Staropolka Renesans


RENESANS

ODA DO APOLLINA - Paweł z Krosna

z prośbą o natchnienie poetyckie, dzięki któremu mógłby Wielmożnego Pana Gabriela Perenyiego godnie wielbić, siebie mu polecać i prosić go, aby te pierwociny talentu autora zechciał przyjąć łaskawie i pogodnie



O Delfijczyku, ty, co słodkim dźwiękiem strun
Królowi gwiezdnych nieb przenikasz w serca głąb,
      Który plektronem złotym
            Opiewasz chwałę wielkich bóstw -

Który szczególnym masz śpiewaków panem być
I władcą pono ich, i sędzią wieszczych strof -
      Którego w krąg otacza
            Również dziewięciu bogiń chór -

Ty, który wszystko wiesz i który wszystko znasz:
I to, co teraz jest, i to, co przyszłość śle,
      I który śmierć zadając
            Wytaczasz z ciał żywotny sok -

Który wstąpiwszy w wóz, lśniący w klejnotów skrach,
Niesiesz wszystkiemu tu twój jaśniuteńki dzień
      I który twej siostrzycy
            Dajesz bielutki, światła blask -

Tenedos służy ci, Klaros śle ofiar dym,
Miłość Delosu masz oraz delfickich ziem,
      Patary ci królestwo
            Śle chwalby, modlitwy, cześć -

Tutaj podążaj, tu, tu uwieńczywszy skroń
W świętych gałęzi liść, przy dźwięku złotych strun
      Tutaj, Febie, przyśpieszaj
            Polotny, dobroczyńco, krok.

Tutaj śpiesz, Febie, tu oddechem boskich tchnień
Napełniaj moją pierś, ażebym oto mógł
      Mojego opiekuna
            Czcić tworząc godny jego wiersz.

Jego, co czystych Muz, których pierś jako śnieg,
Jest chwalcą, co je czci i podejmuje w dom
      I który wiernie wielbi
            Majestat, boski Febie, twój.

Co darzy hojnie tak tych, co przy dźwięku strun
Trącanych tworzą pieśń, ich, którzy zdobni w bluszcz
      I w kwietne wieńczą wieńce
            Włosy uczonych swoich głów -

Który wielmożów tłum, a nawet władców, sam
Przewyższa miarą cnót i mądrej myśli - tych,
      Co żyją, którzy żyli
            I których przyszły zrodzi czas.

W nim to węgierski kraj ma swoją chlubę chlub,
Jego podporą też niezwyciężonych zwie
      Rycerskich swych zastępów.
            Chwałą ojczyzny wielką on.

Mądrości w nim jest skarb i żyje wielki duch,
On prawdy i praw stróż, hojny i czciciel nieb,
      Uprzejmy i przyjazny,
            Wierny, dostojny, godny czci.

Jemu ty o mnie więc przez nektarowy rytm,
Jemu słodkim jak miód wierszem ty o mnie mów.
      Powiedz, że jego sługą
            Wieczyście pragnąłbym ja być.

I również powiedz tak: "Życzy ci Paweł twój
Nestora dożyć lat i mieć Priama wiek,
      I wszelakiego dobra
            Całą ci oto życzy moc".

I na kolanach go jak najpokorniej proś,
Argumentami chciej nakłonić mądrych słów,
      Aby wybaczyć zechciał
            Mój gminny i prostacki styl.

I powiedz również mu, że zagram również ja
Przy dźwięku słodkich strun może już lepszą pieśń,
      Jeśli łaskawie tylko
            Przyjmie on ten obecny dar.

Z WOJNY PRUSKIEJ - Jan z Wiślicy

Choć, jak twierdzi Mecherzyński, "z samego dzieła niewiele wybadać można", to wobec braku innych świadectw właśnie ono okazuje się dla wiedzy o życiu i twórczości autora Wojny pruskiej źródłem podstawowym. "Wszystko niemal, co wiemy o Janie z Wiślicy, zawdzięczamy wzmiankom zawartym w jego utworach" - stwierdza Jan Smereka, późniejszy tłumacz i wydawca skromnej spuścizny jednego z pierwszych polskich poetów humanistycznych, autora renesansowej epopei historycznej o bitwie pod Grunwaldem: Wojny pruskiej (Bellum Prutenum)2.

Nie pozostaje zatem nic innego, jak uważnie przewertować karty tego poematu, dołączonych do niego wierszy dedykacyjnych i okolicznościowych, a zwłaszcza listu autora do jego nauczyciela i mistrza, Pawła z Krosna. Sam poeta kilkakrotnie wymienia tu swe imię oraz miejsce pochodzenia: Ioannes Visliciensis. Pewne jest zatem, że Jan urodził się w Wiślicy nad Nidą, ówczesnej stolicy kasztelanii wiślickiej. Z pewnością był Polakiem: w liście do Krośnianina pisze o sobie: "ja, urodzony niemal w środku barbarzyńskiego kraju", nieco dalej zaś o swym poemacie: "utwór swój poświęciłem szczerze, jako pieśń pochwalną, Zygmuntowi, niezwyciężonemu królowi sarmackiej Europy, i ojczyźnie Polsce". Dokładnej daty narodzin Jana z Wiślicy nie znamy: w grę mogą wchodzić lata 1485-1490, gdyż prawdopodobnie w 1506 r. uzyskał stopień bakałarza, a w wydanej w 1516 r. Wojnie pruskiej kilkakrotnie czyni aluzje do swego młodego wieku. Pochodził zapewne z ubogiej rodziny mieszczańskiej, a krótkie życie nie szczędziło mu "trosk i przeciwności losu", o których wspomina na wstępie listu do swego mistrza. Naukę w Uniwersytecie Krakowskim rozpoczął może ok. 1504 r., a ok. 1506 uzyskał stopień bakałarza. Wątpliwe, by zdołał uzyskać także tytuł magistra. Ze środowiskiem krakowskim związany był do ok. 1514 r. Podczas studiów zawarł znajomość z Janem Dantyszkiem i Krzysztofem Suchtenem, zaprzyjaźnił się także ze szwajcarskim humanistą Walentym Eckiem. Echem szalejącej na przełomie lat 1514/1515 morowej zarazy jest dołączona do poematu o wojnie pruskiej Elegia do Matki Bożej Dziewicy Maryi o uśmierzenie zarazy. Wspomniane wcześniej przeciwności losu, zapewne kłopoty materialne i słabe zdrowie, zmusiły Jana do szukania pomocy u możnych mecenasów. Ok. 1514-1515 r. pełnił funkcję sekretarza starosty wieluńskiego Stanisława z Kurozwęk. Być może wspomagał go również ówczesny biskup przemyski Piotr Tomicki. Pracę nad Wojną pruską rozpoczął Jan zapewne pod koniec 1514 r., a już na wiosnę 1515 przekazał gotowe dzieło Pawłowi z Krosna z prośbą o jego przejrzenie. W liście do swego mistrza pisał:

"Tobie wszak przede wszystkim oddałem swe dziełko do przeczytania i w razie odkrycia pewnych błędów, do poprawienia, bo ty jesteś owym mężem, którego duch jest zroszony obfitą strugą całej wiedzy..."

Prosząc Pawła z Krosna o "poprawienie błędów", obawiał się poeta nieprzychylnego przyjęcia poematu przez zawistnych krytyków: "A jednak zupełnie się z tym liczę, że z biedą wydobędę się z paszcz wyjących potworów, które będą się ciskać na owoc mej pracy". Jeszcze w tym samym roku rękopis Bellum Prutenum został złożony do druku. Książeczka ukazała w 1516 r. u Jana Hallera w Krakowie. O dalszych losach Jana z Wiślicy źródła milczą. Jego imię pojawia się jeszcze w panegiryku angielskiego humanisty Leonarda Coxe'a wygłoszonym na cześć Akademii Krakowskiej w 1518 r. Nie znamy też daty śmierci Wiśliczanina; zmarł z pewnością w młodym wieku, po 1517, nie później jednak niż w 1520 r.

Jak już wspomniałem, Jan z Wiślicy jest w istocie autorem jednego dzieła: łacińskiego poematu epicko-panegirycznego pt. Bellum Prutenum. Ale, zgodnie z humanistycznym obyczajem, ten składający się z trzech ksiąg utwór obudowany został w pierwodruku kilkunastoma wierszami o charakterze okolicznościowym oraz poprzedzony przedmową do Pawła z Krosna. Już na pierwszej karcie, pod wizerunkiem polskiego orła ozdobionego literą S - inicjałem imienia króla Zygmunta I (Sigismundus), któremu Jan dedykował swe dzieło, umieszczono czterowersowy epigram:

Jeżeli pragniesz poznać los pruskiego boju,
Czytaj wiersze przychylnie w należnym spokoju,
Bo choć duch słabym tchnieniem zdolności owiany,
Przecież śpiewa Sarmata z przodków Muzom dany.

Na zawartość tomiku złożyły się następujące utwory: 1. Pieśń zachęcająca Muzę Pawła z Krosna do ułożenia epigramu dla poematu o Wojnie pruskiej; 2. Elegia magistra Pawła z Krosna do Jana z Wiślicy; 3. Prozatorski list autora do Pawła z Krosna; 4. Wiersz Walentego Ecka zalecający królowi poemat o wojnie pruskiej; 5. Argumenty streszczające trzy księgi poematu; 6. Oda do czytelnika; 7. Trzy księgi Bellum Prutenum; 8. Oda sławiąca zwycięstwo Zygmunta I pod Orszą 8 września 1514 r.; 9. Prośba do biskupa Piotra Tomickiego o polecenie poematu królowi; 10. Elegia do Matki Boskiej z prośbą o uśmierzenie zarazy; 11. Epigram adresowany do "zawistnego krytyka", który śmiałby uwłaczać kunsztowi literackiemu autora. Wszystkie utwory poetyckie Jana z Wiślicy obejmują, jak obliczył Bronisław Kruczkiewicz, 1356 wersów, z których ponad tysiąc to heksametry daktyliczne. Co prawda w zakresie łacińskiej metryki i gramatyki Jan z Wiślicy nie dorównał Pawłowi z Krosna, ale dobra znajomość realiów świata starożytnego oraz liczne reminiscencje z dzieł autorów klasycznych dowodzą sporego oczytania3.

Wojna pruska przedstawia w trzech księgach legendarne przyczyny konfliktu polsko-niemieckiego, triumf polskiego oręża pod Grunwaldem oraz losy dynastii jagiellońskiej. O wyborze głównego tematu - opisu wielkiej bitwy sprzed ponad stu lat - zdecydowały, jak sądzi Jan Smereka, trzy zasadnicze względy: brak godnego upamiętnienia w ojczystej literaturze zwycięstwa Polaków nad Prusakami, pragnienie ukazania młodzieży wzoru do naśladowania cnót dawnych przodków, wreszcie chęć uświetnienia zwycięstwa króla Zygmunta I w 1514 r., "które natchnęło poetę wielką myślą połączenia zapomnianego przez wieszczów Grunwaldu z proszącą o piewców Orszą, dawnego czynu dziada Jagiełły z świeżym triumfem wnuka Zygmunta - wyśpiewania wspólnej chwały rodu Jagiellonów"4. Dodajmy, że wszystkie te pobudki łączy promieniująca z kart dzieła Jana z Wiślicy miłość do ojczyzny oraz duma z dawniejszych i współczesnych jej triumfów.

Zawartość poszczególnych ksiąg Wojny pruskiej przedstawił autor w krótkich streszczeniach poprzedzających poemat:

W pierwszej księdze, po wstępie, o pomoc wieszcz prosi
Matkę Bożą i sławę ziemi polskiej głosi,
Opisuje jej obszar, Kraka dzielne czyny
I Wandy zgon okrutny z germańskiej przyczyny.
Przerywa mu Apollon, oto rada jego:
"Przestań myśleć o rodzie Królestwa Polskiego".

W drugiej Litwę przedstawia w wielkich puszcz gęstwinie
Skrytą, gdzie ród Jagiełły znakomity słynie.
Przybycie braci Marii ze Syrii wspomina
Z Ptolemais, a wreszcie groźne boje wszczyna.

Trzecia mówi, jak Jowisz z nieba wysokiego
Pytał Bogów o żonę dla króla siwego
I o przyszłość świetnego Jagiellonów rodu;
Jak mu księżnę wybrano z ruskiego narodu
Wspólna zgodą, jak żona dzielnych królów zrodzi,
Wreszcie ostra kotwica zębem o ląd godzi.

W księdze I, narzekając na milczenie dawnych poetów o bitwie grunwaldzkiej, przypomina autor cnoty Jagiełły, pomoc św. Stanisława w zwycięstwie nad Krzyżakami, wzywa Matkę Boską jako muzę i opiekunkę swego dzieła, przedstawia położenie i dzieje Polski poczynając od Lecha i Kraka, opisuje Wisłę i Kraków, tragiczną historię Wandy oraz upamiętniający ją kopiec. Opowieść o pradawnych dziejach przerywa poecie Apollo, który nakłania go do sławienia czynów samego Jagiełły. W ten sposób autor może przejść do właściwego tematu Wojny pruskiej, przedstawionego w księdze II przebiegu bitwy grunwaldzkiej. Wpierw jednak opisuje i potęgę Jagiełły, przypomina dzieje Krzyżaków, ich wiarołomstwo i okrucieństwo, przedstawia historię konfliktu i przygotowania do bitwy (wspomina m.in. o dwóch mieczach przesłanych polskiemu królowi przez Wielkiego Mistrza). Opis wydarzeń z 15 lipca 1410 r. rozpoczynają wersy:

Była pora gorąca i lipca upały
Na role dar Cerery wywiodły dojrzały,
Piękne dzieło dla żeńców zgiętych i wieśniaków.
Wówczas Mars groźny stanął na polach Prusaków.
Wstrząsnął bronią, obrócił puklerz w obie strony,
Obwieścił Prusom, Polsce wojnę i jej plony
Okrutne zapowiedział: zgonów, nieszczęść wiele
Ludom, które żądały oręża zbyt śmiele.

Wiele uwagi poświęca poeta pobożności Jagiełły, wspomina też o wizji św. Stanisława, który miał zapewnić króla o opiece nad nim i ostatecznym zwycięstwie Polaków. Dopiero wówczas Jagiełło rusza na czele swych wojsk do boju:

Wypadają zastępy, a król mknie na czele.
Pierwszy szerzy śmierć straszną, wdziera się w oddziały,
Powala niezliczonych, rosną trupów wały
Wokół. Jak ongiś Tydeus dziki i ponury
Szalał koło skalistej, groźnej Sfinksa góry,
Lub Hektor wojowniczy, co zasłał ciałami
Greckich książąt równinę pod Troi murami,
Tak król srogi germańskie tłumy trupem kładzie,
Szczęśliwy wódz, szczęśliwy w zwycięskim napadzie.

Cytat powyższy daje niejakie wyobrażenie o stylu Jana z Wiślicy i typowym dla poetów humanistycznych obrazowaniu naśladującym starożytne wzorce epickie, m.in. poematy Wergiliusza, Stacjusza czy Owidiusza. Ogłosiwszy rycerskie przewagi Jagiełły na grunwaldzkich polach, w księdze III postanowił autor uwiecznić w konwencji mitologicznego epitalamium zaślubiny bezdzietnego dotychczas króla z księżniczką ruską Zofią. Wyboru czwartej małżonki polskiego władcy dokonują antyczni bogowie (Jowisz, Junona, Mars, Wenus, Merkury), oni też doprowadzają do przyjazdu księżniczki do Krakowa i szczęśliwego małżeństwa. Panegiryczny zarys dziejów dynastii jagiellońskiej aż do Zygmunta I zamyka ostatnią część Wojny pruskiej. Cały zaś tomik kończy epigram adresowany dla ewentualnych jego krytyków:

Czemu mściwy krytyku patrzysz groźnie z dala
Na me pieśni, dlaczego twa ręka je wala?
Nic nie znajdziesz tu złego, choć usta rozwarte
Krzyk wzniosły, że me wiersze nie będą nic warte.
A jeśli się nawinie usterka czy wada,
Na drukarzy, nie Muzę wina moja spada.
Zresztą czytaj w wykazie umieszczone błędy,
A dziełko będzie pewne i zawsze i wszędy.

Wbrew obawom zawartym w tym wierszu, współcześni autorowi czytelnicy Wojny pruskiej ocenili dzieło bardzo wysoko. Pochlebnie wyrażał się o poemacie Paweł z Krosna, a Walenty Eck, zalecając dzieło Wiśliczanina królowi Zygmuntowi, napisał:

Tak i ty, wielki królu, imię głośne w świecie
I chwałę świetnych czynów winieneś poecie,
Co w swych rymach obwieścił, jak srogimi klęski
Starł potęgę Krzyżaków twój oręż zwycięski.

PIEŚŃ O ŻUBRZE - Mikołaj Hussowski

Mikołaj z Hussowa, znany także jako Mikołaj Hussowski lub Hussowczyk, poeta polsko-łaciński. Należał do pokolenia Krzyckiego i Dantyszka. Urodził się między 1477 a 1485, zmarł po 1533 r. Został po nim niewielki dorobek poetycki.

Do historii literatury Hussowski wszedł właściwie dzięki jednemu, ale za to wybitnemu, utworowi poetyckiemu, znanemu pod skróconym polskim tytułem Pieśń o żubrze (w przekładzie Jana Kasprowicza). Pieśń powstała na przełomie lat 1521 i 1522, a jej geneza związana jest z pobytem poety w Rzymie, gdzie przebywał ze swym mecenasem, biskupem płockim i zręcznym dyplomatą, Erazmem Ciołkiem. Ówczesny papież, Leon X, potomek Medyceuszy, który uwielbiał łowy i utrzymywał zwierzyniec, dowiedział się o istnieniu żubra. Ciołek postanowił ofiarować mu takie zwierzę. Polecił więc, aby wojewoda wileński przysłał wypchanego żubra (do czego w końcu nie doszło), a Hussowski napisał tekst. I on pozostał. Utwór miał być pierwotnie dedykowany Leonowi X, jednak nagła śmierć papieża oraz zgon Ciołka uniemożliwiły opublikowanie pieśni we Włoszech. Kilka lat później ukazała się w Polsce, dedykowana królowej Bonie.

W najobszerniejszym i najambitniejszym utworze przedstawił Mikołaj niepowtarzalny koloryt krajobrazu puszcz Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pragnął ówczesnym czytelnikom europejskim (utwór napisany był w języku łacińskim) przedstawić piękno, a zarazem potęgę ziem władanych przez Zygmunta I. Opisał wygląd żubra, jego pochodzenie, stan wiedzy o zwierzęciu, przedstawił również obyczaje żubrów i sposób polowania na nie. Pieśń zakończył modlitwą do Maryi, a także apelem do władców chrześcijańskich, aby stawili czoła rosnącemu zagrożeniu tureckiemu.

Hussowski był także autorem łacińskich wierszy patriotycznych i okolicznościowych oraz hagiograficznego poematu o św. Jacku.

ŻYWOT EZOPA - Biernat z Lublina

Pełny tytuł książki Biernata z Lublina, która została wydana prawdopodobnie w roku 1522, brzmi Żywot Ezopa Fryga mędrca obyczajnego i z przypowieściami jego: z niektórymi też innych mędrców przykłady osobliwymi i barzo śmiesznymi i też krotochwilnymi. Utwór ten wraz zaliczany jest do literatury błazeńskiej, podobnie jak Rozmowy, które miał król Salomon mądry z Marchołtem grubym a sprosnym przekładu Jana z Koszyczek, czy liczne opowieści sowizdrzalskie. Literatura tego typu cieszyła się ówcześnie niezwykła poczytnością, o czy świadczy choćby mnogość utworów o podobnej tematyce, wydawana w zbliżonym czasie....


Ezop nie jest bohaterem wymyśloną przez Biernata z Lublina, to postać na poły legendarna. Ezop pochodził z Frygi, żył podobno w wieku VI p.n.e.. Mężczyzna cechował się szczególną brzydotą, brakło mu wykształcenia, ale zamiast tego posiadał wrodzone mądrość i dobroć. Początkowo była niewolnikiem, ale zakupiony na targu przez filozofa Ksantosa, po pewnym czasie dzięki swojemu sprytowi, dobrym i skutecznym radom, jakich udzielał swemu panu, stał się wyzwoleńcem.

W postawie Ezopa najbardziej znamiennymi cechami są: brak szacunku dla uznanych autorytetów, kpiący, przewrotny żart, udawana głupota, która każe mu dosłownie wykonywać polecenia i która w ten sposób demaskuje konwenans, wreszcie swoisty egzalitaryzm, przekonanie o wrodzonej równości ludzi, pozbawione wprawdzie programu walki, ale wyrażone w formie ostrej krytyki stosunków społecznych - krytyki na tyle ogólnikowej, że mogła ona wchodzić w związki z plebejsko-ludową mentalnością różnych epok. (Ziomek, s.138)


Dzięki wyżej wymienionym cechom Ezop stał się uosobieniem wolności. Według legendy ten dziwny nauczyciel zostaje zrzucony ze skały - była to niesprawiedliwa kara za kradzież naczyń ze świątyni (był to wynik podstępu zawistnych kapłanów Apollina).

Biernat znał historię Ezopa z dwóch pietnastowiecznych przekazów (włoskiego i niemieckiego), w swoim dziele zachował wszystkie znajdujące się w nich epizody z życia bohatera. Ukazuje legendarnego wyzwoleńca w całej jego brzydocie, która zresztą stała w opozycji do renesansowej estetyki piękna i harmonii:

Wyszedł Ezop twarzy żadnej,
A wymowy barzo śladnej.
Głowę też miał barzo silną,

Oczy wpadłe, barwę czarną,
Krótkiej szyje, długoczelusty,
Czarnozęby, z wielkimi usty,
Szeroki, niskiego wzrostu,
Wielkich nóg, miąższego łystu,
Z tyłu niemiernie garbaty,
A z przodu lepak brzuchaty.
A k temu co gorszego miał,
Iże się barzo zająkał;
Ale za ty niedostatki
Miał dowcip na wszystki gadki.


Jak widać mądrość, dowcip i spryt pozostają u Biernata najważniejszymi cechami Ezopa. Został położony nacisk na wyeksponowanie stereotypu językowego, co prowadziło z reguły do niezwykle komicznych i absurdalnych sytuacji. Dar mowy Ezop otrzymał od Boga, dzięki modlitwie kapłana wdzięcznego za pomoc udzieloną mu przez niewolnika w drodze:

We śnie mu się Bóg ukazał,
Trudny mu język rozwiązał
I jeszcze go tym obdarzył,
Iż rozliczne baśni twarzył,
Prze to, iż Mu nabożny był
A Jego kapłana uczcił.
Dobrze-ć Pan Bóg służbę płaci:
Kto przeń da co, nic nie straci.
Potym Ezop, gdy ze sną wstał,
Sam się z sobą tako gadał:
"Barzoć mi się dobrze śniło;
Daj to Boże, by tak było!


Wspomniane w cytowanym fragmencie bajki zostały umieszczone przez Biernata na końcu Żywota.... Zebrała się ich dość pokaźna ilość, bo ponad dwieście. Często za tytuł takiego utworu służyło poecie jakieś znane przysłowie, natomiast bohaterami szesnastowiecznych bajek były zazwyczaj zwierzęta, które pozwalały przedstawiać postaci skrajnie stypizowane, jak np. w bajce o liszce i rysiu:...

W cnocie ślachectwo zależy

Ryś z liszką niegdy się gadał,
Ślachectwem się jej przekładał:
„Jakom ja cudnej rodziny,
Ukazują me pstrociny”.
Liszka rzecze: „Barzo błądzisz,
Iż się z skóry cudnym sądzisz;
Bo gdy z ciebie sierść opłynie,
Wszystko twe ślachectwo zginie.
Jać-em tedy ślachetniejsza
I więcej nad cię cudniejsza,
Iż o cudną sierść mało dbam,
W rozumie cudność pokładam”.
Nietrwałe-ć zwierzchnie okrasy,
Wszystki się mienią za czasy;
Aleć to prawie ślachetny,
Który w sobie ma rozum cny.


Pouczenie w tej bajce wypowiedziane jest dosłownie, nie trzeba niczego się domyślać. Ukazuje się tu wyższość cnót wewnętrznych nad pięknem zewnętrznym. Utwór ten przy okazji koresponduje z historią o Ezopie, którego piękno było wyłącznie wewnętrzne.

O POPRAWIE RZECZYPOSPOLITEJ - A. Frycz Modrzewski


Różnica między poglądami Frycza i szlacheckiej inteligencji. Obóz konserwatywny był przekonany, że gruntowne reformy są niepotrzebne, co więcej - szkodliwe, gdyż wierność obyczajom stanowi siłę państwa. Obóz reformatorski twierdził, że ustrój Rzeczypospolitej wymaga modernizacji polegających głównie na wzmocnieniu władzy państwowej. Szlachta posiada majątki ziemskie, więc nie będzie czerpać zysków z samej Rzeczypospolitej. Frycz domagał się powierzenia urzędów ludziom uczonym. Szkicuje obraz wzorowego ustroju społecznego, gani obłudę, pychę, pogardzanie ludźmi niższego stanu przez szlachtę konserwatywną. W księdze I pisał, że panowie obchodzą się z chłopami niezwykle okrutnie. Zmierzał do uregulowania stosunków pomiędzy panem feudalnym a chłopem pańszczyźnianym.

Księga I - O obyczajach. Ma na celu przygotowanie obywateli do życia w zgodzie z udoskonalonymi prawami. Frycz dawał pierwszeństwo prawom natury - pełniły rolę ideału, drogowskazu - przed prawem boskim. Formułował także pojmowanie prawa natury, które wiąże poczucie prawne człowieka zarówno z jego rozwojem moralnym, jak i intelektualnym. Dobre obyczaje polegają na rozumnym poznaniu i przyzwyczajeniu się do uczciwości. Złe płyną z niewiedzy i przywyknięcia do zła właśnie.Nie wystarczy sama wiedza, jak powinien człowiek się zachowywać, lecz musi próbować wprowadzić to w życie. Zdolność czynienia dobra należy w sobie ćwiczyć, najlepiej w wieku młodzieńczym.
Na królu spoczywa wiele obowiązków, więc sam sobie nie poradzi, potrzebuje pomocy senatu i posłów szlacheckich. Ale posłowie często wolą działać na własną korzyść i powinni się tego wystrzegać pod karą Boga. Frycz jest za sprawowaniem władzy przez króla, a argumentuje to tym, że: łatwiej jest słuchać jednego niż wielu i łatwiej powstrzymać. Król powinien rozważnie wybierać osoby na stanowiska urzędnicze,a przed podjęciem decyzji zawsze wysłuchać tego,co radzi senat.
Senat i wszyscy doradcy powinni dobrze poznać sprawe, nad którą mają radzić. Czas, jaki pospólstwo poświęca na zabawy i biesiady, oni powinni poświęcić na odpoczynek i szukanie sposobów jak dobrze rządzić. Ci, co do senatu przychodzą bez żadnych rozważań powinni mieć na uwadze karę, jaką ześle na nich Bóg. Senator powinien być człowiekiem godnym zaufania,mówiącym to, co myśli, ale i umiejącym milczeć, gdyż wiele szkód wynika z gadania. Każdy powinien pilnować tego, co jest mu powierzone, a nie zajmować się sprawami, które go nie dotyczą. Naradzając się należy przeanalizować wszystkie tzw. za i przeciw. Należy się przeciwstawić zdaniu kłamców, choćby kłamali wszyscy.

Księga III - O wojnie. Tylko pokój umożliwia ludziom doskonalenie się. Punktem wyjścia stała się chęć obrony ludności przed uciskiem, zniszczeniami wojennymi - i dlatego rozbudował naukę o wojnie słusznej. Prawdziwy pokój powinien być trwały, czyli nie powinien zawierać w sobie możliwości konfliktu. Ale gdy on zaistnieje, to można go rozwiązać na dwa sposoby: prawem lub decyzją sędziów. Wojna słuszna - walka prowadzona przez publiczne siły zbrojne, obrona przed napastnikiem; pojmowana jest też jako wymiar sprawiedliwości w skali międzynarodowej.
Wojen należy unikać, trzeba dbać o zachowanie pokoju. Dobrze byłoby obserwować sąsiadów i zwracać uwagę z kim się porozumiewają, aby w razie czego - być przygotowanym. Żołnierze powinni pilnować granic, Frycz odwołuje się do przysłowia „sposobność czyni złodzieja”. W szczególności obawia się zagrożenia ze strony Turków. Jeśli już nie da się jej uniknąć - należy ją prowadzić sprawiedliwie. Skutki wojny to często utrata krwi, utrata mienia, a jej wynik i tak nigdy nie przynosi zysku. Sprawiedliwość wojny polega na tym, że nie prowadzi się jej dla sławy czy powiększenia państwa. Władcy narażają wtedy na niebezpieczeństwo obywateli, poza tym jeśli powiększy się powierzchnię to zawsze trudniej jest nad taką zapanować. Można wtedy zresztą wszystko stracić, zamiast cokolwiek zyskać. Sprawcy często nic nie jestt, a cierpi lud. Wojnę można prowadzić tylko po to, aby pomścić krzywdy, których inaczej pomścić nie można lub w obronie. Ten, kto nie broni ojczyzny w potrzebie, zachowuje się tak, jakby opuścił w potrzebie rodzinę, przyjaciół. Przed przystąpieniem do wojny, należy wyrazić skruchę za to, co człowiek będzie musiał czynić. Bóg posługuje się obcymi krajami dla pokarania innego ludu. Wojna szczęśliwa to taka, którą się prowadzi zgodnie z wolą Boga, do której była przyczyna, która była wypowiedziana.

Księga V - O szkole. Stworzył projekt doskonałej szkoły, krytykując współczesny mu system szkolny i stwarzając wizję społeczeństwa jako ludzi wykształconych. Miał na uwadze podniesienie poziomu moralnego wszystkich obywateli, co było niezbędnym warunkiem przebudowy społecznego i politycznego ustroju Rzeczypospolitej szlacheckiej. Wprowadził do wychowania szkolnego elementy świeckie w okresie, gdy kwestia wychowania i nauki pozostawała niemal całkowicie w rękach duchowieństwa. Wg niego szkolnictwo powinno całkowicie podlegać państwu. Zmierzał do likwidacji monopolu Kościoła w dziedzinie szkolnictwa, domagał się, aby część dochodów z dóbr kościelnych przeznaczyć na szkolnictwo państwowe.
Frycz chwali nauczycieli, oni pełnią ciężkie zadanie, są więc zwolnieni ze służby żołnierskiej i podatków. W państwie 1 miejsce powinni zajmować filozofowie, dopiero później władza królewska. Szkoły dają kościołom dobrych kaznodziei, dostarczają dobrych mówców, polityków, doradców. Frycz sugeruje, że kościół powinien swe dochody przeznaczyć na szkoły. Nauczycielom należy się słuszne wynagrodzenie. Co do uczniów to powinno się ich wybierać wg uzdolnień. Celem nauki człowieka powinna być służba Bogu i ludziom. Żeby bronić wiary - należy mieć jakieś wiadomości. Brak wiedzy prowadzi do pomyłek, a to porównuje Frycz do okrętu, który wpada na skały. Wszelkie godności powinny być przydzielane ludziom uczonym, bo działają dla dobra Rzeczypospolitej. Miłośnicy nauki powinni pamiętać, że choćby nie nagradzano ich żadnymi zaszczytami, sprawiają radość Bogu.

DWORZANIN POLSKI - Łukasz Górnicki

Dworzanin polski to dzieło parenetyczne napisane w formie tzw. zwierciadła (łac. speculum), w którym został przedstawiony wizerunek idealnego dworzanina oraz „dwornej pani”. Do najważniejszych kategorii eksponowanych w utworze Górnickiego należą elegancja, wdzięk, wytworność oraz kultura osobista. Ideał dworzanina, wyłaniający się z wypowiedziach współrozmówców, posiada cechy głęboko zakorzenione w kulturze, były one prezentowane już w starożytności przez takich autorów jak Platon czy Arystoteles. Wdzięk (grazia) w tym dziele na szczególne znaczenie, jest pojęciem z zakresu poetyki normatywnej.

Harmonia i proporcja były pojęciami obiektywnymi, bo mierzalnymi, wdzięk zaś jest kategorią do pewnego stopnia subiektywną: dzięki „gracji” to, co harmonijne i proporcjonalne, podoba się i staje się łatwe. W tym sensie wdzięk był jakby sprawnością, był sztuką.



Człowiek cechujący się wdziękiem sprawia wrażenie, że wszystko czyni bez najmniejszego wysiłku, cechuje go tzw. „zmyślna niedbałość” we wszystkich dziedzinach życia, również w mowie:

A tak ten mój dworzanin będzie u wszystkich ludzi z podziwieniem osoby i będzie miał we wszystkim gracyję, a zwłaszcza w mowie, jeśli się strzec będzie wydwarzania, której wady pełno wszędzie a podobno u nas w Polszcze więcej niż gdzie indziej. Albowiem nasz Polak, by jedno kęs z domu wyjechał, wnet nie chce inaczej mówić, jedno tym językiem, gdzie troszkę zmieszkał: jeśli był we Włoszech, to za każdym słowem signor, jeśli we Francyjej, to per ma foi, jeśli w Hiszpanijej, to nos otro cavaglieros; a czasem drugi, chocia nie będzie w Czechach, jedno iż granicę śląską przejdzie, to już inaczej nie będzie chciał mówić, jedno po czesku, a czeszczyzna we to Bóg, jaka będzie.


Tak więc dworzanin według Górnickiego. Ostatnim, najważniejszym kryterium dworskości jest głębia duchowa, liczne zalety ducha. Na te składają się: wysoka kultura intelektualna, męstwo w czasie wojny, a rozwaga i umiar, gdy panuje pokój. Ponadto idealny dworzanin powinien mieć dobry wpływ na swego przełożonego.

KLEMENS JANICJUSZ

Klemens Janicjusz (Ianicius) to jeden z najtragiczniejszych poetów staropolskich. Kiedy umierał pokonany przez trawiącą go wiele lat puchlinę wodną (hydrops) miał zaledwie 26 lat. Urodził się w rodzinie chłopskiej 17 listopada 1516 roku we wsi Januszkowo koło Żnina. Kilka miesięcy przed jego urodzeniem wszystkie dzieci rodziców Klemensa zmarły podczas zarazy. Po ukończeniu szkoły elementarnej w Żninie uczył się w humanistycznym Kolegium Lubrańskiego w Poznaniu. Tutaj na uroczystości ku czci założyciela szkoły, biskupa Jana Lubrańskiego, przedstawił wiersz łaciński o nim. W 1536 roku mecenasem Janicjusza został poeta polsko-łaciński, prymas Andrzej Krzycki. Na jego dworze Janicjusz poznał Jana Dantyszka i Stanisława Hozjusza. Po śmierci Krzyckiego zaopiekował się Klemensem Piotr Kmita, wówczas marszałek wielki koronny i kasztelan krakowski. Wiosną 1538 roku Janicjusz wyruszył do Włoch, na studia do Padwy. Tutaj słuchał wykładów Lazarra Bonamico, wybitnego hellenisty i latynisty. To właśnie dzięki protekcji Bonamico oraz Pietra Bembo - dyplomaty, filologa, historyka, poety i prawnika, przyznano Janicjuszowi tytuły doktora nauk wyzwolonych i filozofii oraz poety uwieńczonego (poeta laureatus), zdobiąc skronie młodego twórcy symbolem sławy poetyckiej 22 lipca 1540 roku.

Jesienią 1540 roku Janicjusz wrócił do Krakowa. Zerwał z Kmitą i znalazł się w kręgu dworu królewskiego. Opiekował się nim nadworny lekarz królów polskich Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, przyjaciel Erazma z Rotterdamu, Węgier - Jan Antonin. Zacieśniły się związki poety z przyjaciółmi: Marcinem Kromerem i mieszczaninem z Wielunia Augustynem Rotundusem. Stali się oni później egzekutorami testamentu poety.

Janicjusz zmarł w Krakowie pod koniec 1542 roku lub (tę datę znajdujemy częściej w literaturze przedmiotu ) na początku 1543 roku. Zapoczątkował długą i tragiczną listę pisarzy polskich, którzy zmarli młodo. Mikołaj Sęp Szarzyński, Juliusz Słowacki, Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Andrzej Bursa, Marek Hłasko, Edward Stachura...

Przed śmiercią przygotował do druku książkę zawierającą trzy cykle utworów: Księgę żalów, Księgę elegii różnych i Księgę epigramatów. Opublikowano ją w 1542 roku. Antonin i Rotundus, wydając już po śmierci Janicjusza w oficynie Unglerowej kilka utworów poety (m.in. epitalamia, a więc pieśni weselne z okazji ślubu Zygmunta Augusta z Elżbietą), napisali we wstępie do tej edycji:

"W najcięższej chorobie tak był w tej pracy pogrążony, iż nie oszczędzając zdrowia śmierć nią sobie przyśpieszył".

Zostawił po sobie stosunkowo niewielki ilościowo dorobek literacki napisany w całości w języku łacińskim (nieco ponad 1300 wersów). Wśród jego utworów dominowały elegie i epigramaty. Janicjusz napisał również sporo tekstów okolicznościowych związanych z napaścią Turków na Węgry, oraz politycznych (Skarga Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego, Dialog przeciwko różnorodności i zmienności polskich strojów). Z inspiracji Krzyckiego powstał cykl 43 epigramatów - Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich. Z inspiracji Kmity zrodziły się natomiast Żywoty królów polskich - cykl 44 epigramatów opisujących władców od Lecha I do Zygmunta I Starego. Dane historyczne czerpał poeta z kronik Galla Anonima, Wincentego Kadłubka, a zwłaszcza Macieja z Miechowa. Po raz pierwszy zbiór ukazał się drukiem w 1563 roku w Antwerpii, później wielokrotnie wznawiano go i parafrazowano.

Janicjusz wprowadził do literatury polskiej elegię. Nawiązywał do twórczości rzymskiego elegika Owidiusza. Najsłynniejszą spośród jego elegii stał się utwór autobiograficzny zatytułowany De se ipso posteritatem - O sobie samym do potomności:

Ty, co pomyślisz o mnie i zapragniesz
Kiedyś, w przyszłości, poznać moje życie,
Przeczytaj wiersze dyktowane śpiesznie,
Gdy mnie puchlina spychała w toń Lete.

Wysoko leży wieś nad żnińskim bagnem,
Od niejakiego Januszka nazwana;
Tamtędy ponoć jeździli od Gniezna
Nasi królowie do swych pruskich włości.
Tę glebę pługiem przewracał mój ojciec,
Człowiek szlachetny w swej ubogiej doli.
Gdy opłakiwał dzieci utracone
W srogiej zarazie, mnie urodzonego
Pośród żałoby ujrzał; był bezdzietny
Tylko przez dziesięć miesięcy. A światło
Zabłysło dla mnie w dniu czwartym po Idach
Listopadowych, w niedzielę, w południe [...]

Zaledwie miałem pięć lat, na naukę
Byłem posłany, przed pierwsze Muz progi,
Ojciec mój bowiem tak mnie umiłował,
Że nie chciał, aby pośród ciężkiej pracy
Twardy pług ranił moje wątłe dłonie,
A upał spalał lica [...].

W elegiach Janicjusza (panegirycznych, autobiograficznych, moralno-politycznych) dominuje uczucie smutku, cierpienia fizycznego. Klemens Janicjusz jako pierwszy w literaturze staropolskiej pozwolił sobie - zmagając się z cierpieniem i przemijaniem - na tak osobisty, autobiograficzny ton. Był niewątpliwie najwybitniejszym poetą polskiego renesansu piszącym wyłącznie w języku łacińskim.

LIST DO STANISŁAWA FOGELWEDERA - Jan Kochanowski

Mój łaskawy Panie Fogelweder (a w tym imieniu wszytkie prelatury wszytkich kościolów zamykam), służby swe w łaskę W. M. zalecam. Ille ego qui quondam singulis fere septimanis tabellarium ad te Varsoviam mittebam1 teraz już rzadziej, i to okkurentów czekam. Qui fit, Maecenas?2 Usque metu micuere sinus3, kiedym w liście nalazł: "Król Jego M. już pozwolić raczył", bo to już, rzekę, nie śmiech; nie będzie mi ten mówił: "Radzę, rozmyśl się na to dobrze." Tak żeciem chwilę był raptus4. Alem przedsię z dawną swą fantazyją został. A iżeś mi W.M. był napisał, że takie rzeczy praesentiam postulant5, chciałem był tam W.M. tymi czasy nawiedzić. Ale dum molior6, coraz tam barziej około powietrza w Mazowszu ludzie coś natrącają. A tak, żebych nie został przed bramą jako Bergamaszek, wolałem sam doma poczekać, zwłaszcza że i sejm podobno niedaleko, i moim rzecz snadniej by tam poszła, kiedy będziem w kupie. Więc nie wiem, jeslim to dobrze wymyślił; aveo scire quid tu sentias, Solus viri molles aditus et tempora noras7. Psałterz iżeś W.M. obiecał, dobrześ to W.M. uczynił; quid enim promittere laedit8, ale póki go czekać, żeś W.M. kresu nie założył, i to jest nieźle. Bo to Hessus trzy lata robił, a przedsię źle. Utcumque est9, nie wiem, co za oracyją posłowie na witaniu Królowi Jego Mości przyniosą na sejm; ja się o trzydzieści psalmów staram, tractant fabrilia fabri10 (trzydzieści, mówię, i z dawnymi, bych zaś w nieprawdzie nie został). Co się tycze reguły, którąś mi W.M. napisał, abych jej strzegł in vertendo11, jest barzo dobra i pewna, jeno ja miewam czasem pisząc wizyję. Ukazują mi się dwie boginie: jedna jest Necessitas, Clavos trabales et cuneos manu gestans ahena12, a druga Poetica, nescio quid blandum spirans13. Te dwie, kiedy mię obstąpią, nie wiem, co z niemi czynić. Formido: quid ago, da Venus, consilium14.

Wiem, że takich fraszek do W.M. uszu nikt nie przynosi, jeno ja sam, ani on Mojżesz abo raczej gdańszczanin, in arduis illius Reipubl. negociis ad te amandatus15. Ale iż W.M. też w liście swym Musas16 nie przepominasz, tym śmielej ją też earum w liście swym memini17. Wszakże, aby z onych wierszów posteritas18 czego takiego o W.M. nie rozumiała, miasto Mojżesza włożyłem Schenschmida, bo ten czasu mego był in aula frequens19. Et tibi Schenschmid haeret iampridem qua via cumque comes20; bo jeśli W.M. pomnisz, był silny importun. Jego M. ks. referendarza by pytać, jeno że snać nie od gdańszczan przyjeżdżał, ale od elblążan i zatym boję się, aby nie było minus autoritatis21 w tej personie, iż to od mniejszego miasta. Wszakże jeszcze tego nie drukuję, będzie czasu jeszcze dosyć poprawić, si videbitur22. Tak my sam na wsi: kiedy już zasiejemy, komin wkoło obsiędziemy, a lada co i mówiemy, i piszemy. Tu frontem nugis solvere disce meis23. Zatym bądź W.M. po staremu łaskaw.

W.M. życzliwy przyjaciel i sługa

J. Kochanowski

proboszcz poznański

Dat. w Czarnolesie 6 Octobris24 1571.


Memu Wielce Łaskawemu Panu
i Przyjacielowi, Jego Miłości Panu
Stanisławowi Fogelwedrowi,
Sekretarzowi Króla Jego Miłości.

PIEŚNI - Jan Kochanowski

Jan Kochanowski był największym poeta polskiego odrodzenia, stąd tez zwykło nazywać się go „ojcem poezji polskiej”. Obdarzony niezwykłym słuchem językowym i talentem poetyckim, stał się sprawcą największego przełomu literackiego w historii polskiego piśmiennictwa, a jego spuścizna literacka na długie wieki stała się niewyczerpanym źródłem inspiracji dla następców.
Pieśni pisywał je Kochanowski przez całe życie, począwszy od łacińskich elegii miłosnych, skończywszy na „Trenach”. Największy zbiór pieśni wydany został (w opracowaniu poety) w drukarni Łazarzowej, tj. Januszewskiej, w roku 1586.
Pieśń to najstarszy i najbardziej powszechny gatunek poezji lirycznej, związany genetycznie z muzyką. W tradycji antycznej występowała jako składnik zbiorowych obrzędów. Ścisły związek z muzyką był również właściwy poezji średniowiecznej (trubadurzy, minnesängerzy). Już jednak w starożytności ukształtowała się pieśń jako samodzielna forma literacka (Horacy „Carmina”). Do tej tradycji nawiązywali poeci czasów nowożytnych, np. Jan Kochanowski.
Budowę pieśni charakteryzuje:
• stroficzność z powtarzającym się układem wersów w zwrotce,
• wyraźna rytmizacja,
• paralelizm leksykalny i składniowy,
• prosta organizacja syntaktyczna
Podstawowe typy pieśni to: — pieśni biesiadne (radosne i beztroskie, często o tanecznym charakterze), — pieśni pochwalne (religijne lub głoszące sławę świeckich bohaterów, — pieśni miłosne i — pieśni filozoficzno-refleksyjne (tu również patriotyczne).
• „Muza” - pieśń, uznana za manifest poetycki Kochanowskiego, powstała prawdopodobnie ok. roku 1567.
Jest to pieśń autobiograficzna, a nawet autotematyczna: (poeta mówi o swoich ambicjach artystycznych oraz o dążeniu do doskonałości, obejmującym zarówno godziwe życie, jak i poezję. Wśród postaci antycznych pojawia się Piotr Myszkowski, przyjaciel i protektor poety),
Autor prezentuje postawę, która jest efektem niezależnych poglądów alternatywnych wobec uznanych hierarchii i autorytetów (manifest niezależności duchowej):
— krytycznie ocenia wartości powszechnie aprobowane (dystansowanie się wobec świata goniącego za doraźnym, wymierzalnym w złocie sukcesie);
— deklaruje świadome wyrzeczenie się przepychu i dworskich przyjemności oraz wycofanie z rywalizacji na polu literatury,
— obiera życie w świecie kultury (kwintesencja postawy humanistycznej):
Wybór postawy wynika z poczucia łączności duchowej ze światem poprzedników (postacie bogów greckich, bohaterów mitologicznych, poetów starożytnych, zantropomorfizowane cechy charakteru - Zazdrość - z którymi podmiot liryczny wiedzie spór, do których się zwraca lub na które powołuje dowodząc prawdziwości osądów) oraz postrzeganiu własnych dokonań literackich jako cząstki wielkiego, boskiego dzieła.
Tekst napisany wierszem ciągłym, sylabicznym jedenastozgłoskowym, ze średniówką po siódmej sylabie (układ 7+6). Dla uniknięcia monotonni poeta posługuje się przerzutnią, rozbija wers na mniejsze odcinki zdaniowe, stosując zmienną intonację, pytania retoryczne i wykrzyknikowe, a nawet mowę niezależną (przytoczona wypowiedź Zazdrości).
• Pieśń świętojańska o Sobótce jest właściwie cykl 12 liryków, sielankowo-tanecznych pieśni, osnuty wokół ludowego obrzędu związanego z nocą letniego przesilenia Słońca, podzielonych na wypowiedzi 12 panien.
Całość stanowi rodzaj udramatyzowanej opowieści, a tematycznie powiązać go można z pieśniami biesiadnymi.
Przyroda występuje tu jako samodzielny temat w pieśni Panny VI i XII. Pieśń Panny IX oparta jest na podaniu starożytnym o przemianie kobiety w słowika. Najbardziej uderza w ton ludowy pieśń Panny II, zwłaszcza w końcowej strofie.
Charakterystyczne jest powiązanie w pieśni Panny VIII apostrofy do pasanych wołków ze wzmianką o wianku dziewiczym, które wskazuje na pieśń ludową popularna jeszcze w XIX w. („Żeby mnie kto wołki znalazł, / Dałabym mu wianek zaraz.”)
Wieś ukazana w tekstach to Arkadia („Wsi spokojna, wsi wesoła” XII); autor głosi pochwałę pracy, życia zgodnego z naturą i podporządkowanego naturalnemu cyklowi przyrody. Praca na roli przeciwstawiona została innym, niemoralnym, sposobom życia: dworakowaniu, kupiectwu, wojaczce.
• Pieśń XXV - Hymn („Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary...”) - utwór powstał we wczesnym okresie twórczości poety, przed rokiem 1559 w Paryżu (gdzie zetknął się z najświetniejszymi przedstawicielami myśli francuskiej, m.in. Ronsardem).
Pieśń ma modlitewny charakter (bezpośrednie zwroty do adresata, obejmujące niczym klamrą pięć środkowych strof wyliczających przykłady potęgi i dobroci Boga).
Bóg ukazany jest tu jako Wszechobecny, niezależnie od czasu (następstwa dnia i nocy, — granice mórz i lądów, — zmienność pór roku, — wegetacja roślin, — życie zwierząt i ludzi) Twórca doskonałego świata (opis genezyjski przeniesiony w czas obecny - „stawanie się” świata rozgrywa się przed oczyma poety budząc jego zachwyt), Życzliwy i Łaskawy: (porządek, — ład, — harmonia świata jako efekt miłości Najwyższego).
Dzięki temu człowiek może czuć się bezpieczny i szczęśliwy (ma namacalne dowody opieki Wszechmocnego) oraz winien być wdzięczny, pełen pokory, oddania i przywiązania (podporządkowanie wynika z przekonania wyprowadzonego drogą logicznej analizy - humanizm)
Pieśń charakteryzuje klasyczna forma:
— wiersz sylabiczny (7+6), czterowersowa budowa strofy, przejrzysty układ rymów (aa bb),
— budowa wersów zgodna z rozkładem zdań lub jego części (wiersz meliczny),
— dla uniknięcia monotonii - przerzutnie, zdania pytające oraz urozmaicające wers zdania wtrącone
• Pieśń V - „Pieśń o spustoszeniu Podola” („Wieczna sromota i nienagrodzona...”) - napisana została ok. r. 1575 r., opowiada o skutkach najazdu tatarskiego, kiedy to spustoszenie ziem polskich osiągnęło niespotykane wcześniej rozmiary (według kroniki Bielskiego Tatarzy zagarnęli wówczas ponad 50 tysięcy jeńców).
To jeden z najbardziej poruszających utworów patriotycznych. Kochanowski dał w niej wyraz miłości do kraju, a jednocześnie zaniepokojenia sytuacją.
Podmiot mówiący wypowiada się w imieniu zbiorowości (szlachty, obywateli), czuje się jej częścią, choć krytykuje. Tylko w poincie dystansuje się wobec swojej grupy:
— trzy pierwsze zwrotki to relacja w 3 osobie l. poj.,— w następnych strofach pojawiają się formy w l. mn. („zbojce nas wojują”; „wsiadamy”; „dajmy”) - podmiot zbiorowy,— w ostatniej zwrotce pojawia się 1 os. l. poj. („cieszy mnie rym”) - funkcje podmiotu mówiącego przejmuje „ja” liryczne.
Adresat liryczny jest wyraźnie wskazany - liryka apelu:
— kilkakrotnie występuje wołacz („Polaku”, „Lachu”) - bezpośredni zwrot do adresata, — formy 1 os. l. mn. („dajmy”, „gotujmy”) mają znaczenie trybu rozkazującego - podmiot mówi do „my” lirycznego, — formy 2 os. l. poj. trybu rozkazującego („zetrzyj”, „czuj”, „ustępuj”) - podmiot mówi do „ty” lirycznego.
Kompozycja utworu - wiersz zbudowany jest zgodnie z zasadami retoryki antycznej jak mowa (przemówienie):
— tezę stanowią słowa: „wieczna sromota i nienagrodzona szkoda”,
— strofy 2-4 dostarczają argumentów do sformułowania wezwania patriotycznego; są opisem sytuacji,
— strofy 5-10, w których następuje zmiana form gramatycznych czasownika (3 os. l.mn. trybu rozkazującego) i rzeczownika (wołacz), skierowane są przeciw obojętnej na dobro publiczne szlachcie. Patos przeplata się tu z ironią i szyderstwem. Podmiot przemawia tu do narodu i w jego imieniu.
— strofa ostatnia jest pointą-morałem. Dopiero tutaj podmiot pozwala sobie na dystans wobec narodu i mówi wyłącznie we własnym imieniu. Taka budowa wzmacnia siłę perswazji.
— Środki artystyczne zostały tak dobrane, by oddziałowywać na emocje. Poeta pragnąc ukazać ogrom zniszczeń, bezbronność ludzi i bezwzględność najeźdźcy używa wyrażeń nacechowanych emocjonalnie. Część zwrotów pochodzi z języka myśliwych - Kochanowski pamięta, że przemawia do szlachty wartościujące i wyrażające emocje podmiotu epitety i metafory:
— obraz zniszczeń („ziemia spustoszona”; „łup żałosny”; „odbieżało stado”; „pasterz owiec”; „piękne łanie”; „ostrożne psy”)
— obraz najeźdźcy („pohaniec sprosny”; „Torczyn niewierny”; „psy bisurmańskie”; „drapią wilcy”; „jedzą nas”)
Środki składniowe i wersyfikacyjne służą dobitnemu wyrażeniu gorzkich prawd tak, aby dotrzeć nimi nie tylko do umysłów, ale przede wszystkim do serc. Podkreślają oburzenie, żal i wstyd: —wykrzykniki („cny Lachu”; „dajmy; a naprzod dajmy”), —nacechowane ironią pytania retoryczne („Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają?”), — powtórzenia („Zbójce (niestety) zbójce”; „a nas nierządne, ach, nierządne jedzą”), — przerzutnie (1, 5 i 7 strofa) łamiące normalny tok wypowiedzi, wprowadzają niepokój
• Pieśń IX („Chcemy sobie być radzi?”) - parafraza ody Horacego, zwanej „Pieśnią o Fortunie”, utworu refleksyjno-filozoficznego. Każda zwrotka jest rozwinięciem innej sentencji np. „Kto tak mądry, że zgadnie,/ Co mu jutro przypadnie?”; „Prózno ma mieć na pieczy / Śmiertelny wieczne rzeczy”) dotyczącej ludzkiego losu, o którym decyduje Bóg, fortuna i czas. Człowiek zgodnie z zasadami stoicyzmu winien poddać się wyrokom tych trzech instancji, bowiem tylko taka postawa zapewnia mu bezpieczeństwo.
• Pieśń XII - „Pieśń o cnocie” - zbudowana jak oracja (wersy 1-2 to teza, wersy 3-8: wyjaśnienie tezy, strofa trzecia: twierdzenie przeciwstawne; strofa czwarta: definicja; strofa ostatnia: morał). Autor podnosi wartość cnoty, za najważniejszy sposób jej ujawnienia uważając służbę ojczyźnie: „A jesli komu droga otwarta do nieba, / Tym, co służą ojczyźnie...”.
• Pieśń XIX - Pieśń o dobrej sławie” - człowiek, jako istota wyróżniona przez Stwórcę, ma obowiązek służyć dobru ogółu. Winien więc: — „Szczepić dobre obyczaje”, — przestrzegać praw, — walczyć z pogaństwem. Zadanie to można spełniać według własnych możliwości: „Służmy poczciwej sławie, - wzywa poeta - a jako kto może,/ Niech ku pożytku dobra spólnego pomoże”.

PRZY POGRZEBIE RZECZ - Jan Kochanowski

Siła2 sobie ludzie mądrzy dawnego wieku, moi łaskawi panowie, głowy utroskali, chcąc to światu wywieść, że przygody, nieszczęście i smętki wszelakie mogą człowiekowi nie być ciężkie ani silne, ale temu wszystkiemu rozum dobrze zdołać i wytrzymać może. I mieli po sobie3 wywody wielkie i ważne, jako się onym zdało, ale, jako sama rzecz okazuje, nie barzo potężne. Bo nie tylko tego w ludzi wmówić nie mogli, aże i miedzy samymi rzadki, który by to był na sobie przełomił, żeby był w tej mierze według nauki swej się zachował. Tak podobno wszytko łatwiej słowy wyrzec niźli rzeczą samą wypełnić4. I nie masz się zaprawdę czemu dziwować, że mądre i szerokie wywody smętku i żałości ludzkiej pohamować nie mogą, bo trudno jest z przyrodzeniem5 walczyć, a serce człowiecze nie jest kamienne ani żelazne, jakiego żadna troska i żaden żal nie ruszy - ale z tejże krwie, co sam człowiek, i z tegoż ciała stworzone, które jako radość i pociechę swoję czuje, tak z nieszczęścia i z przygody frasować się musi.

Doświadczamy tego sami na sobie, daj Boże, aby nie tak często, ale zaiste doświadczamy. A my więc teraz za tym niefortunnym teraźniejszym przypadkiem naszym czujemy, co to jest żałość. Abowiem straciliśmy w domu swoim tego, jakiego drugiego (prawda się znać musi) nie mamy. A straciliśmy nie tak brata, jako właśniej6 ojca. Bo po zeszciu7 rodziców naszych, mając on nie tylko laty, ale i rozumem przed inszą bracią8, wszystki trudności nasze spólne, które więc po zmarłym ojcu na dzieci pospolicie przypadają, wziął był na swoję pieczą9 i tak się z nimi sprawował, żeśmy za pilnością10 jego żadnego uszczerbku w sprawiedliwości swej nie wzięli, a - za cośmy mu i dziś wielce powinni11 - nie tylko nam chudobę noszę w cale12 zachował, ale i przyjaźń sąsiedzką, bośmy do tej doby, z czego Panu Bogu bądź chwała, ani przysięgi żadnej, ani zaszcia13 żadnego z nikim nie mieli. Co wszystko Bogu naprzód, a potem jego obmyślawaniu i przestrodze przypisywać musimy. A nie tylkoć w młodszych leciech i w niebytności drugich nam był radzien i pomocem ale przez wszystek wiek swój, jako brat prawdziwy, trudności naszych wszelakich przestrzegał i bronił. A ta więc jego godność, którą go był Bóg opatrzyć raczył, nie była tak okresom14 abo wąska, żeby się tylko w domu jego samym zawierać15 miała, ale siła obcych ludzi, siła wdów i sirot ubogich rady jego używało, której on nie funtem iście, że tak mam rzec, ani łokciem przedawał, ale i darmo, i hojnie wszytkim potrzebnym użyczał, i tak wiernie, że na radzie jego żaden się nigdy nie omylił.

Słusznie tedy prze śmierć jego dziś na sobie ten ubiór nosimy i na sercu żal wielki mamy, z któregośmy i obronę doma, i między ludźmi dobrą sławę mieli. Ale nam podobno teraz więcej trzeba na taką rzecz się zdobywać, która by żałość naszę rychlej leczyć, jeśliby to można rzecz była, niźli jątrzyć i szerzyć mogła16. Jakoż niepomału17 się stąd cieszymy, że przy tej ostatniej posłudze brata naszego wmościów tak wiele i tak zacnych osób widzimy. Bo nie leda to znak jest łaski wmościów przeciwko18 niemu. Kiedy byście wmościowie komu żywemu tę uczciwość czynili19, mogłoby się jakokolwiek zdać, że to w nadzieję przypodobania jakiego abo więc i oddania czynicie. Ale czyniąc to umarłemu k woli, który tego oddać już nie może, żadnej wątpliwości w tym nie mamy, że to wznoście z uprzejmej i prawej20 chęci przeciwko niemu czynicie, dając to nie tylko nam, braciej i powinowatym jego, znać, ale wszystkim ludziom wobec, ze uczciwe zachowanie brata naszego nie umarło z nim pospołu, ale żywie w sercach wmościów, cnotliwych ludzi. A toć jest on owoc wiary, cnoty i godności jego, z którego my powinowaci cieszyć się niepomału mamy, a potomstwo jego przykład brać może, aby, ojcowskim strychem21 się sprawując, do tegoż zachowania i do tejże dobrej sławy przyść kiedy mogli. Za tak wielką tedy laskę, którą wmościowie temu zmarłemu ciału okazać raczyli, wmościom panom swym wielce dziękujemy, prosząc Pana Boga, aby On sarn za nas, którzy tego tak dalece odsłużyć nie możem, wmościorn to hojnie płacić i nagradzać raczył. Tego zaprawdę i sobie, i tym ubogim sirotóm22, także i uczciwej i stroskanej małżonce23 jego życzymy i prosimy, aby oni tej łaski wmościów, której ojciec ich po wmościach nie tylko za żywota, ale i po śmierci doznawał, mogli być też uczesniki. A oni, za powodem nas też starszych, starać się pospołu z nami będą, jakobyśmy łaskę wmościów sobie zasługiwali - Panie Boże, daj tylko, aby w potrzebach pocieszniejszych, niźli ta jest.

SATYR ALBO DZIKI MĄŻ - Jan Kochanowski

W okresie dworskim górę wzięła epika, tematycznie i artystycznie zróżnicowana. Należą do niej dwa poematy moralno-polityczne: Zgoda (poemat napisany w 1562-1563, opublikowany  w 1564 r.) i Satyr albo Dziki mąż (powstał i opublikowany został w 1564 r.; dedykowany Zygmuntowi II Augustowi). W pierwszym z nich ustami uosobionej Zgody wzywał autor szlachtę i duchowieństwo do porzucenia sporów religijnych i wyznaniowych. Zwaśnione strony odsyłał do Trydentu, gdzie obradował sobór. Przypomniał o zagrożeniu Rzeczypospolitej ze strony nieprzyjaciół zewnętrznych. Wystąpił przeciw samowoli stanu szlacheckiego i upadkowi obyczajów, przeciw nieuctwu księży i ich zacietrzewieniu w sprawach wyznaniowych. Odwołując się do uczuć obywatelskich, zachęcał do rezygnacji z własnych, egoistycznych celów na rzecz dobra wspólnego, ojczyzny i jej potrzeb, do uzdrowienia obyczajów, prawa i sądownictwa, a nade wszystko do jedności i miłości. Zgoda - jak Rzeczpospolita czy Religia w utworach poetów, jak Pokój  w utworze Erazma z Rotterdamu - swoje spostrzeżenia i oceny zamknęła w obszernym monologu, przypominającym mowę już to oskarżycielską, już to rozważającą, refleksyjną, mowę adresowaną do "potomków Lecha słowieńskiego" - z licznymi wtrętami dialogowymi ożywiającymi całą wypowiedź. W drugim poemacie w roli mędrca czy mentora wystąpił Satyr, wywodzący się z tradycji antycznej, utrwalony między innymi na arrasach wawelskich, nazwany tu także Dzikim mężem - na wzór bohatera obecnego w literaturze i folklorze wielu krajów - zawsze gotowego do krytyki społeczeństwa. Wypędzony z lasu przez drwali, wygłosił obszerną mowę przypominającą oracje poselskie czy senatorskie. Skrytykował w niej funkcjonowanie sejmu i sądownictwa, negatywnie ocenił stan szkolnictwa, brak należycie zorganizowanej obrony, zanik tradycji rycerskich oraz zmaterializowanie szlachty i duchowieństwa. Nie pominął kwestii obyczajowych i etycznych, dowodząc, że moralność obywateli oraz dobre obyczaje stanowią podstawę egzystencji i siły państwa. Na gruncie tej krytyki postulował odnowę moralną i przywrócenie ładu prawnego i właściwego funkcjonowania organów państwa. Kochanowski jako autor Satyra stworzył model poematu satyrowego, którego strukturę wyznaczają następujące czynniki: zabierający głos  na tematy aktualne podmiot (może to być personifikacja lub postać pochodząca z mitologii, na przykład właśnie Satyr) nie należy do krytykowanej przez siebie rzeczywistości; wypowiedź podmiotu zawiera się w monologu - z bezpośrednimi, żywymi zwrotami do audytorium; słownictwo i konstrukcje zdaniowe zdają się przypominać styl oratorstwa staropolskiego. Poemat satyrowy znalazł szczególnie licznych naśladowców w XVII w., których utwory przynosiły krytykę negatywnych zjawisk świata szlacheckiego, formułowały zalecenia i pouczenia, nierzadko też szkicowały obrazy upadku.

SZACHY - Jan Kochanowski

(Wydanie pomiędzy 1562 a 1566) to kolejny przykład na poemat we wczesnej twórczości Kochanowskiego, ale tym razem poważne rozważania o stanie państwa zastąpiła lekka tematyka dworska. Utwór ten nie jest samodzielnym tworem wyobraźni poetyckiej pana na Czarnolesie, lecz stanowi udaną przeróbkę dzieła włoskiego poety Marco Girolamo Vidy. W oryginale Apollon i Merkury na szczycie Olimpu rozgrywają partię szachów, ale to nie oni są głównymi bohaterami tego poematu, lecz figury, które nabierają tu cech antropomorficznych, tocząc między sobą boje niczym ludzie. W ten sposób poważna materia epopei homeryckiej zostaje tu potraktowana w sposób żartobliwy. Tego typu gatunek literacki jest określany jako poemat heroikomiczny.

Kochanowski zmienił nieco realia panujące w dziele Vidy. Pojedynek szachowy w jego wersji odbywa się nie na szczycie Olimpu, lecz na dworze króla duńskiego, a zawodnikami nie są Apollon i Merkury, lecz dwaj konkurenci - Fiodor i Borzuja - do ręki duńskiej księżniczki. Zwycięzcą zostaje ten pierwszy, gdyż zakochana w nim panna udzieliła mu dyskretnej pomocy. Nie jest to zresztą zbyt ważne, gdyż podobnie jak w oryginale włoskim o wiele istotniejsze są tu bohaterskie i wiekopomne czyny figur szachowych niż dłonie, które je przesuwają. Cała humorystyczność tego poematu polega więc na tym, że zestawiony tu został podniosły ton epopei Homera czy Wergiliusza z „małością” postaci, którym przyszło dokonywać tych „wielkich” dzieł, a które to nie zauważają przy tym, że strojone przez nich srogie miny czynią je „figurami” mocno pociesznymi. Jak zatem widzimy Kochanowski zmieniając nieco treść poematu Vidy zachował jego heroikomicznego ducha.

ZGODA - Jan Kochanowski

Ja, Zgoda, która sporne planety sprawuję,
      Ziemię, wodę, wiatr, ogień w żywiołach miarkuję,
Stróż rzeczypospolitych, zdrowie i obrona
      Miast wysokich - przyszłam tu, chocia nie proszona
Do was, o potomkowie Lecha słowieńskiego,
      Lutując niefortuny państwa tak zacnego,
Które, od przodków waszych pięknie założone,
      Prze wasz rozterk domowy mdleje roztargnione.
Chwała Pańska nie idzie w zgodzie, a w jedności,
      Jako sam Pan przykazał, ale w wszeteczności.
I bluźnierstwa pełne są zbory chrześcijańskie,
      Czego nigdy nie słyszą bóżnice pogańskie.
Więc jako w wierze, tak i w Pospolitej Rzeczy,
      Każdy swą porze, każdy swoje ma na pieczy,
A dobro pospolite prze wnetrzną niezgodę
      Odnosi ciężką żałość i okrutną szkodę.
Sądy milczą i prawa; a czym się chlubicie,
      One tak piękną wolność niebacznie tracicie.
Bo w tym nierządzie chudzi u pana w niewoli,
      A w jednym prawie siedząc, okrutnie to boli.

A o nieprzyjaciołach swoich co trzymacie,
      Których tak wiele wokół, ile sąsiad macie?
Myślą o dobrym waszym, a patrzą pogody,
      Jakoby was pozbawić do końca świebody.
A otuchę im czyni nie siła, nie zbroja,
      Ale tylko niezgoda sławna, Polsko, twoja.
Niech się miasto otoczy trojakimi wały,
      Trojakimi przekopy i mocnymi działy:
Kiedy przyjdzie niezgoda, uniżą się mury
      I wnidzie nieprzyjaciel nie szukając dziury.
Jakiego państwa za swą dzielnością był dostał
      Królewic macedoński i jemu był sprostał!
Gdy przyszło na potomki, wnet się powadzili
      I w tym zacne królestwo marnie spustoszyli.
A Rzym, którego pożyć nie mógł Pyrrus mężny,
      Nie mógł chytry Hannibal ani król potężny
Antijochus, nie mogli śmieli Francuzowie,
      Niemcy nieuśmierzem, gwałtowni Cymbrowie,
Upadł prze dwu niezgody jedno, że równego
      Jeden cierpieć nie umiał, a drugi wysszego.
Ale czemu tak dawne dzieje wspominamy?
      Aza świeżych przykładów w Grecyjej nie mamy,
Gdzie Turek one wszytkie niezgodne książęta
      Po jednemu pozbierał jakoby kurczęta?
Tym sposobem Węgierska Korona zniszczała,
      Bo, dwu panów obrawszy, trzeciego dostała.
Który, tuszę, tak łacno z Budzynia nie zjedzie,
      Jako wjachałi a ty czuj o sobie, sąsiedzie,
Bo siła miast bogatych spalił w krótkim czesie,
      A ten pożar i rzekę, i górę przeniesie.

Lepiej się tedy zgadzać, a w spólnej miłości
      Radzić o tym, żebyście w cale tej wolności
I swobody potomkom swoim dochowali,
      Jaką wam prawie w ręce ojcowie podali,
Ale nic gruntownego stawić nie możecie,
      Póki tego korzenia złego nie wyrwiecie,
Na którym sporny rozterk i niezgoda roście,
      A chcecie li mię słuchać, powiem ja wam proście;
Wszyscyście odstąpili od swego urzędu,
      Więc też gdzie się obrócisz, wszędy pełno błędu.
Świątobliwość żywota, którą świecić mieli,
      Zgasła prosty w duchownych, bo się wdać woleli
W rozkoszy nieprzystojne i prózne biesiady,
      A proste ludzi gorszą ich te złe przykłady.
Drudzy do gospodarstwa wszytkę myśl skłonili,
      A w pieniądzach nawyssze dobro położyli.
Więc też tam rychlej najdziesz rejestra na stole,
      A spleśniałą Bibliją strzygą w kącie mole.
A jakoż uczyć mają nie umiejąc sami?
      Muszą pewnie nadłożyć kazania baśniami.
Świetcy, widząc ich nierząd, w rzeczy poprawili,
      Jęli się sami kazać i żony wćwiczyli.
Więc teraz wszyscy każą, a żaden nie słucha.
      Spytajże, skąd apostoł? - "Duch - pry - gdzie chce, dmucha".

A rycerskie rzemiosło, którym Polska stała,
      Tak że się nieprzyjaciół swych nigdy nie bała,
Staniało miedzy ludźmi: zbroje zardzewiały,
      Drzewa prochem przypadły, tarcze popleśniały.
Wszytkie granice puste, a Tatarzyn bierze,
      Kiedy się wy nalepiej wzgadacie o wierze.
Ale uczyńcie aby ten porządek lichy;
      Wy każecie, wyprawcież na Podole mnichy!
,,A cóż, kiedy źle każą?" - To sąd nie mej głowy,
      A boję się, ani twej; próżne nasze mowy.
Kościół to musi sądzić, który jako żywo
      Uznawał, co w tej mierze prosto, a co krzywo.
Na tej twardej opoce rozbił się Arijus,
      Marcyjon, Samosaten, Manech, Nestorijus
I wszyscy, którzykolwiek wnieśli co nowego,
      Targając świętą zgodę Kościoła Pańskiego.
Oto teraz w Trydencie biskupi zasiedli,
      Aby lud roztargniony ku zgodzie przywiedli;
Tam się stawcie wy wszyscy, którzy powiadacie,
      Że u siebie naukę gruntowniejszą macie.
Tam się stawcie, jeśli nie rozterku pragniecie,
      Ale tylko dla Pańskiej chwały spór wiedziecie.
A wy tymczasem bądźcie, Polacy, cierpliwi,
      Aż się jawnie pokaże, gdzie prawi, gdzie krzywi.
Ogrodziwszy sumnienie, ostatka czekajcie,
      A nazbyt tych wolności swych nie wyciągajcie.
Bo tam dalej rozpusta, wszeteczność, swawola;
      A kędy się to rodzi, nieszczęsna to rola.

Nie możecie przodkom swym dać żadnej przygany,
      Że stan duchowny jest tak bogacie nadany;
Bo to świętym umysłem i bacznie czynili
      A szpitale dla was je samych założyli,
Aby Rzeczpospolita tę podporę miała,
      Skąd by posługi godnym ludziom nagradzała.
Bo gdzie zapłaty nie masz cnocie albo złości,
      Tam się trzeba nadziewać prędkich odmienności.
Na toć waszy cnotliwi przodkowie patrzali,
      Kiedy swe majętności kościołom dawali.
Lecz wy, nie wynalazszy pierwej nic lepszego,
      Nie chcecie zgoła trzymać porządku dawnego.
Aza tego nie waszyż bracia używają
      I was wiele stąd naprzód dobre mienie mają?
Aleście ten chleb sobie teraz ohydzili,
      A na skarby Korony raczej się rzucili.
Zabraliście jej własność, którą z dawna miała,
      A ona (jako mówią) na koszu została.
I ubezpieczyliście naprzód dzieci swoje,
      Że, mając wieczność albo dożywocie troje,
Mogą się poczciwymi służbami nie bawić.
      A którzy chętni byli gardł swoich nadstawić
Ku posłudze koronnej, nie będą snąć chcieli,
      Boście je do wszytkiego dawno ubieżeli,
Prze wasz tedy postępek, prze te wasze sprawy,
      Zginęły wszytkie prawie poczciwe zabawy,
A nastało łakomstwo i swawola wielka,
      Wzgarda sadów, zuchwalstwo i wszeteczność wszelka,
Na koniec, Pospolita Rzecz nie ma obrony,
      Tak wiele nieprzyjaciół mając z każdej strony.

To by trzeba naprawić i przywieść w swą klubę,
      Byście potym Korony nie przywiedli w zgubę,
Każdy niechaj przestrzega swego zawołania:
      Duchowni niech Pańskiego uczą przykazania,
A ludziom prostym dają dobry przykład z siebie,
      Jakoby i ten, i ów byli społem w niebie;
Świetcy niechaj się w cudzy urząd nie wdawają,
      Ale rycerskim sprawom znowu przywykają.
Nie bylić kaznodzieje ani doktorowie,
      Co w Prusiech tęgo dali Krzyżakom po głowie.
Na swym każdy przestawaj, a dla zysku swego
      Nie szkodź ani umniejszaj dobra koronnego.
Można Rzeczpospolita i was ubogaci;
      A gdzie się ta powinie, tam swe każdy traci.

A naprzód starajcie się o społecznej zgodzie:
      W tejci samej nadzieja, że się przy swobodzie
Swej dawnej zostoicie i drogę najdziecie,
      Jako w pierwszy porządek wszytko przywiedziecie.
Barziejci kędy indziej rzeczy więc zachodzą,
      A przedsię mądrzy ludzie łatwie w to ugodzą,
Że przywiodą w swą miarę, co się wykroczyło,
      Ale trzeba, żeby tam uporu nie było.
Ten zgoła wykorzeńcie, a wszytkie swe sprawy
      Do pożytku spólnego obróćcie naprawy.
To czyńcie, a nie będziem wszyscy żałowali:
      I ja, że radzę - i wy, żeście mię słuchali.

ZUZANNA - Jan Kochanowski

Z kolei poemat "Zuzanna" przypomina stara biblijna historię. Otóż młoda dziewczyna w kąpieli została napastowana przez dwóch starców. Nie uległa jednak ich zalotom i propozycją, którzy jednak później zaczęli ja szantażować. Jeżeli im nie zechce się oddać, już nie koniecznie w kąpieli, to oskarżają ją o cudzołóstwo z jakimś szemranym młodzieńcem. Ona jednak dumnie i ufnie wybiera sąd nad sobą. Pomaga jej przy tym Bóg, który dla jej obrony zsyła z niebios Daniela, tak prowadzącego jej obronę, że jednocześnie wykazuje on winę starców, za co ci w końcu zostają ukarani. Kochanowski dość wiernie opowiada tę biblijną historię, akcent kluczowy kładąc jednak nie na kuszenie Zuzanny, czy jej późniejszą obronę, lecz na moment w którym ta zastanawia się nad propozycja starców. W nocy dochodzi do wniosku, że jej jedyną wartością, ta której nigdy nie pozbędzie się, pod żadnym szantażem jest cnota, rozumiana jako wartość najwyższa, skupiająca i gwarantująca wszystkie inne. Jest ona bliska w wyłożeniu Cyceronowej "virtus" wartości niezbywalnej i wiecznej.

FRASZKI - Jan Kochanowski

Podobnie jak pieśni, fraszki pisał Kochanowski przez całe życie. W ciągu całej z górą dwudziestoletniej działalności poety powstało ich ponad trzysta. Na krótko przed śmiercią, w 1584 roku, autor wydał je w Krakowie w drukarni Łazarzowej, a o ich popularności może świadczyć fakt, iż wkrótce pojawiły się nowe wydania.
Fraszka - drobny utwór poetycki wierszem, często o charakterze żartobliwym, oparty na dowcipnym pomyśle, będący odmianą epigramatu. Nazwę gatunkową wprowadził z włoskiego („frasca” - drobiazg, głupstewko) Jan Kochanowski, który swoimi „Fraszkami” ustalił obowiązujący wzór stylistyczny. Pierwowzór fraszek w literaturze polskiej dał Mikołaj Rej w „Figlikach”.
Liczne fraszki Kochanowskiego charakteryzuje różnorodność:
— tematu (portreciki znajomych, zdarzenia, scenki obyczajowe, rozważania filozoficzne, ironiczne refleksje, rozważania na temat własnej twórczości),
— tonu (żartobliwe, humorystyczne, satyryczne, frywolne obok bardzo poważnych)
— długości (od dwuwierszowych po kilkudziesięciowersowych),
Skłonność do:
— zwięzłości (zbliżenie do epigramatu),
— wyraźnego wskazywanie zasadniczej myśli (pointa),
— konsekwencji rytmicznej (rymy parzyste aa bb cc, półtorazgłoskowe, żeńskie.
1. Fraszki filozoficzne określające poglądy pisarza na życie i na własną twórczość:
• „Na swoje księgi” - fraszka programowa. Autor bagatelizuje znaczenie swoich utworów („Nie dbają papiery/ O przemożne bohatery”) i wskazuje źródło ich tematów („Ale pieśni, ale żarty/ Zwykły zbierać moje karty”) - radość warunkiem ludzkiego szczęścia.
Wiersz ciągły (niestroficzny); ośmiozgłoskowe wersy.
• „Do fraszek” - pochwała wartości fraszek („Fraszki nieprzepłacone, wdzięczne...”), które choć pozornie drobne i błahe, stały się dla twórcy istotną formą wypowiedzi poetyckiej. Nawiązania do antyku (Fortuna, labirynt, nic Ariadny, Centaur, Dedal).
• „Do Mikołaja Firleja” - żartobliwe uzasadnienie frywolności fraszek; program poetycki („ ...bo ma być stateczny/ Sam poeta; rym czasem ujdzie i wszeteczny”)
• „O żywocie ludzkim” - nawiązuje do filozofii stoickiej. Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu zbiorowości, podkreśla przemijalność ludzkiego istnienia i ludzkich spraw („Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy,/ Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy”).
Wersy 11-sylabowe (5+6); powtórzenia („ Fraszki to wszystko...”), paralelizmy (wersy 3 i 4); pointa.
• „Ku Muzom” - apel do Muz o zachowanie w pamięci potomnych własnych wierszy („...niech ze mną za raz me rymy nie giną / Ale kiedy ja umrę, ony niechaj słyną!”). Motywy antyczne (Muzy, rosa ippokreńska), paralelizm składniowy i znaczeniowy (wersy zaczynające się od „jeslim”, „jesli”).
• „Na fraszki” - wyliczenie poszczególnych uciech życia dworskiego (pijaństwo, gry miłości) i końcowe ich zaprzeczenie: „Wy tedy, co kto lubi, moi towarzysze, / Pijcie, grajcie, kochajcie - Jan niech fraszki pisze!”. Utwór rozpoczyna pytanie retoryczne, uniwersalizm podkreśla 3 os l. poj. w jakiej przemawia podmiot liryczny.
• „Na lipę” - fraszka czarnoleska. Podmiotem lirycznym jest uosobiona lipa z Czarnolasu, adresatem - strudzony gość. Idylliczna, arkadyjska natura dostarcza człowiekowi różnych pożytków, zaś życie zgodne z nią daje ludziom ukojenie, beztroskie bytowanie i szczęście (wyraz epikurejskich przekonań poety). Kunsztowna budowa: — epitety (poetyckie: „rozstrzelone cienie”, „wonny kwiat”, „słodki sen”; potoczne: „pracowite pszczoły”, „chłodne wiatry”), — wyszukane, odwołujące się porównanie (2 ostatnie wersy).
• „Do gór i lasów” - utwór autotematyczny, rodzaj lirycznej biografii., spojrzenie poety na własne życie w momencie przenosin do Czarnolasu. Apostrofa do stron rodzinnych, następnie zwięzłe, czasem ironiczne („przypasany do miecza rycerz”) wyliczenie kolei życia (podróże, studia, pobyt na dworze, funkcje kościelne). Skontrastowane pytania retoryczne odnoszące się do przeszłości i przyszłości, wskazują nieprzydatność doświadczeń w oborze nowej drogi życiowej. Epikurejska pointa: „Śrebrne w głowie nici, / A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci”.
• „Na dom w Czarnolesie” - pochwała domu jako podstawowej wartości życia ludzkiego, Arkadii spokoju i radości. Etyczny program życia szczęśliwego: zdrowie, sumienie czyste, „pożywienie ućciwe”, ludzka życzliwość, „obyczaje znośne”, „nieprzykra starość”. Interesujący kontrast między skromnością „gniazda ojczystego” a zbytkiem „pałaców marmurowych”.
• „Na zdrowie” - jedyna fraszka napisana pieciozgłoskowcem, co nadaje jej bardzo wyrazisty rytm. Kontrastujące zestawienie prawdziwej wartości jaką stanowi zdrowie z pozorną wartością przedmiotów martwych (perły, kamienie szlachetne), przemijalnością młodości i urody oraz zaszczytów (dostojeństw i stanowisk).
2. Fraszki biesiadne, dowcipne, miłosne:
• „Raki” - dowcip (tytuł wskazuje na rodzaj wiersza - zabawy poetyckiej, który można czytać w dwojakiej kolejności wyrazów: od strony lewej do prawej i odwrotnie). Tu wiersz czytany tradycyjnie jest pochwałą kobiety („Folgujmy paniom, nie sobie, ma rada”), odwrotnie - jej naganą ( „Rada ma: sobie, nie paniom, folgujmy”). Podwójny rym: wyrazów początkowych i końcowych w każdym wersie.
• „Do Hanny” - dystych miłosny, oparty na koncepcie związanym ze zwrotem przysłowiowym „serce z kamienia”. W wersie pierwszym diament i krzemień są zestawione, a w drugim przeciwstawione. Maleńkie arcydzieło Kochanowskiego.
• „Do dziewki” - fraszka miłosna, oparta na koncepcie zestawienia cierpienia kochanka ze zjawiskiem natury. Hiperbola: ”A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie”.
• „O doktorze Hiszpanie” - anegdota o prawniku królewskim Rojzjusza, który wymknął się z grona zabawiających się kompanów. Na niewiele się jednak to zdało, bo towarzysze zabawy wyłamali drzwi („doktor nie puścił, ale drzwi puściły”) i przymusili nieszczęśnika do picia. Efektem był poranny kac bohatera, który swój stan dowcipnie komentuje: „Szedłem spać trzeźwo, a wstaję pijany”. Anegdota zbudowana jak mała scenka dramatyczna (skrótowy dialog, stopniowanie napięcia, dowcipna pointa).
• „O miłości” - dystych podkreślający potęgę miłości, oparty na wyszukanym koncepcie ujętym w antytezę (zestawienie dwu przeciwstawnych elementów wypowiedzi, np. „lotny” i „pieszy”).
3. Fraszki patriotyczne:
• „Na sokolskie mogiły” - forma nagrobnego napisu na mogiłach poległych pod Sokalem w 1519 r. w bitwie z Tatarami. Zbiorowy podmiot liryczny („my” - polegli) wygłasza pouczenie dla „gościa”, który nie powinien na próżno „łez nad nimi tracić”.

ODPRAWA POSŁÓW GRECKICH - Jan Kochanowski



Tekst właściwy tragedii poprzedza list dedykacyjny Kochanowskiego do Zamoyskiego, który wyjaśnia część okoliczności związanych z prapremierą Odprawy. Kochanowski informuje Zamoyskiego o zawartości dramatu i wyraża nadzieję, że będzie mógł być obecny podczas przedstawienia.
Część zasadniczą można podzielić na:


Prolog
Trojańczyk Antenor, który gości u siebie greckich posłów, wygłasza monolog, w którym ubolewa nad sytuacją Troi. Potępia postępowanie Aleksandra (Parysa), który sprowadzając Helenę do Troi może ściągnąć na miasto nieszczęście. Antenorowi nie podoba się także to, że Aleksander próbuje zjednywać sobie przychylność trojańczyków upominkami.

Epeisodion I
Na scenie pojawia się Aleksander. Między dwoma trojańczykami następuje wymiana krótkich, ciętych zdań, po których widać, że mają oni inne zasady postępowania i nie darzą się wzajemnie szacunkiem. Aleksander próbuje zjednać sobie Antenora, aby ten na radzie miasta opowiedział się za zostawieniem Heleny w Troi. Odwołuje się przy tym do przyjaźni, jaka ich łączy. Antenor negatywnie i w ostry sposób odpowiada na prośby Aleksandra. Zwraca uwagę na to, że cenniejsza od wierności przyjaźni jest wierność prawdzie i sprawiedliwości.

Pieśń chóru (stasimon) I
W pieśni tej chór ubolewa nad nieroztropnością ludzi młodych, którzy poddają się swoim namiętnościom i przez to gubią samych siebie i ojczyznę.

Epeisodion II
Rozmowa Heleny z Panią Starą, jej opiekunką. Helena obawia się, że zostanie źle potraktowana (nawet zabita) przez swojego męża Menelaosa, gdy ten odbierze ją z Troi. Helena żałuje zdrady i obawia się o los swoich dzieci. Pani Stara próbuje ją pocieszyć. Helena uważa, że na świecie jest o wiele więcej zła niż dobra, że życie człowieka jest nieszczęśliwe i że musi on borykać się z wieloma trudnościami. Jej opiekunka próbuje zbić te argumenty stwierdzając, że człowiek musi doświadczyć w życiu przykrych chwil, aby docenić szczęście.

Pieśń chóru II
Stanowi samodzielny utwór, wydany w zbiorze Kochanowskiego Pieśni, incipit brzmi „Wy, który pospolitą rzeczą władacie”.

incipit - dosłownie: zaczyna się. Określenie to oznacza początkowy wyraz lub wyrazy tekstu przytaczane zwykle wtedy, gdy utwór nie ma tytułu

Pieśń mówi o odpowiedzialności rządzących za powierzonych im ludzi. Zdaniem podmiotu lirycznego powinni oni troszczyć się w pierwszym rzędzie o dobro kraju, przedkładać je nad dobro własne. Albowiem gdy ktoś czyni źle tylko sobie, mniejszą karę ponosi niż ten, kto przy tej okazji gubi innych ludzi.

Epeisodion III
Do Heleny i Pani Starej przybywa poseł, który zdaje im relację z przebiegu rady, podczas której trojańczycy decydowali o losie Heleny. Jest to fragment epicki w dramacie, poseł występujący w roli narratora opowiada, co się na radzie zdarzyło, cytując obszerne fragmenty przemówień jej uczestników.

Radę rozpoczął król Troi, Priam, zaznaczając, że choć zależy mu na losie syna, to ważniejszy jest dla niego los ojczyzny. Aleksander namawiał współbraci do niewydawania Heleny Grekom. Tłumaczył to faktem, że Helena jest darem od samej Afrodyty, a nie wypada nie przyjąć podarunku od bogini. Aleksander powołuje się także na krzywdy, jakich Trojańczycy doświadczyli od Greków - porwanie Medei i jej brata oraz liczne szkody, wynikłe z najazdów greckich. Po Aleksandrze zabiera głos Antenor, będący przeciwnego zdania. Zwraca uwagę na niecność postępku Aleksandra, jakim było porwanie Heleny ze Sparty oraz na to, że nieoddanie Menelaosowi jego żony doprowadzi do wojny i śmierci niewinnych trojańczyków. Wydawało się już, że rada pójdzie za głosem Antenora, gdy przemówił Ikeaton. Przedstawił on w swojej mowie Greków jako wywyższających się przez to, że pochodzą z kontynentu (Troja, położona w Azji Mniejszej, była kolonią grecką) i jako czyhających na trojańskie żony i dzieci. Nawołuje do wojny z nimi, do wynagrodzenia dawnych krzywd. Proponuje, aby oddać Grekom Helenę, gdy oni zwrócą trojańczykom Medeę. Przytłaczająca większość uczestników rady popiera Ikeatona, nieliczni mający inne zdanie są uciszani przez tłum. Ostatecznie trojańczycy dzielą się na dwie grupy, aby zobaczyć, kogo jest więcej: czy zwolenników, czy przeciwników oddania Heleny Grekom. Okazuje się, że zwolenników jest zdecydowanie więcej. Król Priam, mimo że nie jest przychylny większości, zmuszony jest ją poprzeć i opowiada się za rozwiązaniem Ikeatona.

Epeisodion IV
(Zamiast oczekiwanej IV pieśni chóru Kochanowski wprowadza jedynie czterowiersz o charakterze informacyjnym)

Epeisodion ten składa się tylko z dwóch kwestii, wypowiadanych przez greckich posłów przybyłych do Troi. Pierwszy z nich, Ulisses, potępia postępowanie trojańczyków, którzy dali się przekonać przez Aleksandra do niewydawania Grekom Heleny i przez to ściągną zagładę na własne miasto. Ulisses wyraża się negatywnie o młodzieży, która zamiast kultywować ideały cnoty i służyć ojczyźnie, gubi ją swoją bezczynnością i nieprawością. Drugi z posłów, Menelaos (mąż Heleny i król Sparty), dowodzi słuszności swoich starań o oddanie mu jego małżonki pokazując, że wcale nie chce wojny z trojańczykami, że to oni sami wybrali dla siebie taki los. Menelaos odczuwa pogardę dla Aleksandra i pragnie swój „miecz [jego] krwią napoić.

Pieśń chóru III
Najkunsztowniej skomponowana pieśń chóru w Odprawie, to o niej pisał Kochanowski w liście do Zamoyskiego, że „jakoby greckim chorom przygania” (tzn. dorównuje w kunszcie chórom antycznych tragedii greckich). Pieśń rozpoczyna się apostrofą (bezpośrednim zwrotem) do łodzi, która poniosła Aleksandra do Sparty, skąd przywiózł do Troi Helenę. Pieśń zwraca uwagę na przekleństwo, jakie ściągnęła na Troję owa wyprawa oraz na zły początek małżeństwa Aleksandra oraz zapowiada upadek miasta.

Epeisodion V
Rozpoczyna się rozmową Antenora z Priamem. Wojownik radzi królowi, aby przygotowywał się do wojny, gdyż prędko nadejdzie. Nagle na scenie pojawia się Kasandra, córka Priama. Zakochany w niej Apollo obdarzył ją darem prorokowania, gdy ta jednak odrzuciła jego miłość, sprawił, że nikt nie wierzy jej proroctwom. Kasandra zachowuje się jak osoba dotknięta obłędem - ma bladą twarz, rozwiane włosy, drży na całym ciele. W sposób niejawny, posługując się metaforami, wypowiada tragiczne proroctwo dotyczące zagłady Troi.

W jej wypowiedzi pojawia się łani (Helena), która przybywa morzem i przynosi ze sobą nieszczęście - krew, pożar, upadek. Kasandra przepowiada śmierć swojego brata, Hektora, którego ciało będzie wleczone na wozie przez Achillesa dookoła murów Troi. Mówi także o wykupywaniu ciała Hektora przez Priama, o śmierci Achillesa i jego narzeczonej, o koniu trojańskim, o rozpaczy żony Priama Hekuby i o zamienieniu jej przez bogów w psa. Wieszczka nie wymienia imion żadnych z bohaterów.

Epilog
Antenor zwraca Priamowi uwagę na zasadność proroctw Kasandry, król jednak uważa swoją córkę za obłąkaną i nie chce jej wierzyć. Nagle na scenie pojawia się rotmistrz wraz ze schwytanym żołnierzem greckim. Rotmistrz zdaje relację z przybycia na wybrzeże greckich statków pod dowództwem Agamemnona, brata Menelaosa. Priam rozkazuje przygotowywać się do obrony. W odpowiedzi na tę wypowiedź króla Antenor zwraca uwagę na to, że lepiej jest zamiast przygotowywać obronę i czekać na pierwszy ruch nieprzyjaciela samemu wcześniej uderzyć.

To zdanie utworu sprawiało niemało kłopotu interpretatorom. Dlaczego Antenor, do tej pory tak przeciwny wojnie, nagle nakłania do niej króla? Możliwe są dwie interpretacje:

  1. . Ten fragment ma wydźwięk polityczny, wybitnie polski. Odprawa była wystawiana w czasie, gdy Stefan Batory szykował się do wojny z carską Rosją. Zakończenie dramatu ma być więc zachętą dla polskiej szlachty do pójścia na wojnę.
    2. Wojna wojnie nierówna. Antenor odwodził Priama od wojny niepotrzebnej, wynikającej z głupoty i chciwości Aleksandra, gdy jednak konflikt jest już nieunikniony, należy jak najlepiej się do niego przygotować. A najlepszą metodą obrony jest zaskoczenie przeciwnika atakiem.

PSAŁTERZ DAWIDÓW - Jan Kochanowski

Psałterz Dawidów stanowi zbiór utworów lirycznych o różnej tematyce i tonacji emocjonalnej, skupiony wokół relacji Bóg - człowiek - świat. Poeta korzystał z Wulgaty (łacińskiego przekładu Biblii św. Hieronima) oraz z  renesansowych tłumaczeń Księgi Psalmów, zwłaszcza z poetyckiej parafrazy Szkota George'a Buchanana.. Dochowując wierności oryginałowi biblijnemu, nadał swej parafrazie charakter ponadwyznaniowy. Koncepcja Boga i człowieka nosi ślady oddziaływania  tradycji antycznej i idei renesansowych. Wykazuje cechy uniwersalne wspólne dla różnych systemów religijnych i kulturowych. Wizerunek starotestamentowego surowego Boga-Sędziego, karzącego grzesznego człowieka, uległ w parafrazie czarnoleskiej złagodzeniu. Bóg Kochanowskiego - zgodnie z biblijnym przekazem  - jest potężny, mądry, miłosierny, a jako budowniczy pięknego wszechświata budzi podziw i uwielbienie.

W Psałterzu Dawidów - jak w oryginale - podmiot zwracający się do Boga wyraża uczucia radości, bólu, miłości, nienawiści, przerażenia, nadziei. Zamyka je  w cichej modlitwie, w rozmowie z Bogiem - silnym partnerem istoty ludzkiej, w dramatycznym wołaniu o ratunek - w sytuacji zagrożenia i nieszczęścia. Kochanowski dokonał harmonijnego zespolenia frazeologii biblijnej z językiem liryki greckiej i rzymskiej (horacjańskiej) - sublimując poetyckie obrazowanie. Z niespotykaną wcześniej inwencją twórczą przystosował właściwości biblijnego  stylu, realiów i wyobrażeń Starego Testamentu do polskich tradycji kulturowych i językowych. Za sprawą parafrazy czarnoleskiej weszły do poezji polskiej zróżnicowane sposoby wysłowienia doznań religijnych; uderza zwłaszcza bogata synonimika.

W rok po ukazaniu się drukiem dzieła Kochanowskiego - w 1580 - wydane zostały Melodie na Psałterz polski Mikołaja Gomółki, najwybitniejszego polskiego kompozytora XVI wieku. Dzięki temu głęboko humanistyczne parafrazy weszły do wielu śpiewników, kancjonałów różnych wyznań chrześcijańskich.

Psałterz Dawidów  inspirował poetów i stał się wzorem dla twórców staropolskich (Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Wespazjana Kochowskiego) i obcych.

TRENY - Jan Kochanowski

Dziełem zamykającym drogę twórczą Kochanowskiego jest poemat cykliczny Treny, wydany w Krakowie w 1580 r. Złożony z dziewiętnastu utworów lirycznych, powstał wkrótce po śmierci córki Urszulki i jej pamięci został dedykowany. Treny  należą do renesansowej poezji żałobnej i składają się z właściwych epicediom  części: wstępu, pochwały zmarłej, lamentu podnoszącego wielkość straty i wyrażającego żal, ponadto z pocieszenia i napominania. Poświęcone zostały -  wbrew przyjętym zwyczajom - nie dorosłej, wybitnej osobie, lecz małemu dziecku. Genetycznie związane ze śmiercią Urszulki, nie są jednak wyłącznie poetyckim płaczem ojca, który utracił  ukochaną córeczkę. Obok zmarłego dziecka i matki Kochanowskiego, pojawiającej się w ostatnim trenie, bohaterem lirycznym cyklu jest poeta, człowiek doświadczony cierpieniem, myśliciel przeżywający kryzys ideowy, poddany trudnej próbie konfrontacji swego poglądu na świat i aprobowanego dotąd systemu wartości z sytuacją egzystencjalną człowieka, ze śmiercią. W trenach III i VI Kochanowski sławiąc niepospolite przymioty Urszulki przedstawił uwznioślony portret córki jako przyszłej "Safo słowieńskiej", w trenach zaś VII i VIII wyraził z niezwykłą siłą liryczną ogrom straty i żalu. Postać zmarłego dziecka nie przesłania jednak głównego bohatera lirycznego cyklu - poety, który zawarł w Trenach sumę przemyśleń, doświadczeń życiowych i twórczych. Wypowiedział uniwersalną prawdę o człowieku, którego rozpacz wiedzie na skraj obłędu, ale  skłania także do poszukiwania sensu egzystencji. Głoszony przez Kochanowskiego ideał stoickiego mędrca w konfrontacji z nieszczęściem uległ dewaluacji. Zalecana w Pieśniach i innych utworach postawa równowagi, złotego środka nie wytrzymała próby życiowej. Załamanie się całego systemu filozoficznego poety wywołało rozpacz i pragnienie  śmierci. Ten stan osiąga punkt kulminacyjny w trenie XI, w którym dochodzi do głosu negacja fundamentalnych zasad stoicyzmu, a zwątpienie w Opatrzność dyktuje pytania bliskie bluźnierstwu. W trenie XVI  przypomina poeta z ironią postać Cycerona - nauczyciela stoickiej mądrości, który w nieszczęściu nie sprostał zasadzie zachowania równowagi wewnętrznej: rozpaczał po śmierci córki, nie mógł się też pogodzić z wygnaniem z Rzymu. Kochanowski przywołuje Hioba, Niobe, Orfeusza - postacie dotknięte wielkim cierpieniem. W modlitewnych, psalmicznych trenach XVII I XVIII pojawia się próba pocieszenia, następuje pogodzenie się z wyrokami boskimi i uładzenie się z samym sobą,. Tren XIX, zamykający cykl, zawiera napominanie i zapowiedź powrotu do  równowagi wewnętrznej. Znajdujemy tu także myśl - zgodną z renesansowym dążeniem do pełni człowieczeństwa - o prawie istoty ludzkiej do rozpaczy i radości ("... ludzkie przygody / Ludzkie noś!").

Treny traktować można jako rozrachunek i polemikę Kochanowskiego z własną twórczością, z głoszonymi przezeń tezami stoickiego dystansu wobec przeciwności życia, z elementami religijno-moralnego poglądu na świat. Przynoszą reinterpretację dotychczasowej postawy i zasad postępowania oraz próbę odbudowania utraconego systemu wartości. Ukazują wizerunek człowieka myślącego, zmuszonego pod wpływem cierpienia, dramatycznej konfrontacji doktryny i doświadczenia do weryfikacji przyjętej filozofii życiowej i podjęcia trudu ocalenia fundamentalnych wartości humanistycznych.

Treny stanowią cykl utworów o spójnej konstrukcji, zróżnicowanym stylu i natężeniu emocjonalnym. Nawiązują do  grecko-rzymskiej poezji żałobnej, biblijnych psalmów, współczesnych poecie zachodnioeuropejskich cyklicznych kompozycji funeralnych Petrarki i Ronsarda. Różnorodności stylistycznej monologów towarzyszy bogactwo rytmiczne, wielość miar wierszowych. Z uwagi na swe walory myślowe i artystyczne już w XVI, a zwłaszcza w XVII w. stały się Treny wzorem poetyckim wykorzystywanym przez wielu twórców.

Spokojne, niemal sielskie życie na wsi zostało nagle zakłócone w sposób tragiczny pod koniec 1579 roku, kiedy to zmarła ukochana córeczka Kochanowskich Urszulka, mająca niespełna 3 lata. Rozpacz była tym większa, że poeta przypisywał córce talent poetycki i marzył, aby była jego następczynią. Śmierć ukochanego dziecka stała się dla poety pobudką do napisania cyklu 19 trenów. Geneza tego cyklu jest problemem złożonym i nie należy doszukiwać się jej jedynie w śmierci dziecka.

  "Treny" to cykl całkowicie oryginalny, a nawet nowatorski wobec tradycji poezji funeralnej (pogrzebowej). Rozliczeniu podlegają w "Trenach" humanistyczne zasady światopoglądu poety. Już w pierwszym utworze cyklu ulegają deprecjacji hasła stoickie:


      "Próżno płakać" - podobno drudzy rzeczecie.
      Cóż, prze Bóg żywy, nie jest próżno na świecie?
      Wszystko próżno - macamy, gdzie miękcej w rzeczy,
      A ono wszędy ciśnie - błąd - wiek człowieczy!"

  W "Trenach" odzwierciedlone zostały po raz pierwszy w polskiej poezji przeżycia rodzinne i uczucia najbardziej osobiste, przedstawiona została wyraziście zarysowana, pełna wdzięku i uroku postać dziecka. W "Trenach" wyraziła się też w sposób przejrzysty kultura literacka poety i jego wykształcenie humanistyczne, udokumentowane licznymi odwołaniami do mitologii i literatury starożytnej.

  "Treny" nie powstawały jednak całkiem spontanicznie, rozpatrywane w całości mogą być potraktowane jako traktat filozoficzny o ludzkim losie i życiu, o jego stosunku do świata. W cyklu spotykamy się z wyrazami buntu wobec świata, jak i próbą pogodzenia się z losem. W rezultacie prawdziwym bohaterem "Trenów" staje się sam autor, rozpaczający po utracie córki ojciec, przedstawiający własne uczucia, przemyślenia i wewnętrzne rozterki. Kompozycja "Trenów" jest także dokładnie przemyślana, poszczególne utworu cyklu można podzielić tematycznie.

  Autor zastosował kompozycję zbliżoną do kompozycji starożytnego epicedium (utworu poświęconego osobie zmarłej). Zgodnie z tymi założeniami pierwsze utwory przynoszą pochwałę osoby zmarłej, przedstawienie jej, rozpatrywanie okoliczności śmierci. Środkowe wiersze cyklu to opłakiwanie osoby zmarłej, przeradzające się u Kochanowskiego w ból i rozpacz, powodujący załamanie się dotychczasowego, optymistycznego poglądu na świat. Końcowe utwory tego cyklu to poszukiwanie pocieszenia, prowadzące do psychicznego uspokojenia i pogodzenia się z losem.

  Wbrew pozorom treny nie stanowią zaprzeczenia renesansowej postawy poety. Już samo uczynienie główną bohaterką nikomu nie znanej, trzyletniej dziewczynki jest wyrazem indywidualizmu poety. Kryzys światopoglądowy, który poeta przedstawia w środkowych utworach całego cyklu, także zostaje w końcu zażegnany, co będzie można prześledzić analizując poszczególne utwory. "Tren I" można potraktować jako rodzaj wstępu, ponieważ autor zwraca się do Heraklita, greckiego filozofa, który uchodził za pesymistę, wciąż płaczącego nad znikomością spraw ludzkich oraz do Symonidesa, autora trenów, aby mu pomogli opłakiwać utraconą córkę. Sam poeta jeszcze nie wie, czy ulgę przyniosłoby mu zapamiętanie w cierpieniu, czy też gwałtowne próby przezwyciężenia bólu:

      "Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować,
      Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować".

W "Trenie V" zmarła Urszulka została porównana do młodej oliwki, która pomyłkowo została ścięta przez nadgorliwego ogrodnika. Podobnie jego córeczka, podcięta tchnieniem śmierci, padła u stóp zrozpaczonych rodziców. W zakończeniu wiersza znajdujemy bezpośrednią strofę do Persefony, władczyni krainy śmierci, która pozwala na to, aby rodzice Urszulki wylewali tyle łez rozpaczy.

  W "Trenie VI" poeta nazywa swą ukochaną córeczkę "Safo słowieńską", wyznaje, że nie ziściły się marzenia, w których wyznaczył ją nie tylko na dziedziczkę posiadłości, lecz przede wszystkim własnego talentu. Następnie przedstawiona jest rozrzewniająca scena - umierające dziecko słowami pieśni ludowej, śpiewanej przez pannę młodą, opuszczającą dom rodzinny, żegna się z rodzicami:


      "Już ja tobie, moja matko, służyć nie będę,
      Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę
      Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać,
      Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać".

  Nastrój smutku, uczucie bólu i rozpaczy zostaje spotęgowane przez widok ubiorów Urszulki. Wyznaje to poeta w "Trenie VII", używając przy tym wielu zdrobnień - letniczek, uploteczki, członeczki. Z żalem stwierdza, że matka inną wyprawę szykowała dla swej córki, a jej za cały posag wystarczyło "giezłeczko" z lichej tkaniny.

  Wspomnienia wciąż dręczą i nie dają zapomnieć o ukochanej osobie. Pisze o tym poeta w "Trenie VIII", rysując dokładny portret psychologiczny Urszulki, która zawsze była wesoła i rozśpiewana, wypełniała sobą wszystkie kąty w domu, "wdzięcznym szczebiotem" zabawiała ojca i matkę. Po jej odejściu nastała straszliwa pustka w domu, która potęguje ból rodziców:

      "Teraz wszystko umilkło, szczere pustki w domu,
      Nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu,
      Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
      A serce swej pociechy darmo upatruje".

  "Tren IX" przynosi załamanie się renesansowego poglądu na świat autora. W utworze tym następuje bezwzględny rozrachunek z filozofią stoicką. Poecie wydawało się, że posiadł właśnie tę stoicką mądrość, toteż nie zna bólu, rozpaczy, strachu. W obliczu śmierci córki ujrzał jednak poeta ruinę swego dotychczasowego systemu wartości i kryzys ideologiczny:

      "Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony,
      I między insze, jeden z wiela policzony".

  W "Trenie X" do punktu kulminacyjnego dochodzi rozpacz niepocieszonego ojca po stracie ukochanego dziecka. Poeta zadaje beznadziejne pytanie:

      "Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała,
      W którą stronę, w którąś się krainę udała".

Nie jest pocieszeniem myśl, że być może najdroższa córka została już zaliczona w poczet aniołków bądź też Charon przewozi ją już do podziemnego królestwa. Wiersz kończy się błagalną prośbą do córeczki, aby w jakiejkolwiek postaci pojawiła się przed ojcem:

      "Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest, lituj mej żałości,
      A nie możesz li w onej dawnej swej całości,
      Pociesz mnie, jako możesz, a staw się przede mną,
      Lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną".

REKLAMA

0x01 graphic

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

0x01 graphic


  W "Trenie XI" Kochanowski powraca do rozważań natury ogólnej, dotyczących światopoglądu i postawy człowieka wobec świata. Jest to jeden z niewielu trenów, w których nie padło imię Urszulki, autor nie wspomina też o jej śmierci. Tren ten rozpoczyna się od pesymistycznego stwierdzenia:

      "Fraszka cnota! - powiedział Brutus porażony.
      Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony".

  Niestety, ludzi dobrych, pobożnych, cnotliwych także nie omijają nieszczęścia, cierpienia, wszystko zależy od ślepego losu. Czyż więc warto być dobrym, cnotliwym, pobożnym? - nasuwa się pesymistyczne pytanie, pojawia się zwątpienie.

  Starożytne epicedium było zakończone pocieszeniem i napomnieniem. Motywy te odnajdujemy w końcowych utworach całego cyklu. Najbardziej charakterystyczny jest "Tren XIX", w którym poeta stara się spojrzeć na życie bardziej trzeźwo, stara się znaleźć ukojenie bólu. W tym trenie zjawia się poecie we śnie jego zmarła matka z Urszulką na ręku i koi jego serce wiadomością, że jego córeczka zaznaje już wiecznej szczęśliwości w niebie, a poprzez swą przedwczesną śmierć uniknęła wielu trosk, cierpień i smutków, które zapewne spotkałyby ją w życiu doczesnym. Matka poety apeluje do jego rozsądku przypominając synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni i każdy ma wyznaczony czas swego życia i śmierci:

      "Śmiertelna jak i ty twoja dziewka była,
      Póki jej zamierzony kres był, póty żyła".

  W zakończeniu tego utworu poeta parafrazuje maksymę Cycerona: "humana humae ferenda", czyli "ludzkie przygody ludzkie noś". W myśl tej maksymy należy z godnością przeżywać wszystko to, co człowiekowi może się przydarzyć. "Treny" uznawane są za szczytowe osiągnięcie liryki renesansowej, poeta wykazał w nich subtelność przeżywania, stworzył przepiękne dzieło liryczne, nasycone elementami filozoficznymi.

Z ŁACIŃSKA ŚPIEWA SŁOWIAN MUZA - Jan Kochanowski

Brak

ELEGIE FORICENIA - Jan Kochanowski

Brak

HISTORYJA O CHWALEBNYM ZMARTWYCHWSTANIU PAŃSKIM - Mikołaj z Wilkowiecka

„Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” - treść i kompozycja

Na treść Historyji.. zgodnie z tytułem składają się zdarzenia towarzyszące Zmartwychwstaniu Pańskiemu. Udramatyzowana relacja opiera się przede wszystkim na Ewangeliach i fragmentach proroctw Starego Testamentu , ale również na popularnych w średniowieczu przekazach apokryficznych. Zdarzają się jednak w Historyji.. pewne odstępstwa od biblijnego przekazu, które służą podkreśleniu, uwydatnieniu pewnych prawd wiary. Całe misterium zresztą nie służy pogłębieniu rozumienia prawd wiary, ale ich prostej ilustracji. Ważnymi elementami misterium poza dialogami postaci są czytania Ewangelii (z reguły na początku kolejnej jednostki konstrukcyjnej) oraz śpiewy (te pojawiają się przeważnie na końcu poszczególnych scen).

Niezależnie od wszystkiego konstrukcja misterium opiera się na ewangelicznej historii o Zmartwychwstaniu, z góry założona została ilość epizodów (w sześciu częściach mamy aż 35 mniejszych scen) oraz ich chronologiczny porządek. Trzeba zaznaczyć, że mamy tu do czynienia z epickim tokiem narracji dramatycznej, która - jak podaje Jan Okoń -

realizuje się w następujących kolejno po sobie wydarzeniach, luźnych względem siebie, powiązanych ogólnym tylko tematem Zmartwychwstania i następstwem czasowym. Nie tworzą one jednolitej akcji dramatycznej, nie są też bezwzględnie od siebie zależne: apostołowie na równi z niewiastami dochodzić będą jestestwa Chrystusa, nie korzystając z ich doświadczeń, przekupienie strażników niczego - w wymiarze sztuki - nie zmienia. (s.XXXVIII)

Tak więc, ponieważ historia opowiadana w misterium jest nie tylko z góry dana, ale również powszechnie znana, to punkt ciężkości zostaje położony na organizację poszczególnych scen: „wydarzeń-obrazów”. Wydarzenia biblijne zostają niejako dopełnione realiami ówczesnego życia (np. średniowiecznym sposobem targowania się, jak w scenie z aptekarzem). Świat przedstawiony dramatu (obejmujący realia Jerozolimy czasów Chrystusowych oraz przestrzeń piekielną) zostaje uplastyczniony. Wiele wskazówek odnośnie możliwości realizacji tego misterium znajdziemy w didaskaliach, pojawia się tam sporo uwag odnośnie rekwizytów i gestów - tak jak jest to w scenie z kobietami, które potrząsając sakiewką zastanawiają się, jak okazać miłość Mistrzowi.

Misterium to jeden ze średniowiecznych gatunków dramatycznych (inne to dramat liturgiczny, komedia elegijna, mirakl, moralitet, farsa), rozwijający się w Europie od XII do XVI w, a w Polsce nawet do XVIII. Gatunek ten wyrósł z dramatu liturgicznego i w właśnie w opozycji do niego powinien być rozpatrywany.

Na rozwój misteriów wpłynęły przede wszystkim czynniki zewnętrzne, mianowicie potrzeba stworzenia nowych form oddziaływania na masy wiernych. Z tego względu misteria pisano w językach narodowych, by treści w nich zawarte były dostępne dla niewykształconego odbiorcy. Od języka potocznego odróżniała misterium forma wierszowa. W przypadku Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim mamy do czynienia z tradycyjnym ośmiozgłoskowcem - nie stanowiącym jednak specjalnego osiągnięcia wierszotwórczego.

W odróżnieniu od dramatu liturgicznego (wchodzącego w skład liturgii), misteria nie były wystawiane w kościołach. Najczęściej można było je oglądać na placach przykościelnych bądź cmentarzach. Odłączenie od liturgii sprawiało, że misterium nie było ograniczone czasowo i nieraz rozciągało się w kilku dniowe cykle przedstawień. Jak podaje Jan Okoń:

Misterium - to powieść dramatyczna, uwzględniająca cały szereg (...) zdarzeń, czasem nawet powieść-rzeka, gdy obejmuje jednolity ciąg zdarzeń staro- i nowotestamentowych, a czas przedstawienia rozkłada na kilka dni. Tekst (...) nie jest(...) w nim z góry określony - wychodząc z „Biblii”, jako podstawy, uniezależnia się od niej i staje rezultatem pracy twórczej danego autora.


Ważną cechą misteriów było dostosowanie treści biblijnych do ówczesnej rzeczywistości, swoiste uwspółcześnienie historii zbawienia. Takie uwspółcześnienie odbywało się przede wszystkim na poziomie gestu i języka. Ważnym elementem okazywał się żart, zabawa, śmiech, wprowadzenie nie tylko pierwszoplanowych postaci Pisma Świętego, ale również całej plejady postaci drugorzędnych: żołnierzy, kupców, pasterzy. W ten sposób w misteriach łączono potoczność z religijnością, sacrum z profanum. Ciekawym przykładem sceny o dużym nasyceniu komizmu, jest fragment Historyji..., kiedy Jezus wyprowadziwszy z piekła swoje baranki, nie pozwala kolejnym wielkim biblijnym postaciom pójść z nowiną o Zmartwychwstaniu do Maryji. Powodem jest pijaństwo, nadmierna włochatość i tym podobne, nieprzystające do tych zacnych person powody.

Misteria ze względu na podejmowaną tematykę dzielimy na trzy odmiany gatunkowe:

ROZMOWY KTÓRE MIAŁ KRÓL SALOMON ....

Proweniencja postaci Marchołta

 

Marchołt różni się od Ezopa wiekiem - jest od niego nieco młodszy. Imię bohatera Rozmów wywodzi się z dwóch źródeł - Biblii i

Talmudu. Jako plebejusz wiódł cudowny spór z mądrym królem Salomonem. Z czasem dialog o poważnej formie uległ

przekształceniu w „traktat humorystyczno-parodystyczny i pod taką postacią znany był w wieku XII” (J. Ziomek). Wielokrotnie

literatura popularna nurtu plebejskiego pokazywała Marchołta jako kpiarza i żartownisia drwiącego z wszelkich zasad i norm

uznawanych przez społeczność za obowiązujące. W końcu „Marchołty” doczekały się druku, a najbardziej popularna wersja z

1514 roku posłużyła polskiemu autorowi za podstawę przeróbki.

 

Rozmowy to bardzo swawolna opowieść o figlach płatanych mądremu biblijnemu władcy Jerozolimy przez chytrego plebejusza o

chłopskim rodowodzie. Marchołtowi wielokrotnie udawało się oszukać króla Salomona o przydomku „mądry", a to dzięki

umiejętności dosłownego traktowania Salomonowych rozkazów. Do powiastki tej wkradły się zagadki i historie o różnej genealogii,

dowcipne dialogi oparte na kalamburach słownych: np. Marchołt, skazany przez wyprowadzonego z równowagi Salomona na

szubienicę, wykpiwa się od śmierci, gdyż nie może zdecydować się na wybór odpowiedniego drzewa. To jeden z niezwykłych

przykładów obrazujących Marchołtowe dowcipy.

 

 

Problematyka

 

 

Istotą postawy Marchołta jest dyrektywa życia - utrzymanie stanu równowagi pomiędzy prawdą a kpiną, wzniosłością a

wulgarnością, w końcu między sacrum i profanum. Zachwycająca w tej mierze jest genealogia Marchołtowego rodu, będąca

trawestacją Pisma Świętego.

 

   „... Ja jestem ze dwunaście rodzajów chłopskich;

 

   Chłoptas porodził Gruczoła, Gruczoł porodził Rudka,

 

   Rudek porodził Rzygulca, a Rzygulec porodził Kudmieja...

 

   ... Opiołka porodził Warchoła,

 

   a Warchoł porodził Marchołta,

 

   a ja jestem Marchołt... ”

 

Przesłanie wynikające z utworu może być jedno - rubaszność wtórować musi powadze w codziennym istnieniu. Znać to w

późniejszym określeniu przez Marchołta genealogii jego żony, pochodzącej „ze dwunaście rodzajów kurewskich”.

 

Trawestacja Pisma Świętego, zastosowana przez Jana z Koszyczek w Rozmowach, ujawniała parodystyczny i sarkastyczny

stosunek autora do otaczającej rzeczywistości. W konstrukcji przedstawionego świata twórca Marchołta zbliżył się do poetyki

Biernata z Lublina wyrażonej w Żywocie Ezopa Fryga. Najważniejszymi pierwiastkami były, z punktu widzenia poetyki Rozmów,

akcenty onomastyczne w wymiarze polonizacyjnym. W tym momencie Jan z Koszyczek ujawnił zręczność poetyckiego pióra,

umiejętność humorystycznego budowania polskich imion - wobec nikłej pomysłowości onomastycznej łacińskiego oryginału.

Postawa Marchołta - od wzniosłości i patosu, aż po ironię i kpinę - mówiła o renesansowych cechach osobowości bohatera.

Marchołt poszukiwał sensu istnienia w wymiarze świata realnego poprzez zachowanie równowagi ducha, mimo niesprzyjających

okoliczności zewnętrznych.

SOWIŹRZAŁ KROTOCHWILNY I ŚMIESZNY

A niechaj narodowie wżdy postronni znają,

Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.2

Któż nie zna tego cytatu? Pokolenia uczyły się na nim dumy z polszczyzny. Dystychowi temu, wyrwanemu z macierzystego kontekstu wiersza wieńczącego Figliki, poziomem artystycznego samozadowolenia w dobie staropolskiej sprostać może jedynie wyznanie Jana Kochanowskiego, który poetycką parafrazą psalmów wdarł się na skałę pięknej Kaliope, gdzie nie było dotąd znaku polskiej stopy. Psałterz Dawidów jako wyczyn młodej polskiej poezji jest znany, Figliki mniej, dlatego warto zajrzeć do dzieła, z którego autor tak nieskromnie wyraził zadowolenie. Czegóż tam nie ma? Błazen, który w nocy nie mógł trafić do drzwi izby, załatwił swą naturalną potrzebę w pański but, a gdy nad ranem pan wsadził weń nogę, błazen zwalił winę na czyżyka, który śpiewał w izbie (46. Błazen, co panu w bot źle naczynił). Ktoś posłał znajomemu papier, którym się podtarł, jako Nowiny z dupnych gór (139). Pan, ujrzawszy, że chłop po drodze załatwia swą potrzebę, rzecze mu: "Siedź, nieboże, / bo wiem, że sie bez tego nikt obejść nie może"; na co chłop, że może się bez tego obejść, a nawet panu odstąpić (158. Chłop, co srał za dębem). Dowcipniś zamierzył się włócznią w bok chłopa odgrywającego rolę Chrystusa na krzyżu, a ten ze strachu "na krzyżu spierdzi / i posrał apostoły" (189. Co na krzyżu chłopy posrał). Nie wszystkie figliki Reja trącą ekskrementami, tych jednak wyraźnie nie brakuje. Żeby zrozumieć satysfakcję poety, należy przypomnieć, jak istotną rolę odegrał humor skatologiczny we wczesnym renesansie. Rej bowiem w swoich epigramatach podążał wiernie tropem najwybitniejszych zbiorów facecjonistyki europejskiej. Podobnie jak nieco wcześniejsze czołowe dzieło komizmu fekalnego, Sowiźrzał krotochwilny i śmieszny.

Przygody chłopskiego syna Ulenspiegla3:Ein kurtzweilig Lesen von Dil Ulenspiegel, geboren uß dem Land ze Brunßwick, opublikowane zostały po raz pierwszy w Strasburgu zapewne w 1510 lub 1511 r. i szybko zdobyły sobie niezwykłą popularność. Do końca XVI stulecia miały szereg niemieckojęzycznych wydań, z których do dziś zachowały się 23 edycje, a poszczególne historie doczekały się licznych adaptacji i przeróbek. W ślad za wydaniami niemieckimi zaczęły się ukazywać tłumaczenia: niderlandzkie (najstarsza zachowana edycja ukazała się w okresie 1525-1546), a za nim angielskie (jako Howleglas, najstarsza zachowana edycja z okresu 1516-1620) i francuskie (1532, a być może 1529), a w drugiej połowie stulecia m.in. łacińskie (1558, 1567), czeskie (najstarsza znana edycja z 1576)3, żydowskie (koniec XVI w.)3. Polski przekład Ulenspiegla, drukowany przez Wietora zapewne przed 1540 r., zyskał dużą popularność. Do XVIII stulecia ukazał się co najmniej 12 razy, a w 1786 r. doczekał się przeróbki pt. Kulhawiec. Warto się zastanowić na fenomenem długowieczności tego literackiego fenomenu rozrywkowego tekstu, który miał przede wszystkim śmieszyć humorem skatologicznym.

Oryginalna opowieść Ein kurtzweilig lesen von Dyl Ulenspiegel, skompilowana z anegdot spopularyzowanych przez niemiecko i łacińskojęzyczne zbiory facecji, sama również stanowiła źródło ożywionego zainteresowania humanistów. Już pierwsze wydania strasburskie uczyniły z Ulenspiegla znaną postać literacką. W 1513 r. Tilemann Conradi poświęcił jej dwa łacińskie nagrobki, Epita[phium] nobilis parasiti Oulenspiegel i Aliud, włączając je do cyklu nagrobków Eulogia funebria poświęconych wybitnym humanistom (m.in. Konradowi Celtisowi)6. Z początkiem drugiej połowy stulecia Ulenspiegel doczekał się łacińskich przeróbek. Pierwszej dokonał rektor szkoły w 's-Hertogenbosch, Joannes Nemius, wydając w 1558 r. w Utrechcie Triumphus humanae stultitiae, vel Tylus Saxo... Jego przekład złożony jambami po raz drugi ukazał się w 1563 r. pod zmienionym, a znamiennym tytułem Ulularum speculum, alias triumphus humanae stultitiae7, a już w 1567 r. we Frankfurcie nad Menem ukazuje się opatrzona wysokiej jakości drzeworytami parafraza w klasycznych dystychach elegijnych pióra Ägidusa Periandera (właśc. nazwisko Giles Omma) pt. Noctuae speculum. Omnes res memorabilis, variasque et admirabilis, Tyli Saxonici8.Wprowadzająca opowieść do międzynarodowego obiegu łacińskojęzyczna recepcja Ulenspiegla jawnie wskazuje na jej humanistyczny charakter, co warto podkreślić, biorąc pod uwagę skatologiczną specyfikę większości jego żartów.

Dopiero u schyłku odrodzenia dowcip fekalny zaczął być wykluczany z kultury wysokiej, by w rezultacie zostać zepchnięty na pozycje humoru wyłącznie plebejskiego9. Z początkiem XVI w. mnożenie elementów skatologicznych nie stanowiło jeszcze obyczajowej prowokacji, lecz mieściło się w określonym typie przerysowanej sytuacji komicznej, w równym stopniu śmieszącej plebs, jak i wykształcone środowiska dworskie. Zbyt często spotykamy na stallach kościelnych wizerunki kucających za potrzebą mnichów czy mężczyzn wypinających na widza gołe tyłki10, aby - jak to dziś próbują robić niektórzy badacze - redukować topikę fizjologiczną jedynie do świata kultury żebraczej i wieśniaczej. W XIV-XV w. wszystkie stany, wyjąwszy może tylko wąską grupę elity skupionej wokół niektórych dworów królewskich i cesarskiego, uczestniczyły w tej samej kulturowej wspólnocie śmiechu. Humor skatologiczny szczególną popularność zdobył sobie na obszarze niemieckojęzycznym, ale obecny był w całej ówczesnej Europie, czego najlepszym dowodem mogą być z jednej strony bujnie plewiące się przekłady Ulenspiegla na języki narodowe, z drugiej zaś takie dzieła, jak choćby wspomniane Figliki Reja (1562) czy francuski Gargantua i Pantagruel Françoisa Rabelais'go (1532-1564). Ten ostatni utwór w klasycznej pracy Michaiła Bachtina z lat trzydziestych XX w. posłużył do rekonstrukcji średniowiecznej i renesansowej kultury śmiechu, w obrębie której poczesne miejsce zajmuje dół materialno-cielesny i humor fekalny11. Tworem tej kultury jest także opowieść o Ulenspieglu, synu chłopskim, będąca kreacją renesansowego humanisty, który nakłaniając czytelnika do przejrzenia się w prostackim zwierciadle swego bohatera, często sięga po ostateczne formy ośmieszenia. Misterny system społecznie akceptowanych nakazów i zakazów nie wytrzymuje konkurencji z dowcipnym pierdnięciem, zapaskudzeniem komnaty czy wypięciem nagiego tyłka12.

Warto przypomnieć, że nie tylko w renesansowej Polsce Sowiźrzał zaistniał na tle swoich poprzedników: wywodzącego się z antyku Frygijczyka Ezopa oraz średniowiecznego Marchołta. Literackie biografie wszystkich trzech składają się na fenomen tzw. literatury błazeńskiej, opiewającej sylwetkę prostaka chłopa, który swym sprytem potrafi przechytrzyć duchownych, uczonych i władców13. Wywodzący się z gminu bohater ośmieszający płytkość wiedzy uznanych autorytetów zostaje tu podniesiony do roli mędrca i jako taki staje się figurą literacką godną Erazmowej Pochwały głupoty (1511). Ezopa przełożyli z greki humaniści włoscy i niemieccy, a za nimi pt. Żywot Ezopa Fryga, mędrca obyczajnego, i z przypowieściami jego, z niektórymi też inych sławnych mędrców przykłady osobliwymi a barzo śmiesznymi i też krotochwilnymi spolszczył go Biernat z Lublina - "pierwszy autor książek polskich, mąż wielce uczony i bardzo biegły w polskiej mowie", jak pisano o nim w 1547 r.14 Z kolei Rozmowy, które miał król Salomon mądry z Marchołtem grubym a sprosnym, a wszakoż, jako o nim powiedają, barzo z wymownym, z figurami i z gadkami śmieszymi przełożone zostały przez Jana z Koszyczek, który tak tłumaczył się czytelnikowi ze swego przedsięwzięcia w Przemowie do Polaków (w. 3-4):

Jan, bakałarz z Koszyc, z łaciny przełożył,

Iżby się w was tym więcej rozum mnożył. 15

Rozmowy z Marchołtem od 1521 r. miały do lat pięćdziesiątych tego stulecia co najmniej 6 wydań, Biernatowy Ezop ukazał się drukiem około 1522 r. Niedługo potem dołączył do nich Sowiźrzał, początkowo zwany przez anonimowego tłumacza Sownociardłkiem. Zaznaczyć należy, że były to jedne z pierwszych książek polskojęzycznych, starannie drukowanych i sporym nakładem Hieronima Wietora ozdobionych licznymi drzeworytami16. Dlatego nie wydają się uzasadnione sądy określające te tytuły mianem produktu "muzy popularnej i do popularnego czytelnika adresowanej", której "celem było dostarczenie mniej wykształconym i mniej wybrednym czytelnikom popularnej i zaciekawiającej lektury"17. W czasach, kiedy utwory te przekładane były na język polski, w całej łacińskiej Europie zasilały one biblioteki ówczesnej elity intelektualnej.

Epoka, która pozwoliła wypłynąć literaturze błazeńskiej na szerokie wody humanizmu, przyniosła również przewartościowania kulturowe, które w rezultacie zadecydowały o ich marginalizacji jako piśmiennictwa dla gminu. W XV i XVI stuleciu zaczynają się mnożyć poradniki dobrego wychowania oraz administracyjne przepisy i zalecenia, mające na celu stworzenie społeczeństwa o pożądanych "dobrych" cechach, jak również wyjaśnienie, w jaki sposób ludzie szlachetnie urodzeni powinni się różnić od zwykłych mieszczan czy prostackich chłopów18. Procesy zachodzące w sferze mentalności należy łączyć ze zmianami społeczno-gospodarczymi późnego średniowiecza. W XIV-XV w. wraz z gwałtownym pogarszaniem się monety oraz zmianami w technice wojennej (rola piechoty miejskiej, wojsk zaciężnych, broni palnej) nastąpił wyraźny spadek dochodów szlachty, co w efekcie doprowadziło do pauperyzacji tradycyjnego rycerstwa oraz wyraźnej emancypacji mieszczaństwa i chłopów. Szlachta, dążąc do utrzymania swojej dotychczasowej pozycji społecznej, została zmuszona do aktywnego uczestnictwa w życiu gospodarczym i konkurencji ekonomicznej z mieszczanami i bogatymi chłopami. Wzrost aktywności politycznej i ekonomicznej tzw. "nowej szlachty" doprowadził w Europie Środkowej (również w Polsce) do osłabienia, czy wręcz wyparcia konkurencji mieszczańskiej oraz ekonomiczno-prawnego uzależnienia chłopów od gospodarki pańskiej (tzw. wtórne poddaństwo) i stworzenia szlacheckich folwarków opartych na pańszczyźnie19.Ściśle związane z rynkiem folwarki korzystały w XVI i pierwszej połowie XVII w. z dobrej koniunktury gospodarczej, zapewniły stanowi szlacheckiemu nie tylko stabilność finansową, ale również stały się podstawą rozwoju specyficznej, stanowej demokracji parlamentarnej w Rzeczpospolitej i aktywnego uczestnictwa w kulturze europejskiej późnego renesansu.

Równocześnie sama szlachta tworzyła własne wzorce zachowań społecznych, ubioru, konsumpcji i języka, separując się od innych stanów m.in. poprzez negatywne wartościowanie ich "przyrodzonych" cech i zachowań. Recepcja kultury klasycznej, wzajemna identyfikacja członków elity posługujących się sobie tylko znanymi skomplikowanymi kodami słowno-obrazowymi, aluzją, niedopowiedzeniem, pogłębiła granice międzystanowe, przeciwstawiając szlachtę mieszczaństwu, mieszczaństwo chłopom, z tych ostatnich czyniąc pośmiewisko wszystkich pozostałych20. W owych zabiegach można doszukiwać się tworzenia dodatkowych, obok prawnych, mentalnych barier dzielących światy dobrze i źle urodzonych. Elity starały się także na nowo definiować sytuację komiczną, z której wypadało się śmiać. To, co śmieszyło plebs, nie powinno bawić szlachcica. Droga do wyśmiewanej przez Sowiźrzała dystynkcji wiodła przede wszystkim poprzez trud okiełznania własnego ciała i jego fizjologii. Trawestując krótko koncepcję cywilizacyjną Norberta Eliasa, człowiek tym bardziej jest kulturalny, im mniej staje się naturalny21.Dotyczy to w równym stopniu opiewanych przez Ulenspiegla latrynaliów, jak i innych przejawów naturalizmu. Nie tylko kultura słowna ulega zmianie, podobna ewolucja zachodzi w malarstwie renesansowym, w którym zanika typowa dla późnego średniowiecza ekspresja weryzmu na rzecz wykwintnej i nienaturalnej maniery.

Proces ten objął też dowcip skatologiczny, co można prześledzić na gruncie literatury staropolskiej. Za pierwsze, jakże nieśmiałe próby sublimowania dowcipu, podziału żartów na godne i niegodne, można uznać niektóre ustępy wywodu o komizmie z Dworzanina polskiego Łukasza Górnickiego z roku 1566:

Moskwicin, jako i Polak abo którego inego narodu człowiek, kiedy chce

być najtrefniejszym a najwięcej mówić, tedy

sie więc we wszytkim głupstwie a sprosności popisze

Z kolei pisząc o błazeńskim przedrzeźnianiu, przywołuje Górnicki gesty znane z historii o Sowiźrzale:

Abowiem kto by chciał tak kontrefetować ludzie jako guzman z

rozdzieraniem gęby, z wyszczynianiem języka, nie

uszedłby też za inego, jedno za guzmana a bodaj nie gorzej; bo wdy

guzmanowi, iż to jest jego rzemięsło, takowy

sposób trefnowania przystoi, ale dworzanin barzo by sie tym

oszpecił [...].22

Nie stroniące od fizjologii figliki wydał Rej po raz pierwszy przed Dworzaninem jako dodatek do Źwierzyńca (1562) zatytułowany Przypowieści przypadłe, z których sie może wiele rzeczy przestrzec. Aleksander Bückner tak charakteryzował ich humor:

Szereg anegdot trąci Sowiźrzałem: plugawe one i sprośne,

prześmiardły, jak wszystko, co o tym arcyłotrze opowiadano23.

Julian Krzyżanowski, wydając po latach zbiór epigramatów Reja, daje następujące wyjaśnienie tego faktu:

Rej [...], wywodzący się z pogranicza polsko-ukraińskiego, pilny samouk,

któremu wytworny świat renesansowy Ariosta, u nas reprezentowany

przez Kochanowskiego, pozostał obcy, był produktem i reprezentantem

kultury mas szlacheckich, niewiele różniącej się od kultury ludowej,

chłopskiej. I dlatego właśnie również jego humor, mimo przetarcia

się przez dwory Tęczyńskich i Sieniawskich, był bliższy humorowi

ludowemu, chłopskiemu24.

[1.] Napierwsza historyja, jako się Sowiźrzał narodził i trzykroć jednego dnia krzczon był, a którzy jego kmotrowie byli

We wsi Knotowicach, w saskiej ziemi, niedaleko lasu jednego Sowiźrzał, dobre dzieciątko się narodziło. Jego ojcu imię było Kulas Sowiźrzał, a matce Hanna.

Jakoż się im to dziecię udało, wnet do Plemienice na krzest nieśli, a imię jemu Dyla Sowiźrzał dali. I był niejaki Tylach Lachowic, obywatel plewiński, jego kmotrem i przy tym inni dobrzy ludzie. Gdy tedy Dyla Sowiźrzał okrzczon był, one kmoszki i inne matuchny wedle starego zwyczaju poszły do karczmy na dobre piwo i podpili sobie dobrze po onej gorącej a niebliskiej drodze, a to, co przepili, musiał ociec zapłacić. Potym, gdy się z dziecięciem ku domu wrócili, idąc po ławkach przykrych tuż wedle wody, kmoszka, co dziecię niosła, potknęła się i upadła do głębokiego jeziora z dziecięciem wespół. Oboje się barzo umazało, a wszakże krom urazu dziecięcego - i jako dawno powiedają: "Złe nigdy nie zginie" - i z wielką trudnością oboje z błota dobyto. Potym poszli do domu, a uchędożyli zasię dziecię.

Tak-że ubogi Sowiźrzał trzykroć jednego dnia był krzczon: naprzód w kościele w krzcilnicy, powtóre w kałuży głębokiej, potym doma w kotle. I to napierwszy znak jego nieszczęścia był, które jego, póki żyw, naśladowało, jakoż się to dalej opisuje.

OBJAŚNIENIA

Por. A. Aarne, The Types of the Folk-Tale, a Classification and Bibliography, translated and enlarged by S. Thompson, Helsinki 1961: 1823. Na temat recepcji anegdoty w polskiej (?) bajce ludowej por. H. Kapełuś, "Sowiźrzał" w polskiej tradycji ludowej, [w:] Literatura - komparatystyka - folklor. Księga poświęcona Julianowi Krzyżanowskiemu, Warszawa 1968, s. 858-859. Nowela pt. Pierwoje pochożdienije Sowiest-Drała, gdie Sowiest-Drał imieł swoje rożdienije i kto jego był kriestnoj otiec weszła w skład ruskiej przeróbki Sowiźrzała (Pochożdienij nowago uwiesielitielnago szuta i wielikago w dziełach lubownych płuta Sowiest-Drała, Bolszago Nosa, Sanktpietierburg [przed 1781]: I 1).

Tytuł: jego kmotrowie - rodzice chrzestni.

We wsi Knotowicach - Kneitlingen, wieś pod Schöppenstedt w Dolnej Saksonii, po raz pierwszy poświadczona źródłowo w 1135 r.

lasu jednego - w oryginale las leżący pomiędzy Helmstedt, Schöppenstedt i Königlutter, nosił historycznie potwierdzoną nazwę Elm.

dobre dzieciątko - tj. (ironicznie) urwis.

Kulas - imię znaczące: 'Kulawy', będące dźwiękowym ekwiwalentem oryginalnego "Claus", tj. Mikołaj.

Jakoż - i rzeczywiście, w samej rzeczy.

Plemienice - w oryginale: "Amplenen", z informacją, że znajdował się tam zamek raubritterów (rycerzy-rabusiów) zdobyty przed pięćdziesięcioma laty (w rzeczywistości w 1425 r.) przez mieszczan brunszwickich.

wedle starego zwyczaju - po ceremonii chrztu ojciec tradycyjnie częstował kumów piwem, stąd dawna niemiecka nazwa biesiady chrzestnej: "Kindelbier".

po ławkach - po kładkach.

krom urazu dziecięcego - bez uszkodzenia dziecka.

jako dawno powiedają: "Złe nigdy nie zginie" - zwrot przysłowiowy w takiej postaci poświadczony dopiero w XIX w., znane są jednak pokrewne przysłowia o podobnej treści. Grzegorz Knapiusz (1632) odnotował np. paremię: "Złego i śmierć nie chce".

uchędożyli zasię - oczyścili na powrót.

które go ... naśladowało - które go prześladowało, które mu towarzyszyło.

2. Historyja, jako wszyscy kmiecie z swoimi żonami na młodego Sowiźrzała skarżyli, powiedając, jakim by on silnym zuchwalcem i oszczercą był, k temu siedząc na koniu za ojcem, na ludzi milczkiem zadek wypinał

Gdy już Sowiźrzał ku latom przyszedł, a z prochu był wychowan, dziwne a rozmaite kunszty między dziećmi wymyślał i jakoby niejaka małpa po trawie się walał aż do czwartego lata, a tak w złości swej przyrodzonej rósł - im starszy, tym gorszy - że pospolicie wszyscy sąsiedzi nań uciążali i skarżyli ojcu, żeby on łotrem był.

Wysłuchawszy ociec ich skarg, począł syna swego karać, tak mówiąc:

- Co się dzieje, synu miły, że tak wszyscy sąsiedzi na cię skarżą? Powiedają, żeś przewrotny a młody łotr.

Sowiźrzał na to odpowiedział:

- Miły ojcze, wszak nikomu żadnej przykrości nie czynię, a to, jako się w sobie ma, wnet okażę. Wsiądź na twego własnego konia, a ja za cię wsiędę i pojedziemy sobie przez tę ulicę cicho, a wżdy oni na mię łgać i narzekać będą, a wszakże na to nic nie dbam.

Tak-że ociec uczynił. Wsadził go za się na koń, a Sowiźrzał, podkasawszy się dobrze, wypiął zadek na ludzi i siadł sobie zasię cicho. Ujźrzawszy tę niecnotę jego, sąsiedzi z żonami swymi wszyscy wespołek za nimi bieżeli, łając a przeklinając go, że tak niestatecznym był. Na to rzekł:

- Miły ojcze, baczysz dobrze, że ja spokojnie siedzę, a żadnego nie prześladuję, a wżdy ludzie powiedają, iżem ja łotr.

Ociec, chcąc go doświadczyć, posadził go przed się na koń, aby jedno nań nie narzekano. Aczkolwiek synek spokojem siedział, a wżdy swojej przyrodzonej złości zataić nie mógł - na ludzi gębę zakrzywiał a język wyszczyniał. Ludzie się temu barzo dziwowali i niewymownie łajali. Ociec rzekł:

- I zaiste, synu, w nieszczęśliwąś się ty godzinę urodził. Baczę dobrze po tobie, żeś cichy, ale wżdy ludzie na cię uciążają i ciebie wespół ze mną sromocą.

Wnet dla uwiarowania hańbienia z miejsca się ruszył, bo syna barzo miłował, i brał się do majdeburskiej ziemie, z której żona jego rodem była. I sam, ubogi starzec, niedługo był żyw, żonę, dzieci w wielkim ubóstwie zostawił. A Sowiźrzał, aczkolwiek rzemięsła żadnego nie umiał i k niemu żadnej myśli nie miał, będąc w szesnastym roku, wszakże swym kuglarstwem i błazeństwem wszędzie miejsce i pożywienie dobre miał wedle starego przysłowia: "Błaźni się nalepiej mają".

OBJAŚNIENIA

Na temat recepcji anegdoty w polskiej bajce ludowej por. H. Kapełuś, "Sowiźrzał" w polskiej tradycji ludowej, [w:] Literatura - komparatystyka - folklor. Księga poświęcona Julianowi Krzyżanowskiemu, Warszawa 1968, s. 859. Nowela pt. Kak wsie poczti togo sieła kriestianie na małodogo Sowiest-Drała otcu jego żałowalis weszła w skład ruskiej przeróbki Sowiźrzała (Pochożdienij nowago uwiesielitielnago szuta i wielikago w dziełach lubownych płuta Sowiest-Drała, Bolszago Nosa, Sanktpietierburg [przed 1781]: I 2).

ku latom przyszedł, a z prochu był wychowan - tj. wyrósł i odrósł od ziemi.

do czwartego lata - do czwartego roku.

w złości ... przyrodzonej - we wrodzonej złośliwości.

nań uciążali - narzekali, utyskiwali na niego.

syna ... karać - napominać syna.

baczysz - widzisz.

język wyszczyniał - wystawiał język, co w średniowieczu uważano za

gest obsceniczny.

w nieszczęśliwąś się ty godzinę urodził - zwrot przysłowiowy.

sromocą - hańbią.

Wnet dla uwiarowania hańbienia - zaraz dla uchronienia się hańby.

z miejsca się ruszył - tj. wyprowadził się.

do majdeburskiej ziemie - do ziemi magdeburskiej.

żadnej myśli nie miał - nie miał żadnego upodobania.

wedle starego przysłowia: "Błaźni się nalepiej mają" - zdania w oryginale brak; Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich notuje jedynie przysłowia pokrewne, jak "Błaznów pełno wszędzie" - spopularyzowana przez Kochanowskiego (Fraszki III 76, w. 10) polska wersja łacińskiej paremii (por. "błazen, błazeński" 11, "głupi, głupiec" 18) czy też: "Głupim szczęście sprzyja" ("głupi, głupiec" 146).

17. Historyja, jako Sowiźrzał w jednym szpitalu wszytkie chore a niemocne okrom lekarstwa za jeden dzień uzdrowił

Czasu jednego Sowiźrz[ał] przyszedł do Norenbergu. Tam przybijał u kościelnych drzwi listy, które świadczyły, żeby on był lekarzem, sam też o sobie powiedał, że wszelkie niemocy może leczyć. A w onym szpitalu było barzo wiele chorych ludzi, których by był rad ociec szpitalny pozbył, a rad im zdrowia był życzył. Szedł do Sowiźrzała lekarza, pytając go - według listów, które był porozbijał - jeśliby się niemocnych ludzi a niedostatecznych chciał podjąć, a im ku zdrowiu pomóc, a jemu miało być dobrze zapłacono. Sowiźrzał jemu przyrzekł, żeby tych chorych więtszą część chciał wyprawić tym obyczajem, jeśliby jemu dwieście złotych dać chciał. Ociec szpitalny jemu takowe pieniądze obiecał dać tym sposobem, jeśliby im pomógł. Sowiźrzał na to przyzwolił, jeśliby nie powstali, aby mu żadnego pieniądza nie dał. Ta rzecz podobała się ojcowi szpitalnemu, wnet mu zadał dwadzieścia złotych.

Tak-że Sowiźrzał szedł do szpitala, wziąwszy z sobą dwu pachołków, i pytał chorych, każdego z osobna, co by za niedostatek cierpieli. Na koniec każdy przysiądz musiał, żeby to, co by z nim działał, taił a nikomu nie powiedał. I obiecali wszyscy niemocni tak uczynić, a zwłaszcza to każdemu przepowiedział. I rzecze potym:

- Mam-li ja wam chorym ku zdrowiu dopomóc, a z chromych proste uczynić, toć u mnie niemożna, lecz abym jednego z was na proch spalił, a ten proch innym pić dał, i tak muszę uczynić. A przeto który jest miedzy wami nachorszy a niezdrowszy, a który na nogi postąpić nie może, z tego ja prochu napalę, abym innym mógł pomóc, k temu bym też ojca szpitalnego przywołał.

A sam przed szpitalem stanął i głosem wielkim wołał:

- Który nie jest chory, wynidź! Patrzaj, aby poślednim nie był - tak każdemu osobliwie powiedział - bo ostatni musi rząd zapłacić.

Takową rzecz każdy sobie rozważał i na jeden naznamionowany dzień każdy z nich się ku temu gotował, jakoby wolą swego lekarza wypełnił, i każdy chciał być pierwszy na jego zawołanie. A gdy już Sowiźrzał na nie zawołał, to wszyscy chutnie z miejsca się porwali i co niektórzy od kilku lat z miejsca się nie ruszyli, to na ten strach wszyscy z wielką ciężkością wybieżeli, że żaden w szpitalu nie został.

Sowiźrzał swojej zapłaty według przyrzeczenia od ojca szpitalnego upominał się, aby mu krom omieszkania dosyć uczynił. Ociec z wielką radością jemu pieniądze zmówione dał i k temu jeszcze podziękował. Sowiźrzał, wziąwszy pieniądze, wsiadł na koń, co rychlej precz pojechał.

Potym trzeciego dnia oni niemocni do ojca swego przyszli, powiedając o chorobie. Rzecze ociec:

- Cóż się to dzieje? Wszak-em wam był mistrza a lekarza znamienitego zjednał, co was miał wyleczyć i baczyłem to dobrze po was, żeście już byli na nogi wszyscy powstali i z szpitala wybieżeli.

I powiedzieli ojcowi swemu, jako się z nimi obchodził, grożąc i zakazując, aby żaden nie powiedział:

- I który by na jego zawołanie pośledniejszy był, tego chciał na proch spalić. A tak za niewolą naszą musieliśmy, co nam barzo trudno przyszło, wybieżeć.

Ociec natychmiast porozumiał, że on lekarz z łotrowskiemi figlami się obierał, jego oszukał, a w tym ujechał i musiał onych pieniędzy z jałmużny zebranych stradać, na które Sowiźrzał wesoło trawił. Tak-że oni chorzy zostali jako i pierwej, lecz pieniądze zginęły.

OBJAŚNIENIA

Anegdota zaczerpnięta została z wierszowanej historii o plebanie Amisie z pierwszej połowy XIII w. (Des Strickers Pfaffe Amis, hrsg. von K. Kamihara, 2 Auflage, Göppingen 1990: w. 805-932). Popularna była również w wersjach łacińskich (np. z początku XIII w. Jacquesa de Vitry Sermones vulgares, nr 254, czy z połowy XV w.: P. Bracciolini, Facezie, con un saggio di E. Garin, introduzione, traducione e note di M. Ciccuto, Milano 1994, nr 190: Facetum cuiusdam Petrilli ut deliberaret hospitale a sordidis) oraz francuskich (por. np. J. Bédier, Les fabliaux, Paris 1925, s. 476). Por. też S. Thompson, Motif-Index of Folk-Literature: A Classification of Narrative Elements in Folktales, Ballads, Myths, Fables, Mediaeval Romances, Exempla, Fabliaux, Copenhagen 1959: K1955.1.

Na temat recepcji anegdoty w polskiej bajce ludowej por. J. Krzyżanowski, Polska bajka ludowa w układzie systematycznym, wyd. 2, Wrocław 1963: 1635B; H. Kapełuś, "Sowiźrzał" w polskiej tradycji ludowej, [w:] Literatura - komparatystyka - folklor. Księga poświęcona Julianowi Krzyżanowskiemu, Warszawa 1968, s. 859-860 i s. 868, przyp. 25. Nowela pt. Kak Sowiest-Drał wsiech w bogadielnie bolnych w odin dien wyliecził weszła w skład ruskiej przeróbki Sowiźrzała (Pochożdienij nowago uwiesielitielnago szuta i wielikago w dziełach lubownych płuta Sowiest-Drała, Bolszago Nosa, Sanktpietierburg [przed 1781]: I 10); por. też E. Małek, Ukazatiel siużetow russkoj narratiwnoj litieratury XVII-XVIII ww., Łódź 2000: 323.

Tytuł: w jednym szpitalu - terminem "szpital" określano w średniowieczu i na początku czasów nowożytnych instytucję kościelną, pełniącą funkcję przytułku dla chorych, ubogich oraz starców.

okrom lekarstwa - bez lekarstwa.

do Norenbergu - do Norymbergii. Jedno z najważniejszych miast średniowiecznych Niemiec wzmiankowane już w połowie XI w., od początku XIII w. posiadało prawa miejskie.

przybijał u kościelnych drzwi listy, które świadczyły, żeby on był lekarzem - drzwi kościołów powszechnie używano jako tablice ogłoszeniowe.

ociec szpitalny - zakonnik ze zgromadzenia duchaków opiekujący się przytułkiem - szpitalem św. Ducha.

według listów - tj. zgodnie z ogłoszeniami.

jeśliby się niemocnych ludzi a niedostatecznych chciał podjąć - czy chciałby się podjąć leczenia chorych biedaków.

zadał - dał jako zadatek.

niedostatek - chorobę.

działał - robił.

przepowiedział - przestrzegł.

z chromych - z kulawych.

toć u mnie niemożna - nie jest to dla mnie możliwe.

głosem wielkim - głośno.

Patrzaj, aby poślednim nie był - uważaj, żebyś nie był ostatni.

każdemu osobliwie - każdemu z osobna.

ostatni musi rząd zapłacić - ostatni musi zapłacić za kolejkę, tj. będzie spalony.

naznamionowany - umówiony, naznaczony.

chutnie - chętnie.

krom omieszkania dosyć uczynił - tj. bez zwłoki zadośćuczynił.

zjednał - najął, zatrudnił.

porozumiał - zrozumiał.

się obierał - udawał.

trawił - żywił się.

24. Historyja, jako Sowiźrzał w Polszcze królewskiego błazna swoim błazeństwem oszukał

Czasu wielmożnego a najaśniejszego książęcia Kazimierza, króla polskiego, był jeden nieprzepłacony błazen, który barzo misterny był, przy tym kuglarz niepospolity, umiał też na gęślach grać. Natenczas Sowiźr[zał] był do Polski przyszedł.

Król o Sowiźrzale dawno słyszał i łaskawie go k sobie przyjął i osobę jego widzieć chciał, bo rad przy sobie krotochwilnego a śmiesznego człowieka miał. Będąc już Sowiź[rzał] przy królu, poznał się z jego błaznem. Tu się trafiło, jako przysłowie jest pospolite: "Gdzie się dwa błaźni zejdą, ci rzadko co dobrego zrobią". Królewski błazen tego drugiego nierad widział, ale Sowiźr[zał] nic po sobie znać nie dał. Obaczywszy to król, kazał obu k sobie na pałac zawołać i mówił tak ku nim:

- Który między wami jest namisterniejszy ku okazaniu niejakiego kunsztu krotofilnego, żeby tu jeden nad drugiego swoje misterstwo okazał, temu ja sukno i 20 złotych daruję, jedno aby się to wnet zstało tuż przy mnie.

Słysząc to, oba poczęli się ku błaznowaniu stroić i wymyślali miedzy sobą, jako nalepiej który umiał, zakrzywiając gęby na się jakoby niejakie małpy, przy tym insze dziwne rzeczy okazowali jeden nad drugiego, podług swej umiejętności. A jakiekolwiek paraty błazen królewski wymyślał, Sowiź[rzał] we wszytkim go misternie naśladował. Król z swoim rycerstwem takowemu błaznowaniu się śmiał i pilnie na nie poglądał, bo się im ich błazeństwo niepospolite widziało. I radzi by byli wiedzieli, który by z nich sukno i dwadzieścia złotych otrzymał. Sowiźrzał sobie pomyślił: "20 złotych, k temu sukno - dobra pomoc ubogiemu pachołku, a ja dla tego bez wstydu nieco takowego się domyślę, czego bych nigdy nie uczynił ani się dopuścił". Bo baczył dobrze myśl królewską, żeby jemu wszytko za jedno było, który by kolwiek przy dworze jego plac otrzymał a sławy dostał.

Tak-że stanął Sowiźrzał we środku pałacu królewskiego, podniósszy suknią, uplugawił się. Wziął łyżkę, ono łajno na dwoje rozdzielił i wołał do niego onego drugiego błazna, tak rzekąc:

- Błaźnie, przystąp sam, a dokaż mi kuńsztu takowego, jaki natychmiast ode mnie ujźrzysz.

Wziąwszy na łyżkę połowicę smrodu swego, zjadł tuż przed nim. Potym drugiemu błaznowi z łyżką podał, mówiąc ku niemu:

- Weźmi ode mnie łyżkę a zjedz ten ostatek i uczyń tak potym, jakom ja uczynił, na dwoje rozdzieliwszy, będę ja z tobą jadł.

Błazen królewski odpowiedział:

- Hej, bracie, nie będę ja ciebie w tym naśladował, by mi do śmierci nago chodzić i nie uczynię tego: ani swego, ani twego nie będę jeść.

Tak-że Sowiźrzał swym łotrowskim figlem przy dworze królewskim niemało sławy doszedł. A król jemu za to 20 złotych i sukno darował.

Potym od królewskiego dworu się precz brał a sławę po sobie zostawił.

OBJAŚNIENIA

Fabuła zaczerpnięta z włoskich żartów Gonelli; por. Francesco da Mantua, Facecie del Gonella (najstarsze zachowane wydanie pochodzi z r. 1506).

Anegdotę Sowiźrzała przywołał autor zbioru fraszek pt. Nowy Sowiźrzał abo raczej nowyźrzał: nie patrzęć ja jako sowy, [b.m., b.r., b.dr.] z ok. 1614 r. w utworze Na starego Sowiźrzała (w. 1-6, 13-14):

Nie umiałbyś teraz nic, stary ancykryście,

Nie stałbyś i za figę, baczę ja to czyście.

Mógłbyś w on czas być nad mię trochę foremniejszy,

Ale teraz tych czasów byłbyś prawie mniejszy.

Ale tu u nas, w Polszcze, niegodzien byś strawy:

To nawiętsze misterstwo, iżeś był plugawy.

[...]

Żeby sie miał przed panem błazen uplugawić,

Wziąłby kijem - nie wiem, by mógł za tydzień ożyć.

książęcia Kazimierza, króla polskiego - tak w oryginale; mowa o Kazimierzu Jagiellończyku (1447-1492), który (od 1440) był wielkim księciem litewskim i królem Polski, lub też - jak chciał twórca dużo późniejszej, czwartej redakcji polskiego Sowiźrzała - o Piaście, Kazimierzu Wielkim, królu Polski w latach 1333-1370 (zbieżność dat również wskazywałaby na Piasta).

jeden nieprzepłacony błazen - w ludowym podaniu zachowało się imię błazna Kazimierza Wielkiego, kmiecia Kura (K.W. Wójcicki, Obrazy starodawne, Warszawa 1843, t. 1, s. 164). Gdyby jednak utożsamiać króla, u którego służył błazen, z Jagiellończykiem, warto przypomnieć, że rachunki króla z 1477 r. dowodzą, iż również miał on na utrzymaniu trefnisia. Badacze utożsamiają go z Niemcem Hanuszem, działającym później (1493-1510) histrionem Jana Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta Starego (Rachunki Podskarbiego Andrzeja Kościeleckiego z lat 1510-1511, wyd. A. i H. Wajs, Kraków 1997, s. 6; M. Wilska, Błazen na dworze Jagiellonów, Warszawa 1998, s. 237-238).

na gęślach grać - gęśle to dawny instrument smyczkowy o trzech strunach, rodzaj cytry.

jako przysłowie jest pospolite: "Gdzie się dwa błaźni zejdą, ci rzadko co dobrego zrobią" - tłumacz daje przekład przysłowia z tekstu niemieckiego, w takim brzmieniu nieznanego poza tym polszczyźnie. Znamy natomiast podobny zwrot przysłowiowy odnotowany już w rękopisie z 1504 r.: "Dość na jednym błaźnie w domu".

20 złotych - pieniądz obrachunkowy, którym posługiwano się od XVI w. (w Krakowie w połowie stuleccia wartość taką miały dwie beczki śledzi, w Poznaniu koń wierzchowy). W oryginale 20 guldenów (dukat, złota moneta o równowartości 20 groszy lub 240 fenigów).

paraty - sztuczki.

wszytko za jedno było - było wszystko jedno.

plac otrzymał - tj. zwyciężył.

suknią - szatę.

77. Historyja, jako Sowiźrzał gospodarzowi brzękiem pieniężnym zapłacił

Sowiźrz[ał] był do Kolna przyszedł, a tam niemały czas mieszkał na jednej gospodzie. Jednego czasu nierychło obiad poczęli warzyć, aże o południu, i niemiło mu to było, że tak długo miał obiadu czekać. Gospodarz to po nim widział i rzekł:

- Kto obiadu czekać nie chce, niechże je, co sobie nagotuje.

Sowiźr[zał] szedł, kupił sobie żemłę. I przechadzał się po domu, aże zegar dwanaście bił, i poczęli wtenczas stół przykrywać, potrawy na stół przyniesiono. Gospodarz z gościami swymi siadł za stół, a Sowiź[rzał] w kuchni został. Gospodarz rzekł:

- Nie pójdziesz ty do stołu?

Sowiźr[zał] rzekł:

- Nie pójdę, nie chce mi się jeść, bom woniej pieczystego się najadł.

Gospodarz milczał, a z swemi gośćmi jadł. Kiedy już byli po obiedzie, płacił mu za strawę (bo jeden, najadszy się, precz jechał, a drugi został), a So[wiźrzał] przy ogniu siedział.

Przyszedł gospodarz do niego z celbratem, gniewając się, kazał Sowiźr[załowi] dwa koleńskie śrebrne pieniądze za obiad położyć. Sowiźr[zał] rzekł:

- Panie gospodarzu, aza żeście wy takim, że sie pieniędzy u tego śmiecie upominać, który waszej strawy nie je?

Gospodarz nań fukał, aby pieniądze co rychlej dał:

- Aczkolwiek-eś nie jadł, aleś sie woniej najadł, boś tu nad pieczenią siedział, jakobyś u stołu z nami jadł, bo ja sobie to za strawę rachuję.

Sowiźrz[ał], wyjąwszy z kalety piniądz koleński, cisnął go na ławę; rzekł:

- Panie gospodarzu, słyszycie ten brzęk?

Rzekł:

- Słyszę.

Sowiźrzał wnet zasię pieniądz swój porwał i do mięszka włożył, mówiąc:

- Jako wiele ten brzęk wam jest pożyteczny, takież i mnie wonia waszej pieczeniej, którąście jedli, w moim brzuchu.

Gospodarz się nań rozgniewał, bo onego pieniądza pragnął. I chciał mu go Sowiźrz[ał] dać, tylko aby zań prawo uczynił. Gospodarz tego uczynić nie chciał, aby przysiądz miał, i żal by mu było do śmierci, kiedy by mu co dał. Tak-że się w gniewie roześli. Sowiź[rzał] udał się na inną drogę, prosto ku saskiej ziemi.

OBJAŚNIENIA

Anegdota w wersji włoskojęzycznej znana już w XIII w. Znalazła się również w zbiorze Schimpf und Ernst (J. Pauli, Schimpf und Ernst, hrsg. von J. Bolte, t. 1-2, Berlin 1924, nr 48). Por. A. Aarne, The Types of the Folk-Tale, a Classification and Bibliography, translated and enlarged by S. Thompson, Helsinki 1961: 1804B; S. Thompson, Motif-Index of Folk-Literature: A Classification of Narrative Elements in Folktales, Ballads, Myths, Fables, Mediaeval Romances, Exempla, Fabliaux, Copenhagen 1959: J1172.2.

Na gruncie polskim anegdotę spopularyzowało przysłowie odnotowane zarówno przez Samuela Rysińskiego (1618), jak i Grzegorz Knapiusza: "Dźwięk za węch", przy czym ten drugi podaje, że wiąże się ono z facecjami niemieckimi (por. G. Cnapius, Adagia polonica, Kraków 1632, s. 298; J. Krzyżanowski, Mądrej głowie dość dwie słowie. Pięć centuryj przysłów polskich i diabelski tuzin z hakiem, wyd. 4, [red. M. Bokszczanin], Warszawa 1994, t. 1, s. 202-204). Anegdotę przytacza Mikołaj Rej w Figlikach pt. Co brząkając obiad płacił (M. Rej, Figliki, oprac. M. Bokszczanin, wstęp J. Krzyżanowski, Warszawa 1974: nr 147):

Jeden, będąc w gospodzie, kędy drudzy jedli,

Siedział daleko misy, oni bliżej siedli.

Ano jeść i prze tamty było barzo mało,

Temu prawie na szpicy nic sie nie dostało.

Wyjął złoty i począł im brzękać na stole:

"Gospodarzu, toć płacę, mój miły sokole!

Bo jakom ja z daleka, nic nie jedząc, krząkał,

Także sie ty nasłuchaj, kiedyć będę brząkał".

Pod koniec XVII w. przewierszował ją również ksiądz Mateusz Ignacy Kuligowski pt. Za zapach od potraw płata [marg.: "Za pozór i wąchanie potraw płata Włochowi od Polaka"] (M.I. Kuligowski, Demokryt śmieszny albo Śmiech Demokryta chrześcijańskiego..., Wilno 1699, s. 104):

Włoch w austeryjej dał jeść posadzonym gościom,

A Lech przypatrował się z daleka Ich mościom,

Stojąc. Po obiedzie Włoch uprasza o płatę

Sauromaty, mówiąc: "I ty patrzałeś na tę

Potrawę i wąchałeś". A Polak czerwone

Złote ukaże przed nim i zabrząka w one,

Mówiąc: "Jakom ja jest z twych potraw kontent wdziękiem

I wonią, tak ty złota bądź blaskiem i brzękiem".

W wersji prozaicznej pt. Jaka cześć, taka i dzięka znajdujemy ją w zbiorze Co nowego (Co nowego. Zbiór anegdot polskich z r. 1650, wyd. A. Brückner, Kraków 1903: nr 42):

Francuz Ozianper we Włoszech przy kuchni, gdzie jeść wydawano, że się jeść onych potraw jako chudy pachołek, które dla panów gotowano, nie spodziewał, oczy swoje tylko pasł nimi, a potym, ośmieliwszy się, i wąchać począł, wielce je sobie, jakoby jadł, smakując. Gospodarz przechera, gdy się z drugimi rachował, przyszedł i do niego, mówiąc mu: "Płać też ty, bracie!". Pyta: "Za co?" - "Za to - prawi - żeś naszych potraw nawąchał się do woli". On potym rzecze: "Cóż czynić? Choć resztą gonię, przymyślić muszę, jakoby zapłacić". I tak wyjąwszy mieszek z resztą pieniędzy, pocznie gospodarzowi brząkać w uszy. Gospodarz pyta: "Co czynisz?". Odpowie: "Jadłem twoje potrawy węchem, a to ci je płacę mych pieniędzy dźwiękiem".

Fabularny schemat facecji wykorzystał Wacław Potocki (za muzykę nadzieja zapłaty) we fraszce pt. Jaka praca, taka płaca, włączonej później do większej całości zatytułowanej Do Jegomości Pana chorążego zatorskiego o pieśniach jejmości paniej wojewodzinej krakowskiej przy[pisanych] (Ogród IV 308,19-28). Na temat recepcji anegdoty w polskiej bajce ludowej por. J. Krzyżanowski, Polska bajka ludowa w układzie systematycznym, wyd. 2, Wrocław 1963: 1804B i 1635M; H. Kapełuś, "Sowiźrzał" w polskiej tradycji ludowej, [w:] Literatura - komparatystyka - folklor. Księga poświęcona Julianowi Krzyżanowskiemu, Warszawa 1968, s. 857.

do Kolna - do Kolonii. Założona w 38 r. p.n.e. jako Colonia Agrippinensis, od II w. główny ośrodek rzymskiej Germanii. Od 795 arcybiskupstwo, prawa miejskie otrzymała w 1230 r.

żemłę - bułkę pszenną.

zegar dwanaście bił - wybiła dwunasta, tj. nadeszła pora obiadu.

z celbratem - z deską rachunkową, tj. czarną tabliczką do zapisywania kredą rachunków (niem. Zahlbrett).

pieczystego - pieczonego mięsa.

koleńskie śrebrne pieniądze - tj. fenigi nadreńskie.

z kalety - z sakiewki.

aby zań prawo uczynił - tj. pod warunkiem, że dochodziłby należności przed sądem.

82. Historyja, jako Sowiźrzał jednej gospodyniej pościel splugawił, a potym ją namówił, żeby powiedziała, że to ksiądz uczynił

Sowiźr[zał] złość w Frankforcie wyrządził; przywędrował tam z jednym księdzem i oba na jednej gospodzie stali. Przy wieczerzy ich dobrze chował, częstując je rybami i źwierzyną. Gdy do stołu siadać mieli, gospodyni księdza posadziła za stół na wyższym miejscu, a co nalepszy kęs, to przedeń kładła, mówiąc:

- Miły ojcze, zjedzcie to przez moje zdrowie.

Sowiźrz[ał], u końca stołu siedząc na niższym miejscu, patrzał na gospodarza, na gospodynią, a żaden przedeń nie kładł ani go częstował, a przecię tak wiele płacił.

Gdy już po wieczerzy było i był też czas spania, oba do jednej komory byli prowadzeni, a każdy na swej pościeli leżał, gdzie pięknie i chędogo było posłano, kędy odpoczywać mieli. Rano wstał na godziny ksiądz, potym zapłacił gospodarzowi strawę i dalej poszedł. Sowiźrzał leżał w tej pościeli, aby się dobrze mógł wyspać. Wstawszy, splugawił ono łoże, gdzie ksiądz leżał, a zasię do łoża swego się położył. A gospodyni przyszła, pytała hausknechta, jeśli ksiądz i inni goście wstali i strawę zapłacili. Sługa powiedział:

- Ksiądz wstał dawno. Zapłaciwszy, dalej poszedł, ale jego towarzysza jeszczem nie widział.

Pani bała się, by się w jej pościeli nie rozstękał, szła do komory, gdzie leżał, pytała Sow[iźrzała], jeśliby wstać zechciał. Rzekł:

- Wstanę, niech sobie na dobrej wieczerzy odpocznę.

A w tym gospodyni prześcieradło oglądać chciała, gdzie ksiądz leżał, a ono widzi poplugawioną pościel. Zlękła się, mówiąc:

- Uchowaj, miły Panie, cóż to jest?

Sowiźr[zał] rzecze:

- Miła pani, temu się ja nie dziwuję, bo cokolwiek wczora najlepszego na stół dano, to wszytko przed księdza kładziono, a innego nic nie mówiono, tylko: "Miły księże, nie dajcie się częstować". Dziwno mi to barzo, że jeszcze gorzej nie uczynił (aboć mało jadł?): że komory wszytkiej nie nawoził.

Gospodyni gniewała się i przeklinała niewinnego kapłana, mówiąc:

- Przyjdziesz drugi raz, pościelę-ć miedzy świniami!

Ale na Sowiźrz[ała] jako na dobrego pachołka była łaskawa. Jemu dobrą wolą w domu swym obiecowała.

OBJAŚNIENIA

Wcześniej analogiczną facecję opowiedział Pauli w zbiorze Schimf und Ernst (J. Pauli, Schimpf und Ernst, hrsg. von J. Bolte, t. 1-2, Berlin 1924: 653). Anegdota znana polskiej literaturze począwszy od odmiennej nieco poetyckiej wersji Reja pt. Dwa do panny przyjechali (M. Rej, Figliki, oprac. M. Bokszczanin, wstęp J. Krzyżanowski, Warszawa 1974: nr 18):

Dwa do panny przyjadą. Społu im posłali,

Jednemu wżdy poduszki odświętniejsze dali.

A ten, go podpoiwszy, kazał drzwi zastawić,

Tego ruszy sumnienie, maca, gdzie co sprawić.

On sie k niemu porwawszy: "O, stój, spadniesz z góry!

Ale poczkaj, iże cie dowiodę do dziury".

Przywiódł go do poduszek, tak że przez nie prysnął,

A on też w nocy dunął, jako lepiej usnął.

Znamy też wersję prozaiczną pt. O bakałarzu, co pannie księdza omierził (Facecyje polskie z roku 1624, wyd. A. Brückner, Kraków 1903: nr 17):

Trafniejsza to podobno, na com sam patrzył. Bakałarz długo się zalecał jednej pannie w jednym domu, ale, iż był defekt koło niego, mało oń z przodku panna dbała, łaskawsza była na plebana jednego, który paniej matce często zboże na piwo syłał. Trafiło się, iż ksiądz tam przyjachał i na noc został. Bakałarz, jako tam był quotidianus, pobratał się z onym księdzem dobrej myśli mu pomagać. Gdy noc przyszła, posłano księdzu pstre poduszki z ofnaty, z kitajką etc., a memu bakałarzowi wezgłowie skórzane, poduszczynkę przydawszy jakąś w głowy. Patrząc na pościel księżą, niemiło mu, rumienuje sam z sobą: "Certissime, że ja tej pannie dawniej służę, a wżdy na takiej pościeli nigdym nie leżał, a ksiądz przyjachawszy dopiero, by to oddać". Ksiądz, że na termin do biskupa jachał, wstał rano, skoro świtać poczęło, nie żegnając nikogo, bo zaś nazad idąc miał tam wolą wstąpić; pojachał precz. Nasz bakałarz zaszedł na księdza sofistyją: wstawszy, szedł i uczynił źle, podniósszy pierzynki na łóżku, gdzie ksiądz spał, i zaś przykrył, widząc, że w onej izbie nikt inszy nie spał - podobno też była pana bakałarza laksa od melankolijej napadła. Tymczasem kucharka wstawszy, sprzętać pocznie, chcąc pościel do kownaty wynieść. Zerwie pierzynkę, a on klajster ręce pomaże. Pocznie księdza nadobnie żegnać: "O niezbedny popie, przyjedziesz tu drugi raz, pościelęć diabła, nie taką pościel! Ale jakoć się przede dniem pokwapił, źle uczyniwszy! Jednoć diabli w tym księdzu srali!". Potem panna wstanie. Dziewka nowinę powiada, że ją ksiądz tak barzo miłuje, aż i upominek na znak miłości zostawił. Powie paniej pomału, co ksiądz udziałał. Przyjedzie trzeciego dnia ksiądz, ale pani od niego stroni, panna jeszcze więcej. Wieczór księdzu pościelą daleko różną pościel niźli pierwej, a memu bakałarzowi lepszą. Ksiądz nie wiedząc, co się działo, rozgniewawszy się, rano precz pojachał, z daleka napotem oną gospodę omijając [...].

KRÓTKA ROZPRAWA, KUPIEC, ŻYWOT JÓZEFA - Mikołaj Rej

Debiutował dość późno - w 1543 r. - jako autor Krótkiej rozprawy między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem (wydanej pod pseudonimem Ambroży Korczbok Rożek). Rozmówcy w tym liczącym ponad dwa tysiące wersów dialogu występują jako reprezentanci szlachty, chłopstwa i niższego, parafialnego duchowieństwa. W tej roli zabierają głos, formułują sądy o współczesności. Związani poczuciem obywatelskiej wspólnoty, w obliczu szerzącego się zła, obnażają najciemniejsze strony życia państwowego, kościelnego i społecznego. Rozprawiają o powierzchownych przejawach wiary i o duchowieństwie, o nieuctwie i chciwości księży, o  dziesięcinach, o losie chłopstwa, o sądownictwie, sejmie, pospolitym ruszeniu i o świadczeniach wojennych. Wiele uwagi poświęcają prywacie, zbytkom szlacheckim; rozmawiają o potrawach i winach, o hazardzie i myślistwie, o strojach. W ich opiniach i ocenach pobrzmiewają echa obrad sejmów i sejmików, podczas których szlachta piętnowała przekupstwo sądów, niedostatki systemu obronnego i skarbowego. Rej okazuje się zwolennikiem reform, orędownikiem "naprawy Rzeczypospolitej" w duchu dążeń rzeczników demokracji szlacheckiej, zmierzających do ograniczenia uprzywilejowanej pozycji magnaterii i duchowieństwa oraz uszczuplenia władzy królewskiej. Te same tony - krytyki, satyry połączonej z moralizatorstwem - odzywają się również w elegijnej skardze uosobionej Rzeczypospolitej kończącej Krótką rozprawę.

Dialog przemawiał nie tylko do intelektu, lecz także do wyobraźni; zasługa to przede wszystkim potocznej metaforyki, kilkudziesięciu przysłów czy wyrażeń przysłowiowych i ich parafraz - obrazowością, zdolnością do syntetycznego wyrażania myśli znakomicie dopełniających i komentujących nieraz zawiłe i rozbudowane rozważania. Taką rolę spełniają również liczne sceny, obrazki ukazujące życie różnych środowisk, zwłaszcza codzienność szlachecką. Rej potrafił wydobyć komizm słowa i sytuacji. Jego śmiech - jowialny i pełen humoru, satyryczny i ironiczny - rozlega się raz po raz na kartach tego utworu.

Po Krótkiej rozprawie i wcześniej powstałych dialogach (Rozmowa Lwa z Kotem, Warwas z Lupusem czy Kostyra z Pijanicą)  nastąpiły dramaty: Żywot Józefa (1545) i Kupiec (1549; napisany wcześniej). Pierwszy z nich, oparty na popularnym wątku starotestamentowym, rodem z księgi Rodzaju (37, 39-47), odwoływał się do sztuki niderlandzkiego autora Corneliusa Crocusa. Korzystając z tych i innych źródeł - już to redukowanych, już to uzupełnianych i rozbudowywanych - stworzył dramat  wielowątkowy, sztukę zgoła przygodową i sensacyjną, sztukę o niepowodzeniach i karierze skromnego pasterza, który został namiestnikiem faraona i wprowadził Żydów do Egiptu, sztukę o złych (potem sprowadzonych na drogę cnoty) braciach przyrodnich, z zawiści sprzedających Józefa do Egiptu, o podstępnych kobietach (Achiza i Zefira) i dobrym synu. Wykazał się Rej umiejętnością kształtowania dialogów i monologów, stopniowania napięć - w całej sztuce (od uwięzienia, cierpienia i nieustannego zagrożenia do zwycięstwa cnoty i spełnienia pragnień) i w poszczególnych scenach. Nie zadowolił się wszelako tworzeniem sensacyjnej fabuły, mnożeniem perypetii, zajął się także stanami psychicznymi bohaterów (na przykład rodziców Józefa, Jakuba i Racheli), ich przeżyciami i emocjami. Co więcej: ukazał człowieka w obliczu komplikacji świata, a przedmiotem szczególnej uwagi uczynił to, co w życiu człowieka stałe, stabilne, i to, co zmienne, zależne od kaprysów fortuny. W dialogach i monologach pouczał o potrzebie cierpliwości i pokorze wobec wyroków Boskich, utrwalał kalwińską naukę o działaniu łaski Bożej, wiarę w zbawienie niezależne od ludzkich uczynków ("Bóg więcej serca niż uczynków patrzy"). Stworzył oryginalny dramat, wyrastający wprawdzie z tradycji moralitetu, w którym "Cnota z Niecnotą wojuje" i w którym doszukać się można budujących pouczeń i tez, lecz wyróżniający się sensacyjną fabułą, niezwykłymi przygodami bohaterów wraz z ukazaniem ich stanów psychicznych.

Kupiec, drugi z wymienionych dramatów, był przeróbką - znacznie rozbudowaną - moralitetu niemieckiego autora, Thomasa Naogeorga (Kirchmayera), Mercator, seu Iudicium. Rej idąc jego śladami  wykorzystał konwencję moralitetu do polemiki wyznaniowej. Zarówno twórca oryginału, jak i jego polski naśladowca nawiązywali do kalwińskiej nauki o przeznaczeniu człowieka do potępienia z powodu grzechu pierworodnego; uzasadniali w swych sztukach tezę o wyższości czystej wiary nad dobrymi uczynkami. Kupiec, człowiek grzeszny (wygnał swoją żonę Sumnienie, z drugą żoną, Fortuną, miał syna nazwanego Zyskiem), dzięki wierze i łasce Chrystusa zapewnił sobie zbawienie, natomiast inni bohaterowie sztuki - Książę, Biskup i Gardyjan - na Sądzie Ostatecznym (odbywanym w sztuce na próbę tylko, na niby) daremnie powoływali się na swoje godności i zasługi. Przy niewątpliwej zbieżności obu sztuk nie sposób nie zauważyć różnic. Rej dodał ok. 6000 wersów; w stosunku do oryginału zmieniła się kompozycja, długie opowiadania przekształcone zostały w udramatyzowane scenki, doszły liczne obrazy i sceny związane z polską rzeczywistością. Nawet Sąd Ostateczny przypomina polską procedurę sądową. Dalsze modyfikacje są widoczne w koncepcji postaci: w wersji Rejowej występują postacie skonkretyzowane, mające swoje indywidualne biografie, własny świat wartości i emocji. Zdarzenia i postacie są silnie osadzone w realiach Polski XVI w. Nic nie dzieje się tu poza czasem - wbrew sztuce Naogeorga i  wbrew wszelkim moralitetom. Dramat Reja obfituje w sytuacje komiczne, a także w wypowiedzi krytyczne, drwiny wymierzone przeciw katolikom, wykpiwające ceremoniał, odpusty, biczowania. Rej - inaczej niż Naogeorg - z łatwością przechodził od wzniosłości moralitetu do satyry i pamfletu. Towarzyszyły temu modyfikacje w warstwie słowa: od stylu wysokiego, charakterystycznego dla moralitetu, przechodził Rej do stylu średniego, a nawet niskiego, zauważalnego w partiach wyszydzających i ośmieszających katolików, ich praktyki religijne.

KRÓTKA ROZPRAWA

Dialogiem zwykło się określać utwór literacki złożony z wyodrębnionych wypowiedzi dwu lub więcej osób, nie mający jednak charakteru dramatyczno-scenicznego. Ukształtował się na pograniczu literatury i twórczości filozoficznej. Renesans odziedziczył dwie jego tradycje: — antyczny dialog prozą typu platońskiego, — wierszowany dialog typu średniowiecznego. Oba - zwane najróżniej, najczęściej rozmowami czy rozprawami - służyły w wieku XVI skutecznie sporom obywatelskim i, przede wszystkim, religijnym.
Ze wszystkich dialogów Mikołaja Reja i chyba wszystkich w ogóle spośród literatury dialogowej wieku XVI najokazalsza jest „Krótka rozprawa”, wydana pod pseudonimem Ambrożego Korczboka Rożka w Krakowie w roku 1543.

Jest to dialog o jak najbardziej współczesnej autorowi tematyce, zarówno politycznej, jak i obyczajowej.
Pomyślany został jako satyra ujawniająca ostry już za czasów Reja konflikt między trzema stanami: szlachtą, duchowieństwem i chłopstwem.
Całość poprzedza wiersz „Ku dobrym towarzyszom”, będący deklaracją ideową poety. Rej prezentuje się w nim jako typowy przedstawiciel swej epoki, twórca, który wygłasza pochwałę szerokiego zainteresowania światem: „Bo snadź człowiek z przyrodzenia każdy/ Najwięcej się o to stara zawżdy/ Aby wiedział, co się w ludzioch dzieje”.
`Krótka rozprawa” - satyrą społeczną
Głównymi przeciwnikami w tej rozprawie są Pan i Pleban, przy czym pierwszy szuka początkowo sprzymierzeńca w osobie Wójta.
Pan występuje ostro:
— przeciwko zaniedbywaniu przez kler swoich obowiązków (niestaranne odprawianie obrzędów; zastępowanie systematycznego nauczania moralnego - łajaniem,)
— wytyka duchowieństwu nieuctwo,
— oburza się na pasożytniczy tryb życia,
— wskazuje na chciwość w ściąganiu ofiar i opłat, szczególnie wyśmiewa odpusty.

Wyraźnie autor przyłącza się do tych zarzutów (jako zwolennik reformacji), ale „Krótka rozprawa” nie jest „agitką” polityczną. To utwór o aspiracjach artystycznych, dąży do ogarnięcia całego obrazu, dbając o równomierne rozłożenie akcentów: dopuszcza więc do głosu Plebana, który z kolei krytykuje:
— prywatę i ograniczenie umysłowe posłów („Każdy na swe skrzydło goni;/ Pewnie Pospolitej Rzeczy/ Żadny tam nie ma na pieczy.”)
— przekupstwo urzędników, szczególnie sądownictwa.
Jednoczy się też z Wójtem w narzekaniach na — wysokie świadczenia na rzecz toczonych wojen.

Wszystkie wspomniane przez oponentów nadużycia przede wszystkim dają się we znaki chłopom i dlatego pisarz wkłada w usta Wójta skargi równo na ucisk
• kościoła:
— skrupulatne wyliczanie dziesięciny,
— zakłamanie duchowieństwa, które zbierając bogate datki powołuje się na obowiązek wobec Boga (ironia w komentarzu: „Acz nie wiem, wie-li Bóg o tym,/ Aż to zrozumiemy potym:/ To wiem, iż żyta nie jada,/ Bo w stodole nierad siada.”)
• szlachty:
— narzucanie obowiązku dodatkowych prac poza tradycyjnymi dniami pańszczyzny (tzw. „tłoki”)
• i obydwu stanów :
— wystawne życie (kosztowne potrawy i trunki „Nie zawżdy [zawsze] wiedzą, co jedzą”; wyszukane stroje),
— namiętne myślistwo niszczące zbiory,
— zadłużanie się, czego efektem jest utrata włości („A prędko ta pycha minie,/ Gdy razem bram [listwa u szaty] z wioską zginie.”)

Całość żali stanu chłopskiego doskonale podsumowują gorzkie konkluzje: „Ksiądz pana wini, pan księdza,/ A nam prostym zewsząd nędza...”; „Bo każdy, folgując [dogadzając] sobie,/ Wszystko chce zwysić [powetować] na tobie”.

Rej dostrzega linię podziału przeciwstawiającą klasę feudałów od ciemiężonego chłopstwa. Jest to największy jego sukces artystyczny i szczyt postępowości jako społecznika.
Kształt artystyczny
Po raz pierwszy na karty utworu literackiego wprowadzono mowę potoczną. Utwór Reja przełamał schematyzm języka literatury średniowiecznej.
Rej nie zna jeszcze indywidualizacji mowy na poziomie rozprawiających person, dlatego zarówno Pan jak i Pleban i Wójt mówią jednakowo. Wprowadził natomiast zróżnicowanie mowy na płaszczyźnie tematyczno-środowiskowej. Stąd obecność:
• zwrotów potocznych („ ...z nogami w niebie będę”);
• frazeologizmów („...głębokoś snać zabrnął”);
• przysłów („ ...tłusty połeć mazać”, „Na chromem...”)
Dążenie do oddania kolorytu i bogactwa codziennego języka sprawiło, że w tekście spotykamy przytoczenia (np. w.637 - 658), stanowiące bądź to — bezpośrednie, dokładne cytaty bądź też — pośrednie jakby przedrzeźnienia (w. 53-56), a przejścia od części przytaczającej do przytoczonej i powroty do pierwszego „Powiadacza” bywają błyskawiczne i nieuchwytne (w. 190-201).

ŹWIERZYNIEC - Mikołaj Rej



Mnich
Mnich ukazuje zakonnika, który demonstracyjnie obnosi się ze swoją wiarą, uważając, że noszenie habitu wyróżnia go i wynosi ponad zwykłych ludzi. Tymczasem zakonnik ten jest w gruncie rzeczy głupi, prymitywny i zabobonny. Rej pisząc o nim używa niezwykle ostrych sformułowań, nazywa mnicha "bestyją ", "diabłem starym " i "błaznem starym". W zakończeniu wiersza poeta stwierdza, że ciemnota zakonników nikomu nie przeszkadza, że prości ludzie uważając zabobonnych i prymitywnych mnichów za świętych, ochoczo ich utrzymują, a nawet bogacą.

Pleban pieska na cmyntarzu pochował
Epigramat Pleban pieska na cmyntarzu pochował jest krótką anegdotą o pewnym plebanie, któremu "zdechł piesek, w którym się był kochał". Po śmierci psa pleban pochował go na cmentarzu obok ludzkich grobów. Wierni poczuli się urażeni i poskarżyli się biskupowi, który plebana wezwał do siebie. Pleban, "wziąwszy dukatów, biskupowi podał". Po otrzymaniu takiej łapówki biskup nie tylko rozgrzeszył plebana, ale z psa uczynił parafianina. Rej atakuje i oskarża w tym wierszu duchowieństwo o pazerność, chciwość, branie łapówek i lekceważenie podstawowych zasad wiary.

Baba, co w pasyją płakała
W epigramacie Baba, co w pasyją płakała Mikołaj Rej wyraźnie nawiązuje do programu reformacji, a konkretnie do wysuwanego przez protestantów postulatu odprawiania nabożeństw w zrozumiałych dla wszystkich wiernych językach narodowych. Baba płacze w kościele podczas nabożeństwa, ale bynajmniej nie dlatego, że wzruszyła ją śpiewana przez księdza pieśń wielkopostna, lecz dlatego, że głos kapłana przypomina jej "osiełka miłego, co ( ... ) zdechł". Autor wyraźnie sugeruje, że ani pobożne pieśni, ani słowa liturgii tak długo nie będą wzruszać wiernych, jak długo msze odprawiane będą w języku łacińskim.

Sakra, co do Rzyma niosą
Utwór Sakra, co do Rzyma noszą jest oparty na błyskotliwej grze słów. "Sakra" znaczy po łacinie święta, ale jest to również nazwa ofiary płaconej Stolicy Apostolskiej przez kraje katolickie. Rej pisze, że "sakra" (czyli ofiara) byłaby "sacratissima " (czyli najświętsza), gdyby nie przekazywano jej papieżowi, który nie ma już co robić z nagromadzonym przez wieki bogactwem, ale zostawiano w kraju na potrzeby walki z pogaństwem. Obok protestu przeciwko nadmiernemu opłacaniu papieża przez wiernych uwidacznia się w tym epigramacie wizja Polski jako przedmurza chrześcijaństwa.

Wiadomości wstępne

Omawiany cykl został wydany w 1562 r. Pełny tytuł brzmi: Źwierzyniec, w którym rozmaitych stanów, ludzi, źwirząt i ptaków kstałty, przypadki i obyczaje są właśnie wypisane, a zwłaszcza ku czasom dzisiejszym naszym niejako przypadające. Na rok od Narodzenia Pańskiego 1562.. Badacz twórczości Reja, J. Z. Lichański pisze, że

jest to przedstawiona, jakby w nieco krzywym zwierciadle i z lekko ironicznym uśmiechem, panorama „złotego wieku”

Składa się ze zbioru prawdziwych lub usłyszanych skądś anegdot, portretów znanych osób, wskazówek praktycznych w życiu codziennym, przysłów polskich.
Antologia żartów oddaje wiernie sposób myślenia, styl mówienia, poziom intelektualny średniej szlachty. Gatunkowo jest to zbiór epigramatów, będących świetnym przykładem lapidarnego stylu Reja i połączonej z nim obrazowości. Zazwyczaj występują też w utworach zakończenia pointą, morałem, często oparte na przysłowiach.

Wiele jest tutaj epigramatów o przewadze moralizatorstwa nad obrazowością, sporo również wierszy o charakterze panegirycznym (K. Budzyk)

Jednak dzieło, nasycone tonem satyrycznym, wyraża dociekliwość Reja w obserwacji indywidualnych, konkretnych przypadków oraz umiejętność ich typologizacji.

Problem gatunku

Źwierzyniec to zbiór krótkich, ośmiowersowych epigramatów. Figliki, stanowiące część zbioru, napisane są w formie ośmiowierszowej fraszki. Obie formy wymagały zwięzłości i precyzji wyrażania treści.

facecja - łac. dowcip, żart. Krótkie opowiadanie o charakterze komicznym, często pikantnej treści, zamknięte dowcipną pointą, nacechowane satyrycznie lub moralizatorsko. Gatunek popularny w literaturze renesansu. Wprowadził go włoski humanista F. Poggio w 1470 r. W Polsce najbardziej znane są anonimowe Facecje polskie z 1570 r. oraz Dworzanin polski Łukasza Górnickiego. Badacze doszukują się elementów facecji także u Reja, zwłaszcza że niektóre motywy zbioru z 1570 r. powtarzają się u poety.

epigramat - od łac. napis. Zwięzły i zwarty utwór poetycki, pomysłowy, dowcipny, bliski aforyzmowi, często o treściach satyrycznych, z wyrazistą pointą. Pierwotnie był to dystych elegijny umieszczany z starożytnej Grecji na grobowcach, pomnikach. W VI w.p.n.e. przekształcił się w gatunek literacki (Simonides, Marcjalis - I w.p.n.e). W nowożytnej poezji nabrał charakteru głównie filozoficznego lub lirycznego.

fraszka - od wł. gałązka, odmiana epigramatu. Mały, żartobliwy utwór wierszowany, oparty na zabawnym pomyśle, zawiera pointę. Nazwę gatunku rozpowszechnił Kochanowski od 1584 r. Uprawiana chętnie jeszcze przez Tuwima czy Gałczyńskiego.

Cechy językowe

Rej to doskonały gawędziarz. Styl gawędy charakteryzuje się wielością prozaizmów, brakiem potoczystości wiersza. Uboga czasem forma poetycka jest równoważona żywością, dynamizmem autentycznego języka z połowy XVI w. Opowiadana scenka ma zazwyczaj dwa sensy: dosłowny i głębszy. Wtedy Rej-gawędziarz staje się Rejem-moralistą. Za pomocą zabawnego tekstu poeta daje do myślenia o poważnych sprawach, dotyczących każdego człowieka. Zabawy językowe Reja służą sprowadzaniu do absurdu nietrafnych wypowiedzi dworzan i szlachty. Zwłaszcza w Figlikach znajduje się wiele żartów, opartych na zasadzie: głupie pytanie - głupia odpowiedź lub też skoncentrowanych na dosłownym rozumieniu zwrotu dwuznacznego. Wiele utworów poety czerpie ze znanych motywów facecji europejskich oraz z przysłów polskich.

Figliki ukazały się dwukrotnie jako zakończenie Źwierzyńca, po raz pierwszy w 1562 r. Było to 211 epigramatów pod tytułem: Przypowieści przypadłe, z których się może wiele rzeczy przstrzec. Po śmierci Reja, w 1574 r., zbiór liczył 236 ośmiowierszowych miniatur zatytułowanych przez wydawcę: Figliki, albo rozlicznych ludzi przypadki dworskie, które sobie po zatrudnionych myślach, dla krotofile, wolny będącz, czytać możesz. Teraz nowo drukowane. Inny znany tytuł zbiorku to Facecje albo śmieszne powieści. Zbiór należy do gatunku europejskich facecji (patrz: problem gatunku). Stanowią doskonałe źródło wiedzy o poziomie życia towarzyskiego w dworkach szlacheckich XVI w. Są to wiersze, w których formie zawarł Rej opowiastki i żarciki dworskie i szlacheckie. Utwory rubaszne, sprośne, ordynarne przeplatają się w Figlikach z lekkimi, pomysłowymi żartami o codziennym życiu i postawach ludzi....
Do najbardziej znanych utworów cyklu należą: Baba, co w Pasyją płakała, Co miedźwiedzią skorę szacowali, Pleban pieska na cmentarzu pochował

Baba, co w Pasyją płakała - omówienie

Utwór jest miniaturką o niezrozumieniu prawd religijnych i głębokiego wymiaru obrzędowości kościelnej przez prosty lud. W kościele na uroczystości pasyjnej, czyli rozpamiętywaniu Męki Pańskiej w Wielki Piątek, rozmawiają dwie kobiety. Jedna z nich rozpaczliwie leje łzy. Sąsiadka pyta, czy baba zna łacinę, gdyż może dzięki temu bardziej rozumie ona słowa pieśni kapłana i przeżywa Pasję. Jednak pada odpowiedź przecząca. Wtedy sąsiadka upomina babę, że jej płacz staje się podobny barzo k szalonemu. Okazuje się, że babie zdechł osiołek, który w chwili konania wydawał takie same jęki i ryki, jak ksiądz, śpiewający Pasję - i z tego wynika jej płacz.

W sensie dosłownym utwór opisuje komizm obrzędu. Uroczystość wielkopiątkowa staje się karykaturą Pasji. Głosy kapłana nie wzbudzają uczuć religijnych, ale rodzą skojarzenia dalekie od wiary. Po głębszym zastanowieniu się, nasuwa się czytelnikowi wniosek o bezcelowości rytuału katolickiego, skoro wierni go nie pojmują. Jest to krytyka łaciny, krytyka nieodpowiedniości nauk kościelnych względem poziomu intelektualnego i religijnego wiernych. Broniąc postawy prostej kobiety, można rozważać wymowę komicznego odprawienia bardzo ważnego obrzędu - czy aby Kościół, nie odprawiając rytuałów w sposób poważny, piękny, zachęcający do skupienia, nie oddala ludzi od wiary.

Występują w tym wierszu rymy parzyste: aa, bb. Regularna średniówka po 7. sylabie zachwiana jest tylko w wersie 5. Rej wprowadza w ramy tej krótkiej, rytmicznej formy dialog, który dodaje dynamiki i autentyczności przedstawianej scence.

Co miedźwiedzią skórę szacowali - omówienie

Utwór jest scenką obrazującą przysłowie polskie mówiące o tym, aby zawczasu nie decydować - znana wersja:

dzielić skórę na niedźwiedziu

. Dwóch mężczyzn zauważyło w lesie niedźwiedzia i wnet zaczęli oni rozprawiać, co zrobią ze skórą zwierza, za ile ją sprzedadzą w mieście. Nagle zwierz skoczył w kierunku ludzi. Jeden z mężczyzn wszedł na drzewo, a drugi padł na ziemię i wstrzymał oddech w łapach niedźwiedzia. Niedźwiedź jednak odszedł. Człowiek, który był na drzewie pyta więc, co zwierz szeptał do ucha leżącego. Pointa wiersza jest następująca:

Mówił, bych ci nie wierzył, a to pilnie chował,
Póki nie mam, bych cudzej skóry nie szacował.


Utwór jest przykładem chętnie podejmowanego przez Reja motywu przysłów polskich, czyli mądrości ludu; prawd, wynikających z codziennego życia, sprawdzalnych w każdym przypadku człowieka. O tym, aby nie decydować pochopnie, uczy Rej zabawną przypowiastką. Poeta przypomina, jak często tracimy, kiedy za wcześnie mamy na coś nadzieję; kiedy zacieramy ręce na myśl o jakimś sukcesie i bez zastanowienia wpadamy w kłopoty.

W utworze występują rymy parzyste: aa, bb. Facecja ta jest przykładem doskonałego warsztatu poetyckiego Reja. W epoce rozwoju naszego języka, autor wprawnie operuje rymem, dialogiem, melodyką wiersza (w którą wyznaczają regularne akcenty, średniówka, rymy).

Pleban pieska na cmentarzu pochował - omówienie

Utwór podejmuje tematykę obłudy i przekupności duchowieństwa. Plebanowi zdechł ulubiony piesek, więc pochował go na cmentarzu. Wezwany do biskupa, pleban mówi:

Ten pies krześcijańskie skonał.
Pieniądze, ksze biskupie, wam wszytki odkazał,
Mnie jedno trycezymę mówić za się kazał


Biskup kieruje się tylko chęcią otrzymania sakwy z pieniędzmi. Nie zastanawia się, że pies nie mógł zostawić monet plebanowi, ani też przekazać księdzu swej ostatniej woli, aby się za psa modlić. Nie liczy się prawda wiary, że zwierzęta nie posiadają duszy.


Rej w zabawnym poetyckim obrazku odsłania kompromitujące słabości potężnej jeszcze w XVI w. instytucji. Również można dopatrywać się w tej facecji ataku na wiarę katolicką. Rej, jako jeden z pierwszych i bardziej zasłużonych reformatorów na ziemiach polskich, udowadnia skalę przywar kleru i konieczność reformy religijnej w kraju.

Utwór składa się z 8 wersów, rymowanych parzyście (aa, bb). Wersy są trzynastozgłoskowe ze średniówką po 7. sylabie. Wyraźna rytmika, powtarzalność akcentów na szóstej i dwunastej sylabie, rymy i średniówka świadczą o melodyjności języka Figlików.

ŻYWOT CZŁOWIEKA POCZCIWEGO - Mikołaj Rej

Mikołaj Rej jest określany mianem " ojca polskiej literatury". W swoich utworach ( " Żywot..." i "Krótka rozprawa...") podjął temat wsi. "Żywot człowieka poczciwego" Reja jest utworem parenetycznym - czyli propagującym pewien wzór osobowości, który ma być wzorem dla czytelnika.
W utworze tym zamieścił opis życia szlachcica - ziemianina, któremu gospodarowanie zapewnia dostatek i jest źródłem wielu radości i satysfakcji. Życie jest podporządkowanie naturalnym zasadom i każdej porze roku - wiośnie, latu, jesieni, zimie odpowiada pewien etap życia, a mianowicie dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały i starość, którą Rej ukazuje jako spokojne, pogodne bytowanie. Obserwując każdy z tych etapów, autor podaje wiele pouczeń jak wychować młodego człowieka, "co z nim czynić", gdy nadchodzi wiosna, lato... , lecz szczególny nacisk kładzie na wiek dojrzały. Twierdzi, że jest to obowiązek, który nakłada na człowieka herb, powinność wobec ojczyzny oraz cnoty, które należy spełniać.
Rej zaangażował się emocjonalnie w ukazanie życia poczciwego szlachcica - ziemianina. Znał ziemiańskie życie w najdrobniejszych szczegółach z własnego doświadczenia i obserwacji, dlatego opis jest realistyczny.
Człowiek poczciwy według Reja to ten, co "pokój czyni na ziemi" czyli postępuje właściwie, nikogo nie krzywdzi. Eksponuje w postawie szlachcica wiele zalet, a więc umiłowanie prawdy, sprawiedliwości, roztropności, cnoty. "Człowiek..." powinien umieć czytać, pisać, z pominięciem "szkodliwej" gramatyki i logiki. Ideał, według Reja, powinien sporo podróżować, jeździć konno, strzelać z muszkietu. Autor nie docenia roli i znaczenia nauki w wychowaniu.
Łatwo odczytać tu filozofię stoicką, ponieważ nieobca jest Rejowi zasada złotego środka. Wśród haseł Reja funkcjonują : spokój, umiar, cnotliwe życie zgodne z naturą i rozumem. W utworze zawarty jest także epikureizm. Nie zakazuje on z całkowitej rezygnacji z korzystania z dobrodziejstw natury i wsi, namawia do umiarkowanego czerpania z rozrywek.
O wiele ciekawszy wydaje się być przedstawiony w "Żywocie człowieka poczciwego" wzorzec negatywny postawy, istny antywzór szlachcica - ziemianina. Taki antybohater jest przede wszystkim zarozumiały, pełen pychy, dba o pozory i pogardza innymi ludźmi. Doskonała umiejętność obserwacji innych ludzi pozwala Rejowi stworzyć przekonujący i ironiczny wizerunek takiego człowieka:
"...a on idzie, nawieszawszy dziwnych pstrych chobotów około siebie,
na ludzi nie patrzy, tylko sam na się pogląda,
cień upatruje, spluwa, choć m nie trzeba,
rękawicę z tej ręki, na której sygnet sejmie /.../,
kaszle, choć mu się nie chce, z kamyka na kamyk stąpa..."

"Żywot..." jest nieocenionym źródłem do poznania bytu i obyczajów szerokich mas szlacheckich w wieku XVI. Odzwierciedlona została w tym utworze rejowska radość życia, umiłowanie domu rodzinnego, najbliższych, pracy ziemiańskiej i przyrody. Ten portret szlachcica-ziemianina ukazuje człowieka kierującego się powszechnie uznanymi cnotami i żyjącego zgodnie z naturalnymi prawami cyklu biologicznego.
Twórczość Reja miała znaczenie przełomowe w dziejach literatury polskiej, była dowodem, że nie tylko łacina, ale również język polski nadaje się do wyrażenia różnorodnych uczuć i przeżyć. Poeta posługiwał się niezwykle bogatym słownictwem, wyrazistym, czasem nawet dosadnym, często zaczerpniętym z potocznego języka. Dla urozmaicenia swej wypowiedzi często używa pytań retorycznych, wykrzykników, zwraca się do czytelnika bezpośrednio.
Mikołaj Rej bardzo umiejętnie operuje w "Żywocie człowieka poczciwego" zarówno przykładem pozytywnym, jak i antyprzykładem postaw szlachcica - ziemianina. Z utworu wynika pewien ideał, określony w sposób bardzo szczegółowy i niezwykle barwny.

Księga I
Bohater Żywota... jest bezimienny, nazywany człowiekiem poczciwym. Księga pierwsza opisuje czas od narodzin do wieku średniego. Jego losy zaczynają się wspomnieniem Adama i Ewy (jak w kronice średniowiecznej). Kolejne części Żywota poświęcone są rodzicom bohatera, nauce religii (w duchu kalwińskim), nauczaniu innych przedmiotów w domu, wyjazdom za granicę. Podróże mają nauczyć młodziana obycia w świecie, umiejętności postępowania z ludźmi. Po powrocie do rodzinnego domu przychodzi czas na sprawdzenie swej wiedzy w wojsku i na dworze. Młody człowiek nie bawi jednak długo ani w armii, ani na dworze. Ma się poświęcić życiu ziemiańskiemu.

Księga II
Księga druga poświęcona jest wiekowi średniemu. Sprawą najważniejszą jest wtedy stabilizacja, czyli znalezienie przez człowieka poczciwego dobrej żony i założenie rodziny. Autor opisuje, na czym polega radość, harmonia, doskonałość życia na wsi. Uczy też, jak pobożnie i rozważnie prowadzić gospodarstwo oraz korzystać ze szlacheckich rozrywek towarzyskich i umysłowych. Człowiek w średnim wieku ma też obowiązki wobec ojczyzny i całej grupy społecznej, którą reprezentuje. Rej przytacza zadania poselskie i senatorskie oraz wypowiada się na temat władzy królewskiej. Człowiek poczciwy żyje wśród sąsiadów, znajomych, przyjaciół. Jest wzorem prawdziwego szlachectwa oraz sprawiedliwości. Bohater Reja żyje w umiarze, wyśmiewając życie ponad stan lub szkodzące zdrowiu i reputacji używki, zabawy, zachowania. Rej piętnuje obżarstwo, pijaństwo, pychę, popadanie w nieopanowany gniew. Autor rozwodzi się nad cnotami prawdomówności, prawości, przyjaźni, dobroci dla innych. Nagrodą uczciwego życia jest sława.

Księga III
Księga trzecia traktuje o ostatnim okresie życia człowieka - starości. Rej rozprawia się tu z pospolitymi zmorami starości (J. Krzyżanowski). Niedomagania, choroby, sama śmierć zostają przedstawione w rozważaniach opartych na Biblii, katechizmie, filozofii Cycerona i Seneki.

Streszczenia najważniejszych fragmentów:

Księga I Kapitulum II punkt 3. Bóg nie chce, aby kto złym był
Nie można mówić, że Bóg stworzył kogoś złym człowiekiem i dlatego czyni on źle. Bóg nikogo zła nie nauczył, ani nie dał nikomu duszy skłonnej do niegodziwości. On uczy człowieka, jak się nawracać, jak podążać ścieżką Bożą, która polega właśnie na odrzuceniu zła. Usprawiedliwianie obecności zła w świecie wolą Bożą nie jest słuszne. Rej daje wiele dowodów z Biblii na to, że Bóg dał człowiekowi wybór dobra i zła, a nie niemożność dobrego postępowania i ciągłe upadki przez złe przyrodzenie. Złodziej, zabijaka, pijak, wydzieracz, łakomiec nie mogą winić Boga za swe przywary i tkwić niezmiennie w swoim zachowaniu. Tak jak kiedyś jeden kupiec miał syna, którego przyrodzenie wydawało się złe, bo lubił zabijać zwierzęta. Stroskany ojciec oddał chłopca do rzeźnika, bo ludzie podejrzewali w dziecku przyszłego zbója. Z czasem wyrósł bardzo dobry i bogaty mężczyzna, wprawny w swym rzemiośle.

A tak niech tego nikt nie powieda, aby przyrodzenie mocy nie miało, jesliże cnotą a rozumem nie będzie powściągniono a zahamowano


Księga I Kapitulum V punkt 5. Jako rozmowy poćciwe młodemu bywają pożyteczne
Czytanie i rozmowy ze starszymi są bardzo ważnym elementem rozwoju młodego człowieka. Czytać trzeba, żeby wiedzieć o świecie, znać się na ludziach, umieć ładnie mówić i dobrze myśleć. Rozmowy z mądrzejszymi i bardziej doświadczonymi, nie mogą być wszeteczne ani opiłe, czyli o zbytkach (o głupotach, o niczym), ani przy kielichu. Ćwiczenie rozumu nie musi być męczącym uczeniem się, ale może sprawić wiele radości młodemu i starszemu rozmówcy. Należy zasięgać rad zwłaszcza w rzeczach trudnych i poważnych. Wymiana zdań między pokoleniami jest ważna dla całej kultury.

Księga I Kapitulum IX punkt 4. Przyjechawszy z żołnierstwa, jako się rycerski człowiek ma zachować
Młodzian nie powinien przykrzyć się rodzicom, ale dawać przykład rodzeństwu, opiekować się rodziną, pilnie strzec w sobie wyuczonych cnót rycerskich, jak poczucie obowiązku, punktualność, wierność zasadom, dyscyplina. Czasu wolnego nie należy marnować. Rej zaleca czytanie książek lub zabawy między poczciwymi. Nie wolno dopuścić, żeby się w barłóg po uszy zagrześć. Każda chwila jest człowiekowi potrzebna do zdobycia przyszłego szczęścia, mądrości, cnót szlacheckich.

Księga II Kapitulum IV punkt 1. Jako się ma poćciwy ślachcic w swym ślachectwie zachować i co jest prawe ślachectwo

A gdychmy już przebrnęli stany a urzędy i powinowatości pospolite, już też pomy [pójdźmy] do poczciwego ślachcica, co jest powinien i jako się w swym stanie stanowić i zachowywać słusznie ma. Abowiem na tym wszystko należy, aby był żyw cnotliwym, poczciwym, pobożnym a pomiernym swym żywotem, nikomu nieszkodliwym, a każdemu wiernym i prawdziwym


Szlachcic ma być człowiekiem honoru i pokoju. Aby nikt nie miał przeciwko poczciwemu człowiekowi nic za złe, aby żadna sprawa nie czekała długo na swe rozwiązanie, ponieważ szlachcic uczył się zawsze prawości i mądrości, ma teraz używać rozumu i umiejętności w życiu codziennym. Ma być ostoją dobroci, gospodarności, pracowitości i sprawiedliwości dla innych wokół.

Księga II Kapitulum XVI fragment punktu 1. Jako poćciwy człowiek, już w słusznych sprawach postanowiony, pomiernego a pobożnego gospodarstwa swego ma roztropnie używać
Gospodarz nie może upatrywać w zwierzętach takich jak koza, świnia, czy też w gnoju końskim spraw diabelskich. Rej wyśmiewa średniowieczne zabobony i zacofanie w pojmowaniu świata. Wszystkie bowiem zwierzęta gospodarskie są dobre i dane człowiekowi przez Pana Boga, aby pomagały mu w pracach, przysparzały radości, dawały ciepło, pożywienie, nawóz dla roślin. Gospodarz powinien rano wstać, porozmawiać z żoną o swoich planach na kolejny dzień, rozmówić się w ważnych sprawach z urzędnikiem lub wójtem. Potem szlachcic ma poświęcić czas dzieciom: rozdzielić każdemu obowiązki według wieku i umiejętności, pouczyć w czym jeszcze trzeba, dodać ochoty do pracy i podtrzymywać radość życia. Nawet jeśli pod koniec dnia gospodarz zastałby dzieci śpiące, powinien je obudzić, porozmawiać, pouczyć.

Księga II Kapitulum XVI punkt 2. Rok na cztery części podzielon

A w każdym z tych czasów i potrzebnego a roznego gospodarstwa, i rozkosznych czasów i krotofil swych w swoim onym pomiernym a spokojnym żywocie poćciwy człowiek może snadnie użyć

Najpiękniejszą pora roku jest wiosna - pełna wesołych zabaw, momentów spędzonych na świeżym powietrzu z żoną i dziećmi, pierwszych po zimie prac w ogrodzie. Trzeba wyrwać chwasty, przygotować grządki na nowe nasiona i sadzonki, obciąć obumarłe gałązki drzew. Wymienione nazwy roślin, warzyw, ziół oddają realistyczny obraz ogrodu. Przydomowe grządki są wielką uciechą pańskiego oka, poletkiem pracy własnych rąk i symbolem życia całej rodziny szlacheckiej. Rej zwraca uwagę na pracę chłopów, odpowiednie do niej zachęcanie (są tez chłopi leniwi i gnuśni), nagradzanie efektów. W domostwie trzeba uważać na czystość, ponieważ ład i porządek domu odzwierciedlają cnoty człowieka.

Księga III Kapitulum I punkt 8. Co sobie starzec do poćciwego żywota na pomoc brać ma
Śmierć nazwana jest w tej księdze „dopłynięciem do portu”. Człowiek więc całe życie spędza na żeglowaniu, doskonaleniu, zdobywaniu doświadczeń. Podąża do szczęśliwego końca. W starości najtrudniejsze są niedomagania ciała, zastyganie członków. Według Reja do ostatnich chwil trzeba dbać, aby nie zastygła w człowieku również dusza. Idąc za śladami świętych z Biblii, człowiek starszy powinien sobie znaleźć młodą, radosną osobę, która podzieli się swoim ciepłem - przyjaźnią, rozmową, obecnością. Wtedy minie niebezpieczeństwo skupienia się na bólu fizycznym i własnych sprawach.

Księga III Kapitulum VI punkt 2. Szkoda się o to frasować, co się wrócić nie może
Mądrość polega na tym, żeby nie tylko umieć pocieszyć innych, ale przede wszystkim aby się samemu umieć radować. Radość, nawet pod koniec życia, jest bardzo ważna, bo życie ma największą wartość. Dlatego szlachcic powinien żyć tak, aby niczego nie żałować. Starość nie jest też dana po to, aby człowiek się zamartwiał i rozpamiętywał rzeczy przeszłe. Rej ponownie zwraca uwagę na rolę przyjaźni.

Księga III Kapitulum IX punkt 6. Nierozmyślnym śmierć strach, rozmyślnym krotofila
Najtrudniej jest umrzeć bogaczowi. Jego życie opierało się na gromadzeniu skarbów. Teraz jednak cóż one mogą pomóc w przeprawie na drugą stronę? Człowiek, który poświęcił życie na radosnym czerpaniu z wolności, na przykładnym wypełnianiu obowiązków i spokojnym życiu dla rodziny - nie boi się śmierci. Cnota jest największym skarbem człowieka poczciwego. Dlatego nie jest ważne to, że nikt nie wie, kiedy umrze. Niewiedza ta przyczynia się także do wzbogacenia duszy ludzkiej w radość i szlachetność.

KAZANIA SEJMOWE - Piotr Skarga

Publicystyka to przede wszystkim wypowiedzi na aktualne w danym momencie tematy polityczne, społeczne, kulturalne. Posługuje się ona często środkami perswazyjnymi i zmierza do czynnego oddziaływania na opinię publiczną. Publicystyka nie przekazuje jedynie wypowiedzi, lecz także z przyjętego punktu widzenia naświetla je, komentuje i tłumaczy.

Czy więc "Kazania Sejmowe" Piotra Skargi są przykładem publicystyki publicznej ? Jak najbardziej tak. Powstawały z myślą wpłynięcia na obradujących posłów. W tym okresie bowiem ks. Piotr Skarga był nadwornym kaznodzieją i do niego należało odprawianie mszy rozpoczynającej obrady Sejmu. W tym burzliwym okresie ścierały się ze sobą władza królewska i złota wolność szlachecka. Widząc, do czego prowadzi niezgoda reprezentantów szlacheckich, ks. Skarga postanowił im uświadomić zagrożenia płynące z niezgodności. I z tym właśnie zamiarem stworzone zostały "Kazania sejmowe", omawiające problemy trapiące Rzeczypospolitą szlachecką.

W swych kazaniach ks. Skarga porównuje wewnętrzne niesnaski w łonie Rzeczypospolitej do chorób. W ten sposób piętnuje on:

- nieżyczliwość ludzką ku Rzeczypospolitej, czyli brak miłości ojczyzny i prywatę, cechujące obywateli. Miłość ojczyzny jest podstawowym obowiązkiem każdego obywatela i prawem Bożym. Te dwie wartości (Bóg i ojczyzna) winny się łączyć w jedną całość. Obywatele powinni porzucić dobro prywatne dla ratowania dobra wspólnego, dla dobra ojczyzny należy poświęcić wszystko: majątek, siły, zdrowie, szczęście, a nawet życie.

- niezgodę wewnętrzną. W narodzie powinna być zgoda, ponieważ łączy go jedna religia, jedna ojczyzna, jeden król, te same prawa i swobody obywatelskie, te same sądy, sejmy i trybunały. Skarga wymienia groźne konsekwencje, do jakich mogą doprowadzić niezgodni obywatele - spory sejmowe, wojny domowe, a w rezultacie upadek i zagłada państwa. W wyniku sporów odpadną ziemie zjednoczone z Koroną, język i naród wymrą, a obywatele staną się międzynarodowymi włóczęgami. Jako przyczyny niezgody wymienia Skarga chciwość, łakomstwo, pychę, zazdrość, obłudę i obmowę.

- osłabienie władzy królewskiej. Skarga był zdecydowanym zwolennikim silnej władzy królewskiej, lecz przeciwnikiem monarchii absolutnej, prowadzącej do tyranii i despotyzmu. Postulował przyznanie królowi pełni władzy i ustanowienie jedynego źródła prawa. Państwem powinien rządzić król, wspierany mądrą radą, złożoną z przedstawicieli narodu. Jako przyczyny istniejącego stanu rzeczy wymienia nadmierną wolność szlachecką, złe funkcjonowanie sejmu oraz rozproszenie dochodów państwa i pustki w skarbie państwa.

- różnowierstwo i herezję. Według Skargi, religia i kapłaństwo są fundamentami państwa i jego potęgi. Królestwo polskie od sześciuset lat opiera się na wierze Kościoła rzymskiego, a teraz heretycy domagają się, by stara religia ustąpiła nowej. Jednak heretycy nie są spójni, nie tworzą jedności. A dla Skargi żadne królestwo nie może długo trwać, jeżeli ma wielu bogów. Warunkiem szczęścia Rzeczypospolitej jest jedność i zgoda, której podstawą jest wiara katolicka. Łatwo jest naprawić niezgodę u katolików, ale u heretyków jest to niemożliwe, gdyż rozmaitość wiar przeszkadza w przyjaźni międzyludzkiej i pogłębia niezgodę. Heretycy dzielą królestwa i gubią je. Tolerowanie więc różnowierców odbija się ujemnie na wszystkich dziedzinach życia, zarówno publicznego, jak i prywatnego. Heretycy nie mogą nawet bronić państwa przed poganami, bo rozdarte sprzecznościami wyznaniowymi społeczeństwo nie jest zdolne do wygrania wojny. Skarga wzywa więc króla do obrony religii katolickiej, jako strażnicy moralności i podstawy jedności narodu, oraz do przywrócenia jedności religijnej w narodzie. Żąda odcięcia różnowierców od wszelkich urzędów i pozbawienia ich ochrony prawnej. Równocześnie podważa legalność i znaczenie konfederacji warszawskiej.

- niesprawiedliwe prawo i niepraworządność. Skarga stwierdza, iż bez praw sprawiedliwych nie ma prawdziwej wolności. Za prawa sprawiedliwe uważa pisane, umieszczone na tablicach Mojżeszowych, duchowne, ustalone przez Kościół oraz królewskie i państwowe, ustanowione dla porządku, sprawiedliwości i karności. Za prawa niesprawiedliwe uznaje m.in. prawo o mężobójstwie, konfederację warszawską (dotyczącą różnowierców), odwlekanie egzekwowania wyroków sądowych oraz zniesienie egzekucji wyroków sądów duchownych (Skarga był zagorzałym katolikiem, przejawiającym niemalże fanatyzm religijny). Skarga krytykuje sądownictwo za istniejący w nim bałagan (istniało wówczas wiele sądów - ziemski, podkomorski, grodzki, miejski). Wskazuje także na problem przekupstwa. Domaga się także zniesienia praw ograniczających i naruszających przywileje Kościoła i króla. Równocześnie walczy o usprawnienie sądownictwa i władzy wykonawczej - np. natychmiastowe sądzenie i bezwzględne wykonywanie wyroków.

- upadek moralności i obyczajowości. Skarga przedstawia wszelkie grzechy, świadczące o upadku dotychczasowego porządku. Wymienia wśród nich herezję, mężobójstwo, ucisk i wyzysk chłopa, lichwiarstwo, grabież dóbr publicznych, krzywoprzysię- stwo, marnotrawstwo, niemoralność i brak sprawiedliwości w sądach.

Przyrównuje wreszcie ojczyznę do matki, której, skoro urodziła i wychowała dzieci, winne są one szacunek oraz do tonącego okrętu, który wszyscy, w chwili zagrożenia, opuszczają (nawiązanie do starożytnej retoryki Horacego).

Przy pomocy tej oryginalnej retoryki piętnuje on wady szlachty, podkreśla wagę problemów i zjawisk, jakie mają miejsce w kraju oraz proponuje naprawę istniejącego stanu rzeczy. Jednocześnie przepowiada on, iż rozplenienie się owych chorób doprowadzi do upadku Rzeczypospolitej.


Piotr Skarga, dzięki działalności filantropijnej, został nadwornym kaznodzieją króla Zygmunta III Wazy. Najważniejszym dziełem nadwornego kaznodziei są wydane w 1597 r. "Kazania sejmowe". Nie należą one do literatury religijnej, lecz są doskonale ułożonym traktatem politycznym o przebudowie państwa polskiego. Jako katolik i patriota autor walczył o przywrócenie jedności religijnej w Polsce, wzmocnienie władzy królewskiej oraz usunięcie krzywd społecznych i praw niesprawiedliwych. Osiem "Kazań sejmowych" to osiem rozdziałów rozprawy politycznej o najważniejszych niedomaganiach Rzeczypospolitej, o sposobach ich przezwyciężania.

  Kazanie I "O mądrości potrzebnej do rady" stanowi rodzaj wstępu, wprowadzenia w problematykę. Autor charakteryzuje choroby, które rujnują państwo. Przewodnią myślą kazania jest twierdzenie, że moralność narodu jest warunkiem szczęścia i potęgi państwa. Tak więc najbardziej normalni powinni być ci, którzy stoją na czele narodu.


  Kazanie II "O miłości ku ojczyźnie" - autor wylicza tu sześć chorób Polski. Są to: brak miłości ojczyzny, brak zgody politycznej, anarchia religijna, osłabienie władzy królewskiej, niesprawiedliwe prawa i bezkarność grzechów jawnych. Dalszy ciąg kazania poświęca autor pierwszej chorobie, tzn. "nieżyczliwości ludzkiej ku Rzeczypospolitej", która płynie z "chciwości domowego łakomstwa". W sposób sugestywny i wzruszający mówi Skarga o swej własnej miłości do ojczyzny, która jest świętym obowiązkiem każdego człowieka. Domaga się bezinteresowności miłości do ojczyzny, miłości dla niej samej. Atak skierowany jest w stronę magnatów dbających jedynie o swoje bogactwa. Widmo tonącego okrętu.

  Kazanie III "O niezgodzie domowej" - autor stwierdza, że rodacy, dzieci jednej i tej samej ojczyzny powinni się zgadzać, ponieważ łączy ich jedna religia, nakazująca miłość bliźniego, ten sam władca, takie same prawa i swobody obywatelskie. Brak tej zgody szczególnie na sejmach budzi u Skargi lęk o przyszłość ojczyzny. "Widzi" rozbiory Polski zauważone przez Matejkę, Mickiewicza.

  Kazania IV i V "O naruszeniu religii katolickiej" - dotyczy reformacji, która - zdaniem kaznodziei - jest prawdziwą klęską dla Polski, ponieważ pogłębia niezgodę narodową. Autor nakazuje powrót do religii katolickiej jako jedynie prawdziwej, prowadzącej do zgody i do potęgi państwa. Kazanie VI "O monarchii i królestwie" - Skarga uważa, że najlepszą formą rządu jest jednowładztwo, którego nie można jednak utożsamiać z absolutnym samowładztwem. Państwem powinien rządzić król, przy pomocy mądrej rady, złożonej z przedstawicieli narodu. Poddani winni są swemu królowi szacunek i posłuszeństwo. Natomiast "złota wolność szlachecka" prowadzi do anarchii = upadek państwa.

  Kazanie VII "Prawa niesprawiedliwe" - piąta choroba RP. Podobnie jak Modrzewski, stwierdza, że bez praw sprawiedliwych nie ma prawdziwej wolności. Wylicza prawa niesprawiedliwe, m.in. o mężobójstwie, krzywdzące chłopa, dla którego żąda wolności osobistej, chociaż podobnie jak Modrzewski akceptuje stany społeczne.

  Kazanie VIII "O niekarności grzechów jawnych" - autor przedstawił w nim wszystkie najgorętsze uczucia patriotyczne - miłość do ojczyzny, oburzenie na jej złych synów, niepokój o losy RP i nadzieję, że dobry Bóg ustrzeże Polskę od zguby. Tytułowe grzechy jawne to: brak sprawiedliwego i sprawnie działającego aparatu sprawiedliwości, mężobójstwo, lichwa, nieprawne nabywanie majętności, zbytki, kradzież dobra pospolitego, wyzysk sierot przez złych opiekunów. Po takim wyliczeniu grzechów przewiduje rychły upadek Polski.

DAFNIS, ŻEŃCY - Szymon Szymonowic

DAFNIS 

Kozy; ucieszne kozy, ma trzodo jedyna!

Tu, kędy to zarosła poziema leszczyna,

Tu gryźcie list zielony, gryźcie chróścik młody,

Ja tym czasem przy strugu tej ciekącej wody

Przylęgę i frasunku lubo snem swobodnym,

Lubo będę zabywał śpiewaniem łagodnym,

Ponieważ mię tak moja Fillis wyprawiła,

Że mię na wieki wolnych myśli pozbawiła.

Cóż czynić? Jakie szczęście o człeka się kusi,

Tak sercu bywa błogo i tym się paść musi.

Okrutna Filli, tobie ani zdrowie moje,

Ani starganych myśli ciężkie niepokoje,

Ani serce związane, ani zbytnie chęci,

Ani słowo oddane zostawa w pamięci!

Chociaj tobie i sady moje zaradzały,

Chociaj koszary mleka i słodkie nabiały,

I co piękniejsze jagnię, i koźlęta małe,

I za tobą szły barci i pasieki całe,

A nade wszystko ja sam i pieśniami mymi

Rozsławiłaś się między pasterzmi wszystkimi.

Przedtym albo nic, albo niewiele cię znano,

I krępą, i Cyganką czarną przezywano.

Dziś i płeć, i postawa u ciebie nadobna,

I uroda do jedlin wysokich podobna,

Lice do mleka z różą, wargi koralowi,

Zęby perłom, miękkiemu włosy jedwabiowi.

Dziś cię co żywo chwali, a to uczyniły

Pieśni moje, które cię wszędzie rozgłosiły.

Ty przedsię mną pogardzasz, a ledwie nie tego

Pragniesz, abyś mię w rychłe miała nieżywego.

Teraz, jako to słońce w południe dogrzéwa,

I ptak, i bydło w cichych chłodach odpoczywa,

I oracz wolno puścił woły wyprzężone,

I pod krzami ucichły jaszczurki zielone,

Ja tylko, nędznik, w sercu mam ustawną trwogę

Ani strapionych myśli uspokoić mogę.

Lwica za wilkiem bieży, za kozą wilczyca,

Koza za wrzosem, i mnie do ciebie tęsknica;

Każdego swoja lubość, swoja żądza pędzi,

Każdego swój mól gryzie, swoja nędza swędzi.

Ułapiłem sarneczek parę, jeszcze mają

Srokacinki na grzbiecie, co dzień wysysają

Dwie dojne kozie, a te chowam samej tobie,

Dawno Testylis chciała uprosić je sobie

I podobno otrzyma, ponieważ prze twoje

Zbytnią hardość u ciebie śmierdzą dary moje.

Tu lasy, tu po lesiech ptaszkowie śpiewają,

Tu łąki, a po łąkach piękne stada grają.

Tu byśmy z sobą wieku miłego zażyli,

Tu byśmy aż do śmierci lata przetrawili,

Byś się tylko pasterską budą nie brzydziła,

Byś tylko umysł ku mnie cały przykłoniła.

Tu jamy mchem odziane, tu debrze, tu cienie,

Tu strugi uciekają, szemrząc, przez kamienie,

Tu wyniosłe topole, lipy rozłożyste,

Tu jawory, tu dęby stoją wiekuiste.

Ale bez ciebie żadne rzeki, żadne gaje,

Bez ciebie żadne miejsce k sercu nie przystaje.

Nie owszem mię też możesz potępić w urodzie,

Widziałem się niedawno z brzegu w jasnej wodzie.

Nie kożdy z sąsiad moich, byś też i ty zgoła

Sądzić miała, podle mnie w tej mierze wydoła.

Owiec u mnie na polach ruskich tysiąc chodzi.

Tyle drugie z nich co rok jagniąt się przypłodzi.

Tu koło mnie kóz tysiąc; mleka mam bohato,

Mam świeże całą zimę, świeże całe lato.

Potrafię też na gęślach i o dwojej kwincie,

Jako więc na aktejskim grawał Aracyncie

Amfijon, muzyk derski, gdy chodził za stady,

A lasy i źwierz dziki szedł za jego szlady.

Cóż po tym? Gdy ja próżno śpiewam, próżno proszę,

Gdy od ciebie żal jawny i wzgardę odnoszę,

Okrutna Filli! Lecz i ja mało rozumny,

Co narzekaniem złomić chcę twój umysł dumny.

A ty się z tego kędyś pośmiewasz na stronie

Abo kogo inszego piastujesz na łonie.

Śmiej się zdrowa, okrutnej lwice srogie plemię,

Potym, kiedy nasypą na me oczy ziemię,

Niechaj ten napis niesie wyniosła mogiła:

„Fillis sroga nędznego Dafnisa zabiła.”

ŻEŃCY

Jest to realistyczny obrazek z życia wsi pańszczyźnianej. Z opisem życia wiejskiego można się również spotkać w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" Jana Kochanowskiego oraz w "Żywocie" Mikołaja Reja. Życie wiejskie w obydwu przypadkach zostało jednak przedstawione w sposób wyidealizowany, autorzy wyżej wymienionych dzieł nie dostrzegali ciężkiej doli pańszczyźnianego chłopa. Natomiast Szymon Szymonowic - być może dlatego, że sam był mieszczaninem - dostrzegł i przedstawił ciężką dolę pańszczyźnianego ludu, który pierwszy raz doszedł do głosu właśnie w utworze Szymonowica. W sielance występują dwie młode, wiejskie dziewczyny, odrabiające pańszczyznę pod okiem ekonoma. Jedna z dziewcząt, Oluchna, skarży się, że muszą pracować bez wytchnienia do południa. Pietrucha ostrzega ją, aby nie narzekała zbyt głośno i nie drażniła w ten sposób pilnującego ich ekonoma. Potem zaczyna ona śpiewać piękny hymn do słońca, charakteryzując jednocześnie stosunek ekonoma do pracujących ludzi:


      "Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego!
      Nie jesteś ty zwyczajów starosty naszego.
      Ty wstajesz, kiedy twój czas, jemu się zda mało,
      Chciałby on, żebyś ty o północy wstawało".

  Dalsze porównanie również wypada na niekorzyść starosty, ponieważ słoneczko tylko od czasu do czasu się zachmurza, a czoło złego ekonoma zawsze jest zachmurzone, toteż trudno mu będzie znaleźć żonę, chyba że zdecyduje się na wstrętną babę o czterech zębach. Pietrucha umie jednak szybko zmienić ton swej wypowiedzi, a czyni to wówczas, gdy ekonom zbliża się do nich z nahajką (wcześniej już pobił Maruszkę, która będąc chorą nie mogła sprostać narzuconemu tempu pracy). Sprytna dziewczyna pozornie kontynuuje swą pieśń, ale teraz prosi słoneczko o to, aby nauczyło ekonoma, jak należy postępować.

  Tak więc utwór "Żeńcy" nie jest typową sielanką, przedstawiającą idylliczny obraz życia na wsi. Przeciwnie, Szymon Szymonowic ukazuje całą prawdę o ówczesnych stosunkach społecznych, wprowadzając jednocześnie do utworu ludowy, prosty język, pełen obrazowych i dosadnych zwrotów. Doskonale połączył partie liryczne z obyczajowymi, udowodnił, że jest bystrym obserwatorem otaczającego go świata, bolejącym nad niesprawiedliwością społeczną.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
literatura staropolska, Renesans borowskiego, Andrzej Borowski - „Renesans”
fraszki, Polonistyka, staropolka, renesans
Renesansowi myśliciele, Polonistyka, staropolka, renesans
pieśń świętojańska o sobótce, Polonistyka, staropolka, renesans
literatura staropolska, RENESANS, RENESANS
ROCZNIKIi, Polonistyka, staropolka, lektury - opracowania, Średniowiecze, renesans
Miłość w renesansie, Egzamin staropol
Problematyka obyczajowa w literaturze renesansu, Egzamin staropol
PIE+ÜNI Kochanowskiego, Polonistyka, staropolka, Kolokwium z renesansu i materialy
RENESANS - szkice o kulturze staropolskiej cz.3 Nurt utopijny w Polsce w dobie renesansu, Poetyka, e
Renesans(1), STUDIA, staropolska
6 - Renesans, Staropolka
HUMANIZM RENESANSOWY, Staropolka
ROCZNIKIi, Polonistyka, staropolka, lektury - opracowania, Średniowiecze, renesans
RENESANS szkice o kulturze staropolskiej cz 2 Andrzej Krzycki
RENESANS szkice o kulturze staropolskiej cz 1 Mikołaj z Hussowa

więcej podobnych podstron