Dowcipy cz.1a
Winnetou i Old Sutherhand zabłądzili na pustyni. Zmęczony Old Sutherhand mówi do swego przyjaciela:
— Wystrzel, może nas ktoś usłyszy.
Winnetou wystrzelił, jednak nikt się nie zjawił. Po chwili Old Sutherhand mówi znów:
— Wystrzel jeszcze raz. Może teraz ktoś usłyszy.
Winnetou znów wystrzelił. Czekają dłuższą chwilę i znów nikt się nie pojawia.
— Wystrzel jeszcze raz!!
— Dobrze, ale to już ostatnia strzała!
Przez prerię jadą trzej kowboje. Nagle John pyta:
— Bill, ile jest dwa razy dwa?
— Cztery.
John wyciąga pistolet i zabija Billa. Trzeci kowboj pyta:
— Dlaczego go zabiłeś?
— Za dużo wiedział.
Przez prerię jedzie kowboj Chudy Jimmy. W pewnej chwili podjeżdżają do niego Indianie i jeden z nich pyta:
— Znasz Walczącego Niedźwiedzia?
— Nie znam — odpowiada kowboj.
Indianin zwraca się do wojownika:
— Daj mu w pysk!
Kowboj z podbitym okiem jedzie dalej. Po jakimś czasie podjeżdżają do niego inni Indianie.
— Znasz Walczącego Niedźwiedzia?
— Nie znam.
— Daj mu w pysk! — Indianin zwraca się do najodważniejszego wojownika.
Kowboj z dwoma podbitymi oczami jedzie dalej. Nie minęła godzina, a tu znowu pojawiają się Indianie.
— Znasz Walczącego Niedźwiedzia?
— Znam, jak Boga kocham, znam! — odpowiada kowboj.
— Walczący Niedźwiedziu, czy znasz tę bladą twarz?
— Nie.
— To daj mu w pysk!
Elektryk do pomocnika:
— Franek, potrzymaj przez chwilę te druty!
— Już trzymam.
— Czujesz coś?
— Nie...
— W porządku. To znaczy, że pod wysokim napięciem są tamte druty.
Odbywa się rozprawa w sadzie. Facet jest oskarżony o zamordowanie teściowej. Sędzia pyta co oskarżony ma na obronę.
— Wysoki Sadzie, jestem niewinny. To było tak:
Siedziałem sobie w kuchni i obierałem pomarańcze, gdy w pewnym momencie wyślizgnęła mi się z ręki skórka, a potem wypadł mi nóż i właśnie wtedy do kuchni weszła teściowa i poślizgnęła się na skórce, i upadła na nóż... i tak siedem razy.
— Znakomicie wyglądasz! Policzki zrobiły ci się takie pucołowate. Pewnie dobrze was karmili na tym obozie wędrownym?
— Nie bardzo, tylko musiałem codziennie nadmuchiwać materace!
— Chcę rozmawiać z dyrektorem!
— Dyrektora nie ma.
— Przecież przed chwila widziałem go w oknie?
— Dyrektor też pana widział.
Zawiadowca przemyskiej stacji kolejowej zwrócił się z poleceniem do nowego pracownika:
— Weź tę bańkę z oliwą i nasmaruj wszystkie zwrotnice wzdłuż torów.
Za tydzień przyszedł na stację telegram, a w nim:
"Jestem pod Krakowem stop oliwy wystarczyło mi tylko na dwieście osiemdziesiąt kilometrów stop przyślijcie nową bańkę".
Raz Herszel siedział zamyślony.
— O czym tak rozmyślasz? — pyta go rabin.
— O życiu pozagrobowym.
— Boisz się piekła?
— Nie bardzo. Boje się, że w raju mogą mnie posadzić koło jakiegoś pobożnego idioty.
W biurze:
— Teraz kiedy już wiem że tego polecenia nie wydał kierownik, pytam: co za idiota to zrobił?
Dwóch gości umawia się na spotkanie.
— To gdzie się spotkamy?
— Wszystko mi jedno...
— A kiedy?
— Obojętnie, ja mam czas...
— No to świetnie, jesteśmy umówieni.
Grabarz wraca do domu bardzo późno. Na pytanie żony odpowiada:
— Był pogrzeb znanego aktora i był taki aplauz, że musiałem siedem razy odkopywać i zakopywać.
Do właściciela firmy przychodzi pewien jegomość i mówi:
— Wczoraj umarł pański wspólnik, prawda?
— Prawda.
— Gdyby pan się zgodził, jestem gotów zająć jego miejsce.
— Nie mam nic przeciwko temu. Naturalnie o ile grabarz się zgodzi...
W pewnym urzędzie:
— Jak pan się nazywa?
— Sraczka
— Ooo... to dosyć rzadkie nazwisko...
Zorganizowano zawody we wbijaniu gwoździa w deskę za pomocą głowy. Do rywalizacji stanęło trzech zawodników: Polak, Rusek i Niemiec. Pierwszy zaczyna Niemiec:
Uderza raz... dwa... trzy... — gwoźdź wbity.
Drugi Polak:
...raz... dwa... — wbity.
Ostatni podchodzi do deski zawodnik radziecki:
Raz... — wbity!
Następuje ogłoszenie wyników:
— Niemiec zajmuje drugie miejsce, Polak pierwsze, natomiast Rosjanin zostaje zdyskwalifikowany za wbicie gwoździa złą stroną.
— Nie mogę odzwyczaić się od palenia papierosów...
— A próbowałeś gumy do żucia?
— Próbowałem.
— I co?
— Nie pali się...
W tramwaju do grupy skinów podchodzi kanar:
— Bilety do kontroli
— Spadaj! — krzyczą skini
Kontroler rezygnuje i podchodzi do starszego pana:
— Proszę o bilet do kontroli.
— Nie słyszał pan co koledzy powiedzieli?
Telefon:
— Hallo czy to Marek?
— Nie, tu nie mieszka żaden Marek!
Za chwilę kolejny telefon:
— Hallo Marek?
— Tu nie mieszka żaden Marek!
Znów telefon:
— Hallo jestem Marek. Były do mnie jakieś telefony?
Anemik napada na przechodnia, wyciąga pistolet i mówi:
— Pieeeeniądzeee alllllbo żyyycie.
Po chwili:
— Pif, paf! Maaaszzzzz czzzassss dopóóóóki kuuule nie dooolecą.
Po występie grupy heavy-metalowej dwaj przyjaciele spotykają się przy wyjściu.
— Coraz głośniej grają te zespoły, prawda?
— Dziękuję, żona już zdrowa. A co u ciebie?
Trener złości się na zawodnika:
— Ile razy mam ci powtarzać, że konkurencja, w której startujesz nazywa się trójskok. To znaczy, że odległość 17 metrów masz pokonywać trzema skokami, a nie jednym.
Siedzą dwaj wędkarze i łowią ryby. Tak niefortunnie zarzucili wędki, że zaczepili o hol narciarza wodnego i tamten poszedł pod wodę. Rzucili się na ratunek. Wyciągnęli go, robią sztuczne oddychanie. W pewnej chwili jeden z nich mówi:
— Ty, to chyba nie ten.
— Czemu tak sadzisz?
— Bo tamten miał narty, a ten ma łyżwy...
Po jakiejś poważnej operacji żołądka przywieźli faceta do sali pooperacyjnej. Kiedy się ocknął, usłyszał, jak dwaj współleżący dzielą się swoimi doświadczeniami z poprzednich operacji:
"Kiedy mnie kroili po raz pierwszy, pielęgniarka zapomniała przed zaszyciem wyjąć mi z brzucha z pól kilo narzędzi. Kiedy się zorientowali, było za późno. Kiedy mnie znów pokroili, tym razem, żeby mnie uwolni od tego złomu, lekarz, niechcący, zostawił w środku zapalniczkę."
Drugi na to: "To jeszcze nic, kiedy mnie ostatnio operowali, instrumentariuszce zginęły gdzieś okulary. Jak się okazało były zaszyte we mnie."
I tak sobie opowiadają, a świeżo przywieziony delikwent blednie coraz bardziej. W pewnej chwili otwierają się drzwi i wchodzi chirurg, który przed chwila robił mu operacje: "Przepraszam Panów, czy któryś z Panów nie widział przypadkiem mojego parasola?"
Roztargniony profesor pyta swoja sekretarkę:
— Czy była pani wczoraj w teatrze?
— Nie, panie profesorze, wieczór spędziłam w łóżku...
— Tak, tak. No i co? Dużo było ludzi?
Dziadek spowiada się w kościele. Ksiądz udzielił mu już rozgrzeszenia i puka w konfesjonał:
— O, kurde! Ale mnie ksiądz przestraszył!
Do osiedlowego sklepu przychodzi facet i krzyczy:
— Poproszę o zapałki!
— Panie — odpowiada kioskarka — co pan tak wrzeszczysz? Nie jestem głucha! A jakie pan chcesz? Z filtrem, czy bez?
Na przyjęciu podano pieczone kurczaki. Jeden z gości wziął udko do ręki i zaczął ogryzać.
— Nożem! — podpowiada mu szeptem żona.
— Kogo?
Przychodzi alkoholik do sklepu: — Czy jest denaturat?
— Nie ma.
— To poproszę jakieś inne wino.
W pogotowiu ratunkowym dzwoni telefon:
— Panie doktorze, proszę przyjechać, nasz 3-letni synek połknął korkociąg...
— Zaraz będę. A co państwo zrobili do tej pory?
— Flachę otworzyliśmy śrubokrętem...
Dziadek do dzieci kradnących jabłka w sadzie:
— Ja wam dam!
— A ja Bruce Lee.
Pewnego razu MacGyver wraz z kolegą (jak zawsze zresztą) zostali zamknięci w niedostępnej wieży, z której nie było żadnej drogi ucieczki. Ale MacGyver, który zawsze ucieknie, pyta kolegę:
— Ty, słuchaj, masz zapałki?
— Nie...
— No to helikopter odpada...
Wcześnie rano Kowalski jedzie na ważną konferencję do stolicy. Okazuje się, że wszystkie miejsca w wagonie są zajęte i nie ma gdzie usiąść. Ucieka się więc do podstępu:
— Pomóżcie szukać! — woła. — Z torby uciekł mi jadowity wąż!
Wszyscy pasażerowie w mgnieniu oka opuścili wagon. Kowalski rozparł się wygodnie i zasnął. Przebudził się, gdy słońce zaświeciło mu w oczy. Skoczył do okna i stwierdził, że wagon nadal stoi na stacji początkowej.
— Co się dzieje?! — krzyczy do przechodzącego kolejarza. — Dlaczego nie jedziemy?
— Jakiś dureń wypuścił węża i odłączyliśmy wagon!
— Te, Icek, słyszałem, że dostałeś w lesie w mordę!
— EEEE, taki las, trzy drzewka!
Przez park przynależący do domu wariatów idzie ordynator i spostrzega pacjenta siedzącego na ławce i walącego się kamieniem w głowę...
— Co robisz???
— Narkotyzuje się!!!
Idzie więc dalej, a tam kolejny wariat siedzi i tłucze w swoją głowę dwoma kamieniami...
— Co robisz???
— Biorę podwójną dawkę dzisiejszej działki...
Poszedł ordynator dalej wzruszając ramionami, a tu patrzy, a na kupie kamieni siedzi trzeci wariat i rozgląda się wokół...
— A Ty co robisz???
— Sprzedaję narkotyki....
Idzie dwóch lamerów przez pustynię i jeden mówi:
— Ty, ale tu musiało być ślisko!
A drugi:
— Czemu?
— Patrz ile piachu wysypali!
— Tato, dlaczego ten pociąg zakręcowywuje?
— Nie mówi się "zakręcowywuje", tylko "zakręca"!
— No dobrze, to dlaczego on zakręca?
— Bo mu się tory wygły...
Przed brama nieba staje ksiądz i kierowca autobusu. Święty Piotr mówi:
— Ty kierowco do nieba, a ty księże do czyśćca.
— Ale czemu tak? — pyta ksiądz.
— Bo widzisz, jak ty prowadziłeś kazania to wszyscy ziewali i podsypiali, a gdy on prowadził autobus to wszyscy się modlili.
Łowi rybak ryby, ale cholery nie biorą. Siedzi tak mocząc sobie wędkę przez pięć godzin głodny, niewyspany i mokry, bo tu jeszcze deszcz zaczął padać i w końcu powiada:
— Kurde...!!! Jakbym nie wiedział, że to uspokaja nerwy, to bym to wszystko rzucił w cholerę.
— Panie, tu wolno łowić ryby tylko na zezwolenie!
— Dzięki, to ja już tu trzecia godzinę próbuję złapać na robaka...
Na pustyni misjonarz spotyka lwa. Przerażony żegna się i mówi:
— Boże, spraw, by ta istota miała chrześcijańskie uczucia.
Na to lew żegna się i mówi:
— Boże, pobłogosław ten, dar, który zaraz będę spożywał.
Jedzie facet mercedesem 100 km/h, gdy nagle wyprzedza go syrenka, która po chwili znika za zakrętem. Dwa kilometry dalej syrenka stoi na poboczu, maska podniesiona, a kierowca wlewa do silnika wiadro wody. Zdziwiony kierowca mercedesa przyspiesza do 150 km/h, ale sytuacja powtarza się. Zdenerwowany przyspiesza do 200 km/h, lecz syrenka znów go wyprzedza. Parę kilometrów dalej widzi syrenkę stojącą na poboczu. Zaciekawiony zatrzymuje się obok niej i wysiada z samochodu, aby przyjrzeć się temu ewenementowi. Tymczasem kierowca syrenki otwiera maskę, by wlać wiadro wody, a pod maską zamiast silnika znajduje się pięciu Murzynów: czterech zmęczonych, z wywalonymi jęzorami i jeden uśmiechnięty. Więc kierowca mercedesa pyta się tego uśmiechniętego:
— Z czego się cieszysz?
A ten na to:
— Bo ja jestem wsteczny!
Córka pani Pollack zaręczyła się. Ponieważ oficjalna uroczystość ma się odbyć za trzy dni, matka narzeczonej wysyła telegram do syna, studenta politechniki w Brnie:
"Przyjeżdżaj natychmiast na zaręczyny Malwinci."
Syn odpowiada:
"Nie mogę przyjechać. Leżę w łóżku z anginą".
Pani Róża wysyła drugą depeszę:
"Daj jej dwadzieścia koron, wyrzuć ją za drzwi i przyjeżdżaj natychmiast".
Do pewnej zaplutej knajpy w okolicach West City wchodzi jegomość, wyciąga monetę 5 centową, podrzuca, wyciąga colta i trafia w monetę:
— I'm Lucky Luke!
Wchodzi następny, tym razem z 1 centówką i trafia bez pudła:
— I'm Billy McColt!
Wchodzi trzeci, podrzuca 50 centów, wyciąga pistolet, trafia w barmana:
— I'm sorry...
Rozmawia dwóch kolegów:
— Podobno przestałeś pić?
— To dzięki teściowej, stale widziałem ją potrójnie!
Do pustego żołądka wpada jajko. Usadawia się w kącie i zasypia. Po nim wlatuje jeszcze sałatka, pomidor i śledź. Wszyscy spokojnie kładą się i zasypiają. Chwile za nimi wpada wódka i krzyczy:
— Słuchajcie, tu takie nudy, a tam na górze impreza, wracamy!!!
Pewien dyrygent w rozmowie stale mówił o sobie, o swoich koncertach i sukcesach. W pewnej chwili się zorientował i mówi:
— Ale przepraszam, ja tak ciągle o sobie. Porozmawiajmy o panu. Jak panu się podobał mój ostatni koncert?
Facet ze wsi dowiaduje się od lekarza, że jest nieuleczalnie chory i wkrótce umrze:
— Panie doktorze, ale mam jedno życzenie: aby pan napisał, że umarłem na AIDS.
— Dlaczego, przecież pan ma raka?
— Są trzy powody: pierwszy to taki, że nikt we wsi jeszcze nie umarł na tą chorobę. Drugi, że ten, który był z moją żoną, będzie się teraz bał. Trzeci, że nikt jej już do końca życia nie ruszy.
W sklepie z komputerami sprzedawca zachwala klientowi swój najnowszy towar:
— Ten komputer wykona za pana połowę pracy!
— W takim razie biorę dwa.
Alojz skończył robotę, ale nie chciało mu się dźwigać łopaty, więc zostawił ją na podszybiu, a na łopacie napisał: "Francik, weź mi na wierch łopata, bo zech jej zapomnioł".
Następnego dnia zjeżdża na dół, łopata dalej stoi, a obok napis:
"Alojz, nie gorsz się, ale jo jej nie widzioł".
Sędzia do oskarżonej:
— A więc nie zaprzecza pani, że zastrzeliła męża podczas transmisji z meczu piłkarskiego?
— Nie, nie zaprzeczam.
— A jakie były jego ostatnie słowa?
— Oj strzelaj, prędzej, strzelaj...
Po czym poznać Rosjanina w Ameryce?
— Przychodzi na walki kogutów z kaczką...
— A po czym poznać, że są tam Włosi?
— Stawiają na kaczkę...
— A po czym poznać, że jest tam mafia?
— Kaczka wygrywa...
Podczas jednej z wizyt w Polsce Breżniew został zaprowadzony przez Gierka do biblioteki. Breżniew chodzi, przegląda książki, nagle w jego ręce dostał się "Pan Tadeusz". Breżniew zaczyna czytać...:
"Litwo, ojczyzno moja...", wściekły rzuca książkę i pyta się Gierka:
— Kto to napisał?!!!
Gierek wystraszony nie na żarty:
— Mickiewicz, ale... ale on już nie żyje...
Na to rozpromieniony Breżniew:
— Wiesz co Edziu, za to cię właśnie lubię!
— Panie władzo! Szybko! Tam za rogiem ulicy... — wołają dwaj zadyszani chłopcy do przechodzącego policjanta.
— Co się stało?
— Tam... nasz nauczyciel...
— Wypadek?
— Nie... on nieprawidłowo zaparkował!
— Czy mogę przejść przez pańską łąkę? Chciałbym zdążyć na ten pociąg o 6.40.
— Niech pan przechodzi. Ale jak pan spotka mojego byka, to zdąży pan nawet na ten o 6.15...
Na przyjęciu:
— U nas w domu zawsze przed jedzeniem wszyscy się żegnali.
— A u nas nie, bo moja mama była znakomitą kucharką.
Amerykańscy archeolodzy odkryli nową piramidę w Egipcie i odkopali tam mumię faraona. Nie mogli jednak ustalić kim był zmarły, bowiem mumia nie była zbyt dobrze zachowana. Zadzwonili więc po pomoc do Rosji.
Następnego dnia przybyli z Moskwy Sasza i Wania. Poprosili tylko o 2 godziny czasu na rozwiązanie tego problemu. Po tym czasie dwaj oficerowie radzieckiego wywiadu wychodzą do prasy i oświadczają:
— Ramzes XVIII!
A Amerykanie na to:
— Jak się to wam udało?
A Ruscy:
— Jak to jak? Przyznał się!
— Tyle się złego naczytałem na temat alkoholu — mówi Antek do kolegi — że wreszcie sobie powiedziałem, czas raz na zawsze z tym skończyć!
— Z piciem?
— Nie, z czytaniem.
Na pustym jeszcze placu budowy brygadzista staje przed robotnikami i mówi:
— Panowie rozpoczynamy i pamiętajcie: budujemy solidnie, bez fuszerki, bez wynoszenia na lewo materiałów. Budujemy najlepiej jak umiemy, bo budujemy dla siebie.
— A co to będzie? — pyta się jeden z robotników.
— Miejska Izba Wytrzeźwień.
— A ty czemu dzisiaj nic nie robisz? — pyta się murarz swego pomocnika.
— Ręce mi drżą po wczorajszym...
— No to przesiewaj piasek.
Wujek Macieja był kiedyś na polowaniu w Afryce. Zabił tam pięć słoni, z czego dwa były żółte, a pozostałe trzy szare. Oto fragment jego opowiadania o sposobach polowania na słonie:
...tak więc, jak ci zapewne Macieju wiadomo, szarego słonia łatwo złapać w pułapkę, a potem zabić. Jednak z żółtymi jest większy problem. Żółte słonie charakteryzują się tym, że lubią cytryny. Kupujemy więc kilka kulek, malujemy na żółto i wieszamy na drzewie rodzącym cytryny. Słoń przychodzi i myśli, że kulki to cytryny. W ten sposób robimy słonia na szaro. A szarego już łatwo złapać...
Jedzie sobie w autobusie kompletnie pijany facet. Nagle spadło mu coś na głowę, ocknął się i rzuca hasło do gościa obok:
— Przepraszam gdzie my jesteśmy?
— W Łodzi — odpowiada facet.
— To wiem, ale dokąd płyniemy?
Do łazienki niespodziewanie wchodzi hydraulik. Siedząca w wannie dziewczyna stara się dłońmi zakryć swą nagość. Hydraulik patrzy na nią i flegmatycznie mówi:
— Co się pani boi, hydraulika nie widziała, czy co?
Do samochodu wsiada dwóch podpitych osobników. Samochód ostro rusza z miejsca. Kawalerska jazda trwa już dobry kwadrans. Wóz zarzuca.
— Te, jak jedziesz? — mówi jeden z pijanych.
— Ja? Przez cały czas byłem przekonany, że to ty prowadzisz...
— Ile będzie kosztował przejazd pana samolocikiem do Edynburga? — pyta szkockie małżeństwo.
— Mogę was przewieść za darmo, jeśli podczas lotu nie powiecie ani słowa!
Już po wyładowaniu pilot który w czasie lotu wykonywał rożne karkołomne akrobacje gratuluje Szkotowi:
— No, muszę przyznać że jeszcze żadnemu z moich pasażerów nie udało się zachować milczenia w czasie lotu!
— A wie pan — przyznaje Szkot — że w pewnym momencie chciałem krzyknąć!
— W jakim?
— Kiedy moja żona wypadła z samolotu!