Nauczycielce wystarczyło kilka godzin,
by przeprowadzić w internecie eksperyment, który zaskoczył uczniów
KB 06.01.2015
Melissę Bour, nauczycielkę matematyki w szkole podstawowej w Oklahomie, zaniepokoił fakt, z jaką łatwością jej uczniowie publikują w sieci swoje półnagie zdjęcia. Żeby uzmysłowić im, z jaką prędkością rozchodzą się wiadomości umieszczane w mediach społecznościowych, napisała do Facebooka. Poprosiła o pomoc w udostępnieniu jej postu.
"Drogi Facebooku, moi 12-letni uczniowie sądzą, że publikowanie w sieci zdjęć w bieliźnie albo pokazywanie na nich środkowego palca to nic wielkiego. Proszę, pomóż mi udostępnić to zdjęcie. Komentujcie, gdzie mieszkacie. Pokażmy, jak szybko wiadomość może obiec świat" - napisała Bour i umieściła post w internecie.
Eksperyment się powiódł, a uczniowie jego wynikiem byli zdumieni. Krótko po opublikowaniu zdjęcia zostało ono udostępnione w 50 stanach USA i kilkudziesięciu krajach na świecie, takich jak Australia, Arabia Saudyjska czy Niemcy. Nawet po usunięciu postu z konta po sieci wciąż krążyły jego kopie.
Większość podopiecznych nauczycielki przyznała, że zastanowi się dwa razy, zanim umieści coś w sieci. Większą uwagę będą przywiązywać również do tego, co i w jaki sposób komentują.
Sposób, w jaki Bour dała dzieciom lekcje, pochwaliło wielu internautów na całym świecie. Na Twitterze podziękowali jej za "za autentyczną lekcję życia".
Taki eksperyment przydałby się też polskim uczniom. Dlaczego? Z raportu Wyższej Szkoły Nauk Społecznych "Pedagogium" przygotowanego na zlecenie rzecznika praw dziecka wynika, że 86 proc. polskich gimnazjalistów korzysta z internetu codziennie przez blisko 3,4 godziny. Średnia wieku, gdy zaczynają korzystać z internetu, to 9 lat i 8 miesięcy. 92,4 proc. polskich uczniów wie, że udostępnianie swoich danych w sieci jest niebezpieczne , 90,6 proc. - że w internecie nie można zachować anonimowości. Jednak gdy przychodzi do praktyki, aż co piąty umieszcza na Facebooku treści, które mogą zobaczyć wszyscy. - Młodzi rozpoznają zagrożenia. Teraz trzeba ich zachęcić, by do pewnych rzeczy podchodzili bardziej odpowiedzialnie - twierdzi Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.
Na narastający problem cyberprzemocy (od nieprzyjemnych SMS-ów lub e-maili, wiadomości z pogróżkami, przez zamieszczanie w sieci ośmieszających zdjęć lub filmików, tzw. happy slapping, po upublicznianie prywatnych materiałów, np. listów lub zdjęć ofiary) w ostatnich tygodniach uwagę zwracała Najwyższa Izba Kontroli. W latach szkolnych 2011/12 i 2012/13 na cyberprzemoc wskazało odpowiednio 19 proc. i 8 proc. ankietowanych uczniów.