NF 2005 07 dotyk skóry


Frank Roger
Dotyk skóry

Sylwia przełączyła komputer w stan oczekiwania. Była zadowolona, bo skończyła na dziś pracę i jeszcze zdążyła zrobić zakupy. Podniosła się z krzesła i podeszła do ściany wideo. Po lewej stronie, na całodobowym kanale informacyjnym pokazywano efektowną transmisję z wyścigów łodzi, odbywających się na odległym wybrzeżu, zalanym słońcem i porośniętym palmami. Egzotyczny krajobraz bardzo różnił się od tego, który widziała za oknem. Patrzyła przez chwilę i powiedziała:
- Wyłącz dźwięk i daj mi Dolores.
Ryk silników i szum fal ucichły, kiedy system łączył ją z przyjaciółką. W końcu po prawej stronie olbrzymiego ekranu pojawiła się uśmiechnięta twarz Dolores.
- Cześć Sylwia, jak leci?
- Wszystko w porządku, choć brakuje mi trochę rozrywki. Chętnie poznałabym twoją nową towarzyszkę, o której mi opowiadałaś. Mogłabyś ją tu przysłać?
- Sądzisz, że Marilyn Monroe dogada się z twoim mężem?
- Dajmy im szansę. Och, Dolores, czemu zawsze wybierasz sobie stare gwiazdy filmowe? Nijak się mają do współczesności.
- Może i tak, ale lubię ten cały dawny świat. Budzi we mnie wielką nostalgię. Ludzie nie spędzali wtedy życia zamknięci wśród czterech ścian. Wychodzili i prowadzili życie towarzyskie.
- My też prowadzimy życie towarzyskie. Przecież właśnie rozmawiamy, prawda? I doskonale wiesz, czemu bezpieczniej jest siedzieć w domu.
- Wiem, wiem. Tak czy siak, lubię starocie. I jestem pewna, że ty polubisz Marilyn. Przyślę ją dziś wieczorem, dobrze? Zostaw otwarty kanał wideo, żebym mogła oglądać, jak wam idzie. Będą jeszcze inne androidy?
- Nie, tylko nasze. Ale kiedyś spróbuję zrobić dużą imprezę. Zdaje się, że coraz więcej ludzi w nich gustuje.
- Ojej, Sylwia, muszę cię przeprosić, jest dostawa. Zamówiłam promocyjny zestaw SuperSmaku. Jak mówią w reklamie: //obiady, które zmienią twoje życie. \\Zadzwonię, kiedy będę wolna. Na razie.
- Na razie.
Ekran komunikacyjny ściemniał i Sylwia przeniosła wzrok na lewo, gdzie właśnie kończyły się regaty. Na niebieskiej przestrzeni wody pojawiła się reklama, przedstawiająca wybieg dla modeli, po którym chodzili przystojni mężczyźni i kobiety, prezentując swoje wdzięki.
//- Czy znudził ci się już twój towarzysz?\\ - spytał męski głos. - //Zamów przyjaciela, który doda blasku twojemu życiu. Wybierz spośród oferowanych przez nas modeli albo zamów wykonanie czegoś specjalnie dla ciebie po atrakcyjnej cenie. Odkryj przyjemność sprawdzania różnych modeli. Wykorzystaj naszą wyjątkową ofertę ratalną. Żyj chwilą, piać później. Po prostu powiedz "tak", a prześlemy ci wszystkie informacje.\\
Sylwia nie skorzystała z propozycji, choć czuła pokusę. Android, którego kazała sobie wykonać na wzór zmarłego męża, nie sprawiał jej już radości. Miała nadzieję, że złagodzi ból, sprawi, że będzie łatwiej znieść stratę, i chociaż w pewnym stopniu przywróci dobre chwile, które spędziła z prawdziwym mężem. Jednak działało to tylko przez krótki czas, a teraz nawet bywało, że nie chciało jej się włączać androida. Niestety, nie było jej na razie stać na kupno nowego towarzysza. Chyba że "wyjątkowa oferta ratalna" otwierała jakieś niewyobrażalne możliwości.
Wybieg znikł, a głos zapowiedział specjalne wydanie serwisu informacyjnego.
- Zdarzył się kolejny tragiczny wypadek w Północnym Skrzydle Szmaragdowego Pałacu - powiedział reporter.
Zadrżała na samą wzmiankę o Wieży, w której mieszkała, mimo że chodziło o inny sektor. Zawsze wyobrażała sobie, że życie w jednej z ultranowoczesnych Wież, oferujących wszystkie sklepy i usługi na miejscu, zabezpieczało przed groźbami, które czają się na zewnątrz. Tymczasem okazywało się, że zło zdobywa nowe tereny i przenika nawet do bezpiecznych schronień, jakimi kiedyś były Wieże.
- Trzydziestopięcioletnia kobieta została zamordowana wczorajszej nocy we własnym mieszkaniu - mówił dalej reporter. - Była sama, nie licząc kilku towarzyszących jej androidów. Policja rozpoczęła śledztwo i bada zapisy kamer bezpieczeństwa. Ostatnio zdarzyło się kilka brutalnych napadów, które mogą być związane z tą tragedią. Według jednej z hipotez hakerzy zdobyli dostęp do programów sterujących androidami i dodali komendy, zmuszające do zabójstwa. Możliwe jest też, że do mieszkania wdarł się intruz, udający androida. Jednak eksperci uznali te hipotezy za nieprawdopodobne. Rzecznik policji przyznał, że tajemnica morderstwa może być trudna do rozwikłania. Będziemy informować na bieżąco o postępach dochodzenia w sprawie tej przerażającej i tajemniczej zbrodni.
Na ekranie pojawiło się zabezpieczone i strzeżone przez policjantów mieszkanie ofiary. Sylwia zamknęła na chwilę oczy, bo bała się, że pokażą martwe ciało. Ku jej uldze ekran zajęła kolejna reklama nowej włoskiej restauracji, dostarczającej jedzenie do mieszkań.
- //Odkryj bogactwo smaków, które zachwycą nawet najbardziej zgorzkniałe podniebienie\\ - powiedział ktoś, oczywiście z silnym włoskim akcentem. - //Szybkie dostawy do wszystkich sektorów Szmaragdowego Pałacu, nie później niż w dziesięć minut po złożeniu zamówienia. Nie czekaj. Zamów teraz!\\
Sylwia nawet nie spojrzała na obrazy, którymi zilustrowano promocję. Sparaliżowała ją wiadomość o morderstwie, najgorszym z serii brutalnych zajść. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Dolores i odwołać spotkanie z androidem Marilyn Monroe, ale w końcu zmieniła zdanie. Wolała nie spędzać wieczoru w samotności. Przyda jej się jakieś towarzystwo poza zmarłym mężem, nawet jeśli będzie to towarzystwo innego androida. Poza tym Dolores będzie widziała wszystko, co się dzieje w mieszkaniu. Może kanał dźwiękowy też zostawić otwarty? Nie ma co ryzykować.
Kiedy Marilyn Monroe przyszła, Sylwia od razu ją poznała: po twarzy, fryzurze i ubraniu. Musiała widzieć kiedyś prawdziwą Marilyn w telewizji albo na reklamie. Zaczęła z nią rozmawiać i przedstawiła mężowi. Było przyjemnie wsłuchać się w potok słów, płynący z ust Marilyn, choć wszystko, co miała do powiedzenia, brzmiało jak wyjęte z filmowego scenariusza. Prawdopodobnie był to zamierzony efekt, a nie wadliwe oprogramowanie. W końcu prawdziwa Marilyn była aktorką.
Po pewnym czasie Sylwia wycofała się z rozmowy. Przerażające wiadomości zepsuły jej humor i wolała po prostu słuchać, zamiast brać udział w konwersacji. Oba androidy dobrze się ze sobą dogadywały, tak już były zaprogramowane. Jednak kiedy mąż dał do zrozumienia, że chce zawrzeć bliższą znajomość z Marilyn, Sylwia kazała im przestać, a nawet go wyłączyła. Wciąż myślała o morderstwie i nie miała ochoty patrzeć na romans androidów, choć w przeszłości nie miała nic przeciwko temu, aby flirtował przy niej z innymi kobietami. Wyglądały bardzo realistycznie, ale przecież to były zwykłe androidy.
Podziękowała Marilyn za wizytę i odesłała ją do mieszkania Dolores. Potem wpatrzyła się w ekran, na którym wiadomości walczyły o pierwszeństwo z reklamami. Zmieniła kanał i zobaczyła fragment odwiecznego serialu "Złoty Klan", opowiadającego o idealnym szczęściu rodziny, która mieszkała w fikcyjnej Wieży. Większość jej znajomych przepadała za takimi ckliwymi bzdurami, ale ona ich nie znosiła.
Ponownie zmieniła kanał, po czym pomyślała, że lepiej położy się już do łóżka.
Kiedy wyszła z pokoju, obraz i dźwięk ze ściany wideo zanikły, a ekran w sypialni obudził się z letargu. Kazała mu przestawić się na tryb minimalny i poszła spać.

Sylwia siedziała przed komputerem, zatopiona w pracy, kiedy głos z kamery bezpieczeństwa poinformował ją, że zbliża się pojazd dostawczy.
- Dobrze, spodziewam się dostawy - powiedziała Sylwia, wstała z krzesła i podeszła do drzwi. - To pewnie rzeczy, które wczoraj zamówiłam.
Czekała, aż system oznajmi, że można otworzyć. Zautomatyzowany pojazd wyładował zakupy.
- Dziękujemy za korzystanie z bezzałogowych automatycznych pojazdów dostawczych firmy Błyskawica - powiedział pojazd, wsuwając mechaniczne ramiona. - Po niewiele wyższej cenie Błyskawica może realizować Pani zamówienia za pomocą pojazdu obsługiwanego przez androida, co wprowadzi odrobinę ludzkiego ciepła przy odbiorze zakupów. Wystarczy kliknąć na słowo "bonus", kiedy będzie Pani zamawiała nasze usługi.
Pojazd odjechał korytarzem do następnego klienta, a Sylwia wniosła pakunki do mieszkania i zamknęła za sobą drzwi.
Na ekranie widać było filmowane z oddali zamieszki na przedmieściach i w slumsach, czyli "na powierzchni", jak mieszkańcy Wież wyrażali się o niebezpiecznych strefach w dole. W wiadomościach często relacjonowano brutalne starcia tamtejszych gangów albo epidemie, które uśmiercały masę ludzi. Chester, mąż Sophie, jej przyjaciółki, zwykł mawiać, że takie wiadomości to manipulacja, a może nawet wymyślają je, żeby zwiększyć poczucie bezpieczeństwa u mieszkańców Wież. Sylwia nie wiedziała, co o tym myśleć. Tak czy siak, prawdziwe czy zmyślone problemy życia na powierzchni nie miały na nią żadnego wpływu.
Właśnie chciała zasiąść z powrotem do pracy, kiedy pojawiła się informacja, że Dolores próbuje się z nią skontaktować. Sprawa musiała być ważna, skoro najlepsza przyjaciółka dzwoniła o tej porze.
- Połącz mnie z nią - powiedziała. Na ekranie pojawiła się twarz Dolores i Sylwia zauważyła z przerażeniem, że przyjaciółka płacze. Obawiała się najgorszego. - Boże, Dolores, co się stało?
- Stało się coś okropnego - odpowiedziała Dolores, wciąż łkając. - Marilyn nie wróciła na noc, więc zadzwoniłam na policję. Znaleźli ją dziś rano na parterze. Jej ciało jest tak zmasakrowane, że nie da się naprawić. Straciłam ją, razem z ratami, które muszę jeszcze spłacić. Moje ubezpieczenie nie obejmuje tego typu "przypadkowej napaści".
- Okropne. Jak to się stało?
- Nie wiedzą. Mają przejrzeć nagrania z kamer bezpieczeństwa. Problem w tym, że nie mają pojęcia, gdzie to się zdarzyło, więc trzeba obejrzeć masę nagrań.
To może długo potrwać. Marilyn musiała zjechać z twojego siedemdziesiątego czwartego piętra na moje, dwudzieste piąte, a ciało znaleziono na samym dole. Mogli ją zaatakować wszędzie. Będę czekać wieki, zanim policja odkryje, kto to zrobił!
- Och, Dolores, chciałabym móc ci pomóc. To moja wina. Nie powinnam cię prosić, żebyś ją do mnie wysyłała.
- Nie przesadzaj. Przecież nie jesteś odpowiedzialna za falę zbrodni w Wieżach. Wiemy, że wychodzenie jest niebezpieczne, dla nas nawet bardziej niż dla androidów. Możemy tylko mieć nadzieję, że znajdą bandytów i rozprawią się z nimi. I możemy wspierać się nawzajem.
- Możesz na mnie liczyć, Dolores.
- Dziękuję, Sylwio. Dam ci znać, kiedy tylko dowiem się czegoś więcej.
- Dzwoń do mnie, kiedy tylko chcesz. Zrobię dla ciebie, co będzie w mojej mocy.
Wróciła do biurka, ale nie mogła się skupić. Rzeczywiście, w Szmaragdowym Pałacu były problemy z przestępczością, a może i w innych Wieżach, ale nigdy dotąd nie miała z nimi do czynienia z tak bliska. Ciężko będzie przejść nad tym do porządku. Odwróciła wzrok od komputera i spojrzała na olbrzymi ekran, na którym wyświetlano reklamę.
//Znudziło ci się już twoje mieszkanie? Buena Vista oferuje ekrany, które całkowicie zakryją okno i wyświetlą ulubione widoki. Wyobraź sobie, że wstajesz rano i widzisz wschód słońca nad amazońską dżunglą, ruchome wydmy na pustyni lub własny, zaprojektowany dla ciebie świat fantazji. Obraz na ekranie będzie się zmieniał z upływem czasu, co doda widokowi realizmu. Obejrzyj dokładnie, co masz za oknem, i nie zwlekając, zamów ekran Buena Vista.\\
Sylwii nie podobał się widok za jej oknem, ten pogrążony w smogu krajobraz z Wieżami sięgającymi nieba, ale zdawała sobie świetnie sprawę, że produkty Buena Vista są dla niej niedostępne. Nie zarabiała tak dużo, żeby pozwalać sobie na luksusy. Wspomnienie o pracy sprawiło, że wróciła do biurka. Ignorując kolejne wydania wiadomości i reklamy, skupiła się na obowiązkach.
Po południu dostała wiadomość od policji. Miał się u niej zjawić oficer śledczy. Policja uznała, że Sylwia może udzielić bezcennych informacji w sprawie wandalizmu, którego dopuszczono się na androidzie. Odpowiedziała, że z przyjemnością zrobi, co tylko będzie mogła, aby pomóc w dochodzeniu.
Prawie już skończyła pracę na dziś, kiedy system bezpieczeństwa poinformował o przybyciu dwóch policjantów. Otworzyła drzwi i zaprosiła ich do środka.
- Dobry wieczór. Inspektor Owen Flanagan - powiedział ten, który najwyraźniej dowodził. Wskazał na swojego pomocnika. - A to sierżant Derrick.
Twarz Flanagana wywołała u Sylwii jakieś dręczące wspomnienie, choć nie umiała sobie przypomnieć, gdzie go widziała. Może pokazali go kiedyś w telewizji?
- Chciałbym zadać pani kilka pytań odnośnie niedawnej napaści na androida - powiedział Flanagan, rzucił okiem na ekran, który pokazywał reklamę miesięcznych wszechstronnych szczepień o nazwie Linia Życia //(Nie wyobrażaj sobie, że jesteś taka zdrowa! Zostaw to specjalistom!)\\ i zapytał: - Mogłaby pani to wyłączyć? Irytuje mnie. Wolę rozmawiać w ciszy.
- Niestety, nie. To standardowa ściana wideo, która jest zainstalowana we wszystkich pokojach, żeby transmisja mogła towarzyszyć lokatorowi gdziekolwiek pójdzie. Nie stać mnie na luksusowe systemy, które można wyłączać.
- Jasne, jasne. Tego właśnie chcą goście od reklamy, prawda? No dobrze, po prostu będę musiał podnosić głos.
- Tak się składa, że mnie uspokaja taki ciągły strumień dźwięków i obrazów. Ożywia moje mieszkanie i daje ciepło, którego potrzebuję.
- Ciepło? Takie ciepło, którego dostarcza też pani android, prawda? - Inspektor najwyraźniej zauważył jej zmarłego męża, siedzącego w fotelu. Był wyłączony. - Mieszka pani sama?
- Tak. Mój mąż zmarł parę lat temu. Zamówiłam sobie androida, podobny jak lustrzane odbicie. Ale już nie trzymam go cały czas włączonego. Już nie jest tak jak dawniej.
- Nie liczyłbym na to, że to, co było dawniej, powróci. Gdzie pani pracuje?
Zastanawiała się, co takie osobiste pytania mają wspólnego ze śledztwem, ale odpowiedziała mimo wszystko:
- Pracuję dla DNA. Wybieram spośród nadsyłanych dzieł sztuki i kupuję je do różnych elektronicznych pism. Kontaktuję się z artystami, wie pan - w sprawach umów, honorariów, layoutu, cały ten proces.
- A co to jest DNA?
- Digital Net Art. Duże wydawnictwo. Całą pracę wykonuję w mieszkaniu, przy biurku. Nie muszę wychodzić z domu, chociaż DNA ma główne biuro w Szmaragdowym Pałacu.
- Nie wychodzi pani?
-Ale mam mnóstwo znajomych, z którymi codziennie rozmawiam. Mój ekran ma zainstalowany telefon i bez przerwy z niego korzystam. Wymieniam się ze znajomymi na androidy, tak jak większość osób.
- Przed czym się pani ukrywa? Czemu się pani tak izoluje?
Patrzyła na niego. Pytał o bardzo osobiste sprawy. Czy to była część śledztwa, czy Flanagan miał jakieś własne ukryte plany?
- Większość woli zostawać w bezpiecznych mieszkaniach. Przecież wszystko da się załatwić na odległość: pracę, zakupy, rozrywkę, życie towarzyskie. W ten sposób nikt nie ryzykuje infekcji i innych niebezpieczeństw. Zachęcano nas, żebyśmy zostawali w domu. I tak nikt nie czuje się odcięty od reszty, bo nie szczędzono wysiłków, żeby uczynić taki tryb życia wygodnym. A teraz doszła jeszcze fala przestępstw, różne choroby, dzikie szczepy rozmaitych wirusów, czy pan o tym nie wie?
- Wiem, wiem. - Flanagan wzruszył ramionami. - Zniszczony android był przedtem u pani, prawda? Jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, mój pomocnik skopiuje całość zapisu z kamer. To, co zarejestrowano wewnątrz i w korytarzu. Ten materiał może się okazać bardzo pomocny.
Kiwnęła głową, a asystent inspektora, który dotychczas nie powiedział ani słowa, zabrał się do pracy.
- Ma pan już jakiś trop? Czy między morderstwem i napaściami na androidy istnieje jakiś związek?
- Na razie nie mogę pani nic powiedzieć. Ale śledztwo rusza z kopyta. Poinformujemy panią o postępach. I skontaktujemy się z panią, jeśli będziemy jeszcze czegoś chcieli. Dziękujemy za pomoc. Proszę na siebie uważać.
Inspektor wyszedł, ledwo jego pomocnik zdążył skopiować nagrania. Sylwia zastanawiała się, czy śledztwo da jakieś wyniki. I gdzie widziała wcześniej twarz Flanagana?
Spróbowała zadzwonić do Dolores, ale linia była zajęta. Przyjaciółka pewnie rozmawiała ze znajomymi albo sama była przesłuchiwana przez policję. Sylwia wróciła za swoje biurko, żeby dokończyć pracę. Kiedy wszystko było gotowe, chciała się zrelaksować, ale nie pozwolił jej na to zamęt w głowie. Kazała kuchni przygotować lekki posiłek, wzięła tabletkę nasenną i wcześniej niż zwykle położyła się do łóżka.

Dolores zadzwoniła następnego dnia koło południa, akurat kiedy Sylwia chciała przerwać na chwilę pracę i pomyśleć, co ma ochotę zjeść na lunch.
- Jak się czujesz? - spytała. - Mogę coś dla ciebie zrobić?
- Nieźle, choć bywało lepiej - odpowiedziała Dolores, zmuszając się do uśmiechu, -i Dam sobie radę, tylko potrzebuję trochę czasu. Była u mnie policja. Mam nadzieję, że śledztwo coś da. Chciałabym, żeby ten, kto zniszczył Marilyn, zapłacił za swoje zbrodnie.
- Był u ciebie ten cały Flanagan?
- Tak. Mówił, że tobie też złożył wizytę.
- On mi się nie podoba. Miałam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. I zadawał mi masę osobistych pytań. Sama nie wiem, co one mają wspólnego z dochodzeniem.
- Któż to wie. Myślę, że na wczesnym etapie śledztwa nie da rady określić, które informacje są ważne, a które nie, więc pewnie pyta o wszystko, co może mieć jakiś związek. Na pewno wie, co robi, a my musimy współpracować.
- Oczywiście, że będę współpracować, Dolores. Zrobię, co w mojej mocy, żeby pomóc.
- Teraz najbardziej potrzebuję innych ludzi. Mogłabyś przysłać mi swojego męża na noc? Dzwoniłam już do kilku znajomych, zgodzili się wypożyczyć mi androidy. Atmosfera hucznego przyjęcia dobrze mi zrobi.
- Przyślę go. Mam nadzieję, że wszystkie androidy bezpiecznie do ciebie dotrą.
- Myślałam, że będzie bezpieczniej, jeśli będą podróżowały po Wieży w większej grupie. Może uda mi się coś takiego zorganizować. Och, Sylwio, gdybyśmy tylko mogły naprawdę się spotkać!
- Dolores, przecież przyszłabym do ciebie, gdyby to było bezpieczne, ale nie mogę zdobyć się na wyjście z domu, kiedy dzieją się tak okropne rzeczy. Szczerze mówiąc, już dawno nie wychodziłam.
- Wszyscy wolą zostawać za zamkniętymi drzwiami. Czemu miałybyśmy rezygnować z bezpieczeństwa i wygody własnych domów? Nie ma sensu niepotrzebnie ryzykować. No dobrze, czekam na twojego męża. Muszę jeszcze zadzwonić do paru znajomych. Na razie!
- Na razie.
Kazała automatycznej kuchni zrobić lunch i zjadła go, patrząc w ekran. Obejrzała wiadomości o siejącej spustoszenie w sąsiedniej Wieży nowej chorobie, którą wywołał przenoszący się powietrzem wirus, szybko rozprzestrzeniający się, mimo że mieszkańcy żyli odizolowani. Zarządzająca Wieżami korporacja badała system wentylacji i sprawdzała filtry. Liczba ofiar wciąż rosła, więc rozpoczęto program szczepień. Prezenter wyraził powszechną obawę, że choroba może się przedostać do pozostałych Wież i wywołać epidemię, zanim mieszkańcy zdążą się zaszczepić.
Ledwo wróciła do pracy, kiedy zadzwoniła jej druga przyjaciółka, Sophię.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam w niczym ważnym, ale muszę ci o czymś powiedzieć. Nie uwierzysz, co odkrył Chester!
No nie, westchnęła Sylwia. Mąż Sophie interesował się wszystkim, co dziwne i niezdrowe. Należał do grupy hakerów, bractwa maniaków, którzy przenikali do najróżniejszych baz danych i bibliotek wideo. Ściągali z nich, co tylko im się spodobało, a potem wymieniali się materiałami, które uznali za szczególnie fajne. Sylwia nigdy nie lubiła ani Chestera, ani jego pasji, i wzdrygnęła się na samą myśl, co mógł teraz odkryć.
- Cóż takiego odkrył, Sophie?
- Natrafił na nagranie ze zniszczonym androidem Marilyn Monroe, wykonane przez kamerę bezpieczeństwa na dwudziestym piątym piętrze. Już powiedziałam o tym Dolores. Była nawet zadowolona, bo takie coś może pomóc w rozwiązaniu sprawy. Pomyślałam, że tobie też powiem. Jeśli chcesz obejrzeć ten materiał, mogę ci go przesłać.
- Dziękuję za informację, ale chyba nie muszę tego oglądać. Powiedziałaś, że nagranie pochodzi z dwudziestego piątego piętra?
- Zgadza się. To tam właśnie mieszka Dolores, prawda?
- Ale ciało znaleziono na parterze.
- No cóż, pewnie sprawca ściągnął potem Marilyn na parter. Nie mam pojęcia, dlaczego. Widać miał swoje powody. Nie umiem przeprowadzać dochodzenia, tak samo jak ty, Sylwio. Przestań się martwić i spokojnie poczekaj, aż rozwiążą sprawę.
- Chyba masz rację. Zadzwoń do mnie, kiedy dowiesz się czegoś nowego.
- Jasne. Trzymaj się.
Sylwia wróciła do pracy, potem coś zjadła i patrzyła w ekran, ale była zbyt zaaferowana, żeby śledzić akcję. Włączyła męża i wysłała go do mieszkania Dolores. Miała nadzieję, że trafi na miejsce i wróci cały i zdrowy. Przełączyła ścianę wideo na tryb losowy i oglądała sekwencje krótkich wiadomości i fragmentów sitcomów, przeplatanych reklamami. Dziwna mieszanina niezwiązanych ze sobą obrazów i dźwięków w jakiś sposób ją uspokajała. Nie dawało się odróżnić filmowych scen akcji od transmisji z zamieszek na powierzchni albo sprawozdania z wypadku, który miał miejsce w jakimś idyllicznym zakątku, od reklamy nowej linii zaawansowanych technicznie produktów, które służyły rozrywce. Całkiem możliwe, że widziane przez nią zmienne obrazy, podobne do siebie, choć o różnym przeznaczeniu, w idealny sposób odzwierciedlały świat, w którym żyła
- ową fragmentaryczną rzeczywistość, której przebłyski obserwowały niezliczone rzesze ludzi, uwięzionych w czterech ścianach.
Zadzwoniła Dolores, żeby powiedzieć, że mąż Sylwii do niej dotarł, tak jak pozostałe androidy. Nie zdarzyło się nic niepokojącego, więc pomysł, aby zaproszone androidy chodziły w grupie, najwyraźniej był skuteczny. Każe im wrócić również w grupie i zadzwoni do właścicieli, kiedy ich androidy wyjdą. Byłaby wdzięczna, jeśli z kolei właściciele skontaktują się z nią i potwierdzą, że wszyscy spokojnie wrócili do domów.
Sylwia zadzwoniła jeszcze do paru znajomych i dowiedziała się, że Christine wyszła z mieszkania ("Zwyczajny pięciominutowy spacerek korytarzem, aby sobie udowodnić, że umiem być odważna, kiedy chcę"); Sylwia prosiła ją, żeby nie robiła nic głupiego, bo teraz wszędzie czyha niebezpieczeństwo. Potem rozmawiała z Barbarą i dowiedziała się o znajomej, która urodziła dziecko, co było zdumiewającym wyczynem w czasach galopującej bezpłodności i zmniejszającej się liczby wspólnie mieszkających par. Barbara zaklinała się, że to nie jest ani mistyfikacja, ani jedna z Wieżowych legend.
Między rozmowami oglądała ekran, ale zainteresowała ją jedynie prognoza pogody. Zbliżał się kolejny tropikalny huragan, podczas którego wiatr i ulewa spowodują ogromne szkody.
- Z pewnością czeka nas poważna zmiana klimatu
- powiedział prezenter. - Obserwowane przez nas huragany i inne anomalie pogodowe to oznaki transformacji, którą przechodzi planeta. Ci, którzy rozsądnie wybrali mieszkanie w Wieżach, nie doznają żadnego uszczerbku, ale żyjące na powierzchni hordy będą musiały zakosztować gniewu rozpętanych żywiołów.
Tego dnia nie zdarzyło się już nic niespodziewanego. Mąż wrócił późno w nocy, a Dolores z wielką ulgą zawiadomiła Sylwię, że żadnego androida nie spotkało nic złego. Impreza znakomicie poprawiła jej humor i zachęcała Sylwię, żeby sama zorganizowała podobną.
- Powinnyśmy je robić regularnie - powiedziała z entuzjazmem. - Są zabawne i podniecające. Niektóre z androidów były najnowszymi modelami, które mogą robić "to" ze sobą, oczywiście na androidową modłę. Muszę powiedzieć, że zbudowano je i zaprogramowano zupełnie jak prawdziwych ludzi.
- Prawdziwych ludzi nie buduje się ani nie programuje - odparła Sylwia ze śmiechem. -Ale przyślij mi nagrania konkretnych momentów. Zaciekawiłaś mnie.
- Zauważyłam, że twój mąż to starszy model - kontynuowała Dolores. - No cóż, bardzo się cieszę, że nic złego się nie stało. Zadzwonię do ciebie jutro. Dobranoc.
- Dobranoc.
Sylwia jeszcze raz rzuciła okiem na ekran, na którym pokazywano reklamę nowych filtrów do systemów klimatyzacyjnych firmy Parasol3000.
//Zapomnij o drogich szczepionkach i lekarstwach. Nie pozwól wirusom przeniknąć do twojego domu. Zainstaluj nowy zestaw Parasol3000, zamów przed oficjalnym wejściem na rynek i zapłać o dziesięć procent mniej. Zniszcz bakterie, zanim one zniszczą ciebie.\\
Sylwia zapamiętała ofertę i postanowiła sprawdzić następnego dnia, czy stacją na kupno. Tu chodziło o coś więcej niż zwyczajną promocję.
Wyłączyła męża, poprosiła ekran o ściszenie dźwięku i poszła spać.

Minęło parę dni. Ekran podawał same złe wiadomości. Pokazywano slumsy całkowicie zmiecione przez huragan, a pozostałe po nich zgliszcza zabrały rozwścieczone wody. Liczba ofiar była wysoka i nie rokowano dobrze tym, którzy przeżyli. Głodowali, jeszcze zanim zdarzył się kataklizm.
W sąsiednich Wieżach ruszył program szczepień i na pozór powstrzymano epidemię, choć zdarzyły się już pierwsze przypadki zachorowań w Szmaragdowym Pałacu. Sylwia zapisała się na listę szczepień, choć było to niezwykle kosztowne. Ale, jak mówiła reklama, //wolisz zaoszczędzić pieniądze i umrzeć czy kupić szczepionkę Panaceum? Zamów ocalenie, teraz po specjalnej cenie! Nie zostało dużo czasu! Oddaj zdrowie w dobre ręce.\\ Zdecydowała się na Panaceum, choć oferta Parasola3000 była równie kusząca.
Inne nowiny dotyczyły kolejnych ataków na androidy, zdarzyła się też próba morderstwa. Policja podobno wszczęła staranne dochodzenie, ale najwyraźniej nie robiła wielkich postępów. Sylwia nie umiała zrozumieć, jak to możliwe, skoro kamery i systemy bezpieczeństwa rejestrowały życie wszystkich mieszkańców Wieży. Jakim cudem nie odkryto, kto był odpowiedzialny za tak okropne zbrodnie?
Najbardziej niepokojąca była jednak rozmowa z Dolores, która powiedziała Sylwii, że inspektor Owen Flanagan złożył jej kolejną wizytę i oświadczył, że jest wysoce nieprawdopodobne, aby śledztwo doprowadziło do jakichś wymiernych rezultatów. Co prawda sprawa nie była jeszcze zamknięta, ale Dolores nie powinna spodziewać się w najbliższym czasie satysfakcjonujących wyników. Flanagan przeprosił ją w imieniu całej policji i zachęcił, żeby skontaktowała się z nim, kiedy tylko uzna, że może dostarczyć pomocnych informacji, albo kiedy będzie potrzebowała pomocy lub wsparcia.
- Niewiarygodne zawołała Sylwia. - Nie wolno im zostawić śledztwa ot, tak. Nawet jeśli mają ważniejsze sprawy,
takie jak te morderstwa. Nie próbowałaś na niego wpłynąć?
- Nie sądzę, żeby to coś dało. Posłuchaj, rozmawiałam z Sophie. Jej mąż zaczął badać sprawę na własną rękę. Twierdzi, że jest na dobrym tropie.
- Och, Dolores, przecież wiesz, jaki jest Chester. Zawsze wymyśla jakieś teorie spiskowe. Słyszałaś, żeby kiedyś powiedział coś do rzeczy?
- Przyznaję, jest dziwny i ma dość odpychające zainteresowania, ale ucieszyłam się, że ktoś proponuje mi pomoc. Korzystam z tego, co mam.
- Jeśli chodzi o mnie, to przede wszystkim w ogóle nie ufam Flanaganowi.
- No i kto teraz wymyśla teorie spiskowe? Może pomogłabyś Chesterowi?
- Nie bądź śmieszna.
Rozmowa przeniosła się na wzrastającą liczbę śmiertelnych niebezpieczeństw, które groziły mieszkańcom Węży: od wirusów po morderstwo. Wtedy Dolores musiała się rozłączyć, bo właśnie zaczęto instalować zamówione przez nią filtry Parasol3000.
Później tego dnia Sylwia obejrzała reklamę Wirtualnego Nieba, nowego serwisu randkowego, który mimo wysokich cen cieszył się wielką popularnością.
//Nie da się spotykać z ludźmi, jeśli siedzisz cały dzień w domu. Wyjdź ze swojej skorupy, nie ryzykując utraty życia ani kończyny! Androidy a są niezłe, ale nie można z nimi założyć rodziny. Zarejestruj się teraz! Nie pożałujesz, że zajęliśmy się twoim s sercem!\\
Romantyczny obrazek na ekranie został gwałtowni nie zastąpiony przez specjalne wydanie wiadomości o brutalnych starciach między gangami, grasującymi na powierzchni. Najwyraźniej gangsterzy przeżyli atak żywiołów bez uszczerbku na zdrowiu i dalej zajmowali się tym, co lubili najbardziej. Dziwne. Czy huragan nie zmienił powierzchni w ziemię jałową? Czy też pokazywane walki toczyły się gdzie indziej?
Czy może to była reklama, którą Sylwia wzięła za prawdziwe wiadomości?
Chwilę później zadzwoniła do niej Sophie. Rozmawiały trochę o problemach Dolores, i Sophie wspomniała, że Chester pomaga ich przyjaciółce.
- Twierdzi, że coś odkrył.
- Wybacz mi szczerość, Sophie, ale jak możesz brać go na poważnie? Twój mąż w nic nie wierzy, nawet w prognozę pogody. Mówi, że raporty o problemach na powierzchni są sfałszowane. Żyje w swoim świecie, pełnym spisków i kłamstwa. Jakim cudem może komukolwiek pomóc?
- Uważam, że jednak zasługuje na zaufanie. Może powinnaś z nim porozmawiać. Chester, chodź, pomówisz z Sylwią.
Na ekranie pojawiła się twarz Chestera, rozjaśniona jego charakterystycznym, szerokim uśmiechem.
- Cześć, Sylwia. Odkryłem coś w sprawie tych zniszczonych dziwkobotów.
- To są androidy, Chester, nie żadne dziwkoboty.
- Dobrze wiesz, po co je kiedyś stworzono. Są jedynymi robotami, które muszą wyglądać jak ludzie, a to ze względu na szczególne przeznaczenie. No dobrze, może faktycznie trochę ewoluowały. Kiedyś zaprojektują modele, które mogą się rozmnażać, i wtedy wszyscy będziemy przestarzali. Ale mówmy poważnie: poszperałem tu i ówdzie, włamałem się do paru baz danych, skonsultowałem z kumplami, i oto, co odkryłem. Napaści na androidy zdarzały się już wcześniej. Większość nagrań, na których zarejestrowano zniszczone roboty, została pośpiesznie skasowana, podobnie skasowano wydania wiadomości na ich temat. Tak się składa, że większość materiałów, które zdobyliśmy, to jedyne pozostałe źródła informacji o tych przestępstwach.
- Do czego zmierzasz?
- Przecież to jasne, Sylwia. Ktoś zaciera za sobą ślady, kasuje wszystkie niewygodne informacje. Ale jest coś jeszcze. Odkryłem, że ta kobieta, którą zamordowano parę dni temu, pracowała jako projektant w Mandroid Corporation, firmie produkującej dziwkoboty. Przepraszam, androidy. Co do usiłowania morderstwa, to niedoszłą ofiarą była również kobieta, programistka, także pracująca dla Mandroid. Nie uważasz, że zachodzi tu jakiś związek? W każdym razie badamy to z kumplami, włamujemy się w różne miejsca, gdzie nie powinno nas być. Właśnie tam znajdują się najciekawsze kawałki. Co ty na to?
- Rozumiem, że przejąłeś prowadzenie śledztwa w sprawie morderstwa. Wstąpiłeś do policji, Chester? Może i jesteś na właściwym tropie. Wiem tylko, że nie ufam inspektorowi Flanaganowi. Taki instynkt. No i jego twarz wydaje mi się znajoma, ale nie mam pojęcia, gdzie mogłam go wcześniej widzieć.
- W takim razie zajmę się również nim. Masz może jakieś nagrania, na których jest jego twarz? Prześlij mi coś, a ja już się tym zajmę.
- Na pewno jest na nagraniach moich kamer bezpieczeństwa. Prześlę ci kopię.
- Świetnie. Jesteśmy w kontakcie.
Wróciła do pracy. Chciała skończyć ją wcześniej, bo musiała jeszcze zrobić zakupy. Życie było coraz droższe. Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie znaleźć dodatkowy zawód, żeby odzyskać finansową swobodę. Jeśli zostanie trochę czasu, sprawdzi oferty na rynku zdalnej pracy. Naprawdę przydałoby się więcej gotówki.

Sylwia zrobiła sobie przerwę i śledziła przegląd reklam z ostatniej dekady, które zostały uznane za najlepsze w swoim roku, kiedy zadzwonił Chester. Uśmiechał się jeszcze szerzej niż zwykle, a jego oczy lśniły dumą i pewnością siebie.
- Hej, znalazłem coś na temat inspektora Flanagana. Nieźle się zdziwisz. Mój kumpel zgrał kiedyś zdjęcie, którego teraz nigdzie nie można znaleźć. Ktoś zrobił wszystko, co się da, żeby je usunąć. Zdjęcie pochodzi sprzed paru miesięcy i jest na nim pierwszy zniszczony android. Przesyłam ci kopię. Jak się przekonasz, ciało jest zgniecione i roztrzaskane, ale twarz można doskonale rozpoznać. To twarz Owena Flanagana. Pierwszy zniszczony android był zamówioną przez kogoś kopią inspektora. Prawdopodobnie widziałaś to zdjęcie w wiadomościach w tamtym okresie. Musiało zapaść ci w pamięć.
- To bardzo dziwne. Kto mógł zamówić androida, który jest kopią inspektora Flanagana?
- A kto rozwalił go na kawałki? Ten wypadek też nie został wyjaśniony. Spróbuję się dowiedzieć, kto był właścicielem robota, ale będzie trudno, bo gość, który zaciera ślady, wykonał świetną robotę. Możemy mieć tylko nadzieję, że któryś ze znajomych kolekcjonerów ma interesujące nas informacje. Popytam wśród znajomych. Uwierz mi, Sylwio, jestem pewny, że znalazłem właściwy trop. Dam ci znać, kiedy wygrzebię coś ciekawego. Trzymaj się!
- Na razie, Chester. Dzięki za pomoc.
Parę minut później oglądała zdjęcie, które przesłał Chester. Wiedziała, czego się spodziewać, ale i tak zadrżała na widok roztrzaskanego androida o znajomej twarzy. Natychmiast zorientowała się, że widziała ten obraz jakiś czas temu w wiadomościach. Potrząsnęła głową. Kto zamówił sobowtóra Flanagana? Kto go zniszczył, i dlaczego? Nie umiała nic wymyślić. Miała nadzieję, że Chesterowi pójdzie lepiej.
Komputer zawiadomił ją, że zasoby spożywcze i środki czystości są uszczuplone, więc zamówił nową dostawę. Rachunek automatycznie obciąży jej konto, chyba że złoży reklamację za pomocą odpowiednich procedur. Odparła, że wszystko w porządku, chociaż rachunek był wysoki. Stwierdziła, że dostawa z pewnością jest jej potrzebna.
Wróciła do pracy, przerywając ją tylko na czas interesującej reklamy nowego dystrybutora kawy i herbaty, który wyposażono w czujnik nastroju. //Ten automat wie, jak się czujesz, i przygotowuje dokładnie to, czego ci potrzeba. Twoje zachcianki będą automatycznie spełniane o każdej porze i nie stracisz ani chwili cennego czasu. Zamów Herbacianą Wróżkę!\\ Sylwia stwierdziła, że cena automatu jest przystępna, i zastanawiała się, czy go nie kupić. Wstawanie od komputera, żeby przygotować sobie coś do picia, było czasochłonne i Herbaciana Wróżka była idealnym rozwiązaniem.
Po skończeniu pracy i zamówieniu zakupów mogła się wreszcie odprężyć. Wysłała męża do mieszkania Sophie, która właśnie urządzała imprezę androidów. Jedna z przyjaciółek nawet zapowiedziała, że sama przyjdzie, jeśli uzna to za bezpieczne i będzie umiała zdobyć się na tak odważny wyczyn. To byłoby coś! Sylwia miała nadzieję, że Sophie zarejestruje imprezę i roześle nagranie wszystkim zainteresowanym.
Komputer przypomniał, że zaniedbała swój program ćwiczeń fizycznych. Odpowiedziała, że nie jest w odpowiednim nastroju i powróci do nich tak szybko, jak to możliwe. Wtedy rozpoczął znajomą tyradę na temat problemów zdrowotnych, do których prowadzi zaniedbywanie ćwiczeń, ale kazała mu się zamknąć. Czasem nie mogła znieść tych wszystkich "względów bezpieczeństwa", nawet jeśli dotyczyły jej własnego dobra.
Resztę wieczoru spędziła na oglądaniu ekranu i dzwonieniu do znajomych. Barbara opowiedziała jej o kupionym zestawie sztucznych roślin, tak zaawansowanych, że prawie nie różniły się od żywych.
- Rosną i wypuszczają cudowne, barwne kwiaty, a kiedy się nimi nie zajmujesz, usychają. Pięknie pachną, czujesz jakby powiew dziewiczej natury we własnym mieszkaniu. Mają wszystkie zalety prawdziwych roślin, a nie mają ich wad. Nie ma ryzyka, że dostaniesz alergii albo jakichś innych problemów zdrowotnych. Polecam.
Przypomniało to Sylwii o uwadze Chestera, że niedługo jakaś firma na pewno wprowadzi linię sztucznych owadów, równie irytujących jak prawdziwe, które będą żądliły, ale bez szkody na zdrowiu.
Z kolei Dolores powiedziała, że strasznie chce zamówić androida Sharon Stone, ale jej na razie nie stać.
- Muszę znaleźć kogoś na miejsce Marilyn, ale gdybym znów zamówiła Marilyn, prześladowałyby mnie bolesne wspomnienia. Mówi ci coś nazwisko Sharon Stone? To też aktorka, chyba z tych samych lat. Jest wystarczająco podobna do Marilyn, żeby mi ją zastąpić, ale też na tyle odmienna, żeby nie wywoływać emocjonalnego dyskomfortu.
- Emocjonalnego dyskomfortu?
- Tak się wyraził przedstawiciel firmy Mandroid, z którym rozmawiałam. Ma opracować program spłat specjalnie dla mnie. Pracują tam bardzo uczynni ludzie.
- Z pewnością. Ale czemu nie wystarczy ci zwykły, tańszy model? Te twoje dawne aktorki są po zaporowych cenach.
- Wiem, Sylwio. Ale powinnaś sama rzucić okiem na stare filmy. W nich naprawdę coś jest. Możesz ściągnąć kopie z biblioteki wideo, nie zapłacisz dużo, jeśli wystarczą ci tańsze wersje. I masz aż pięć godzin, zanim się automatycznie skasują. To przyzwoita oferta.
- Chyba po prostu mam inny gust, Dolores. Zanim poszła spać, obejrzała wiadomości na temat
wzrastającego bezpieczeństwa w Wieżach. Mimo że czasem wynikały różne problemy, żadne inne miejsca nie gwarantowały tak wysokiego poziomu opieki zdrowotnej, możliwości zawodowych i usług.
- Mieszkańcy Wież to zaiste uprzywilejowana kasta - podsumował prezenter. - Życie w Wieżach jest co prawda bardzo kosztowne, ale wydatki zwracają się z nawiązką szczęśliwcom, którzy mogą mieszkać w tych spokojnych przystaniach.
Może przyjaciółka Sophie miała dobry pomysł, pomyślała. Może powinniśmy wychodzić z domów i spotykać się w rzeczywistości.. Tak jak w dawnych czasach albo na filmach, za którymi przepada Dolores. Ale przecież zdarzają się napaści na androidy, morderstwa i choroby. Miała nadzieję, że wszystkie roboty dotrą bezpiecznie do swoich domów i że przyjaciółka Sophie zachowa najwyższą ostrożność. Oby tylko jutro nie było żadnych złych wiadomości. Sylwia położyła się do łóżka, prześladowana przez wątpliwości i dręczący lęk o to, co się wydarzy następnego dnia.

Następny dzień przyniósł wiele nowin, z których niektóre były złe, niektóre dobre, niektóre zaś bardzo intrygujące.
Późno w nocy ktoś zaatakował i zniszczył androida, ale ofiara nie była żadnym z gości Sophie. Przyjaciółka, która chciała się pojawić na przyjęciu, w ostatniej chwili wycofała się z tego odważnego projektu, dzięki czemu uniknęła jeszcze gorszego losu. Pojawiły się niepotwierdzone plotki, że wirus, który zabił tyle osób w sąsiedniej Wieży, został wykryty również w Szmaragdowym Pałacu i był odporny na szczepionkę, którą Sylwia właśnie kupiła. Wydawało się, że każdy dzień przynosił nową zakaźną chorobę. Jak uda się im wszystkim przeżyć w takich warunkach?
Wcześnie rano zadzwonił Chester.
- Słuchaj! - powiedział. - Mam coś. Mój kolega, prawdziwy fan dziwkobotów, znalazł w swojej kolekcji fragment nagrania dotyczący tej pierwszej napaści. Jak pamiętasz, chodziło o zniszczenie androida, który był kopią Flanagana.
Jak zwykle Sylwia wzdrygnęła się, słysząc słowo "dziwkoboty". Dlaczego mężczyźni byli tacy wulgarni? Androidy faktycznie były z początku zwykłymi zabawkami do seksu, ale od tego czasu rozwinęły się do poziomu prawdziwych towarzyszy, którzy mieli więcej niż jedną funkcję fizjologiczną. Ta stara nazwa nie powinna już być używana.
- No i co dalej, Chester?
- To kolejny fragment wiadomości, który został szybko i starannie wykasowany. Kopia Flanagana należała do pani Samanthy Rafferty. Dochodzimy do puenty. Według tego, co kumpel znalazł w swoim archiwum, ta babka była żoną Flanagana.
- Robi się ciekawie. Kontynuuj.
- Zachodzi tu oczywisty związek. Jeszcze dokładnie nie wiemy, na czym on polega. Może spróbujemy skontaktować się z panią Rafferty albo spróbujemy znaleźć więcej informacji w naszych archiwach. To jedyne pozostające źródła, bo w oficjalnych bazach danych nie ma wzmianki o interesujących nas wydarzeniach. Zapewniam cię, ja
i moi kumple dowiemy się, o co chodzi. Dam ci znać, kiedy znajdziemy coś nowego.
- Świetnie, Chester. Dziękuję za wszystko.
Kiedy wreszcie zasiadła do pracy, zauważyła, że niesłychanie wzmogła się pewna tendencja, którą zaobserwowała kilka dni temu. Masa nadsyłanych ilustracji miała zniszczone androidy jako główny motyw albo jako temat wpleciony w tło. Najwyraźniej niedawne akty przemocy zainspirowały wyobraźnię artystów.
Pierwsze z tych obrazów lekko ją zdenerwowały, ale teraz uznała powracający motyw za zwyczajnie obrzydliwy. Stwierdziła, że nadesłane ilustracje są w złym guście i odrzuciła je. Zastanawiała się, dlaczego ludzie robią coś takiego. Zbrodni nie powinno się uwznioślać przez sztukę. Jedyne, co Sylwia może zrobić, to spowodować, żeby żadne z takich dzieł nie znalazło się w publikacjach DNA. Postanowiła sprawdzić, czy podobna "sztuka" pojawiła się u innych wydawców, o ile przeszła przez sito redaktorów od grafiki. Na szczęście nadesłano jej wystarczającą liczbę normalnych prac i miała czym wypełnić potrzeby wydawnictwa.
W pewnym momencie zaczął jej przeszkadzać szum automatu do sprzątania, który wjechał do pokoju. Odwróciła się od komputera.
Sprzątaj gdzie indziej, kiedy pracuję. Nie mogę
wytrzymać tego hałasu.
Automat natychmiast wykonał zwrot i zniknął w sąsiednim pokoju. Do diabła, pomyślała, czemu muszę to ciągle powtarzać? Dlaczego nie wyposażą tych maszyn w pamięć? Wiedziała, że "rozumne" automaty do sprzątania są już na rynku od paru tygodni, ale znajomi, którzy je kupili, uskarżali się na denerwujące usterki w jeszcze nierozwiniętych prototypach. Będzie musiała poczekać, dopóki nie pojawią się ulepszone modele.
Prototypy były na tyle rozumne, że wykrywały nastroje i niewypowiedziane życzenia właściciela, ale najwyraźniej nie dość sprytne, żeby się odpowiednio do nich zachowywać. Barbara opowiadała, że jej automat to wpadał w szał sprzątania, wyprowadzając ją z równowagi, to znów nie sprzątał wcale, tłumacząc lenistwo jakimiś "sygnałami", które nieświadomie wysyłała. Kiedyś w wiadomościach mówili nawet o wadliwym automacie, który uznał swojego właściciela za śmieć i próbował go usunąć.
Sylwia skończyła pracę wczesnym popołudniem i z przyjemnością odkryła ciekawą wiadomość w swojej skrzynce. Wcześniej odpowiedziała na parę ogłoszeń o pracę. Najwyraźniej jedna z firm przyjęła jej ofertę i była gotowa sprawdzić jej umiejętności przez tydzień, po którym miała zapaść ostateczna decyzja. Opowiedziała o tym Dolores, ledwo przyjaciółka zadzwoniła.
- Będę więcej zarabiać. Wreszcie będę mogła kupić rzeczy, których potrzebuję. Dostałam dodatkową pracę.
- Jaką? Nie dostaniesz zapaści po paru dniach podwójnych obowiązków?
- Nie sądzę, żebym miała jakieś problemy. Stacja RealTV zaczyna nową serię. Mają wysyłać na powierzchnię grupę automatów wyposażonych w kamery, prosto do niebezpiecznych stref, do których nie docierają zwykłe ekipy wiadomości. Program nazywa się "Emocje na Żywo ze Strefy Grozy", mają nadzieję na fascynujące materiały. Ja mam robić montaż i wstawiać w stosowne miejsca reklamy. Wykorzystam umiejętności z mojej stałej pracy, pewnie dlatego mnie wzięli. Jestem taka podekscytowana. To może być niezła zabawa, płacą też dobrze. Będę mogła pozwolić sobie na trochę lepsze życie.
- O ile będziesz miała czas na cokolwiek poza robotą - zaśmiała się Dolores. - Niedawno dzwonił inspektor Flanagan. Powiedział, że nie mam co liczyć na rozwiązanie sprawy. Zrobili niewielkie postępy, a teraz muszą się skupić na aktualniejszych problemach. Nie mogę nic poradzić. Potrafię to zrozumieć.
- Czy ja wiem. Szczerze mówiąc, sądzę, że więcej dadzą wysiłki Chestera niż Flanagana. Nigdy mu nie ufałam.
- Chesterowi też nigdy nie ufałaś.
- To prawda. Ale tak mi mówi intuicja. Bądźmy w kontakcie.
Później tego dnia pojawił się zamówiony automat Panaceum, żeby ją zaszczepić. Poczuła ulgę, że jest już zabezpieczona przed nową zarazą, a jeszcze większą ulgę poczuła, kiedy automat odjechał po obsypaniu ją informacjami o promocjach na inne medyczne usługi.
Potem po raz pierwszy zasiadła do swojej drugiej pracy. Okazało się, że robota nie sprawia jej trudności, głównie dzięki doświadczeniu w DNA, ale w całości zapełnia to, co dotychczas było jej czasem wolnym. Miała nadzieję, że pieniądze wynagrodzą niewygodę. Przypomniała sobie stary dowcip Chestera, że pewnego dnia ludzie będą pracowali całe dnie i będą potrzebować robotów, żeby wydawały za nich zarobione pieniądze. Wszystko wskazywało na to, że Sylwia właśnie zmierzała w tym kierunku.
Kiedy wreszcie skończyła, była zbyt zmęczona, żeby martwić się o program ćwiczeń, i poszła spać, nie oglądając niczego na ekranie i do nikogo nie dzwoniąc.

Minęło parę dni. Z ulgą zauważyła, że zmniejszyła się liczba nadsyłanych prac o "niestosownej" tematyce. Najwidoczniej artyści zorientowali się, czym było spowodowane natychmiastowe odrzucenie i dzięki temu nie musiała się już denerwować. Dobrze jej szło w drugim zawodzie, chociaż rankingi po pierwszym dniu transmisji nie wypadły obiecująco. Producenci ciągle jednak wierzyli, że nowy program przypadnie widzom do gustu i byli gotowi go promować. Praca w dwóch miejscach zapełniała czas Sylwii; musiała ograniczyć rozrywki, oglądanie programów i rozmowy ze znajomymi. Stawało się jasne, że nie da rady wiecznie prowadzić takiego trybu życia.
Muzyka i filmy, które sobie ściągnęła za radą Dolores i Sophie, wykasowały się, zanim miała czas je odtworzyć. Taka była wada tanich wersji: miały mnóstwo reklam i szybko się kasowały. Najdroższe wersje w ogóle nie miały reklam i kasowały się dopiero po dwóch miesiącach, ale były dla niej za drogie. Czy nie było nielogiczne, że bogaci klienci, którzy mogli kupować najwięcej, byli uwolnieni od reklam, choć powinni stanowić ich główną widownię?
Chester wyznał jej, że pracował z przyjaciółmi nad złamaniem kodu, który uruchamiał automatyczne kasowanie, ale nie udawało im się ze względu na "rotacyjnie kodowane algorytmy" i inne względy techniczne. Hakerzy nie byli aż tak wszechmocni, jak lubili się chwalić.
Uderzyła ją wiadomość o androidzie Sharon Stone, który został zniszczony w Zachodnim Skrzydle Szmaragdowego Pałacu. Tym razem napastnik wykonał staranną robotę: rozerwał ciało androida na części. Dolores przeszła załamanie nerwowe, bo ten model androida był jednym z jej ulubionych i sama chciała takiego kupić w najbliższej przyszłości. Po raz kolejny policja obiecała staranne śledztwo, ale niczego nie odkryto. Czy napaści na androidów uznano za mało ważne? Czy krył się za tym inny powód?
Między jedną a drugą pracą przeprowadziła ciekawą rozmowę z Chesterem.
- Jedno jest pewne - powiedział. - Mamy ewidentnie do czynienia z zacieraniem śladów. Dane, które udało się znaleźć, są zbyt szczątkowe, żeby były przydatne. Gadałem o tym z kumplami i doszliśmy do wniosku, że aby do czegoś dojść, trzeba się zaangażować osobiście.
- Co to ma niby znaczyć? Nie zamierzacie chyba ryzykować?
- Nie przejmuj się. Sophie opowiedziała mi o twojej nowej pracy i dało mi to do myślenia. Pozwól, że cię o coś zapytam. Czy jesteś bardzo przywiązana do męża?
- Włączam go tylko od czasu do czasu. Nie jestem już z nim emocjonalnie związana, jeśli o to chodzi. Czemu pytasz?
- Bo mam pewien pomysł. Posłuchaj, jeśli jesteś gotowa wykorzystać, a może nawet poświęcić męża, to możemy spróbować jednej rzeczy, opartej na pomyśle z programów, przy których pracujesz. Wyślemy twojego męża z ukrytą małą kamerą na spacer korytarzami Wieży, w porze, kiedy zdarzyły się ataki na inne androidy.
- I co, będziemy oglądać, jak go rozrywają na kawałki?
- Owszem, ale tym razem to będzie transmisja na żywo, którą wszyscy zobaczą. Upewnimy się, że gdy zacznie dziać się coś ciekawego, transmisja zostanie wyemitowana do jak najszerszej publiczności. Zrobimy to tak, że nikt nie będzie mógł wymazać nagrania.
- A co, jeśli nie da się na podstawie nagrania odkryć tożsamości sprawcy? Albo jeśli zauważy kamerę i ją wyłączy? Stracę bez sensu męża i nic z tego nie będę miała.
- Tego bym nie powiedział. Jestem pewny, że nagranie da nam klucz do tajemnicy, nawet jeśli trzeba będzie jeszcze trochę popracować. Może być ciekawie. Co ty na to?
- Muszę się zastanowić. Dam ci znać.
- Dobrze. Tylko z nikim o tym nie rozmawiaj. To będzie nasza tajemnica.
Zanim wróciła do pracy, rzuciła okiem na męża, siedzącego na swoim fotelu w kącie. Był wyłączony, co ostatnio zdarzało się bardzo często. Czy dzięki temu androidowi tajemnica zostanie rozwikłana? Czy Sylwia może umyślnie wysyłać go na śmierć? Czy nie wyląduje przez to w środku następnego śledztwa? Może nawet znowu przyjdzie do niej inspektor Flanagan. Nie miała ochoty na następne spotkanie. Ale jeśli plan Chestera rzeczywiście miał się powieść, zdecydowałaby się. Tylko musi wszystko przemyśleć. Na razie miała co robić.
Komputer powiadomił ją, że program ćwiczeń fizycznych został beznadziejnie zaniedbany. Odparła, że ćwiczenia będą musiały poczekać i że nie ma ochoty wysłuchiwać informacji o problemach zdrowotnych, które ją czekają. Zasiadła do pracy, przerywając ją tylko wtedy, kiedy na ekranie pojawiało się coś ciekawego. Na przykład obejrzała reklamę nowej kuracji hormonalnej, która zwiększała płodność kobiet niezależnie od wieku. Zapamiętała ją sobie, choć rozstała się już z pomysłem posiadania dzieci.
Kiedy skończyła pracę, zostało jej tylko tyle energii, żeby zadzwonić do paru osób. Sophie również widziała reklamę kuracji i zacytowała swojego męża, który powiedział, że rząd pragnie, aby nowe pokolenie konsumentów podtrzymywało system.
Zmęczona Sylwia popatrzyła przez chwilę na ekran, najpierw w dużym pokoju, potem w sypialni, i w końcu usnęła.

Pierwszego wieczoru, kiedy jej mąż został wysłany na długi spacer korytarzami Szmaragdowego Pałacu, postanowiła śledzić transmisję na żywo. Chester wyjaśnił jej, że dopóki nic się nie wydarzy, nagranie zobaczą tylko oni i jego kumple.
- A to dlatego - wyjaśnił - że gdyby transmisja była ogólnie dostępna, gość, którego chcemy złapać na gorącym uczynku, mógłby odkryć nasz plan. Wtedy nici z całego dochodzenia.
Obrazy, przekazywane przez umieszczoną na jej mężu kamerę, nie były zbyt interesujące. Trudno było oglądać bez znużenia niekończący się labirynt korytarzy, po których poruszały się tylko automaty naprawcze i inne maszyny. Co jakiś czas w pole widzenia wchodził inny android, ale nie można było dostrzec żadnego człowieka. Przypomniała jej się uwaga, którą kiedyś wygłosił Chester: "ci na górze wolą, żebyśmy siedzieli w mieszkaniach, bo dzięki temu mają nad wszystkim kontrolę". Dlatego właśnie twierdził, że zdalna praca, zakupy i rozrywka były jedynie symulacją, a do innych zajęć zniechęcano lub przekonywano, że są niebezpieczne.
- To my jesteśmy jedyną realną groźbą - powiedział raz z dumą. - Hakerzy są ostatnimi ludźmi, których wciąż lękają się władze, bo tylko my możemy jeszcze walczyć.
Sylwia zastanawiała się czasem, z czym i z kim hakerzy właściwie walczą.
W końcu usnęła przed ekranem, a następnego dnia dowiedziała się z ulgą, że mąż przeżył noc i właśnie wraca do mieszkania. Kolejnej nocy mieli spróbować jeszcze raz.
- Może następnym razem będziemy mieli szczęście - powiedział Chester.
Choć rozumiała, na czym polega plan, Sylwia zdziwiła się, słysząc, że napaść na jej męża jest określana jako "szczęście". Spędziła cały dzień, czekając na to, co przyniesie noc. Próbowała pracować, oglądać reklamy i wiadomości, ale odnosiła wrażenie, że wszystko jest przesłonięte jakąś mgiełką. Poruszała się jak w transie, odliczając minuty do kolejnej wyprawy męża w niebezpieczne zaułki Szmaragdowego Pałacu.
Tylko jedna wiadomość przykuła jej uwagę. Aresztowano mężczyznę, który próbował przemycić do mieszkania w Wieży żywe zwierzę. Psa zabito, a mężczyzna czekał na wyrok. Prawdziwy pies! Ten człowiek naraził zdrowie mieszkańców Wieży, wprowadzając do zamkniętego środowiska potencjalne źródło wścieklizny i innych chorób. Bardzo możliwe, że właśnie uniknięto kolejnej epidemii! Prezenter dodał, że są prowadzone prace nad automatycznymi zwierzakami, ale jak na razie nie wyprodukowano jeszcze w pełni satysfakcjonujących modeli. Pewnego dnia z pewnością będzie można kupić psy, koty czy papugi, które będą miały wszystkie zalety żywych zwierząt, ale nie będą miały ich wad.

Kiedy już robiła się śpiąca i postanowiła przenieść się do sypialni, nagle coś przykuło jej uwagę. Na końcu korytarza, którym szedł jej mąż, zobaczyła ludzką sylwetkę. Mrugnęła parę razy i przysunęła się bliżej ekranu. Może to był po prostu android? Nie, na pewno nie. Kiedy postać zbliżyła się, Sylwia zobaczyła, że jej twarz zakrywa kaptur. To było bardzo dziwne. Nikt rozsądny nie wybierał się na spacer po Wieży w środku nocy, a jeśli już trafiłby się ktoś na tyle głupi, to czemu zasłaniał twarz? Jedynym wytłumaczeniem było to, że zamaskowana postać nie chciała zostać rozpoznana na obrazie z kamer bezpieczeństwa. Co oznaczało, że...
Miała nadzieję, że Chester ogląda przekaz i podejmie odpowiednie kroki. Jej mąż szedł przed siebie i zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy postać zagrodziła mu drogę. Ku przerażeniu Sylwii, postać wyciągnęła kij i uniosła go, gotowa do zadania ciosu. Po chwili jednak opuściła broń i przyjrzała się dokładnie androidowi. Mąż Sylwii zrobił kilka kroków do tyłu, a zza kaptura rozległ się stłumiony, męski głos:
- Czy my się już gdzieś nie spotkaliśmy? Skądś cię znam.
- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo nie widzę pańskiej twarzy odpowiedział mąż. - Proszę pokazać, jak pan wygląda, a wtedy powiem, gdzie się spotkaliśmy.
- Nieważne - odpowiedział mężczyzna. - Do diabła z wami wszystkimi. Do diabła z tymi, którzy was potrzebują, kupują i mylą z prawdziwymi istotami.
- Proszę mi to wyjaśnić - powiedział mąż Sylwii.
- Ujmę to w ten sposób"- odpowiedział mężczyzna, podniósł kij i uderzył z całej siły. Mąż upadł, a obraz w kamerze zatrząsł się. Mogła tylko słyszeć, jak napastnik bije androida. Na ekranie nie było już widać nic konkretnego, tylko fragmenty ściany, sufit, od czasu do czasu zamaskowanego szaleńca. Nagle obraz zniknął. Najprawdopodobniej kamera została zniszczona.
Parę sekund później zadzwonił do niej Chester.
- Mamy go - powiedział, ledwo pojawił się na ekranie. - Transmisja poszła do wszystkich.
- Nie było widać twarzy. A mój mąż jest już pewnie nie do naprawienia. Straciłam go po raz drugi.
-Wiem, i bardzo mi przykro. To prawda, że nie zobaczyliśmy tyle, ile byśmy chcieli, ale nie poświęciłaś męża na darmo. Jestem pewny, że nagranie zawiera bardzo ważne tropy. Zadzwoń jutro na policję i powiedz im, że zaginął twój mąż. Na pewno znajdą ciało, poinformują cię o zajściu i powiedzą, że zbadają sprawę. Przyjdzie do ciebie ktoś od nich. Już to przechodziłaś. Otwórz dla mnie kanał wideo, żebym widział wszystko, co się dzieje. Resztą ja się zajmę.
- Zajmiesz się resztą? Założyłeś prywatny posterunek policji, czy co?
- Zaufaj mi. Wiem, co robię, i jestem pewny, że mam rację. Proszę, zrób, jak powiedziałem. Nie odmawiaj mi teraz, kiedy wreszcie do czegoś dochodzimy.
- Dobrze, Chester. Zrobię, jak chcesz.
Posłuchała jego poleceń i starała się przetrwać dzień, jak umiała. Poprzedniego dnia miała wrażenie, że wszystko otacza jakaś mgiełka; teraz wszystko tonęło w gęstej mgle. Bała się, że tego nie wytrzyma. Jej nerwy były w strzępach i miała nadzieję, że to wszystko skończy się jak najszybciej.

Odwróciła się od komputera, kiedy system bezpieczeństwa powiadomił ją, że do mieszkania zbliża się policjant.
- Policjant? - spytała. - Tylko jeden?
- Tak - potwierdził system. Rano dzwoniła na policję i wyjaśniła im, co się stało. Usłyszała, że zajmą się sprawą i przyślą ludzi. Policjanci zazwyczaj chodzili we dwóch. Czasem w większych grupach. Nigdy pojedynczo. Coś tu nie grało. Szybko skontaktowała się z Chesterem, który czekał na rozwój wypadków przed swoim ekranem. Kazał jej uruchomić małą kamerę, którą zainstalowała według jego wskazówek, i otworzyć wszystkie kanały komunikacyjne. Zaręczył, że nie ma powodów do niepokoju, ale jego głos nie brzmiał zbyt pewnie.
Wpuściła do mieszkania inspektora Flanagana i przywitała się.
- Dzień dobry - odpowiedział. - Ja już byłem niedawno u pani w podobnej sprawie, prawda?
- Tak. Chodziło o napaść na androida mojej przyjaciółki. A teraz to samo spotkało mnie. Czemu przyszedł pan sam?
- Mój partner był zajęty - odpowiedział Flanagan. - Nie zdążyli znaleźć nikogo na zastępstwo.
Nie uwierzyła mu, ale nie chciała drążyć sprawy.
- Czy znaleziono ciało mojego męża? Pewnie nie da się mu już pomóc?
Flanagan skinął głową.
- Pani mąż... Jak pani może go tak nazywać? Tu chodzi o androida. Przeklętą maszynę. Wyszła pani za niego, czy co?
Nie odpowiedziała. Czy to był jego sposób na prowadzenie śledztwa? Czemu zadawał takie pytania? Flanagan nie czekał na odpowiedź.
- Pani android został znaleziony na trzecim piętrze w Północnym Skrzydle. Co tam robił? Wysłała go pani na imprezę, czy coś w tym stylu? Słyszałem, że ludzie tak teraz robią. Kulicie się w mieszkaniach i wymieniacie roboty. Tak pani sobie wyobraża życie towarzyskie?
- Mojego męża zniszczył wczorajszej nocy jakiś mężczyzna. Obserwowałam to na żywo. Jestem pewna, że wypadek zarejestrowały kamery bezpieczeństwa. Z pewnością pomoże to w pańskim śledztwie.
- Powiedziano mi, że transmitowano coś takiego w środku nocy. Dlaczego pani nie była wtedy w łóżku?
- Byłam, ale budzę się od czasu do czasu, i sam pan wie, że mojego ekranu nie da się wyłączyć. Obudziłam się i zobaczyłam napad. Nie mam pojęcia, jak przekazywano transmisję ani po co. Z tego, co wiem, wszyscy już ją widzieli. Pan nie?
- Zwrócono mi na nią uwagę. Badamy to zajście.
- Mam nadzieję, że uda się wam złapać tego zbrodniarza, zanim pobije więcej androidów.
- To zwykłe maszyny. - Flanagan pokręcił głową.
- Dlaczego jesteście do nich tak przywiązani? To zabawki. Bawicie się nimi i wyrzucacie, kiedy przestają was interesować. Czy nie powinna pani spotykać się z prawdziwymi ludźmi? Doświadczyć prawdziwego kontaktu? Otworzyć się, uciec z tego więzienia, w którym pani siebie zamknęła?
- Opuszczanie mieszkania jest niebezpieczne. Przecież już rozmawialiśmy na ten temat. Na zewnątrz zdarzają się przestępstwa, grasują różne choroby, a wszystko da się załatwić z bezpiecznego i wygodnego mieszkania.
- Mówi pani jak w reklamie. Za dużo się ich pani na- oglądała. Przepaliły pani mózg. Niech mi pani powie, kiedy ostatni raz pani kogoś dotykała? Tak naprawdę: skórą do skóry?
- Czy te pytania to część pańskiego dochodzenia?
- spytała. - Nie posuwa się pan za daleko?
- Proszę mi wierzyć, dotyk ludzkiego ciała to coś wspaniałego. Sprawia, że aż dreszcze przechodzą po plecach. Człowiek czuje, że żyje. Ja sam nigdy nie przepuszczam okazji.
- Nie jest pan żonaty? Nie ma pan rodziny?
- No i kto teraz zadaje osobiste pytania? - zaśmiał się.
- Rozstałem się z żoną jakiś czas temu. Wciąż zdarzają mi się różne okazje.
Sylwia nie drążyła tematu. Nagle w jej głowie pojawił się obraz kopii Flanagana, pierwszego androida, którego zniszczono. Czy powinna o tym wspomnieć? Czemu nie, może doprowadzi do czegoś interesującego.
- Pan nienawidzi androidów - powiedziała. - Czyżby dlatego, że z androidem, którego wykonano na pańskie podobieństwo, tak źle się obchodzono?
Flanagan przesłał jej lodowate spojrzenie.
- Skąd pani o tym wie? - spytał. - To zdarzyło się dawno temu. Dziwię się, że pani to zapamiętała.
- Musiało panu być bardzo przykro - powiedziała Sylwia z nadzieją, że wyciągnie od Flanagana więcej informacji.
- Było mi przykro - skinął głową. - Żona zamówiła sobie to cholerstwo po rozstaniu. Tylko po to, żeby je bić, bo wiedziała, że mnie tym zrani. To była najlepsza rzecz, na którą mogła sobie pozwolić, prawie jak pobicie mnie samego. Żałuję, że nie mogłem jej się odwdzięczyć. Sprytnie przeprowadziła się do innej Węży, poza moim zasięgiem. Jak ja nienawidzę tej dziwki.
- Więc jest pan zamieszany w sprawę bardziej, niż sądziliśmy.
- Sądziliśmy? - spytał Flanagan. - Czyli kto sądził? Skąd wiesz o tym wszystkim? I nie mów, że pamiętasz każde wydanie wiadomości, które obejrzałaś na swoim cholernym całodobowym ekranie. Wiesz bardzo dużo, panienko. Powiedziałbym nawet, że wiesz zbyt dużo. Od początku coś mi nie grało. Sama jesteś za bardzo zamieszana w sprawę. I zapłacisz za to.
- Więc dlatego przyszedł pan sam. Żeby móc robić, co tylko się panu spodoba.
- Tak, prawdziwy kontakt - odrzekł Flanagan. - Taki mały rewanż. Androidy i kobiety. Pozbywam się pierwszych, a na drugich wyładowuję gniew.
- To pan - szepnęła Sylwia. Świadomość zmroziła jej krew w żyłach. - Pan napadał na androidy. Na Marilyn Monroe, na mojego męża i innych. I to pan zabił te kobiety. Potwór.
Nic więcej nie mogła z siebie wydobyć. Dobrze wiedziała, co ją czeka, i nie mogła nic na to poradzić.
- Zgadłaś - uśmiechnął się Flanagan. - Teraz chciałbym odrobinę prawdziwego kontaktu. Skórą do skóry. Bardzo lubię czuć ciepłą krew, kiedy przepływa mi przez palce i pieści moją skórę. Zapomnijmy o kamerach bezpieczeństwa, dowodach. Umiem sobie z nimi radzić. To właśnie ja przeprowadzam te wszystkie dochodzenia. Nie sądzisz, że odpowiedni człowiek znalazł się na odpowiednim miejscu?
Znowu się zaśmiał. Sylwia nie była w stanie nic zrobić. Osunęła się na kolana, bliska omdlenia. Nagle usłyszała głos systemu bezpieczeństwa.
- Nadjechał pojazd policyjny. Wysiada sześciu funkcjonariuszy. Czy mam ich wpuścić? - Zanim któreś z nich zdążyło odpowiedzieć, system mówił dalej: - Policjanci użyli kodu nadrzędnego.
Kiedy odzyskała przytomność, ujrzała, jak policjanci wyprowadzają skutego Flanagana.
- Jest pani bezpieczna powiedział jeden z nich. - Wszystko słyszeliśmy. Ktoś przesłał nam transmisję z kamery. Miała pani szczęście.
To Chester, pomyślała. To on przesłał transmisję. On i jego kumple, nurkujący w olbrzymich bazach danych, wypełnionych dziwnymi faktami. Jak mu się odwdzięczę? Przynajmniej mogę mu wybaczyć, że nazywa androidy "dziwkobotami".
Podniosła wzrok na ścianę wideo i zobaczyła reklamę nowej linii androidów-dzieci, produkowanych przez firmę Mandroid. Bardzo na miejscu, pomyślała. Ledwo zniszczono mi męża i ledwo uniknęłam śmierci, proponują założenie rodziny, choć nie do końca prawdziwej. Ale co teraz jest prawdziwe? I czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Czy prawdziwe życie jest naprawdę lepsze? Wystarczy spojrzeć, do czego doprowadziło Owena Flanagana.
- Będziemy musieli zadać pani kilka pytań, kiedy dojdzie pani do siebie zwrócił się do niej jeden z policjantów. - Na razie proszę odpocząć, sprowadzić potrzebną pomoc medyczną czy psychologiczną. Niech pani zadzwoni do nas, kiedy będzie pani chciała.
- Dobrze - odpowiedziała. - Nic mi nie będzie. Była tego pewna. I wiedziała, że w jej życiu nie pojawią
się już androidy. Może nadszedł czas na małą zmianę kursu. Na odrobinę prawdziwego ciepła, ale nie takiego, które pochodzi od przelanej krwi.

Przełożył Błażej Dzikowski


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
NF 2005 07 granica czyśćca 2
NF 2005 07 granica czyśćca
NF 2005 07 w mojej głowie
NF 2005 09 operacja transylwania
NF 2005 02 siła wizji
NF 2005 06 wielki powrót von keisera
NF 2005 10 prawo serii
NF 2005 05 balet słoni
NF 2005 08 pocałunek śmierci
NF 2005 10 misja animal planet
NF 2005 12
2005 07 Audio Delivery Podcatching without an Ipod
NF 2005 06 dęby
NF 2005 10 śniąc w lesie wyniosłych kotów
NF 2005 08 twórca
NF 2005 02 tatuaż
NF 2005 02 podróżnicy
NF 2005 10 ujrzeć gwiazdy
NF 2005 11 puls maszyny

więcej podobnych podstron