90 27 Grudzień 1999 Polityka na wojnie zbudowana




Archiwum Gazety Wyborczej; Polityka na wojnie zbudowana












WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?







informacja o czasie
dostępu


Gazeta Wyborcza
nr 301, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1999/12/27, dział
ŚWIAT, str. 8 Fot./Rys.
REUTERS
DR MARK GALEOTTI *, TŁUM. BARTOSZ WĘGLARCZYK
CZECZENIA. Do końca wojny jest
bardzo daleko
Polityka na wojnie zbudowana
Rosyjskiej opinii publicznej spodobał się pomysł wojny szybkiej, zwycięskiej
i taniej, ale czeczeńska wojna premiera Władimira Putina może się okazać długa,
droga i trudna do wygrania. Wpływy polityczne Putina mogą się zacząć kurczyć
wraz z upływem czasu i rosyjskiej krwi - pisze specjalnie dla "Gazety" DR MARK
GALEOTTI *
Wojna jest przedłużeniem polityki" - Karl von Clausevitz napisał te słowa w
XIX wieku, ale zaciekła rosyjska kampania w Czeczenii jest dowodem, iż będą one prawdziwe także w
wieku XXI. Nawet jeśli wojna ta jest podsycana tradycyjnym rosyjskim
nacjonalizmem i długą historią konfliktów czeczeńsko-rosyjskich, to jednak
przede wszystkim doskonale odzwierciedla polityczną sytuację "późnego Jelcyna".
Rozpoczęła się jako polityczny manewr odwrócenia uwagi opinii publicznej od
wewnętrznych problemów kraju. Posłużyła również jako narzędzie wykreowania
wizerunku premiera Władimira Putina jako twardego i osiągającego cele lidera.
Polityka również narzuciła wojnie jej dotychczasowy przebieg - Putin musiał
bowiem zawrzeć układ z generałami, by przekonać ich do wydania rozkazu natarcia.
I wreszcie, polityczny wynik niedawnych wyborów do Dumy zdecyduje o tym, jak
dalej się ona potoczy. W zależności bowiem od układu sił w nowym parlamencie
premier Putin będzie mógł albo rozpocząć rokowania z Czeczenami, albo nasilić ofensywę.
Z pewnością nie ma innych motywacji ataku na Czeczenię niż polityczne. Przez ostatnie dwa lata
czeczeński prezydent Asłan Maschadow wykazywał coraz dalej idącą chęć dogadania
się z Moskwą, odsuwając na dalszy plan sprawę niepodległości oraz spychając na
krawędź sceny politycznej ultranacjonalistów i islamskich fundamentalistów.
Chociaż bandyci nadal kontrolowali sporą część republiki, a rebelianccy
komendanci w rodzaju Szamila Basajewa pozostawali na wolności, Maschadow
umacniał coraz bardziej władzę rządu centralnego.
Wejście islamskich bojowników 7 sierpnia br. do sąsiedniego Dagestanu było
więc przede wszystkim krokiem desperackim. W obliczu spadającego poparcia wśród
Czeczenów fundamentaliści rozpoczęli ryzykowną grę
- wypad do Dagestanu miał być iskrą rozniecającą antyrosyjskie powstanie wśród
islamskiej ludności Północnego Kaukazu.
Fundamentaliści ponieśli jednak sromotną klęskę, bowiem zostali zmuszeni do
prowadzenia działań zbrojnych z regularną armią rosyjską na otwartych, w
zasadzie płaskich, przestrzeniach Dagestanu. Ostrzeliwani przez artylerię i
bombardowani przez samoloty zostali zmuszeni do odwrotu, pozostawiając za sobą
ciała wielu zabitych towarzyszy. Fundamentaliści stracili ludzi i sprzęt, ale
przede wszystkim poczucie własnej nietykalności i wyższości nad rosyjskimi
wojskowymi. Nie mieli oczywiście zamiaru odchodzić w ciszy. Sponsorowani
prawdopodobnie przez międzynarodowego terrorystę Osama bin Ladena rozpoczęli
kampanię terrorystyczną w Rosji. Bomby zaczęły wybuchać w budynkach mieszkalnych
w Moskwie i innych miastach, zabijając ponad 300 osób. To była oczywiście ludzka
tragedia, ale był to także łabędzi śpiew terrorystów, których czas bezsprzecznie
mijał. Ich desperacja była bezsprzecznie dowodem na sukces współpracy Maschadowa
z jego dawnymi wrogami z Kremla.
Oczywiście od tego właśnie momentu rosyjska polityka zdominowała przebieg
wydarzeń: walkę z terrorystami zmieniała w wojnę z narodem. Borys Jelcyn nie
tylko mianował byłego oficera KGB i dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa
Władimira Putina na stanowisko premiera, ale na dodatek namaścił go jako swego
następcę na fotelu prezydenta. Pozbawiony charyzmy Putin nie miał pojęcia o
prowadzeniu polityki w świetle kamer. Co więcej, sondaże wskazywały na miażdżące
zwycięstwo komunistów w zbliżających się wyborach do Dumy. Bombardowanie Czeczenii było okazją, której Putin nie mógł przepuścić.

Akty czeczeńskiego terroru przedstawiono więc opinii publicznej nie jako
oznakę desperacji w obliczu klęski, lecz jako dowód na to, iż Czeczenia nie jest niczym więcej niż bezpiecznym
schronieniem dla terrorystów. Kreml zażądał od Maschadowa natychmiastowego
wydania Basajewa i kilku innych islamskich komendantów. Moskwa doskonale
wiedziała, że ludzie Maschadowa od miesięcy bezskutecznie chcą go
unieszkodliwić.
Opinia publiczna była więc gotowa i Putin musiał jeszcze tylko przekonać
wojsko. Kreml dobrze wiedział, że wielu wyższych oficerów zrobi wszystko, by
odegrać się na Czeczenach za przegraną w pierwszej
wojnie czeczeńskiej w 1994 roku. Jednak ci oficerowie nie ufali politykom. Wielu
w sztabie generalnym uważało, że to właśnie politycy swym wtrącaniem się i
ciągłym obcinaniem budżetu doprowadzili armię do klęski. Putin obiecał więc swym
rozmówcom w sztabie zwiększenie budżetu o 15-20 proc. Aby jednak pozyskać
niezbędnego dla powodzenia planu szefa sztabu generalnego Anatolija Kwasznina,
premier musiał dać wojskowym wolną rękę w doborze środków prowadzenia nowej
kampanii. Putin przyjął tłumaczenie Kwasznina, że udana wojna wymagać będzie
zebrania sił trzykrotnie większych niż pięć lat wcześniej oraz bombardowań na
niespotykaną skalę bez względu na ofiary wśród cywilów (według nieoficjalnych
obliczeń na każdego zabitego do tej pory czeczeńskiego bojownika przypada
ośmiu-dziesięciu cywilów).
Ponieważ wojna miała pomóc Putinowi i jego nowej partii Jedność, musiała
przynieść szybkie sukcesy, i to bez zbyt wielu rosyjskich ofiar. Generałowie
mieli więc na przykład nadzieję na zajęcie Groznego tuż przed wyborami. Jednak
masakra ponad stu żołnierzy z jednostki rozpoznania na przedmieściach miasta
szybko położyła kres tym planom.
Mimo że rosyjska flaga nie załopotała nad Groznym w dniu wyborów, wojna i tak
spełniła swój polityczny cel. Notowania Putina skoczyły do góry z siłą rakiety i
choć komuniści nadal tworzą w Dumie największy klub, ich władanie parlamentem
zostało wreszcie przełamane. Jedność stała się drugą partią polityczną w kraju,
zapewniając Putinowi fantastyczną odskocznię do wyborów prezydenckich w czerwcu
przyszłego roku.
Oczywiście do końca wojny jest jeszcze daleko i Putin może się jeszcze
przekonać, że zaczynając ją, popełnił kosztowny błąd. Nawet jeśli Rosjanie w
najbliższych dniach opanują Grozny, to nie będzie to oznaczać kapitulacji Czeczenów. Putin zapewne ogłosi wówczas koniec wojskowej
części operacji i początek policyjnego "oczyszczania terenu z bandytów", ale
taka obława może się łatwo zamienić w krwawą jatkę. Rozproszeni w górach
bojownicy prowadzić będą swoją ulubioną wojnę podjazdową. Jedynie kilka
rosyjskich jednostek jest zdolnych stawić im czoło. Nawet elitarni
spadochroniarze i piechota morska działają w zgrupowaniach zbyt dużych, by
zaskoczyć bojowników lub uniknąć ich zasadzek. Gwarantujące Rosjanom zwycięstwo
artyleria i czołgi przydadzą się w Groznym, ale są do niczego w górach, gdzie
trzeba najczęściej walczyć wręcz lub w najlepszym razie na odległość
kilkudziesięciu metrów. Czeczeńskie miny, bomby i kule snajperów zrobią swoje.
Putin oparł więc swoją karierę polityczną na wojnie, która może ciągnąć się
latami. Jedna z poufnych analiz rosyjskiego sztabu generalnego mówi o pięciu
latach "oczyszczania terenu" przez garnizon w sile 25 tys. żołnierzy. To
oczywiście oznaczać będzie ofiary. Dużo wyższe od tych ponoszonych przez
superefektywne, świetnie wyszkolone i cieszące się wysokim morale armie
izraelską w Libanie i brytyjską w Irlandii Północnej. Poza ofiarami w ludziach
Rosjanie będą również płacili inną cenę. W Czeczenii utkwi 10 proc. całej rosyjskiej armii, w tym
nieproporcjonalnie duża część jednostek specjalnych. Do tego dochodzą pieniądze
- ministerstwo obrony ocenia koszt wojny na 2 mld marek tygodniowo. Kolejne
miliardy to koszty zajmowania się uciekinierami oraz wzmożonego nadzoru granic
wokół Czeczenii. Zakładając, że główna część
kampanii zakończy się przed Nowym Rokiem, mówimy więc o sumie mniej więcej 40
mld rubli.
Rosyjskiej opinii publicznej spodobał się pomysł wojny szybkiej, zwycięskiej
i taniej, ale wojna Putina może się okazać długa, droga i trudna do wygrania.
Wpływy polityczne Putina mogą się zacząć kurczyć wraz z upływem czasu i
rosyjskiej krwi. Dla samego Putina koszt tej wojny to zakres władzy, jaką
przekazał generałom ze sztabu generalnego. Przez ostatnie lata ich rozczarowanie
politykami rosło wraz z kurczeniem się budżetów i pensji oraz kolejnymi łamanymi
obietnicami. Wiara generałów w to, iż to politycy odpowiadają za ich pierwszą
klęskę w Czeczenii, nie ma związku z
rzeczywistością, ale to bez znaczenia.
Putin może teraz wykorzystać sukces Jedności, by rozpocząć rokowania pokojowe
z Czeczenami. W końcu wojna spełniła postawione
jej cele i premier może teraz chcieć ją szybko zakończyć. Jeśli potrafiłby Czeczenom narzucić pokój na swoich warunkach, wizerunek
zwycięzcy i negocjatora pokoju tylko poprawiłby jego notowania w opinii
publicznej.
Problem w tym, że jego układ ze sztabem generalnym zakładał wojnę do samego
końca. Putin musiałby więc dobrze się zastanowić, czy potrafi narzucić pokój
także swoim własnym generałom. Wybór pomiędzy wojną i pokojem może zależeć od
osobowości samego Putina. Człowiek, który całe lata spędził w cieniu, wydaje się
być nieskory do zawierania kompromisów. A wiadomo, że premier obwinia
niezdecydowanie poprzednich ekip o przegraną w pierwszej wojnie. Poza tym nie
bardzo wiadomo, z kim miałby się Putin układać w Czeczenii. Pozycja Maschadowa wydaje się być
bezpowrotnie nadwerężona.
Putin może więc wybrać wojnę. Przy wysokich notowaniach, na sześć miesięcy
przed wyborami prezydenckimi, premier może zaryzykować jej przedłużenie. Jeśli w
przeciągu kilku tygodni uda mu się zdławić czeczeńskich bojowników, choćby i
kosztem wysokich ofiar, może liczyć na krótką pamięć rosyjskich wyborców. Jeśli
w czerwcu Czeczenia będzie w miarę spokojna,
Rosjanie zapomną o miesiącach walk i licznych ofiar. Wszystko wskazuje na to, że
Putin jeszcze nie wybrał. Obecne walki oraz niedawny desant komandosów na tyłach
Czeczenów mogą być zarówno przygotowaniem do
dalszej ofensywy, jak i próbą zmuszenia bojowników do przyjścia do stołu
rokowań.
Niestety, plotki krążące po Moskwie wskazują, iż premier może zdecydować się
na wojnę. Poza generałami coś do powiedzenia ma przecież wciąż Borys Jelcyn. A
obecny prezydent szuka swego następcy wśród ludzi wystarczająco mocnych i
zdecydowanych, by chronić Jelcyna i jego rodzinę po czerwcowych wyborach. Choć
Putin jest bezsprzecznie zwycięzcą ostatnich wyborów, jest nim jednak również
inny lider prokremlowskiego bloku - minister ds. sytuacji nadzwyczajnych
Siergiej Szojgu. Lubiany i szanowany Szojgu stanowi dla Jelcyna alternatywę.
Wiemy przecież, że prezydent potrafi bez mrugnięcia okiem poświęcać nawet swych
najwierniejszych sojuszników i Putin nie będzie wyjątkiem. Dzięki swej pomocy
dla uchodźców z Czeczenii Szojgu jest dziś
kojarzony z frakcją na Kremlu opowiadającą się za pokojem. Putin może wybrać
wojnę między innymi po to właśnie, by osłabić pozycję swego rywala.
Takie są labirynty kremlowskiej polityki. I to właśnie ta zagmatwana polityka
zdecyduje o losie Czeczenii.
TŁUM. BARTOSZ WĘGLARCZYK
* Dr Mark Galeotti jest dyrektorem Zespołu Badawczego ds. Zorganizowanej
Przestępczości w Rosji i Eurazji na Uniwersytecie Keele w Wielkiej Brytanii. W
prestiżowym miesięczniku "Janes Intelligence Review" co miesiąc ocenia najnowsze
wydarzenia w rosyjskiej armii. Uważany za jednego z najlepszych ekspertów w
Europie


[Podpis pod foto]
Noworoczne drzewko pod Groznym rosyjscy żołnierze przyozdobili pasami z
amunicją

(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
77 6 Grudzień 1999 Grozny prawie okrążony
75 1 Grudzień 1999 Rozmawiajcie z Czeczenami
27 27 Wrzesień 1999 Co po nalotach
19 22 Grudzień 1997 Wyrok na Jelcyna
Techniki propagandowe stosowane w kampaniach politycznych na przykładzie dwóch partii
11 14 Marzec 2001 Portret Rosji na wojnie
46 15 Pażdziernik 1999 Bomby na Trawiaste Wzgórza
82 15 Grudzień 1999 Miasto szpiegów
postanowienia polityczne na kon Nieznany
80 11 Grudzień 1999 Koszmar drugiej czeczeńskiej
78 8 Grudzień 1999 Grozny w kleszczach
24 27 Grudzień 1997 Nasz człowiek w Groznym
76 2 Grudzień 1999 Kto porwał Czeczenię
84 20 Grudzień 1999 Rozmawiają i się biją
84 27 Grudzień 2000 To nie jest zdrada
procesy integracyjne i relacje spoleczno polityczne na obszarze wnp
79 8 Grudzień 1999 Miasto mja umrzeć

więcej podobnych podstron