LEKTURA DO KONWERSATORIUM
Władza
co to jest władza i skąd się bierze?;
czy władca i władza są tym samym
ile jest rodzajów władzy?;
czy każda władza pochodzi od Boga, co to znaczy i co z tego wynika
(por. również Piotr Winczorek, Nauka o państwie, wybrane zagadnienia z rozdziałów II-V)
Platon (427-347 przed Chr.)
Prawa
Atenczyk. [...] Dlatego też starać się musi prawodawca, żeby jak najwięcej mądrości wszczepiać państwom, a głupotę wypleniać z nich jak najbardziej. [...] Ale czymże jest ta największa głupota? Jak ją właściwie określić należy? Może zgodzicie się obydwaj na takie jej określenie? Boja powiadam, że polega na tym, [...] że nie darzy się miłością tego, co się uznało za piękne i dobre, lecz wstręt do tego odczuwa, a to, co się przyznaje, że jest złe i niesprawiedliwe, miłuje się i wita radośnie. Otóż ten rozdźwięk między uczuciami przykrości i przyjemności a mniemaniem opierającym się na rozumie jest dla mnie właśnie tą ostateczną głupotą i największą. Za największą uważam ją dlatego, że ogarnia największą część duszy: uczucia smutku i radości są bowiem w niej tym, czym jest w państwie stanowiącym największą jego część lud i pospólstwo. Gdy więc temu, co nakazuje wiedza, słuszne mniemanie, rozum, które z natury rzeczy powołane są do rządzenia, sprzeciwia się dusza, sprzeciw ten nazywam głupotą, głupotą panoszącą się w państwie, gdy władz i praw nie słucha pospólstwo, a w jednostce, gdy piękne zasady w duszy nie osiągają niczego, lecz wszystko przeczy im i urąga. Taką więc głupotę uważam za rzecz najgorszą, czy grzeszy nią państwo czy poszczególny obywatel, gorszą bez porównania niż brak umiejętności przy wykonywaniu rzemiosła [...] i nie przestaniemy twierdzić, że obywatelom, którzy wykazują taką głupotę, nie należy powierzać żadnych zadań wiążących się z władzą i że jako głupców piętnować ich trzeba, choćby byli świetnymi rachmistrzami i we wszelkich dowcipach oraz w sprawności, do jakiej umysł jest zdolny, wyćwiczyli się doskonale. Tych natomiast, którzy stanowią ich przeciwieństwo, przystoi nazywać mędrcami, choćby nawet „pisać ani pływać nie umieli”, jak się to mówi, i im jako ludziom postępującym rozumnie poruczać należy sprawowanie władzy. Bo jakże bez takiej harmonii powstać by mógł, przyjaciele, najniklejszy choćby przebłysk rozumnego działania? Niemożliwe! Ta oto najpiękniejsza ze wszystkich i największa zgodność i harmonia zasługuje najsłuszniej na miano mądrości. Uczestnikiem jej staje się ten, kto żyje zgodnie z nakazami rozumu, a kto jej nie osiągnął, dom własny przyprawi o zgubę i nigdy zbawczej roli nie odegra w państwie, lecz przeciwnie, zdradzi się na każdym kroku ze swoją głupotą.
[...] W państwach zaś muszą być oczywiście tacy, którzy rządzą i tacy, którzy słuchają. [...] A co uprawnia jednych do rządzenia, a drugich zmusza do słuchania? Jakie są podstawy do sprawowania władzy i ile ich jest w państwach wielkich i małych, a także w poszczególnych domach? Czy jedną z nich jest prawo przysługujące ojcu i matce? I czy w ogóle to, żeby rodzice rządzili potomstwem, nie byłoby wszędzie słuszną zasadą? [...] Następną byłaby ta, żeby szlachetnie urodzeni mieli władzę nad ludźmi niskiego pochodzenia; ta zaś, która jako trzecia z rzędu idzie za nimi, wymaga, ażeby starsi rządzili, a młodsi słuchali. [...] Czwarta żąda znowu, ażeby niewolnicy słuchali, a panowie sprawowali władzę. [...] Piąta zaś nakazuje, sądzę, ażeby silniejszy władał, a słabszy poddawał się władzy. [...] I najczęstszą, wśród wszystkich stworzeń na świecie spotykaną, i zgodną z naturą, jak powiada Tebańczyk Pindar. Najważniejsza jest jednak, jak się wydaje, szósta zasada, ta mianowicie, żeby słuchał ten, kto nie posiada wiedzy, a rozumny żeby przewodził i rządził. Nie powiedziałbym jednak, najmędrszy Pindarze, że jest przeciwna naturze, ale twierdziłbym, że odwrotnie, zgodna z naturą władza rozumnych praw, którym ludzie poddają się z dobrej woli nie ulegając żadnej przemocy. [...] Wymieniając jako siódme uprawnienie do władzy to, które przychylności boga się zawdzięcza i szczęściu, uzależniamy rzecz od wyników losowania i powiadamy, że najsłuszniej będzie rządził wtedy ten, komu powiodło się przy losowaniu, a ten, komu się nie powiodło, wracać ma do domu i podporządkować się władzy. [...] Widzisz więc, prawodawco - moglibyśmy żartem powiedzieć do jednego z tych, którzy z lekkim sercem zabierają się do stanowienia praw — jak wiele jest tych podstaw do rządzenia i że niezgodne są one ze sobą wzajemnie. Odkryliśmy pewne źródło sporów i będziesz musiał zaradcze tu jakieś zastosować środki. Zastanów się jednak najpierw wraz z nami, jak i w czym przeciwko tym zasadom wykroczyli królowie Argosu i Messeny i siebie a zarazem grecką potęgę budzącą podziw w owym czasie, doprowadzili do zguby. Może stało się to dlatego, że nie wiedzieli, ile słuszności kryje się w słowach Hezjoda, który powiada, że „połowa jest często czymś więcej niż całość?” Bo jeżeli sięganie po całość wychodzi na złe, a połowa właściwą wypełnia miarę, to czymś więcej, uważał, jest wtedy to, co »jest w miarę«, od tego co „przekracza miarę” rzecz lepsza od gorszej. [...] Ilekroć nie uwzględnia się właściwej miary i temu, co wymaga mniej, daje się więcej, na przykład statkom za wielkie żagle, za wiele pożywienia ciału, a duszy za wiele władzy, gubi się wszystko: ciało rozdęte jadłem wpędza się w chorobę, a pychą wydętą duszę w niesprawiedliwość, płód pychy. Co chcemy przez to powiedzieć? Czy może to, drodzy przyjaciele, że nie ma człowieka, który by był zdolny, gdy jest młody i przed nikim nie odpowiedzialny, wytrzymać brzemię najwyższej władzy nad ludźmi tak, żeby nie dać najcięższej chorobie, głupocie, opanować swych myśli i odstręczyć przez to od siebie najbliższych przyjaciół, doprowadzając w ten sposób szybko do zguby swą duszę i niszcząc wszystkie jej siły żywotne? Zabezpieczyć ludzi przed tym jest rzeczą wielkich prawodawców, którzy posiadają znajomość właściwej miary.
Św. Paweł (ok. 6-67).
List do Rzymian 13, 1-7
Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy - przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem narzędziem Boga, które ciebie [ma prowadzić] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzania sprawiedliwej kary temu, kto czyni źle. Należy więc się jej poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie. Z tego samego też powodu płaćcie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd. Oddajcie każdemu to, co się mu należy: komu podatek -podatek, komu cło - cło, komu uległość - uległość, komu cześć - cześć.
Św. Augustyn (354-430)
O państwie Bożym
O pokoju powszechnym, który wśród nie wiem jakich zakłóceń
nie może wymknąć się prawu natury:
pod sprawiedliwym sędzią każdy w naturalnym porządku dostaje to,
na co zasłużył przez postanowienia swej woli
Tak tedy pokój ciała jest uporządkowanym układem jego części; pokój duszy nierozumnej - uporządkowaną spokojnością jej pożądań; pokój duszy rozumnej - uporządkowaną zgodnością poznawania i działania; pokój między ciałem a duszą - uporządkowanym życiem i zdrowiem żyjącej istoty; pokój między śmiertelnym człowiekiem a Bogiem - uporządkowanym posłuchem w wierze, rządzonym przez prawo wieczne; pokój pomiędzy ludźmi - uporządkowaną ich zgodą; pokój domu - uporządkowaną zgodą jego mieszkańców co do rozkazywania i posłuchu; pokój państwa - uporządkowaną zgodą obywateli co do rozkazywania i posłuchu; pokój państwa niebieskiego - społecznością doskonale uporządkowaną i doskonale zgodną co do radowania się Bogiem tudzież wzajemnego radowania się sobą w Bogu; pokój wszech rzeczy - spokojnością porządku. Porządek zaś jest rozmieszczeniem równych i nierównych rzeczy z wyznaczeniem odpowiedniego dla każdej z nich miejsca.
O porządku i prawie już to ziemskim, już to niebieskim,
zgodnie z którym nawet sprawujący władzę troszczą się
o społeczność ludzką, a przez to samo też jej służą
Wszelkie tedy używanie rzeczy doczesnych zmierza w państwie ziemskim do korzystania z pokoju ziemskiego, w państwie niebieskim zaś do korzystania z pokoju wiecznego.
Przeto, gdybyśmy byli stworzeniami nierozumnymi, nie pragnęlibyśmy niczego prócz harmonijnej budowy części ciała i zaspokojenia jego pożądań, a więc niczego prócz pokoju ciała i wielu przyjemności, ażeby pokój ciała sprzyjał pokojowi duszy. Gdy bowiem brakuje pokoju ciała, szkodzi to również pokojowi nierozumnej duszy, gdyż nie może ona osiągać spokojności swych pożądań. Obydwa razem zaś sprzyjają temu pokojowi, jaki panować ma pomiędzy duszą a ciałem, to jest pokojowi uporządkowanego życia i dobrego zdrowia. Bo zwierzęta, unikając bólu, okazują swe umiłowanie pokoju ciała, a szukając przyjemności w zaspokojeniu związanych z ich pożądaniami potrzeb, przejawiają umiłowanie pokoju duszy; podobnie również unikając śmierci dostatecznie wykazują, jak dalece miłują i taki pokój, który zapewnia zgodę pomiędzy duszą a ciałem.
Ponieważ jednak człowiek wyposażony jest w duszę rozumną, przeto wszystko, co ma wspólnego ze zwierzętami, podporządkowuje tejże rozumnej duszy: najpierw rozważa coś w myśli, a potem stosownie do tego działa, by urzeczywistnić ową uporządkowaną zgodność poznania i działania, którą nazwaliśmy pokojem takiej właśnie duszy .W tym celu winien chcieć, aby i ból mu nie dokuczał, i śmierć nie odbierała życia; chcieć po to, by poznać coś pożytecznego i odpowiednio do tego poznania ułożyć swoje życie i obyczaje. Lecz aby sam zapał do poznawania, ze względu na nieudolność umysłu ludzkiego, nie wpędził go w nieszczęście jakiegoś błędu, potrzeba mu nauki Bożej, której by z całą pewnością ulegał, i pomocy Bożej, by nauce tej ulegał z własnej woli. A ponieważ tuła się on daleko od Pana, jak długo po- zostaje w tym śmiertelnym ciele, przeto chodzi w wierze, a nie w widzeniu (2 Kor 5,6-7); i dlatego wszelki pokój, czy to pokój ciała, czy duszy, czy ciała i duszy razem, sprowadza do tego pokoju, który łączy śmiertelnego człowieka z nieśmiertelnym Bogiem, by w następstwie dojść do uporządkowanego posłuchu w wierze, rządzonego przez prawo wieczne. A że boski Nauczyciel uczy nas, iż dwa są główne przykazania, to jest przykazanie miłości Boga i przykazanie miłości bliźniego, w których człowiek znajduje trzy przedmioty do umiłowania: Boga, siebie samego i bliźniego, przy czym ten, kto miłuje Boga, nie popełnia błędu miłując siebie, wynika stąd, że człowiek ma dopomagać w umiłowaniu Boga także i bliźniemu, którego podług przykazania winien kochać jak siebie samego (a więc żonie, dzieciom, domownikom i w miarę możliwości innym ludziom); a i dla siebie winien od bliźniego spodziewać się takiej pomocy, jeśli czasem będzie jej potrzebował. W ten sposób, o ile jest to w jego mocy, będzie trwał w pokoju z każdym innym człowiekiem; w pokoju właściwym dla stosunków pomiędzy ludźmi, to jest w uporządkowanej zgodzie, która zasadza się na tym, by przede wszystkim nikomu nie szkodzić, a następnie, komu tylko można, pomagać. W pierwszym rzędzie więc ciąży na człowieku powinność troszczenia się o swoich najbliższych; jako że do ich wspomagania ma dogodniejszą i łatwiejszą sposobność, wynikającą bądź z naturalnego porządku, bądź też z samego złączenia w ludzką społeczność. Dlatego Apostoł powiada: Jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników się nie troszczy, zaparł się wiary i gorszy jest od poganina (I Tym 5, 8). Stąd się również wywodzi pokój domu, czyli uporządkowana zgoda jego mieszkańców co do rozkazywania i posłuchu. Rozkazują bowiem ci, co się troszczą o innych, jak na przykład mąż żonie, rodzice dzieciom, panowie sługom. Słuchają zaś ci, którzy są przedmiotem troski, na przykład żony mężów, dzieci rodziców, słudzy panów. Lecz w domu człowieka sprawiedliwego, żyjącego z wiary i jeszcze tułającego się daleko od państwa niebieskiego, ci, co rozkazują, w istocie rzeczy służą tym, którym zdają się wydawać rozkazy. Rozkazują bowiem nie z żądzy panowania, lecz z obowiązku pomagania, i nie z podszeptu władczej wyniosłości, lecz z pobudek serdecznej pieczołowitości.
O naturalnej wolności i o niewoli,
której pierwszą przyczyną jest grzech, ponieważ człowiek złej woli,
chociażby nie był sługą drugiego człowieka, jest niewolnikiem własnej żądzy.
To właśnie jest nakazem przyrodzonego Porządku i takim właśnie stworzył Bóg człowieka. Mówi bowiem: Niech [człowiek] panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszelkim płazem, który pełza po ziemi (Rdz I, 26). Nie chciał Bóg, by stworzona na Jego podobieństwo rozumna istota panowała nad kimś innym, jak tylko nad nierozumnymi stworzeniami; nie chciał, aby człowiek panował nad człowiekiem, i dopuścił jeno panowanie ludzkie nad zwierzętami. Stąd pierwsi sprawiedliwi przeznaczeni byli raczej na pasterzy trzód niż na królów władających ludźmi. Także i tym sposobem chciał Bóg poddać nam myśl zarówno o tym, co odpowiada wymaganiom ładu wśród istot stworzonych, jak i o tym, czego się domaga wina grzeszników. Bo słusznie się uważa, że na grzeszniku ciąży stan niewoli. Toteż Pismo nigdzie nie wspomina o niewolniku, nim sprawiedliwy Noe użył tego wyrazu karcąc występek swego syna. Nie natura więc, lecz wina zrodziła tę nazwę. Oznaczający zaś niewolnika łaciński wyraz servus pochodzi, jak się przyjmuje, stąd, iż ci, którzy zgodnie z prawem wojny mogli być zabijani, byli przez zwycięzców zachowani przy życiu (servabantur) i stawali się niewolnikami, uzyskując od wyrazu servare, czyli "zachować", nazwę servi. Ale nawet i to można powiązać z winą grzechu. Bo także wtedy, gdy prowadzi się wojnę sprawiedliwą, strona przeciwna walczy o niesprawiedliwość, a wszelkie zwycięstwo, nawet odniesione przez złych, czyni ludzi, którzy z wyroku Bożego zostali zwyciężeni, pokornymi i bądź to naprawia ich grzechy, bądź je karze. Poświadcza to mąż Boży Daniel, który przebywając w niewoli wyznaje Bogu grzechy własne oraz grzechy swojego ludu i z pobożnym żalem oświadcza, iż one to są przyczyną owej niewoli.
Pierwszą zatem przyczyną niewoli jest grzech, który sprawia, iż człowiek poddany jest człowiekowi z mocy więzów swojego stanu. Nie dzieje się to inaczej, jak tylko z wyroku Boga, w którym nie masz żadnej niesprawiedliwości i który wie, jak wyznaczać różne kary stosownie do winy ludzi gl7..eszących. Ale Pan niebieski powiada: Każdy kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu (J 8,34). Dlatego też wielu ludzi bogobojnych zostaje w niewoli u panów niesprawiedliwych, którzy jednak nie są wolni, gdyż jest się niewolnikiem tego, czemu się uległo (2 P 2, 19). A zaiste, szczęśliwszy jest ten, kto zostaje w niewoli u człowieka, niż ten, kto jest niewolnikiem żądzy! Przecież sama już żądza panowania, by pominąć inne, z najsroższym tyraństwem pustoszy serce śmiertelników. Tymczasem w owym Porządku pokoju, w którym jedni podlegają drugim, pokora w takiej mierze pożyteczna jest usługującym, w jakiej pycha szkodzi jednostkom panami będącym.
Z natury jednak, w której Bóg z początku stworzył człowieka, nikt nie jest niewolnikiem ani drugiego człowieka, ani też grzechu. Co prawda także i niewolnictwo mające charakter karny rządzi się tym prawem, które nakazuje porządek naturalny zachowywać i zakazuje go naruszać; bo jeśliby nic nie uczyniono wbrew temu prawu, niczego też nie trzeba byłoby karać niewolą. Dlatego właśnie Apostoł zaleca niewolnikom, aby byli posłuszni swoim panom i aby służyli im szczerze i z dobrą wolą. Chodzi o to, iż jeśli nie mogą otrzymać wolności od swoich panów, sami winni niewolę swą uczynić niejako wolną, służąc nie z bojaźnią i nie pozornie, lecz ze szczerym umiłowaniem i do czasu, aż przeminie niesprawiedliwość, aż zniesione zostanie wszelkie panowanie i ludzka władza (l Kor 15,24; Augustyn dodaje wyraz "ludzka", którego nie ma w tekście oryginalnym św .Pawła -przyp. red), a Bóg będzie wszystkim we wszystkich (l Kor 15,28). [...]
Św. Tomasz (1225-1274)
De regno
Ks. I, rozdz. I: Co oznacza nazwa "król"
Zacznijmy od wyjaśnienia, jakie treści zawierają się w nazwie "król". Otóż wszędzie tam gdzie jest jakieś ukierunkowanie na cel i gdzie można postępować tak albo inaczej, potrzebny jest jakiś kierownik, dzięki któremu dochodzi się prosto do właściwego celu. Nie dopłynąłby okręt, pchany w różne strony przez zmieniające się wiatry, do portu przeznaczenia, gdyby nie zabiegał o to kierujący nim sternik. Otóż człowiek ma pewien cel, ku któremu zwrócone jest całe jego życie i działanie, działa bowiem przez umysł, a ten - rzecz jasna - zawsze działa dla celu. Ludzie zaś w różny sposób dążą do tego, co zamierzyli. Świadczy o tym sama różnorodność ich wysiłków i działań. Potrzebuje więc człowiek jakiegoś kierowania ku celowi.
Otóż każdy człowiek ma wszczepione z natury światło rozumu, którym kieruje swoje czyny ku celowi. I gdyby człowiek, tak jak liczne zwierzęta, żył w pojedynkę, nie potrzebowałby żadnego innego kierowania, lecz każdy sam dla siebie byłby królem, poddanym najwyższemu królowi - Bogu, jako że sam kierowałby sobą w swoich czynach, dzięki światłu rozumu danemu mu przez Boga. Otóż człowiek jest z natury stworzeniem społecznym i politycznym, żyjącym w gromadzie, bardziej nawet niż wszystkie zwierzęta. Wynika to z naturalnej konieczności. Zwierzętom bowiem natura przygotowuje pokarm, przyodziewa futrami, daje broń w postaci zębów, rogów, pazurów, a przynajmniej szybkość w uciekaniu. Człowiek zaś nie otrzymał od natury żadnej z tych rzeczy, lecz zamiast tego został obdarzony rozumem, aby mógł zapewnić sobie to wszystko pracą rąk. Ale jeden człowiek do tego nie wystarczy, gdyż nie zdoła on samodzielnie przejść przez życie. Jest więc dla niego czymś naturalnym, że żyje w licznej wspólnocie.
Ponadto, zwierzęta wrodzonym instynktem rozpoznają, co przynosi im korzyść lub szkodę, na przykład jest w naturze owcy lęk przed wilkiem jako wrogiem; niektóre znów zwierzęta naturalnym instynktem wyszukują sobie lecznicze trawy lub coś innego, co jest niezbędne do życia. Natomiast człowiek ma tylko ogólną naturalną znajomość, tego co jest mu niezbędne do życia; potrafi bowiem na podstawie zasad naturalnych dochodzić rozumem, co mu szczegółowo jest konieczne do ludzkiego życia. Otóż nie jest możliwe, aby jeden człowiek mógł to wszystko ogarnąć swoim rozumem; musi więc żyć w gromadzie, aby jeden wspierał drugiego, aby różni zajmowali się różnymi wynalazkami rozumu, na przykład jeden sztuką leczenia, drugi tym, trzeci innym. [...]
Jeśli więc jest naturalne dla człowieka żyć w licznej gromadzie, wobec tego wszyscy potrzebują jakiegoś kierowania całością. Każdy bowiem z licznych ludzi zabiega o to, co jemu odpowiada; całość rozproszyłaby się więc na cząstki, gdyby zabrakło tego, do kogo należy troska o dobro całości. Podobnie jak ciało człowieka lub jakiegoś zwierzęcia uległoby rozpadowi, gdyby nie było w nim ogólnej siły przewodniej, zmierzającej ku dobru wspólnemu wszystkich członków. Mówi o tym Salomon: Gdzie nie ma rządcy, naród się rozprasza (Prz 11, 14).
Zgadza się to z rozumem. To bowiem co własne, nie utożsamia się, z tym co wspólne; to co własne, różnicuje, natomiast to co wspólne, jednoczy. Otóż różne (rzeczy) mają różne przyczyny. Tak więc - prócz tego co pobudza do własnego dobra każdej (jednostki) - powinno być coś pobudzającego do wspólnego dobra wszystkich. Toteż wszędzie tam gdzie wiele (członków) zwraca się ku jednemu, jest coś kierującego. W świecie ciał, pierwsze z nich, mianowicie niebieskie, kierują według Porządku Bożej opatrzności innymi ciałami, natomiast wszystkimi kieruje stworzenie rozumne. Również w człowieku dusza kieruje ciałem, zaś w duszy rozum kieruje sferą popędu i pożądania. Także wśród członków ciała, jeden z nich - serce lub głowa - jest główny i porusza pozostałe. Zatem wszędzie tam gdzie jest wielość, musi być czynnik rządzący.
Otóż tam, gdzie jest przyporządkowanie do celu, zdarza się dążenie zarówno słuszne jak niesłuszne. Dlatego też i rządy nad wieloma mogą być słuszne lub niesłuszne. Ktoś jest kierowany słusznie, jeśli prowadzi się go do odpowiedniego celu, niesłusznie zaś - jeśli do celu nieodpowiedniego. Otóż inny jest odpowiedni cel dla społeczności wolnych niż dla pozbawionych wolności. Wolnym jest bowiem ten, kto stanowi przyczynę dla samego siebie, niewolnikiem - kto należy do drugiego. Jeśli więc rządzący porządkuje społeczność wolnych ku dobru wspólnemu społeczności, będą to rządy słuszne i sprawiedliwe, jakie przystoją wolnym. Jeśli jednak rządy kierują nie ku dobru wspólnemu społeczności, ale ku prywatnemu dobru rządzącego, będą to rządy niesprawiedliwe i przewrotne. [...]
Ks. I, rozdz. m: Rządy tyrana są najgorsze
Otóż jak rządy króla są najlepsze, tak rządy tyrana są najgorsze. Albowiem republice przeciwstawia się demokracja, gdyż w obu wypadkach, jak mówiliśmy, rządy są sprawowane przez wielu; z kolei arystokracji przeciwstawia się oligarchia, obie bowiem są sprawowane przez nielicznych; królowaniu zaś - tyrania, gdyż w jednym i drugim wypadku są to rządy jednego. Wykazaliśmy już, że królestwo jest najlepszym (systemem) rządów. Ponieważ zaś najlepszemu przeciwstawia się najgorsze, wynika stąd, że rządy tyrana są najgorsze.
Dalej, siła zjednoczona skuteczniej osiąga cel, niż kiedy jest rozproszona lub podzielona: kiedy wielu złączy się razem, pociągną to, czego nie potrafią ruszyć z miejsca podzieleni na poszczególne partie. Zatem podobnie jak korzystniej, aby moc, która działa ku dobru, bar- dziej się zjednoczyła, żeby z tym większą siłą czynić dobro, tak samo jest bardziej szkodliwe, kiedy moc czyniąca zło jest jedna, aniżeli kiedy podzielona. Otóż moc niesprawiedliwego władcy działa na zło społeczności, gdyż dobro wspólne społeczności odwraca on wyłącznie dla swojego własnego dobra. W rządach sprawiedliwych, im bardziej władca jest jeden, tym bardziej korzystne rządy, tak że monarchia jest korzystniejsza od arystokracji, arystokracja zaś od republiki. Przeciwnie jest w rządach niesprawiedliwych: im bardziej władca jest jeden, tym więcej przynoszą one szkody. Zatem tyrania jest bardziej szkodliwa niż oligarchia, oligarchia zaś niż demokracja. [...]
Ks. I, rozdz. VI: Jak troszczyć się o to, żeby król nie stał się tyranem
Ponieważ rządy jednego jako najlepsze należy stawiać na pierwszym miejscu, ale zdarza się, że zmieniają się one w tyranię, a to jest [...] najgorsze, społeczność (tedy) musi z całą starannością troszczyć się o króla, aby nie popaść w tyranię. Najpierw konieczne jest, aby ci do których to należy, takiego człowieka wynieśli na króla, który nie ma skłonności do tyranii. [...] Następnie tak należy ułożyć rządy w królestwie, aby ustanowiony już król nie miał sposobności do tyranii. Należy również tak ograniczyć jego władzę, aby nie mógł łatwo zboczyć ku tyranii; jak to można zrobić, zastanowimy się niżej. Wreszcie należy zatroszczyć się o możliwość przeciwstawienia się, gdyby król zwrócił się ku tyranii.
Gdyby zaś tyrania nie była przesadna, korzystniej jest znosić do czasu łagodną tyranię, niż działając przeciwko tyranii ściągać wiele niebezpieczeństw cięższych od niej samej. Może się bowiem zdarzyć, Że walczący z tyranią nie mogą jej przezwyciężyć, zaś zaczepiony tyran tym więcej szaleje. Kiedy mów ktoś może zwyciężyć tyrana, często wynikają stąd ciężkie niezgody wśród ludu, zarówno w trakcie walki przeciw tyranowi, jak po jego obaleniu, kiedy społeczność dzieli się na partie, (skłócone ) w sprawie ustalenia ustroju. Zdarza się też czasem, że społeczność z czyjąś pomocą przepędza tyrana, a ten (co tego dokonał) po przejęciu władzy staje się tyranem i - bojąc się, aby od kogo innego nie spotkało go to, co on uczynił poprzednikowi - jeszcze cięższą niewolą uciska poddanych. Zwykle tak jest z tyranią, że następna jest cięższa od poprzedniej, albowiem (nowy tyran) nie porzuca dotychczasowych obciążeń, ale w przewrotności swego serca wymyśla jeszcze nowe. [...]
Jeżeli zaś bezprawie tyranii jest nieznośne, niektórzy sądzili, Że do cnoty dzielnych mężów należy usunąć tyrana i dla uwolnienia społeczności wystawić się na niebezpieczeństwo śmierci. Przykład takiego postępowania mamy również w Starym Testamencie. Albowiem niejaki Ehud zatopił sztylet w biodrze Eglona, króla Moabu, który ciężką niewolą uciskał lud Boży - i został sędzią ludu (Sdz 3, 12-30). Jednak nie zgadza się to z nauką apostolską. Uczy nas bowiem Piotr, abyśmy ze czcią poddani byli panom, nie tylko dobrym i łagodnym, ale również zgryźliwym; jest to bo wiem łaska, jeśli ktoś ze względu na sumienie i Boga znosi smutki, cierpiąc i niesprawiedliwie (1 p 2, 18-19). Toteż kiedy liczni cesarze rzymscy prześladowali Po tyrańsku wiarę chrześcijańską, zaś bardzo wielu zarówno spośród patrycjatu, jak i ludu nawróciło się na wiarę - nie stawiano oporu, ale cierpliwie znoszono śmierć za Chrystusa, również gdy byli uzbrojeni, jak to się zdarzyło w świętym legionie tebańskim. Natomiast w Ehudzie należy widzieć bardziej zabójcę wroga niż władcy, który był tyranem. Toteż czytamy w Starym Testamencie, że zabójcy Joasza, króla judzkiego, chociaż ten odszedł od kultu Bożego, zostali zabici i tylko ich synów zgodnie z prawem oszczędzono (2 Krl 14, 6). Byłoby to niebezpieczne dla społeczności oraz dla jej władców, gdyby kierując się prywatnym mniemaniem, dokonywano zamachów na władców, chociażby tyranów. Często bowiem na takie niebezpieczeństwa wystawiają się źli, a nie dobrzy. Zazwyczaj też panowanie królów ciąży złym nie mniej niż tyrania, gdyż - jak orzeka Salomon - mądry król rozprasza niegodziwców (Prz 20, 26). Toteż gdyby opierając się na prywatnym przeświadczeniu, wolno było (zabijać złych władców), społeczności więcej groziłaby utrata dobrego króla, niż zyskałaby na usunięciu tyrana.
Otóż wydaje się, że przeciwko okrucieństwu tyranów powinno się występować nie na podstawie prywatnego przeświadczenia, ale publicznego autorytetu. Po pierwsze, jeżeli jakaś społeczność ma prawo ustana- wiać dla siebie króla, nie jest niesprawiedliwe, że może go również obalić lub ograniczyć, gdy on po tyrańsku nadużywa władzy królewskiej. I nie należy sądzić, że taka społeczność dopuszcza się niewierności, obalając tyrana, nawet jeżeli przedtem poddała mu się na zawsze. [...] Jeśli zaś ktoś wyższy ma prawo troszczyć się o króla dla społeczności, u niego należy szukać pomocy przeciwko niegodziwości tyrana. [...] Jeśli zaś w ogóle nie można znaleźć ludzkiej pomocy przeciwko tyranowi, trzeba się odnieść do Boga, który jest wspomożycielem w czasie dogodnym oraz w ucisku (Ps 9, 10). Leży bowiem w Jego mocy, aby okrutne serce tyrana nawrócić na łagodność. [...] Natomiast tyranów, których uzna za niegodnych nawrócenia, On może stąd zabrać albo sprowadzić do najniższego stanu. [...] Lud musi jednak zaprzestać grzeszyć, aby zasłużyć sobie na dostąpienie u Boga tego dobrodziejstwa.
WSE im. ks. J. Tischnera Doktryny polityczne - Konwersatorium - Władza
2
Kierunek: stosunki międzynarodowe, Marcin Romanowski, wstęp do nauki o państwie - ćwiczenia.
Materiały na zajęcia 5.03.2008.