Wykład 2
Bezrobocie
W roku 2007 bezrobocie na terenach wiejskich wynosiło 9,2% i było odrobinę niższe niż stopa bezrobocia w miastach. W praktyce oznacza to, że faktyczna liczba osób niepracujących lub pracujących nieefektywnie była tak naprawdę większa niż w miastach.
Jednym z podstawowych problemów terenów wiejskich jest bezrobocie ukryte w rolnictwie. Strasznie ciężko jest oszacować jego rozmiary. Metodologia przyjęta przez GUS polega na tym, że prosi się gospodarza gospodarstwa o oszacowanie i określenie liczby osób w wieku produkcyjnym pracujących wyłącznie lub głównie w swoim gospodarstwie rolnym, które
w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie pracowały 3 miesiące lub mniej, lub 3h na dzień lub mniej jeśli ktoś w ciągu roku przepracował mniej niż 3 miesiące, albo dziennie pracował mniej niż 3h, tak naprawdę jest zbędny w gospodarstwie, jego pracę mógłby wykonywać kto inny. Takich osób, które sobie dorywczo dorabiają/pomagają, nie rejestrują się jako bezrobotni, w rolnictwie jest bardzo dużo i szacuje się, że ta liczba osób, które nie do końca tak naprawdę są zatrudnione i zasilają grupę osób
z bezrobocia ukrytego jest około miliona osób.
Gospodarstwa domowe na terenach wiejskich
Gospodarstwo domowe – w statystyce określa się tak najczęściej rodzinę, która deklaruje wspólne mieszkanie, wspólne dochody i wydatki.
Liczba gospodarstw domowych na terenach wiejskich – już w roku 2007 dominowały tam gospodarstwa pracowników i emerytów i rencistów (nie są to gospodarstwa rolnicze). Gospodarstwa pracownicze (osób pracujących nie na własny rachunek, zatrudnionych u kogoś, ) to ok. 37% gospodarstw domowych znajdujących się na terenach wiejskich. Gospodarstwa emerytów i rencistów to ok. 28% gospodarstw. Jest to dość duży problem jeśli chodzi o tereny wiejskie. W okresie transformacji ustrojowej dosyć mocno zachęcano mieszkańców terenów wiejskich do tego, żeby przechodzili w różnego rodzaju formy mniejszej aktywności lub bierności zawodowej. Pozwalano tym ludziom przechodzić na wcześniejsze emerytury, renty. Liczba osób znajdujących się formalnie na utrzymaniu państwa gwałtownie wzrosła. Dodatkowo jeszcze na wsi obowiązuje KRUS (i ZUS?) i osoby związane
z rolnictwem są objęte ubezpieczeniem „krusowskim” czyli tym, które mocniej obciąża budżet państwa.
Mamy dużą liczbę gospodarstw domowych mających status emerycki lub należący do rencistów i bardzo dużym problem, kiedy np. prowadzi się badania dotyczące poziomu i warunków życia jest to, że często te gospodarstwa pomimo niskich dochodów wynikających z rent i emerytur, są postrzegane jak najbardziej stabilne i najbardziej pewne, jeśli chodzi
o zapewnienie dobrego poziomu i warunków życia. Wynika to z tego, że jeśli chodzi o gospodarstwa rolne, to nie prowadzą one normalnej księgowości, tylko rozliczają się w cyklu rocznym. Dodatkowo nie liczą, że od stycznia do grudnia, tylko najczęściej jest to kalkulacja albo od zbiorów do zbiorów, albo od zasiewu do zasiewu, w związku z czym wypada to różnie (zależy jaka będzie pogoda, kiedy gospodarz zacznie pracę). Badając gospodarstwa na wsi okazuje się, że te które mają przynajmniej jednego emeryta są tak naprawdę w najlepszej sytuacji, bo mają pewien comiesięczny dochód i nie ma ryzyka, że zostanie utracony. Na wsi jest ogromny problem z tym, że rolnicy maja dosyć duże kłopoty z wzięciem kredytów w bankach, bo nie mogą się wykazać stałymi dochodami. Tak wygląda także problem terenów poPGRowskich osoby, którym udało się „załapać” na renty strukturalne czy emerytury pomostowe są w najlepszej sytuacji na tych terenach, bo nie ma tam pracy i to są jedyne grupy ludzi, które dysponują stałym dochodem. Z jednej strony można powiedzieć, że to dobrze, że 28% gospodarstw domowych ma zapewnione w miarę stałe dochody, z drugiej jednak strony są to gospodarstwa w pełni nierozwojowe – może być tam już tylko gorzej, ani dochody nie wzrosną, ani ludzie nie znajdą sobie dodatkowej pracy, nie będą się rozwijać, a taki emeryt wkrótce może umrzeć i rodzina traci źródło dochodu.
Gospodarstwa rolników stanowiły na terenach wiejskich w 2007 roku tylko 13,2%. Do tego jeszcze 11% łączyło pracę najemną z pracą
w gospodarstwie rolnym w sumie osób zajmujących się ziemią
i deklarujących, ze utrzymują się z rolnictwa było 24,2%. Dla porównania, w miastach gospodarstw utrzymujących się z pracy najemnej jest 58%.
Głównym źródłem utrzymania osób mieszkających na wsi była praca najemna – już nie tylko liczba gospodarstw rolnych utrzymujących się z tej pracy, ale ogólnie głównym dochodem jaki deklarują mieszkańcy terenów wiejskich jest praca najemna. Aż 3,5 mln osób zadeklarowało, że ich podstawowym źródłem utrzymania jest praca u kogoś 29% ludności.
praca najemna – 29%
praca w gospodarstwie rolnym na własny rachunek – 12,9%
niezarobkowe źródła utrzymania (renty, emerytury, zasiłki) – 54,5%
(emeryci i renciści – 19,3%; osoby pozostające na utrzymaniu – dzieci
i kobiety pracujące na gospodarstwie niezarejestrowane jako bezrobotne)
Sytuacja materialna ludności (warunki życia)
Aby zbadać materialne warunki życia ludności, bierze się pod uwagę wskaźniki z zakresu socjologii i statystyki, takie jak: edukacja, dostęp do służby zdrowia, wodociągi, kanalizacja, jakość dróg rzeczy poprawiające jakość życia. Zależy to też od przyjętej metodologii – są badania bardziej szczegółowe, kiedy np. pyta się o rocznik i markę samochodu, komputer czy pralkę, liczbę telefonów komórkowych. Pyta się także o dochody, którymi rozporządza się w rodzinie, albo w przeliczeniu na gospodarstwa, albo
w przeliczeniu na liczbę członków rodziny – jaki dochodem dysponuje gospodarstwo w przeliczeniu na jedną osobę.
W 2007 roku dochód rozporządzany na jedną osobę w przeciętnej rodzinie wiejskiej był przeciętnie ok. 40% niższy niż w miastach na wsi – 744 zł, w miastach – 1044 zł. Ze względu na to, co się dzieje
w ostatnich latach na terenach wiejskich, te przemiany, które tam zachodzą, wyraźnie osłabiono opłacalność produkcji rolniczej. Kiedy był bardzo duży urodzaj, nie było wysokich cen na żywność – rolnictwo stawało się coraz mniej opłacalne, w związku z czym te relacje miasto – wieś zaczęły się dosyć intensywnie pogarszać. Trochę polepszyła sprawę nasza akcesja do UE, ponieważ o ile ceny produktów jakoś gwałtownie się nie zmieniły z punku widzenia rolnika (bo z punktu widzenia konsumenta owszem), natomiast udało się wynegocjować dosyć atrakcyjne dla naszych rolników dopłaty bezpośrednie (dopłaty do hektara każdy rolnik, który ma gospodarstwo powyżej 1 ha i odpowiednio to udokumentuje, może dostać dopłaty od UE;
w innych krajach – dopłaty do rodzaju produkcji). Dopłaty te poprawiły dochody wszystkich mieszkańców wsi ze względu na to, że zaczęli dostawać pieniądze niezależnie od tego, co się na tych ich ziemiach dzieje, poza tym, że nie mogą być one pozostawione całkowicie samopas, nie mogą być lasem (bo na lasy są inne dopłaty). Dzięki wejściu do UE i dzięki temu, że rolnicy zostali objęci wpływami wspólnej polityki rolnej, są oni uważani za grupę, która najszybciej, najmocniej i w sposób najbardziej widoczny skorzystała
z naszej akcesji do Unii. Rolnicy, którzy do tej pory słynęli z tego, że jak się robi analizę rynku, to oni marudzą, było naturalne, że zawsze byli niezadowoleni, a w tej chwili deklarują, że są oni bardzo zadowoleni z UE, oczywiście nie wszyscy, ale w badaniach statystycznych większość uważa, że wejście do UE było jak najbardziej słuszne.
Niższy dochód przeciętny w gospodarstwach rolnych może wynikać z tego, że one są najczęściej liczniejsze niż gospodarstwa w miastach. Dzietność na wsiach jest wyższa, więc dochód trzeba podzielić na więcej osób. Przeciętna liczba osób w gospodarstwie rolnym w roku 2007 wynosiła 3,4.
W miastach – 2,6. Jest to różnica równa prawie 1 statystycznej osobie. Problem w Polsce polega na tym, że cały czas statystyka udowadnia, że wielodzietność na ogół wiąże się z problemami finansowymi rodziny. Mamy słaby system wsparcia rodzin wielodzietnych, ale te rodziny wielodzietne na wsiach najczęściej współwystępują z różnymi problemami. Oczywiście to nie jest tak, że to jest naturalne, że jak w rodzinie jest więcej dzieci to od razu zaczynają się problemy, ale system wsparcia jest na tyle słaby, że najczęściej jedna osoba musi rezygnować z pracy przy większej liczbie dzieci, w związku z czym z jednego źródła dochodu ciężej jest utrzymać taką rodzinę na poziomie, który byłby satysfakcjonujący.
Charakterystyka sektora rolniczego w Polsce
W porównaniu z krajami UE jesteśmy krajem zacofanym jeśli chodzi
o organizację pracy w rolnictwie. Mamy bardzo dużo osób, które w tym sektorze pracują. Sektor rolniczy w Polsce z punku widzenia zatrudnienia jest ciągle niezwykle duży i co za tym idzie niezwykle mało efektywny. Skutkiem tego przeludnienia w sektorze rolniczym jest bardzo niska wydajność pracy. W momencie, kiedy się robi różne analizy porównawcze oceniające jakość rolnictwa w różnych krajach, mimo tego, że mamy bardzo dobre produkty, smaczne, niemodyfikowane genetycznie itd., to przeliczając efektywność pracy i ilość energii wydatkowanej na wyprodukowanie np. 1 kg ziemniaków, oceny naszego rolnictwa muszą gwałtowanie spadać, ponieważ chodzi o to, żeby produkować tanio, a nie (28:52) kosztów, chociażby pracy ludzkiej. Problem polega na tym, że mamy ciągle słabe porównanie (rolnictwo w USA – 3,5-4% zatrudnienia ogółu mieszkańców). Udział leśnictwa, łowiectwa, rolnictwa oraz rybactwa (29:20) w … kraju … wartości dodanej brutto wynosił 4,3%. Wszystkie te gałęzie do budżetu państwa dokładały tylko 4,3%. Jest to bardzo niewiele
w porównaniu do liczby osób, jakie są tam zatrudnione i porównując do powierzchni, jaką te uprawy rolne czy lasy zajmują. Eksperci ekonomiczni, społeczni zgodni są co do tego, że rolnictwo poniosło ogromne koszty transformacji ustrojowej, że pełniło tak naprawdę rolę bufora, który przyjął na siebie ten cios ekonomiczny wynikający z transformacji. Ten procent osób ukrytych bezrobotnych nie wynika z tego, że fajnie jest sobie posiedzieć na wsi, ale wynika z tego, że to są ludzie, których zwolniono z fabryk z miast, którzy byli uczeni do kompletnie innych zawodów niż jakie są oczekiwane
w realiach współczesnych. To bezrobocie ukryte nie jest skutkiem tego, że ludzie na wsiach są leniwi tylko tego, że transformacja przebiegła w taki
a nie inny sposób i nikt nie wymyślił tego, jak inaczej zagospodarować tych ludzi. Uważa się, że rolnictwo pozwoliło uniknąć bardzo negatywnych pewnych przemian na rynku pracy, czyli ogromnej stopy bezrobocia, która
i tak była bardzo wysoko, ale bez tej buforowej roli rolnictwa byłaby dużo wyższa. Eksperci zgodni są również opinii o zacofanej strukturze agrarnej polskiego rolnictwa. Struktura agrarna bardzo ogólnie, to sposób w jaki mamy podzielone ziemie i sposób, w jaki te ziemie są zagospodarowane. Można dostrzec pozytywne zmiany jeśli chodzi o tą strukturę, ale mówi się też o tym, że właśnie sposób wspierania rolników poprzez dopłaty od hektara, zakonserwował i utrwalił obecny system agrarny. Chodzi o to, że mamy w Polsce bardzo dużo drobnych gospodarstw. We wszystkich krajach, gdzie rolnictwo przynosi większe dochody niż u nas i gdzie jest bardziej efektywne, jest mniej gospodarstw, ale są za to o dużo większej powierzchni. W Polsce mamy dużo drobnych rolników, którzy są przywiązani do swojej ziemi. Bycie rolnikiem to nie tylko zawód, ale to jest także cała ideologia. Mimo transformacji systemowej, która właściwie wymagała pewnych
zmian w sposobie myślenia o ziemi, te zmiany dużo wolniej zachodzą
w mentalności, przywiązanie do ziemi, to poczucie, że jest się na ojcowiźnie, że cała rodzina na tym kawałku ziemi od stuleci mieszka, to jest ciągle bardzo silne i ciężko to zmienić.
W Polsce w 2007 roku było 1804000,1 indywidualnych gospodarstw rolnych o powierzchni powyżej 1 ha. Jeśli chodzi o porównanie to od
1995 roku liczba ta spadła o 240 tys. gospodarstw. Można zaobserwować trend spadania liczby gospodarstw najmniejsze są najczęściej sprzedawane, albo łączone i powstają gospodarstwa odrobinę większe, ale mniej liczne – ten trend ze względu na to, że mamy właśnie dopłaty od hektara, a nie od produkcji, został w pewnym momencie zatrzymany. Nawet bardzo wiekowy rolnik, który nie za bardzo ma siły pracować na swoi hektarze, nie sprzeda go swojemu sąsiadowi, żeby tamten miał większe gospodarstwo, bo utraci wtedy pewien stały dochód. Oczywiście w praktyce to tak wygląda, że on wydzierżawia sąsiadowi swój kawałek ziemi i te gospodarstwa praktycznie są nieco większe, natomiast formalnie mamy bardzo rozdrobnioną strukturę agrarną.
W 2007 roku przeciętna powierzchnia użytków rolnych, która przypada na indywidualne gospodarstwo wynosiła 5,6 ha. To jest polski dramat. Wśród gospodarstw o powierzchni powyżej 1 ha – było 6,7 ha w roku 1995,
a w roku 2007 – 7,8 wśród gospodarstw, które w tej chwili mają prawo do otrzymywania dopłat bezpośrednich (czyli tych, które mają powyżej 1 ha) wielkość przeciętna wynosi 7,8 ha.
Problemem polski jest również to, że ciężko jest przygotować jakąś jednolitą reformę czy próbę/grupę zmian, ponieważ mamy bardzo duże zróżnicowanie regionalne. Najbardziej rozdrobniona struktura agrarna występuje
w Małopolsce, Podkarpaciu.
Na Podlasiu największym problemem jest emigracja młodych ludzi do miast mamy problem starzejącej się tzw. ściany wschodniej, mamy problem tego, że dla osób które starzeją się, są coraz mniej aktywne, mają coraz mniej potrzeb, nie opłaca się budować sklepów, rozbudowywać infrastruktury, różnego rodzaju usług i zaczyna się proces wyludniania terenów wiejskich.
Dominujący w polskim rolnictwie sektor indywidualny jest już bardzo rozdrobniony, ale pojawia się też tendencja odwrotna. Pojawiają się u nas gospodarstwa o bardzo dużej powierzchni powyżej 100 ha. Są to oczywiście wyjątki, które budowane są przestrzennie na ogół tam, gdzie były PGR-y (ponieważ jest tam możliwość tworzenia większych gospodarstw).
Są one dzierżawione, albo wykupowane. Jest także inny problem – właściciele dużych gospodarstw najczęściej skarżą się na problem
z wykwalifikowanymi pracownikami. Problem wsi poPGRowskich – etos pracy nie jest zbyt popularny wśród ich mieszkańców, nie mają oni nawyku pracy w rolnictwie. Państwowe Gospodarstwa Rolne były organizowane na wzór fabryk, a nie gospodarstw rolnych. Praca była zorganizowana od godziny do godziny (cykl ośmiogodzinny) i nie było tam nic związanego
z etosem pracy rolnika, nie było tam, że pracuje się dotąd, aż praca była zrobiona, ale przychodzi się o godzinie 8, a wychodzi o 16. W związku z czym, w tej chwili problem osób, które mogłyby wykonywać prace w taki sposób, jak oczekują tego właściciele, jest bardzo duży.
Jak się robi różnego rodzaju analizy dotyczące gospodarstw rolnych na terenach wiejskich, to mamy bardzo często dwa terminy:
gospodarstwa towarowe – swoje produkty sprzedają na zewnątrz
gospodarstwa produkujące na użytek własny – przejadają to, co wyprodukowały, zazwyczaj produkują za mało, by móc to sprzedawać.
Im więcej jest gospodarstw towarowych, tym lepiej dla gospodarki – są one silniejsze i zarabiają więcej. Mówi się, że duża liczba gospodarstw produkujących na własny użytek jest bardzo niekorzystna na wsi, ale jakby przyjrzeć się temu dokładniej (nie powierzchownie jak ekonomiści) to okazuje się, że dzięki temu, że mamy gospodarstwa produkujące na własny użytek, znacznie zmniejsza się liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie. Ponieważ, jeśli ktoś może sobie trzymać jedną krowę, jedną świnię i kilka kur, to może on nie sprzedaje produktów pochodzących od tych zwierząt, ale nie musi ich także kupować, w związku z tym jego dochody nie są uszczuplane o to , co musiałby wydać, chcąc nabyć te produkty na rynku zewnętrznym i jakość jego życia się poprawia.
Jeśli chodzi o zmiany w latach 90, na początku lat 2000, to widoczną zmianą jest spadek liczby gospodarstw produkujących wyłącznie na własny użytek. W roku 1995 była to niemal połowa wszystkich gospodarstw.
W roku 2007 już tylko 38%. Niewielki spadek, ale w dobrym kierunku.
Zróżnicowanie regionalne
Bardzo charakterystyczną cechą polskiego rolnictwa jest zróżnicowanie regionalne. Inaczej wygląda rolnictwo w Małopolsce, inaczej na Podlasiu, inaczej w okolicach Zachodnio-Pomorskiego, gdzie mieści się wiele PGR-ów
i gdzie w tej chwili można utworzyć coś w oparciu o ziemię, która nie ma drobnych właścicieli, którzy jej bronią i nie chcą jej sprzedawać.
Co więcej mamy dosyć mocno zróżnicowane możliwości, jeśli chodzi
o uprawy. Mamy różne klasy ziemi, różny klimat i tak naprawdę nie wszędzie te same rośliny mogą być uprawiane. Mamy też zróżnicowanie, jeśli o chodzi o liczbę ziemi rolniczej na terenach poszczególnych województw.
Przeciętny udział ludności zamieszkującej obszary wiejskie w Polsce – 38,8%.
Największy udział ludności zamieszkującej obszary wiejskie zaobserwowano w województwach:
Podkarpackim – 59,4% ludności to osoby zamieszkujące tereny wiejskie
Świętokrzyskie – 54,6%
Lubelskie – 53,4%
Małopolskie – 50,6%
Najmniejszy udział ludności zamieszkującej obszary wiejskie:
Śląskie – 21,6%
Dolnośląskie – 29,4%
Historia terenów wiejskich w Polsce
XIV w. – w Polsce wykształcił się system feudalny, który trwał bardzo
długo, który na długie lata ukształtował sposób funkcjonowania osób zamieszkujących tereny wiejskie w Polsce i bardzo mocno ukształtował ich mentalność i sposób, w jaki oni myślą, działają i funkcjonują.
Feudalizm – był feudał, czyli właściciel ziemski, który miał pod sobą pracowników, którymi dzielił, rządził i o których decydował. Nieliczna grupa osób uprzywilejowanych dosyć mocno eksploatowała osoby, które tych różnego rodzaju przywilejów nie posiadały.
Ze względu na to, że władza w XIV wieku i wcześniej uważana była za coś danego od Boga, czymś z czym się nie dyskutowało, co było porządkiem naturalnym mówiło się jakby o uprzywilejowanej warstwie, która tą władzę od Boga posiadała. Większość ludzi ówcześnie żyjących miała pecha – przychodzili na świat w rodzinach, które nie miały nadane tego przywileju od Boga i były osobami zależnymi i pozostającymi w gestii osób, które tą władzę posiadały.
Taką formą zależności, która ustabilizowała się dosyć wcześnie u nas
w kraju, która łączyła mieszkańców terenów wiejskich z osobami, które miały władzę i posiadały ziemię to była eklacja (? 49:10), która nazywała się pańszczyzną.
Pańszczyzna jest to termin, który określa przymusową pracę wykonywaną przez chłopów głównie na roli (ale bywały też inne formy pańszczyzny) na rzecz pana, w zamian za dzierżawę ziemi. Żeby móc uprawiać ziemię
i czerpać z niej korzyści, chłop musiał odrabiać pańszczyznę. Ta forma zależności, relacji międzyludzkich wykształciła się w Europie w okresie feudalnym, a zaczęła zamierać po długim okresie funkcjonowania, przechodząc w formę czynszu – czyli rozliczenia nie pracą, a rozliczenie pieniężne.
Momentem, który usankcjonował istnienie pańszczyzny w Polsce (chociaż funkcjonowała ona już dużo wcześniej), pozwolił na powszechną obecność tej formy relacji międzyludzkich była decyzja Sejmu z 1520 roku przywilej toruński, który to Sejm postanowił, że każdy chłop musi przynajmniej jeden dzień w tygodniu przepracować na rzecz swojego pana.
Tak naprawdę podstawową formą rozliczenia była praca w zamian za możliwość dzierżawienia ziemi i w Polsce 1520 rok był o tyle przełomowy, że prawo ogólnopaństwowe formalnie usankcjonowało minimum jeden dzień. To nie znaczyło, że nie można było oczekiwać więcej. Natomiast nie było można być dobrym panem i mówić, że „u mnie nie musicie pracować”, bo było to coś w rodzaju łamania strajku w tej chwili.
Pańszczyzna była w Polsce bardzo długo dominującą formą płatności za użytkowanie gruntu. Jej powstanie wynikło z tego, że bardzo gwałtownie rozwinęła się gospodarka folwarczna i było ciężko o ręce do pracy i narzędzia. Początkowo można było wykupić się w władzy pana (tzw. libertacja), jeśli chłop był odpowiednio bogaty i miał zdolności mediacyjne, to mógł próbować wykupić się z obowiązku pańszczyzny. Ale to nie opłacało się właścicielom ziem, ponieważ było dużo chętnych, którzy bardzo dużym nakładem sił
i środków usiłowali właśnie tej libertacji dokonać i po pewnym czasie tę możliwość zlikwidowano, przestała ona obowiązywać.
Okazało się, że od 1520 roku, kiedy wprowadzono, że trzeba pracować minimum jeden dzień, oczekiwania właścicieli ziemskich szybko poszły do przodu i się rozwinęły, i już w XV wieku nierzadka była pańszczyzna dwu-trzydniowa. Już w drugiej połowie XVI wieku w wyniku tego, że szlachta naszego kraju zaczęła coraz bardziej przejmować władzę i mieć coraz więcej praw, dano szlachcie wolną rękę, jeśli chodzi o ustalanie długości pracy na pańszczyźnie. Na dobrach królewskich typową pańszczyzną były dwa dni pracy, ale jeśli chodzi np. o dobra kościelne i dobra prywatne, to dochodziło do tego, że pańszczyzna wynosiła 4-5 dni, a w XVIII w. w niektórych dobrach ziemskich wynosiła nieraz 6-7 dni tygodniowo, czy też nawet 10 dni tygodniowo. Oczywiście nie oznaczało to, że mamy się sklonować i pracować 24 h na dobę, tylko chłop musiał przychodzić na pańszczyznę albo
z parobkiem, albo z synami, żeby te 10 dni w tygodniu wyrobić.
Pańszczyzna polegała na tym, że chłop miał przyjść na ten jeden dzień, czy potem na sześć czy dziesięć dni i miał pracować na ziemi pana, ale ze względu na to, że w Polsce chłopi zawsze cechowali się niezwykle wysokim poziomem inteligencji praktycznej, bardzo szybko praca na ziemi pana stawała się dużo mniej wydajna i dużo bardziej traktowana lekko niż praca na własnym kawałku ziemi. Żeby bronić się przed niską wydajnością chłopów i żeby zmusić ich do tego, żeby jednak pracowali tak, jak należy, wprowadzono tzw. pańszczyznę wydziałową (tzw. jutrznia), czyli określano obszar, który miał być obrobiony, a nie liczbę dni, które miały być na to poświęcone. Jeśli chłop sobie zorganizował pracę tak, że szybko uporał się
z tym kawałkiem, który miał sobie przydzielony, to potem mógł już pracować u siebie.
Dokumenty odnoszące się do problemu pańszczyzny w Polsce
Statuty nieszawskie – 1454 – pierwszy dokument, który dotknął tak naprawdę problemu pańszczyzny i przyczynił się do tego, że pańszczyzna się w naszym kraju bardzo mocno zakorzeniła, bardzo pośrednio wpłynął na to, że pańszczyzna zaczęła się w Polsce mocno utrwalać. W statutach nieszawskich zaostrzono kary za przechowywanie zbiegłych chłopów. Osoby, która udzieliła azylu chłopu, który uciekł od innego pana, pozwoliła mu zostać i się osiedlić na swoim terenie, zaczęły być bardziej dotkliwie karane. To miało zniechęcić potencjalnych innych właścicieli ziemskich do tego, żeby przejmowali chłopów od innych panów. W momencie, kiedy osoba na ziemi której chciał się osiedlić chłop, mogła być surowo ukarana, chłopi tracili możliwość swobodnego poruszania się – ryzykowali tym, że nie będą się mieli gdzie osiedlić, jeśli uciekną od swego pana. Ten pierwszy dokument wpłynął na uzależnienie się chłopów od dworu
czy od miejsca, do którego byli przypisani. Jeszcze nieoficjalnie,
a pośrednio, ale to był pierwszy dokument, który bardzo mocno tę wolność chłopów ograniczył.
Przywilej piotrkowski – za króla Jana Olbrachta, 1496 – przywiązywał bardzo mocno chłopów do ziemi, ponieważ był to przywilej dla szlachty. Wprowadzał on prawo pozwalające jednemu chłopu na rok opuścić wieś. Inni w ciągu roku nie mogli bez zgody pana wyjeżdżać poza granice wsi, w której się urodzili, w której pracowali. W zestawieniu ze wcześniej ustaloną karą za przechowywanie chłopa bardzo mocno ograniczało to mobilność chłopów.
Przywilej toruński – 1520 – wprowadził minimum jeden dzień pańszczyzny w ciągu tygodnia.
1532 – oficjalnie wprowadzono w Polsce całkowity zakaz opuszczania przez chłopów wsi (ostateczna utrata wolności osobistej). Chłopi zostali zamknięci w miejscach, gdzie mieszkali.
1543 – Sejm wydał zgodę na to, żeby szlachta swobodnie, wg własnego uznania ustalała wymiar godzin pracy w zakresie pańszczyzny. Dostali wolną rękę, od tego zaczęły się pańszczyzny wielodniowe.
Konstytucja 3 Maja – pierwszy dokument, z którego naprawdę możemy być dumni, bo po pierwsze był bardzo nowoczesny i był bardzo drażliwy społecznie – uwzględniał interesy różnych grup. Pierwszy dokument, który roztoczył opiekę nad stanem chłopskim. Nie zmuszał jeszcze do niczego, ale była propozycja, aby właściciele
z chłopami podpisywali umowy, w których będą ustalali zasady ich współpracy. To była tylko zachęta, ale był to dokument, który dostrzegał złe położenie chłopów (bardzo licznej grupy mieszkańców kraju) i który próbował w jakikolwiek sposób temu złemu położeniu zaradzić. Odwoływał się do (1:00:55) właścicieli ziemskich, ale było to sformalizowana zachęta do tego, żeby tym losem chłopów się troszeczkę zająć.
Potem zaczął się proces odwrotny. Ze względu na to, że Polska znalazła się w sytuacji historycznie bardzo trudnej – zaczęły się zabory, różnego rodzaju powstania, wszystkie kolejne władze miały interes w pozyskiwaniu chłopów jako żołnierzy i w zachęcaniu by popierali ich, a nie kogoś innego. W związku z tym zaczął się proce odwrotny – cofanie przywilejów szlachcie, a nadawanie ich chłopom. I tak naprawdę wszystkie zmiany na rzecz poprawy sytuacji chłopów odbywały się w cieniu wydarzeń historycznych i były tak naprawdę kolejnymi próbami przekupywania i przeciągania chłopów na swoją stronę.
Ustawa o sprzedaży królewszczyzny – 1792 tuż przed wojną z Rosją – państwo nie mogło zmusić do niczego szlachty, bo ta rządziła tak naprawdę sama sobie, ale można było zmienić prawo dotyczące ziem należących do króla. Ta ustawa zapewniała chłopom, którzy mieszkali na terenie majątków królewskich, wolność posiadania gruntu
i wolność osobistą – bardzo rewolucyjna ustawa, która ze względu na to, że zaraz potem wybuchła wojna, nie weszła w życie.
Uniwersał połaniecki – 1794 – powołano nowy urząd dozorców. Wymyślono, że będzie osoba, która będzie pośredniczyć w kontaktach chłopów z panami. Zapewniono chłopom wolność osobistą, jeśli wypełnili obowiązki zapisane w dokumencie podpisywanym za pośrednictwem tego dozorcy z właścicielem ziemi. Mogli uzyskać prawo opuszczenia wsi. Nadano także chłopom prawo nieusuwalności
z ziemi, na której gospodarują (jeśli spełniają warunki umowy). Zagwarantowano chłopu bezpieczeństwo, jeśli spełnia zobowiązania. Ustanowiono zmniejszenie rozmiaru pańszczyzny. Problem polegał na tym, że były warunki bojowe i jakby ci, którzy obiecywali nie mieli
w ogóle możliwości wcielenia tego co obiecują w życie, chodziło raczej
o to, by chłopi poparli ich, że jak wygramy to właśnie od nas dostaniecie. Była to naprawdę typowa kampania i zachęcenie do przyłączenia się.
Hugo Kołłątaj – osoba, która niezwykle nowocześnie myślała o państwie,
i która uwzględniała, projektując reformy dla kraju, sytuację chłopów. Niezwykle nowotarski myśliciel jak na swoje czasy.
1794 – ustawa opracowana przez Kołłątaja, miała zapewnić ziemie uczestnikom powstania, a w razie śmierci (gdyby zginęli w czasie powstania), to ziemia miała być nadana ich synom. Pierwszy dokument, który przewidywał, że można w jakikolwiek sposób, będąc chłopem, zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie. To prawo do ziemi było pierwszym projektem uwłaszczenia chłopów na terenach polskich. Ustawa ta nie weszła w życie.
Jak już byliśmy pod rozbiorami, całe terytorium kraju zostało podzielone między trzy sąsiadujące kraje, mieliśmy pewien zastój, po czym zaczęło się uwłaszczanie chłopów pod panowaniem różnych zaborców.
1807 – najpierw zniesiono pańszczyznę w zaborze pruskim, ale ponieważ Wielkie Księstwo Poznańskie miało odrobinę inny status
i było trochę niepokorne, to tam dopiero w 1823 roku. To znoszenie pańszczyzny na terenie zaboru pruskiego było strasznie skomplikowane i przebiegało w bardzo wielu etapach, ale generalnie tam zaczęło się najpierw.
1848 – zniesienie pańszczyzny na terenie zaboru austriackiego. Ale ta data znów nie jest przypadkowa. 1848 rok, to był rok w którym się w Europie strasznie dużo działo, na terenie zaboru austriackiego
i na południu działo się jeszcze więcej i w celu pozyskania sobie chłopów, wsi pod presją powstania krakowskiego i rzezi galicyjskiej, żeby tych chłopów przekupić, została im udzielona ustawa uwłaszczeniowa.
1864 – zniesienie pańszczyzny na terenie Królestwa Polskiego (kongresowego), ale nie było tak, że było to formalne działanie, tylko po prostu ze względu na to, że podpadły (?) władze, zostało zlikwidowane Królestwo Polskie, zostało przyłączone do Rosji, a tam nie było pańszczyzny już od roku 1862. W związku z tym automatycznie na terenie zaboru rosyjskiego została zniesiona pańszczyzna.
W kontekście tego, co się działo wobec chłopów, tego jak byli zmuszeni do pracy, jak byli przywiązani do ziemi, jak byli zmuszani do pracowania na cudzy rachunek, zależy zacząć się zastanawiać nad konsekwencjami jakie one miały dla mentalności, dla tego co się współcześnie na wsi dzieje. Dużo cech które obserwujemy i uważamy za typowo stereotypowe dla mieszkańców wsi w tej chwili ma przełożenie właśnie w tym, co się działo kilkaset lat temu, kiedy byli zmuszani do różnego rodzaju pracy i aktywności.
Skutki i następstwa pańszczyzny w Polsce
Bardzo mocno obniżyła się efektywność pracy chłopów. Co więcej, brak efektywności, lenistwo, udawanie pracy było poniekąd postrzegane jako cecha pozytywna, bo należało się jak najmniej męczyć ruchowo, żeby zachować siły na pracę na swojej ziemi. Kombinatorstwo i udawanie pracy było tak naprawdę rozsądnym ekonomicznie działaniem. Miało to takie przełożenie ekonomiczne takie, że w Polsce już wówczas gospodarstwa były dużo mniej efektywne niż konkurencyjne gospodarstwa na terenie Europy.
Druga poważna konsekwencja wynikająca z tych wszystkich przepisów, to było przywiązanie chłopa do dworu, które wiązało się z brakiem oczekiwania, że chłop będzie myślał, że będzie wykazywał inicjatywę, i że będzie sam sobie umiał coś zaplanować, zorganizować i zrobić. Tak naprawdę ta pańszczyzny była w pewnym zakresie przewidywalna, ale
z powodu przymusowych organizowanych znienacka prac, było bardzo ciężko zaplanować sobie pracę, ponieważ znienacka mógł przyjść pracownik pana, który mówił: „Sorry, ale dzisiaj to pracujesz u nas, bo jest ładna pogoda
i chcemy to wykorzystać, więc dziś nie pracujesz u siebie”.
Chłop polski kombinował jak potrafił, by pewne rzeczy obejść, ale zdarzało się również, że nie wytrzymywał i uciekał od swojego pana. Ponieważ nie bardzo miał się gdzie schować, ponieważ sąsiedzi byli zagrożeni za przyjęcie takiego zbiega, ale były takie tereny, gdzie ten chłop mógł się schronić
i spróbować innego modelu życia. Zbuntowani chłopi zostawali Kozakami. Banda rozbójników jechała na wschód i zajmowała tereny słabo zaludnione, uciekając przed wyzyskiem ówczesna Ukraina.
Chłop polski jest cierpliwy i dużo wytrzyma, ale też w pewnym momencie się wkurzy i zbuntuje, w XVI w. mieliśmy całą masę krwawo tłumionych powstań chłopskich. Nie jest tak, że oni się bez słowa godzili na kolejne utrudnienia życia i przywileje dla szlachty, tylko próbowali się buntować, natomiast wszystkie te bunty zostawały bardzo krwawo tłumione i bardzo dobitnie pokazano chłopom, że bunt się nie opłaca i że nie należy dyskutować.
Bardzo duże rozwarstwienie materialne – powstała nieliczna grupa osób bardzo zamożnych i powstała grupa osób bardzo biednych, nie szlachty. Ze względu na to, że chłopi byli przywiązani do ziemi, nie mogli migrować to
w Polsce bardzo mocno osłabiało rolę miast. Normalnie na zachodzie było tak, ze miasta rozwijały się dzięki zasysaniu nowych mieszkańców z terenów wiejskich. W Polsce było to niemożliwe, bo chłop nie mógł opuścić wsi, nie mógł się przenieść do miasta. Mieszkając na wsi odciętej terytorialnie od ośrodków handlu i tych miast, tak naprawdę osobą, która była odpowiedzialna za dostarczanie różnego rodzaju dóbr była szlachta. To bardzo osłabiało osoby zajmujące się handlem na terenach miast i sprawiło, że polskie miasta rozwijały się dużo wolniej od miast na terenach zachodniej Europy. To sprawiło, że mieliśmy od samego początku gorzej rozwiniętą grupę mieszczan, czyli to co tak naprawdę dzisiaj w socjologii uważa się za klasę średnią. Mamy jako skutek bardzo pośredni osłabienie roli miast
i zdominowanie handlu poprzez najbogatszą grupę szlachecką.
Ze względu a to, że szlachta osłabiała państwo w ówczesnych czasach, to pośrednim skutkiem obowiązywania pańszczyzny i jej ciągłego podkręcania jest bardzo widoczny spadek patriotyzmu. Chłopi nie utożsamiali się
z Polską jako państwem, raczej ze swoją wsią, z okolicą, w której mieszkali. Nie mieli poczucia, że rządzi nimi dobry król, tylko mieli poczucie, że ich życie jest kompletnie zależne od ich pana. Król w wyniku różnych przywilejów oddał opiekę nad nimi w ręce panów.
Pośrednim skutkiem istnienia pańszczyzny było bardzo silne wzmocnienie szlachty, poprzez kolejno nadawane przywileje. Wkrótce zaczęło się jej lekko przewracać w głowie, wytworzyła się kultura sarmacka, która w wyniku tego, że się bardzo szybko wygenerowała, doprowadziła do tego, że każdy politycznie gra do swojej bramki i doszło w końcu do rozbiorów.
Uważa się, że uwłaszczenie jest niezbędnym elementem tego, żeby mogła zacząć się rozwijać gospodarka kapitalistyczna. Ponieważ uwalnia ona ogromne rzesze ludzi od przywiązania do ziemi, uwalnia od poddaństwa, od bycia pod wpływem prawa zależącego od jednego człowieka i pozwala na rozwój przemysłu. W momencie kiedy likwidujemy pańszczyznę i nadajemy chłopom prawo do użytkowania ziemi, mają oni możliwość do swobodnego podróżowania, mają prawo wyboru, czy chcą być rolnikami, czy wolą próbować pracy w innych zawodach mamy możliwość rozwoju kapitalizmu. Niestety u nas trwało to niezwykle krótko.
Agraryzm
Jest to doktryna społeczna, sposób myślenia o społeczeństwie
i o funkcjonowaniu ludzi, którzy tworzą społeczeństwo. Jest to doktryna
i ruch społeczny, które głosiły, że podstawą rozwoju gospodarki jest rolnictwo, które powinno być oparte na indywidualnych (samodzielnych) gospodarstwach rolnych, a przemysł powinien być podporządkowany temu rolnictwu.
Agraryzm powstał w drugiej połowie XIX w. jako myśl społeczna. Termin agraryzm wprowadził Albert Schaffle Niemiec, który rozwijał myśl agrarystyczną w Niemczech (agraryzm był tam bardzo silny). Oprócz tego doktryna ta popularność zdobyła w Polsce, w Bułgarii, w Czechosłowacji,
a poza tym w USA (tam nazywa się ruralizmem).
Do tej pory agraryzm ma zastosowanie i jest przywoływany w wielu programach partii ludowych Polski np. PSL (? 1:22:25) powołuje się do pewnych idei agraryzmu. Co więcej w tej chwili agraryzm przeżywa swego rodzaju renesans, ale w bardzo niszowym środowisku – środowisku bardzo radykalnej ochrony przyrody. Ekolodzy w tej chwili poszukują historycznego wsparcia i możliwości udokumentowania, że ochrona przyrody jest naprawdę bardzo ważna, i że już wcześniej o tym myślano. Sięgają do dokumentów autorów reprezentujących doktrynę agrarystyczną, bo rzeczywiście sporo rzeczy się tam pokrywa.
Podstawą gospodarki powinno być rolnictwo, ale w dosyć szczególny sposób agraryści postrzegali również samych mieszkańców wsi. Uważali oni bowiem, że ze względu na to, że rolnicy zajmują się pracą czystą moralnie, etyczną, która ma w zadaniach kontakt z przyrodą, pięknem, jest trudna, ale szlachetna, uważano chłopów za warstwę ludności, grupę pracowników nieskażonych negatywnymi konsekwencjami rewolucji przemysłowej. Uważano, że dzięki temu, że chłopi zachowali kontakt z przyrodą, zachowali naturalny tryb pracy, zdrową warstwę moralną, staną się oni podstawą odnowy społeczeństwa.
Druga połowa XIX wieku, kiedy powstaje agraryzm, to jest moment kiedy już bardzo dobrze widać wszystkie negatywne skutki rewolucji przemysłowej biedę w miastach, pracę dzieci, maksymalna eksploatacja ludzi, nie ma praw pracowniczych, nie ma urlopów, opieki zdrowotnej. Nie ma środków zaradczych. W tym duchu wyrasta idea agraryzmu, która odwołuje się do powrotu do korzeni i odbudowy społeczeństwa, które wg agrarystów idzie w złym kierunku, poprzez powrót do tego, co związane z ziemią, co naturalne. Uważano chłopów za nieskażoną moralnie grupę społeczną, która będzie podstawą do odbudowy nowego ładu. Uważano, że przez to, że chłopi pozostają w ścisłym związku z przyrodą, są przywiązani do tradycji, do ziemi, będą mogli stworzyć sprawiedliwy ustrój i sprawować władzę.
W różnych krajach te idee agrarystyczne pojawiały się z różnym nasileniem
i w różnym czasie. Kilka podstawowych idei agrarystycznych było wspólnych dla większości krajów.
Taką najważniejszą ideą agraryzmu była idea ziemi. Zakładała, że ziemia jest naturalnym dobrem narodu i powinna należeć do tych ludzi, którzy na niej pracują. Szalenie idealizowano ziemię, uważano, że trzeba ją chronić, cenić (pole do popisu dla ekologów).
Idea człowieka – człowiek idealny to był wg agrarystów właśnie chłop, rolnik, działacz ludowy, osoba, która żyje w grupie, którą dobrze zna, pracuje uczciwie i ciężko, ma jasne zasady moralne, jest zdrową tkanką społeczeństwa.
Idea pracy – tylko dzięki temu, że wykonujemy pracę, możemy stać się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, a najlepszą pracą była praca na roli, bo była nieskomplikowana, prosta, naturalna, nie powodowała różnego rodzaju komplikacji.
Idea rodziny – rodzina powinna być wielopokoleniowa, tradycyjna, prowadząca gospodarstwo rolne, patriarchalna, głową rodziny powinien być chłop, który pracuje i ma prawo rządzić.
Rzadziej, nie wszędzie, ale pojawiała się także idea gminy – gminy jako jednostka podziału, która jest taka właśnie akuratna wielkością, nie za duża, nie za mała, ludzie się mogą kojarzyć, mają wspólne sprawy, znają się nawzajem; jako forma organizacji, która pozwala ludziom dobrze funkcjonować, dobrze się zorganizować, uniknąć nadmiernej biurokracji
i pozwolić na dobre relacje międzyludzkie. Unifikowała ona więzi pierwotne, czyli wynikające z tego, że jesteśmy albo członkami urodzonymi w jednym miejscu, albo jesteśmy spokrewnieni ze względu na relacje rodzinne.