Filozofia
09.11.2012
Do wspomnianych w wykładzie poprzednim Sofistów należał również Sokrates. Sofiści uważali, że język jedynie wskazuje na rzeczywistość – słowa to tylko pojęcia. To zasób leksykalny. Sofiści pokazali jak oddzielić słowa od rzeczy, ale pozostaje pytanie jak się mają do rzeczy pojęcia. Czy są one przypadkowe, czy są arbitralnie pojmowane, czy można nimi manipulować?
Trzeba przypomnieć sobie dwa wyróżniki, pojęcia dotyczące wiedzy – o wiedzy można myśleć, że jest to episteme. Wiedza zobiektywizowana, intensywnie chce coś przekazać i taka sprawdzalna empirycznie i dająca się udokumentować. Taka wiedza obiektywna, wiedza rzetelna, podatna na zbudowanie teorii, która właśnie ją reprezentuje. To jest wiedza episteme – i o to chodziło pierwszym filozofom. Sofiści odeszli od tego ambitnego założenia i uważali, że takiej wiedzy nie da się osiągnąć. Można jedynie bazować na doxa, na mniemaniu a wtedy mniemanie każdego człowieka ma prawo być inne i nie ma powodu by się o to spierać. To takie wyobrażenie o prawdziwości, które wejdzie do filozofii Arystotelesa, do kanonu myślenia czysto etycznego, które my jesteśmy skłonni podzielać.
Myślenie o tym, że cos jest prawdziwe na zasadzie adekwatności, myślą, teorią , modelem a tym czego model i myśl dotyczy. Takie myślenie było sofistom obce. Oni uważali, że nie postulat prawdy i prawdziwości tylko postulat użyteczności jest brany pod uwagę. Jak na przykładzie sądu – wypowiadają się dwie osoby i jedna mówi coś zupełnie innego. Adwokat chwali swojego klienta a prokurator okropne rzeczy o nim mówi i nie wiadomo właściwie kogo słuchać i teraz nie wiadomo kogo wybrać. W sumie wynik zależy od tego kto jest lepszym mówcą, kto zdoła przekonać do swojej racji. Natomiast sędzia nie jest tym kto ma dostęp do prawdy o rzeczywistości tylko jest arbitrem, który rozstrzyga czyja wizja jest lepsza i wiarygodniejsza nie teoretycznie ale i praktycznie oraz faktycznie przekonuje. I ten spór w rzeczywistości dotyczy dwóch postaw względem rzeczywistości – postawa ambitna, szukająca prawdy i postawa, która odchodzi od tego postulatu na rzecz pytania i poszukiwania optimum. Chodzi o to aby człowiek radził sobie w świecie. Zasada tego sporu to jest ta dystynkcja, powiela różnicę poglądów między Sokratesem a Sofistami.
Pojawia się też w tle trzecie pojecie, o którym trzeba pamiętać – TECHNE. Techne jako też wiedza, ale aplikowana czy techne jako sposób postępowania stosowny do pewnych zasad. Nie tylko teoretycznie o ile przynoszą w tym wymierny rezultat. Techne ma pewną wiedzę teoretyczną ale nie musi. W sumie musi czy nie musi to tez pewien sposób do dyskusji między Sofistami a Sokratesem.
Sofiści uważają, że techne musi być ugruntowany teoretycznie ( jak np. polityk zajmuje się polityką i jest w tym dobry – jest praktykiem), że liczy się właśnie ta umiejętność działania skutecznego. Szewc ma robić dobre buty, mówca ma przekonywać innych słuchaczy. Natomiast Sokrates zaczyna uważać, że niezbędne jest zaplecze teoretyczne – episteme. A więc szewc powinien wiedzieć dla kogo te buty robi, czemu mają te buty służyć, niby wiadomo ogólnie do czego służą, ale chodzi o to, które miejsca w tym bucie są narażona na zużycie – jakieś takie rzeczy teoretyczne, niezbędne do chodzenia.
Taki zarys pokazuje różnice między Sofistami a Sokratesem. Aczkolwiek pokazuje, że jedni i drudzy byli praktykami, ale to ich łączyło. Łączy ich też to, że jedna strona i druga stawia na zainteresowanie człowiekiem. Można powiedzieć, że sprowadzili filozofię z nieba na ziemię. Niezależnie od podobieństw to jednak rozumienie języka jest u nich różne. Sofiści twierdzą, że język jest jedynie sposobem artykułowania poglądów, a poglądy wynikają z obecności człowieka jako podmiotu poznającego za sprawą zmysłów; uważają, że wszelka wiedza bierze się efektywności zmysłowej. Wiedza przedmiotowa, wiedza o świecie jest przekazywania człowiekowi przez zmysły – wzroku, słuchu, węchu. Natomiast pole to intelektualne to jest cos co powinno być serio traktowane nie jako medium informacji o świecie ale medium za pomocą którego człowiek kontaktuje się z innymi, przekazuje innym swoją wizję rzeczywistości. W związku z tym te różnice w wizjach rzeczywistości pojawiające się już w wizjach na poziomie kontaktu zmysłowego są zupełnie usprawiedliwione tym, że ludzie różnie reagują sensorycznie jako wrażliwe istoty.
Sokrates postrzega to inaczej. Uważał, że w świecie powinno się doszukiwać trwałych elementów, o których wiedza jest stabilna niezależnie od tego kto wypowiada się na ten inny temat oraz jak przekonująco to robi.
SOKRATES
Sokrates był Ateńczykiem; urodził się w 469 roku p.n.e. a zmarł w 399 – żył 70 lat. Był taka enzymatyczną postacią dla Aten jak odpowiednik Piotra Skrzyneckiego dla Krakowa. On był taka publiczna postacią, taka postacią rozpoznawalną, charakterystyczną. Nie wszyscy go jednak lubili, miał wielu wrogów z powodu niezręczności z jaka zagadywał innych. Często był źle odbierany. Nie był złośliwy ale przypisywano mu to – nazywano go w sposób nieładny, mówiono, że jest płaszczką ( aluzja do spłaszczonego nosa) albo drętwą ( ryba która porażała swoje ofiary prądem). Sokrates też porażał swoje ofiary zagadując ją i pytając. Sokrates był też przez wielu ludzi chwalony i doceniano jego walory intelektualne, cech charakteru, dzielność, odwagę, bezinteresowność, Alcybiades zawdzięcza mu życie za uratowanie go na polu walki.
Sokrates doskonale wpisuje się w echo recesji Sofistów. Na pewno należy do sofistów, ale wyartykułowuje to z czym się osobiście nie zgadza. Przy okazji był tez zaznajomiony z taką filozofią ambitniejszą, z systemem heraklitejskim. Jednak to go nie pociągało, nie pociągały go te drzewa rosnące, przyroda tylko opisy tego.
U Sokratesa pojawia się też problem napięcia, czy wręcz opozycji między pismem a mową. Jeden z dialogów platońskich wyjaśnia sprawę wyższości mowy nad pismem i dlatego można się domyślać dlaczego Sokrates nie pozostawił tekstów żadnych po sobie. Przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Powód byłby tutaj taki jak rozumie Platon i przypisuje Sokratesowi, że środowiskiem mowy jest relacja pomiędzy rozmówcami i z tej relacji można dojść do pewnego konsensusu bądź tez wyjaśnić precyzyjnie stanowiska jeśli się zarysowują między nimi różnice. Te stanowiska można wyjaśnić, można uszczegółowić. W przypadku pisma tej szansy nie mamy bo pismo jak właśnie powiedziano (Sajdrosie) jest wciąż to samo.
Pismo jest mową zatrzymaną, unieruchomioną, może nawet uśmierconą, mową której czegoś brakuje, mową która jest czegoś pozbawiona – właśnie tej wiarygodności, która jest ważna co do odniesień międzyludzkich, międzyosobowych. Tutaj pojawia się też mit o piśmie jako o wielkiej rangi wynalazku. Pismo miałoby być darem tej rangi co ogień prometejski z tym, że Prometeusz ukradł ogień, a (??????) wynalazł pismo zgodnie z tym powoływanym mitem. Pismo miało odciążyć ludzki umysł, uczynić człowieka sprawniejszym, nawet mądrzejszym. Z tym założeniem beneficjent czyli konkretnie ( ??????) król egipski ma przekazywać wynalazki. Te wynalazki nad pismo można podciągnąć pod artefakty. Artefakty umożliwiające człowiekowi sprawne poruszanie się w świecie. Może nie od zwierząt, bo one są sprawniejsze, ale jeśli człowiek jest od zwierząt gorzej uposażony – gorzej widzi, gorzej słyszy, nie ma pazurów, nie może się wspinać po drzewach to musi jednak jakoś zrekompensować to. I właśnie rekompensuje to sobie tworząc taka sztuczną obudowę, enklawę – kulturę. Więc wszystko można podciągnąć pod wspólny mianownik gry. To wszystko są gry i jest to też o tyle dobre bo patrząc na przyrodę okiem człowieka tez można antropomorficznie wyobrazić sobie, że przyroda też gra. Trzeba trzymać się określonych reguł, respektować je. I przyroda też respektuje reguły. Tam gdzie jest zima jest zima, a gwiazda północna jest tam gdzie trzeba i nie przesuwa się. Przyroda jest dzięki grze, dzięki rozpoznaniu reguł rządzącymi zasadami.
W takim kontekście jest pismo. Pismo miało być grą szczególnie wartościową bo umożliwia jeszcze większe zdystansowanie się od empirii. Sokrates nie musi być obecny – wystarczy, że to co myślał zostało napisane. I po dwóch i pół tysiąca lat Miszcz próbuje o tym opowiadać. Gdyby był to przekaz ustny to byłby zdeformowany. Jak bardzo można manipulować faktami. (Francuski pisarz mówił o tym ,że Sokrates był postacią wymyślona). Chodzi o to by pokazać, jak bardzo sfera myśli może być nadużywana w interpretacjach badaczy, którzy jakoby odnosili by się do źródeł historycznych.
W innych tekstach filozoficznych nie był sprawą oczywistą, było tam cos przypadkowego. To, że on został namaszczony na filozofa ( nie jako filozofa, który byłby twórcą systemu bo nie miał takich ambicji, ale był na pewno myślicielem krytycznym; myślicielem, który odnosił się do tradycji i wyznaczył pewne ramy w myśleniu przyszłych pokoleń, w myśleniu teoretycznym).
Pewnego dnia jeden z przyjaciół Sokratesa udał się do …… w celu zasięgnięcia opinii w sprawach życiowych. Kapłanka Pytia różne rzeczy mu powiedziała w sposób nieskładny ( to było mówienie interpretowane), była odurzona jakimiś ziołami, naparami, wywarami i dlatego to co mówiła było takie intrygujące. Później próbowano to skomentować. Przyjaciel po powrocie opowiedział jak to Pytia stwierdził, że Sokrates jest najmądrzejszy z ludzi. Wprawiło to w zdumienie samego Sokratesa, który mówił „wiem, że nic nie wiem”. Jednak to co powiedziała Pytia na jego temat trzeba było jakoś zinterpretować w sposób obiektywny. I tutaj pojawiają się dwa wątki:
Po pierwsze wątek negatywny- „wiem, ze nic nie wiem” w sensie, że to co wiem nie jest wiedzą pozytywną o rzeczywistości, ale zarazem zdaje sobie z tego sprawę a wielu ludzi nie jest tak krytycznych i uważają, że są to obiekty najważniejsze; że to co robią jest dobre, są w tym dobrzy i uważają to za centrum zagadnień wszelakich
Drugim sprawą jest sygnał w kierunku przewartościowania naszych poglądów na temat wartości nad światem; i tu jest ten drugi moment krytyczny – Sokrates mówi, że „ wiem, że nic nie wiem” a inny nie są krytyczni wobec siebie; powstaje tu sprawa czy nie warto przemyśleć od nowa hierarchię wartości i celów, która uznana jest za oczywistą; pojawia się tu pytanie o Techne, Episteme, o Doxa, ale również sprawa Ethos.
Ethos to jest obyczaj, ale obyczaj jakoś zawsze ugruntowany. Ethos może być to ugruntowany obyczaj wiedzy rzetelnej, może być ugruntowany jedynie w mniemaniu. Natomiast zawsze wyraża się jakimś techne, jakimś działaniem zgodnym z regułami. W naszym rozumieniu ethos kojarzy się z etyką, sferą w odniesieniu ludzkim.
Ale w szerszym rozumieniu, zwłaszcza zważywszy na genezę słowa, mowa tu jest o ludzkim funkcjonowaniu. To funkcjonowanie może wynikać z przeświadczeń poetycznych, może te przeświadczenia programowo odrzucać ( tak jak robili to Sofiści, że każdy ma prawo do swojej Doxa, co więcej ta doxa się zmienia; tak jak zdanie – nasze zmysły inaczej interpretują rzeczywistość, ale pracujemy jednak na tym bezpośrednim doświadczeniu zmysłowym, które bywa bardzo zróżnicowane i niestabilne w swej istocie.)
No i oczywiście to techne jako funkcjonowanie obliczone jako rezultat mieści się w ethosie, albo czasem bywa tak, że ethos nie pokrywa się z techne w równowartości teoretycznej.
U Sokratesa trzeba powiedzieć, że jego Ethos czyli sposób postępowania , jego pomysł na życie, jego poglądy praktyczne, odnoszenie się do pewnych rzeczy z jego wiedzą teoretyczną, której nie miał zbyt bogatej, szerokiej czy przedmiotowo rozbudowanej, ale o którą zabiegał. Wiedział, że jest ważna; wiedza teoretyczna w założeniu, że wśród wielu obszarów wiedzy teoretycznej najważniejszy jest ten obszar dotyczący człowieka jako podmiotu żyjącego wśród innych. Troska o duszę jest najważniejsza dla ludzkiej jednostki; troska o duszę, która jakoś tam się wyraża empirycznie, ale wewnętrznie poprzez czyny, poprzez postawę, zachowanie, ale która wynika z pewnych założeń. Tu nie ma jakiegoś rozziewu między życiem Sokratesa a zasadami, w które wierzył, które wyznawał.
Można szukać odniesień jak np. u Rousseau ( 300 lat upłynęło od jego śmierci), ur. 20.06.1712 r., i on jest przykładem tego schopenhauerowskiego drogowskazu, na który miał się porównywać. Schopenhauer twierdzi, że drogowskaz pokazuje gdzie jest miasteczko, ale do niego nie prowadzi. Rousseau miał prawo oddać dzieci do przytułku i zarazem nie tracić autorytetu arbitra w sprawach edukacji i wychowania. Te rzeczy wg Schopenhauera nie muszą iść w parze, jeśli tak to bardzo dobrze, a jeśli nie to trudno. Oferta intelektualna musi być pewnym zwieńczeniem, dopełnieniem czy kolidować z życiem. Człowiek taki jak Rousseau, wnikliwy teoretyk wychowania musi być dobrym ojcem ? Nie musi, ale wiedział na czym polega bycie dobrym ojcem. Nie musi iść w parze ale może.
Wracając do Sokratesa; jakkolwiek Pytia mówiła o nim rzeczy dziwaczne to jednak dała mu ciekawy impuls. On ten impuls spożytkował w sposób niezwykle twórczy. Twierdził, że należy przewartościować nasze wyobrażenia. Nasze wyobrażenia czyli te, które były popularne w Atenach, gdzie nadawały ton w myśleniu o życiu i człowieku Sofiści.
Wracając do spraw związanych z językiem i pojęciami. Sofiści twierdzili, że nie ma możliwości hierarchizowania rzeczywistości ludzkiej ponieważ nie ma do tego kryterium. Czy to znaczy, że tak ważne z punktu widzenia etyki pojęcia jak prawda, dobro, wiedza, cnota są pojęciami nie dającymi się ugruntować. Mającą zmienną treść, która ewoluuje i właściwie każdy ma prawo wypełniać te pojęcia swoimi wyobrażeniami, stosować inną treść.
Przykładem może być to jak : Sokrates spotyka Eudyproma ? i pyta go o zbożność. „Cóż to jest wg Ciebie” , a Eudyprom odpowiada „ zbożność to jest to co dzisiaj rano uczyniłem”. Chodziło o niesubordynacje obywatelską polegającą na tym, że nie wziął udziału w obrzędach religijnych. Obrzędy religijne były obligatoryjne dla wszystkich. Religia państwowa, dla tych co ten system uznawali. Sokrates przy tej okazji wykazuje swojemu rozmówcy, że zaszło pewne nieporozumienie, bo co najwyżej można mówić o przykładzie zbożności.
Nie ma mowy o tym, że to może być jakaś definicja. Przecież definicja jest najważniejsza. Bez definicji, bez zrozumienia czym jest dane słowo nie ma możliwości uzyskania jakieś wiedzy.
Inny przykład – arete – cnota, dzielność. Sofiści powiadają, że jest takie słowo, ale treść tego słowa jest nieustabilizowana. Nieporównywalna jest dzielność czy cnota szewca robiącego dobre buty z cnotą polityka przekonującego cały elektorat albo człowieka pełniącego jakieś inne funkcje, czy konia biegnącego na wyścigach.
Sokrates się z taką wykładnią nie zgadza. On uważa, że gdyby w sposób partykularny rozważać pojecie to konkretne to rzeczywiście trudno powiedzieć, że X jest lepszym lekarzem niż Y szewcem. Fakt bycia lekarzem a bycia szewcem to jest zupełnie co innego. Nie można jedną miara ich mierzyć; kto jest lepszym fachowcem; bo to są zupełnie inne fachy. Sokrates jednak mówi o odnalezieniu wspólnego mianownika czy płaszczyzny. Cnotę człowieka jako takiego. Człowiek jako taki niezależnie od ról społecznych, politycznych, publicznych jednak jest człowiekiem. Człowiekiem, który spotyka się z innymi w planie pewnej wspólnoty, pewnej wspólnej aksjologii. Lepszy jest człowiek, na którym nie ciążą zarzuty prokuratorskie aniżeli ten, na którym ciążą niezależnie czy jest szewcem czy lekarzem.
W związku z tym, widać tutaj nurt tej myśli, że Sokratesowi chodzi o to by się przebić przez te różne aplikacje takie empirycznie ku istocie pojęcia, ku treści która jest reprezentatywna dla niego, która pomaga w zbudowaniu definicji pojęcia. Bez tego wysiłku, bez zdefiniowanie nie ma możliwości uzyskania wiedzy. Jeżeli się z góry poddajemy i na wstępie zakładamy tak jak Sofiści, że każdy ma swoja wizję rzeczywistości zapośredniczona przez jego prywatny nurt zmysłowości to nie ma szansy na ta wiedzę ogólną. Natomiast Sokrates mówi, że można i warto dociekać ogólnej prawdy, która niezależnie od czasu i miejsca, kontekstu historycznego jest aktualna dla każdego pojęcia. Daje nawet przykłady, opisowe przykłady mające charakter orzeczeń o trwałej i ponadczasowej ważności. Lepiej jest uważać się za bohatera niż za tchórza. Sofista nie może powiedzieć „a to zależy”. To jest nie prawda, to od niczego nie zależy. Tak samo jest z tym ,że lepiej jest samemu cierpieć niż zadać cierpienie komuś. To jest taka traumatyczna sytuacja i czasami spotykamy się z nią i znowu to od niczego nie zależy. Nie zależy od człowieka, kontekstu, rzeczywistości. To jest prawda ponadczasowa, obiektywna, prawda absolutna. I tu są argumenty za tym, że powinno się rozeznawać rzeczywistość w celu uchwycenia tych uniwersalnych, absolutnie ważnych prawd. One są po prostu zastane przez człowieka i niezależną od nikogo i niczego. Sokrates rozumie, że nie można tak jak Eleaci poszukiwać sensu poprzez brzmienie słowa, ale można drążąc sens pojęcia wnikać a istotę tego o czym pojecie mówi.
Metody:
Główną metodą Sokratesa jest majeutyczna. Majeutyka to jest taka metoda, która nazwę swa bierze od profesji matko Sokratesa. Mianowicie matka Sokratesa była położną. I jak rozumie Sokrates jest to kobieta, która pomaga rodzić mądre, silne dzieci. A on Sokrates robi coś podobnego. On pomaga rodzić innym mądre, piękne słowa. Słowa jako te, które uświadamiają człowiekowi najwyższej rangi prawa dotyczące przede wszystkim jego duszy jako ośrodka decydującego za podejmowane czyny, wybory, zachowania, decyzje. Jest to takie centrum w człowieku. Tu nie chodzi Sokratesowi o to samo co Platonowi by przeciwstawić dusze ciału. Chodzi mu o to, że dusz jest szczególnym darem czy wartością, którą człowiek jest uposażony i o którą powinien zabiegać.
Metoda majeutyczna jest to właściwa metoda, metoda położnicza; metoda, które przydaje się, ale dopiero wtedy kiedy okaże się, że rozmówca Sokratesa jest brzemienny prawdą. Prawdą o rzeczach ważnych a nie prawdą o rzeczach drugorzędnych. Prawdą o tym co dotyczy jego osobiście. Znowu nie chodzi o to by przeciwstawić jednostkę kontekstowi społecznemu, gdyż Sokrates wie, że jednostka bez kontekstu społecznego nie mogłaby funkcjonować. Mu chodzi o to, że człowiek powinien przede wszystkim troszczyć się dobro swoje, własne, ale nie w sensie materialnym lecz duchowym; że człowiek ma o sobie dobre wyobrażenie. Oczywiście nie jest to mierzone miarą kulturową, namacalną tylko egzystencjalną. Trudno tu o inne miary. Czasami myśli się w kategoriach namacalnych i wymiernych o ludziach. Jednak Sokrates by się z tym nie zgodził. Sofiści by powiedzieli, że to zależy, że każdy ma inne oczekiwanie względem siebie i względem innych i każdy myśli o sobie i ma do tego prawo. Sokrates jednak twierdzi, że owszem można myśleć o sobie i innych tylko nie każdy sposób myślenia jest taki uprawomocniony bez względu na bycie człowiekiem. Często są to osoby płytkie mówiące o drugorzędnych okolicznościach i faktach. Natomiast jemu chodzi o to co jest najważniejsze czyli o „dobro duszy” jak to skrótowo nazywa. Sokrates zatem mieni się takim majeutykiem, ale jego kompetencje są szersze. On rozpoznaje kogoś czy jest brzemienny prawdą czy nie. Na tym rozpoznaniu często się kończy bo nie każdy człowiek jest przygotowany do tego by taką prawdę urodzić. Wtedy do majeutyki nie dochodzi. Życie kończy na etapie wstępnym, na etapie krytycznym, elenktycznym. Elenktyka jest to sztuka zbijania, sztuka, która pozwala na to, że wiedza nie jest tylko mniemaniem jak np. wiedza, która nie jest tylko sumą naszych przeświadczeń o świecie, ani pojedynczym przeświadczeniem ani słownym wyrazem wrażenia zmysłowego. Wiedza nie jest też mniemaniem słusznym, bo gdyby była mniemaniem słusznym byłaby mało warta jak mniemanie niesłuszne. Słuszność mniemania byłaby przypadkowa.
Natomiast wiedza jest wynikiem sposobu dialektycznego, sposobu polegającego na wnikaniu w istotną treść pojęcia. Dialektyka ma w rdzeniu słowo „dia…..” co na pewno chodzi o ludzi i „lego” – mówię. A więc ten sposób dialektyczny musi się odbywać w spectrum żywego spotkania, spotkania między ludźmi. Nie na piśmie, bo ktoś coś napisze a drugi mu odpisze. Czasami się tak koresponduje ale jest to sposób ułomny w stosunku do żywej bezpośredniej mowy. Niektórzy uważają, że pismo posiada pewną przewagę nad mową. Są pewne słowa, które muszą mieć warunki do tego by być nośnikiem prawdy. Musi być czas bowiem poród odbywa się pewnym czasie, nie jest chwilowy. Zresztą majeutyk Sokrates ponosi odpowiedzialność za partnera i za to, że mu pomaga rodzić. Ma niekończąca się odpowiedzialność – inaczej niż położna, która po porodzie idzie do domu. Jej misja się kończy na poinstruowaniu osoby rodzącej. Sokrates uważa, że proces majeutyczny jest permanentny. Nie można powiedzieć „Urodziłem prawdę o sobie” i tyle. Cały czas jest się poddawanym próbom i jest cos integrowane. Ten wysiłek musi być cały czas podejmowany. To prawdę nosi się 9 miesięcy i w tym czasie rozmaite zabiegi się podejmuje. Tu jednak chodzi o poród a nie o samą sztukę słów, sztukę operowania słowem. Ktoś mówi, że słowami może udowodnić, że białe jest czarne ale nie o to chodzi bo to nie jest żaden plon tylko sztuczne słowa. Plonem jest wiedza rzetelna. Człowiek na serio żyje w świecie i ta jego wizja nie kończy się na ……….. rozmaitych czy na jego umiejętnościach. Pole bycia wewnętrznego dotyczy każdego. Wracając do tego ziarna – jest to ziarno dialektycznie traktowane przez rolnika, inaczej jest to ziarno wysiewane na próbę. To ziarno musi owocować, wymaga czasu i musi być otoczone troską. Ono wymaga relacji. To słowo jest adresowane przez konkretnego człowieka do konkretnego człowieka. Nie można być majeutykiem w jeśli się na tym nie zna. Czasami jeśli człowiek jest brzemienny albo wydaje mu się, że jest brzemienny prawdą to Sokrates dopuszcza taka krytykę, ironię, ale nie ironię w znaczeniu wyśmiewania się lecz o udaną niewiedzę. Ironia jako udana lub mniemana niewiedza. Ta niewiedza aranżowana daje do zrozumienia, że przemyślenia na temat siebie są niedojrzałe. Rozmówca gdy okaże się pewna dojrzałością mentalną i racjonalną dopiero wówczas przystępuje to właściwego patronowania w porodzie. Jego pomoc nie polega na zastąpieniu osoby rodzącej. Położna nie wie jaki będzie wynik porodu i tak samo Sokrates nie wie jaka jest prawda tego, który o tą prawdę zabiega. Prawda jako treść konkretnego człowieka jest różna. Bycie dzielnym jest ogólnikiem ale jak w przypadku konkretnego człowieka ta dzielność wygląda, jaka jest prześniona treścią to co do tego Sokrates nie ma wiedzy. Człowiek sam musi urodzić, sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, a Sokrates tylko formalnie go wspomaga. Do tego potrzebna jest zachęta – propreptyka. Mamy do czynienia z permanentna sytuacją, która jest aktualna. Nie można powiedzieć, że ja już urodziłem swoja prawdę i teraz już mnie nic nie musi obchodzić. Każdy uczestniczy w życiu, która stawia przed nami nowe wyzwania i nowe sytuacje.
Indywidualizm etyczny to przeświadczenie, że każdy musi osobiście urodzić prawdę o sobie, o tym co dla niego ważne w sensie egzystencjalnym a nie jedynie partykularnym. Często z tym wiąże się intelektualizm etyczny, ale to nie może oznaczać, że Sokrates stawia znak równości między wiedzą a kompetencjami etycznymi. Bowiem nie chodzi mu o wiedze kodeksową pozwalającą weryfikować wszelkie sytuacje w aspekcie odnalezienia się w nich. Nie ma takiego kodeksu uwzględniającego wszystkie te sytuacje. Człowiek nie może oczekiwać, ze w tym kodeksie znajdzie tam receptę na wszystkie sytuacje. Nie o to chodzi by być etycznym, by stosować się do tych reguł. Tutaj przy okazji pojawia się aspekt religijności Sokratesa. Powoływał się on na głos wewnętrzny – daimonium. Głos wewnętrzny, który był zarazem czymś więcej i czymś mniej niż sumienie. Czymś więcej bowiem daimonion dobiega do świadomości człowieka zewnątrz. Natomiast daimonion Sokratejski to był głos transcendentny, zewnętrzny głos boski. Z drugiej strony był czymś mniej niż sumieniem bowiem nie włączał się w sytuacjach pośrednich, drugorzędnych jedynie gdy Sokratesowi zagrażało niebezpieczeństwo duszy a nie życia. Wtedy daimonion, i tylko wtedy przestrzegał go przed niebezpieczeństwem. Tutaj powoływanie się na daimonion było wykorzystywane przez wrogów Sokratesa i został on postawiony w stan oskarżenia. Powodem oskarżenia było to, że on jakoby nie przestrzega zasad religijności rekomendowanych przez państwo ateńskie oraz funkcjonowania w sferze religijnej. Widać było różnice między tymi obrzędami należącymi do sfery kulturowej a ta prywatną, tym stosunkiem osobistym. W kwietniu 399 r. wniesiono oskarżenie publiczne so Sądu Ateńskiego. Sokrates został wezwany i musiał stanąć przed Heliastami, którzy mieli rozstrzygać o jego winie. Oskarżenie zostało wniesione przez Anytosa ( garbarz) i Meletosa (poeta).
Anytos miał osobisty żal do Sokratesa- Anytos miał syna, który nie chciał przejąć interesu rodzinnego, którym była garbarnia; syn zadał się jednak z Sokratesem i marnował czas na dysputy i rozważania.; potem popadł w alkoholizm i się całkiem zmarnował.
Drugi oskarżyciel podniósł sprawę bezbożności oraz to, że Sokrates to tyran dydaskalos. Określenie pejoratywne mające odnosić się do znajomości z Kritiaszem. Był jednym z przyjaciół Sokratesa i źle zasłużył się w życiu politycznym Aten bowiem brał udział w represjach przeciwko zwolennikom demokracji. Wtedy panowała amnestia na wszelkie wykroczenia polityczne. Szukano więc innej drogi. I znalazła się bowiem kilka lat wcześniej w 404 r. doszło do incydentu gdzie w nocy grupa młodzieży sprofanowała posągi falliczne mające charakter sakralny ustawione w obrębie Aten. Poobtrącano te posągi, to coś gorszego niż grafitti. Połączono te wybryki. Sokrates dopuścił do tego, że młodzież za nic ma tradycje, autorytet ojców, krytycznie odnosi się do instytucji państwowych i lekceważy porządek publiczny.
Sokrates staje przed Sądem Ateńskim i oskarżenia są bardzo poważne. Gdyby oskarżenie były nie prawdziwe do oskarżający mogli by ponieść surowe sankcje. Niestety mowa obronna nie była dobra. Sokrates sam przyznawał się, że nie potrafi rozmawiać z tłumem. ( nie da się mówić do nikogo, tłumu; trzeba mówić do konkretnej osoby – bo na ten temat mamy wiedzę ). Ta niezręczność jest tak daleko posunięta, ze w sposób impertynencki daje do zrozumienia, że to o co go oskarżają powinno być tez powodem do oskarżenia obywateli ateńskich, bo są niedouczeni. Segment edukacji nie może się tak kończyć. Uważa, że tylko on ma na względzie dobro publiczne. Te mowa nie robi dobrego wrażenia jednak głosy są podzielone. Heliaści już przegłosowali winę Sokratesa – 281 do 220. Wówczas nadszedł czas by Sokrates zaproponował karę dla siebie – kara grzywny na poziomie jeden miny (1/60 talenta - 0.5 kg srebra ); drugi element kary to dożywotnie utrzymanie ze skarbu ateńskiego ( przewidziane dla zasłużonych ludzi). Uznano to za wysoką impertynencję i drugie głosowanie wyniosło 360 os. Za kara śmierci przeciwko 140. Kara została zasądzona i zostało Sokratesowi 30 dni ( z powodu złożenia ofiary w świątyni Apollina).W tym czasie przyjaciele próbowali go przekonać do ucieczki do Tesalii w przebraniu kobiecym. On się na to nie zgodził. Uważał, że śmierć jest zagadką i nie ma sensu się jej obawiać ponieważ nie wiemy co jest dalej, poza tą granicą. Nie można obwiać się czegoś niewiadomego. Przed wypiciem cykuty stworzonej z korzenia szalej jadowitego (15 min.), powiedział „pamiętajcie aby oddać koguta Alcybiadesowi”. Nie chodziło tu o dług ale o ofiarę złożona w podzięce za inicjacje lub dobrze przeżyte życie. Mimo, że nie podzielał tego wyroku to zgodził się z nim. Uważał, ż ucieczka byłaby gorszym rozwiązaniem bo rzuciła by cień na jego postać.