chłopak, ale jest trochę… - Uniósł palec wskazujący do
skroni i zakręcił nim dwa małe kółka, po czym odchrząknął. – Nie jest niebezpieczny,
ale lubi opowiadać bajki. – Zerknął między półki. – Czasem bardzo wulgarne. No, ale
chyba za dużo gadam. Zabieram wam czas, a wy pewnie jesteście padnięte po
podróży. Sklep jest do waszej dyspozycji.
Hayley i Natalie podziękowały krótko, po czym ruszyły zaopatrzone w koszyki
między rzędy jedzenia. Szybko okazało się, że „Sklep u Dave’a” był zaopatrzony nie
tylko w produkty spożywcze, ale również chemie, drobne akcesoria kuchenne i
stolarskie, kosmetyki, preparaty do pielęgnacji ciała, a w rogu stała nawet biblioteczka
– uboga, bo uboga, ale zapewne większość tutejszych przedstawicielek płci pięknej
przyzwyczaiła się już do czytania samych harlequinów. Szeroki asortyment wynikał z
faktu, że był to prawdopodobnie jedyny sklep w obrębie kilkunastu - jeżeli nie
kilkudziesięciu – mil.
Hayley przypomniała Natalie, że mimo, iż w ich domku wciąż działało centralne
ogrzewanie ( o czym wspomniał jej wcześniej przez telefon pan Mossvild ), to
prawdopodobnie z prądem nie było już tak różowo, więc powinny zaopatrzyć się
jedynie w suchy prowiant. I tak też zrobiły, wrzucając do koszyka wszystko, co nie
wymagało sprawnej lodówki. Natalie, dostrzegając, że jej siostra zdecydowała się na
zakup trzech tabliczek czekolady, a teraz sięgała jeszcze po paczkę orzeszków
ziemnych, spojrzała na nią z wysoko uniesioną brwią.
- Co? – obruszyła się tamta. – Właśnie okazało się, że zdradza mnie facet, z którym
planowałam wziąć ślub. Chyba mam prawo do dwóch kilogramów więcej.
- Ian ci się nie oświadczył – zauważyła, na co Hayley wzruszyła ramionami.
- Byłam pewna, że miał taki zamiar. – Po czym ruszyła w kierunku półek z kremami
do depilacji skóry.
Natalie spojrzała na nią z rozczuleniem, kiedy nagle, nie wiedzieć z jakiego
powodu, zjeżyły jej się włoski na karku. Spojrzała za siebie, utwierdzając się w
przekonaniu, że jednak się nie pomyliła – Justin rzeczywiście przyglądał jej się
natarczywie z rzędu dalej. Nawet nie próbował się z tym kryć. To Natalie pierwsza

background image


10 |

S t r o n a

odwróciła wzrok. Przypomniała sobie, jak Dave stwierdził przed chwilą, że chłopak
nie jest niebezpieczny i pocieszała się myślą, że przecież wszyscy tutaj doskonale się
znają, więc pewnie faktycznie nie miała się czego obawiać. Prawdziwą ulgę poczuła
jednak dopiero w chwili, w której razem z Hayley opuściła sklep i po władowaniu
reklamówek z zakupami do bagażnika, wsiadły do samochodu.
Hayley jechała dokładnie za wskazówkami Dave’a, więc droga do domku nie
zabrała im dużo czasu. Niemniej jednak, gdy stanęły na ganku wraz z torbami pełnymi
bagaży, otaczający je z jednej strony las był już zupełnie ciemny, a znajdujące się
poniżej wzniesienia domy oświetlały ulice w stosunkowo niewielkim stopniu.
Domek wypoczynkowy był średnich rozmiarów klocem z drewnianych belek, które
pod dachem tworzyły sklepienie z półokrągłym okienkiem przeplecionym labiryntem
witraży. Na piętrze znajdowały się dwie sypialnie, a od każdej z nich odchodził długi,
wąski balkon – jeden na północy, drugi na zachodzie. Kilkanaście metrów przed
domem stała nieduża, również drewniana altanka na planie koła. Podczas gdy Hayley
szukała kluczy, Natalie jeszcze raz spróbowała przypomnieć sobie swój pobyt w tym
miejscu, jednak ponownie skończyło się jedynie na paru rozmazanych
wspomnieniach. Najwidoczniej Shadowlake nie przypadło jej do gustu tak bardzo, jak
jej rodzicom.
Gdy Hayley w końcu otworzyła drzwi, obie weszły do środka, taszcząc za sobą
dwie walizki oraz reklamówki z zakupami. W środku panował półmrok, więc Natalie
odruchowo rozejrzała się w poszukiwaniu włącznika, który znajdował się na lewej
ś

cianie od wejścia, na wysokości jej ramienia. Sięgnęła ku niemu, nie spodziewając się

jednak żadnych rezultatów, to też jej zdziwienie było podwójne, gdy światło
rzeczywiście się zapaliło.
- Wow – rzuciła, rozglądając się po niedużym przedpokoju zaopatrzonym w szafkę,
wieszak na ubrania i niedźwiedzi dywan leżący na podłodze, tuż u progu schodów
prowadzących na pierwsze piętro. – Pan Mossvild i Dave naprawdę zajęli się
wszystkim.
Hayley pokręciła w niedowierzaniu głową, ale widać było, że nieprzerwana
dostawa prądu sprawiła jej nie lada przyjemność.
Natalie postawiła torby na drewnianej podłodze, a dźwięk temu towarzyszący
rozniósł się echem po przedpokoju. Dziewczyna mimowolnie spojrzała na puchaty
dywan przesłaniający część paneli, w kształcie niedźwiedzia pozbawionego głowy i
zmrużyła oczy, jakby oceniając jego jakość.
- Myślisz, że to naprawdę był kiedyś niedźwiedź?
Hayley podążyła za jej spojrzeniem i wzruszyła ramionami.
- Miejmy nadzieję, że nie. Ale i tak na wszelki wypadek go jutro zwiniemy. Nie chcę
mieć martwego zwierzęcia w holu.
Każda z sióstr miała jedną sypialnię – Hayley tą, która dawniej należała do
rodziców, a Natalie zajmowaną wcześniej przez Hayley. Obie miały stosunkowo

background image


11 |

S t r o n a

nieduże rozmiary i podobne umeblowanie. Duże łóżko stojące pod spadzistym
dachem, szafkę nocną tuż obok niego, jedną szafę, której drzwi skrzypiały
niemiłosiernie przy każdym, choćby najmniejszym ruchu oraz okrągły taborecik z
drewna. Całe szczęście tutejsze podłogi uchroniły się przed zmasakrowaniem futrem
jakiegokolwiek zwierzęcia.
Natalie rozpakowała wszystkie rzeczy, jakie zabrała ze sobą na okres tych pięciu
dni – były to głównie ubrania, a więc musiała przetrzymać jakoś trzeszczenie szafy.
Następnie opadła wygodnie na miękkie łóżko, które gdyby nie zatęchły zapach
pościeli, idealnie nadawałby się do spania. A w takim wypadku zmuszona była do
korzystania z cienkiej kołdry, którą zdołała zmieścić w walizce.
Sięgnęła do kieszeni jeansów i wyciągnęła komórkę, chcąc podzielić się ze swoją
przyjaciółką przebywającą obecnie w New Jersey informacją, że przed chwilą
bezpiecznie dotarła na miejsce, a po drodze Hayley nie potrąciła żadnego łosia,
jelenia, czy innego dzikiego zwierzęcia. Szybko jednak okazało się, że telefon nie
łapał zasięgu z żadnego miejsca w sypialni. Ba, żeby tylko. Natalie specjalnie siłowała
się z oknem, otworzyła je na oścież i wychyliła na zewnątrz, ale to również nic nie
pomogło. W końcu zrezygnowana westchnęła i rzuciła komórkę na łóżko.
- Natalie! – głos Hayley docierał z dołu.
Siostra stała w salonie przy kominku, grzebiąc w nim pogrzebaczem.
- Co ty robisz?
- Zgadnij. – Wyraźnie coś szło nie po jej myśli.
- Użyłaś zapałek?
Hayley spojrzała na Natalie z politowaniem.
- Oczywiście, że nie. To by mi uwłaczało. Próbuję rozpalić w kominku siłą woli.
Natalie zaśmiała się cicho pod nosem, mimo wszystko ciesząc z tego, że siostra
wraca do swojego „ja” sprzed rozstania.
- Daj to. – Przejęła od niej pogrzebacz, samej starając się podziałać na wątły płomyk
jarzący się wśród drewna. Za każdym razem, gdy zdawał się rosnąć, znów przygasał, i
tak na okrągło.
W salonie rozbrzmiał dźwięk komórki. Hayley chwilowo przerwała wpatrywanie
się w bezowocne poczynania siostry i sięgnęła po telefon, odbierając.
- Halo?
Natalie spojrzała na nią najpierw pytająco, a później z lekką pretensją.
- Tak, dotarłyśmy jakieś dwadzieścia minut temu – zapauzowała, słuchając kogoś po
drugiej stronie. – Nie, nie, wszystko jest w porządku. Bardzo dziękujemy, że zajął się
pan wszystkim, bo same nie dałybyśmy rady.
Natalie doszła do wniosku, że to zapewne Andrew Mossvild. Hayley przysiadła na
zamszowej kanapie, podczas gdy jej rozmówca dalej mówił coś, co słychać było w
pokoju tylko jako niewyraźny, wysoki bełkot.

background image


12 |

S t r o n a

- Mam urlop do wtorku w przyszłym tygodniu… Bardzo państwo mili, ale naprawdę
nie trzeba. Zajechałyśmy po drodze z Natalie do sklepu, więc dzisiaj mamy co jeść,
poza tym jest już dosyć późno i nie chciałybyśmy zawracać państwu głowy.
Nie trudno było się domyślić, że państwo Mossvild zaproponowali im kolację,
jednak chwilę późnie Natalie zainteresowała się zaskoczoną reakcją swojej siostry na
coś, co powiedział jej Andrew.
- Jutro? – powtórzyła, unosząc w zaskoczeniu brwi. – Och, to naprawdę nie jest
konieczne, proszę się nie… no dobrze. To nie będzie dla niego kłopot?... Dobrze.
Dziękuję bardzo. Dobranoc.
Hayley rozłączyła się i odłożyła telefon na niski, drewniany stolik. Natalie
odstawiła w końcu pogrzebacz, którym tak na dobrą sprawę nie robiła nic przez
większość rozmowy z Andrew Mossvildem i spytała z zaciekawieniem, a jednocześnie
odrobiną niezadowolenia z takiej niesprawiedliwości:
- Jak to jest, że twoja komórka ma zasięg, a moja nie?
- Co? – Hayley popatrzyła po niej, a następnie zerknęła w stronę schodów. – Może na
parterze jest lepszy.
- Rozmawiałaś z Mossvildem?
- Tak.
- I co ci powiedział?
- Na początku pytał, jak podróż i czy trafiłyśmy bez problemu, a później jego żona
zaproponowała, żebyśmy wpadły dzisiaj na kolację. Mógłby po nas przyjechać,
ż

ebyśmy przypadkiem nie zabłądziły, ale pomyślałam, że to bezsensu. I tak jestem

teraz zbyt zmęczona na jedzenie. Ty nie?
Natalie pokiwała głową, dając jej do zrozumienia, że czuje się identycznie.
Położyła się na kanapie obok Hayley.
- A co będzie jutro?
- Jutro? Jutro jego syn podjedzie do nas i sprawdzi, czy żyjemy.
Siostra spojrzała na nią szerzej otwierając oczy, a Hayley tylko się zaśmiała.
- Zareagowałaś tak na słowa „jego syn”, czy „sprawdzi, czy żyjemy”?
Natalie chwyciła z uśmiechem spoczywającą obok niej poduszkę i cisnęła nią w
dziewczynę. Wkoło wzbiły się tumany kurzu, od którego obie zaczęły kasłać. Hayley
jako pierwsza uspokoiła oddech.
- No więc?
- Co „więc”?
- Masz nadzieję, że młody Mossvild pojawi się tutaj zabójczo przystojny i zaproponuje
ci randkę w świetle gwiazd, czy raczej boisz się, że w nocy zjedzą nas wilki?
- Boję się, że młody Mossvild okaże się wilkiem – rzuciła rozbawiona. Po chwili
ziewnęła głęboko i wygięła się niczym zaspany kot. – Wybacz, Hayley, ale padam na
twarz. Pójdę się już położyć.

background image


13 |

S t r o n a

Hayley nie próbowała jej zatrzymać, bo sama również udała się zaraz do łazienki,
gdzie wzięła szybki prysznic, po czym skierowała prosto do łóżka. Dla Natalie
zaśnięcie, mimo poważnego zmęczenia, okazało się czymś wręcz nieosiągalnym, gdy
od godziny dwudziestej szarpała się z pościelą, przyjmując chyba każdą możliwą
pozycję. Jej sypialnia położona była akurat w tej części domu, gdzie zaglądał tej nocy
księżyc. Pełny, ogromny i trupioblady. Patrzyła na niego przez półokrągłe okno.
Nieprawdopodobne, że tutejszy księżyc oraz ten, który widziała na co dzień w New
Jersey jest jednym i tym samym. Ten w mieście przypominał wielkością piłeczkę do
ping-ponga, natomiast świecący dzisiejszej nocy prosto w okna jej sypialni sprawiał
wrażenie, jakby swoją wielkością dorównywał Ziemi. Widać było dokładnie każde
morze księżycowe pokrywające jego powierzchnie, i Natalie mimowolnie
przypomniała sobie tragiczne zdarzenie, które dotknęło przed ośmiu laty jedną z
tutejszych rodzin, o którego winę posądzono błądzące po tych lasach wilki.
Powoli wstała i podeszła bliżej okna, którego przedtem nie domknęła, gdy starała
się wychwycić zasięg. Teraz w sypialni panował już nieprzyjemny chłód, więc szybko
je zatrzasnęła i obróciła się z zamiarem powrotu do łóżka, jednak zamarła wpół kroku.
Oblał ją zimny pot.
„Zdawało ci się” – powiedziała sobie w myślach, bo strach podziałał na nią
paraliżująco. Dopiero po jakiejś minucie zdobyła się na odwagę i ponownie odwróciła
przodem do okna, przykucając tak, aby nie była widoczna. I znów zamarła,
dostrzegając ciemną sylwetkę stojącą w krzakach nieopodal altanki przed domem. Po
posturze można było wywnioskować, że to mężczyzna, jednak stał skryty w cieniu
drzew, więc Natalie nie była w stanie ujrzeć jego twarzy. Widać było jednak, że
wpatruje się wprost w ich dom. Stał długą chwilę w bezruchu. Nagle zrobił gwałtowne
kroki do przodu, jakby zamierzał wbiec na ganek i wywarzyć drzwi. Natalie serce
stanęło w gardle, jednak postać zatrzymała się równie niespodziewanie, jak ruszyła.
Ponownie cofnęła się kilka kroków w głąb lasu.
Natalie nie miała zamiaru czekać na kolejny ruch z jego strony i wybiegła z pokoju,
popędziła przez korytarz, wpadając do sypialni siostry.
- Hayley! – krzyknęła, szturchając dziewczynę za ramię. – Hayley, do cholery, obudź
się!
Dziewczyna jęknęła, a sekundę potem skoczyła w pościeli. Rozejrzała się po
pokoju szeroko otwartymi oczami. Oddychała ciężko.
- Natalie? – spojrzała na siostrę, ściągając brwi.
- Jakiś facet sterczy przed naszym domem.
- Słucham? Co ty… która jest godzina?
Natalie cmoknęła ze zniecierpliwieniem.
- Mówię ci, że jakiś facet sterczy przed domem i gapi się w nasze okna. Na cholerę ci
godzina?!

background image


14 |

S t r o n a

Hayley jakby dopiero teraz odzyskała pełną świadomość, zerwała się z łóżka i
popędziła do drzwi balkonowych.
- Z twojej strony nie widać frontu – szepnęła Natalie.
Siostra pokiwała głową, sprawiając wrażenie, jakby w ogóle jej nie słyszała, po
czym szybkim krokiem ruszyła do sypialni Natalie. Tam przystanęła przy półokrągłym
oknie, wyglądając uważnie na zewnątrz.
- Natalie – zawołała cicho. – Natalie!
Dziewczyna stanęła w progu pokoju, przyglądając się uważnie Hayley.
- Co? Widzisz go?
- Tam nikogo nie ma.
W pierwszej chwili poczuła ulgę, jednak była ona tak ulotna, jakby tylko droczyła
się, żeby w następnej sekundzie ustąpić miejsca przeszywającemu uczuciu strachu.
Przecież mógł stać na ganku.
- Hayley. On może stać przed drzwiami.
Siostra spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami.
- Nawet tak nie żartuj. Posłuchaj, jeżeli naszła cię ochota na głupie dowcipy w środku
nocy, to…
Natalie zignorowała jej zarzuty, pospiesznie zbiegając po schodach na dół.
Zawahała się dopiero, gdy dotarła już niemal do holu i spojrzała na drzwi wejściowe.
Zamek był nietknięty, podobnie jak nieduża szybka wmontowana w część u góry –
można było dojść do takiego wniosku, bo przesłaniająca ją, poszarzała zasłonka nie
poruszała się od wiatru.
Natalie ostrożnie, ważąc każdy krok i starając się stawiać je jak najciszej przeszła
do małej kuchni, gdzie parę godzin wcześniej rozpakowała razem z Hayley zastawę
kuchenną zabraną z New Jersey. Odsunęła szufladę i wygrzebała spośród kilku łyżek i
widelców, srebrny nóż. Nie była to najlepsza broń, ale niestety – jedyna w jaką była
tutaj wyposażona. Ściskając mocno za rękojeść, zawróciła do przedpokoju. Czuła jak
mocno wali jej serce, a krew krąży po głowie sprawiając, że nie słyszy nawet
własnych kroków, a tylko jednostajny szum. Podeszła do drzwi i wyciągnęła rękę ku
zasłonce.
- Natalie!
Dziewczyna skoczyła, po czym zamarła, a nóż omal nie wysunął się jej z ręki,
kiedy usłyszała głos Hayley zbiegającej po schodach. Ale i tak najważniejsze było, że
gdy spojrzała na zewnątrz przez szybę w drzwiach, okazało się, że ganek jest pusty.
Zupełnie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pośród cieni rozdział VIII
Pośród cieni rozdział V
Pośród cieni rozdział II
Pośród cieni rozdział I
Pośród cieni rozdział III
Pośród cieni rozdział VII
Pośród cieni rozdział VI
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
05 GEOLOGIA jezior iatr morza
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
Warunki tlenowe w jeziorach binowo glinna szmaragdowe
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14
7 Rozdzial5 Jak to dziala
Klimatyzacja Rozdzial5
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09

więcej podobnych podstron