ROZDZIAA TRZECI
Celowo zamieniłaś te karteczki, prawda?
Mattie zakrztusiła się winem. Jack uderzył ją
w plecy, zbyt mocno. Była przekonana, że zrobił to
ze złości. Siedzieli w małym pubie w odludnej
okolicy. Jack przyjechał pod dom Mattie punktual-
nie o dziewiątej. Czekała już na końcu podjazdu,
aby jej matka nie wiedziała, z kim Mattie spędza
wieczór.
Mattie wciąż kaszlała. Jack wydawał się roz-
bawiony. Podał jej chusteczkę.
Proszę powiedział. Już lepiej? spytał
po chwili.
Pod względem fizycznym czuła się już lepiej,
chociaż z pewnością nie najlepiej wyglądała. Roz-
mazał jej się makijaż. Nieważne. Psychicznie czuła
się bowiem okropnie.
Dziękuję mruknęła.
Po południu powiedziała matce, że wytłumaczy-
ła Jackowi sprawę karteczek przy bukietach i że
zaakceptował jej wyjaśnienie o pomyłce. A także,
że wciąż zamierza oddać Harry ego na wielkanoc-
ny weekend do Woofdorf. Musiała przekonać Ja-
cka, żeby to zrobił.
26 CAROLE MORTIMER
Mówiłam ci już... Wczoraj wieczorem zorien-
towałam się, że niechcący pomyliłam adresy, pod
które wysłałam poszczególne... zaczęła.
Tak, mówiłaś przerwał jej Jack. Ale nie
wiem, czy powinienem w to wierzyć, z powodu
twojej pózniejszej uwagi na temat tego, z iloma
kobietami się spotykam.
Mattie zmieszała się.
Chyba mam rację stwierdził na głos, przysu-
wając się bliżej. Kiedy przyjechałem do waszego
hotelu dla psów, rozmawiałaś z matką o jakimś
mężczyznie, kobieciarzu. Ten mężczyzna spotyka
się równolegle z czterema kobietami, prawda?
Mattie zarumieniła się ze wstydu. Nie wiedziała,
co odpowiedzieć. W dodatku czuła się niezręcznie,
znajdując się tak blisko Jacka. Był tak przystojnym,
atrakcyjnym mężczyzną!
Odpowiedz mi, proszę nalegał. Podczas
wczorajszej rozmowy z matką nie miałaś wątp-
liwości w kwestiach, które omawiałyście.
Nie miałam i nie mam odparła. Rzeczywi-
ście, to o tobie rozmawiałam z matką. Ale to nie
znaczy, że...
Słucham ponaglił.
Pomyliłam się skłamała powtórnie. Każdy
czasem popełnia błędy. Miała ochotę dodać:
,,Nawet ty .
Oczywiście zgodził się. O której ze swoich
pomyłek mówisz?
WEEKEND W PARYŻU 27
Sytuacja wydała się Mattie niecodzienna. Sie-
działa w przyjemnym lokalu, w towarzystwie bar-
dzo atrakcyjnego mężczyzny, a jednak czuła się
okropnie.
Daj spokój odpowiedziała. Przecież przy-
szłam dzisiaj do ciebie, żeby przeprosić i... Co
masz na myśli, pytając, o której ze swoich pomyłek
mówię?
Czyżbyś zdawała sobie sprawę, że popełniłaś
więcej niż jeden błąd?
Cóż, najwyrazniej popełniła kolejny, rozdraż-
niając tego człowieka.
Wspomniałeś, że cała twoja rodzina wyjeż-
dża... Pomyślałam, że masz żonę i dzieci. Czy...
Nie. Nie jestem żonaty ani nie mam dzieci
oznajmił. Mówiąc o rodzinie, miałem na
myśli rodziców i rodzeństwo. Mam kilkoro ro-
dzeństwa.
Wyjeżdżasz do Paryża z rodzicami i kilkor-
giem rodzeństwa? Była zaskoczona.
Owszem. Moja najmłodsza siostra, Alexandra
ta, którą dzisiaj poznałaś właśnie się zaręczyła.
Postanowili z narzeczonym wydać z tej okazji
uroczysty obiad w restauracji na Wieży Eiffla.
Mattie powstrzymała wybuch nerwowego śmie-
chu, zaskoczona wyjaśnieniem Jacka. Pomyślała,
że zazdrości narzeczonym, którzy mogą sobie po-
zwolić na wydanie uroczystego obiadu w restaura-
cji na Wieży Eiffla.
28 CAROLE MORTIMER
A więc nie jesteś żonaty.
Nie mam też czterech kochanek oznajmił.
Być może obecnie już nie odparła ze złoś-
liwym uśmiechem.
Wiesz co, Mattie... Wydawał się bardziej
zatroskany niż rozgniewany ty chyba przeżywasz
jakieś kłopoty osobiste. Czyżbyś miała złe do-
świadczenia z rodzinnego domu?
Złe doświadczenia z domu? Nie w tym sensie,
o jakim myślisz odparła.
A w jakim? zainteresował się Jack.
Mój tata umarł, kiedy miałam trzy lata. Led-
wie go pamiętam.
Współczuję ci. To musiało być dla ciebie
okropne.
O wiele gorsze było dla mojej mamy. Ja
byłam mała. Pamiętam, że tata często się śmiał i był
dla mnie bardzo dobry. Mama też śmiała się wtedy
o wiele częściej.
Tak, to smutne... skomentował. Zamyślił
się. Muszę ci powiedzieć, że zamienienie przez
ciebie kartek przy bukietach postawiło mnie w kło-
potliwej sytuacji.
Doprawdy? Przypuszczała, że jednak miał
cztery kochanki.
Owszem potwierdził. Oczywiście nie jes-
tem w sytuacji bez wyjścia, ale wymaga ona ode
mnie podjęcia pewnych działań.
Mattie zaniepokoiła się. Miała przeczucie, że
WEEKEND W PARYŻU 29
owe tajemnicze działania będą dotyczyły jej, i że
nie będzie to nic, co ją ucieszy.
Czy masz ważny paszport? spytał nagle.
Słucham? Mattie była zdumiona.
Czy masz ważny paszport? powtórzył spo-
kojnie.
Mam... A dlaczego pytasz?
Zamierzałem pojechać do Paryża nie tylko
z rodzeństwem i rodzicami. Z twojej winy stało
się tak, że osoba, która miała mi towarzyszyć,
nie pojedzie. Skoro masz paszport, być może nie
pojadę sam.
Jak to? Słowa Jacka raz po raz zaskakiwały
Mattie. Nie zdziwiła się, że kobieta, która miała
towarzyszyć mu podczas rodzinnej wyprawy do
Paryża bez wątpienia jedna z czterech adresatek
bukietów nie chciała jechać, a zapewne nie chcia-
ła w ogóle widywać się z Jackiem. Pewnie żadna
z tych czterech kobiet nie miała ochoty kontynuo-
wać z nim znajomości. Ale żeby Jack spodziewał
się, że Mattie z nim pojedzie...?
Nie wiem, za kogo mnie uważasz odpowie-
działa ale się mylisz. Nie zamierzam jechać z tobą
do Paryża!
Na pewno? spytał.
Z całą pewnością!
Ależ pomyśl tylko, Paryż wiosną jest nad-
zwyczaj romantyczny... kusił.
Rzeczywiście mogłam narobić ci kłopotów
30 CAROLE MORTIMER
odpowiedziała, marszcząc brwi ale szybko
znajdziesz inną, która zechce wybrać się z tobą
do Paryża. Skoro znalazłeś jednocześnie cztery
kochanki... Poradzisz sobie, z taką urodą i cza-
rem osobistym! zadrwiła.
Wątpiła zresztą, żeby Jack zmartwił się jej od-
mową. Jest wiele kobiet, które natychmiast skorzy-
stałyby z propozycji wyjazdu z niezwykle przystoj-
nym i bogatym mężczyzną.
Na szczęście Mattie nie należała do takich ko-
biet, chociaż wygląd Jacka robił na niej wrażenie,
a i w jego sposobie bycia było coś, coją pociągało.
Ale tylko do pewnego stopnia. Był kobieciarzem,
a więc mężczyzną niewartym uwagi.
Nie mam zbyt wiele czasu opowiedział.
Och, nie bądz taki skromny drwiła dalej.
Zatem uważasz, że jestem przystojny i czaru-
jący? upewnił się.
Niektórym kobietom bez wątpienia to wystar-
czy! odparowała.
Lepiej, aby Jack nie myślał, że Mattie się nim
interesuje. Choć może by tak było, gdyby nie miał
czterech kochanek, z których każda sądziła, iż jest
jego jedyną wybranką! To było w Jacku zdecydo-
wanie nieatrakcyjne.
Muszę jednak ze smutkiem przyznać, że udało
ci się doprowadzić do katastrofy w moim życiu
osobistym oznajmił.
Udało mi się! Hura! pomyślała.
WEEKEND W PARYŻU 31
To nie znaczy, że zamierzam zastąpić twoją
kochankę zauważyła.
Niczego takiego nie sugerowałem odpowie-
dział z wyraznym rozbawieniem.
I nie pojadę z tobą do Paryża! dodała.
Mimo woli przyszło jej do głowy, jak by to było,
gdyby pojechała. Gdyby ona i Jack spacerowali
razem po Paryżu, pod rękę, gdyby jadali razem
kolacje w paryskich lokalach, gdyby...
Mam wrażenie, że jeślibyś jednak pojechała,
nie żałowałabyś tej decyzji skomentował jej
rozmarzenie Jack.
Spojrzała na niego ze złością i zarumieniła się.
Czy nie możesz pojechać do Paryża tylko
z rodziną? spytała, zmieniając temat. Nic się nie
stanie, jeśli spędzisz jeden weekend pozbawiony
towarzystwa wpatrzonej w ciebie kobiety.
Poza moją rodziną będzie też Thom, narze-
czony Alexandry, oraz jego rodzice i siostra po-
wiedział, podkreślając słowo ,,siostra .
Mattie zawahała się. Co chciał przez to powie-
dzieć? Czyżby sugerował, że...
A jednak będzie tam ktoś, kto może cię adoro-
wać! odgadła. Najwyrazniej Jack był mężczyzną
pozbawionym skrupułów.
Siostra Thoma mnie nie interesuje.
Mattie zmrużyła oczy.
Czy to znaczy, że ty ją tak?
Kiwnął głową.
32 CAROLE MORTIMER
Zapewniam cię, że to zupełnie nieodwajem-
nione zainteresowanie. Ale trudno mi powiedzieć
Sharon, żeby trzymała się ode mnie z daleka. To
siostra Thoma. Atmosfera całego wyjazdu stałaby
się napięta i nie do końca przyjemna. Nie chcę
pozbawiać radości Alexandry i Thoma. Pomyś-
lałem, że będzie najprościej, jeżeli pojadę do Pary-
ża w towarzystwie kobiety.
Dziękuję za taką propozycję! burknęła
Mattie.
Gdyby nie ty, pojechałbym z kim innym
przypomniał Jack.
Z Sally, Cally, Sandy albo Tiną pomyślała.
Dlaczego Sharon ci się nie podoba? spytała
z ciekawości.
Nie powiem. To byłoby niegrzeczne.
Dobrze, że Mattie nie piła wina, kiedy wyma-
wiał ostatnie zdanie. Mogłaby się znowu za-
krztusić. Jack uważał siebie za grzecznego czło-
wieka!
Pokręciła głową.
Nie mogę wyjechać na trzy dni, prowadzę
kwiaciarnię, jak już wiesz powiedziała.
To wyjazd na cztery dni. Ale Wielki Piątek
i poniedziałek wielkanocny to dni wolne od pracy.
Przecież musisz czasami mieć wolne, ktoś pracuje
wtedy za ciebie.
Mattie rzadko pozwalała sobie na urlop. Ale
kiedy go brała, w kwiaciarni pracowała Sam, naj-
WEEKEND W PARYŻU 33
lepsza przyjaciółka, z którą poznały się na studiach.
Sam była mężatką, przed kilkoma miesiącami uro-
dziła dziecko. Uwielbiała od czasu do czasu praco-
wać w kwiaciarni.
Mattie nie zamierzała jednak brać urlopu na
Wielkanoc ani jechać z Jackiem do Paryża.
Nieważne, po prostu nie chcę jechać i już
powiedziała.
Na pewno?
Wypiła łyk wina, aby ukryć zmieszanie. Jack
słusznie domyślał się, że celowo zamieniła kartki
przy bukietach. Z zawodowego punktu widzenia
był to całkowicie nieodpowiedzialny postępek. On
zdawał sobie z tego sprawę i oczekiwał chyba
rekompensaty; mógł zniszczyć dobrą opinię kwia-
ciarni Mattie.
Chyba mnie szantażuje! oceniła. Niestety. Ale
to jeszcze gorsza rzecz niż to, co ja zrobiłam!
Czy zasługiwała na karę? Jack oczekiwał od
niej, żeby pojechała z nim do Paryża na wielkanoc-
ny weekend... Zaraz. Czy to aby na pewno była
kara? Weekend w Paryżu z tym mężczyzną... Jak
można postrzegać taki pomysł jako dotkliwą karę?
Niesłychanie przystojny, zamożny, na swój sposób
czarujący mężczyzna proponował jej atrakcyjny
wyjazd. Mattie musiała przyznać, że propozycja
była kusząca.
Odwróciła wzrok.
Co powiem matce? zastanowiła się na głos.
34 CAROLE MORTIMER
Jednak tym razem Jack nie wydawał się roz-
bawiony.
Zapewne moje nazwisko padło w twojej roz-
mowie z matką o mężczyznie, który umawia się
z czterema kobietami? spytał.
Prawdę mówiąc... zaczęła.
Na pewno padło dokończył za nią. Trudno.
Może po prostu powiedz jej prawdę?Że jedziesz ze
mną do Paryża.
Miałabym powiedzieć jej coś takiego?! Że wy-
magasz ode mnie, żebym pojechałaztobą do Paryża,
żemnieszantażujesz? Żejeśli tego nie zrobię, możesz
doprowadzić mnie do finansowej ruiny?
Jack skrzywił się.
Jeśli zamierzasz ująć to w takie słowa...
Przecież zasugerowałeś, żebym powiedziała
matce prawdę!
Tak zgodził się z westchnieniem. Nie
spodziewałem się jednak, że tak postrzegasz praw-
dę. Nie możesz jej po prostu powiedzieć, że po-
znałaś mnie troszkę lepiej i chcesz mi pomóc?
Wybierając się z tobą na weekend do Paryża!
Tak.
Prawie nic o sobie nie wiemy zauważyła.
Nie mogę powiedzieć, że dobrze cię znam.
Ale poznasz mnie o wiele bliżej, jeśli poje-
dziemy razem, poznasz moją rodzinę, spędzimy
wszyscy wspólnie długi weekend. Zaprzyjaznimy
się, zobaczysz.
WEEKEND W PARYŻU 35
Mattie popatrzyła na niego z zakłopotaniem. Nie
wierzyła własnym uszom. Słowa Jacka wydawały
jej się groteskowe. Chociaż z drugiej strony...
Była ogromnie ciekawa, jak przeżyłaby week-
end w Paryżu w towarzystwie Jacka Beauchampa
i jego bliskich. Nie mogła powiedzieć, żeby ta
perspektywa jej nie nęciła.
Mattie od dziecka rzadko jezdziła na wakacje.
Zazwyczaj doglądały z Dianą cudzych psów, psów
ludzi, którzy bywali na wakacjach. Nie zarabiały
zresztą dostatecznie dużo, aby wiele wydawać na
podróże. Dopiero w minionym roku Mattie za-
prosiła Dianę na tygodniową wycieczkę do Grecji.
Postanowiła nareszcie sprawić matce prawdziwą
przyjemność. Matka tyle dla niej zrobiła przez te
wszystkie lata!
Jack wybuchnął śmiechem, widząc spojrzenie
Mattie.
Nie jesteś zbyt miły zwróciła mu uwagę.
Czy w takim razie jedziesz ze mną do Paryża?
spytał wesoło.
Serce Mattie zaczęło bić coraz mocniej.
Przecież on chce ze mną jechać tylko dlatego,
żebym odwróciła od niego uwagę niejakiej Sharon!
mitygowała się.
Ale romantyczny Paryż, wyśnione miasto ko-
chanków, kusił... Mattie zapewniała Jacka, że nie
chce z nim jechać, a jednocześnie mimowolnie
zastanawiała się, jakie zabrać ubrania!
36 CAROLE MORTIMER
Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
Dobrze. Pojadę... Ale nie myśl, że zrobię to
z jakiegokolwiek innego powodu niż ten, że mnie
szantażujesz! dodała szybko.
Jak bym mógł! zastrzegł się z udawanym
oburzeniem.
Mattie rzuciła mu gniewne spojrzenie.
Pomyśl tylko szepnął. Popłyniemy Sek-
waną... Będziemy spacerować po Polach Elizejs-
kich. Pójdziemy do Ogrodu Luksemburskiego.
Usiądziemy przy stoliku w przytulnej kawiarence.
Zjemy obiad w restauracji na Wieży Eiffla.
Mattie popadała w coraz większe rozmarzenie.
Miała ogromną ochotę na to wszystko, o czym
mówił.
Jedyną rzeczą, która budziła jej niepokój, był
fakt, żeów cudowny weekend miała spędzić z nim,
Jackiem Beauchampem!
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Weekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialWeekend w Paryzu rozdzialAlchemia II Rozdział 8Drzwi do przeznaczenia, rozdział 2czesc rozdzialRozdział 51więcej podobnych podstron