Laurann Dohner Mating Heat His Purrfect Mate 01 PL


Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
Rozdział I
Strach sprawił, że serce Shannon waliło, paliło ją w boku od bólu uciekania i
uskoczyła o chwilę za pózno. Gałęzie drzew szarpnęły jej długie rude włosy, niemal
powalając ją z nóg, ale odzyskała równowagę, potknęła się i pobiegła dalej. Dzwięk mocnych
sapań i pomruków mieszał się z jej nierównym, chrapliwym oddechem.
Umrę, pomyślała spanikowana. Zmusiła swoje nogi do pompowania. Jej nagie stopy
szczypały ją od zranień, które mogła wyczuć gdy biegła. Przypomniała sobie jak niecały
tydzień wcześniej mówiła swojemu współpracownikowi, jak bardzo nienawidziła tego, że pod
koniec miesiąca będzie trzydziestką. Teraz nie muszę się już o to martwić, szepnął jej umysł.
Nie dożyję aby świętować swoje urodziny.
Gałąz głośno trzasnęła po jej lewej stronie i wiedziała, że zbliżali się aby zabić. Do tej
pory mogli ją już złapać, ale zamiast tego drażnili się z nią, ścigali przez gęsty las,
prawdopodobnie dla zwykłej przyjemności polowania. Jak ją odnalezli czy zdali sobie sprawę
czym była pozostawało dla niej zagadką.
To nie powinno się wydarzyć. Mama przysięgała, że nikt nigdy nie domyśli się prawdy.
Oczywiście to nie zakończyłoby koszmaru, który stał się rzeczywistością. Dwóch mężczyzn
podeszło do niej gdy pakowała zakupy do samochodu, uderzyło ją w twarz, i obudziła się po
środku czystego piekła. Zabrali jej buty, torebkę i dali jej pięć minut przewagi na start.
Wycie wypełniło otaczający ją las. Ujrzała ciemny kształt przed sobą i skręciła aby go
ominąć, desperacko pragnąc aby posiadała ich szybkość i zwinność. Uniknęła uderzenia w
kolejne drzewo i ziemia zaczęła się nachylać. Potknęła się i upadła, lądując boleśnie na
kolanach. Ramiona przejęły uderzenie zanim jej twarz mogła grzmotnąć w brud. Suche liście
wgniotły się w jej dłonie. Próbowała się podnieść ale jej płuca trzęsły się z wycieńczenia.
Głębokie warknięcie sprawiło, że okręciła głowę dookoła i czysty horror opanował ją
całkowicie gdy duży, czarny wilk wyszedł zza gęstych liści. Ślina kapała z jego otwartej
paszczy, ujawniającej ostre jak brzytwa zęby, a jego łapa uniosła się gdy zbliżał się do niej.
Dzielące ich pięć stóp nie było wystarczające.
Liście zaszeleściły i wolno obróciła głowę w kierunku tego dzwięku, tym razem
spodziewając się ujrzeć drugiego wilka, który pojawił się obok dużego kamienia. Trzeci z
nich podążał blisko za jego ogonem. Warczeli, ich zamiar zaatakowania był oczywisty.
Sapnęła, pot spłynął po jej ciele, a jej wzrok uniósł się na najbliższe drzewo, którego prawie
dotykała. Miała nadzieję, że gałąz była na tyle nisko, że będzie mogła jej dosięgnąć.
Zabrało jej to każdą uncję słabnącej siły aby unieść się na nogi i skoczyć. Po swoim
ojcu miała tylko kilka cech ale takich, które mogły dać jej więcej czasu aby przeżyć
wspomogły ją gdy jej dłonie chwyciły gałąz a jej bose stopy przycisnęły się do kory. Coś
włochatego omiotło jej drugą nogę gdy gorączkowo wspinała się. Instynkt i strach stały się
motywowały ją aby nie spoglądać w dół, zamiast tego chwytała się wszystkiego o co jej palce
mogły się zaczepić. Wspinała się, nawet gdy gałęzie stały się niebezpiecznie cienkie, a jej
zdrowy rozsądek podpowiadał jej aby się zatrzymała.
W końcu zawahała się gdy drewno zatrzeszczało. Wiatr wiał, a ona kołysała się
wysoko w konarach drzew. Niezdrowe uczucie zawiązało się w jej żołądku podczas gdy
zastanawiała się czy jej waga mogła złamać gałąz, do której przywarła, ale wtedy wiatr ustał.
Wszystko ucichło poza jej walącym rytmem serca. Gapiła się w dół, kolejna fala strachu
przelała się przez nią. Wysokość nie należała do jej ulubionych rzeczy.
Ruch przyciągnął jej uwagę i obserwowała jak co najmniej sześć wilków stąpało
poniżej, ich głowy były odchylone gdy patrzyły na nią. Zmusiła swoje płuca do
przytrzymania powietrza dłużej z każdym oddechem aby zwolnić jej oddychanie, a potem
przeskanowała obszar wokół siebie.
1
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
Znów usłyszała wycie i zadrżała. Przybyło ich więcej i zdała sobie sprawę jaką mieli
przewagę liczebną. Głośny jęk przykuł jej uwagę z powrotem do podstawy drzewa. Sapnęła
gdy jeden z wilków zaczął się zmieniać. Przerażająca fascynacja rozszerzyła jej oczy podczas
gdy była świadkiem cofania się futra. Kształt ciała zmienił się szybciej niż mogła to sobie
wyobrazić. Nie widziała tego wcześniej, aż do tego momentu.
Mężczyzna miał krótkie blond włosy i opaloną skórę. Kucał na ziemi przez długie
sekundy, przychodząc do siebie po transformacji, a potem wyprostował się. Spojrzał w górę i
gapiła się na ludzkie rysy gościa około dwudziestki.
- Zejdz na dół  zażądał  To niesprawiedliwe.
Kolejny zmienił formę z wilka w człowieka. Zgadywała, że był nie wiele starszy od
nastolatka, oceniając jego młodzieńczy wygląd. Ich nagość zdawała się im nie przeszkadzać
w najmniejszym stopniu gdy stali ramię w ramię, blondyn gapił się ze zmarszczonymi
brwiami.
- Człowieku widziałeś jak szybko wspięła się na to drzewo? Dlaczego się nie
zmieniła?
Blondyn wzruszył ramionami.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to  sięgnął do pierwszej gałęzi.  Złaz albo pójdę po
ciebie.
Shannon brakowało słów. Szok i horror z zaistniałych okoliczności wciąż nią miotały.
Oblizała wargi zmuszając swój mózg do pracy.
- Zostawcie mnie w spokoju. Nic wam nie zrobiłam.
- Wciąż oddychasz  blondyn zamilkł  Jesteś gorąca jak na kociaka, ale mimo to,
wiesz jak jest. Nie powinnaś chodzić sama i bez ochrony. Może cię przelecę, zanim cię zabiję.
Gadanie nie pomoże jej w wydostaniu się z tego bałaganu. Najwyrazniej mieli gdzieś
to, że nigdy nie zrobiła krzywdy żadnemu z nich, nie uganiała się za nimi, a chcieli ją zabić
tylko przez to kim był jej ojciec. Spróbowała przypomnieć sobie jego twarz, ale widziała
tylko białą plamę. Żadne zdjęcia nie przetrwały pożaru, który zabrał jego życie w kilka
tygodni po jej piątych urodzinach.
Więcej wilków wbiegło nagle na małą polanę i naliczyła ich jedenaście, włączając
dwóch zmienionych. Wilkołaki były przerażającymi, brutalnymi stworzeniami i były
zaprzysięgłymi wrogami ludzi jej ojca. Teraz gdy miała trochę czasu aby pomyśleć zamiast
uciekać aby ratować życie, podejrzewała, że mogli ją ścigać przez błędne przekonanie, że w
pełni była zmienną. Najprawdopodobniej to, że była dziwolągiem nie sprowokowało ich do
ataku, ale to i tak jej nie uspokoiło. Wciąż chcieli wykurzyć ją z tego drzewa i zostanie
zarżnięta przez stado.
- Nie powinieneś nawet żartować na ten temat  zaśmiał się nastolatek.  Nikt nie jest
aż tak zdesperowany aby dotknąć jedno z nich. To po prostu chore, Donny.
- Wiedziałem, że jesteś gejem  zadrwił blondyn Donny.  Ja ją przelecę.
- Ja nie  wypluł nastolatek  Myślę, że moglibyśmy najpierw uprawiać z nią seks.
Ktoś parsknął głośno i około dwudziestu samców pojawiło w zasięgu wzroku
Shannon, przyglądając się jej.
- Ale z ciebie głupek, Milo. Uprawiać seks? Spróbuj mówić przerżnąć ją  Nagi koleś
uśmiechnął się szeroko  I taa, jest pierwszorzędną cipką.
Shanonn zatrzęsła się ze strachu.
- Zostawcie mnie w spokoju.
Wycie przedarło się przez lasy i mężczyzni wyraznie się poruszyli. Blondyn obrócił
głowę w kierunku, z którego dobiegał dzwięk.
- Cholera. Anton nadchodzi. Nie pozwoli nam się najpierw z nią zabawić.
Naprawdę ogromny, czarny wilk wkroczył na polanę. Nawet z tak wysoka Shannon
mogła stwierdzić, że to musiał być największy okaz z gromady. Warknął tak głośno, że
2
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
zadrżała na ten brutalny dzwięk. Obserwowała go gdy się zmieniał. Zdumiewało ją jak płynna
mogła być zmiana, jak szybko przebiegła i, że zdawał się nie odczuwać bólu. Zawsze
zakładała, że wszystkie te zmieniające się kości i skóra bolą ogromnie.
Mężczyzna był większy od pozostałych w ludzkiej postaci. Miał czarne włosy do
ramion i wyglądał na ogromnego nawet z odległości sześćdziesięciu stóp poniżej. Stanął
prosto na nogach i rozciągnął się, prezentując zwarte mięśnie gdy wzniósł szerokie ramiona.
Zwrócił się do mężczyzn stojących pod drzewem.
- Mówiłem ci abyś przestał grasować w tych lasach. Zabiłeś prawie wszystko.
Blondyn zawahał się.
- Posłuchaliśmy. Właściwie to wyszliśmy i znalezliśmy coś poza naszym terytorium
do upolowania.
Duży mężczyzna oparł swe dłonie na nagich biodrach. Jego tyłek i plecy drażniły
widok Shannon, ale przez liście na gałęziach nie widziała go zbyt dobrze.
- Nie o to chodzi  miał głęboki, przerażający głos.  Powiedziałem nie zabijać przez
jakiś czas. To nie oznacza wyjścia i kupienia czegoś dla waszej rozrywki. Czy masz pojęcie
ile będzie kosztowało mojego ojca sprowadzenie wystarczającej ilości zwierząt aby zastąpić
te, które zabiliście? Mamy utrzymywać dyskrecję. Sądzisz, że lokalni nie zauważą, jeśli nie
zobaczą więcej żadnego jelenia czy królika w tym rejonie?
- Ale&
- Wystarczy  ryknął większy mężczyzna, jego głęboki głos grzmiał. Dziwna,
niepokojąca cisza osiadała w lasach. Nawet ptaki ucichły.
Czas zdawał się zatrzymać a potem blondyn przemówił.
- Musimy przynajmniej to zabić. Nie możemy tego wypuścić.
- Gówno prawda  huknął mężczyzna.  Idzcie do domu.
- A co jeśli ona powie komuś co jej zrobiliśmy? Nasze stado może mieć kłopoty jeśli
jej rodzina się wkurzy.
Duży mężczyzna szarpnął w górę głową i Shannon wstrzymała oddech gdy przystojna
twarz przyglądała się jej. Miał mocne, męskie rysy a jego ciemne oczy rozszerzyły się gdy
jego wzrok spotkał się z jej. Jego szok był wyrazny a potem ryk oburzenia wyrwał się z jego
rozchylonych ust. Shannon zadrżała, jej przerażenie powróciło gwałtownie, i o mało nie
puściła się gałęzi, do której przylgnęła.
Mężczyzna pod nią poruszył się szybko, jego ramię wystrzeliło i uderzył blondyna,
wyrzucając go na dobre sześć stóp, gdzie uderzył w ziemię i rozciągnął się na plecach.
- Uciekajcie  warknął  zanim zabiję wielu z was nic nie wartych dupków.
Blondyn szarpnął się na nogi, czerwony znak widniał na jego twarzy od krwawej rany,
którą pozostawiła atakując pięść, a potem wszyscy uciekli, wilki i mężczyzni. Wszyscy poza
ciemnowłosym nieznajomym. Stał nie poruszając się a potem wolno odchylił głowę w górę,
jego ciemne, gniewne oczy spoglądnęły na Shannon raz jeszcze.
Anton walczył z wewnętrzną wściekłością. Jeśli nie opanowałby jej szybko, zmieniłby
się i pognał za szczeniakami, którzy zagonili na drzewo kobietę. Naprawdę chciał rozedrzeć
ich skóry, sprawić aby cierpieli, ale nie mógł tego zrobić. Najpierw musiał załatwić tą sprawę.
Jego umysł natychmiastowo dodał oczywiste fakty. Szczeniaki złapały kobietę,
polowały na nią, a teraz stała się jego problemem. Gdyby zdawał sobie sprawę z jej
obecności, nigdy by się nie przemienił. Miała widok na polanę z lotu ptaka, był przekonany,
że widziała jego transformację, i nie miał pojęcia jak naprawić ten totalnie spierdolony
bałagan.
Obserwował ją z uczuciem konsternacji. Nie chciał jej zabić, ale widziała zbyt wiele.
Jego ojciec wpadłby w szał gdyby pozwolił jej odejść z lasów żywą. To naprawdę
sprowadziłoby piekło na stado gdyby poszła na policję. Z drugiej strony, pewnie pomyśleliby,
3
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
że jest totalną świruską gdyby paplała o wilkołakach. Przygryzł wargę, rozważył to i
ostatecznie zdecydował, że nigdy nie mógłby zabić kobiety.
Oczyścił gardło, nie będąc pewnym co powiedzieć, ale wiedział, że jego pierwszym
problemem będzie zdjęcie jej z tego drzewa. Bał się, że spanikuje gdyby próbował wspiąć się
do niej i mogłaby spać i zabić się. Zdołała wspiąć się wystarczająco wysoko, tak że gałęzie
były dostatecznie cieknie aby zagrozić złamaniem pod jej wagą. Jej wyglądające na małe
ciało zdawało się być okręcone ciasno wokół gałęzi.
- Możesz zejść. Obiecuję, że jesteś teraz bezpieczna.
Oblizała wargi.
- Odejdz a ja zejdę na dół gdy ciebie nie będzie.
Zawahał się, życząc sobie aby to było takie proste.
- Odprowadzę cię do twojego samochodu albo do twojego obozowiska  skądkolwiek
gonili cię. Przyrzekam, że cię nie zranię. Zdaję sobie sprawę, że jesteś w szoku, ale żadna
krzywda cię nie spotka, gdy jestem w pobliżu.
Pokręciła głową, jej rude włosy owiły się wokół jej ciała do jej talii.
- Po prostu odejdz. Sio!
Rozbawienie zaskoczyło go.
- Czy ty właśnie powiedziałaś do mnie  sio ?
Kobieta zawahała się.
- Nie zrobiłam nic tobie ani im.
Obserwował ją jak kręciła głową aby rozejrzeć się po terenie i wściekłość powróciła
do niego natychmiastowo gdy ujrzał ciemnego siniaka wzdłuż jej linii szczęki. Ktoś uderzył
ją pięścią. Miała bardzo bladą skórę a fakt, że wyglądała na mniejszą niż przeciętnie
pogarszał to. Zdecydował, że jego szczeniaki zasłużyły na porządne lanie gdy tylko dorwie
ich w swoje ręce, za to co zrobili tej kobiecie.
- Wiem, że jesteś w szoku i rozumiem, że musisz być bardzo wystraszona, ale
przyrzekam, jesteś teraz bezpieczna. Jestem Anton.  Zamilkł, żałując, że podał jej swoje
imię, ale po prostu wymsknęło mu się.
- Obawiam się, że ta gałąz złamie się i zabijesz się spadając, jeśli tak się stanie. Proszę
zejdz na dół.
- Nie jestem głupia. Próbujesz mnie oszukać.
Nie winił jej za strach i podejrzenia. Musiała być zdenerwowana jak diabli. Nie tylko
została zaatakowana i ścigana, ale dowiedzenie się, że wilkołaki naprawdę istnieją po ujrzeniu
jak zmieniają formę musiało zachwiać jej ludzkim umysłem. Powoli nabrał powietrza i
wypuścił je. Nie pomagało, że stał tam kompletnie nagi. Prawdopodobnie obawiała się go
ponieważ nie tylko zmieniał się w wilka, ale mógł być jakimś zboczeńcem, który ją zaatakuje.
- Nie uważam, że jesteś głupia. Naprawdę pomylili się atakując ciebie. Odesłałem ich,
ale to nie oznacza, że większość z nich nie biega po lasach. Jeśli odejdę a ty będziesz chciała
pójść sama, szczerze mówiąc, jest spora możliwość, że natkniesz się na nich. Nie znasz mnie,
ale widziałaś jak ich odganiam. Obserwowałaś jak powaliłem jednego z nich gdy zdałem
sobie sprawę co ci zrobili. Daję ci słowo, że cię nie skrzywdzę lub pozwolę aby zrobił to ktoś
inny.
- Możesz być dużym, tłustym kłamcą.
- Mogę być  ukrył uśmiech ponownie rozbawiony. Miała miły głos i podczas gdy ją
obserwował, to nie była jedyna rzecz, która mu się spodobała. Większość jej twarzy pozostała
ukryta pod zasłoną z jej włosów, ale z tego co mógł zobaczyć, była śliczna.  Masz rację.
Ujmę to inaczej. Jak długo myślisz, że przetrwasz na tym drzewie? Niedługo ściemni się a
temperatura drastycznie spadnie. Czy naprawdę chcesz spędzić zimną, ponurą noc tam na
górze? Wątpię abyś chciała zejść i potykać się wkoło w ciemności, gdy już odejdę. Nie
możesz także tkwić tam bez końca. To tylko kwestia czasu zanim ty zejdziesz na dół albo oni
4
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
wespną się na górę po ciebie, jeśli więcej ich jest w lasach. W tym momencie nie masz żadnej
szansy na przeżycie a ja oferuję ci bezpieczeństwo i ochronę.
Zdawała się rozmyślać nad jego słowami. Anton obserwował ją gdy wciągnęła dolną
wargę w usta a potem wydęta warga powróciła po tym jak ugryzła ją lub ssała. Pragnął
zobaczyć więcej z jej rysów, ale jej potargane włosy ukrywały ich część.
- Ok, ale chcę abyś przyrzekł na swoje życie, że mnie nie zranisz i nie pozwolisz im na
to.
- Daję ci słowo honoru a ono znaczy dla mnie wszystko  oświadczył uczciwie,
odprężając się. Im szybciej wróci do swojego świata, tym szybciej on zajmie się swoimi
sprawami  po skopaniu paru szczeniackich tyłków.  Że będę cię bronił swym życiem.
Poruszyła się i Anton napotkał kolejną niespodziankę. Była zwinięta w kulkę,
owinięta ciasno wokół cienkiej gałęzi, w pozycji płodowej. Gdy obniżyła nogi i rozciągnęła je
w dół gałęzi, ujrzał mgnienie jej kształtów. Nie była zbyt wysoka ale to co mógł dojrzeć
wyraznie przypominało mu mężczyznę. Kobiety wilkołaków miały tendencję to bycia
wysokimi ale szczupłymi. Kobieta miała bujne ciało z miękkimi krzywiznami.
- Jak ci na imię?
Zatrzymała się w swej drodze na dół aby okręcić głowę i spojrzeć na niego.
- Shannon.
Nie skomentował ani nie winił jej za to, że nie podała swojego nazwiska. On również
nie podał. Jeśli zgłosi napaść na policji nie chciał aby mieli zbyt wiele informacji. Ostatniej
rzeczy jakiej potrzebował były gówniane pytania od jakiegoś przepracowanego gliny, który
nie widziałby nic śmiesznego w sprawdzeniu szalonej opowiastki o ataku wilkołaka. Odegnał
te rozmyślania aby obserwować jak schodzi.
Gniew powrócił gdy ujrzał krew rozmazaną na jej bosych stopach i przestał oddychać
przez nos. Zapach jej, krwawiącej tak szybko po tym jak się zmienił mógł na niego oddziałać.
Ostatniej rzeczy jakiej potrzebowała kobieta było ujrzenie jego ciemnych oczu lub usłyszenie
jego głosu gęstniejącego w warknięcia. Wciągnął powietrze przez usta i miał nadzieję, że
zapach nie był na tyle silny go smakować. Woda kolońska, którą zawsze się spryskiwał przed
spotkaniem ze stadem pomagała go maskować. Uczynił zwyczaj z noszenia rzeczy, które
utrzymywały pewne szczegóły jego osobistego życia w prywatności. Wilki mogły wyczuć o
wiele za dużo ale sztuczne zapachy mogły zmylić ich nosy. Przesunął się pod nią, aby
asystować jej gdy schodziła z drzewa.
- Tak jest  zachęcał  Nie spadnij Shannon. Zamierzam sięgnąć i pomóc ci zejść,
okej? Nie niepokój się ponieważ nie jestem ubrany. Przysięgam, że nie zrobię ci krzywdy.
Znów się zatrzymała aby rzucić my wystraszone spojrzenie. Mógł dostrzec więcej z jej
rysów i jego wnętrzności zacisnęły się. Miała wielkie, piękne błękitne oczy otoczone
czarnymi rzęsami, których kształt zabrał mu oddech. Nawet filetowy siniak nie mógł
odwrócić uwagi od jej atrakcyjności. Zawahał się a potem uniósł ramiona aby pomóc jej zejść
na ziemię.
- W porządku Shannon.  Utrzymywał swój ton łagodnym, starając się zwabić ją
bliżej do bezpieczeństwa.  Dotrzymam słowa. Nikt nie zrobi ci krzywdy.
Anton mógł powiedzieć, że nie była pewna czy mogła mu zaufać, ale wciąż schodziła
przez ostatnie osiem stóp, które ich oddzielało dopóki delikatnie nie chwycił ją w talii. Jego
dłonie otoczyły miękkie biodra i starał się nie zauważać jej pełnego, krągłego tyłka
prezentującego się w parze cienkich bawełnianych leginsach zbyt blisko jego twarzy.
Naprawdę nie chciał się podniecić. Krzyczałaby gdy pozwolił swemu ciału okazać jego
seksualne zainteresowanie.
Uniósł ją z łatwością, stawiając ostrożnie na ziemi. Obróciła się, stanęła z nim twarzą
w twarz i utrzymywała swój wzrok stopiony z jego. Nie spojrzała w dół na jego ciało ale
zamiast tego spojrzała wystraszona co sprawiło, że zastawiał się czy zamierzała ponownie
5
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
wspiąć się nie drzewo. Jej plecy ciasno przylgnęły do kory drzewa. Mógł dostrzec jej
przerażenie tak wyraznie jak śliczne, małe piegi rozsiane na jej nosie. Jej o wiele niższy
wzrost  kilka cali poniżej pięciu stóp  sprawiło, że zastanawiał się nad jej wiekiem.
Wyglądała na maturzystkę, może pózną dwudziestkę, ale znów, nastolatki wyglądały na
starsze niż ich wiek, w jego opinii.
- Widzisz? Nie zamierzam cię skrzywdzić.  Starał się brzmieć nieszkodliwie, cała
ironia w tym, że miał być najbardziej niebezpieczną rzeczą w odległości kilku mil dla małych
kobiet.  Jestem dobrym gościem  skłamał. Nikt nigdy nie nazwałby tak Anton a Harris bez
puenty sarkastycznego dowcipu. Stał się jednym z najbardziej przerażających członków stada.
 Skąd przyszłaś? Zabiorę cię tam.
Strach chwycił Shannon tak mocną pięścią, że sprawił iż z trudem oddychała.
Wiedziała, że nie mogła tego przed nim ukryć. Wielki, brutalny wilkołak w ludzkiej postaci
składającej się z bryły mięsni i siły stał tylko stopę od niej. Musiał mieć przynajmniej sześć
stóp i cztery cale. Żałowała, że zeszła z drzewa. Jej instynkty krzyczały aby uciekała, ale jej
nogi nie mogły się poruszyć. Nagle przywarły do ziemi  ciężkie i sparaliżowane.
- Hej  szepnął, jego głęboki głos zmienił się w chrapliwy.  Uspokój się Shannon.
Wszystko będzie dobrze.
Jej usta otworzyły się, ale nic z nich nie wyszło. Zastanawiała się czy to ściskające ją
przerażenie wyszło z tej jej części, z którą myślała, że poradziła sobie lata temu.
Wspomnienia z jej dzieciństwa wynurzyły się  tych reakcji w wnętrznościach, których
czasem doświadczała i jej innej części, którą przypisywała jej ojca rozcieńczonej ale rzadkiej
krwi.
W trzeciej klasie popchnął ją oprych. Syknęła na niego i podrapała mu ramię, chociaż
tego nie chciała, ale to się po prostu stało. W piątej klasie, znalazła się na drzewie, gdy pies
biegł na nią. Nie mogła sobie przypomnieć jak się tam znalazła lub nawet podjęła decyzję aby
to zrobić, ale w jakiś sposób odkryła swoją zdolność do wspinania się na praktycznie
wszystko jeśli odczuwała strach. Jej lata jako nastolatki były koszmarem gdy przymus
jedzenia surowego mięsa zaatakował w okresie dojrzewania. Obawiała się, tak jak jej matka,
że to oznaczało więcej niż w rzeczywistości. Nigdy się nie przemieniła, nigdy nie zrobiła
żadnej z tych rzeczy, które jej ojciec potrafił, i ostatecznie to minęło.
- Gdzie mieszkasz? Zacznijmy od tego.
Jego głos wyrwał ją z dzieciństwa zmieszaną i zagapiła się w najbardziej ciemne oczy
jakie kiedykolwiek widziała. Były otoczone grubymi, długimi rzęsami, które pasowały do
jego czarnych jak smoła włosów. Nie patrzyła nią w sposób, który tłumaczył jej strach, ale
wciąż pozostawał w pełni sił. Wiedziała, że musiała odnalezć własny głos aby mu
odpowiedzieć.
- Anderson  wydusiła.  Tam mieszkam.
Jego pełne wargi skrzywiły się w dół.
- To spory kawałek stąd. Co tu robiłaś spacerując w lasach?
- Nie spacerowałam.  Mówienie przyszło jej łatwiej.  Zostałam zabrana sprzed
parkingu sklepu spożywczego dwa boli od mojego mieszkania. Ten blondyn uderzył mnie a
inny gość podszedł do mnie. Kolega blondyna uderzył mnie w twarz i obudziłam się.
Zamknął oczy a gniew, który napiął jego rysy sprawił, że Shannon przycisnęła się
mocniej do masywnego drzewa za jej plecami, pragnąc wspiąć się z powrotem na nie, nawet
wtopić się w nie, aby ukryć się przed ogromnym wilkiem w skórze. Warknął cicho zanim
jego oczy znów się otworzyły.
- Zapłacą za to, okej? Najważniejsze, że znalazłem cię na czas.  Zamilkł.  Jeżeli
powiesz komukolwiek o tym nikt ci nie uwierzy. Jesteś tego świadoma? Nie chcę aby
zamknęli cię w jakimś wariatkowie. Wystarczająco przeszłaś bez tego gówna. Odprowadzę
cię do domu i musisz zapomnieć, że to się kiedykolwiek wydarzyło, okej?
6
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
Potaknęła, przyjmując do wiadomości mądrość jego uwagi. Gliny zapakowałyby ją w
kaftan bezpieczeństwa gdyby powiedziała im prawdę. Najgorsze, że to przyciągnęłoby do niej
uwagę, naprawdę kiepska sprawa i coś czego zawsze się obawiała.
Wyraznie odprężył się.
- Dobrze. Jeśli to poprawi ci humor, zamierzam sprać tych chłopców na kwaśne jabłko
za porwanie ciebie. Nie ruszą się przez tygodnie bez pożałowania, że położyli na tobie palec.
Shannon ujrzała szczerość gdy przemówił i część jej strachu zmalała. Jego gniew nie
był skierowany na nią, ale na tych, którzy ją zaatakowali. Spokojnie mogła sobie z tym
poradzić. Jedyne czego pragnęła teraz to pozbycie się go i powrót do domu. Cicho obiecała
sobie wyprowadzenie się z mieszkania najszybciej jak to będzie możliwe. Jeśli oni ją
odnalezli, ktoś inny również mógł. Kochała swój dom, ale o wiele bardziej wolała pozostać
żywą.
Oboje napięli się gdy w pobliżu złamała się gałązka a ich głowy zgodnie obróciły się
w kierunku ostrego dzwięku. Shannon próbowała obrócić się i rzucić ponownie na drzewo
gdy pojawił się wilk. Przerażenie przegnało wszystko inne, ale silna, mocna dłoń chwyciła jej
ramię aby utrzymać ją na uwięzi. Zaczęła się trząść gdy wilk warknął brutalnie a jego ciało
przyczaiło się, przygotowują się do rzucenia na nią.
Shannon podrapała dłoń przytrzymująca ją, krzyk uwiązł jej w gardle, ale Anton nie
puszczał. Słyszała jak warczał na wilka, może nawet na nią, ale nie była pewna kierunku jego
gniewu. Była zbyt ogarnięta panicznym strachem aby zrobić cokolwiek poza próbą ucieczki.
- Wystarczy  ryknął Anton.  Jerry odsuń się. Przerażasz ją!
Nie mogła uwolnić się z uścisku na jej ramieniu i nie mogła dostać się na drzewo.
Musiała się wspiąć, musiała dostać się wyżej, z dala od zasięgu wilka, a jej instynkty
krzyczały w bolesnej eksplozji silnej świadomości. Obróciła się, twarzą do Anton a, i zanim
mogła się powstrzymać chwyciła go. Jej dłoń chwyciła jego ramię i skoczyła, jej ciało
uderzyło w jego o wiele większe. Z przerażenia owinęła się wokół niego, przywierając do
jego ciała z całej siły jaką miała. Jej nogi owinęła się wokół jego talii a jej twarz ukryła na
jego szyi.
Szok sprawił, że Anton znieruchomiał gdy kobieta trzęsła się przy jego piersi. Jej
ramię owinęło się ciaśniej wokół jego szyi, prawie dusząc go, jej nogi wokół jego talii, jej
kolana pod jego ramionami, a jej pięty wbijały się w mięśnie jego tyłka. Jej oddech łaskotał
gdy spała w jego szyję. Musiał poruszyć głową aby zobaczyć Jerry ego przez jej długie,
skołtunione rude włosy częściowo zakrywające jego twarz, a potem spojrzał na członka
swojego stada.
Puścił jej ramię po lekkim wahaniu gdy otoczył ramionami jej talię, przytulając ją.
Drżała bardziej gdy jej drugie ramię owinęło się wokół jego szyi a opiekuńcze uczucie
wznieciło jego gniew do płonącego jaśniej na wilka siedzącego na polanie, gapiącego się na
niego oszołomionym, zmieszanym wzrokiem.
- Już dobrze.  Starał się uspokoić Shannon.  Kazałem ci się odsunąć Jerry.
Przerażasz ją.
Wilk obniżył głowę i zmienił formę. Rozdrażniło to Anton a ale nie mógł
powstrzymać drugiego mężczyznę przed tym co zaczął robić. Gdy Jerry wyciągnął nogi jako
mężczyzna, gapił się na Anton a i kobietę z zaskoczeniem.
- Co do diabła robisz z kocicą owiniętym wokół ciebie?
Z kocicą? Anton zaciągnął się głęboko przez nos starając się przeniknąć zapach jej
krwi od zapachu mdłej wody kolońskiej, który krępował jego zwykle ostry węch. Zapachy
dochodzące od niej o mało go nie obezwładniły. Wanilia zmieszania z czystym przerażeniem,
kobieta, truskawki, i&
- Kurwa  jęknął, napinając się.  Jesteś zmienną. Nic dziwnego, że cię tropili.
7
ibizarre
Laurann Dohner  Mating Heat 02  His Purrfect Mate
Zatrzęsła się mocniej, przylegając bardziej rozpaczliwie i zdał sobie sprawę z czegoś
bardzo ważnego. Nie robiła mu krzywdy. Zęby nie rozrywały jego wyeksponowanej szyi
gdzie jej usta przyciskały się. Jej paznokcie wbiły się w jego ramiona, ale nie były to pazury.
Nawet jej siła nie była taka jak powinna być u zmiennego. Nie miał wątpliwości, że trzymała
go tak mocno jak tylko potrafiła podczas gdy adrenalina pompowała, ale mógł zrzucić ją z
minimalnym wysiłkiem.
Instynkty Anton a zaczęły wzbierać gdy wdychał więcej jej zapachu, tożsamość jej
zmiennej krwi stawała się znana, a jego wilkowi nie podobało się to. Warknął ale nie odrzucił
jej ani nie zgniótł jej życia w pułapce jego ramion. Nie mógł zrobić żadnej z tych rzeczy.
- Puma  szepnął Jerry.  Chociaż słaba. Ledwo wyczułem jej zapach gdy się
zbliżyłem. Przyszedłem sprawdzić kto był na tyle głupi aby wejść na nasze terytorium.
Zakładam, że ty ją zabijesz nie ja.
Shannon zakwiliła w jego ramionach i Anton warknął miękko. Obiecał jej
bezpieczeństwo, przyrzekł, że ją obroni, a on zawsze dotrzymywał słowa. Z jakiś powodów,
zaufała mu, że tak postąpi. Wziął kilka uspokajających oddechów i wykorzystał każdą znaną
mu sztuczkę aby opanować wilka, tak aby nie zranić kobiety, którą trzymał. W końcu
rozluznił się.
- Nie zamierzam jej zabić  oświadczył jasno.  Przynieś jakieś ciuchy i potrzebuję
swojego auta aby odwiezć ją do domu.
Szczęka Jerry ego opadła a potem warknął. Gniew napiął jego rysy a wilk błysnął w
jego oczach.
- Zabij ją. To twój wróg.
Anton odwarknął
- Wydałem ci rozkaz. Idz albo to ty będziesz tym, który umrze.
8
ibizarre


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Laurann Dohner Mating Heat His Purrfect Mate 03 PL
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 05
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 11
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 06
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 07
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 07
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 10
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 04
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 09
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 09
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 02
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 01
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 03
Laurann Dohner Riding the Raines 01 Propositioning Mr Rain 08
TI 98 10 01 T pl(1)
Wulf s Den 01 Beowulf and Roxie 01 PL

więcej podobnych podstron