Waniliowe sny
Część ósma
-To lecę! Hej! - Trzasnęła drzwiami i zbiegła po schodach. Wybiegła na dwór i raźno ruszyła w stronę antykwariatu... Była w świetnym humorze! Pierwszy dzień nowego roku... "Jaki pierwszy dzień, taki cały rok." A ona wiedziała ze ten dzień będzie wspaniały - i cały rok również! Tak! Choć z drugiej strony "Nie chwal dnia przed zachodem słońca." Nieee - po co się przejmować.
Wczoraj do trzeciej nad ranem z Xellosem... Po prostu rozmawiali. O tym co było, co się zmieniło i jak ten czas szybko leci... Albo milczeli. Po prostu milczeli - razem. I to był bardzo miły wieczór - mimo wszystko. Bardzo miły... I dzień też taki będzie - i nic go nie zepsuje!
-Tak, chyba znam dziewczynę... Długie, złote włosy mówi pan? Tylko jedna taka księżniczka tu mieszka... Zaczekaj. - Facet z wypożyczalni zaczął robić coś w CPU... Szkoda że nie mógł przyjść wczoraj - było zamknięte... Ale nic - chociaż jeden dzień to dużo.
-O, mam... Filia? Tak - pamiętam, dziwne imię... To ona?
-Tak... - Odetchnął jakby ktoś zdjął mu potężny ciężar z barków. - Gdzie mieszka?
-Siostrę znajdziesz... Cholera! - Zaklął i obrócił się w jego stronę. Ale zanim facet otworzył usta, już wiedział co powie. - Wybacz stary ale chyba coś wykasowało nam kawałek danych... Nie wiem jak to się mogło stać... Mmm - w koszu też nie ma...
-Macie o niej cokolwiek? - Zgaszony z wszelkiej nadziei podniósł gitarę i plecak.
-No... Wiemy gdzie pracuje... Może być?
-Wystarczy.
Wstała od komputera i przeciągnęła się. Włamywanie do innych CPU okazało się łatwiejsze niż myślała ale postanowiła nie robić tego więcej... No - może raz czy dwa... Ale nie więcej! Zresztą nieważne - nie o tym miała...
Lubiła kiedy wszystko układa się w taką ładną całość. Wszystko pasuje jak puzzle - chociaż trochę się trzeba namęczyć żeby je ułożyć, ale końcowy efekt jest zawsze satysfakcjonujący. A ona układała czterowymiarową układankę - i już nie mogła doczekać się co z tego wyjdzie... Na razie się udawało... I wolała nie myśleć co by było, gdyby coś poszło źle.
Mijała zaspy i stosy śmieci - miasto wczoraj świętowało a dziś będzie sprzątać. Ale było przynajmniej wesoło. Miała ochotę tańczyć, śpiewać, śmiać się, żeby każdy usłyszał jej radość... Był piękny dzień, mimo nieba zasnutego szarymi chmurami, mimo nie odśnieżonych ulic i walających się wszędzie butelek - piękny dzień! Nie wiedziała dlaczego była taka szczęśliwa, chociaż mogła się domyślić... I była przez to jeszcze szczęśliwsza!
Otworzyła drzwi do sklepu i oświeciła światło... Nie spodziewała się dzisiaj jakichkolwiek klientów - na których nadmiar nigdy przecież nie narzekała... Może wyjdzie godzinkę wcześniej... Właściwie to dzisiaj miała wielką ochotę nie ruszać się w ogóle - Xellos zaproponował jej nawet śniadanie do łóżka ale aż taka śpiąca nie była. Xellos...
Znów wypełniło ją to uczucie ciepła... Takie miłe... Odwiesiła płaszcz i usiadła za biurkiem - nie miała za bardzo co robić... Spróbowała policzyć ogólny zysk miesięczny ale cyferki nigdy nie chciały dać dwa razy tego samego wyniku...
-Ech - dzisiaj nie do życia jestem. - Powiedziała cicho i sięgnęła do telefonu.
Leżał na niewygodnej kanapie i myślał. W ogóle nie czół że jest niewygodna - nie czół że mieszkanie jest zimne a przez okno wpada jeszcze zimniejszy wiatr. Przymknął oczy... Pod powiekami pojawił się jej obraz... Nieudolne wyobrażenie tego jaka była w rzeczywistości... Westchnął i wstał. Musiał się czymś zająć bo... Tak - musiał to w końcu przyznać. Po prostu nie mógł doczekać się kiedy wróci. Po prostu mu jej... Brakowało. Uśmiechnął się i sięgnął po puszkę herbaty. Chciałby żeby już wróciła - właściwie to wolałby, żeby w ogóle nie wychodziła, ale nie powiedział jej tego rano. Hmm... Chyba dziwie by to zabrzmiało...? Chociaż może i nie...
Zagapił się - kiedy znowu spojrzał na filiżankę... Cóż - do połowy wypełniona była herbatą. Hm. Co o tym myśleć?
-Nie do życia dzisiaj... - Podszedł do kurtki i wyjął z kieszeni komórkę - zadzwoniła w tej samej chwili.
-Cześć Xel, to ja!
-Hej Fil! - Podszedł do okna żeby wyraźniej usłyszeć jej głos... Co się z nim działo? Nieważne...
-Słuchaj... Nie do życia dzisiaj jestem, wszystko mi się myli...
-To tak jak u mnie! No - co tam?
-Może byś przyszedł po mnie koło pierwszej? Wiem, ze to dziwnie zabrzmi ale nie chcę wracać sama...
-Nie ma sprawy... Może gdzieś skoczymy, co?
-Dobry pomysł! Wreszcie nie będziesz musiał gotować!
Roześmiała się i odłożyła słuchawkę.
Buty założył wpół do dwunastej. Płaszcz za piętnaście. Pokręcił się jeszcze po mieszkaniu ale nie mógł sobie znaleźć miejsca i ostatecznie wyszedł za pięć. Dojdzie powiedzmy dziesięć po. Miał być koło pierwszej... Czy za pięćdziesiąt pierwsza się liczy?
Nikt nie przyszedł do jedenastej. Pięć po dwunastej się ubrała i czekała chociaż nie mogła usiedzieć na miejscu... No nieee... Czyżby ona była...
Ring! Popatrzyła na drzwi.
-Cześć Xel, co tak wcześnie?
-Pomińmy, że też jesteś gotowa ^ ^
Roześmiała się dźwięcznie. Otworzył jej drzwi i wyszli na mroźne miasto...
-To gdzie pójdziemy? - Zapytał wkładając dłonie do kieszeni. Całkiem naturalnie włożyła mu rękę pod ramie i uśmiechnęła się - coś wpadło jej do głowy...
-Wiesz... Jest taka mała kawiarenka na rogu... - Zwolnił nagle kroku i zatrzymał się zupełnie. Spojrzała na niego...
-wiele się zmieniło od ostatniego wieczoru, prawda? - Spojrzał na nią - prosto w błękirne oczy.
-Chyba tak... - Uśmiechnęla się do niego tak, jak zawsze chciała się do kogoś uśmiechnąć. Tak jak on chciał, żeby ktoś się do niego uśmiechnął.
-Fil... - Ujął jej twarz w swoje dłonie i pochylił się... Ich usta już, już miały się spotkać gdy...
-Ryozoku i mazoku! I to razem! Świat się kończy!...
miju shizukesa shi
miju7@op.pl
www.kazoku.prv.pl