Bestseller:
z ang. „best seller” - określenie handlowe oznaczające produkt o najlepszej sprzedaży; definiowanie zjawiska nastąpiło w Stanach Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wieku (refleksja teoretyczna po zauważeniu zjawiska wyjątkowego dla Ameryki); rozszerzenie się zjawiska na inne kraje nastąpiło dużo później;
określenie techniczne na książkę, którą można było ławo sprzedać, szybko się rozchodziła i odnosiła tzw. sukces rynkowy.
Cechy:
duży (masowy) nakład,
określony sposób wydania,
specyficzny sposób rozchodzenia się.
Typowanie bestsellerów wg list:
tygodniowe,
miesięczne,
roczne.
Bestseller wg Dunina:
pozycja wydawnicza, której sprzedaż rośnie szybko i szybko się kończy,
tytuł może utrzymywać się we wznowieniach, ale na innych warunkach, np. jako lektura lub klasyka,
sukces tytułu jest zauważalny i odnotowany w prasie fachowej o popularnej,
na listy bestsellerów trafiają pozycje mniej ambitne (dostosowane do publiczności masowej), ale zdarzają się również tytuły wybitne,
termin oznaczający fragment rynku książki: bestsellery dla dzieci, poezji, science-fiction,
tytuł wspomagany przez aparat reklamowy: wydawców, księgarzy, autorów, agentów literackich oraz ogłoszenia, inspirowane artykuły, spotkania, wywiady w mediach, reklama przez sieci komputerowe,
tytuły przeznaczone na krótkie trwanie na rynku (najczęściej jeden miesiąc),
utrzymujące się na rynku „sensacje wydawnicze”,
pozycje znikające z list bestsellerów, ale trafiające do tzw. „stady seller” - utworów sprzedawanych ciągle („utwory solidne”), np. klasyka, lektury, poradniki, słowniki oraz hity czytelnicze,
książki dnia lub chwili (na pograniczu bestsellerów) poświęcone zagadnieniom aktualnym, dotyczące polityków lub wydarzeń… są szybko rozchwytywane i jeszcze szybciej zapominane,
bestsellery mianowane - nazywane tak przez wydawców i księgarzy, chociaż nie ma to pokrycia w rzeczywistości (chwyt reklamowy nie oparty na badaniach rynku),
Historia pojęcia i zjawiska:
Stany Zjednoczone
od 1985 r. - drukowanie list bestsellerów w czasopiśmie „Bookman”,
termin bestseller znany jest od 1902 r., gdy pojawił się przy opisie książki amerykańskiej.
Polska
pierwotnie pojęcie nie było znane,
nie prowadzono badań dynamiki sprzedaży,
mówiono o sukcesie książki, która uzyskała wznowienie,
w latach realnego socjalizmu formułowano teorię książki dla mas, której wyznacznikiem były ujawniane „z mocy prawa” nakłady… bez dalszego porównania ich ze sprzedażą,
przestrzegano wymogu umieszczania metryczki wydawniczej,
tworzono sztuczny ranking tytułów i autorów,
krytycy tworzyli własne listy najlepszych (tworzone tajnie) lub najsłuszniejszych pozycji,
po wojnie termin pojawił się w Polsce, ale był używany dowolnie,
po rewolucji rynkowej (czyli po stanie wojennym i po zmianach ustrojowych) termin ten zaczął być definiowany,
Andrzej Rostocki tworzy listy bestsellerów drukowane w „Ex librisie”, „Życiu Warszawy”, „Notesie Wydawniczym”,
Centrum Informacji o Książce wznowiło katalog składowy, aby wyłapać pozycje nie rejestrowane przez bibliografię narodową,
aktualnie listy bestsellerów są bliższe rzeczywistości niż niechętnie wyjawiane preferencje czytelnicze ankietowanych i „wydumane” listy krytyki literackiej, a bibliotekarze wspomagają się nimi przy donorze księgozbioru,
problem: tytuły wypożyczane mogą być nie czytane lub czytane przez kilka osób (rejestrowane jest jedno wypożyczenie, co nie oddaje poczytności książki).
Produkt totalny - wg Zająca - komunikaty symboliczne kultury dla dzieci, których postacie medialne tworzą rozbudowany system przekazów mogący pojawić się w każdym z kontaktów odbiorcy z kulturą jako taką (książki + zabawki + media + filmy + gry + karty + ręczniki…), np. pokemony.
Rola szkoły w przekazywaniu kanonów czytelniczych
Grażyna Straus w podsumowaniu swego raportu na temat czytelnictwa książek w 1998 r. zauważyła, że „być może obserwujemy przemiany modelu czytania. W 2000 r. zainteresowanie książkami wyraziło 54% Polaków w wieku 16 i więcej lat. Znaleźli się wśród nich ci wszyscy, którzy w ciągu roku choćby raz sięgnęli po jedną książkę. (...) Można zatem uznać, że obecnie książką w jej tradycyjnej postaci zainteresowana jest ponad połowa społeczeństwa. (...) Zapoznanie się rocznie z co najmniej 7 tytułami zadeklarowało 22% Polaków powyżej 15-tego roku życia, wśród których niemałą grupę ( 12 %) stanowili uczniowie i studenci. Do tego rodzaju praktyk wręcz zobligowani. (...) Na silne związki książki z procesami edukacyjnymi wskazują typy publikacji wybierane najczęściej przez największą liczbę czytelników. W roku 2000 były to w pierwszym rzędzie książki szkolne, czyli rozległy obszar piśmiennictwa uwzględniony w programach nauczania, głównie języka polskiego, we wszystkich typach szkół. Wchodziły tu w grę w pierwszym rzędzie szkolne podręczniki oraz obowiązkowe i uzupełniające lektury, lecz również utwory polecane do czytania jako tzw. konteksty interpretacyjne i wszelkie inne publikacje przez szkołę zalecane lub w związku ze szkołą wybierane, także różnego rodzaju opracowania czy nawet bryki. Po ten typ publikacji sięgnął co 5 czytelnik (dokładnie 19 %). Drugie miejsce i 15 % popularności uzyskały książki encyklopedyczne, tj. różnego rodzaju encyklopedie, leksykony, słowniki itp. Bezpośredni związek z procesem kształcenia miał wybór literatury fachowej, który był udziałem co 10-tego czytelnika (dokładnie 11 %), natomiast książki dla dzieci i młodzieży, po które sięgnęła identyczna grupa odbiorców(...) również zazwyczaj edukacyjnym celom służyły. Biorąc pod uwagę charakter wymienionych, a dominujących wyborów czytelniczych, należy wskazać na pragmatyczny lub wręcz utylitarny stosunek społeczeństwa do książek oraz na scholaryzację, jako na najważniejszy mechanizm ich społecznego obiegu”.
Kanon wg Leszczyńskiego:
Z perspektywy społecznej:
Polska i obca klasyka literacka powszechnienie znana i odbierana przez czytelników jako lekturowo żywa, przystępna dla współczesnego odbiorcy, zgodna z jego oczekiwaniami i przyzwyczajeniami estetycznymi;
Książki współczesne, które w ostatnim czasie stały się bestsellerami czytelniczymi, zatem tworzą obszar czytelniczych mód i snobizmów;
Pozycje znane pokoleniu rodziców i zapamiętane jako te, które niegdyś wywoływały żywe reakcje czytelnicze.
Z perspektywy eksperckiej:
Klasyczne pozycje czytelnicze, niezależnie od tego, czy są obecne w polskiej świadomości literackiej, czy też nie;
Pozycje stricte współczesne, decydujące o tożsamości współczesnego pokolenia;
Utwory, które zyskały uznanie gremiów eksperckich i np. wyrażające się poprzez prestiżowe nagrody literackie;
Utwory, które napisane i wydane w formie książki dziecięcej, niosą ważne treści dla odbiorcy dorosłego (Bromba);
Nie teksty, lecz książki - wskazania na ilustratorów i tłumaczy.
Lektura jako kanon kulturowy \tłumaczenie tekstu, bo uważam, że jest bardziej interesujące od bajania nt. kultury masowej\
Artykuł w magazynie „Prospect” zadaje pytanie, czy potrzebny nam jest kanon literacki. Rabin Jonathan Sacks twierdzi, że do niedawna kultury narodowe posiadały chociaż pewną ideę książek, które każdy znał. Sacks uważa, że istnienie kanonu jest niezbędne dla kultury, gdyż pozwala ludziom dzielić odniesienia, wspólne słownictwo, skojarzenia niezbędne dla wspólnego dyskursu. To dziedzictwo kulturowe zagrożone jest obecnie przez multikulturalizm, technologię, telewizję satelitarną i Internet.
Sama idea kanonu literackiego bierze swój początek w religii chrześcijańskiej. Dawniej to kościół decydował, jakie teksty były święte, a jakie nie. Później doszło świeckie pojęcie geniuszu. Niektórzy wierzyli, że talent jest darem od Boga, inni, że jest prezentem muz. W każdym razie zaczęto postrzegać pewne teksty literackie jako genialne, wyróżniające się od innych. Autor artykułu uważa, iż nasza potrzeba uznania geniuszu bierze się z naszej potrzeby posiadania bohaterów. I tak jak zawsze bohaterowie istnieli w naszej świadomości, tak obecnie prawdziwych bohaterów brak. W XXI wieku jedynym wyjątkiem zdaje się być Nelson Mandela, podczas gdy jeszcze w zeszłym stuleciu wielkimi postaciami byli Churchill, Mao czy De Gaulle, nawet jeśli ich działania nie były powszechnie akceptowane. Brakuje nam wielkich osobowości, wiele osób narzeka, że także w sztuce zaobserwować można ich zanik. Wciąż mówi się o upadku kina, zwłaszcza w kontekście śmierci ostatnich z wielkich: Bergmana i Antonioniego. Nie widać żadnych wielkich pisarzy na arenie międzynarodowej (tak przynajmniej sądzi autor), w architekturze pozostał chyba jedynie Frank Gehry. Mimo wysokiego standardu na scenie muzycznej nie ma żadnej postaci, której dokonania wybijałyby się jakoś szczególnie.
Czy przejmujemy się tym i czy powinniśmy się przejmować? Czy odczuwamy coś w rodzaju, jak to autor nazywa, “canon anxiety”? Twierdzi on, że rząd brytyjski stracił zainteresowanie kulturą wysoką, że postrzega ją jedynie w kategoriach utylitarnych. Podczas gdy możni zawsze przejawiali choćby minimalne zainteresowanie kulturą wysoką i wspierali artystów. To samo dotyczy polityków. O ile orientują się w kulturze masowej, o tyle kultura wysoka jest dla nich enigmą. Tylko czy należy się tym martwić, że politycy w Wielkiej Brytanii nie są intelektualistami? Sacks przejmuje się, że takie nastawienie zagraża stabilności społeczeństwa i jego kultury. Atakuje multikulturalizm za to, że wyrywa ludzi z korzeni. Wydaje mi się to właściwie być prawdą - Brytyjczyk, którego rodzice przybyli do Wielkiej Brytanii z Indii nie ma z reguły pojęcia ani o kulturze brytyjskiej, ani o indyjskiej. Nie jest często świadomy swojego dziedzictwa kulturowego. Sacks twierdzi, że istotne jest dla nas wiedzieć, skąd pochodzimy, co nas ukształtowało, znać teksty, które wpłynęły na wierzenia i zachowanie świata, w którym żyjemy. Mówi, że odcinanie korzeni jest formą intelektualnego i duchowego samobójstwa.
Autor podchodzi do poglądów Sacksa trochę sceptycznie. Nie czytał “Don Kichota” i nie uważa, by coś przez to tracił i by przez to nie rozumiał własnej kultury. Po części jednak przyznaje rację rabinowi podając za przykład profesorów literatury angielskiej, którzy nie kojarzą odniesień do Biblii, czy zwykłych ludzi, nie mających pojęcia o sposobie, w jaki literatura starożytnych Grecji i Rzymu ukształtowała świat, w którym żyjemy. Natomiast nie zgadza się, by za źródło naszych referencji przyjmować jedynie dzieła kultury wysokiej. Nasza kultura ewoluuje, rozwija się tak jak rozwija się społeczeństwo, a faktem jest, że obecnie społeczeństwo bardziej pochłonięte jest kulturą masową i to ona stanowi nić porozumienia między ludźmi. Telewizja miała do niedawna moc jednocząca społeczeństwo, dziś większą moc ma Internet i nowe media i to one przejęły rolę książek w kształtowaniu naszej kultury.
Czy da się coś zrobić, by poprawić kondycję społeczeństwa? Autor uważa, że koncertowanie się na dawnych wielkich i kanonie nic nie da. Nauka literatury powinna obejmować także dzieła, które wydają się nam atrakcyjne bez zwracania zbytniej uwagi na to, czy są to dzieła „wielkie”. Dzieci i młodzież powinny być uczone wyrabiania własnego smaku, gdyż bez tego nie ma prawdziwej przyjemności ze smakowania kultury. Politycy zaś powinni uznać wartość sztuki dla sztuki. Ci, co się kulturą wysoką interesują powinni o tym mówić głośno, a ci, których ona nie obchodzi, powinni chociaż udawać, że jest inaczej.
Autor ma także receptę na postrzeganie multikulturalizmu, który w istocie jest monokulturowy. Wymaga, by wszystkie kraje były jak Ameryka (jednak bez jej wielbienia narodu i konstytucji), w której istnieje jedna kultura większości, ale wszystkie mniejsze także mają przestrzeń do rozwoju. Trzeba podkreślać, jak ważna jest pamięć historyczna, nasze pochodzenie i korzenie.
Kanon lektur szkolnych: http://literatura.polska.pl/lektury/index.htm
Nie dotyczy np. Biblii, gdzie wielkość nakładu nie ma znaczenia gdyż jest to religijna „księga wszechczasów”.
W tradycji anglosaskiej odrębnie liczy się pozycje w miękkich i twardych oprawach - tzw. paperback… głupota!
Są to książki jednego autora (Karol May) lub pojedyncze tytuły (Przeminęło z wiatrem).
Akcentem polskim było pojawienie się na tej liście Quo Vadis Sienkiewicza.
Dunin wskazuje na brak obiektywizmu przy tworzeniu tych list.
6