Dowcipy cz.4
Idzie dwóch milicjantów, nagle jeden zauważa człowieka lecącego na lotni.
— Zobacz jaki ptak!
— A jaki drapieżny, wczoraj trzy razy do niego strzelałem zanim człowieka wypuścił.
Idzie turysta drogą spotyka Bacę i pyta się:
— Baco, mogę przejść przez waszą łąkę bo chcę zdążyć na pociąg o 10.40.
— A idźcie, a jak spotkacie mojego byka to i na ten o 9.15 zdążycie.
Młoda mężatka kupiła sobie składaną szafę, ale jej radość nie trwała długo, w okolicy przejechał tramwaj i szafa się rozleciała. Zadzwoniła więc do sklepu i poinformowała o tym sprzedawcę, sprzedawca zareagował natychmiast i przysłał pracownika aby sprawdził co jest z tą szafą. Gość przyszedł złożył szafę i powiedział, że on wejdzie do szafy i sprawdzi co się stanie gdy nadjedzie tramwaj. W tym czasie wrócił mąż:
— Co pan tu robi?
— Jak powiem, że czekam na tramwaj to i tak mi pan nie uwierzy.
Lecą samolotem, Niemiec, Francuz, Polak i dwóch Etiopczyków, w pewnym momencie maszyna zaczyna spadać, a na pokładzie jest tylko jeden spadochron: Niemiec z okrzykiem na ustach "Deutchland uber alles" wyskoczył z samolotu, Francuz z okrzykiem "Viva la France" również wyskakuje, Polak z okrzykiem "Niech żyje przyjaźń Polsko-Etiopska" wyrzucił dwóch Etiopczyków.
Wiecie jakie wiry są na rzece w Wąchocku...?
Takie, że jak się koń sołtysa chciał napić to mu głowę ukręciło!
W restauracji kelner podchodzi do gości i pyta:
— Jak państwo znajdują nasz schabowy?
Na to mąż:
— Dziękujemy, żona już znalazła, a ja jak jeszcze trochę pogrzebie w ziemniakach to też może znajdę.
Młodzi małżonkowie zasiadają do pierwszego obiadu który jest debiutem kulinarnym żony.
Kontynuując temat:
— Kochanie, przecież cię prosiłem, żebyś mi ugotowała jajka na miękko, a te są twarde.
— To ja już nie wiem, gotowałam prawie pół godziny i ciągle twarde?
Mąż przyniósł upolowanego zająca. Następnego dnia wraca z pracy i widzi żonę płaczącą nad zającem.
— Żebyś mi więcej tego świństwa nie przynosił — woła ze łzami w oczach. — Pół dnia go już skubie i jeszcze nawet połowy nie oskubałam!
Dwa psy, pudel miniaturka i owczarek spotykają się w szpitalu dla zwierząt. Owczarek pyta pudełka:
— A ty tu co robisz?
— Miałem pecha, nasikałem na dywan w salonie i państwo postanowili mnie uśpić. A ty?
— Zobaczyłem panią gdy pastowała podłogę, tyłek w niebo, żadnych majtek. Nie mogłem się powstrzymać!
— I co, teraz ciebie uśpią — pyta pudełek.
— Nie, dlaczego dziwi się owczarek, mają mi tylko spiłować pazury..
Mąż za wcześnie wrócił z delegacji.
— No tak... Moja żona, mój przyjaciel, moje prezerwatywy...
Stoją dwie dwunastoletnie dziewczynki przed kinem, w którym grają film od lat 18.
— Ciekawe czy nas wpuszcza.
— E..., to nie problem — gorzej bo moja matka wyjechała i nie mam z kim zostawić dziecka.
Był sobie Szybki Bill, który nie na darmo nazywał się szybki. Pewnego razu gdy "kochał" się z pewną mężatką rozległo się pukanie do drzwi.
— To pewnie mój mąż! Wyjdź przez okno!
Bill wyszedł przez okno. Kobieta otwiera drzwi, a w drzwiach stoi Bill, który zapomniał butów.
Pewnego razu na dyskotece, gdy Bill tańczył z pewną dziewczyną.
— Rozszerz nogi — mówi Bill.
— A co chcesz wsadzić?
— Nie wyciągnąć.
Kiedyś w parku chłopak "kochał" się z dziewczyną. Nagle zachciało mu się "sikać", ale ponieważ w pobliżu stała tabliczka z napisem: "UWAGA TU GRASUJE SZYBKI BILL". Aby Bill nie ukradł mu dziewczyny postanowił w miejsce gdzie miał swojego członka wsadzić palec. I wsadził palec w dupę Szybkiego Bill'a.
Przychodzi facet do lekarza i mówi:
— Panie doktorze proszę mnie okastrować. Na to lekarz ze zdumieniem pyta pacjenta:
— Dlaczego?
— Niech pan nie wnika, ale robi co swoje.
Doktor nic nie mówiąc bierze się do dzieła, ale po skończonym zabiegu pyta się ponownie pacjenta:
— Już tak przez ciekawość pytam się pana: Dlaczego pan to zrobił?
— No bo wie pan, moja żona to Żydówka.
— No tak, ale przecież oni się obrzezują.
— No właśnie, a jak ja powiedziałem?
Na Kubie wybuchło powstanie przeciw Fidelowi. Powstańcy zbliżyli się do jego siedziby. Fidel stanął przed swoim portretem i zadał mu pytanie:
— I co teraz będzie?
— Ano nic — odpowiedział portret. — Mnie zdejmą, a ciebie powieszą.
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
— Boli mnie ząb... albo nie, jestem w ciąży.
— No to niech się pani zdecyduje, bo nie wiem jak mam fotel ustawić.
Jak wiadomo, służący w brytyjskim wojsku żołnierze Gurkha słyną z szaleńczej odwagi i wykonują wręcz nieprawdopodobne zadania. Pewnego razu oddział Gurkhów miał odprawę przed akcją — dowódca omawia sytuację:
— Kiedy samolot znajdzie się tuż przed celem, będziemy skakać z wysokości ok. 200 metrów. Jakieś pytania?
Z ociąganiem, nieśmiało, jeden żołnierz podnosi dwa palce i pyta, czy jednak nie można by skakać z nieco niższej wysokości.
— Z niższej nie można, bo się spadochron nie otworzy — odpowiada dowódca.
— A, to będziemy skakać ze spadochronem? Dziękuję, nie mam więcej pytań.
Wykład z fizyki na Akademii Wojskowej.
— Wszystkie ciała rzucone do góry spadają z powrotem na ziemię. To jest właśnie prawo ciężkości.
— A jeśli spadną do wody? — pyta jeden z kadetów.
— To już nie wasza sprawa. Tym zajmie się już Marynarka Wojenna.
Młode małżeństwo spaceruje po parku. Patrzą na dwa pływające i czulące się do siebie łabędzie.
— Zosiu, a może byśmy zrobili to samo co one?
— Władek ty chyba oszalałeś! Dla twojej przyjemności nie będę tyłka w wodzie moczyć.
Co jest najszybsze w 286?
— Wiatraczek.
Mówi lew do żaby:
— Ale ty jesteś brzydka... Jesteś zielona, oślizgła i masz strasznie wyłupiaste oczy. W ogóle nie można na ciebie patrzeć!
Na to żaba (cichutko):
— Ja... Ja po prostu ostatnio dużo chorowałam.
Święty Mikołaj w zakładzie karnym pyta przed wręczeniem prezentu:
— Człowieku, daj mi cynk, czy byłeś git przez cały rok!?!
— Kaziu, czy już umyłeś uszy?
— Nie, jeszcze słyszę!
— Mamo, to jest Kazio! Przyjrzyj mu się uważnie!
— Dlaczego?
— Bo on się uczy jeszcze gorzej niż ja!
— Mamo, Bill się na pewno ze mną ożeni!
— Oświadczył ci się?
— Nie, ale już zastrzelił swoją żonę!
— Idzie garbaty po schodach patrzy, a na górze stoi łysy. Nagle łysy się odzywa:
— Ty gdzie tak pędzisz z tym workiem?
— Na Łysą Górę.
Amerykanie skonstruowali aparat do oglądania marzeń. Rozpoczęli próby. Najpierw podłączyli Francuza. Na ekranie pojawił się piękny dom, nagie dziewczyny na brzegu basenu, strumienie szampana. Potem podłączyli Niemca. Wysprzątany dom, żona krzątająca się w kuchni, Niemiec siedzi przed telewizorem z kuflem piwa w ręku. Podłączyli Rosjanina. Patrzą — nic, czarny ekran. Regulują — nic! W końcu wpadli na pomysł, że Rosjanin lubi wypić. Przynieśli wódki, nalali szklankę, wypił, patrzą — nic! Nalali drugą — nic! Zrezygnowani, machnęli ręką, zostawili mu resztę wódki i odeszli. Rosjanin dopił butelkę do dna i nagle, w dolnym rogu ekranu pojawił się maleńki, zielony punkcik. Ucieszyli się i rzucili się do powiększania. Powiększają, powiększają, powiększają, aż w końcu z ekranu wyłonił się maluteńki korniszonek.
— Mamo? Czy łatwo jest dotrzymać tajemnicy?
— Nie wiem córeczko, nigdy nie próbowałam!
Mąż wraca późno w nocy do domu. Aby nie budzić żony, rozbiera się w przedpokoju i nagi wchodzi do sypialni. Budzi się żona:
— To dzisiaj nawet ubranie przepiłeś!
— Dokąd biegniesz?
— Chcę zapobiec bijatyce!
— A kto się chce bić?
— Ten co mnie goni!
— Kaziu, dlaczego rzuciłeś w tego chłopca jeszcze drugim kamieniem?
— Bo pierwszym nie trafiłem.
— Czy przypadkiem nie zgubiłeś portfela?
— Nie.
— To pożycz sto tysięcy.
— Panie doktorze, ja potrafię latać!
— Dobrze, dobrze, psychiatra przyjmuje piętro wyżej.
— Ale ja nie żartuję — mówi mężczyzna, podchodzi do okna, otwiera je i wyskakuje. Przerażony lekarz podbiega do okna i ku swemu zdumieniu widzi, że facet swobodnie unosi się w powietrzu.
— Panie doktorze, zapraszam, to bardzo łatwe. Wystarczy tylko machać rękoma.
Zafascynowany lekarz wchodzi na parapet, skacze. Spada na dół z dużej wysokości i zabija się. Facet opada spokojnie, miękko ląduje obok martwego lekarza, patrzy na niego smutno.
— Jak na anioła stróża, to kawał ze mnie drania.
Wyjątkowo gapowaty spadochroniarz pyta przed skokiem instruktora:
— A co zrobić, jeśli się spadochron nie otworzy?
— Pociągniesz za tę drugą rączkę!
— A jeśli i to zawiedzie?
— To wrócisz do samolotu, by wymienić spadochron...
Spadający jak kamień spadochroniarz krzyczy do mijanego w powietrzu kolegi:
— Mój się nie otworzył! Szczęście, że to tylko ćwiczenia!
Wysoko nad chmurami przestały działać silniki samolotu. Do kabiny pasażerskiej wchodzi pilot niosąc spadochron i mówi:
— Proszę się nie denerwować! Wybieram się właśnie na dół po pomoc!
W dżungli rozbił się samolot. Rodzina ludożerców powoli podkrada się na miejsce katastrofy. Matka poucza synka:
— Pamiętaj, że z samolotu zjada się tylko wnętrze!
Najmłodsza Mądralówna i najmłodszy Iksiński spostrzegają na spacerze w parku całującą się parę.
— Dlaczego oni to robią? — pyta mała.
— Nie rozumiesz? On jej chce ukraść gumę do żucia!
— Czy jest mielone?
— Mielim.
— To ja poczekam.
— Nie trzeba, mielim wczoraj.
— Poproszę episkopat.
— Przepraszam, chyba epidiaskop?
— Co mnie pani w błąd wprowadza! Podjąłem już diecezje, że chcę episkopat.
— Podjął pan chyba decyzję?
— Niech nie pani nie poucza! W szkole zawsze byłem prymasem...
Przyszła baba do fryzjera.
— Proszę mi ściąć włosy.
Fryzjer ściął, podał lusterko i pyta:
— Wystarczy?
Baba na to:
— Trochę dłuższe proszę!
Raz jeden głupi pisał list. Pyta go drugi głupi:
— Do kogo ten list?
— Do mnie.
— A co tam piszesz?
— Nie wiem, bo go jeszcze nie otrzymałem.
Policjant zatrzymuje w mieście samochód prowadzony przez kobietę.
— Przekroczyła pani sześćdziesiątkę...
— Ależ skąd panie władzo, to ten kapelusz tak mnie postarza.
Stoi policjant na skrzyżowaniu i mówi:
— Myślę, więc jestem. I zniknął.
Na pustyni misjonarz spotyka lwa. Przerażony żegna się i mówi:
— Boże spraw, żeby ta istota miała chrześcijańskie uczucia. Na to lew przyklęka, żegna się i mówi:
— Boże pobłogosław ten dar, który zaraz będę spożywał.
— Mamusiu, to jajko jest nieświeże.
— Jedz, nie gadaj.
— Mamusiu, czy dziobek też mam zjeść?
— Co tam wcinasz?
— Wątróbkę.
— Daj kawałek.
— Eee, same kości.
— Panie sierżancie, przed pięciu dniami żona zniknęła mi z mieszkania.
— Dlaczego dopiero dziś pan to zgłasza?
— Nie wierzyłem szczęściu!
Pan Iksiński oszczędzał wiele lat i wreszcie kupił sobie samochód. Wóz stoi już trzy dni w garażu i wreszcie pani Iksińska mówi do męża:
— Wiesz co, zawieź dzieci do piaskownicy...
Szkielet przyszedł do lekarza. Po długim badaniu pyta doktora:
— Panie doktorze, czy to coś niebezpiecznego?
— Jeszcze nie wiem. Musimy najpierw zrobić prześwietlenie...
Stary żyd umiera i pragnie zapisać cały majątek swojemu synowi. Wzywa go do siebie i mówi:
— Zapisuję tobie cały mój majątek, ale przysięgnij mi że będziesz żył zgodnie zasadami naszej starej wiary. Przysięgnij że nie odstąpisz od Boga.
— Oczywiście tatę. Obiecuję ci.
No i żyd umarł. Syn odziedziczył wszystko i... od razu hulaj dusza. Wychrzcił się (może przechrzcił?), kobiety wino, śpiew i WIEPRZOWINA! Stary Icek patrzy na to wszystko z nieba i lamentuje.
— Ja mu wszystko zapisałem, zaufałem a on co?
Postanowił wreszcie że musi zasięgnąć rady u samego Pana Boga. Odnalazł go w niebie i pyta.
— Panie Boże. Ja wszystko zapisałem w testamencie mojemu synowi, a on prowadzi hulaszcze życie i nawet Ciebie Boże się nie boi.
— Ty się nie martw Icek — odpowiada Pan Bóg. — Ja też miałem kłopoty z testamentem, ale załatwiłem sprawę.
— Ale jak?
— Napisałem nowy!
— Jasiu, dlaczego twoja matka leży w łóżku? Jest chora?
— Nie, tylko boi się żeby ojciec łóżka nie przepił.
Chodzi komiwojażer po plaży i krzyczy:
— Biustonosze dziewiętnastki, dwudziestki sprzedaję, biustonosz sprzedaję.
— A piętnastki pan masz!?!
— Eee! Pani! Na pryszcze to jest oxycort.
Przychodzi kogut do kurnika. Patrzy, nie ma ani jednej kury.
Idzie do restauracji. Patrzy, kury kręcą się na rożnie.
Myśli chwilkę i mówi:
— No tak, solarium, karuzela a popieprzyć nie ma kogo.
Na przyjęciu spotkali się Adolf Nowaczyński i Julian Tuwim. W pewnym momencie Nowaczyński wygłasza toast:
— Panie i Panowie! Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza" bez Jankiela... Zdrowie Juliana Tuwima!
Kolejny toast wygłosił Tuwim:
— Panie i Panowie! Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza", nie ma "Pana Tadeusza" bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów... Zdrowie Nowaczyńskiego!
Mama do Jasia:
— Usiądź synku i opowiedz nam jakąś śmieszną historyjkę.
— Problem w tym, że nie mogę usiąść. Przed chwilą opowiedziałem śmieszną historyjkę o tatusiu.
Fotograf rozmawia z fotomodelką:
— Czy na sesję mam zabrać aparat?
— Nie... Sam statyw wystarczy!
Podchodzi pijak do policjanta:
— Panie, gdzie tu jest druga strona ulicy.
— No, tam.
— Kurwa, jak byłem tam to mi powiedzieli, że tu.
Policjant kupił puzzle. Spotyka drugiego kolegę i mówi:
— Wiesz, kupiłem sobie puzzle.
— No i co?
— Wiesz ułożyłem w trzy dni — tak, tak, w trzy dni!
— No i co z tego, niektóre układa się krócej.
— Ale nie o to chodzi, na pudełku pisało "od trzech do pięciu lat", a mi tak szybko poszło!
W samolocie z głośników rozlega się głos:
— Znajdujemy się na wysokości 4500 metrów, lecimy z prędkością 800 km/h. Jeżeli państwo spojrzą przez lewe okno zobaczą państwo chmurę dymu; proszę się nie martwić — to tylko zepsuty silnik. Gdy państwo spojrzą przez prawe okno zobaczą państwo spadochroniarza; to ja — wasz pilot!
Czy wiesz dlaczego jest tak mało homoseksualistów wśród ludzi z wykształceniem technicznym?
Ponieważ oni wiedzą że tłok powinien poruszać się w cylindrze a nie w rurze wydechowej.
Jaka jest różnica pomiędzy kobiecymi piersiami a kolejkami-zabawkami?
Żadna. Obie rzeczy są dla dzieci, a bawią się nimi tatusiowie...
Policjant zatrzymuje dwóch podejrzanych osobników i prosi ich o dokumenty. Gdy otrzymał dowód pierwszego, czyta:
— Do...wód o...so...bi...sty.
Dobrze. A teraz proszę o pana dokumenty. Po chwili znowu czyta:
— Do...wód o...so...bi...sty. O panowie są braćmi!
Policjantowi urodziły się bliźnięta. Gdy już dorosły, sąsiad pyta go:
— W jaki sposób rozróżnia pan swoich synów?
— Zwyczajnie, po odciskach palców.
— Tu centrala do wszystkich radiowozów. Przed hotelem "Continental" spaceruje naga kobieta. Niech najbliższy patrol podjedzie i zabierze ją stamtąd. Tylko niech nie jadą tam wszyscy naraz tak jak poprzednim razem.
— Przestępstwa dokonano z nocy z piętnastego na szesnastego lipca.
— Przepraszam, ale nie dosłyszałem, w nocy z piętnastego na którego?
— Dlaczego wozy policyjne jeżdżą tak szybko?
— Żeby policjanci nie zapomnieli dokąd i po co jadą!
Dwaj policjanci przed pomnikiem Chopina w Łazienkach.
— Spójrz, Chopin!
— Eeee, co ty to przecież Interwizja.
Przychodzi policjant do sklepu i pyta:
— Czy są karty do gry?
— Są.
— To poproszę ósemkę.
Dwóch podpitych facetów wracało nocą do domu. Idą, patrzą; pociąg stoi na bocznicy, na końcu ma cysternę. Podeszli, odkręcili kran; wąchają, spirytus! Opili się jak bąki. Już mieli odchodzić, kiedy jeden z nich spojrzał na napis na cysternie: "Paliwo rakietowe".
— Oj, niedobrze!
Pomartwili się i poszli dalej. Następnego dnia jednego z nich budzi telefon. Przez trzaski i szum słyszy kumpla.
— Jasiu! Halo, Jasiu! To ty?
— Ja.
— Jasiu, srałeś dzisiaj?
— Nie.
— To nie sraj! Dzwonię z Tokio!
Mąż rano patrzy w lustro i mówi do żony:
— Co sobie pomyślałaś wczoraj, jak przyszedłem pijany do domu z tym sińcem?
— Jak przyszedłeś to go wcale nie miałeś!
— Wczoraj przespałam się że sztangista.
— No i jak było
— Cały czas miałam wrażenie że przywala mnie ogromna czterodrzwiowa szafa z maleńkim kluczykiem!
— Jak doszło do tego że Basia zaszła w ciążę?
— To wszystko przez jej ojca!
— Jak to przez ojca?
— No, właśnie się wycofywałem kiedy on wszedł do pokoju i kopnął mnie w dupę!
Rzecz dzieje się w II RP. Do szkoły przyjeżdża wizytator i sprawdza wiedzę polityczną dzieci. Wizytator miał wadę wymowy.
— Chłopciyku, kto to jest Piłsiudśki?
— To jest Pan Marszałek.
— A ty, chłopciyku.
— Śławek?
— To jest Pan Premier.
— A ty, dziewciynko.
— Mościćki?
— Mam, ale małe.
W sypialni małżeńskiej mąż staje nago przed lustrem i mówi do żony:
— Wiesz, jakbym był dwa centymetry wyższy, to byłbym Apollo...
— Taaak... a jakbyś miał dwa centymetry krótszy, to byłbyś Wenus.
Jeden z wybitnych polskich aktorów przedwojennych był natarczywie nagabywany przez pewną damę o rozmowę. Żeby się od niej uwolnić postanowił udawać jąkałę. Jąkał się tak bardzo, że nie udało mu się wykrztusić porządnie ani jednego zdania. Dama, zdumiona, wreszcie pyta:
— Ależ mistrzu, przecież niedawno, na scenie mówił pan poprawnie!
— Ppppproszszzę ppppannni, czczczegggóż się nnnnnie rrrrobbi dddddla pppppieniędzy!
Trzy kurwy przyszły do zoo, patrzą... słoń!
— Och, idę do niego — mówi pierwsza.
Za chwilę wraca, niezmiernie zadowolona. Druga na to:
— Ja też idę.
Za chwilę wychodzi rozpromieniona, uszczęśliwiona. Wtedy trzecia mówi:
— No to ja teraz!
Wychodzi po chwili zmordowana, ledwo powłóczy nogami. Koleżanki pytają, co się stało?
— Cholera, nie stanął mu i zrobił mi palcówkę.
Leżą dwie zakonnice i oglądają gwiazdy...
— Ty, patrz jak one świecą.
— Nie, to my świecą!
— Jak długo żyje mysz?
— To zależy od kota.
— Dlaczego naciskasz na hamulec lewą nogą?!
— Bo prawą trzymam na gazie.
— Jasiu, czy twój ojciec nie pomaga ci już w odrabianiu lekcji?
— Nie, ta ostatnia dwója z matematyki zupełnie go załamała.
— Krzysiu dlaczego masz w dyktandzie te same błędy co twój kolega z ławki?
— Bo mamy tego samego nauczyciela od języka polskiego.
Wchodzi facet do pokoju, w którym siedzi baba i pyta się:
— Można zadzwonić?
Baba odpowiada:
— Można.
Facet wyciąga szklankę z łyżeczką i dzwoni łyżeczką po szklance:
— Dzyń, dzyń, dzyń.
Baba uradowana, leci natychmiast pochwalić się nowym kawałem koleżankom:
— Mogę ZATELEFONOWAĆ?
Dlaczego psy australijskie są najszybszymi psami na świecie?
Ponieważ w Australii odległości między drzewami są ogromne.
Na ławce w parku śpi mężczyzna. Podchodzi do niego policjant:
— Panie, co to, hotel?
— A czy ja to informacja?
Przychodzi policjant do księgarni:
— Chciałbym kupić jakąś książkę.
— Może chce pan "O logicznym myśleniu"?
— A co to jest logiczne myślenie?
— No więc dam panu przykład:
— Ma pan rybki?
— Mam.
— Więc lubi pan przyrodę?
— No lubię.
— Skoro lubi pan przyrodę to lubi pan na pewno spacery do lasu?
— No tak.
— Jak do lasu to najchętniej z kobietą?
— Zgadza się!
— To znaczy, że nie jest pan pedałem!
Uradowany policjant wychodzi z księgarni. Spotyka drugiego policjanta:
— Co kupiłeś?
— Książkę o logicznym myśleniu.
— A co to takiego?
— Zaraz dam ci przykład: Masz rybki?
— Nie.
— To jesteś pedałem!
— Jak długo przebywaliście w ostatnim miejscu pracy?
— Sześć lat.
— To nawet sporo. A dlaczego stamtąd odeszliście?
— Musiałem, była amnestia.
— Po tym szampanie jesteś jeszcze piękniejsza.
— Ależ ja nie piłam.
— Nie szkodzi. Ja piłem.
Przychodzi baba do lekarza i wchodzi mu prosto pod biurko. Na to lekarz:
— Długo już pani nie pociągnie, właśnie wychodzę.
Maliniak zawsze przechwalał się kumplom z pracy jaki to z niego światowy człowiek. Popisywał się że zna różnych sławnych ludzi. Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale pewnego razu przyjechał do ich zakładu Wałęsa. Idzie przez teren fabryki, aż tu nagle zobaczył Maliniaka. Zamachał do niego, wyściskali się, wycałowali. Potem zamknęli się w pokoju i obalili parę piw. Chłopaków trochę to zbiło z tropu, ale dalej nie wierzą we wszystko co gada Maliniak. Pewnego razu, do polski przyjechał Clinton. Wszyscy stoją na ulicy, machają chorągiewkami. Jedzie samochód Clintona i nagle zatrzymuje się. Wysiada Bill i Hillary, podchodzą do Maliniaka, ściskają się jak starzy znajomi, wspominają jakiś stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet. No to już zupełnie załamało kumpli Maliniaka, ale dalej nie do końca mu wierzą. Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczy papieża, Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Maliniak mówi:
— Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z papieżem na balkon, błogosławi tłum na placu.
— Eeee, zalewasz Maliniak.
— No to zobaczycie.. I faktycznie poszedł gdzieś, a za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się papież i Maliniak. To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią. W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzną:
— Excuse me, panowie, czy moglibyście nam powiedzieć, co to za facet w białym kitlu stoi na balkonie z Maliniakiem.
— Uważasz mnie za służącą, czy co? — krzyczy żona.
— Ależ skąd, kochanie, służącą mógłbym zmienić.
— Cześć stary, słyszałeś, że w Zabrzu wykopali żywego chłopa?
— O rany, skąd, z kopalni czy z cmentarza?
— Nie, z gospody.
Był sobie facet, który miał motor. A ponieważ, bardzo lubił swój motor to smarował go wazeliną, żeby mu nie zardzewiał podczas deszczu. I pewnego razu spotkał dziewczynę marzeń, on ją pokochał, ona jego jak to w bajkach bywa. I pewnego dnia ona zaprosiła go do siebie na obiad. Przed wejściem do jadalni uprzedziła go:
— U nas w domu jest taka tradycja, że kto się pierwszy odezwie po obiedzie zmywa naczynia, ta tradycja obowiązuje również gości. Tak więc pamiętaj. No więc zaczęli jeść, zjedli, siedzą i patrzą po sobie.
— Mmmm, pycha obiad trzeba by było podziękować, no ale nie będę przecież zmywał — myśli chłopak.
— Zabrałabym go już do pokoju, ale nie mogę nic powiedzieć, bo będę musiała zmywać — myśli dziewczyna.
— Trzeba by już wstać, ale napracowałam się dzisiaj i nie chce mi się zmywać — myśli matka.
— Nic nie robiłem przez cały dzień to i zmywać nie będę — myśli ojciec.
Mija pół godziny. Chłopakowi się znudziło, wziął dziewczynę posadził na stole, podniósł jej spódnicę, spuścił spodnie i użył sobie. Siada i myśli:
— Uch, leżało mi to już od dwóch dni, trzeba by jej coś powiedzieć, bo to jakoś głupio, ale przecież zmywać nie będę.
— Było ekstra trzeba by mu podziękować, ale to zmywanie... — myśli dziewczyna.
— Nie miałam tego od 6 lat, trzeba by coś staremu powiedzieć, ale nie teraz, bo zmywać nie będę — myśli matka.
— A to gnój, moją córkę przeruchał, a ja przez to zmywanie nic nie mogę powiedzieć — myśli ojciec.
Mija następne pół godziny. Chłopak wziął mamusię na stół i powtórzył numer. Siada i myśli:
— Ale się spodliłem. Tu taka lacha, a ja jej matkę. Musiałbym się wytłumaczyć, ale...
— Świnia, najpierw ja, potem moja matka. Musiałabym mu coś powiedzieć, ale... — myśli dziewczyna.
— Ehhhh! Jak dobrze, jak mu podziękować, jak nic nie można powiedzieć — myśli matka.
— Moja córka, moja żona na moim stole, a ja nic nie mogę temu draniowi powiedzieć — myśli ojciec z pianą na ustach.
Nagle zerwał się deszcz. Chłopak wstaje od stołu, podchodzi do okna i patrzy jak jego motor moknie.
— He, he, dobrze, że go wysmarowałem wazeliną — myśli. Jak przestanie padać to muszę go znowu posmarować. I zaczyna szuka po kieszeniach puszki, i stwierdza, że zapomniał jej w domu. No trudno, zmyje te naczynia — myśli i pyta:
— Czy ktoś ma wazelinę?
Na co ojciec zrywa się i biegnie do kuchni:
— TO JA JUŻ POZMYWAM!
Chłopczyk siusia pod ścianą. Podchodzi dziewczynka, zagląda i mówi:
— Ooo, jakie praktyczne!
Przed kioskiem ruchu:
— Poproszę paczkę kondomów.
— Panie, na ucho, dzieci.
— Ja nie potrzebuję na ucho, tylko na kutasa.
ZOMO-wiec łapie młodego człowieka i mocno trzymając pyta:
— Student?
— Nie, chuligan.
— A, to bardzo pana przepraszam.
Krótko przed godziną milicyjną idzie patrol MO. Po drugiej stronie chyłkiem przemyka spóźniony przechodzień. Milicjanci dostrzegli go, jeden z nich spojrzał na zegarek, wyciągnął pistolet i strzela.
— Czemuś go zabił? — pyta kolega — przecież dopiero za dziesięć dziesiąta?
— Wiem gdzie mieszka. I tak by nie zdążył przed dziesiątą dojść do domu.
Do małego miasteczka przyjechał znany uzdrowiciel. Ulicą biegnie jakiś mężczyzna i krzyczy:
— Będę chodził, będę chodził, będę chodził...
— ON uzdrowił Pana? — pyta jakiś podekscytowany przechodzień.
— Nie, ukradł mi samochód.
Cudowny uzdrowiciel uzdrawia ludzi. Kolej na kulawego:
— Odrzuć kule i idź! Następny proszę! Co panu dolega?
— Mam polipa w gardle!
(czary-mary!)
— Spróbuj teraz coś powiedzieć!
— Kulawy się przewrócił!
Grają dwaj głupi w warcaby:
— Szach mat!
— Co ty, głupi? Przecież nie gramy w ping-ponga!
Iksiński gra ze swym psem w szachy, podchodzi do niego kolega:
— Ale masz mądrego psa, w szachy potrafi grać!
— Eeee tam, taki on mądry, tylko raz wygrał.
Gość zamawia zupę w restauracji, zauważa w zupie muchę:
— Panie kelner, w mojej zupie pływa mucha.
— Eeee nie histeryzuj pan — ileż taka mucha może wypić.
Gość (ten sam co poprzednio) zamawia zupę w restauracji. Kelner niosąc talerz trzyma palec w daniu. Gość to zauważa:
— Co robi ten palec w mojej zupie?
— Aaaa bardzo przepraszam, bo wie pan, ja mam tu takiego babla i lekarz zalecał mi go trzymać w cieple.
— To niech go sobie pan trzyma w dupie — mówi gość mocno zdenerwowany.
— Na zapleczu to trzymam, ale tu nie wypada.
Baca słyszy krzyki z podwórka:
— Czego tam?
— Bacoooo! Potrzebujecie drewna?
— Nieeee! Przecie mom!
Rano baca budzi się, wychodzi na podwórko, patrzy:
— O kurwa! Gdzie moje drewno?!
Nauczyciel: A czy wiecie dzieci jaki ptak nie buduje w ogóle gniazd? Uczeń się zgłasza:
— Tak! To kukułka!
— A czemu nie buduje? — pyta nauczyciel.
— No bo mieszka w zegarach.
Przychodzi facet do domu, patrzy a tu żona kocha się z innym. Podchodzi i zaczyna żonie wypominać:
— Jaka ty jesteś. Chciałaś futro, kupiłem Ci. Chciałaś biżuterię, kupiłem Ci. Chciałaś samochód, kupiłem Ci. Chciałaś... — Czy mógłby pan przestać kiedy ja mówię?
Kolejka przed kioskiem, do okienka podchodzi młody mężczyzna.
— Poproszę dziesięć prezerwatyw.
— Panie, ciszej — mówi kioskarka — tu są kobiety.
Na to facet ogląda się i...
— Ooo! Część Zocha! — I mówi do kioskarki: — Jedenaście poproszę.
G.B.S. na przyjęciu do damy siedzącej obok:
— Czy poszłaby pani ze mną do łóżka za 50 tysięcy funtów?
— Tak!
— A za 10 funtów?
— Ależ, za kogo pan mnie uważa!
— Już ustaliliśmy jakiego rodzaju jest pani kobietą, teraz się targujemy o cenę!
Masztalskiego pies nasrał na dywan. Masztalski się wściekł, wziął psa za fraki, wytarzał mu nos w gównie i wyrzucił przez okno. To samo powtórzyło się jeszcze parę razy. Pewnego dnia Masztalski wchodzi do pokoju a tam gówno na dywanie a obok pies. Pies jak tylko zobaczył Masztalskiego wsadził nos w gówno i wyskoczył przez okno.
Za wczesnej Rosji Radzieckiej na granicy fińskiej kwitł przemyt. Wysyłano tam żołnierzy, żeby przemytników łapali. Właśnie jeden krasnoarmijec zatrzymał kobietę i pyta o dokumenty.
— U mienia niet dokumientow.
— Nu, ni żadnej bumagi?
Kobieta dała bumagę. Żołnierz czyta:
— Analiza... moczu... nu, wot kakaja francuzkaja familia... biełka niet... sachara niet... Eee, to wy nie spekulant, poszli!
Daswidanja!
Lekarz do 70-cio letniej pacjentki:
— No w waszym wieku babciu trzeba się oszczędzać, unikać chodzenia po schodach.
Minął rok i staruszka znowu przychodzi do lekarza na badania kontrolne.
— No i jak się czujecie Babciu?
— No bardzo dobrze, ale mam jedno pytanie czy mogę już wchodzić po schodach?
— Tak babciu.
— To chwała Bogu, bo to wchodzenie do mieszkania na trzecim piętrze po rynnie bardzo mnie męczyło!
Przychodzi Baba do lekarza.
— Panie doktorze, wyrostek mi dokucza.
— Kopnij pani gówniarza to się odczepi!
Młody wojskowy wraca z wojska po służbie. Żona bierze go za rękę i ciągnie do sypialni. On stanowczym gestem zatrzymuje ją i mówi:
— Choć, pójdziemy na spacer.
Poszli na łąkę.
— Widzisz to piękne niebo — mówi.
— Oj widzę, ale choć prędko do sypialni.
— A widzisz te piękne ptaszki?
— Tak ale choć szybko do sypialni.
— A widzisz tą piękną wodę?
— Tak widzę...
— To patrz uważnie i zapamiętaj, bo teraz przez miesiąc będziesz tylko sufit oglądała...
A to co mówi mąż do żony w kolejnych latach małżeństwa, przechodząc przez ulicę:
rok 1. Poczekaj kochanie aż samochód przejedzie.
rok 2. [tu imię] poczekaj bo samochód!
rok 3. Czekaj, samochód.
rok 4. Nie widzisz samochodu?
rok 5. Cholera ślepa jesteś?
rok 6. (to już tylko do siebie) Jak jesteś ślepa to właź pod koła!
— Panie majster — ruskie w kosmos polecieli!
— Wszystkie?
— Nie, jeden.
— To co ty mi tu dupę zawracasz?!
Egzamin na prawo jazdy:
— Co pani zrobi, jeśli w czasie jazdy zauważy pani, że odpadło koło? — pyta się egzaminator kursantki.
— Zwiększę szybkość, aby je dogonić.
Do przedziału kolejowego wchodzi konduktor.
— Poproszę bilet.
— Poproszę indyka — odpowiada pasażer.
— Jakiego indyka?
— A jaki bilet?
Przewodnik do oprowadzanych przez siebie turystów:
— Gdyby ta pani w żółtym sweterku przestała mówić, usłyszelibyśmy huk tego pięknego wodospadu.
Profesor biologii mówi do studentów:
— Zaraz pokażę państwu żabę. Będzie ona tematem dzisiejszego wykładu. Zaczyna szukać w teczce. Po chwili wyciąga z niej bułkę z kiełbasą.
— A wydawało mi się — mówi zdziwiony — że śniadanie już jadłem.
Młody agronom ogląda sad i poucza właściciela:
— Pan ciągle pracuje starymi metodami. Będę zdziwiony, jeśli z tego drzewa uda się panu uzbierać choćby 10 kg jabłek.
— Ja też będę zdziwiony, gdyż zawsze zbierałem z niego gruszki.
Przedstawiciel piekła proponuje niebu rozegranie meczu piłkarskiego.
— Głupi pomysł — odpowiada zdziwiony archanioł Gabriel. Przecież dobrze wiesz, że wszyscy najlepsi piłkarze są w niebie.
— A gdzie są wszyscy sędziowie? — odpowiada chytrze Lucyfer.
— Kaziu, co masz w tej butelce?
— Wodę. A dlaczego się pytasz?
— Bo myślałam, że może coś do picia.
— Stachu! Słyszałeś co w niedzielę w kościele na mszy zrobił Janek Nowak?
— Nie słyszałem.
— Kościelny szedł zbierać ofiarę, a Janek zasnął w ławce i głośno chrapał. Kościelny go potrząsa za ramię, a ten na cały głos krzyczy:
— Odczep się, mam miesięczny!
— Wiesz dlaczego kogut gwałci kury?
— Dla jaj.
Podróżując gdzieś w Polsce małżeństwo miało wypadek. Po tym fakcie, wznosząc się ku niebu gawędzą:
— Niepotrzebnie zacząłeś hamować na śliskiej drodze!
— Zacząłem hamować, gdy złapałaś za kierownicę!
— Złapałam za kierownicę, jak cię zaczęło rzucać!
— Zaczęło mnie rzucać, kiedy pociągnęłaś za ręczny hamulec!
— Pociągnęłam za ręczny, jak krzyknąłeś "RANY BOSKIE"!
— Krzyknąłem kiedy zepchnęłaś mi nogę z gazu!
— Zepchnęłam, bo nie chciałeś mnie posłuchać!
— Nie chciałem, bo mi radziłaś prowadzić kozę na sznurku zamiast samochodu!
— Radziłam ci to, bo jechałeś jak wariat!
— Jechałem tak, żeby uciec przed fiatem, którego zwymyślałaś przy wyprzedzaniu!
— Zrobiłam to, bo patrzył się na mnie i stukał się w czoło!
— Stukał się, bo wystawiłaś przez okno prawą rękę jakbyś chciała skręcać w lewo!
— Wystawiłam rękę żeby ci pokazać, w które drzewo rąbniemy, jak będziesz tak dalej prowadził!
— Ale w końcu rąbnęliśmy w inne.
— Oczywiście, ty zawsze mi robisz na złość!