Dowcipy cz.5
Idzie baca ścieżką, a z przeciwka nadbiega prawie naga dziewczyna.
— Baco, baco zgwałcili mnie!
— A nie wołałaś pomocy?
— Wołałam, wołałam i nic.
— A ku tamtej dolinie wołałaś?
— Wołałam i też nic.
— A ku tamtym wierhom wołałaś?
— Też, ni żywej duszy na ratunek.
— Eee... to i ja cię przelecę!
Na drodze z Kościeliska do Zakopanego stoi góral i łapie okazje. Zatrzymuje się jakieś auto, góral wyciąga ciupagę, i rzecze do kierowcy:
— Łonanizuj sie pan!
Osłupiały kierowca posłusznie acz niechętnie posłuchał rozkazu bacy, gdy skończył usłyszał znów tą samą komęndę:
— Łonanizuj sie pan!
Cóż... wyboru wielkiego nie miał. Nie miał też wyboru gdy usłyszał kolejną komendę:
— Łonanizuj sie pan!
Gdy skończył baca znów to samo:
— Łonanizuj sie pan!
Próbował tedy biedny kierowca po raz kolejny ale nic z tego nie wychodziło, głos bacy naglił jednak nieubłaganie:
— Łonanizuj sie pan!
— Łonanizuj sie pan!
— Łonanizuj sie pan!
I kiedy baca już widział, że kierowca nie da już naprawdę rady, zakrzyknął w stronę rowu:
— Wsiadaj Maryna, pan cię do Zakopanego zawiezie!
Przychodzi baca do kolegi chirurga i mówi:
— Wiesz Kazik pomóż, mam brzydką żonę! Weź ty jej zrób jakąś operację!
— Ja nie dam rady, ale pogadam z doktorami w Krakowie może się da, ale to będzie kosztować z jakieś dziesięć tysięcy.
Spotykają się po dwóch tygodniach. Mówi lekarz Kazik:
— Tak jak mówiłem, da się załatwić, ino dziesięć patyków przynieś.
— A wiesz Kazik, już nie trzeba, gajowy zgodził się za pięć stówek odstrzelić.
Diabeł złapał Polaka, Ruska i Niemca i zamknął ich w lochu. Dał im po dwie ołowiane kuleczki i tak rzekł:
— Kto zrobi tymi kuleczkami coś, co mnie zadziwi, ten będzie wolny!
Po tygodniu przychodzi i mówi do Polaka.
— Co dla mnie przygotowałeś?
Na to Polak zaczął tak żonglować tymi kuleczkami, że nie było ich widać. Diabeł był pod wrażeniem i wypuścił Polaka.
Podchodzi do Niemca i mówi.
— Co dla mnie przygotowałeś?
Na to Niemiec zaczął tak mocno stykać i pocierać o siebie piłeczki, że w końcu zrobiły się one czerwone. Diabeł był znowu pod wrażeniem i wypuścił Niemca.
Podchodzi w końcu do Ruska i mówi:
— A ty co dla mnie przygotowałeś?
— Nic — Pada zdecydowana odpowiedź.
— A gdzie masz kuleczki? — pyta diabeł
— Jedną zgubiłem, a drugą popsułem.
Pierwsza randka. Chłopak starannie obmacuje dziewczynie plecy.
— Czego ty szukasz?
— Piersi.
— To z przodu!
— Z przodu już szukałem.
— Czy odmówiłabyś, gdybym chciał się z tobą przespać?
— Do tej pory nigdy tego nie robiłam...
— Zdejmij ten pierścionek, bo mnie uwiera.
— To jest zegarek...
Stoi goła panienka na poboczu i łapie samochody na "kciuk" Długo nikt nie chce się zatrzymać wreszcie nadjeżdża facet na rowerze.
— Podwiezie mnie pan do miasta — pyta ona.
— Niech pani siada na ramie.
Jadą kilka minut a facet nic. Panienka chrząka i mówi:
— Czy pan nie zauważył, że ja jestem goła?
— A pani nie zauważyła, że ten rower nie ma ramy?
Przychodzi młoda dziewczyna do spowiedzi i mówi, że spała z chłopakami.
— Jak wielu partnerów miałaś? — pyta się ksiądz.
— Ponad stu...
— Oj, to piekło, moja córko! Piekło!
— Eee, nie piekło, tylko swędziało.
— Wiesz Ada — mówi przez telefon Monika do koleżanki — ja i Jacek kochamy się...
— To nie mogłaś zadzwonić jak już skończycie...
Na Plantach w Krakowie stoją dwie prostytutki, czekając na klientów. Nagle przechodzi obok studentka po wykładach. Wyciągnęła papierosa:
— Koleżanki, czy macie ognia?
Dziewczyny w milczeniu przypaliły jej papierosa. Gdy już się oddaliła nieco, jedna z nich mówi:
— Patrzcie ją, raz d... dała i już koleżanka.
Rozmawiają dwie przyjaciółki:
— Wiesz, wczoraj w nocy zbudził mnie hałas. Zapaliłam światło, i zobaczyłam bardzo przystojnego włamywacza.
— I co zrobiłaś?
— Dałam mu dwie godziny na opuszczenie mieszkania...
Autostopowiczka stoi i zatrzymuje samochody. Zatrzymał się i zabrał ją pewien kierowca. Nie ujechali daleko, gdy kierowca skręcił na pobocze, zatrzymał samochód, podniósł maskę i zaczął przy czymś grzebać w silniku. Po piętnastu minutach wraca, wsiada do samochodu patrzy i oczom nie wierzy: kobieta siedzi zupełnie naga.
— Czy pani oszalała?
— Zaraz oszalała. Ja was dobrze znam, kierowców. Stajecie, udajecie, że się coś zepsuło w silniku, ubrudzicie łapy po łokcie, a potem tymi brudnymi łapami majtki ściągacie...
Rozmawiają dwie koleżanki:
— Wiesz, Malinowski to bezczelny facet.
— Dlaczego?
— Powiedział mi, że jego żona wyjechała na wczasy i zaprosił mnie na oglądanie znaczków.
— Poszłaś?
— Poszłam.
— I co on zrobił?
— Rzeczywiście przyniósł klasery.
Chodnikiem biegnie przerażona kobieta, a za nią groźnie sapiąc wielki mężczyzna. W końcu ona nie ma już sił. Staje, odwraca się do niego i krzyczy:
— Poddaję się, niech mnie pan gwałci, tylko nie zabija!
— Gwałć się pani sama, ja się spieszę na pociąg!
Zmęczona żona wraca z pracy. Troskliwy mąż zasypuje ją pytaniami:
— Zmęczona? Głodna? To może otworzyć Ci puszkę?
— Cipuszka później, najpierw coś zjem.
W wiejskiej chacie rozespany chłop do żony:
— Maryśka, albo żeś się odkryła, albo żeś obory nie domkła...
Co robi norka żeby mieć dzieci?
To samo co kobieta, żeby mieć norki.
Jasiek przed ślubem bardzo prosił swoją Hanusię, żeby mu się oddała przed ślubem.
— Jasiu, nie oddam ci się, bo chcę być do ślubu czysta jak lilia..., a poza tym to po rypaniu zawsze mnie głowa boli.
Na szlaku turystycznym w Puszczy Świętokrzyskiej do podziwiającej piękno natury kobiety podchodzi jąkała i się pyta:
— Czy-czy papani się pu-puszcza...
Dostał z całej siły po twarzy, ale niezrażony kończy:
— pu-puszcza Świętokrzyska po-podoba?
— Skąd wiesz, kiedy robić pranie? — pyta sąsiadka sąsiadki.
— Zauważyłam, że wtedy zawsze świeci słońce.
— A bo ja mam w domu barometr...
— Nigdy nie widziałam u ciebie barometru. Gdzie go trzymasz?
— Kiedy mój stary jeszcze śpi, to odkrywam kołdrę i patrzę na jego wajchę. Jak leży po lewej stronie — to będzie deszcz, jak po prawej — będzie pogoda.
— A jak stoi?
— To pieprzę pranie!
W tramwaju siedzi szałowa dziewczyna. Ma duży dekolt, bo są akurat straszliwe upały. Ale panna jest cnotliwa i irytują ją głupawe zaloty. A nad nią stanął młody chłopak i bezczelnie świruje jej na piersi. W końcu ona chce go przepędzić i wyraża się treściwie:
— Chcesz w gębę?
— Och, tak! A drugiego do ręki...
Co by było gdyby nie było kobiet?
Człowiek udomowiłby inne zwierzątko.
— Czym różni się kula do kręgli od kobiety?
— W kuli do kręgli mieszczą się tylko 3 palce.
Przychodzi dziewczynka do apteki i mówi:
— Poplosie tsy plezelwatywy.
— Dziecko, po co ci prezerwatywy, przecież masz mleko pod nosem.
Dziewczynka rękawem wycierając się pod nosem:
— To nie mleeeeeko!
Idzie sobie ulicą dziewczyna z lodem. Podchodzi do niej chłopak:
— Nie chciałbym Cię urazić, ani nie chciałbym, żebyś mnie źle zrozumiała, ale chciałbym, żebyś mi dała polizać.
— ...???!!! — ale wyciąga w kierunku chłopaka rękę z lodem.
— Wiedziałem, że mnie źle zrozumiesz.
— Nie boi się tak pani sama chodzić po lesie? — pyta gajowy napotkaną dziewczynę. Po czym ostrzega: — Jeszcze panią ktoś zgwałci!
Na to dziewczę uśmiecha się figlarnie i odpowiada:
— Jeśli byłby pan taki miły, to ja bym już dalej nie szła...
W kinie trwa seans filmowy. Ciemno... Nagle rozlega się oburzony damski głos:
— Czy nie mógłby pan położyć swojej ręki gdzie indziej?
— Mógłbym, ale robię to pierwszy raz i nie mam jeszcze tyle śmiałości..
Kobietę stworzyli 3 goście:
— stolarz
— hydraulik
— architekt
i wszyscy 3 spieprzyli robotę:
— stolarz bo nogi się rozchodzą
— hydraulik, bo cieknie raz w miesiącu
— architekt, bo kto umieszcza bawialnie koło sracza.
Małżonkowie wyjeżdżając na wczasy nad morze, chcąc uatrakcyjnić sobie pobyt uzgodnili, że będą mogli zdradzić się po dwa razy. W drodze powrotnej żona nie wytrzymuje i pyta męża:
— I co, zdradziłeś mnie?
— Tak, zgodnie z umową — dwa razy.
— Z kim?
— Raz z brunetką i raz z blondynką. A ty?
— Też dwa razy. Raz z załogą statku i raz z jednostką wojskową!
Dzwoni telefon. Mąż mówi do żony:
— Jeśli to do mnie, powiedz, że mnie nie ma w domu...
— Bardzo mi przykro — mówi żona — ale mój mąż jest w domu...
— Przecież miałaś powiedzieć, że mnie nie ma!
— Tak! Ale to nie był telefon do ciebie.
— Dlaczego kobiety mają kłopoty z parkowaniem?
— Bo faceci im zawsze wciskają, że 20 cm to tyle: |<---->|
W tramwaju jechał mieszkaniec czarnego lądu (czarnoskóry), siedział, a był tłok, na przystanku wsiadła taka średnio starsza kobiecina, stanęła nad czarnoskórym i co chwilę nerwowo spoglądała w jego kierunku. W końcu nie wytrzymała i mówi do owego człowieka:
— U nas w kraju ustępuje się miejsca starszym kobietom, takim jak ja.
Na to on odpowiada:
— A u nas w kraju takie stare baby się zjada.
Baba na targu sprzedaje jaja.
Nagle jedna z jej klientek zaczyna się awanturować.
— Pani, co pani mi tu sprzedaje. Przecież to nie są kurze jaja.
— Jak to nie kurze? A czyje? Może strusia?
Rozgorzał spór. Aby go rozstrzygnąć, baba poprosiła o ekspertyzę fachowca, czyli koguta. Ten obejrzał wnikliwie i zawyrokował:
— To są kurze jaja. Ale indyk ma wpierdol.
— Ma pani czystą?
— Tak.
— To poproszę dwa razy, szybko, na stojąco.
Pewien młody mężczyzna stoi w otwartych drzwiach:
— Przyszedłem poprosić o rękę pańskiej córki. Ale to tylko formalność.
— Wypraszam sobie — wścieka się przyszły teść. Kto ci powiedział, że to tylko formalność.
— Ginekolog.
Mąż wraca wcześniej z delegacji i zastaje kolegę w łóżku ze swoją żoną.
Od progu wrzeszczy:
— Ty kurduplu! Ty łobuzie! Jak mogłeś na moim miejscu do parkowania postawić swojego malucha?!
W kinie młodzi ludzie całują się z wielkim animuszem. Starsza pani za nimi mówi z przekąsem:
— A nie moglibyście państwo robić tego w domu?
— Skądże znowu! — oburza się młody mężczyzna. Moja żona nigdy by do tego nie dopuściła!
Idzie pacjent po budowie i niesie dwa worki cementu na plecach. Widać, że ledwie dyszy.
— Dlaczego nie weźmiesz taczki? — pyta kolega.
— Próbowałem ale kółko cholernie gniecie w kark.
Faceta bolał łokieć. Poszedł do lekarza ale lekarz kazał mu tylko przynieść mocz do analizy. Gość się wnerwił i do butelki wlał mocz żony, córki, swój i dodał jeszcze oleju silnikowego. Zaniósł lekarzowi i po dwóch dniach przyszedł po diagnozę. A oto diagnoza lekarza:
"Córka jest w ciąży, żona ma kochanka, olej w pańskim samochodzie nadaje się tylko do wymiany a pan niech przestanie walić konia w wannie to nie będzie pana bolał łokieć".
Dwóch facetów, którzy mieli za żony siostry poszli kupić wspólnej teściowej prezent na imieniny. Postanowili kupić kolczyki. Ale przed zakupami postanowili wejść do knajpy "na jednego". Niestety jeden przerodził się w dwa, trzy itd. Po paru godzinach libacji, gdy stwierdzili że nie mają już ani grosza zaczęli się zastanawiać co zrobić z prezentem dla teściowej. Wreszcie jeden mówi:
— Kolczyki to jej kupimy w przyszłym roku a na razie to jej możemy przekuć uszy.
Wchodzi facet do baru z krokodylem
— Proszę wyjść! On jest niebezpieczny!
— On jest bardzo miły, i nikomu nie zrobi krzywdy, mogę to udowodnić.
— Dobrze, jeżeli wszyscy goście uznają, że nie ma zagrożenia, to może pan zostać.
Facet prowadzi krokodyla na środek, wali pięścią trzy razy w łeb krokodyla i mówi:
— Otwórz gębę!
Krokodyl otwiera, a facet zdejmuje gacie i wkłada przyrodzenie do środka, następnie wali znowu trzy razy i mówi:
— Zamknij gębę!
Krokodyl zamyka, i wszyscy widzą jak zęby krokodyla zatrzymują się o centymetry od ważnych organów. Facet chowa interes i mówi:
— Może ktoś chce spróbować?
Odzywa się kobiecy głos:
— Ja, ale niech pan nie bije mnie tak mocno w głowę.
Facet opala się na plaży nudystów i widzi, że biegnie w jego kierunku dziewczynka. Wziął gazetę i przykrył nią swój interes. Dziewczynka podchodzi i pyta się:
— A co to było?
— To był ptaszek, teraz go przykryłem gazetą, żeby nie uciekł.
Dziewczynka odeszła, a facet zasnął. Po jakimś czasie budzi się w szpitalu i czuje, ze strasznie boli go podbrzusze. Widzi obok znajomą dziewczynkę.
— Co się stało?
— Widzi pan, kiedy pan zasnął, chciałam się pobawić z pana ptaszkiem, a on mnie opluł, to ja mu za to skręciłam kark, potłukłam jajeczka, a gniazdko spaliłam!
Hrabia wraca wcześniej z polowania. Jan staje na drodze do sypialni:
— Panie hrabio, nie wolno! Pani hrabina przyjmuje kochanka.
— Szabli!
Porwał szablę ze ściany i wbiegł do sypialni. Słychać okrzyk. Po chwili hrabia się wychyla:
— Janie, dla pana wacik, dla pani korkociąg.
— Co robi szklarz, gdy nie ma szkła?
— Pije z gwinta...
Mąż pyta się żony:
— Dlaczego zrobiłaś kluski różnej wielkości. Zawsze były jednakowe!
— Przecież sam chciałeś żeby urozmaicić posiłek!
Mąż wraca z pracy głodny, a żona nakłada mu jedzenie i mówi:
— Masz tu ziemniaki, a zaraz dam ci puszkę.
— Wiesz co — odpowiada mąż — ziemniaki zjem teraz, a cipuszkę dasz mi wieczorem.
Stary górnik chwali się swojemu wnukowi że był na safari.
— Widziałem lwa.
— A jak wygląda lew — pyta wnuk.
— Wiesz jak wygląda koń?
— Wiem.
— To lew jest jak koń z krótszymi nogami i grzywą. Widziałem też żyrafę.
— A jak wygląda żyrafa — pyta wnuk.
— Wiesz jak wygląda koń?
— Wiem.
— To żyrafa jest jak koń tylko ma dłuższe nogi i szyje. Widziałem też zebrę.
— A jak wygląda zebra — pyta wnuk.
— Wiesz jak wygląda koń?
— Wiem.
— To zebra jest jak koń tylko że w paski. I widziałem krokodyla.
— A jak wygląda krokodyl — pyta wnuk.
— Wiesz jak wygląda koń?
— Wiem.
— To krokodyl jest ni cholery niepodobny do konia.
Na wyspie jest trzech rozbitków: dwudziestolatek, czterdziestolatek i siedemdziesięciolatek. Na sąsiedniej wyspie była naga dziewczyna.
Dwudziestolatek rzuca się w fale i krzyczy:
— Płyńmy do niej!
Na to czterdziestolatek:
— Zbudujmy najpierw tratwę.
A siedemdziesięciolatek:
— Po co, stąd też dobrze widać.
Dlaczego plemnik ma ogonek?
— Żeby go było łatwiej wyciągnąć spomiędzy zębów.
Pedał staje przed bramami nieba, patrzy na niego Św. Piotr i mówi:
— Pedale jesteś w niebie!
— Naprawdę? — Pyta pedał.
— Tak ale jest jeden warunek — musisz zrobić tu wielką kupę...
Pedał zdziwił się ale kupę zrobił, Św. Piotr go wpuścił.
Po chwili pedał spotkał Św. Antoniego i ten mu mówi:
— Pedale jesteś w niebie!
— Naprawdę? — pyta niedowierzając pedał.
— Naprawdę, ale musisz zrobić 10 kup...
Co było robić. Pedał wciągnął powietrze i zrobił 10 kup. Poszedł dalej. Nagle patrzy a tu stoi wielki tron, a na tronie siedzi Bóg.
Bóg wstaje z tronu i mówi:
— Witaj pedale w niebie!
— Wiec naprawdę już jestem w niebie?
— Tak ale musisz tu zrobić 50 kup.
No cóż. Pedał zacisnął zęby i zrobił te 50 kup. Usiadł koło tronu i po chwili milczenia pyta:
— Tak więc jestem już w niebie?
— TAK!!
— Ale dlaczego musiałem robić tyle kup?
— Żebyś się durniu dowiedział do czego dupa służy!
Święty Mikołaj dostrzegł na moście faceta próbującego popełnić samobójstwo. Podszedł do niego i pyta:
— Człowieku, dlaczego chcesz to uczynić?
— Dziewczyna mnie rzuciła, nie mogę dalej żyć.
— Ale spójrz, jestem Świętym Mikołajem i mogę spełnić twoje trzy życzenia.
— Tak? To po pierwsze chcę mieć taką brykę, żeby tej dziewczynie oczy wyszły.
— Popatrz, tamta gablota jest twoja.
— Po drugie chcę tak wspaniałą chatę, żeby jej szczęka opadła na sam widok.
— Spójrz, tamta willa na wzgórzu jest twoja.
— No i jeszcze chciałbym mieć tak cudowną dziewczynę, żeby tamta zzieleniała z zazdrości.
— Tam w domu czeka już na ciebie.
— I ty to wszystko dajesz tak za nic.
— Tak, bo jestem Świętym Mikołajem. Ale właściwie to koniak mógłbyś postawić.
— Oczywiście, za tyle dobra...
Poszli do knajpki, Mikołaj wypił koniak i pyta:
— Człowieku, ile ty masz lat?
— Trzydzieści.
— I ty jeszcze w Świętego Mikołaja wierzysz?
— Kochanie, czuję, że mnie zdradziłaś!
— Nie możesz nic czuć. Zaraz po tym wzięłam prysznic.
— Jak się nazywają mężczyźni, którzy współżyją ze sobą?
— Pederaści...
— A kobiety?
— Lesbijki...
— A ludzie, którzy żyją ze zwierzętami?
— Gucwińscy!
Idzie sadysta i erotoman i widzą z przeciwka nadchodzącą super dziewczynę. Erotoman cedzi przez zęby:
— Taką to tylko w krzaki...
A sadysta kończy:
— I z kopa jej i z kopa!
Przyjechała delegacja Coca-Coli do Watykanu aby uprosić Papieża, żeby do modlitwy "Ojcze Nasz..." dołożył sentencje: "...chleba naszego powszedniego i Coca-Coli...".
Poszli, błagają, mówią:
— Ojcze, damy milion dolarów, ale niech ojciec doda do pacierza sentencje "..chleba naszego powszedniego i Coca-Coli..."!
Papież:
— Nie ma mowy, nie da rady, to nie tylko ode mnie zależy...
— No to my damy dwa miliony dolców...
— Nie da rady powiedziałem!
No i wyrzucił ich za drzwi.
Kiedy delegacja wychodziła z rezydencji, jeden z nich pomyślał na głos:
— Kurwa mać, ciekawe ile ci piekarze musieli dać?
Dwóch wariatów idzie po pustyni. Jeden niesie budkę telefoniczną.
— Po cholerę to dźwigasz? — pyta drugi
— Jak przybiegnie lew to się do niej schowam.
Przybiegł lew. Wariat z budką schował się do niej a drugi ucieka wokół budki.
— Stary uważaj dogania cię! Krzyczy ten z budki
— Spoko, spoko mam nad nim dwa okrążenia przewagi!
— Co to jest autosugestia?
— To jest sugerowanie sobie, że się ma auto.
— Co to jest apatia?
— Stosunek do stosunku po stosunku.
— Gdzie idziesz tak późno?
— Do domu.
— Tak wcześnie?!
— Czy jestem twoim skarbem? — pyta żona męża.
— Czy chcesz abym cię zakopał? — odpowiada zirytowany mąż.
— Co ma wspólnego syrenka z teściową?
— Jak się nie trzaśnie, to się nie zamknie!
— Co mają wspólnego ze sobą spalony chleb i kobieta w ciąży?
— Za późno wyjęty...
Kolacja rodzinna:
— Kochanie skąd wzięłaś ten przepis. Te grzybki są wyśmienite — mówi głowa rodziny.
— Grzybki, ach tak, pewnie z jakiegoś kryminału.
Mąż wraca z sanatorium do domu. Bierze gorącą kąpiel, wkłada szlafrok i kładzie się na łóżku. Po chwili staje nad nim żona. A mąż na to:
— Nareszcie na plecach.
Wraca mąż z pracy i widzi jak żona siedzi na kaloryferze.
— Co robisz kochanie?
— Kolację Ci odgrzewam!
— Jak to?
— No przecież sam mówiłeś, że będziemy żyć miłością...
Idzie nurek w pełnym stroju (akwalung, płetwy, itp.) przez pustynie, spotyka Araba i pyta:
— Daleko stąd do morza?
— A z 500 kilometrów.
— Aleście, kurwa, plażę odpierdolili!
Sierotka Marysia idzie do łazienki wykąpać się. Krasnoludki chcą ją podglądać, jednak są za małe, aby dosięgnąć dziurki od klucza. Uradziły więc, że staną jeden na drugim, a ten na górze będzie ją podglądał i będzie mówił pozostałym co widzi.
Gdy już dosięgnął dziurki od klucza, mówi:
— Zdjęła stanik!
— Zdjęła stanik, zdjęła stanik, zdjęła stanik — powtarzają szeptem jeden drugiemu, aż wieść doszła do stojącego na dole.
— I co, i co, i co? — pytanie wraca do tego na górze.
— Zdjęła majtki!
— Zdjęła majtki, zdjęła majtki, zdjęła majtki...
— I co, i co, i co?
— Nic, stoi.
— Mnie też, mnie też, mnie też...
Najlepszy środek antykoncepcyjny:
Wódka z piaskiem: jak się plemniki spiją, to się kamieniami pozabijają.
Idzie murzyn w Afryce i wpadł w paszczę krokodyla. Krokodyl zaczął pożerać powoli czarnego i gdy z pyska wystawała tylko głowa przyszło dwóch białych. Jeden mówi do drugiego:
— Niby ci czarni tacy biedni a ten ma śpiwór z La costy.
Czym się różni premier od papieru toaletowego?
Papier się rozwija!
— Tata, kto to jest ta duża pani z marmuru? Tam na pomniku?
— To jest, synku, Dziewica Orleańska.
— A dlaczego Orleańska?
— Bo z Orleanu...
— A dlaczego Dziewica?
— Bo z marmuru...
Po długim niewidzeniu się, ciotka spotyka Marysie.
— Co słychać, Marysiu?
— Mamusia urodziła siostrzyczkę.
— Ale przecież wasz tatuś jest już od trzech lat za granicą!
— Tak, ale często pisze...
— Bolku, jak nazywał się Chrobry?
— Nie wiem.
— No, przecież tak jak ty!
— Nowak?!
— Kaziu, czy są jakieś zwierzęta, które nie słyszą?
— Owszem, panie profesorze, są i głuche...
— Moja siostra jest chora na szkarlatynę... — oznajmia Kazio w szkole.
— To wracaj do domu, bo mi zarazisz całą klasę — poleca wychowawczyni.
Po dwóch tygodniach Kazio pojawia się na lekcjach.
— I co, siostra wyzdrowiała? — pyta się nauczycielka.
— Nie wiem, bo jeszcze nie pisała...
— A gdzie ona jest?
— W Danii...
— Czy lubisz recytować wierszyki? — pyta jeden z gości małej córeczki państwa domu.
— Nie, ale mama zawsze mnie do tego zmusza, kiedy chce, żeby goście wreszcie poszli do domu.
Rozmawia dwóch kolegów ze szkolnej ławy:
— Wiesz, wstyd mi za mojego ojca. To prawdziwy tchórz. Ile razy mama wyjeżdża, on się boi i idzie spać do sąsiadki...
Nauczycielka się pyta dzieci, jakie zwierzęta maja w domu. Uczniowie kolejno odpowiadają:
— Ja mam psa...
— Ja kota...
— U nas są rybki w akwarium...
Wreszcie zgłasza się Kazio:
— A my mamy kurczaka w zamrażarce...
Na przystanku autobusowym mały chłopiec trąca w nogę starszego pana.
— Czy pan lubi lizaki?
— Nie.
— To proszę go na chwilę potrzymać, bo muszę zawiązać sznurowadło.
Mała Zosia przedstawia się gościom:
— Jestem panna Zosia.
Po przyjęciu mama zwraca jej uwagę, że sześcioletnia dziewczynka przedstawiając się mówi tylko: "Jestem Zosia". Zosia zapamiętała to sobie i następnym razem przedstawia się:
— Jestem Zosia, ale już nie panna.
Mama pyta się Jasia:
— Jasiu, jaki przedmiot w szkole najbardziej lubisz?
— Dzwonek, mamo.
Jasio i Małgosia na spacerze:
— Och, kochany, nie potrafię wysłowić tego uczucia, które porusza moje wnętrze.
— Ze mną to samo. Nie powinniśmy byli popijać tych śliwek browarem.
W szkole pani pyta się dzieci:
— Jasiu, co wiesz o Powstaniu Styczniowym?
— Jedni mówią że było, inni że dopiero będzie.
— A ty Małgosiu?
— Ja tam nie wiem, ale tata się szykuje.
— Kaziu, dlaczego nie byłeś wczoraj w szkole?
— Bo wczoraj umarł mój dziadek.
— Nie kłam, wczoraj widziałam twojego dziadka w oknie.
— Tatuś wystawił go przy oknie, bo listonosz szedł z rentą.
Lekcja polskiego. Pani pyta się dzieci kto był największym polskim wieszczem. Nikt nie wie. Pani podpowiada:
— Ad...
Jasiu:
— Adam!!!
— Dobrze, a jak miał na nazwisko?
Cisza. Pani znowu podpowiada:
— Mi...
— Michnik!!!
— Masz tu 5 zł i idź do kina — mówi ojciec do syna w niedzielne popołudnie.
— Nie chcę!
— Dlaczego? Przecież lubisz kino!
— Tak, ale jeszcze bardziej lubię być jedynakiem.
Na lekcji dzieci mówiły jakie znają waluty. Jasiu powiedział, że zna 'razy'.
— Nie ma takiej waluty Jasiu — upiera się pani.
— Jest, bo jak siostra wróciła z wycieczki do Turcji, to ojciec ją zapytał ile dała za ten sweterek, a ona powiedziała, że dwa razy.
— Mamo, chłopcy zaczynają mnie podrywać!
— W jaki sposób, córeczko?
— Rzucają we mnie kamieniami.
Pani na poczcie zobaczyła jak Jasiu wrzucał list bez znaczka do Św. Mikołaja. Jako że list bez znaczka nie miał szansy dojść nigdzie, więc z koleżankami stwierdziły, że przeczytają. Jak postanowiły tak zrobiły, no i czytają:
"Drogi Święty Mikołaju, Pisze do Ciebie ten list, ale pewnie i tak nie dojdzie, bo nie stać mnie nawet na znaczek. Pochodzę z bardzo biednej rodziny i nie stać nas nawet na jedzenie. Ale zawsze marzyłem Św. Mikołaju, żeby dostać pod choinkę narty, łyżwy i kombinezon narciarski, i piszę ten list bo może tym razem stanie się cud i spełnią się moje marzenia..."
Panie z poczty przeczytały, wzruszyły się losem Jasia, i postanowiły zrobić mu niespodziankę, i kupię mu prezenty pod choinkę. Jak postanowiły, tak zrobiły. Uzbierały trochę pieniędzy i kupiły Jasiowi narty i łyżwy, ale brakło im pieniędzy na kombinezon narciarski. Trudno, wysłały Jasiowi taki prezent jaki miały. Za jakiś czas ta sama pani z poczty patrzy a Jasiu znowu idzie z listem bez znaczka, do Św. Mikołaja, wiec znowu wzięła list i z koleżankami czyta:
"Drogi Święty Mikołaju, Dziękuję Ci bardzo za wspaniałe prezenty. Dziękuję za narty, łyżwy i ten kombinezon którego nie dostałem, ale który na pewno wysłałeś. Nie przejmuj się Św. Mikołaju, to nie twoja wina. Ja wiem, po prostu te złodziejki z poczty go wzięły..."
Nauczyciel kazał Jasiowi napisać 100 razy: "Nie będę mówił TY do nauczyciela." Na drugi dzień Jasio przyniósł zeszyt, w którym to zdanie było napisane 200 razy.
— Dlaczego napisałeś 200 razy? Kazałem tylko 100.
— Żeby ci zrobić przyjemność, bo cię lubię stary!
— Tatusiu widziałem jak nasz sąsiad gonił ruszający z przystanku autobus.
— I co?
— Poszczułem go naszym Burkiem i zdążył.
Pani zadała dzieciom temat wypracowania: "Jak wyobrażam sobie pracę dyrektora?". Wszystkie dzieci piszą tylko Jaś siedzi bezczynnie założywszy ręce.
— Czemu Jasiu nie piszesz? — pyta się nauczycielka.
— Czekam na sekretarkę.
Jaś i Małgosia idą na spacer w kierunku lasu. Jaś jest milczący i nachmurzony, a Małgosia cały czas szczebiocze jak wróbelek. Weszli miedzy drzewa.
— Małgośka, dasz? — pyta rzeczowo Jaś.
— Ot figlarz, prosił, prosił i wyprosił.
Na lekcji plastyki pani zadała dzieciom abstrakcyjny temat: PANIKA. Dzieci się mozolą rysując sceny pożarów, terroru itp. Tylko Jasiu siedzi beztroski. Narysował dużą, czerwoną kropkę.
— Co to ma być?
— Panika.
— Dlaczego?
— Moja siostra każdego miesiąca stawiała w kalendarzu taką kropkę. W tym miesiącu nie postawiła. Żeby pani widziała, jaka w domu była panika.
Przybiega dzieciak na stację benzynową z kanistrem:
— Dziesięć litrów benzyny, szybko!
— Co jest? Pali się?
— Tak, moja szkoła. Ale trochę jakby przygasa.
— Powtórzmy tabliczkę mnożenia — mówi ojciec do syna — na pewno wiesz, że dwa razy dwa jest cztery, a ile to będzie sześć razy siedem?
— Tato, dlaczego ty zawsze rezerwujesz dla siebie łatwiejsze przykłady?!
— O, mama bardzo się ucieszy — oznajmia synek wracającemu ojcu. — Właśnie pół godziny temu zatelefonowała do ciebie do pracy.
— A teraz co robi?
— Jeszcze z tobą rozmawia.
Ojciec z córką zwiedzają muzeum. Przed posągiem Wenus z Milo ojciec zauważa:
— No i widzisz, córeczko, do czego doprowadza obgryzanie paznokci?
Do pewnej rodziny przyjechali goście. Wszyscy siedzą przy stole, a tu wchodzi synek gospodarzy i na cały głos mówi:
— Mamo, a mi się chce sikać!
— To idź się wysikaj, ale na drugi raz mów, że ci się chce gwizdać.
Przychodzi później:
— Mamo, mi się chce gwizdać!
— To idź sobie pogwizdać.
W nocy synek śpi z dziadkiem, który o niczym nie wie. Dziecko budzi się w środku nocy i mówi:
— Dziadku, mi się chce gwizdać!
— Nie wolno teraz gwizdać, bo jest noc.
— Ale mi się naprawdę chce gwizdać!
— Nie wolno, bo wszystkich pobudzisz.
— Ale ja już nie mogę!
— To zagwizdaj mi tak po cichutku do ucha.
Jasio w szkole strasznie klął, czym gorszył wszystkich w klasie. Pewnego razu pani powiedziała, że jeżeli dziewczynki usłyszą jak Jasio mówi cos brzydkiego to mają wyjść. Jasio wchodzi do klasy i mówi:
— Dziewczyny, tam na górce burdel budują! Wszystkie dziewczyny uciekają z klasy.
— Hej, gdzie lecicie k...? Dopiero fundamenty zalewają! — krzyczy Jasio.
Stoi mały Jasio na przystanku i czeka na tramwaj. Obok stoi elegancka paniusia. Nagle zawiał wiatr i poderwał jej spódnicę do góry. Złapała, szybko opuściła na dół i mówi do Jasia:
— Mam refleks, chłopczyku, prawda?
— Nie wiem jak pani, ale my na to mówimy inaczej.
Nauczycielka pyta ucznia:
— Jasiu, dlaczego nie byłeś wczoraj w szkole?
— Bo dwa dni temu siedziałem w parku na ławce, a pani przechodziła z koleżanką. Za wami szło dwóch facetów, którzy mówili: "Ja będę rąbał tą z prawej a ty tą z lewej!". No i myślałem, że pani nie żyje.
Jasio wrócił ze szkoły i ojciec pyta go jak poszło.
— Z matematyki dostałem piątkę i raz w mordę.
— A za co?!
— Pani pyta: "Ile to jest 6 razy 4". No to powiedziałem, że 24. I dostałem piątkę. "A ile to jest 4 razy 6" — ona mnie zapytała.
— A dyć to jeden ch*j! — mówi ojciec.
— No właśnie, tak samo jej powiedziałem.
— Jasiu, twoja siostra jest taka śliczna. Jak mi przyniesiesz pukiel jej włosów do dam ci na loda.
— A co pan mi da jak ostrzygę ją do zera?
Pani w szkole pyta Jasia:
— Powiedz mi kto to był: Mickiewicz, Słowacki, Norwid?
— Nie wiem. A czy pani, wie kto to był Zyga, Chudy i Kazek?
— Nie wiem — odpowiada zdziwiona nauczycielka.
— To co mnie pani swoją bandą straszy?