14. Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje Teatralne - 30.09 - 3.10
Międzynarodowy Festiwal Teatralny Konfrontacje - to festiwal teatralny odbywający się od 1996 roku w Lublinie. Prezentuje dokonania zarówno teatrów alternatywnych jak i tradycyjnych. W sobotę zakończyła się 14. odsłona Konfrontacji Teatralnych. Był to wreszcie - znowu! - festiwal udany, najlepszy od czasu pamiętnego gombrowiczowskiego sprzed dobrych paru lat.
Oczywiście, zdarzały się również błędy organizacyjne.
Do rangi największego problemu urosło nakładanie się spektakli. Widzowie stawali przed trudnymi wyborami. Kto w czwartek zdecydował się 160-minutowego "Płatonowa" Teatru Polskiego z Bydgoszczy, dodatkowo opóźnionego przez jeszcze dłuższych "Opętanych" Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha, ten z góry musiał zrezygnować z "Fryzjerki" moskiewskiego Teatru Praktika, a w sumie przepadała mu również możliwość zdążenia na "Ostatniego takiego ojca" naszej Sceny Prapremier InVitro (rozpoczęcie przesunięto o 3 kwadranse, ale to i tak nie pomogło).
W ostatnim dniu organizatorzy wręcz zaplanowali pokrycia się godziny pierwszego gongu przedstawień . W ten sposób żaden krytyk, nawet jeśli bardzo by chciał, nie był w stanie napisać sumiennego, całościowego podsumowania tych Konfrontacji. Miłośnicy Melpomeny, ci kupujący bilety, mogli jedynie po cichu płakać.
Do tego dochodziła długość prezentacji. Większość z nich to takie teatralne longiery, że zaczyna się wątpić w zdolność reżyserów do zapanowania nad dramaturgią sztuk. Z 14. festiwalowych spektakli, 9 przekraczało długość 100 min.!
Mało tego. Dwa-trzy sięgały długości ponad 2-godzinnej, z tendencją teatrów do oszukaństwa w tej kwestii: spektakl wałbrzyski miał trwać 170 min., skończył się po 200!To ja się pytam. Czy Janusz Opryński, który sobie, i tylko sobie, przeznaczył od lat rolę komisarza Konfrontacji nie ma kontaktu z Mazurkiewiczem Witoldem i nie może się go poradzić?
Jak to się robi, że festiwal Witka "Sąsiedzi" może odbywać się przez tydzień i do takich spięć jak na Konfrontacjach nigdy nie dochodzi? Przecież problem tkwi w owym szczególe: jeden dzień dłużej Konfrontacji ratowałby tę imprezę przed katastrofami jakie się tu, w tym roku zdarzyły. Pytanie jest o tyle istotne, że to nie Witold, tylko Janusz jest wicedyrektorem organizującego oba festiwale Centrum Kultury.
Jednako, generalnie, 14. Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje Teatralne jęły kroczyć ku lepszemu.
Ostatni dzień dobitnie to poświadczył. "Gogol" w swej drugiej części zburczał tym, że z wątlutkiego tekstu młodego autora późniejszego "Rewizora" ukręcono spektakl powalający tym, jak cudowna może być musicalowa wersja zupełnie banalnych sytuacji jarmarcznych ze sztuki Gogola.
Japoński mistrz Daisuke Yoshimoto, chociaż już nie w tej formie co lata temu, gdy zuraczał Lublin tańcem butoh, pięknie zwieńczył nasz wciąż najważniejszy teatralny festiwal może nawet zbyt wiele obiecującym swym tytułem spektaklem "Ruiny ciała". Kto ledwo przeżył jego solo na kompletnie zimnym jesiennie wirydarzu CK, mógł się ogrzać we wnętrzu na koncercie.
Myślę że ten festiwal można udać za jeden z udanych choć jego naj większym minusem było to że spektakle ciągnęły się godzinami.