Waniliowe sny
Część druga
Ze złością trzasnęła drzwiami. Już dawno się tak nie wygłupiła... Ale obciach - tak się chyba teraz mówiło... Ranyyy... wydawało jej się że bardziej zdołowana niż jest już być chyba nie może. Myliła się - przekonała się o tym spoglądając na nie ruszoną puszkę kitiketu na podłodze. A więc jednak... Z westchnieniem podniosła ją i wyrzuciła do kosza na śmieci. Rozpakowała zakupy - teraz chyba nie będzie jej już potrzebne tyle mleka co zwykle...
Beznadziejnie. Po prostu samo dno. Gorzej niż gorzej.
Usiadła na krześle i oparła głowę na dłoniach. W ogóle to jak mogła pomyśleć że to mógł być on?! Tylu ludzi chodzi po świecie - i on akurat miałby ją potrącić? Po nie przymierzając czterystu z hakiem latach? Chyba oszalała.
Z ponurych rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Odetchnęła jakby chciała z tym oddechem wyrzucić z siebie wszystkie złe myśli.
-Kto tam? - Krzyknęła wstając.
-Ja! Ani! - Odkrzyknął wesoły dziewczęcy głos. Uśmiechnęła się do siebie i podeszła do drzwi - jej najlepsza przyjaciółka... Chociaż to może za dużo powiedziane... Ot - znajoma. Przekręciła klucz i otworzyła - spojrzała na nią para wściekle zielonych oczu ponad okrągłymi okularami.
-Jak Fil? Co tam u ciebie? - Wyszczerzyła się jak zwykle, przeszła obok i rzuciła kurtkę pod wieszak.
-Aww... Lepiej nie mówić.
-Na? Co się stało? - Bezceremonialnie zaczęła szukać herbaty w kuchennych szafkach. Smoczyca nawet na nią nie spojrzała - dziewczyna wiedziała gdzie co jest odkąd po raz pierwszy zaprosiła ją do domu. Podeszła do okna i przyłożyła czoło do zimnej szyby.
-To największa klęska w moim życiu.
-Opowiadasz. Zaliż, cóż to za "klęska" - jak powiadasz straszna? - Parodiując archaiczną mowę blondyny zalała liptona wrzątkiem.
-Pffff... - Dmuchnęła na szybę i zamknęła oczy... - Powiedz mi kto wymyślił farbę do włosów?
-??? Dobrze się czujesz??? Po co ci to???
-Będę przynajmniej wiedziała kogo mam powiesić.
Podniosła głowę wciąż klęcząc na białych płytkach - on również na nią spojrzał. Zdjął ciemne okulary...
-Coś nie tak?
-Ekhm... - Gapiła się na niego tak, że w końcu chyba się zdenerwował... Ludzie wokół zaczęli spoglądać na nią jak na nienormalną... Ale ona myślała o czymś zupełnie innym - i nie zwracała na nic uwagi - nawet na jego zdumione spojrzenie... Bo to... To... To jest... To nie jest on. Wypuściła powietrze z płuc i zgarnęła niedbale wszystko to co było pod ręką. zniknąć stąd jak najszybciej... Żeby już nie patrzeć na niego, żeby nie czuć na sobie jego spojrzenia... Bo nie było tym spojrzeniem. - Przepraszam... - Wstała i szybko - biegnąc niemal - przeszła do kasy zostawiając zdezorientowanego chłopaka daleko w tłumie za sobą... Co się działo w jej głowie... W jednej chwili przypomniała sobie wszystko - jakby całe życie przeleciało jej przed oczami... To się działo parę tysięcy lat temu a pamiętała to tak... Wspomnienia jaskrawe - jakby to wszystko wydarzyło się nie dalej jak wczoraj... Śmiech małego chłopca, pierwsze zwierzątko jakie przyniósł do domu, dźwięk tłukącej się po raz kolejny filiżanki, spojrzenie spode łba, jakieś słowa, plecak pełen gruszek, uśmiech mężczyzny, a potem pożegnanie... To było piękne dwadzieścia lat... Najpiękniejsze dwadzieścia lat jakie kiedykolwiek przeżyła... Spokojne, ciepłe i... Ale to nie on... Te wspomnienia nie miały prawa odżyć. Bo... To przecież nie mógł być on - niepotrzebnie robiła sobie nadzieje... Przez jedną chwilę miała nadzieje - ale błękitne źrenice - piękne na pewno - zabiły tą iskierkę... Wydarły z serca pozostawiając dziurę pełną wspomnień i bólu... Po raz pierwszy od dawna za kimś zatęskniła. Tak naprawdę.
-I tyle.
-Hmm... Chandrę masz dziewczyno. - Ani poklepała ją wymownie po ramieniu i dolała herbaty. - Wszystko wydaje ci się gorsze niż jest.
-To chyba już niemożliwe. Już myślałam że to on... I zrobiłam z siebie idiotkę.
-Eee - co ty. Każdemu się może zdarzyć wpadka.
-Każdemu? Nie - nie starczy dla każdego. Wszystkie trafiają na mnie.
-Nie dość że chandra to jeszcze depresja. I to w święta. Trzeba cię z tego szybko wyciągnąć. - Wstała i poszła po kurtkę - po chwili wróciła całkowicie ubrana, z tym swoim szalikiem do kostek i ciasno zasznurowanych glanach. - A wiesz co najlepsze na chandrę? Wiesz? Nie wiesz? Sklep z ciuchami!
Kilka godzin później...
Siedziały w niedużej kameralnej kawiarence i popijały kawę z białych porcelanowych filiżanek. Nie musiały nic mówić - bo i nic mówić nie potrzebowały. Po prostu nie myślały o niczym. Stojące pod stolikiem torby - jak trofeum myśliwskie. A teraz myśliwi musieli zwyczajnie odpocząć po polowaniu.
Filia popatrzyła w okno. Na parapecie stała mała choinka, na szybie białe wzorki ze sztucznego śniegu... Cichy szum rozmów, jakaś spokojna muzyka... Przytulna atmosfera. Może Ani miała jednak rację? Wydarzenia ostatnich godzin zatarły się w pamięci, stały się tylko... Świadomością. I nie czuła już tak jak wcześniej - że cały świat stanął przeciwko niej... wiedziała że coś się stało - ale nie robiło to już na niej wrażenia. Tak jak wrażenia nie robi zadanie na pół strony, naszpikowane pierwiastkami, potęgami, różniczkami i "iksami" na kimś kto otrzymał wynik "równasiętrzyigrek".
Westchnęła i odstawiła filiżankę na spodek. Popatrzyła na przyjaciółkę - jej zielone spojrzenie ślizgało się od niechcenia po świątecznych dekoracjach... Mimo wszystko - mimo tylu rzeczy których nigdy jej nie powie bo i tak pewnie nie zrozumie, mimo tylu tajemnic, przemilczanych zdań, mimo że są tak różne - były przyjaciółkami. Ale czasami... Miała dziwne wrażenie... Dziwne wrażenie że Ani również nie jest wobec niej szczera. Ale nie wydawało jej się to złe - tylko sprawiedliwe. Zresztą dziewczyna była zwykle prostolinijna do bólu - jeśli wiec o czymś milczała... Pomyślała o dziecku z Kairu, któremu rzuciła srebrny rubel... Kiedy po raz pierwszy spotkała Ani - trzy lata temu na jakimś przyjęciu - pomyślała że ma dejavu... Bo te oczy widziała nie po raz pierwszy... Były takie same - to nie ulegało wątpliwości... Ale czy była to ta sama osoba? Nigdy nie zapytała. Może po prostu bała się odpowiedzi a może kolejnego pytania...
-Podoba mi się ta twoja jeansowa spódnica. Fajne ma kieszenie. - Zauwżyła Ani - chyba tylko żeby coś powiedzieć.
-Mhm... - Przeciągnęła się i ziewnęła... Ależ jej się zachciało spać... Nie dziwiła się że była zmęczona - ileż można zrobić kilometrów jednego dnia? Otworzyła oczy i spojrzała na koleżankę - zdziwiła się gdy zauważyła jej zaniepokojone spojrzenie. - Co?
-Nie oglądaj się...
-???
-Za tobą... Jakieś trzy stoliki... Gościu pod ścianą cały czas się tu gapi.
-Filmów się na oglądałaś. - Wyciągnęła lusterko z torebki i udała że poprawia makijaż... - Aha... No faktycznie... W cieniu siedzi - nie widzę... - Schowała lustereczko z powrotem i dopiła kawę. Jakoś nie przejęła się tak jak Ani.
-Czekaj... Ktoś zaświecił lampę... Wysoki, ciemne włosy... W kurtce z NIKE... Firmowa - zawsze taką chciałam... Przydługie włosy, zmrużone oczy... - Nagle zamilkła i momentalnie odwróciła wzrok.
-Co?
-Ekhm... Chyba o czymś zapomniałam... - Wstała i zostawiła na stole drobne za napój.
-No co ty? Nie panikuj! - Patrzyła zdumiona jak dziewczyna zapina kurtkę drżącymi palcami.
-Słuchaj, sory ale wiesz... Nie miej mi za złe... Po prostu... No... To cześć! - Porwała jeszcze torbę z ciuchami i wyszła szybko nie oglądając się nawet. Smok patrzył oszołomiony przez chwilę... Co jej się... Siłą powstrzymała się by nie spojrzeć do tyłu. Podniosła filiżankę do ust ale zorientowała się że jest pusta. Westchnęła i również rzuciła kilka monet na stół. Wstała i dużo spokojniej niż koleżanka przed chwilą założyła płaszcz i wyszła na zewnątrz. Mroźne powietrze i przejmujący wiatr... Zaciągnęła kaptur i ruszyła powoli w stronę mieszkania. Ciekawe kto to był? Może jakaś zapomniana miłość? Albo... Nie - Ani i jakaś "zapomniana miłość"?! Khe - dziewczyna nie dałaby sobie w kasze dmuchać! To napewno nie to! Akwizytor? Albo...
Rozmyślając nad bzdurami doszła do skrzyżowania. Rozejrzała się - pusto... Coś oślepiło ją z lewej - spojrzała... O wiele zbyt jasne lampki na wystawie sklepu z porcelaną. Podeszła bliżej do witryny - mimo niegustownych lampek sama zastawa była bardzo ładna... Nic nowego oczywiście - kanon z zaszłego dziesięciolecia ale ładna... Przyjdzie tu rano, kiedy nie będzie tych okropnych lampek - pomyślała i odwróciła się. Schodząc z chodnik zerknęła jeszcze za siebie by zapamiętać miejsce...
Pisk opon i oślepiające białe światło...
-Co ty wyprawiasz Filia?!!! - Dopiero po chwili zorientowała się że nie leży na asfalcie tylko w czyichś ramionach... Więc ten wstrząs nie był zderzak samochody tyko ktoś szarpnął ją do tyłu... Ach... Rany... miała szczęście... Chyba...
Odetchnęła i odwróciła się. I... Zatkało ją dokumentnie. Pomyślała, że chyba lepiej byłoby jednak leżeć teraz pod kołami znikającego za zakrętem peugota.
Miju Shizukesa Shi
miju7@o2.pl
www.kazoku.prv.pl