Waniliowe sny
Część siódma
Zbliżała się trzecia - pasowałoby zamykać... Sięgała już po płaszcz gdy do sklepu wpadła Ane - zasypana śniegiem jak kurzem.
-Cześć Fil! Kończysz już?
-Tak...
-Bo wiesz, ja tylko na chwilę wpadłam... Wiesz - ciotka zaprosiła mnie do Kanady! Taak! Świetnie nie?! Wyjeżdżam jutro wieczorem!
-To... To świetnie Ane... - Uśmiechnęła się - szczerze cieszyła się z koleżanką... Tylko jakoś nie mogła tego okazać, kiedy pomyślała o mazoku... Ehh - cały czas o nim myślała! Właściwie... Powinna chyba spytać dziewczynę skąd się znają - ale nie miała jakoś odwago. Bała się odpowiedzi.
-Ja tylko na chwilkę - już lecę! Trzymaj się! Wesołego sylwestra! Happy new... - Nie usłyszała bo przyjaciółka wybiegła już na zewnątrz.
-Tak... Happy new year everyone... - Zerknęła na zegarek - równo trzecia... Ale przecież nie musi się śpieszyć.
Hmm... Jest dwadzieścia pięć po... Zastanowił się czy powinien się już martwić? Zresztą - może wyskoczyła gdzieś, do sklepu, albo co... Był śnieg więc iść też nie mogła zbyt szybko... Przyzwyczaił się jednak, że zawsze słychać szczęk zamka pięć po trzeciej... Tak - to tylko przyzwyczajenie. Na pewno.
Westchnął i podszedł do okna - zaczynało się ściemniać... Cóż - poczeka.
Uśmiechnęła się i usiadła w fotelu sącząc błękitnego drinka... Cóż - czasami szczęściu trzeba pomóc. Ale do wszystkiego trzeba się przygotować - strategicznie. Roześmiała się i włączyła wierzę - Queen - "We are the champions"... O tak - była mistrzem! W porównaniu z tym co musiała robić teraz, praca dla Guasherry była kaszką z mleczkiem. Khe - takie plany jakie miała... Czasem faktycznie szczęściu trzeba pomóc. A czasem trzeba podejść do niego z ciężkim kijem i...
Krótkie skrzypnięcie otwieranych drzwi. Odetchnął cicho i przetarł oczy - jest... Zaraz... Czy on się o nią martwił?! Przejmował się jakimś ryozoku?!!! No nieee - przecież to oczywiste, że nic jej się nie stało...
-Cześć Filia! - Krzyknął z pokoju.
-Cześć Xel... Jak tam? - Zajrzała do salonu - w czapce, z włosami na wszystkie strony... Musiało nieźle wiać.
-A nic...
-Nie nudziłeś się? - Poszła zdjąć płaszcz. Co odpowiedzieć?
-Nieee... Spałem. - No nieee... Nie mógł jednak wymyślić nic bardziej błyskotliwego.
-Naprawdę? Dziś 31 Grudnia... Kupiłam szampana. - Wróciła i postawiła na stole butelkę z zielonego szkła. Wziął ją i już miał...
-Czekaj... Do północy. - Zatrzymała jego rękę uśmiechając się miło...
-A... Tak - jasne. - Odstawił butelkę pod stół. Rozejrzała się po pokoju.
-A co tu tak cicho?
-Telewizorek wysiadł.
-Naprawdę? - Kucnęła przy sprzęcie i nacisnęła przycisk... Nic się nie stało. Na czworaka przeszła za sprzęt i zaczęła grzebać w kablach...
-Znasz się na tym? - Zdziwił się i podszedł również.
-Na tym akurat tak.
-I?
-Wiesz... Wszystkie urządzenia elektryczne działają lepiej, kiedy włoży się wtyczkę do gniazdka.
No tak... Więc jego złotowłosą widziały panie z trzech sklepów. Chmm... Czyli krąg poszukiwań zmniejszył się o połowę mniej więcej. Ale to dalej za dużo - spożywczaki mu nie pomogą... Kioski? Nieee - tego w tym mieście było tyle... Co krok. Więc to mu nic nie da. Może... Ciuchy też odpadają bo butików było tu chyba więcej niż kiosków nawet... Wątpił też by była zapisana w książce telefonicznej pod prawdziwym nazwiskiem... Co mu jeszcze zostało?
Wszedł do sklepu muzycznego - przy okazji sprzedawali tu również radia, telewizory i inne podobne... Poprawił ciężki futerał na plecach i rozejrzał się.
-Czym mogę służyć? - W mgnieniu oka pojawił się młody chłopak z kolczykiem w uchu.
-Struny do gitary...
-Jakie?
-Pokaz wszystkie. - Chłopak poszedł na zaplecze. Omiótł wzrokiem całe pomieszczenie - lustrzany sufit, ściana obwieszona instrumentami... Po drugiej stronie sprzęt elektroniczny. Jakiś starszy facet oglądał odtwarzacze.
-Obawiam się, że to dla mnie za drogie... Potrzebuję zwykłego videa...
-Cóż... To są tańsze modele - ale jakość nagrywanych na nie kaset jest...
Kasety VHS... Zaraz... Było miejsce gdzie mają jej dane, a podobnych miejsc nie było znów w mieście tak strasznie dużo... No jasne! Wypożyczalnia!
Chłopak wrócił z naręczem żyłek i strun. Rozejrzał się... Ale zobaczył tylko domykające się drzwi - facet w płaszczu wyparował jak kamfora.
-Która godzina?
-Za dwadzieścia jedenasta.- Wyszła na balkon i zmiotła śnieg z ogrodowej ławki. - Chodź, siadaj - popatrzymy na fajerwerki.
-Trochę sobie jeszcze poczekamy.
-Już nie mogę się doczekać. - Roześmiała się i wyszła do kuchni po kieliszki. Oparł dłonie na barierce i popatrzył w noc... Nie było chmur - gwiazdy świeciły jasno... Pewnie ich światło już za chwile zostanie przytłumione przez kolorowe...
-Jestem! - Krzyknęła jeszcze z przedpokoju.
-Z czego się tak cieszysz? - Uśmiechnął się i odwrócił do niej. - Kolejny rok, ile teraz będziemy mieć lat?
-Szczęśliwi czasu nie liczą! I kobiet nie pyta się o takie rzeczy! - Postawiła kieliszki obok butelki na małym stoliku i usiadła na ławce. Uśmiechnął się również i usiadł obok niej.
-Przepraszam lady Davren... - Poczuł jak zesztywniała obok niego - spojrzał na nią... I od razu domyślił się, że nie powinien tego mówić.
-Skąd wiesz? - Szepnęła. Nie odpowiedział tylko wyciągnął z kieszeni pamiętnik.
-Przepraszam. - Szepnął podając go jej... Ujęła książeczkę delikatnie i wpatrzyła się w wyblakłą okładkę. - Przeczytałem... Doszedłem do kwietnia... Nie chciałem dalej... Przepraszam.
-Nic... Nic nie szkodzi. To stare zapiski. - Uśmiechnęła się blado... Smutno. I pożałował że czytał ten dziennik, że powiedział do niej to co powiedział, że w ogóle poznał jej przeszłość...
-Chyba... Wiele dla ciebie znaczył...
-Kto? Dziennik czy... - Nie dokończyła. Westchnęła i otworzyła na jednej z ostatnich stron. Jej wzrok przesunął się po równych rzędach liter... - Nie umiałam wtedy pisać. - Uśmiechnęła się gorzko... - Tak... Wiele dla mnie znaczył... Przynajmniej na początku.
-Wyszłaś za niego za mąż...
-Bo mnie o to poprosił. dosłownie. - Podciągnęła kolana pod brodę obejmując je rękami... Wyglądała na całkowicie złamaną... - Kwiecień... Więc czytałeś o naszym ślubie i...
-Fil... - Dotknął jej dłoni - podniosła na niego wzrok. - Nie musisz mi tego opowiadać.
-Xellos... Ja chcę. - Coś zaszkliło się w jej oczach... Znów spojrzała przed siebie - na dalekie wieżowce... - Kiedy wyjechał... Czułam się jak na smyczy. Jak na uwięzi... Wiedziałam, że jest gdzieś tam... Że walczy za kraj... Że myśli o mnie, że mnie kocha... A ja go... Ja go nie kochałam. I zrozumiałam to w chwili, kiedy zakładał mi obrączkę... Ale wtedy było już za późno... Zawsze było za późno - odkąd tylko go poznałam... I później... Zostawił mnie z tym całym poczuciem winy - bo on mnie kochał, a ja nie potrafiłam tego odwzajemnić... Zastanawiałam się co będzie kiedy wróci... Bo wiesz - kiedy leży się nocą w ciemnym pokoju... Jest czas żeby się zastanawiać. I myślałam o tym co mu powiem. Czy powiem mu cokolwiek? Ja się nie zmieniałam - byłam... Jestem nieśmiertelna... Jeśli wojna by się przeciągnęła, a on wróciłby... I zastałby mnie taką samą - młodą i... Co mogłabym mu powiedzieć? Nie potrafiłam uciec... Kiedy go nie było - obiecałam mu przecież. Ciążył na mnie małżeński obowiązek... - Zamknęła oczy - spod powiek wypłynęła jedna łza... Powinien się cieszyć, że jest smutna... Był mazoku - powinien być szczęśliwy... Ale nie był. Bo była taka przygnębiona? Nie chciał żeby tak było... Nie ważne, że był kim był, po prostu nie chciał... Objął ją i pozwolił by wtuliła się w niego. Czół, jak jej łzy moczą mu płaszcz... Ale to nic... To nic... - I... Wiesz co... Co było najgorsze? Wiesz? - Uniosła głowę patrząc mu prosto w oczy. Jej ciałem wstrząsnął szloch... Objął ją mocniej jakby miała mu uciec... Jakby ktoś miał mu ją odebrać. - Najgorsze w tym wszystkim jest to... Że kiedy po trzech miesiącach... Po trzech miesiącach przyszedł list... Z... Zawiadomieniem... Że zginął na froncie... To ja... Ja się... Uśmiechnęłam. Cieszyłam się, że zginął. Że nie mam już problemu... Rozumiesz?! Ja... On mnie kochał - walczył za mnie i dla mnie a ja...
-Ciii... - Szepnął ale nie usłuchała.
-Powiedzieli mi... Że zginął w walce... I że kiedy przynieśli go do namiotu... To powiedział tylko jedno słowo. Jedno - moje imię... A to nawet nie było moje prawdziwe imię... Zmyśliłam je jak wszystko inne... Wiesz jak ja się poczułam? Wiesz jak ja się czuję? Nawet nie wiem czy to była prawda...
- Zacisnęła mocno palce na jego rękawie... Chciał ją pocieszyć. Chciał żeby już nie płakała. Nie wiedział czemu ale po prostu... Chciał. Ale nigdy wcześniej nikogo nie pocieszał. Jednak wiedział mimo to co chciała usłyszeć.
-Fil... Fi... - Podniosła do niego zapłakaną buzię... Westchnął i odsunął ją od siebie, tak żeby mógł patrzeć jej w oczy. - On... Umarł jak bohater - to prawda... Ale... Kiedy przynieśli go do nas... Powiedział tylko "Pieniądze zakopałem pod jabłonią..." Nie pamiętał o tobie Fil... Tak jak ty nie myślałaś o nim.
-N... Naprawdę? - Patrzyła na niego dłuższą chwilę.
-Tak Fi... Naprawdę. - Znów przygarnął ją do siebie... Kłamał. Ale kłamał dla niej. Nie mógł jej powiedzieć, że Thomas był strasznym draniem, że żadnej nocy nie spędzał sam a w co drugą się upijał do nieprzytomności. Nie mógł jej powiedzieć, że wielki i wspaniały generał Davren zginął kiedy uciekał z linii... Że ktoś posłał mu kule w głowę i mogli już tylko go pozbierać ze sporej odległości... Ale mógł powiedzieć jej to, co chciała usłyszeć. Tyle lat myślała o nim jako o bohaterze - choć zapomniała o nim historia, a bohaterem mógł być już tylko dla niej. Nie chciał burzyć wszystkich tych murów iluzji. Ale mógł postawić w tym murze bramę. Żeby nie musiała się męczyć, i obchodzić tego wszystkiego. Żeby było jej lżej, żeby nie patrzyła na te wspomnienia z takim bólem... Żeby...
Na niebie rozkwitł czerwony kwiat, potem jeszcze jeden... Wystrzeliło wkrótce setki sztucznych ogni.
-Chyba się spóźniliśmy Filia.
-Co? - Uniosła głowę, wciąż go obejmując. Uśmiechnęła się lekko.
Odkorkował szampana i nalał do kieliszków - po sam brzeg. Podał jej kryształ i wytarł dłonią łzy.
-Żeby ten rok był lepszy od wszystkich innych. - Szepnęła.
-Bez wyrzutów sumienia Fil... - Wyjął jej z dłoni cienka książeczkę i wyrzucił daleko, za balkon. Uśmiechnęła się i spojrzała mu prosto w oczy.
-Już nigdy Xellos?
-Nigdy więcej.
W ciszy nocy, pod niebem rozświetlanym kolorowymi fajerwerkami rozległ się cichy dźwięk toastu.
miju shizukesa shi
miju7@o2.pl
www.kazoku.prv.pl