MARIA KONOPNICKA ,,Na drodze”
U źródła
Jest to rozmowa starszej kobiety, która siedzi na kamieniu koło drogi z przechodzącą obok kobietą. Głównie mówi starsza Pani. Wspomina święta i odpusty na jakich była, mówi tez o ludziach, którzy umierają na drodze jak muchy. Opowiada o strasznej biedzie w dom. Matka umierając najbardziej bała się, że zostawi córkę bez koszuli. Na końcu mówi, że umiała czytać książki. Kobieta nie ma świadomości, że książek tych jest tak dużo a świecie.
Na werandzie(obrazek)
Akcja rozpoczyna się jak kilku ludzi siedzi na werandzie. Jest to bogate towarzystwo. Nagle z Dalek słychać śpiew żebraka. Pan domu widać, że zdenerwowanym nagłym pojawieniem się żebraka zaprasza gości do domu. Ci jednak wolą zostać na zewnątrz. Przychodzi biedak i zaczyna opowiadać, ze oddał swój cały majątek brat. Miał on zająć się tym w czasie jego nieobecności a później mu wszystko oddać. Kiedy mężczyzna wrócił( wydaj mi się , ze jest tu mowa o powstaniu styczniowym. To tylko moja interpretacja bo nic wprost nie jest napisane) brat mu nic nie oddał. Zebrak wymyśla brat ponieważ nie szanował mogił i ciał powstańców. Ogólnie nie walczył o Polskę. Wydaje mi się, ze ten gospodarz to był właśnie ten jego brat. Biedak nie powiedział jednak tego wprost i odszedł ze śpiewem na ustach.
W dolinie Sekwany
Jest to opis pogrzebu i refleksje na temat życia i śmierci. Za trumną umarłego idzie kobieta, która opisuje śpiew żebraka. Z jego pieśni wynika mądra nauka. W życiu człowiek dąży do świetności, zaszczytów. Tak naprawdę tylko po śmierci ma spokój. Idący za trumną pytają o matkę zmarłego. Kobieta nie zbyt mocno się wzruszyła, ale kiedy żebrak śpiewał fragment o tym jak syn będzie odpoczywał u Pana Boga jej głos nagle się załamał.
Na drodze. Obrazek Grecki.
Tymon Ateńczyk, który szedł do Syrakuz spotkał Herkulesa. Tymon spytał go co tak dźwiga. Myślała, że jest to coś ciężkiego. Herkules odparł mu, że jest to coś najcięższego na świecie: śmiech Helotów zebrany na rynku z Syrakuzach.
Mikołajka
Rozmawia dziewczyna z Mikołajką , dlaczego ta druga nie idzie na Zaduszki. Stara mówi, że i bez niej będzie głośno. Wspomina Obrzęd Dziadów, który widziała w swoim życiu. Był sobie chłopiec Ustin. Jego matka po kilku latach małżeństwa zostawiła męża i poszła do kochanka cygana. Chłopiec nie chciał z nią mieszkać więc spał u baby, która to opowiada. Przyganiał krowy i kładł się w oborze. Zmizerniał, schudł. Matka odwiedzała go, przynosiła jedzenie, ale on nie chciał jej widzieć. Kiedy przychodziła chował się. Potem całował drogę, którą ona szła. Po pewnem czasie matka przestała przychodzić. Wtedy było jeszcze gorzej chłopcu. Postanowił utopić się w rzece. Dobrzy ludzie usypali mu grób i przychodzili na niego. W dzień dziadów starzec usypał górę chrustu i podpalił ją na grobie chłopca. Zobaczyła to matka i wpadła głową do ognia. Spaliła się. Po tym wszystkim spod chrustu wyszła żmija. Takie to były Dziady.
Dym
Nowela opowiada o matce i synu. Syn TO Marcyś i pracuje w fabryce jako kotłowy. Matka jest stara, ale kocha nad podziw swoje dziecko. W przerwie śniadaniowej chłopiec przybiega do matki na ciepłą zupę( barsz lub grochową) zjada ją ze smakiem, pogwizduje z kosem i wraca do pracy. Matka zawsze oddaje mu swoją porcję jedzenie udając, Ze nie jest głodna. Kiedy chłopiec wyjdzie dojada resztki. Po powrocie z pracy chłopiec znów je, mówi pacierz i kładzie się spać. Matka w ciągu dnia obserwuje dym, który układa się w różne kształty. Pewnej nocy chłopcu śniło się ,że uderzył w niego piorun. Matka zapewniła, ze taki sen zwiastuje wesele. Tego ranka było bardzo wesoło w chałupie. Chłopiec z matką rozstali się w dobrej atmosferze. W ciągu dnia zdarzył się wypadek w fabryce i Marcyś zmarł. Matka parząc w dym widziała już później tylko postać swojego ukochanego syna.
Jóźefowa. Studium z natury
Józefowa nosił wodę dla ludzi z kamienicy. Była ona bardzo dobrze zbudowana, była piękna. Nigdy nie chodziła z gołą głową. Nawet w lato miała czepiec na głowie. Nigdy go nie zdjęła, choć pod chusta miała piękne długie , czarne warkocze. Miała męża niedorajdę, chudego i słabego. Nie radził on nawet tych konewek , które ona z lekkością przestawiała. Wstydziła się tego męża (Józef Glapa) i dlatego mówiła o nim wymyślone historie, że jest silny i się go boi. Zawsze zazdrościła Pawłowej, którą bił mąż. Józefowa też tak chciała. Nie raz udawała awantury w mieszkaniu, ale nikt jej w to nie wierzył. Pewnego dnia, była to zima, poszła po wodę a na schodach było ślisko. Poprosiła męża, aby przesunął się z wejścia. Ten jednak nie posłuchał i z całej siły uderzył ją głową w piersi. Spadła ze schodów i rozcięła głowę. Leżąc blada w łóżku chwliła się że co chłop to chłop, a jej ma wyjątkową moc. Była z tego zadowolona.
Nasza Szkapa
Bohaterami noweli są członkowie rodziny Mostowiaków: ojciec - Filip, matka - Anna oraz trzech ich synów - Wicek, najstarszy, który zarazem jest narratorem, Felek i Piotruś. Mieszkają w ciemnej i wilgotnej suterenie znajdującej się w jednej z uboższych dzielnic Warszawy. Matka jest chora na suchoty, a jej choroba - w wyniku złych warunków - ciągle się pogłębia. Rodzina Mostowiaków jest uboga: posiada skromne gospodarstwo oraz starą, ślepą na jedno oko szkapę, która ciągnąc - pod nadzorem Filipa od wiosny do jesieni wozy ze żwirem i piachem - jest właściwie jedynym żywicielem rodziny. Jest ona też największą radością chłopców, którzy potrafią ją czyścić, pielęgnować i bawić się z nią całymi godzinami. Do chorej matki przychodzi co pewien czas lekarz, który zaleca, aby chora miała odpowiednie pożywienie i przepisuje coraz to nowe medykamenty. Ojciec - dopóki pracował - zaspokajał jakoś potrzeby chorej. Jednak nadeszła jesień, a z nią skończyła się praca. W tej sytuacji Filip decyduje się na sprzedaż łóżka, na którym sypiają chłopcy. Dla urwisów jest to nowa atrakcja. Ojciec wysyła Wicka po Żyda, nazywanego przez chłopców "handlem". Ów kupuje łóżko razem z kołdrą i poduszką za niewielką kwotę, która na jakiś czas zaspokaja potrzeby rodziny. Po pewnym czasie jednak Mostowiak znów wzywa Żyda, który tym razem kupuje szafę. Później odkupuje cztery krzesła. Felek, któremu spodobała się zabawa w sprzedawanie, zaczyna sam wysuwać różne propozycje: żelazny garnek, zegar, balia, rondel, moździerz i żelazko - sprzęty używane tylko przy wyjątkowych okazjach. Ojciec popada w coraz większą melancholię i przygnębienie. Pewnego dnia powraca do domu wesoły i dopiero matka zauważa, że sprzedał swoje futro. Wypomina mu to, jednak on nie zwraca uwagi na jej słowa. Przez jakiś czas życie upływa im spokojnie, choć chłód daje się już we znaki. Stan matki coraz bardziej się pogarsza. Kolejnego dnia ojciec, szukając cukru, otwiera kuferek, w którym do tej pory znajdowało się kilka różnych przedmiotów. Okazuje się, że została tam już tylko ojcowa harmonijka. Następnego dnia - pod nieobecność ojca - matka wysyła Wicka do maglarki z zapytaniem, czy kobieta owa nie kupiłaby od nich żelazka, moździerza i rondla. Maglarka odmawia. Matka wysyła chłopców po Żyda. Ten przychodzi i oferuje za wymienione przedmioty 10 złotych. Anna oburza się i wypędza go. Każe sprowadzić innych handlarzy. Wszyscy podają kolejno coraz niższe ceny. Wreszcie chora decyduje się sprzedać przedmioty pierwszemu z Żydów. Okazuje się, że ten oferuje już tylko 9 złotych i - pomimo zaklinań - nie podnosi ceny. Anna nie ma innego wyjścia i sprzedaje swe skarby za wymienioną kwotę. Później sprzedane zostają i inne przedmioty. Suterena opustoszała. Pewnego wiosennego dnia ojciec wyciąga harmonię i zaczyna wygrywać różne melodie, wspominając razem z matką ich młode lata. Gra coraz smutniej i smutniej. Chora zasypia, ojciec zaś wychodzi. Powraca późną nocą z lekarstwem dla żony. Po jakimś czasie oznajmia, że będzie musiał sprzedać szkapę. Dla chłopców jest to cios. Nie potrafią wyobrazić sobie życia bez tego zwierzęcia. Prawie cały czas, który pozostał do momentu sprzedaży konia, chłopcy spędzają w stajence, u boku zwierzęcia. Pewnego dnia Filip przychodzi do stajni razem z Łukaszem Smolikiem, dorożkarzem. Pan Łukasz wynajduje coraz to nowe mankamenty konia, jednak - po długich targach - zgadza się zwierzę odkupić. Matka coraz bardziej mizernieje. Pewnego ranka domownicy zastają ją martwą. Ojciec wpada w rozpacz i przez jakiś czas chodzi jak nieprzytomny. Na dzieciach natomiast śmierć matki nie wywiera większego wrażenia. Po trzech dniach przyjeżdża pan Łukasz, aby zawieźć ciało na cmentarz. Chłopcy cieszą się z tego, że mogą się jeszcze choć raz pobawić z ukochaną szkapą. W piękny, majowy poranek, wyrusza sprzed sutereny dziwny kondukt pogrzebowy: szkapa, otoczona rozwrzeszczanymi dzieciakami, ciągnie wóz z trumną, za którym postępuje powoli Filip Mostowiak. Na cmentarzu ksiądz szybko odprawia obrzędy pogrzebowe, pan Łukasz odjeżdża, za nimi biegnie trzech hałasujących urwisów, natomiast za plecami odchodzących "z głuchym, coraz to głuchszym łoskotem" pada ziemia "na matczyną trumnę".
Głupi Franek
Był sobie we wsi głupi Franek. Wszyscy uważali go za bardzo głupiego. Niezależnie od pogody zawsze chodził bez czapki. Strasznie bał się Niemców, mówił, że to on zabili Jezusa. Wierzył w królów. Chłopom ze wsi mówił, że są w lesie królowie trójcy świętej. Miał biedną matkę. Potrafił wałęsać się kilka tygodni po wsiach i lasach i wracać bardzo brudny i oberwany. Pewnego razu widział jak gospodarzowi Łukaszowi Niemcy kradli cielę, kapustę. Kiedy przybiegł do wsi i zaczął krzyczeć, nikt mu nie uwierzył. Okazało się, ze gospodarz to wszystko sprzedał Niemcom. Jedyny Franek walczył, żeby nie zaprzedawać się Niemcom.
Stacho Szafarczyk
Była sobie we wsi wdowa z synem, której umarł mąż. Kobieta bała się że nie poradzi sobie na gospodarce i myślała, aby nająć parobka. Nie chciał pozwolić na to jej 14 letni syn Stachu :P. Po pierwsze bał się, że ojczym będzie go bił a po drugie nie chciał dać wydziedziczyć się z ojcowizny. Postanowił, że sam będzie gospodarzył. Orał pole na traktore, młócił, rżnął jedzenie dla konia. Wszystko to było jednak ponad jego siły. W pewnym momencie przyszłą na niego choroba. Miał poty, strasznie chciała mu się pić i ogólnie nie miał siły. Matka zaczęła poważnie się o niego martwić. Chrząst czyli bezrobotny chłop ze wsi chciał się do niej nająć, ale ona nie chciała. W konsekwencji przez tak ciężką pracę mały kosząc zboże zmarł.
Zbiór nowel Na drodze został wydany w 1939 roku i zawiera przedstawienie obrazów postaci ludowych. Współczuciu dla niedoli towarzyszy tu wrażliwość moralna, wielkoduszność i subtelność. Bohaterowie jej nowe znajdują się w sytuacji tragicznej, ale potrafią je godnie przeżywać. Los ich, choć społecznie uwarunkowany mówi o nędzy w każdych warunkach. U Konopnickiej bohater nowelistyczny najbardziej przemówił własnym głosem. Konopnicka budowała swoje postacie poprzez autoprezentację w formie rozmyślania, wspomnienia, wyznania czy rozmowy prowadzonej z dyskretnym narratorem. Bohater ludowy staje się reprezentantem praw kondycji ludzkiej, wzorem męstwa i godności. Przestrzegając jednolitości materiału fabularnego, stosowałą formy kompozycyjne np.: satyra, reportażowy obrazek, studium portretowe, aż do konstrukcji dramatycznie ukonkretnionej. By odnowić zbanalizowaną fabułę wprowadzałą sytuacje paradoksalne, kontrast między naiwnością bohatera a dramatycznością przedstawionych faktów.