Waniliowe sny 4


Waniliowe sny

część czwarta

Obudził ja przyjemny zapach... Mmm, słodki - ładnie...

Wstała - nie znalazła kapci, za bardzo szukać jej się z zresztą nie chciało... Przeciągnęła się i podeszła do drzwi... Prawie się z nimi zderzyła ale to szczegół - w końcu sama je w nocy zamykała. Przekręciła klucz i wyszła przecierając oczy.

-Dzień dobry! Obudziłaś się? - Xellos stał przy kuchni i coś smażył na patelni... Po chwili podrzucił w górę okrągły naleśnik - ciasto obróciło się dwa razy w powietrzu nim z powrotem zgrabnie wylądowało na patelni. Odłożył je na talerz obok - leżało tam już sporo takich...

-Jeszcze nie... Co robisz? - Ziewnęła i zajrzała mu przez ramię... Pachniało wspaniale.

-Naleśniki jak widać. Pomyślałem ze może się czymś odwdzięczę za przenocowanie... Podaj drzem...

-Jasne. - Odwróciła się i zaczęła szperać w lodówce... Nie ma dżemu?! Pochyliła się sięgając głębiej... Na szczęście był jeszcze słoik na samym końcu... Chyba - jeśli uda jej się go wyciągnąć zza jogurtów...

-Może być morelowy?

-Jasne tylko... Ekhm - może byś się najpierw ubrała?

Wyprostowała się momentalnie - faktycznie przecież miała na sobie tylko śliczną koronkową bieliznę i nocną koszulę nie sięgającą nawet kolan... Aaa! Półnaga a on to widział! Aaa!

Poczuł tylko podmuch powietrza kiedy przebiegała obok. Drzem chwiał się jeszcze na stole. Musiał przyznać, że słodko wyglądała rozczochrana... Odwrócił się z powrotem do swoich naleśników i zajął się ostatnim... Tylko jakoś w myślach cały czas przewijał mu się obraz blondyny pochylonej przy lodówce... Piękne nogi ma - naprawdę... W efekcie tych myśli przypalił naleśnika - hej człowieku daj sobie na wstrzymanie! - Pomyślał wywalając wszystko co zostało na patelni za okno.

Stała przed lustrem czerwona jak burak - rany!!! Rany, rany rany!!! Nie przerażało jej to że na nią patrzył - nie, to był pikuś mały... Przerażało ja to że to jak na nią patrzył... Że podobało jej się to jak na nią patrzył.... AAAA!!! Straszne! co się z nią dzieje?! Odetchnęła głęboko i sięgnęła po szczoteczkę. Powinno jej przejść jak najszybciej - nie była przecież nastolatką!

Zawołał coś z kuchni kiedy była w połowie mycia zębów - nie usłyszała dokładnie i wyjrzała z łazienki.

-Ho?

-Pytam gdzie talerze masz, nie ma na suszarce.

-Hobacz f półcze!

-Której?

-Fej ofok okna! Po lefej!

-Mam! A widelce?!

Udała ze tego nie usłyszała - pewnie znów będzie się z niej nabijał... A jak myśli można mówić z buzią pełną pasty do zębów? Niech sobie szuka...

Kuchnia Filii... Której nie otworzył szafki widział co najmniej jedno pudełko herbaty... I nigdy tej samej... Hehe - wiedziała co dobre jego Fil... Jego? O - są widelce... Kto by pomyślał że będę w tej samej szafce co talerze? Najpierw zajrzał do szuflady ale znalazł tylko równo poukładane torebki herbaty - pewnie te których opakowanie się gdzieś straciło - wydedukował i popatrzył na sztućce... Niewiele było do pary... Niektóre były bardzo staroświeckie - na przykład ten nóż z białą porcelanową rączką z narysowanym jakimś zapomnianym herbem... Albo mała złota łyżeczka z maleńkim szmaragdem... Ciekawe skąd jego smok ma takie cuda? Jeden widelec - uśmiechnął się gdy go zobaczył - miał nadtopione zęby... Khe - ale musiał mieć brutalne przejścia... W końcu pooglądał sobie wszystkie i wybrał dwa raczej niepozorne... Talerze były dużo mniej ciekawe ponieważ były tylko trzy warte obejrzenia - jeden do kompletu chyba z nożem - herb był ten sam... Drugi miał dookoła wypisane jakieś runy czy coś - mazoku odłożył go na wszelki wypadek na bok - nigdy nie wiadomo... Trzeci zaś - chyba najładniejszy ze wszystkich - cały biały, brzeg miał stylizowany na płatki jakiegoś kwiatka... Obrócił go na drugą stronę - na dnie było wypisane niebieskim tuszem nazwisko...

-Lady D...

-Możesz podać mi ręcznik? Jest pewnie jakiś u mnie w sypialni! Półka nad szafą! - Krzyknęła z łazienki.

-Jasne! - Odstawił talerze na swoje miejsce - zostawił tylko dwa z duralexu...

Pokój Fil był utrzymany w jasnych, ciepłych kolorach... Zielone zasłony - kolor nadziei...To w stylu smoka - wszędzie pełno pamiątek naznoszonych z czterech stron świata i zachomikowanych w maleńkim pokoiku... Drobiazgi obsiadły meble - tutaj walka była już przegrana - pomieszczenie nie do odratowania bez użycia łomu... Powstrzymał się od wścibskiego gapienia - co na to chciała? Ręcznik nad szafą - aha. Poza zasięgiem jego rąk więc podleciał wyżej i "usiadł" w powietrzu ze skrzyżowanymi nogami... Białe, różowe... Wszystkie puszyste... No dobra - zgarnął pierwszy z brzegu i poszedł do łazienki - zapukał do drzwi.

-No! Jestem! - Uchyliły się lekko i pojawiła się mokra ręka. Posłusznie podał ręcznik na próżno starając się zobaczyć trochę... Zresztą nieważne.

-Pośpiesz się bo śniadanie stygnie!

Włosy spięła wysoko - po raz pierwszy od.. Nieważne - teraz mogła sobie wreszcie pozwolić bo Xela na pewno nie zdziwią jej uszy... Założyła jeansy i biały, luźny podkoszulek na ramiączkach. Może być - oceniła swoje odbicie w lustrze... Już miała sięgnąć po szminkę gdy... Argh! Dla mazoku się tak stroi?!!! Co jej... Co się z nią dzieje do... Do... Do pioruna! [Nigdy nie umiała porządnie przeklinać.]

Tuszu do rzęs sobie jednak nie potrafiła odmówić.

Wkroczyła do kuchni - czekał już na nią.

-Smacznego.

-Dzięki. - Ukroiła pierwszy kawałek ale zawahała się nim włożyła go do ust...

-Nic do tego nie dodawałem! Słowo! - No, skoro tak mówi... Raz kozie śmierć...

-Ty wiesz że dobre... Naprawdę dobre... - Przełknęła i resztę pochłonęła już bez zbędnych pytań - nauczył się z pewnością gotować od ostatniego razu... Wolała nie myśleć o swoich kulinarnych wyczynach. Starannie ominęła myślami epizod z bitą śmietaną, mikserem i niebieskimi, dopiero co odmalowanymi ścianami...

-Który dzisiaj? - Przerwał względną cisze zakłócaną jedynie miarowym szczękaniem sztućców.

-Co? Jutro Sylwester...

-Aha... Masz jakieś plany?

-Chyba tym razem zostanę w domu. - Umyślnie zaakcenwała "tym razem"... "Znowu" jakoś nie chciało przejść jej przez gardło.

-Aha... To w sumie fajnie bo też się nigdzie nie wybieram. - Uśmiechnął się - udała że jest zajęta naleśnikiem żeby nie zauważył jej rumieńca. Czy on za każdym razem musi wprowadzać ją w takie zakłopotanie?!

-A... Ta twoja koleżanka... - Przypomniał sobie o czymś o czym myślał wieczorem. Uniosła głowę. - Wiesz, ta z którą cię widziałem w kawiarni...

-No? - Dziwnie się poczuła... Nie znała wcześniej tego uczucia... - Chodzi ci o Ane?

-Możliwe... Masz jej adres?

Prosto z mostu jak dostać baseballem... Właśnie tak się poczuła kiedy to powiedział... A więc cała ta rozmowa tylko żeby zadać to jedno pytanie? Zresztą co ją to obchodzi - Ane ma powodzenie więc widocznie... Ale zrobiło jej się bardzo przykro. Straciła cały apetyt - naleśniki zresztą też pewnie zrobił żeby to jedno pytanie zadać. Wstała i poszła po notes z adresami. Bardzo, bardzo przykro...

Hala przylotów na lotnisku. Poprawił torbę na ramieniu i z przyzwyczajenia zważył w dłoni futerał z gitarą... Wszystko na swoim miejscu - dobrze. Wyszedł przez suwane drzwi i odetchnął świeżym powietrzem... Lubił latać - to prawda... Na własnych skrzydłach było jednak ostatnimi czasy mocno niemożliwe więc pozostawały mu już tylko samoloty... To ciekawe co ludzie wyprawiają - po jakie licho porzucili wtedy magię? Żeby męczyć się tak z metalowymi kolosami? Khe - ile siły trzeba żeby oderwać takie coś od ziemi? Kiedyś wystarczyłoby pstryknięcie palcami.

Uśmiechnął się i podszedł do telefonu - zamówił taxówkę...

-Tak, najwyżej za dziesięć minut!

Dziesięć minut... Nie tak dużo - poczeka. I tak nie ma co robić - ale w przyszłości pewnie będzie miał. Żeby nie tracić czasu wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza mapę miasta.

-Wychodzę! - Krzyknęła dopinając płaszcz i naciskając klamkę.

-Dokąd?

-Jak myślisz półgłówku? Do pracy oczywiście! I ty też wyjdź za chwilę, klucz zostaw pod wycieraczką...

-Dokąd?

-Poważasz się. - Skrzywiła się do siebie i poprawiła włosy. Znowu były rozpuszczone - trochę to przeszkadzało, zwłaszcza teraz w zimie. - Przecież też szukasz dalej mieszkania, co nie? Albo nie - dasz klucz pani spod czternastki - sąsiadka, karmiłam jej kanarki jak była w sanatorium to się odwdzięczy... No, to lecę, pa! - Trzasnęła drzwiami - o wiele za mocno - słyszał jak zbiega po schodach... Co ja ugryzło?

No - i on musi się zabrać za coś konstruktywnego... Założył kurtkę, zabrał swój plecak - rozejrzał się jeszcze ale chyba nic nie zostawił. Zamknął drzwi i zapukał do mieszkania nr 14.

Rozległy się pośpieszne szurania i otworzyła mu sympatyczna starsza pani z białym kotem na rękach.

-Dzień dobry... Koleżanka się śpieszyła i miałem oddać jej klucz pani, odbierze go jak...

-Wiem wiem młodzieńcze, nic się nie tłumacz! Koleżanka tak?

-No...

-Ależ ja rozumiem, sama przecież kiedyś byłam młoda wiem jak to jest! Też miałam wszędzie pełno "kolegów"... Wyglądasz na miłego człowieka - zresztą Fi nasza zawsze miała dobre oko... Obróć no się... - Złapała go za rękaw i nim zdążył zaprotestować okręciła trzy razy dookoła. - No, udałeś jej się... Już myśleliśmy ze nigdy sobie kawalera nie znajdzie, gdzie ona cię wyhaczyła, powiedz?

-No...

-Ale śpieszysz się pewnie... Nie będę cię zagadywać chłopcze. Leć leć, bo widzę że czasu nie masz... Ci młodzi to chyba tylko na jedno mają, prawda Lusie? - Pogłaskała swojego kota i mrugnęła do niego porozumiewawczo.

-No...

-Dobrze dobrze, klucz oddam oczywiście, nie bój się! Dowidzenia młodzieńcze, miło się z tobą rozmawiało! Uważaj na Fil kotku!- Drzwi trzasnęły mu przed nosem. Zamrugał parę razy... Na Shabbiego [jeśli szwenda się gdzieś akurat blisko] co za kobieta... Mogłaby przegadać chyba samego diabła... Znaczy co ona myślała? Że on z Fil... Że niby on z tym smokiem... To śmieszne! Mazoku i ryozoku! No nieeee...

Jednakże spaczona wyobraźnia podrzuciła mu kilka obrazków o tematyce wysoce pornograficznej z Filią w roli głównej... No nieee... Na Shabbiego - faktycznie trzeba się czymś szybko zająć to może mu przejdzie...

Usłyszała pukanie do drzwi. Odłożyła zeszyt - na okładce ozdobnym pismem wypisane było jej imię i nazwisko... Ane Crue... Podobało jej się - w końcu sama je wybierała...

-Kto tam?! - Krzyknęła i podeszła do drzwi.

-Swój! - Nie poznawała głosu... A raczej wydawał jej się znajomy ale nie mogła sobie przypomnieć jego właściciela... Otworzyła jednak... I zamurowało ją...

-Xellos?!!!

-Cześć Sherra, fajnie że poznajesz ^ ^

miju shizukesa shi

miju7@op.pl

www.kazoku.prv.pl



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Waniliowe sny
Waniliowe sny 2
Waniliowe sny prolog
Waniliowe sny 9
Waniliowe sny 8
Waniliowe sny 7
Waniliowe sny 1
Waniliowe sny 3
Waniliowe sny 6
Blok waniliowy, Ciasta
Złe sny, Rozwój dziecka, bajki terapeutyczne
Traktat o projekcji astralnej [I], Sny,OOBE,LD
Sernik waniliowy, sernikowy zawrót głowy
WANILIOWY SERNIK Z CZEKOLADĄ(1)
Gruszki w sosie waniliowym

więcej podobnych podstron