1.Ustrój polityczny w USA określa się jako system prezydencki, ponieważ w porównaniu z europejskim modelem par
mentarno-gabinetowym, rola prezydenta jest nieporównanie większa. Według konstytucji, prezydent jest równorzędnym z Kongresem przedstawicielem narodu. Dodatkowo nie jest przed Kongresem odpowiedzialny politycznie, a jego złożenie z urzędu może nastąpić tylko w wypadku złamania prawa (impeachment).
Funkcje prezydenta mają trojakie źródło. Formalnie regulowane są przez przepisy konstytucyjne, które mogą być interpretowane dość elastycznie. Innymi źródłami są ustawodawstwo Kongresu i orzecznictwo Sądu Najwyższego, a także bogata praktyka projektodawcza.
Prezydent jest głową państwa i naczelnym dowódcą sił zbrojnych, a także przywódcą partyjnym. Pomimo formalnego braku prawa inicjatywy ustawodawczej, jest także promotorem ustaw - jako lider partii ma wpływ na to, jakie dana partia składa projekty ustaw. Przede wszystkim jest kierownikiem administracji. Powołuje funkcjonariuszy państwowych (w tym sędziów sądów federalnych), najważniejsi z nich to 15 sekretarzy – kierowników resortów (departamentów), którzy tworzą gabinet. Prezydent powołuje także kierownika polityki zagranicznej państwa – sekretarza stanu. Można więc uznać, że amerykański prezydent posiada uprawnienia zarówno premiera, jak i prezydenta z modelu parlamentarno-gabinetowego.
Prezydent posiada prawo weta trzech rodzajów:
regularne – odmowa podpisania ustawy, która może być odrzucona większością 2/3 głosów Kongresu (co zdarza się bardzo rzadko),
tzw. kieszonkowe – w sytuacji gdy projekt ustawy trafia do podpisu w ciągu ostatnich 10 dni sesji Kongresu, prezydent może nie zająć stanowiska wobec tego projektu, co nie pozwala na wejście ustawy w życie,
nieformalne - prezydent nie wydaje aktów wykonawczych do ustawy.
Prezydent dysponuje także całkiem sporymi uprawnieniami prawodawczymi. Może wydawać rozporządzenia wykonawcze i proklamacje, które muszą mieć za podstawę akty wyższego rzędu – konstytucję i ustawy. Ich zakres musi również, choćby w przybliżeniu, zgadzać się z kompetencjami prezydenckimi.
2.Wybory prezydenckie
Kandydować ma prawo obywatel USA nie naturalizowany, mający minimum 35 lat, zamieszkujący w Stanach Zjednoczonych przez co najmniej 14 lat, posiadający pełnię praw publicznych. Ta sama osoba może sprawować urząd maksymalnie przez dwie 4-letnie kadencje.
Zgłaszać kandydatów mogą grupy wyborców, partie polityczne, a także sama osoba zainteresowana kandydowaniem. Nominacje kandydatów przez partie polityczne odbywają się na ich konwencjach krajowych, za pomocą prawyborów. Za poszczególnymi kandydatami opowiadają się delegaci reprezentujący poszczególne stany.
W wyborach powszechnych obywatele posiadający czynne prawo wyborcze decydują o tym, który z kandydatów otrzyma głosy elektorskie przypisane do poszczególnych stanów. Z każdego stanu pochodzi tylu elektorów, ilu ma on przedstawicieli w Kongresie. Wybór elektora zgadza się z preferencjami wyborców, ponieważ ma on obowiązek respektować ich zdanie. Kolegium elektorów liczy 538 członków. Głosowanie powszechne odbywa się w listopadzie roku wyborczego, a głosowanie w kolegium w grudniu. W praktyce wyniki znane są już jednak jesienią, ponieważ wygrywa ten kandydat, który uzyska minimum połowę głosów (270).
Pierwotnie, na początku historii konstytucjonalizmu amerykańskiego, wiceprezydentem zostawała ta osoba, która uzyskała drugą liczbę głosów podczas głosowania w kolegium elektorów. Twórcy konstytucji nie przewidzieli jednak ważnej roli kwestii partyjnych. W przypadku kiedy obaj kandydaci pochodzili z różnych ugrupowań, taki układ przestawał być funkcjonalny (w 1796 roku prezydentem został John Adams będący federalistą, wiceprezydentem Thomas Jefferson z demokratycznych republikanów). XII poprawka do konstytucji z 1804 roku zmieniła sposób wyboru prezydenta, ustanawiając osobne wybory na prezydenta i wiceprezydenta. Od tego czasu parę tę wyznaczają partie na swoich konwencjach. Podczas partyjnych prawyborów, ubiegający się o kandydowanie na prezydenta, wyznacza osobę, którą przewiduje na wiceprezydenta w razie wygranej. Nie może ona pochodzić z tego samego stanu, co kandydat na prezydenta.
3.Wiceprezydent jest przede wszystkim przewodniczącym Senatu i kieruje jego pracami (de iure). Przyjęła się zasada, że na początku kadencji wiceprezydent mianuje kogoś innego na przewodniczącego Senatu pro tempore. Jeżeli prezydent umrze w czasie sprawowania urzędu albo jest w stanie trwałej niezdolności do jego sprawowania, zastępuje go wiceprezydent, który pełni to stanowisko do końca kadencji.
Jeżeli wiceprezydent umrze lub jest w stanie trwałej niezdolności do sprawowania urzędu, prezydent wyznacza osobę na to stanowisko. Nowy wiceprezydent musi zostać zaakceptowany przez obie izby, które muszą udzielić mu poparcia większością głosów.
4.Kongres USA jest bikameralny, tzn. składa się z dwóch izb:
Izba Reprezentantów – członkowie pochodzący z okręgów wyborczych, na które podzielone są stany,
Senat – członkowie pochodzący z poszczególnych stanów.
Kompetencje Kongresu można podzielić na kilka rodzajów: ustrojodawcze (znaczna rola w procesie zmiany konstytucji), ustawodawcze (uchwalanie ustaw), kreacyjne (w pewnych sytuacjach wybór prezydenta i wiceprezydenta), sądownicze i śledcze (np. impeachment), kontrolne (komisje, jako część checks and balances).
Droga ustawodawcza w Kongresie rozpoczyna się od inicjatywy ustawodawczej, którą posiadają tylko członkowie Kongresu i komisje, ale pomimo tego i tak uważa się, iż ponad 3/4 wszystkich inicjatyw to dzieło administracji prezydenckiej. Projekty uważane za kontrowersyjne wnoszone są najpierw do tej izby, w której istnieją większe szanse na szybkie przyjęcie. Najczęściej jednak wnosi się projekt jednocześnie do obu izb. Następnie projekt staje się obiektem prac komisji, które przekazują go najpierw do podkomisji, a następnie w drodze głosowania niejawnego całej komisji projekt kierowany jest pod głosowanie plenarne obu izb. Po zatwierdzeniu ustawa wędruje do prezydenta, który składa swój podpis. Jeżeli nie chce tego uczynić, Kongres może przełamać prezydenckie weto za pomocą większości 2/3 obu izb.
W Kongresie większość prac odbywa się w komisjach. Wyróżnia się komisje:
stałe – zajmują się przygotowywaniem projektów ustaw do rozpatrzenia na forum izb; w komisjach tych zawsze przewodniczący i większość członków pochodzi z partii większościowej w parlamencie,
specjalne – powołane ad hoc, do zbadania konkretnych spraw, w których członkowie są dobierani przez przewodniczącego,
wspólne – powoływane, kiedy rozpatrywane zagadnienie wymaga wspólnej rezolucji izb, tworzone spośród członków obu izb parlamentu,
uzgadniające – wyznaczone w celu doprowadzenia do ustalenia jednolitego tekstu ustawy przegłosowanej uprzednio w różnych wersjach przez obie izby Kongresu.
5.Izba Reprezentantów (House of Representatives) składa się ze 435 członków wybieranych na kadencję trwającą 2 lata. Członkowie tej izby reprezentują grupy wyborców zamieszkujące okręgi wyborcze, na które podzielone są stany. Z reguły zasiadający w Izbie Reprezentantów są specjalistami zajmującymi się wąskimi dziedzinami.
Do Izby Reprezentantów kandydować może osoba, która ukończyła 25 lat, będąca obywatelem USA od co najmniej 7 lat i zamieszkująca w stanie, w którym znajduje się okręg wyborczy z którego pragnie kandydować.
Posiedzeniom Izby Reprezentantów przewodniczy speaker, który jest także przewodniczącym większości partyjnej. Zajmuje się on podejmowaniem decyzji o przebiegu obrad i przekazuje ustawy właściwym komisjom. Reprezentuje także izbę na zewnątrz.
6.Senat (Senate) złożony jest ze 100 członków, których kadencja wynosi 6 lat, z tym, że co 2 lata wymieniana jest 1/3 składu izby. Senatorowie reprezentują stany. Z reguły zasiadający w Senacie są osobami wyspecjalizowanymi w szerokich zagadnieniach.
Kandydować może osoba powyżej 30 lat, będąca obywatelem Stanów Zjednoczonych od minimum 9 lat, zamieszkująca w stanie, który ma reprezentować.
7.System partyjny
W Stanach Zjednoczonych jest system dwupartyjny, co oznacza, iż na tamtejszej scenie politycznej liczą się tylko dwie partie polityczne: Partia Demokratyczna i Partia Republikańska, inne ugrupowania nie odgrywają poważniejszej roli. Podobnie jak w Wielkiej Brytanii, rządy w kraju sprawuje tylko jedna, zwycięska partia. Dwupartyjność amerykańska różni się jednak znacznie od tej w brytyjskim wydaniu. Dyscyplina partyjna w USA jest wyjątkowo słaba, w praktyce często dochodzi do sytuacji, gdy w niektórych głosowaniach Demokraci ze stanów południowych przyłączają się do Republikanów. Powstaje w takich przypadkach tzw. konserwatywna koalicja. Dodatkowo czasem dochodzi do tego, iż z powodu różnych długości kadencji prezydenta i Kongresu, większość parlamentarna i głowa państwa są z różnych partii.
Obie partie są do siebie bardzo zbliżone pod względem programowym i organizacyjnym. Dzieje się tak z powodu stabilizacji sytuacji ekonomiczno-społecznej, poszczególne ugrupowania muszą odwoływać się do jak najszerszego elektoratu. Partie unikają więc zajmowania jednoznacznego, zdecydowanego stanowiska w wielu kwestiach.
Struktury partyjne „ożywiają” się przede wszystkim na czas wyborów prezydenckich. W razie wygranej, prezydent jest jednocześnie liderem partii mającej większość w Kongresie.
Każdy ze stanów posiada własną legislatywę i gubernatora. Legislatywy stanowe we wszystkich stanach (z wyjątkiem Nebraski) są dwuizbowe (bikameralizm). Zarówno liczba członków legislatur, jak i ich liczba jest różna w poszczególnych stanach. Nazewnictwo najczęściej odpowiada parlamentowi federalnemu, stąd istnieją stanowe Izby Reprezentantów i Senaty.
Gubernator sprawuje funkcje władzy wykonawczej w danym stanie. Często także stoi na czele stanowej Gwardii Narodowej, posiada również prawo łaski. W większości stanów gubernator posiada prawo weta wobec aktów prawnych wydawanych przez legislatury stanowe (od referendum w 1996 roku nie ma weta gubernatorskiego w Karolinie Północnej). Weto może być przełamane przez legislatywę przez większość 2/3 lub 3/4 głosów (w Tennessee za pomocą większości absolutnej). We wszystkich stanach gubernator wybierany jest w wyborach bezpośrednich na 4-letnią kadencję, poza New Hampshire i Vermont, gdzie trwa ona 2 lata.
Każdy ze stanów podzielony jest na hrabstwa (counties). Wyjątkiem są dwa stany: Luizjana – parafie (parishes) i Alaska – okręgi (boroughs). Obecnie w Stanach Zjednoczonych jest 3141 hrabstw i równoważnych jednostek terytorialnych. Najmniej hrabstw liczy stan Delaware – 3, a najwięcej Teksas – 254. Zakres uprawnień lokalnych rad różni się w poszczególnych hrabstwach, w zależności od stanu. Niektóre hrabstwa podzielone są dodatkowo na okręgi miejskie (townships).
8.WYBORY W PIGULE
W USA, w przeciwieństwie do np. Polski, prezydenta nie wybierają obywatele, lecz kolegium elektorskie - to są wybory pośrednie. W kolegium zasiadają ludzie, wybrani w wyborach w poszczególnych stanach. W Polsce można teoretycznie wyobrazić sobie sytuację, w której np. cała Warszawa głosuje na kandydata A, który dostaje 2 mln głosów, a cała reszta Polski głosuje na kandydata B, który dostaje 1,9 mln głosów. W takim przypadku wygrywa kandydat A, bo dostał więcej głosów w skali kraju.
W USA tak nie działa system. Każdy stan w zależności od swej ludności ma przydzieloną konkretną liczbę elektorów (Dystrykt Kolumbii ma 3, a np. Kalifornia 55 elektorów). Wyborcy faktycznie głosują nie na prezydenta, lecz na elektorów, którzy zobowiązali się, że będą na danego prezydenta głosować w kolegium elektorskim. Wygrywa ten, kto ma więcej elektorów.
Dlatego właśnie sondaże ogólnokrajowe w USA nie mają większego znaczenia, jedynie symboliczne. Bo np. teoretycznie jest możliwa sytuacja, w której kandydat A wygrywa w 49 stanach przewagą jednego głosu, a kandydat B wygrywa w jednej Kalifornii gigantyczną różnicą np. 10 mln do jednego głosu. I mimo to, to kandydat A zostaje prezydentem. Tak się stało w 2000 roku, gdy Gore miał w skali kraju więcej głosów, ale Bush miał większą liczbę elektorów - przegrywał z Gorem w poszczególnych stanach większą różnicą głosów, ale wygrał w większej liczbie stanów.
W wyborach w USA nie liczy się więc - mówiąc ogólnie - jaką różnicą głosów się wygrywa. Chodzi o to, by w poszczególnych stanach mieć o jeden głos więcej od przeciwnika (wygrany bierze w stanach wszystkie głosy elektorskie).
Dlatego właśnie kandydaci na prezydenta choć mają strategię ogólnokrajową, to faktycznie dzielą stany USA na trzy kategorie:
1. stany pewne - czyli takie, o które walczyć nie trzeba, bo i tak na mnie zagłosują. W tym roku wiadomo np., że Delaware zagłosuje na Obamę, bo Biden jest z tego stanu i jest tam bardzo popularny. Głosy elektorskie z DE Obama więc wpisuje w swoją rubrykę i może o tym stanie zapomnieć (no, prawie, żeby ich nie obrazić, bo Gore w 2000 tak właśnie potraktował rodzinne Tennessee i wyborcy ukarali go głosując na Busha; gdyby Gore wygrał w TN, nie potrzebowałby awantury na Florydzie, bo i tak zostałby prezydentem i FL by się nie liczyła!).
2. stany na bank stracone - takie, w którym wiadomo, że się nie wygra. McCain nie wygra w Delaware choćby się tam teraz sprowadził. Nie musi tracić tam pieniędzy i czasu.
3. stany niepewne - czyli takie, które mogą zagłosować i tak, i tak. To o nie toczy się kampania. Kandydaci mają szczegółowe modele matematyczne, które mówią im, jakich stanów potrzebują. Modele przykłada się do najnowszych sondaży stanowych i koryguje kampanię. Załóżmy np. że Obamie przygotowali model, według którego wygrana w Illinois, Pennsylwanii i Michigan daje mu wygraną i jest możliwa. Obama zacznie wtedy mniej czasu i pieniędzy poświęcać Florydzie, która jest dla niego bardzo trudna i niepewna. Skupia się na tych trzech stanach. Ale wyobraźmy sobie, że nagle dziś doradca Obamy przychodzi i mówi, że najnowszy sonaż w IL wskazuje, że ten stan prawdopobnie zagłosuje na McCaina (nie zagłosuje, ale wymyślam scenariusz z głowy). No i sztab uznaje, że trzeba o FL walczyć ostrzej. Idą tam pieniądze, ludzie, nagle Obama zaczyna jeździć do Miami dwa razy w tygodniu itd itd.
Dziennikarze w USA śledzą więc trzy rzeczy - jawne raporty o wydatkach na reklamy TV, żeby zobaczyć, na których stanach skupia się sztab danego kandydata; kalendarz wizyt kandydata; oraz sondaże stanowe.
To wszystko jest bardzo, bardzo zniuansowane. Uważa się np., że kandydat, który w sondażach ogólnokrajowych przegrywa z drugim kandydatem różnią 7-8 proc. lub większą, nie ma szans i tak wygrać wyborów. Nie zdarza się bowiem, by położone niedaleko siebie stany się dramatycznie między sobą różniły - czyli np. żeby Nowy Jork oddał 90 proc. głosów na Obamę, a Pennsylwania 90 proc. na McCaina. Teoretycznie to możliwe, praktycznie bardzo trudne.
Albo np. ta zasada: im większy stan, tym kandydaci są siebie bliżej. Po prostu w dużych stanach jest większa szansa na to, że istnieją tam różne grupy społeczne, więc obaj kandydaci mogą liczyć na podobną liczbę głosów. Zasada ta jest czasem wywracana (Reagan w Kalifornii), ale Floryda jest tego dobrym przykładem.
Na to wszystko nakłada się wyjątkowość tych wyborów - po raz pierwszy od dziesięcioleci stanęli naprzeciw siebie dwaj senatorowie. Dopiero po raz drugi w historii jest kobieta, po raz drugi jest osoba w tak starszym wieku (sorry, John), po raz pierwszy jest czarnoskóry kandydat. Wiele modeli matematycznych jest o wiele bardziej skomplikowanych. Nikt chyba dziś nie wie, jak zagłosują Demokraci Żydzi na Florydzie. Nie wiadomo, jak zagłosują Demokraci o republikańskich zapatrywaniach na politykę zagraniczną. Nie wiadomo, ile Demokratek zdradzi swą partię, by zagłosować na Palin. Nie wiadomo, czy Palin wystarczy, by przyciągnąć do McCaina chrześcijańską prawicę. Nie wiadomo, jak dużą rolę przy urnach odegra kolor skóry Obamy. Nie wiadomo, jak zachowają się czarnoskórzy Republikanie. Nie wiadomo, co zrobi jeszcze przed wyborami Bush. Nie wiadomo, co się wydarzy w Iraku. Nie wiadomo, jak wpłynie na wyborców (i na ilu) wojna w Gruzji...
Prawda jest taka, że ten, kto dziś twierdzi, że wie, kto wygra 4 listopada, nie wie, o czym mówi. Być może dalej w kampanii jakoś będziemy mogli pospekulować, ale teraz absolutnie się nie da.
9.Prawybory
to wybory wstępne, których wynik może być niewiążący lub wiążący w późniejszych właściwych wyborach. Służą do zbadania opinii publicznej lub wyłonienia kandydatów mogących startować w późniejszych wyborach właściwych. Ich znaczenie jest uzależnione od ordynacji wyborczej i w wielu systemach politycznych (np. w USA) jest to część procedury wyborczej.
Prawybory stanowią kryterium stosowane przez Partię Demokratyczną i Republikańską przy wybieraniu polityka, który z ich ramienia ubiegać się będzie o prezydenturę. I mimo, że dziś są zupełnie podstawową drogą do nominacji, swoje znaczenie zyskały stosunkowo niedawno.
Zwyczaj nominowania sięga 1796 r., kiedy to partie wybierały kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta za pośrednictwem swych przedstawicieli w Kongresie. Istotna zmiana tego systemu zaszła już w roku 1831. Wtedy to przyjął się pomysł ogólnokrajowych konwencji, podczas których głosowali nie tylko kongresmani, ale także delegaci wybierani w poszczególnych stanach. Nad wyborami tymi panowali jednak lokalni liderzy partyjni, którzy dzięki posiadanym wpływom doprowadzali do wyboru bliskich sobie delegatów.
Na początku kolejnego wieku – w 1904 r. – w rzeczywistości politycznej Stanów Zjednoczonych pojawiły się prawybory. Najpierw wprowadzono je na Florydzie, a stanowiły one odpowiedź na coraz większą presję na zdemokratyzowanie procesu nominowania kandydatów. Od tego momentu opierał się on na rzeczywistej popularności polityków wśród wyborców, a więc, z perspektywy właściwych wyborów prezydenckich, wprowadzał kryterium bardziej wiarygodne. Wobec swoich niewątpliwych zalet, prawybory zaczęły być wprowadzane w kolejnych stanach. Strumień ten został jednak szybko zatrzymany, na czym najbardziej zależało stanowym liderom – walczyli o powrót do swoich dawnych przywilejów. I przywileje w dużym stopniu udało im się odzyskać. Powszechność przeprowadzania prawyborów znowu spadła - zaczęły być uważane za zbyt drogie, szczególnie w obliczu niezbyt szerokiego udziału wyborców. Ponadto ci kandydaci, którzy mieli zagwarantowane poparcie lokalnych władz partii, w ogóle nie brali w nich udziału. Z drugiej strony startu chętnie podejmowali się politycy chcący zademonstrować swoją popularność, wiedzący, że w innym przypadku nie uzyskają nominacji. Jednak nawet sukces prawyborczy nie dawał gwarancji nominowania, o czym przekonał się demokrata Ester Kefauver. W 1952 roku wygrał aż 12 z przeprowadzonych 15 prawyborów, ale w listopadowych wyborach republikaninowi Dwightowi Eisenhowerowi czoła stawił Adlai Stevenson, który nie wziął udziału w ani jednych prawyborach. Nie przeszkodziło mu to w zdobyciu nominacji, gdyż w większości stanów wyboru nadal dokonywały partyjne komitety.
Przełom nastąpił w 1968 roku. Ameryka żyła wojną w Wietnamie, kraj był podzielony, podobnie jak i Partia Demokratyczna. Jej przedstawiciel, prezydent Lyndon Johnson ponosił porażki zarówno w kwestii wietnamskiej, jak i w polityce wewnętrznej i był w kraju atakowany ze wszystkich stron. Popularność prezydenta drastycznie spadła i Johnson postanowił nie ubiegać się o reelekcję. Jego koledzy partyjni nominowali na kandydata Huberta Humphreya. Humphrey, podobnie jak w 1952 roku Stevenson, nie wystartował w żadnych prawyborach. Jednak czasy były już inne. Istniała silna publiczna presja na większe zdemokratyzowanie drogi nominacji i jeszcze silniejsze podziały oraz konflikty zaistniałe w obliczu wojny wietnamskiej wśród Demokratów. Wszystko to doprowadziło do oporu i protestów przeciwko zasadom nominowania. Partia powołała tzw. Komisję McGoverna-Frasera, która zarekomendowała wprowadzenie zmian, mających na celu zmniejszenie znaczenia stanowych władz partyjnych i oparcie nominacji na publicznej popularności kandydatów. Partia Demokratyczna zaczęła wprowadzać prawybory nie tylko wewnątrz własnych struktur, ale także w całych Stanach – tam gdzie dysponowała większością w instytucjach ustawodawczych. Zalecenia Komisji spodobały się zresztą także Republikanom i sami zaczęli się do nich stosować. W rezultacie reforma wprowadzona do czasu kolejnych wyborów była olbrzymia. Podczas gdy w roku 1968 obie partie tylko w 1/3 opierały swoje nominacje na prawyborach, w 1972 stanowiły już one podstawę ponad 2/3 decyzji.
Prawybory są pierwszym i podstawowym elementem procesu wyborczego w amerykańskich wyborach prezydenckich. Stanowią obecnie fundament dla ogólnokrajowych konwencji partyjnych. Na konwencjach tych republikańscy i demokratyczni delegaci z poszczególnych stanów nominują kandydata partii na prezydenta, a głosy delegatów zdeterminowane są właśnie przez wcześniejsze prawybory. Gdy już dwójka nominatów jest określona, odbywają się właściwe wybory prezydenckie.
Same prawybory dzielą się na dwa rodzaje: primaries i caucuses. Obie partie dają niezależność swoim stanowym strukturom w podjęciu decyzji o tym, który rodzaj zastosują.. Podstawowe różnice między wymienionymi typami głosowania występują w stopniu otwartości oraz bezpośredniości wyborów. Wyższe mierniki w obu tych zagadnieniach mają primaries i zapewne z tego powodu są one bardziej popularne, bo stosowane w ponad 80 proc. przypadków. Są bardziej otwarte, co jednak nie oznacza pełnej swobody udziału - większość z organizowanych primaries ogranicza możliwość głosowania w prawyborach tylko do zarejestrowanych członków partii. Istnieje jednak także pewna część primaries, gdzie formalne członkostwo nie jest wymagane – wyborca musi tylko wybrać czy bierze udział w prawyborach republikanów, czy demokratów. W zależności od stanu głosuje się bądź na prezydenckiego kandydata, którego następnie stanowa reprezentacja popiera na ogólnokrajowym kongresie partii, bądź bardziej konkretnie – wybiera się określonego kandydata na delegata, a o jego popularności decyduje to, którego z kandydatów prezydenckich popiera.
Caucuses są bardziej złożone. Zaczynają się od zebrań członków partii z danego okręgu czy dystryktu. Na zebraniach tych, przeprowadzanych w całym stanie, wybierani są przedstawiciele każdego rejonu. Nominaci z kilku takich rejonów tworzą następnie reprezentację większego okręgu i wybierają spośród siebie nominatów na kolejny szczebel. Takie wybory trwają na kilku etapach, aż dochodzi do etapu stanowego, gdzie wybierani są reprezentanci na konwencję ogólnokrajową. Ich wybór i popularność w danym stanie zależne są oczywiście od kandydata prezydenckiego, którego popierają. Procedura caucuses ma zazwyczaj od 2 do 5 szczebli.
Partię Demokratyczną i Republikańską różni sposób przydzielania miejsc dla delegatów na krajowej konwencji. Demokraci we wszystkich primaries stosują system proporcjonalny. Republikanie także go używają, jednak w większości przypadków opierają się na zasadzie „wyborca bierze wszystko”.
Bezpośrednim celem wszystkich prawyborów jest obranie stanowych delegatów na konwencję krajową. Każdy stan ma swoją specyfikę, w związku z czym każdemu przyznawana jest inna liczba delegatów. Wielkość poszczególnych reprezentacji zależna jest od przepisów partyjnych – innych dla demokratów, innych dla republikanów. Generalnie jednak alokacja delegatów opiera się na przede wszystkim na liczbie mieszkańców określonego stanu i popularności kandydatów danej partii w poprzednich wyborach – prezydenckich (demokraci) lub zarówno prezydenckich, jak i gubernatorskich oraz do Kongresu (republikanie). Według kryterium alokacji zdecydowanie najważniejszym stanem w całym kraju jest Kalifornia z 441 delegatami demokratów i 173 republikanów w 2004 roku; na następnej półce znajdują się Nowy Jork, Teksas i Floryda (odpowiednio 284 i 102, 232 i 138, 201 i 112). Podane liczby wyraźnie ukazują specyfikę poszczególnych konwencji ogólnokrajowych; konwencja demokratyczna jest zazwyczaj około 2 razy liczniejsza od republikańskiej – ostatnie miały odpowiednio 4322 i 2509 uczestników.
Skład delegatów na krajową konwencję wyborczą jest bardziej urozmaicony w przypadku Partii Demokratycznej niż Republikańskiej. Skład republikanów jest bowiem jednolity – istnieje tylko jeden rodzaj stanowych delegatów. Demokraci zaś wyróżniają pledged delegates oraz unpledged delegates. Ci pierwsi są wybierani podczas prawyborów i, jak sama nazwa wskazuje (pledge – przyrzeczenie, zobowiązanie), są zobligowani do głosowania na kandydata wybranego podczas głosowania w ich stanie. Unpledged delegates są natomiast niezależni, ich głos zależy tylko od ich własnych sympatii. Do unpledged delegates zalicza się przede wszystkim obecnych demokratycznych członków Senatu, Izby Reprezentantów oraz gubernatorów. Ponadto są to poprzedni prezydenci i wiceprezydenci, a także piastujący dawniej z ramienia Partii Demokratycznej najważniejsze funkcje w Kongresie. Ten rodzaj niezobligowanych delegatów stanowi około 20 proc. całego składu krajowej konwencji wyborczej.
W kwestiach organizacyjnych zdecydowanie największe emocje wzbudza sprawa terminów prawyborów. Gdy w grę wchodzą caucuses – ustala je stanowa struktura partyjna, gdy primaries – decyzję podejmuje legislatura stanowa, przy czym musi być ona zgoda z krajowymi zasadami partii. A podstawową zasadą obu partii jest otwieranie „okna prawyborczego” w pierwszy wtorek lutego w roku wyborczym. Dopiero wtedy stany mogą zacząć przeprowadzać prawybory. Jednak od tej reguły istnieją wyjątki – przez wzgląd na tradycję dwa stany rozpoczynają sezon prawyborczy jeszcze przed otwarciem „okna” – najpierw Iowa (caucuses), potem New Hampshire (primary).
Ów zwyczaj dał obu stanom niebagatelny wpływ na prawybory w całych Stanach Zjednoczonych. Podstawową tego przyczyną jest wielkie zainteresowanie mediów. Kandydat, który odnosi zwycięstwo w pierwszych prawyborach, staje się faworytem całego wyścigu. Demonstruje wobec kraju swoją popularność oraz poparcie, i jego szanse w kolejnym stanach rosną. Zamysłem członków oraz sympatyków zarówno Republikanów, jak i Demokratów jest bowiem wybranie takiego polityka, który zyska poparcie szerszego elektoratu i pokona nominata drugiej partii - nie koniecznie zaś tego, którego poglądy najbardziej odpowiadają partyjnemu wyborcy.
Ponadto plebiscyty w Iowa i New Hampshire stanowią ogromną szansę dla kandydatów z „drugiej linii”. Ci, którzy nie mają wielkich funduszy i nie są najbardziej znani w skali kraju, w tych dwóch pierwszych stanach mogą znaleźć prawdziwą odskocznię do sukcesu. Dlatego często cały swój wysiłek koncentrują na zdobyciu poparcia w Iowa i New Hampshire, bo osiągnięty tam dobry wynik przynosi znaczny wzrost zainteresowania kandydaturą i otwiera nowe, szersze horyzonty.
Nadchodzące prawybory będą wyjątkowe pod względem terminów – między Iowa (3 stycznia) a New Hampshire (8 stycznia), odbędą się caucuses w Wyoming (5 stycznia). Ponadto zdecydowano, że 15 stycznia zostaną zorganizowane primaries w Michigan, 19 stycznia w Nevadzie, a 29 stycznia na Florydzie. W dniach 19 i 26 stycznia odbędą się też kolejno republikańskie i demokratyczne prawybory w Południowej Karolinie.
Tak wczesne organizowanie plebiscytów w położonej na zachodzie Nevadzie i Południowej Karolinie, znajdującej się na wschodnim wybrzeżu, jest spowodowane chęcią uczynienia początkowych głosowań bardziej reprezentatywnymi dla ogólnokrajowego elektoratu. Liz Paterson, przewodnicząca demokratycznych struktur w Południowej Karolinie, mówi: „Powodem, dla którego nasz stan został wybrany na wczesne prawybory jest nasze urozmaicenie. Cokolwiek dzieje się w Południowej Karolinie, jest dobrym obrazem tego, co dzieje się w skali całych Stanów”.
Generalnie im wcześniej odbywa się głosowanie, tym większe ma znaczenie. Wynika to z faktu, iż wygrana w każdym kolejnym stanie zwiększa popularność kandydata w całym kraju. Co więcej, wiele późniejszych prawyborów nie ma żadnego znaczenia, gdyż kandydat często już wcześniej zapewnia sobie liczbę głosów, wystarczającą do zdobycia nominacji.
Natomiast kandydaci chcąc wygrać plebiscyty w stanach z najwcześniejszymi prawyborami, muszą prowadzić tam intensywną kampanię, skupiać się na lokalnych sprawach, starać się rozwiązywać miejscowe problemy, które – będąc przedmiotem kampanii – skupiają także uwagę mediów.
Mnogość profitów wynoszonych z wczesnej organizacji prawyborów doprowadziła do pojawienia się zjawiska front-loadingu i regionalizacji. Front-loading jest właśnie dążeniem poszczególnych stanów do znalezienia się jak najwcześniej w kalendarzu prawyborczym. Natomiast regionalizacja oznacza porozumienie oraz współpracę stanów z jednego regionu i skutkuje organizowaniem przez nie głosowań w ten sam dzień. Ma to oczywiście na celu zwiększenie znaczenia owego regionu i wybranie kandydata, który będzie dbał o jego interesy.
Rezultatem regionalizacji jest pojawienie się w latach 80. „Super Wtorku”. Pojęciem tym określa się jeden z pierwszych wtorków marca roku wyborczego, kiedy to prawybory odbywają się w znacznej części stanów. W ostatni Super Wtorek, w 2004 roku, głosowało 11 stanów. W tym jednoczesnym głosowaniu na początku marca walczy się o tak dużą liczbę delegatów (np. w 2000 roku było wtedy wybieranych 60 proc. z nich), że potrafi ono przesądzić o losach nominacji. Co więcej, taka sytuacja daje także szansę na rehabilitację kandydatom, którym nie powiodło się w początkowych etapach wyścigu. Bill Clinton właśnie dzięki dobrym wynikom podczas Super Wtorku wygrał w 1992 roku nominację swojej partii i to mimo tego, że poniósł porażkę zarówno w Iowa, jak i New Hampshire.
Połączenie opisywanych zjawisk – front-loadingu i regionalizacji – dało efekt w pojawieniu się obok Super Wtorku, także „Mini Wtorku”. Oznacza on dzień otwarcia okna prawyborczego, kiedy to także stosunkowo duża liczba stanów organizuje głosowania – trzy lata temu było to 7 z nich.
W przyszłorocznych prawyborach Super Wtorek i Mini Wtorek połączą się w jedność – pojawi się „Giga Wtorek”. Tym pojęciem określa się początek lutego, kiedy to zagłosuje prawdopodobnie ponad 20 stanów! Motywacje stanów ustalających swoje prawybory na 5 lutego dobrze oddaje wypowiedź Richarda Codeya, przewodniczącego Senatu stanu New Jersey:„Przeniesienie naszych prawyborów na początek lutego umieści New Jersey w centrum narodowej debaty o przyszłości i da kandydatom czytelny sygnał, że nie jesteśmy tylko bankomatem”.
Rzeczywiście, interesy wielu stanów są lekceważone, gdyż zanim dochodzi w nich do głosowań, to losy nominacji są już praktycznie przesądzone. W efekcie kandydaci odwiedzają te miejsca tylko po to, by zebrać fundusze, a lokalne sprawy i problemy ich nie interesują.
„Te dni się skończyły”, powiedział Arnold Schwarzenegger, odnosząc się do opisanej wyżej sytuacji. Kalifornia była bowiem dotąd jednym z takich „stanów-bankomatów”. Gubernator Schwarzenegger podpisał jednak ustawę, która przesuwa także tamtejsze prawybory na 5 lutego. Zatem w tym dniu głosować będzie najważniejszy politycznie stan, a więc właśnie Kalifornia, a także miejsca tak bogate pod względem liczby delegatów, jak Texas, New York czy Illinois.
Wszystko wskazuje więc na to, że nazwisko ostatecznego kandydata każdej partii jasne będzie już 5 lutego. Może się jednak okazać, iż głosy oddane podczas Giga Wtorku zostaną rozbite między kilku kandydatów. Wówczas ich czeka ciężka walka o głosy w pozostałych stanach, a nas, obserwatorów, fascynująca kampania
10.Członkostwo partyjne
Poparcie udzielane danej partii w wyborach wiąże się z problemem członkostwa w partii. Nie występuje tu bowiem zjawisko członkostwa w takim znaczeniu w jakim jest znane w partiach europejskich. Rola członków partii w systemie partyjnym jest drugorzędna i wynika z luźnej formy organizacyjnej partii oraz koncentrowania się na ich uwagi na efekcie wyborów. Nie ma przyjęć w poczet członków partii, nie ma legitymacji, składek, zebrań partyjnych. Nie ma dyscypliny partyjnej. W partiach amerykańskich pojęcie członka partii i wyborcy jest tożsame. Za członków partii uważa się tych, którzy w każdych wyborach głosują na wszystkich kandydatów wystawianych przez daną partię. Drugi rodzaj członków to ci, którzy utożsamiają się z poglądami partii w podstawowych kwestiach, lecz nie zawsze akceptują konkretną platformę wyborczą partii lub aktualnych kandydatów wysuniętych w danych wyborach.
Należy dodać, że istnieje w USA ogromna i ciągle wzrastająca liczba tzw. niezależnych wyborców, którzy nie utożsamiają się z żadną partią i w tych samych wyborach popierają na jedno stanowisko demokratę, a na drugie republikanina. Oddają zatem swój głos na człowieka, a nie na partię.
Formalnie członkostwo partyjne reguluje ustawodawstwo stanowe. Najczęściej spotykanym sposobem określania przynależności jest udział w prawyborach. Prawybory mogą mieć charakter;
--otwarty: daje prawo do udziału każdemu. Fakt udziału w prawyborach danej partii jest równoznaczny z przynależnością do tej partii,
--zamknięty: tutaj wymagane jest wcześniejsze zarejestrowanie się jako demokrata lub republikanin. W tym przypadku określenie członkostwa partyjnego następuje przez podpisanie odpowiedniej deklaracji.
Opcje te nie mają charakteru stałego. "Przechodzenie" z jednej partii do drugiej w kolejnych kampaniach jest dość częstym zjawiskiem.
11.Kultura polityczna:
Kultura polityczna - całokształt indywidualnych postaw politycznych członków danego społeczeństwa. Postawy te są wyrazem uznawanych wartości, odnoszących się przede wszystkim do systemu władzy państwowej. Od kultury politycznej danego społeczeństwa zależy stopień i charakter jego zaangażowania w politykę, gdyż to właśnie kultura polityczna reguluje stosunki między rządzącymi a rządzonymi.
Na kulturę polityczna składają się cztery elementy:
Pierwszy - poznawczy - to wiedza na temat procesów i faktów politycznych. Może być ona zgodna z rzeczywistym stanem rzeczy, ale często opiera się także na stereotypach. Zarówno jeden, jak i drugi rodzaj wiedzy może służyć jako motywacja do podjęcia aktywności politycznej. Historia zna wiele przypadków prześladowań mniejszości etnicznych i religijnych, wynikających z negatywnych stereotypów i uprzedzeń. Drugi element kultury politycznej ma charakter normatywny - składają się na niego wartości i zasady, które zdaniem członków danego społeczeństwa powinny kształtować sferę polityki. Element trzeci - oceniający - zawiera opinie i sądy wartościujące na temat instytucji życia politycznego. Element czwarty - emocjonalny - przejawia się w postawach i zachowaniach prezentowanych na scenie politycznej.
O wysokiej mówi się wtedy potocznym językiem kiedy polityk potrafi przykuć uwagę i rządzących i obywateli ( czy mówi dobrze czy źle ma poparcie)
Barack Obama- prezydent USA - o wysokiej kulturze politycznej
Jarosław Kaczyńsk PIS i - o wysokiej kulturze politycznej
Kalisz SLD - o wysokiej kulturze politycznej
Angela Merkel- Knclerz Niemiec - najbardziej wpływowa kobieta świata
niska kultura:
Katarzyna Hall PO minister Edukacji Narodowej - mała aktywność polityczna
Waldemar Pawla okrełiłbym jak Typ poddańczy wobec koalicji
Nicolas Sarcozy- Premier francjii Krytykowano jego upodobanie do blichtru i epatowanie swoim życiem prywatnym.
Silwio Berlusconi- Premier Włoch za afery stracił zaufanie wyborców i podał się do dymisji
12.Jak głosowała Ameryka? Które stany zadecydowały?
Amerykanie wybrali Baracka Obamę na prezydenta. Sprawdź, jak zagłosowali Amerykanie w poszczególnych stanach, które z tradycyjnie "republikańskich" zdobył Demokrata i jak wyglądały wyniki wyborów w 2004 r. Przekonasz się też, że w USA o wyniku wyborów decydują... niezdecydowani.
To będą historyczne wybory w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie tłumnie ruszyli do urn i oddali głos na czarnego kandydata.
Obama wygrywa w cuglach
Kandydatowi Demokratów wystarczyłoby 270 głosów elektorskich, by zdobyć fotel prezydenta. Jak na razie ma ich 338. McCain zaledwie 159. Sytuacja już się nie zmieni. Do rozstrzygnięcia jest tylko 41 głosów.
"Swing states" zagłosowały na Obamę
Zwycięstwa w tradycyjnie republikańskiej Wirginii, czy Iowa i Nowym Meksyku to kluczowe przyczyny spektakularnej wygranej Obamy. Na porażkę McCaina miała wpływ nieskuteczna walka o stany, w których wyniki ważyły się do ostatnich chwil.
"Swing states" wziął Obama. McCain przegrał w sześciu z ośmiu niezdecydowanych, a kluczowych stanów USA (Kliknij w mapę, by przeczytać tekst):
McCain stracił głosy "swoich" wyborców
Na wynik wyborów w USA miała wpływ głównie strata tradycyjnie konserwatywnych stanów, w których zazwyczaj głosy oddawano na Republikanów.
Demokrata wygrywa w bastionach republikanów (Kliknij w mapę, by przeczytać tekst):
Bush mógłby pomarzyć o wyniku Obamy
"Przejęcie" kilku stanów uważanych za republikańskie oraz zwycięstwo w tzw. stanach wahających się pozwoliło Barackowi Obamie na miażdżące zwycięstwo nad Johnem McCainem. Bush cztery lata temu wygrał dużo skromniejszą przewagą.
Jak Ameryka głosowała w 2004 r. (Kliknij w mapę, by przeczytać artykuł):
Obama – demokrata
Romney – republikanin
13.Swing states
Wygrywasz w Ohio wygrywasz Biały Dom - twierdzą Amerykanie. I mają rację. Mimo, że lokatora Białego Domu wybiera blisko 200 milionów ludzi, to o wyniku decydują mieszkańcy zaledwie kilku stanów.
Wszystko dlatego, że mapa wyborcza Stanów Zjednoczonych co cztery lata wygląda prawie tak samo. Uprzemysłowione i zurbanizowane części Ameryki – wschodnie i zachodnie wybrzeże oraz położony na północy obszar Wielkich Jezior głosują za demokratami. Rolnicza, bardziej konserwatywna i religijna część stanów, tzw. Pas Biblijny (południowy wschód USA) oraz Breadbasket – Kosz z Chlebem (środkowy zachód) opowiada się za Republikanami.
Między nimi, w różnych częściach USA leżą jednak stany niezdecydowane (tzw. swing states), które w zależności od wyborów i osobistych cech kandydata wychylają się bądź to w stronę demokratów, bądź republikanów. I to oddane w nich głosy najczęściej decydują o wyniku wyborów.
14. Finansowanie partii:
Problem wzbudza wiele kontrowersji i emocji, przez finansowanie z budżetu państwa.
Źródła dochodu partii:
- składki członkowskie
- prowadzenie działalności gospodarczej
- finansowanie ze źródeł prawnych
- finansowanie z budżetu państwa
Składki członkowskie były powszechną i efektywną formą finansowania partii masowych, zwłaszcza w początkowych etapach. Posiadanie licznych członków umożliwiało partii korzystanie z ich składek jako podstawowego dochodu, mimo ze składki nie były wysokie i nawet ubożsi członkowie byli wstanie je wpłacać.Przy okazji należy wspomnieć o swoistej formie dochodu partyjnego. Wplaty pochodzące od osob piastujących stanowiska przedstawicielskie . praktyka ta może być uznana za forme odwdzięczenia się partii za poparcie , bez którego kandydat nie uzyskałby miejsca w parlamencie. Zazwyczaj wysokość tych wplat jest okreslona i stanowi czesc diety otrzymywanej przez deputowanego.
Z własnej działalności gospodarczej.niemniej współczesne działania partii sprawiły ze ta forma zdobywania nie jest już tak efektywna, jak kiedyś. Zwizana jest z tym malejąca liczba czlonkow w partiach oraz wyższymi kosztami działalności. Koszty dzialanosci politycznej rosna przede wszystkim ze względu na rosnące koszty profesjonalnych kampanii wyborczych, jednocześnie aktywność polityczna obywateli znacznie częściej ogranicza się tylko do uczestnictwa w wyborach , bez angażowania się w dzialalnosc partyjna na zasadach członkowskich.
Finansowanie ze źródeł prywatnych oznacza przede wszystkim finansowanie partii z zewnątrz , przez osoby prywatne lub organizacje. Wśród tych ostatnich istnieć może olbrzymie zróżnicowanie – organizacje biznesu , związki zawodowe . By przeciwdzialac korupcji finansuje się partie z budżetu państwa.
Zaangazowanie budżetu państwa w finansowanie partii politycznych jest zjawiskiem dosyć nowym, rozpoczelo się w latach 60-tych. Wspolczesnie ta forma jest przyjeta w wielu krajach np. ( Austria, Szwecja , Belgia, Irlandia,Norwegia, Holandia, Wlk.Brytania, Niemcy , USA)
Oprocz bezpośredniej dotacji finansowej , pomoc państwa w ponoszeniu kosztów związanych z wyborami może przybrać także inne , pośrednie formy np.: darmowy dostep do mediów w okresie kampanii wyborczej.