ROZDZIAA DZIEWITY
Czy mógłbym zamienić z Mattie kilka słówna
osobności? spytał w końcu Jack, kiedy zbliżali się
do hotelowego baru.
Mattie odwróciła głowę.
Jack miał niewyrazną minę.
Mattie puściła więc Betty, zaczekała na Jacka
i ujęła go pod rękę.
Mam nadzieję, że po dzisiejszej kolacji bę-
dziemy mieli mnóstwo czasu, żeby porozmawiać
o wszystkim powiedziała.
Ale... zaczął Jack. Wyraznie drżał.
Dziewczyny będą bardzo rozczarowane, jeśli
każecie im na siebie czekać powiedziała Betty.
Zupełnie jakby była ze mną w spisku pomyś-
lała Mattie.
Chodz, synu odezwał się Edward, wesoło
klepiÄ…c Jacka po plecach. Wiesz, jakie sÄ… te nasze
panie.
Chodzmy, Jack zachęciła Mattie. Wszyst-
ko będzie dobrze.
W barze siedziały już wszystkie cztery siostry
Jacka.
Sandy żartowała z wysokim brunetem, wpatrując
94 CAROLE MORTIMER
się w niego z miłością. To musiał być Thom, jej
nowy narzeczony.
Tina dyskutowała z mężczyzną nieco przysa-
dzistej budowy. Musiał to być Jim, jej trochę mało
wrażliwy mąż.
Sally siedziała w towarzystwie wysokiego blon-
dyna.
Mąż Cally był również wysoki, miał rude włosy,
wyglądał na Szkota. Obok siedziała para starszych
ludzi, zapewne byli to rodzice Thoma.
Mattie nie zauważyła natomiast dziewczyny,
która mogłaby być Sharon. To jej zalotów tak
bardzo obawiał się Jack.
Na widok wchodzących ustały rozmowy.
Jack ścisnął dłoń Mattie musiał bardzo się
denerwować.
Czego się po mnie spodziewa? dziwiła się.
Nawet gdybym nie wiedziała, kim są Tina, Sandy,
Cally i Sally, nie zrobiłabym przecież sceny przy
nich wszystkich, przy rodzicach Jacka. Czy nie jest
o tym przekonany?
Najwyrazniej nie był.
Nie denerwuj siÄ™, Jack, wszystko w porzÄ…dku
szepnęła, aby go uspokoić. Przedstaw mnie,
proszÄ™.
Szkoda, że nie pozwoliłaś mi wyjaśnić... za-
czÄ…Å‚.
Zrobisz to pózniej przerwała mu kolejny raz.
Naprawdę nie musisz się niepokoić.
WEEKEND W PARYŻU 95
Cześć wszystkim! odezwał się nagle z tyłu
przesadnie modulowany, aksamitny kobiecy głos.
Mam nadzieję, że się nie spózniłam?
Jack zesztywniał. Mattie zerknęła na niego z nie-
pokojem, po czym odwróciła się, żeby zobaczyć
nowo przybyłą.
Była wysoką brunetką o bujnych włosach sięga-
jących aż do pasa. Włożyła na ten wieczór krótką,
dopasowanÄ… sukienkÄ™ w kolorze fioletowym. Mia-
ła pełną, delikatną twarz porcelanowej lalki, ciem-
noniebieskie oczy i niemal nienaturalnie długie
rzęsy.
Czy to była siostra Thoma?
Musiała to być Sharon. Najwyrazniej zwróciła
się do rodziny Beauchampów oraz własnej.
Jack chce, abym broniła go przed zalotami takiej
kobiety? Mattie nie posiadała się ze zdumienia.
Spojrzała na Jacka. Jeśli tak, z pewnością nie jest
kobieciarzem myślała. Wszyscy bowiem inni
mężczyzni, jacy siedzieli w barze, otwarcie wpat-
rywali siÄ™ w Sharon, podziwiajÄ…c jej urodÄ™. Sharon,
trajkocząc i śmiejąc się, witała się z Sandy, Tho-
mem, siostrami Jacka i ich mężami. Mimo to widać
było, że rzuca ukradkowe spojrzenia właśnie na
Jacka.
W końcu znalazła się przed nim i powiedziała:
Cześć, Jack.
Cześć odparł beznamiętnie, grzecznie skła-
niając głowę.
96 CAROLE MORTIMER
Nie bÄ…dz taki sztywny, teraz wszyscy jesteÅ›-
my jedną wielką rodziną! odpowiedziała, zmys-
łowo modulując głos, i natychmiast rzuciła się
Jackowi na szyję, całując go w usta.
Zaskoczony, puścił dłoń Mattie. Oparł dłonie na
obnażonych, smukłych, opalonych ramionach Sha-
ron i delikatnie, ale stanowczo odsunÄ…Å‚ jÄ… od siebie.
Sharon nie ustępowała.
Jak się cieszę, że znowu cię widzę! oznaj-
miła znacząco, po czym ujęła go pod rękę.
Mattie miała ochotę wydrapać Sharon oczy.
W każdym razie takie sformułowanie przyszło jej
na myśl. Jak ona śmie patrzeć na Jacka takim
wzrokiem?! myślała gniewnie. Zachowuje się,
jakbym nie istniała. Na nikogo innego już nie
zwraca uwagi, tylko na Jacka!
Jack nie robił nic, co mogłoby zachęcić Sharon
do takiego zachowania. Po prostu stał nieruchomo.
Ale ona najwyrazniej wiedziała, czego chce. Jak
najbardziej zbliżyć się do niego.
Cyżby naprawdę nie miał ochoty bliżej poznać
tej dziewczyny? A może tylko tak mówi? Chociaż
jaki sens miałoby wówczas sprowadzanie mnie
tutaj na ten weekend, kiedy miałby okazję bawić
się z Sharon? myślała Mattie.
To moja przyjaciółka, Mattie Crawford
oznajmił głośno Jack, obejmując ją w pasie
i przysuwajÄ…c lekko do siebie. A to Sharon
Keswick, siostra Thoma.
WEEKEND W PARYŻU 97
Tak mnie przedstawiasz: ,,siostra Thoma ?
odpowiedziała z oburzeniem Sharon. Miałam
nadzieję, że jestem dla ciebie kimś więcej niż tylko
,,siostrą Thoma ! Spojrzała gniewnie na Mattie.
Cześć, Mandy powiedziała, podając jej niechęt-
nie dłoń.
Mam na imię Mattie. Była pewna, że Sharon
celowo niewłaściwie wymówiła jej imię.
Czy my się już spotkałyśmy? spytała Sha-
ron, w której nagle obudził się duch współzawod-
nictwa. Znasz może...
Może przynieść ci szampana, Sharon? prze-
rwał grzecznie Edward.
Wybaczcie, kochani, chciałbym przedstawić
Mattie reszcie rodziny wtrącił Jack, wykorzys-
tujÄ…c okazjÄ™.
A jeszcze przed kilkoma minutami tak bardzo
bał się przedstawić Mattie najbliższym!
Słusznie. Mattie kiwnęła głową. Z pew-
nością jeszcze dziś porozmawiamy powiedziała
chłodno do Sharon.
Bez wątpienia odparła lodowatym tonem
Sharon. Uśmiechnęła się do Edwarda i wzięła od
niego kieliszek szampana.
O rety! szepnÄ…Å‚ Jack do Mattie, kiedy odeszli
parę kroków. Teraz rozumiesz, o co mi chodzi?
Mattie nie była pewna, o co naprawdę chodzi
Jackowi. Choć było oczywiste, że Sharon ogromnie
się nim interesuje, a on stara się jej unikać. Mattie
98 CAROLE MORTIMER
była jednak również przekonana, że między nimi
jest jeszcze coś. Może tych dwoje łączyła jakaś
wspólna przeszłość?
W każdym razie poznanie Sharon było dla Mattie
tak przykre, że zepsuło jej humor na cały wieczór.
Przedtem podejrzewała chwilami, że może żad-
na Sharon nie istnieje, że Jack wymyślił tę postać
w ramach niecodziennej gry, jaką prowadził z Mat-
tie. Gdyby tak było, zaproszenie Mattie do Paryża
miałoby inny cel, niż twierdził.
Jednak Sharon była kobietą z krwi i kości, i to
jaką kobietą! Mattie poczuła się jak brzydkie ka-
czątko pośród łabędzi. Zwłaszcza obecność Sharon
nie pozwalała Mattie spokojnie cieszyć się uroczy-
stym wieczorem.
Nie wiem, o co ci naprawdÄ™ chodzi powie-
działa do Jacka. Czy może o to, że Sharon jest
niezwykle piękna?
Cóż, jest piękna... przyznał niechętnie.
Mattie zjeżyła się. >ogłby chociaż skłamać,
spróbować jakoś umniejszyć wsłowach olśniewa-
jÄ…cÄ… urodÄ™ Sharon.
I masz z tym kłopot? spytała gniewnie.
Jack pokręcił głową.
To zbyt skomplikowane, żebym wytłumaczył
ci w tej chwili.
Możesz wyjaśnić mi w prostych, krótkich
zdaniach poradziła. Bez wątpienia je zrozu-
miem.
WEEKEND W PARYŻU 99
Jack popatrzył na nią z niepokojem.
Mattie... zaczÄ…Å‚.
Nie teraz ucięła i zmusiła się do uśmiechu,
ponieważ stali naprzeciw sióstr Jacka oraz towa-
rzyszących im mężczyzn. Przedstaw mnie swoim
siostrom: Tinie, Sally, Cally i Sandy powiedziała.
Jack spojrzał na nią zaskoczony. Jak przewidziała,
był oszołomiony tym, że Mattie wie, kim są kobiety
o wymienionych przez nią imionach. Nie rozbawiło
jej to jednak. Już nic jej w tej chwili nie bawiło.
Nie stój tak powiedziała. Twoje siostry
i ich mężowie czekają, aż podejdziemy i przywita-
my siÄ™ z nimi.
Dobrze, że Sharon się pojawiła, bo przypomnia-
ło to Mattie, po co Jack zabrał ją ze sobą do Paryża.
Inaczej mogłaby naiwnie podejrzewać, że to dlate-
go, że mu się spodobała.
Jack wprawdzie był dla niej miły i naprawdę
dbał o to, żeby się nie nudziła, ale nie wspominał
słowem o tym, by poważnie się nią zainteresował.
Jeśli jego dziwne spojrzenia odebrała jako zobo-
wiązującą deklarację, a co gorsza, zakochała się
w Jacku, była to jej własna wina. I naiwność.
Wiesz, że to moje siostry... szepnął w końcu.
Widać było, że jest zdezorientowany.
Oczywiście.
Ale skąd...? W jaki sposób się dowiedziałaś?
Rozmawiałam rano z twoją mamą. Czy często
zdarza ci się tracić rezon w towarzystwie?
100 CAROLE MORTIMER
SÅ‚ucham?
Zaniemówiłeś. Stoisz jak słup soli drażniła
siÄ™ z nim Mattie.
Od samego rana wiesz, że cztery kobiety,
którym... zaczął.
Kto rano wstaje, nie błądzi przerwała mu
kolejny raz, celowo mieszając dwa przysłowia.
Dziwne... mruknÄ…Å‚ sam do siebie. Roz-
mawiałem z mamą po południu i nie wspominała
mi o tej części waszej rozmowy.
Widocznie kiedy Mattie zjechała do salonu pięk-
ności, Jack poszedł porozmawiać z matką.
Twoja mama nie wie, że myślałam, że Tina,
Sally, Cally i Sandy nie sÄ… twoimi siostrami. Mat-
tie uśmiechnęła się szeroko.
No tak... To dlatego byłaś tak nieoczekiwanie
miła, kiedy wróciłem z lotniska. Bawisz się moim
kosztem.
To ty rozpocząłeś tę grę odparła. Nie chcia-
ła, żeby Jack domyślił się jej uczuć.
Jeden do zera dla ciebie skomentowaÅ‚. Ús-
miechnął się, objął Mattie i ruszył z nią w stronę
swoich sióstr.
Siostry Jacka przywitały się z nią serdecznie.
Wszystkie wydawały się ogromnie sympatyczne.
Mężczyzni również byli przyjaznie nastawieni.
Mattie cieszyła się, że została tak ciepło przyję-
ta. Od razu poczuła się lepiej.
Co ciekawe, także i Thom, brat Sharon, odniósł
WEEKEND W PARYŻU 101
się do Mattie bardzo życzliwie. Robił wrażenie
czarującego człowieka. Widocznie nie był podob-
ny do siostry.
Pasujecie do siebie powiedział ale czy
Mattie już wie, że jesteś pracoholikiem? Drażnił
się w ten sposób z Jackiem.
Może teraz, kiedy poznałem Mattie, nie będę
takim pracoholikiem jak dawniej odparł Jack,
przytulajÄ…c Mattie znaczÄ…co.
A czy ona wie, że kiepsko grasz w golfa?
dorzucił ze złośliwym uśmiechem Ian, mąż Cally.
Faktycznie był Szkotem.
Wolę sporty uprawiane w zamkniętych po-
mieszczeniach odpowiedział Jack.
Hm, ale czy Mattie zdaje już sobie sprawę, że
chrapiesz? odezwał się z kolei Jim. Auu!
zawył, kiedy Tina mocno kopnęła go w kostkę.
Mattie powstrzymała wybuch śmiechu. Jim i Ti-
na byli dość specyficzną parą.
Ogromnie was przepraszam za to, w jaki
sposób wpadłam na was wczoraj w nocy, rujnując
wam wieczór powiedziała Tina. Nie wiem, co
sobie o mnie pomyślałaś, Mattie. Byłam w tak
okropnym stanie! I przetrzymałam Jacka parę go-
dzin w swoim pokoju, płacząc mu w rękaw...
wyznała.
Nic dziwnego, że kiedy wrócił z lotniska, był
wyczerpany.
Nie przejmuj się pocieszyła ją Mattie. Po
102 CAROLE MORTIMER
to ma się braci, żeby było komu zwierzyć się
z kłopotów. Cieszę się, że już się pogodziliście.
Słyszałam, że spodziewacie się dziecka. Gratuluję!
Mattie uśmiechnęła się do obojga małżonków.
Dziękuję ci odpowiedziała Tina. Niestety,
mój mąż zbyt często najpierw coś mówi, a dopiero
potem myśli dodała, po czym przytuliła się do
Jima, uśmiechając się do niego czule.
A ja sądziłem, że po prostu jest dla ciebie
niedobry... skomentował żartobliwie Jack.
Przestańcie, dobrze? mruknął lekko zniecierp-
liwiony Jim.
Dopiero zaczynamy odpowiedział Jack,
mrugajÄ…c do niego porozumiewawczo.
Czas ruszyć na przyjęcie zarządziła nagle
głośno Betty. Chodzmy, kochani!
Przez poprzednie kilka minut rozmawiała wraz
ze swoim mężem z rodzicami Thoma i Sharon.
Także i państwo Keswickowie wydawali się bardzo
mili. Robili wrażenie zwykłych ludzi oboje byli
niscy i mieli nadwagÄ™.
Mattie zastanawiała się, jak to możliwe, żeby
Sharon była ich dzieckiem. Odróżniała się od re-
szty rodziny nie tylko urodÄ…, ale i charakterem.
O czym jeszcze rozmawiałyście z moją ma-
mą? spytał Mattie Jack, kiedy ruszyli razem
w stronę Wieży Eiffla. Wspomniała ci o moich
czterech siostrach, wymieniajÄ…c ich imiona. Musia-
ła Uownież powiedzieć ci o ciąży Tiny...
WEEKEND W PARYŻU 103
Twoja mama jest bardzo otwartym człowie-
kiem odparła wymijająco Mattie.
Wprzeciwieństwie do mnie przyznał zkwaś-
nÄ… minÄ….
Bardzo niewiele o sobie mówił, choć nie był
milczkiem ani człowiekiem zamkniętym w sobie.
Mattie rozmawiało się z nim tak dobrze, że musiała
uważać, żeby mimowolnie nie zdradzić, że się
w nim zakochała.
Miło znowu cię widzieć, Jack! Mattie usły-
szała donośny głos zbliżającej się Sharon. Sharon
ostentacyjnie ujęła Jacka za ramię. Mam na-
dzieję, że nam wybaczysz, Mandy mruknęła do
Mattie, uśmiechając się nieszczerze. Jesteśmy
z Jackiem dobrymi znajomymi. Och, Jack za-
trzepotała długimi rzęsami czy to nie najbardziej
romantyczne miejsce na świecie?
Mattie milczała. Sharon ją zdenerwowała. W do-
datku Jack nie próbował jej zniechęcić ani nakłonić
do odejścia.
W restauracji na wieży Sharon szybko usiadła
obok Jacka, a Mattie po drugiej stronie.
ByÅ‚a ƒsciekÅ‚a, chociaż niespecjalne zdziwiona
zachowaniem rywalki.
Gniewała się zarówno na Sharon, jak i na Jacka.
A także na siebie samą za to, że była taka
niemądra i dała się wplątać wtę farsę.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Weekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialAlchemia II Rozdział 8Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2czesc rozdzialRozdział 51więcej podobnych podstron