z Herlingiem Grudzińskim o Sądzie Ostatecznym


z Gustawem Herlingiem-Grudziskim ... o Sdzie Ostatecznym

W Paskim opowiadaniu "Poar Kaplicy Sykstyskiej", pojawia si opis zniszczenia fresku przedstawiajcego Sd Ostateczny pdzla Michaa Anioa. Czy scen t mona interpretowa jako metafor sytuacji wspczesnego czowieka? Czy z naszej wyobraŸni ulotni si obraz praw i wartoœci wyszych ni te stanowione przez ludzi?

Opowiem moe, jak doszo do napisania tego opowiadania. To jest doœ charakterystyczne. Poszedem do Kaplicy Sykstyskiej i zastaem tam mnstwo modych ludzi, Wochw i cudzoziemcw, ktrzy bez przerwy artowali i œmiali si, jakby to byo jakieœ widowisko humorystyczne. Bardzo mnie to zdumiao i nawet zabolao. Z pocztku myœlaem, e œmiej si z golizny postaci namalowanych przez Michaa Anioa. wczesny papie by ni tak oburzony, e kaza jakiemuœ drugorzdnemu malarzowi domalowa wszystkim majtki, ktre potem zeskrobywano z wielkim trudem. Ale nie chodzio o golizn, chodzio o coœ innego. Ci ludzie œmiali si, artowali z samej idei sdu nad ludzkimi uczynkami i nad ludzkim œwiatem. Wtedy waœnie zobaczyem po raz pierwszy zjawisko, ktre uwaam za najwiksze pieko: zobojtnienie. Ci ludzie œmiali si dlatego, e zobojtnieli na ide przedstawion przez Michaa Anioa, przestaa ich ona w jakikolwiek sposb przejmowa. Bohater tego opowiadania jest wychowany w rodzinie, dla ktrej ta idea bya bardzo wana i ktry do pewnego czasu kontynuowa t tradycj.

Ale on te ulega przemianie wewntrznej... Tak, on te ulega przemianie. Nie mog dopowiada wszystkiego, ale podkreœl: najwaniejsze jest samo zjawisko zobojtnienia wspczesnego œwiata na wartoœci, ktre dla poprzednich pokole byy wane.

Wspczesny czowiek nie czuje bojaŸni Boej? Tak mi si wydaje. Ludzie zobojtnieli na sdy boe, na jakiekolwiek oceny. Oznacza to zachwianie caego porzdku dotychczas panujcego.

Jak to pogodzi z faktem, e ci sami ludzie, ktrzy z jednej strony mog by obojtni albo moe ich œmieszy Sd Ostateczny, jednoczeœnie czsto popadaj w rodzaj histerycznej religijnoœci? Nietrudno zaobserwowa, e pod koniec XX wieku ludzie odczuwaj silny gd sacrum. Nie dostrzegam egzaltacji religijnej, przynajmniej na Zachodzie, a yj waœnie tam. Pojawia si raczej potrzeba, charakterystyczna dla cywilizacji masowej, odnalezienia si w grupie, wzicia udziau w jakimœ zbiorowym rytuale. Ale w tym, wedug moich obserwacji, nie ma treœci prawdziwie religijnych. Chocia mog si oczywiœcie myli.

Czyli raczej chodzi o treœ ideologiczn? Nie jest to te ideologia. Jest potrzeba znajdowania si w duym skupisku ludzkim. Tak zreszt tumacz fakt pojawiania si ogromnych tumw ludzi podczas pielgrzymek papieskich. Jest to rwnie potrzeba znalezienia si w ogromnej masie. Kiedyœ ten gd zaspokajay ruchy masowe, ktrych upadek na szczœcie mieliœmy okazj oglda.

Zauway Pan, e ludzie zobojtnieli na prawa zapisane na kamiennych tablicach. Czy w miejsce tamtego porzdku pojawia si coœ nowego? Nic si nie pojawia. Wedug mnie, to ju nawet nie jest c, jak w jednej z waszych audycji mwi Zygmunt Kubiak, ale po prostu pustka.

Czy oprcz potrzeby poczucia fizycznej bliskoœci drugiego, nie ma adnych innych zasad, ktre okreœlaj tosamoœ grupy? Dlaczego ludzie chc by razem? Chc by razem w imi czegoœ, oczywiœcie. Za granic na powitanie papiea przychodz w imi chrzeœcijastwa, uwaaj go za swojego przywdc lub symbol. Ale ja si obawiam, e niewiele dostrzegaj poza samym symbolem. Owszem, s zaniepokojeni œwiatem, w ktrym yj, szukaj ucieczki i t ucieczk jest poczucie przynalenoœci do czegoœ, ale to nie jest zbyt gboka wiŸ.

Zostaj ze swoj pustk? I zostaj ze swoj pustk. Takie jest moje wraenie.

Czyli to jest raczej emocja ni przeycie? To jest emocja.

Cytowa Pan w swoich pismach synn diagnoz Malraux, e wiek XXI albo bdzie religijny, albo nie bdzie go wcale. Czy dalej si Pan pod tym podpisuje? Tak, ale podpisuj si z uczuciem niepokoju. Malraux mwi to z wiksz pewnoœci siebie, ni ja powtarzam. Ale jest to bardzo wana myœl. Oczywiœcie moemy odrzuci drugi czon tego zdania, bo wiek XXI bdzie istnia tak czy tak. Wany jest jednak fakt, e doszliœmy do punktu, w ktrym, eby utrzyma zasady ludzkiego wspycia, trzeba odwoa si do uczu religijnych. W tym si zgadzam z Malraux. Czy to si uda? Tego nie wiem, ale w kadym razie, wedug mnie, on mia racj.

Niektrzy mwi wprost, e yjemy w czasach pochrzeœcijaskich, zasady dotychczas organizujce nasze ycie wyparoway. Czy rzeczywiœcie tak jest? Coœ takiego czuje si w powietrzu. Ja osobiœcie bardzo du wag przywizuj do ekumenizmu, ktry ostatnio jest goszony z coraz wiksz intensywnoœci. Ale jednoczeœnie spostrzegam, e nawet ekumenizm nie jest szczery. Jest czœciej polityk Koœcioa ni wynikiem odczucia ludzkiego. Wiem, e wyznawcy innych religii nie odnosz si do niego zbyt entuzjastycznie

Z tego, co powiedzieliœmy, wynika, e wspczesny czowiek yje w przestrzeni pustki moralnej. Czy w zwizku z tym atwiej ulega pokusom ideologii, czy raczej jego spustoszenie jest efektem czasw totalitarnych? Raczej to drugie. Uwaam, e nasz wiek, ktrym nie mamy powodu si specjalnie zachwyca, jest wiekiem koca ideologii. Ideologie, ktre pochony miliony istnie ludzkich, cakowicie si wypaliy. Ludzie nauczyli si, e one nic nie oznaczaj. Jeœli cokolwiek znacz, to zniszczenie, przeœladowania, eksterminacj. Ale nie pojawio si nic nowego w ich miejsce. Czowiek musi y sam, na wasn odpowiedzialnoœ i musi mie poczucie, ile warte jest ycie ludzkie i zasady moralne, ktrymi powinien si kierowa. Czy duo jest ludzi majcych t œwiadomoœ? Tego nie wiem. Ale to jest dla mnie podstawa. Odnosz si z najwyszym sceptycyzmem do rozmaitych modnych dziœ formuek: postmodernizm, postkomunizm, postnowoczesnoœ. To wszystko s zastpcze nazwy dla faktu koca wieku ideologii. Nie ma postkomunistw, jeeli s jeszcze gdzieœ, to -- ekskomuniœci i wcale nie jestem pewien, czy rzeczywiœcie rozstali si na zawsze ze swoim komunizmem. Ale ideologia -- zarwno faszystowsko-nazistowska, jak i komunistyczna -- po prostu si wypalia. Taki jest œwiat, w ktrym dzisiaj yjemy.

Czy jeeli zrezygnujemy ze swka "post", oznacza to bdzie, e znaleŸliœmy si na kocu historii, jak chce Fukuyama? Historia nigdy si nie skoczy, potoczy si dalej, tylko nie jestem pewien, czy potoczy si waœciwie. Bardzo niepokoi mnie na przykad, e ci -- tak zwani -- postkomuniœci gosz w Polsce, ustami zreszt swojego najwybitniejszego przedstawiciela, e nie naley myœle o przeszoœci, tylko o przyszoœci. Czyli, waœciwie, proponuj nam stworzenie œwiata, w ktrym narody yj bez pamici historycznej.

Pan si obawia, e historia potoczy si niewaœciwie. A co to znaczy waœciwy bieg historii? Waœciwy bieg historii oznacza, e bdziemy yli w sposb umiarkowany, cywilizowany, bdziemy odczuwali wag problemw. Nie ulegniemy fanatyzmom. Jest to po prostu stan rwnowagi, ktry bardzo trudno osign w masie ludzkiej, atwiej natomiast wychodzi to jednostkom. Dlatego przywizuj ogromn wag do siy i znaczenia jednostek.

Ale nasza natura jest tak skonstruowana, e ludzie nie chc y w samotnym tumie. Szukaj zasady identyfikacji, ktra by ich okreœlaa jako grup. Z chwil wypalenia si ideologii politycznych, zwracaj si ku com. Czy to znaczy, e XXI wiek bdzie wiekiem nacjonalizmu? Moe tak by. Fakt, e wsplnoty uniwersalne, wielkie utopie, wielkie zudzenia, wielkie plany, ktre byy typowe dla totalitaryzmu, po prostu rozpyny si w powietrzu, nie moe pozosta bez konsekwencji. Ludzie szukaj innych wsplnot, mniejszych. Jest to, nawiasem mwic, jedyna rzecz pocieszajca dla mnie. Wierz w to, e ludzie w maych wsplnotach s bardziej ludŸmi. Bertrand Russell w ksice "Nowe nadzieje dla zmieniajcego si œwiata" opisuje, jak zachowywali si myœlcy ludzie w XIX wieku. Nie byo wwczas adnego fanatyzmu, marksiœci rozmawiali z niemarksistami w sposb spokojny, bez adnej nienawiœci. Wegetarianie byli tak samo szanowani jak misoerni. W maych wsplnotach panowa spokj. Tene sam Bertrand Russell pojecha po rewolucji bolszewickiej w 1920 roku na szeœ tygodni do Rosji i napisa na temat swojej podry ksik, ktra do dzisiaj jest niemal co roku wznawiana bez usunicia jednego przecinka. Uzna, e eksperyment zapocztkowany po Rewolucji PaŸdziernikowej w Rosji nie moe si uda, bo opiera si na ndzy, nieszczœciu ludzkim, mœciwoœci, czyli na uczuciach, na ktrych trudno zbudowa uniwersaln ide.

Wydaje si, e kluczem do zgodnego wspistnienia, o ktrym Pan mwi, jest troch staroœwiecki, bo nie wymuszony poprawnoœci polityczn, szacunek dla drugiego czowieka. Cakowicie si z tym zgadzam. Obserwuj proces zaniku tego uczucia, ktre winno by dla nas wiodce. Ludzie powinni umie uszanowa fakt, e ktoœ myœli inaczej. Doszedem do wniosku, e to jest moliwe tylko w maych wsplnotach. Pod tym wzgldem uderza mnie przykad Szwajcarii, o ktrej pisa Russell. We Woszech, gdzie mieszkam, te pojawia si idea gbszej wizi midzy ludŸmi w ramach poszczeglnych prowincji. Mimo e tak niewiele lat upyno od zjednoczenia Woch, kwestionuje si teraz t ide. Ale ludzie najlepiej czuj si we wsplnotach dzielnicowych we Woszech.

Pan mwi, e wielka pokusa totalitarna umara, z czego mona by wnosi, e demokracja jest dzisiaj dla spoeczestw oczywistym wyborem. Ale czy demokracja potrafi przywiza ich do siebie tak, eby j szanowali? S ludzie, ktrzy twierdz, e demokracji potrzeba czegoœ wicej, e ona sama siebie nie potrafi uzasadni. Trzeba pokaza wartoœci, ktre za ni stoj? Uwaam, e demokracja musi prbowa swoich si wszdzie, mimo e nie zawsze bdzie wygrywaa. Boj si natomiast sytuacji, w ktrej ktoœ mwi, e demokracja w gruncie rzeczy zawioda, e trzeba silnej rki, trzeba czegoœ wicej.

Nie chodzi nam o przekonywanie do demokracji przy pomocy silnej rki, lecz o to, czy demokracja, odbierana jedynie jako sprawnie funkcjonujcy mechanizm, bdzie w stanie przywiza do siebie ludzi? S w demokracji bardzo proste zasady, do ktrych ludzie na przykad w byym Zwizku Sowieckim powoli dojrzewaj. Zaczynaj ceni wolnoœ sowa, i mwionego, i pisanego, zaczynaj przywizywa wag do kartki wyborczej, ktra przedtem bya po prostu œwistkiem papieru. Maj poczucie wartoœci i wagi wasnego gosu. Jeeli Rosjanie dorosn do tego, nie trzeba bdzie podejmowa adnych dodatkowych krokw, aby ich przywiza do demokracji

Obserwujc Polsk i Polakw mona dojœ do wniosku, e po paru latach wolnoœ sowa i wartoœ kartki wyborczej, o ktrej Pan mwi, albo si ludziom przejada, albo znudzia. W Polsce pacimy i bdziemy pacili koszty za sposb, w jaki upad komunizm. Jestem zdania, e powinna bya zaistnie bardzo gboka cezura midzy reimem, ktry upad, i systemem demokratycznym. Tymczasem w Polsce urzdzono coœ na ksztat wyborw w Wielkiej Brytanii, gdzie dla podstaw ustrojowych pastwa nie ma znaczenia, czy przegrali labourzyœci, a wygrali konserwatyœci, czy odwrotnie. Jednak Polska w 1989 roku nie bya normalnym krajem, jak wszyscy wiemy. Jako onierz byem œwiadkiem upadku faszyzmu we Woszech. Granica midzy upadajcym reimem a wprowadzanym ustrojem demokratycznym bya bardzo wyraŸna. Ludzie odczuli zmian. Byo to potrzebne midzy innymi dlatego, eby przywrci poczucie rzdw prawa i faktu, e kartka wyborcza, o ktrej mwiliœmy, ma swoj wartoœ. W Polsce wygldao to zupenie inaczej, ale nie to jest tematem naszej rozmowy.

Mwic o przyszoœci stwierdzi Pan, e swoje nadzieje wie raczej z jednostkami ni z masami. W Pana pisarstwie pojawiaj si ludzie o wyjtkowych charakterach. Czy do tego, aby by niezomnym, trzeba mie jakœ specjaln predyspozycj moraln? Skd si bierze "twarde jdro" w czowieku? W kadym czowieku jest twarde jdro. Dlatego nie wierz w trafnoœ okreœlenia uywanego przez ksidza Tischnera, opisujcego ludzi wychowanych i zaraonych systemem komunistycznym jako homo sovieticus. Nie ma takiego stworzenia. Jest sowietyzm, ktry odcisn si na yciu ludzi znajdujcych si pod jego panowaniem. Trudno zrzuci z siebie pitno tego systemu. Potrwa to przypuszczalnie lata i generacje, lecz niezalenie od tego, w kadym czowieku jest twarde jdro. Innymi sowy jest w nim dusza. I dlatego nie mona czowieka cakowicie zmieni, uformowa i ulepi. Mona go zgnieœ, ale nie mona mu odebra absolutnie wszystkiego. Jest taka bardzo pikna scena w "Opowiadaniach koymskich" Szaamowa, w ktrej nadzorca wizienny pyta bohatera: -- Co miabyœ do oddania? Bo akurat odbiera wiŸniom ich prywatne rzeczy. Ten odpowiada: -- Nic nie mam. No, to oddaj dusz -- mwi nadzorca. Na co Szaamow: -- Nie, tego ci nigdy nie oddam, to jest moje i nie moesz mi tego odebra.

Czy wielu jest takich, ktrzy potrafi w dramatycznym momencie, w ekstremalnych warunkach powiedzie: duszy swojej nie oddam? Nie jest ich wielu, ale zdarzaj si i to oni waœnie decyduj o dalszym biegu historii. Nie twierdz, e oni prowadz ca ludzkoœ, ale rola, jak odgrywaj, jest niesychanie wana. To s czsto ludzie skromni, niespecjalnie wybitni, ktrzy trzymaj si swoich pogldw, s im wierni, zachowuj si przyzwoicie, maj szacunek dla siebie i dla swoich bliŸnich. Tych ludzi mona nazwa ksitami niezomnymi. W nich jest moja nadzieja.

Masy nie s wic w stanie wygra z histori, bo one poddaj si historii. Z histori moe wygra tylko jednostka? Wygra, nie wygra, to nie s dobre sowa, ale w kadym razie w jakiœ sposb pilnowa jej biegu. Nie wierz historii, ktra jest ksztatowana przez ogromne masy ludzkie. Jestem przeciwny argumentom, e dlatego coœ jest wane, e par milionw ludzi przyszo i popiera. Mnie si to wydaje dosy obojtne.

Czy Paska obojtnoœ na argumenty mas bierze si z tego, e widzia Pan, jak ludzie z dnia na dzie z faszystw staj si republikanami albo ze zwolennikw nazizmu komunistami? Jest to kwestia pewnego rodzaju szczeroœci. Obserwowaem we Woszech okres po upadku faszyzmu. Widziaem, e jest to rodzaj przygotowania modych ludzi do ycia w nowym ustroju. Przywizuj do tego wielk wag i z uporem powtarzam, e w Polsce tego nie dokonano. Niby uznano, e jedna partia przegraa, a druga wygraa, ale jest to zdecydowanie za mao dla podkreœlenia istoty przeomu. Jestem zdania, e to bdzie przyczyna wielu naszych kopotw w przyszoœci.

Dochodzimy do czegoœ, co jest, by moe, tutaj najwaniejsze. S ksita niezomni, ludzie, ktrzy s wierni swoim zasadom, czsto przegrywajcy, i masy poddane wielkim konformizmom. Jak te dwa œwiaty si przenikaj? Jeeli ktokolwiek chce zrobi karier polityczn, musi oczywiœcie liczy na masy, bo to s gosy wyborcw. Jeeli natomiast widzi si w roli przywdcy moralnego, jeœli jest pisarzem, filozofem -- moe doskonale dziaa i rozwija si w samotnoœci. Wwczas masy ludzkie nie s mu do niczego potrzebne.

Czy mona by jednoczeœnie ksiciem niezomnym i politykiem? Czy to nie s sfery, ktre si wykluczaj? S ksita niezomni, ktrzy mwi o sobie: jestem politykiem. Ale moim zdaniem to nie jest zgodne z prawd. Polityka jest specyficzn dziedzin ludzkiej dziaalnoœci, ktra wyklucza to, co powiedziaem o ksitach niezomnych.

Czy zna Pan ludzi, ktrzy zasugiwali na miano niezomnych, a z chwil gdy weszli do polityki, tracili prawo do tego tytuu? Nie uywajmy nazwisk. W takiej sytuacji ogarnia mnie smutek. Niezomni nie powinni przechodzi na teren rozgrywek politycznych, na obszar, gdzie si szachruje, gdzie si kamie, gdzie oszustwo traktuje si jako przejaw talentu politycznego.

Czy w polskiej rzeczywistoœci widzi Pan kogoœ, komu mona by dzisiaj nada miano ksicia niezomnego? Dla mnie polskim ksiciem niezomnym jest czowiek, z ktrym pracowaem prawie p wieku, redaktor paryskiej "Kultury" Jerzy Giedroyc.

Jerzy Giedroyc ma jednak wpyw na polityk. Ale to co innego ni by politykiem.

Czy ksita niezomni, nawizujc do metafory Sdu Ostatecznego, od ktrej zaczliœmy nasz rozmow, peni rol sdziw, ktrzy z dystansu obserwuj rzeczywistoœ i s jednoczeœnie dla niej punktami odniesienia? Powinni nimi by i dlatego tak mnie zmartwia scena, ktr na pocztku naszej rozmowy opisaem. Zobaczyem ludzi, w wikszoœci zdaje si studentw, inteligentnych, ktrzy coœ maj do powiedzenia, ktrzy si czegoœ nauczyli, i ktrzy mimo to obojtnie zachowuj si w obliczu obrazu przedstawiajcego waœnie zasad sdu nad uczynkami ludzkimi. Czy ktoœ jest religijny czy nie, to nie ma adnego znaczenia. Widok ludzi modych, wyksztaconych, drwicych z niezwykle wanej, wedug mnie, idei by niesychanie smutny. Zobaczyem twarz obojtnoœci, ktra mnie przeraa. Napisaem krciutki tekst do "Tygodnika Powszechnego" w odpowiedzi na ankiet na temat pieka, w ktrym powiedziaem, e prawdziwym piekem jest obojtnoœ, zobojtnienie ludzkie.

Obojtnoœ na sdy boskie moe oznacza obojtnoœ wobec jakichkolwiek autorytetw? Czy tego si Pan przestraszy? Midzy innymi tak. Kiedy w Polsce rozmawiam z modymi ludŸmi, najczœciej sysz, e brakuje im autorytetw. Zagubienie i dezorientacja s straszliw chorob.

W jakim sensie pustka czy zobojtnienie s gorsze od nihilizmu? Nihilizm jest swego rodzaju mioœci negatywn. Ci, ktrzy s nihilistami, nienawidz czegoœ. Natomiast zobojtnienie, to ju nawet nie jest letnioœ, ale zupene odsunicie si od tego, co si dookoa nas dzieje i pilnowanie tylko wasnych spraw. I dzisiaj bardzo czsto tak to wyglda. Modzi ludzie dochodz do wniosku, e nie ma sensu traci czasu na zajmowanie si czymœ, co ich bezpoœrednio nie dotyczy, sfer publiczn. Wane jest jedynie ycie prywatne. Taka postawa musi budzi niepokj.

Czy œwiat monad, osobnych jednostek ludzkich nie jest œwiatem bardziej podatnym na manipulacje? Czy to, o czym mwiliœmy, e wielkie ideologie wypaliy si, moe by zudzeniem, e waœnie moe przyjœ nowa wizja wspaniaego œwiata, ktra ich porwie? To o czym wspominaliœcie, rozwj rozmaitego typu nacjonalizmw, to jest oczywiœcie groŸba, zgadzam si. Uwaam je za coœ potwornego i jestem zdania, e nasz wiek odejdzie w przeszoœ napitnowany egzystencj rozmaitych ideologii. Ale mog mwi tylko o sobie i twierdz, e sam nigdy nie ulegem ideologiom. Jestem jak ten zwariowany kapitan w "Tajfunie" Conrada, ktry mwi -- wziem taki kurs i nie zbocz z niego, choby nawet byy burze ze wszystkich stron.

Czy czuje si Pan samotny po obraniu tego kursu? Czy czuje si Pan mieszkacem wiey? Nie, dlatego, e mam przyjaci i wielk wag przywizuj do przyjaŸni. Uwaam, e panaceum na stan ducha, ktry opisaem, jest po prostu przyjaŸ. Moje ycie mgbym oznaczy nazwiskami rozmaitych przyjaci. To byo w moim yciu najcenniejsze i dlatego wierz, e s ludzie myœlcy i reagujcy podobnie do mnie. Nie dam od nich, aby myœleli tak samo jak ja, ale eby podobnie jak ja reagowali. Gboko wierz w przyjaŸ.

Czy lojalnoœ przyjaci bierze si std, e s to ludzie, ktrzy wierz w prawd? Ufaj, e jest coœ takiego jak prawda, ktrej trzeba by wiernym i aden wira historii nie powinien nas skoni do tego, eby j zdradzi? To s ludzie, ktrzy na tak zwanych wiraach historycznych zachowuj si tak, jak si zachowali przedtem. Czyli maj zasady i s im wierni. Natomiast tum, masa, ulega historii i bardzo atwo si zmienia. Wykorzystali to -- nie zawaham si uy ostrych sw -- parszywcy, ktrzy waœnie stworzyli wiek ideologii. Wykorzystywali masy okamujc je, pchajc w utopijne plany, ktre bardzo susznie Gorki -- zaraz po rewolucji w liœcie do Lenina -- okreœli jako eksperymenty, ktre mona robi na zwierztach, ale nie na ludziach.

Ale oprcz kamstwa przywdcy totalitaryzmw mieli chyba jeszcze jedno wane narzdzie, a mianowicie strach? Strach w ustrojach totalitarnych by uczuciem podstawowym. Kiedy œledz histori rozwoju ideologii, widz jak kolosaln rol odgrywa strach fizyczny. Czy te strach, e zrobi krzywd onie albo dzieciom. Komunizm by zbudowany na strachu. Nie wierz w adne ketmany, wierz gboko w to, e komunizm dziaa i odnosi sukcesy -- do pewnego momentu oczywiœcie -- tylko dziki strachowi.

Czy strach kogokolwiek rozgrzesza? Czy rozgrzesza intelektualistw, ktrzy dali si wcign w machin ideologii? Jeeli uderzyliby si szczerze w piersi, to moe tak, ale ja tego nie widz. Raczej unikaj opowiadania o swojej przeszoœci.

Jest jeszcze, oprcz "Poaru Kaplicy Sykstyskiej", inny przejmujcy obraz w Pana pisarstwie, ktry dotyczy chrzeœcijastwa. Jest to obraz drugiego przyjœcia Mesjasza. To nie jest Mesjasz, ktry przychodzi po to, eby moga si skoczy historia, ani nawet po to, by zosta ponownie ukrzyowanym. Mesjasz z Paskiego opowiadania musi zmierzy si z obojtnoœci. Nikt nawet nie rozpoznaje jego twarzy. Czy tak bdzie? Napisaem to opowiadanie, eby pokaza posta rn od Wielkiego Inkwizytora z opowiadania Dostojewskiego. Nie uyem tego sowa, ale to jest waœnie Chrystus, a nie Wielki Inkwizytor. Moim zdaniem ludzie, ktrzy maj poczucie jakiejœ czystoœci wewntrznej i wiary, czekaj na drugie przyjœcie. Œwiat si tak bdzie toczy, e bdziemy cigle czekali na drugie przyjœcie.

Ale kiedy czyta si to opowiadanie, narzuca si obraz, e by moe drugie przyjœcie nieustannie trwa? Tak waœnie powiedziaem. Drugie przyjœcie trwa nieustannie i w pewien sposb, paradoksalnie, jest podstaw naszej nadziei.

Paskie opowiadanie pokazuje te nieuleczalne zimno naszych serc i œlepot naszych oczu. Taki jest ton mojej wypowiedzi w rozmowie z wami.

W opowiadaniu "Rok jubileuszowy" jest moment, w ktrym papie na koniec roku 2000 udziela bogosawiestwa tumom. Rozkada rce, a wwczas w tyle za nim ukazuje si krzy. Zwracam uwag, e to opowiadanie koczy si woskim zdaniem -- "Il Papa messo in croce", to znaczy -- papie ukrzyowany. Dzisiaj to zdanie, ktre zamyka moje opowiadanie, jest bardzo czsto uywane przez przecitnych widzw telewizyjnych. Oni obserwujc na szklanych ekranach pielgrzymki papiea, widz, e on potwornie cierpi w czasie swoich podry. Czasem naprawd robi wraenie papiea ukrzyowanego.

Ukrzyowanego przez co? Przez niepokj o losy naszego œwiata u progu trzeciego tysiclecia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
'Inny świat' Herlinga-Grudzińskiego jako utwór o sile i słabości człowieka, język polski
Herling-Grudziński G., WSPÓŁCZESNA
Fiszka nr 3 G Herling Grudziński Inny świat
INNY ŚWIAT. FKNOMKNOLOGIA CIERPIENIA, Herling Grudziński Gustaw
O KSIĄŻCE HERLINGA-GRUDZIŃSKIEGO, Herling Grudziński Gustaw
Inny świat 2 , Inny świat Gustaw Herling-Grudziński
Inny świat 2 , Inny świat Gustaw Herling-Grudziński
Omówienie lektur, Inny świat Gustawa Herlinga Grudzińskiego, Inny świat Gustawa Herlinga Grudzińs
Streszczenia lektur, Inny świat, Inny świat - Gustaw Herling-Grudziński
Herling Grudzi�ski Pieta?ll'Isola
intelektualiści w służbie komunizmu, Herling Grudziński Gustaw
Mój Bildungsroman, Herling Grudziński Gustaw
'Inny Świat' Gustawa Herlinga Grudzińskiego, "Inny Świat "Gustawa Herlinga Grudzińskiego
biografie, Herling, Herling-Grudziński Gustaw
33 dekalog grudzinskiego i borowskiego, „Inny świat” Gustawa Herlinga - Grudzińskiego i
wieża Herling-Grudziński, Kulturoznawstwo
HERLING - CAŁOŚĆ I SENS, Herling Grudziński Gustaw
Herberta relacje z Herlingiem, Herling Grudziński Gustaw
Herling-Grudziński G., WSPÓŁCZESNA

więcej podobnych podstron