Anna Świderkówna w swojej książce Rozmowy o Biblii tłumaczy pochodzenie słowa APOKALIPSA jako odsłonięcie, objawienie (pochodzące z greckiego apokalypsis). W najwęższej definicji jest to gatunek literacki, który przedstawia tajemnice czasów ostatecznych, zawiera proroczą wizję wydarzeń związanych z końcem świata. Ma na celu pokrzepienie czytelników przedstawieniem ostatecznego triumfu boskiego dobra nad złem. Apokaliptyka, czyli piśmiennictwo wypowiadające się za pomocą apokalipsy, rozwijała się w literaturze judaistycznej i wczesnochrześcijańskiej od II w. p.n.e. do I w. n.e.
Autorka krótko wspomina również o szerszym rozumieniu tego pojęcia. Nie chodzi już o gatunek, ponieważ w równym stopniu dotyczy malarstwa, a także wybranych wątków powieści o szerszej fabule niż sama apokalipsa. Jest to wykorzystanie tego motywu w celu przedstawienia czasów „poostatecznych”, przyszłości świata. Odwieczna wizja losów ludzkości, która określa cel historii, kultury, cywilizacji; (*jest refleksją teleologiczną – dotyczącą celu świata i estachologiczną – dotyczącą spraw ostatecznych: życia i śmierci).
Literackie wizje apokaliptyczne mają różnorodną wymowę; jedne to ilustracja przekonania, że ludzkość spotka kara za grzechy i ostatecznie zatriumfuje sprawiedliwość; inne jako ostateczną zagładę ludzkości, brak boskiej ingerencji.
Pierwsze obrazy apokalipsy jako kary za grzechy i ostateczny triumf dobra odnajdujemy w Starym Testamencie. W II w. p.n.e. Izrael doznaje prześladowań ze strony innych narodów. Apokaliptyka ma charakter dydaktyczny – wyraża nadzieję Izraelitów, że w przyszłości nad wrogami zatriumfuje boska sprawiedliwość. Potwierdzają to: Księga Izajasza ostrzegająca przed grzechem pychy (Iz. 24-27), Księga Ezechiela (Ez. 7,12), w której symbolami kary bożej prorok czyni anioły z mieczami ognistymi (Ez. 9), Księga Daniela (Dn. 7, 13-14; 9, 5-6).
Fundamentalną wizję apokalipsy w znaczeniu ostatecznego zwycięstwa dobra boskiego nad grzesznym złem ilustruje Objawienie św. Jana - ostatnia księga Nowego Testamentu przypisywana najmłodszemu apostołowi Jezusa, zwana Apokalipsą św. Jana. W latach 81-96 n.e. za czasów panowania cesarza Dominicjana następuje nasilenie prześladowań chrześcijan przez władzę pogańskiego Rzymu, co dyktuje twórcy wizji wyobrażenie o przyszłości świata. Obserwując upadek moralności, św. Jan ostrzega grzeszników przed konsekwencjami tego zjawiska i jednocześnie zapowiada zbawienie bogobojnych.
Parafrazami i cytatami utwór nawiązuje do Starego Testamentu. Aby silnie oddziaływać na wyobraźnię i emocje odbiorców, wizja operuje bogactwem alegorii i symboli. Sugestywne obrazowanie i dynamika wydarzeń przedstawionych ilustrują zwycięską walkę boskiej sprawiedliwości z szatańskim złem. Zło przedstawione ma przerażać ogromem i potwornością, np. miejscem kultu mamony jest potężne miasto (***WYBIERZ SOBIE SYMBOLE, TE, KTÓRE CI ŁATWIEJ ZAPAMIĘTAĆ) Babilon ( znak destruktywnego bogactwa, rozwiązłości), symbolem demoralizacji człowieka jest Wielka Nierządnica. Potęgę zła wyrażają: odradzająca się siedmiogłowa bestia, smok-szatan, ukryty pod tajemniczą liczbą 666. Do zniszczenia zilustrowanego takimi hiperbolami grzechu nieczystości, bałwochwalstwa, moc boska powołuje równie potężne siły: aniołów, cztery zwierzęta symbolizujące czterech ewangelistów, 7 plag zagłady wypływających z 7 czasz wyrażających gniew Boży: szarańczę, słońce spalające, ból, ciemności, owrzodzenie ciał, wyschnięty Eufrat, wodę przemienioną w krew, 4 jeźdźców karzących: zaborem (koń biały), mordem (koń czerwony), głodem (koń wrony), śmiercią (koń płowy). Ekspresywnej walce dobra ze złem towarzyszą budzące grozę wyolbrzymione zjawiska: 7 trąb anielskich obwieszczających koniec świata i ogłaszających ostateczny wyrok dla grzeszników, ekspresywne barwy: czerwień, oślepiająca poświata niebiańska, jaskrawość złotych błyskawic, kosmiczny wymiar wydarzeń – ciała niebieskie. Ostateczne zwycięstwo dobra symbolizują: pieczęcie na głowach cnotliwych wybrańców, Baranek – ofiara Chrystusa, kobieta w słonecznej szacie – Matka Boska, potężny zastęp aniołów, złoty tron Boga, Nowa Jerozolima niebiańska – miasto otoczone nieprzebytym murem.
Ten nowotestamentowy motyw apokalipsy podejmowany jest przez kolejne epoki literackie. W literaturze romantyzmu mamy na przykład Nie-Boską Komedię Zygmunta Krasińskiego. Głównym jej tematem jest walka, która – według antycznych zasad dramatu – nie mogła przynieść pozytywnego rozwiązania.
Rewolucjoniści to żądni krwi, bezwzględni barbarzyńcy. Ich światem jest środowisko, w którym nie ma żadnych autorytetów. Są manipulowani przez swojego przywódcę – Pankracego. Chłopi i mieszczanie mszczą się na swoich ciemiężycielach za lata nędzy i wyzysku. Urządzają krwawe orgie, niszczą kościoły. Buntują się przeciwko dotychczasowym wartościom. Oburzeni są przepychem, niemoralnością i zbrodniami szlachty. W zamian za to głoszą równość, wolność, powszechną własność, ateizm. Arystokracja ma swoje kontrargumenty: uważają się za odwiecznych obrońców i nauczycieli prostego ludu, budowniczych tradycji i historii pokoleń. Głoszą hasło honoru, obrony własności rodów i wiary chrześcijańskiej. Krasiński przedstawia rewolucjonistów jako zdemoralizowany motłoch, głoszący pochwałę zbrodni, bluźnierstwa i grabieży. Natomiast arystokraci, z pozoru pobożni i dumni, w chwili klęski są tchórzliwi, podli, nie brzydzący się zdradą (jedynym wyjątkiem jest hrabia Henryk).
Zygmunt Krasiński jest przekonany, że dojście rewolucjonistów do władzy oznacza apokalipsę – zniszczenie świata, czyli wydarzenie, które w Biblii poprzedzało ponowne przyjście Chrystusa.
Nie dziwi więc fakt, że w zakończeniu utworu interweniuje Bóg. Obaj przywódcy ponoszą klęskę - hrabia Henryk popełnia samobójstwo, gdy rewolucjoniści zdobyli Okopy Św. Trójcy – ostatni bastion wyznawców Chrystusa. Na czele wojsk broniących się przed natarciem rewolucjonistów stał sam Henryk, a w ręku dzierżył miecz świętego Floriana, czyli powszechnie znany symbol dowództwa i boskiego poparcia. W książce Apokalipsa. Symbolika – tradycja- egzegeza autor wskazuje na podobieństwo do apokalipsy biblijnej. W wizji Krasińskiego okolice wokół Okopów Świętej Trójcy stają się biblijną Doliną Joszafata z Księgi Joela, miejscem osądzenia wszystkich narodów.
Walka zła ze złem. Mimo pozornego zwycięstwa obozu rewolucjonistów-demokratów, wygrana pozostaje w gruncie rzeczy przegraną. Zwycięska rewolucja powoła do istnienia nową arystokrację, która będzie wysysać pracę zwykłych ludzi jeszcze skuteczniej niż dawne elity.
Widziałem – powiada hrabia Henryk –wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem – ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat – rozpusta, złoto i krew.”
Skoro więc historia laicka dobiegła kresu, w dzieje wkroczyć musiała Siła Wyższa. We Wstępie do IV części czytamy:
Z gór podniosły się mgły – i konają teraz po nic ościach błękitu. – Dolina Świętej Trójcy obsypana światłem migającej broni i Lud ciągnie zewsząd do niej jak do równiny Ostatniego Sądu.
Pankracy triumfuje i marzy o zbudowaniu szczęścia na ziemi. W tym momencie ukazuje się mu Chrystus:
[…] ponad przepaściami – oburącz wsparty na krzyżu, jak na szabli mściciel. – Ze splecionych piorunów korona cierniowa.
Przerażony wódz rewolucjonistów woła do Leonarda:
Od błyskawicy tego wzroku chyba mrze, kto żyw![...] Daj mi choć odrobinę ciemności!
Pankracy umiera z poczuciem osamotnienia i rozpaczy oraz okrzykiem:
„Galilaee, vicisti! – Galilejczyku zwyciężyłeś!”
Chrystus karze szaleństwo i jednostronność ludzkiego buntu. Konsekwencją działania ludzkiego, które nie jest zgodne z przykazaniami Bożymi, może być tylko kara. Świadczy to o nieuchronności ostatecznego zwycięstwa Sędziego. Z. Krasiński stworzył własny system filozofii dziejów nawiązujący do prowidencjonalizmu***, według którego losami świata kieruje Bóg–Stwórca, Bóg–Sędzia. W dramacie Krasińskiego to ludzie doprowadzili do katastrofy dziejowej. Klęska przywódców i zakończenie utworu nawiązują do Sądu Ostatecznego z Apokalipsy biblijnej: upadek wartości ludzkich i zwycięstwo racji boskich. Dzień Gniewu Bożego.
Pisano i później – młodopolski hymn „Dies Irae” Jana Kasprowicza stanowi kolejną wizję dnia sądu ostatecznego. W utworze wizję globalnej zagłady roztacza przed odbiorcą Adam – pierwszy człowiek. Został on ukazany jako reprezentant całej ludzkości.
W pierwszych wersach „Dies Irae” Kasprowicz wyraźnie nawiązuje do biblijnej wersji dnia sądu ostatecznego. Świadczy o tym chociażby dźwięk trąb („Trąba dziwny dźwięk rozsieje”), który towarzyszył apokalipsie w Ewangelii według św. Jana. Możemy tu również znaleźć odniesienie do znanej staropolskiej kolędy Franciszka Karpińskiego „Bóg się rodzi” („ogień skrzepnie, blask ściemnieje”).
Adam dowodzi, że obarczono go zbyt dużym brzemieniem grzechu. Pierwszy człowiek oskarża Boga, że Ten zbyt brutalnie doświadcza ludzi - najpierw dając im wolną wolę, a następnie kusząc na każdym kroku do popełnienia większych lub mniejszych występków. Mówi wprost, że to „nadludzkie brzemię”, które on sam (Adam), na własnych barkach wyniósł z Edenu.
Ta wizja końca świata to ukazanie go w kolorach ognia i krwi. Wyraża się poprzez symbole, deformacje, dynamiczne i odrażające sceny, które sugestywnie ilustrują słabość człowieka wobec niewzruszonej Boskiej woli zniszczenia świata. Przestrzeń przedstawiona jest przepełniona cierpieniem, umierającą przyrodą, osnuta mgłami i mrokiem, mękami ludzi, krzyżami, wyuzdaniem erotycznym, gasnącym kosmosem.
Dzień gniewnego sądu symbolizują: głowa Chrystusa brocząca krwią i dogorywająca w niewyobrażalnej męce, Ewa – pramatka grzechu żądna szatańskiej rozpusty, Adam – dźwigający nadludzkie brzemię winy niby Syzyf, wszechmocne lodowate i głuche na ludzkie błagania oblicze Boga osadzonego w gmachach chmur.
Wszystko wyraża brak nadziei dla świata. Pytania podmiotu lirycznego o cel ludzkiej egzystencji pozostają bez odpowiedzi. Kasprowicz tym hymnem wyraża refleksję na temat niewspółmierności ludzkiej winy w stosunku do potworności kary wymierzonej ostatecznie człowiekowi.
Spośród poetów współczesnych z kolei, sąd ostateczny w przewrotnej formie sportretował Zbigniew Herbert w swym liryku U wrót doliny. Już sam tytuł utworu odsyła czytelnika - podobnie jak u Krasińskiego - do proroctwa Joela zapowiadającego, że w czasach ostatecznych Jahwe zgromadzi wszystkie ludy w Dolinie Jozafata i tam je osądzi. Poeta jednak nie ukazuje samego sądu nad „beczącym stadem dwunogów”, lecz ogranicza się do przedstawienia wydarzeń go poprzedzających. Z relacji narratora dowiadujemy się, że po serii katastrof, w gardle doliny zgromadziła się niewielka liczba ludzi, których bezwzględni aniołowie starają się oddzielić od najbliższych lub rzeczy stanowiących dla nich jakąś wartość. Stróże nowego porządku nie pozwalają by zostawili ze sobą cokolwiek, co łączyłoby ich z ziemskim życiem.
Okazuje się bowiem, że zbawionym trzeba być samotnie, a w dalszą, nieznaną drogę nie wolno zabrać nawet tego, co dotychczasowemu życiu nadawało jakiś sens.
Staruszka niesie
Zwłoki kanarka
(wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
był taki miły – mówi z płaczem
wszystko rozumiał
kiedy powiedziałam –
głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku
Metodycznie przeprowadzana segregacja przypomina sceny z ramp hitlerowskich obozów, z gett. Obraz ukazany przez poetę nie jest też pozbawiony ironii – ludzie podlegają uprzedmiotowieniu i zezwierzęceniu – mówi się o nich „beczące stado dwunogów”, parafraza biblijnego określenia „zgrzytający zębami i śpiewający psalmy” też jest ironiczna. Podobną rolę pełni epitet „aniołowie stróże”. Choć nazwa wskazuje na ich miłosierdzie, opiekuńczość i oddanie, w wierszu Herberta są nieubłaganymi i bezwzględnymi wykonawcami woli surowego Boga, przypominającymi swoim zachowaniem strażników obozów koncentracyjnych (ci także wykonywali mechanicznie otrzymane rozkazy). Z gardła Doliny Jozafata – w której według Biblii dokona się sąd ostateczny – słychać tylko rozpaczliwe płacz i krzyk:
tak to oni wyglądają
na moment
przed ostatecznym podziałem
na zgrzytających zębami
i śpiewających psalmy.
Herbert podkreśla, że losy bezbronnego człowieka nie zależą więc wyłącznie od sił wyższych. Pomijając w opisie zdarzeń postać Jezusa-Sędziego i świętych, próbuje podkreślić, że przypominające Apokalipsę dramatyczne sceny, nie są dopustem Bożym. Powstały z woli człowieka, który wciąż próbuje zastąpić Stwórcę i tym przyczynia się do swojej zagłady. Zagłady, która już raz przyszła z nieba pod postacią milionów ton bomb zrzucanych przez jednych na domy innych “dwunogów”. Określanie ludzi jak istot podobnych czy tożsamych ze zwierzętami jest drastycznym, lecz bardzo obrazowym zabiegiem przypominającym, jak idący na selekcję i rzeź ludzie byli tylko zwierzętami w oczach oprawców, podludźmi, którym nie należało okazywać szacunku ani litości. Była to apokalipsa przygotowana i wypełniona ludzkimi, a nie boskimi rękami.
Skupienie się Herberta na czasie wyprzedzającym ***paruzję, wydaje się nieprzypadkowe. Autor Pana Cogito jak zawsze stara się pokazać problemy człowieka współczesnego. Wykorzystując ***parabolę, Herbert przedstawia makabryczne zdarzenia, jakie podczas II wojny światowej i holocaustu stały się udziałem setek tysięcy więźniów obozów zagłady. Zabiegiem tym stara się też uzmysłowić czytelnikowi, że apokaliptyczne wydarzenia wypełniające się według Biblii w czasach ostatecznych, będą tak naprawdę niczym w porównaniu z tym, co zdołali przeżyć ludzie w XX wieku.
Zupełnie inaczej przedstawił ten problem współczesny poeta - Czesław Miłosz w Piosence o końcu świata. Jest tu pokazana wizja Sądu Ostatecznego w sposób odmienny od biblijnego. Jest to poetycka wizja Dnia Sądu, refleksja poety nad ludzkim życiem i przeznaczeniem. Nie jest to obraz przepełniony katastrofizmem, ten koniec świata jest zwyczajny i staje się już - po prostu.
Już sam tytuł sugeruje tę sprzeczność: z jednej strony wykorzystanie lekkiej formy piosenki, a z drugiej temat – koniec świata – który wyraźnie koliduje z taką strukturą gatunkową. Do opisania apokaliptycznej katastrofy zdecydowanie bardziej pasowałyby przecież inne, poważniejsze formy, takie jak monumentalny hymn czy pieśń.
Treści odpowiada również forma, prostotę wiersza widać już w pierwszej zwrotce. Pojedyncze zdania oznajmujące, z których każde buduje jakiś sielski obraz:
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć
Cechą wspólną wszystkich scen jest to, że są one plastyczne i każdy z nich ma pogodny nastrój. Wszystko jest piękne, spokojne, barwne i wesołe. Świat w wierszu został przedstawiony jako taki, którego spokoju, harmonii nic nie jest w stanie zmącić.
Dzień Sądu Ostatecznego nie wyróżnia się niczym spośród wszystkich innych dni. Żadne znaki nie wskazują na to, że za chwilę wydarzy się jakaś katastrofa. Ludzie, przyroda i zwierzęta zachowują się normalnie:
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa.
Ci, którzy oczekiwali błyskawic, gromów i archanielskich trąb odczuwają zawód i niedosyt z powodu tej zwyczajności końca świata.
W wizji ukazanej przez poetę wciąż trwa ożywiony ruch. Siwy staruszek pielęgnuje pomidory i nie zamierza przerwać swojego zajęcia. Mówi, że:
Innego końca świata nie będzie.
Cały czas żyje świadomy niechybnej śmierci. Wie, że staje się już, i – co ważne – akceptuje taki stan rzeczy. Z tego powodu mógłby zostać okrzyknięty prorokiem, jednak dystansuje się od tej roli. Mądrość życiowa nie przeszkadza mu w realizowaniu się w prostej pracy. Jego zajęcie kontrastuje zresztą z funkcją wizjonera…
Do wieczności, jak my wszyscy, dociera się przez doczesność – indywidualne czyny dokonywane tu i teraz, choćby tak przyziemne jak przewiązywanie pomidorów.
Poeta próbował dowieść, że koniec świata trwa nieustannie. Tragedia śmierci rozgrywa się przecież każdego dnia – od zarania dziejów. Śmierć istnieje obok każdego z nas – i nic na to nie poradzimy. Nasza mądrość życiowa powinna polegać na ciągłym uświadamianiu sobie tego. Jest to indywidualne doświadczenie apokalipsy każdego człowieka.
Umieranie poszczególnej istoty jest jej prywatną sprawą, żyliśmy pod Sądem, nie wiedząc o tym .
– pisał poeta w poemacie Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada. Ma ona miejsce nieprzerwanie, ponieważ każdego dnia na całym świecie śmierć zbiera potężne żniwo.
*** Problematykę zagłady Miłosz podejmował wielokrotnie. Utwór pochodzi z tomu Ocalenie (wyd. w 1945 r.). Poeta napisał zawarte w nim wiersze podczas II wojny światowej. Piosenka o końcu świata otwiera cykl zatytułowany Głosy biednych ludzi. Wiersz można zatem interpretować jako kontynuację, ale i zaprzeczenie katastrofizmu*** – to być może jeden z owych głosów ofiar apokalipsy dokonanej w czasie wojny i okupacji.***
Wyżej przedstawione utwory pokazują, jak ogromny wpływ na literaturę kolejnych pokoleń ma Biblia. Apokalipsa to temat bardzo popularny, o długiej tradycji, różnorodnych ujęciach, wyraźnych funkcjach dydaktycznych i refleksyjnych. Został zinterpretowany w różnorodne sposoby przez twórców różnych epok. Świadczy to o tym, że ma dla każdego indywidualne znaczenie, choć w naszym kręgu kulturowym ogromny wpływ na to wyobrażenie miało wyobrażenie chrześcijańskie. Rzeczą niezmienną pozostaje jedynie fakt, że Boski Sąd dosięgnie każdego i jest nieunikniony.
Olbrzymi wpływ na wizje poszczególnych epok miało ich tło historyczne, szczególne piętno na literaturze apokaliptycznej odbiła II wojna światowa i nieludzkie cierpienie, apokalipsa dla milionów istnień.