Poznała od razu
O kobietach w Biblii opowiada o. Augustyn Jankowski, benedyktyn z Tyńca
Artykuł pochodzi z numeru 12/2003 miesięcznika List (www.list.media.pl)
Wielu feministkom wydaje się, że to dzięki nim Kościół dostrzegł w Piśmie Świętym kobiety. Drogie panie, by temat ten stał się modny, wcale nie potrzebowaliśmy feminizmu...
W okresie międzywojennym o. Peter Ketter SJ opublikował swoją na owe czasy rewelacyjną pracę zatytułowaną „Chrystus a kobiety”. Jest to rzetelne opracowanie tematu związanego z kobietami w Piśmie Świętym. Całkiem niedawno w wydawnictwie „Alleluja” ukazała się „Czułość kobieca” ks. Mauro Orsattiego. To również pozycja ciekawa, choć z fatalnym polskim tytułem (zresztą nie przetłumaczonym z oryginału). Tak więc temat kobiet powraca. I bardzo dobrze.
W naszym życiu nigdy nie jest za dużo lektury Pisma Świętego, chcąc zaś przeczytać o kobietach, najczęściej sięgniemy do Ewangelii św. Łukasza, który na temat relacji Chrystus – kobiety ma najwięcej do powiedzenia. Ktoś trafnie kiedyś powiedział, że nie mielibyśmy Fra Angelica i jego przepięknych fresków we Florencji, gdyby nie Ewangelia Łukaszowa. W tej Ewangelii kobieta została dowartościowana najbardziej. To właśnie św. Łukasz pokazuje, że temat kobiet jest wiekuiście ważny.
Żebro było najbliżej serca
Opis stworzenia człowieka, czyli kobiety i mężczyzny, jest niejednorodny. Istnieją bowiem dwie tradycje. Tradycja kapłańska jest o wiele późniejsza niż jahwistyczna. Najczęściej powołujemy się na tę drugą przywołując słowa: Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2, 21-24).
Owo żebro nie jest czymś, co zabierałoby kobiecie jej godność. Wręcz przeciwnie – kobieta została utworzona z żebra, bo jest ono najbliżej serca. W defiladzie dzikich zwierząt (Rdz 2, 20), która wydawać by się mogła czymś naiwnym, chodzi o pokazanie, że wśród zwierząt nie ma kogoś, kto mógłby stanąć vis a vis pierwszego człowieka. Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2, 23) – powie pierwszy człowiek. I tak kobieta została „wzięta” z mężczyzny, a więc jak gdyby od niego pochodzi. Pochodzi od mężczyzny, jednak na zasadzie kogoś, kto z natury musi być jej równy.
Św. Paweł pod obstrzałem
Choć Stary Testament zna historie kilku wybitnych kobiet, musimy przyznać, że Hebrajczycy nie traktowali ich na równi z mężczyznami. Ślady tego myślenia możemy znaleźć w niektórych fragmentach Nowego Testamentu, na przykład w wystąpieniach św. Pawła. Kobieta była wówczas służebnicą swego męża. Wiąże się z tym dawna forma zwracania się żony do męża: baali, co oznacza panie mój. Z czasem dopiero zaczęto używać zwrotu: mężu mój. Pamiętajmy jednak, że św. Paweł przyznał kobiecie te same prawa, które miał mężczyzna.
Nie wszystkie nakazy apostolskie mają tę samą rangę. Z czasem niektóre z nich przestały byćażne, bo zmienił się układ społeczny. Weźmy na przykład niewolnictwo. Było ono instytucją niemoralną, a jednak w Nowym Testamencie nie ma jego zniesienia (i choć żaden z Apostołów nie przyłącza się do buntu Spartakusa, wiemy, że niewolnictwo było złe). Nowy Testament wszystkich ludzi traktuje jak braci – tym samym zniesione zostało upodlające niewolnictwo. Podobnie jest ze słowami św. Pawła: Żony niechaj będą poddane swym mężom (Ef 5, 22); wiemy, że mowa jest o tamtej wizji poddania, która wynika z rajskiego wyroku. Dlatego najważniejszą zasadą lektury Pisma Świętego jest czytanie go w szerokim kontekście, nie wolno tu być jednostronnym. Jeśli z tekstów Pawłowych wyrwie się tylko to jedno zdanie: Żony niechaj będą poddane swym mężom, będzie ono dziś szokujące.
Tadeusz Żychiewicz w jednym ze swych felietonów napisał kiedyś: „Kobiecie nie jest łatwo słuchać drugiej kobiety”. Co prawda miał na myśli zakonnice, ale doświadczenie pokazuje, że jest lepiej, gdy sprawami domowymi rządzi mężczyzna. Mówię tak, bo słyszałem to od samych kobiet.
Dziś często możemy spotkać się z tym, że „szefem” domu jest kobieta. Jest to najlepszy dowód, że nie musi być tak, jak było w czasach św. Pawła. Obecnie rola kobiety, szczególnie ta społeczna, wygląda zupełnie inaczej. Kiedy zaś feministki mówią, że św. Paweł nie lubił kobiet, zastanawiam się, czy one kiedykolwiek wzięły Pismo Święte do ręki i przeczytały całe. W liście do Efezjan Apostoł pisze: Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół (5, 25a). Kiedy czytam ten fragment ze studentami, zabraniam im czytać słowo „Kościół”, bo w języku polskim jest ono rodzaju męskiego. Sens słów św. Pawła o wiele lepiej oddaje łacina, Ecclesia jest bowiem rodzaju żeńskiego. Wiele języków europejskich idzie za tym wzorem.
Nie tylko Ewa i Maryja
Najwyższy czas, by w naszym rozważaniu o kobietach przyjrzeć się postaciom Ewy i Maryi. Pierwszym, który to uczynił, był św. Ireneusz, biskup Lyonu (zm. 202 r.). Wykazał, że Ewa z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju została zrealizowana w Maryi. Ten ojciec apostolski znalazł na to dowód w Nowym Testamencie. Jezus dwukrotnie zwraca się do matki w sposób inny niż czynili to Żydzi. Żyd mówił: „moja matko”, tymczasem Jezus w Kanie Galilejskiej i pod krzyżem mówi: „niewiasto”. Jest to nawiązanie do niewiasty z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, nazywanego protoewangelią.
Ewa i Maryja to nie jedyne kobiety w Biblii. Pierwszą uczennicą, którą pozyskuje Jezus, jest bezimienna Samarytanka. W scenie przy studni św. Jan pokazuje Jezusa, który wchodzi w dialog z kobietą, w dodatku Samarytanką.. Rozmowa ta jest zapowiedzią dialogu, który później pojawi się między zmartwychwstaniem a wniebowstąpieniem. Jezus powie: Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1, 8). Samarytanka powoli dochodzi do prawdziwej wiary w Jezusa Chrystusa. To jest jej główna rola – jako pierwsza dowiaduje się od Jezusa, że jest On Mesjaszem, chociaż innym dozował tę prawdę bardzo długo.
Scena z Samarytanką jest pewną próbą psychologiczną. Kiedy czytamy jej opis, rodzą się w nas czysto ludzkie pytania. Na przykład dlaczego ta kobieta przychodzi do studni w samo południe, kiedy z nieba leje się największy żar? Otóż Samarytanka, będąc konkubiną, nie chciała spotkać się przy studni z innymi kobietami. Chciała jakoś ułożyć sobie życie, stąd jej słowa do Jezusa: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać (J 4, 15). Ona wciąż myślała o studni i wodzie, która w niej była. A Jezus mówił o czymś zupełnie innym. Dopiero z czasem odkryła, kim jest jej rozmówca. Ale kiedy już to odkryła, mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znajdowała, zaświadczyła o Nim w pełni wolności. Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam” (J 4, 39).
Trzy Marie Magdaleny
Mówiąc o Marii Magdalenie trzeba najpierw usunąć dość powszechny błąd. Otóż Marię, pochodzącą z niewielkiej galilejskiej miejscowości zwanej Magdalą, niepotrzebnie identyfikuje się z bezimienną jawnogrzesznicą, namaszczającą Jezusowi nogi (7 rozdz. Ewangelii Łukasza) oraz z Marią z Betanii, która z tych samych powodów szuka u Chrystusa odpuszczenia grzechów. Św. Grzegorz jako pierwszy połączył te trzy kobiety w jedną postać. Zrobił to z pobudek duszpasterskich i tak już zostało aż do czasów papieża Pawła VI. Ten dokonał reformy i znów mówimy o trzech różnych „Magdalenach”. Dodam, że w Kościele bizantyńskim zawsze rozdzielano te trzy uczennice Pańskie. Ale wróćmy do naszej Marii Magdaleny. Wiemy o niej na pewno jedno – była opętana. To z niej Jezus wypędził siedem złych duchów. Oczywiście, znów nie należy dosłownie brać tej liczby, dla nas ważne jest, że była opętana, a właściwie, że została uwolniona od złych duchów. W konsekwencji tego wydarzenia, wdzięczna Jezusowi za uratowanie życia, Maria idzie za Nim. Maria Magdalena jest przykładem kobiecej wdzięczności za niesłychany dar, jakim było uwolnienie od złych mocy.
Uczennice doświadczyły więcej
Chrystus zupełnie zmienił ówczesny stosunek mężczyzny do kobiety. Otóż w tamtych czasach rabbi nie rozmawiał z kobietą, nie mogła ona też zostać jego uczennicą. Przypomnijmy sobie jeszcze raz spotkanie Jezusa z Samarytanką przy studni Jakubowej: kiedy przyszli uczniowie, zdziwili się, że Nauczyciel rozmawia z kobietą, nikt jednak nie śmiał Go o nic zapytać. Uczniowie zrozumieli wtedy, że Jezus postępuje inaczej niż rabini, On rozmawia z kobietami. Ale Jezus nie tylko z nimi rozmawiał, one były też Jego uczennicami. Oprócz Samarytanki była nią także Maria Magdalena. Były więc uczennice. Chodziły za Jezusem. Słuchały.
Jezusowi bardziej zależało na tym, by być nauczycielem słuchanym niż przyjętym pod dach i nakarmionym. W doskonale znanej nam scenie obrazującej Marię i Martę, zazwyczaj widzi się tylko pochwałę życia kontemplacyjnego, w przeciwieństwie do czynnego. Być może wniosek ten jest uzasadniony, ale Łukasz chciał nam powiedzieć coś zupełnie innego: Maria jest prawdziwą uczennicą Pańską, bo zachowuje się tak jak uczniowie, siedzi u stóp Pana jak uczniowie wokół rabinów.
Kobiety w Ewangelii doświadczyły znacznie więcej niż mężczyźni. Pod krzyżem wszystko się zaczęło. Prymas Tysiąclecia mawiał, że przy zmartwychwstaniu kobiety pełnią znacznie ważniejszą rolę niż mężczyźni – kobiety, z Magdaleną na czele, są pierwszymi apostołkami zmartwychwstania; one „znały się” na rzeczy. Dopiero później Apostołów przemienił i umocnił Duch Święty. U mężczyzn, gdzie górę wzięła przyziemna logika, wszystko było przegrane. Uczniowie idący do Emaus mówili: a myśmy się spodziewali... (Łk 24, 21). Tymczasem te kobiece serca były przywiązane do Pana. Kobiety cierpliwie czekały i doczekały się. Toteż gdy Jezus powiedział: Mario, ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: „Rabbuni”, to znaczy: Nauczycielu! (J 20, 16). Poznała Go od razu.
Augustyn Jankowski OSB
Augustyn Jankowski, benedyktyn, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, redaktor naukowy Biblii Tysiąclecia, autor wielu publikacji poświeconych tematyce biblijnej, m.in. „Królestwo Boże w przypowieściach”, „Apokalipsa św. Jana”, „Pneumatologia Nowego Testamentu”