Rozdział XVIII Prezent


Spała. Wyglądała wtedy tak słodko... Tak spokojnie...

Uwielbiał ją wtedy obserwować.

Włosy rozrzucone, jak zawsze, na poduszce, oczy, oczywiście zamknięte, usta delikatnie rozchylone. Do tego ten zapach, który zarazem otumaniał go niczym narkotyk i powodował że czuł gorzki smak jadu w ustach... Każdej nocy z łatwością mógłby ją zabić, ale to już było silniejsze od niego.

Już nie CHCIAŁ, tylko MUSIAŁ być jak najbliżej niej.

Siedział na skraju łóżka. Delikatnie, uważając żeby przypadkiem jej nie obudzić, uniósł jej rękę, aby przyjrzeć się kamiennemu aniołowi. Rzemienie musiały jej się pewnie wpijać w skórę, ale mimo to nie zdjęła bransoletki. I znowu poczuł ukłucie zazdrości...

Odłożył jej rękę z powrotem na poduszkę i sięgnął do kieszeni.

Nadal się wahał. Mógł dać jej to już rano, ale nie był zdecydowany. Co jeśli jej się nie spodoba? Albo, co gorsza, co jeśli jednym, małym prezentem przypadkiem ujawni, że stała się jego narkotykiem, obsesją?

Westchnął i upuścił srebrny łańcuszek do jej dłoni. Tylko tak potrafił to zrobić, bez przeszywającego na wskroś spojrzenia tych brązowych oczu...

Przesunął palcami po jej włosach. Gest tak luźny, tak spokojny... Christopherowi przychodziło to z taką łatwością, był czymś tak zwyczajny... Kolejna szpilka zazdrości wbita w jego martwe serce.

Zacisnęła dłoń na łańcuszku. Teraz stracił już szansę, żeby po raz kolejny się wycofać.

Westchnął cicho.

- Edward... - szepnęła przez sen. Jego imię pojawiało się ostatnio coraz częściej, ale nie tak często jakby chciał. I na tym polu przewagę miał nad nim Christopher. Choć sobie z tego nie zdawał sprawy ona musiała śnić o nim każdej nocy. Delikatny uśmiech z jakim wymawiała słowo „Chris” i koncentracja, z jaką wypowiadała imię Edwarda... Miał wrażenie, jakby każdej nocy powoli rozwiązywała jego zagadkę, próbowała poznać tajemnicę rodziny Cullenów.

- Jestem. - odpowiedział, choć wiedział że i tak dziewczyna nie może zdawać sobie sprawy z jego obecności. To by było... Niebezpieczne.

Najwidoczniej powoli zaczynała się budzić, wyglądało na to, że lada moment musi opuścić ten pokój i śpiącą w nim dziewczynę. Nie chciał tego, ale było to konieczne...

Jednak zamiast wyjść natychmiast niezauważony, jak automat pod naciskiem jakiegoś dziwnego głosiku w swojej głowie pochylił się i musnął delikatnie jej wargi swoimi.

Jej zapach znowu uderzył go, tym razem ze zdwojoną siłą, a ona powoli zaczęła otwierać oczy. Nie mogła go tu zobaczyć.

Po chwili siedział przy stole w kuchni, z książką leżącą przed nim i otwartą w połowie, oraz rękami zaciśniętymi w pięści. Słyszał jak dziewczyna siada na łóżku, brzdęk łańcuszka spadającego na podłogę.

Na pewno nie spała.

*

Rozejrzała się po pokoju pół przytomna. Co to było?

Zapaliła lampkę nocną osłaniając oczy przed ostrym światłem i zaczęła się rozglądać za źródłem hałasu. Na podłodze leżał srebrny łańcuszek, do którego zostało przyczepione szklane serduszko. Skąd ono tutaj się wzięło?

Schyliła się żeby je podnieść i nagle zamarła. Przed oczami stanął jej ostatni fragment snu... Pięknego snu.

Dłonią, która chwile wcześniej zawisła w powietrzu zakryła sobie usta.

„Uspokój się idiotko, to tylko głupi sen!” - wyrzuciła sobie. Wzięła głębszy wdech i sięgnęła po wisiorek. Zaczęła go obracać w palcach.

Może to Alice go zapomniała? Ale co robiłby u niej w łóżku...

Westchnęła cicho i owijając łańcuszek sobie wokół dłoni podniosła się i boso podeszła do drzwi. Uchyliła je i rozejrzała się dookoła. Dom był taki cichy i spokojny...

W pokoju obok spał Christopher. Leżał skulony, wtulony w poduszkę. Wkradła się do środka i odgarnęła mu włosy z czoła.

W Phoenix zawsze spotykali się nocą, a i wcześniej nieraz widziała, jak on śpi. Zupełnie do niego to nie pasowało. Przypominał wtedy bezbronnego i grzecznego chłopca... Nie miał w sobie tej iskry, która sprawiała że świat wydawał się mieć dzięki niemu więcej kolorów.

Wymknęła się do kuchni, w niej znowu paliło się światło, ale tym razem Edward nie czytał, ale spoglądał przez okno.

- Kiedy ty w ogóle śpisz? - spytała.

On tylko uśmiechnął się tajemniczo.

Po chwili ciszy pokazała mu wisiorek.

- Chyba Alice zostawiła go u mnie... To jej, prawda?

- Nie, Bello. - odpowiedział krótko, wstając i podchodząc do niej. - Jest twój.

- Mój...? - spojrzała na niego zdziwiona.

- Tak, twój.

- Ale...

- Przyjaciele nie mogą sobie dawać prezentów? - spytał unosząc brew.

Uśmiechnęła się delikatnie.

- Mogą, oczywiście że mogą.

- No to, to jest prezent.

- Z okazji?

- Walentynek. - odpowiedział cicho.

Ona zarumieniła się lekko.

- Dziękuję. - szepnęła i już miała odejść, kiedy się nagle zatrzymała. Odwróciła się, dwoma krokami zbliżyła do Cullena, wspięła na palce i pocałowała go w policzek, po czym odbiegła. Nie zwróciła uwagi na to, że chłopak po kilku sekundach zniknął bez śladu.

Z powrotem była w swoim pokoju, leżała w ciemności i na łóżku patrząc w sufit. Łańcuszek odłożyła na szafkę nocną.

To było zupełnie bezsensu.

W tym momencie nie była w stanie by zasnąć. Dochodziła piąta nad ranem, za oknem padał deszcz.

Znowu wstała i ciągnąc za sobą pościel po raz drugi zakradła się do pokoju Christophera. Ten otworzył oczy i spojrzał na nią półprzytomnie.

- Bella?

- Posuń się. - mruknęła. On się przesunął pod ścianę, po chwili dziewczyna ułożyła się na łóżku obok niego nakryta po szyję własną kołdrą.

- Nie możesz spać? - spytał chłopak, a raczej zamruczał sennie.

- Aha... - szepnęła.

Westchnął.

- Co mam zrobić żebyś zasnęła?

Uśmiechnęła się delikatnie. Dobrze wiedział, o co chodzi, dobrze wiedziała, co zrobi.

- Opowiedz mi coś. Tak jak Poeta godzinami powtarzał wiersze, zanim z Joy zasnęłyśmy...

- Ja nie jestem Poetą. Jestem Życiem.

- Wiem. - powiedziała zamykając oczy.

On delikatnie zaczął gładzić ją po głowie.

- Co ci opowiedzieć?

- Cokolwiek. Co u twojego kuzyna? Co u naszych rodziców?

- Mój kuzyn... Rein... Przez ostatni tydzień zastępowałem jego przyjaciela. Wspominałem ci chyba, że wraz ze Stevem dorabiają u wujka w kasynie. Jego przyjaciel zachorował, więc mi zaproponowali żebym popracował na pół etatu.

- Twoi rodzice się zgodzili?

- Wiesz, że nie mieli nic do gadania. W sumie matka i tak jest za granicą, a ojciec jak zwykle nie zwraca na mnie uwagi. No, ale jest jeszcze ojczym, któremu zależy, żebym nie dorwał jego karty kredytowej...

- A co u Renee? I Charliego?

- Renee za tobą tęskni i to bardzo. Ale widziałem ją krótko, leciała... Chyba na kurs garncarstwa, ale głowy sobie nie dam uciąć. Charlie jak zwykle... Zapracowany.

- Yhym... - mruknęła.

Chris z premedytacją milczał kilkanaście minut.

- Bello? - szepnął.

Odpowiedź nie padła.

Dziewczyna już spała, a i jemu po chwili głowa z powrotem opadła na poduszkę.

*

Obudziła się o siódmej, kiedy zadzwonił budzik w komórce Chrisa. Chłopak wyłączył go natychmiast i przewrócił się na drugi bok.

Uśmiechnęła się delikatnie. Nawet on sam miał problemy z wyciągnięciem siebie rano z łóżka.

- No już Chris! Wstajemy! - szepnęła cicho siadając na łóżku.

- Nigdzie nie idziesz. - powiedział nieprzytomnie chwytając ją za rękę. - Jeszcze pięć minut.

Zachichotała.

- Okey. Tylko pięć minut. - oznajmiła opadając na pościel.

Chłopak się podniósł i spojrzał na nią.

- Rozumiem. - westchnął.

Dziewczyna wstała natychmiast z triumfalnym uśmiechem i pokazała mu język.

- Idę do mojego pokoju. Kto wie? Może już mi ściągnięto kłódkę z szafy?

- Kto wie? - westchnął chłopak.

Bella wraz kołdrą wróciła do swojego pokoju cicho pogwizdując. Kiedy ścieliła łóżko zauważyła porzucony poprzedniego wieczoru łańcuszek.

Podniosła go i zapięła sobie na szyi.

Z Christopherem zobaczyli się dopiero w kuchni, gdzie Edward już, a może jeszcze siedział przy stole na którym leżały dwa talerze z gorącą  jajecznicą.

- Smacznego. - mruknął do pozostałej dwójki nie odrywając wzroku od tekstu.

*

- Na pewno już musisz jechać? - Bella spojrzała na niego tęsknie.

- Na pewno. - oznajmił krótko.

- No to... - spuściła wzrok. - Trzymaj się. Masz nie tęsknić...

- I nie chodzić do szkoły. Wiem.

Tamta skinęła ze smutkiem głową.

Odszukał wzrokiem Edwarda. Stał oparty o drzwi wejściowe domu, patrzył na nich z daleka.

- Cullen! - zawołał.

Ten nieśpiesznie do nich podszedł.

- O co chodzi?

- Opiekuj się nią dobrze. To jedyne co mi zostało. - powiedział patrząc mu prosto w oczy.

- Włos jej z głowy przy mnie nie spadnie. - oznajmił.

- Wrrr... Wszyscy mnie traktują jak... - Zaczęła, ale urwała widząc jadące drogą żółte porche. Zamarła z uchylonymi ustami.

Chłopcy też spojrzeli w tamtym kierunku.

Po chwili z samochodu wyskoczyła Alice i pobiegła w ich kierunku. Drzwi zostawiła otwarte, silnik włączony.

- Jaki komitet powitalny! - uśmiechnęła się zarzucając ręce na szyję Belli.

- Raczej pożegnalny... - skrzywił się Edward.

- Cześć braciszku. Cześć... My się chyba osobiście nie znamy?

- Christopher Angel, Mademoiselle. Jak mniemam mam do czynienia z Alice Cullen?

Zanim skończył dostał z łokcia między żebra.

- Aha. - uśmiechnął się chochlik.

Jasper, odrobinę zniecierpliwiony wysiadł z samochodu i oparł się o drzwi wozu.

- Wybaczcie, ale muszę już jechać. Poza tym Bella robi się już nerwowa i niebezpieczna... - uśmiechnął się i wsiadł na motocykl.

Nigdy nie mówił “do zobaczenia”, “cześć”, czy “żegnaj”. Jeżeli patrzeć pod tym kątem za każdym razem odjeżdżał bez pożegnania.

Bella patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę z tęsknotą, smutkiem w oczach, zamyślona.

- I jak ci się podoba moje nowe autko? Dostałam od Jazza na walentynki. - zaczęła szczebiotać Alice.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
powszechna - rozdzia│ XVIII - Kamil , XVIII - Anglia od XVII do XX wieku
ROZDZIAL XVIII, kc
rozdzial XVIII
ROZDZIAL XVIII Nessie
Rozdział XVIII, postępowanie administracyjne
Dyplomacja Rozdział XVIII cz I
Kierkegaard i filozofia egzystencjalna, 18-ROZDZIAŁ XVIII
Rozdział XVIII
Rozdział XVIII koniec i epilog
Meredith Pierce Nieopisana historia Rozdział XVIII
Rozdział XVIII
Rozdział XVIII
Rozdział 9-Inteligencja, materiały na prezentację z psychologii
Prezentacja rozdzial6 ~$ezentacja rozdzial 6
Prezentacja rozdzial6, prezentacja rozdzial 6
historia-rozdzial8 kryzys rp xvii-xviii (2) , KOZACY - ludzie zamieszkujący stepy graniczące ze wsch
historia-rozdzial8 kryzys rp xvii-xviii (2) , KOZACY - ludzie zamieszkujący stepy graniczące ze wsch
Schyłek I Rzeczpospolitej w XVIII w, KONSTYTUCJA 3 MAJA -prezentacja

więcej podobnych podstron