Weekend w Paryzu rozdzial 05


ROZDZIAA PITY
 Mattie, jedziemy na cztery dni, nie cztery
tygodnie!  Jack skomentował półżartem wagę jej
walizki, którą załadował do samochodu.
Niepewnie zerknęła na znacznie mniejszą waliz-
kę Jacka.
Zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie prze-
sadziła z ilością ubrań, jednak jeszcze nigdy nie
była w Paryżu i nie wiedziała, jaka może być tam
pogoda wiosną. Wstydziła się spytać o to Jacka.
Sprawdzała paryską pogodę przez dwa dni w gaze-
cie. Temperatura była dość wysoka, jednak czasa-
mi padało. Musiała być przygotowana na różne
sytuacje.
Mattie spakowaławięc wszystkie najlepsze ubra-
nia, łącznie z tymi, które kupiła poprzedniego dnia.
 Kobiety lubią być przygotowane na każdą
ewentualność  odpowiedziałaześmiechem Diana,
która poznawała się właśnie z Harrym.
Collie biegał między ludzmi, merdając radośnie
ogonem. Zachowywał się raczej jak szczeniak niż
sześcioletni pies. Miał wspaniałą, szarobiałą sierść,
jego oczy błyszczały. Z pewnością nie zdawał
sobie sprawy, że czeka go pobyt w psim hotelu.
50 CAROLE MORTIMER
 Czy zabrałaś również kuchenkę i zlew?  spy-
tał Mattie Jack, unosząc brwi.
 Oczywiście, a także wannę  odpowiedziała
natychmiast.
 Mogą ci się przydać  zawyrokował ze śmie-
chem.  Raz w życiu mieszkałem w pokoju, gdzie
przez dwa dni nie było korka do wanny, ponieważ
poprzedni gość go ukradł.
 Tak to jest, kiedy człowiek zatrzymuje się
w hotelach najniższej kategorii  skomentowała
żartobliwie. Wiedziała, że Jack bez wątpienia reze-
rwuje tylko apartamenty w najbardziej luksuso-
wych hotelach.
Uśmiechnął się. Wyglądał tego dnia nadzwyczaj
męsko, w czarnej koszuli i dopasowanych czarnych
spodniach. Na tylnym siedzeniu samochodu leżała
kremowa marynarka.
Mattie zdecydowała się włożyć na podróż naj-
lepsze dżinsy, białą, dopasowaną bluzkę i czarny
żakiet. Wyglądała dostatecznie elegancko, a jedno-
cześnie ubranie nie gniotło się zanadto.
Na widok Jacka serce Mattie od razu przyspie-
szyło rytm. Czuła się bardzo podekscytowana. Czy
to z powodu Jacka, czy raczej z powodu wyjazdu?
Była odrobinę onieśmielona, a z drugiej strony
bardzo uradowana. Dziwne!
 Może wspólnie zaprowadzimy Harry ego do
pokoju, w którym będzie mieszkał?  odezwała się
znowu Diana.
WEEKEND W PARYŻU 51
 Jasne  zgodził się Jack. Nachylił się i czule
pogłaskał psa.  Chodz, stary, zobaczymy, jak ci się
tu spodoba  powiedział do niego wesoło.
Widać było, że Jack niechętnie rozstaje się z ulu-
bieńcem, mimo że wiedział, że Diana naprawdę
dba o psy i uwielbia zwierzęta.
 Zaczekasz na nas, Mattie?  spytała Diana,
rzucając ćorce ostrzegawcze spojrzenie.
Mattie kiwnęła głową.
Czekała na Jacka i rozmyślała. Znowu ogarnęły
ją wątpliwości. W ciągu minionych kilku dni paro-
krotnie miała ochotę zatelefonować do Jacka i po-
wiedzieć mu, że się wycofuje. Za każdym razem
przypominała sobie jednak, że to ona jemu narobiła
kłopotówi była mu winna pomoc. Mimo wszystko
niepokoiła się.
Zapomniała o tym natychmiast, kiedy Jack wró-
cił. Miał niewesołą minę.
 Harry emu nic złego się nie stanie  zapew-
niła go Mattie.
 Teraz zdaję sobie sprawę, jak czuli się moi
rodzice za każdym razem, kiedy odwozili mnie do
szkoły z internatem  odpowiedział, śsmiechając
się smutno.
Mattie wydało się, że porównanie nie jest do
końca trafne.
 A jak ty się czułeś, kiedy twoi rodzice odjeż-
dżali?  zapytała.
 Och  Jack znów się uśmiechnął, tym razem
52 CAROLE MORTIMER
weselej  płakałem, ale już kilka minut po tym, jak
ich samochód znikł, cieszyłem się i śmiałem, bo
znowu znajdowałem się w gronie kolegów... Harry
też nie był bardzo smutny, kiedy odchodziłem.
Poznawali się z Sophie. No, czas jechać. Czy na
pewno wszystko wzięłaś?  spytał.
 Tak.  Wsiedli do samochodu.  Spakowałam
tylko sześć par butów  dodała.  Czy sądzisz, żeto
wystarczy?  zażartowała.
Jack uruchomił silnik i samochód ruszył.
 Rozumiem, że tak  wywnioskowała, po
czym oparła się wygodnie.
 Myślałem, że tylko moje siostry są okropne,
ale okazuje się, że dziewczyny, na które natrafiam,
są bardzo podobne do nich!  skomentował pół-
żartem.
 Pamiętaj, że nie jestem twoją dziewczyną
 zastrzegła.
 Na najbliższe cztery dni masz się nią stać
 odparł.  Mattie i Jack, Jack i Mattie, jak myślisz,
dobrze to brzmi?  Odwrócił się i zmarszczył
pytająco brwi.
 Fatalnie!  zawyrokowała wbrew fali ciepła,
jaka w niej wezbrała.
 Będziesz musiała się na krótko przyzwyczaić
 zakończył Jack, wzruszając ramionami.
Mattie żałowała, że podczas pobytu w Paryżu
będzie musiała się dostosowywać do planów Jacka
i jego rodziny. Chciałaby naprawdę doświadczyć
WEEKEND W PARYŻU 53
tego, jak brzmią imiona ,,Jack i Mattie  zestawione
razem. Rzeczywiście razem... Nie, co za bezsen-
sowna myśl!
 Zamówiłem dla nas na wieczór stolik w re-
stauracji  poinformował Jack.  Czy jest jakieś
miejsce w Paryżu, które szczególnie chciałabyś
zobaczyć?
 Ja?  zdziwiła się.
 A kto?  spytał z uśmiechem.  Być może się
mylę, ale mam wrażenie, że jeszcze nigdy nie byłaś
w Paryżu.
 Nie mylisz się  przyznała.  Zrozumiałam
jednak, że zamierzasz spędzić ten weekend w to-
warzystwie rodziny.
 Rzeczywiście jestem w bliskich stosunkach
z rodziną, jednak nie mógłbym spędzić z nimi
całych czterech dni, mając w tym czasie do wyboru
wyłączne towarzystwo pięknej kobiety. A szcze-
gólnie w Paryżu!  dodał.  Jedynym ustalonym
planem jest wspólny, rodzinny obiad jutro wieczo-
rem. Poza tym możemy robić to, na co tylko
będziemy mieli ochotę.
Mattie była zaskoczona. Najbardziej tym, że
Jack nazwał ją piękną kobietą. Reszta jego słów zaś
przyprawiła ją o mały zawrót głowy.
 Ja chętnie spędziłbym dzień w Eurodisney-
landzie  oznajmił Jack, nieco zawstydzony.  Co
na to powiesz?
 Dobrze  mruknęła, wciąż nie mogącochłonąć
54 CAROLE MORTIMER
po tym, co jej powiedział. Przeważającą część
czasu mieli spędzić tylko we dwoje?! O czym będą
rozmawiać? Jak będą wyglądały ich wspólne wie-
czory? Trzy wieczory. I noce! Mattie przełknęła
z trudem ślinę.
 Jack...  zaczęła.
 Nie martw się, Mattie. Kiedy ostatni raz byłaś
na wakacjach?
 W zeszłym roku  odpowiedziała.
 To pomyśl o naszym wyjezdzie jako o waka-
cjach. Będziemy dobrze się bawić, zgoda?
 Dobrze  odparła bez przekonania.
Jack zachichotał.
 Widzę, że się niepokoisz  stwierdził.  Gdy-
byś miała wątpliwości, będziemy mieli w hotelu
oddzielne sypialnie.
Przynajmniej jedna pocieszająca informacja
 pomyślała. Obawiała się jednak, że spędzając
z Jackiem tyle czasu, nabierze ochoty na znacznie
więcej...
 Jak ci się podoba?  spytał Jack, stając za
plecami Mattie. Wyglądała przez okno swojej sy-
pialni w hotelowym apartamencie. Wpatrywała się
w Wieżę Eiffla, była zafascynowana. Wieża zda-
wała się stać tak blisko, jak gdyby można było
wyciągnąć rękę i dotknąć jej.
 Jest cudownie! Och, Jack! Dziękuję ci  szep-
nęła.
WEEKEND W PARYŻU 55
Jack oparł dłonie na jej ramionach, a potem
delikatnie obrócił ją i popatrzył jej w oczy.
 Za co?  spytał z troską, widząc jej wzru-
szenie.
 Za to  wyjaśniła, pokazując szerokim gestem
pokój i cudowny widok za oknem.
Sypialnia była ogromna, piękna, zastawiona roś-
linami i kwiatami. Natychmiast po przyjściu Mattie
zrzuciła buty, z lubością stąpając boso po miękkim
dywanie. Dominującym meblem w pokoju było
ogromne łóżko stojące na środku. Mattie miała też
własną łazienkę, niezmiernie luksusową  wanna
wyposażona była w jacuzzi, krany i prysznic były
złocone.
Przypuszczała, że sąsiedni pokój, z którym jej
sypialnię łączyły, niestety, otwarte drzwi, to sypial-
nia Jacka. Jednak był to salon. Robił imponujące
wrażenie  ogromne, miękkie, skórzane fotele,
ławy połyskujące kryształowo czystym szkłem,
ręcznie zdobione misy z owocami i wymyślnych
kształtów wazony wypełnione kwiatami, dyskret-
nie umieszczony barek, ogromny telewizor...
Któż chciałby oglądać telewizję, mając do wy-
boru paryskie atrakcje? Mattie nie mieściło się to
wgłowie.
 Moja sypialnia jest tu  wyjaśnił Jack, ot-
wierając drzwi koło barku.
Oczom Mattie ukazał się pokój niemal identycz-
nie wyposażony jak jej sypialnia. Z tą różnicą, że
56 CAROLE MORTIMER
w pokoju Jacka stały dwa oddzielne, jednoosobowe
łóżka.
Cóż, Mattie miała własną sypialnię, ale nie był
to osobny pokój hotelowy, a część tego samego
apartamentu, w którym znajdowała się sypialnia
Jacka.
 Wskocz w jedną ze swoich sześciu par butów,
to wyjdziemy do miasta  zaproponował.  Pokażę
ci Paryż.
Mattie ucieszyła się. Było jej miło, że Jack z en-
tuzjazmem odnosi się do oprowadzania jej po Pa-
ryżu, mimo że musiał być w tym mieście dziesiąt-
ki razy.
 Oglądanie wszystkiego razem z tobą sprawi,
że na nowo będę w stanie docenić wyjątkowość
poszczególnych miejsc...  Jack przesunął delikat-
nie dłonią po ramieniu Mattie.  Czy może chcesz
na początek coś zjeść?  zapytał.  Jedzenie w sa-
molotach nie jest najlepsze.
Mattie była zaskoczona ostatnim stwierdzeniem
Jacka  jedzenie, które zaserwowano im w po-
czekalni i kabinie pierwszej klasy, było absolutnie
wyśmienite, dorównywało klasą menu najlepszych
restauracji. Mattie nie była ani trochę głodna.
 Miałem nadzieję, że tak odpowiesz  ucieszył
się, kiedy mu to powiedziała.  Chodzmy zwiedzać
i podziwiać!
Jego entuzjazm był zarazliwy. Mattie włożyła
buty. Żakiet pozostawiła w pokoju. Okazało się, że
WEEKEND W PARYŻU 57
w Paryżu wiosną może być tak ciepło, jak w Lon-
dynie w słoneczny letni dzień.
Przystanęła w hotelowym holu, pytając nieśmia-
ło:
 Czy nie powinieneś zawiadomić rodziny, że
przyjechałeś?
 Już to zrobiłem. Zatelefonowałem także do
twojej mamy.
Mattie była ogromnie zaskoczona postępowa-
niem Jacka. Zamierzała zadzwonić do matki, ale
nie wiedziała, jak bezpośrednio połączyć się z Lon-
dynem z telefonu w pokoju. Nie znała francu-
skiego, więc nie próbowała pytać obsługi hotelu.
Chciała Uózniej poprosić Jacka o pomoc.
 Dziękuję, to niezwykle miło z twojej strony
 powiedziała.
 Przy okazji spytałem, co z Harrym.
No tak, przede wszystkim o to mu chodziło
 pomyślała.  Jak mogłabym sądzić, że o co
innego?
 I jak miewa się twój pies?  spytała grzecznie.
 Dziękuję, świetnie. Moi rodzice i rodzeństwo
prosili, żeby ci przekazać, że chętnie cię poznają.
Mattie zadrżała. W domu wszystko wydawało
jej się łatwiejsze. Dopiero tu, w Paryżu, coraz lepiej
zdawała sobie sprawę z tego, co będzie oznaczało
udawanie dziewczyny Jacka.
Na razie odbyła niezwykłą podróż, jako pasażer-
ka pierwszej klasy, znalazła się w apartamencie
58 CAROLE MORTIMER
luksusowego hotelu, a towarzystwo Jacka okazało
się dla niej bardzo miłe. Chyba aż za bardzo! Zbyt
dobrze się przy nim czuła.
Zastanawiała się, jak po powrocie do Londynu
zdoła powrócić do szarej codzienności, do pracy
w kwiaciarni i biurach cudzych firm.
Pod Wieżą Eiffla panowała świąteczna atmo-
sfera  handlarze pamiątek i rozmaitych świecide-
łek oferowali swoje towary, wokół przechadzały
się setki turystów. Inni wjeżdżali na wieżę albo
siedzieli na olbrzymim trawniku Pól Marsowych,
odpoczywając wsłońcu.
 Napiłbym się czegoś  oznajmił Jack i, nie
czekając na odpowiedz, ujął dłoń Mattie i popro-
wadził ją na drugą stronę ulicy, nad Sekwanę.
Zeszli po schodkach do jednej z nadbrzeżnych
kawiarni.
Trzymali się za ręce!
Mattie była pewna, że wszyscy wokół biorą ich
za parę kochanków. Serce biło jej szybko i mocno,
jej policzki były ciepłe. Czuła się trochę zdezorien-
towana.
Jack zamówił po francusku dwie kawy głosem
człowieka, który robił to już wielokrotnie. Patrząc
na niego, Mattie pomyślała, że łatwo zapomina,
dlaczego znalazła się w Paryżu w towarzystwie
tego wyjątkowo przystojnego mężczyzny. W natu-
ralny sposób poddawała się jego czarowi i roman-
tycznej atmosferze miejsca. Nie powinna jednak
WEEKEND W PARYŻU 59
zapominać o prawdziwej przyczynie podróży. Ina-
czej będzie jej naprawdę trudno powrócić do rze-
czywistości po poniedziałkowym powrocie do
Londynu!
Obawiała się, że będzie miała złamane serce.
Musiała cały czas sobie przypominać, że Jack
należy do innej klasy niż ona. Był bogatym, wy-
kształconym światowcem, właścicielem i preze-
sem dużej firmy. I jeszcze przed kilkoma dniami
miał cztery kochanki!
Nawet gdyby Mattie zdołała poważnie zaintere-
sować sobą Jacka i zdobyć przychylność jego ro-
dziny, przezwyciężając wszystkie bariery, nie mo-
gła zapominać o jego stosunku do kobiet.
 Czy moglibyśmy wrócić do hotelu?  spytała
nagle.  Czuję, że jestem trochę... zmęczona po-
dróżą.  Jack był wyraznie rozczarowany.  Chcia-
łabym odświeżyć się przed wieczorem, wziąć ką-
piel, umyć włosy  tłumaczyła.  Wieczorem na
pewno znowu dokądś pójdziemy.
Kąpiel byłaby faktycznie odświeżająca, jednak
Mattie przede wszystkim desperacko potrzebowała
pobyć trochę sama.
Musiała na jakiś czas odizolować się od Jacka.
 Oczywiście  mruknął, wypijając jednym
haustem kawę.  Powinienem był o tym pomyśleć.
 Pozostawił na stole pieniądze.  Nie musimy
zwiedzać miasta od razu pierwszego dnia. Masz
cztery dni na to, aby zakochać się w Paryżu!
60 CAROLE MORTIMER
Mattie już zdążyła zakochać się w tym mieście.
Obawiała się, że niestety mimo woli zdążyła
także zakochać się w siedzącym naprzeciw niej
mężczyznie...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Weekend w Paryzu rozdzial
Alchemia II Rozdział 8
Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2
czesc rozdzial
Rozdział 51

więcej podobnych podstron